4253


VI Wyklad,

MAŁŻEŃSTWO JAKO INSTYTUCJA

W relacjach międzyludzkich termin „instytucja" odnosi się do spraw ustano­wionych w porządku sprawiedliwości (por. K. Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność). W wyrażeniu „instytucja małżeńska" zawiera się całość stałych elementów, które poprzez zamysł Boży (jak zobaczymy później) określają początek i późniejszy rozwój tej formy relacji między mężczyzną a kobietą, jaką nazywamy małżeństwem. Wskazuje także na całość dyspozycji, które, jako wyraz i zastosowanie owych stałych i pierwszych elementów, może i powinno wydać społeczeństwo (i Kościół) w kwestii związku małżeńskiego, jako rzeczywistości historyczno-kulturowej. Jest przeto oczywiste, że owe dyspozycje stanowią część owej instytucji tylko o tyle, o ile są spójne z Bożym projektem co do małżeństwa.

Małżeństwo, przez samą swą naturę, jest strukturą blisko związaną z samą kondycją bytu ludzkiego, z wartością i najgłębszym znaczeniem miłości i życia. Opiera się na danych i stałych strukturach człowieczeństwa mężczyzny i kobiety, które wykraczają poza wolę jednostek i konfiguracje kulturowe. „Dlatego jest w nim coś uświęconego i religijnego, nie przydanego, ale wrodzonego; nie otrzymanego od ludzi, ale zakorzenionego w naturze" !.

Leon XIII, Arcanum Divinae Sapientiae, 10 II 1880, n. 11; cf. wydanie polskie: Encyklika Leona XIII Papieża o małżeństwie chrześcijańskim, Warszawa 1926.

Tak postrzega je ludzka świadomość; takie jest świadectwo ludów na przestrzeni różnych epok; takie też jest wyraźne nauczanie Objawienia i Magisterium Kościoła.

Pismo Święte mówi o małżeństwie jako pewnej stabilnej i trwałej strukturze, upragnionej przez Boga „na początku", aby stać się miejscem zjednoczenia między mężczyzną a kobietą, któremu podporządkowane jest zróżnicowanie seksualne, w jakim zostali stworzeni. Sam Bóg, autor małżeństwa - głosi nieustannie Tradycja i Magisterium Kościoła - ukształtował ową jedność za pomocą „praw", których człowiek nie może zmieniać.

Do takiej samej konkluzji dochodzi wszakże i ludzkie sumienie. Przy powstaniu wspólnoty małżeńskiej implikowane są dobra, które przez samą swą naturę domagają się obecności instytucji3.

Cf. Św. Tomasz z Akwinu, Suppl., q. 41, a. 1.

Ci, którzy zawierają związek małżeński - a także samo społeczeństwo - poddani są „naturalnemu prawu Boskiemu", które, przed jakąkolwiek normą czy formą ustanowioną przez społeczeństwo, z niezmien­ną siłą i autorytetem decyduje o zjednoczeniu mężczyzny i kobiety. „Elementy etyczne i jurydyczne" - które są niezbędne, zważywszy na społeczny charakter małżeństwa - oraz „wolność" zawierających małżeństwo - która także jest niezbędna, ponieważ małżeństwo jest formą relacji międzyosobowej - winny wpisywać się w pierwotny projekt Boga w stosunku do małżeństwa; a w konsek­wencji - zawsze okazywać szacunek dla tegoż Bożego planu. Do tego aspektu odnoszą się autorzy, gdy mówią, że małżeństwo jest instytucją stworzoną lub naturalną oraz że w stosunku do małżeństwa obowiązuje „prawo Boskie", prawo naturalne, które jest transsubiektywne, transhistoryczne i transjurydyczne4.

„Ten święty związek - wskazuje Sobór Watykański II - ze względu na dobro tak małżonków i potomstwa, jak i społeczeństwa, nie jest uzależniony od ludzkiego sądu" (GS 48). Ponad owym sądem znajduje się instytucja „wymagana", między innymi, przez fundamentalną normę personalistyczną, zgodnie z którą osoba nigdy nie może być traktowana jako środek. A konkretnie domaga się jej:

a) dobro małżonków;

b) dobro dzieci;

c) dobro społeczeństwa.

- Dobro małżonków. Jako modalizacja cielesności seksualność jest jednym z wymiarów osoby ludzkiej. Rozróżnienie seksualne należy do konstytutywnego bytu człowieka (być mężczyzną lub być kobietą). Seksualność uczestniczy zatem w wartości i godności osobowej, która jako taka domaga się szacunku. Dlatego, zważywszy, że w małżeństwie osoby zawierające małżeństwo podejmują decyzje dotyczące seksualności - oddają się i przyjmują jako seksualnie odmienne i kom­plementarne -jasno pojawia się „konieczność", aby decyzje te były podejmowane, a później przeżywane w ramach etycznych i jurydycznych, które „chroniłyby" osobową kondycję ich seksualności. Temu właśnie służy instytucja. Mimo że relacje seksualne są czymś intymnym i wyłącznym dla małżonków, wymagają one zarazem publicznych ram instytucji, ze względu na szacunek dla samych małżon­ków, jak i dla innych ludzi. Tylko w ten sposób są one prawdziwe i wyrażają ich miłość, która z racji swej natury potrzebuje publicznego uznania swego wymiaru społecznego. Wymagania etyczne i dyspozycje jurydyczne nie są w gruncie rzeczy niczym innym, jak rozwinięciem dynamizmu miłości. Zostają wprowadzone niejako do wnętrza miłości jako wyraz i gwarancja prawdziwości daru.

Instytucja - aspekty instytucjonalne - są jednocześnie wymaganiem natury seksualności ludzkiej i osobistej wolności małżonków, która, aby być prawdziwą, może podejmować decyzje angażujące całą ich przyszłość. Normy etyczne i jury­dyczne - relacje sprawiedliwości -jeśli odpowiadają naturze ludzkiej, nie ograni­czają wolności. Tak by się stało, gdyby wprowadzono dyspozycje sprzeczne z kondycją osoby i specyfiką seksualności ludzkiej.

Można powiedzieć, że w byt ludzki, w jego człowieczeństwo, wpisane jest wymaga­nie instytucji. „Do natury ludzkiej należy, że nie jest po prostu naturą, ale ma historię i «prawo» właśnie w tym celu, aby były «naturalne». Taki jest bezpośredni fundament antropologiczny faktu, że seksualność ludzka podporządkowana jest pewnemu porząd­kowi normatywnemu oraz że społeczeństwo określa ten porządek. Nie można twierdzić, że natura jest moralna i ludzka, jeśli nie jest kierowana i rządzona przez instytucję. Z tego powodu moralność seksualności uzależniona jest od jej włączenia do publicznych struktur społeczeństwa ludzkiego"2.

J. Ratzinger, Zur Theologie der Ehe, w: H. Greven, Theologie der Ehe, Regensburg 1972, 106.

„Instytucja" nie jest zatem czymś zewnętrznym wobec prawdy seksualności i wolności ludzkiej3.

Jednakże uregulowania prawne poszczególnych krajów nie zawsze odwołują się do takiego rozumienia instytucji. W konsekwencji instytucjonalność małżeństwa poddaje się krytyce.

Sobór Watykański II łączy aspekty osobowe i instytucjonalne, mówiąc: „W ten sposób aktem osobowym, przez który małżonkowie wzajemnie się sobie oddają i przyjmują, powstaje z woli Bożej instytucja trwała także wobec społeczeństwa" (GS 48).

Oczywiste jest jednak, że nie każda antropologia służy odpowiedniemu zagłębieniu się w relację między seksualnością, osobą ludzką i instytucją małżeńską. Zważywszy, że pytanie o człowieka - kim jest i co może uczynić - zależy w ostateczności od pytania o Boga, jedynie antropologia otwarta na transcendencję będzie mogła stać się drogą do takiej identyfikacji. W antropologiach „nieadekwatnych" czy niewystarczających można znaleźć wiele ujęć krytykujących instytucję małżeństwa.

- Dobro dzieci. Ważność i konieczność instytucji wypływa także z naturalnych konsekwencji związku małżeńskiego. Otóż aktywność seksualna nie ogranicza się tylko do osób, które zawierają małżeństwo. Nie tylko dlatego, że każde działanie ludzkie ma zawsze wymiar społeczny. Ale przede wszystkim dlatego, że jednym z bezpośrednich celów małżeństwa jest ukierunkowanie na płodność, która w mał­żeństwie konkretyzuje się w budowaniu przestrzeni właściwej dla przekazywania i wychowywania życia ludzkiego. Z tego powodu decyzja o zawarciu związku małżeńskiego i korzystanie z seksualności w małżeństwie powinny być przeżywane w zgodzie z pewnymi normami etycznymi i jurydycznymi - których gwarantem jest instytucja - pozwalają przyjąć dzieci od początku ich egzystencji i uszanować je jako osoby. Dobro dzieci wymaga istnienia instytucji małżeństwa jako ram korzystania z seksualności.

- Dobro społeczeństwa. Kiedy zawierane jest małżeństwo, w podejmowanej przez narzeczonych decyzji zaangażowane jest ich własne człowieczeństwo i czło­wieczeństwo ich przyszłych dzieci. Tym samym decydują oni o „humanizacji" społeczeństwa. Oni sami i dzieci, które rodzą się i wzrastają w rodzinie, tworzą społeczeństwo. Decyzja ta ma wpływ na społeczeństwo i domaga się urzeczywi­stnienia w obszarze zewnętrznym i publicznym, w zgodzie z normami etycznymi i jurydycznymi, które „usprawiedliwiają" (czynią sprawiedliwą) i „zabezpieczają" prawdę zaangażowania, jakie podejmują narzeczem.

W ciągu wieków rozpowszechniły się jednak błędne koncepcje małżeństwa. Jak gdyby było ono sprawą wyłącznie prywatną albo, ogólnie rzecz biorąc, podporząd­kowaną jedynie arbitrażowi władzy świeckiej. Są one w istocie rzeczy wynikiem świeckiej koncepcji społeczeństwa, oddzielonej od odniesienia do Boga. Oto powód, dla którego „nie wszędzie godność tej instytucji jednakim świeci blaskiem, gdyż przyćmiewa ją wielożeństwo, plaga rozwodów, tzw. wolna miłość i inne zniekształcenia" (GS 47). Ostatecznie krytyki współczesne skierowane są nie przeciw konieczności instytucji, ale raczej przeciw takim jej formom, które nie biorą pod uwagę w wystarczającej mierze wymiaru personalistycznego (intymność i wolność osób) albo odpowiadają ideologiom represyjnym (jako obrona wartości mieszczańskich), będąc owocem kultur już minionych.

Mimo że zamiarem naszym nie jest wyczerpanie tematu, wypada przytoczyć najbardziej znaczące krytyki:

- Ideologia marksistowsko-leninowska przyjmuje co prawda, że małżeństwo i rodzina są instytucjami koniecznymi, odrzuca jednakże „tradycyjne małżeństwo i rodzinę", które interpretuje jako formę obrony wartości burżuazyjnych. Zgodnie z takim sposobem myślenia na miano małżeństwa i rodziny zasługiwałyby jedynie te, które zostały zbudowane i wytrwały w „miłości". Dlatego należałoby uznać za ważne związki homoseksualne (oznaczałyby pewien wariant seksualności), sto­sunki przedmałżeńskie, związki faktyczne etc.

- Według innych instytucja małżeństwa monogamicznego jest jedynie wy­tworem kulturowym i historycznym, który odpowiada pewnej represyjnej or­ganizacji społeczeństwa. Konieczne byłoby - taki pada wniosek - przezwyciężenie tych struktur, co z kolei dopuściłoby inne, bardziej zgodne z obecną atmosferą społeczną formy związków. Za taką koncepcją opowiadają się między innymi te prądy, które lansują „zaspokojenie instynktu" jako kryterium konstytuowania się małżeństwa.

- Istnieje też inny nurt opinii, który - wychodząc od teorii ewolucji w sposobie pojmowania małżeństwa - opowiada się za koniecznością wyzwolenia z „tradycyj­nej" formy kształtowania związku małżeńskiego. Powiada się, że obecny etap - po przezwyciężeniu poprzednich: pierwszego, czyli sakralizacji i kolejnego, czyli sekularyzacji - powinien się charakteryzować uprywatnieniem relacji małżeńskiej (małżeństwo będzie wyłącznie prywatną sprawą osób zawierających związek).

Warianty, w jakich prezentuje się ta opinia, zawierają się między całkowitym odrzuceniem aspektów społecznych, publicznych i jurydycznych instytucji a współ­istnieniem instytucji małżeńskiej i związków faktycznych, bez jakiejkolwiek strony publicznej czy uznania prawnego tych ostatnich.

- Inni, biorąc pod uwagę naturę zobowiązania małżeńskiego - będącego wspólnotą miłości, która ma trwać całe życie - utrzymują, że decyzja o zawarciu małżeństwa może być owocem tylko osobistego procesu dojrzewania. Pomimo że małżeństwo jest w zasadzie nierozerwalne, nierozerwalność tę należy widzieć jedynie jako pewien ideał. Trwanie zależeć będzie od woli małżonków, którzy, gdy już skończy się ich miłość - po poważnym, a nie pochopnym stwierdzeniu owego zaniku - mieliby prawo potwierdzić brak zdolności do utrzymywania związku.

W odpowiedzi na te krytyki powiemy, że można by przyjąć, przynajmniej hipotetycznie, iż niekiedy w kulturowej interpretacji instytucji zachodzi „pewna surowość". A wtedy, oczywiście, konieczne byłoby ponowne przemyślenie relacji między aspektami osobistymi i instytucjonalnymi w „kształtowaniu się" instytucji. Ale jest równie oczywiste, że rozeznanie i „osąd" takiej sytuacji powinien zawsze należeć do autorytetu Kościoła i za niezbędny punkt odniesienia mieć Boży plan w stosunku do małżeństwa. Z drugiej strony jasne jest, że z obiektywnego punktu widzenia nigdy nie może zaistnieć realna sprzeczność między instytucją w takim kształcie, jakiego pragnął Bóg, a dobrami i wartościami osób zaangażowanych w małżeństwo. Co więcej, jak zobaczymy w dalszej części, jest ono dla małżonków drogą ich osobistej samorealizacji.

„Instytucja małżeńska nie jest wynikiem jakiejś niesłusznej ingerencji społeczeństwa i władzy, ani zewnętrznym narzuceniem jakiejś formy, ale stanowi wewnętrzny wymóg przymierza miłości małżeńskiej, które potwierdza się publicznie jako jedyne i wyłączne, dla dochowania w ten sposób wierności wobec zamysłu Boga Stwórcy. Wierność ta, daleka od krępowania wolności osoby, zabezpiecza ją od wszelkiego subiektywizmu i relatywizmu i daje jej uczestnictwo w stwórczej Mądrości" (FC 11).

Miłość małżeńska jako odpowiedź małżonków na Boży zamysł miłości w stosunku do ludzkości

Zobaczyliśmy właśnie, jak instytucja jest w małżeństwie podporządkowana, za sprawą „mądrego postanowienia Stwórcy" (HV 8), osobistemu dobru małżonków i całej ludzkości. Jej celem, jak i wszystkich rzeczy stworzonych, jest ostatecznie chwała Boża i nasze szczęście (AG 2). Jednakże, w jaki sposób instytucja małżeńska służy owemu celowi, a w konsekwencji, doskonaleniu i osobistej samorealizacji małżonków? Stajemy oto na płaszczyźnie egzystencjalnego roz­ważania małżeństwa, a ponadto - i koniecznie trzeba zwrócić na to uwagę - w perspektywie stwórczo-naturalnej.

Encyklika Humanae vitae wskazuje następujące istotne składniki instytucji małżeńskiej, jako formy ustanowionej przez Boga, w celu pełnego urzeczywist­nienia swego zamysłu miłości w stosunku do ludzkości:

-wzajemny dar osobowy;

-wspólnota międzyosobowa;

-wzajemne doskonalenie;

-współpraca z Bogiem w prokreacji i

-wychowaniu nowych istot ludzkich.

Są to elementy ściśle powiązane między sobą, w ramach jedności tego samego zamysłu w stosunku do małżeństwa. W ten sposób małżonkowie służą i są narzędziami Boga w urzeczywistnianiu Jego miłości: „Dlatego małżonkowie poprzez wzajemne oddanie się sobie, im tylko właściwe i wyłączne, dążą do takiej wspólnoty osób, aby doskonaląc się w niej wzajemnie, współpracować równocześnie z Bogiem w wydawaniu na świat i wychowywaniu nowych ludzi" (HV 8).

W ścisłej relacji i zgodności z Soborem Watykańskim II (GS 48) Paweł VI podkreśla fakt, jak bardzo międzyosobowa wspólnota, która jest bezpośrednim celem instytucji, oznacza zarazem i nierozdzielnie doskonalenie się małżonków jako osób - każdego z nich osobiście oraz współmałżonka - i jako współpracow­ników Boga w przekazywaniu życia ludzkiego. Dar, który daje początek między ludzkiej wspólnocie pozostaje w służbie wzajemnej osobistej realizacji; przyczynia się też do owego doskonalenia i realizacji tylko w takiej mierze, w jakiej otwarty jest na współpracę ze stwórczym dziełem Boga.

Na pytanie, jaki jest zamysł miłości realizowany przez Boga poprzez małżeń­stwo, zamysł, w który zawsze powinna wpisywać się egzystencja małżeńska, aby stała się miejscem osobistej samorealizacji, można odpowiedzieć w taki sposób: „Bóg, powołując do istnienia byty ludzkie, realizuje akt miłości, którego adresatem jest każdy, kto otrzymuje życie; zważywszy jednak, że dla darowania tegoż życia Bóg zechciał liczyć na współpracę innych stworzeń, te ostatnie także są przed­miotem i adresatem Jego miłości; nadto sposób wybrany przez Boga dla owej współpracy jest cały, jako taki, aktem miłości. Bóg zarządził, aby jedynie poprzez dar pełny i wzajemny, zdolny do utworzenia bliskiego i nieodwołalnego związku między mężczyzną a kobietą, zostali oni powołani do współpracy z Nim w darze przekazywania życia ludzkiego innym stworzeniom".

L. Ciccone, Humanae vitae. Analisi e commento, Roma 1989, 68.

Na obraz Boga, który jest Miłością (l J 4,8), powołanie do miłości jest częścią wewnętrznego dynamizmu bytu ludzkiego. Człowiek został stworzony do miłości. „Bóg (...), powołując go do istnienia z miłości, powołał go jednocześnie do miłości. (...) Miłość jest zatem podstawowym i wrodzonym powołaniem każdej istoty ludzkiej" (FC 11). „Całe znaczenie własnej wolności i konsekwencji samoopanowania, jest więc zorientowane na dar z siebie w komunii i przyjaźni z Bogiem i innymi ludźmi" (SH 8). Osoba ludzka osiąga swą doskonałość, realizuje siebie właśnie jako osoba poprzez relację do innych (GS 25), o ile owa relacja jest wyrazem miłości.

Dlatego małżeństwo, które wraz z dziewictwem - każde „w formie im właściwej, są konkretnym wypełnieniem najgłębszej prawdy o człowieku, o jego istnieniu «na obraz Boży»" - jest jednym z dwóch „właściwych sposobów urzeczywistnienia powołania osoby ludzkiej do miłości" (FC 11); z tego też powodu jest miejscem osobistej samorealizacji małżonków. Jednak relacja mężczyzny i kobiety w małżeństwie, podobnie jak każda forma relacji z innymi, nie jest sama z siebie, na marginesie dyspozycji duchowych, wyrazem miłości i nie może być z tego względu definiowana jako odpowiedź na ludzkie powołanie do miłości. Przez samą swą naturę małżeństwo jest instytucją upragnioną przez Boga, aby mógł się urzeczywistnić Jego zamysł miłości; wszelako zadanie to wypełnia tylko taka relacja, która jest wyrazem „wzajemnego osobowego daru" i która, będąc właściwą małżonkom, przyjmuje miano miłości małżeńskiej.

Przyjrzymy się teraz, jaka jest natura, a także cechy charakterystyczne miłości małżeńskiej.

a) O naturze miłości małżeńskiej mówią znamienne słowa z Humanae vitae: „Miłość małżeńska najlepiej objawia nam swą prawdziwą naturę i godność dopiero wtedy, gdy rozważymy, że początek swój czerpie ona -jakby z najwyższego źródła

- z Boga, który jest Miłością (cf. l J 4,8) i Ojcem, «od którego bierze swe imię wszelakie ojcostwo na niebie i na ziemi» (Ef 5,15)" (HV 8).

Miłość małżeńska czerpie swą naturę z miłości Boga. Tylko wychodząc od tego źródła, możliwe jest zagłębienie się w „byt" miłości istniejącej pomiędzy małżon­kami. Dlatego niezbędne jest dobre zrozumienie rzeczywistości, którą pragnie się opisać. Natury miłości małżeńskiej nie wyjaśniłoby bowiem wystarczająco stwier­dzenie, że wypływa ona z miłości Bożej w tym sensie, iż małżeństwo ma swe źródło w Bogu, który stwarza wszystko z miłości, tak i miłość małżeńska

- podobnie jak każda rzeczywistość stworzona - jest owocem pełnego miłości zamysłu Boga. Wyjaśnienie takie byłoby prawdziwe, ale jednocześnie niewystar­czające, dotykałoby jedynie powierzchni: nawet nie zbliżyłoby się do opisywanej rzeczywistości. Trzeba koniecznie od razu dodać, że miłość małżeńska jest pochodną miłości Boga, ponieważ jest prawdziwym i realnym - nie tylko symbolicznym - uczestnictwem w owej miłości. Ale jednocześnie należy uczynić taką uwagę: uczestnictwo w miłości Boga, które dokonuje się w każdym praw­dziwym małżeństwie, należy do innego porządku, w którym małżeństwo faktycznie jest sakramentem (a nie tylko jest powołane do bycia sakramentem).

Jak zobaczymy przy okazji omawiania sakramentalności małżeństwa miłość małżeńska jest obrazem lub znakiem Przymierza miłości między Bogiem a ludzkością (między Chrystusem a Kościołem) - prefigurowanego w Starym Testamencie i zrealizowanego w Nowym Prawie - ponieważ jest „wcieleniem", urzeczywistnieniem tej miłości. W taki sposób, że miłość Boga do ludzi (Chrystusa do Kościoła) działa i posługuje się małżonkami jako żywymi narzędziami, by zrealizować swój zamysł miłości w ludzkości i dla ludzkości. Wiąże się to między innymi z tym, iż, będąc uczestnictwem w miłości Boga, miłość małżeńska jest darem i zadaniem, łaską i powołaniem, wezwaniem i odpowiedzią. Małżonkowie poprzez swoisty dar swej miłości mogą i powinni w pewien sposób odtworzyć wewnętrzne życie Boga (ojcostwo-synostwo i miłość).

To, co powiedzieliśmy wyżej, może być uzupełnione ujęciem antropologicznym miłości małżeńskiej. Może ono polegać na analizie natury wzajemnego daru, jaki następuje między mężczyzną a kobietą w małżeństwie. Zostaje tu ustanowiona relacja tak szczególna i o takiej naturze, że jest wyrazem prawdy (język i znaki zewnętrzne odpowiadają prawdzie, jaką mają wyrażać), jeżeli spełnia określone warunki. W innym wypadku relacji tej nie można określić jako wyraz miłości. Kiedy mężczyzna i kobieta łączą się ze sobą tak ściśle, że stają się - według Księgi Rodzaju - „jednym ciałem" (Rdz 2,24), wprowadzają w czyn (sprawiając, że przechodzi z możliwości do aktu) zdolność życia w prawdzie i w miłości: zdolność ta jest właściwa mężczyźnie i kobiecie, jako „obrazowi Boga", na którym opiera się ich najbardziej intymna tożsamość i który leży u podstaw małżeństwa (GS 58). Jak z tego wynika, godność osoby i znaczenie seksualności, jako niezbędne składniki wzajemnego daru małżonków, mają być elementami determinującymi naturę i cechy charakterystyczne miłości małżeńskiej.

b) Prawda wzajemnego daru małżonków w małżeństwie jest w konieczny sposób związana z poszanowaniem ich godności osób i z poszanowaniem znaczenia ich seksualności. Z owego poszanowania - zachowanie prawdy rzeczywistości, którą się obdarowują: oni sami jako seksualnie różni i komplementarni - bierze się także fakt, iż wspólnotę małżeńską można uważać za „pierwszą formę wspólnoty osób" (GS 12) i z tego samego względu za pozytywną odpowiedź na zamysł miłości Boga w stosunku do ludzkości. Te same elementy - godność osoby oraz godność i znaczenie seksualności - są antropologicznym fundamentem cech charakterystycznych miłości małżeńskiej.
A posiada ona, jak wskazuje Sobór Watykański II i Encyklika Humanae vitae, cztery najważniejsze cechy:


-
być w pełni ludzka,

-całkowita;

-wierna i wyłączna;

-płodna (HV 8; GS 49).

- Miłość w pełni ludzka. Ani jedynie zmysłowa, ani jedynie duchowa, ale i taka, i taka, integrująca obydwa wymiary z właściwym im podporządkowaniem. Ażeby relacja miłości między mężczyzną a kobietą była miłością małżeńską, najpierw powinna być wyrazem miłości. Klasyczne jest już rozróżnienie między miłością opartą na życzliwości, a miłością opartą na pożądliwości. Ta ostatnia nie może być utożsamiana z pożądliwością jako nieuporządkowanym pragnieniem posiadania jakiegoś dobra zmysłowego. Z miłością pożądliwości mamy do czynie­nia wtedy, kiedy pragnie się jakiegoś dobra nie ze względu na nie samo, ale ze względu na osobę, czy to dla siebie samego, czy dla innych. Taka miłość uwypukla ograniczenie podmiotu, który potrzebuje innych bytów, aby niejako uzupełnić się i osiągnąć doskonałość. Natomiast miłość życzliwości jest wtedy, kiedy pragnie się dobra osoby ukochanej. Oto miłość autentyczna, ponieważ uznaje osobę za dobro samo w sobie, nie zaś jako dobro relatywne lub ze względu na coś innego.

Te dwie miłości są odmienne, ale niekoniecznie przeciwstawne. W przypadku relacji mężczyzny i kobiety obecne są obie. Pojawia się miłość pożądliwości, ponieważ mężczyzna i kobieta wzajemnie się uzupełniają; nie powinna ona jednak górować nad miłością życzliwości, ponieważ, gdyby tak się działo, osoba ludzka zostałaby sprowadzona do roli zwykłego przedmiotu bądź środka użycia i satysfak­cji ze strony drugiego, i zostałaby zanegowana jej kondycja osoby, podmiotu poznania i miłości, jedynego stworzenia ziemskiego, które Bóg ukochał dla niego samego (GS 24).

Miłość życzliwości nie może być czym innym niż miłością woli. Wraz z nią wchodzimy w obszar działania wolnego i możliwe okazuje się uznanie wartości osoby ludzkiej".

Dzieje się tak tylko wówczas, gdy owa relacja jest zgodna z godnością ludzką, to znaczy „od osoby do osoby pod wpływem dobrowolnego uczucia" (GS 49).

Miłość opiera się przede wszystkim na woli. Miłość jest czymś właściwym i wyłącznym dla osoby: tylko osoba może kochać, a aktami miłości są tylko te akty, które osoba realizuje przy udziale swego rozumu i woli, ponieważ tylko w taki sposób może poznać i uznać wartości zawarte w kondycji osobowej. Taki jest powód, dla którego akt miłości jest wyborem, to znaczy, że ten, kto kocha, nie może wejść w relację z przedmiotem swej miłości w sposób niezróżnicowany, jak gdyby wszystkie byty były jednakowo godne miłości, jak gdyby ze wszystkim związane było takie samo dobro. By działać w sposób prawdziwie ludzki, konieczne jest, ażeby osoba kochająca wchodziła w relację z ukochanym, zachowując całe dobro, które niejako wytwarza w niej ukochany.

„Kochanie kogoś to nie tylko sprawa silnego uczucia - to również decyzja, osąd, obietnica. Gdyby miłość była wyłącznie uczuciem, nie byłoby podstawy do obietnicy dozgonnej wzajemnej miłości. Uczucie przychodzi i może odejść. Skąd mogę wiedzieć, czy pozostanie ono na zawsze, skoro w mój akt nie jest włączony ani osąd, ani decyzja?" l.

E. Fromm, O sztuce miłości, PIW, Warszawa 1973, 69-70; przekład polski: A. Bogdański.

Miłość małżeńska winna odpowiadać świadomemu i wolnemu wyborowi, choć nie jest równoznaczna z zanegowaniem spontaniczności czy pogardą dla wrażliwo­ści. Twierdzimy jedynie, że miłość małżeńska nie jest ślepym i nieodpartym instynktem, a ponadto, że elementy instynktowne i zmysłowe - konieczne, aby małżonkowie mogli kochać się w całości swego cielesno-duchowego bytu - winny być zintegrowane w decyzji kochania podjętej przez racjonalną wolę. Centralnym elementem miłości małżeńskiej jest wzięcie na siebie przez wolną wolę złożonej całości sił zmysłowych i duchowych, integrujących naturalną skłonność ku współ­małżonkowi. Miłość małżeńska, zaczynając się od miłości erotycznej i opierając się na niej, przecież poza nią wykracza. Posiada wszystkie cechy charakterystyczne miłości erotycznej, ale sublimuje ją.

- Miłość całkowita: to znaczy miłość całej osoby do całej osoby, a ponadto na sposób ostateczny. Obejmuje osoby małżonków -jako małżonków - na wszystkich poziomach: uczucia i wolę, ciało i ducha etc. Rozumie zatem i opiera się na zróżnicowaniu i komplementarności seksualnej. „Specyficznym przedmiotem, który miłość czyni małżeńską, to ukochanie człowieczeństwa mężczyzny jako mężczyzny (męskość) i człowieczeństwa kobiety jako kobiety (kobiecość). Specyfi­cznym dobrem, które miłość małżeńską czyni szczególną i jedyną, jest ukochanie drugiej osoby jako seksualnie różnej i komplementarnej. Męskość i kobiecość (jako dobra różne, komplementarne i ukierunkowane na jedność i płodność) stanowią szczególny przedmiot, który miłość między dwiema osobami przemienia w miłość małżeńską"3.

PJ. Viladrich, La familia de fondación matrimonial, w: A. Sarmiento (red.), Cuestiones fundamentales de matrimonio y familia, Pamplona 1980, 366.

Oto jeden z powodów, dla których miłość małżeńska powinna być bezinteresowna i ostateczna, ponieważ, jak odnotowaliśmy wcześniej, wymiar seksualny należy do bytu osoby, co sprawia, że nigdy nie może być traktowany jako dobro instrumentalne (co obserwujemy, jeśli miłość nie jest bezinteresowna), a ponadto, że jest nierozdzielny od istnienia jedności cielesno-duchowej (co wymaga, aby miłość była ostateczna). Nie byłaby małżeńską miłość ta, która wykluczałaby seksualność lub uważała ją za zwykłe narzędzie przyjemności.

Miłość małżeńska jest szczególną formą przyjaźni, zasadza się na wspólnocie w dobru (Cf. Św. Tomasz z Akwinu, S.Th., 2-2, q. 23 a. 1), kieruje się ku osobie współmałżonka i obejmuje wszelkie dobro, jakie on sobą reprezentuje. Osoba współmałżonka zostaje uznana jako dobro samo w sobie. Pragnie się dobra drugiej strony jako dobra dla niej, a zarazem jako dobra dla siebie. Jako dobro w sobie i dla siebie osoba współmałżonka nie może być rozczłonkowana ani zinstrumentalizowana. Małżonkowie, jako tacy, winni dzielić „między sobą wszystko, bez niesprawiedliwych wyjątków i egoistycznych rachub. Kto prawdziwie kocha swego współmałżonka, nie kocha go tylko ze względu na to, co od niego otrzymuje, ale dla niego samego, szczęśliwy, że może go wzbogacić darem z samego siebie" (HV 9). Właśnie dlatego miłość małżeńska nie jest jednym aktem. Wyraża się poprzez akty, ale jest stałą dyspozycją (habitus) osoby, a w konsekwencji - zadaniem.

- Miłość wierna i wyłączna. Skoro miłość małżeńska jest całkowita i ostatecz­na - kieruje się bowiem od osoby do osoby i obejmuje całość każdej z osób -koniecznie musi być również wierna. Pełnia domaga się wierności - na zawsze - ta zaś: wyłączności. Miłość małżeńska jest pełna w wyłączności i wyłączna w pełni. Tak głosi Objawienie taki jest też wniosek, do jakiego dojdziemy, jeśli punktem wyjścia jest godność osoby i jej seksualności.

Miłość małżeńska, prowadząca „małżonków do dobrowolnego wzajemnego oddawania się sobie, (...) pozostaje niezłomnie wierna fizycznie i duchowo w doli i niedoli, i dlatego pozostaje obca wszelkiemu cudzołóstwu i rozwodowi" (GS 49). Sobór Watykański II wskazuje w ten sposób na dwa oblicza wierności: pozytywnie zawiera ona wzajemny dar, bez zastrzeżeń i warunków; a negatywnie oznacza wykluczenie jakiegokolwiek mieszania się osób trzecich - na wszystkich pozio­mach: myśli, słów i działań - w relację małżeńską.

- Miłość płodna. Za sprawą swej natury i dynamizmu miłość małżeńska jest ukierunkowana na przedłużenie się w nowym życiu; nie wyczerpuje się ona w małżonkach. W miłości małżeńskiej nie ma autentyczności, jeśli nie jest zaangażowane, jednocześnie i całkowicie, człowieczeństwo mężczyzny i kobiety, w całokształcie ich bytu ludzkiego, bytu wcielonego ducha. Skoro seksualność nie jest czymś po prostu biologicznym, lecz „dotyczy samej wewnętrznej istoty osoby ludzkiej jako takiej"
(FC 11), a z drugiej strony ukierunkowanie na prokreację jest wymiarem immanentnym struktury seksualności, można wyciągnąć wniosek, że otwartość na płodność jest kryterium autentyczności miłości małżeńskiej. (Czym innym jest to, czy faktycznie pojawi się nowe życie). Jako uczestnictwo w stwór­czej miłości Boga i jako dar małżonków poprzez seksualność, miłość małżeńska jest wewnętrznie ukierunkowana na płodność.

Bez owego ukierunkowania na płodność relacja małżeńska nie może być uważana nawet za manifestację miłości. Miłość małżeńska w swej najbardziej głębokiej rzeczywistości jest istotnie „darem" (FC 14), odrzuca wszelką formę zastrzeżenia i za sprawą swego wewnętrznego dynamizmu wymaga otwartości i pełnego oddania się. W sposób nieunikniony niesie to z sobą gotowość przekaza­nia życia, możliwość ojcostwa lub macierzyństwa.

Takie oto cechy powinny koniecznie charakteryzować miłość małżonków. Są one tak ściśle ze sobą związane, iż są nierozerwalne: jeśli którejś brakuje, pozostałe nie istnieją. W rzeczywistości są one aspektami czy wymiarami tej samej rzeczywi­stości: miłości małżeńskiej.

MAŁŻEŃSTWO WSPÓLNOTA ŻYCIA I MIŁOŚCI

Instytucja małżeństwa służy dobru i osobistej samorealizacji małżonków, o ile jest miejscem wzajemnego i szczerego obdarowywania się sobą. Wtedy relacja małżonków jest wyrazem owej szczególnej formy miłości, którą opisaliśmy właśnie jako małżeńską. Kontynuując tę refleksję, zastanowimy się teraz nad „miejscem" owej miłości w małżeństwie. W ten sposób uzupełnimy ujęcie miłości małżeńskiej, a także stworzymy przestrzeń dla pytania, czy należy ona do istoty instytucji małżeńskiej. (Nadal sytuujemy się na płaszczyźnie antropologicznej i stwórczej).

W ostatnich latach wiele dyskutowano nad tym, czy istota małżeństwa związana jest z miłością małżeńską. Sobór Watykański II staje się echem tej debaty i wykracza poza dyskusję między zwolennikami tezy, że miłość jest głównym elementem małżeństwa, a tymi, którzy twierdzili, iż teoria taka niesie ze sobą niebezpieczeństwo zredukowania małżeństwa do jego elementów wyłącznie subie­ktywnych. Sobór stwierdza otwarcie, iż mimo że miłość nie jest w małżeństwie wszystkim, jest przecież jego decydującym elementem; winna stać w „centrum" małżeństwa i życia małżeńskiego (GS 49). Jan Paweł II wskazuje na ten sam aspekt, uwydatniając fakt, że miłość powinna być zawsze początkiem i siłą komunii i wspólnoty małżeńskiej (FC 18).

Miłość popycha mężczyznę i kobietę do połączenia się w małżeństwie. Miłość jest także odpowiednim sposobem obcowania ze sobą - w zgodzie ze swą osobową kondycją - po zawarciu małżeństwa. Małżeństwo jest instytucją miłości małżeń­skiej. Bez miłości nie może się ono egzystencjalnie zrealizować. Jednak miłość małżeńska nie jest małżeństwem. Jeśli mówi się, że miłość małżeńska należy do istoty małżeństwa, to należy rozumieć, iż chodzi jakby ojej zasadą, wymaganie i obowiązek.

a) Przymierze i wspólnota małżeńska

W języku potocznym słowem „małżeństwo" oznacza się bez różnicy celebra­cją lub akt, który ustanawia małżeństwo, a także stan lub sytuację małżonków, któremu daje początek owa celebracja. Choć ściśle powiązane, są dwiema odmien­nymi rzeczywistościami. Celebracja małżeństwa jest aktem przemijającym, na­stępuje w określonym momencie, który przemija i przestaje istnieć: jest przyczyną małżeństwa. Stan bądź sytuacja małżonków jest stała, trwa po zakończeniu celebracji i jest ustanowiona na całe życie: jest ona skutkiem celebracji małżeń­stwa.

Dlatego, ściśle rzecz biorąc, termin „małżeństwo" winien być stosowany tylko w tym drugim znaczeniu, gdyż utożsamianie małżeństwa z tym, co jest jego przyczyną - to znaczy z celebracją - prowadzi do wniosku, że małżeństwo jest celebracją o tyle, o ile się ona przedłuża i trwa, a zatem że małżeństwo zniknie, jeśli zniknie to, co stanowiło centrum owej celebracji (zgoda małżeńska). Cf. PJ. Viladrich, Agonia del matrimonio legal, Pamplona 19973, 146-147.

W ciągu wieków używano różnorakich terminów dla oznaczenia małżeństwa w jednym i drugim znaczeniu, zawsze w zależności od pola rozważań. I tak, w pierwszym znaczeniu, czyli dla określenia celebracji małżeństwa, najczęściej używano terminów: „zgoda", „małżeństwo", „kontrakt małżeński", „ślub", „za­ślubiny", „małżeństwo
in fieri" etc. Dla określenia małżeństwa w drugim znacze­niu, to znaczy stanu lub sytuacji małżonków, powszechnie używa się terminów takich, jak „związek małżeński", „wspólnota małżeńska", „małżeństwo in facto esse" etc.

Sobór Watykański II i niedawne wypowiedzi Magisterium, nie wyrzekając się tej terminologii - której także używają- wolą jednakże uciekać się do słownictwa „przymierza" lub „umowy" dla określenia małżeństwa w pierwszym znaczeniu. Słownictwo to ma większy oddźwięk w Biblii i pismach patrystycznych. Z takiej perspektywy możliwe jest twierdzenie, iż małżeństwo znajduje się w pewien sposób poza sferą kontraktową, chociaż ją zakłada. Małżeństwo jest przymierzem kontraktowym: umowa - używając terminologii jurydycznej - jest absolutnie konieczna, aby zaczęło istnieć małżeństwo. Ale jednocześnie konieczne jest podkreślenie, iż porządek prawny nie może być odłączony od swej podstawy i znaczenia, jakiemu się poddaje: tajemnicy miłości.

Poprzez przymierze małżeńskie między mężczyzną a kobietą tworzy się więź czy też wspólnota małżeńska, za sprawą której „już nie są dwoje, lecz jednym ciałem" (Mt 19,6; Rdz 2,24). Od tej chwili mężczyzna i kobieta, trwając jako pojedyncze i pełne osoby, są „jedną jednością" w tym, co małżeńskie, jako osoby seksualnie różne i komplementarne. Jako małżonek mężczyzna zaczyna „należeć" do swej żony i vice versa, jako małżonka kobieta „należy" do męża. „Żona nie rozporządza własnym ciałem, lecz jej mąż; podobnie też i mąż nie rozporządza własnym ciałem, ale żona" (l Kor 7,4). „Są wspólnotą - jednością w wymiarze społecznym - i są jedno dla drugiego - współposiadaczami w wymiarze sprawied­liwości - w jedności wymiaru małżeńskiego" . Powstająca „jedność dwojga" albo „wspólnota małżeńska" nie jest więzią widzialną, ale moralną, społeczną, prawną; cechuje się ona wszakże takim bogactwem i intensywnością, że ze strony zawierających małżeństwo wymaga „woli dzielenia całego programu życia, tego, co mają i tego, czym są" (FC 19). „Jedność dwojga" odnosi się do całokształtu kobiecości i męskości na różnorodnych poziomach ich wzajemnej komplementarności: do ciała, charakteru, serca, inteligencji, woli, duszy (FC 19). W konsekwen­cji nie redukuje się ona do prostej relacji wspólnego zamieszkiwania czy pożycia. A jednocześnie - należy to podkreślić - odnosi się wyłącznie do stanu małżeń­skiego.

Wspólnota małżeńska zostaje ustanowiona wolną decyzją dwóch osób zawiera­jących małżeństwo, ale jest możliwa dlatego, że wcześniej istniała obopólna zdolność do jedności i komplementarności, wpisana od stworzenia w człowieczeńs­two mężczyzny i kobiety. Działanie małżonków wyrażone przez ich zgodę sprowadza się do tego, że powołana zostaje do istnienia - staje się aktem - wspólnota, która dotąd istniała tylko jako możliwość -potencjalnie - w natural­nym dopełnieniu, jakie następuje między mężczyzną a kobietą. Wspólnota małżeń­ska jest owocem i znakiem pewnej głębokiej ludzkiej potrzeby (FC 19).

Miłość pociąga mężczyznę i kobietę do budowania owej intymnej wspólnoty, która nazywa się małżeństwem. Nie należy jednak utożsamiać go ani ze zgodą, ani miłością małżeńską. Oczywiście zgoda powinna być owocem miłości, jak wynika z refleksji nad przedmiotem owej zgody. Jest to faktycznie akt ludzki, poprzez który małżonkowie wzajemnie powierzają się sobie i przyjmują siebie, jest to obopólne oddanie się sobie dwóch osób (GS 48). Jednakże podobne oddanie i akceptacja przystają do godności osoby tylko wów­czas, gdy czynione są z miłości. Kondycja osób zawierających małżeństwo i „przedmiot", który sobie oddają i otrzymują w chwili ślubu - swe osoby jako seksualnie różne i komplementarne - „wymaga", aby zgoda małżeńska była motywowana przez miłość, aby była aktem miłości. Nie można jednak utożsamiać miłości i zgody, ponieważ może wystąpić prawdziwa i ważna zgoda, zdolna stworzyć prawdziwe małżeństwo, przy czym oddanie to nie jest owocem miłości.

Znana jest zasada, żezgoda tworzy małżeństwo, nie miłość". Cf. Paweł VI, Przemówienie do Roty Rzymskiej, 9 II 1976, AAS 68 (1976), 206-207

(Mimo że tego typu postępowanie byłoby skierowane wyraźnie przeciw najbardziej intymnym wymaganiom godności ludzkiej). Z drugiej strony miłości tej nie można też określić jako małżeńskiej, chyba że „u jej korzeni": o ile przekształci się w miłość małżeńską, poprzez celebrację małżeństwa i wyrażenie zgody małżeń­skiej. Miłość, jaka powinna istnieć przy ustanawianiu małżeństwa, posiada naturę i cechy jakościowo różne od miłości małżeńskiej.

b) Wspólnota życia i miłości

Jeśli małżeństwo jest „jednością dwojga" w tym, co małżeńskie, powinno kształtować się na płaszczyźnie egzystencjalnej jako wspólnota życia i miłości. Jest to wymaganie, które wypływa „z samej jej istoty i [ukazuje] jej dynamiczny i egzystencjalny rozwój" (FC 17). Miłość powinna być początkiem i siłą wspólnoty i komunii małżeńskiej (FC 18). Ponieważ dwie osoby złączyły się w małżeństwie, ustanowiły wspólnotę, która ma być wspólnotą życia i miłości.

Czym innym jest „przymierze" (zgoda małżeńska) - zawarcie małżeństwa; czym innym jest „wspólnota małżeńska" (węzeł) - bycie małżonkiem; i jeszcze czym innym „wspólnota życia i miłości", to znaczy fakt i obowiązek kochania się jako małżonkowie. Od narzeczonych zależy, czy chcą zawrzeć małżeństwo, czy też nie, czy chcą zamienić się w małżonków, czy nie; ale już po ślubie pojawia się między nimi wspólnota małżeńska; od tej pory jedyną siłą, jaką dysponują - na tym polega prawe działanie ich wolności - jest kochać się jak mąż i żona. Gdyby swej egzystencji nie przeżywali w taki sposób, ich małżeństwo nie przestałoby istnieć: nadal byliby małżonkami; nie żyliby jednak w zgodzie ze swą kondycją małżon­ków, nie urzeczywistnialiby swego małżeństwa jako wspólnoty życia i miłości.

Wyrażeniem wspólnota życia i miłości określamy to, jak małżeństwo powinno wyglądać: to znaczy, w jaki sposób małżonkowie powinni urzeczywistniać swe małżeństwo na poziomie egzystencjalnym, ażeby było spójne z naturą wspólnoty małżeńskiej, którą ustanowili poprzez przymierze małżeńskie. Jedną z charakterys­tycznych cech miłości małżeńskiej jest to, że powinna być zaangażowana, to znaczy obejmować całą - również przyszłą - egzystencję małżeńską. Małżonkowie winni są sobie miłość, ponieważ poprzez małżeństwo każde z nich stało się prawdziwie częścią drugiego. „Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje" (Ef 5,28). I owa jedność - prawdziwe „współposiadanie" - trwa, „póki ich śmierć nie rozłączy".

Wspólnota między małżonkami, wypływająca z przymierza małżeńskiego, otwiera przed nimi trwałą komunię miłości i życia (GRs 7), która winna przekładać się na taką formę relacji, w której każde z nich posiada wartość indywidualną, w zgodzie z całokształtem swego dobra i integralnego powołania (jako mąż lub żona, ojciec lub matka etc.). W małżeństwie następuje afirmacja współmałżonka, kiedy relacja między mężczyzną a kobietą jest wyrazem miłości (tylko wówczas drugą stronę docenia się przez to, czym jest), a ponadto przyjmuje formę małżeńską (to forma typowo ludzkiej miłości, opartej na różnicy i komplementarności seksualnej). Dlatego małżeństwo powinno być też wspólnotą życia: czyli powinno być okazją do takiego sposobu życia, w którym małżonkowie dzielą - właśnie jako małżonkowie - wszystko, czym są i czym mogą się stać (wspólnota małżeńska może i powinna wzrastać i wzmacniać się każdego dnia); powinno być przestrzenią odpowiednią do przekazywania życia ludzkiego, ponieważ, z jednej strony, wymiar prokreacyjny jest immanentny w stosun­ku do relacji mężczyzna-kobieta za sprawą seksualności, a z drugiej strony dziecko, jako osoba ludzka, wymaga afirmacji od początku swego istnienia. I w tym sensie słowo życie w wyrażeniu „wspólnota życia i miłości" podkreśla jeden z charakterys­tycznych wymiarów miłości małżeńskiej: otwarcie na płodność.

„Ta sama logika bezinteresownego daru wkracza w ich życie, kiedy mężczyzna i kobieta w małżeństwie wzajemnie się sobie oddają i wzajemnie przyjmują jako «jedno ciało» i jedność dwojga. Komunia osób, na tej logice zbudowana, staje się komunią rodzicielską" (GRs 11). Owa komunia miłości i życia zostaje w sposób pełny i specyficzny uzupełniona przy zrodzeniu dzieci: „komunia" małżonków daje początek „wspólnocie rodzinnej" (GRs 7). „Logika" oddania właściwego związkowi małżeńskiemu w sposób konieczny prowadzi do stwierdzenia, że małżeństwo powinno być, ze względu na swój własny dynamizm, wspólnotą życia i miłości. Ta sama logika prowadzi także do wskazania, że jednym z kryteriów autentyczności, niezbędnym do realizacji małżeństwa jako wspólnoty życia i miłości, jest otwartość na przekazywanie życia. „Logika całkowitego daru z siebie dla drugiego człowieka - pisze Jan Paweł II - otwiera ich na potencjalne rodzicielstwo. (...) Oczywiście, celem wzajemnego daru mężczyzny i kobiety nie jest tylko zrodzenie dzieci, lecz również wzajemna komunia miłości i życia. Trzeba jednak, ażeby została zabez­pieczona wewnętrzna prawda tego daru" (GRs 12). Podobnie wypowiadał się bł. Josemaria Escriva de Balaguer, mówiąc o prawości życia małżeńskiego: „Prawdziwa wzajemna miłość wykracza poza wspólnotę męża i żony i rozciąga się na swe naturalne owoce: na dzieci. Egoizm natomiast doprowadza do zniżenia tej miłości do zwykłego zaspokojenia instynktu i niszczy relację, jaka łączy rodziców z dziećmi".

J. Escriva de Balaguer, Rozmowy z Prałatem Escriva, Katowice 1993, n. 94.

Nie sposób zatem utożsamiać miłość małżeńską ze wspólnotą małżeńską czy też związkiem małżeńskim, to znaczy jednością dwojga, która została ustanowiona między małżonkami jako następstwo wzajemnej osobistej i nieodwołalnej zgody (GS 48). Czym innym jest, jak mówiliśmy wyżej, bycie małżonkiem, a czym innym powinność kochania się jako małżonkowie lub miłość małżeńska. Ponieważ połączyli się w małżeństwie przymierzem małżeńskim, powstała między nimi wspólnota, która winna być wspólnotą miłości i ciągle wzrastać. Egzystencja ich małżeństwa winna kształtować się w taki sposób, by ich wzajemne relacje były, ze względu na miłość, wyrazem owej szczególnej jedności, jaką ustanowili i wyrazem również miłości Boga do ludzi (Chrystusa do Kościoła), której są skutecznym znakiem dzięki zawartemu sak­ramentowi, w przypadku osób ochrzczonych. Jednakże, co oczywiste, temu celowi służy tylko takie postępowanie małżonków, które jest zgodne z prawdą ich miłości: ta zaś odpowiada naturze i cechom ich więzi małżeńskiej (GS 49, 50, 51).

W tym miejscu należy zaznaczyć, że w wyrażaniu i rozpalaniu miłości małżeńskiej - duszy małżeństwa jako wspólnoty życia i miłości - szczególną funkcję odgrywa specyficzny akt owej miłości - akt małżeński - pod warunkiem że jest realizowany w sposób ludzki (GS 49) i godny^(GS 51): „Miłość wyraża się i dopełnia w szczególny sposób właściwym aktem małżeńskim. Akty zatem, przez które małżonkowie jednoczą się z sobą w sposób intymny i czysty, są uczciwe i godne, a jeśli spełniane są prawdziwie po ludzku, są oznaką i podtrzymaniem wzajemnego oddania się, przez które małżonkowie ubogacają się sercem radosnym i czystym" (GS 49).

1



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
4253
praca-licencjacka-b7-4253, Dokumenty(8)
03 Problem granic indywidualnej tożsamości człowieka Bid 4253 ppt
4253
4253
4253
4253
4253

więcej podobnych podstron