Droga donik±d, JÓZEF MACKIEWICZ


JÓZEF MACKIEWICZ

Droga donikąd

Dedykacja - żonie Barbarze

Autor zastrzega, że zdarzenia, osoby, wszystko w tej książce jest autentyczne. Składa podziękowania niejakiemu Wiśniewskiemu za to, że pożyczył mu maszynę do pisania, choć Wiśniewski nie wierzył, że on napisze książkę.

CZĘŚĆ I: Karol

MARTA szykuje kluski dla mającego wrócić z miasta pociągiem PAWŁA. Dostrzega, że się zaniedbała ostatnio a powinna wyglądać ładnie. Paweł i KAROL czekają na dworcu na pociąg podmiejski, który ostatecznie spóźnił się 3 godziny. Kupili dziś piłę. Dawniej Paweł był dziennikarzem, ale stracił pracę. Kraj zaczął się sowietyzować. Na dworcu widzieli parę cudzoziemców, ale im nie pomogli z walizkami. W końcu wrócili do domu, który znajduje się w lasku.

Codziennie rano Paweł i Karol myją się przy studni. Paweł ma kochankę - WERONIKĘ (28 lat), żonę miejscowego handlarza - WINCENTEGO ROJKIEWICZA. Mieszkają przy puszczy zwanej Rudnicką (od miejscowości Rudniki). Puszcza ta należała kiedyś do lasów Wielkiego Księstwa Litewskiego; zamieszkiwała ją zbieranina narodowości i wyznawców różnych religii.

KAROL:

„Teraz wiem, że bolszewizm powstał nie z walki z Bogiem, ale z walki z człowiekiem, z jego przyrodzonym prawem do wolnego życia”.

Praca w lesie, którą udało im się zdobyć jest bardzo ciężka, z upływem dnia coraz bardziej milkną. Rady daje im drwal zawodowy - Franciszek, zwany „spod Lasu”. Leśniczy - „Biały” - blondyn, mruk, nienawidzi sowietów; Karol go nie lubi. Któregoś dnia przy ich zrębie policja szukała czegoś, ale leśniczy ich uratował, powiedział, ze to nie oni tam pracują. Karol odetchnął z powodów wyżej wymienionych: „...życie w wiecznym niepokoju, a głównie bez nadziei na uzyskanie tego spokoju w przyszłości, to jakby przyzwyczaić się do życia bez jutra”.

W nocy Marta szukała męża. Karol wie, że pewnie jest on z Weroniką.

5 sierpnia 1940 r. Paweł pojechał do swoich dobrych przyjaciół - ŁASZOWSKICH. Łaszowski był kiedyś ważnym urzędnikiem kolejowym, ogólnie - osobą zaradną życiowo. W kamienicy, gdzie mieszkali, Paweł widział kłótnię pani Łaszowskiej z mieszkańcem, w której deklarowała się ona jako stara komunistka, z tego pewnie powodu w ogóle zarządzała tą kamienicą. Paweł uciekł stamtąd rozczarowany. Przed domem natknął się na pochód. Okazało się, ze to „ku czci delegatów, którzy przybywają właśnie z Moskwy, przywożąc ze sobą zgodę Rady Najwyższej ZSRR na włączenie kraju do Związku Sowieckiego”. Wśród przedstawicieli prasy Paweł widzi Łaszowskiego z gwiazdą czerwoną na klapie.

Wraca. Pociągi jednak wstrzymano. W poczekalni niesamowity ścisk. Tam po raz pierwszy Paweł rozmawiał z Weroniką, a ponieważ czuła się nieswojo to opierała się o niego, hmm...

Wiec w szkole ludowej związany z wyborami. Wszyscy robotnicy niezadowoleni, ale idą i krzyczą „hurra” na cześć Stalina. Paweł nie wstał, co zostało zauważone przez donosicieli. Franciszek przestrzega go (podczas picia u niego w domu), że ludzie patrzą: „A ta siła i jest, że każdy jeden, kto tylko zechce, może drugiego zgubić (...) Dziś słowem jednym można zgubić. Poszedł z donosem, powiedział co na drugiego i tamten człowiek przepadł.(...) Powiesz: zapisali i koniec. Ani sądu, ani niczego”.

Karol: „Wszystko nie ma sensu. Bo dokąd to prowadzi?

Paweł: Donikąd, zapewne.

Karol: Więc nie ma sensu. Bo każda czynność musi mieć cel. Musi. Po coś czy dla kogoś musi się robić. A my po co tak robimy, jeżeli ani dla ludzi, ani dla siebie? Może właśnie trzeba zmienić stanowisko...”

OLA - sąsiadka, żona Antoniego Rymaszewskiego przynosi Marcie mleko i ostrzega ją, żeby uważali na Franciszka i Rojkiewicza, bo podobno to donosiciele.

rozdz.5: P. i K. zmieniają pracę - przy budowie rowu odwadniającego łąki torfiane, bo wśród drwali zaczęli obowiązkowo rozprowadzać kwestionariusze, a w nich wiele pytań osobistych - związane to było z planowanym przesiewem w szeregach drwali. Karol nie mógł już wytrzymać wilgoci w nowej pracy. Zaczął coraz częściej jeździć do miasta. Nie mówiąc nic Pawłowi, szukał tam pracy. Znalazł ją w szkole powszechnej. Jej kierowniczką była Maria Zwolińska. Poznał ich swego czasu Paweł. Paweł wybrał się kiedyś w odwiedziny do Karola, ale go nie zastał. Spotkał za to kolegę ze szkoły - Leona, który zaprowadził go do „pralni”. Tam na zapleczu Paweł poznaje TADEUSZA ZAKRZEWSKIEGO i Wulfkę - szofera, Żyda, który właśnie wrócił z Rosji, bo jest szoferem komisji wojskowej. Wcześniej pracował tez jako zastępca kierownika posterunku milicji, ale się nie nadawał, bo wypuszczał ludzi, których uważał za porządnych, np. Boguckiego, kierownika banku. Współpracownicy powiedzieli mu wtedy: „Czy on porządny, czy nieporządny, to nie ma nic do rzeczy. Do rzeczy ma to, że on był posiadaczem, któremu my to posiadanie odebraliśmy. I dlatego on zawsze będzie naszym wrogiem”. Zakrzewski pyta Wulfkę o pracę dla Pawła, coś extra, ale Żyd mówi, ze nie może nic zrobić. Dla Pawła Zakrzewski to podejrzany typ.

Karol ciągle awansuje. Najpierw na uniwersytet robotniczy, a potem dostaje nominacje na inspektora i obejmuje katedrę „zasad leninizmu i stalinizmu” (ha, a taki był wcześniej niepokorny!)

ANTONI RYMASZEWSKI z zawodu stolarz, ur. się w guberni mińskiej w 1903 r., włościanin, syn chłopa. Jego ojciec oszczędnością i pracą doszedł do pewnego majątku, ale wtedy wyszedł ukaz o „rozkułaczeniu wsi'. Chłopów w bydlęcych wagonach wywieziono do lasów na dalekiej północy (3,7 mln osób), majątki im zabrano. Młodemu Rymaszewskiemu za trzecim razem udało się uciec. Jego towarzysza w drodze do Mińska zastrzelił patrol. Jemu w końcu wycieńczonemu udało się przekroczyć granicę polską. Ożenił się z Olą. Kiedy w 1940 r. do kraju wkroczyli sowieci, sąsiedzi radzili mu uciekać, ale on pozostał. Miał już córkę Krysię - 7 lat. Pewnego dnia wpadł do niego Andrzej Bożek, sekretarz sielsowietu. Rymaszewki myślał, ze już po nim, ale okazało się, że Czemodanow - agent NKGB chciał go nakłonić do donoszenia. Ucieszony R., nie czytając nawet, co podpisuje, podpisał. Ola lamentuje u siostry Mani, a tu R. wraca. R. z radości zaprosił Bożka na samogon i w przypływie miłości do niego chciał mu coś wygadać o kimś, ale się opamiętał i powiedział tylko o romansie Weroniki.

Paweł nie czuł się bezpiecznie. Romans z Weroniką już go niecierpliwił. W nocy nie mógł spać, gdy tylko przejeżdżał samochód, zrywał się, bo myślał, ze to po niego. Aresztowali Jana, męża Mani, bo kupił świnie, a potem je sprzedał.

Martę nie obchodziło, ze Paweł ją zdradza.

Pawłowi skończyły się roboty sezonowe i musieli wymieniać rzeczy z domu za produkty. Nie mogło mu się w głowie pomieścić, ze Karol z jego zasadami został „czerwonym”. Paweł postanowił pojechać znów do miasta, rozejrzeć się, ale brak pieniędzy zmusił go do zabrania pamiątki rodzinnej - szabli z XVIII w., aby ją sprzedać do muzeum. (Ustęp o liściach jesienią. Jak odprowadzają wychodzącego z domu gnane przez wiatr). W muzeum spotkał wykładowców, naukowców. Jeden z nich śmieje się, że teraz w Polsce jest jak w Rosji po rewolucji- inteligencja skupia się po muzeach pod hasłem konserwacji przeszłości. O tym w książce Romanowa „Trzy pary jedwabnych pończoch”. Szabli nie kupili od niego. Paweł idzie do kolegi prawnika - Konrada. okazuje się, ze zajął się on wykładaniem fizyki, „gdy prawo nie ma zastosowania”. Rozważania o tym, jak to komuniści są przekonani, że w krajach kapitalistycznych nędza. Od wkroczenia bolszewików w Polsce nikt nie chce się wyróżniać. Szaro na ulicach. Konrad w rozmowie z Pawłem twierdzi, ze jednak nie wiadomo, czy komuniści nie mają racji. Państwa rozpadają się jedno po drugim, a oni przecież trwają, są silni. W Polsce wciąż pokutuje romantyzm. Konrad, dowiedziawszy się, że Paweł ma ze sobą szablę, wpada w popłoch - były dekrety, żeby zdać wszelką broń. Paweł prosi K. o pomoc w znalezieniu pracy, zrezygnowany wychodzi. W deszczu biega po mieście, prosząc znajomych, aby ktoś z nich przechował mu szablę, ale nikt nie chce się narażać. Początkowo go to śmieszy, ale później przestaje. Trafia do mieszkania Leona. Ten przyjmuje szablę. Idą do knajpy grać w szachy. (Anegdota o rzodkiewce - a wierzchu „czerwona”, a jak ją obłupać „biała”.) Reżyser proponuje Pawłowi prace przy wybieraniu tekstów (lewicowych oczywiście) do jednoaktówek. Leon pracuje w urzędzie statystycznym - robi zestawienia: jak kiedyś było źle, a jak teraz dobrze.

Konrad aresztowany za utrzymywanie stosunków z zagranicą. Przesłuchuje go Zajcew - jego ojciec zaprzyjaźnił się z Feliksem Dzierżyńskim, kiedy byli razem w więzieniu w Archangielsku. Miał tam miejsce bunt, bo naczelnik więzienia zabronił im wychodzić z niego. Za zasługi ojca Zajcew dostał posadę, choć wyglądem nie pasował - blondaś z kędziorkiem nad czołem. Konrad postanawia ich przekonać, że utrzymywał te stosunki w interesie Zw. Sowieckiego, bo wszystkich przekonywał, co do niego. Dostaje za to po gębie.

Paweł spotyka duchownego prawosławnego Serafima. Ukrywa się on, bo brał czynny udział w życiu politycznym emigracji rosyjskiej. Idą razem do wsi Pawła. Serafim mówi o ogromnej różnicy między narodem rosyjskim a sowieckim:

Rosjanin: „Czy istnieje w ogóle słoń?” - sceptycyzm

sowieciarz: „Stalin powiedział o słoniu...”

„krańcowy sceptycyzm i krańcowy afirmatyzm, ziemia i niebo, ogień i woda...”

Paweł nie może pisać tych scenariuszy, przerabiając je dla sowietów. Rozmowa z Martą. Ona mu radzi, aby tego nie robił wbrew sobie. Dadzą sobie radę inaczej. Weronika proponuje mu, żeby razem uciekli.

CZĘŚĆ DRUGA: TADEUSZ.

Kooperatywy. Nic nie można kupić. Ciągle obiecują, że coś dostarczą, a na półkach pustki. Kobiety nie mają butów na zimę, Raczenkowa wyjaśnia im, że teraz nic nie ma, bo wszyscy mogą kupować, a wcześniej tylko bogaci. Kobiety w śmiech.

Paweł wyrusza do miasta na piechotę na spotkanie z Zakrzewskim. Spotyka go na drodze - jedzie on do Ejszyszek. Wstępują na posiłek do P. Tadeusz radzi mu zostać woźnicą. Tych jeszcze tak bardzo nie kontrolują. T. zobowiązuje się pożyczyć P. pieniądze na konia i sanie (zima).

Tadeusz: „Czy ja mogę być zupełnie pewny pana, a pan mnie? Oczywiście, że nie możemy być. Więc jaki wniosek z tej przesłanki? Taki żeby się nie komunikować wzajemnie? Czyli doprowadzić do kompletnego sparaliżowania społeczeństwa, na czym właśnie bolszewikom najbardziej zależy, a w czym, przesadzając w strachu, im dopomagamy?”

Rozmowa T. z P. o technikach działań bolszewików. T. czyta P. fragmenty z książeczek propagandowych, w których bolszewicy wypisują głupoty o Polsce z czasów zanim do niej wkroczyli. A ludzie przecież wiedzą, jak było naprawdę, ale są w takim stanie, że się z tych bredni bolszewików nie potrafią śmiać.

Tadeusz jest pewien, że jedynym sposobem obudzenia tłumu są strzały, których Sowieci tak bardzo się boją i dlatego trzymają taki ogromny aparat policyjny, bo „nie da się hipnotyzować w atmosferze krzyku”. T. mówi, ze na wojnie technikę psychicznej gry najlepiej opanowali Niemcy, w polityce zaś Sowieci. Opowiada o sytuacji, w której zaskoczeni znienacka żołnierze złożyli broń, choć było ich o wiele więcej, ale gdy jego ojciec strzelił reszta też się poderwała.

Paweł woził towary do Ejszyszek. Stamtąd szły za granicę białoruską. O różnicach w zaopatrzeniu i cenach w białoruskiej (strasznie drogo, szerzy się spekulacja, aby jej zapobiec wprowadzili zakaz swobodnego poruszania się) i litewskiej republice sowieckiej (jeszcze w miarę tanio, bo ją później przyłączono).

Tadeusz był agentem ubezpieczeniowym z Wołynia. Rewolucję 1917 przeżył w Kijowie.

Zachód mówi, że ich nigdy nie spotkałoby to, co Wschód, oni mają kulturę, ale to tylko uspokajanie się: „Kłamstwem można pacjenta uspokoić, ale nigdy uleczyć ani ochronić go przed zarazą”.

W Ejszyszkach, mieście handlowym, mieszkali głównie Żydzi, ale ich interesy podupadały odkąd wprowadzono kooperatywę. Jeden z nich miał restaurację, wyrzucił kupę kasy na ogromną kuchnię, a zyskał na tym tyle, że teraz bolszewicy chcą mu ją znacjonalizować na stołówkę ludową. Tadeusz ucieka z Ejszyszek na stronę białoruską. Paweł wozi drzewo z lasu, ale zarabia bardzo mało. Wraca Tadeusz i proponuje mu współpracę przy przemycie. Kłopoty w czasie jednego z nich. Chłopiec najęty, aby ich przeprowadzić i ominąć posterunki, zostaje ranny i spada z wozu. Oni uciekają i spotykają się z ludźmi, którzy kupują towar. Niemiłe przyjęcie w domu Jana Chonta, który do tej pory pomagał, ale teraz sąsiedzi mają mu za złe, ze ma swój majątek i nie chce do kołchozu, a oni muszą. Do tego jego syn (Adam) uciekł z fabryki w Leningradzie, gdzie do pracy zapisał go ojciec i teraz musi się ukrywać. Warunki pracy w tej fabryce były straszne.

Paweł wraca do domu skostniały i przemęczony. Sąsiad Dawidowski prosi go o pomoc w przewiezieniu swych rzeczy - wyrzucili go z domu, z którego utrzymywał się, wynajmując go letnikom. Planowano go znacjonalizować i oddać na użytek kolonii letnich dla dzieci. Dawidowski całe życie przesłużył na kolei państwowej. Ma nadzieję, ze dadzą mu jakąś emeryturę, nie zostawią tak bez niczego. Paweł naciskany przez Weronikę postanawia się od niej uwolnić i wyjechać do miasta.

Łaszowski miał robić karierę dziennikarską, ale ponieważ nie rozumiał ducha prasy sowieckiej to został tylko redaktorem technicznym. Nadzieje na awans wiązał z Karolem, ale spóźnił się na spotkanie w kawiarni. Paweł za to spotkał Karola. Karol przekonywał go do sowietyzmu. Paweł rzucił mu w twarz : „kanalia”. Łaszowski w tej kawiarni spotkał też Pawła. zaproponował mu pracę furmana u swego ojca, który miał przedsiębiorstwo ogrodnicze - P. woził gnój.

Leon przychodzi do mieszkania, gdzie Paweł wynajmuje kąt do spania i zabiera go na spotkanie do Tadeusza. Tam jeszcze dwóch mężczyzn. Tadeusz mówi o swoim planie rozsadzenia bolszewizmu od wewnątrz. Trzeba to zrobić nawet kosztem dużych ofiar:

„Bolszewizm predestynowany jest do tego, aby zniszczyć bez reszty siły niebolszewickie. I to w każdym wypadku. Nie broniąc się, nie walcząc, ułatwiasz mu tylko zadanie zniszczenia samego siebie. Można by przyjąć formułę taką: jeżeli walcząc masz znikome szanse na życie, to nie walcząc nie masz żadnych”. „Bolszewizm bowiem likwiduje nie za czyn wrogi, a za odmienną myśl”.

„Otóż skoro uważam, że bolszewizm jest złem samym w sobie, złem obiektywnym, wolę, żeby mego narodu nie było wcale, niż żeby był narodem bolszewickim i stał się instrumentem do rozpowszechniania zła na świecie”. Tadeusz chce znaleźć odtrutkę na sowietyzm.

Marta przywozi Pawłowi list od przyjaciela - ten mówi, ze Bogucki ma do niego sprawę. Bogucki w majątku rodzinnym zakopał złoto i cenne rzeczy pod jabłonią. Teraz chciałby je odzyskać, ale jest tam sielsowiet. Paweł zgadza się, jedzie tam z T. Mają fałszywe papiery.

Tadeusz chce zabić Karola. To ważna osobistość, chce tym wywołać szum. jeden z obecnych na spotkaniu podaje się za członka NKWD i umawia się z Karolem w parku, ale Karol spotyka wracającą od Pawła Martę i odprowadza ją przez co zamach nie dochodzi do skutku. Karol mówi Marcie, że do tej pory ich ochraniał.

Tadeusz i Paweł w sielsowiecie podają się za traktorzystów. Uznając ogrodnika za człowieka godnego zaufania, omawiają z nim sposób wykopania skarbu (mówią mu jednak, ze to broń). Ogrodnik wydaje ich policji. Pawła ostrzega Jadzia - służąca, z którą wcześniej spał. Tadeusz pobity - prawdopodobnie ginie. Paweł ucieka. W mieście nie znajduje już później „Pralni” - zlikwidowana.

U fryzjera spotyka starego kolegę - zecera. Zecer mówi mu, kto chce sprzedać konia - ptasznik. Zecer tłumaczy, dlaczego w gazecie umieścił pochwałę Stalina - kazali mu ją podpisać w zamian za poprawę losu zecerów. Ptasznik - Michał Andrzejewicz - kocha ptaki, ma w domu wiele okazów. Urodził się w Symbirsku (stamtąd pochodził też Lenin, byli równolatkami). Ptasznika odwiedza oficer armii rosyjskiej Fiodor Mikołajewicz - b. dobry przyjaciel jeszcze z Symbirska. Oficer mówi Pawłowi, że do bolszewików trzeba przywyknąć, do ich kłamstwa. Porównuje to do przywyknięcia chrześcijan do tego, co w Biblii, choć wiele jest tam zmyśleń. Wolność słowa oficer uważa tylko za zaspokajanie swojej pychy:

„Człowiek wciąga się, chce wciąż mówić dalej, a żeby go słuchali, zacznie iść na ustępstwa w stosunku do słuchaczy, na kompromisy, zacznie mówić tylko pół prawdy, później ćwierć prawdy, a z tego może wyjść, że łże nie tylko innym, ale nawet sobie”.

„Przez tysiące lat przywykliśmy nie krytykować spraw wiary świętej, a teraz przywykamy nie krytykować wiary bolszewickiej. Mówię panu, to kwestia przyzwyczajenia. Przywyknie i pan z czasem. Od razu przyjść nie może, człowiek jest niesforny. Dlatego i potrzebne są z początku GPV i NKWD, jak kiedyś potrzebna była inkwizycja, a teraz więzienia, obozy. Etapami. Ot, nasz gospodarz, on powoli przyzwyczaja swoich czyżyków; najpierw zieloną chustką okryje klatkę, w spokoju trzyma, łamie charakter...”

O Rymaszewskim - chce, ale nie umie donosić. Władze ostrzegają go.

O człowieku, któremu udało się wyskoczyć przez okno podczas przesłuchania. Uciekł (chyba Tadeusz).

Kłótnia Rukowskiego z przyjacielem Witoldem. Pierwszy zapożyczył się, żeby oddać bolszewikom tyle zboża, ile chcieli, z nadzieją, że potem traktować go będą za to dobrze. Drugi nie chce dać nic. potem przy wywózce „elementów niebezpiecznych” obydwu spotyka ten sam los.

Bolszewicy wprowadzili czas moskiewski - anomalia dwie godziny różnicy.

Pawła wzywają do Gminy. Stamtąd podstępem porywają go na przesłuchanie, ale szybko orientuje się, ze nie mają na niego nic konkretnego, więc zażarcie się broni. Bada go Zajcew. W pokoju obok przesłuchują ojca Kości - chłopca, który zginął podczas przemytu. W końcu puszczają Pawła - nie podpisuje on zgody na donoszenie. Potem nie wywiesza czerwonej flagi podczas święta pracy w maju. Nie chce dać pożyczki na armię czerwoną. Pogrąża się coraz bardziej. Podpisał zobowiązanie, że nikomu nie powie o tym, że go „badano”, a on powiedział o tym pierwszemu człowiekowi, którego spotkał na stacji.

Paweł pracuje przy zwózce drewna. Kłótnia z gajowym. On na niego z siekierą, ale Leśniczy, który go lubi przenosi go tylko do innej pracy przy dostawie podkładów kolejowych na lotnisko wojskowe.

CZĘŚĆ TRZECIA: WERONIKA.

Gajowy, mszcząc się na Pawle, mówi Rojkiewiczowi o romansie jego żony.

O stosunkach Bożka z ojcem - Feliksem. Gdy umarła mu żona, stary się zmienił. Kłopoty z wdową Sowińską, która ciągle przychodziła o coś prosić. Gdy stary jej raz odmówił, przeklęła go, ale potem on ją zatrudnił do pomagania przy gospodarstwie. Raz syn w gniewie (nie mógł znaleźć pistoletu) powiedział ojcu, że może nawet na niego donieść, że jest kułakiem. Ojciec zastrzelił się potem z pistoletu syna. Bożek się załamał, a bolszewicy uznali, ze jest za słaby psychicznie i tez kazali go wywieźć z innymi, gdy rozpoczęły się masowe wywozy( czerwiec 1941). Cała ta akcja miała się odbyć „po cichu”.

O proroku z Popiszek - Oluku Smolskim. Gdy brał do ręki krzyż ze ściany, wpadał w trans. Przepowiedział, że 17 zmartwychwstanie spod kamienia kobieta, która nie żyje od XVII wieku i że będzie wojna z sowietami. Ludzie wierzyli, pozjeżdżali na ten cud nawet z bardzo daleka i nic. Oluka aresztowali. Nikt nie protestował, bo cudu nie było o 12 w południe.

Marta: „to jest właśnie najstraszniejsze ze strasznych, że żaden człowiek nie wie właściwie, jak pod wpływem strachu może postąpić i jak postąpi. Wyobraź sobie, że taki się wyratuje i później żyć musi ze świadomością wspomnienia. Potworne... Otóż mnie teraz, nie wiem skąd się to bierze, ciągle nawiedza mnie widmo strachu, strachu przed sobą”.

Porównanie akcji bolszewików do działania rakarza zbierającego psy z ulicy, ale one skomlą, walczą, a ludzie szli bezwolnie, nikt nie zaprotestował: „Brano nie włóczęgów, bezdomnych, a przeciwnie: ludzi przeważnie dawno zadomowionych; brano do więzień, katorgi, obozów, na zsyłkę lub śmierć, i żaden wykup, za żadne pieniądze, nie mógł wchodzić w rachubę; brano nie kilku czy kilkunastu, ale od razu tysiące; brano otwarcie, na oczach całego miasta. Brano nie psów! Przeciwnie, brano ludzi.... i oto nikt nie protestował, nie krzyczał, nie awanturował się, nie bronił, nie wyzywał, nie wygrażał pięściami. Nikt nawet nie skomlił.”

Brano nawet osoby, o których nikt by nie pomyślał, bo współpracowały. Rymaszewski zgłupiał, wyszedł z domu, chciał przekroczyć granicę polską, ale w ogóle nie uważał, zobojętniał i zastrzelili go.

Marta i Paweł ciągle myślą o ucieczce, ale nie mogą się zdobyć. Marta się boi, zarzuca P. że się nią nie opiekuje. Policja idzie po nich. Weronika ich ostrzega i razem z nimi ucieka do domu swego ojca w Popiszkach. (po drodze spotykają chłopa, który ucieka jak oni i mówi o strachu w ich czasach: „Bo jest taki, ze człowiek nie umierać się boi, a żyć”). Tam po nieudanym cudzie(patrz wyżej) wysyła ich do sołdatki do lasu, a sama z rodziną zostaje wywieziona. Mówi im o tym Ania, koleżanka Weroniki. Przestraszona sołdatka wyrzuca ich, a Marta jest chora. Oni nie mają gdzie jechać. Paweł szuka swojego pistoletu, ale nie może go znaleźć.

- A dokąd ta droga?

- Donikąd....

1

4



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
droga do nikad mackiewicz
Józef Mackiewicz Prawda w oczy nie kole (1942)
Józef Mackiewicz Redaktor Bogdam Mackiewicz
EBERHARDT GRZEGORZ JÓZEF MACKIEWICZ GROŹNY ŚWIADEK HISTORII
Józef Mackiewicz Ponary Baza
Józef Mackiewicz Prowokacja
Józef Mackiewicz Nudis Verbis (1939 1949) 2
Ebooks Pl Wielki Zapomniany Józef Mackiewicz Michnik Szechter Kłamstwo Polityka Książki
Józef Mackiewicz Katyń zbrodnia bez sądu i kary
Józef Mackiewicz Dymy nad Katyniem (1947)
Józef Mackiewicz Wileńska powieść kryminalna (1933)
Józef Mackiewicz Ostatnia ziemska posiadłość Puszkinów (1935)
Jak Roman Kluska budował ITI Kto się wstydzi Romana Dmowskiego Józef Mackiewicz
Jozef MACKIEWICZ Lewa Wolna

więcej podobnych podstron