Józef Mackiewicz - groźny świadek zbrodni
2007-04-18 (18:36) Rzeczpospolita
autor - Grzegorz Eberhardt
Coraz bardziej oczywiste się staje‚ że teksty Józefa Mackiewicza poświęcone Katyniowi - zgodnie z wolą sił‚ których oficjalnym‚ widzialnym‚ znanym z nazwiska wyrazicielem jest Nina Karsov-Szechter - miały być nie wydane
W roku 1966 Józef Mackiewicz‚ jeden z naszych największych pisarzy i publicystów XX wieku, stwierdził:
"W masie zbrodni popełnionych w okresie minionej wojny dwie wyróżniają się najbardziej? 1) pod względem i ilościowym, i jakościowym - zbrodnia wymordowania milionów cywilnej ludności żydowskiej‚ gazowania i palenia jej wraz z kobietami i dziećmi; 2) pod względem jakościowym - zbrodnia wymordowania 15 tysięcy internowanych oficerów polskich‚ zastrzelonych pojedynczo wystrzałem w tyłgłowy‚ w Katyniu i w dwóch nieustalonych jeszcze miejscowościach w Sowietach. W obydwu wypadkach mordowani byli ludzie nie za ich czynność‚ lecz za ich istnienie. W pierwszym wypadku z pobudek rasowych‚ w drugim z pobudek klasowych. Ponieważ nie ma takiego prawa boskiego ani moralnego‚ które by mordowanie za przynależność do pewnej rasy uważało za zbrodnię większą od mordowania za przynależność do pewnej klasy (względnie światopoglądu‚ religii itd.)‚ przeto pomiędzy obydwoma tymi zbrodniami‚ w każdym wypadku z punktu widzenia Kościoła katolickiego‚ powinien być postawiony jakościowy znak równania (...)".
Józef Mackiewicz był jednym z najważniejszych świadków zbrodni katyńskiej. Pisząc "świadek", myślę bowiem też o tych‚ którzy towarzyszyli pierwszej ekshumacji mogił w Lesie Katyńskim w roku 1943. A nie było ich wielu. Szybko też się okazało‚ że ci spośród owych świadków‚ których zagarnęła Armia Czerwona w roku 1945‚ zaczynali mówić dokładnie co innego od tego, co relacjonowali w roku 1943.
Mackiewicz dzięki swemu dziełu tłumaczonemu na wiele języków (po angielsku "The Katyn Wood Murders") wyrósł do roli szczególnego świadka. W roku 1952 powołany został przez Komisję Kongresu Amerykańskiego na świadka‚ a przy okazji eksperta mającego ocenić sowiecki komunikat dotyczący zbrodni katyńskiej. Nie miał złudzeń co do intencji amerykańskich władz. Wyciągnęły one sprawę Katynia głównie dla uwiarygodnienia wobec własnego społeczeństwa zaangażowania w wojnę koreańską. Gdy ta motywacja przestała być aktualna‚ sprawa zbrodni sowieckiej w Katyniu znowu została odłożona ad acta.
Zdradziła Ameryka‚ zdradziła Europa. W roku 1971 pisał Józef Mackiewicz: "Tolerowana‚ a nawet popierana przez rządy wielkich demokracji Zachodu opinia publiczna‚ podżegana wciąż na nowo do przejawów sympatii prokomunistycznych - demonstruje i protestuje przy byle okazji przeciwko rzekomej krzywdzie‚ wyrządzonej rzekomo byle komuniście... Ta sama opinia protestuje przeciwko każdemu projektowi uznania za przedawnione zbrodni hitlerowskich. Wszyscy hitlerowcy‚ którzy popełnili zbrodnie wojenne‚ odpowiadają w dalszym ciągu z całą surowością prawa. A jednocześnie - nie tylko nie ściga się ujawnionych zbrodni komunistycznych popełnionych podczas ostatniej wojny - ale ponadto zakazuje się o nich mówić głośno instancjom oficjalnym mocarstw zachodnich (...)".
Dziś można stwierdzić‚ iż jest jeszcze gorzej niż wtedy. Istniejące wówczas zagrożenie ze strony Związku Sowieckiego w jakiś sposób uzasadniało takie zachowania państw zachodnich. Uzasadniało‚ ale jednocześnie zawierało w sobie nadzieję‚ iż z chwilą‚ gdy szlag trafi Związek Sowiecki‚ prawda przestanie być ukrywana. Związku Sowieckiego nie ma od lat kilkunastu‚ a prawdy dalej nie widać! Zatem w sumie jest gorzej aniżeli w roku 1971. Konkretnym tego przejawem jest choćby odmowa Parlamentu Europejskiego w marcu 2005 roku uczczenia minutą ciszy pamięci ofiar zbrodni katyńskiej. Wkrótce minutą ciszy ten sam Parlament honorował ofiary zamachu terrorystycznego w metrze madryckim. W tych samych dniach Rosjanie zdecydowanie ucięli temat Katynia, ogłaszając wszem i wobec‚ iż nie ma sprawy. To nie było żadne ludobójstwo‚ jak kategorycznie oświadczyli! A więc przedawniło się... Bezczelności Moskwy trudno się dziwić‚ przecież świat im na to pozwala!
Tak‚ gdyby nie Mackiewicz, o wiele ciszej byłoby nad tym grobem!
"Gdy stałem w tamtym maju 1943 roku‚ w duszącym smrodzie‚ przyciskając chusteczkę do nosa‚ nad otwartymi grobami Katynia‚ opanowany byłem‚ pamiętam‚ myślą? czy dane mi będzie dać świadectwo prawdzie? Kiedyś‚ tzn. w mglistym czasie przyszłości‚ po wojnie? O której wtedy nikt jeszcze nie wiedział‚ kiedy i jak się skończy; czy się ją przeżyje i tego końca doczeka? Przeżyłem i doczekałem" - pisał w roku 1977.
Jego rolę w nagłośnieniu sowieckiej zbrodni najpełniej przedstawił Jacek Trznadel, tworząc monumentalne dzieło "Józef Mackiewicz. Katyń - zbrodnia bez sądu i kary", będące najobszerniejszym zbiorem tekstów Mackiewicza poświęconych tej zbrodni komunistycznej. Przystępując do zbierania materiałów, profesor Trznadel usiłował się porozumieć w sprawie praw autorskich z panią Niną Karsov-Szechter. Edytorka Mackiewicza zwlekała z odpowiedzią. Gdy Trznadel skończył swą pracę‚ a od Niny Karsov-Szechter niczego konkretnego nie mógł uzyskać‚ porozumiał się z córką pisarza Haliną Mackiewicz. Wiedział o przekazaniu jej przez ojca w roku 1982 praw autorskich na rynek krajowy (nieformalnie‚ nie poprzez notariusza‚ to oczywiste‚ zważywszy ówczesny czas!). Pani Halina wyraziła zgodę (honorarium scedowała na rzecz Komitetu Katyńskiego).
Po niewielu dniach od momentu dotarcia pierwszych egzemplarzy książki do księgarń‚ bo już 8 maja1997 roku‚ Nina Karsov-Szechter wniosła pozew sądowy przeciwko Trznadlowi‚ wydawnictwu oraz córce Józefa Mackiewicza. W związku z naruszeniem‚ jak podaje‚ jej praw autorskich. Skarżeni są o niebagatelne kwoty. Pierwszą decyzją sądu było wydanie zakazu dalszego kolportażu książki. A sama sprawa sądowa trwa dotąd!
Obecnie coraz bardziej oczywiste się staje‚ iż teksty Mackiewicza poświęcone Katyniowi - zgodnie z wolą sił‚ których oficjalnym‚ widzialnym‚ znanym z nazwiska‚ wyrazicielem jest Nina Karsov-Szechter - miały być nie wydane. W tomach Józefa Mackiewicza wydanych na przestrzeni 20 lat przez należące do Karsov-Szechter wydawnictwo Kontra jedynie w zbiorze "Fakty‚ przyroda i ludzie" znalazł się tekst dotyczący Katynia ("Dymy nad Katyniem"). A znalazł się tam niewątpliwie dlatego tylko‚ że zbiór ten został opracowany jeszcze przez Mackiewicza w roku 1984‚ na rok przed śmiercią.
Nina Karsov-Szechter wykazuje się ogromną konsekwencją w wyciszaniu wątku katyńskiego w twórczości Mackiewicza. Generalnie i tak mało dbając o właściwe propagowanie twórczości autora "Nie trzeba głośno mówić"‚ w przypadku tematu "Katyń" obkłada go klauzulą "supertajne"‚ nie dopuszczając do publicznego zaistnienia nawet fragmentu któregokolwiek z tekstów mu poświęconych. Gdy "Rzeczpospolita" w kwietniu 2003 roku odważyła się przedrukować z wileńskiego "Gońca Codziennego" relację Mackiewicza z pobytu w Katyniu‚ po kilku tygodniach została zmuszona przez "spadkobierczynię" Mackiewicza do zamieszczenia przeprosin za - jak twierdzi Nina Karsov-Szechter - naruszenie prawa.
Zachowania "właścicielki" Mackiewicza prowokują do najpoważniejszych podejrzeń. Włodzimierz Odojewski, autor doskonałej powieści "Zasypie wszystko‚ zawieje" nawiązującej do Katynia‚ oraz opowieści katyńskiej "Milczący‚ niepokonani", sugeruje‚ iż jest ono efektem działań... KGB podjętych za uparte głoszenie prawdy o tej zbrodni nad zbrodniami! Odojewski stwierdza to wprost na łamach" Rzeczpospolitej" (w roku 2005 w eseju "Żenujący spór"). Zastanawia się jednocześnie:
"Co za tą działalnością Niny Karsow-Szechter się kryje‚ kto to wszystko finansuje (bo już tylko adwokaci to sumy ogromne!)‚ kto jeszcze na tej dziwnej szachownicy przesuwa figury? Jakie korzyści ktoś z tego czerpie? Ona? Coraz większe mnie trapią wątpliwości‚ że to tylko ona. Bo może ktoś znaczniejszy? W którego rękach jest ona jedynie pionkiem? (...) Jeszcze bardziej zastanawiające jest to‚ że cała ta afera ma miejsce wtedy właśnie‚ kiedy sprawa Katynia miast w związku z oddalaniem się w czasie zabliźnić się‚ ulegać powolnemu wyciszeniu - zaognia się z roku na rok‚ rany nie chcą się zagoić. Rosja bowiem nie chce tej zbrodni ukazać we właściwym jej wyjątkowym świetle i wymiarze w odróżnieniu od mordów innych‚ chociażby gułagowych‚ mających prawnie inny charakter‚ nie chce wydać całej pozostałości akt tej sprawy‚ nie chce ujawnić pełnej listy sprawców‚ a przecież - jak niedawno wyczytałem w jednym ze źródeł rosyjskich - było ich około dwóch tysięcy - w ogóle w tej sprawie pokazuje Polsce plecy. W tej sytuacji owe w kilku miejscach dokonane na początku sowieckiej okupacji przez komunistów rosyjskich mordy na polskich jeńcach stają się teraz na forum międzynarodowym coraz częściej "sprawą" między Polską a Rosją nie natury historycznego sporu jedynie‚ ale zupełnie współczesnego sporu politycznego. I może z myślą o tym sporze należy przyjrzeć się uważniej i czujniej aferze z próbą niszczenia twórczości jednego z głównych świadków tamtych zbrodni".
Pod koniec maja 2005 roku ogłoszono‚ iż w trwającym w kraju oficjalnym śledztwie w sprawie zbrodni katyńskiej przesłuchano ponad 600 świadków. Czy są wśród nich zeznania Józefa Mackiewicza?! Są‚ dzięki Jackowi Trznadlowi‚ wbrew woli "właścicielki" Mackiewicza‚ czyli Niny Karsov-Szechter‚ która ani razu nie dopuściła go do głosu w sprawie Katynia!
Jakże ciągle groźnym świadkiem jest Józef Mackiewicz!
Grzegorz Eberhardt
================================================================
Walka o Józefa Mackiewicza - Na razie przegrywamy...
autor - Grzegorz Eberhardt
tekst nadesłany przez autora; skróconą wersję opublikowała "Nasza Polska" nr 11, 2005 r.
Nie od dziś interesuję się twórczością, osobą Józefa Mackiewicza. Na tyle silne jest to zainteresowanie, iż od kilku lat zaangażowało mnie w pracę nad książką o nim. W dużym skrócie mówiąc, głównym motywem przewodnim mojej pracy jest próba ustalenia przyczyn jego - delikatnie mówiąc! - zbyt skromnego istnienia w naszej świadomości. Świadomości kulturowej, politycznej. Uważając Józefa Mackiewicza za jednego z największych prozaików minionego wieku, a także za jednego z jego najważniejszych publicystów - po prostu - nie rozumiem dlaczego tak się dzieje...
Nic więc dziwnego, iż w roku 2003, wyczytując w oficjalnie opublikowanym Informatorze Biblioteki Uniwersyteckiej w Toruniu, informację o istnieniu w niej ogromnego zbioru listów Józefa Mackiewicza, zwróciłem się z prośbą o wyznaczenie dnia, w którym mógłbym przyjechać, aby... Odpowiedź otrzymałem odmowną. Podpisał ją kierownik Archiwum Emigracji (część wydzielona Biblioteki Uniwersytetu, to w niej znajdują się interesujące mnie zbiory), p. Mirosław Supruniuk. Odmowę uzasadnił... prośbą p. Niny Karsov-Szechter.
Znana to postać tym, którym bliski jest Józef Mackiewicz. P. Nina Karsov-Szechter jest - od roku 1994 - stroną pozwaną przez córki pisarza, p. Halinę Mackiewicz oraz p. Idalię Żyłowską (dziś już nieżyjącą) w procesie o prawa autorskie po ojcu. Córki zostały zmuszone do tych sądowych działań po wcześniejszej próbie polubownego porozumienia się z p. Niną Karsov-Szechter, właścicielką londyńskiego wydawnictwa KONTRA, wydawnictwa edytującego głównie prace ich ojca. Sprawa sądowa toczy się do dnia dzisiejszego i końca jej nie widać. Nie wchodząc tu w szczegóły prawne, stwierdzę jedynie, iż - według mnie - zgodnie z podstawowymi kanonami moralnymi, pani Nina Karsov-Szechter powinna porozumieć się z dziećmi Mackiewicza... Dla doprecyzowania niejako portretu p. Niny Karsov-Szechter dodam jeszcze to, iż pani ta, na początku lat 90-ych, legalizując testamenty Mackiewicza przed sądem niemieckim podała się za... córkę Barbary Toporskiej, partnerki Józefa Mackiewicza. A więc dopuściła się kłamstwa! O owym "córestwie" p. Niny Karsov-Szechter nieraz pisał np. Włodzimierz Odojewski (nie spotykając się zresztą z żadnym protestem owej "córki"...)
P. Nina Karsov-Szechter znana jest także z wielu działań zapobiegających... popularności Mackiewicza. Najjaskrawszym przejawem jej złej woli jest niedopuszczenie do obcojęzycznych edycji jego dzieł zebranych (na początku lat 90-ych były takie propozycje ze strony wydawnictw niemieckich, francuskich, szwajcarskich). Nie mniej jaskrawym dowodem działań antymackiewiczowskich jest wydawanie przez nią prac poświęconych Mackiewiczowi z adnotacją... zakazującą kolportażu w Polsce!
I aby spuentować(?) wątek p. Niny Karsov-Szechter dodam jeszcze i to, iż - nieżyjący już - mąż p. Niny, tj. p. Szechter był bratem ojca (jak podawała kilka lat temu "Rzeczpospolita")... Adama Michnika. A, proszę mi uwierzyć, p. Adam ma wiele (albo i jeszcze więcej!) powodów aby mieć kompleksy wobec Józefa Mackiewicza. I, jak widać, ma!
Wracając do epizodu toruńskiego...
Zaskoczony odmową, a zwłaszcza ową "prośbą" mającą w Toruniu tak wielką moc sprawczą ("prośba" jako norma prawna nie istnieje w żadnym systemie prawnym, a tylko przepisy prawa mogą regulować dostęp do czegokolwiek...) zwróciłem się raz jeszcze do Uczelni z prośbą o umożliwienie kontaktu z listami Józefa Mackiewicza; tym razem prośbę kierowałem do "właściciela" Biblioteki Uniwersyteckiej, tj. Rektora Uniwersytetu. Niestety, on także odmówił.
Nie mając wyboru zdecydowałem się wystąpić - oficjalnie - do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Rektor odmówił także Sądowi, uzasadniając to także ową "prośbą" p. Niny Karsov-Szechter.
Odbyło się więc w Bydgoszczy (tam mieści się odpowiedni dla Torunia Sąd Wojewódzki) kilka rozpraw. Rektor uparcie trwał przy sile "prośby" p. Niny Karsov-Szechter a jednocześnie usilnie przekonywał jakoby zbiory listów Józefa Mackiewicza (akurat wyłącznie one!) były wyłączone spod przepisów prawa stosowanych do administrowania zbiorami bibliotek w Polsce (państwowych bibliotek, do których ta Uniwersytetu Toruńskiego jak najbardziej należy). Równie nieistotne dla Rektora, ale jak wkrótce okaże się - i dla Sądu, będą zapisy Konstytucji, np. jej art. 73 mówiący o wolności korzystania z dóbr kultury.
2 listopada 2004 roku Administracyjny Sąd Wojewódzki uznał... argumenty Rektora. A więc, uznał m.in. ważność prawną "prośby" p. Niny Karsov-Szechter.
Ale najoczywistszym przejawem sądowej obrazy czystości przepisów prawa, jaką ta instytucja powinna się kierować, jest zaakceptowanie "wywodu" rektorskiego, według którego: "Archiwum Emigracji dysponujące korespondencją Józefa Mackiewicza mieszczące się w strukturze Oddziału Zbiorów Specjalnych Biblioteki Uniwersyteckiej, wbrew sugerującej nazwie (wytł. g.e.), nie posiada zbiorów archiwalnych stanowiących państwowy zasób archiwalny w rozumieniu ustawy" (cytat z sądowego Uzasadnienia decyzji oddalającej moją skargę...). A więc: zbiór uzyskany albo to darowizną spadkobierców (któregoś z adresatów listów Mackiewicza)(1), do naszych zbiorów narodowych, albo też kupiony przez tę państwową uczelnię (Sąd nie wnikał w sposób pozyskania listów przez Bibliotekę Uniwersytecką) za pieniądze podatników, nie jest własnością tychże podatników, państwa... Więc czyją...?! P. Supruniuka, p. Rektora...?!
Tak, tu coś śmierdzi!
Niewątpliwie brzydko śmierdzi i w Bydgoszczy (siedziba Sądu, że przypomnę) i w Toruniu (miasto gdzie mieści się niby-nieprywatny-a-państwowy Uniwersytet Mikołaja Kopernika). Bo w ogóle mocno śmierdzi w okolicach tych, którzy walczą z Józefem Mackiewiczem (współczuję mieszkańcom pewnego, dużego miasta nad Tamizą, ale też współczuję mieszkańcom ul. Czerskiej w Warszawie...). Smród ten właściwie powinno im się pozostawić i dalej pójść, w krainy o świeższym powietrzu (o co w przypadku świata twórcy „Ballady o sterniku” bardzo łatwo)... Niestety, nie jest to łatwe. Bo np. te to niezbyt miło pachnące siły, właśnie, uniemożliwiają głębsze, prawdziwsze poznanie Józefa M. Nie pozwalają np. nie dopuszczając do jego listów.
A co się traci nie będąc dopuszczonym do Archiwum Emigracji zawierającym kilkaset jego listów mogę domyślać się choćby po poniższych przykładach...
Np. taki list prywatny Józefa Mackiewicza z 3 stycznia 1981 r. do Zbigniewa S. Siemaszki (cytuję z książki tego ostatniego pt. „Ci, którzy odeszli”, PFK Londyn 2002): Co do Sergiusza Piaseckiego, to byliśmy podczas okupacji w stałym kontakcie oraz dużej raczej przyjaźni (...). On też uprzedzał mnie przed intrygami i "wyrokami" przeciwko mnie. Tak jest, i jemu poruczono nawet... (wykropkowanie pochodzi od Mackiewicza - Z.S.S [mój, g.e., komentarz - bardzo dobrze świadczą te kropki o J.M.; brzydził się i wstydził pozowania na męczennika, bo niewątpliwie powinien tam napisać, kończąc zdanie: wykonanie wyroku śmierci na mnie]). Zamiast tego ostrzegł mnie. Ale z AK trzymał do końca.
Następne listy "wyjmuję" z książki Barbary Truchan „Józef Mackiewicz w mej pamięci” (Warszawa, Nowy Jork 1998). Na przykładzie tej książki najlepiej widać, iż faktycznie (i praktycznie) właścicielem listu jest ten, kto go dostał. Czyli adresat!
Oto np. J.Mackiewicz pisze 30 kwietnia 1970 roku do p. Truchan: „Pozwoliłem sobie w zamian wysłać Pani moją książkę "Zwycięstwo prowokacji", z dedykacją dla Pani. Książka wydana została w r. 1962. Znajdzie tam Pani sporo o Korbońskim. Mogłoby zatem wyglądać, że p. Korboński czekał 8 lat ażeby się "odegrać" w swoim wywiadzie [zamieszczonym w nowojorskim dzienniku polonijnym "Nowy Świat" i będącym mocno kłamliwym atakiem na J.Mackiewicza. - przyp. g.e.]. Niewątpliwe chowa do mnie poważną urazę osobistą. Ale ma Pani rację, że jest to raczej spisek zakrojony na wielką skalę. Motorem tego spisku nie jest wszelako Korboński, lecz Nowak Jan, kierownik polskiego "desku" we "Free Europe".
W listach prywatnych ich autor nie zwykł myśleć o konsekwencjach prawnych czy szerszych społecznie - pisze się do znanej sobie, zaufanej osoby i jest się pewnym jej dyskrecji. I na tym polega podstawowa przewaga - dla historyka, publicysty - listu nad tekstem oficjalnie drukowanym. Oczywiście, fakty wyłowione z listu, są tylko wskazówką, sugestią, którą przed podaniem dalej dokładnie się sprawdza. No, ale sprawdza wiedząc o nich! A skąd ja mam wiedzieć, o czym pisze J.Mackirewicz w swych listach, mając jedynie dostęp do sali sądowej WSA w Bydgoszczy, a nie do sali czytelnianej nieodległego uniwerku!
Następny list pisze J.M. do p. Truchan 29 czerwca 1970 roku. Dowiadujemy się, iż red. Lipicki, szef "Nowego Światu" żąda skrótów w tekście pt. „Mówi RWE”... nadesłanym mu przez J.M., i mającym być jego obroną przed wspomnianym wyżej atakiem-wywiadem Korbońskiego. Mackiewicz żądania tego oczywiście nie akceptuje. I też o tym dowiaduję się jedynie z listu, w tym przypadku - na moje szczęście - opublikowanego.
Także w liście do Barbary Truchan, 27 czerwca 71 roku, pisze:
„Właśnie wróciłem z Londynu. Tam też mało się zmieniło. Wszystko siedzi w kieszeni Nowaka, albo boi się jego wpływów. Co tylko właśnie wysłuchałem audycji Free Europe, jacy to rozumni, doskonali, światli ludzie są - komuniści: włoscy, rumuńscy, francuscy i wreszcie skandynawscy. Całe wyciągi z ich prasy etc. etc. Propaganda na Polskę - komunizmu z "ludzką twarzą", idzie na całego. A jednocześnie emigracyjne organizacje pobierają uchwały "w obronie antykomunistycznej radiostacji"... Zupełne pomieszanie pojęć. Z tego co Pani pisze wnioskuję zupełnie jednoznacznie, że ten "Nowy Dziennik" [następca "Nowego Świata" - g.e.] to nowy organ Free Europe - Nowaka. Sądzę, że składki składkami, jeżeli się da, i zresztą dla zakamuflowania. Ale niewątpliwie finansowany jest po prostu z kasy Free Europe. Nowak chwalił się kilka lat temu jednemu z moich znajomych, że posiada od CIA 200 tysięcy dolarów rocznie na cele uznane przez siebie za słuszne. I wylicza się po roku. "Słuszność" zależy od jego opinii. Oczywiście może przesuwać też inne fundusze. Na małym rynku emigracyjno-polonijnym, to duże pieniądze. 28 września broszura ["Pod pręgierzem" - paszkwil na J.M., przyp. g.e.] przeciwko mnie wydrukowana została w Londynie. Znam adres drukarni. Kilka osób ją czytało jeszcze w odbitkach "szczotkowych". Nakład 3 tys. egzemplarzy. Raptem cały nakład zabrany został przez Nowaka i wywieziony w dosyć tajemniczych okolicznościach. Powiadają, że ma je nie sprzedawać, a rozsyłać "komu trzeba". Zdaje się, że Nowak działa tym razem w porozumieniu ze ZBOWiDem warszawskim. Czy w Ameryce ona gdzieś nie wypłynęła?”
P. Truchan podaje w swym komentarzu: - Owszem, słyszałam o tym, że te broszury z inicjatywy Nowaka-Jeziorańskiego zostały rozprowadzone na szeroką skalę w Stanach Zjednoczonych.
A 20 grudnia 1975 roku J.M. pisze: „Nie, nie zdaje mi się, żeby Nowak wyleciał na skutek tych rozmów, o których Pani wspomina. Tu była cała afera. Przedstawiono dokumenty, że współpracował z hitlerowcami podczas okupacji. Nowak wdał się w procesy itd. etc. etc. A podobno instytucja Free Europe, CIA i inne pokrewne, bardzo nie lubią wszelkiego rodzaju "procesów". Pożegnanie mu jednak urządzono uroczyste. Są równi i równiejsi, i źle wychowani także.”
Sprowokowany zakazem dostępu do zbiorów archiwalnych Józefa Mackiewicza przyjrzałem się temu zakazowi i szybko się przekonałem, iż - jak zawsze! - są równi i równiejsi! Oto, wbrew zapewnieniem Rektora UMK, jakoby "nigdy i nikomu" nie udzielano dostępu, i owszem, są tacy, którzy dostęp ten mają.
Do osób najczęściej "dopuszczanych" do zbiorów listowych Mackiewicza w Archiwum Emigracji, należy np. Wacław Lewandowski. Jest on m.in. autorem biograficzno-krytycznej książki o Józefie Mackiewiczu, wydanej w roku 2000 w KONTRZE przez p. Ninę Karsov-Szechter (Józef Mackiewicz. Artyzm. Biografia. Recepcja, oczywiście praca ta ma zakaz kolportażu w Polsce!). Książka ta mocno wspiera się listami Barbary Toporskiej (także objętymi zakazem dostępu!) oraz J. Mackiewicza wyczytanymi w Archiwum Emigracji. Tu wspomnę jednak o innej pracy p. Lewandowskiego; o tekście zamieszczonym w "Kwartalniku Artystycznym" (nr 4/28/2000 r.) i zatytułowanym Józef Mackiewicz ofiarą "potężnych sił"?
Generalnie, tekst p. Lewandowskiego jest polemiką z Odojewskim, Orłosiem, Trznadlem twierdzącymi, iż źle się dzieje z popularyzacją twórczości Józefa Mackiewicza... P. Lewandowski cytuje w swym tekście pewien list Józefa Mackiewicza, cytuje by użyć go za argument w polemice z dzisiejszymi obrońcami autora „Nie trzeba głośno mówić”.
Listu tego, znanego tylko sobie, p. Lewandowski używa dla "udowodnienia"... nienawiści Mackiewicza do swoich córek! Oto pisze J.M. w swym liście z 10 lipca 1976 r. (cytuję za p. W.L.): Niejaki Jerzy Jaruzelski w Warszawie ogłosił w Czytelniku książkę pt. "Mackiewicz i konserwatyści", o moim bracie. Już miałem relacje z kraju, że "wszyscy są zachwyceni!"... etc. etc. Euforia w rodzaju tej, o której Pani kiedyś pisała; "kochajmy się..." - Dla mnie ta książka jest wyjątkowo wstrętna, właśnie ze względu na ten typowy, specyficzny, komunistyczny - "obiektywizm"... Co jednak wzbudza we mnie szczególną odrazę, to zachowanie się mojej "rodzinki"; widać, że jeden przez drugiego, żona, siostra, córki (mowa o córkach obu braci. - dop. W.L.), wnuki, kochanki, kuzynki i inne parantele rzuciły się do autora z rodzinnymi fotografiami, albumami, pamiętnikami, osobistymi notatkami, które pozostawił zmarły, wspomnieniami, etc., wszystko w intencji, oczywiście, żeby "napisał jak najlepiej, najobiektywniej..."
J.Mackiewicz pisze o rodzinie brata Stanisława! CAT-a: (jak się okazało agenta TW UB) - „Z cytowanych fragmentów listu za nic nie można wywnioskować, ażeby pisał o swoich córkach. To p. Lewandowski ma czelność swą nawiasową informacją zapewniać, iż autor listu ma na myśli także swoje córki! Przy okazji tak formułowanych "myśli" p. Lewandowskiego wychodzi na jaw ta część jego osobowości, którą odważę się nazwać złym wychowaniem! Ono nie polega nawet na nadinterpretacji posiadanego przez siebie materiału. Ono polega na tym, iż gdyby nawet faktycznie J.M. pisał tymi słowami o swoich córkach, to słów tych, po prostu, nie wypadałoby cytować!!!
Ale właściwie nie powinienem być zaskoczony "poziomem" p. Lewandowskiego, przecież już w jego wyżej wymienionej książce o Mackiewiczu znalazłem taki to przypis (w pierwszym rozdziale pracy): Córka pisarza, Halina Mackiewiczówna, wspominała w rozmowie ze mną o bliźnie pod włosami na głowie ojca i nie do końca dla niej jasnym ojcowskim opowiadaniu o jej pochodzeniu.
Dlaczegoś jestem pewien, iż pan Lewandowski i tak niczego nie zrozumie z moich uwag! A wspominam o p. Lewandowskim, bo jest on doskonałym przykładem, iż faktycznie nie wszystkich należałoby dopuszczać do listów. Czyichkolwiek listów! Listów, które są jedną z najintymniejszych form kontaktu, ale i zapisu świata, myśli, wnętrza! Tak, nie można do tego świata dopuszczać istot uznających zasadę, wedle której cel uświęca środki!
Na stronie internetowej tegoż Uniwersytetu
stwierdza się wprost np. w przypadku Janusza Kowalewskiego, iż jego archiwum znajdujące się w zbiorach uniwersyteckich jest darem pisarza oraz rodziny. Na tej samej stronie internetowej Uniwersytet Toruński informuje także, iż archiwum po Michale Chmielowcu zostało przekazane w darze przez wdowę po nim, p. Irenę Hradyską. Listy Józefa Mackiewicza, jak wyczytać można na w/w stronie internetowej, znajdują się także jeszcze chociażby w archiwum po Juliuszu Sakowskim, zbiór ten stanowi dar Wandy Lesisz, która po śmierci Stefanii Sakowskiej opiekowała się spuścizną... itd. itp.
================================================================
"Kontra" Józefa Mackiewicza do pobrania ze strony Genealogia Polska.
================================================================
Ciekawy zestaw tekstów pisarza jak i o pisarzu również w czytelni UPR Lublin.
================================================================
Mordercy Polaków Kaganowicz i Beria...bek i Khan...stad ta cisza...nad tymi dołami i usiłowania obciążenia zbrodnia katyńską wyłącznie Rosjan.
================================================================
W Raperswilu /Szwajcaria/ wrzesień 2006r.
"W końcu września tego roku w Muzeum Polskim w Raperswilu w Szwajcarii odbyła się konferencja naukowa poświęcona życiu i twórczości Józefa Mackiewicza i Barbary Toporskiej - towarzyszki życia autora Kontry i Lewej wolnej. W konferencji wzięli udział wybitni mackiewiczolodzy z ośrodków akademickich w kraju i zagranicą. Byli wśród nich między innymi badacze literatury: prof. Jacek Trznadel i prof. Włodzimierz Bolecki, historycy: prof. Andrzej Nowak, prof. Ryszard Legutko, naukowcy z IPN a także dr Nina Terlecka-Taylor z Oksfordu, dr Jan Zieliński z Fryburga i literaturoznawcy z Monachium.
Powodem, dla którego konferencja odbyła się właśnie w Rapperswilu było otwarcie monachijskich archiwów Józefa Mackiewicza i Barbary Toporskiej zdeponowanych w muzeum polskim 20 lat temu. Taka była bowiem wola obojga małżonków by po ich śmierci spuścizna została przekazana do Rapperswilu i udostępniona badaczom dopiero po 20 latach. Ten termin upłynął w ubiegłym roku, kilka miesięcy zajęło porządkowanie dokumentów a uroczyste otwarcie nastąpiło we wrześniu tego roku.
O historii tych archiwów w audycji Ewy Stockiej-Kalinowskiej opowiada obecna w Raperswilu Nina Kozłowska z Monachium - tłumaczka literatury polskiej zaprzyjaźniona z domem Mackiewiczów, o postaci Barbary Toporskiej, która była nie tylko towarzyszką życia pisarza, ale sama była bardzo ciekawą publicystką i pisarką mówi Tomasz Mianowicz także z Monachium. W audycji wykorzystano również wystąpienie pisarza Kazimierza Orłosia - siostrzeńca Józefa Mackiewicza pt. Józef Mackiewicz w świetle listów rodzinnych . Listy Józefa Mackiewicza i Barbary Toporskiej usłyszymy w interpretacji Elżbiety Kijowskiej i Janusza Zakrzeńskiego ".
================================================================
Wpisz /Mackiewicz/ obok w wyszukiwarce Wirtualnej Polonii. Dużo ciekawych artykułów
================================================================
Świaniewicz też napisał książkę o Katyniu. Był świadkiem.
================================================================
Wszystkie poczynania ujawnienia zbrodni żydowskich kończą się jak w wypadku Mackiewicza J. Robią to osobnicy typu Szechterowie i inni tej samej narodowości.
================================================================
Jozef Mackiewicz jest autorem n a j w a z n i e j s z e j ksiązki dotyczącej tego mordu na Polakach. Wartość "Zbrodni Katyńskiej w świetle dokumentów" polega na tym ze opiera się na DOKUMENTACH. Poza ksiązką Świaniewicza, polecam niedoścignionego prozaika Włodzimierza Odojewskiego "Zabezpieczenie Śladów". Wybitny pisarz nie "dogadał" się z Wajdą
================================================================