6350


Kazimierz Tomasz Sykulski urodził się 29 grudnia 1882 roku w Końskich jako 9 dziecko Michała Sykulskiego i jego drugiej żony Tekli z Cybińskich.

Dwa dni później w Sylwestra 1882 r. w miejscowym kościele parafialnym pod wezwaniem św. Mikołaja przyjął sakrament chrztu. Rodzicami chrzestnymi byli Mikołaj Sykulski i Anna Janik, proboszczem ks. kanonik Franciszek Górski.
Dużo rolę w życiu Kazimierza odegrał jego starszy o 12 lat brat Józef, który po śmierci ojca Michała przejął właściwie opiekę nad młodszym rodzeństwem oraz ciężar jej utrzymania.

Dzieciństwo Kazimierza Tomasza Sykulskiego nie jest szczegółowo znane. Spędził je w miasteczku powiatowym Końskie w rodzinnym domu przy ówczesnej ulicy Piotrkowskiej nr 112. W Curriculum vitae pisanym przez Sykulskiego już po święceniach kapłańskich po 1905 r. znajdujemy potwierdzenie domowego nauczanie.
Prima rudimenta litterarum domi accepi (Pierwsze podstawy nauki otrzymałem w domu)

Stan jego wiedzy i umiejętności musiał być dość dobry skoro do Progimnazjum Miejskiego w Sandomierzu przyjęty został od razu do klasy drugiej. Szkoła w której podjął naukę miała niepełne prawa szkoły średniej. Z reguły preferowała filologiczny profil, stąd w programach szkolnych znalazła się nauka języka: rosyjskiego, łacińskiego, greckiego, francuskiego, niemieckiego, polskiego. Oczywiście była to szkoła, jak inne tego typu w zaborze rosyjskim, nadzorowana przez zaborcze władze oświatowe, programy dydaktyczne, cele i zadania tej placówki podporządkowane były rusyfikacyjnym planom zgodnie z ustawą z 1871 r.
podporządkowane były rusyfikacyjnym planom zgodnie z ustawą z 1871 r. Po trzech latach nauki Kazimierz Sykulski skończył pełny cykl i otrzymał świadectwo z dn. 30 maja 1896 r. (18) Jego postępy w nauce oceniono na ocenę dobrą. Oczywiście stopnie z poszczególnych przedmiotów nauczania na świadectwie nie były identycznie: najwyższej oceniono wiedzę z religii (Zakon Boży) - na bardzo dobry, oceny dobre uzyskał z matematyki, historii, języka polskiego, rysunków i kaligrafii. Z pozostałych przedmiotów: języka rosyjskiego, łacińskiego, niemieckiego, greckiego i geografii jego wiedzę oceniono na dostateczny. Świadectwo progimnazjum dawało mu możliwość podjęcia nauki w seminarium duchownym.
Nauka w Seminarium Duchownym trwała 6 lat; pierwsze dwa lata. to tzw. powiększony kurs filozoficzny (przygotowawczy), którego celem było uzupełnienie wiedzy z zakresu szkoły średniej. Bardzo rzadko do seminarium trafiali kandydaci z pełnym wykształceniem średnim (maturą). Podajmy dla przykładu, że w 1905 r. na 14 kandydatów przyjętych do seminarium aż 12 legitymowało się ukończeniem 4 klas.
Najczęściej ten etap nauki obejmował: język łaciński, historię biblijną, historię powszechną, wymowę, katechizm, śpiew, język niemiecki lub francuski i tzw. przedmioty rosyjskie. Kazimierz Sykulski, podobnie jak i inni kandydaci, złożył egzamin wstępny do seminarium (j. łaciński, polski, historii powszechnej i śpiewu) z wynikiem pozytywnym.
Jak wynika z zachowanego tablo razem z Kazimierzem Sykulskim studiowało 58 kleryków. W tym czasie wychowawcami i profesorami Seminarium duchownego byli: ks. Marian Ryx - regens seminarium, ks. Paweł Kubicki - viceregens i profesor, ks. Władysław Zalewski, ks. Antoni Rewera, ks. J. Gajkowski, ks. Józef Rokoszny, ks. Edward Chrzanowski, ks. Stefan Suchecki, ks. Antoni Kasprzycki - kanclerz kurii, Józef Nowicki, który uczył przedmiotów rosyjskich.
Na podstawie zachowanych źródeł można prześledzić postępy w nauce kleryka Sykulskiego. Najważniejsze są jednak noty końcowe. I tak według świadectwa na ostatnim egzaminie dojrzałości otrzymał oceny: z Pisma Świętego - dobrą, z Teologii Dogmatycznej, z Teologii Moralnej, z Teologii Pastoralnej, z Prawa Kanonicznego, z Historii Kościelnej, z Rubrycystyki oceny najwyższe. Wydający świadectwo ks. Paweł Kunicki ponadto podkreślał, że Kazimierz Sylculski „dał się poznać jako przykład dobrych obyczajów i zawsze stałego (trwałego) powołania”.


Zazwyczaj razem z promocjami na następne kursy alumni stopniowo posuwali się w hierarchii święceń. Tak więc Kazimierz Sykulski już w 1901 r. otrzymał tonsurę z rąk ks. biskupa Antoniego Sotkiewicza, cztery mniejsze święcenia przyjął 29 czerwca 1902 r. z rąk biskupa płockiego Jerzego Szembeka. Następnie Stefan Aleksander Zwierowicz (1842-1908), bp sandomierski od 1902 r. udzielił święceń: subdiakonatu 17 lipca 1904 r., diakonatu 9 kwietnia 1905, wreszcie pełnych święceń kapłańskich 2 lipca 1905 r.
K. Sykulski kończąc seminarium duchowne miał 22 lata, w chwili przyjęcia święceń kapłańskich niepełne 23 lata.

Jeszcze w lipcu 1905 r. kuria biskupia skierowała młodego kapłana na stanowisko drugiego wikariusza w parafii Radoszyce w pow. koneckim. Wobec dość skomplikowanych procedur zatwierdzających (Generał Gubernator Warszawski decyzją z 4 września 1905 r. zatwierdził decyzję biskupa) ks. Sykulski objął radoszycki wikariat 12 września (n.s.) 1905 r. Pobyt w Radoszcach nie trwał zbyt długo, już po miesiącu przeniesiono go do Wierzbicy w dawnym pow. iłżeckim.
. Był to dla młodego księdza Sykulskiego korzystny fakt, który poważnie wpłynął na jego karierę kapłańską oraz dalszą edukację. Proboszczem Wierzbickim był wówczas Marian Józef Ryx (od 1888 r.), który jednocześnie był profesorem i później regensem Seminarium Duchownego w Sandomierzu. Tak więc ks. Sykulski zastępował faktycznie nieobecnego w Wierzbicy proboszcza. Ks. Ryx, absolwent radomskiego gimnazjum, później Seminarium Duchownego w Sandomierzu, następnie Akademii Duchownej w Petersburgu, zwrócił uwagę na młodego, niezwykle uzdolnionego młodego kapłana, kierując go do Petersburga na studia.

Rozpoczął on naukę 29 sierpnia 1908 r., zakończył zaś 1 września 1911 r. Po trzech latach nauki (3 kursy) po zdanych egzaminach otrzymał od władz uczelni świadectwo. Stwierdzono w nim, że na wymaganych zajęciach uzyskiwał bardzo dobre (wspaniałe) oceny, „zachowanie jego było wzorowe”. Decyzją konferencji akademickiej, która odbyła się 28 maja 1911 r. został uhonorowany stopniem Kandydata Teologii.

Niezwykle trudno jest ocenić poziom edukacji ks. Kazimierza Sykulskiego. Z całą pewnością nie zamierzał zostać iluminarzem nauki. Obdarzony był cechami, które predestynowały go do pracy wśród ludzi. Był niezwykle oczytany, warto przy tej okazji wspomnieć, że znajomość j. francuskiego (znał również inne języki: niemiecki, łaciński, rosyjski, elementy greki) opanował na tyle, że przetłumaczył na język polski pracę H. MasquelieraDwaj bracia”. Pochłonięty pracą w parafiach sięgał jednak po pióro: w rękopisach pozostają próbki jego poetyckich możliwości, drukował również w czasopismach katolickich.
Obdarzony był żywą inteligencją, darem krasomówczym, a przede wszystkim zawsze pozostawał wrażliwy na krzywdę ludzką, na cierpienie, nędze. Lata nauki, praca w parafiach sprawiły, że ks. Sykulski bardzo poważnie traktował swą służbę Bogu i ludziom.

W kościele katedralnym w Petersburgu w dniu 26 grudnia 1910 r. wygłosił kazanie na prymicjach ks. Franciszka Rutkowskiego. Zatytułował je: „O godności kapłaństwa”. Kapłan to ten, który prowadzi ludzkość do Boga.
On jest nauczycielem nieumiejących, - przewodnikiem błądzących, - podporą chwiejących się i słabych, - ojcem ubogich i opuszczonych, - pocieszycielem tych, którzy płaczą. On uczy prawdy, cnoty, i wskazuje prostą drogę do nieba. A w swej pracy kapłańskiej, w wypełnieniu obowiązków swego stanu przed niczem się nie cofnie. Nic go nie przerazi. Raz złożywszy Bogu ofiarę z życia, z zaparciem się, z poświęceniem żyć powinien dla Boga, dla szczęścia bliźnich swoich, ludzi !”.
Tym słowom wypowiedzianym na progu swojego kapłaństwa pozostał wierny aż do ostatnich chwil gdy grudniowy poranek 1941 r. patrzył w stronę swych oprawców w obozie zagłady w Oświęcimiu.
Będąc posłem do Sejmu Ustawodawczego ks. Sykulski napisał:
"Jałmużna z grosza i chleba dobrą jest rzeczą,- ale nie wystarcza do wychowania dzieci na przyszłych obywateli kraju. Dzieciom trzeba miłości, nauki i dobrego przykładu. Otoczyć je trzeba troskliwą i serdeczną opieką - Osłonić przed zarazą zgnilizny, a nauczyć kochać Boga i Polskę całą potęgą duszy niewinnej”.
Podobne „wielkie i podniosłe słowa” wypowiadało w tym czasie wielu. Rzecz w tym, że ks. Sykulski na polu oświaty i wychowania był przede wszystkim człowiekiem czynu. Szczególnie duże pole do popisu znalazł w parafii Bzin, do której przybył by tworzyć zręby oświaty polskiej.

Nominacja biskupa sandomierskiego Mariana Ryxa z dnia 30 lipca 1913 r. przeniosła ks. Sykulskiego z Radomia do parafii św. Józefa w Skarżysku-Bzinie. Rozpoczął pracę w parafii (filialnej) jako jej proboszcz.
Obszar parafii obejmował teren mniej więcej dzisiejszego miasta Skarżyska-Kamiennej. Funkcjonowało tu kilka szkół ludowych (jedno, dwuklasowych) oraz 3 jednoklasowe szkoły prywatne. Prawie wszystkie przerwały swą działalność w latach 1913-1914.
Ks. Sykulski początkowo związał się z prywatną szkołą żeńską Heleny Wagner. Zachowała się w radomskim archiwum korespondencja w carskimi władzami oświatowymi w sprawie zatrudnienia ks. Sykulskiego jako prefekta. Nie miała również szans na dłuższe trwanie zorganizowana w 1913 roku Wyższa Szkoła Początkowa Pawła Wasylewicza Jeremiewa. Grono nauczycielskie tej szkoły stanowili Rosjanie - wyjątkiem był ks. Sykulski prowadzący zajęcia z religii.

Wybuch I wojny światowej w 1914 r., ucieczka Rosjan, ostateczne zajęcie Kamiennej przez Austriaków w maju 1915 r. (okupacja austrowęgierska utrzymała się do października 1918 r., a więc do końca wojny) przesądziła o losach wielu szkół, szczególnie tych, które bardzo mocno związane były z rosyjskim zaborcą.
Jesienią 1914 r. (podczas okupacji niemieckiej - VIII-XI 1914 r.) powołany został w Kamiennej Komitet Obywatelski z ks. Kazimierzem Sykulskim i Grzegorzem Śmiechowskim na czele. Komitet, jako namiastka władz polskich w osadzie, prowadził działalność aprowizacyjną, charytatywną, komunalną. Szczególnie chlubną działalność prowadziła Komisja Dobroczynności i Komisja Szkolna Komitetu Obywatelskiego. W obu przypadkach inicjatorem powołania oraz przewodniczącym był ks. Kazimierz Sykulski.
Od początku podjął ks. Sykulski starania o utworzenie nowych polskich szkół w osadzie. Sukcesem zakończyło się zorganizowanie szkółek ludowych Komitetu Obywatelskiego, które 25 czerwca 1917 r. postanowiono podporządkować władzom powiatowym w Końskich. Potrzeby oświatowe mieszkańców Kamiennej nie ograniczały się do elementarnej znajomości czytania i pisania. Ks. Sykulski wszczął starania o utworzenie w Kamiennej szkoły średniej. Nawiązał kontakt z organizowanym referatem wyznaniowym i szkolnym Komendy Powiatowej w Końskich (podległej Generałowi Gubernatorowi w Lublinie), w którego gestii leżało wydanie koncesji na prowadzenie niższej szkoły prywatnej.
Mógł również liczyć na wydatną pomoc, szczególnie w opracowywaniu programów i podręczników szkolnych, kompletowaniu kadry pedagogicznej, organizowaniu kursów dla nauczycieli, działającej od sierpnia 1915 r. Komisji Szkolnej Ziemi Radomskiej, której zasięg obejmował również powiat konecki. Warto dodać, że faktyczne kierownictwo komisji spoczywało w rękach ks. Józefa Rokosznego, kanonika katedry sandomierskiej, rektora seminarium nauczycielskiego w Radomiu, znanego działacza społecznego i oświatowego.
Znajomość ks. Sykulskiego ze starszym o 12 lat ks. Rokosznym (również absolwentem Akademii Duchownej w Petersburgu) datuje się jeszcze na czasy pobytu w Seminarium w Sandomierzu, w którym Rokoszny prowadził wykłady w 1. 1897-1914 (m.in. z apologetyki, introdukcji specjalnej, historii sztuki kościelnej, historii wymowy kościelnej, dykcji, liturgii i j. łacińskiego).
O dość bliskiej znajomości świadczą zachowane listy Ks. Sykulskiego do Przewodniczącego Komisji Szkolnej Ziemi Radomskiej oraz wzmianki w częściowo wydanym drukiem Diariuszu wielkiej wojny 1914 - 1919 pisanym przez Rokosznego w formie dziennika.

Nie można też pominąć wydatnej pomocy, jaką udzielili ks. Sykulskiemu wpływowi mieszkańcy Kamiennej. Szczególnie wyróżnili się tu: Stanisław Zaleski, Wacław Węgrzecki oraz Władysław Cichocki. Wszyscy działali aktywnie w komisji szkolnej, a później Radzie Opiekuńczej Szkoły.
Oficjalnie Progimnazjum Filologiczne w Kamiennej jako Szkoła Komitetu Obywatelskiego rozpoczęła działalność 1 października 1915 r. pierwszy dzwonek przywołujący młodzież na zajęcia rozległ się 25 października w wynajętym budynku przy ulicy Iłżeckiej, zaś pierwsze posiedzenie rady pedagogicznej ks. Sykulski jako kierownik szkoły zwołał na 29 tego miesiąca.

Progimnazjum było szkołą 4-klasową (w pierwszym roku istnienia zorganizowano dodatkowo klasę przedwstępną i wstępną, które przygotowywały do właściwej nauki). Cykl nauczania obejmował aż 21 przedmiotów lekcyjnych. O profilu filologicznym decydowało pojawienie się oprócz j. polskiego dwóch innych języków nowożytnych: niemieckiego oraz francuskiego, w dwóch starszych klasach również j. łacińskiego. Szkoła ks. Sykulskiego miała charakter koedukacyjny. Nie był to często spotykany typ szkoły: na obszarze byłego Królestwa Polskiego w r. 1914/1915 istniały 33 szkoły męskie filologiczne, zaledwie 1 podobnego typu żeńska i 3 koedukacyjne. W roku następnych szkół koedukacyjnych było już 6.

Progimnazjum w Kamiennej było szkołą prywatną. Nauka była płatna: czesne w klasie przedwstępnej wynosiło w skali rocznej 10 rubli, w klasie wstępnej - 15 rubli, następnie stawka czesnego zwiększała się o 15 rubli w kolejnych latach, tak więc w 4 klasie czesne wynosiło 75 rubli.
Decyzją rady pedagogicznej „synowie i córki nauczycieli i nauczycielek od wpisu (czesnego) mają być uwolnieni. Co się tyczy innych uczniów lub uczennic to tylko nadzwyczajne ubóstwo, a przy tem dobre sprawowanie i dobra cenzura, może niekiedy być powodem do uwolnienia od wpisu”.
W r. 1915/16 zwolniono od opłat 7 uczniów, a 12 płaciło opłaty niepełne. Mimo stosowanych ulg finansowych zaległości z wpłatami wpisowego były dość wysokie, szkoła nie była w najlepszej kondycji finansowej. O skali tych trudności świadczyły decyzje ks. Sykulskiego, który, jak czytamy w sprawozdaniu, -„zamiast kwiatów na trumnę, śp. Stefana Paszkowskiego (zmarłego członka Komitetu Obywatelskiego w Kamiennej - dop. Z.K.) zebrał na zapłacenie wpisowego za niezamożnych uczniów...”

Chlubną kartę w dziejach tej szkoły stanowi powołane stowarzyszenie uczniowskie pod nazwą Bratnia Pomoc im św. Stanisława Kostki, które w myśl statutu miało - „nieść pomoc prawdziwie biednym kolegom i koleżankom w zdobyciu nauki przez bezpośrednie kupno książek, ubrania lub opłaty wpisu, (oraz) wykształcić w charakterze uczniów, przyszłych obywateli kraju, dwie cnoty: oszczędność i ofiarność”.
Dodajmy jeszcze, że wydatki szkoły przewidziane przez Komisję Szkolną na rok 1916/1917 miały wynieść ogółem 14280 rubli: m.in. 9300 wynagrodzenie nauczycieli, 1200 - dyrektora szkoły, 180 - sekretarza, służby - 800 rb., komorne, światło opał 2000 rb., pomoce naukowe 200, druki i materiały kancelaryjne 200, inne wydatki - 400 rb. Przewidywane dochody to: wpłata za naukę - 9500 rb., dochody nadzwyczajne (dobrowolne ofiary, przedstawienia) - 1500 rb., tak więc deficyt wynosił 3280 rb., który miano pokryć spodziewaną subwencją C. i K. Generalnego Gubernatorstwa w Lublinie, oraz zwiększeniem czesnego.

Rok szkolny w Progimnazjum Filologicznym w Kamiennej składał się z trzech okresów zwanych tercjałami. Po każdym z nich uczeń był klasyfikowany, po ostatnim tercjale odbywały się egzaminy promocyjne. W klasie IV zdawali je wszyscy uczniowie, w klasach niższych od egzaminu zwalniała ocena dobra lub bardzo dobra.
Lekcje zaczynały się rano o godz. 8.30, a kończyły o 15.30. Trwały 50 minut i przedzielone były 10 minutowymi pauzami: 5 minut dla chłopców, 5 minut dla dziewcząt. Przerwa obiadowa trwała 1 godzinę, dzień szkolmy rozpoczynano i kończono modlitwą odmawianą przez uczniów na klęcząco. Obecni w czasie modlitwy Żydzi stali. Kontakty szkoły z rodzicami odbywały się regularnie w czasie tzw. niedzieli wywiadowczych.
W inauguracyjnym roku działalności progimnazjum naukę podjęło ok. 195 uczniów (klasa przedwstępna liczyła 50 uczniów: 35 dziewczynek i 15 chłopców). W następnym roku szkolnym podjęło naukę ok. 288 uczniów (średnia w polskich gimnazjach wynosiła 272 osoby). W społeczności szkolnej zdecydowanie dominowali katolicy obrządku rzymskiego.
W 1915/16 było ich 172, do wyznania mojżeszowego przyznawało się 23 uczniów, tj. ok. 12%, w klasie przedwstępnej odsetek wynosił 40% (19 uczniów). Zdecydowana większość uczniów zamieszkiwała w Kamiennej i okolicznych osadach (Bzin, Bzinek, Milica), z których można było dojść do szkoły.
W sporadycznych wypadkach ks. Sykulski pozwalał na dojazd uczniów koleją. Część uczniów zamiejscowych mieszkała na stancjach (w 1915/16 - 25 osób), które były pod specjalnym nadzorem szkoły. Interesujące są dane o pochodzeniu uczącej się młodzieży. Najwięcej uczniów wywodziło się z rodzin robotniczych - 86 (tj. 61%), drugą co do wielkości grupę stanowili uczniowie pochodzący ze środowiska włościańskiego (chłopskiego).
W 1915/16 r. liczba uczniów tej grupy wynosiła 25, plus 2 z rodzin dzierżawców, co dało w sumie ok. 19% ogółu młodzieży. Kręgi kupiecko- rzemieślnicze reprezentowało 23 uczniów (16,3%), natomiast tylko 5 uczniów wywodziło się z rodzin urzędniczych, adwokackich (ok. 3,5%).
Warto również dodać, że ks. Sykulski jako kierownik progimnazjum zezwolił na rozpoczęcie działalności w szkole w 1916 r. skautingu, nowej organizacji młodzieżowej. 1 lipca 1916 r. zawiązała się w szkole pierwsza męska drużyna skautowa (im. Stanisława Staszica). Jej organizatorem był Jan Janusz Słoniewski, 18-letni student warszawski, syn Stanisławy, nauczycielki skarżyskiego gimnazjum.
Wielką zasługą ks. Sykulskiego było pozyskanie wysokokwalifikowanej kadry nauczycielskiej, bez której władze okupacyjne nie wydałyby koncesji na prowadzenie szkoły. W pierwszym roku istnienia progimnazjum zatrudniony został 8-osobowy zespół nauczycielski, dobrze wykształconych wybitnych ludzi.
Nadspodziewanie duże zainteresowanie szkołą, mając również dobrą kadrę nauczycielską, silne poparcie Komitetu Obywatelskiego ks. Kazimierz Sykulski podjął starania u władz oświatowych Generalnego Gubernatorstwa w Lublinie o przekształcenie szkoły w pełne 8-klasowe gimnazjum
Dr Jerzy Madeyski, przewodniczący Krajowego Komisariatu Cywilnego przy Generalnym Gubernatorstwie Wojskowym w Lublinie dn. 18 kwietnia 1917 r. przesłał na ręce ks. Sykulskiego koncesje na utworzenie i prowadzenie 8-klasowego gimnazjum w Kamiennej. Niestety, pismo nie zastało adresata. Proboszcz parafii w Bzinie od 10 marca 1917 r. pracował już w parafii w Policznej.
Ks. Kazimierz Sykulski bardzo mocno akcentował pracę wychowawczą w szkole. Karność i surowa dyscyplina nie były jedynym celem oddziaływań wychowawczych grona nauczycieli. Wiele razy podkreślano, że wojna i okupacja czyniły nie tylko zniszczenia materialne, ale pociągały za sobą również bardzo groźne dla młodzieży spustoszenie moralne i duchowe. Obowiązkiem każdego ucznia (katolika) było uczestniczenie w niedziele i święta w szkolnej mszy.
Osada Kamienna nie miała własnej świątyni, należała do kościoła parafialnego w Bzinie.

Tam młodzież szkolna, pod przewodnictwem swych nauczycieli, przechodziła spod budynku szkolnego, pokonując kilka kilometrów. Udział w modlitwach szkolnych, nabożeństwa¬ch niedzielnych, rekolekcjach oraz szkolnej katechezie stał się stałym elementem kształtowania postaw moralnych uczniów, ich oblicza duchowego.
Przyjęty 8 listopada 1916 r. tekst regulaminu szkolnego współtworzony i akceptowany przez ks. Sykulskiego kończył się mocnym akcentem: „Bądź dla wszystkich grzeczny - i pamiętaj, że jesteś uczniem Szkoły Polskiej ”. Przy każdej okazji starano się rozbudzać wśród uczniów miłość do ojczyzny. Szczególną rolę odgrywały obchodzone uroczyście rocznice ważnych wydarzeń narodowych, stałym świętem szkolnym stał się dzień 3 maja.
W 1916 r. młodzież szkolna miała okazję słuchać przemówienia swego dyrektora: „Ta miłość ojczyzny była i jest nam gwiazdą przewodnią - Miłość nasza do Polski wszystkim ludom była znana Bo myśmy ją ukochali - Polskę - tę słodką ojczyznę naszą.
Ukochaliśmy ją tak, jak, żaden naród dotąd ojczyzny swej nie ukochał i nie ukocha nigdy, bo już więcej, goręcej, serdeczniej, głębiej - ukochać nie można... Nie nienawidzieć jeden drugiego - ale miłować. Nie potępiać tych, którzy inaczej myślą - bo wsz
yscy kraj kochamy, wszyscy gotowiśmy cierpieć, walczyć i umierać dla niego...”

Ks. Kazimierz Sykulski< zyskał wielkie uznanie i wdzięczność mieszkańców parafii Bzin. Na wieść o przeniesieniu go do innej parafii 16 marca 1917 r. wysłali prośbę do biskupa sandomierskiego następującej treści: „My niżej podpisani, zaniepokojeni wiadomością o przeniesieniu księdza Kazimierza Sykulskiego, mając wyłączne dobro na celu, udajemy się do Waszej Ekscelencji z wielce pokorną prośbą o pozostawienie księdza... nadal proboszczem naszej parafii, który jest naszym opiekunem i dobroczyńcą...”.
Wśród ponad stu podpisów mieszkańców parafii Bzin można odnaleźć niemal wszystkie podpisy nauczycieli kierowanej przez niego szkoły.
17 marca 1917 r. rada pedagogiczna na wniosek dyr. Andrzeja Bałtruszajtisa postanowiła „ze względu na przeniesienie Ks. Prezesa Sykulskiego, by wobec licznych zasług... jako założyciela i kierownika szkoły, a ostatnio i Prezesa Rady Opiekuńczej, wobec jego starań o byt materialny szkoły prosić... by zechciał nadal pozostać w kontakcie ze szkołą i przyjąć funkcje honorowego członka Rady Pedagogicznej”. Wniosek znalazł pełną akceptację wszystkich nauczycieli.

Zachował się piękny, wzruszający list mieszkańców Kamiennej do ks. Sykulskiego. Zacytuję go w całości, gdyż jego treść do tej pory nie była szerzej znana, ponadto stanowi dobrą pointę działalności oświa¬owej ks. Sykulskiego.
„Zwłaszcza biedni Kamiennej: wdowy i dzieci mają Ci, jako przewodniczącemu Sekcji Dobroczynnej wiele do zawdzięczenia. Ale najtrwalsze wspomnienie Dostojny Panie, ufundowałeś sobie u nas swoimi trudy okoła szkolnictwa tutejszej osady, tak, że ta najważniejsza bodaj u nas niwa pracy społecznej w Tobie miała oracza najbardziej gorliwego i najbardziej zasłużonego. To też w tym względzie możesz tak, jak ów wieszcz rzymski i cała plejada następnych jego naśladowców, niewyłączając i wielkiego naszego Adama, śmiało i sprawiedliwie o sobie powiedzieć: exegi monumentum aere perennius (Wzniosłem pomnik nad spiż trwalszy). Zasyłając Ci zatem z serca płynące życzenia, aby i na nowem Twem stanowisku Pan Bóg pracy Twej nadal błogosławić raczył, prosimy abyś dla dalszego duchowego związku zechciał zatrzymać na przyszłość godność członka Komisji Szkolnej naszego Komitetu”.
List podpisali członkowie Komitetu Obywatelskiego osady Kamienna-Skarżysko.

Ks. Kazimierz Sykulski nigdy duchowego związku ze Swoją szkołą i parafią nie zerwał. W następnych latach będąc proboszczem w Policznej, Radomiu, Końskich, przyjeżdżał często do Skarżyska. Uczestniczył w ważniejszych posiedzeniach Komisji Szkolnej, świadczą o tym jego podpisy pod protokołami posiedzeń. Obecny był przy otwieraniu nowych szkół w mieście, np. przy poświęceniu kamienia węgielnego szkoły powszechnej 26 czerwca 1926.) W 1936 r. zaszczycił swą obecnością I zjazd absolwentów założonej przez siebie szkoły. Wreszcie warto wspomnieć i o tym, że ks. Sykulski ma swój niemały udział w staraniach o uzyskanie praw miejskich dla Kamiennej. Zakończyły się one pełnym sukcesem, Rozporządzeniem Rady Ministrów (podpisane przez premiera Władysława Sikorskiego) z dnia 28 grudnia 1922 r. osada Kamienna stała się (od 1 stycznia 1923 r.) stała się miastem. Pierwsze posiedzenie inauguracyjne Rady Miejskiej odbyło się 3 czerwca 1923 r. Wśród zaproszonych gości obecny był również ks. Kazimierz Sykulski, szambelan papieski, proboszcz parafii Opieki NMP w Radomiu.
Dalsze losy ks. Sykulskiego związane były z parafią w Policznie, Radomiu, ostatecznie w Końskich, aż do aresztowania przez gestapo.

„Ojczyzno, matko nasza umiłowana
my nieodrodni synowie twoi
potomkowie duchów wielkich i świętych
oświadczamy uroczyście wobec Boga i wobec
świata, że ciebie Polsko położyliśmy na
początku wesela naszego, - że poza tobą nie
masz dla nas szczęścia, a w tobie cała nasza
pomyślność i wszystko nasze kochanie na ziemi...”
(z rękopisu ks. Sykulskiego - fragment przemówienia)

W tych wielkich dniach trwogi, paniki, lęku i niepewności na proboszcza ks. Kazimierza Sykulskiego spadły nowe zadania. Wobec faktu iż władze administracyjne opuściły miasto już 4 września, miejscowy proboszcz był dla mieszkańców parafii, także dla władz niemieckich przywódcą lokalnej społeczności. Już w pierwszych dniach września włączył się aktywnie w dzieło pomocy ofiarom wojny. Był życzliwy i oddany wszystkim: pocieszał, wlewał w serca optymizm, spowiadał, udzielał komunii, opiekował się chorymi. Obawiając się bombardowania kościoła przeniósł Najświętszy Sakrament do szpitala, który stał się drugim domem bożym. Sytuacja w szpitalu była katastrofalna:
„zastał tam chaos: personel sanitarny i służba zbiegły, pozostawiając zakonnice same, motory elektryczne przestały działać, nie było wody, ani światła - szpital był pełen rannych i chorych, a do pomocy tylko kilkanaście rąk sióstr zakonnych... Ks. Sykulski w te dni grozy jako kapłan i jako człowiek dał z siebie wszystko: pocieszał, spowiadał, przenosił rannych i chorych, zaopatrywał Najświętszymi Sakramentami konających. Wspólnie z zakonnicami dźwigał z sąsiedniej posesji konwie z wodą...”

W czasie odprawianych przez niego nabożeństw frekwencja była wyjątkowa, do kościoła ciągnęły tłumy po słowa wiary, otuchy, nadziei, po uśmiech, którym obdarzał wszystkich. Patriotyczne wystąpienia księdza odbijały się szerokim echem. 8 września w chwili wkroczenia Niemców do miasta „udał się na plebanię, by nie myślano, że się ukrył”. W tym samym dniu został po raz pierwszy aresztowany wraz z grupą mieszkańców. Umieszczono go w małym pokoiku przy Magistracie, gdzie „zakładnikom rzucono na ziemie zaledwie garstkę słomy”. Pierwszy pobyt w areszcie nie trwał długo. Podobno pierwszy „landrat” urzędujący w Końskich miał do niego powiedzieć po francusku: „Póki ja tu jestem, to jeszcze księdzu nic się nie stanie”.
Po odzyskaniu wolności ze zdwojoną energią przystąpił do pracy. Nowych problemów stale przybywało. Pomagał uciekinierom i przesiedleńcom transportowanym przez Końskie koleją. Dzięki staraniom u władz niemieckich rozpoczął działalność Komitet Pomocy Ofiarom Wojny, który znany był później jako Rada Główna Opiekuńcza. Ks. Sykulski organizował ludzi chętnych do pracy, dzięki czemu powstawały podobne komitety pomocy w innych gminach. W samych Końskich działały założone przez księdza dwie darmowe kuchnie: jedna przy kościele parafialnym św. Mikołaja, druga zaś w dzielnicy Browary.

Działalność charytatywna skupiona wokół koneckiego kościoła zataczała coraz szersze kręgi. Ks. Sykulski zorganizował Stacje Opieki nad Matką i Dzieckiem. Nie wahał się również nawiązać kontaktu z miejscowymi więźniami, których również otoczył opieką. Popularność księdza i jego dobroczynna działalność, wzorowe wypełnianie pracy kapłańskiej nie mogła być nie zauważona przez nowe władze niemieckie. Ks. Sykulski był świadom, że praca jego jest bacznie obserwowana, a konfidenci policyjni uczęszczają na jego kazania. Sytuacja o tyle się pogorszyła, że po 25 października 1939 r. nastąpiło przejęcie administracji z rąk władz wojskowych przez władze cywilne.

Na początku listopada władze okupacyjne Końskich podjęły decyzje o kolejnych aresztowaniach. W dniu 8 tegoż miesiąca starosta Albrecht polecił aresztować 12 znanych i zasłużonych mieszkańców Końskich i okolic. Wśród aresztowanych zakładników znalazł się również ks. Kazimierz Sykulski. W wydanej przez starostę odezwie „Do ludności powiatu koneckiego” z 8 listopada, która zawierała nazwiska aresztowanych, podano cel tych działań. Przed zbliżającym się dniem 11 listopada - polskim świętem narodowym, władze spodziewały się wystąpień Polaków, szczególnie Niemcom zależało na uzyskaniu informacji czy mjr Henryk DobrzańskiHubal” planuje w związku z rocznicą odzyskania niepodległości wywołać antyniemieckie powstanie.

Ks. Kazimierz Sykulski po paru dniach aresztu został, podobnie jak i inni, zwolniony. Mimo fali terroru i coraz większego zagrożenia kontynuował w całej rozciągłości pracę charytatywną, kaznodziejską i duszpasterską. W 1940 r. przyjął ludność wysiedloną z kaliskiego, kutnowskiego, ciechanowskiego i żywieckiego. „Staraniem ks. Prałata można było zapewnić wszystkim parodniowy wypoczynek, posilić ich i ogrzać...” Przy każdym transporcie starał się być obecny. Liczni życzliwi parafianie ostrzegali swojego kapłana przed ewentualnym aresztowaniem, radzili opuszczenie rodzinnych Końskich. Ks. Sykulski udzielał zawsze konsekwentnie tej samej odpowiedzi: „Tu jest moje miejsce, a mój los jest w rękach Boga

Oczywiście nie oznacza to iż lekceważył grożące mu niebezpieczeństwo. O realnej groźbie uwięzienia i ewentualnej śmierci świadczy spisany przez ks. Sykulskiego w dniu 20 sierpnia 1940 r. testament.
Ponieważ czasy są takie, że trzeba być na wszystko przygotowanym w imię Boże spisuję ostatnią swoją wolę...” - tak brzmiały pierwsze słowa odręcznie pisanego, jakby w pośpiechu, bez świadków testamentu. Cały majątek przekazał w nim siostrze Annie, która związana była z księdzem na dobre i złe od wielu lat. Pragnął by po śmierci ciało jego złożone zostało w grobie rodzinnym obok matki na cmentarzu parafialnym w Końskich.

Proroczo, niestety brzmiały słowa księdza Sykulskiego wypowiedziane 16 sierpnia 1941 r. podczas odpustu w Gorwaczowie: „Wiem, że śmierć mnie wkrótce spotka i z tą myślą jestem już oswojony, ale przyznam, iż nie wiem jak ja przetrzymam męczeństwo”

W obawie przed aresztowaniem, za namową przyjaciół wyjechał z Końskich, powrócił pod koniec września 1941 r. Popularność księdza Sykulskiego w kościele i poza nim „zaczęła drażnić Niemców - kazali sobie składać raporty z treści wygłaszanych w kościele nauk, posypały się na drobne szykany i donosy”. Były to ostatnie dni jego wolności.

1 X 1941 r. miał rozpocząć ulubione swe nabożeństwo Maryjne w kościele parafialnym w Końskich. Nie było mu to jednak dane i dnia tego po raz ostatni w swym życiu sprawował urząd kapłański przy ołtarzu i Ofiarą Niekrwawą uczcił Maryję na tym świecie, gdyż o godz. 5 zjawiło się na plebanii gestapo żądając aby szedł z nimi. Odwieźli go szybko autem do więzienia, przed którym już stała ciężarówka nakryta plandeką. Do auta w ciągu paru minut przeprowadzono z więzienia skutych po dwóch aresztowanych przed pięciu dniami urzędników Administracji Dóbr Końskie i na ostatku kazano usiąść księdzu Prałatowi. Wszyscy siedzieli na podłodze, zwróceni do siebie twarzą, poczem plandekę opuszczono i auto ruszyło w błyskawicznym tempie do Radomia. Tam umieszczono więźniów w oddziale strzeżonym przez gestapo”.

Bezpośrednią przyczyną aresztowania księdza Sykulskiego było podejrzenie iż przyjmował przysięgę grupy konspiracyjnej z okolic Końskich, a więc znał nazwiska konspiratorów. Przeprowadzona rewizja na plebanii nie dała gestapowcom żadnych dowodów. W każdym razie w księdze więźniów więzienia radomskiego, gdzie zarejestrowano przybycie ks. Prałata Sykulskiego z Końskich, ul. Zamkowa 8 o godz. 19.30 rubryka: oskarżony o... nie została wypełniona. W karcie opisu osoby więźnia poza odciskiem linii papilarnych i własnoręcznym podpisem więźnia nie wypełniono ani jednej z 22 pozycji ankiety.

W czasie pobytu w radomskim więzieniu ks. Sykulski był wiele razy przesłuchiwany. Był przy tym niemiłosiernie maltretowany. Z tego okresu pochodzą jego słowa: „bili mnie strasznie, ale nikogo nie zdradziłem”. Z innych „przecieków” więziennych przekazanych rodzinie wiemy, że podobno na żądanie podania nazwisk członków organizacji patriotycznej w Końskich miał odpowiedzieć: „z konfesjonału wiem kto należał, ale jestem księdzem katolickim i tajemnicy spowiedzi nie zdradzę”. Nic więc dziwnego, znając bestialskie metody pracy gestapo, że po każdym przesłuchaniu ks. Sykulski miał zakrwawioną twarz, podobnie koszulę, czy bieliznę. Mimo to nie załamał się i swą silną postawą podtrzymywał innych na duchu.

W sprawie uwolnienia ks. Sykulskiego u władz dystryktu radomskiego interweniowało wiele osób. Pewien Niemiec, lekarz z zawodu, mieszkający w Końskich u państwa Trelów, uproszony udał się do Radomia z interwencją w sprawie więzionego kapłana. Po powrocie oświadczył, że nic się nie da zrobić, bo ksiądz oskarżony jest o kazania podtrzymujące ducha polskości i o działalność polityczną. W związku z tym trzymany jest na oddziale więźniów szczególnie niebezpiecznych i przeznaczonych na śmierć. Na liście oznaczony był czerwonym krzyżykiem, co w praktyce oznaczało najwyższy wyrok. Starał się również interweniować w sprawie ks. Sykulskiego biskup sandomierski Jan Lorek. Jego osobiste wstawiennictwo u gubernatora dystryktu radomskiego dra Ernsta Kundsta również niewiele pomogło. Gubernator miał oświadczyć, że ks. Sykulski przyznał się, że należał do tajnej organizacji antyniemieckiej i za to przez Sąd Doraźny Niemiecki został skazany na śmierć. Kundst obiecał jednak, że zamieni księdzu karę śmierci na pobyt w obozie koncentracyjnym.

W dniach 24-26 października 1941 r. został przewieziony wraz z aresztowanymi w Końskich bydlęcymi wagonami do obozu w Oświęcimiu - Auschwitz. Został zarejestrowany jako więzień nr 21962. Już w pasiakach zostały wykonane ks. Sykulskiemu zdjęcia obozowe. W dotychczasowych pracach poświęconych ks. Sykulskiemu utrzymywano, że w obozie oświęcimskim przebywał w bloku nr 8, w izbie (sztubie) 423. W oparciu o nieznane dotąd szerzej listy księdza pisane z Oświęcimia możemy uzupełnić naszą wiedzę na ten temat. I tak 2 listopada 1941 r. mieszkał w bloku 9, izbie nr 3, w połowie listopada przebywał już w bloku 18, 30 listopada 1941 r. wysyłając ostatni list do siostry Anny podawał adres zwrotny: Oświęcim, Poczta 2, Blok 18, izba 424.

Ksiądz Sykulski początkowo pracował w obozie przy betoniarni, później kierowano go do innych prac. O pobycie księdza w obozie zachowała się relacja O. Józefa Natorskiego, gwardiana Ojców Kapucynów w Warszawie spisana w listopadzie 1948 r.
„Ks. Sykulskiego poznałem zaraz po przywiezieniu go do Oświęcimia z grupą ludzi, aresztowanych w Końskich... Ks. Sykulski był w dobrej formie. Jeszcze dość tęgi, miał kolory, trzymał się dzielnie, krzepił na duchu swoich kolegów z Końskich i stale w ich grupie przebywał. Początkowo, tak jak inni „zugangi” (nowo przybyli) pracował przy kopaniu fundamentów pod baraki na dawnym placu apelowym. Łopatą czy szpadlem wywijał znakomicie. Co mnie uderzyło to to, że dzielił się swoją porcją z kolegami. Zwróciłem mu uwagę - wspomina J. Natorski - że sam przez to swoje siły osłabia, ale on roześmiał się wtedy i powiedział, że jeszcze mu ich starczy do klęski Niemiec. Humor miał znakomity, ani krzty zwątpienia, czy zała¬mania. Na izbie panowały stosunki podłe. Przełożony sztuby, czyli izby, tak zwany sztubowy, jakiś nauczyciel ze Śląska, gadzina w ludzkim ciele dokuczał nam niesamowicie. Widziałem kiedyś - relacjonuje dalej Natorski - jak kopnął księdza Sykulskiego przy rozdziale koców. Spaliśmy wtedy na podłodze, bo jeszcze prycz nie było. Spokojnie to zniósł, tylko spostrzegłem, jak usta poruszały się w modlitwie...

Ks. Prałat miał w Oświęcimiu bardzo wielu przyjaciół. Obecny w obozie ks. Zygmunt Gaj podkreśla w swoich wspomnieniach, że Ks. Sykulski był bardzo lubiany. Za staraniem starszych więźniów później „otrzymał jakieś inne zajęcie w lepszym Komandzie”. Pomógł mu w tym m.in. Jan Mosdorf, znany działacz polityczny i publicysta, związany z obozem endeckim (w 1934 r. był przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego ONR, później w 1939 r. działaczem konspiracyjnego Stronnictwa Narodowego), przebywający w Oświęcimiu od 1940 r.

Spokój wewnętrzny, optymizm, nadzieja przewija się w listach ks. Sykulskiego pisanych do siostry Anny. „Kochana Siostro! - pisał po niemiecku na specjalnym blankiecie. - Spieszę Ci donieść, że jestem zdrowy. Znajduje się teraz w obozie koncentracyjnym Auschwitz (dawniej Oświęcim). Jestem stale myślami z Wami i proszę też o mnie myśleć. Pozostawajcie tak dużo jak to tylko możliwe w pobożnych modlitwach za mnie i za nasze rychłe spotkanie...
Prosił o listy: „Piszcie do mnie dwa razy w miesiącu, ponieważ tyle razy wolno mi od was otrzymywać listy. Piszcie wyczerpująco o tym, co mnie może interesować”.

Prosił również o pieniądze: „Wysyłajcie miesięcznie około 50 marek, ponieważ ja tu mogę (ich) potrzebować...” W następnych listach (z 16 i 30 listopada 1941 r.) dopominał się „paczki z ciepłymi rzeczami zimowymi”. Do listu dołączył zezwolenie (oświadczenie) jakie artykuły mogą być przysyłane więźniom do obozu. W ostatnim liście potwierdził otrzymanie dwóch listów oraz paczki z 3 parami skarpetek, 3 chusteczkami do nosa i ciapami.
„Pieniędzy jeszcze nie otrzymałem - pisał - ale mam nadzieję, że mi wypłacą w najbliższym czasie. Wolno przesyłać 20 marek co dwa tygodnie. Powinnaś mi przysłać sweter. Jeśli nie inny to przynajmniej zwykły pulower ale z ciepłej wełny”.

Dla lepszego zrozumienia tej korespondencji warto pamiętać, że zarówno listy wysyłane, jak i otrzymywane poddawane były ścisłej cenzurze przez Niemców zatrudnionych w referacie Postzensurstelle. Obowiązywało używanie języka niemieckiego, listy musiały być pisane na specjalnych formularzach, posiadających nadruk z nazwą obozu i ogólne przepisy dotyczące korespondencji. Listy ograniczone były co do długości (tylko 15 linijek pisma), jak i treści. Nie wolno było informować o życiu obozowym. W treści listu obowiązkowo musiał znajdować się zwrot: „jestem zdrowy i czuję się dobrze” (Ich bin gesund und fuhle mich gut). Jeśli ks. Sykulski prosił o ciepłą, zimową odzież to warto nad tym problemem chwilę się zatrzymać.

Jesienią i zimą wydawano co prawda cieplejszą odzież (zimowe pasiaki), nie wydawano natomiast odpowiednich butów. Często przez długie godziny więźniowie chodzili, pracowali, stali na apelu boso. Tzw. zimowa odzież nie chroniła przed zimnem, wielu więźniów w czasie mrozów zakładało pod bluzy kawałki worków po cemencie za co groziła surowa kara. Problem braku odzieży spowodował, że władze obozowe zarządzeniem z 24 września 1941 r. zezwalały więźniom informować rodzinę o możliwości przesyłania do obozu ciepłej odzieży.
Ks. Sykulski wspominał również o pieniądzach. W obozie zagłady w Oświęcimiu istniały tzw. „kantyny”. Można było w nich robić w określone dni zakupy. Wycieńczonym ciężką pracą i głodowymi racjami żywnościowymi oferowano w kantynie: „zaprawione na kwaśno buraki, słone ślimaki, wodę mineralną. Dodatkowo można było nabyć papierosy, przybory do golenia, do mycia zębów, blankiety listów obozowych.

Dnia 11 grudnia 1941 r. nadszedł z Sądu Doraźnego z Radomia wyrok śmierci, podobno na stanowcze żądanie starosty koneckiego Fitinga. Tak wspomina ten tragiczny dzień, ostatni w życiu ks. Kazimierza Sykulskiego, cytowany już O. Natorski:
„Niestety, rano na apelu wywołano jego wraz z kilkoma kolegami z Końskich. Nie poszli do pracy. My zaś utworzyliśmy Arbeitskomando, a oni zostali, a zostali jako ofiary. Wiedzieliśmy, co znaczą te wywoływania, znaczyły one pewną śmierć od kuli, albo na szubienicy. Był (grudzień), dzień mroźny. Widziałem ich kilku, jak stali przed frontem bloku. Ostatni raz patrzyłem na ks. Sykulskiego, stał i spokojnie coś mówił towarzyszowi, może szeptał słowa absolucji. I takim pozostał w mojej pamięci”.

Przed śmiercią swój różaniec oddał prof. Romanowi Rybarskiemu, wybitnemu ekonomiście, prof. UJ, później Politechniki Warszawskiej, członkowi PAU, którego znał z czasów gdy był posłem, a prof. wiceministrem skarbu oraz aktywnym działaczem ND (również zginął w Oświęcimiu z rąk hitlerowskich oprawców). Przed śmiercią spowiadali ks. Sykulskiego dwaj Kapucyni: O. Archanioł i Rafał.
Ks. Kazimierz Sykulski na śmierć szedł ze spokojem. Powiedział idąc na przesłuchanie, z którego nie wrócił, że „jeżeli Bóg żąda ode mnie takiej ofiary dla dobra Kościoła i Ojczyzny, to ja chętnie ją składam”.
Został rozstrzelany 11 grudnia 1941 r. o godz. 15.18, następnie ciało zostało spalone w krematorium. Zginął wielki Człowiek, Kapłan, Polak. Śmiercią swoją „przypieczętował Boskie posłannictwo..., krwią - dał świadectwo prawdzie...” Siostrze Annie żandarmeria informując o śmierci brata odczytała depeszę „Rozstrzelany za działalność nieprzychylną dla Rzeszy”, (26 stycznia 1942 r.). Niemieckie władze obozowe akt zgonu wystawiły dopiero 25 kwietnia 1942 r.
Ks. Kazimierz Sykulski, pośmiertnie uchwałą Prezydium Krajowej Rady Narodowej z dnia 15 lutego 1946 r. został odznaczony Krzyżem „Virtuti Militari” V kl. Ks. Kazimierz Sykulski został beatyfikowany przez Jana Pawła II w 1999 r.
Wszystkie ważniejsze pamiątki po beatyfikowanym ks. Sykulskim (zdjęcia, rękopisy) znajdują się w posiadaniu autora.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
6350
6350
6350
06 Osiadania zadaniaid 6350 Nieznany
Aprobata ITB Siatki AT 15 6350 2004
6350
6350
6350
praca-magisterska-6350, Dokumenty(8)
6350
6350
Aprobata ITB Siatki AT 15 6350 2004
Dell HD 6350 techPowerUp GPU Database

więcej podobnych podstron