1212



Malowniczym elementem Gorców są liczne wychodnie skalne różnych kształtów i wielkości. 0x08 graphic
Największe zgromadzenia form skałkowych znajdują się na północnych zboczach Kudłonia i Turbacza. Do najbardziej znanych należą: Kudłoński Baca pod polaną Kudłoń, Białe Skałki przy polanie Adamówka oraz Czubaty Groń pod Przysłopem. Największą jaskinią Gorców jest „Zbójecka Jama” usytuowana w masywie Jaworzyny Kamienickiej, której podziemne korytarze miały prowadzić aż na Mogielicę. Służyła podobno jako kryjówka gorczańskich zbójników. Wejście do środka jest trudne i wymaga odpowiednich kwalifikacji. Inną większą znaną jaskinią w Gorcach jest „Wietrzna Dziura” w Gorcu Kamienickim, ma ona postać wąskiej szczeliny w skalnym zboczu prowadzącej do dwóch kilkunastometrowych korytarzy. Dojście jest trudne i wymaga pomocy przewodnika lub kogoś miejscowego.

“Kudłoński Baca” jest jednym z największych gorczańskich ostańców, leży przy czarnym szlaku z Lubomierza na Kudłoń. Wychodnia ta mierzy kilkadziesiąt metrów wysokości. W jej szczelinach rośnie rzadko spotykany dzwonek wąskolistny jak również skalnica gronkowa, która ma w tym rejonie jedyne stanowisko w Gorcach. Znany poeta Julian Staniewski tak pisze w swoim wierszu „Kudłoński Baca” o wielkim kamieniu:

“Som jedyn
0x08 graphic
pomiyndzy smreki
cesane wiatrem.
Stoi kie cysorz,
kie baca,
co doglodo owiecek
kieby sie pasły.
Nie strocho go cas.
Dumo i sucho
Godanio lasów
i granio potoków.
On wiecny,
jako ta ziym ślebodno…”

Ze skałą tą związana jest legenda, przytaczana przez ludowego gawędziarza Sebastiana Kurka z Koniny. „Kiedy na początku minionego wieku wznoszono kościół w Lubomierzu, Lucyfer postanowił go zniszczyć, zanim budowniczy ukończą pracę. Polecił jednemu ze swoich piekielnych pobratymców, by wziął w szpony największy kamień, jaki tylko znajdzie w górach i zrzucił na powstającą budowlę. Upomniał go przy tym, że musi to zrobić szybko, by w czasie transportowania kamienia nie zadzwoniły dzwony w którejś z pobliskich miejscowości. Z samego rana diablisko porwało więc spod Turbacza ogromny głaz, równy niemal wielkości kościelnej wieży i poleciało z nim w kierunku Lubomierza. Ale że kamień był ciężki, szło mu niesporo. Zbliżało się już południe, kiedy minął Kudłoń i zobaczył z góry Lubomierz. Wydawało się iż nic już nie przeszkodzi jego zamiarom. Nagle w Niedźwiedziu uderzono w dzwony na Anioł Pański. Ich głos odebrał siły diabłu, który cisnął kamień na stok Kudłania i czym prędzej uciekł. Kamień stoi do dziś i podziwiają go wszyscy przechodzący”.

W obrębie wychodni skalnej występują różnej wielkości jaskinie i koleby skalne. Jedną z nich jest „Kudłońska Koleba”, położona w dolinie potoku Za Palacem. Inna koleba zwana “Szczeliną w Kudłoniu”, znajduje się koło polany Kopa, nieopodal czarnego szlaku (o wymiarach: dł. 7 m, szer. 0,5 m, wys 3,5 m). Utworzyła się w turni skalnej, przez którą przechodzi na wylot. Warto także wspomnieć o dwóch Piwnicach w Złotnicy. Znajdują się one w sąsiedztwie polany Polanki, w dolinie Kozyrowego Potoku. Według podania miał w nich ukrywać swe skarby znany zbójnik Siarka z Lubomierza, żyjący w drugiej połowie XVII w.

Dalej malownicza polana Kudłoń prowadzi na szczyt Kudłonia (1276 m npm) z rozległymi widokami na Beskid Wyspowy.

Również na tej polanie po piętrowym budynku „wzorowego gospodarstwa halnego” Krakowskiej Izby Rolniczej zostały tylko kamienne fundamenty w północnej jej części. Wzorcowe gospodarstwa halne powstawały również na innych polanach gorczańskich. Służyły one pracom badawczym z zakresu hodowania bydła rasy polskiej czerwonej. Miało ono w trudnych górskich warunkach nabyć naturalnej odporności. Inspiracją do tych działań były praktyki stosowane w krajach alpejskich (Szwajcarii). Obecnie jedyne takie można spotkać na Hali Długiej pod Turbaczem - życzenie wielu turystów spełniło się “owce powróciły w Gorce.

II WOJNA ŚWIATOWA

       Oddział przejął ppor. Jan Stachura - "Adam", który sam niebawem odszedł by tworzyć nowy oddział w okolicy "Rabki". W listopadzie dowódcą oddziału "Wilk" został ppor. Krystyn Więckowski - "Zawisza". Na zimę urządzono ziemianki pod Czerwonym Groniem na północ od Polany Gabrowskiej, w gęstym lesie nad potokiem. Jedną ziemiankę zajmowali partyzanci, drugą dowództwo i kurs podchorążych, a w trzeciej była kaplica.

       Do nowego dzierżawcy schroniska na Turbaczu, znanego tenisisty Kazimierza Tarłowskiego, partyzanci nie mieli zaufania. Coraz częściej przebywały tam patrole niemieckie lornetując doskonale widoczne polany, co stanowiło zagrożenie dla pobliskiej bazy pod Czerwonym Groniem i utrudniało ruchy w stronę innego partyzanckiego ośrodka - Starych Wierchów. Dlatego 12 XI 1943 r. oddział "Wilk" spalił schronisko na Turbaczu. (Według innych relacji zrobili to Niemcy).

       Schronisko na Starych Wierchach w czasie kampanii wrześniowej zostało splądrowane przez Wermacht i miejscową ludność (wyrwano nawet drzwi i okna). Od zupełnego zniszczenia uratował budynek gajowy Jan Rapciak z żoną Ludwiką i córką Marysią. Po prowizorycznym zabezpieczeniu, mogli tu znowu nocować turyści. Ruch był jednak niewielki, natomiast odkąd w Gorcach zaczęły działać oddziały partyzanckie - często to one korzystały ze schroniska i gajówki Rapciaka. To właśnie na Starych Wierchach miało miejsce zaprzysiężenie w 1941 roku członków Konfederacji Tatrzańskiej. Organizacja ta powstała w czerwcu z inicjatywy i pod dowództwem Augustyna Suskiego z Szaflar. Ten znany na Podhalu działacz kulturalny i oświatowy potrafił skupić wokół siebie grono ludzi (m.in. Tadeusza Popka, Jadwigę Apostoł, Edwarda Gett-Getyriskiego, Eugeniusza Iwanickiego) przeciwstawiających się Wacławowi Krzeptowskiemu, który niesławną akcją "Goralenvolku" wysługiwał się Niemcom. Naczelne hasło Konfederacji brzmiało: Honor nakazuje, by Goralenvolk został zdławiony przez samych Podhalan. Sieć placówek Konfederacji w Gorcach obejmowała: Nowy Targ, Waksmund, Niwę, Porębę Wielką, Rabkę oraz Rabę Wyżną. Na początku 1942 roku w łaski Suskiego wkradł się groźny konfident gestapo Wagner-Romanowski i spowodował liczne aresztowania czołowych działaczy Konfederacji, zaś ocaleni jej członkowie kontynuowali potem działalność w AK.

       W 1942 roku szkolenie swojego oddziału AK prowadził na Starych Wierchach por. W. Szczypka - "Lech". W końcu wojny schronisko na Starych Wierchach stało się siedzibą dużego oddziału partyzanckiego "Setka-Limba", dowodzonego przez Tadeusza Cedro - "Żbika". Oddział - w skład którego wchodzili m.in. czterej Włosi i Austriak - przybył do zdewastowanego już schroniska w pierwszej połowie grudnia 1944 r. z Mszany Dolnej i osiedla Jasionów. W otoczeniu Starych Wierchów (Średni Wierch, wieś Obidowa, Poręba Wielka, Koninki) działały również i inne oddziały: z 12 Pułku Piechoty AK, część 10 Kompanii l Pułku Strzelców Podhalańskich AK - oddział kpt. Juliana Zapały - "Lamparta", a także oddziały Armii Ludowej "Za wolną Ojczyznę" Zygmunta Skuteli-Gutmana - "Zygfryda" i im. Ludwika Waryńskiego, dowodzony przez Tadeusza Grzegorczyka - "Tadka". 10 I 1945 r. Niemcy przeprowadzili obławę na Stare Wierchy (z dwóch stron: od Rabki i od Obidowej) i spalili schronisko. Oddział AK "Setka-Limba" wycofał się przez Obidowiec w kierunku Koniny i Ochotnicy, lecz wkrótce powrócił w rejon zgliszcz na Stare Wierchy, gdyż zbliżała się linia frontu. Ostatni szlak bojowy "Setki-Limby" prowadził przez Obidową i koło kościółka św. Krzyża na Piątkowej do Rokicin. Schronisko na Lubaniu po wspomnianym ataku Słowaków stało opuszczone i zdewastowane. W 1941 r. kilkakrotnie odwiedzał Lubań oddział kpr. Wąchały "Łazika" z Obwodu Limanowskiego ZWZ, który wykonywał wyroki na zdrajcach i konfidentach. W 1943 r. dzierżawcą schroniska został partyzant oddziału AK por. "Lecha", Bolesław Durkalec - "Sławek", który przekazał jego prowadzenie rodzicom: Helenie i Ernestowi. W krótkim czasie uruchomili oni nieczynny od września 1939 r. obiekt, a jednocześnie zostali zaprzysiężeni do konspiracji pod pseudonimami "Sława" i "Sław". Ernest Durkalec - oficer armii austriackiej a potem polskiej, uczestnik kampanii wrześniowej - pomagał szkolić gorczańskich partyzantów. W lecie 1943 roku Jan Stachura - "Adam" przemieszczając swój oddział w pasmo Radziejowej, zatrzymał się w schronisku na Lubaniu. Boże Narodzenie w 1943 r. spędził na Lubaniu por. "Zawisza" z częścią swego oddziału. Przez Lubań przechodził także radziecki oddział partyzancki Iwana Taraszczenki (1944 r.). W schronisku zbierały się osoby "spalone" z Krościenka, Szczawnicy i innych miejscowości. Leczyli się tu chorzy partyzanci, pod opieką dr. Artura Wernera - "Strzelby" ze Szczawnicy. 25 IX 1944 r. do schroniska dotarła obława. Kilku partyzantów zdołało uciec, ale Niemcy zastrzelili Aleksandra Krystyniaka - "Szarotkę" i Ignacego Gorczewskiego - "Brzozę". Wszystkie obecne w schronisku osoby, wraz z jego obsadą, sprowadzone zostały do Czorsztyna, a obiekt podpalono. W rejonie przełęczy Snozka stały niemieckie działa wycelowane w stronę Lubania - na wypadek gdyby schronisko stawiało większy opór. Wyjątkowe znaczenie w dziejach ruchu oporu miała Ochotnica, nazywana "Wolną Republiką Partyzancką". Już w roku 1940 wieś ta stała się dużym ośrodkiem tajnego nauczania (szczególny wkład Franciszka Gajdy i Józefa Trzaski). W drukowanych i rozpowszechnianych ulotkach przeciwstawiano się akcji "Goralenvolku". W maju 1943 r. ludność Ochotnicy zdobyła duże ilości broni, wykorzystując niefrasobliwość Niemców podczas polowania. Oczekiwano na wybuch zbrojnego powstania w kraju. 6 VIII 1943 r. wkroczyła do Ochotnicy pierwsza niemiecka obława. Akcja ok. 400 żandarmów, połączona a artyleryjskim ostrzałem "na oślep" południowych stoków Gorca, zakończyła się niepowodzeniem. W odwet za zniszczenie przez Niemców bazy pod Czerwonym Groniem, oddział AK "Wilk" pod dowództwem por. Krystyna Więckowskiego - "Zawiszy" zaatakował 20 II 1944 r. posterunek policji w Ochotnicy (m.in. zabito dowódcę posterunku, żandarma Kuntza). W trzy dni później Niemcy rozstrzelali 40 zakładników.

- Mikołaj Kostkin - gajowy z Gorców

        Był Rosjaninem. Urodził się 17 grudnia 1886 roku w niewielkiej wiosce Aleszkino, leżącej ok. 200 km na północny-wschód od Moskwy, w obecnym obwodzie jarosławskim. Stosunkowo wcześnie założył rodzinę i w otoczeniu żony oraz trzech córek wiódł spokojny żywot krawca, aż do czasu carskiej mobilizacji, po której został wysłany na front Wielkiej Wojny. Dostał się wkrótce do niewoli i z grupą innych rosyjskich jeńców został przewieziony do Łopusznej. Końca I wojny światowej doczekał pracując w majątku ziemskim rodziny Lgockich. Gdy poznał tam Annę Fąfarę - także zatrudnioną we dworze, a nadchodzące wieści o rewolucji bolszewickiej były coraz bardziej niepokojące, zdecydował o pozostaniu na zawsze w Polsce.
        Zamieszkał w wynajętym w Łopusznej mieszkaniu, utrzymując się dzięki wyuczonemu w Rosji zawodowi krawca. Ponieważ Kostkin był już wcześniej żonaty (w Rosji pozostawił swoją rodzinę), a ponadto nie zamierzał zmieniać prawosławnej wiary, nie mógł zalegalizować nowego związku w kościele, pozostając z Anną w formalnym konkubinacie. Wkrótce urodziły im się trzy córki: Jadwiga, Agnieszka i Stefania.

        Ok. 1934 r., Stefan Lgocki (brat dziedziczki majątku w Łopusznej - Zofii z Lgockich Kietlińskiej), właściciel obszarów leśnych położonych w Dolinie Łopusznej,  wybudował na ich skraju drewnianą gajówkę. Następnie zaproponował Kostkinowi zamieszkanie w niej wraz z objęciem posady gajowego. Kostkin przyjął ofertę, gdyż coraz trudniej było mu wykonywać zawód krawca ze względu na postępującą chorobę kręgosłupa. Budynek gajówki postawiony został w stylu zakopiańskim, przykryty stromym, gontowym dachem. W pobliżu budynku mieszkańcy wyrobili niewielkie pole, na którym uprawiali m.in. ziemniaki i len. Założony też został ogród warzywny, w którym oprócz jarzyn hodowany był na potrzeby gajowego tytoń. Przy gajówce stała okazała pasieka Lgockiego, z zamiłowania pszczelarza. W sąsiedztwie właściciel planował także wzniesienie tartaku i małej elektrowni z turbiną wodną. Rozpoczęto nawet składowanie jej elementów, które jednak po wybuchu wojny pospiesznie ukryto.

        Rozpoczęcie działań wojennych, było dla Kostkina sygnałem do wyprowadzenia się z gajówki i przeniesienia rodziny do wsi. Dopiero usilne perswazje Lgockiego, obawiającego się zniszczenia pozostawionego bez opieki budynku, przekonały go o pozostaniu na miejscu. Stefan Lgocki jako oficer rezerwy Wojska Polskiego i poseł na Sejm II RP, od początku wojny był poszukiwany przez gestapo. W obawie przed aresztowaniem zmuszony został do opuszczenia majątku i ukrywania się przez całą okupację. Jego nagły wyjazd spowodował trudną sytuację rodziny gajowego, gdyż dwór przestał się tym samym wywiązywać z płatności.
        Z racji swojego położenia, gajówka stała się wkrótce jednym z punktów kontaktowych rodzącej się w Gorcach konspiracji. Pierwsze spotkania z członkami organizacji niepodległościowych miały tu miejsce już w 1941 lub 1942 roku.
        Późnym latem 1944 r., w Gorcach pojawiły się pierwsze zorganizowane oddziały sowieckich partyzantów. Gajówka stała się wtedy punktem spotkań partyzantów oddziału Aleksieja Botiana „Aloszy”, a potem członków zgrupowania mjr Iwana Zołotara „Artura”.
       W  Wigilię Bożego Narodzenia 1944 roku, w gajówce gościł sztab oddziału Józefa Kurasia "Ognia" wraz z przedstawicielami Powiatowej Delegatury Rządu w Nowym Targu - Władysławem Skibińskim i Ludwikiem Kohutkiem.

        Stosunkowo późno, bo dopiero pod sam koniec wojny, do gajówki dotarli Niemcy. Najbardziej pamiętną była ich ekspedycja wojskowa, skierowana przeciwko pobliskiej bazie partyzanckiej położonej w potoku Spalonym. Od połowy 1944 do stycznia 1945 roku, funkcjonował tam obóz oddziału Ludowej Straży Bezpieczeństwa (LSB) Józefa Kurasia „Ognia”. Przybyli pod gajówkę Niemcy zabrali Kostkina z domu, aby wskazał im wg szkicu sporządzonego przez ich wywiad, drogę prowadzącą do wspomnianego potoku. Jednak Kostkinowi udało się wprowadzić Niemców w błąd. Ryzykując życiem własnym i rodziny, poprowadził ich innym wąwozem, następnego potoku - Wawrzkowego. Dzięki temu partyzancki obóz został niezauważony a obława zakończyła się całkowitym niepowodzeniem.

        Podczas okupacji, z wymuszonej często gościny mieszkańców gajówki, korzystali partyzanci różnych ugrupowań polityczno-wojskowych. W pobliżu kwaterowały bowiem oddziały: KT, AK, LSB, AL i partyzantka sowiecka. Zdarzały się wtedy kilkakrotnie rekwizycje żywności i ubrań, których dokonywali także żołnierze podziemia (w tym AK), pozostawiając rodzinę gajowego bez środków do życia. Jednak jak wspominały jego córki, najbardziej uciążliwe było częste pranie i prasowanie partyzanckiej bielizny.
        W ostatnich dniach stycznia 1945 roku, w obawie przed nadchodzącym frontem, w gajówce schroniło się i doczekało wyzwolenia, kilkudziesięciu mieszkańców Łopusznej, a między nimi dziedziczka z dworu - Zofia Kietlińska z córką.

        Wyzwolenie spod niemieckiej okupacji w styczniu 1945 roku, wcale nie zakończyło działań wojennych w tym regionie. Gorce stały się wkrótce bazą oddziału, a potem dużego zgrupowania partyzantki antykomunistycznej, dowodzonego przez mjr Józefa Kurasia „Ognia”. Kostkin w dalszym ciągu pomagał partyzantom i darzony był przez nich dużym zaufaniem.
        Nowe władze, w tłumieniu oporu uciekały się do różnych metod. Tworzyły m.in. oddziały prowokacyjne podszywające się pod partyzantów, złożone z funkcjonariuszy UB. Jeden z takich oddziałów, dowodzony przez ówczesnego komendanta Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Limanowej - mjr Stanisława Wałacha, został w lipcu 1946 roku zaskoczony przez „ogniowców” w masywie Turbacza i kompletnie rozbity. Jak wspominał sam Wałach: W czym kto był - boso, bez marynarki - każdy gnał na oślep […]. Partyzanci zebrali wtedy porzuconą przez uciekających radiostację, mapy i inne dokumenty operacyjne. Ponieważ wszystkie były napisane po rosyjsku (sic !), dlatego Kuraś posłał po Kostkina, aby ten przetłumaczył na język polski zdobyte teksty meldunków.

        Po wojnie, Kostkin z racji wykonywanego wcześniej zawodu gajowego, został zatrudniony w tzw. Drużynie Leśnej, nadzorując różne prace gospodarcze, głównie wyrąb drzew. Nieoczekiwanie zaginął w poniedziałek 25 listopada 1946 r., w trakcie patrolu prowadzonego w związku z kradzieżami drewna. Po kilku dniach poszukiwań, prowadzonych przez dużą grupę mieszkańców Łopusznej, odnalezione zostały jego zwłoki, ukryte w dole i przykryte świerkowymi gałęziami. Widoczne obrażenia świadczyły o tym, że zginął od ciosu zadanego siekierą w głowę.
        Sprawcy mordu nigdy nie zostali odnalezieni. Według ustaleń milicji byli nimi najprawdopodobniej złodzieje drewna, których Kostkin przyłapał na „gorącym uczynku”, lub którzy chcieli się zemścić za gorliwość gajowego w codziennym wykonywaniu obowiązków służbowych. Sprawa była prawdopodobnie na tyle oczywista, iż nawet UB nie próbował jej wykorzystać do propagandowej walki przeciw „Ogniowi” i nie obciążył go odpowiedzialnością za tę śmierć.

        Mikołaj Kostkin został pochowany na cmentarzu parafialnym w Łopusznej, gdzie spoczywa we wspólnym grobie z Anną Fąfarą.

                                                                                                                                                   Marek Kurzeja,  Dawid Golik

Stefan Lgocki - właściciel gajówki

''Gajówka Mikołaja''

gajowy Mikołaj Kostkin

od lewej siedzą: mjr Iwan Zołotar i Anna Fąfara



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
1212
1212
808D OPT Part1 Operation 1212 pol pl PL
1212
1212
1212
wah skrętne XXXXXXX@@@@1212, Studia, Mibm, semestr II, Mechanika, LABORY!!
808D OPT Part2 Programming Siemens 1212 pol pl PL
(9)Notowania giełdowe 5id 1212 ppt
1212
1212
1212 07
1212
1 1212
1212
IJETAE 1212 04

więcej podobnych podstron