Samotność
Większość z nas doświadcza dojmującego uczucia samotności, nawet -a czasem zwłaszcza - wtedy, kiedy przebywa wśród innych ludzi. Każdy miewa poczucie, że został pozostawiony sam ze swoimi sprawami i że nikt nie może mu pomóc. Niektórzy wybierają samotność świadomie, nie umiejąc i nie chcąc żyć wśród innych ludzi. Ale rzadko kiedy samotność powoduje uczucie szczęścia - na ogół bywa tak, że ciężko nam uporać się z tym stanem, który rzadko jest efektem świadomego wyboru, a prawie zawsze koniecznością, na którą człowiek nie ma wpływu.
Literatura wszystkich epok odzwierciedla to przejmujące wyobcowanie człowieka wśród innych ludzi.
Samotność buntownika - Antygona i kar
Dramat Sofoklesa można traktować jako studium samotności. Antygona, podejmując decyzję o pochowaniu brata uznanego przez króla za zdrajcę, wie, że będzie musiała ponieść konsekwencje swojej decyzji. Wie także, że konsekwencje te będą miały wymiar ostateczny. Nie waha się jednak przed dokonaniem wyboru, który skazuje ją na śmierć.
Antygona to osoba uparta, pewna swoich racji, rozpaczliwie konsekwentna. Ale w swoim wyborze jest też rozpaczliwie samotna. Są wokół niej ludzie, którzy ją kochają i szanują, ale w obliczu decyzji ostatecznych człowiek zawsze staje samotny. Antygona walczy o zachowanie prawa boskiego nakazującego grzebanie zmarłych, walczy także w obronie swojego sumienia. Chce być pewna, że postąpiła słusznie i zgodnie z nakazami moralnymi; nic nie może zmienić jej decyzji. Bliscy proszą ją, aby nie skazywała się dobrowolnie na śmierć, ale Antygona jest niewzruszona i pewna swych racji. Wie, że zapłaci za swój bunt, ale nie ma to dla niej znaczenia wobec tego, że zachowa się godnie i w zgodzie z własnym sumieniem. Została sama, gdyż podjęta dramatyczną
decyzję i musi się uporać z jej konsekwencjami. Samotnie idzie na śmierć, ponieważ człowiek w obliczu śmierci jest zawsze samotny, choćby byli z nim inni ludzie. W takiej sytuacji nie ma to jednak znaczenia. Człowiek musi sam stawić czoła temu, co nieuniknione.
Literatura starożytna pełna jest bohaterów, którzy w jakiś sposób są samotni. Można w niej odnaleźć wiele archetypów, a więc także i ten dotyczący samotności. Wzorcowym przykładem, poza Antygona, może być kar. Historia młodego człowieka, który wbrew zakazowi ojca wzniósł się na skrzydłach zbyt wysoko, stała się motywem wykorzystywanym po wielokroć w sztuce i literaturze - jej archetypiczności nie sposób przecenić. Poza symbolami dotyczącymi dwóch sposobów podejścia do życia, konfliktu pokoleń, jest w tej historii coś uniwersalnego, i dziś fascynującego. łkar zrealizował odwieczne marzenie człowieka o wzniesieniu się w powietrze bez żadnych ograniczeń, spróbował choć przez chwilę prawdziwej wolności, niczym nie ograniczonej swobody. Wyszedł poza własne możliwości, dokonał niemożliwego - rozważnemu Dedalowi nie było to dane.
łkar uosabia odwieczną tęsknotę człowieka do dokonania niemożliwego, wyjścia poza ograniczenia kondycji ludzkiej. Ale łkar w tym niemal heroicznym działaniu jest sam - to samotność człowieka w zmaganiach z tym, co niemożliwe. Świetnie można to zilustrować przywołując tu obraz Petera Breughla Upadek łkara. Na obrazie słynnego niderlandzkiego mistrza wszyscy są zajęci swoimi sprawami, każdy zajmuje się codziennymi problemami. Nikt nie zauważa, że do morza spadł jakiś człowiek. Świat okazał się obojętny wobec jego tragedii. Mogłoby się wydawać, że jego czyn nie będzie miał w związku z tym żadnych konsekwencji. Ale przecież ktoś się w końcu o nim dowie i być może podejmie się kontynuacji. Jego dzieła...
Samotność introwentryka - Hamlet
Księciu duńskiemu Hamletowi ukazuje się duch ojca, wyjawiając bolesną prawdę o swojej śmierci. Okazuje się, że stary król został zamordowany przez swojego brata, który właśnie poślubił matkę młodego księcia. Duch ojca żąda od syna zemsty za swoją śmierć. Powiernik koszmarnej tajemnicy zupełnie nie wie, co ma robić. Jego sekret oddala go od świata realnego, czyni go wyalienowanym i nieuchronnie prowadzi do samozniszczenia. Hamlet zaczyna z pogardą patrzeć na świat, w którym zbrodnia jest rzeczą naturalną, czymś, co można ukryć przed całym światem. Młodemu, niezwykle wrażliwemu i inteligentnemu księciu świat jawi się jako pozbawiony ideałów, bezduszny i okrutny, amoralny, gdzie wygrywa sita, kłamstwo, pragnienie władzy za wszelką cenę. Ludzkie namiętności biorą górę nad rozumem. Hamlet staje przed poważnym dylematem moralnym, ujętym w słynnym monologu -Być albo nie być - oto jest pytanie. Rozdarty między miłością do zmarłego
ojca a uczuciem do matki, przybiera maskę obłędu i drwiny. Przypomina do złudzenia bohatera tragedii antycznej, który musi wybierać, chociaż każdy krok prowadzi go do katastrofy.
Bohater tragedii szekspirowskiej uwikłany został w świat zła, poddaje się mu, a porządek jego dotychczasowego życia ulega destrukcji. Pogrąża się, aby w końcu popaść w stan zobojętnienia.
Nie ulega wątpliwości, że Hamlet jest jedną z najbardziej tragicznych postaci w historii literatury. Jego problemy nic nie tracą na aktualności - świadczy o tym choćby liczba ekranizacji dramatu Szekspira. Hamlet to człowiek przeraźliwie wyobcowany, nie potrafiący sobie poradzić z wyborem, przed którym staje. Miota się w rozpaczy i nikt nie może mu pomóc w jego rozterkach duchowych, nikt nie wyręczy go w rozwiązaniu problemu. Ale samotność Hamleta ma też wymiar wewnętrzny - młody książę odczuwa przejmującą pustkę związaną z rozczarowaniem światem.
Samotność romantyka - Konrad
Samotność została niejako wpisana w konstrukcję literackiego bohatera romantycznego. Kiedy wymienia się cechy typowego romantyka, jedną z pierwszych okazuje się samotność, wynikająca z buntu, który stanowi podstawę jego światopoglądu. Człowiek zbuntowany skazuje się na samotność. Sprzeciw romantycznego bohatera skierowany zostaje przeciw światu i zasadom nim rządzącym, często łączonym z buntem przeciw Bogu -prowadzi to do alienacji. Jedną z podstawowych cech postawy romantycznej jest więc samotność i dojmujące uczucie niezrozumienia. Niemal kultową postać buntownika i samotnika w literaturze romantycznej stanowi Mickiewiczowski Konrad z III części Dziadów. Już pierwsze zdanie Wielkiej Improwizacji wiele tłumaczy:
Samotność - cóż po ludziach,
czym śpiewak dla ludzi? Gdzie człowiek, co z mej pieśni całą
myśl wysłucha, Obejmie okiem wszystkie promienie
jej ducha?
Stówa te świadczą o wielkim dramacie Konrada-poety, który, świadomy wielkości swojej poezji, wie jednocześnie, że jest ona skierowana w próżnię. Konrad,
jak nikt inny, czuje swoją moc i siłę z tworzonej poezji, natchnionej, płynącej z głębi serca. On, kreator stów i uczuć, jest w stanie wzniecić bunt, poruszyć umysły ludzi i wreszcie zburzyć niesprawiedliwy porządek świata. Lecz paradoksalnie to, co stanowi o jego sile, sprawia jednocześnie, że nikt go nie rozumie, nie pojmuje głębi i mocy jego myśli. Zatem Konrad-poeta czuje się odtrącony i bezsilny To dlatego zwraca się do Boga, by uzyskać chociaż matą część władzy nad ludzkimi duszami. Ale Bóg nie reaguje na uporczywe prośby i groźby romantycznego geniusza - po prostu milczy, pogrążając bohatera w otchłani rozpaczy i samotności.
Samotność zbrodniarza
- Raskolnikow
Fiodor Dostojewski w swoich powieściach opisuje ludzi w sytuacjach skrajnych: zbrodni, skandalu, załamania, upadku moralnego. Jego bohaterowie to postaci znajdujące się w stanie skrajnego napięcia, a ich dusze rozdarte są między zmysłowością a duchowością, dobrem a złem. Według Dostojewskiego - dusza człowieka jest jednostkowa, pełna tajemnic, wewnętrznych sprzeczności i komplikacji, l właśnie dlatego nie należy przykładać miar uogólnienia w celu wyjaśnienia ludzkich zachowań.
Bohater Zbrodni i kary to 26-letni byty student prawa, Rodion Raskolnikow
- inteligentny, zbuntowany racjonalista, egotyk przekonany o swojej wyjątkowości. Poznajemy go w krytycznym momencie jego życia. Biedny, głodny, marznący w swoim nieogrzewanym pokoju, nie może pogodzić się z niesprawiedliwym porządkiem świata, w którym jednostki wartościowe muszą doznawać wielu upokorzeń. W jego myślach powstaje plan zabicia „bezwartościowej" lichwiarki, plan inicjujący walkę ze złem. Zgodnie z przekonaniami Raskolnikowa, człowiek wielki może złamać prawa dekalogu, by zmienić bieg historii. Raskolnikow zabija Alonę Iwanownę i jej siostrę, Lizawietę, głęboko wierząc w swoją „misję". Lecz w tym teoretycznym rozumowaniu nie. bierze pod uwagę jednego-wyrzutów sumienia, bólu i cierpienia, które od tej pory będą mu towarzyszyć w dzień i w nocy
Powieść staje się analizą duszy bohatera, która zupełnie nie przypomina duszy zwycięzcy. Wyrzuty sumienia, niepokój, stany pót obtędu, niebywałe duchowe katusze czynią z Rodiona człowieka nieobecnego, wewnętrznie roztrzęsionego. Rodzi się w nim świadomość wielkiej przegranej. To, co przeżywa, skazuje go na samotność. Nikomu nie może powiedzieć o tym, czego doświadcza. Świadomość tego, co zrobił, nie daje mu spokoju, przeżywa katusze wewnętrzne, jest bliski obłędu. Zapewne źle by skończył, gdyby nie, Sonia, prostytutka o gołębim sercu, pełna miłości do ludzi. Dostojewski widzi jednak ratunek dla takich jak on zbrodniarzy-desperatów - to miłość i bezgraniczne oddane drugiego człowieka. Raskolnikow zostaje dzięki niej uratowany - przed sobą i przed samotnością człowieka pogrążonego w otchłani zła.
Samotność ideowca - Judym
Doktor Tomasz Judym z powieści Stefana Żeromskiego Ludzie bezdomni to
człowiek - jak sugeruje sam tytuł - wyobcowany Ale samotność ta istnieje w tym przypadku w dwóch wymiarach. Judym jest sam w swojej ideowej walce o dobro cisowskich chłopów czy górników Zagłębia. Nikt go nie różu-, mię, nie popiera w jego pomysłach poprawy doli najuboższych. Jego samotność oddanego swojej pracy ideowca (musi spłacić dług przeklęty warstwom, z których pochodzi) ma oczywiście wpływ na jego życie osobiste. Judym staje przed dramatycznym wyborem. Ma on niemal antyczny wymiar - jakkolwiek postąpi, będzie źle, kogoś unieszczęśliwi. Jeśli wybierze Joasię i miłość do niej, będzie musiał w jakimś
stopniu zrezygnować z poświęcenia się idei. Jeśli wybierze pracę i wierność swemu społecznemu powołaniu, zmuszony będzie zostawić Joasię. Judym, w imię etosu pracy i związanego z nią poświęcenia, rezygnuje z miłości swojego życia. Skazuje się tym samym na samotność człowieka, który świadomie odrzucił miłość, poświęcił ją dla idei. Judym wybiera dobro innych, poświęcając własne. Zapłaci za to samotnością i poczuciem wewnętrznego rozdwojenia (symbol rozdartej sosny).
Nie przypadkiem Żeromski nadał swojej powieści tytuł Ludzie bezdomni. Ta bezdomność ma oczywiście wiele wymiarów. Jednym z nich jest bezdomność duchowa Judyma, który świadomie zrezygnował z tego, co dla wielu stanowi istotę życia.
Samotność każdego - Józef K.
W dniu swoich 30. urodzin Józef K., bohater powieści Franza Kafki Proces,
dowiaduje się, że wytoczono mu proces. Zaskoczony, nie rozumiejąc sytuacji, próbuje dowiedzieć się nie tyle o co został oskarżony, ile kto i dlaczego na niego doniósł.
Od tego momentu Józef K. pozornie wiedzie życie podobne do dotychczasowego, wykonuje sumiennie swoją pracę, ale stopniowo coraz bardziej zajmuje się swoim procesem - chodzi na przesłuchania, szuka sojuszników, osób, które mogą mu coś wyjaśnić. Te działania nie przynoszą jednak rezultatu i po roku Józef K. musi poddać się wyrokowi, wydanemu nie wiadomo kiedy ani przez kogo - zostaje zabity przed dwóch oprawców, zarżnięty nożem nocą w kamieniołomie, potraktowany, jak sam zdążył powiedzieć, niczym pies.
Tak wygląda zarys fabuły powieści, która na trwałe zmieniła oblicze współczesnej prozy. Ale przecież nie akcja jest w dziele Kafki najważniejsza - stale się ona tylko pretekstem dla opowiedzenia historii, która może się przydarzyć Każdemu (niem. Jedermann, ang. Everyman); bohater Procesu uosabia jednostkę w starciu z bezdusznym, nonsensownym Systemem.
W literaturze XX wieku ważne staje się pojęcie absurdu - u Kafki odczuwa się !°go obecność na każdym kroku. Wszystko to, co dotyczy Józefa K. od momentu wytoczenia mu procesu, jest absurdalne w najgorszym .tego słowa znaczeniu. Powieść Kafki ma oczywiście
Wiele płaszczyzn interpretacyjnych:
możemy w Procesie dostrzec portret człowieka zdominowanego przez rzeczywistość, nie umiejącego sobie z nią poradzić, osaczonego, pełnego lęku i poczucia winy wobec świata. Przypadek Józefa K. to także przerażające studium zbiurokratyzowanego świata, w którym człowiek jest nic nie znaczącym pionkiem i musi poddać się tajemniczemu, bezosobowemu mechanizmowi władzy, zupełnie od jednostki niezależnemu. Proces można także traktować jako metaforę sytuacji człowieka w państwie totalitarnym. Józef K. nie ma przecież żadnych szans, wszyscy go opuszczają i mimo że próbuje walczyć, zostaje skazany, choć nie wie dlaczego i za co? Wszystkie te interpretacje łączy ponura wizja świata, w którym wysiłki ludzkie nie mają sensu, a rzeczywistość przypomina senny koszmar. Z powieści Kafki wynika, że każdy z nas w obliczu zagrożenia zostaje sam i nie może liczyć na jaką kolwiek pomoc.
Ta przejmująca świadomość wyalienowania jednostki w świecie współczesnym to temat często pojawiający się w literaturze XX wieku. Dociera do nas bowiem coraz wyraźniej, że niezależnie od tego, ilu ludzi znajduje się wokół nas, jesteśmy, trawestując słynne zdanie Sartre'a, skazani na samotność.
Wiek samotności
Niezwykłą ilustrację tego „skazania na samotność" stanowi arcydzieło Gabriela Garcii Marqueza o znaczącym tytule S(o lat samotności. Fabułę utworu wypełniają dzieje rodziny Buendia oraz narodziny, rozrost i upadek miasteczka Macondo, które zakładają protoplasci rodziny: Jose Arcadio Buendia i Urszula Iguarian.
Marquezowskie Macondo przechodzi zmienne koleje losu: na początku jest
małą wioską, później przeradza się w miasteczko, które przeżywa okres wzlotu i upadku - boom gospodarczy, zamieszki polityczne, by w końcu powrócić do punktu wyjścia. Czas w Macondo zatacza wielkie koło, w którym wszystko podlega zmianom oprócz przeklętej samotności poszczególnych członków rodziny Buendia, która zawisła nad nimi jak fatum; nie można od niej w żaden sposób uciec. Losy miasta i rodziny zmierzają ku nieuchronnej zagładzie. Klątwa rzucona kiedyś na ród wypełnia się - obłęd, samotność, nieszczęścia są karą za to, że członkowie rodu nie byli poczęci z miłości. Wraz z ostatnim reprezentantem familii Buendia ginie miasto, które jak jego założyciele skazane jest na pogrążenie się w niebyt.
Nie można zapomnieć, że na literaturę XX wieku, której jednym z głównych tematów staje się wyalienowanie człowieka w świecie współczesnym, miała ogromny wpływ filozofia egzystencjalna; głównymi reprezentantami tego nurtu byli Jean-Pauł Sartre i Albert Camus. Egzystencja l iści twierdzili, że człowieka determinuje samotność, że świat, w którym przyszło mu żyć, jest odrażający i obcy; człowiek to samotna monada, nie potrafiąca nawiązać z nikim autentycznego kontaktu.
Kobieta
Anioł, modliszka, puch marny... Kobieta zmienną jest jak piórko na wietrze - cenna ta myśl pojawia się w operze Wiktora Hugo Król się bawi, a pochodzi aż od Wergiliusza (Eneida). To zastanawiające, ale owej zmiennej i zagadkowej natury niewiasty nie próbowali bodaj skubnąć filozofowie, w końcu zawodowcy od dociekania istoty bytu. Może zawiniła tu Ksantypa , połowica ojca filozofii, kobieta o legendarnej wręcz swarliwości. W każdym razie ani Sokrates, ani nikt inny z wielkich mędrców ludzkości nic ciekawego na temat słabej płci nie powiedział.
Nic stąd dziwnego, że ten porzucony przez filozofów fenomen przejęli wyrobnicy pióra - ci z kolei analizowali go z wyraźnym upodobaniem, czyniąc kobietę jednym z podstawowych leitmoti-vów literatury światowej. Zaczęto się oczywiście od Księgi nad księgami, czyli Biblii.
Hetery i nałożnice
Powiada się powszechnie, że w Biblii można znaleźć wszystko - także o kobietach. Rzeczywiście, zna Pismo obrazy niewiast rozmaitych: od Sary, żony Abrahama, tak wiernej mężowi, że na jego rozkaz poślubiła egipskiego faraona, cnotliwej Zuzanny, podglądanej w kąpieli przez lubieżnych starców, przez Judytę, ofiarną mieszczkę betulijską , z którą znajomość tak fatalnie zakończyła się dla niejakiego Holofernesa, wodza oblegających miasto Asyryjczyków (obcięta mu głowę), po białogłowy występne, w rodzaju żony Putyfara, dybiącej na niewinność Józefa czy Salome, która tak zwiodła swym erotycznym tańcem Heroda Antypasa, że omamiony żądzą tyran darował jej na tacy głowę proroka Jana Chrzciciela.
Podobnie u Homera - z jednej strony mamy wierną Penelopę, latami tkającą i prującą kilim w oczekiwaniu na Odyseusza, z drugiej czarodziejkę Kirke, z lubością przemieniającą mężczyzn w świnie. Nie brak też uległych łabędzic w rodzaju nimfy Kalipso, z gościny której śpieszący się do żony Odys korzystał przez lat siedem.
Późniejsza literatura grecka upodobała sobie szczególnie kurtyzany. Lukian z Samosaty w Rozmowach heter przedstawia kłopoty dnia codziennego służebnic miłości; najsławniejsze z nich ukazał Alkifron w swoich Listach heter. Grecy widzieli w kobiecie
Z jednej strony matkę, z drugiej narzędzie zmysłowej rozkoszy, do nabycia za pieniądze - nie bez kozery przedstawicielki najstarszego zawodu świata zwie się do tej pory córami Koryntu (który, jak wiadomo, leży w Grecji - pewne źródła jednak dowodzą, że równie wcześnie zaczęto uprawiać prostytucję w Atenach). W tej rozpustnej epoce mamy również coś tak ckliwego jak opowieść Longosa pt. Dafnis i Chloe, gdzie pomieszczono apologię miłości czystej i niewinnej -główna bohaterka, Chloe, traci dziewictwo dopiero w małżeńskim łożu.
Wspaniałość greckiej kultury wnet przeminęła, ale godnie podjęto temat w starożytnym Rzymie - Publius Owidius Naso w swojej Ars amatoria (Sztuka kochania) traktuje kobietę jak zwierzynę łowną: Kobiety, tak jak ryby, różnym się sposobem łowią całe jego słynne dzieło jest poświęcone owym sposobom; wynika z nich, że nie ma kobiety nie do zdobycia. Przykład poety Katullusa dowodzi jednak, że nie tylko kobieta może być obiektem miłosnych łowów: poeta zakochał się bez pamięci w pięknej i zepsutej Klodii, rzymskiej patrycjuszce. Kochanka, zrazu gorąca, wnet w uczuciach oziębła i zaczęta szukać podniety u innych. Katullus cierpi potępieńczo z powodu jej niewierności: bogdanka obiecuje mu przy tym obłudnie, że albo twoją zostanę, lub niczyją wcale, choćby mnie chciał sam Jowisz w całej swojej chwale. Lecz poeta wie już, że to kłamstwo, ponieważ co /(poeta kochankowi rzecze, pisz na wietrze lub fali, która wartko ciecze. Po raz pierwszy bodaj
określono tak dobitnie jedną z podstawowych cech natury niewieściej: niestałość. Gromy Ojców Kościoła
Rozbuchane w czasie antyku namiętności powściągnęło dopiero chrześcijaństwo. Ojcowie Kościoła nie mieli żadnych złudzeń co do kobiet. Kobieto, jesteś bramą piekieł - grzmi Tertulian - Nakłoniłaś do grzechu mężczyznę, którego diabeł nie śmiał jawnie napastować' (to gruba aluzja do pramatki Ewy i historii z jabłkiem). Św. Jan Chryzostom sekunduje mu dzielnie:
Pośród wszystkich dzikich bestii nie masz szkodliwszej nad kobietę. A św. Augustyn - skądinąd autorytet, w młodości tęgi hulaka nie stroniący od erotycznych przygód - dodaje: Niewiasta jest bestią ani trwałą, ani stałą i zawiścią swoją wstyd przynosi mężowi, podsyca zło, jest początkiem wszelkich sporów i waśni, w niej źródło i droga wszelkiego niepokoju. Sądy te znalazły pełne potwierdzenie w najgłośniejszym dziele myśli średniowiecznej, traktacie Malleus maleficarum (Miot na czarownice), pracowicie spłodzonym
przez parę zacnych dominikanów, Jakuba Sprengera i Henryka Kraemera. Szczegółowo analizują w nim knowania dwóch największych wrogów rodzaju ludzkiego: niewiasty i czarta.
Niewątpliwie obydwaj uczeni mężowie byli, wzorem ojców Kościoła, mizoginami - swej niechęci do kobiet nie ukrywają i mówią o niej wielokrotnie. Według nich skłonność ku igraszkom z diabłem leży głęboko w naturze niewieściej - Tak też obcowanie z szatany jest najbrzydliwsze i najszkodliwsze prawie według płci biatogłowskiej, która zawsze w rzeczach próżnych i ledajakich kochać się zwykła.
Z epoki wczesnochrześcijańskiej pochodzi też pierwsza chyba opowieść o kobiecie jawnie demonicznej, nienasyconej w swej chuci i bezeceństwach. Chodzi oczywiście o Historię sekretną znanego bizantyjskiego
dziejopisa Prokopiusza z Cezarei, w której opisuje
bezecne występki Teodory, córki tresera niedźwiedzi, tancerki i ulicznicy, sypiającej, jeśli wierzyć niechętnemu jej Prokopiuszowi, z całym niemal Konstantynopolem. Ostatnim adoratorem był cesarz Justynian, który zapałał do niej szaleńczą miłością. Później Teodora zasłynęła jako okrutna i mściwa cesarzowa.
Niedostępne Bogdanki Trubadurów
Idea powściągliwości seksualnej osiągnęła swoje apogeum w poglądach sekty katarów, zalecających (w ślad za manichejczykami) w celu osiągnięcia pełnego zbawienia powstrzymanie się od cielesnych stosunków z kobietami. Katarzy, rozprzestrzeniwszy się na południu Francji, zostali w trzynastym wieku wytępieni przez katolików. Trudno powiedzieć, czy z powodu wyżej wymienionej przyczyny
Równolegle z kataryzmem kwitła poezja miłosna trubadurów - pod jego wpływem zapewne opiewali miłość czystą, duchową: ich wybrankami byty damy niedostępne, wyidealizowane, których zwiewne sylwetki mogli z daleka podziwiać na blankach rycerskich zamków, śląc
Im ukradkowe westchnienia
i poetyckie, wzniosłe wyznania. W zamian za swe hołdy nie oczekiwali niczego, np. zakochany w pani Seremondzie Guillen de Cabestain chce tylko, aby jego uwielbiana na cierpień mych os/odę raz do mnie rzekła: Mój mity - w nagrodę. Ten motyw idealnej miłości dworskiej znajdujemy w Tristanie i Izoldzie - tytułowi kochankowie, za sprawą czarodziejskiego napoju, darzyli się miłością totalną, jedyną w swoim rodzaju, aż po grób. Ta konwencja, idealizująca kobietę do granic (a właściwie poza granice) rozsądku, najpełniejszy wyraz znajduje w Sonetach do Laury Francesco Petrarki. Miłość jego życia była żoną francuskiego szlachcica, matką jedenaściorga dzieci. Petrarka nie tylko nie byt kochankiem owej matrony, ale chyba nawet nigdy w życiu jej nie dotknął, co mu nie przeszkadzało pisać fraz w rodzaju: Widziałem wzniosłość schodzącą na ziemię, niebiańską piękność, jedyną na świecie. Ból oraz rozkosz niesie ich wspomnienie, bo to, co widzę, jest snem o kobiecie.
Na szczyty mistycznego uwielbienia wzniesie się Dante, czyniąc swa. ubóstwianą Beatrycze przewodniczką po niebie w Boskiej Komedii.
Niewolnica zmysłów
Na szczęście, nim co bardziej zaślepieni poeci na stałe pomieścili kobiety między aniołami, zjawił się Giovanni Boccaccio i w Decameronie sprowadził sprawy na ziemię. Dziesięć osób, ukrytych w wiejskiej posiadłości przed grasującą we Florencji zarazą, opowiada sobie przez dziesięć dni po dziesięć uciesznych lub pouczających historyjek. W tych opowieściach pojawia się typ kobiety jak najbardziej ziemskiej, sprytnej, zaniedbywanej często przez męża, a spragnionej miłosnej pieszczoty, która nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć upragniony cel. To już świt renesansu, czas uciech ciała - w przeszłość odchodzą eteryczne damy trubadurów. ; Dla Francoisa Yillona, poety-rzezimieszka, ideałem kobiecości jest gruba Małgośka, z którą oddaje się uciechom cielesnym w domu publicznym, gdzie ma zacne tezę. Zgodnie z renesansową zasadą carpe diem (chwytaj dzień} zaleca paniom, by nie czekały z miłosnymi uciechami - Bierz Jeno chłopców, szalej z niemi, bierz pilno, by pirwszego z brzegu; bo starzy są tu, na ziemi, jak grosz, co wyszedł już z obiegu. Podobnie zachęca panie do większej aktywności nasz Jan z Czarnolasu, wymownymi słowy: Daj, czegoć nie ubędzie, byś najwięcej data; daj, czego próżno dawać potym będziesz chciała, kiedyć marski twarz, żoną, a gładkie zwierciadło okaże to na oko, że cię sita spad/o. Nie zgadza się jednak mistrz Jan z Villonem w kwestii starości, zwłaszcza jeśli chodzi o mężczyzn, ponieważ im kot starszy, tym, pospolicie mówiąc, ogon jego twardszy; i dąb, choć mieścsy przeschnie, choć liść na nim ptowy, przedmę sto; potężnie, bo ma korzeń zdrowy. Piewcy renesansowej radości życia
postrzegają kobietę jako partnerkę w miłosnej rozkoszy - w tej grze, zdają się powiadać, trzeba dwojga pilnie współpracujących osób, co trafnie ujmuje Villon: Podawać pitkę - rzecz to gaszą, a żeńska - chwytać idą do siatki. Obraz wyzwolonych kobiet renesansu przepysznie oddaje dzieło pana de Brantome Żywoty pań swawolnych. To istoty nastawione na łowienie przyjemności, niewierne z zasady, na co autor patrzy z życzliwą wyrozumiałością. Sam będąc człekiem zmystowym,doskonale ujmuje siłe cielesnych pragnień. W jego świecie nie ma potępianych grzesznic, jako że grzeszą wszyscy, kobiety i mężczyźni. W twórczości Pietra Aretino wraca na scenę kurtyzana, jeszcze bardziej cyniczna i przeniewierczanie tyle chodzi jej o miłość i rozkosz, co o sztukę wyciskania pieniędzy z naiwnych klientów. Opisane przez niego wypadki rzymskiej kurtyzany Nanny, udzielającej swej córce Pippie nauk o tym, jak wzbudzić w mężczyźnie pożądanie i wyłudzić od niego jak najwięcej pieniędzy, to zapowiedź wyrachowanej libertynki wieku oświecenia.
Na razie jednak po renesansie następuje barok, epoka pełna wahań i zwątpień. Miłość przestaje być radosną zabawą we dwoje (jak to swego czasu określiła Michalina Wistocka, autorka polskiej Sztuki kochania). Jan Andrzej Morsztyn, idąc śladami Katullusa, wątpi w stateczność niewiast, pisząc prędzej nam zginie rozum i ustaną stówa, niżli będzie stateczna która białogłowa. Z kolei Daniel Naborowski widziałby w kobiecie adresatkę uczuć czysto duchowych i nieprzemijalnych, mówiąc swej lubej Annie, że jego szczerą miłość ku jej osobie wszystkim czasom na respekt nigdy nie ustanie. Byt to jednak łabędzi śpiew bukolicznej uczuciowości - do wrót pukał wiek osiemnasty, epoka równie oświecona co libertyńska i cyniczna,
Demoniczne pogromczynie mężczyzn
Oświecenie wzbogaciło literacki portret kobiecy o dwie wyzwolone z konwenansów bohaterki: markizę de Merteuil i Juliettę. Pierwszą spotykamy w powieści Pierre'a Choderlos de Lac-losa Niebezpieczne związki - markiza to osoba o rozbudzonych zmysłach -które musi zaspokajać w coraz bardziej perwersyjny sposób - a jednocześnie oschłym sercu, inteligentna i przebiegła, lubiąca posługiwać się ludźmi jak szachowymi figurkami. W pajęczą sieć jej intryg wpada naiwny wicehrabia de Valmont - markiza niszczy go, ponieważ największą przyjemność sprawia jej deptanie ludzi i ich uczuć. Nie zna miłosierdzia i wybaczenia, jedynie rozkosz zemsty.
Godną następczynię zacna markiza znajduje w Julietcie, jednej z bohaterek książki Donatiena Alphonsa Francoisa de sade'a wzruszająco zatytułowanej Niedole cnoty. Mamy tu przedstawioną historię dwóch sióstr: cnotliwej Justyny i totrowskiej Julietty, wcześnie przez rodziców osieroconych. Justyna postanowiła przepędzić życie uczciwie i pracowicie, niestety, nie jest jej to dane, ponieważ co i rusz wpada w łapy rozmaitych łotrów, występnych mnichów czy fałszerzy pieniędzy, którzy bez skrupułów gwałcą jej delikatne i dziewicze ciało, a także (bluźnierczymi libertyńskimi teoriami) jej subtelny, równie jak i ciało dziewiczy umysł. Całe jej życie to ciąg upokorzeń, z każdej opresji wychodzi tylko po to, aby popaść w następną.
Przeciwnie Julietta - od razu zrozumiała, na jakim świecie żyje i na początek została luksusową kurtyzaną, i to tak skutecznie, że w cztery lata zrujnowała trzech mężczyzn, z których najbiedniejszy miał sto tysięcy talarów renty. Dziewczyna drwi sobie z praw ludzkich i boskich, w wieku lat dwudziestu czterech wychodzi za mąż za bogatego hrabiego, po to jedynie, aby go skrycie zamordować. Nie ukarana, łajdaczy się dalej i popełnia kolejne występki (morduje kochanków, spędza płody, czyli usuwa ciążę), które ukryte jak i inne, nie przeszkodziły tej zręcznej i ambitnej istocie w znajdywaniu co dzień nowych głupców i powiększaniu w każdej chwili swego majątku przez dorzucanie wciąż nowych zbrodni. Im bardziej się Julietta łajdaczy, tym większego zaznaje powodzenia. Cynizm i demonizm osiemnastowiecznej libertynki znajdują w tej postaci triumfalne zwieńczenie.
Romantyczne anielice (podszyte diabłem)
Następujący po tym romantyzm, na zasadzie wahadłowego odbicia, przynosi z początku obrazy kobiet sentymentalnie wyidealizowanych, l tak Werter, bohater głośnej swego czasu powieści Johanna Wolfganga Goethego, tkliwie cierpi patrząc na swą Lottę, którą postrzega jako nieledwie anielice, dziwnym zrządzeniem lodu przebywającą wśród marnych śmiertelników. Prawie że mdleje od jej dotyku, ekscytuje się każdym jej spojrzeniem czy słowem. Podobnie poczyna sobie tragiczny kochanek z G/aura George'a By-rona - z miłości do Leili uczynił jedyny sens życia, gdy utracił ukochaną, postanowił umrzeć. Również kobiety są zdolne do podobnie ostatecznych czynów - weźmy choćby Mickiewiczowską Aldonę, która z miłości do Konrada Wallenroda żarnu rowuje się żywcem w kamiennej wieży, aby prowadzić stamtąd z ukochanym długie i tęskne rozmowy.
U tego samego Mickiewicza spotykamy także kobietę bliższą bohaterkom Sade'a i Laciosa niż ucukrzonym do granic możliwości heroinom sentymentalnych romansów. W IV cz. Dziadów Gustaw, odepchnięty przez ukochaną, która wybrała sobie na męża utytułowanego i bogatego arystokratę, wypowiada słynną frazę o niewieścim przeniewierstwie: Kobieto! puchu marny! Ty wietrzna istoto! Postaci twej zazdroszczą anieli, a duszę gorszą masz, gorszą niżeli!... Przebóg! tak ciebie oślepiło złoto! Dla Gustawa kobieta to istota przedajna, chciwa złota i zaszczytów, za nic mająca prawdziwą miłość. Nie ma uczuć i serca, to Gustaw kocha za nich oboje - i to doprowadza go do szaleństwa i zguby.
Inny typem kobiety jest pani de Rena, jedna z bohaterek powieści Steńdhala Czerwone i czarne - miłość tej statecznej mężatki do młodego Juliana Sorela ma charakter niszczący, nie mogąc opanować swych namiętności sprowadza katastrofę na siebie i kochanka. Podobnie dzieje się u Gustawa Flauberta w Pani Bovary - znudzona żona prowincjonalnego lekarza widzi w zmysłowej miłości ratunek przeciw wszechogarniającej nudzie -Wkraczała oto w cos cudownego, gdzie wszystko miało być namiętnością, uniesieniem, szaleństwem. Czeka ją gorzkie rozczarowanie, kolejni kochankowie, zamiast wybawienia, przynoszą tylko rozczarowanie i znużenie. Gdy dołączy to tego skandal finansowy, jedynym ratunkiem pozostanie samobójcza śmierć.
Czas modliszki
Druga potowa wieku dziewiętnastego to w literaturze polskiej czasy dwóch dziewic: perwersyjnej kokietki (Izabela Łęcka z Lalki Bolesława Prusa) oraz patriotycznej heroiny (Oleńka Billewiczówna z Potopu Henryka Sienkiewicza). Na Zachodzie to czas Nany, tytułowej bohaterki naturali-stycznej powieści Emila Zoli. Z fotograficzną dokładnością opisał on fenomen kobiety-modliszki, rozkoszującej się pożeraniem mężczyzn; konsumuje ich tak cieleśnie, jak psychicznie i przede wszystkim majątkowo:
W ciągu kilku miesięcy Nana żarłocznie pochłaniała jednego po drugim. Apetyty stawały się szalone, w miarę jak rosły potrzeby jej zbytkownego życia. Ograbiała mężczyzn za jednym zamachem. Kiedy po zjedzeniu kilkunastu mniejszych i większych fortun opuszczała Paryż, zostawiała za sobą tłum powalonych mężczyzn. Jak owe antyczne potwory, które żyły wśród szkieletów, deptała po czaszkach. Podobny typ kobiety władczej, ujarzmicielki mężczyzn znajdujemy w utworach Leopolda von SacheraMasocha: jej stałymi atrybutami są futro i bicz, którym traktuje kochanków - stąd masochizm.
Panujący u schyłku stulecia modernizm można nazwać epoką strachu przez kobietami, przed ich animalną, biologiczną sita. Fryderyk Nietzsche
wzywa, aby idąc do nich brać ze sobą bicz. Charles Baudelaire ostrzega, że u kobiet trudno odróżnić duszę od data. Są nieskomplikowane jak zwierzęta. Już współcześnie uzupełnia tę definicję Carlos Fuentes: Natura i kobieta są do siebie podobne. Z ich strony zagraża nam największe niebezpieczeństwo, bo ich piękność zwykła nas rozbrajać. Malarz Edward Munch tworzy cykl obrazów o wampirzycach, wysysających krew z nieświadomych mężczyzn. Jego kumpel z berlińskiej knajpy Pod trzema prosiakami (gdzie zbierała się śmietanka europejskich dekadentów), August Strindberg, głosi w swych dramatach teorię walki płci;
życie człowieka to nieustanna walka o zdobycie przewagi nad przeciwną płcią. Sam niemalże padł jej ofiarą, ponieważ o mato nie zwariował z powodu wiarołomstwa własnej żony, o czym szczegółowo opowiedział we wstrząsającej Spowiedzi szaleńca. Być może sprawy potoczyłyby się inaczej, gdyby uważniej słuchał swego kompana z Prosiaków, Stanisława Przybyszewskiego, który nie żywił zbędnych złudzeń, głosząc odważnie, że kobieta nigdy nie kocha, wystarcza jej tylko rodzenie dzieci - można go tu uznać za autorytet, jako że miał z trzema partnerkami bodaj pół tuzina potomstwa. Karty książek pisarzy modernistycznych zalewają legiony kobiet fatalnych, demonów najrozmaitszej klasy, czyniących sobie z uwodzonych mężczyzn igraszkę rozpraszającą nudy codzienności. Działają wedle zasady „trzech p.": posiąść, pobawić się, porzucić.
Tylko seks?
Stanisław Przybyszewski jest autorem głośnego stwierdzenia: Na początku by-ta chuć. W literaturze pojawiają się kobiety szukające wyłącznie seksualnego zaspokojenia, redukujące mężczyznę tylko do jednej funkcji, sprawnego kopulatora. Zamanifestowało się to dobitnie w powieści Davida Herberta Lawrence'a Kochanek Lady Chatterley - młoda
żona zdradza swego męża, przykutego do fotela inwalidę, z będącym w pełni sit męskich gajowym, zafascynowana jego witalną, niespożytą seksualnością. Zakochuje się we własnych doznaniach, których dostarcza sprawny i niezmordowany kochanek. To zredukowanie mężczyzny do jednego właściwie organu znajduje swoje apogeum w Ulissesie Ja-mesa Joyce'a - żona głównego bohatera, Leopolda Blooma, Molly, po wizycie kochanka, niejakiego Bujnego Boylana, jest w stanie myśleć tylko o jego penisie:
chyba musiał spuścić się ze 3 albo 4 razy tym swoim wielkim czerwonym bydlakiem [...] a to sterczało jak kawał drutu lub gruby tom przez ca/y czas w moją stronę. Cała reszta mężczyzny to tylko organiczne oprzyrządowanie owego bydlaka. Kto go nie posiada w stanie dostatecznej używalności - jak np. jej mąż, Leopold - jest w oczach Molly zerem niewartym splunięcia.
Ten redukcjonistyczny pęd nie ominął rzecz jasna i obrazu kobiety w oczach mężczyzny. Świetnie to oddaje twórczość proroka fizjologicznego seksu, Henry Millera, którego bohaterowie, ni to lumpy, ni artystyczni cyganie, żyją tylko po to, aby pić i kopulować, możliwie rzadko z tą samą kobietą. Przypadkiem skrajnym jest niejaki Van Norden (Zwrotnik Raka), dochodzący w pewnym momencie do wniosku, że mając wszystkie kobiety właściwie równie dobrze mógłby nie mieć żadnej. Po wielu latach wyczynowego uprawiania wolnej miłości dochodzi do refleksji wręcz nihilistycznych - Ta ca/a aura tajemnicy otaczającej seks [...] to nic takiego - po prostu pustka. Czy nie byłoby zabawne znaleźć w środku harmonijkę ustną... albo kalendarz? Ale tam nie ma nic... absolutnie nic. To odpychające. Mato nie oszalałem... Konsekwencją takiego punktu widzenia mogła być tylko rezygnacja z kobiet i pogrążenie się w wyrafinowanym onanizmie.Literatura na przestrzeni wieków zaprezentowała nam wszystkie możliwe odmiany spojrzenia na kobietę - od bujającej między aniołami bogini po puste, złowrogie miejsce między nogami. Czy jednak mozolący się w trudzie i znoju tłum literatów odpowiedział na to sakramentalne pytanie, czym w istocie jest kobieta? Wygląda na to, że nie - ze stu tysięcy rozproszonych definicji nie wyłania się ani jedna, która w pełni ujęłaby istotę zjawiska - chyba, że za taką uznamy twierdzenie jednego z surrealistów, zwięźle oznajmiające, że kobieta jest kombinacją tlenu, żelaza, azotu i amoniaku. Ładnie brzmi, ale co znaczy? Gdyby chociaż ustalono, czy kobieta to stwór człowiekowi przyjazny (femina homini amicus) czy wrogi (femina homini lupus)? Tu przynajmniej można coś rozstrzygnąć na drodze głosowania - niewątpliwie większość wypowiadających się na temat kobiet wyrobników pióra uznaje ją za istotę mężczyźnie wrogą, wyzbytą uczuć i cynicznie dybiącą na jego całość cielesną i majątkową. Uroczą formą aniołom pokrewna, /Drogą szatana wiedziesz ludzkie plemię:
/Ty główne źródło człowieka niedoli -podsumowuje romantyk Goszczyński. Płynące z tego stwierdzenia wnioski są jednakowoż koszmarne, bo cóż w takim razie powinien biedny człek czynić? Zapomnieć o kobietach? To chyba - niestety - niemożliwe.
Dom
W języku polskim nie ma, tak jak w angielskim, rozróżnienia dla domu jako budynku {house) i domu jako ogniska domowego, miejsca, w którym żyją bliscy sobie ludzie {horne}. Tak więc słowo dom, siłą rzeczy musi zawierać w sobie wiele znaczeń.
Może więc być li i jedynie miejscem. W nieco szerszej perspektywie dom można interpretować jako miejsce związane z dzieciństwem. Dom to także pewne poczucie tożsamości, korzeni -interpretowany w taki sposób niemal narzuca motyw ojczyzny jako domu. Dom to azyl, miejsce niemal święte, pozwalające na chwile wytchnienia i oderwania się od rzeczywistości. Może też mieć dom wartość negatywną, jako miejsce, w którym powstają traumy, urazy, kompleksy. '
l takie właśnie znaczenia domu pojawiają się w literaturze niemal wszystkich epok. Rzadko jednak dom to tylko miejsce, twórcy nadają mu zazwyczaj wymiaru symbolicznego, pod słowem dom ukrywając wiele innych znaczeń i symboli.
Dom - cel
Jednym z pierwszych znanych tekstów literatury, w którym w dość istotny sposób pojawia się motyw domu jest Odyseja Homera.
Główny bohater eposu chce powrócić spod Troi do Itaki, która jest jego domem i ojczyzną. Ale jego powrót trwa dziesięć lat, ponieważ na drodze Odyseusza ciągle stają jakieś przeciwności. Bohater jednak uparcie dąży do celu. l choć Odyseja koncentruje się przede wszystkim na niezwykłych, często niezwykle dramatycznych przygodach władcy Itaki, to jej głównym tematem jest właśnie powrót do domu.
Dom w Odysei to przede wszystkim miejsce upragnione. Być może Odys już nie bardzo pamięta, jak wygląda jego dom, ale wie, że to jest jego miejsce na ziemi i że za wszelką cenę musi tam dotrzeć. Dom dla Odyseusza to najbliżsi ludzie - kochająca żona Penelopa i syn Telemach, którzy czekają na niego wytrwale. Ponieważ wędrówka Odyseusza przez wielu interpretatorów odczytywana jest jako metafora ludzkiego życia, wtedy dom, do którego bohater zmierza, staje się symbolicznym celem życia człowieka, do którego trzeba zawsze dążyć, marząc, że się go osiągnie. Jak widać, dom w Odysei ma dwa wymiary - konkretny, przestrzenny i ten emocjonalno-symboliczny.
Dom - Arkadia
W epoce renesansu mamy bardzo wyraźnie przedstawiony motyw domu -spora część twórczości Jana Kochanowskiego poświęcona jest temu miejscu. Dom u Kochanowskiego to , co związane z Czarnolasem, który poeta wybrał na swoją siedzibę i w którym czuł się bezpiecznie. Dom więc w jego twórczości to miejsce arkadyjskie -bezpieczne, prawie idealne. Poeta dawał wyraz swemu przywiązaniu do tego miejsca, które było dla niego niesłychanie ważne, w wielu swoich utworach - Czarnolas odnajdujemy głównie we fraszkach, ale przewija się ten motyw i w innych tekstach poety. To w nim odnajdywał poeta spokój niezbędny do pracy twórczej, to tam realizował swój ideał życia ziemiańskiego.
Dom - ojczyzna
W polskiej literaturze romantycznej dom zyskuje nowy wymiar. Dla pisarzy, którzy wyjechali z kraju i pędzili żywot emigranta dom staje się symbolem ojczyzny w ogóle. Symbolem tego, co utracili na zawsze. Miejscem, do którego ich myśli będą niezmiennie wracały. Charakterystyczne jest też to, że dom w tekstach romantycznych jest często idealizowany Twórcy pamiętają tylko to, co było dobre. Tak się przecież dzieje w Panu Tadeuszu Mama Mickiewicza, który jest poematem o kraju lat dziecinnych i o domu-ojczyźnie właśnie.
Panem Tadeuszem Mickiewicz powraca do lat dzieciństwa.
Wszystkie wydarzenia utworu rozgrywają się w Soplicowie, w którym znajduje się dworek, zaścianek szlachecki, oraz zrujnowany zamek Horeszków (przedmiot sporu Sopliców z hrabią
Horeszko) i tak naprawdę Mickiewicz nie wychodzi z akcją poza to miejsce. Soplicowo staje się oazą arkadyjskiego spokoju (bale, biesiady, polowania, grzybobrania). Pomimo sporu o zamek, pewnych nieporozumień mieszkańcy wiodą życie szczęśliwe. Tę arkadyj-skość Mickiewicz uzyskuje dzięki przepięknym epickim opisom przyrody, które przeradzają się w czystą lirykę. W ten sposób tworzy nie obraz przeszłości lecz obraz-marzenie. Marzenie emigranta, dla którego droga do kraju zostaje na zawsze zamknięta, i któremu pozostają tylko wspomnienia.
Dom - ziemia
W literaturze Młodej Polski odnajdujemy ciekawy obraz domu w Chłopach Władysława Reymonta. Akcja powieści rozgrywa się we wsi Lipce, w której mieszka wiele chłopskich rodzin. Głównymi bohaterami jest rodzina Borynów, której członkowie rządzeni są żelazną ręką seniora rodu - Macieja Boryny Ich dom staje się świadkiem poważnego konfliktu między ojcem a synem, a jednocześnie jest miejscem, do którego się wraca po ciężkim dniu pracy. Ale ten dom ma znaczenie właściwie tylko jako i miejsce, w którym przecinają się losy zamieszkujących go ludzi.
Symbolicznym domem w tej powieści jest ziemia, która dla wszystkich chłopów jest święta. To ona wyznacza rytm dnia, rytm roku. To ona także zapewnia poczucie celowości życia - uprawiając ją człowiek ma także poczucie harmonii ze światem, naturą. Chłopi w zagrożeniu będą jej bronić do końca mając świadomość, że to ona stanowi o ich tożsamości i ich miejscu na świecie. Ziemia spełnia w powieści Reymonta funkcję sacrum - jest najświętszą wartością, a jednocześnie zapewnia byt.
Dom - tajemnica
Niesłychanie interesujący portret domu, burzący czytelnicze przyzwyczajenia, bo nie będący azylem i miejscem bezpiecznym, stworzył w dramacie Dzika kaczka Henryk Ibsen, norweski przedstawiciel naturalizmu, w którego twórczości widać jednak wyraźne elementy modernistyczne.
Akcję Dzikiej kaczki osadza Ibsen w jak najbardziej realistycznej scenerii. Dom Ekdalów to zwykły mieszczański dom, opisany przez Norwega z ogromną drobiazgowością. Wiemy czym zajmują się ludzie go zamieszkujący, znamy ich upodobania. Ibsen nie kryje się z krytycznym stosunkiem do ich mentalności. I w tej mentalności właśnie tkwi istota dramatu. Nad niby zwykłym i spokojnym życiem Ekdalów wisi tajemnica, do wyjawienia której wszystko w tym dramacie nieuchronnie zmierza. Pomału zostają ujawnione wszystkie szczegóły życia tej rodziny, l okazuje się, że nie jest ona tak zwyczajna, jak nam się wydawało. W budowaniu niezwykłego nastroju, który jest tak charakterystycznym elementem rzeczywistości tworzonej przez Ibsena, ogromną rolę odgrywają symbole, które właśnie pozwalają odczytywać tę twórczość w kategoriach uniwersalnych
. Najważniejszym symbolem w tym dramacie jest oczywiście dzika kaczka więziona na strychu. Można ją odbierać jako symbol prawdy, wolności czy niezależności. Symbolem może być także strych jako miejsce, które jest azylem przed obłudą i ohydą świata. Ibsen w niezwykle symboliczny sposób pokazał, że w zwykłym z pozoru domu czają się demony. Dom Ekdalów jest siedliskiem obłudy i zakłamania.
Podobny obraz mieszczańskiego domu można odnaleźć w dramacie Gabrieli Zapolskiej Moralność Pani Dul-skiej. Na zewnątrz tzw. porządny dom, w istocie okazuje się miejscem, w którym dzieją się rzeczy conajmniej dwuznaczne moralnie. Dulska bardzo dba o to, żeby to, czego świadkiem jest jej dom, nie ujrzało światła dziennego. Dbająca bardzo o formy zewnętrzne bohaterka w swoim domu, który uważa zapewne za swoisty azyl, daje przyzwolenie, a czasem wręcz prowokuje zachowania, które nie są zgodne z przyjętymi normami społecznymi. 'No bo jak inaczej interpretować fakt, że pozwala swemu synowi na romans ze służącą, wychodząc z założenia, że lepiej będzie, kiedy młody człowiek wy-szumi się w domu, zamiast szukać atrakcji na zewnątrz, tym samym kompromitując swoją, porządną przecież, rodzinę. Dom Dulskich, podobnie jak dom Ekdalów, jest miejscem, w którym niejako trzyma się tajemnice, nie pozwalając im wydostać się na zewnątrz.
Dom - azyl
Niezwykły literacki portret domu znajdujemy w powieści-rzece Marii Dąbrowskiej z okresu dwudziestolecia międzywojennego. Noce / dnie to przecież -nic innego jak historia walki o dom, o swoje miejsce na ziemi. Głównymi bohaterami powieści są Barbara i Bogumił Niechcicowie reprezentujący zupełnie inne światopoglądy. Życie Bogumiła podporządkowane jest pracy i dzięki niej odnajduje on sens istnienia i ukojenie. Bogumił jest człowiekiem pełnym niespożytej energii, którą czerpie z kontaktu z naturą i przekonania, że do końca trzeba walczyć o to, co się wybrało. A jednym z podstawowych wyborów życiowych Bogumiła jest zapewnienie rodzinie bezpiecznego miejsca do życia.
Dla bohatera walka o własny kawałek ziemi jest przecież kwestią być albo nie
być, jest walką o przetrwanie. Ale nie tylko to bytowe przetrwanie, ale przede wszystkim to, które wiąże się z zachowaniem zasad i tradycji. Bogumił wie, że w momencie kiedy jego rodzina będzie miała swój dom, będzie miała także to, co najważniejsze. Dla niego dom to symbol niemal wszystkiego - tożsamości, bezpieczeństwa, tradycji, rodziny. Ma nadzieję, że kiedy Barbara dostanie wreszcie własny dom, znajdzie spokój. Bogumił całą swoją energię poświęca temu, co uważa za swój życiowy cel i dąży do jego zrealizowania za wszelką cenę. Dla niego najważniejsze staje się znalezienie kawałka ziemi, na której będzie mógł pracować, i gdzie będzie mógł mieć swój dom.
Zanim mu się to jednak uda, jego życie będzie ciągłym szukaniem i zmienianiem miejsca. Ale w końcu Niechcicowie decydują się bez względu na konsekwencje, pozostać na wsi i tam odnaleźć szczęście.
Barbara jest przytłoczona życiem, którego nie traktuje jako daru, ale jako dopust boży. Nie rozumie fascynacji męża, nie potrafi odnaleźć harmonii świata. Przez wiele lat uważa, że wieś nie jest miejscem dla niej i jej dzieci. Pod koniec życia jednak zrozumie, że to, co dat jej Bogumił, było najlepsze, co mogła dostać.
Dom - wspomnienie
Dom, który ma niezwykłe znaczenie symboliczne i który jest „wywoływaczem" wspomnień, jest niejako bohaterem opowiadania Jarosława Iwaszkie-wicza Panny z Wilka. Czterdziestoletni Wiktor Ruben przyjeżdża do Wilka, do domu, w którym kilkanaście lat wcześniej byt nauczycielem domowym. Wiele lat temu przebywało w tym domu sześć młodych dziewcząt, z którymi Wiktor, z ich wyraźnym przyzwoleniem, prowadził gry miłosne. Niektóre były całkiem niewinnymi flirtami, inne poważnymi romansami ze spełnieniem fizycznym.
Teraz, po niemal dwudziestu latach, Wiktor stwierdza z ogromnym żalem, że z tamtych czasów nie pozostało nic. Że zmienili się ludzie, miejsca, wszystko. Ale zarówno kobiety, jak i sam Wiktor stwierdzają, że można spróbować wskrzesić tamten czas, próbować udawać, że jednak nic się nie zmieniło. Ta rozpaczliwa próba ożywienia przeszłości pokazuje, że mimo włożonych wysiłków nie jest to możliwe, że miłość odeszła, nieobu-dzona we właściwym czasie, l że to, co jest niezwykle silnymi wspomnieniami, które mają smak i zapach, odnawiane nie ma już tej siły i znaczenia, które ludzie próbują im przypisywać. Mówiąc dosłownie - wszystko wyblakło, zszarzało. Opowiadanie Iwaszkiewicza jest próbą zastanowienia się nad śmiercią, przemijaniem, wartościami, które z czasem odchodzą w przeszłość. Jest także próbą pokazania, że odnawianie wspomnień na siłę niechybnie kończy się porażką i rozczarowaniem, a dom w Wilku staje się tego przejmującym dowodem.
Zagrożenie domu - Ojczyzny
Motyw domu pojawia się także w polskiej literaturze wojennej, ale ten dom nabiera podobnych znaczenia, jakie miał w epoce romantyzmu - domem staje się Ojczyzna. Nie nosi już znamion .arkarfyisknsci wniewaz grożenie nie pozwala odbierać go w takich kategoriach. Ale jest miejscem, którego trzeba za wszelką cenę bronić przed wrogiem tak, jakby broniło się własnego domu przed intruzem. Jedna z najpiękniejszych realizacji poetyckich takiego traktowania domu to wiersz Władysława Broniewskiego Bagnet na bron.
Kiedy przyjdą podpalić dom, ten, w którym mieszkasz - Polskę, kiedy rzucą przed siebie grom, kiedy runą żelaznym wojskiem i pod drzwiami staną, i nocą kolbami w drzwi zatomocą -ty, ze snu podnosząc skroń, stań u drzwi. Bagnet na broń! Trzeba krwi!
Wiersz ten do dzisiaj przemawia niezwykłą sita zaangażowania - czuć po prostu, że to, o czym pisze poeta, jest dla niego sprawą życia i śmierci. Piękny to wiersz o konieczności bronienia swojej Ojczyzny w obliczu zagrożenia. Broniewski jakby przewidział (nie było to zresztą takie trudne) zagrożenie ze strony hitlerowskich Niemiec. Mówi, że podstępny wróg zaatakuje w nocy, ale nawet wtedy człowiek wyrwany ze snu będzie wiedział, że musi zmobilizować wszystkie swoje siły, by bronić kraju.
Bardzo ważna jest w tym wierszu druga strofa. Broniewski pisze, że są w Ojczyźnie rachunki krzywd i ze nieraz smakowa) gorzko więzienny chleb. Nie jest tajemnicą, że w sanacyjnej Polsce niechętnie traktowano ludzi o poglądach lewicowych czy o takich, które uważano (nie zawsze słusznie) za niebezpieczne. Poeta uważa, że aktualne zagrożenie jest tak wielkie, że, bez względu na przeszłość, należy stanąć w obronie Polski. Że w obliczu takiej katastrofy, jaką jest wojna, nieważne jest, że bywało w Polsce nienajlepiej.
Wyraźna jest też w tej strofie wiara w to, że w obliczu zewnętrznego zagrożenia Polacy potrafią zapomnieć o różniących ich rzeczach i są w stanie razem stanąć do walki. Koniecznością jest bronienie domu, którym dla każdego narodu jest jego Ojczyzna. Dom - cel, azyl, ziemia
Książką, która w swoisty sposób zamyka w sobie większość interpretacji motywu domu jest... Przeminęło z wiatrem Margaret Mitchell. Autorka przywołuje w swej powieści amerykańskie Południe, które jest symbolem przywiązania do tradycji i walki o jej zachowanie. Dla głównej bohaterki, Scarlett 0'Hara, rodzinna posiadłość jest przede wszystkim miejscem rodzinnym, związanym z bliskim ludźmi. Ale pod wpływem wydarzeń historycznych i dojrzewania Scarlett dom, a raczej walka o jego zachowanie, staje się dla niej celem życia. Ta osóbka, sprawiająca na początku wrażenie dość niefrasobliwej, w dorosłym życiu podejmie niemal heroiczną walkę o zachowanie rodowej siedziby Posiadłość „Tara" stanie się dla Scarlett symbolem tego, co najważniejsze - rodziny, tradycji, tożsamości i swojego miejsca na ziemi.
Jak widać, motyw domu spełnia w literaturze wiele funkcji. Rzadko pozostaje tylko miejscem, przestrzenią, prawie zawsze nabiera znaczeń symbolicznych. Stanowi swoiste pojęcie-klucz - urasta do rangi symbolu, wywołując wiele skojarzeń. Na ogół kojarzy się z czymś swojskim, bezpiecznym, może też być miejscem magicznym, albo miejscem skrywającym tajemnice. Niezależnie od tego jednak, jakie znaczenie nada mu autor, zawsze pozostaje miejscem niezwykle istotnym, do którego zawsze, mniej lub bardziej świadomie, się wraca .
śmierć
Śmierć - czym jest? To pytanie zadaje sobie człowiek od chwili, gdy zaczął żyć świadomym bytem, l ciągle nie uzyskuje na nie satysfakcjonującej odpowiedzi, poza oczywistym stwierdzeniem - śmierć to jedyna rzecz, której możemy być pewni.
Śmierci żaden się nie wywierci, powiada ludowe przysłowie. Sofokles w Elektrze ująt to bardziej patetycznie:
Śmierć jest długiem, który każdy musi spłacić. Życie ludzkie upływa w strachu przed nieuchronnym, ostatecznym finałem - dlatego marzenie o nieśmiertelności należy do najstarszych mitów ludzkości, wszak antyczni bogowie różnili się od swych ludzkich wyznawców przede wszystkim nieśmiertelnością. Podstawową zaś cechą człowieczeństwa stała się śmiertelność.
Azrael, Tanatos...
Nie zawsze jednak tak się działo - Biblia w Księdze rodzaju powiada, że
pierwszych rodziców, Adama i Ewy, śmierć nie dotyczyła, ponieważ, za sprawą drzewa życia, nie było jej w edenie. Dopiero gdy Ewa, skuszona przez węża, skosztowała wraz z Adamem jabłka z zakazanego drzewa, śmierć objęta władzę nad rodzajem ludzkim, będąc jedną z konsekwencji wygnania z raju. Pierwszym umarłym okazał się ich syn Abel, zabity przez brata Kaina. Od tej pory ludzie umierają często i nagle. W teologii żydowskiej i islamskiej istnieje nawet specjalny anioł śmierci, imieniem Azrael, którego zadaniem jest oddzielanie duszy od ciała. W Apokalipsie św. Jana symbolem śmierci jest jeździec na płowym koniu, jeden z czterech zapowiadających koniec świata.
W mitologii greckiej bogiem odbierającym życie byt Tanatos, brat Hypnosa, czyli boga snu. Pokrewieństwo obu tych stanów (snu i śmierci) rozważał Jan Kochanowski we fraszce Do snu -w czasie, gdy śpimy, nasza dusza swobodnie buja po kosmosie, słuchając muzyki sfer niebieskich, gdy w tym samym czasie ciało co to nie żyć, w czas się przypatruje. Z osobą Tanatosa wiąże się historia Syzyfa, władcy Koryntu - skazany przez rozgniewanych bogów na śmierć, uwięził przybyłego po niego boga. Ludzie przestali umierać i zapanowała powszechna radość - nie cieszył się tylko Hades, któremu zabrakło klientów. Tanatosa uwolnił w końcu
Hermes, a ludzkość srogo zapłaciła za chwilową ulgę. Historia Syzyfa odzwierciedla skryte a daremne marzenie wielu ludzi, pragnących jakoś wykręcić się od nieuchronnej śmierci. Spryciarz z Koryntu trafił w końcu do Hadesu, tam za swe występki przez wieczność musi toczyć pod górę kamień, w ramach syzyfowych prac.
Śmierć jest często konsekwencją wyboru - Antygona, córka Edypa i siostra Polinejkesa, została postawiona w sytuacji wyboru między dwoma rodzajami śmierci: moralną (życie w hańbie) oraz fizyczną (kara za złamanie nakazu Kreona). Antygona wybiera kaźń, bowiem rozstanie się z życiem jest dla niej mniej bolesne niż dalsza egzystencja w pogardzie dla samej siebie. W imię wyznawanych wartości przełamała w sobie strach przed śmiercią -i pozwoliła się zamurować w ciemnicy.
Droga do Raju
Średniowiecze przynosi ze sobą śmierć uświęconą, godną, po części uwolnioną ze swego straszliwego nimbu. Bohater Legendy o świętym Aleksym umiera szczęśliwy, w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku - całe życie poświęcił Bogu, dlatego trafi do nieba. Dla niego śmierć to jedynie etap w drodze do raju. Gdy rozstaje się z życiem, biją dzwony, dzieją się cuda, a jego późniejszy pogrzeb ma charakter radosnej procesji. Podobnie rzecz ma się w przypadku Rolanda - i on dobrze służył Panu, walcząc z niewiernymi Saracenami, zginął za wiarę, dlatego moment śmierci jest uroczysty, wyzbyty bojaźni. Rycerz ofiarowuje Bogu rękawicę, jako najwyższemu suwerenowi, a jego duszę niosą do raju aniołowie. To zresztą zrozumiałe -w myśl teologii chrześcijańskiej śmierć nie jest kresem wszystkiego, lecz początkiem nowego, pozaziemskiego życia. Sprawiedliwy nie ma czego się bać, wszak trafi do raju.
Mimo iż chrześcijaństwo dość szczegółowo wypowiada się na temat śmierci, jej zagadkowość i niesamowitość wciąż dręczyła ludzkość. Co tak naprawdę czeka nas po tamtej stronie?
Szekspirowski Hamlet zauważył trzeźwo, że śmierć to nieznany kraj, z którego granic nie wrócił żaden podróżny. Ów zaziemski kraj usiłował opisać Dante, w trzech częściach Boskiej Komedii, posiłkując się mocą wyobraźni. Poeta Wergiliusz oprowadza go po wszystkich kręgach czyśćca i piekła (gdzie siedzi prawdziwe mrowie wrogów autora), ukochana zaś Beatrycze
po kryształowych sferach raju. Poemat Dantego to suma średniowiecznych wyobrażeń na temat życia po życiu.
Danse macabre
Dowodem zainteresowania człowieka średniowiecza aktem ostatecznym jest też Rozmowa Mistrza Polikarpa ze Śmiercią. Uczony (czyli mistrz) Polikarp prosił Boga, aby dane mu było zobaczyć Kostuchę. Jakoż i objawia się ona przed nim, w postaci rozkładających się zwłok kobiecych (kościotrupy pojawiły się na początku wieku XVI). Śmierć wyjaśnia Polikarpowi reguły, jakimi kieruje się przy zabieraniu ludzi z tego padołu - kosi oto wszystkich, występnych i cnotliwych, biednych i bogatych, panów, księży i pospólstwo, jest nieprzejednana i nie-przekupna, nikt jej nie umknie. Zna się dobrze na naturze ludzkiej, przed jej przenikliwym wzrokiem nie ukryje się żaden występek - szydzi z ludzi goniących za bogactwem, bowiem do grobu każdy pójdzie tak jak został stworzony, nagi; majątku w zaświaty nie zabierze.
Utwory tego rodzaju oswajały ludzi ze śmiercią, uczyły reguł, jakimi się ona kieruje - stanowiły swego rodzaju podręczniki umierania. Życie ludzkie kończy się tańcem śmierci (danse maca-bre) - wszyscy, niezależnie od pochodzenia, stanowiska i bogactwa, podążą za Kostuchą w tanecznym korowodzie. Modnym wówczas zawołaniem było memento mori - pamiętaj o śmierci.
Czasami śmierć - zwłaszcza niezawiniona, bezsensowna - może być pretekstem do generalnego rozliczenia z dotychczasowym życiem, jak to stało się w przypadku Jana Kochanowskiego. W cyklu Trenów, poświęconych zmarłej Urszulce, dokonuje całkowitej rewizji swego światopoglądu. Pryska renesansowy optymizm, radość życia, pozostaje rozczarowanie do mądrości i cnoty (filarów stoicyzmu), nic nie wartych w obliczu niesionych przez los wypadków, zwłaszcza tak okrutnych jak śmierć niespełna trzyletniego dziecka.
Wielu ludziom życie wydaje się chwilą, tak jak barokowemu poecie Danielowi Naborowskiemu. W wierszu Krótkość żywota porównuje życie ludzkie do cienia, dymu, wiatru, błysku i punktu. Nim człek na dobre żyć zacznie, już musi umrzeć, ponieważ wiolom była kolebka grobem. Poeta pesymistycznie głosi, że byt nasz ledwie może nazwań być czwartą częścią mgnienia. Akt urodzenia niczym się właściwie nie różni od śmierci - to jeden z barokowych paradoksów. Inny poeta epoki, Jan Andrzej Morsztyn, zauważył podobny paradoks: w sonecie Do trupa zawarł tezę, że właściwie nie ma różnicy między człekiem zmarły a zakochanym - z jednym wyjątkiem: trup rozsypie się w proch, zakochanego zaś wiecznie będą palić ognie miłości.
Romantyczny samobójca
Śmierć - początek innego życia, twierdził Michał Montaigne. Metafizyczna strona bytu fascynowała zwłaszcza romantyków, już w manifeście polskiego romantyzmu, balladzie Romantyczność Adam Mickiewicz dowodził, że światowi żywych towarzyszy świat umarłych. Bohaterka ballady, Karusia, widzi ducha zmarłego ukochanego, nawet rozmawia z nim czule, co ogląda zdumiony tłum. To przekonanie o istnieniu duchów doprowadzi do starcia młodego romantyka ze starcem, reprezentantem szkiełka i oka oświecenia. W części drugiej Dziadów Mickiewicz opisze cały rytuał kontaktu ze zmarłymi - błądzące po ziemi duchy, przywołane przez Guślarza, opowiadają żywym swe smutne dzieje, ku nauce i przestrodze - aby broń Boże nie szli w ich ślady. U końca obrzędu zjawia się tajemnicze Widmo, nieszczęśliwy kochanek z krwawą plamą na piersi, widomym
znakiem samobójczego ciosu. To Gustaw, którego tragiczne losy poznamy w czwartej części dramatu.
Romantyzm bowiem odkrył śmierć jako panaceum, uniwersalny lek na nieznośność ziemskiego bytu. Na początku byt Werter, bohater powieści Johana Wolfganga Goethego, dręczony weitschmertzem, czyli bólem istnienia (dosłownie bólem z powodu świata) - młody człowiek, pogrążony w beznadziejnej miłości do Lotty, pełen wstrętu do ludzi, sięga po pistolet. Znalazł wielu naśladowców, w życiu i literaturze, jak choćby Kordiana, tytułowego bohatera dramatu Juliusza Słowackiego - jego z kolei dręczy odmiana weitschmertzu nazwana jaskółczym niepokojem. Czarę goryczy piętnastoletniego młodzieńca, poety i nadwrażliwa, przepełniła nieodwzajemniona miłość do Laury, dziewczyny znacznie starszej i mato wrażliwej na jego poetyckie uniesienia.
Wielu zresztą bohaterów romantyzmu kończyło swe losy aktem samobójczym, warto wspomnieć choćby Konrada Wallenroda, który, wypełniwszy swą straszliwą misję (zniszczenie zakonu krzyżackiego), wypija truciznę na oczach nasłanych przez byłych konfratrów skrytobójców. Wallenrod całkowicie utożsamił się ze swym zadaniem, poświęcił mu wszystko (szczęście osobiste, rycerski honor), nie zostało mu nic, dla czego warto by żyć. Podobnie postępuje Hrabia Henryk w Nieboskiej komedii Zygmunta Krasińskiego - gdy resztki jego świata runęły, zmiecione przez rewolucyjne zastępy Pankracego, rzucił się z murów Świętej Trójcy, aby dopełnić dzieła zagłady. Giaur, bohater powieści poetyckiej George'a Byrona, dobrowolnie oddaje się śmierci - po utracie ukochanej Leili i zabiciu okrutnego Hassana zamyka się w klasztorze, rezygnując z życia, któremu sens nadawała miłość; po czym umiera, do końca rozpamiętując chwile spędzone z ukochaną.
Ucieczka w niebyt
To romantyczne panaceum na mękę istnienia przetrwało schyłek epoki -bohater sztandarowej powieści pozytywizmu, Lalki Bolesława Prusa, Stanisław Wokulski, zawiedziony w swych uczuciach do Szabli Łąckiej) słynna scena w salonce do Krakowa, gdy podsłuchał jej rozmowę ze Starskim), zareagował jak romantyk - którym
w istocie byt, przynajmniej jeśli chodzi o sferę uczuć - i postanowił rzucić się pod pociąg. Wyratował go dróżnik Wysocki, ale z torów powstał zupełnie inny człowiek: pusty, wypalony, zniechęcony do życia... Coś w nim umarto. W epoce modernizmu samobójcza śmierć stała się domeną dekadentów, pragnących uciec w niebyt od świata przynoszącego jedynie cierpienie i rozpacz, pozbawionego cienia nadziei -takim dekadentem jest inżynier Korzecki, jedna z postaci Ludzi bezdomnych Stefana Żeromskiego - człowiek nadwrażliwy, o starganych nerwach, nie mogący już znieść koszmaru egzystencji. Wzorem romantycznych samobójców sięga po broń, bowiem tylko śmierć może go uwolnić od męki bezsensownego trwania. Podobnie postępuje Zenon Ziembiewicz (Granica Zofii Nałkowskiej), choć rzecz jasna trudno go nazwać dekadentem - jego samobójcza śmierć była wynikiem przegranego życia, przekroczenia barier, których nigdy nie powinien byt przekraczać. Uświadomił sobie, że po odrzuceniu młodzieńczych ideałów i zasad nie zostało mu właściwie nic -tylko rewolwer.
Fabryki śmierci
Wiek dwudziesty wniósł do literackich obrazów śmierci nową jakość -masową zagładę, jednoczesne zabijanie tysięcy i milionów. Śmierć człowieka zostaje pozbawiona indywidualnego wymiaru, staje się wartością statystyczną, wyrażaną w wielocyfrowych liczbach. Owładnięta ideą postępu ludzkość i tu dokonała wielkiego skoku jakościowego. `
Hekatomba w okopach pierwszej wojny światowej stanowiła wstęp do o wiele gwałtowniejszej rzezi na Wschodzie, w ogarniętej rewolucyjną pożogą Rosji. Bohaterem, który w literaturze polskiej jako jeden z pierwszych oglądał furgony porąbanych ludzi (Różewicz), byt Cezary Baryka, zatrudniony jako grabarz w Baku, mieście wyniszczanym przez etniczne walki. Młody Baryka patrzy na twarz zamordowanej ormiańskiej dziewczyny i zastanawia się nad sensem szaleństwa, które ogarnęło świat.
W Opowiadaniach Tadeusza Borowskiego został ukazany Oświęcim, dwudziestowieczna fabryka śmierci - zadawanie śmierci ma charakter zorganizowanego procesu produkcyjnego (Proszę państwa do gazu). Na oświęcimską rampę przyjeżdża pociąg towarowy, który jest rozładowywany przez wyspecjalizowane komando. Ładunek segreguje się, oddzielając towar mato przydatny, przeznaczony od razu do zniszczenia (ludzie) od dobra mogącego być z pożytkiem wykorzystanym (jedzenie, ubranie, złoto, biżuteria, waluta itp.) - w rzeczywistości obozowej bochenek chleba jest cenniejszy od życia drugiego człowieka. W Oświęcimiu głód stał się narzędziem terroru - a jest to głód apokaliptyczny, w opowiadaniu Dzień na Harmenzach stary Żyd Beker stwierdza bez żadnych złudzeń: G/ód jest wtedy prawdziwy, gdy człowiek patrzy na drugiego człowieka jako na obiekt do zjedzenia.
Ludzie, upodleni głodem, morderczą pracą, strachem przed wystaniem do gazu, ulegają reifikacji, uprzedmiotowieniu, wyzbywają się wszelkich uczuć, nawet do najbliższych; Mojsze, członek Sonderkomando, beznamiętnie opowiada jednemu z bohaterów, Staszkowi, o spotkaniu z ojcem - którego zaraz potem wystał do komory gazowej. Nie liczy się nic, tylko chwila dzisiejsza - i kęs chleba, dzięki któremu można przetrwać.
Śmierć w Oświęcimiu jest tym straszniejsza, że można zostać uznanym za martwego za życia. Bogiem oddzielającym żywych od umarłych jawi się esesman, wskazujący w czasie selekcji tych, którzy mają szansę pożyć jeszcze parę dni, oraz tych, którzy do wieczora muszą przejść przez komin. Przedstawia Borowski w opowiadaniu U nas, w Auschwitzu... wstrząsającą scenę:
pewnego dnia zgromadzono na apelu dziesięć tysięcy mężczyzn - po chwili nadjechały samochody pełne kobiet, wiezionych do gazu, krzyczących i błagających o pomoc. Żaden z patrzących nie poruszył się, żadna ręka nie uniosła się w geście protestu, bo żywi zawsze mają rację przeciw umarłym. Te kobiety, jeszcze żywe i błagające o pomoc, w oczach stojących na apelu więźniów były już martwe, skazane przez prawo obozu na komin. Liczą, się tylko żywi.
Problem śmierci jeszcze żyjących porusza też Czesław Miłosz w wierszu Campo di Fiori, wspominając dwie śmierci - Giordana Bruna, niepokornego filozofa, wiedzionego z wyroku inkwizycji na stos w roku 1600 (kaźń odbyta się na tytułowym rzymskim placu), a potem masową zagładę Żydów, w Warszawie, wiosną 1943 roku. Trwa powstanie, getto pali się, słychać huk wystrzałów, ludzie płoną żywcem -trwa holocaust. Wstępujący na stos Giordano Bruno jest najsamotniejszym z ludzi, nikt nie zwraca uwagi na jego odejście, nim stos przygasł, Rzymianie wrócili do zabawy i handlu - dla nich filozof umarł, nim jeszcze wstąpił na stos. Podobnie trzysta lat później, w Warszawie, gdzie pod murem płonącego getta ustawiono karuzelę. Bawiący się na niej ludzie uznali tych umierających za murem za nieważnych, nieistotnych, należących do przeszłości, jeszcze żywych, a już zepchniętych w niepamięć - jedynie poeta buntuje się przeciwko tej zbiorowej, haniebnej niepamięci.
Śmierć była też codziennością sowieckich łagrów, opisanych przez Gustawa Herlinga-Grudzińskiego w Innym świecie. W gułagach nie stosowano komór gazowych, zabijano pracą - wyniszczającą, w zabójczych warunkach (np. ścinanie drzew na trzydziestostopniowym mrozie), przy głodowych racjach jedzenia. Stalin byt znacznie bardziej praktyczny od Hitlera; zamknięty w łagrze człowiek, nim pozwolono mu umrzeć, musiał resztkę sit poświęcić budowaniu komunizmu. Rolę komory gazowej pełni w Jercewie barak zwany trupiarnią -tam osadza się tych więźniów, którzy nie mają już siły pracować. Nie opłaca się ich już karmić, zatem umierają od głodowych racji i chorób, codziennie kilku, kilkunastu - gdy to przemnożyć przez miesiące i lata, otrzymuje się liczby apokaliptyczne.
Rozpad duszy
Barbarzyńcy z przekleństwa konają wyrazem; l My z rozkoszą za wolność umierajmy razem - pisał młody romantyk, Stefan Garczyński, uczestnik powstania listopadowego i przyjaciel Mickiewicza. Niewiele z tego romantycznego etosu można znaleźć w twórczości Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, pierwszego wśród pokolenia Kolumbów poety. Dla niego i jego rówieśników, młodych ludzi, którym historia przerwała dzieciństwo i kazała wziąć broń do ręki, umieranie nie jest żadną rozkoszą i słodyczą. To ponury, tragiczny obowiązek, którego trzeba dopełnić, choć się wcale tego nie chce. Wojna nie jest wzniosłym porywem, lecz czasem troglodytów, czasem antywartości, krwi i dojmującej grozy {Pokolenie z 1943 r.). Zostanie po tym strasznym czasie szkło bolesne, drzazga w duszy, która nigdy nie pozwoli tak jak dawniej, beztrosko patrzeć na świat (Niebo złote ci otworzę}. Wojenne pokolenie zostało skazane na zagładę, tragicznych bohaterów pochłonie krwawa maszyneria historii, jak noże giną w chleb pogrążone (Historia). Czy ktoś będzie o nich pamiętał?
Uśmiercić można nie tylko ciało -także duszę. Tadeusz Różewicz
w wierszu Ocalony przedstawia Kolumba, który przeżył. A właściwie przeżyto jego ciało, psychika zaś została porażona wojną. Świat wartości, które wyznawał dwudziestoczteroletni ocalony, rozpadł się pod wpływem przeżyć wojennych, zastąpił go chaos. Pojęcia antynomiczne (przeciwstawne), takie jak miłość i nienawiść, wróg i przyjaciel, ciemność i światło stały się jednoznaczne, nie ma między nimi żadnej różnicy. Dobro i zło, prawda i kłamstwo są tylko pustymi wyrazami, pozbawionymi realnego znaczenia, tracąc tym samym sens; można być równocześnie występnym i cnotliwym, bowiem ofiarą chaosu padł przede wszystkim dekalog. Stąd rozpaczliwe wołanie o nauczyciela i mistrza, który z powrotem uporządkuje świat i od-dzieli światło od ciemności. Bohatera z tak uśmierconą duszą spotykamy w sztuce Różewicza z końca lat pięćdziesiątych pt. Kartoteka - najwidoczniej nie spotkał swojego mistrza.
Śmierć jako absurd opisał Tadeusz Konwicki w Małej apokalipsie - samobójstwo głównego bohatera, mające być - w intencji jego przyjaciół z opozycji - protestem przeciwko absurdalnemu systemowi totalitarnemu (komunizmowi), samo staje się cząstką wszechogarniającego nonsensu. Totalitaryzm wchłania w siebie wszystko, także tych, którzy przeciwko niemu protestują - ostatnia wędrówka bohatera (po Warszawie, wokół miejsca planowanego samospalenia, Pałacu Kultury) przemienia się w groteskową parodię Drogi Krzyżowej. Bohater, niczym drugi Chrystus, dociera w końcu do swej socrealistycznej Golgoty - tam umiera, nie tyle za ten skazany na zagładę, pogrążony w malej apokalipsie świat, co raczej za przyszłą ludzkość - bo tylko z nią można wiązać jakieś nadzieje.
Zagadka śmierci nigdy nie została rozwiązana - wciąż pozostaje dla człowieka problemem, z którym nieuchronnie będzie się musiał kiedyś zmierzyć. Śmierć, tak jak przyjście na świat, jest tajemnicą natury, trafnie zauważył Marek Aureliusz. Godzi się tu dodać, że jest to tajemnica wciąż fascynująca, która niewątpliwie stanie się motywem niejednej jeszcze książki.