PSYCHOPATOLOGIA NERWIC
ANTONI KĘPIŃSKI
Rodzaje nerwic
Uwagi wstępne
Częstość występowania nerwic
Trudno nawet w przybliżeniu określić częstość występowania nerwic. W badaniach epidemiologicznych, zależnie od tego, jak dokładnie je przeprowadzono i jakie przyjmowano kryteria granicy między nerwicą a normą psychiczną oraz między nerwicą a psychopatią, odsetek neurotyków w ogólnej populacji społeczeństw naszej cywilizacji waha się od kilku do kilkudziesięciu procent. Duży odsetek pacjentów zgłaszających się do lekarzy różnych specjalności (niepsychiatrów) stanowią chorzy nerwicowi. Na ogół przyjmuje się, że do lekarzy ogólnie praktykujących i do internistów zgłasza się ich przeszło 50°/o. Można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że nie ma chyba człowieka współczesnej .cywilizacji, który by przez krótki przynajmniej okres swego życia nie wykazywał wyraźnych objawów nerwicowych. Dlatego stosunkowo łatwo każdemu zrozumieć przeżycia typowe dla tej jednostki chorobowej.
Nerwice i nerwice rzekome
Dwie, dość powszechne, sytuacje pozwalają w pewnym przybliżeniu wczuć się w przeżycia neurotyka. Jedną z nich jest oczekiwanie trudnego zadania, np. egzaminu, spotkania z ważną osobą, wystąpienia publicznego, a drugą stan po zwykłym zatruciu alkoholem (popularny „kac"). Niepokój, rozdrażnienie, różnego rodzaju przykre sensacje wywołane rozchwianiem równowagi układu autonomicznego (dystonia vegetativa), jak bicia serca, ściskanie w dołku podsercowym, bóle głowy, bóle brzucha, parcie na pęcherz czy kiszkę stolcową, pocenie rąk, drżenie ciała itd. są każdemu znane z własnego doświadczenia. W nerwicy taki stan trwa tygodniami, miesiącami, a nawet latami. Dlatego .nie można się dziwić choremu, że czuje się pokrzywdzony i niezrozumiany, gdy lekarz po dokładnym zbadaniu i wykonaniu różnego rodzaju badań pomocniczych oświadcza mu ,,panu nic nie jest", ,,to tylko nerwy" itp,
Porównanie nerwicy do sytuacji przedegzaminacyjnej i do stanu po zatruciu alkoholem wskazuje na istotny fakt, że identyczne objawy mogą wystąpić zarówno pod wpływem czynników natury psychicznej (np. lęk przed egzaminem), jak i fizycznych (np. .działanie substancji toksycznej). Różne więc zasadniczo czynniki etiologiczne mogą wywołać analogiczną dysfunkcję ośrodkowego układu nerwowego,
W praktyce lekarskiej nierzadko spotykamy się 2 faktem, że objawy typowo nerwicowe są zwiastunem chorób somatycznych lub psychicznych lub im towarzyszą. By odróżnić je od nerwic prawdziwych lub psychonerwic, wywołanych tylko czynnikami natury emocjonalnej, mówi się wówczas o nerwicach rzekomych lub „pseudo nerwicach". Pomyłki diagnostyczne są nieuniknione, gdyż zdarza się, że objawy nerwicowe są jedynymi objawami rozpoczynającej się choroby somatycznej i dopiero dalszy rozwój wypadków wykazuje, że nie była to nerwica, lecz początki choroby nowotworowej, miażdżycy mózgu, choroby Gravesa-Basedowa itp.
To samo dotyczy chorób psychicznych. Objawy nerwicowe mogą 'być zwiastunem schizofrenii, cyklofrenii, psychoz organicznych, ataku padaczkowego. Trudno tu jednak mówić o pomyłce diagnostycznej, gdyż rozpoznanie w psychiatrii jest przede wszystkim rozpoznaniem objawowym i jeśli nie ma np. objawów schizofrenicznych, a są tylko objawy nerwicowe, nie można rozpoznawać schizofrenii. Objawy nerwicowe nie tylko wyprzedzają choroby somatyczne i psychiczne, lecz też im często towarzyszą, zwłaszcza w stanie zejściowym choroby i w okresie rekonwalescencji. Nie sprawiają one wówczas większych trudności diagnostycznych, gdyż już wiadomo, z jaką chorobą ma się do czynienia.
Rozpoznanie nerwicy
Rozpoznanie objawów nerwicowych nie jest sprawą trudną: niepokój i napięcie psychiczne, które jakby promieniują z chorego i udzielają się otoczeniu, oraz typowe skargi pozwalają od razu, nawet laikowi, określić danego człowieka lako „nerwowego", co odpowiada najogólniej pojęciu nerwicy. Trudności powstają dopiero przy próbie odpowiedzi na pytanie, skąd biorą się objawy nerwicowe, czy są tylko krótkotrwałym stanem przejściowym towarzyszącym określonej sytuacji (np. sytuacja przedegzaminacyjna lub po zatruciu alkoholem), czy i pod nimi kryje się jakaś poważniejsza choroba somatyczna lub psychiczna, czy też wynikają z różnego rodzaju konfliktów emocjonalnych. Tylko w tym ostatnim przypadku ma się prawo rozpoznać nerwicę.
Ta pewnego rodzaju wszechobecność objawów nerwicowych wywołuje niejednokrotnie u lekarza swoisty stan niepokoju diagnostycznego. Lekarz nie jest pewny, czy pod nerwicą nie kryje się coś poważniejszego, i nim. postawi rozpoznanie nerwicy, stara się wszystkie inne możliwości wykluczyć. Stawianie diagnozy per exclusionem nie jest zadaniem łatwym, gdyż nigdy nie wiadomo, czy o czymś się jeszcze nie zapomniało i w ten sposób można chorego bez końca wysyłać na różnego rodzaju badania dodatkowe. Niepewność lekarza zwiększa niepokój pacjenta i tym samym pogłębia jego objawy nerwicowe.
Na ogół przyjmuje się, że większym błędem w sztuce jest przeoczenie choroby somatycznej i traktowanie jej jako nerwicy niż traktowanie nerwicy jako choroby somatycznej. Częściej lekarze popełniają drugi błąd. Czynnościowy szmer serca, drobne odchylenia w czynnościach układu dokrewnego itp. traktują jako przyczynę zaburzeń nerwicowych pacjenta, utwierdzając go tym samym w poczuciu choroby, a nawet kalectwa, nieraz na całe życie.
Przedstawione trudności diagnostyczne, jak się zdaje, rzucają pewne światło na istotę objawów nerwicowych. Objawy nerwicowe występują mianowicie wówczas, gdy ustrojowi zagraża niebezpieczeństwo i gdy nie może sobie poradzić z sytuacją zewnętrzną lub wewnętrzną, w której się znalazł. Zagrożenie może bowiem pochodzić z zewnątrz, jak w cytowanym przykładzie sytuacji sprzedegzaminacyjnej, lub z wewnątrz, jak w stanie po zatruciu alkoholem.
Uczucie lęku, które zawsze w mniejszym lub większym stopniu towarzyszy nerwicy, jest sygnałem niebezpieczeństwa zagrażającego ustrojowi. Istnieje tu pewna analogia z bólem, tylko że ból wskazuje, przynajmniej w przybliżeniu, gdzie należy szukać źródła zagrożenia. Natomiast lęk wyprzedza moment bezpośredniego zetknięcia się z czynnikiem szkodliwym. Obowiązkiem lekarza jest to źródło zła odkryć, a przynajmniej intensywnie go poszukiwać. Nie zawsze bowiem to się udaje. Niemniej sam kontakt z lekarzem i możność szczerego przed 'nim wypowiedzenia się oraz różnego rodzaju środki farmakologiczne, zmniejszające napięcie lękowe i poprawiające nastrój, redukują objawy nerwicowe niezależnie od ich etiologii.
Klasycznym przykładem jest wspomniany przez Jaspersa. pacjent, który z powodu moczówki prostej był leczony intensywnie .psychoterapią; działo się to w czasach, gdy rozpoznanie tej choroby nie było jeszcze tak proste, jak obecnie. Pod wpływem psychoterapii stan chorego znacznie się poprawił, co wyrażało się między innymi znacznym spadkiem wydalania moczu. Mimo to chory w jakiś czas potem umarł z powodu guza okolicy podwzgórzowej mózgu, który 'był przyczyną jego dolegliwości. Podobnie więc, jak w wypadku. bólu, można objawy nerwicowe zmniejszyć, nie usuwając ich przyczyny.
Klasyfikacja nerwic
Trudności występują nie tylko w szukaniu etiologii objawów nerwicowych, lecz też w próbach ich klasyfikacji. Mimo że są one tak ewidentne, iż laikowi nie sprawia trudności ich rozeznanie, to jednak ich racjonalny podział, zwłaszcza oddzielenie objawów istotnych (osiowych), występujących w każdej nerwicy, od objawów mniej ważnych (brzeżnych lub typologicznych), charakterystycznych tylko dla pewnych typów nerwic, nie jest zadaniem łatwym. Dotychczas więc klasyfikacja nerwic jest dyskusyjna.
Trudności klasyfikacyjne wynikają z dużej różnorodności objawów nerwicowych i ich indywidualności, mianowicie każdy człowiek demonstruje inny szereg objawów. Opis zaczniemy od objawów brzeżnych, gdyż one umożliwiają wyodrębnienie charakter y stycznych typów nerwic. Następnie przejdziemy do omówienia objawów osiowych, które z kolei .pozwolą nam wniknąć głębiej w psychopatologię nerwic.
W przeciwieństwie do objawów osiowych, które występują w każdej nerwicy i dlatego nie mogą służyć za kryterium klasyfikacyjne, objawy brzeżne nie pojawiają się w każdej nerwicy, a w każdym razie nie w tym samym nasileniu. One więc pozwalają dzielić nerwice na różne typy według tego, które z nich dominują. Istnieją różne podziały nerwic. Niekiedy objawy osiowe uważa się za klasyfikacyjne (np. nerwica lękowa, nerwica wegetatywna), co nie wydaje się słuszne,
Podział nerwic, jak zresztą wszystkie klasyfikacje w psychiatrii, jest w zasadzie symptomatologiczny. Mianowicie objawy 'można grupować w różny sposób i taki podział z natury rzeczy jest arbitralny. Objawy należące do różnych typów nerwic często występują w różnym nasileniu u tego samego chorego. Wówczas objawy dominujące służą do określenia nerwicy lub, gdy ich wyboru trudno dokonać, i podaje się nazwę kilkuczłonową (np. nerwica neurasteniczno-histeryczna, hipochondryczno -depresyjna itd.).
Przedstawiony w tej książce podział jest na ogół z różnymi drobnymi odchyleniami stosowany w psychiatrii zarówno polskiej, jak i zagranicznej. Wyróżnia on pięć typów nerwic:
neurasteniczną, histeryczną, hipochondryczną, anankastyczną (natręctw) i depresyjną.
Nerwica neurasteniczna
Zmęczenie
Słowo neurastenia znaczy dosłownie ,, słabość nerwów" (gr. asthenos = słaby). Osłabienie i drażliwość są w nerwicy głównymi objawami. Osłabienie idzie zwykle w parze z nadmierną pobudliwością. Uszkodzone włókno nerwowe — nim wystąpią objawy porażenne (znieczulenia w wypadku nerwu czuciowego) — daje objawy przeczulicy: przykładem może być rwa kulszowa (ischias). Gdy w nerwicy neurastenicznej dominuje osłabienie, mówi się o jej formie hipostenicznej, a gdy drażliwość — o formie hiperstenicznej,
Osłabienie ma zazwyczaj charakter stałego uczucia zmęczenia i zwiększonej męczliwości, zarówno w sferze psychicznej, jak i fizycznej. Wyraźnie tu występuje jedność psychofizyczna; trudno jest zmęczenie psychiczne oddzielić od fizycznego. Postawa chorego, jego ruchy, wyraz twarzy noszą piętno znużenia. Czuje się on fizycznie jak po ciężkiej:
pracy lub po wyczerpującej chorobie, odczuwa bóle mięśniowe, zwłaszcza w okolicy lędżwiowo-krzyżowej, co można| tłumaczyć wzmożonym napięciem mięśni antygrawitacyjnych. Ma zwykle różne dolegliwości wegetatywne, jak bolej głowy, kołatania serca, bóle brzucha, zaburzenie potencji najczęściej w formie przedwczesnego wytrysku i impotencji u mężczyzn, a anorgazmii u kobiet, |
Bóle głowy mają dość typowy charakter, mianowicie odczucie obręczy ściskającej głowę (kask neurasteniczny), odczucie ucisku wewnątrz głowy (wata w głowie), uczucie zamętu w głowie (w głowie huczy, przelewa się). Możliwe, że kask neurasteniczny jest wywołany wzmożonym napięciem mięśni pokrywy czaszki. Napięcie to jest też odczuwane w mięśniach twarzy, co zresztą uwidacznia się w mimice. Niekiedy chorzy skarżą się na ciężkość powiek, drgania powiek, zmęczenie gałek ocznych, co też należy prawdopodobnie odnieść do wzmożonego napięcia mięśniowego (mięśni powiek i gałek ocznych).
Zmęczenie umysłowe objawia się przede wszystkim niemożnością skupienia uwagi, trudnością zapamiętywania, uczuciem rozproszenia, zniechęcenia. Chory ma wszystkiego dość, wszystko go męczy, nie może się skupić, wszystko mu przeszkadza, nie rozumie, co czyta, trudno mu napisać zwykły list, zapomina, co przed chwilą słyszał lub przeczytał itp. Są to najczęstsze skargi związane ze zmęczeniem psychicznym. Z uczuciem zmęczenia wiąże się zwiększona męczliwość. Wejście po schodach, mały wysiłek fizyczny wywołują bicie serca, bóle mięśniowe itp. Nawet wstanie z łóżka staje się wysiłkiem. Wszystko męczy. To samo odnosi się do wysiłku umysłowego. Proste zadania stają się trudne i męczące. Męczy nie tylko praca, ale nawet rozrywka. Książka, kino, teatr, zamiast bawić, wywołują zmęczenie. Człowiek zmęczony szybciej się męczy niż wypoczęty. Męczliwość jest więc konsekwencją typowego dla nerwicy neurastenicznej uczucia zmęczenia.
Charakterystyczne dla neurastenicznego zmęczenia jest to, że w przeciwieństwie do zmęczenia fizjologicznego, które jest najintensywniejsze po dniu wytężonej pracy, występuje ono najsilniej z rana, bezpośrednio po obudzeniu. Dla neurastenika fakt, że musi znów zaczynać dzień, jest przykrą koniecznością. Dopiero pod wieczór staje się bardziej ożywiony, ,,rozkręca się", a uczucie zmęczenia zwykle wtedy maleje. To paradoksalne zjawisko może wynikać stąd, że sen nie daje odpowiedniego odpoczynku; chorych dręczą koszmarne sny, sen ich jest zwykle płytki, często budzą się, trudno im zasnąć. Poza tym może tu odgrywać rolę negatywne nastawienie emocjonalne do czekającego dnia. W każdym razie poranek neurasteniczny z poczuciem ogólnego skaco-wania jest bardzo charakterystyczny dla tej nerwicy i dzięki niemu łatwo rozróżnić zmęczenie fizjologiczne od nerwicowego.
Rozdrażnienie
Rozdrażnienie neurasteniczne polega na zwiększonej pobudliwości na wszelkie bodźce, przy czym bodziec niezależnie od swego rodzaju nabiera odcienia bólowego. Chorego dosłownie wszystko drażni i denerwuje jak w alkoholowym „kacu"; .ma uczucie, jakby go odarto ze skóry, wszystko bowiem, co do niego dociera, staje się bolesne i wskutek tego wywołuje zbyt silną reakcję. Reakcję tę chory może tłumić, dusi irytację w sobie, co prowadzi do mobilizacji układu wegetatywno-endokrynnego i potęguje uczucie wyczerpania (neurastenia hiposteniczna), a może też ją wyładowywać w formie wybuchów gniewu, rozdrażnienia itp., co znów prowadzi .do zaostrzenia się zachowania otoczenia w stosunku do niego; to wszystko na zasadzie nerwicowego błędnego koła potęguje irytację chorego (neurastenia hipersteniczna).
Tzw. nerwica dyrektorska
Typowym przykładem formy hiperstenicznej jest tzw. 'nerwica dyrektorska; występuje ona u ludzi na kierowniczym stanowisku, którzy z tych czy innych względów nie mogą podołać zadaniom, żyją w stałym pośpiechu, mają nadmiar spraw do załatwienia, odbierają nieraz kilka telefonów, z błahych powodów wybuchają gniewem 'na swoich podwładnych, wydają sprzeczne polecenia. Swoim zachowaniem wprowadzają stan znerwicowania w podległej im grupie społecznej, co znów na zasadzie błędnego koła zwiększa ich znerwicowanie.
Pośpiech i nuda
Uczucie pośpiechu lub nudy jest dość typowe dla nerwicy neurastenicznej. Wynika ono ze wspomnianego przewrażliwienia na bodźce otoczenia i z odcienia bólowego, jakiego one nabierają. Wszystko, co dociera w danej chwili do chorego, ma ton przykry; czas obecny .neurotyk chce mieć poza sobą, Jest on dla niego przeszkodą, chce od niego uciec, zniszczyć go, by móc znaleźć się w innym, lepszym czasie.
Pojęciem przeciwstawnym do słów ,,nudzić się" i ,,spieszyć" jest ,,interesować się". Słowo to wywodzi się od łacińskiego „interesse — być w czymś", być w aktualnym czasie, w aktualnej sytuacji. Uczucie zmęczenia znika, gdy jest się czymś zainteresowanym. Dlaczego człowiek czuje się zmęczony, gdy godzinami czeka w kolejce lub przez cały dzień kręci się po miejscu swej pracy, nic właściwie nie robiąc? W pierwszym przypadku śpieszy się — chce dotrzeć do celu, mieć czas oddzielający go od punktu docelowego poza sobą. W drugim przypadku nudzi się, chce też mieć czas aktualny poza sobą; różnica polega na tym, że człowiek spiesząc się, ma cel przed sobą, a nudząc się, celu tego nie ma. Zarówno jednak spiesząc się, jak i nudząc, walczy on z czasem obecnym, który jest dla niego przykry i wrogi; występuje wtedy mobilizacja układu wegetatywno-endokrynnego do walki lub ucieczki. Powstaje stąd uczucie zmęczenia, które może być znacznie większe niż po intensywnej pracy umysłowej czy fizycznej. Uczucie zmęczenia zwiększa jeszcze 'nastawienie negatywne do sytuacji aktualnej. Powstaje nerwicowe błędne koło.
Pośpiech i nuda są zaliczane do ujemnych cech współczesnej cywilizacji. Objawy te można traktować jako wskaźnik pewnego zneurastenizowania. społeczeństw cywilizacji technicznej.
Objawy neurastenii na podłożu organicznym
Objawy neurasteniczne należą do najczęściej spotykanych w nerwicach rzekomych o etiologii somatycznej. Występują one w następstwie upojenia alkoholowego. Późne następstwa urazów czaszki przybierają najczęściej formę przewlekłego zespołu neurastenicznego (tzw. cerebrasthenia posttraumatica). Miażdżyca naczyń mózgowych zaczyna się zwykle zespołem neurastenicznym. Ostre i przewlekłe zatrucia substancjami toksycznymi (np. tlenkiem węgla) pozostawiają po sobie objawy typowo neurasteniczne. Różnego rodzaju choroby somatyczne (zwłaszcza choroby zakaźne) w okresie rekonwalescencji na pierwszym planie przedstawiają obraz neurastenicznego zmęczenia i rozdrażnienia. Nierzadko też zaczynają się objawami neurastenicznymi (choćby grypa). Natomiast nie można tego powiedzieć o nerwicach rzekomych, które występują jako zwiastuny lub stan zejściowy w psychozach endogennych (schizofrenii i cyklorremi). Obok zespołu neurastenicznego spotyka się tu równie często inne formy nerwic.
Fakt, że objawy neurasteniczne często towarzyszą chorobom o wyraźnie organicznej etiologii, można by tłumaczyć
w ten sposób, iż są to w istocie objawy osiowe uszkodzenia żywej komórki, która reaguje na wszelkiego rodzaju uszkodzenie osłabieniem swej funkcji i w pierwszej fazie wzmożoną pobudliwością. Szczególnie wyraźnie występuje to w komórkach nerwowych bardzo wrażliwych na czynniki szkodliwe.
Oczywiście porównywanie reakcji całego ustroju do reakcji poszczególnej 'komórki jest dość ryzykowne. Niemniej pewne analogie zdają się istnieć. Charakterystyczne jest to, jeśli chodzi o ustrój ludzki, że czynnikami szkodliwymi są zarówno urazy mechaniczne, chemiczne lip., a więc wszystkie czynniki określane mianem organicznych, jak też urazy natury emocjonalnej. Prawdopodobnie czynniki urazowe zarówno natury organicznej, jak i psychicznej wywołują analogiczną reakcję obronną w postaci mobilizacji układu wegetatywno-endokrynnego i na tym założeniu opiera się popularna koncepcja stresu Selyego,
„Urodzeni" neurastenicy
Istnieją jednak „urodzeni" neurastenicy, ludzie, którzy od wczesnej młodości prawie stale czują się zmęczeni i rozdrażnieni, ludzie, których życie męczy i jest niejednokrotnie przykrym obowiązkiem. Można by podejrzewać, że dla nich samo życie jest urazem. U takich ludzi spotyka się zwykle utrwalone nastawienie negatywne emocjonalne do otoczenia, a często też do samego siebie. Utrwalone negatywne podstawy emocjonalne prowadzą do stałego napięcia układu wegetatywno-endokrynnego, a tym samym są przyczyną ustabilizowanego zespołu neurastenicznego.
Próba interpretacji neurofizjologicznej
Układ nerwowy spełnia rolę układu sterującego, czyli aparatu władzy w wielomiliardowej społeczności komórek ustroju. On integruje ich aktywność i dostraja do sytuacji w otoczeniu. W każdym aparacie władzy istotnym zagadnieniem jest zdolność odróżnienia spraw ważnych od nieważnych. Zależnie od celów, jakie dany układ reprezentuje, od aktualnych potrzeb i sytuacji zewnętrznej oraz wewnętrznej wytwarza się hierarchia ważności, według której odbywa się selekcja sygnałów (informacji), odbieranych i wysyłanych w otoczenie. Informacje .nieważne w pewnych sytuacjach mogą stać się ważne w innych. Na przykład człowiek głodny zaczyna zwracać uwagę na restauracje i sklepy spożywcze, obok których, gdy jest syty, przechodzi obojętnie. Zły jest aparat władzy, który chce o wszystkim wiedzieć i o wszystkim decydować. Gubi się on w chaosie informacji ważnych i nieważnych, a ci, którzy wysyłane przez niego rozkazy odbierają, przestają je w końcu respektować, gdyż jest ich zbyt wiele, ważne zmieszane z nieważnymi, wiele ze sobą sprzecznych.
Schematycznie każdy układ sterujący, zarówno techniczny, biologiczny, jak społeczny, można przedstawić w postaci piramidy, której wierzchołek reprezentuje zasadniczy plan danego układu (np. zaprogramowanie w układzie technicznym, plan genetyczny w układzie biologicznym, program polityczny w układzie społecznym), a podstawę — końcowy efekt realizacji tegoż planu (np. aktualny produkt maszyny, aktualny fenotyp, rzeczywista sytuacja polityczna). Między wierzchołkiem a podstawą istnieje stały, dwukierunkowy przepływ informacji; w dół biegną rozkazy, co ma być w danej chwili wykonane, a w górę — Informacje, jak rozkaz został wykonany (sprzężenie zwrotne) i w ogóle co dzieje się na obwodzie. Między wierzchołkiem a podstawą piramidy mieści się szereg jakby stacji przekaźnikowych, w których z jednej strony rozkazy biegnące w dół zostają stopniowo opracowane, nim dojdzie do ich końcowej realizacji, a z drugiej strony informacje biegnące w górę ulegają stopniowej selekcji, tak że do szczytu dochodzą tylko informacje globalne lub aktualnie istotne.
Sama konstrukcja morfologiczna układu nerwowego wskazuje na tego typu selekcję. Na przykład siatkówka oka ludzkiego składa się z około 6 milionów czopków i 110 milionów pręcików, a nerw wzrokowy tylko z jednego miliona włókien. Liczne elementy obrazu wzrokowego powstałego w siatkówce giną więc, nim osiągnie on korę wzrokową. Karykaturalna postać człowieka w obszarach ruchowych kory (tzw. homuncuus) z olbrzymimi ustami, językiem, rękami, a znikomym tułowiem i zanikłymi kończynami dolnymi wynika .stąd, że rozkazy biegnące z niej do odpowiednich grup mięśniowych ulegają w różnym stopniu selekcji, zależnie od Ważności funkcji przez nie spełnianych (mięśnie aparatu mowy i ręki są znacznie ważniejsze niż mięśnie tułowia i nóg).
Jeśli jakaś funkcja jest przez człowieka opanowana, np. chodzenie, mówienie, pisanie, to wystarczy prosty, wewnętrzny rozkaz: ,,chodź", „mów", „pisz"; nie trzeba już wchodzić w szczegóły wykonania, dzieje się to na niższych poziomach piramidy, bez udziału świadomości. Natomiast dziecko, ucząc się tych funkcji, angażuje się w nie całościowo; to samo dzieje się, gdy człowiek dorosły napotyka przy ich wykonaniu jakieś trudności. Analogiczna selekcja dokonuje się w kierunku odwrotnym (od podstawy do wierzchołka piramidy), Z wielu obrazów, które odbierają nasze aparaty zmysłowe, tylko nieliczne docierają do świadomości, inne zostają po drodze wyeliminowane.
Proces eliminacji zależy od wielu czynników, jak aktualne potrzeby ustroju, jego konstytucja indywidualna i gatunkowa (w każdym gatunku świata zwierzęcego inaczej on wygląda) i wreszcie od historii osobniczej ustroju, czyli procesu uczenia się. Człowiek, podobnie zresztą jak zwierzę, uczy się stale od początku swego życia odróżniać rzeczy ważne od nieważnych. Inną sprawą jest, czy kryteria ważności są rzeczywiście słuszne. W okresie dzieciństwa wszystko interesuje, wszystko jest ważne, wszystko bawi, w miarę rozwoju „poważnieje się"; ważne jest tylko to, co dotyczy bezpośrednio lub pośrednio zachowania życia własnego i życia gatunku.
Jedną 2 charakterystycznych cech zespołu neurastenicznego jest upośledzenie zdolności eliminacyjnej układu nerwowego. Sygnały — zarówno ważne, jak 'nieważne — dochodzą 'do świadomości, uwaga jest rozproszona, chory skarży się, że niczego nie może zapamiętać, że wszystko zapomina, gdyż w głowie jego jest z nadmiaru bodźców szum i chaos. To samo dotyczy sygnałów wysłanych na zewnątrz. Decyzje, które normalnie dokonują się automatycznie, bez udziału świadomości lub 'tylko z minimalnym jej udziałem, u neurastenika stają się trudne, wymagają dużej mobilizacji, stąd to uczucie, że życie tak męczy. Mając zbyt wiele do decydowania (,,tyle mam na głowie", uczucie stałego pośpiechu i wewnętrznego napięcia) wydaje on decyzje impulsywne, z dużym ładunkiem emocjonalnym, co szczególnie się zaznacza w hiperstenicznej postaci zespołu neurastenicznego. Można by więc zespół neurasteniczny przyrównać do złego systemu władzy, w którym naczelne czynniki sterujące o wszystkim chcą wiedzieć i o wszystkim decydować, wskutek czego o niczym nie wiedzą i o niczym nie decydują.
Nerwica histeryczna
Uwagi historyczne
Nazwa histeria pochodzi z greckiego hystera. = macica (w wieku XIX w polskim słownictwie lekarskim używano nazwy {”macinniczność"). W starożytności bowiem uważano, że choroba ta jest wywołana wędrowaniem macicy po ciele kobiety. Jeszcze do czasów Freuda przeważało przekonanie, iż jest to choroba kobiet; współcześni Freudowi psychiatrzy atakowali go między innymi też za to, iż twierdził, że jest inaczej. Ale już Platon uważał, że histeria występuje także u mężczyzn. W „Timajosie" tak bowiem pisał: „Dlatego u mężczyzn organy wstydliwe są nieposłuszne i samowolne jak zwierzę,, które nie ulega rozumowi, a dżgane ościeniem żądzy wszystko opanować próbuje. U kobiet znowu są pochwy i macice tak zwane z tego samego powodu. To jest ukryte w ciele zwierzę, które chce rodzić dzieci. Kiedy w okresie dojrzałości długi czas owoców nie wydaje, cierpi i gniewa się. Błądzi 'po całym ciele, zatyka przewody powietrzne, odetchnąć nie daje, w kłopoty najgorsze wpędza i wszelkiego rodzaju inne choroby powoduje, pokąd jednej i drugiej płci żądza i miłość do tego nie skłoni, żeby jak drzewa owoc wydały, a potem go zerwały"*. Jak widać z zacytowanego fragmentu, wiara w seksualne podłoże nerwicy histerycznej nie "była czymś nowym już za czasów Platona.
Zarzucany Freudowi panseiksualizm może wywodzić się stąd, że miał on w swojej praktyce przeważnie pacjentów typu histerycznego. U nich rzeczywiście można było doszukać się zaburzeń w sferze popędu seksualnego, najczęściej w postaci zahamowania jego pełnego rozwoju (infantylizm); nie jest to jednak reguła.
„La grande simulatrice"
Józef Babiński (1857—1832), wybitny neurolog i psychiatra, uczeń Charcota, nazwał histerię „la grande simulatrice" (wielka symulantką). Określenie to nie znaczy jednak, jakoby chorzy naśladowali objawy występujące w innych chorobach, tj. by byli symulantami, lecz wskazuje na fakt, że sama histeria naśladuje objawy występujące w innych chorobach. Istnieje więc swoiste, zasadnicze podobieństwo między objawami wywołanymi przez określone zmiany organiczne a objawami tzw. czynnościowymi, w których zmian tych nie ma.
Cała sfera zaburzeń wegetatywnych, tak powszechnych w nerwicach, należy do tej grupy objawów. Nerwicowy ból głowy może być identyczny a nawet silniejszy od bólu głowy występującego np. przy guzie mózgu. Nerwowe bóle serca 'czy brzucha nie dają się niejednokrotnie odróżnić od bólów o podłożu organicznym. Częstoskurcz serca może być objawem emocjonalnego wzburzenia, ale też niewydolności krążenia,- wymioty — objawem wstrętu, lecz też poważnego zaburzenia układu trawiennego, gwałtowne chudnięcie może świadczyć o nerwicowym braku łaknienia i nerwicowych zaburzeniach metabolizmu, lecz również o ciężkiej chorobie wyniszczającej itd.
Zadaniem lekarza jest uchwycenie właściwej etiologii obserwowanego objawu. Przy tym lekarz nie powinien zapominać, że w biologii ma z reguły do czynienia z etiologią wieloczynnikową, a więc w sprawie wyraźnie ,,organicznej" (np. ból brzucha wywołany wrzodem trawiennym) nie bez znaczenia są czynniki psychogenne (stan emocjonalny chorego, jego urazy i konflikty) i na odwrót — w sprawie psychogennej (np. nerwicowym bólu brzucha) mogą mieć znaczenie czynniki organiczne (np. wadliwy sposób odżywiania, genetyczna skłonność do zaburzeń przewodu pokarmowego itp.}.
Konwersja
Tam gdzie czynniki natury emocjonalnej (psychogenne) rzutują na sferę cielesną, mówimy o konwersji [conyerto = zwracam, skierowuję). W dosłownym pojęciu konwersji należałoby więc do niej zaliczyć też objawy wegetatywne. Niektórzy psychiatrzy, zwłaszcza francuscy, zresztą w ten sposób je traktują. Większość jednak ogranicza pojęcie konwersji do objawów występujących w czynnościach regulowanych przez układ nerwowy ,,somatyczny", a więc zależnych od woli, natomiast wyłącza z niego objawy występujące w funkcjach regulowanych przez układ autonomiczny (wegetatywny), od woli niezależnych.
Objawy konwersyjne dzielone są zwykle na trzy grupy zaburzeń; ruchu, czucia oraz wyższych form zachowania się, przeżywania siebie i otaczającej rzeczywistości. Jeśli więc w innych formach nerwicy konflikty emocjonalne rzutują się przede wszystkim do wewnątrz, wywołując dysfunkcję układu autonomicznego łącznie z układem endokrynnym, to w 'nerwicy histerycznej rzutowanie to jest skierowane na zewnątrz. Odbija się ono na funkcji tej części układu nerwowego, która steruje wymianą sygnałów ze światem zewnętrznym (okład nerwowy ,,somatyczny") i która jest w subiektywnym odczuciu podległa normalnie aktowi woli. W samym więc objawie konwersji-histerycznej można dopatrzeć się cech ekstrawersji. Zaburzenia układu wegetatywnego są bardziej własne w tym sensie, że dzieją się we wnętrzu ustroju, nikt może o nich nie wiedzieć, podczas gdy objawy konwersji histerycznej są skierowane na zewnątrz, są często wołaniem o pomoc otoczenia lub wyrazem protestu w stosunku do niego.
Osobowość histeryczna
Pojęcie nerwicy histerycznej mylone jest dość często z pojęciem osobowości histerycznej. Nie jest to stanowisko słuszne, gdyż nierzadko objawy konwersji histerycznej występują u ludzi nie wykazujących cech histerycznej osobowości na odwrót, nerwice innego typu zdarzają się u osób z wyraźnymi cechami histerycznymi. W tym ostatnim przypadku psychiatrzy chcąc w rozpoznaniu zasygnalizować, że nerwica niehisteryczna występuje u człowieka z wyraźnymi cechami osobowości histerycznej, dodają do właściwego rozpoznania typu nerwicy przymiotnik histeryczny i tak rozpoznają neurosis neurastbenico-hysterica, depressivo-hysterica, anancastico-hysterica itd„ choć słuszniej byłoby postawie rozpoznanie neurosis neurasthenica in individuo hysterico itd; podkreślając w ten sposób, że chodzi tu o osobowość histeryczną, a nie o objawy histeryczne.
Niemniej w wielu zespołach nerwicowych — i to nie tylko pochodzenia psychogennego, lecz też występujących na skutek zmian organicznych lub rozpoczynającej się psychozy — dochodzi do ich ujawnienia się, jeśli przedtem były one niewidoczne. Jest to jakby regresja do wcześniejszych i bardziej prymitywnych form zachowania się i przeżywania;
osobowość histeryczna jest bowiem typem osobowości niedojrzałej. A wszelka choroba niezależnie od tła etiologicznego wyzwala tendencje regresywne — w chorobie chce się być z powrotem dzieckiem i szuka się pomocy i opieki otoczenia.
Objawy konwersyjne
Trudno wyliczyć nawet pobieżnie wszystkie ważniejsze objawy konwersji histerycznej. Jest ich tak wiele i są tak zmienne w zależności od epoki i kręgu [kulturowego, iż nigdy nie wiadomo, czy któregoś się nie pominęło. Jak już wspomniano, objawy histeryczne (tj. konwersyjne) dzieli się na trzy grupy: zaburzeń ruchowych, czuciowych i psychicznych. W każdej grupie, można z kolei odróżnić zaburzenia polegające na wzmożeniu lub zahamowaniu funkcji; i tak •w" zaburzeniach ruchu spotykamy różnego rodzaju hiperkinezy (ruchy nadmierne) i różnego rodzaju -porażenia, w zaburzeniach czucia — zniesienie danej funkcji percepcyjnej (znieczulice, ślepota, głuchota histeryczna) lub jej podwyższenie (przeczulica, uporczywy ból, nadwrażliwość wzrokowa czy słuchowa itp.), w zaburzeniach psychicznych — stany nadmiernego pobudzenia lub zahamowania, nadmiernej pamięci (hiperamnezji) i jej utraty (amnezji). Oczywiście, jak każdy podział, nie wyczerpuje on bez reszty wszystkich możliwości.
Objawy konwersyjne ruchowe
Odróżnienie niedowładów i porażeń histerycznych od organicznych na ogół nie jest trudne przy pewnej znajomości neurologii. Zaburzenia na tle organicznym mają dość wyraźną i określoną symptomatologię, w wypadku porażeń ruchowych charakterystyczne jest ułożenie kończyn, typowe zmiany w napięciu mięśniowym, różnice w odruchach głębokich. W porażeniach czynnościowych (histerycznych) spotykamy się z większym bogactwem obrazu, który nie odpowiada 'dość sztywnemu obrazowi 'porażenia organicznego, a więc układ porażonej kończyny będzie nietypowy, zmiany napięcia mięśniowego inne niż spotykane w organicznych porażeniach wiotkich czy spastycznych, odruchy głębokie pozostają równe w obu 'kończynach, nie stwierdza się objawów patologicznych (np. objawu Babińskiego). Niemniej zdarza się, że nawet wytrawni neurolodzy mają trudności diagnostyczne.
Występują one szczególnie wówczas, gdy na zmiany organiczne nakładają się zmiany czynnościowe. Dość charakterystyczne dla porażeń histerycznych jest olbrzymi wysiłek, jaki chory wkłada, by uruchomić porażoną kończynę; napina wszystkie mięśnie, poci się, wykrzywia twarz, a jednak porażona część ciała ani 'drgnie. Natomiast czasem udaje się zaobserwować ruch porażonej kończyny, gdy chory odwróci od niej uwagę.
Dziś już rzadko spotyka się chorych, którzy latami leżeli w łóżku, nie mogąc wstać z powodu porażenia histerycznego nóg. Porażenia były u nich tak 'długotrwałe, że występowały przykurczę i zaniki mięśniowe, a paznokcie wrastały w ciało, gdyż porażona ręka latami była zaciśnięta w pięść. Chorzy tacy nie byli rzadkością przed kilkudziesięciu laty i opisy takich przypadków można znaleźć w dawniejszych podręcznikach neurologii i psychiatrii.
Natomiast nie tak rzadko spotyka się dzisiaj histeryczną astazję-abazję, tj. niemożność utrzymania się w pozycji stojącej i niemożność chodzenia. Chory taki ma zachowaną siłę w nogach, ale w pozycji stojącej nogi uginają się pod nim i upada na ziemię.
Również często spotyika się dziś kurcz pisarki (graphospasmus]. Polega on na tym, iż chory w czasie pisania tak silnie napina mięśnie, że ręka jest usztywniona i subtelne ruchy związane z pisaniem są niemożliwe. Chory wykonuje tylko zygzaki lub pisze bardzo niezdarnie, pomagając sobie drugą ręką. Choroba ta jest w pewnym 'sensie chorobą zawodową;
/występuje u osób, które z racji swego zawodu muszą dużo pisać, szczególnie często u nauczycieli.
Przeciwny rodzaj zaburzeń ruchowych, polegający na ich nadmiarze, występuje najczęściej w formie różnego rodzaju ruchów mimowolnych. Są to „zrywania" w kończynach górnych lub dolnych, na które często skarżą się chorzy na nerwicę nie tylko histerycznego typu, drżenia i drgawki całego ciała lub poszczególnych kończyn, ruchy mimowolne typu pląsawiczego, atetotycznego, torsyjnego. Ruchy te są bardzo trudne do odróżnienia od analogicznych ruchów mimowolnych, występujących przy uszkodzeniu ośrodków podkorowych, przede wszystkim prążkowia. Czynniki natury emocjonalnej dają w tych wypadkach bardzo podobny efekt jak uszkodzenie organiczne.
Do ruchów mimowolnych o charakterze czynnościowym należą różnego rodzaju tiki, jak zbyt częste mruganie powiekami, krzywienie twarzy w stereotypowy sposób, niezwykłe ruchy ręki czy nogi, stale się powtarzające. Tiki można traktować jako utrwalone stereotypy ruchowe, niezależne lub tylko w małym stopniu zależne od aktu woli. Większość autorów nie zalicza ich do konwersji histerycznej. Często zaczynają się one w ten sposób, że dany ruch powtarzany jest często, najpierw dowolnie, później już występuje niezależnie od woli i trudno lub w ogóle się go nie udaje powstrzymać aktem woli. Nierzadko ruch taki ma charakter czynności przymusowej, z czasem treść emocjonalna związana z natręctwem ruchowym znika i zostaje sam tik. Różnego rodzaju ruchy mimowolne w rodzaju tików, ruchów pseudo-pląsawiczych, czynności przymusowych, jak np. obgryzanie paznokci itd., zdarzają się szczególnie często u dzieci,
Każdy ruch, poza swoim zasadniczym znaczeniem jako forma aktywności skierowana na zewnątrz, odgrywa też rolę jako najprostszy sposób wyładowania napięcia emocjonalnego, Na tej zasadzie czekając np. na egzamin czy ważne spotkanie łatwiej znosi się czas oczekiwania, spacerując tam i z powrotem lub wykonując jakieś bezcelowe ruchy ręka-mi niż siedząc lub stojąc w całkowitym bezruchu. Tiki można by traktować jako utrwaloną formę wyładowywania napięcia emocjonalnego.
Objawy konwersyjne czuciowe
Zniesienie czucia dotyku i bólu najczęściej występuje razem z porażeniami. Porażona kończyna jest pozbawiona czucia. Podobnie jak w wypadku porażeń rozkład konwersyjnych zaburzeń czucia nie odpowiada rozkładowi spotykanemu w sprawach organicznych. Najczęściej obejmuje on całą połowę ciała, jedną lub obie kończyny. Mówi się o „rękawiczkowym" lub ,,pończochowym" zniesieniu czucia, gdyż obszar znieczulicy w ten sposób niekiedy się przedstawia. Czasem miejsca znieczulone przedstawiają się w formie plackowatej. Dawniej określano je jako „stigmata diaboli", gdyż znalezienie takiego znieczulonego miejsca było podstawą do poddania danej osoby próbie czarownic. Dość często zniesienie czucia występuje w gardle i w pochwie. Dawniej uważano nawet, że brak odruchów z gardła jest patognomoniczny dla histerii. Anorgazmia jest wprawdzie bardzo częsta u kobiet o osobowości wyraźnie histerycznej, trudno jednak przyjąć za jej przyczynę zniesienie czucia w pochwie. W miejscach znieczulonych występują niekiedy zaburzenia wegetatywne, polegające na skurczu naczyń krwionośnych, na skutek którego głębokie nawet przebicie skóry nie wywołuje krwawienia. Znany jest fakt, że szamani w czasie tańca obrzędowego, wpadając w trans hipnotyczny, mogli swobodnie przebijać nożem swoje ciało i nie pojawiała się ani kropla krwi. Ślepota histeryczna zdarza się stosunkowo rzadko, natomiast często spotyka się koncentryczne zwężenie pola widzenia (też uważane za objaw charakterystyczny dla histerii). Do zaburzeń o charakterze ruchowym, ale upośledzających zdolność widzenia, należy zaliczyć blepharospamus, polegający na kurczowym zaciskaniu powiek. (Jeden z chorych leczonych ambulatoryjnie w krakowskiej klinice psychiatrycznej skonstruował sobie specjalne okulary z drutu, które podtrzymywały górne powieki, tak by mógł widzieć).
Głuchota histeryczna też jest rzadka. Podobnie jak histeryczna ślepota najczęściej zdarza się pod wpływem silnych napięć emocjonalnych, na przykład na polu walki, w czasie bombardowania, po kontuzjach. Rzadziej spotyka się histeryczną ślepotę lub głuchotę w roszczeniach o rentę, wówczas trudno je odróżnić od stymulacji. Histeryczna utrata węchu z reguły obejmuje też utratę zdolności odczuwania ostrych zapachów, takich jak amoniak, których percepcja zależy od podrażnienia nerwu trójdzielnego i nie występuje w utracie węchu o etiologii organicznej. Histeryczna utrata smaku łączy się często z patologicznym brakiem łaknienia [anorexia nervosa}.
Nadmierna wrażliwość na bodźce zmysłowe jest typowa dla zespołów neurastenicznych i wiąże się prawdopodobnie ze zmniejszoną zdolnością selekcji sygnałów, o czym była już mowa. W histerycznych stanach ekstatycznych może wystąpić niezwykłe intensywna percepcja otaczającej rzeczywistości, nieraz też jakościowo zmieniona. Tego typu intensyfikacja percepcji jest trudna do odróżniania od analogicznych stanów występujących w ostrej schizofrenii lub w padaczce. Widzenie przedmiotów w zmniejszonych proporcjach (mikropsje) lub w zwiększonych (makropsje) zdarza się najczęściej w zespołach psychoorganicznych (np. w psychozach intoksykacyjnych, w delirium alkoholowym), ale spotykane jest też w histerii.
Najczęściej spotykanym w czasach współczesnych objawem konwersji histerycznej jest intensyfikacja percepcji bólowej. Bóle w histerii mają na ogół bardziej zlokalizowany charakter, są głównym objawem i są silniejsze niż bóle występujące w innych typach nerwic na skutek zaburzeń funkcji układu wegetatywnego. Różnicowanie bólów histerycznych z wegetatywnymi ma charakter sporu raczej akademickiego. Trzymając się ściśle definicji konwersji, należałoby w ogóle bóle pochodzące z wnętrza ciała z tego pojęcia wykluczyć, gdyż odnosi się ono do zaburzeń czynnościowych powstałych w układzie nerwowym somatycznym, a nie wegetatywnym.
Bólami najczęściej spotykanymi w nerwicy histerycznej są bóle głowy, serca, brzucha, genitaliów. Są to bóle bardzo uporczywe, dokuczliwe, niekiedy o niezwykłym charakterze, ograniczające się do jednego miejsca, (Na przykład histeryczny ból głowy określa się jako clavus hystericus — gwóźdź histeryczny). Nie ustępują one po środkach przeciwbólowych, natomiast bóle w dystonii wegetatywnej są na ogół na nie podatne.
Uporczywość bólów może skłaniać chorego do szukania interwencji chirurgicznej. Niekiedy chirurg ulega naciskowi chorego, zwłaszcza gdy obraz kliniczny nie jest jasny. Zdarza się bowiem, na szczęście rzadko, że dołączają się inne, bardziej obiektywne objawy, o charakterze jednakże czynnościowym, jak gorączka pod wpływem zwiększonej wrażliwości ośrodków termoregulacyjnych, krwawienia z dróg oddechowych, przewodu pokarmowego, narządu rodnego na skutek wzmożonej przepuszczalności naczyń krwionośnych.
Przykładem zwodniczości obrazu klinicznego jest ciąża histeryczna, w której nie tylko występuje zatrzymanie miesiączki, typowe dla ciąży powiększenie brzucha, lecz też zmiany w gruczołach sutkowych, łącznie z wydzielaniem siary. Warto dodać, że ciąża histeryczna, jak zresztą niektóre z innych objawów konwersji histerycznej (porażenia, ataki drgawkowe), mogą wystąpić u zwierząt domowych (najczęściej u psów i kotów).
Tzw. ucieczka w chorobę
Dużo trudności diagnostycznych i terapeutycznych sprawiają bóle typu histerycznego występujące w sprawach organicznych (np. po urazach głowy, złamaniach, zabiegach operacyjnych). Bóle takie mają swoje uzasadnienie fizjologiczne w doznanym urazie. Jednakże ich uporczywość, nasilenie i często oporność na środki przeciwbólowe nasuwają podejrzenie sprawy czynnościowej. Z rozmów z chorym można się zwykle zorientować, że żywi on silne poczucie krzywdy, związane np. z wypadkiem, któremu uległ, a który przez otoczenie został, jego zdaniem, zlekceważony, lub że choroba jest dla niego środkiem do osiągnięcia jakiegoś celu, nie zawsze zresztą uświadomionego.
Tego typu sytuacje występują w sprawach rentowych. Chory starający się o rentę jest w sytuacji błędnego koła; im bardziej chce uzyskać rentę, tym więcej nasilają się jego objawy nerwicowe. Wzrasta bowiem poczucie krzywdy, że jego cierpienia są przez otoczenie, a szczególnie przez lekarzy nie doceniane, co z kolei wzmaga jego objawy nerwicowe. Wyzdrowienie jest niemożliwe, gdyż równałoby się ono utracie przez chorego poczucia słuszności sprawy, o którą walczy.
Każda choroba oprócz ujemnych ma też swoje strony dodatnie, które mogą przyczyniać się do utrwalenia objawów nerwicowych lub do utrzymania się dolegliwości w sprawach o etiologii organicznej, mimo że ich obiektywne przyczyny już wygasły. Jest to popularnie zwana ,,ucieczka w chorobę".
Nie jest to jednak świadome wykorzystywanie dodatnich aspektów choroby w celu uniknięcia niemiłej sytuacji, zwolnienia się z przykrych obowiązków itp., czyli symulacja. W nerwicy chory rzeczywiście cierpi. Jeśli nawet dzięki niej chory uzyskuje korzystne dla siebie cele, np. rentę, zmianę nastawienia najbliższego otoczenia, większą troskliwość ze strony współmałżonka, lżejsze warunki pracy itp., to osiąga ten cel nie przez świadome dążenie, jak w symulacji, lecz na zasadzie mechanizmów psychicznych, z których sam nie zdaje sobie sprawy.
Zaburzenia mowy
Przechodząc do bardziej skomplikowanych form aktywności, które ulegają na skutek histerycznej konwersji zakłóceniu, należy wspomnieć o zaburzeniach mowy. Najczęściej spotyka się utratę głosu (aphonia hysterica), chory mówi ledwo słyszalnym szeptem. W razie wątpliwości, czy ma się do czynienia ze sprawą czynnościową, czy organiczną, rozstrzyga badanie wziernikowe krtani. Histeryczna afonia występuje zwykle w następstwie silnego wstrząsu psychicznego, np. nagłego przerażenia, rzadziej w ataku wściekłości itp. Ustępuje też najłatwiej pod wpływem nagłego bodźca emocjonalnego (starym i na ogół niezawodnym sposobem leczenia afonii jest faradyzacja krtani, przestrach wywołany niespodziewanym bodźcem bólowym przerywa czynnościowy niedowład mięśni krtani,' chory krzyczy pełnym głosem). W histerycznych porażeniach i zaburzeniach czucia rzadko spotyka się tak wyraźne połączenie czasowe wystąpienia objawów z bodźcem emocjonalnym.
Natomiast stosunkowo często zdarza się, że objawy występują bez uchwytnej przyczyny, np. chory budzi się rano z porażoną kończyną. Nie jest zresztą wykluczone, że treść marzenia sennego w takim wypadku mogła działać jako bezpośredni wywoławczy bodziec emocjonalny. Na ogół treść marzenia sennego jest w wyraźnej sprzeczności z tym, co stanowi treść życia świadomego, i zostaje gwałtownie stłumiona; ładunek emocjonalny związany z tą nie dochodzącą do świadomości walką między przeciwstawnymi treściami odbija się na funkcji somatycznego układu nerwowego.
Do zaburzeń mowy, podobnie jak afonia, związanych z samym wykonawczym aparatem ruchowym (mięśnie oddechowe, krtani, gardła, języka, warg), należą jąkanie, zacinanie się, tiki twarzy towarzyszące mówieniu, mowa skandowana, bełkotliwa, dyzartria. Niektóre z nich są charakterystyczne dla pewnych zaburzeń organicznych (mowa skandowana — dla sclerosis dissemmata, dyzartria dla paralysis progressiva). Niemniej wystąpić one mogą jako objaw konwersyjny.
Jąkanie i zacinanie występuje zazwyczaj w dzieciństwie. najczęściej na skutek nagłego i silnego bodźca emocjonalnego o charakterze łękowym (dziecko np. zostało zaatakowane przez psa, wpadło do wody i zaczęło się topić, przestraszyło się pożaru itp.). Większość autorów nie traktuje jąkania tego typu jako objawu konwersji, a raczej przyjmuje, że urazowy bodziec emocjonalny uszkadza funkcję w danym okresie rozwojowym najświeższą i tym samym najdelikatniejszą. Analogicznie jak tiki jest ono utrwalonym stereotypem ruchowym. Jąkanie typu wyraźnie histerycznego występuje u ludzi dorosłych, jest mniej stereotypowe i bardziej dramatyczne, Chory np. w czasie mówienia krzywi się, nadyma, czerwienieje itp. Inne rodzaje zaburzeń mowy (mowa bełkotliwa, skandowana, dyzartryczna) spotyka się raczej rzadko. W odróżnieniu od zaburzeń występujących w sprawach organicznych są one mniej stereotypowe, bardziej różnorodne i bogatsze w swym obrazie, tak że rozpoznanie konwersji histerycznej nie jest trudne, zwłaszcza że brak jest innych objawów neurologicznych przemawiających za sprawą organiczną.
Również rzadko spotyka się zaburzenia mowy przypominające afazję, a więc odnoszące się do samego zapisu pamięciowego słowa. Najczęściej zdarza się afazja typu amnestycznego, gdy pod wpływem zablokowania emocjonalnego nie można przypomnieć sobie znanego słowa. Nie jest ona na ogół traktowana jako objaw histeryczny, gdyż jest zjawiskiem zbyt powszechnym, by uważać ją za chorobową. Afazja histeryczna zbliżona do afazji motorycznej lub sensorycznej należy do rzadkości. Pod wpływem silnego wzruszenia można stracić ,,język w gębie", podobnie jak w afazji motorycznej wykrztusza się z siebie tylko pojedyncze słowa lub sylaby, niezrozumiałe dla otoczenia, albo też, jak w afazji sensorycznej, wypowiada się wiele słów, nie powiązanych ze sobą, niezrozumiałych, samemu też nie rozumie się wypowiedzi otoczenia. Rzadko jednak zdarza się, by tego typu emocjonalne zaburzenia mowy utrzymywały się przez czas dostatecznie długi, aby można je traktować jako objawy histerycznej konwersji. Natomiast w prawdziwej afazji, tj. w zaburzeniach mowy powstałych na skutek ograniczonego uszkodzenia odpowiednich ośrodków mózgowych, czynniki natury emocjonalnej mogą utrudniać lub ułatwiać czynność mówienia, co odgrywa ważną rolę w rehabilitacji.
Całkowite zahamowanie funkcji mowy określa się pojęciem mutyzmu. Podobnie jak wyżej wspomniane zaburzenia mowy mutyzm wystąpić może pod wpływem silnego bodźca emocjonalnego, co określa popularne stwierdzenie, że ktoś zaniemówił ze wzruszenia. Mutyzm histeryczny na ogól łat-| wq odróżnić od mutyzmu występującego w schizofrenii ka-tatonicznej, w ciężkiej depresji, po ataku padaczkowym lub w padaczkowych stanach pomrocznych oraz w niektórych1 organicznych uszkodzeniach mózgu, zwłaszcza zlokalizowanych w pniu mózgowym (tzw. mutisme akinetique). W mutyzmie histerycznym, przeciwnie niż w innych rodzajach. mutyzmu, chory potrafi nawiązać kontakt z otoczeniem za pomocą .mimiki, gestykulacji czy pisma. Mutyzm histeryczny jest czasem wyrazem negatywnej postawy uczuciowej do otoczenia; chory, jak obrażone dziecko, milczy.
U łudzi z cechami osobowości histerycznej spotyka się tendencję do nadmiernej gadatliwości. Ten szczebiot histeryczny (diarrhea veibomm lub logonhea) nasila się zwykle w stanach napięcia emocjonalnego. Potok słów staje się czynnikiem rozładowującym wewnętrzne napięcie. Obowiązuje tu; ogólna zasada, że stan emocjonalny prowadzi do pobudzenia lub zahamowania ruchowego.
Zaburzenia psychiczne
Do najczęstszych zaburzeń psychicznych, które można traktować jako histeryczną konwersję, należą zwężenia świadomości o różnym nasileniu i różnym klinicznym obrazie. Najprostszym jest tzw. atak histeryczny. Osoba nim dotknięta sprawia wrażenie podnieconej, zamąconej i silnie emocjonalnie wzburzonej. Krzyczy, płacze, drze włosy, ubranie, rzuca się na ziemię, pręży ciało. (Przed kilkudziesięciu laty,, za czasów Charcota", [Jean Martin Charcot (1825—1893), wybitny psychiatra i neurolog francuski]. wybitnego znawcy histerii, popularne były łuki histeryczne — ara en cerde. W czasie ataku chory wyginał ciało w ten sposób, że dotykał ziemi tylko głową i piętami). Atak zwykle przechodzi spontanicznie po kilkunastu minutach, można go nieraz przerwać nagłym bodźcem bólowym lub emocjonalnym (np. przestrachem). Przebieg ataku jest zazwyczaj pokryty niepamięcią,
Zwężenie świadomości może się wiązać z atakiem drgawkowym. W przeciwieństwie jednak do ataku padaczkowego przebiega bardziej chaotycznie i bardziej różnorodnie, trwa zwykle znacznie dłużej. Chory w czasie ataku tak pada na ziemię, że nie odnosi obrażeń, i z reguły nie zanieczyszcza się. Nie stwierdza się występujących w ataku padaczkowym objawów neurologicznych (sztywności źrenic, objawu Babińskiego); głęboki sen następujący po ataku jest typowy dla ataku padaczkowego, a nie histerycznego. Jednak zdarzają się ataki, w których rozróżnienie ich charakteru jest niesłychanie trudne, a nawet wręcz niemożliwe. Niekiedy ataki padaczkowe przeplatają się z atakami histerycznymi. Napadowe wyładowania w zapisie elektroencefalograficznym przechylają diagnozę w kierunku padaczki nawet w tych formach ataków, które dawniej na podstawie tylko obrazu klinicznego zaliczono by do histerii.
Z drugiej strony jednak u ludzi z cechami osobowości histerycznymi, infantylnymi i impulsywnymi stwierdza się znacznie częściej niż w ogólnej populacji patologię w zapisach EEG, najczęściej w formie niedojrzałości bioelektrycznej, ze zwiększoną tendencją do napadowych wyładowań. Osoby takie są też skłonne do histerycznych reakcji, między innymi typu napadowego. W wieku XIX używano pojęcia histero-epilepsji, które w miarę rozwoju diagnostyki psychiatrycznej zostało odrzucone.
W atakach histerycznych czasem występują takie formy zachowania, które wyrażają drzemiące u chorego stany uczuciowe, np. ekstazy miłosnej, ekstazy religijnej, nienawiści, lęku itp. Stanem przeciwstawnym do gwałtownych wyładowań ruchowych jest osłupienie (stupor) histeryczne. Tu napięcie emocjonalne prowadzi do całkowitego zahamowania ruchowego. Chory, zwykle wpatrzony w jeden punkt, nie reaguje na żadne bodźce, jest znieruchomiały, niejednokrotnie trzeba go karmić. Na ogół stupor histeryczny łatwo jest odróżnić od stuporu katatonicznego, depresyjnego lub organicznego. Jest on bardziej powierzchowny; mimo zahamowania ruchowego można dostrzec w mimice, przypadkowych gestach i celowych ruchach nie zmienioną, dawną osobowośc chorego. To samo dotyczy histerycznych zespołów zamąceniowych; są one bardziej powierzchowne niż analogiczne zespoły występujące w ostrej schizofrenii, padaczce i w psychozach organicznych. Czasem też w histerycznych zespołach zamąceniowych dostrzega się tematykę związaną, z konfliktami i marzeniami chorego. Stopień zwężenia świadomości bywa różny i często oscylujący. W tzw. jasnych stanach pomrocznych jest on stosunkowo nieznaczny, polega na wymazaniu przeszłości z pamięci. Chory nie pamięta swego nazwiska, miejsca zamieszkania i wszystkiego, co dotychczas z nim się działo. Zaczyna życie jakby od nowa. Do cech osobowości histerycznej należy też tendencja do łatwego przekreślania tego, co było.
W jasnym stanie pomrocznym chęć, aby wszystko zacząć od nowa, a wymazać to, co było, zostaje zrealizowana. Przypadki jasnych stanów pomrocznych są rzadkie. Trudno w nich często rozstrzygnąć, w jakim stopniu zwężenie świadomości, polegające na wymazaniu z pamięci całej historii życia, jest pochodzenia padaczkowego, a w jakim — histerycznego. Trudności tego typu występują przede wszystkim wówczas, gdy jasny stan pomroczny występuje bezpośrednio lub w jakiś czas po urazie głowy. Chory po wypadku zaczyna swoją wędrówkę, niejednokrotnie do miejsc, które wiążą się u niego z miłymi wspomnieniami; nie pamięta swojej przeszłości, a nawet swego nazwiska. Niekiedy wędrówki takie zaczynają się spontanicznie, bez uchwytnej przyczyny, czasem momentem wyzwalającym są aktualne warunki życia, np. napięta atmosfera domowa, trudności w pracy pobyt w wojsku, obawa przed odpowiedzialnością sądową itp.
Niepohamowany pęd do ucieczek (poriomania, fugi) może .też być histeryczną realizacją tkwiącej w danym człowieka chęci ucieczki od trudnej sytuacji życiowej lub, jak u dzieci i młodzieży, pragnienie przygody. Zdarza się, że cały epizod ucieczki jest pokryty niepamięcią, czasem tylko jego fragmenty są z pamięci wymazane. Poriomania występuje też u osób upośledzonych umysłowo, w starczych stanach zamąceni owych, w schizofrenii i w padaczce.
Nie ma chyba człowieka, który by nie chciał być czasem kimś innym, zmienić swojej roli w życiu, uciec od tego, co jest. Tendencje te jednak mogą pozostać tylko w sferze mniej lub więcej uświadomionych marzeń. Jedynie w histerii mogą one ulec realizacji. Literackim przykładem realizacji złych tendencji tkwiących w każdym człowieku jest znana nowelka Stevensona ,,Dr Jekyll i Mr Hyde". William James w swych ,,Zasadach psychologii" podaje przykład pastora Bourne'a, który w jasnym stanie pomrocznym wywędrował z Anglii do Stanów, tam założył sklepik, jako pan Brown, by po kilku miesiącach zbudzić się pewnego poranka z powrotem jako pastor Bourne z uczuciem zdumienia, w jaki sposób znalazł się w tak odległej miejscowości. Przypadek ten jest często cytowany w podręcznikach psychiatrii jako przykład histerycznej zmiany osobowości.
Zespół Gansera lub pseudodemencja (otępienie rzekome) Wernickego zdarzają się najczęściej w warunkach więziennych, choć nie jest to reguła, bo mogą też pojawić się w innych trudnych dla chorego sytuacjach. Chory taki zachowuje się bezradnie, na najprostsze pytania daje odpowiedzi bezsensowne, które sprawiają wrażenie prymitywnej symulacji, np. krowa ma pięć nóg, 2 plus 2 jest 5. Nastrój jest obniżony lub wesołkowaty. Można przypuszczać, że dla chorego przyjęcie roli ,,głupiego" było jedynym wyjściem z trudnej sytuacji. Rola ta, może początkowo świadomie grana, stała się w końcu jego drugą osobowością. Puerylizm występujący też najczęściej w warunkach więziennych polega na zachowaniu przypominającym zachowanie się bezradnego dziecka.
Do rzadkości należy zmiana osobowości polegająca na przyjęciu roli zwierzęcia. W wiekach średnich zdarzały się epidemie likantropii. Ludzie nią owładnięci byli przekonani, iż są zmienieni w zwierzęta, przeważnie w wilki, i naśladowali je. Możliwe, że byli wśród nich schizofrenicy, gdyż poczucie zmiany w zwierzę nie jest w tej chorobie rzadkością, ze względu jednak na epidemiczny charakter zaburzenia należy przypuszczać, że była to raczej histeryczna zmiana osobowości. U jej podłoża mogło tkwić poczucie winy, które nie pozwala czuć się godnym roli człowieka, lub też chęć wyzwolenia swych ,,złych instynktów" w roli zwierzęcia.
Około r. 1700 w jednym z zakonów kobiecych we Francji wszystkie mniszki zaczęły miauczeć, czuły się bowiem przemienione w kotki. U Eskimosów zdarza się psychoza, prawdopodobnie o charakterze histerycznym, zwana whitico. Zaczyna się ona głębokim stanem depresyjno-lękowym, połączonym z brakiem łaknienia, nudnościami, wymiotami i biegunką. Chory jest ogarnięty obawą, że zostanie przemieniony w whitico, tj. demona w postaci olbrzymiego szkieletu z lodu, pożerającego ludzi. Gdy dobry szaman nie odczyni złych uroków rzuconych na chorego, wówczas może on rzeczywiście rzucić się na kogoś z rodziny, zabić go i zjeść. Obraz tej psychozy przypomina nowelkę Stevensona: człowiek zostaje przemieniony w swoje złe alter ego, które normalnie tłumi w sobie.
„Zaraźliwość" histerii
Jedną z cech histerycznych sposobów zachowania się jest ich łatwość udzielania się otoczeniu. Jeśli w otoczeniu chorego znajdują się ludzie, którzy wykazują cechy osobowości histerycznej, a przy tym odczuwają potrzebę wyładowania napięcia emocjonalnego, mogą oni łatwo „zarazić się" zachowaniem chorego. Toruje ono drogę do wyzwolenia się z gniotącego napięcia. Prostych przykładów dostarcza obserwacja zachowania się ludzi w tłumie. Reakcja jednego człowieka — paniki, entuzjazmu, nienawiści, która swą teatralnością przypomina reakcję histeryczną — łatwo udziela się towarzyszącym osobom. Na oddziałach psychiatrycznych nierzadko obserwuje się wzajemne indukowanie się chorych własnymi objawami typu konwersji bólowej, ruchowej czy też histerycznych sposobów zachowania się.
Wielki znawca histerii, Charcot, swym zainteresowaniem tą jednostką chorobową i teatralnymi demonstracjami chorych spowodował, że w szpitalu epidemicznie występowały dramatyczne formy histerii. Między wiekiem XI a XV w wioskach niemieckich i flamandzkich wybuchały epidemie tańca św. Wita. Ludzie dotknięci tą chorobą gromadzili się wokół kościołów, śpiewali i tańczyli bez przerwy przez kilka dni i nocy aż do utraty przytomności. Wielu z nich miało ataki drgawkowe. Wśród ogólnego podniecenia kobiety zachodziły w ciążę. Nazwa tańca św. Wita pochodzi prawdopodobnie stąd, że w kaplicy św. Wita w Zabern leczono dotkniętych tą chorobą. Podobna epidemia wybuchła w wieku XV w południowych Włoszech, Dotknięci nią uważali, że zostali ukąszeni przez pająka Lycosa tarantula, stąd nazwa tarantulizm. Muzyka miała stanowić skuteczne leczenie; dotychczas utrzymała się taneczna melodia tarantella. Popularne w średniowieczu sekty biczowników, palamitów, którzy starali się dotknąć pępka głową, by ujrzeć chwalę Boga, adamitów, chodzących nago, były raczej objawem zbiorowego fanatyzmu niż histerii.
Czasem w. formie epidemii występuje choroba opisana po raz pierwszy na Malajach pod nazwą latah, ale znana też pod innymi nazwami w Japonii, Birmie, na Syberii, Filipinach, Madagaskarze, w Kongo. Występuje ona u kobiet w średnim lub starszym wieku. Zaczyna się atakiem łęku, połączonego często z wyobrażeniem, że nastąpiły na jadowitego węża. Chore początkowo powtarzają w koło własne słowa i całe zdania, następnie powtarzają słowa ludzi z otoczenia, zwłaszcza ludzi o pewnej pozycji społecznej (echo-lalia}. W dalszym rozwoju choroby naśladują ruchy otoczenia {echopraxia), a czasem wykonują ruchy dokładnie odwrotne niż otoczenie. W końcu zaczynają mruczeć niezrozumiałe słowa, które, w miarę jak stają się wyraźne, brzmią nader wulgarnie i obleśnie (coproSalia).
W formie epidemicznej występowała też wspomniana wyżej Ukantropia (wilkołactwo).
,,Zaraźliwość" objawów histerycznych rzuca pewne światło na tworzenie się naszych form zachowania się. Tworzą się one łatwiej kolektywnie niż indywidualnie. ,,My" poprzedza ,,ja". Obserwuje się to zjawisko szczególnie w nowych, trudnych sytuacjach, np. na wojnie, w obozach koncentracyjnych itp. Przykład jednej osoby toruje formy zachowania się innych osób. Na tej samej zasadzie pewne formy zachowania się, które by indywidualnie zostały zahamowane, występują łatwiej w formie kolektywnej. Chłopcy zwykle wspólnie zaczynają palić papierosy, pić alkohol, onanizować się. Wybuchy prymitywnej agresji łatwiej występują w tłumie itp. ,,My" łatwiej odhamowuje się niż „ja", tym można tłumaczyć przysłowie ,,senatores boni viii, senatus mała bestia".
Histeria a hipnoza
Wszystkie właściwie objawy konwersji histerycznej, zarówno czuciowe, ruchowe, jak obejmujące wyższe formy zachowania się, można wywołać za pomocą sugestii w transie hipnotycznym. Zahipnotyzowany, podobnie jak histeryk, może nie mieć czucia w jakiejś części ciała, na skutek skurczu naczyń krwionośnych w miejscu znieczulonym przy przekłuciu igłą nie ukaże się kropla krwi; może on nie władać którąś z kończyn, może usztywnić całe ciało, jak w łuku histerycznym, mogą wystąpić różnego rodzaju drgawki, hipnotyzowany może zachowywać się jak dziecko, jak zakochany, jak zwierzę itd., może wykazywać nadmierną pamięć (łu-permnezję) lub jej utratę (amnezję), może halucynować itd.. Wszystkie te formy zachowania się nie są wynikiem jego. aktów woli, tylko woli hipnotyzera.
Zahipnotyzowany działa na zasadzie automatu, którym kieruje hipnotyzer. Analogicznie postępuje histeryk; nie włada on już w pełni sobą, część ciała lub część psychiki jest poza zasięgiem jego woli. Jak już wspomniano, im więcej chory się wysila, by utraconą władzę odzyskać, tym objawy konwersyjne stają się gwałtowniejsze. Chory zresztą niejednokrotnie sam zdaje sobie sprawę, że coś nim owładnęło, nad czym nie ma on władzy. W wypadku konwersji somatycznej tym drugim władcą jest tajemnicza choroba, która wywołuje uporczywe bóle, porażenia, mimowolne ruchy, znieczulice itd. A w przypadku histerycznych zaburzeń psychicznych jest nim przysłowiowe „drugie ja", ,,alter ego", które zwykle tłumione, bierze tu wyraźnie górę. Analogicznie człowiek uniesiony gniewem czy innym uczuciem, przestając panować nad sobą, ma nieraz wrażenie, że to nie on, tylko coś w nim w głębi tkwiącego kieruje jego zachowaniem. :
Dysocjacja
Uczeń Charcota, Pierre Janet (1859—1947) wybitny psychopatolog francuski, — jeden z twórców współczesnej psychopatologii — uważał, że zasadniczym mechanizmem w histerii jest odszczepienie, dysocjacja. Część psychiki, która normalnie jest tłumiona i nie ma możliwości uzewnętrznienia się w jakiejkolwiek formie aktywności, odszczepia się jakby od całości życia psychicznego, nabiera własnej autonomii i zaczyna samodzielnie sterować pewnymi procesami psychicznymi czy fizycznymi. W ten sposób nie podlegają już one psychice jako całości, jej aktom woli, lecz odszczepionej z całości części.
Problem integracji jest osiowym zagadnieniem schizofrenii. W niej jednak rozszczepienie sięga znacznie głębiej niż w histerii. Chory nie jest w stanie syntetyzować sprzecznych uczuć, myśli, dążeń, skutkiem czego jego decyzje, czyli akty woli, są sprzeczne lub w ogóle niemożliwe do podjęcia. Natomiast w histerii odszczepieniu ulega większa część — jakiś zasadniczy konflikt, węzeł uczuciowy, którego chory nie może rozwikłać, czyli kompleks. On staje się źródłem perturbacji somatycznych lub psychicznych, uzyskując własną autonomię steruje jakby na własną rękę procesami normalnie podlegającymi zintegrowanej aktywności układu nerwowego, która subiektywnie jest odczuwana jako „ja”.
Próba interpretacji neurofizjologicznej
Z punktu widzenia czynności układu nerwowego problem konwersji histerycznej przedstawiałby się odwrotnie niż zespołów neurastenicznych. W tych ostatnich sterowanie jest utrudnione na skutek upośledzenia selekcji sygnałów, jak w wadliwym systemie biurokratycznym, w którym zbyt wiele informacji dochodzi do władz centralnych i zbyt wiele rozkazów z nich wychodzi. Natomiast w konwersji histerycznej powstaje autonomiczny ośrodek sterowania, wyzwolony z całości, jak w wadliwym systemie biurokratycznym, w którym tworzą się kliki rządzące się własnymi prawami.
Na słusznym stanowisku stoją psychiatrzy, którzy do objawów konwersji nie zaliczają zaburzeń układu wegetatywnego, gdyż układ ten z natury rzeczy jest autonomiczny. Natomiast konwersja histeryczna obejmuje te czynności ustroju, które normalnie podlegają jego maksymalnemu wysiłkowi integracyjnemu, przeżywanemu subiektywnie jako akt woli.
W zespołach neurastenicznych procesy integracyjne ustroju są upośledzone, gdyż nie może on sobie poradzić z nadmiarem informacji, oddzielić ważnych od nieważnych. W konwersji histerycznej integracja zostaje pozornie zachowana, gdyż to, co powinno ulec selekcji, tworzy odrębną, autonomiczną całość, uwalniając w ten sposób resztę od integralnego wysiłku.
„Belle indifference”
Już dawni autorzy podkreślali, że chorych z konwersją histeryczną cechuje niejednokrotnie ,,belle indifference" — zadziwiająca obojętność w stosunku do tak dramatycznych nieraz objawów. Objawy konwersyjne rozgrywają się jakby poza chorym, czasem nawet wykazuje on zadowolenie, że właśnie jego takie cierpienie spotkało. Nie jest to oczywiście reguła; niekiedy pacjenci są bardzo zbulwersowani swoimi objawami. Niemniej nawet w takich wypadkach niepokój nerwicowy maleje, ogranicza się tylko do choroby. Dzięki niej konflikty, urazy, zmartwienia, które były przedtem źródłem tego niepokoju, zostają zepchnięte na dalszy plan świadomości, a nawet do podświadomości.
„Abreaction"
Jedną z często stosowanych od czasów Freuda metod leczenia konwersji jest ,,odreagowanie" sytuacji konfliktowej. Chory w transie hipnotycznym, w rauszu po środku narkotycznym (narkoanaliza) czy w czasie rozmowy z lekarzem ma przeżyć to, co było powodem jego nerwicowej reakcji. Chodzi przede wszystkim o wyładowanie uczuć, które zostały stłumione i stały się czynnikiem dysocjującym, tj. tworzącym autonomiczne centrum integracyjne.
Konwersja jako objaw upośledzenia czynności integracyjnych
Zdarza się, że objawy konwersji poprzedzają schizofrenię lub zespół .psychoorganiczny. Histeryczna dysocjacja jest w tych przypadkach pierwszym sygnałem upośledzenia procesów integracyjnych.
Dla lekarza pomyłki tego typu są źródłem diagnostycznego niepokoju. Niemały to bowiem blamaż, gdy konwersja histeryczna okazuje się np. guzem mózgu. Niemniej właśnie takie pomyłki zdają się wskazywać na pewną wspólność istniejąca między różnorodnymi zespołami chorobowymi, którą stanowi upośledzenie funkcji integracyjnych.
Porządek, który jest jedną z najbardziej zasadniczych cech przyrody ożywionej, na poziomie wymiany energetycznej z otoczeniem dokonuje się w głównej mierze automatycznie, tj. nie wymaga specjalnego wysiłku, natomiast na poziomie wymiany informacyjnej wysiłek staje się konieczny, gdyż z chaosu informacji dochodzących do ustroju trzeba wybrać ważne, a z możliwych form aktywności te, które najlepiej stosują się do aktualnej sytuacji. Nie wiemy, w jakim stopniu wysiłek ten jest świadomy i jak świadomość u istot niższych od człowieka się kształtuje. Wiemy tylko tyle, że treść ludzkiej świadomości jest związana przede wszystkim z wymianą informacyjną, natomiast wymiana energetyczna (procesy anaboliczne i kataboliczne) może wprawdzie wpływać na świadomość pośrednio, zmieniając nastrój, nastawienia emocjonalne, stopień przytomności, nie stanowi jednak bezpośrednio treści przeżyć świadomych.
Wysiłek w wymianie informacyjnej wiąże się z koniecznością wyboru właściwej struktury czynnościowej. Musi zapaść decyzja, co odrzucić, a co zachować. Integracja dokonuje się kosztem zubożenia możliwości rozwoju różnych form aktywności ustroju. To, co zostało odrzucone, nie znika całkowicie, zostaje w jakiś sposób utrwalone w zapisach pamięciowych i może być aktywowane przy zaburzonym procesie integracji. W ten sposób w czasie snu mogą wystąpić struktury czynnościowe w postaci marzeń sennych, które nigdy nie powstałyby na jawie; w histerii czy hipnozie mogą pojawić się objawy somatyczne lub psychiczne nieprawdopodobne w normalnym życiu danego człowieka, a jednak w jakimś sensie w nim tkwiące. Jeszcze ostrzej i pełniej występuje w schizofrenii problem ujawnienia się nie wykorzystanych możliwości ludzkich.
W konwersji histerycznej problem integracji jest rozwiązany stosunkowo prosto; to, co człowieka męczy i jest źródłem jego niepokojów, poczucia krzywdy, winy itp., oddziela się od całości, stanowiąc autonomiczny ośrodek integracyjny, który aktywuje odrzucone w procesie ontogenetycznej ewolucji struktury czynnościowe.
Nerwica hipochondryczna
Rola chorego .
Jeśli nerwica histeryczna wywołuje nieraz w otoczeniu napięcie dramatyczne, to nerwica hipochondryczna spotyka się z postawą pogardliwo-pobłażliwą. ,,Chory z urojenia" był od wieków tematem lepszych i gorszych dowcipów.
Z socjologicznego punktu widzenia pozycja chorego jest pod pewnym względem korzystna. Człowiek chory jest zwolniony ze swych społecznych obowiązków i najbliższe otoczenie otacza go opieką. Cofa się on jakby na czas choroby do okresu dzieciństwa — nie musi pracować, osłania się go przed codziennymi troskami i trudnymi decyzjami, dba się o niego i pielęgnuje. Nic dziwnego, że jeśli ktoś zajmuje pozycję chorego bezpodstawnie, tj. nie będąc rzeczywiście chorym, budzi to w otoczeniu poczucie krzywdy i sprzeciw,
Ośmieszenie jest, jak wiadomo, najczęściej używaną i najskuteczniejszą formą społecznej agresji. Lekarze nie stanowią w tym wypadku wyjątku; chory, który zanudza ich swoimi skargami i któremu nic nie pomaga, a u którego mimo najskrupulatniejszego badania nic obiektywnie stwierdzić nie mogą, budzi niechęć lekarzy, zabierając im cenny czas. Za czasów prywatnej praktyki negatywne nastawienie emocjonalne do chorych hipochondrycznych było równoważone korzyściami materialnymi. Chorzy ci byli przysłowiową kopalnią złota dla lekarzy i farmaceutów.
Między lekarzem a chorym hipochondrycznym tworzy się typowe nerwicowe błędne koło. Lekarz czuje się zniechęcony, że mimo wysiłków diagnostycznych nic u chorego nie znalazł i że wysiłki terapeutyczne nie przynoszą rezultatów, a chory czuje się pokrzywdzony, że lekarz go nie rozumie, że lekceważy jego dolegliwości, co z kolei powoduje ich narastanie i tym większą niechęć lekarza.
przedmiotowe i podmiotowe pojecie choroby
W hipochondrii występuje ostro zagadnienie różnicy między przedmiotowym a podmiotowym pojęciem choroby. Hipochondryk czuje się chory, a lekarz tej choroby w nim nie znajduje. Bywają w praktyce lekarskiej sytuacje odwrotne: gdy chory czuje się zdrów, a lekarz znajduje w nim chorobę nieraz bardzo poważną (np. gruźlicę, wstępne stadia choroby nowotworowej, chorobę nadciśnieni ową, uogólnioną miażdżycę itd.).
Hipochondryk nie udaje choroby, naprawdę wszystko go boli. Boli głowa, serce, brzuch, bolą mięśnie, stawy, kości, drętwieją palce u rąk i nóg, bóle wędrują z jednego miejsca w drugie; gdy przestanie boleć głowa, zaczyna dokuczać serce itd. Ból sprawia, że uwaga chorego z otoczenia przenosi się na własne ciało, ono staje się ogniskiem jego przeżyć psychicznych.
W hierarchii przeżyć psychicznych "ból zajmuje jedno z czołowych miejsc, tzn. wypiera inne treści ze świadomości na jawie i we śnie. Bolący ząb wyprze ze świadomości najpiękniejsze marzenia erotyczne, fantazje artystyczne, dociekania naukowe itp. Tylko przeżycia o wyjątkowej sile mogą. wyprzeć z kolei ból ze świadomości. Żołnierz w podniecenia walki może nie czuć, że został ciężko raniony, a dziewczyna w podnieceniu seksualnym nie odczuwa bólu wywołanego przerwaniem hymenu.
Nie można się więc dziwić, że hipochondryk jest skoncentrowany na własnym ciele; ciało to jest obolałe, jest ustawicznym źródłem bolesnych doznań. Jego oczy odwracają się jakby od świata otaczającego i kierują się na wnętrze organizmu. Nie można się też dziwić, że wszystkie wysiłki chorego zmierzają do ulżenia cierpiącemu ciału. Nie żałuje on pieniędzy na lekarzy i drogie lekarstwa, stosuje różne ograniczenia, które stają się udręką codziennego życia, aby. tylko zachować nadwątlone zdrowie.
Za objawy osiowe w hipochondrii można uznać poczucie choroby i bóle. Hipochondryk czuje się chory i niewiele tu pomagają zapewnienia lekarzy i negatywne wyniki badań dodatkowych. Jak wyżej wspomniano, poczucie zdrowia nie zawsze idzie w parze ze zdrowiem obiektywnym, tzn. przedmiotowym stwierdzeniem, że organizm jest w porządku. Człowiek obiektywnie chory może czuć się zdrowy i odwrotnie. Poczucie zdrowia nie zależy tylko od sprawnego funkcjonowania narządów organizmu, ale od sprawnego funkcjonowania całości ustroju. Oznacza to, jeśli chodzi o człowieka, że jego poczucie zdrowia zależy w równej mierze od sprawności jego narządów, jak też od jego sukcesów życiowych, kontaktów z ludźmi, związków uczuciowych, z otoczeniem itp.
Można się czuć chorym z powodu zaburzeń układu krążenią, przewodu pokarmowego itp., ale też z powodu niepowodzeń w pracy, w życiu erotycznym, utraty osoby bliskiej itp. Dziecko, które bojąc się jakiejś lekcji, czuje się rano chore, nie jest symulantem. Lęk przed niepowodzeniem osłabia poczucie zdrowia. W tym banalnym przykładzie zilustrowane są dwa zasadnicze czynniki wpływające na poczucie choroby: negatywny stan emocjonalny (lęk przed lekcją), który może prowadzić do różnego rodzaju zaburzeń wegetatywnych, w sumie osłabiających poczucie zdrowia, oraz: celowość przyjęcia roli człowieka chorego, która zwalnia z obowiązków społecznych,
Psyche i soma
Człowiek odczuwa siebie w sposób dualistyczny, jako soma (ciało) i psyche. Ciało jest do pewnego stopnia częścią świata otaczającego, odczuwane jest bowiem jako przedmiot, którym trzeba kierować, który przeszkadza w realizacji marzeń i planów i jest źródłem przyjemności oraz przykrości. Natomiast uczucia, myśli, marzenia, akty woli itp. są odczuwane podmiotowo, jako część ,,ja". Mimo niezwykłej zmienności przeżyć psychicznych, wynikającej z istoty metabolizmu informacyjnego — wchłaniane są bowiem przede wszystkim nowe bodźce, a stare raczej odrzucane — podmiot ,,ja" jest czymś stałym, w pewnej nawet mierze wiecznym lub, ściślej mówiąc, ponadczasowym, gdyż wszystko wokoło i w nas samych się zmienia, a niezmienne jest ,,ja" jako centralny punkt odniesienia całego świata. W subiektywnym ujęciu świat istnieje tak długo, jak istnieje ,,ja". W tym sensie jest ono nieśmiertelne. Poczucie własnego „ja", które traktować można jako zasadnicze przeżycie związane z procesem życia, przeciwstawiające się jego ustawicznej zmienności wynikającej z charakteru wymiany energetyczno-informacyjnej i będące subiektywnym wyrazem integrujących zdolności ustroju, jest, jak się zdaje, punktem wyjścia dla dichotomicznego podziału soma i psyche.
Sztuczność tego podziału ujawnia się przy próbach klasyfikacji przeżyć na psychiczne i somatyczne. Każde przeżycie jest bowiem z natury rzeczy psychiczne, gdyż jest ono subiektywnym wyrazem procesu życia. Przyjemność jest przeżyciem psychicznym niezależnie od tego, czy wywołuje ją np. łaskotanie, czy widok dzieła sztuki, podobnie jest nim cierpienie, zarówno powstałe na skutek urazu fizycznego, jak psychicznego.
Swe przeżycia człowiek dzieli jednak na psychiczne i zmysłowe lub cielesne zależnie od tego, czy znajdują się one bliżej przedmiotu — ciała, czy podmiotu — ,,ja". Ból zęba jest przeżyciem związanym z określonym miejscem ciała; można to miejsce usunąć lub znieczulić, ból wówczas zniknie. Ząb jest przedmiotem, do pewnego stopnia, gdyż wszelkie na nim operacje są natychmiast .sygnalizowane doznaniami przyjemnymi (gdy ból ustaje) lub przykrymi (gdy ból nasila się), czego nie spotyka się w przypadku zęba należącego do innej osoby, zęba sztucznego lub znieczulonego, tj. takiego, którego łączność sygnalizacyjna z ośrodkowym układem nerwowym jest zerwana. Ząb jest przedmiotem, ale bardzo ,,moim": wszelkie na nim manipulacje są na żywo odczuwane. Staje się obcym przedmiotem, gdy uszkodzi się drogi nerwowe. Podobnie odczuwa się zdrętwiałą część ciała, np. nogę, która wskutek ucisku na nerw kulszowy utraciła połączenie sygnalizacyjne z ośrodkowym układem nerwowym. Połączenie to jest istotnym warunkiem odczuwania ciała jako własnego; zerwanie połączenia sygnalizacyjnego powoduje, że ciało staje się obce.
Narządy wewnętrzne ciała są mniej ,,przedmiotowe" niż części zewnętrzne. Nie są one bowiem dostępne manipulacji. Nie posiadają więc zasadniczych cech przedmiotu — nie przeciwstawiają się podmiotowi, nie można z nimi walczyć, zmieniać ich, dotknąć, poruszyć itp. Poza tym obraz wnętrza ciała w porównaniu z jego zewnętrznym obrazem jest mglisty, na co wpływa różnica receptorów (eksteroceptory odbierają sygnały z powierzchni ciała, a interoceptory z jego wnętrza). Wnętrze ciała jest bliżej naszego ,,ja" niż jego powierzchnia.
Powszechna we wszystkich chyba językach lokalizacja przeżyć psychicznych w różnych narządach ciała (serce, wątrobą, śledziona, mózg itp.) jest właśnie wyrazem tej bliskości.
Mały stopień przedmiotowości wnętrza ciała w porównaniu z jego zewnętrzną powierzchnią, dostępną eksterocepcji i manipulacji sprawia, że w przypadku doznań z wnętrza ciała (interocepcji) zaciera się podział przeżyć na psychiczne i somatyczne. Człowiek przygnębiony czuje się też fizycznie obolały, zmęczony, osłabiony; nieraz odczuwa bóle ze strony różnorakich narządów wewnętrznych. Przeciwnie, człowiek wesoły ma zwykle też dobre samopoczucie fizyczne, nawet wówczas, gdy obiektywny stan jego organizmu nie jest najlepszy. Depresje nierzadko zaczynają się złym samopoczuciem fizycznym i różnego typu skargami hipochondrycznymi. Zwłaszcza u ludzi pracujących fizycznie depresja może przebiegać w formie zespołu hipochondrycznego. Psychiatrzy pracujący wśród tzw. ludów pierwotnych zwracają również uwagę, że depresje u ich pacjentów najczęściej w ten sposób się przejawiają. Sprawność cielesna u człowieka pracującego fizycznie jest głównym sprawdzianem prawidłowego funkcjonowania jego ustroju, nic też dziwnego, że w obniżeniu nastroju, gdy dynamika życiowa jest ogólnie osłabiona, przede wszystkim samopoczucie fizyczne jest upośledzone. Natomiast u ludzi pracujących umysłowo obniżenie nastroju wywiera niekorzystny wpływ na ich funkcje umysłowe, skarżą się oni na obniżenie pamięci, niezdolność koncepcyjnego myślenia, wyjałowienie, brak inicjatywy itp.
Powyższe uwagi nie stanowią reguły; zdarzają się intelektualiści, u których depresja przebiega właśnie w formie hipochondrycznej, i ludzie niewykształceni, u których skargi hipochondryczne nie występują mimo głębokiego obniżenia nastroju. Depresja trafia w to, co dla kogoś jest najcenniejsze, np. u człowieka o wyczulonym sumieniu i poczuciu moralności — w jego autoportret etyczny (poczucie winy, urojenia grzecznościowe). Zespół hipochondryczny może więc być wskaźnikiem, iż u dotkniętego nim człowieka obraz własnego ciała był punktem neuralgicznym. W linii życiowej chorego można się doszukać śladów narcyzmu w postaci zbytniego związania uczuciowego z własnym ciałem. Przy tym uczucia te mogą mieć znak dodatni lub ujemny, własne ciało jest źródłem zadowolenia, dumy, pewności siebie lub też poczucia niższości, niezadowolenia, udręki; ciało jest przeszkodą, którą by się chętnie nieraz zniszczyło, to znów głównym celem i atutem życia.
Z drugiej jednak strony uszkodzenie wnętrza ciała, wywołane jakimkolwiek procesem chorobowym, odbija się na ogólnym samopoczuciu- człowiek chory somatycznie czuje się osłabiony, zmęczony, jego nastrój zwykle się obniża. Zdarza się- że zespół objawów hipochondrycznych jest jedynym sygnałem istniejącej choroby somatycznej i dopiero znacznie później występują zmiany w badaniu fizykalnym czy też w badaniach dodatkowych. I chory, który przez całe miesiące był traktowany przez lekarzy jako hipochondryk, rehabilituje się w ich oczach, osłabiając jednocześnie ich wiarę we własne zdolności diagnostyczne. Zdarza się tez, że uszkodzenie wnętrza ciała nie wpływa zupełnie na samopoczucie chorego. Czuje się on zupełnie zdrów i dopiero dokładne badanie lekarskie ujawnia chorobę.
Poczucie zdrowia lub choroby jest wypadkową wielu czynników, z których obiektywny stan somatyczny nie zawsze odgrywa najważniejszą rolę. Lekarz może się nieraz znaleźć w trudnej sytuacji, czy uznać za chorego człowieka, który czuje się zdrów, podczas gdy badanie wskazuje na szereg zmian somatycznych, czy odwrotnie, za chorego uznać tego, kto się nim czuje, mimo że obiektywne badanie na chorobę nie wskazuje.
Obraz własnego ciała
Obraz własnego ciała tworzy się na innej zasadzie niż obraz otaczającego świata. Główne kanały informacyjne, wzrok i słuch, odgrywają w jego tworzeniu nieznaczną rolę. Bezpośrednio oglądać można tylko części swego ciała — przednią część tułowia i kończyn; nie widzi się tak ważnej części ciała, jaką jest twarz; słyszy się siebie głównie za pośrednictwem przewodnictwa kostnego, wskutek czego ton głosu własnego jest inny, niż odbiera go otoczenie (nieco wyższy). Twarz odbita w lustrze nie jest na ogół tą twarzą, którą widzi otoczenie, gdyż mimo woli przed lustrem robi się miny. Ze zdziwieniem ogląda człowiek siebie na zdjęcia, zwłaszcza filmowym, do którego jest mniej przyzwyczajony niż do zwykłej fotografii. Jeśli chodzi o inne zmysły, to odbiór też jest zmieniony, nie taki, jak świata otaczającego. Zapach własnego ciała odczuwa się znacznie słabiej niż innych ludzi i przedmiotów otoczenia lub w ogóle się go nie odczuwa. Odczuwanie zapachu własnego ciała najczęściej w sposób przykry jest zazwyczaj oznaką poważnego zabużenia psychicznego (np. schizofrenii) i traktowane jest jako halucynacja. Dotyk własnego ciała ma inny charakter niż dotyk obcego przedmiotu, łączą się w nim bowiem dwa doznania — dotykającego podmiotu i dotykanego przedmiotu (ciało staje tu bowiem przedmiotem poddanym dotykowej eksploracji). Natomiast przedmioty otoczenia są tylko przedmiotami, nie mogą stać się podmiotami. Nie jest wykluczone, że pierwszym zalążkiem ścisłej sekwencji przyczyny i skutku, która tak silnie tkwi w umyśle ludzkim, jest właśnie eksploracja dotykowa własnego ciała, często obserwowana u niemowląt. W niej bowiem własne działanie jest ściśle związane z tegoż działania skutkiem; przyczyna i skutek są jednocześnie odczuwane przez tę samą osobę.
A więc nawet obraz powierzchni naszego ciała, mimo że odbierany za pomocą eksteroceptorów jak świat otaczający, jest percepowany inaczej niż otoczenie; jest poza tym fragmentaryczny i niepełny.
Jeśli chodzi o wnętrze naszego ciała, to sprawa przedstawia się jeszcze gorzej. Wprawdzie olbrzymi strumień sygnałów, może nawet większy niż ze świata otaczającego, dociera stale do ośrodkowego układu nerwowego, to jednak sygnały te nie znajdują swego odbicia w naszej świadomości. Obraz naszego wnętrza pozostaje ciemny i mglisty. Nawet u ludzi dobrze obeznanych z budową ciała, np. u lekarzy, jeśli chodzi o ich własne ciało, percepują je oni równie słabo jak laicy, a zespoły hipochondryczne przebiegają u nich w ten sam sposób, a nawet bardziej dramatycznie, niż u ludzi nie znających się zupełnie na budowie i funkcjach ludzkiego ciała.
Uwagi neurofizjologiczne
Na podstawie badań histologicznych można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że nie ma komórki ustroju, która nie miałaby połączenia nerwowego; włókno nerwowe dochodzi prawdopodobnie do jądra każdej komórki ustroju. W ten sposób układ sterujący całego ustroju jest w stałym kontakcie z układami sterującymi (jądrami komórkowymi) wszystkich jednostek wielomiliardowej społeczności komórkowej. Niezwykle skomplikowany proces utrzymania porządku w tej społeczności, tak zróżnicowanej pod względem wykonywanych funkcji, zawdzięcza się głównie układowi nerwowemu, a ściśle mówiąc, układowi wegetatywnemu (autonomicznemu).
Układ endokrynny odgrywa tu rolę drugorzędną. Sygnał wysłany w postaci ciała chemicznego, wydzielanego przez gruczoł dokrewny, dociera do wszystkich tkanek ustroju, ale tylko niektóre są w stanie go odebrać i nań zareagować. Jest on jakby ogólnym apelem do wszystkich, na który mogą zareagować tylko wybrani. Wiener ten rodzaj sygnałów w układach samosterujących porównuje do listów z nagłówkiem to whom it may concern. Natomiast sygnały wysyłane przez układ nerwowy działają bardziej wybiórczo, adresat może być tu z góry wyznaczony. Zresztą oba układy są funkcjonalnie ściśle ze sobą powiązane i układ nerwowy wobec endokrynnego odgrywa rolę sterującą.
Zasadą wszelkich układów samosterujących jest sprzężenie zwrotne; obok sygnałów wychodzących istnieją sygnały wchodzące do układu, których zadaniem między innymi jest informowanie, jak sygnał wysłany w otoczenie został przyjęty i jaką w nim wywołał reakcję. Ośrodkowy układ nerwowy nie tylko wysyła sygnały do wielomiliardowej rzeszy . komórek ustroju, ale też stale od niej sygnały przyjmuje. Dzięki nim jest stale au courant tego, co dzieje się w podległej mu społeczności komórkowej i jak jego rozkazy zostały przez nią wypełnione.
Sterowanie tą olbrzymią społecznością komórkową jest funkcją równie, jeśli nawet nie bardziej skomplikowaną niż sterowanie całością zachowania się ustroju w stosunku do otoczenia, tj. odbieraniem od niego sygnałów i z kolei wysyłaniem sygnałów w otoczenie w postaci różnego rodzaju aktywności ruchowych z mową łącznie (układ somatyczny lub wolicjonalny).
Kora mózgowa jest zaangażowana w aktywności zarówno somatycznego, jak autonomicznego układu. Co się tyczy funkcji wegetatywnych, to szczególnie wyraźnie są one reprezentowane przez części kory mózgowej najstarsze i najmłodsze, tj. przez tzw. węchomózgowie (visceral brain} i przez tzw. korę przedczołową (część płatów czołowych leżąca do przodu od pól ruchowych).
Badania neurofizjologiczne wskazują na to, że kora przedczołową jest polem projekcyjnym dla wnętrza ciała, do niej dochodzą sygnały z wisceroceptorów (receptorów narządów wewnętrznych). Dojście sygnałów z narządów wewnętrznych do kory przedczołowej nie jest, jak się zdaje, istotne dla utrzymania ich sprawności. Przecięcie, jak to robi się w Jeukotomii, włókien łączących podwzgórze z korą przed-czołową, a więc włókien projekcji wisceroceptorycznej, w których, jak we wszystkich zresztą projekcjach, strumień sygnałów jest dwukierunkowy, od receptora do pola projekcyjnego i od pola projekcyjnego do receptora, nie powoduje uchwytnych zaburzeń w czynnościach narządów wewnętrznych. Analizator korowy funkcji wisceralnych nie odgrywa więc tej roli, co analizatory korowe funkcji somatycznych. Zniszczenie korowych pól projekcyjnych dla eks-teroceptorów i proprioceptorów' (receptory narządu ruchu — mięśni, ścięgien, a także zmysłu równowagi) prowadzi, jak wiadomo, do bardzo poważnych zaburzeń, a u człowieka w ogóle do zniesienia funkcji danego zmysłu. Należy więc przypuszczać, że sterowanie czynnościami wnętrza ciała nie wymaga ingerencji kory przedczołowej; łuk odruchowy jest tu krótszy, najwyższym jego ośrodkiem jest podwzgórze i węchomózgowie, a odcinek podwzgórze — kora mózgowa stanowi jakby dodatek, bez którego regulacja wnętrzem ciała może nadal sprawnie przebiegać,
Aczkolwiek sygnały z wnętrza ciała dochodzą do kory mózgowej, nie docierają jednak do świadomości, w każdym razie nie w ten sposób, jak to się dzieje z sygnałami pochodzącymi z powierzchni ciała i z otoczenia. Odczucia z wnętrza ciała są mgliste, nie. wiemy dokładnie, co i gdzie się dzieje, nie potrafimy też kierować aktywnością narządów wewnętrznych. Świadomość wnętrza ciała ogranicza się do niejasnych odczuć przykrych lub przyjemnych, o różnej skali nasilenia, od paroksyzmu bólu do paroksyzmu rozkoszy. Lokalizacja tych odczuć jest na ogół bardzo nieprecyzyjna.
Wprawdzie za pomocą odpowiednich ćwiczeń można prawdopodobnie dojść do większej zdolności kierowania funkcjami wegetatywnymi, jak to potrafią hinduscy jogowie, jednak zwykły człowiek nie potrafi aktem woli wpływać na akcję serca, ruchy robaczkowe jelit, przemianę podstawową itp. Również w transie hipnotycznym, odpowiednio głębokim, można kierować niektórymi funkcjami wegetatywnymi zahipnotyzowanego, W tym przypadku władza nad tym, czym normalnie kierować nie potrafimy, przechodzi na hipnotyzera. Te wyjątki świadczą o tym, że wnętrze ciała może podlegać świadomym aktom woli, normalnie jednak, wszelkie decyzje dotyczące funkcji wegetatywnych rozgrywają się poza sferą świadomości. Układ wegetatywny sam sobie radzi ze swoimi zadaniami. Na tym polega jego autonomia. . Interwencja świadomości, jak we wszystkich czynnościach zautomatyzowanych, zakłóca nawet przebieg prawidłowego sterowania.
Zasadą w leczeniu zaburzeń wegetatywnych jest odwrócenie od nich uwagi chorego. Im bowiem bardziej stara się on zasnąć, uspokoić bicie serca, wywołać normalny wzwód itp., tym gorzej dana funkcja przebiega. Podobnie bywa w czynnościach zautomatyzowanych; zwrócenie na nie uwagi psuje ich wykonanie (rowerzysta, któremu powie się nagle: ,,popatrz, jak koło ci się obraca", zwykle traci równowaga gdyż zwraca uwagę na czynności, które już od dawna wykonuje automatycznie). W przeciwieństwie do czynności zautomatyzowanych (chodzenie, mówienie, pisanie itp.), które były niegdyś w centrum świadomości, a wykonanie ich wymagało wiele wysiłku woli, czynności wegetatywne zawsze były poza sferą świadomości w sensie możności kierowania nimi. Jedynie uczucie przyjemności lub przykrości w różnych odcieniach może być subiektywnym odpowiednikiem skomplikowanych funkcji związanych ze sterowaniem wnętrzem ciała.
Bruzda środkowa (rowek Rolanda) dzieli korę mózgową na część przednią i tylną. Część tylna przyjmuje i wypracowuje sygnały ze świata otaczającego (eksterocepcja) z wyjątkiem sygnałów węchowych i smakowych, które dochodzą do węchomózgowia; natomiast do części przedniej dochodzą sygnały z wnętrza ciała. Najbliżej rowka Rolanda do tzw. pól ruchowych docierają sygnały z aparatu ruchowego (pro-priocepcja), stanowiące sprzężenie zwrotne dla sterowania ruchem; informują one o tym, jak plan ruchu został zrealizowany. Natomiast do przednich części płatów czołowych (kora ,,przedczołowa") trafiają sygnały z narządów wewnętrznych (wiscerocepcja); one prawdopodobnie ukierunkowują formy zachowania się ustroju w świecie otaczającym, dając informacje o jego "wewnętrznych potrzebach. Wypracowanie formy zachowania się (sygnału ruchowego) byłoby więc wynikiem zderzenia informacji płynących z wnętrza ciała i z jego otoczenia.
Można też zasadniczy podział kory mózgowej na przednią (cortex piaerolandica) i tylną (cortex postroJandica) przedstawić w ten sposób, że przednia dotyczy przyszłości, a tylna przeszłości. Kora przednia zwiaduje opracowaniem planu działania, a tylna opracowaniem planu otoczenia, który jest przynajmniej w pewnej mierze uwarunkowany własnym działaniem. Obraz otaczającego świata zmienia się zależnie od tego, jak na ten świat działamy.
Wahania progu świadomości dla interocepcji
Powyższe, bardzo zresztą ogólne, rozważania natury neurofizjologicznej mogą w pewnym stopniu ułatwić zrozumienie genezy zespołów hipochondrycznych. Powstają one najczęściej w tych sytuacjach, gdy możność organizowania planu aktywności zostaje ograniczona. W nerwicy ograniczenie to wynika z konfliktu między dwiema tendencjami. Niemożność decyzji powoduje zwrócenie uwagi na własne ciało. Interocepcją, normalnie działająca poniżej progu świadomości, próg ten przekracza. Plan aktywności nie tworzy się, nie ma więc ona punktu zaczepienia, uwolnione od automatycznego wpływania na formowanie się sposobów zachowania się staje się przeżyciem świadomym. Dziecko, które przed ' pójściem do szkoły zaczyna boleć głowa czy brzuszek, stoi wobec dwóch przeciwstawnych możliwości spełnienia obowiązku, co wymaga przezwyciężenia lęku przed szkołą i ucieczki przed trudną sytuacją. Niemożność decyzji stwarza jakby pustkę w sektorze przyszłościowym układu sterującego. Pustka ta wypełnia się interocepcją.
Różnego rodzaju dolegliwości hipochondryczne są ilustracją tego, co mogłoby się dziać, gdyby interocepcją docierała do świadomości. Rzeczywiście, budzi zastanowienie fakt, że olbrzymia ilość sygnałów płynących z wnętrza ciała nie dociera do świadomości. Gdyby było inaczej, człowiek byłby owładnięty chaosem doznań płynących ze swego ciała.
Gdy zmniejsza się tempo wymiany sygnałów ze światem otaczającym, wówczas łatwiej strumień sygnałów intero-ceptywnych dociera do świadomości. Jest rzeczą powszechnie znaną, że bóle zwiększają się w nocy; noc zawsze dla chorego jest najcięższa. Na odwrót, intensywna recepcja sygnałów otoczenia usuwa ze świadomości istniejącą intero-cepcję. Ból zęba znika na interesującym przedstawieniu.
W czasie snu następuje odcięcie od sygnałów otoczenia. Zdaniem niektórych autorów z eksterocepcji przechodzi się na interocepcję. Niemniej sygnały interoceptywne w marzeniu sennym zostają przetworzone na sceny rozgrywające się w świecie otaczającym, a nie we wnętrzu ciała, Przykładem mogą być koszmarne sny po przejedzeniu lub sny erotyczne przy mocnym pobudzeniu seksualnym. Nawet w chorobie sny dotyczą świata otaczającego. Psychika nasza nie jest przystosowana do pobierania sygnałów interoceptywnych, oczy nawet we śnie są zwrócone na zewnątrz.
Dojście sygnałów interoceptywnych do świadomości należy więc traktować jako sytuację wyjątkową. Zdarzyć się ona może, gdy organizm nie potrafi sobie poradzić z funkcjami wegetatywnymi na drodze własnych automatyzmów, bez udziału świadomości. Wówczas dojście sygnałów interoceptywnych do świadomości kieruje uwagę na potrzeby ciała, zmusza do wycofania się z aktywności w świecie otaczającym i do przyjęcia roli chorego, która przynajmniej w pewnej mierze jest zbliżona do roli dziecka szukającego opieki w otoczeniu. Używając porównania technicznego, można powiedzieć, że sytuacja jest analogiczna do tej, w której pilot automatyczny daje czerwony sygnał wzywający do pomocy pilota żywego. W nerwicach zaburzenia układu wegetatywnego, będące jednym z ich objawów osiowych, stanowią dysfunkcję tegoż układu, która na ogół nie może być regulowana w zakresie własnych automatyzmów ustroju. Powstaje chroniczna sytuacja awaryjna, w której potrzebna jest pomoc świadomości. W każdej też nerwicy istnieje mniejszy lub większy komponent hipochondryczny.
Korzystne aspekty choroby
Poza tym, jak już wspomniano, rola chorego jest pod pewnymi względami społecznie korzystna, zwalnia go bowiem od wielu obowiązków społecznych, nieraz uciążliwych, zmusza otoczenie do zmiany stosunku i do zajęcia się jego osobą; nieraz z obojętnego lub wrogiego stosunek otoczenia zmienia się w opiekuńczy i współczujący. Tzw. ,,celowość" nerwicy polega właśnie na korzyściach płynących z przyjęcia roli chorego. Korzyści te, np. poprawa stosunku ze strony współmałżonka, wycofanie się z honorem z przykrych' obowiązków czy sytuacji społecznych, wygodniejszy tryb życia itd., nie są osiągane świadomie, tzn. choroba nie jest udawana, lecz prawdziwa. Nerwicy nie można mieszać z symulacją.
Chory zresztą rzadko zdaje sobie sprawę, że dzięki nerwica coś zyskuje. A jeśli nawet taka myśl przyjdzie mu do głowy zostaje ona rychło stłumiona, gdyż dolegliwości nerwicowe są tak przykre, iż choremu trudno przyjąć dodatnie strona swej choroby. Co więcej, zarzut ze strony otoczenia, że chory nie jest naprawdę chory, z reguły nasila objawy nerwicowe,, wzmaga się bowiem poczucie krzywdy i agresji do otoczenia, a negatywne postawy uczuciowe nasilają zaburzenia układu wegetatywnego. Wytwarza się typowe nerwicowe błędne koło, w którym jakakolwiek próba zaatakowania postawy chorego wzmaga objawy chorobowe. Chory narażony na atak swojej pozycji chorego, tym silniej broni jej swymi objawami. One są dowodem, że jest naprawdę chory i że otoczenie krzywdzi go posądzeniem o udawanie choroby.
Niekiedy nerwice hipochondryczne bywają niezwykle uporczywe. Zdarza się, że chorzy latami nie pracują, nie wychodzą z domu, a nawet nie wstają z łóżka. W Polsce tego typu nerwice są nierzadkie wśród ludności wiejskiej, stąd ich żartobliwa nazwa ,,neurosis rusticana". Zwykle w takich przypadkach do utrwalenia się nerwicy przyczynia się swoistość roli chorego. Fakt, że jest: się chorym, niejednokrotnie broni pacjenta przed poczuciem klęski życiowej, np. w wypadku niepowodzenia w studiach, gdy trzeba wracać z powrotem do rodzinnej wioski, w wypadku perspektywy staropanieństwa itd, Czasem swą pozycją chorego pacjent podświadomie mści się na swoich najbliższych, np. rodzicach, współmałżonku. ,,Byliście dla mnie niedobrzy, to teraz patrzcie, jak ja cierpię".
Zdarza się, że nerwica hipochondryczna powstaje nagle po stosunkowo błahym niedomaganiu fizycznym, np. po grypie, po lekkim urazie głowy itp. W tym wypadku choroba somatyczna odgrywa rolę czynnika wyzwalającego (tzw. reakcja spustowa). Sytuacja emocjonalna już od dawna nabrzmiała, człowiek ostatkiem sił trzyma się w swej pozycji, choroba wprowadziła go w nową sytuację (rola chorego), w której doszło do takiego rozprężenia, iż trudno mu wrócić do dawnej pozycji. Sytuacja znacznie pogarsza się, gdy dołączą się wspomniane już momenty roszczeniowe (gdy np. chory stara się o rentę związaną z wypadkiem lub z chorobą).
Rola zaburzeń obrazu własnego ciała w genezie zespołów hipochondrycznych
Ważnym elementem w genezie zespołów hipochondrycznych, jest obraz własnego ciała. Można to zagadnienie rozpatrywać w różnych płaszczyznach.
Z punktu widzenia neurofizjologicznego obraz lub schemat własnego ciała jest zasadniczą strukturą, na której budują się związki czasowo-przestrzenne z otoczeniem. Na niej opiera się porządkowanie sygnałów wchodzących do układu nerwowego i wychodzących z niego. Zaburzenia schematu własnego ciała występują najczęściej w uszkodzeniach półkuli niedominującej (tj. prawej u praworęcznych, w okolicy styku ciemieniowo-skroniowo-potylicznego).
Z psychologicznego punktu widzenia obraz własnego ciała wraz z poczuciem własnej płci odgrywa zasadniczą rolę w tworzeniu się obrazu samego siebie (selfconcept), który z kolei wiąże się z poczuciem własnej odrębności i wartości.
W historii życia hipochondryków spotyka się zakłócenia w formowaniu się obrazu własnego ciała, najczęściej w formie narcystycznego zainteresowania w sensie negatywnym lub pozytywnym. Należą tu chorzy, którzy od dziecka na skutek słabowitości i chorowitości prawdziwej lub częściej wmówionej przez zbyt troskliwych rodziców mieli oczy zwrócone na swe ciało, lub chorzy, dla których ciało — czy dzięki urodzie, czy też pięknej budowie — było stałym źródłem dumy i przesadnego zainteresowania. Inną grupę stanowią chorzy, u których naruszenie obrazu własnego ciała wiąże się z zachwianiem poczucia własnej płci.
Tego typu zespoły hipochondryczne spotyka się w okresach pokwitania i przekwitania, które z natury rzeczy uderzają w poczucie męskości czy kobiecości. Spotyka się je też u osób, które mają dużo konfliktów z uregulowaniem swego życia seksualnego lub którym życie to nie daje zadowolenia. W ten sposób pośrednio ich poczucie płci jest zagrożone.
Dolegliwości hipochondryczne mogą być także wyrazem kary podświadomie nałożonej sobie za popełniony czyn, oceniany jako zły (np. onanizm, zdradę małżeńską). Są one cielesną manifestacją lęku moralnego. Obraz własnego ciała staje się w ten sposób karzącym wykonawcą sumienia.
Wspomniane tu elementy (zaburzenie integracji wewnątrzustrojowej, pustka w perspektywie przyszłościowej, konflikt między przeciwstawnymi tendencjami uniemożliwiający projekcję w przyszłość, korzyści wynikające z roli chorego, naruszenie obrazu własnego ciała, lęk typu moralnego) mogą się wzajemnie przeplatać. Analiza ich wtrakcie rozmów z chorym prowadzi go do większego wglądu we własne życie emocjonalne, a tym samym zmniejsza panujący w nim nieporządek, stwarza większy dystans wobec konfliktowych przeżyć; zmniejsza się dzięki temu napięcie lękowe i związana z nim postawa hipochondryczna.
Percepcja bólu
Dolegliwości hipochondryka nie są wyimaginowane, nie symuluje on swojej choroby, ciało jego jest rzeczywiście obolałe. Skąd bierze się uczucie bólu? Zagadnienie jest niezwykle skomplikowane i jeszcze, jak się zdaje, nie całkiem poznane, toteż ograniczyć się trzeba do jego bardzo ogólnego przedstawienia.
Receptory bólowe są pośród różnorodnych receptorów najsłabiej zróżnicowane. Zbudowane są po prostu z nagich (pozbawionych osłonki mielinowej) zakończeń włókien nerwowych. W przeciwieństwie do innych receptorów, które wyspecjalizowały się w odbieraniu określonych sygnałów świata otaczającego czy też wnętrza ustroju i są nieczule na wszelkie inne próbki energetyczne poza zasięgiem ich specjalności, receptory bólowe mają bardzo duże możliwości odbioru. Działa na nie energia mechaniczna, chemiczna. cieplna, elektryczna.
Natomiast ich czułość w porównaniu z innymi receptorami jest bardzo mała. Potrzeba znacznie większej energii niż w wypadku innych receptorów, by wywołać sygnał nerwowy. Jeśli poprzez inne receptory układ nerwowy otrzymuje zarówno ilościowo, jak i jakościowo sprecyzowane sygnały wydarzeń środowiska zewnętrznego i wewnętrznego, to receptory bólowe dają ogólną orientację o tym, czy coś nie uszkadza zewnętrznej powierzchni ciała lub jego wnętrza. Stąd pochodzi zresztą ich druga nazwa: receptory nociceptywne [noxa — szkoda). W podstawowej dichotomii przeżyć: przyjemne — przykre, bodźce bólowe przechylają równowagę w kierunku ujemnym (przykre). Nie jest jednak wykluczone, że w małych dawkach te same bodźce mogą być źródłem przyjemności (np. w bogatej w receptory bólowe okolicy genitalnej siła bodźca decyduje o tym, czy odczucia są przyjemne, czy przykre). Łaskotanie polega prawdopodobnie na delikatnym podrażnieniu receptorów bólowych. Swędzenie też przypuszczalnie jest wynikiem zadrażnienia receptorów bólowych; nie jest to wprawdzie przeżycie przyjemne, lecz nie jest też bólowe, stanowi, podobnie jak łaskotanie, przeżycie z pogranicza bólu i przyjemności, przy czym łaskotanie jest bliżej bieguna pozytywnego, a swędzenie — bliżej negatywnego. Bodźce bólowe wywołane drapaniem w wypadku swędzenia są odczuwane przyjemnie;
w wypadku receptorów nociceptywnych z wnętrza ciała, gdzie zdecydowanie stanowią one większość, też trudno przypuścić, by były one tylko źródłem przykrości. Rozdęcie ścian żołądka wywołane przyjęciem pokarmu jest odczuwane przyjemnie, gdy jednak przekroczy ono pewną granice, staje się źródłem nieprzyjemnego uczucia wzdęcia. Możliwe, że dwubiegunowość emocjonalna: bolesne — przyjemne, znajduje swe oblicze w aktywności receptorów bólowych, które przy słabym podrażnieniu są receptorami przyjemnościowymi, a przy silnym — bólowymi.
Inne sygnały są emocjonalnie obojętne: dopiero wyższe struktury czynnościowe, wytworzone z poszczególnych obojętnych sygnałów, są źródłem przyjemności lub przykrości. Jedynie sygnały bólowe mają swój określony znak emocjonalny. Jeśliby receptory bólowe były źródłem tylko bólu, cała równowaga między przeciwstawnymi biegunami uczuciowymi byłaby zachwiana, nie ma bowiem osobnych receptorów przyjemności.
Sygnały bólowe informują o niebezpieczeństwie już istniejącym, podając jednocześnie jego lokalizację, która jest dość dokładna, jeśli chodzi o powierzchnię ciała, a bardziej ogólna w wypadku sygnałów interoceptywnych. Przy bodźcach bólowych pochodzących z powierzchni ciała odczuwa się najpierw krótki ból o dokładnej lokalizacji, a po chwili występuje już ból długotrwały o charakterze rozlanym. Przypuszcza się, że oba rodzaje bólu są przenoszone innymi włóknami nerwowymi, o szybszym i wolniejszym przewodnictwie. Bodźce bólowe interoceptywne dają prawdopodobnie tylko jeden rodzaj bólu — bez dokładnej lokalizacji.
Receptory bólowe są jedynymi receptorami, które należą jednocześnie do dwóch zasadniczych klas: eksteroceptorów i interoceptorów (receptorów powierzchni i wnętrza ciała). Z cech eksteroceptorów mają tę, że są źródłem świadomego przeżycia, a z interoceptorów tę, że ich okres adaptacji jest długi. W przeciwieństwie do eksteroceptorów, które przestają wytwarzać impuls nerwowy, gdy bodziec zbyt długo się powtarza, dzięki czemu są one przystosowane do chwytania wciąż nowych informacji z otoczenia, informacje stare są nieważne, interoceptory i receptory bólowe wyładowują się tak długo, aż sytuacja bodźcowa nie ulegnie zmianie (np. dopóki nie zostanie usunięte źródło bólu). Mają więc one charakter dzwonka alarmowego, który dzwoni tak długo, póki ktoś nie przyjdzie i go nie wyłączy. Jeśli chodzi o interoceptory, to zagadnienie adaptacji zostało głównie zbadane na proprioceptorach (receptorach narządu ruchu), ale prawdopodobnie fakt, że adaptacja jest w nich długa, odnosi się też do wisceroceptorów (receptorów narządów wewnętrznych), Jeśli bowiem eksteroceptory są nastawione na informacje (zachowują się więc jak dobrzy reporterzy — obchodzą ich tylko nowe rzeczy), to interoceptory nastawione są na regulację, tj. działają tak długo, póki czynnik zakłócający (bodziec) nie zostanie usunięty, lub — gdy to niemożliwe— póki nie wytworzy się nowy stan równowagi.
Rozmieszczenie receptorów bólowych na powierzchni ciała nie jest równomierne. Są one bardziej zagęszczone na powierzchni przedniej niż na tylnej (na kończynach powierzchniami przednimi są powierzchnie dłoniowe lub stopowe, a tylnymi — grzbietowe). Przednia powierzchnia ciała jest bardziej niż tylna narażona na urazy świata otaczającego, gdyż kierunek ruchu jest do przodu. Zależnie od częstości kontaktu z otoczeniem, a tym samym ważności czynnościowej danej części powierzchni ciała, rozkłada się gęstość rozmieszczenia receptorów bólowych (jest ich więcej na opuszkach palców niż na tułowiu). Zagęszczenie receptorów bólowych zwiększa się na przestrzeni granicznej między powierzchnią a wnętrzem ciała (w okolicy jamy ustnej, odbytu, genitaliów) i w okolicy narządów zmysłowych (w okolicy oczu, uszu, nosa; rogówka oka ma tylko receptory bólowe).
Rozkład receptorów bólowych na powierzchni ciała wskazuje wyraźnie na ich funkcję obronną. Mają one ostrzegać przed niebezpieczeństwem i dlatego jest ich więcej tam, gdzie niebezpieczeństwo bardziej zagraża wskutek częstszych kontaktów z otoczeniem lub z uwagi na ważność danej części ciała. Ból zęba każe człowiekowi wątpić o celowości tak gęstego unerwienia bólowego zębodolu. Niemniej właśnie jama ustna ma najbardziej bezpośredni kontakt z otoczeniem. Zęby w filogenetycznej swej roli spełniają rolę narządu chwytno-agresywnego. Stąd wydaje się celowe tak gęste rozmieszczenie receptorów bólowych jako źródła sygnałów ostrzegawczych w miejscu największego natężenia kontaktu z otoczeniem.
Co się tyczy wnętrza ciała, to na podstawie obserwacji chirurgów można przypuszczać, iż narządy miąższowe są niebolesne, a bolesne są tylko mięśnie gładkie i tkanka łączna. Na przykład neurochirurg może krajać mózg na żywo, ból występuje przy uszkodzeniu naczyń krwionośnych lub opon mózgowych. Dla narządów wewnętrznych otoczeniem są otaczające je tkanki ustroju, receptory bólowe skupiają się więc na powierzchniach granicznych. Nie wiadomo, jaką rolę w percepcji bólowej spełniają zakończenia nerwowe, dochodzące do każdej komórki ustroju i kończące się prawdopodobnie w jej jądrze komórkowym. Prawdopodobnie nie są to tylko włókna eferentne, tj. sterujące aktywnością komórki, lecz tez aferente (odbierające od niej informacje). Obecność włókien wyłącznie eferentnych byłaby sprzeczna z zasadniczym prawem układów sterujących, wymagającym zarówno dopływu, jak i odpływu sygnałów [input i output). Sygnały wychodzące z komórek ustroju odgrywają przede wszystkim rolę w utrzymaniu stałej równowagi w wielomiliardowym społeczeństwie komórkowym, ale mogą one dawać jakieś słabe echo w świadomości w postaci ogólnego samopoczucia.
Jeśli chodzi o narząd ruchu, to również największe zagęszczenie receptorów bólowych występuje na powierzchniach granicznych — stawach, powięziach mięśniowych, ścięgnach, w tkance łącznej oddzielającej poszczególne włókna mięśniowe. Prócz bodźców mechanicznych działają tu bodźce chemiczne, tj. produkty przemiany materii występujące w nadmiernym stężeniu przy dużym wysiłku mięśniowym. Zasadniczym bodźcem jest tu najprawdopodobniej przesunięcie stężenia jonów wodorowych (pH) środowiska w kierunku większej kwasowości na skutek gromadzenia się kwasu mlekowego. Nie jest wykluczone, że uczucia przyjemne, występujące podczas ruchu i wysiłku mięśniowego, są związane ze słabym zadrażnieniem tych samych receptorów, które przy silnym zadrażnieniu są źródłem nieprzyjemnych uczuć zmęczenia i bólu mięśniowego.
Z wielu sygnałów, które ulegają wymieszaniu w aktywującym układzie siateczkowym, sygnał bólowy, jak się zdaje, ma uprzywilejowane stanowisko, gdyż najłatwiej budzi aktywność kory mózgowej. Jak wiadomo z codziennego doświadczenia, gdy inne bodźce zawodzą, bodziec bólowy zawsze zdoła wyrwać z głębokiego snu; jest on też najsilniejszym bodźcem orientacyjnym, zawsze bowiem wywoła przerwanie aktualnej wymiany sygnałów z otoczeniem i nie wygasa tak łatwo, jak inne bodźce orientacyjne. Bodziec bólowy nie jest bodźcem obojętnym, na który ustrój może nie reagować lub po krótkim czasie przestać nań reagować. Jest on zawsze obarczony znaczeniem; sygnalizuje niebezpieczeństwo.
W układzie sygnalizacyjnym dokonuje się stała selekcja sygnałów; mniej ważne są zatrzymane, ważniejsze — puszczone dalej, do wyższych poziomów układu. Selekcja ta dokonuje się już na najniższym poziomie, tj. w receptorach; z różnych czynników działających na receptor tylko niektóre zostają przekształcone na sygnał nerwowy. W ,,decyzji", co ma stać się sygnałem, a co ma od razu zostać odrzucone, niemałą rolę odgrywają informacje biegnące z wyższych poziomów układu sygnalizacyjnego do receptora; one modulują jego czułość zarówno ogólną, jak wybiórczą, odnoszącą się do określonego typu czynników działających.
Zjawisko adaptacji receptorów polega właśnie na selekcji. Pewne bodźce zostają odrzucone przez receptor jako stare, Selekcja ta jest znacznie wyraźniejsza na wyższych poziomach ośrodkowego układu nerwowego. Dzięki niej spostrzegamy to, na co zostaliśmy nastawieni w naszym rozwoju filogenetycznym i ontogenetycznym i na co skierowują nas aktualne potrzeby.
Selekcja bodźców bólowych na poziomie receptorów jest słaba. Jak wspomniano, receptory te wytwarzają sygnał nerwowy mimo powtarzania się tego samego bodźca. Niemniej istnieje ona na wyższych poziomach układu nerwowego. Kant pisze o tym, jak wypracował własną metodę zwalczania bólów podagrycznych. Mianowicie w czasie ataku podagry silnie koncentrował się nad jakimś interesującym go zagadnieniem filozoficznym.
Próg percepcji bólowej jest, jak się zdaje, odwrotnie proporcjonalny do ogólnej dynamiki życiowej. Człowiek radosny, pełen wigoru życiowego lub aktywnie czymś zajęty słabiej odczuwa ból niż człowiek smutny, odcinający się od otoczenia lub nudzący się. Zdarzają się depresje zarówno endogennego, jak i reaktywnego pochodzenia, w których jedynym objawem są skargi natury somatycznej. Ból psychiczny jest w nich wyrażony w formie bólu fizycznego. Chorzy tacy niejednokrotnie leczą się długo u internistów, nim zostanie odkryty właściwy charakter choroby.
Chorzy w stanie podniecenia maniakalnego lub schizofrenicznego często nie odczuwają bólu fizycznego; ich świadomość jest tak zaabsorbowana różnymi sprawami, że ból nie jest w stanie do niej dotrzeć,
Leukotomia, tj. przecięcie włókien nerwowych łączących korę ,,przedczołową" z jądrami podkorowymi, a przede wszystkim ze wzgórzem i podwzgórzem, zmniejsza percepcję bólową, stąd jej zastosowanie przy uporczywych bólach nie reagujących już na środki przeciwbólowe i narkotyczne. Być może więc kora „przedczołowa" odgrywa rolę w percepcji bólu i to zarówno psychicznego, jak fizycznego. Ze wskazań psychiatrycznych do leukotomii, dawniej bardzo szerokich, obecnie utrzymały się jedynie bardzo uporczywe stany depresyjne oporne na wszelkie inne metody leczenia. W chorobach somatycznych leukotomia nie usuwa percepcji bólu; chory może pokazać dokładnie bolące miejsce; natomiast ustępuje komponent lękowo-depresyjny, związany z bólem. Można by więc przypuszczać, że psychiczny komponent bólu wiąże się z funkcją kory ,,przedczołowej".
Jeśli ta najmłodsza filogenetycznie część kory mózgowej odgrywa rzeczywiście zasadniczą rolę w wypracowywania struktur czynnościowych, które mają być w krótszym lub dłuższym czasie zrealizowane, to zrozumiały staje się fakt, że tam właśnie dochodzą sygnały wisceroceptywne i bólowe. Pierwsze dają bowiem informacje o potrzebach ustroju, a drugie o grożącym mu bezpośrednio niebezpieczeństwie. Zależnie od tych informacji istniejące struktury czynnościowe muszą nieraz ulec radykalnej zmianie. Do zmiany nie dochodzi, gdy istniejąca struktura jest bardzo silna (np. w wypadku walki, ekstazy miłosnej, intensywnej koncentracji nad jakimś problemem itp.). Natomiast sygnały z wnętrza ciała (wisceroceptywne) i sygnały bólowe znacznie łatwiej wywołują zakłócenie istniejących struktur czynnościowych, gdy te są słabe, zmienne, chaotyczne (np. u człowieka ogarnietęgo pustką życiową, nudzącego się lub żyjącego w konflikcie, z którego nie widzi drogi wyjścia). .
Dość często spotyka się nerwice hipochondryczne u ludzi, którym nieźle w życiu się wiedze, którzy nie mają większych trudności w domu i w pracy i właściwie powinni czuć się szczęśliwi. Ale właśnie to pozorne szczęście jest ich nieszczęściem, gdy wskutek tego są oni znudzeni życiem, żyją w pustce. A pustka jest przyczyną obniżenia progu percepcji bólowej i interoceptywnej. Do pewnego stopnia analogiczną sytuację obserwujemy niekiedy w prostej formie schizofrenii, gdy pustkę życia wypełnia hipochondryczne zainteresowanie własnym ciałem.
Kilka uwag praktycznych o postępowaniu z pacjentami hipochondrycznymi
W stosunku do chorego z zespołem hipochondrycznym należy zachować dużo cierpliwości. W myśl zasady, że ,,chory ma zawsze rację", należy iść za kierunkiem jego „spojrzenia". Ponieważ skupia on swą uwagę na wnętrzu własnego ciała, od niego należy zacząć; przede wszystkim cierpliwie wysłuchać wszystkich skarg i dokładnie zbadać chorego fizykalnie oraz wykonać podstawowe badania dodatkowe, a w razie potrzeby inne, bardziej skomplikowane badania. Zdarza się bowiem, w niewielkim wprawdzie odsetku przypadków, że zespół hipochondryczny jest pierwszym zwiastunem istniejącej dezintegracji funkcji wegetatywnych i dopiero po pewnym czasie występują inne, uchwytne już badaniem fizykalnym, objawy choroby somatycznej. Dokładne badanie usuwa niepokój lekarza, że mógł przeoczyć objawy organiczne, i niepokój chorego, że lekarz nie poznał się na chorobie i ją zlekceważył. Chory nabiera zaufania do lekarza tylko wówczas, gdy treść jego przeżyć jest poważnie traktowana.
Hipochondryk niejednokrotnie musi walczyć o uznanie swojej choroby przez otoczenie. Poczucie krzywdy, związane z przeświadczeniem, że ciężkie cierpienia są nie uznawane i lekceważone, jest dodatkowym momentem nerwicorodnym zwiększającym, na zasadzie błędnego koła, jak już wspomniano, dolegliwości cielesne. Dolegliwości hipochondryczne, trwające nieraz latami, ustępują, gdy chory zapadnie na chorobę somatyczną dostatecznie poważną, co powoduje zmianę nastawienia otoczenia i lekarzy. W tej paradoksalnej sytuacji fakt, że jego choroba została uznana, pozwala mu znosić cierpliwie dotkliwe nieraz dolegliwości.
W postępowaniu z chorymi hipochondrycznymi należy w miarę możności rozładować postawę walki o uznanie własnej choroby. Osiąga się to przez poważne traktowanie dolegliwości chorego i dokładne badanie somatyczne. Dopiero w dalszym etapie rozmów z chorym można zorientować się, co tkwi u podłoża jego hipochondrii: czy poczucie pustki i nudy życia, niemożność planowania przyszłości z powodu istotnego konfliktu lub z powodu depresyjnego zamknięcia przyszłości czarną ścianą beznadziei, czy chęć ucieczki z istniejącej sytuacji w dogodniejszą pozycję społeczną chorego bądź chęć zdobycia przez tę pozycję większej troskliwości najbliższego otoczenia, czy wreszcie zachwiany obraz własnego ciała, zwłaszcza jego seksualnej składowej. Zwykle splata się kilka czynników współistniejących. Rozmowa z chorym na temat, co go boli, już poza warstwą hipochondryczną, pozwala mu lepiej zrozumieć jego sytuację, uporządkować nieco sprzeczne postawy uczuciowe, a dzięki samej wypowiedzi rozładować istniejące napięcia emocjonalne. Dzięki temu stopniowo warstwa hipochondryczna rozpływa się.
Nerwica natręctw
Objawy anankastyczne w życiu codzienny
Nerwica anankastyczna lub nerwica natręctw charakteryzuje się tym, że lęk nerwicowy koncentruje się w sytuacji bezsensownej lub sprzecznej z dominantą przeżyć chorego, stwarzając jakby autonomiczną i niezależną od reszty psychiki całość, która w sposób perseweracyjny daje znać o sobie, utrudniając, a nieraz uniemożliwiając choremu normalne życie,
Ananke oznacza po grecku konieczność, przeznaczenie, fatum. Cechą objawów nerwicy natręctw jest przymus; im bardziej chory walczy z objawami, tym silniej one występują; wysiłek woli jest wobec nich bezskuteczny, a nawet szkodliwy.
Objawy anankastyczne w śladowym nasileniu występują w codziennym życiu ludzi zdrowych, a także dopatrzyć się ich można w niektórych formach życia społecznego. Każdemu może się zdarzyć, że jakaś melodia, myśl mniej lub więcej bezsensowna, słowo czy liczba ,,wejdzie do głowy", uporczywie w niej tkwi, tak że nie można się jej pozbyć. Czasem przed zaśnięciem nachodzi człowieka niepokój, czy drzwi są zamknięte lub czy gaz jest wyłączony itp.; wstaje i sprawdza, a po chwili niepokój znów wraca i na nowo trzeba dokonać aktu sprawdzenia. Podobnie można wielokrotnie sprawdzać, czy się ma w kieszeni bilet, klucze, pieniądze.
Są ludzie specjalnie uczuleni pod względem specyficznego porządku w określonych wycinkach swego życia. W swoisty dla siebie sposób składają ubranie przed wieczornym spoczynkiem lub muszą mieć swoje rzeczy ułożone w określony sposób w kieszeniach ubrania lub na stole, przy którym pracują, muszą iść określoną drogą do miejsca pracy itp. Naruszenie tych „rytuałów" dnia codziennego wywołuje u nich niepokój, mają dzień zepsuty, uspokajają się dopiero wówczas, gdy mogą przywrócić naruszony porządek. Są ludzie, którzy boją się panicznie myszy, burzy (tego rodzaju fobie występują prawie wyłącznie u kobiet), dużej wysokości, zamknięcia. Duża wysokość ,,wciąga", ma się nieraz ochotę skoczyć w dół, człowiek boi się, że ulegnie tej bezsensownej chęci, lub też, że miejsce, na którym stoi, okaże się zbyt ciasne, tak że nie zdoła on utrzymać równowagi i runie w przepaść.
W życiu społecznym tendencje anankastyczne ujawniają się w formie rytuałów, a więc czynności wykonywanych stereotypowo. Trzymanie się utartej ścieżki rytuału broni człowieka przed lękiem, który występuje lub przynajmniej powinien występować w jego pojęciu przy zetknięciu się z władzą boską lub ludzką. Rytuał występuje w kultach religijnych, w wojsku, w dyplomacji, na dworach królewskich ; itp. Rytuał odgrywa rolę magicznej drogi do władcy, ludzkiego lub boskiego; inną drogą nie można do niego dotrzeć. Przekroczenie rytuału wywołuje łęk, jakby samo zejście z tej magicznej drogi stanowiło laesio majestatis. "W mniejszym stopniu i mniej rygorystycznie różnorakie formy życia społecznego zabezpieczają przed bezpośrednim zderzeniem się człowieka z człowiekiem. Dają gwarancję, że tą drogą można spokojnie poruszać się między ludźmi.
Naruszenie form współżycia budzi niekiedy większy niepokój i poczucie winy niż ugodzenie w drugiego człowieka przy zachowaniu tych form. Analogia między czynnościami przymusowymi a społecznymi rytuałami zdaje się polegać nie tylko na tym, że są one stereotypowo powtarzane, lecz też na ich magicznym działaniu broniącym przed uczuciem lęku.
W zabawach dzieci można czasem obserwować elementy anankastyczne, np. chodzenie w ten sposób, aby nie nastąpić na linie łączące płyty chodnika, lub stałe noszenie ze sobą jakiejś oznaki (dawniej dzieci bawiły się „w zielone"; stale musiały mieć przy sobie jakiś przedmiot zielonego koloru; dzisiaj np. oznaka szeryfa jest tego typu talizmanem), wypowiadanie magicznych zaklęć lub wykonywanie dziwnych ruchów, które mają w zabawie określone znaczenie. Te i podobne czynności, zapoczątkowane w zabawie, podporządkowane woli i celowe, mogą do tego stopnia stać się nawykiem, że dziecko odczuwa wyraźny niepokój, gdy ich nie wykonuje, i dlatego musi ciągle je powtarzać.
Myśli natrętne
Objawy anankastyczne mogą wystąpić w trzech formach. które zresztą niejednokrotnie przeplatają się u tego samego chorego, mianowicie w formie myśli natrętnych (obsessiones), czynności przymusowych {compulsiones} i natrętnych lęków (phobiae). Ich wspólną cechą jest perseweracyjny przymus, tj. powtarzanie się w sposób stereotypowy i zwykle wbrew woli chorego oraz obcość; chory odczuwa je jako coś obcego, z czym usiłuje walczyć, co mu dokucza. Na odczuciu obcości polega zasadnicza różnica między myślą natrętną a urojeniem; urojenie jest myślą jak najbardziej własną, stanowiącą trzon przeżyć chorego, myśl natrętna jest jakby poza światem jego przeżyć, czymś autonomicznym i obcym, a tym samym bezsensownym. Poczucie bowiem sensu i bezsensu w dużej mierze zależy od tego, czy daną rzecz możemy ,,strawić", tj. włączyć do własnego świata przeżyć. Bezsensowne jest to, co nie odpowiada naszemu wewnętrznemu porządkowi.
Tematyka myśli natrętnych bywa różnorodna. Zdarzają się, choć stosunkowo rzadko, myśli natrętne o tematyce emocjonalnie obojętnej, jak np. przymus powtarzania jakichś liczb, wykonywania w myśli pewnych działań matematycznych, powtarzania zasłyszanego lub przeczytanego zdania itp. Najczęściej jednak tematyka nie jest obojętna; przeciwnie, jest ona szokująca przez kontrast z zasadniczą tematyką przeżyć chorego. Matka, która swe nowo narodzone dziecko (najczęściej pierwsze) darzy bardzo silnym uczuciem, jest przerażona natrętną myślą, by dziecko to udusić lub przebić nożem. W obawie, że tę straszną myśl może zrealizować, nieraz chowa przed samą sobą wszystkie ostre przedmioty;
na ich widok odczuwa silny lęk. Człowiek głęboko religijny może być trapiony przykrymi dla niego myślami o treści bluźnierczej lub na widok świętych obrazów mogą mu przychodzić do głowy najbardziej drastyczne wyobrażenia scen seksualnych. Myśli tego typu wywołują w nim przerażenie, uważa je za ciężki grzech, a im bardziej z nimi walczy, tym natarczywiej go one nachodzą. Człowieka o głębokich zasadach moralnych mogą męczyć myśli o wyuzdanej treści erotycznej lub też pełne agresji w stosunku do osób darzonych przez niego uczuciem. W myślach natrętnych typu kontrastowego odsłania się jakby druga strona medalu psychiki danego człowieka. Potwierdzałaby się w nich Jungowska koncepcja „cienia" (każde przeżycie ma w podświadomości swój ,,cień" o przeciwnym znaku emocjonalnym).
Tematyka myśli natrętnych może się koncentrować wokół ustawicznego sprawdzania siebie — „czy dobrze zrobiłem", „czy dobrze powiedziałem", „czy czegoś nie zapomniałem". normalna kontrola samego siebie rozrasta się tu do patologicznych rozmiarów. Wątpliwości, czy dana czynność została dobrze wykonana, zmuszają chorego do jej powtórzenia. Wkrótce po sprawdzeniu wątpliwości rodzi się na nowo. Niepokój niepewności jest nienasycony, sprawdzenie siebie przytłumia go tylko na chwilę.
Charakterystyczny dla natręctw jest fakt, że zwykle dotyczą one czynności rutynowych, a więc takich, w których częste powtarzanie doprowadziło do ich pewnej automatyzacji. A więc lekarz będzie się zastanawiał, czy dobrze napisał receptę, aptekarz, czy dobrze ją zrealizował, księgowy, czy nie pomylił się w rachunkach, ksiądz, czy nie opuścił lub nie przekręcił jakiegoś słowa w czasie ważnej części obrzędów religijnych, człowiek często chodzący do spowiedzi, czy dobrze się wyspowiadał. Wszystko są to czynności dla danych ludzi ważne, ale wskutek powtarzania częściowo zautomatyzowane. Samokontrola w trakcie ich wykonywania odbywa się częściowo poza świadomością. W natręctwach wątpliwości aktywność samokontroiująca jakby się mści za jej spychanie na margines świadomości i uporczywie staje się jej centralnym punktem. Chory stale przeżywa wątpliwości, czy rzecz, nad którą dawniej często w ogóle się nie zastanawiał, zrobił dobrze. Jest tak omotany skrupułami, że już na wszelką inną aktywność psychiczną niewiele mu pozostaje siły.
Inną formą myśli natrętnych jest uporczywe myślenie na dany temat, który normalnie nie interesuje specjalnie danego człowieka. Rozmyślania te mogą dotyczyć zwykłych wydarzeń dnia codziennego, pytań, „filozoficznych" w rodzaju ,,kim jestem", „po co jestem", „czy jestem naprawdę", natrętnych wspomnień z dawnych czasów. Chory, jak zwykle w natręctwach, chce się oderwać od tych myśli i im więcej z nimi walczy, tym silniej go one nachodzą.
Na tle takiego rozmyślania mogą wystąpić epizody derealizacyjne lub depersonalizacyjne. W pierwszym przypadku chory ma poczucie nierzeczywistości otoczenia, wydaje mu się, że wszystko, co go otacza, jest nieprawdziwe, nierealne, czasem pozbawione trzeciego wymiaru, płaskie lub zmienione w kolorycie, najczęściej szare, niekiedy zmienione w czwartym wymiarze — czasu; wówczas wydaje mu się, że to, co widzi, jest nowe i niezwykłe [jamais vu), lub odwrotnie, że to, co widzi, jest mu znane (deja vu).
W drugim przypadku — depersonalizacji — chory sam sobie wydaje się nierzeczywisty, musi czasem siebie uszczypnąć, by przekonać się, że naprawdę istnieje. W takich momentach zachwiane jest poczucie rzeczywistości własnego istnienia, a więc przeżycie najbardziej pierwotne, jeśli chodzi o sam fakt życia.
Do zjawisk depersonalizacyjnych zalicza się też zmianę odczuwania własnego ciała; chory czuje, że cały maleje lub rośnie bądź jakaś część ciała zmienia swą wielkość, np. głowa puchnie, ręce stają się olbrzymie itp. Poczucie rzeczywistości naszego „ja" wiąże się ściśle z poczuciem rzeczywistości naszego ciała. Rzeczywistość ,,ja" jest cielesna. Zachwianie poczucia własnej rzeczywistości odbija się więc przede wszystkim na jej aspekcie cielesnym.
Objawy derealizacyjne i depersonalizacyjne nie należą do grupy objawów anankastycznych. Najczęściej spotyka się je w schizofrenii i w padaczce, zwłaszcza w jej postaci skroniowej. Właściwie należy je traktować jako objawy rozszczepienne (schizofreniczne), gdyż zostaje w nich naruszona zasadnicza struktura własnej osoby lub otaczającego świata. Jeśli występują one w nerwicach, to zwykle na tle agresywnych uczuć w stosunku do siebie i otoczenia. Rozmyślania na temat swojej nicości i marności otaczającego świata mogą w końcu doprowadzić do zaprzeczenia ich rzeczywistości.
Czynności przymusowe
Czynności przymusowe (compulsiones) polegają na powtarzaniu w stereotypowy sposób jakiejś czynności wbrew własnemu rozsądkowi i własnej woli. Im silniej chory z nimi walczy, tym większy odczuwa przymus ich wykonania. Wykonanie czynności przymusowej przynosi chwilową ulgę, wkrótce jednak potrzeba jej wykonania wraca na nowo. Symptomatologia czynności przymusowych jest bogata. Najczęściej spotyka się przymusowe mycie rąk, rytuały przy ubieraniu i rozbieraniu, sprawdzanie siebie (czy dobrze wykonało się określoną czynność), „odczynianie" (wykonywanie różnego rodzaju czynności, które mają uchronić przed złem). Mimo wielokrotnego powtarzania czynności przymusowe nigdy nie ulegają automatyzacji, zawsze im towarzyszy świadomy akt decyzji, i to decyzji o dużym współczynniku wahania się: zrobić to, czy nie zrobić. Ale decyzja jest z góry przesądzona; mimo wahania i walki w końcu czynność zostanie wykonana. Potrzeba wykonania czynności natrętnej wyrasta najczęściej na podłożu fobii, natrętnych wątpliwości lub wiary w magiczną skuteczność czynności przymusowej.
Do częstych natręctw ruchowych należy przymus mycia rąk. Powstaje on na podłożu natręctw dotykowych. Chorzy mianowicie mają wrażenie, że dotknęli czegoś brudnego i dlatego muszą zaraz oczyścić się z brudu. Niejednokrotnie chorzy trzymają ręce stale w jednej pozycji (np. złożone jak do modlitwy), by niczego nie dotknąć. Mimo stosowania różnych środków ostrożności mają wrażenie, że się zabrudzili, i co chwilę myją ręce. Prowadzi to niejednokrotnie do dotkliwej egzemy skóry rąk. W rozmowach z chorym zwykle dochodzi się do symbolicznego znaczenia zabrudzenia. Najczęściej lęk przed zabrudzeniem oznacza lęk przed kontaktem seksualnym. Tego typu czynności przymusowe są znacznie częstsze u kobiet.
Wątpliwości, czy jakaś czynność została wykonana należycie, kończą się jej powtórzeniem (np. w przypadku sprawdzania, czy drzwi zostały zamknięte, dobrze podsumowana kolumna liczb, czy nie ma pomyłki w napisaniu recepty itp.).
Niekiedy daną czynność powtarza się określoną ilość razy, np. trzy razy, siedem razy itp. Liczba określająca, ile razy trzeba czynność powtórzyć, odgrywa rolę liczby magicznej. Tylko ona może zabezpieczyć przed złym wykonaniem. Skrupulatność w wykonywaniu przymusowej czynności powoduje, że musi być ona wielokrotnie powtarzana, gdyż za każdym razem tkwi jakiś drobny błąd w jej wykonaniu, toteż trzeba zacząć ją na nowo.
Wreszcie celem samej czynności przymusowej może być odczynienie zła. Chory musi w określony sposób wstać z łóżka, w określonym porządku ubierać się, idąc do pracy, musi iść określoną drogą itp. Inaczej bowiem wszystko staje się złe i nieważne. Chory odczuwa silny niepokój, jeśli rytuał określonej czynności przekroczy nawet w najdrobniejszym szczególe. Niepokój zmusza go do jej powtórzenia.
Czasem czynności rytualne mają charakter śmieszny dla otoczenia, np. gdy chory musi obejść dokoła co którąś latarnię uliczną lub wykonywać określony ruch. głową, ręką czy nogą. W tym ostatnim przypadku czynności przymusowe mogą przypominać tiki nerwowe; chory np. potrząsa głową, wykonuje strzepujący ruch ręką lub wyrzuca nogę w charakterystyczny sposób. Nie są to jednak czynności automatyczne, niezależne od woli, wykonywane często nieświadomie, jak w przypadku tiku powstałego na skutek histerycznej konwersji lub utrwalenia się nawyku ruchowego, lecz jak najbardziej świadome, koncentrujące na sobie całą uwagę chorego, którym chce się on przeciwstawić, ale nie może.
Niekiedy czynność przymusowa ma charakter wyraźnie symboliczny; symbolizuje ona czynność o charakterze seksualnym lub agresywnym i jest jakby jej namiastką, np. chory musi przekłuwać oczy na fotografii drogiej mu osoby lub jadąc tramwajem musi za każdym razem dotknąć łokciem piersi młodej kobiety.
Fobie
Natrętne lęki (phobiae) są przez niektórych autorów traktowane oddzielnie od innych objawów anankastycznych ze względu na dominujące w nich uczucie lęku. Stanowisko takie nie wydaje się jednak słuszne, gdyż lęk towarzyszy też myślom natrętnym (sama myśl może budzić łęk, że można coś takiego pomyśleć, a niemożność oderwania się od myśli natrętnej też często wywołuje silny niepokój) i czynnościom przymusowym (niewykonanie czynności przymusowej prowadzi do narastającego uczucia niepokoju, które na chwilę rozładowuje się, gdy czynność zostanie wykonana). Fobie, jak inne objawy anankastyczne, cechują się perseweracyjnym przymusem, występują stale w określonej sytuacji. Poza tym fobie zwykle przeplatają się z myślami natrętnymi i czynnościami przymusowymi. Często czynności przymusowe są wynikiem fobii, jak np. w przypadku przymusowego mycia rąk.
Nomenklatura psychiczna dysponuje wieloma określeniami dla różnego rodzaju fobii, np. claustrophobia — lęk przed zamkniętą przestrzenią, agoraphobia — lęk przed przestrzenią otwartą, ereutophobia — lęk przed zaczerwienieniem się itp. Dysponując słownikiem greckim, można nazwy tego rodzaju mnożyć w nieskończoność, gdyż każda sytuacja, przedmiot, osoba może być źródłem natrętnego lęku. Dlatego też obecnie nazwy te wychodzą z użycia.
Lęk przed śmiercią lub przed chorobą psychiczną jest tak powszechny w nerwicach różnego rodzaju, a także w nerwicach rzekomych, że trudno go traktować jako objaw nerwicy natręctw. Śmierć jest końcem wszystkiego, końcem swoistego porządku, 'który powstawał od chwili poczęcia. Choroba psychiczna jest też w odczuciu subiektywnym końcem dotychczasowego porządku, dotychczas istniejący człowiek umiera dla siebie i społeczeństwa, Paroksyzmalny lęk przed śmiercią biologiczną lub psychologiczną jest krańcowym wyrazem obaw, które zawsze w mniejszym lub większym stopniu tkwią w człowieku, gdyż jego integracja jest zawsze bardzo chwiejna, będąc na granicy dezintegracji. Przed lękiem tym nie można uciec, gdy sytuacja wyzwalająca tkwi w człowieku, a nie poza nim. Tymczasem w lękach natrętnych możliwość ucieczki zawsze istnieje, można unikać zamkniętej czy otwartej przestrzeni, zabrudzenia się, kontaktów, które groziłyby zakażeniem się chorobą weneryczną, osób, wobec których można się zaczerwienić, ostrych przedmiotów, z pomocą których można by zrealizować swoje agresywne myśli natrętne itp,
W fobiach lęk, który jest osiowym objawem nerwicy, ale też wielu innych zaburzeń psychicznych, a także niektórych chorób somatycznych, zostaje jakby zamknięty w określonej, często absurdalnej sytuacji. W niej się jakby skrystalizował i wskutek tego już w innych sytuacjach nie występuje. Ponieważ sytuacji tej można uniknąć, powstaje możliwość ucieczki przed lękiem. Jest to jednak szansa dość złudna, gdyż lęk stale wraca, a z nim myśl o wyzwalającej go sytuacji, toteż uciekając przed nią, wciąż się nią żyje. Wszystko inne staje się nieważne wobec niebezpieczeństwa zetknięcia się z tym, co wyzwala lęk.
W przeciwieństwie do nieokreślonego niepokoju lęk anankastyczny jest niezwykle silny, towarzyszy mu najczęściej gwałtowne wyładowanie wegetatywne — bicia serca, poty, mdłości, zaburzenia równowagi itp. Zdarzają się wypadki, że z obawy przed atakiem takiego lęku chory może odebrać sobie życie, np. chory cierpiący na klaustrofobię, zamknięty w areszcie. Nic więc dziwnego, że mają do czynienia z takim koncentratem lęku, chory robi wszystko, by uniknąć sytuacji wyzwalającej fobię. W krańcowych przypadkach o niczym innym nie potrafi on myśleć ani niczym innym się zająć. Staje się niewolnikiem swego lęku. Na przykład chory z lękiem przed wychodzeniem na ulicę może latami nie opuszczać swego mieszkania.
Absurdalność lęku natrętnego jest widoczna nie tylko dla otoczenia, lecz także dla samego chorego. Wie on dobrze, że nie ma powodu bać się otwartej czy zamkniętej przestrzeni, że nie ma sensu bać się zabrudzenia i unikać dotknięcia pewnych przedmiotów, ale nie może on tego lęku sobie wyperswadować. Im bardziej walczy ze swoją fobią, tym silniej ona występuje. Zdarza się jednak, że chory w końcu może uwierzyć, iż sytuacja wyzwalająca fobie jest rzeczywiście dla niego niebezpieczna (np. dotknięcie pewnych przedmiotów będzie dla niego groźne, wyjście na ulicę może skończyć się jego nagłą śmiercią lub naprawdę jest chory na raka czy kiłę). W tych przypadkach zaciera się granica między natręctwem a urojeniem. Jak już uprzednio wspomniano, cechą odróżniającą objawy anankastyczne od urojeniowych jest krytycyzm w stosunku do ich treści.
Czasem, choć niezbyt często, daje się uchwycić genezę fobii. Może ona polegać na wytworzeniu się patologicznego odruchu warunkowego jak u psa przez Pawiowa opisywanego, który po powodzi w laboratorium przez kilka lat wykazywał paniczny lęk przed wodą. Niekiedy w treści natrętnych lęków można doszukać się tłumionych przez chorego tendencji najczęściej seksualnych lub agresywnych. Lęk przed zabrudzeniem może np. oznaczać lęk przed kontaktem seksualnym, lęk najczęściej o cechach ambiwalentnych, na zasadzie ,,chciałbym i boję się". Lęk przed ostrymi przedmiotami może być wyrazem ukrytych tendencji agresywnych skierowanych do osoby darzonej nierzadko najwyższym uczuciem (ten typ fobii występuje u matek, zwłaszcza pierworódek). Lęk przed wyjściem na ulicę spotyka się nieraz u kobiet nie zaspokojonych seksualnie w małżeństwie, a żyjących dobrze z mężami. Wyjście na ulicę jest jakby symbolem bardziej swobodnego życia erotycznego, Luofobia (lęk przed chorobą weneryczną) jest czasem wyrazem poczucia winy w związku z niemoralnym w oczach chorego kontaktem seksualnym.
Objawy anankastyczne mogą trwać z dłuższymi i krótszymi przerwami od dzieciństwa (mniej więcej od okresu pokwitania) lub mogą wystąpić w wieku dojrzałym. W tym ostatnim przypadku leczenie nerwic jest zwykle łatwiejsze.
Objawy anankastyczne w innych zaburzeniach psychicznych
Objawy anankastyczne nie ograniczają się tylko do nerwicy natręctw, występują też w innych nerwicach; są wówczas przelotne i ustępują równolegle z innymi objawami nerwicowymi,. Mogą wystąpić w schizofrenii, najczęściej w formie derealizacji lub depersonalizacji, fobii i natręctw graniczących z urojeniami oraz czynności przymusowych zbliżonych do automatyzmu psychicznego (wrażenie, że jest się zdalnie kierowanym). W depresjach występuje z reguły tendencja do uporczywych przykrych myśli. W zespołach psychoorganicznych i w padaczce tendencje perseweracyjne mogą przybrać formę objawów anankastycznych, a rozbicie czasowo-przestrzennej struktury obrazu otoczenia i samego siebie może w stadiach początkowych przejawiać się objawami depersonalizacyjnymi, derealizacyjnymi i typu deja vu i jamais vu.
Przymus (ananke) a wolność woli
Cztery zagadnienia wyłaniają się przy analizie nerwicy natręctw — przymusu, krystalizacji lęku, magicznego myślenia i perseweracji.
Jednym z podstawowych przeżyć człowieka jest zdolność wyboru. Spośród wielu możliwości form zachowania się, które w ostatecznej redukcji sprowadzają się do dwóch przeciwstawnych, może on zawsze wybrać jedną. Jeśli tej możności wyboru jest on pozbawiony, czuje się automatem i sam bunt przeciw skrępowaniu jest już wyborem. Istnienie wolnej woli z subiektywnego punktu widzenia jest faktem niezaprzeczalnym. Bez przerwy decydujemy się na ten czy inny sposób zachowania się. Przed każdym świadomym działaniem występuje moment wahania, czy zrobić tak, czy inaczej. Akt świadomej decyzji jest ostatnim ogniwem z długiego łańcucha wydarzeń, które doprowadzają do urzeczywistnienia potencjalnych struktur czynnościowych, tworzących się bez przerwy w życiu ustroju. W chwili decyzji przyszłość zamienia się w przeszłość. Liczba możliwości zmniejsza się na korzyść rzeczywistości.
Patrząc z zewnątrz, można przewidzieć z mniejszym lub większym prawdopodobieństwem zachowanie się każdego żywego ustroju, a także człowieka (prawdopodobieństwo trafnego przewidywania maleje w miarę wzrastania liczby potencjalnych sposobów zachowania się, jest więc ono mniejsze dla człowieka niż dla małp "człekokształtnych, mniejsze dla ssaków niż dla ryb, niniejsze dla zwierząt niż dla roślin itp.). Patrząc z zewnątrz, można ustalić łańcuch przyczynowy, prowadzący do takiego, a nie innego zachowania się — stąd przekonanie o determinizmie panującym w przyrodzie ożywionej.
Fakt, że dany sposób zachowania się jest zdeterminowany genetycznie i środowiskowo, nie stoi w sprzeczności z faktem pewnego luzu w łańcuchu przyczynowym (luz taki istnieje nawet w zjawiskach przyrody nieożywionej; zagadnienie prawdopodobieństwa jest podstawowym problemem współczesnej fizyki). Dzięki temu luzowi przy identycznej konstelacji przyczyn mogą wystąpić odmienne skutki.
Obserwując historię życia bliźniąt jednojajowych wychowywanych w tym samym środowisku (a więc obarczonych tymi samymi determinantami genetycznymi i analogicznymi determinatami środowiskowymi), można dostrzec u nich wiele cech i sposobów zachowania się odmiennych, a często nawet antagonistycznych; np. jeden bliźniak jest energiczny i dominujący, a drugi uległy i bez inicjatywy, jeden nastawiony altruistycznie, a drugi — egoistycznie itp. Odnosi się wrażenie, że nawet przy bardzo ścisłym ustaleniu związków przyczynowych nie można w stu procentach przewidzieć przyszłości, gdyż istnieje zawsze pewna swoboda ruchów, tj. możność dokonania wyboru między odmiennymi, a nieraz przeciwstawnymi sposobami zachowania się, a każda decyzja zmniejsza liczbę istniejących możliwości, powodując, że dalsza linia rozwoju idzie w tym, a nie w innym kierunku. Jeśli z dwóch jednojajowych bliźniąt, wychowywanych w identycznych prawie warunkach, jedno staje się wyraźnie dominujące, a drugie submisyjne, jedno autystyczne, a drugie syntoniczne, to należy przypuszczać, iż w pewnym momencie ich rozwoju zaistniała możliwość wyboru między dwoma przeciwstawnymi sposobami zachowania się (dominujący — submisyjny, syntoniczny — autystyczny). Wybór jednej z dwóch możliwości przesądza już dalszy rozwój wypadków. W konkretnym przykładzie bliźniak, który wybrał typ zachowania się uległy, powoduje, że jego najbliższe otoczenie w ten sposób będzie go traktować, a w szczególności jego bliźniaczy brat czy siostra przyjmie pozycję dominującą. W ten sposób jego zakres możliwości ulegnie redukcji, a postawę dominującą będzie mu trudniej przyjąć obecnie niż przed powzięciem krytycznej decyzji. Nie znaczy to, by ta postawa przestała istnieć; będzie tkwiła ona w nim nadal, ale w formie sfrustrowanej i jej możliwości realizacji z każdym nowym wyborem będą mniejsze. Nie jest wykluczone, że tak silnie tkwiąca w człowieku tendencja do widzenia siebie i otaczającego świata w biegunowych przeciwieństwach: dobro — zło, piękno — brzydota, miłość — nienawiść, białe — czarne, +1 — —l itd., wynika z konieczności podejmowania decyzji, która w ostatecznym kształcie jest zawsze wyborem między przeciwstawnymi tendencjami.
Patrząc na żywy ustrój jako na układ sterujący musimy przyjąć moment decyzji za istotny w jego funkcjonowaniu, gdyż nawet w technicznych układach samosterujących ich zasadniczym zadaniem jest właściwy wybór spośród możliwych form aktywności (termostat musi wybrać z dwóch możliwości: podwyższyć czy obniżyć temperaturę, automatyczne urządzenie celownicze musi wybrać właściwy kierunek wyrzucenia pocisku itp.). Wybór jest zależny od zaprogramowania [co w ustrojach żywych odpowiada planowi genetycznemu), od dopływu sygnałów, w szczególności sygnałów zwrotnych, informujących o tym, jak plan został zrealizowany, i od pamięci rejestrującej wydarzenia zaszłe w układzie, a więc sygnały, które do niego dotarty, oraz powzięte decyzje.
Plan genetyczny wyznacza każdej żywej komórce linię rozwoju, ale od warunków środowiskowych zależy, jak zawarte w tym planie możliwości zostaną zrealizowane. Część z nich nigdy nie ma się wyzwolić. Najlepiej widać to w ustrojach wielokomórkowych: każda komórka ma ten sam plan genetyczny, ale jedne z nich wyspecjalizowały się w jednym kierunku, a drugie w innym na niekorzyść różnorodnych funkcji, które w nich tkwiły na początku rozwoju. Komórka nerwowa nie może spełniać funkcji rozrodczych czy trawiennych, choć — nim zapadła decyzja dalszego jej rozwoju — możliwości te istniały i prawdopodobnie istnieją nadal, tylko w postaci już bardzo utajonej i niemożliwej do zrealizowania; istnieją, gdyż zasadnicze zaprogramowanie (struktura genetyczna) jest we wszystkich komórkach ustroju takie samo.
Problem decyzji występuje szczególnie wyraźnie w układzie nerwowym. Sama budowa komórki nerwowej wskazuje na konieczność decyzji, istnieje bowiem wiele wypustek doprowadzających sygnały do ciała komórkowego (dendryty), a tylko jedna wyprowadzająca (akson). Pod wpływem wielu różnorodnych sygnałów, które dochodzą do komórki nerwowej, musi ona stworzyć własną odpowiedź; są tylko dwie odpowiedzi możliwe: „tak" lub „nie" (powstanie lub niepowstanie potencjału czynnościowego). Prócz tego mogą powstać potencjały miejscowe, które są tylko miejscową odpowiedzią komórki nerwowej na dochodzący do niej sygnał; nie angażują jej w całości jak potencjały czynnościowe. Przygotowują komórkę nerwową do ostatecznej decyzji (tak — nie), ale same decyzją nie są. Podobnie człowiek ma wiele wahań i wątpliwości, które są przygotowaniem do odpowiedzi ostatecznej; tak lub nie. Pracę układu nerwowego można by traktować jako polegającą na decydowaniu, co zresztą jest zrozumiałe, gdyż układ nerwowy spełnia rolę układu sterującego, a praca takich układów (technicznych, biologicznych, społecznych) polega na wydawaniu, decyzji.
Każda decyzja polega na tym, że jedna możliwość aktywności zostaje przyjęta, a druga odrzucona. W ten sposób każda decyzja jest redukcją możliwości tkwiących w układzie, gdyż wariant odrzucony ma już mniejsze szansę realizacji, niż je miał przed odrzuceniem. Dalsze następstwo wydarzeń idzie po linii możliwości wybranej. W układzie nerwowym możliwości odrzucone nie giną, są w jakiś sposób zarejestrowane i zawsze mają szansę ujawnienia się. Szansę te jednak maleją w miarę powtarzania możliwości wybranej.
We wczesnym okresie życia człowieka problem: raczkować czy chodzić, angażował całą aktywność psychiczną. Decyzja, by wybrać pozycja stojącą, na pewno wymagała wysiłku. W miarę powtarzania wyboru stawał się on coraz łatwiejszy. I w pewnym już wieku kwestia wyboru formy poruszania się przestała być problemem. Nie znaczy to jednak, by nie można wrócić do formy odrzuconej; nawet w wieku dojrzałym można raczkować. Pojęcie psychoanalityczne stłumienia nie jest niczym innym, jak odrzuconym wariantem aktywności. To, co zostało odrzucone, nie zginęło, tylko tkwi w podświadomości i jest przyczyną dotkliwych nieraz perturbacji psychicznych.
W miarę powtarzania proces decydowania ulega automatyzacji, decyzja dokonuje się poza progiem świadomości. Nie znaczy to jednak, by się ona w ogóle nie dokonywała.
Człowiek, który nauczył się w w dzieciństwie posługiwać przy jedzeniu łyżką, nożem i widelcem, nie zastanawia się nad tą czynnością, niemniej funkcja układu nerwowego polega na wybraniu odpowiednich do tej czynności ruchów, a odrzuceniu nieodpowiednich schematów aktywności. Patrząc na żywy utrój jako na układ sterujący, a na układ nerwowy jako na część ustroju wyspecjalizowaną w funkcji sterowania, nie możemy problemu decyzji ograniczać jedynie do decyzji świadomych, tj. do aktu woli. Decyzja jest bowiem zasadniczą funkcją każdego układu sterującego. Decyzja świadoma jest tylko drobnym, niemniej bardzo ważnym ułamkiem tej funkcji. Uświadomienie procesu decydowania występuje wówczas, gdy decyzja staje się ważna, wtedy angażuje ona cały ustrój, a w szczególności cały układ nerwowy. Decyzje odnoszące się do chodzenia dokonują się poza progiem świadomości, jednak np. nad przepaścią, gdy fałszywy krok może być przyczyną śmierci, stają się one z powrotem świadome; analogicznie można się zastanawiać nad tym, jak posługiwać się widelcem i nożem, będąc w towarzystwie, które przykłada szczególną wagę do dobrych manier przy stołe.
Proces wychowania w głównej mierze polega na wzmacnianiu jednych, a tłumieniu przeciwstawnych form zachowania się, czyli na ukierunkowaniu decyzji i ich zautomatyzowaniu. Po pewnym treningu niektóre czynności wykonuje się automatycznie, nie zastanawiając się nad tym, że można wybrać inną możliwość. Odrzucone możliwości zachowania się nie giną jednak i mogą być w pewnych sytuacjach zrealizowane, budząc nieraz zdziwienie otoczenia, że człowiek ten mógł się tak zachować.
Przymus anankastyczny polega na tym, że mechanizm selekcjonujący zostaje osłabiony. Chory nie może odrzucić myśli natrętnej, potrzeby wykonania bezsensownej czynności, czy uwolnić się od bezpodstawnego lęku. Nie czuje się on już panem siebie, gdyż nie może swobodnie sterować swoim zachowaniem i kierować swoimi myślami, odczuwa, jakby coś wewnątrz w nim tkwiło i paraliżowało jego swobodę wyboru. Czasem treść przeżycia anankastycznego pozwala nam przypuszczać, że dana tendencja tkwiła w psychice chorego, tylko została kategorycznie odrzucona, a teraz jakby mści się na nim, nie pozwalając się usunąć. Szczególnie myśli natrętne o treści seksualnej lub agresywnej nasuwają tego typu interpretację. Myśli, by zabić najdroższą osobę, zbeszcześcić przedmioty wyznawanego kultu religijnego itp., nim stały się myślami natrętnymi, tkwiły głęboko w człowieku jako odrzucone warianty zachowania.
U ludzi z nerwicą natręctw spotyka się często typ osobowości, nasuwający podejrzenie komplikacji w procesie decydowania. A więc osobowości typu obsesyjnego to ludzie, którzy sprawiają od najmłodszych lat wrażenie skrępowanych różnymi normami, którzy są niezdolni do swobodnego decydowania, gdyż ich prawdziwe pragnienia i dążenia byłv zawsze gwałcone poczuciem obowiązku. Osobowość psycha-steniczna, to taka, kiedy kwestia decyzji jest najtrudniejsza, gdyż zawsze występuje wahanie między „tak" i ,,nie". W osobowości infantylnej utrwalił się typowy dla wczesnego okresu rozwoju symbiotyczny stosunek do otoczenia, stosunek wzajemny władcy i niewolnika, oparty na całkowitej zależności; jeden bez drugiego żyć nie może. Stosunek taki rodzi siłą rzeczy bunt wynikający z chęci uwolnienia się od zależności, bunt z góry skazany na niepowodzenie, gdyż jest się jeszcze słabym, by się uniezależnić. Każda próba buntu kończy się większą zależnością, gdyż wtedy jasno uświadamia się niemożność życia bez drugiej osoby. Błędne koło stosunku symbiotycznego polega właśnie na tym, że wszelkie próby uwolnienia się z niego kończą się jeszcze większą zależnością. Związek uczuciowy z osobą, od której jest się w ten sposób zależnym, jest zawsze ambiwalentny: uczucia pozytywne splatają się z negatywnymi; stłumione uczucia negatywne mogą się wyzwolić w formie objawów anankas-tycznych.
W schizofrenii, zwłaszcza na początku i u schyłku ostrego procesu, spotyka się różnego typu objawy z grupy natręctw. Mogą być one też wyrazem zaburzenia procesu decyzji, który w tej chorobie wyraźnie ulega rozszczepieniu.
Krystalizacja lęku
Krystalizacja lęku polega na tym, że ogranicza się on do sytuacji związanej z tematyką natręctw. Najwyraźniej to zjawisko można obserwować w fobiach: określona sytuacja wyzwala lęk, niemniej zjawisko to występuje w czynnościach przymusowych i w myślach natrętnych, jednym i drugim towarzyszy z reguły silne uczucie lęku. Chory boi się swoich natrętnych myśli, przymusowych czynności i fobii; chciałby się od nich uwolnić. Stają się one głównym tematem jego myśli, co z kolei zwiększa częstość ich występowania. Potwierdza się tu ogólna prawidłowość, że im więcej czegoś się boimy, tym łatwiej w to wpadamy. Czasem udaje się prześledzić genezę tematyki anankastycznej, wówczas lęk towarzyszący objawom choroby natręctw zdaje się być uzasadniony (np. klaustrofobia powstała wskutek zamknięcia dziecka w ciemnym pokoju). Częściej jednak lęk wydaje się nam zupełnie nieuzasadniony, a w każdym razie niewspółmierny (np. dlaczego bać się myszy, dotknięcia pewnych przedmiotów, dlaczego wpadać w panikę, gdy nie wykona się jakiejś czynności według ananka stycznego rytuału itd.).
Krystalizacja lęku powoduje, że nawet wtedy, gdy udaje się wykryć jego genezę i jest on w pewnej mierze uzasadniony, to jednak zawsze jest niewspółmierny do całej sytuacji (jak w przysłowiowym lęku przed myszą), W zwykłym bowiem lęku nerwicowym możemy wykryć różne przyczyny, które ten lęk uzasadniają (niepokój nerwicowy możemy tłumaczyć różnymi trudnościami życiowymi i konfliktami, gwałtowny atak lęku — zaburzeniami wegetatywnymi, które wprowadzają chorego w stan paniki). W nerwicy natręctw lęk występuje w sytuacji z reguły niewspółmiernej do wyzwalanego przez nią uczucia. Dlatego wyraźnie widać, iż sytuacja ta nie może być istotną przyczyną lęku. Anankastyczna krystalizacja lęku godzi więc w poczucie przyczynowości w przypadku stanów uczuciowych. Przyczyna jest tu bowiem rażąco niewspółmierna i każdy, a nawet sam chory, zdaje sobie sprawę, że to, co budzi uczucie lęku, naprawdę nie może być jego przyczyną; że prawdziwa przyczyna, tkwi gdzie indziej.
Skłonność człowieka do myślenia przyczynowego powoduje, że często stawiamy pytania: ,, czego się boisz, dlaczego jesteś smutny, zły itp,". Pytania te zmierzają do przyczynowego określenia stanów emocjonalnych. Czy jednak odpowiedź na nie jest prawdziwa? Czy raczej rzekoma przyczyna nie jest tylko złudnym pozorem, z którym dany stan efektywny się łączy, jak to się dzieje w nerwicy natręctw? Zjawiska masowego lęku i nienawiści, jakie obserwuje się w czasach wojny, wskazują na tkwiące w człowieku możliwości wyładowań emocjonalnych. Człowiek, który po zapoznaniu się z drugim mógłby stać się jego najlepszym przyjacielem dzięki społecznemu indukowaniu się pewnych nastawień emocjonalnych, zostaje jego zaciętym wrogiem tylko dlatego, że ma on innego kroju mundur lub inny odcień koloru skóry. Podobnie jak u nerwowych pań koncentruje się tkwiący w nich lęk i uczucie wstrętu na myszy, tak na nim skupiają się negatywne uczucia, które w normalnych warunkach nie mają łatwych dróg wyładowania. Chodzi o to, czy relacja między uczuciem a jego przedmiotem jest istotna, czy tylko pozorna; jest to więc zagadnienie, które w tradycji ludowej ma swą bogatą historię (zmiana uczuć pod wpływem uroków lub specjalnych ziół), a w literaturze chyba najwyraźniej zostało przedstawione przez Szekspira w „Śnie nocy letniej".
Myślenie magiczne
Myślenie magiczne w nerwicy natręctw przejawia się w przeświadczeniu chorego, że pewne formy aktywności bronią go przed nieokreślonym niebezpieczeństwem. Przekroczenie lub zaniechanie tych form wywołuje silne uczucie lęku. Chory np., jak wspomniano, musi myć ręce określoną ilość razy lub iść określonymi ulicami do pracy, ubierać się i rozbierać z zachowaniem rytualnego porządku itp. Najwyraźniej myślenie magiczne występuje w czynnościach przymusowych, ale jego pewne cechy można prześledzić w myślach natrętnych i w fobiach. Fakt, że coś obcego, irracjonalnego i nie dającego się zwalczyć wysiłkiem woli opanowuje świadomość chorego, skłania go do magicznego nastawienia. Zwykłe środki tu nie pomagają, w jego pojęciu może pomóc tylko magia.
Perseweracja
Perseweracja, czyli powtarzanie tej samej formy aktywności niezależnie od bodźców otoczenia, jest istotną cechą objawów anankastycznych. Udręka chorego pochodzi właśnie stąd, że myśli natrętne, czynności przymusowe lub fobie stale się powtarzają w stereotypowy sposób; chory nie ma możności ich zatrzymania.
Na poziomie neurofizjologicznym perseweracja jest zasadniczym elementem pracy układu nerwowego. Każda komórka nerwowa ma tendencję do spontanicznych wyładowań, które są tłumione przez sygnały dochodzące z zewnątrz (z innych komórek nerwowych lub receptorów):
można by powiedzieć, że ma stłumioną tendencję perseweracyjną. Poza tym, dzięki specyficznym połączeniom między neuronami (chodzi tu głównie o tzw. obwody zamknięte), wyzwolone w nich formy aktywności mogą powtarzać się w identyczny sposób, teoretycznie rzecz biorąc — w nieskończoność, a praktycznie — aż do następnego strumienia sygnałów, który perswerowaną aktywność przerwie. Wskutek perseweracji sygnał, dochodzący do receptora i trwający nieraz tylko ułamek sekundy, może być zatrzymany w układzie nerwowym i tym samym łatwiej się utrwalić (wytworzyć zapis pamięciowy). W globalnej aktywności układu nerwowego perseweracja nie ujawnia się, gdyż jej utrzymywaniu się przeszkadzają wciąż nowe strumienie sygnałów i wciąż na nowo powstające struktury czynnościowe (neural patterns). W pewnych warunkach jednak antyper-seweracyjna tendencja układu nerwowego, wynikająca z prawie nieograniczonego bogactwa możliwości tworzenia wciąż nowych struktur czynnościowych, zostaje zahamowana i wówczas w globalnej aktywności układu nerwowego ujawniają się stłumione normalnie tendencje perseweracyjne.
Klasycznym przykładem zwycięstwa tendencji perseweracyjnych nad antyperseweracyjnymi jest padaczka. W niej spontaniczny, perseweracyjny rytm pewnej grupy komórek nerwowych (ognisko padaczkorodne) opanowuje inne komórki nerwowe, a w końcu cały układ nerwowy. Na poziomie zachowania się i przeżyć perseweracja w padaczce przejawia się w powtarzaniu się tych samych form ataków, aury, automatyzmów itp. W zespołach, psychoorganicznych, zarówno ostrych, jak i przewlekłych, często obserwuje się zachowanie się i przeżywanie typu perseweracyjnego — powtarzanie tych samych zwrotów, tych samych ruchów, tej samej mimiki emocjonalnej. Uszkodzenie układu nerwowego powoduje uszczuplenie możliwości tworzenia różnorodnych struktur czynnościowych. W ten sposób tendencje perseweracyjne biorą górę nad antyperseweracyjnymi. Analogiczne zahamowanie występuje w czasie snu i w stanach półsnu, a także w stanach silnego napięcia emocjonalnego. Wówczas też można obserwować zachowania i przeżywania typu perseweracyjnego (np. w zdenerwowaniu powtarza się po kilka razy te same słowa lub wykonuje te same ruchy).
Komponent perseweracyjny odgrywa ważną rolę w genezie objawów anankastycznych. Zdarza się, że objawy te są następstwem organicznego uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego (jak np. w stanach po zapaleniu mózgu). Nierzadko też w czystych przypadkach nerwicy natręctw można odkryć nieznaczne objawy uszkodzenia ośrodkowego układu nerwowego. Możliwe, że czynnik genetyczny w nerwicy natręctw działa właśnie poprzez wzmożenie tendencji perseweracyjnych.
Nerwica depresyjna
Depresja nerwicowa a cyklofreniczna (endogenna)
Każda nerwica łączy się z cierpieniem; obniżenie nastroju jest więc w niej zjawiskiem powszechnym. Trudno być pogodnym, gdy wszystko drażni, gdy człowiek się czuje zmęczony i nie do życia, gdy ciało jest obolałe, gdy nęka stale napięcie wewnętrzne i niepokój, gdy trapią złe myśli lub fobie itp. Wyodrębnianie zatem nerwicy depresyjnej jako osobnej jednostki nozologicznej może wydawać się niesłuszne. Niemniej, zwłaszcza w obecnej dobie, obserwuje się dość często nerwice, w których obniżenie nastroju jest objawem dominującym. Dla nich właśnie można zarezerwować określenie nerwic depresyjnych.
Nerwica depresyjna stwarza nieraz trudności diagnostyczne, gdyż nie jest łatwo odróżnić ją od lżejszych postaci fazy depresyjnej cyklofrenii. Smutek i zahamowanie — zarówno psychiczne, jak i ruchowe — w obu jednostkach chorobowych mogą być identyczne. Przy dokładniejszym zbadaniu w nerwicy ujawniają się zazwyczaj sytuacje konfliktowe, wywołujące długotrwałe napięcia emocjonalne, które można uznać za przyczynę nerwicy. Ale w depresji pochodzenia endogennego (cyklofrenicznej) również można znaleźć różne sytuacje konfliktowe, gdyż samo obniżenie nastroju powoduje, że codzienne nieporozumienia i spięcia urastają do miary nie dających się rozwiązać problemów i mogą być błędnie traktowane jako przyczyna depresji.
Trudności diagnostyczne zmniejszają się, gdy mamy do czynienia z kolejnym, a nie z pierwszym skokiem depresji; wówczas łatwiej przyjąć cyklofrenię. Argument powtarzalności nie wyłącza jednak nerwicy. W nerwicach bowiem też, jak się zdaje, istnieje pewien element endogenii, powodujący, że objawy nerwicy spontanicznie występują i ustępują, by znów za jakiś czas wrócić. Ten aspekt jest zresztą dość istotny w ocenie wysiłków terapeutycznych, gdyż czasem spontaniczna remisja może być poczytana za wynik leczenia.
Najłatwiej odróżnić depresję endogenną od nerwicy depresyjnej ex post, po przejściu objawów chorobowych. Wówczas chory z depresją pojawia się nam jakby ,,oczyszczony", bez skrzywień osobowości, czy bez nerwicowych konfliktów, natomiast chory z nerwicą nie wyzwala się od swych problemów i wewnętrznych konfliktów, mimo że przestały one na razie działać jako czynnik nerwicorodny.
Analiza psychopatologiczna pozwala niekiedy odróżnić depresję nerwicową od cyklofrenicznej. W pierwszej smutek jest wtórny do różnorodnych konfliktów, poczucia krzywdy, winy, sfrustrowanych ambicji, niechęci do otoczenia i do siebie, a w drugiej jest on pierwotny; z niego dopiero rozwijają się różnorodne postawy uczuciowe w rodzaju poczucia winy, agresji do siebie i do otoczenia, troski o przyszłość itp. Odróżnienie jednak, co jest pierwotne, a co wtórne, nie jest łatwe.
Obecność innych objawów nerwicowych przechyla rozpoznanie w kierunku nerwicy. Zdarza się jednak, że depresja endogenna może się maskować objawami hipochondrycznymi anankastycznymi, neurastenicznymi, a nawet histerycznymi.
Przedstawione trudności diagnostyczne nie są zazwyczaj tak duże, by odróżnienie obu postaci depresji (nerwicowej i endogennej) było w praktyce niemożliwe i by tym samym obowiązująca od lat w psychiatrii klasyfikacja nozologiczna była nieużyteczna. Jeśli zwrócono na nie uwagę, to głównie dlatego, by podkreślić fakt, że granica między małą a dużą psychiatrią (cyklofrenia należy do psychoz endogennych) nie zawsze jest ostra i że komponent endogenny, charakterystyczny dla grupy psychoz endogennych, w pewnym też stopniu istnieje w nerwicach.
Jednym ze sposobów ułatwiających różnicowanie depresji nerwicowej z endogenną jest ocena własnych reakcji emocjonalnych w stosunku do chorego. W przypadku depresji endogennej budzi on prawie z reguły współczucie; łatwo wczuwamy się w jego smutek i rozpacz. Choć nie rozumiemy, skąd uczucia te u chorego się biorą, jesteśmy nimi poruszeni. W nerwicy depresyjnej syntonia (współbrzmienie uczuciowe) z chorym jest zjawiskiem znacznie rzadszym. Chory nerwicowy łatwiej niż psychotyk wyzwala nastawienie oceniające, które zazwyczaj nie jest pozytywne. Drażnią nas jego pretensje do całego świata i do samego siebie, jego nieuzasadnione poczucie krzywdy, stłumione uczucia nienawiści, niezaspokojone ambicje itp. Trzeba zwalczyć w sobie postawę oceniającą, aby móc wczuć się w cierpienia chorego.
Oporów tych nie ma na ogół w przypadku psychoz. Psychotycy są uwolnieni od sądów oceniających na tej zasadzie, że są psychotykami („varii"). Są oni ,,dotknięci" chorobą, podczas gdy dolegliwości nerwicowe są traktowane jako wynik różnorodnego rodzaju szkodliwych postaw emocjonalnych, a zatem jako pewnego rodzaju ,,kara za grzechy". Gdy przeżycia psychotyczne stają się tak odmienne od przeżyć przeciętnego człowieka, że stają się zupełnie obce, wówczas wczucie się w nie jest bardzo trudne, a nawet niemożliwe (jak to się niejednokrotnie dzieje w schizofrenii i w zespołach psychoorganicznych). W cyklofrenii, zwłaszcza w jej formach łagodnie przebiegających, odskok od granic tzw. normy psychicznej nie jest daleki. Dzięki temu cyklofrenik. znajduje się w sytuacji w pewnej mierze uprzywilejowanej. Jest on zrozumiany, nie będąc osądzony. Poza tym dołączają się niejednokrotnie aspekty natury konstytucjonalnej. Syntonia konstytucjonalna, jak to Kretschmer pierwszy zauważył, jest często cechą cyklofreników.
Tłumiona agresja
Smutek nerwicowy często łączy się ze stłumioną agresją. Agresja ta może mieć różne powody, jak np. poczucie krzywdy, poczucie winy, niemożność wyładowania postawy despotycznej — by wymienić bardziej z nich typowe. Nasuwa się pytanie, dlaczego stłumiona agresja wywołuje obniżenie nastroju. Uczucia można by przedstawić w formie wektora skierowanego na zewnątrz, lecz prócz tego zasadniczego kierunku istnieje strzałka wektora skierowana do wewnątrz. Kochając, kocha się też siebie; nienawidząc, nienawidzi się także siebie. Granica między tym, co w naszych przeżyciach stanowi świat otaczający, a tym, co jest nami samymi, nie jest tak ostra, by koloryt tych obu światów był odmienny. Jest on jasny w uczuciach pozytywnych., a ciemny w negatywnych. Uczucia negatywne wiążą się ze znaczną mobilizacją ustroju do walki lub ucieczki, niezależnie od tego, czy aktualnie prowadzą one do działania, czy nie. Działanie zmniejsza wewnętrzne napięcie. Jest to znane uczucie ulgi, gdy człowiek wypowie, co mu leży na sercu, lub choćby swą złość wyładuje na martwych przedmiotach. Wyładowanie agresji nie jest jednak lekarstwem na uczucia negatywne. Zwykle działa tu mechanizm błędnego koła. Po akcie agresji rodzą się uczucia winy, żalu, niezadowolenia z siebie, które agresję do przedmiotu nienawiści jeszcze bardziej wzmagają, gdyż staje się on przyczyną tych przykrych uczuć.
Zapiekłe uczucia o znaku ujemnym stwarzają stały stan napięcia wewnętrznego, który fizjologicznie tłumaczymy mobilizacją wegetatywnó-endokrynną. Nie jest to stan przyjemny i on w dużej mierze powoduje nerwicowe obniżenie nastroju.
„Bagaż” emocjonalny
W nerwicach pod fasadą smutku, kryją się często uczucia tłumionej nienawiści bądź urazy, trwające niejednokrotnie od lat dziecinnych, które na zasadzie psychicznego rezonansu za każdym razem odżywają, gdy tylko sytuacja aktualna choć trochę przypomina dawną sytuację urazową. I tak uczucia negatywne do zbyt surowego ojca, które musiały zostać stłumione z lęku przed karą, wracają z tą samą siłą np. wobec przełożonego, który staje się w ten sposób jakby figurą zastępczą ojca. Żal do matki, która była w subiektywnym odczuciu za mało czuła i troskliwa, wraca za każdym razem, gdy dany człowiek czuje się odtrącony przez otoczenie. Szuka on w otoczeniu matczynego ciepła, jakby chcąc wynagrodzić sobie jego niedostatek w dzieciństwie, a nie znajdując go, wpada w smutek, u którego podłoża leżą uczucia negatywne wobec frustrującego otoczenia. Dziecko, przyzwyczajone zawsze do znajdowania się na pierwszym planie, czuje się pokrzywdzone, gdy nie znajdzie się w uprzywilejowanej pozycji, mimo że już dawno przestało być dzieckiem. W ten sposób człowiek ciągnie za sobą bagaż przeszłości w swoich reakcjach uczuciowych, które wskutek tego, że są tym bagażem obciążane, mogą wydawać się niewspółmierne do aktualnej sytuacji.
W ujęciu pawlowowskim reakcje emocjonalne są ontogenetycznie starsze niż reakcje typu poznawczego lub manipulacyjnego; na skutek tego powstałe powiązania odruchowe są silniejsze i trwalsze. Dynamiczny stereotyp emocjonalny jest w porównaniu z innymi stereotypami najmniej zmienny.
Pod nerwicowym smutkiem można odkryć uczucia wrogości, pogardy, wstrętu, pokrzywdzenia, nienawiści do osób najbliższych. Trzeba być jednak ostrożnym w ocenie, co jest pierwotne; negatywne nastawienie emocjonalne do otoczenia czy obniżenie nastroju. Samo obniżenie nastroju łączy się bowiem niejednokrotnie z postawą lękową lub agresywną w stosunku do otoczenia. Fakt ten szczególnie silnie podkreślają psychiatrzy amerykańscy, co może wyniknąć z obowiązujących tam wzorów zachowania się, mianowicie z zasady „keep smilling", kto jest smutny, jest społecznie potępiony, a tym samym zły.
Zagęszczenie i generalizacja uczuć
W bliskim kontakcie z drugą osobą zawsze dochodzi do zagęszczenia emocjonalnego. Amplituda uczuciowa się zwiększa. Prowadzi to z reguły do pewnego rozszczepienia uczuciowego (ambiwalencji), do przysłowiowego „kocham i nienawidzę". Patologia zaczyna się wówczas, gdy postawa uczuciowa utrwali się na biegunie ujemnym. W stałym, bliskim kontakcie człowiek nie wytrzymuje utrwalonych uczuć negatywnych. Nawet między katem i ofiarą, gdy strony te są skazane na dłuższe bliskie obcowanie, wytwarzają się nici wzajemnej swoistej sympatii. Nie można stale kogoś nienawidzić, stwarza to zbyt długotrwałą mobilizację ustroju do walki; stałe napięcie wewnętrzne prowadzi w końcu do zmęczenia i spadku sił. Uczucia mają tendencję do generalizacji; nienawidząc bliskiej osoby, nienawidzi się całego świata. Uczucia wreszcie, jak już wspomniano, mają dwie jednoimienne strzałki wektorowe; na zewnątrz i do wewnątrz. Nienawidząc kogoś bliskiego, nienawidzi się też siebie. Są to dostateczne powody, by nastrój człowieka żywiącego trwale uczucia negatywne był obniżony.
Poczucie krzywdy i winy
Częstą przyczyną negatywnego nastawienia uczuciowego do otoczenia, a także do siebie, jest poczucie krzywdy i poczucie winy. Człowiek, który czuje się skrzywdzony przez drugą osobę, zazwyczaj nie ogranicza tylko do niej swych negatywnych uczuć, lecz na zasadzie generalizacji rozszerza je na całe otoczenie, czuje się skrzywdzony przez cały świat. W poczuciu winy uczucia o znaku ujemnym są przede wszystkim zwrócone przeciw ich nosicielowi. Wkrótce jednak następuje ich odbicie na zewnątrz. Osoba skrzywdzona przedstawia się wskutek tego w coraz ciemniejszych kolorach i w końcu dojrzewa przekonanie krzywdziciela, ze w pełni zasługuje ona na wyrządzoną jej krzywdę. Co więcej, jest ona w jego opinii winna temu, że przez nią krzywdzący doznał wewnętrznych cierpień. Poczucie winy i krzywdy w ten sposób właśnie często ze sobą się splatają. Także w poczuciu winy występuje tendencja do generalizacji; człowiek dotknięty tym uczuciem znajduje się stale w pozycji oskarżonego. W poczuciu krzywdy oskarża się cały świat, w poczuciu winy jest się przezeń oskarżanym.
W obu tych postawach uczuciowych można doszukać się koncepcji świata na wzór sprawiedliwego ojca. W przypadku poczucia krzywdy występuje bunt przeciw światu, który z tą idealną koncepcją się nie zgadza, a w przypadku poczucia winy — przyjęcie, choć niechętne, wyroku ,,sprawiedliwego" świata.
Poczucie krzywdy spotykamy częściej u osób z cechami psychastenicznymi. Pierwsi chcą wyskoczyć ponad ocenę otoczenia, drudzy są nią przytłoczeni. Ale ani jedni, ani drudzy nie wytworzyli własnej skali ocen w stosunku do siebie, toteż oba typy osobowości traktuje się jako niedojrzałe.
Postawa despotyczna
Przyczyną agresji w stosunku do otoczenia może być frustracja postawy despotycznej. Jej mechanizm jest następujący. Świat nie jest taki, jak byśmy chcieli. Nie spełnia on naszych wymagań, nie pozwala na realizowanie wielu marzeń i planów, stawia opór. Dlatego jest światem złym, godnym jedynie zniszczenia. Osoba, z którą musimy współżyć, nie jest taka, jaką byśmy chcieli ją widzieć; chcemy ją zmienić, a gdy się to nie udaje, budzi ona wewnętrzną agresję. A końcowym etapem agresji jest zniszczenie.
W nerwicach małżeńskich, to jest takich, które powstały na skutek patologicznego układu współżycia obu małżonków, często komponent depresyjny wysuwa się na plan pierwszy. Współmałżonek nie jest taki, jakim widziało się go przed ślubem; próby zmiany napotykają opór nie do przezwyciężenia; w ikońcu zostaje tylko uczucie tłumionej agresji.
Opór, jaki stawia otoczenie w próbach realizacji tkwiących w każdym człowieku tendencji twórczych, tendencji zmierzających do przekształcenia otoczenia „na obraz i podobieństwo" twórcy, wywołuje również uczucie agresywne. Czuje się własną niemoc, a świat, który nie pozwala na realizowanie siebie samego, staje się światem obcym, szarym, a nawet wrogim. Jest to problem smutku naszej cywilizacji, która mimo wspaniałych osiągnięć nie daje człowiekowi zadowolenia, między innymi dlatego, iż wskutek niezwykłego skomplikowania stosunków produkcji, a w związku z tym także stosunków społecznych, każda próba realizacji własnych zamierzeń napotyka znaczny opór, a z drugiej zaś strony dzięki rozwojowi środków komunikacji i informacji wzrasta poziom aspiracji.
Postawa despotyczna jest w swej istocie postawą infantylną, Niemowlę na niespełnienie swych życzeń reaguje krzykiem, płaczem, pobudzeniem ruchowym, a gdy to nie pomaga, po dłuższym lub krótszym czasie wpada w stan apatii i marazmu, który — jeśliby można dowiedzieć się o przeżyciach w tym okresie życia — odpowiadałby stanowi depresji. W miarę rozwoju proporcja despotyczna słabnie, gdyż kontakty z otoczeniem uczą konieczności rezygnacji z jednych pragnień i prób realizacji siebie na rzecz innych, bardziej dopasowanych do warunków otoczenia. Człowiek który cierpi na depresję z powodu frustracji swej postawy despotycznej, zachował infantylny despotyzm, a stracił dynamikę i plastyczność młodości, która pozwala na ustawiczną zmianę planów aktywności. Tego też typu nerwice depresyjne spotyka się nierzadko u osób starszych, dla których wszystko nie jest tak, jakby one chciały; świat otaczający drażni je i irytuje. Trudniej im niż młodym dostosować się do zmieniających się warunków życia.
Objawy osiowe nerwic
Lęk
Formy lęku nerwicowego
Za objawy osiowe nerwicy można uznać: lęk, zaburzenia wegetatywne, egocentryzm i nerwicowe „błędne koło".
Lęk jest zjawiskiem powszechnym w przeżyciach człowieka, toteż można się słusznie spodziewać, że w przypadkach, kiedy przeżycia te wykraczają poza tzw. normę, występować będzie on częściej i z większym nasileniem. W różnych też psychiatrycznych zespołach chorobowych wysuwa się on na plan pierwszy. Lęk nie jest więc objawem specyficznym dla nerwic. W każdej jednak nerwicy występuje, tworząc jakby punkt krystalizacyjny dla innych objawów.
Forma i nasilenie lęku w nerwicach bywają różnorodne. Nerwicowy lęk pojawia się najczęściej w postaci: l) stałej (nieokreślonego niepokoju), 2) napadowej (paroksyzmów lękowych, występujących w formie ataków, z silnymi zaburzeniami wegetatywnymi, którym nieraz towarzyszy lęk przed śmiercią lub chorobą psychiczną) oraz 3) zlokalizowanej (gdy lęk odnosi się do określonej części ciała lub konkretnej sytuacji).
Nieokreślony niepokój (free floating anxiety) należy do form lęku spotykanych najczęściej w nerwicach, przynajmniej w naszej cywilizacji i w naszej epoce. Możliwe bowiem, że w innych epokach i w innych kręgach kulturowych przeważały bardziej dramatyczne formy lęku. Jest to uczucie trudne do sprecyzowania; chory odczuwa stałe wewnętrzne napięcie, jakby coś przykrego miało go spotkać, jakby mu coś zagrażało. Niekiedy niepokój ten koncentruje się na jakichś drobnych trudnościach i konfliktach, które urastają wówczas do wielkich problemów, budząc jednocześnie agresję; uczucia te bowiem (lęk i agresja) zwykle chodzą w parze. Stałe wewnętrzne napięcie odbija się na czynnościach układu endokrynno-wegetatywnego. Układ ten jest w stałym pogotowiu do walki i ucieczki (fight and fight reaction), co z kolei na zasadzie błędnego koła zwiększa stan wewnętrznego napięcia. Dotyczy to również układu ruchowego: napięcie mięśniowe jest wzmożone, stąd podwyższenie odruchów głębokich, i tak częste w nerwicach, zwłaszcza neurastenicznych, uczucie znużenia i bóle mięśniowe.
Jeśli niepokój nerwicowy jest uczuciem stałym, a jego nasilenie ulega tylko wahaniom, to paroksyzmy lękowe występują w formie gwałtownych ataków, trwających od kilku minut do kilku godzin, połączonych z niezwykle silnym wyładowaniem wegetatywnym: bicia serca, zlewne poty, biegunka, parcie na pęcherz, urina spastica (mocz wodojasny) itp. Chorzy mają często uczucie, że za chwilę umrą lub zwariują. Tego typu ataki lęku mogą wystąpić poza nerwicą w ciężkich i nagłych chorobach somatycznych, np. w zawale serca, w padaczce jako jedna z postaci padaczki skroniowej, w ostrych psychozach, zwłaszcza schizofrenii.
Lęk zlokalizowany polega na tym, że uczucie to koncentruje się na określonych przedmiotach, zwykle nie mających nic wspólnego z jego genezą. Przedmiotem takim może być własne ciało albo określona sytuacja. W pierwszym przypadku źródłem niepokoju staje się własne ciało lub jakaś jego część: określony narząd — mózg, serce, przewód pokarmowy, genitalia itd. Wokół nich koncentruje się uwaga, chory o niczym innym nie potrafi myśleć, co prawdopodobnie obniża próg świadomej percepcji dla bodźców interoceptywnych, skutkiem czego docierają one do świadomości, podczas gdy normalnie są z niej wykluczone. Tego typu lokalizacja lęku występuje w zespołach hipochondrycznych, Natomiast w zespołach anankastycznych (natręctw) lęk lokalizuje się wokół myśli, której nie można się pozbyć (natręctwo), czynności, którą uporczywie musi się wykonywać (czynności przymusowe) i wreszcie wokół sytuacji, która lęk prowokuje (fobie).
Lęk w świecie zwierzęcym
Na podstawie obserwacji zwierząt można, jak się zdaje, słusznie przypuszczać, że łęk jest zjawiskiem powszechnym w świecie zwierzęcym i występuje nawet na najniższych szczeblach rozwoju filogenetycznego. Co więcej, zasadnicze reakcje lękowe niezależnie od stopnia rozwoju filogenetycznego są analogiczne. Proste doświadczenie może nas o tym przekonać; np. drażniąc jakiegoś robaka lub owada źdźbłem trawy, wywołuje się u niego stan zastygnięcia w bezruchu (tzw. Totstellreflex) lub gwałtowne, chaotyczne i bezcelowe ruchy o charakterze ucieczkowym, a czasem agresywnym. Podobne reakcje obserwuje się u ludzi w sytuacjach skrajnego zagrożenia; mówi się nawet, że człowiek ,,zamarł" lub „oszalał" z przerażenia. W schizofrenii, w której lęk niejednokrotnie przekracza granice ludzkiej wytrzymałości, pojawiają się stany zastygnięcia w bezruchu (stupor catatonicus) lub burzliwego podniecenia (furor catatonicus).
Możność aktywnego poruszania się w świecie otaczającym pozwala na obserwacje pewnych analogii w podstawowych reakcjach ruchowych między zwierzętami na różnych stopniach, filogenetycznego rozwoju a człowiekiem, co z kolei skłania do szukania podobieństw w przeżyciach towarzyszących tym zasadniczym wspólnym postawom ruchowym. Brak komunikacji słownej między światem zwierzęcym a ludzkim uniemożliwia sprawdzenie hipotez odnoszących się do przeżyć towarzyszących tym wspólnym postawom ruchowym. Świat roślinny, będąc pozbawiony ekspresji ruchowej, nie pozwala nawet na hipotetyczne próby wniknięcia w jego subiektywną stronę życia; pozostaje dla nas całkowicie niemy.
Zasadnicza orientacja: postawy „do" i „od"
Według Pawiowa (S. Szuman: Zagadnienia psychologii uczuć w świetle nauki Pawiowa. Poznań 1956, str. 36.) można orientację ruchową w świecie otaczającym ująć w dwa zasadnicze wektory: ,,do" i ,,od" źródła bodźca, W pierwszym przypadku bodziec działający na żywy ustrój inicjuje w nim reakcję zbliżenia do źródła bodźca. Jest on sygnałem, że otoczenie jest przychylne, że zaspokoi jego podstawowe potrzeby biologiczne, związane z zachowaniem życia i gatunku. W drugim zaś przypadku bodziec wywołuje reakcję odwrotną — ucieczki lub walki, jest sygnałem zagrożenia ze strony otoczenia. Zachowanie ruchowe tego typu, określane też jako propulsja i retropulsja, występuje od najniższych do najwyższych szczebli rozwoju filogenetycznego. Ameba na jedne bodźce reaguje zbliżeniem i wyciągnięciem pseudopodiów, na inne zaś ucieczką, dziecko do jednych ludzi wyciąga rączki i uśmiecha się, przed innymi zaś broni się i krzyczy.
Ta zasadnicza orientacja ruchowa w świecie otaczającym odpowiadająca w zasadzie freudowskiemu Lust i Uniust Prinzip, wskazuje na ścisłą zależność żywego ustroju od środowiska. Nie można traktować ich oddzielnie od siebie. Wymiana sygnałów z otoczeniem (metabolizm informacyjny), tj. przyjmowanie bodźców otoczenia i reagowanie na nie przeważnie ruchem, co z kolei stanowi sygnał dla otoczenia, jest wstępem do wejścia w bardziej intymny z nim kontakt.
Ten intymny kontakt z otoczeniem w przyrodzie ożywionej przybiera dwie formy: metabolizmu energetycznego i reprodukcji seksualnej. Każdy żywy ustrój żyje kosztem otoczenia. Czerpie z niego konieczne do życia substancje i rozłożywszy je na proste elementy buduje z nich własny ustrój. Podstawowe prawo biologiczne — zachowania własnego życia — w terminologii fizycznej można określić jako wzrost negatywnej entropii (swoistego porządku) żywego ustroju kosztem negatywnej entropii otoczenia. Prawo to, jeśli chodzi o świat zwierzęcy i ludzki, jest raczej okrutne, gdyż aby żyć, trzeba niszczyć inne żywe istoty (rośliny, zwierzęta). Bardziej ,,humanitarny" jest świat roślinny, ponieważ potrzebne zapasy energetyczne czerpie przede wszystkim ze słońca. Każdy żywy ustrój może łatwo stać się otoczeniem dla innego żywego ustroju, z którego on z kolei będzie czerpał zasoby energetyczne. Słowem pożera się swe otoczenie, ale można być też przez nie pożartym, W zasadzie więc pierwsze prawo biologiczne można uznać za źródło uczuć negatywnych — nienawiści, gdy chce się otoczenie zniszczyć, lęku, gdy się przed nim ucieka, by nie zostać samemu przez nie zniszczonym. Zasadniczy wektor towarzyszący negatywnym uczuciom jest ,,od" otoczenia. Wprawdzie agresja wymaga zbliżenia do otoczenia, ale zbliża się do niego po to, by przestało istnieć. W pewnym sensie ten sam cel osiąga się, uciekając przed nim. Może dlatego agresja idzie w parze z lękiem.
Natomiast drugie podstawowe prawo biologiczne — zachowania życia gatunku, jak się zdaje, leży u podstaw uczuć pozytywnych, wyrażających się wektorem ruchowym „do" otoczenia. By je wypełnić, trzeba z otoczeniem się zespolić w miłości erotycznej czy macierzyńskiej. Reprodukcja seksualna zapewnia powstawanie wciąż nowych planów genetycznych i dzięki temu jest przyczyną indywidualizacji panującej w przyrodzie ożywionej w przeciwieństwie do przyrody nieorganicznej i techniki, gdzie panuje seryjność. Indywidualizacja jest też cechą uczuć pozytywnych — przedmiot miłości jest zawsze jedyny i niepowtarzalny.
Analogicznie do pierwszego prawa biologicznego (zachowania własnego życia) drugie zmierza też do zwiększenia negatywnej entropii. Tylko jeśli w pierwszym prawie wysiłek ustroju idzie w kierunku zwiększenia entropii własnej (jest więc to prawo w jakimś sensie egoistyczne), to w przypadku drugiego prawa nie chodzi już o własną negatywną entropię, ale o nową, powstającą ze związku seksualnego (byłoby to prawo bardziej altruistyczne). Niekiedy, zwłaszcza w wyższych formach życia, może się zdarzyć, że własne życie jest poświęcone w obronie dobra potomstwa.
U człowieka można by mówić o trzecim wektorze — ,,nad". Jest to aktywność twórcza, w której własny porządek człowiek stara się narzucić otoczeniu [przekształcić je wedle własnego planu). Jest to już cecha raczej swoiście ludzka, ale w swym aspekcie twórczym wywodząca się z drugiego prawa biologicznego.
Zaspokojenie zarówno pierwszego, jak i drugiego prawa biologicznego wymaga orientacji w świecie otaczającym. Dlatego już u najprostszych istot żywych obok metabolizmu energetycznego pojawia się metabolizm informacyjny, tj. zdolność odbierania sygnałów otoczenia i reagowania na nie (reakcja ustroju może być traktowana jako sygnał wysiany w otoczenie).
W miarę rozwoju filogenetycznego metabolizm informacyjny staje się coraz bogatszy, a u człowieka zdaje się on górować nad metabolizmem energetycznym.
W tym procesie ustawicznej wymiany informacyjno-energetycznej z otoczeniem, która jest zasadniczą cechą życia, świat otaczający dzieli się na ,,dobry" i ,,zly". Dobry zapewnia zwycięstwo struktury organizmu nad otoczeniem, zły zaś grozi jej zniszczeniem. Wyrażając tę dychotomię językiem fizyki, ,,dobre" jest to, co zwiększa entropię negatywną (w tym przypadku swoisty porządek organizmu), a ,złe" to, co działa w kierunku odwrotnym, tj. zwiększa entropię (niszczy strukturę organizmu).
Zasadnicza orientacja ruchowa polega na tym, że świat dobry" przyciąga, a „zły" odpycha. Tym podstawowym wektorem ruchowym („do" i ,,od" świata otaczającego) w aspekcie subiektywnym (przeżyć żywego ustroju) odpowiadają postawy uczuciowe pozytywne i negatywne. Jakość i różnorodność postaw zależy od stopnia rozwoju filogenetycznego i ontogenetycznego ustroju. Przy największym jednak ich zróżnicowaniu zawsze mają one znak plus lub minus, przyciągania lub odpychania. W pierwszym wypadku oczekuje się spełnienia potrzeb ustroju, w terminologii fizycznej zwiększenia jego negatywnej entropii, a w drugim przypadku ich niespełnienia i zagrożenia kontynuacji procesu życia, a tym samym zwiększenia entropii. Śmierć bowiem jest ostatecznym zwycięstwem tendencji materii do bezwładnego ruchlu cząstek (entropii) nad tendencją do zachowania własnego porządku ustroju (entropia negatywna), co można uznać za zasadniczą cechę życia.
Nie można analizować postaw uczuciowych, nie uwzględniając czasu jako czwartego wymiaru otaczającego świata, Ruch w kierunku świata ,,dobrego" i ucieczka lub agresja w stosunku do świata ,,złego" wynikają z antycypacji tego, co ma nastąpić: przyjemności i rozkoszy w zetknięciu ze światem „ dobrym", przykrości i bólu w zetknięciu ze światem ,,złym". Z subiektywnego punktu widzenia osiągnięcie celu nie różni się od dążenia do niego; jednemi i drugiemu towarzyszą pozytywne lub negatywne uczucia. Z osiągnięciem celu pozytywnego (świat „dobry") wiążą się pozytywne uczucia, tj. przyjemne, o znaku dodatnim, a z osiągnięciem celu negatywnego (świat ,,zły") uczucia negatywne, przykre, o znaku ujemnym. Co więcej, osiągnięcie celu dodatniego po pierwszym przyjemnym momencie zaspokojenia może być źródłem uczuć o znaku ujemnym, gdyż znów trzeba dążyć do dalszych celów. Odwrotnie, zetknięcie ze światem „złym" może być źródłem uczuć przyjemnych w tym przypadku, gdy osiąga się nad nim zwycięstwo i zamiast być przezeń zniszczonym, samemu się go niszczy, lub gdy cało z zetknięcia się z nim wyjdzie.
Wymiana ze światem otaczającym (metabolizm energetyczno-informacyjny) dokonuje się w przestrzeni czterowymiarowej. Kierunek wymiany jest zdeterminowany przeszłością ustroju zarówno filogenetyczną, jak a ontogenetyczną (dziedzicznością i własną historią życia), jednocześnie jednak wymiana ta sięga w przyszłość, dąży do określonego celu, który najogólniej można określić jako dążenie do przeciwstawienia się drugiemu prawu termodynamiki, według którego materia zmierza do bezwładnego ruchu swych cząsteczek. W tym sensie życie jest wysiłkiem, aby utrzymać własny porządek wbrew naturalnemu ciążeniu materii ku entropii.
Dzięki metabolizmowi informacyjnemu tworzy się obraz otaczającego świata. Dla każdego ustroju żywego inaczej się on przedstawia, gdyż każdy ma swą indywidualną strukturę, odmienną od innych ustrojów. Indywidualność jest cechą przyrody żywej, wyraża się ona już w metabolizmie energetycznym (indywidualność biocheroizmu ustroju), ale w znacznie większym stopniu w metabolizmie informacyjnym. Dlatego świat otaczający, choć obiektywnie biorąc wspólny dla wszystkich, jest dla każdego żywego ustroju światem własnym, jedynym i niepowtarzalnym. Indywidualna jest też jego zasadnicza dychotomia na to, co przyciąga i co odpycha, na świat ,,dobry" i „zły". Uwarunkowana jest ona strukturą genetyczną, wedle której rozwija się metabolizm informacyjny, i samą historią tegoż rozwoju, w niemałym stopniu zależną od obiektywnych warunków świata otaczającego.
Jeśli jedną z cech procesów przyrody ożywionej jest dialektyka zmienności i niezmienności — żaden atom w ustroju nie pozostaje ten sam, wszystko się zmienia, a jednak ustrój pozostaje ten sam (zasada tożsamości) — paradoks ten szczególnie wyraźnie uwydatnia się w metabolizmie informacyjnym.
Do ustroju docierają wciąż nowe sygnały i wciąż nowe reakcje w nim występują; nowe sygnały są wysyłane w świat otaczający, a jednak przez całe życie pozostaje on tym samym indywiduum i jego świat też mimo bezustannej zmienności nie zmienia się. Raz jest przykry, groźny, odpychający, to znów przyjemny, radosny, przyciągający, a jednak pozostaje tym samym światem.
Życie uczuciowe, ujęte tu jako subiektywny wyraz zasadniczej orientacji ruchowej w świecie otaczającym, stanowi pierwszy krok do wymiany sygnałów z otoczeniem, do bliższego z nim kontaktu. Wymiana ta staje się możliwa, gdy przeważa postawa ,,do" nad postawą ,,od". Nie można zbliżyć się do otoczenia i z nim się zaznajomić, gdy chce się od niego uciec lub je zniszczyć.
Postawa ,,od" wymaga większej mobilizacji energii ze strony ustroju niż postawa ,,do". Znacznie więcej energii trzeba wydatkować, walcząc z otoczeniem lub przed nim uciekając, niż spokojnie do niego się zbliżając w celu zaspokojenia swych podstawowych potrzeb. W metabolizmie energetycznym postawa ,,do" łączy się z przewagą procesów anabolicz-nych, a postawa ,,od" — z przewagą procesów katabolicznych. W pierwszym przypadku struktura własna organizmu buduje się kosztem struktury otoczenia (wzrasta negatywna entropia ustroju kosztem negatywnej entropii otoczenia), natomiast w drugim negatywna entropia ustroju maleje, dzięki czemu wyzwala się energia potrzebna do walki i ucieczki.
Analogicznie jak w metabolizmie energetycznym procesy budowy i destrukcji, czyli rozwoju i śmierci, muszą iść ze sobą w parze, tak w metabolizmie informacyjnym przeplatać się muszą obie przeciwstawne sobie postawy wobec świata otaczającego, co w subiektywnym aspekcie przedstawia się jako stała oscylacja między uczuciami pozytywnymi a negatywnymi w stosunku do otoczenia. Otoczenie trzeba zdobyć, stać się jego władcą, by korzystać z niego dla zaspokojenia prawa zachowania własnego życia i życia gatunku, a z tym wiąże się konieczność walki i ucieczki. Nie może istnieć postawa ,,do" bez podstawy ,,od", tak jak nie mogą istnieć procesy anaboliczne bez katabolicznych.
Wachlarz uczuć związanych z obu zasadniczymi postawami orientacyjnymi jest u człowieka duży. W każdym języku istnieje wiele określeń zarówno dla uczuć negatywnych, jak i pozytywnych, które oddają przynajmniej najogólniej jakościowe i ilościowe różnice zachodzące między nimi. Język zresztą jako najwyższa forma ruchu jest zwrócony ku światu otaczającemu i na nim się kształtuje, pozostając niewspółmiernie ubogim w odniesieniu do zjawisk świata własnego.
Lęk, strach, obawa, niepokój, bojaźń, groza, przerażenie itp, pojęcia służą do określenia różnorodnych stanów uczuciowych związanych z postawą ucieczki. Każde z nich oddaje inną sytuację emocjonalną, którą trudno zdefiniować, ale którą łatwo się wyczuwa, zwłaszcza wówczas gdy dany termin został fałszywie użyty.
Problem lęku w medycynie
Lekarz stale styka się z lękiem, chory bowiem boi się śmierci, bólu, kalectwa, starości, zniedołężnienia, utraty zdolności do pracy w związku ze swoją chorobą, a lekarz sam nieraz musi swój lęk przełamać w przypadku trudnej decyzji, braku wiary w swe lekarskie możliwości, w razie konieczności natychmiastowego działania itp.
W medycynie pierwotnej wiele zabiegów lekarskich w rodzaju magicznych masek, śpiewów rytualnych, różnego rodzaju obrzędów przemieniało lęk związany z chorobą w trwogę związaną z samym aktem leczenia. We współczesnej medycynie wprawdzie magiczna strona oddziaływania lekarskiego jest uważana za szarlatanerię, niemniej obecna technika medyczna może u chorych budzić analogiczną grozę, jak praktyki magiczne u ludzi pierwotnych. Wydaje się, - że działanie terapeutyczne w sytuacji lękowej związanej z aktywnością lekarską w obu przypadkach, polega na tym, iż lęk pierwotny związany z dysfunkcją ustroju, zostaje przekształcony w lęk przed potęgą wiedzy lekarskiej, lęk połączony z wiarą, że właśnie stamtąd może przyjść ocalenie, Byłby to jeszcze jeden przykład stosowanej w medycynie metody wypędzania zła mniejszym złem. Cała aktywność lekarska zmierza jednak w kierunku zmniejszenia napięcia lękowego, a nie jego wzmagania.
Psychiatra w znacznie większym stopniu niż lekarze innych specjalności styka się z lękiem u swych chorych. Lęk, zwłaszcza w psychozach, może być tak silny, że przekracza granice ludzkiej wyobraźni i możności wczucia się. Lęk leży u podłoża wielu innych zjawisk psychopatologicznych, np. niektórych urojeń i omamów, aktów agresywnych. Lęk może skrzywić linię rozwoju chorego, np. hamując go w kontaktach z ludźmi i "powodując coraz większe wycofanie się z czynnego życia. Postawie „od" (lękowo-agresywnej) towarzyszy zwiększone napięcie układu wegetatywnego, które z kolei prowadzi do różnego rodzaju dolegliwości somatycznych, typowych dla nerwic, a czasem do organicznego uszkodzenia określonych układów ustroju, jak w chorobach psychosomatycznych.
Zjawisko irradiacji stanów uczuciowych, tj. promieniowania ich na otoczenie, występuje silniej w uczuciach negatywnych niż pozytywnych. Lęk i agresja łatwiej rodzą analogiczne uczucia w otoczeniu społecznym danego człowieka niż jego nastawienia uczuciowe o znaku dodatnim: miłość, przyjaźń, życzliwość. W postępowaniu psychiatrycznym sprawą dużej wagi jest umiejętność niepoddawania się irradiacji negatywnych postaw uczuciowych. W przeciwnym bowiem wypadku lęk i agresja chorego, udzielając się personelowi leczącemu, z kolei wzmagają te uczucia u chorego. Między chorym a jego terapeutycznym otoczeniem tworzy się wówczas błędne koło emocjonalne, które działa anty-terapeutycznie.
Lęk biologiczny. Zagrożenie z zewnątrz
Różne są postacie lęku i różne jego natężenia, co, jak wspomniano, znajduje swe odbicie w języku. By nie komplikować zagadnienia, używa się tu pojęcia lęku w znaczeniu ogólnym dla określenia przeżyć towarzyszących postawie ucieczki, co zresztą jest, jak się zdaje, zgodne z duchem języka, gdyż inne terminy już bardziej precyzują sytuację (np. strach jest wywołanym przez niebezpieczeństwo lękiem przed jakimś przedmiotem, nipokój jest lękiem o słabszym nasileniu, obawa jest niepokojem przed określonym przedmiotem, groza jest lękiem wobec czegoś bardzo przerażającego i niezwykłego, paraliżującym wszelką aktywność itp.).
Mimo różnorodności przeżyć o charakterze lękowym mogą one pozostać te same lub podobne w sytuacjach zupełnie odmiennych. I tak analogiczne uczucia może wywołać zagrożenie życia, co zagrożenie publicznym ośmieszeniem czy potępieniem przez własne sumienie, czy też jakaś niezwykła sytuacja.
Ze względu na wywołującą sytuację można rozróżnić cztery gatunki lęku. Są to: lęk biologiczny, społeczny, moralny, i deziniegracyjny. W przeciwieństwie do klasyfikacji używanej w codziennym języku klasyfikacja ta nie może być dokonana na podstawie analizy samego zjawiska (przeżycia lękowego), trzeba bowiem znać jego genezę. Jest to więc klasyfikacja genetyczna, a nie symptomatologiczna. Objawy mogą być te same przy ich różnej genezie.
Sytuacją wywołującą lęk biologiczny jest zagrożenie jednego z dwóch podstawowych praw biologicznych; zachowania własnego życia i życia gatunku. Najłatwiej zrozumieć zagrożenie życia pochodzące z zewnątrz; mówimy wówczas o strachu. Typową reakcją na taką sytuację jest ucieczka lub chęć walki, choć chęć ucieczki wydaje się pierwotniejsza od chęci walki, gdyż trzeba się przemóc, by stanąć do walki z niebezpieczeństwem.
życie codzienne w warunkach cywilizowanych nie dostarcza zbyt wielu sytuacji jawnie zagrażających życiu; nie trzeba zdobywać pożywienia, narażając się na atak dzikich zwierząt lub utonięcie w wodzie, nie jest się narażonym na walkę wręcz dla zdobycia władzy lub zachowania swego prestiżu czy prestiżu swej grupy plemiennej itp. Nie znaczy to, by środowisko współczesne było bezpieczniejsze, lecz śmierć w nim przychodzi skrycie, jak w przypadku zatruć przemysłowych, lub zbyt nagle, jak w wypadkach komunikacyjnych.
Co więcej, człowiek zdaje się szukać sytuacji zagrożenia, by w nich siebie wypróbować i przemóc swój lęk. Tendencja ta jest silna szczególnie u mężczyzn w wieku młodzieńczym. Odgrywa ona rolę w sprawdzeniu poczucia własnej męskości, które z kolei jest koniecznym warunkiem do możności nawiązywania kontaktów erotycznych. Otarcie się o niebezpieczeństwo wyładowuje drzemiący w człowieku niepokój. Może tym należy tłumaczyć, że w okresach trudnych, gdy śmierć staje blisko, np. w czasie wojny, w obozach koncentracyjnych, w przypadku klęsk żywiołowych, znikają na ogół objawy nerwicowe. Również w życiu indywidualnym obserwuje się analogiczne zjawisko, np. chory, latami cierpiący na nerwice, ,,zdrowieje", gdy zachoruje na ciężką, grożącą śmiercią chorobę somatyczną. Ludzie, którzy z racji swego zawodu czy zamiłowań częściej są narażeni na śmierć, np. marynarze, lotnicy, górnicy, alpiniści, wykazują na ogół mniej objawów nerwicowych niż inni. Niektórzy umyślnie szukają niebezpieczeństwa, by zmniejszyć niepokój nerwicowy.
Śmierć zagrażająca z zewnątrz wywołuje tylko wówczas reakcję lękową, gdy jest widoczna. Niebezpieczeństwo musi dotrzeć do świadomości, by powstało uczucie lęku (strachu). Percepcja sytuacji zagrażającej ulega jednak często zniekształceniom pod wpływem postaw uczuciowych. Postawy pozytywne zmniejszają poczucie niebezpieczeństwa (,,z piosenką na ustach w bój"), natomiast postawy negatywne zwiększają je (,,strach, ma wielkie oczy"). W tym ostatnim przypadku działa mechanizm błędnego koła: strach powstały na skutek sytuacji zagrożenia wyolbrzymia to zagrożenie, co z kolei zwiększa uczucie lęku, a lęk zwiększa poczucie za-grożenia itd. Pod wpływem lęku sytuacja realnie bezpieczna staje się w subiektywnym odczuciu niebezpieczna. Zjawisko to występuje często w zespołach urojeniowych.
Niekiedy obserwuje się u niektórych ludzi zdolność wyczucia zagrażającego niebezpieczeństwa: w aktualnym obrazie rzeczywistości nie ma niczego, co by na nie wskazywało, a jednak rodzi się niepokój, któremu towarzyszy w wyobrażeniu na jawie lub w marzeniu sennym obraz mającego przyjść nieszczęścia. Zjawiska te należą do parapsychologii. Jak dotychczas nie wiadomo, w jakim stopniu człowiek może poruszać się w przód w otaczającej go czasoprzestrzeni, tj. widzieć swoją przyszłość. Jak wspomniano, sama postawa uczuciowa jest już pewnym wyprzedzeniem teraźniejszości, jest przygotowaniem do tego, co ma nastąpić. Nie jest jednak wykluczone, że istnieją w człowieku możliwości wyraźniejszego widzenia przyszłości. Poza tym bodźce podprogowe, nie docierające do świadomości, mogą sygnalizować zagrażające niebezpieczeństwo. Po zachowaniu się zwierząt można niejednokrotnie przewidzieć zbliżające się trzęsienie ziemi, zaćmienie słońca, ostrą zimę, a więc sytuacje zagrażające. Trudno oczywiście powiedzieć, czy zachowanie to jest zdeterminowane bodźcami podprogowymi, czy też bodźcami docierającymi do świadomości zwierząt, a dla nas niespostrzegalnymi, w każdym razie ma się tu do czynienia z wyraźnym, wykraczaniem w przyszłość.
Każdy obraz niebezpieczeństwa jest zresztą w pewnym stopniu wybiegiem w przyszłość, jest wyobrażeniem tego, co nastąpi, i to wyobrażenie budzi lęk, a nie obraz aktualnej rzeczywistości. Skazaniec czekający na egzekucję boi się egzekucji, a nie siedzenia w celi, co jest jego aktualną sytuacją. Lęk na ogół znika, gdy jest się już w sytuacji zagrożenia; wówczas następuje zazwyczaj działanie, próby ucieczki lub walki, nie ma już miejsca dla lęku., W ogólnym schemacie przebieg zjawiska byłby następujący: uczucie lęku narasta w miarę zbliżania się do sytuacji niebezpiecznej, przy czym na skutek napięcia lękowego odległość czasowa i przestrzenna ulega w tym okresie znacznemu wydłużeniu. Gdy jest się już w danej sytuacji, napięcie lękowe gwałtownie spada; spadek ten należy tłumaczyć wyładowaniem napięcia emocjonalnego w działaniu. Zresztą postawa lękowa jest przygotowaniem do tego, co ma nastąpić w momencie zagrożenia, a tym samym, gdy moment ten nastąpił, traci ona swój sens. Po wyjściu z sytuacji zagrożenia następuje stan odprężenia, ulgi, triumfu z odniesionego zwycięstwa lub zadowolenia, że cało wyszło się z opresji.
Te trzy elementy: oczekiwanie, wyładowanie, odprężenie, są dość typowe dla wszelkich sytuacji związanych z silnym napięciem emocjonalnym, zarówno pozytywnym, jak i negatywnym.
Napięcie lękowe wzrasta, gdy nie ma możliwości wyładowania go w działaniu, np. we śnie silniej przeżywa się jakąś sytuację lękową, niż przeżywałoby się ją na jawie, bo na jawie można działać, nie jest się całkowicie bezsilnym, Podobnie człowiek skrępowany przeżywa silniej zagrożenie niż ten, który ma swobodę działania. W przypadku gdy się jest całkowicie bezsilnym wobec agresora, świadomość, że można sobie samemu odebrać życie, dodaje odwagi (stąd powodzenie cyjankali u osób narażonych na tortury gestapo). Gdy sytuacja zagrożenia rozwija się tak szybko, że obrona przed nią dokonuje się prawie automatycznie i brak jest czasu na przeżywanie lęku, wówczas uczucie to pojawia się w trzeciej fazie, gdy niebezpieczeństwo minęło; lęk wówczas miesza się z typowym dla tej fazy uczuciem ulgi i odprężenia. (Gdy np. szczęśliwie uniknie się wypadku na jezdni, reakcja lękowa z towarzyszącym jej wyładowaniem wegetatywnym występuje później). Wskazywałoby to, że wszystkie trzy fazy muszą wystąpić, a wówczas gdy nie ma na którąś z nich czasu, występuje ona później.
Zagrożenie z wewnątrz
Jeśli niebezpieczeństwo zewnętrzne wywołuje reakcję lękową dopiero wówczas, gdy jest ono uświadomione (np. dziecko bez lęku może dotknąć przewodu wysokiego napięcia, a człowiek dorosły narazić się na zabójczą dawkę promieni radioaktywnych, gdyż nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa), to zagrożenie pochodzące z wnętrza organizmu wyzwala postawę lękową bez uświadomienia istoty niebezpieczeństwa. Odczuwa się lęk, nie wiedząc, co jest jego przyczyną. Jeśli lękowi towarzyszy uczucie bólu, to można najwyżej w przybliżeniu lokalizować źródło zła, np. gdy odczuwa się ból serca, podejrzewać zawał. Próg percepcji świadomej dla świata zewnętrznego jest niższy niż dla wnętrza organizmu. Bodziec zewnętrzny wywołujący reakcję lękową dociera do świadomości, a bodziec wewnętrzny wywołujący analogiczną reakcję nie dociera do świadomości. Obrona przed zagrożeniem wewnętrznym dokonuje się poza sferą życia świadomego. Bez udziału świadomości działają różnego rodzaju mechanizmy obronne, wegetatywne, endokrynne, biochemiczne itp., które są tematem badań fizjopatologicznych. Obowiązuje tu ogólna zasada autonomii wewnętrznego życia ustroju; skomplikowane reakcje w nim zachodzące dokonują się automatycznie, bez udziału świadomości, dając najwyżej reperkusje świadome w postaci różnego rodzaju stanów uczuciowych oscylujących między znakiem dodatnim (uczuć przyjemnych) a ujemnym (uczuć przykrych).
Różne mogą być przyczyny wewnętrznego zagrożenia ustroju. Wiążą się one z naruszeniem metabolizmu energetycznego. Ujmując sprawę najogólniej, wiemy, że zagrożenie to może być wywołane brakiem tlenu, wody lub pożywienia. Brak jednego z nich prowadzi po pewnym czasie do śmierci. Czas ten dla tlenu mierzy się w sekundach, minutach, dla wody w godzinach, a dla pożywienia w dniach. Szybkość narastania zagrożenia, a tym samym lęku, jest więc znacznie większa w przypadku braku tlenu niż wody czy pożywienia. Brak tlenu wywołuje sytuację alarmową, za mało jest bowiem czasu na działanie celowe. Natomiast przy braku wody czy pożywienia czasu jest jeszcze dosyć, lęk ma znacznie słabsze nasilenie; jest to raczej niepokój z dużą domieszką agresji, świat przeżyć redukuje się do myśli, jak zdobyć wodę czy pokarm. Uświadomienie istoty sytuacji zagrożenia może tu wystąpić łatwiej niż w przypadku braku tlenu, ponieważ więcej jest na to czasu.
Uświadomienie źródła lęku nie tyle zależy od wolnego czasu, który pozostaje do zagrożenia śmiercią, ile od tego, czy brak istotnych dla życia substancji pochodzi z zewnątrz czy z wewnątrz ustroju. Sytuacja zagrożenia jest jasna, gdy brak tlenu jest wywołany np. zaciśnięciem dróg oddechowych czy brak wody lub pożywienia — niemożnością jego zdobycia, a pozostaje niejasna, gdy niedotlenienie tkanek jest spowodowane uszkodzeniem mięśnia sercowego, niedostatkiem hemoglobiny, zablokowaniem enzymów oddechowych itp., a brak wody i substancji odżywczych nie jest wywołany ich brakiem w środowisku zewnętrznym, ale np. zaburzeniami procesów asymilacji i metabolizmu ko-
mórkowego. Mówiąc ogólnie, człowiek uświadamia sobie niebezpieczeństwo wówczas, gdy świadomie może mu zapobiec (np. usunąć przeszkodę w dopływie powietrza do płuc, walczyć o wodę i pożywienie), a nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa, gdy świadoma aktywność jest bezcelowa, tj. gdy walka z niebezpieczeństwem odbywa się wewnątrz, a nie na zewnątrz ustroju.
Świadomość jest jakby zarejestrowana dla zewnętrznego, a nie wewnętrznego środowiska ustroju. Uczucie lęku powstaje jednak zarówno przy zagrożeniu zewnętrznym, jak i wewnętrznym. W tym ostatnim jednak przypadku lęk jest bezprzedmiotowy, bo człowiek dotknięty tym uczuciem nie wie, co mu zagraża; ,,wiedza" ta jest atrybutem wnętrza ustroju, jego procesów autonomicznych, rozgrywających się bez udziału świadomości.
Poznanie tych procesów i sterowanie nimi jest głównym celem medycyny. Lekarz więc z racji swego zawodu dysponuje większą wiedzą niż laik w zakresie genezy lęku, gdyż może rozpoznać źródło zagrożenia wewnętrznego, które dla przeżywającego stan lękowy jest poza sferą procesów świadomych. Może więc on stwierdzić, że powodem lęku jest brak tlenu wywołany zawałem mięśnia sercowego, wewnętrznym krwotokiem, silną anemią, zatruciem itp.
Zagrożenie prawa zachowania gatunku
Lęk biologiczny wiąże się nie tylko z prawem zachowania własnego życia, lecz też z zachowaniem życia własnego gatunku. Istnieją jednak między obiema sytuacjami zagrożenia istotne różnice. Jedna różnica wynika ze swoistego „egoizmu" żywego ustroju, a druga z różnego ustawienia sytuacji zagrożenia w czasie. Zachowanie własnego życia jest dla ustroju ważniejsze niż zachowanie życia gatunku Potrzeba powietrza, wody lub pożywienia jest silniejsza niż potrzeba związku seksualnego i gdy obie występują jednocześnie, z reguły ostatnia zostaje wyparta.Nie znaczy to, by w przyrodzie nie obserwowało się przykładów heroizmu związanego z prawem zachowania gatunku. Zwierzęta, zwłaszcza wyższego gatunku, nierzadko narażają swe życie dla obrony potomstwa, samce nieraz zacięcie walczą o zdobycie samicy, u niektórych owadów akt seksualny kończy się śmiercią samca, u ludzi popęd seksualny często. wzrasta w okresach, zbiorowego zagrożenia, np. w czasie wojny, kataklizmów, a przykładów narażania swego życia dla zdobycia partnerki lub obrony potomstwa czy nawet szerszej grupy społecznej — plemiennej, narodowej itp.,wywodzącej się zasadniczo z grupy rodzinnej — nigdy w historii ludzkości nie brakowało.
Niemniej punktem wyjścia dla zachowania drugiego prawa biologicznego jest zawsze pierwsze prawo. Zasadnicze potrzeby ustroju muszą być przynajmniej w minimalnym stopniu zaspokojone, by mogło działać drugie prawo, by mogła rodzić się potrzeba wyładowania seksualnego. Łatwość odsunięcia w czasie występuje szczególnie wyraźnie u człowieka, u niego bowiem nie ma, jak u zwierząt, zagęszczenia . popędu seksualnego do okresów rui. Popęd seksualny u człowieka rozkłada się dość równomiernie w ciągu niemal całego życia. Łatwość ta ma swoje ujemne strony. Jeśli bowiem lęk związany z pierwszym prawem biologicznym nie trwa długo, bo potrzeba sygnalizowana lękiem musi być w określonym czasie zaspokojona lub przychodzi śmierć, to lęk związany z drugim prawem biologicznym trwać może ad infinitum, gdyż nie ma granicy dla zaspokojenia tej potrzeby.
Czynnikiem rozładowującym napięcie lękowe o podłożu seksualnym jest nie tyle sam akt spótkowania, co wyładowania mu towarzyszące. Zdarza się więc — zwłaszcza u kobiet, gdyż u nich brak wyładowania podczas stosunku seksualnego (anorgasmia) jest znacznie częstszy niż u mężczyzn
- że mimo pozornie prawidłowego życia płciowego występują ataki lęku o podłożu wyraźnie seksualnym. Lęk ten łatwo kojarzy się z postawą agresywną (analogicznie jak w wypadku lęku wywołanego głodem). Typowym przykładem jest postawa agresywna okresu pokwitania. Brak wyładowania seksualnego wzmaga napięcie lękowo-agresywne. Wzrost rozwiązłości płciowej w okresie wojny można tłumaczyć potrzebą rozładowania tegoż napięcia. Byłoby jednak fałszywym uproszczeniem twierdzenie, że brak wyżycia seksualnego jest przyczyną postawy lękowo-
-agresywnej. Wprawdzie akt seksualny jest punktem docelowym postawy ,,do" otoczenia, podobnie jak krańcowy akt agresji, mord, jest punktem docelowym postawy „od", to jednak przewaga jednej z obu postaw nie zależy od osiągania ich punktów końcowych. Postawa jest wyrazem dążenia do celu, jego osiągnięcie może nawet tę postawę osłabić i skierować ją w przeciwnym kierunku. Znane jest występowanie uczuć negatywnych do partnera po wyładowaniu seksualnym, a uczuć pozytywnych do ofiary po wyładowaniu agresji. Przewaga jednej postawy emocjonalnej nad drugą, ich siła i stabilność należą do zasadniczej konstrukcji psychologicznej danego człowieka i właśnie dlatego, że jest to konstrukcja zasadnicza, należy przypuszczać, iż zależą one przede wszystkim od czynników genetycznych i wczesnych uwarunkowań środowiskowych (klimatu wczesnego dzieciństwa),
Lęk społeczny. „Środowisko macierzyńskie"
Do truizmów należy twierdzenie, że człowiek jest istotą społeczną. Nie znaczy to, by u zwierząt życie społeczne nie odgrywało roli; rola ta u człowieka jest jednak bez porównania większa i trudno sobie wyobrazić życie i rozwój człowieka bez środowiska społecznego. W okresie dzieciństwa, zwłaszcza wczesnego, nawet krótkie izolowanie człowieka od jego środowiska społecznego jest równoznaczne ze skazaniem na śmierć. W miarę rozwoju człowiek staje się bardziej samodzielny, ale pozostawiony wyłącznie sam sobie, bez pomocy otoczenia społecznego, ma stosunkowo niewiele szans przeżycia. Szczególnie człowiek współczesnej cywilizacji, nie przyzwyczajony do współżycia ze środowiskiem przyrody, a uzależniony od środowiska stworzonego przez ludzi (cywilizacyjnego), czuje się bez niego całkowicie bezradny.
Konsekwencją zależności od środowiska społecznego jest niebezpieczeństwo, wynikające z zerwania z nim łączności. Nie jest to wprawdzie niebezpieczeństwo bezpośrednie, jak w przypadku zerwania łączności ze środowiskiem naturalnym, które prowadzi niechybnie do śmierci na skutek braku zasadniczych dla życia metabolitów (tlenu, wody lub pożywienia), ale niebezpieczeństwo pośrednie.
Kontakt ze środowiskiem naturalnym uzyskuje się bowiem poprzez kontakt społeczny, tj. przez kontakt z drugą istotą tego samego gatunku. Najwyraźniej prawdziwość tego twierdzenia uwydatnia się w okresie życia płodowego i wczesnego dzieciństwa. W życiu płodowym środowiskiem naturalnym jest organizm matki. We wczesnym dzieciństwie matka lub osoba spełniająca jej rolę stwarza to środowisko, zapewnia dziecku spełnienie jego zasadniczych potrzeb i usuwa niebezpieczeństwa jakie tkwią w każdym naturalnym środowisku.
Środowisko macierzyńskie czy to w formie własnego organizmu matki, czy też później w formie jej opieki, jest środowiskiem sztucznym, izolującym młodą istotę od zetknięcia z otoczeniem rzeczywistym. Chroni ją w ten sposób od praw w nim rządzących, które od strony żywego ustroju przedstawiają się w formule ,,zwyciężę lub zostanę zwyciężony".
Izolacja od środowiska naturalnego zapewnia nie tylko bezpieczeństwo rozwoju młodego organizmu, lecz też umożliwia rozwój metabolizmu informacyjnego. Wymiana informacji z otoczeniem może bowiem rozwinąć się jedynie na bazie bezpieczeństwa.
Bezsprzecznie zasadnicza orientacja w świecie otaczającym i związana z nią struktura metabolizmu informacyjnego jest częściowo wrodzona. Jednakże u zwierząt wyższych, a zwłaszcza u człowieka, ze względu na bogaty rozwój układu sygnalizacyjnego stosunek reakcji wrodzonych do nabytych przesuwa się wyraźnie na korzyść tych ostatnich, w związku z czym i zasadnicza orientacja staje się coraz bardziej orientacją wyuczoną, a nie wrodzoną.
Od pierwszych dni życia uczą się zwierzęta, a także człowiek, rozróżniania sygnałów, które mogą oznaczać niebezpieczeństwo.
Jeśli jednak sygnały zwiastujące przychylność środowiska mogą być w pełni sprawdzone, to sygnały oznaczające niebezpieczeństwo zostają sprawdzone tylko częściowo; pełne ich sprawdzenie oznaczałoby bowiem kres wszystkiego, a tym samym kres dalszej wymiany sygnalizacyjnej ze środowiskiem. Dziecko uczy się, że ogień jest niebezpieczny, parząc sobie paluszek o palącą się zapałkę, a o niebezpieczeństwie jezdni uczy je klaps czy krzyk matki. Natomiast o przychylności otoczenia dziecko uczy się bez przerwy, gdyż jego potrzeby są wciąż przez nie spełniane. A jeśli nawet świat otaczający wydaje się zły i nieprzychylny, to nieprzychylność ta jest tylko pozorem, jako owo sparzenie ogniem zapałki lub klaps matki, nie jest to nieprzychylność prawdziwa, grożąca zagładą.
Dzięki środowisku ,,macierzyńskiemu" świat otaczający chowa jakby swe pazury, zakrywa okrutne prawo życia, według którego życie wymaga niszczenia innych istot żywych.
Ten fałszywy „optymizm" w spojrzeniu na otoczenie i na własne w nim bezpieczeństwo wynika z różnego stopnia sprawdzalności sygnałów zwiastujących przychylność i nieprzychylność środowiska. Przychylność jest sprawdzana, a nieprzychylność przyjmowana na wiarę.
Nigdy nie można dojść do źródła niebezpieczeństwa i je poznać, gdyż to by się równało śmierci. Sygnały ujemne są więc bardziej fikcyjne niż dodatnie; zbliżając się do świata otaczającego, lepiej go poznajemy; uciekając przed nim lub go niszcząc nie możemy go poznać, stwarzamy sobie tylko jego obraz mniej lub więcej fikcyjny. Postawa „do" sprzyja więc poznawczemu realizmowi, a postawa „od" — postawie abstrakcyjnej.
Dojście do źródła bodźca dodatniego wywołuje często uczucie niedosytu, ,,to nie to"; dążenie, by szukać dalej, a niemożność dojścia do źródła bodźca ujemnego zwiększa jeszcze napięcie lękowo-agresywne (oczekiwanie zła). Tym można by tłumaczyć fakt, że negatywne postawy uczuciowe są zazwyczaj silniejsze i dłużej się utrzymują niż postawy pozytywne. Ich spełnienie zawieszone jest bowiem w nieskończoności, którą jest śmierć.
Przeciwne postawy ,,do" i ,,od" otoczenia, stanowiące zasadniczą orientację w świecie otaczającym, jak, wszelkie przeciwstawne procesy równoważą się, tzn. siła jednych nie może być wyraźnie wyższa od drugich, wówczas bowiem proces wyraźnie słabszy musiałby z czasem zaniknąć. (Zachwianie tejże równowagi obserwuje się w różnego rodzaju zaburzeniach psychicznych, a także w nerwicach). Zasada równowagi procesów przeciwstawnych implikuje ich przynajmniej częściową niezależność od czynników zewnętrznych. W przypadku zasadniczych postaw oznacza to, iż mogą występować one w pewnym stopniu endogennie, tj. niezależnie od sygnałów otoczenia. Ten sam sygnał zależnie od tego, na jaki stan równowagi ustroju trafi, może wywoływać postawę ,,do" lub ,,od".
W młodym wieku świat otaczający przyciąga bardziej niż w wieku starszym, co wiąże się z ogólną dynamiką życiową, która jest znacznie większa w młodości niż na starość. Subiektywnym odpowiednikiem dynamiki życiowej jest nastrój; pogodnemu nastrojowi, jak wiadomo, towarzyszy postawa „do", świat przyciąga, a smutnemu — postawa ,,od" świat odpycha. Znaczenie zatem sygnału świata zewnętrznego nie jest tak duże, jakby się zdawało; żywy ustrój idzie swoją drogą rozwoju, a sygnały otoczenia dodatnie lub ujemne wywołują na ogół tylko przejściowe z niej zboczenia.
W miarę rozwoju filogenetycznego wzrasta i komplikuje się metabolizm informacyjny ze światem otaczającym, przy jednoczesnym trwaniu opieki macierzyńskiej, powodującej izolację od bezpośredniego zetknięcia się z niebezpieczeństwami otoczenia. Sygnały ze świata otaczającego, zwłaszcza sygnały negatywne, przechodzą jakby przez filtr społeczny; ich wartość zależy od oceny społecznej. Sygnał dodatni lub obojętny może stać się ujemny lub odwrotnie, na zasadzie uwarunkowania społecznego.
Otoczenie społeczne spełnia tu rolę eksperymentatora, który może np. wytworzyć u dziecka reakcję obronną na widok jedzenia zakazanego w danej grupie społecznej lub na widok człowieka z grupy tej wykluczonego, podobnie jak pies w eksperymencie pawłowowskim może, uciekać na dźwięk dzwonka lub na widok skrzynki z jedzeniem. Tylko, że u psa, by wywołać reakcję obronną, potrzebne jest skojarzenie bodźców w zasadzie neutralnych (jak dźwięk dzwonka) lub pozytywnych (jak jedzenie) z bodźcem negatywnym (np. bólowym), a u człowieka wystarczy presja społeczna, np. w formie zakazu słownego. Filtr społeczny zniekształca obraz otaczającej rzeczywistości; dobre, piękne, przyjemne staje się to, co za takie zostało uznane przez otoczenie społeczne; a na odwrót, odpycha to, co zostało uznane za złe, brzydkie, groźne, choć też nie zawsze jest tym w rzeczywistości,
Ceną deformacji obrazu rzeczywistości płaci się za porządek i bezpieczeństwo, które powinno zapewniać otoczenie społeczne. Skok filogenetyczny, jakim było powstanie człowieka, sprowadza się przede wszystkim do niezwykłego w porównaniu ze światem zwierzęcym rozwoju układu sygnalizacyjnego, zwłaszcza tej jego części, która zapewnia najbogatsze wzory łączenia się różnych sygnałów ze sobą (kora mózgowa). Trafiający do ustroju sygnał może wyzwolić różnego rodzaju struktury czynnościowe; możliwości są, praktycznie biorąc, nieograniczone. Metabolizmowi informacyjnemu zagraża chaos z zewnątrz i wewnątrz ustroju; z zewnątrz — ze względu na czułość receptorów i mnogość sygnałów na nie działających, z wewnątrz — ze względu na mnogość możliwych struktur czynnościowych. U człowieka układ sygnalizacyjny jest na tyle rozwinięty, że możliwe jest oderwanie się od sytuacji zewnętrznej; wywołane przez nią struktury czynnościowe mogą wiązać się z nią luźno lub w ogóle się nie wiązać. Natomiast u zwierząt rozwój układu sygnalizacyjnego na to nie pozwala; są one bardziej wrośnięte w otoczenie; typowa dla nich jest postawa konkretna, a dla człowieka — postawa abstrakcyjna. (Słowo „konkretny" pochodzi od concrescere — „razem z czymś wzrastać", a „abstrakcyjny" — od abstrahere — „odrywać").
Charakterystyczny dla rozwoju człowieka długi okres niezaradności i potrzeby opieki wynika więc nie tylko z konieczności zaspokojenia potrzeb życiowych młodego ustroju, który bez tej opieki byłby skazany na śmierć, lecz też z konieczności formowania metabolizmu informacyjnego, który bez presji społecznej mógłby ulec rozchwianiu i oderwaniu się od społecznej rzeczywistości. Dziecko uczy się odbierać otaczający świat i nań reagować tak, jak odbiera go i nań reaguje jego otoczenie społeczne.
Zasadnicza orientacja w świecie staje się orientacją społeczną; dodatni lub ujemny znak sygnałów otoczenia nie jest znakiem naturalnym, ale społecznym. Świat otaczający przyciąga lub odpycha nie dlatego, że w danym momencie takim jest właśnie, lecz z tego względu, że w ten właśnie sposób uformował się jego obraz na zasadzie społecznych uwarmikowań. Połączenie człowieka ze światem otaczającym nie jest bezpośrednie i zamknięte w konkretnej sytuacji, lecz dokonuje się poprzez skomplikowane powiązania społeczne, w których zawarta jest zarówno historia osobnicza danej osoby i jej przewidywanie przyszłości, jak również historia grupy społecznej-, do której ona przynależy, i jej rzutowanie się w przyszłość. Analizując więc akt sympatii czy antypatii w stosunku do konkretnego otoczenia, można nieraz lepiej odtworzyć przeszłość danego człowieka, środowisko społeczne, z którego się wywodzi itd., niż aktualną sytuację. Ten sam sygnał jednych może przyciągać do otoczenia, a drugich od niego odpychać.
Lęk społeczny a lęk biologiczny
Fakt, że metabolizm energetyczny i informacyjny u człowieka dokonuje się dzięki jego powiązaniom z otoczeniem społecznym, powoduje, iż zerwanie tych powiązań grozi przerwaniem procesów metabolicznych, co stanowi zasadnicze zagrożenie życia. W tym sensie lęk społeczny jest równoznaczny z lękiem biologicznym. W konkretnej sytuacji może wydawać się niezrozumiałe, dlaczego ktoś przed wystąpieniem publicznym reaguje tak silnym lękiem, jakby miał stanąć przed plutonem egzekucyjnym, dlaczego naraża swoje życie tylko dlatego, by nie być uważany przez otoczenie za tchórza lub by zdobyć blaszkę wątpliwej materialnej wartości, dlaczego ktoś odbiera sobie życie z obawy przed społecznym potępieniem.
Lęk ten staje się zrozumiały, gdy weźmie się pod uwagę siłę więzi społecznej człowieka. Wprawdzie wydawać by się mogło, że tylko w dzieciństwie zerwanie tej więzi grozi śmiercią, a człowiek dorosły ma dużo swobody w poruszaniu się w świecie otaczającym, to jednak swoboda ta jest złudna. Fakt, że przez długi okres rozwoju jest się całkowicie uzależnionym od otoczenia społecznego w zaspokajaniu podstawowych potrzeb i że wymiana informacji kształtuje się według jego norm, zaciążył nad dalszym życiem człowieka tak dalece, iż nie może on nigdy wyzwolić się od nacisku społecznego.
Lęk, który w konkretnej sytuacji wydaje się nieuzasadniony, jest zrozumiały w historycznym aspekcie. Zasada nierozerwalności ze środowiskiem społecznym utrwala się wcześnie i naruszenie jej w jakimkolwiek momencie dalszego życia stwarza sytuację zagrożenia.
Zwierciadło społeczne (sprzężenie zwrotne)
Naruszenie lub zerwanie więzi społecznej polega na odrzuceniu, potępieniu, ośmieszeniu itp. przez osobę lub grupę osób, które stanowią w aktualnej sytuacji otoczenie społeczne. Więź społeczna ogranicza swobodę poruszania się w otoczeniu, jest się bowiem jakby pod stałą obserwacją; każdy ruch, każde działanie może stać się przyczyną naruszenia tejże więzi. Otoczenie społeczne spełnia rolę zwierciadła, które odbija nasze zachowanie się, i dzięki temu pozwala je korygować. Sygnały płynące od otoczenia społecznego spełniają rolę sygnałów zwrotnych, które osłabiają, wzmacniają lub przekształcają aktualną strukturę czynnościową.
Praca układu nerwowego, jak każdego układu sterującego: technicznego, biologicznego lub społecznego, nie może być wykonywana bez sprzężenia zwrotnego. Część sygnałów wychodzących z układu musi do niego wrócić z powrotem, informując o tym, jaki skutek wywarły one w otoczeniu. Zależnie od tej informacji zmienia się plan aktywności (.struktura czynnościowa). Bez niej układ sterujący działałby zupełnie na ślepo i nigdy nie osiągnąłby swego cela. Urządzenie sterujące działem musi mieć informacje o tym, gdzie trafia pocisk, i według nich korygować nastawienie działa. Układ chromosomalny sterujący procesami życiowymi komórki zmienia swą aktywność, będącą planem aktywności całej komórki, w zależności od bodźców zewnętrznych. Pod ich wpływem jedne geny są aktywowane, a inne hamowane. Komórki nerwowe sterujące pracą mięśni otrzymują od tych mięśni stałe informacje o ich aktualnym stanie. Uszkodzenie dróg nerwowych prowadzących sygnały zwrotne z mięśni, jak w wiądzie rdzenia lub przy uszkodzeniu móżdżku itp., prowadzi do poważnych zaburzeń ruchowych. W układzie nerwowym, a także w układzie endo-krynnym, spotyka się wiele przykładów sprzężenia zwrotnego. Sama zresztą struktura morfologiczna układu nerwowego, zwłaszcza filogenetycznie młodszych jego części, przede wszystkim kory mózgowej, opiera się na zasadzie zamkniętego obwodu — część sygnałów wychodzących z komórki nerwowej wraca do niej z powrotem, informując o tym, co dzieje się w jej otoczeniu, tj. w innych komórkach nerwowych, do których sygnały zostały wysłane.
Co się tyczy całościowego ujęcia ustroju, to każde jego działanie, to, co określa się pojęciem zachowania {behavior), można traktować jako sygnał wysłany w otoczenie. Sygnał ten nie może trafiać w próżnię, musi dawać jakiś efekt, inaczej stałby się sygnałem bezcelowym i niepotrzebnym. W wymianie sygnalizacyjnej z otoczeniem istotną rolę odgrywają więc sygnały zwrotne, informujące o tym, jaki efekt wywołał w otoczeniu sygnał doń wysłany. One stanowią jakby rdzeń, wokół którego koncentrują się sygnały docierające do ustroju. Z chaosu potencjalnych sygnałów otoczenia trzeba bowiem coś wybrać; w selekcji pierwszeństwo mają sygnały zwrotne. Spostrzega się przede wszystkim efekt własnego działania.
W zależności od sfery działania inaczej percepuje się świat otaczający; inaczej widzi go człowiek żyjący wśród przyrody, a inaczej mieszkaniec wielkiego miasta, milicjant, artysta itd.
Z sygnałów zwrotnych informujących nas o efekcie naszego działania najważniejszą rolę odgrywają sygnały pochodzące od otoczenia społecznego. Możliwe, że fakt zależności od otoczenia społecznego, znacznie wyraźniej występujący w życiu ludzkim niż zwierzęcym,, odbija się na całym rozwoju metabolizmu informacyjnego, nadając każdemu sygnałowi, zarówno wchodzącemu, jak i wychodzącemu, charakter społeczny.
Jeśli krzyk niemowlęcia przywołuje matkę, która swą aktywnością usuwa aktualne zagrożenie i niepokój zamienia w stan zaspokojenia i pewności, to krzyk ten jest sygnałem o dużej mocy, zmieniającym złe w dobre. Ale jego moc jest całkowicie zależna od otoczenia społecznego, tj. matki. Musi więc być takim sygnałem, który będzie przez to otoczenie akceptowany. Jeśli krzyk ten mimo wielokrotnego powtarzania wciąż będzie trafiać w próżnię, nie wywołując żadnej reakcji otoczenia, to w końcu niemowlę zaprzestanie tej aktywności i popadnie w stan snu. Gdy sytuacja stanie się chroniczna, tj. gdy aktywność niemowlęcia nigdy nie spotka się z odpowiednią reakcją otoczenia społecznego, wówczas popada ono w stan marazmu — apatii i fizycznego wyniszczenia, nierzadko kończący się śmiercią. W nieco późniejszym okresie dziecko uczy się już modelować swoje sposoby zachowania według reakcji otoczenia; jeśli krzyk nie przywołuje matki, to może ją przywołać uśmiech, lub odwrotnie.
Zasadnicza orientacja uczuciowa (przewaga postawy ,,do" lub ,,od") prawdopodobnie w dużej mierze zależy od stosunku otoczenia społecznego do dziecka w pierwszych latach jego życia. Reakcje tegoż otoczenia, które dla dziecka są społecznymi sygnałami zwrotnymi, mogą hamować jedne, a pobudzać inne formy aktywności; przy specjalnie niekorzystnym układzie wzajemnego stosunku między dzieckiem a jego społecznym otoczeniem, przede wszystkim matką, mogą w ogóle stłumić wrodzoną tendencję do interakcji z otoczeniem (postawę „do"), tak że w strukturze emocjonalnej przeważać już będzie stale postawa ucieczkowo-agresywna. Matka, która na każde spontaniczne zachowanie swego dziecka reaguje niepokojem, irytacją, obojętnością lub jawnym potępieniem, łatwo może spowodować zahamowanie spontanicznej aktywności. Działa ona jak wąski kanał selekcyjny, przez który mogą przejść tylko nieliczne struktury czynnościowe, tonę bowiem skazane są na stłumienie.
Imprinting
W każdym okresie życia występują specyficzne możliwości rozwoju. W pewnym okresie określone formy zachowania się (struktury czynnościowe) mogą najłatwiej się rozwinąć, a w innych rozwijają się one znacznie trudniej lub w ogóle ich rozwój jest już niemożliwy. W tym zaś okresie wystarcza niewiele bodźców, by specyficzne dla niego struktury czynnościowe w pełni się rozwinęły; przy czym siła modelująca sygnałów otoczenia jest dla tych specyficznych struktur czynnościowych w tym okresie znacznie większa niż w innych okresach życia.
Często cytowanym przykładem jest kaczątko, które zetknąwszy się z człowiekiem w pewnym określonym okresie czasu po wykluciu się z jajka będzie za nim chodzić jak za swoją matką. Swoistą reakcję, jaka zachodzi w tym okresie między żywym ustrojem a jego otoczeniem, określa się pojęciem imprinting. Struktura czynnościowa w ten sposób powstała jest wyjątkowo trwała. Jeden z psychologów zwierzęcych opowiada dość zabawną historię o ptaku, który w akresie imprinting Jego właśnie wybrał sobie za towarzysza; gdy zobaczył go po kilkuletnim okresie wzajemnego niewidzenia, wygnał swoją wysiadującą jaja partnerkę z gniazda, a psychologa zachęcał krzykiem i ruchami do zajęcia tam jej miejsca.
U człowieka przy znacznie większym bogactwie form zachowania się niż u zwierząt trudno mówić o imprinting w dosłownym znaczeniu tego słowa. Niemniej i u niego obserwuje się okresy życia, w których pewne formy zachowania łatwiej się utrwalają, a wpływ środowiska na ich kształtowanie w tym okresie jest większy. Tak więc w pewnym okresie życia najłatwiej jest nauczyć się sztuki chodzenia, mówienia, jedzenia przy stole itd. Chłonność wówczas jest największa, dziecko np. bez większego trudu może nauczyć się języków obcych, gdy uczy się ich jednocześnie z językiem macierzystym. Znacznie trudniej jest nauczyć umiejętności czytania i pisania osobę dorosłą. Utrwalone w okresie imprinting formy zachowania utrzymują się przez całe życie, bardziej trudno jest ich się później oduczyć, np. picia kawy czy herbaty z łyżeczką w szklance lub filiżance. W Anglii dotychczas formy zachowania się przy stole są czułym wskaźnikiem pochodzenia klasowego.
Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że w pierwszych latach życia tworzy się impimting dla zasadniczych form interakcji z otoczeniem społecznym. Postacie z otoczenia społecznego tego okresu pozostają ważnymi postaciami przez całe życie, stanowiąc jakby matrycę, na której modeluje się później stosunek do różnych osób. W tym też okresie utrwala się zasadnicza struktura stosunku uczuciowego do otoczenia i do samego siebie. W tym przypadku większość psychiatrów zgadza się z psychoanalitykami co do znaczenia pierwszych lat życia dla rozwoju zasadniczych postaw uczuciowych. Fakt, że ten tak ważny dla dalszego rozwoju okres życia jest pokryty niepamięcią, może tłumaczyć, dlaczego zasadnicze postawy emocjonalne w stosunku do otoczenia (postawa ,,od" i ,,do") są przyjmowane automatycznie, bez możności świadomego kierowania nimi.
Podobnie jak podczas chodzenia wykonuje się ruchy automatycznie i tylko w momencie zmęczenia lub na trudnej drodze zastanawiamy się, jak postawić krok, tak i bez udziału świadomej decyzji czujemy do kogoś sympatię czy antypatię; nie można zmusić się do miłości, nienawiści, uwolnić się od lęku itp.; można najwyżej swoje uczucia maskować. Umiejętność gry aktorskiej, zachowania ,,fasady", ukrywania tego, co naprawdę się przeżywa, jest istotnym warunkiem utrzymania się w swej roli społecznej, co nie usuwa prawdziwej postawy uczuciowej. Decyzja przyjęcia tej, a nie innej postawy uczuciowej dokonuje się poza udziałem naszej świadomości, podobnie jak dzieje się przy wyborze tej właśnie, a nie innej formy aktywności w czynnościach zautomatyzowanych. Sięgając pamięcią do okresu, w którym uczyliśmy się takiej czynności, możemy prześledzić trudności wyboru właściwej formy aktywności, np. ucząc się pływać, jeździć na nartach, pisać na maszynie, mówić w obcym języku, wiele wysiłku, wkładaliśmy, by z wielu możliwości wybrać najlepszą i wykonać ją jak najsprawniej. Obserwując dziecko uczące się chodzić, widzimy jego wysiłek, jego wahania, próby i błędy przy stawianiu pierwszych kroków.
Znacznie trudniej jest prześledzić proces tworzenia się zasadniczej orientacji w świecie otaczającym, tj. formowania się decyzji o przyjęciu postawy ,,do" lub ,,od" otoczenia. Orientacja ta tworzy się w tym okresie, gdy jeszcze nie wytworzyła się granica między jednostką a jej otoczeniem. Granica ta powstaje stopniowo w miarę odbierania bodźców otoczenia i reagowania na nie, czyli w miarę formowania się metabolizmu informacyjnego, a wraz z nim kategorii przestrzennych i czasowych. W życiu płodowym i w pierwszych miesiącach życia pozapłodowego wypełnia się sobą całą „czasoprzestrzeń", nie ma ,,ja" i ,,świata otaczającego" ani przyczyny i skutku, a tym samym przeszłości i przyszłości; te zasadnicze pojęcia tworzą się w miarę własnego działania i odbierania jego skutków.
Pierwsza wymiana sygnałów z otoczeniem dokonuje się w świecie społecznym. Matka jest głównym odbiorcą aktywności dziecka i z kolei jej aktywność na nie wpływa. Można z dość dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że w tym pierwszym okresie metabolizmu informacyjnego dokonuje się imprinting zasadniczej postawy uczuciowej (postawy .,do" i ,,od"). Już bowiem u niemowląt zauważa się, iż jedne są nastawione więcej na ,,tak" w stosunku do otoczenia, życie je cieszy i świat pociąga, a inne na ,,nie" — życie dla nich jest przykre, a świat odpychający. Trudno określić, w jakim stopniu na zasadniczą postawę emocjonalną wpływa struktura genetyczna, przebieg życia płodowego, uraz porodu, a w jakim pierwsza wymiana sygnałów ze światem otaczającym; w każdym razie wydaje się, że wymiana ta pozostawia trwały imprinting, warunkujący dalszy przebieg życia uczuciowego.
Zasadnicza orientacja emocjonalna powstaje w okresie, ,gdy jeszcze nie wytworzyła się granica między daną osobą a jej otoczeniem. Stąd prawdopodobnie pochodzi dwukierunkowość postaw uczuciowych, W przeciwieństwie do procesów poznawczych, w których granica między przedmiotem a podmiotem przebiega wyraźnie, w procesach uczuciowych w pełni nigdy się ona nie wytwarza. Wektor uczuciowy ma jednocześnie dwie strzałki — jedną zwróconą na zewnątrz, a drugą do wewnątrz. Żywiąc uczucia negatywne do otoczenia, żywi się je jednocześnie w stosunku do siebie; to samo dotyczy uczuć pozytywnych. Ewolucja życia uczuciowego przebiega znacznie wolniej niż życia intelektualnego i tym należy tłumaczyć przetrwanie jego zasadniczych form z okresu wczesnego dzieciństwa.
Lęk moralny (internalizacja zwierciadła społecznego)
Lęk moralny można traktować jako dalszy etap rozwoju lęku społecznego. Zwierciadło społeczne ulega tu internalizacji. Sędziowie oceniający nasze zachowanie się i śledzący każdy nasz krok wchodzą do wnętrza, stają się integralną częścią naszej osobowości — sokratesowskim daimonionem, głosem sumienia czy freudowskim superego (pojęcie superego jest szersze niż pojęcie sumienia, gdyż obejmuje procesy podświadome, a sumienie dotyczy tylko świadomych),
Według przedstawionego wyżej modelu internalizacja zwierciadła społecznego polegałaby na zastąpieniu sygnałów zwrotnych pochodzących od otoczenia społecznego sygnałami pochodzącymi od własnych zapisów pamięciowych. Dzięki pamięci układ uniezależnia się od otoczenia, pamięć działa nań stabilizująco, bez niej byłby on skazany na ciągłe oscylacje pod wpływem zmiennych sygnałów otoczenia.
Imprinting pierwszych społecznych sygnałów zwrotnych dokonuje się wcześnie, jeszcze w tym okresie, w którym granica oddzielająca od świata otaczającego nie wytworzyła się w pełni; wskutek tego internalizacja w pierwszej fazie rozwoju staje się łatwiejsza; to, co było początkowo z zewnątrz, staje się później integralną składową osobowości.
Przejście z zewnątrz do wewnątrz łączy się z pewnym zniekształceniem odbicia. Zinternalizowane zwierciadło społeczne zwykle silnie powiększa w porównaniu ze zwierciadłem wewnętrznym, co wyraża się w popularnych, stwierdzeniach, że człowiek jest sam dla siebie najsurowszym sędzią, a nieraz i katem, Freud i jego następcy podkreślają monstrualność rozmiarów superego, a w praktyce psychiatrycznej nieraz spotyka się przykłady objawów nerwicowych, a nawet pychotycznych, wynikających ze świadomego lub podświadomego potępienia samego siebie.
Zniekształcenie własnego odbicia wskutek internalizacji
Zniekształcenie odbicia własnego na skutek internalizacji można odnieść do dwóch czynników. Pierwszym z nich jest sam okres, w którym dokonuje się imprinting zwierciadła społecznego. W dzieciństwie spojrzenie na otoczenie społeczne jest z natury rzeczy spojrzeniem w górę; pod tym kątem widzenia rzeczywistość ulega wyolbrzymiającemu zniekształceniu. Postacie zwierciadła społecznego, przede wszystkim rodziców, są potężne i tajemnicze. To zniekształcenie utrzymuje się, pomimo że dana osoba przestała już być dzieckiem, gdyż obraz ważnych postaci utrwalił się znacznie wcześniej i występują one w tej formie, w jakiej zostały utrwalone.
Drugim czynnikiem jest sama internalizacja; fakt, że jakiś element z przestrzeni zewnętrznej wszedł do przestrzeni wewnętrznej, znosi możność wpływania na niego; staje się on elementem nieoperacyjnym, autonomicznym. Działać można tylko na zewnątrz: to co jest w środku, jest poza zasięgiem naszej aktywności. Dlatego zwierciadło społeczne zewnętrzne jest mniej groźne niż wewnętrzne — na zewnętrzne można wpływać swoim zachowaniem, zmieniać je, wobec wewnętrznego jest się bezsilnym.
Na tej samej zasadzie sytuacje z marzenia sennego przedstawiają się znacznie groźniej niż identyczne sytuacje na jawie. W czasie snu jesteśmy bowiem pozbawieni możliwości działania i wpływania na rzeczywistość. Podobnie jest się bezsilnym wobec sędziego, który w nas samych się znajduje.
Z faktu internalizacji zwierciadła społecznego można wysunąć dwa ogólne wnioski. Pierwszy z nich dotyczy wagi otoczenia społecznego dla rozwoju człowieka, a drugi — schisis (rozszczepienia) tejże struktury.
Dziedziczenie społeczne
Otoczenie społeczne działa na nas nie tylko od zewnątrz, lecz też od środka, i to drugie działanie jest nawet silniejsze. Choć impimtmg ważnych postaci jest w dzieciństwie najsilniejszy, to jednak przez całe życie człowiek wchłania w siebie elementy otoczenia społecznego, czy to osób żywych, które stały się dla niego wzorem i sędzią jego postępowania, czy też postaci idealnych z historii, literatury, religii itp., które dzięki temu, że weszły do jego wnętrza, na nowo jakby ożyły, czy też abstrakcyjnych wartości, będących ideałem dążeń danego człowieka i miernikiem jego wartości.
W ten sposób obok struktury biologicznej człowieka, przenoszonej dzięki mechanizmowi dziedziczenia z pokolenia na pokolenie, przy czym ulegającej w momencie przenoszenia przekształceniom na zasadzie głównie przypadkowości (podział mejotyeziny komórek rozrodczych i ich łączenie się), tworzy się struktura społeczna, również w pewnej mierze przypadkowa, gdyż rzeczą przypadku jest, w jaką grupę społeczną dany człowiek trafi i jakim wpływom będzie podlegał. Oddzielanie obu struktur od siebie (dziedziczenia biologicznego od dziedziczenia społecznego) jest fikcją, gdyż obie są ze sobą integralnie złączone.
Plan genetyczny może realizować się jedynie poprzez wymianę energetyczno-informacyjną ze środowiskiem i jak wiadomo, może on zmieniać się pod wpływem bodźców otoczenia. W sterowaniu całością ustroju człowieka (jego zachowaniem się) zasadniczą rolę odgrywają sygnały pochodzące od otoczenia społecznego; one są najważniejszym sprzężeniem zwrotnym, pobudzającym lub hamującym rozwój planu genetycznego.
Schisis
Mimo scalenia obu struktur, genetycznej i społecznej (dziedziczenia biologicznego i społecznego), w wymianie sygnalizacyjnej ze środowiskiem istnieje między nimi pewne rozszczepienie wynikające stąd, że proces wymiany ze środowiskiem jest procesem ciągłym i od narodzin aż do śmierci plan aktywności zmienia się pod presją otoczenia. Ponieważ sygnały pochodzące od otoczenia społecznego odgrywają rolę sprzężenia zwrotnego, tj. korektora aktualnego planu aktywności, są one przez sam ten fakt odbierane w świadomości jako coś lepszego, jako ideał, do którego się dąży,
Na idealizację zwierciadła społecznego wpływa wspomniany już fakt, że jego imprinting dokonuje się w dzieciństwie, kiedy to z natury rzeczy patrzy się na otoczenie społeczne do góry. Konsekwencją internalizacji zwierciadła społecznego jest wewnętrzne rozdwojenie — id i superego. Dr Jekyll i Mr Hyde, szatan i anioł, zło i dobro. Przy tym dobre jest to, co spełnia rolę sędziego, tj. struktura, która jest miernikiem postępowania i celem dążenia.
W każdym układzie sterującym, nawet technicznym, istnieje konieczność współzawodnictwa miedzy przeciwstawnymi planami aktywności; lepszy jest ten plan, który tworzy się pod korygującym wpływem sprzężenia zwrotnego. W tym ujęciu lęk moralny byłby sygnałem niezgodności między jednym z planów aktywności a sprzężeniem zwrotnym.
Lęk dezintegracyjny. Dynamiczna struktura metabolizmu informacyjnego
Lęk dezintegracyjny powstaje przy każdorazowej zmianie struktury metabolizmu informacyjnego. Cechą wymiany sygnałów z otoczeniem jest ustawiczna zmienność. Wciąż, nowe bodźce działają na ustrój i wciąż pod ich. wpływem zachodzą w nim nowe reakcje, które, gdy są uzewnętrznione, stają się sygnałami wysyłanymi w otoczenie. W zmienności tej jednak istnieje wyraźna niezmienność, tworzy się określona struktura metabolizmu informacyjnego, w pewnym stopniu analogiczna do struktury metabolizmu energetycznego. Podobnie jak tylko pewne formy energii otoczenia mogą być przez dany ustrój wykorzystane i w swoisty sposób przekształcone, tak i tylko pewne sygnały otoczenia są przez ustrój wychwytywane i w swoistą przezeń strukturę ułożone, prowadząc do określonych przeżyć i określonych form reakcji.
Różnorodność jest tu wprawdzie znacznie większa niż w metabolizmie energetycznym, tj. większe są różnice między poszczególnymi gatunkami i między jednostkami w obrębie gatunku. Struktura ma charakter dynamiczny, tzn. musi być wciąż niszczona i budowana na nowo. Powtarzające się sygnały otoczenia prowadzą do wygaszenia reakcji organizmu, przestają być tymi samymi bodźcami, a powtarzające się sygnały ustroju (jego reakcje ruchowe, słowne itp.) po pewnym czasie ulegają automatyzacji, tj. są wykonywane przy maksymalnie ekonomicznym zaangażowaniu układu sterującego metabolizmem informacyjnym, co subiektywnie wyraża się tym, że świadomość nie bierze w nich udziału. Ustrój wciąż musi być zasilany nowymi sygnałami otoczenia i wciąż sam tworzy, nowe formy reakcji. Z drugiej strony w tej ustawicznej zmienności metabolizmu informacyjnego nie może on wyjść poza strukturę dla niego specyficzną. Sygnały przez niego odbierane i wysyłane muszą być nowe. ale nic całkiem nowe, nie mogą wykroczyć poza struktura specyficzną dla danego ustroju, i podobnie jak każdy ustrój, buduje specyficzne dla siebie białko, tak i z sygnałów do niego dochodzących buduje specyficzne dla siebie formy, które na zewnątrz ujawniają się pod postacią sygnałów wysyłanych w otoczenie. To, co się w tej strukturze nie mieści, nie zostaje w ogóle przyjęte ani też nie może być przez organizm wytworzone.
Nie można ujrzeć fal elektromagnetycznych poza wąskim wycinkiem fal świetlnych, nie można wyczuć smakiem czy zapachem obecności substancji chemicznych, które nie drażnią odpowiednich receptorów, nie można usłyszeć drgań powietrza, nie mieszczących się w granicach częstotliwości słyszalnych. Człowiek nie odbiera światła spolaryzowanego lub pozafiołkowego, a odbierają je niektóre owady. Tylko drobna część tego, co wokół się dzieje, dociera do ustroju, zadrażnia jego receptory, wytwarzając impuls nerwowy (oczywiście u tych ustrojów, które dysponują aparaturą receptoryczno-nerwowo-efektoryczną, tzn. grupą komórek wyspecjalizowanych w odbieraniu bodźców — receptory, ich przenoszeniu i integrowaniu — neurony, i reagowaniu na nie różnymi formami ruchu, które traktować można jako sygnały wysyłane z ustroju — efektory); w ustrojach niżej stojących w rozwoju filogenetycznym poszczególna komórka może spełniać rolę zarezerwowaną dla układu sygnalizacyjnego (tj. komórki receptorycznej, efektorycznej i nerwowej),
W receptorach sygnały otoczenia zostają przekształcone na sygnały własne ustroju — impulsy nerwowe. Przestrzenne i czasowe rozmieszczenie impulsów nerwowych, czyli ich struktura, oddaje to, co dzieje się w świecie zewnętrznym, a co w przeżyciu subiektywnym odbierane jest jako obraz otaczającego świata. Zagadnieniem dotychczas nie rozstrzygniętym jest, w jakim stopniu odbierany obraz odpowiada rzeczywistości. Fakt, że działanie ustroju nie trafia w próżnię, ale w rzeczywisty świat i w jakiś sposób go przekształca, przemawia za realnością wytworzonego obrazu.
Zasada prawdopodobieństwa
Cechą więc metabolizmu sygnalizacyjnego jest strukturalność, w pewnym sensie analogiczna do strukturalności występującej w metabolizmie energetycznym. Ze strukturalności wymiany sygnalizacyjnej z otoczeniem wynika zasada prawdopodobieństwa — prawdopodobne jest to, co mieści się w strukturze tej wymiany, a nieprawdopodobne to, co się w niej nie mieści. Sygnały wchodzące do ustroju i z niego wychodzące mają określony stopień prawdopodobieństwa, zależny od tego, w jakim stopniu dana struktura aktywności utrwaliła się.
Prawdopodobne jest to, że rano zaświeci słońce, gdyż do tego przyzwyczailiśmy się od dziecka; dana struktura utrwaliła się i jej naruszenie, np. przez zaćmienie słońca, budzi lęk. Prawdopodobne jest, że idąc trafiamy stopą na twardy i stabilny grunt, który nie zapada się pod nogami ani nie kołysze. Gdy jest inaczej, np. w czasie trzęsienia ziemi, na grzęzawisku, w czasie burzy na statku, na skutek zaburzeń zmysłu równowagi, wówczas naruszeniu utrwalonej struktury towarzyszy lęk. Prawdopodobne jest, że twarz naszego rozmówcy nie zmieni się nagle w twarz wilka; gdy tak się stanie, wywoła to uczucie grozy, które zmieni się w śmiech, kiedy przekonamy się, że zostaliśmy oszukani i że była to tylko maska. Jednym ze sposobów wywoływania efektu komicznego jest przedstawienie struktury nieprawdopodobnej, która jednak okazuje się niegroźna i nie narusza utrwalonego sposobu widzenia świata. To, co ma największy stopień prawdopodobieństwa, w końcu więc zwycięża.
W psychiatrii, zwłaszcza wielkiej psychiatrii, stykamy się znacznie częściej niż w normalnych stosunkach międzyludzkich z formami zachowania się i przeżyć o małym stopniu prawdopodobieństwa; stąd ich określenie jako dziwne lub dziwaczne, stąd też uczucia lęku lub śmieszności, które one w otoczeniu budzą, a których psychiatra nie powinien do siebie dopuszczać. Warto tu może wspomnieć o etymologii słowa „dziwny"; wywodzi się ono od aryjskiego pnia ,,diw" — jaśnieć, promienieć, stąd indyjskie „dewas", a łacińskie .,deus" dla określenia bóstwa. To, co nieprawdopodobne, co nie mieści się w normalnej strukturze wymiany informacji z otoczeniem, budzi w człowieku przeciwstawne uczucia lęku i ciekawości; niezwykle przyciąga i odpycha.
Uczucie lęku występuje na dwóch krańcach wymiany sygnalizacyjnej z otoczeniem — na krańcu zbyt dużego prawdopodobieństwa, kiedy nic nowego i niezwykłego zdarzyć się nie może, i na krańcu małego prawdopodobieństwa, gdy wszystko, co otacza, staje się dziwne i niezwykłe. W pierwszym przypadku ma się do czynienia z napięciem wewnętrznym i niepokojem towarzyszącym monotonii i nudzie życia, w drugim z poczuciem niepewności, zagrożenia i zagubienia się towarzyszącym niezwykłym przeżyciom.
Łuk odruchowy łączący receptor z elektorem jest u człowieka bez porównania dłuższy niż u najwyższych nawet zwierząt. Miliardy komórek nerwowych mogą być aktywowane w odcinku tym, tworząc niezliczone kombinacje między sobą, tj. różnorodne struktury czynnościowe. Obliczenie liczby potencjalnych struktur czynnościowych w układzie nerwowym nie jest zadaniem łatwym i nie wiadomo, czy na razie w ogóle możliwym do wykonania.
Stosując bardzo znaczne uproszczenia, można zastosować tu tzw. permutację. Gdyby układ nerwowy był zbudowany tylko z dwóch neuronów; A i B, wówczas możliwych połączeń czynnościowych między nimi byłoby AB i BA. (Należy zwrócić uwagę na różnicę między połączeniem morfologicznym a czynnościowym. W pierwszym przypadku byłoby możliwe tylko jedno połączenie AB = BA, natomiast w drugim istnieją możliwości dwóch połączeń, gdyż odgrywa tu rolę kierunek przepływu informacji AB - BA). W przypadku trzech komórek byłoby ich sześć: ABC, ACB, BAC, BCA, CAB, CBA, przy czterech byłoby ich już 6 x 4, tj. 24. Liczbę kombinacji określa tu wzór matematyczny, zwany silnią (n!) 1 x 2 x 3 x 4 itd. aż do n.
Wzór ten nie uwzględnia wielu innych możliwości istniejących w układzie nerwowym, takich jak ta, że czynnościowe połączenie między komórkami może mieć znak dodatni (pobudzenie) lub ujemny (hamowanie), że może polegać na miejscowej zmianie potencjału lub pełnym wyładowaniu całej komórki, że komórki nerwowe mają różne prawdopodobieństwo łączenia się z drugimi itp. W rzeczywistości więc możliwych kombinacji jest znacznie więcej, niż przewiduje wspomniany wzór.
Układ nerwowy człowieka zbudowany jest z przeszło dziesięciu miliardów (l010) neuronów, czyli przy zastosowanym tu uproszczeniu liczba potencjalnych struktur czynnościowych powinna wynosić w przybliżeniu 1010! (silnia 10 miliardów). Aby wykonać obliczenie tej liczby, logarytmu-jemy poszczególne czynniki, co zajmuje pewien czas, np. l sekundę. Na znalezienie logarytmów potrzeba zatem l0 s, Następnie trzeba utworzyć sumę logarytmów, co zajmie czas np. również 1010 s. W sumie potrzebujemy 2x1010 s. Ponieważ 106 s jest równe około dwóch tygodni, obliczenie wymaga
2 x l010 s 4 X l04 tyg.
100 s = 4 X 104 tygodni, czyli około 52 tyg./rok = 800 lat.
2 tyg.
Podane tu oszacowanie ma charakter orientacyjny*. Uwagi te zawdzięczam doktorowi Stanisławowi Olszewskiemu z Katedry Automatyki AGH w Krakowie.
Te niezwykle możliwości tworzenia różnorodnych, struktur czynnościowych sprawiają, że to, co przychodzi z zewnątrz, nie trafia na teren całkowicie nie przygotowany; zawsze może wyłączyć strukturę dla siebie odpowiednią. Trawestując znane powiedzenie, można rzec, że nihii novi in cerebro. Obserwowaną rzeczywistość wyprzedzają niejednokrotnie plany, marzenia na jawie i we śnie, bajki, schizofreniczne urojenia i omamy.
Gradient trwałości
Człowiek jest zamknięty w możliwościach własnej struktury układu sygnalizacyjnego, nie może wyjść poza nią. Z drugiej jednak strony układ sygnalizacyjny jest nastawiony na zmienność. Powtarzające się sygnały otoczenia przestają wywoływać reakcję receptorów. Zjawisko szybkiej adaptacji występuje w eksteroceptorach, tj. receptorach odbierających bodźce świata otaczającego, natomiast interoceptory (receptory odbierające sygnały z wnętrza ustroju) adaptują się znacznie wolniej. Nastawienie na zmienność obowiązuje w stosunku do środowiska otaczającego, a nie własnego. We wnętrzu ustroju muszą być zachowane pewne stałe wartości (constans), np. ciepłoty, stężenia jonów wodorowych (kwasota tkanek i płynów ustrojowych), jonów potasu, sodu, poziom cukru itd. W razie naruszenia jakiejś stałej, odpowiednie receptory muszą tak długo reagować (tj. wytwarzać impulsy nerwowe), aż równowaga zostanie przywrócona, Szybka adaptacja do bodźców środowiska wewnętrznego kończyłaby się naruszeniem stałych ustroju, które stanowią konieczną dla życia strukturę.
Sygnały z wnętrza ustroju muszą działać tak długo, aż przez odpowiednie reakcje ustrój przywróci zachwianą równowagę. Równowaga zostaje przywrócona dzięki działaniu mechanizmów wewnątrzustrojowych, np. obniżenie poziomu cukru we krwi pobudzi wydzielanie adrenaliny i hormonów alikotropowych kory nadnerczy, a te z kolei rozkład glikoaenu na glukozę, lub dzięki działaniu na zewnątrz, np. zdobycie i spożycie pokarmu powoduje powrót poziomu cukru do normy.
Można by więc powiedzieć, że w metabolizmie sygnalizacyjnym obowiązuje ogólna zasada, iż zmienny jest świat zewnętrzny, a niezmienny — własny ustrój. Zasada ta odnosi się nie tylko do receptorów, ale do wszystkich ogniw łańcucha wymiany sygnalizacyjnej. Podobnie jak receptory przestają one reagować na powtarzające się sygnały.
Zarówno sygnały odbierane od otoczenia, jak i do niego wysyłane, jeśli powtarzają się w sposób monotonny, prowadzą do częściowego lub całkowitego przerwania wymiany sygnalizacyjnej z otoczeniem. Występuje wówczas rozproszenie uwagi, tj. osłabienie metabolizmu informacyjnego na określonym odcinku kontaktu z otoczeniem, zmęczenie, senność i wreszcie sen, który jest przerwaniem tegoż metabolizmu informacyjnego na całej powierzchni kontaktu ze światem otaczającym.
Struktura metabolizmu informacyjnego miałaby więc określony gradient trwałości; najmniejszy na styku z otoczeniem zewnętrznym, największy na styku z otoczeniem wewnętrznym. Zmienność pierwszego jest łatwo tolerowana a drugiego bardzo trudno.
Odruch orientacyjny
Zmianę struktury wymiany sygnalizacyjnej z otoczeniem zewnętrznym określa się wg Pawiowa pojęciem odruchu orientacyjnego. Pod wpływem nowego bodźca zostaje na moment przerwana dotychczasowa aktywność ustroju (np. pod wpływem nagłego hałasu przerywa się na chwilę rozmowę, nasłuchując, co hałas ten oznacza), następuje zwrot głowy, czasem też całego ciała, w kierunku źródła bodźca, dzięki czemu większy strumień sygnałów pada na powierzchnię receptoryczną, w głowie bowiem mieszczą się tele-receptory, tj. narządy zmysłowe odbierające sygnały z odległości.
Obu tym komponentom odruchu orientacy]hego (przerwaniu aktualnej wymiany sygnalizacyjnej z otoczeniem a skierowaniu telereceptorów na źródło bodźca) towarzyszy wyładowanie wegetatywne w postaci przyspieszenia akcji serca, wzrostu ciśnienia krwi, zmiany rytmu oddechowego, zwiększenia potliwości skóry, zwłaszcza palców rąk i nóg, co prawdopodobnie zmienia opór elektryczny skóry (odruch skórnogalwaniczny).
Wyrazem zmiany czynności bioelektrycznej mózgu pod wpływem bodźca zewnętrznego jest reakcja zatrzymania, czyli przejście rytmu spoczynkowego alfa w rytm szybszy i mniej regularny (desynchronizacjaj, tj. w rytm beta.
Na tym kończyłaby się pierwsza faza odruchu orientacyjnego. Druga faza, określana jako badawcza, może zacząć się dopiero po zapadnięciu zasadniczej decyzji, dotyczącej prawdopodobieństwa charakteru nowego bodźca. Są tu trzy możliwości — plus, minus i zero. W pierwszym wypadku występuje zbliżenie do źródła bodźca, w drugim ucieczka od niego, a w trzecim powrót do przerwanej przez bodziec aktywności. Tylko w pierwszym wypadku może dojść do eksploracji źródła bodźca, czyli do aktywności określanej jako faza badawcza odruchu orientacyjnego.
Co się tyczy subiektywnego obrazu wydarzeń wywołanych sygnałem otoczenia, to schematycznie przedstawić je można następująco: pierwszą reakcją jest uczucie niepokoju, które wahać się może od bardzo dyskretnego i zwiewnego uczucia niezadowolenia, że coś zakłóca stan istniejący, do silnego i gwałtownego uczucia zaskoczenia, wywołanego nagłym, niespodziewanym bodźcem. Siła reakcji wegetatywnej zwykle koreluje z siłą reakcji uczuciowej. Reakcja wegetatywna z towarzyszącym jej uczuciem nieokreślonego niepokoju występuje nawet wówczas, gdy bodziec orientacyjny nie dociera do świadomości. Utrzymuje się z reguły dłużej niż ruchowy komponent odruchu orientacyjnego. Zdarza się, że tylko komponent wegetatywny i śladowe uczucie niepokoju są jedyną oznaką, że jakiś bodziec zewnętrzny zadziałał na ustrój.
Z codziennego doświadczenia wiadomo, że siła reakcji wegetatywnej i emocjonalnej na bodziec zewnętrzny nie jest tylko zależna od siły tegoż bodźca, ale też od stopnia jego niezwykłości i od aktualnego stanu, świadomości. Jakiś niezwykły szmer wywoła silniejszą reakcję orientacyjną niż znacznie głośniejszy hałas uliczny, do którego człowiek mieszkający w mieście tak szybko się przyzwyczaja, że przestaje nań reagować. W okresie zapadania w sen, gdy wymiana sygnalizacyjna z otoczeniem redukuje się do minimum, ten sam hałas uliczny, który w ciągu dnia przestał już działać, wywołuje bicie serca, uczucie gwałtownego lęku itp. Staje się więc z powrotem silnym bodźcem orientacyjnym, ponieważ trafia na ustrój, który w tym momencie wycofywał się z wymiany sygnalizacyjnej i tym samym był nie przygotowany do przyjmowania bodżców.
Podobna sytuacja zdarza się w nerwicach typu neurastenicznego: zwykłe bodźce, jak sygnał telefonu, przypadkowy dźwięk, czyjś głos, wywołują niewspółmiernie silną reakcję orientacyjną. Kontakt z otoczeniem, przykry już z powodu innych objawów nerwicowych, staje się wskutek tej nadwrażliwości jeszcze przykrzejszy.
Niewspółmiernie gwałtowna reakcja orientacyjna występuje też przy budzeniu się ze snu, ze stanu nieprzytomności, np. po narkozie, po ataku padaczkowym itp., w ostrych i przewlekłych zespołach psychoorganicznych, ogólnie mówiąc w tych przypadkach, gdy struktura wymiany sygnalizacyjnej z otoczeniem jest wyraźnie naruszona. Głównym objawem tego naruszenia jest obniżenie zdolności selekcyjnej układu sygnalizacyjnego. Bodźce, które normalnie zostają zatrzymane na samej powierzchni receptorycznej lub, co częściej się zdarza, już w pierwszych ogniwach łuku odruchowego, tutaj bez wyboru aktywizują cały układ sygnalizacyjny. Z dwóch podstawowych czynności tegoż układu: pobudzenia i hamowania, ta ostatnia jest wrażliwsza, a pierwsza ulega zakłóceniom.
Zdolność selekcji bodźców otoczenia można wyobrazić sobie w formie skali wartości, zmieniającej się każdorazowo zależnie od aktualnej sytuacji ustroju i jego środowiska. Według tej skali jedne sygnały są łatwiej przepuszczane, inne trudniej.
Sygnały o wartości bliskiej zeru są w normalnej wymianie sygnalizacyjnej z otoczeniem od razu odrzucane na powierzchni receptorycznej lub w dalszych ogniwach łuku odruchowego. Tylko w sytuacjach upośledzenia metabolizmu informacyjnego, wyżej wspomnianych, mogą one przebić barierę selekcyjną. Skala wartości ulega wówczas rozchwianiu, a sygnały o małym znaczeniu mogą działać tak, jakby miały duże znaczenie i odwrotnie.
Sygnał otoczenia nie jest więc czymś całkiem nowym; działając na ustrój zostaje natychmiast oznaczony określoną Wartością i zależnie od decyzji wartościującej kształtują się jego dalsze losy. Może on w ogóle nie wywoływać reakcji orientacyjnej lub może ją wywołać, a być nie spostrzeżony, może dotrzeć do świadomości (np. większość ruchów przy chodzeniu jest wywołana sygnałami nie docierającymi do świadomości), może też wywołać reakcję świadomą. Może zostawić wyraźny ślad pamięciowy, świadomy lub nieświadomy.
Antycypacja
Każdy sygnał otoczenia, który przebije się przez powierzchnię receptoryczną, zmienia w mniejszym lub większym stopniu strukturę metabolizmu sygnalizacyjnego i jednocześnie go wzbogaca; sygnały otoczenia dla metabolizmu informacyjnego są tym, co pożywienie dla metabolizmu energetycznego. Z drugiej jednak strony musi on w jakimś stopniu do tej struktury pasować; nie może być całkiem nowy; jego wartość zostaje od razu w pierwszym zetknięciu oznaczona. W tym sensie ustrój antycypuje to, co może go spotkać ze strony otoczenia.
Naruszenie struktury zarówno metabolizmu energetycznego, jak i informacyjnego, stanowi zawsze pewne zagrożenie dla ustroju, ponieważ nie wiadomo, czym skończy się zachwianie struktury. Subiektywnym sygnałem zagrożenia jest uczucie lęku. W przypadku zachwiania struktury ener-detycznej wymiany ze środowiskiem mówimy o lęku biologicznym, a w przypadku zachwiania struktury informacyjnej — o łęku dezintegracyjnym.
Siła reakcji lękowej jest proporcjonalna do stopnia gwałtowności zachwiania struktury. W przypadku metabolizmu energetycznego będzie ona większa np. przy braku tlenu niż przy braku pożywienia, przy gwałtownej dysfunkcji hormonalnej niż przy łagodnej itp.
W przypadku metabolizmu informacyjnego silą reakcji lękowej jest tym większa, im dochodzący sygnał jest mniej prawdopodobny, a tym samym gorzej mieszczący się w dotychczasowej strukturze interakcji z otoczeniem. Strzał z rewolweru wywoła silniejszą reakcję orientacyjną niż tej samej siły stuk motoru; w czasie wojny, gdy huk wybuchów bomb i pocisków staje się już czymś zwyczajnym, nagła cisza będzie tak silnym sygnałem, że może obudzić kogoś ze snu. Nagła ciemność wywołana zaćmieniem słońca da silniejszą reakcję lękową niż ciemność wywołana brakiem prądu elektrycznego. Zmiana percepcji otoczenia pod wpływem LSD lub innego środka halucynogennego, zażytego świadomie, wywoła słabszą reakcję lękową niż analogiczna zmiana występująca w chorobie psychicznej lub pod wpływem nieświadomego zatrucia substancją chemiczną wywołującą halucynacje.
Przewidywanie nie jest wyłącznie czynnością świadomą. Gdy idąc chodnikiem, nagle potkniemy się na jego nierówności, powstała reakcja lękowa jest wynikiem naruszenia struktury określonego wycinka interakcji z otoczeniem — funkcji chodzenia, opartej na prawdopodobieństwie, że droga, po której się idzie, jest równa. Dzięki temu założeniu funkcja ta odbywa się automatycznie; gdy jest inaczej, np. na trudnej ścieżce górskiej, wówczas akt chodzenia jest wykonywany przy całościowym zaangażowaniu układu sygnalizacyjnego, tj. przy pełnym udziale świadomości.
Zwykle wystarczy drobny szczegół, pojedynczy znak, by rozpoznać znaną nam rzecz; jesteśmy zaskoczeni, gdy nasze przewidywanie się nie spełniło, gdy np. rozpoznany znajomy okaże się obcą osobą. Skomplikowany łańcuch czynności związany z analizą percepcyjną, polegający przypuszczalnie na przyporządkowaniu wchodzących sygnałów istniejącym już zapisom pamięciowym, rozgrywa się poza sferą świadomości. Świadoma jest ostateczna decyzja; że obserwowany przedmiot można zaliczyć do określonej kategorii zapisów pamięciowych.
Reakcja zaskoczenia, którą można traktować jako swoisty dla odruchu orientacyjnego rodzaj reakcji lękowej, jest proporcjonalna do dysproporcji między przewidywaną a faktyczną formą zakłócenia metabolizmu informacyjnego.
Rzutowanie w przyszłość, które na poziomie świadomości jest odczuwane jako zdolność przewidywania, jest istotną cechą metabolizmu informacyjnego, a idąc dalej, w ogóle metabolizmu, również energetycznego. Jest ono zasadniczą cechą przyrody ożywionej. Każda żywa istota od najprostszej jednokomórkowej do najbardziej skomplikowane] wielokomórkowej, jaką jest człowiek, realizuje swój plan genetyczny poprzez wymianę energii i informacji ze swoim środowiskiem, W zależności od warunków środowiskowych możliwości realizacji planu genetycznego kurczą się lub rozszerzają. Sam plan może zresztą ulec modyfikacjom pod wpływem środowiska. W jakim stopniu modyfikacja taka jest możliwa, jest wciąż sprawą dyskusyjną, W pojęciu planu mieści się widzenie przyszłości, przewidywanie.
Realizm przyrody polega na ogólnej zgodności planu z możliwościami środowiska. „Przewidując" dalsze etapy swego rozwoju, który może się realizować jedynie w ustawicznej wymianie ze środowiskiem, w pewnej przynajmniej mierze ustrój musi „przewidywać" zachowanie się środowiska w stosunku do siebie. "W ludzkiej świadomości ostro odcina się przeszłość, czyli to, co zostało już zrealizowane, co się już dokonało, od tego, co ma się dokonać, od przyszłości. Możliwe, że granica ta nie jest tak ostra w świecie zwierzęcym.
Współrzędna czasu, obok współrzędnych przestrzennych, stanowi najważniejszy element struktury metabolizmu informacyjnego, gdyż sygnał nerwowy jest jakościowo niezależny od rodzaju bodźców otoczenia, tak że obraz otaczającego świata tworzy się na zasadzie różnorodnego umiejscowienia sygnałów nerwowych na siatce czasowo-przestrzennej. To ułożenie sygnałów stanowi aktualną strukturę czynnościową metabolizmu sygnalizacyjnego; poprzednia struktura musi być zburzona, a na jej miejsce zbudowana nowa. To ustawiczne burzenie i budowanie jest może najbardziej charakterystyczną cechą pracy układu sygnalizacyjnego.
Integracja i dezintegracja
Dezintegracja struktury metabolizmu informacyjnego, wywołana strumieniem sygnałów z zewnątrz ustroju lub z jego wnętrza, nakłada się na dezintegrację już istniejącą; w wyniku nałożenia się obu może się ona sumarycznie zwiększyć lub zmniejszyć. Na przykład u człowieka skupionego nad pracą nowy bodziec na ogół zwiększa dezintegrację, rozprasza go, a na odwrót, u człowieka odpoczywającego, rozproszonego analogiczny bodziec może ją zmniejszyć, bowiem dzięki niemu może się wytworzyć nowa struktura metabolizmu informacyjnego (może powstać nowa myśl, nowe wrażenie, wspomnienie itp.).
W tym ujęciu lęk jako subiektywny wyraz zachwiania porządku metabolizmu informacyjnego towarzyszyłby stale człowiekowi od prawie niedostrzegalnego niepokoju przy zwykłym odruchu orientacyjnym do paniki wynikającej z całkowitego rozbicia istniejącego porządku, np, w przypadku kataklizmu lub ostrej schizofrenii. Niektórzy psychiatrzy mówią o pogotowiu lękowym. W głównej mierze pogotowie to, w różnym zresztą nasileniu, występuje u każdego człowieka, będąc związane z istniejącym w metabolizmie informacyjnym pewnym rozchwianiem porządku. Im układ sygnalizacyjny jest bardziej precyzyjny i wymiana informacji z otoczeniem bardziej skomplikowana, tym utrzymanie stabilnej równowagi staje się trudniejsze.
Zaburzenia wegetatywne
Uwagi neuroanatomiczne i neurofizjologiczne
Układ nerwowy somatyczny i autonomiczny
Układ sygnalizacyjny zwykło się dzielić na: somatyczny i wegetatywny (autonomiczny). Pierwszy zajmuje się wymianą sygnałów z otoczeniem zewnętrznym, a drugi — z otoczeniem wewnętrznym. Podział ten nie jest całkiem ścisły, gdyż sygnały pochodzące z układu ruchowego (z mięśni, stawów, więzadeł itd.), określane jako proprioceptywne, choć de facto pochodzą z wnętrza ciała, należą do domeny układu somatycznego, ponieważ stanowią rodzaj sprzężenia zwrotnego dla sygnałów wychodzących z ustroju, czyli dla wszelkich form ruchu. Z drugiej strony pewne reakcje wegetatywne, np. zblednięcie czy zaczerwienienie twarzy, wzmożona potliwość dłoni, rozszerzenie źrenic, zjeżenie się włosów itd., mogą być traktowane jako sygnały wysyłane w otoczenie, będąc niejednokrotnie ważną wskazówką orientacyjną co do stanu emocjonalnego. Mimo to traktuje się je jako reakcje wegetatywne, uważając, że ich manifestowanie się na zewnątrz jest sprawą drugorzędną i że w istocie należą one do wewnętrznego metabolizmu informacyjnego.
Układ wegetatywny określa się też jako autonomiczny. Pojęcie to ma uwypuklić jego niezależność od świadomych procesów psychicznych, w szczególności od decyzji wyboru danej struktury czynnościowej, tj. od aktu woli. W przeciwstawieniu do układu wegetatywnego układ somatyczny nazywa się analogicznie układem wolicjonalnym. Wprawdzie wiele funkcji sterowanych przez układ somatyczny rozgrywa się poza sferą świadomości — funkcje zautomatyzowane, jak chodzenie, mówienie, pisanie itp., to jednak w razie potrzeby mogą one z powrotem być świadomie sterowane. Natomiast funkcje wegetatywne są funkcjami sensu stricte autonomicznymi; nie można nimi kierować własną wolą.
Granica między funkcjami wolicjonalnymi a autonomicznymi nie jest jednakże ostra. Oddychanie, które jest właściwie funkcją wegetatywną, nie jest jednak funkcją całkowicie autonomiczną, gdyż może być zaŁeżne od aktu woli. Możliwe, że ta zależność wiąże się z funkcją mowy, w której oddychanie odgrywa ważną rolę.
Pod względem anatomicznym różnica między układem autonomicznym a somatycznym zaznacza się wyraźnie na obwodzie, w części centralnej zaciera się. Nie wdając się w szczegóły anatomiczne, różnicę tę można ująć jako większą decentralizację układu autonomicznego. Jego jednostki sterujące — ciała komórkowe neuronów — mieszczą się bliżej terenu oddziaływania, niż to się dzieje w układzie somatycznym. Terenem oddziaływania dla układu autonomicznego jest własny ustrój, jest to jakby wewnętrzny układ sygnalizacyjny, sygnały są odbierane z różnych narządów ustroju i do nich z powrotem wysyłane. Natomiast dla układu somatycznego terenem oddziaływania iest środowisko zewnętrzne; stamtąd dochodzą sygnały i tira z kolei w formie ruchu są wysyłane.
Poruszając się na swoim terenie, układ autonamiczny jest jakby bezpieczniejszy, może bardziej do niego się zbliżyć, podczas gdy układ somatyczny oddala się od terenu obcego i bardziej od niego izoluje,
Układ współczulny i przywspółczulny
Część przywspółczulna znajduje się bliżej narządów wewnętrznych (niektóre skupiska komórek nerwowych mieszczą się w samych narządach wewnętrznych lub w ich bezpośredniej bliskości), a część współczulna jest zlokalizowana w większej odległości od terenu działania (skupiska komórek leżą przed kręgosłupem — zwoje przedkręgowe).
Ta różnica w lokalizacji, jak się zdaje, wynika z odmiennego charakteru aktywności obu układów. Układ przywspółczulny wzmaga procesy anaboliczne, tj. budowy; wektor przemiany energetycznej jest skierowany do ustroju, substancja i energia otoczenia zostają przekształcone na swoistą
strukturę energetyczną i substancjalną ustroju.
Układ współczulny wzmaga procesy kataboliczne, tj. rozpadu; wektor wymiany energetycznej z otoczeniem jest skierowany na zewnątrz. Specyficzna dla ustroju struktura energetyczno-substancjalna zostaje zmieniona na niespecyficzną — na energię mechaniczną, cieplną, a stosunkowo proste substancje chemiczne wydalane z ustroju itp. Proces budowy jest bardziej skomplikowany, niż proces burzenia; ośrodki sterujące muszą więc znajdować się bliżej miejsca działania.
Druga różnica lokalizacyjna polega na tym, że układ współczulny łączy się z układem centralnym w jego części środkowej (piersiowo-lędźwiowej), a układ przywspółczulny w odcinkach skrajnych (głowowym i krzyżowym). To dziwne nieco połączenie z osią układu nerwowego może wynikać stąd, że układ współczulny jako pobudzający procesy destrukcji najsilniej działa wówczas, gdy ustrój przygotowuje się do walki lub ucieczki. Duże masy mięśniowe muszą ulec wówczas aktywacji, a te właśnie grupują się głównie w środkowej części osi ciała. Natomiast układ przywspółczulny, jako pobudzający procesy budowy, najsilniej działa wówczas, gdy ustrój przygotowuje się do funkcji pokarmowych i rozrodczych, a te lokalizują się w odcinku głowowym (otwór gębowy) i odcinku końcowym (odbyt pierwotny).
W osi centralnej układu nerwowego zaciera się rozróżnienie lokalizacyjne układu współczulnego i przywspółczulnego. Trudno jest ściśle określić, które skupiska komórek nerwowych należą do jednego, a które do drugiego układu. Lokalizacja obejmuje poszczególne funkcje, główne skupiska komórek nerwowych sterujących oddychaniem i krążeniem znajdują się w dolnych odcinkach pnia mózgu (w rdzeniu przedłużonym i w moście), a ośrodki nerwowe dla przemiany wodnej, węglowodanowej, tłuszczowej, termoregulacji, funkcji pokarmowych i rozrodczych itd. — w podwzgórzu. Ośrodki te sterują zarówno układem współczulnym, jak i przywspółczulnym. Procesy anaboliczne i kataboliczne — konstrukcji i destrukcji — są tak ze sobą zespolone, że sterowanie nimi niezależnie od siebie jest niemożliwe. Widać z tego, jak zespolone są ściśle ze sobą dwa przeciwstawne procesy; budowy i niszczenia, na nich bowiem opiera się dialektyka życia.
Podwzgórze i węchomózgowie
Podwzgórze uważa się za główny ośrodek funkcji wegetatywnych. Podwzgórze łączy się przez przysadkę mózgową z układem endokrynnym. Przysadka, podobnie jak podwzgórze w układzie wegetatywnym, odgrywa centralną rolę w układzie endokrynnym. Nie znaczy to, aby ośrodki we-netatywne znajdujące się w filogenetycznie starszych częściach ośrodkowego układu nerwowego — w rdzeniu i pniu mózgowym — były mniej ważne; uszkodzenie ich (np. ośrodków oddychania i krążenia w rdzeniu przedłużonym) może prowadzić do śmierci. Równie w młodszych filogenetycznie częściach mózgu znajdują się ważne ośrodki wegetatywne; są one ściśle zespolone z ośrodkami somatycznymi (tj. sterującymi wymianą sygnałów ze światem otaczającym), tak że oddzielenie ich jest często niemożliwe. Na przykład drażnienie pola ruchowego czy czuciowego w korze mózgowej wywoła jednocześnie zmiany naczynioruchowe w części ciała, której reprezentacja korowa została zadrażniona. Drażnienie starszych filogenetycznie części kory mózgowej (węchomózgowia) wywołuje silne reakcje wegetatywne, ale jednocześnie zasadnicze postawy w stosunku do otoczenia — wściekłości, paniki, pobudzenia seksualnego.
Węch, który u człowieka jest zmysłem nie tak ważnym jak u innych ssaków, odgrywa, jak się zdaje, istotną rolę w filogenezie kory mózgowej. Sygnały węchowe determinują zasadniczą orientację w świecie otaczającym. Układ sygnalizacyjny węchowy tworzy jakby rdzeń, wokół którego narasta najwyższy, tj. korowy poziom metabolizmu informacyjnego. Węchomózgowie człowieka tylko w małym stopniu jest związane ze zmysłem węchu (bezpośrednio z nim związana jest opuszka węchowa, a prawdopodobnie też jądra migdałowate), niemniej filogenetycznie z niego się wywodzi. Węch jest jedynym zmysłem, którego sygnały nie biegną przez główną stację przekaźnikową, tj. przez wzgórze (thalamus), lecz wprost zmierzają do kory mózgowej, co również może wskazywać na jego specyficzne znaczenie.
Badania neurofizjologiczne przemawiają za tym, że drażnienie węchomózgowia, a także podwzgórza wywołuje wraz z reakcjami wegetatywnymi silne przeżycia uczuciowe. Dlatego też uważa się te części mózgu, przy zachowaniu całej ostrożności w lokalizowaniu funkcji psychicznych, za główny ośrodek życia emocjonalnego.
Porównując mózg najniższych ssaków, np. gryzoni, z mózgiem człowieka, stwierdza się niewspółmiernie duży rozwój najwyżej uformowanych części kory mózgowej (neocortex) w porównaniu z filogenetycznie najstarszą częścią kory mózgowej (archicortex i mesocortex), tj. z węchomózgowiem, a także z podwzgórzem. Te części mózgu u najniższego i najwyższego ssaka są prawie identyczne. Skok filogenetyczny w rozwoju mózgu koncentruje się u człowieka na neocortex.
Nastawionych neuroanatomicznie i neurofizjologiczme psychiatrów powyższe fakty skłaniają do raczej smutnych refleksji na temat tzw. wyższych uczuć ludzkich. A obserwując reakcje uczuciowe zwierząt wyższych (ssaków, ptaków) niekiedy dochodzi się do przekonania, że ich życie uczuciowe jest bardziej harmonijne i szlachetniejsze niż człowieka. Dysproporcja między gwałtownym rozwojem „nowej" kory mózgowej a niezwykle powolnym rozwojem „starej" nie wpływałaby więc korzystnie na harmonię życia uczuciowego.
Wreszcie badania neurofizjologiczne nad pamięcią wskazują na to, że dla utworzenia zapisu pamięciowego konieczne jest przejście strumienia informacji przez węchomózgowie i podwzgórze, o trwałości zapisu pamięciowego decyduje m.in. komponent uczuciowy.
Słuszne wydać się może popularne powiedzenie o kierowaniu się w życiu węchem. Wokół struktur anatomicznych związanych z tym zmysłem skupiają się struktury sterujące podstawowymi zachowaniami o silnym ładunku emocjonalnym (postawy ,,do" i ,,od"), a jednocześnie funkcjami wegetatywnymi i endokrynnymi. Filogenetycznie węch byłby zmysłem najważniejszy m w zasadniczej orientacji w świecie otaczającym.
Węch i smak, zmysły zresztą do siebie zbliżone, stanowią granicę między metabolizmem informacyjnym a energetycznym. Od nich ostatecznie zależy decyzja, czy dana część świata otaczającego może zostać wchłonięta i zamieniona na strukturę własną ustroju, czy też należy ją od siebie odrzucić. Bodźce węchowe są też decydującymi sygnałami w doborze seksualnym. Wprawdzie znaczenie węchu i smaku u człowieka nie jest tak duże jak w świecie zwierzęcym, niemniej odgrywają one wyraźną rolę w doborze pokarmów, a także w doborze seksualnym.
Sygnały z innych zmysłów muszą przejść przez węcho-mózgowie, aby utrwalić się w pamięci. Wiadomo, że bodźce węchowe czy smakowe należą do tych, które najłatwiej nrzywołują wspomnienia z plastyczną żywością autentycznego przeżycia. Od struktur ośrodkowego układu nerwowego związanych ze zmysłem węchu i smaku, zależy więc decyzja wchłonięcia lub odrzucenia świata otaczającego nie tylko w sensie metabolizmu energetycznego, lecz też informacyjnego. Słusznie więc mówi się o ,,smaku" życia, gdyż wchłanianie tego, co wokół się dzieje, jest w strukturze morfologicznej i funkcjonalnej układu nerwowego dość ściśle związane ze zmysłem węchu i smaku.
Sygnały dochodzące do kory mózgowej z różnych obwodowych pól receptorycznych spływają do węchomózgowia; tam prawdopodobnie zapada decyzja co do zasadniczej postawy: zbliżyć się, czy oddalić. Od tej decyzji zależy zasadniczy ton uczuciowy przeżycia wywołanego wchodzącymi do mózgu sygnałami, a także ich utrwalenie w palnięci.
Doświadczenia na zwierzętach i obserwacje neurochirurgiczne u ludzi zdają się przemawidć za tym, że zniszczenie węchomózgowia uniemożliwia tworzenie nowych zapisów pamięciowych, natomiast nie ginie pamięć zapisów wytworzonych przed zabiegiem,
Dalsza droga strumienia sygnałów prowadzi z węchomózgowia do podwzgórza, gdzie zależnie od zapadłej w węcho-mózgowiu decyzji występuje z kolei rozkaz większej lub mniejszej mobilizacji ustroju. Przy decyzji ,,od" jest ona większa niż przy decyzji „do". Walka i ucieczka wymagają bowiem większego wysiłku niż przyjazne zbliżenie się. Postawa ,,do" nastawia układ wegetatywny w kierunku anabolicznym, a postawa ,,od" — w kierunku katabolicznym.
W ten sposób bodźce świata otaczającego rezonują się w całym ustroju, człowiek spostrzega świat nie tylko oczyma, uszami, węchem itd., ale też sercem, żołądkiem, jelitami., naczyniami krwionośnymi itd. We wszystkich narządach ustroju odzwierciedla się bowiem metabolizm informacyjny. Układ endokrynny poprzez podwzgórze i przysadkę mózgową bierze czynny udział w przygotowaniu ustroju do tego, co ma za chwilę nastąpić. Szczególnie ważną rolę odgrywa tu tzw. oś przysadkowo-nadnerczowa (przysadka i kora nadnerczy), do której taką wagę przykłada Selye w swojej teorii stresu.
Teoria ta była dalszym rozwinięciem badań wybitnego fizjologa amerykańskiego Cannona nad zjawiskiem obserwowanym przez etnografów u niektórych plemion murzyńskich, tzw. śmierci woodoo. Lęk wyzwolony zaklęciem czarownika lub przekroczeniem tabu prowadzi do stanu skrajnej prostracji i w ciągu kilku dni do śmierci.
Marginesowe uwagi o medycynie naukowej
Badania nad zmianami fizjologicznymi i biochemicznymi, towarzyszącymi różnego rodzaju stanom uczuciowym, stanowią dziś rozległą dziedzinę wiedzy, tworzącą podstawę psychosomatyki. Koncepcja wpływu psychicznego na czynności somatyczne stanowiła ideę przewodnią medycyny przednaukowej. Na niej opierały się różnego rodzaju praktyki stosowane przez lekarzy-czarowników: zaklęcia, tańce rytualne, maski, czary itp., które miały choremu przywrócić zdrowie, a niekiedy zdrowemu zaszkodzić (w przypadku czarnej magii).
Powstanie medycyny naukowej było związane z rozdzieleniem psyche od soma. Ciało bowiem musiało stać się przedmiotem podległym swobodnej manipulacji koniecznej do poznania zarówno jego struktury anatomicznej, jak i mechanizmów fizjologicznych i chemicznych. Stopień swobody badacza wzrasta ze stopniem braku swobody badanego przedmiotu, Dziecko, chcąc lepiej zapoznać się z motylem, który zafascynował je na łące, stara się go schwycić, trzyma go w rączce, a potem nieraz zabija, by móc go mieć na zawsze i w dowolnej chwili go badać.
Studia lekarskie zaczynają się od anatomii i histologii, gdzie przedmiot badania musi być uśmiercony. Inaczej bowiem nie dałoby się poznać-morfologii ciała ludzkiego. Dzięki śmierci obraz morfologiczny zostaje utrwalony. Znika w nim ruch i dialektyka życia i śmierci — umierania i odradzania się, charakterystyczna dla wszystkiego, co żywe.
Eksperyment naukowy, który stał się podstawą medycyny naukowej, opiera się na zasadzie: działam i obserwuję wynik mego działania. Im łatwiej przedmiotem obserwacji da się swobodnie manipulować, tym większe staje się pole działania dla eksperymentatora. W tym sensie łatwiej eksperymentować na przedmiotach martwych niż na żywych, na roślinach i zwierzętach niż na człowieku.
Dwa są główne błędy myślowe, które eksperymentator może łatwo popełnić: błąd granicy i błąd fałszywego determinizmu. Pierwszy polega na tym, że koncentrując się na obserwacji skutków własnego działania, zapomina on o granicy oddzielającej badany układ od otoczenia i o swoistości praw rządzących w obrębie układu. Wydaje mu się, że jedyne prawa obowiązujące w obserwowanym układzie, to tylko te które sam odkrył dzięki naruszeniu granicy przez eksperyment.
Drugi błąd związany jest z tym, że eksperymentator zbyt łatwo stawia znak równości między swoim działaniem a przyczyną, zapominając o tym, że każdy układ ma swoistą organizację czynnościową i że to, co obserwuje jako skutek własnego działania na badany układ, daje tylko fragmentaryczny, a nierzadko spaczony wgląd w prawdziwe mechanizmy działania układu. Jest to znany problem ,,czarnej skrzynki", działa się na nią w ten czy w inny sposób, co powoduje, że wyskakują z niej różne rzeczy, ale nadal nie wiadomo, co w skrzynce się naprawdę kryje. Eksperymentator jest inicjatorem zjawiska, bez jego działania nie mogłoby ono powstać. On planuje przebieg wydarzeń, patrzy w przyszłość, a przedmiot obserwowany w ten czy inny sposób reaguje na jego działanie. Badający jest przyczyną, a badany skutkiem. Przedmiot badany nie ma własnej przyszłości, bo jest ona w gestii badającego, jest skierowany w przeszłość, a badane są przyczyny, które doprowadziły do aktualnego stanu. Tymczasem nie tylko w przyrodzie ożywionej, ale też nieożywionej i w urządzeniach technicznych problem przyszłości jest równie ważny dla charakterystyki badanego przedmiotu, jak problem jego przeszłości i aktualnego stanu.
Przykładem nieliczenia się ze specyfiką metabolizmu informacyjnego i swoistością jego determinizmu są niektóre doświadczenia stosowane do niedawna z wielkim zapałem w psychologii eksperymentalnej. Zwierzęta doświadczalne, zwykle szczury (psychologowie bowiem preferują szczury, a neurofizjolodzy koty), poddawane są różnego rodzaju testom na inteligencję (labirynty itp.), dostosowanym raczej do człowieka niż do nich. Warto może wyobrazić sobie sytuację odwrotną: gdyby szczury badały zachowanie się człowieka testami dla nich specyficznymi, np. opartymi na bodźcach węchowych i smakowych, nie wiadomo, jakby testowany człowiek w nich wypadł.
Przy rozpatrywaniu roli układu wegetatywnego i endokrynnego w ustroju dochodzi się nieuchronnie do refleksji nad znaczeniem czynników natury psychicznej, w szczególności emocjonalnej, w funkcjonowaniu żywego ustroju, a w związku z tym — do uwag krytycznych, dotyczących niektórych metod naukowych stosowanych w medycynie współczesnej.
Integracja genetyczna, endokrynna i nerwowa
Na każdy ustrój wielokomórkowy można popatrzeć jak na społeczeństwo złożone z bardzo wielu jednostek (komórek). W miarę rozwoju filogenetycznego funkcje jednostek tej społeczności ulegają coraz większej specjalizacji. Powstają w ten sposób różnego rodzaju tkanki i narządy, mające różne cele i zadania. Mimo to jednak zachowany jest wspólny plan aktywności. Wszystkie komórki mają bowiem ten sam plan genetyczny.
Gdy pod wpływem nieznanych nam jeszcze czynników w jednej z nich. plan ten ulegnie modyfikacji, powstaje komórka nowotworowa, która rozmnażając się tworzy obcą i często wrogą (w przypadku nowotworów złośliwych) społeczność w macierzystym organizmie.
Jak dotychczas nie można jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, w jakim stopniu plan genetyczny wpływa na przyszłość danego ustroju. W każdym razie nie może się on rozwinąć bez udziału środowiska. Istotą życia jest bowiem ustawiczna wymiana energetyczno-sygnalizacyjna między ustrojem a jego środowiskiem.
Nie wiemy, czym jest życie, lecz jeśli wg fizyka Schroedingera określimy je jako przeciwstawienie się entropii — dążeniu materii do bezwładnego ruchu cząsteczek, to wówczas plan genetyczny można traktować jako ułatwienie w wysiłku życia. Bez przekaźnika genetycznego każdy żywy ustrój musiałby od początku zaczynać ewolucję przyrody ożywionej. A tak wchodzi w życie z gotowym planem porządku — negatywnej entropii.
Współcześni genetycy w przeciwieństwie do dawnych są skłonni przypisywać planowi genetycznemu większą plastyczność. Bodźce otoczenia na zasadzie sprzężenia zwrotnego modyfikują genetyczny plan aktywności. Od nich zależy, co i w jaki sposób z tego planu zostanie zrealizowane.
W miarę powstawania ustrojów wielokomórkowych i specializowania się poszczególnych komórek do wykonywania określonych funkcji plan genetyczny wymagał wzmacniania tj. specjalnego systemu, który by integrował funkcje wielokomórkowej społeczności i jednocześnie przystosowywał je do sytuacji w świecie otaczającym. W ten sposób powstała integracja endokrynna, w której rolę sygnału spełnia substancja chemiczna, rozchodząca się z krwią po całym ustroju i wywołująca reakcję w tych narządach, które sygnału tego oczekują. Jak wspomniano, jest to sygnał typu to whom it may concern — każdy może go odebrać, ale reaguje tylko ten, którego dana wiadomość dotyczy.
Układ endokrynny nie jest systemem sygnalizacyjnym zbyt zwrotnym. Jego działanie jest stosunkowo powolne, a także precyzyjność wyzwalania właściwych reakcji niezbyt duża.
Znacznie precyzyjniej sprawą integracji wielomiliardowej społeczności komórkowej kieruje układ nerwowy. Sygnały szybciej i łatwiej trafiają tu do właściwych odbiorców. Niemniej układ endokrynny w trakcie rozwoju filogenetycznego nie zostaje wyrugowany przez układ nerwowy, rozwija się równolegle z tamtym, co prawda znacznie wolniej. Widocznie jest on potrzebny i nie mógł być przez układ nerwowy zastąpiony.
Sygnał wysyłany przez gruczoł dokrewny działa na cały ustrój, oczywiście najsilniej na ten narząd, do którego jest skierowany; działanie jego jest znacznie dłuższe niż impulsu. nerwowego. Tym samym stwarza on jakby tło, na którym mogą rozminąć się bardziej szczegółowe i zmienne aktywności ustroju, sterowane już przez układ nerwowy. W życiu subiektywnym byłaby tu pewna analogia ze stanami uczuciowymi, które też stanowią tło dla bardziej szczegółowych i zmiennych przeżyć. Przeżycia te formalnie mogą być identyczne, ale na skutek tego, że tło jest inne, stają się czymś innym. Na przykład ta sama rzecz, spostrzegana w smutku czy w radości lub z uczuciem nienawistnym czy przyjaznym, mimo że jest ta sama, wyda się zupełnie inna.
Symptomatologia zaburzeń wegetatywnych Skargi cielesne w chorobach somatycznych i nerwicach
Chory na nerwicę rzadko trafia wprost do psychiatry; zwykle kieruje się do lekarza chorób wewnętrznych lub innego specjalisty medycyny somatycznej, zależnie od typu swoich dolegliwości. Jest to zrozumiałe, bo tym, co chorego najwięcej niepokoi i w czym, jego zdaniem, lekarz może mu pomóc, jest dolegliwość cielesna. Dolegliwości psychiczne — swoje niepokoje, smutki, urazy i kompleksy — może sam sobie próbować tłumaczyć i z nimi gorzej lub lepiej radzić; wobec bólu fizycznego staje bezradny. Ciało jest jakby bardziej na zewnątrz, łatwiej ulega uprzedmiotowieniu, dzięki czemu łatwiej jest je oddać w ręce lekarza.
Skargi cielesne, z jakimi zgłaszają się do lekarza chorzy na nerwice, są bardzo różnorodne i trudno je wszystkie wymienić. Jednak niektóre z nich częściej się powtarzają i są dla nerwic dość typowe. Poza tym sposób przedstawiania przez chorego dolegliwości jest dla nerwic dość charakterystyczny, chory jest zazwyczaj bardziej zaniepokojony swoimi objawami, niż to się zdarza w chorobach czysto somatycznych, poza tym jest z nimi jakby bardziej złączony, tzn. nie potrafi o niczym innym myśleć ani spojrzeć na nie bardziej obiektywnie. Chory somatycznie łatwiej oddziela od siebie swoje dolegliwości, mniej jest w nich emocjonalnie zaangażowany. Zarówno więc typ skarg, jak i sposób ich przedstawienia pozwalają na ogół od razu podejrzewać nerwicę. Oczywiście nie jest to równoznaczne z jej rozpoznaniem, gdyż, jak już wspomniano, pod zespołem nerwicowym może się kryć poważna nieraz choroba somatyczna lub choroba psychiczna.
Do najczęstszych dolegliwości nerwicowych można zaliczyć bezsenność, bóle głowy, bóle serca, duszności, bóle brzucha, brak apetytu i związany z tym ubytek wagi, zaburzenia seksualne, bóle wędrujące, umiejscawiające się w różnych częściach ciała, mrowienia i drętwienia palców rąk i nóg.
Zaburzenia snu
Sen jest zjawiskiem w przyrodzie powszechnym. Zalicza się do podstawowego rytmu biologicznego, rytmu dnia i nocy; wysiłku i spoczynku. Drugim takim podstawowym rytmem jest rytm rozwoju odpowiadający porom roku: wiosna, lato, jesień życia.
Zasadniczą cechą snu jest znaczna redukcja wymiany energetyczno-informacyjnej ze środowiskiem. Następuje, zamknięcie się w sobie, aktywność zewnętrzna spada prawie do zera; człowiek korzysta z zapasów nagromadzonych w ciągu dnia (jeśli dzień jest okresem czuwania). Poza tlenem niczego z zewnątrz się nie przyjmuje. Dopływ informacji jest też zredukowany do minimum. Metabolizm energetyczny przesuwa się wyraźnie w kierunku procesów anabolicznych; wchłania się i przekształca na strukturę własną ustroju to, co w ciągu dnia zostało zdobyte.
Nie wiadomo, w jakim stopniu przewaga procesów anabolicznych dotyczy też metabolizmu informacyjnego. Wciąż jeszcze bardzo mało wiemy o życiu psychicznym w czasie snu. Marzenia senne, występujące w sposób regularny, mniej więcej co jedną do półtorej godziny, o czym świadczy charakterystyczny dla nich zapis elektroencefalograficzny,,tzw. REM (rapid eye moyements) — przyspieszenie rytmu bioelektrycznego mózgu i wystąpienia szybkich ruchów gałek ocznych, są w pewnym sensie przejawem tendencji anabolicznych. Z fragmentów informacji nagromadzonych w ciągu poprzedniego dnia, a także znacznie bardziej odległych okresów życia, tworzą się sceny marzenia sennego, jakby krótkie filmy. Jest to aktywność w pewnej mierze twórcza.
Jeśli analogicznie jak w metabolizmie energetycznym cechą tworzonych struktur czynnościowych jest ich swoistość, należałoby przyjąć, że marzenie senne bardziej oddaje prawdę o danym człowieku, jest strukturą bardziej swoistą niż obrazy powstałe na jawie, które formują się pod większą presją otaczającej rzeczywistości. Natomiast jest ono pozbawione elementów wolicjonalnych, istotnych w każdym procesie twórczym.
Zaburzenia snu należą do dolegliwości najczęściej spotykanych w psychiatrii. Ostre psychozy zarówno endogenne, jak organiczne zwykle zaczynają się od okresu bezsenności, toteż bezsenność jest niejednokrotnie pierwszym objawem zwiastunowym zbliżającej się psychozy. W psychozach organicznych, zwłaszcza w otępieniu starczym, następuje często odwrócony rytm snu, chory drzemie w ciągu dnia, a jest bardziej ożywiony w ciągu nocy. Wirusowe zapalenie mózgu, występujące w sposób epidemiczny po pierwszej wojnie światowej, prowadziło do stanów śpiączkowych (stąd jego nazwa encephalitis lethargica).
Zaburzenia te wiązano z uszkodzeniem okolicy podwzgórzowej. Tam też Hess w latach trzydziestych na podstawie swych doświadczeń na zwierzętach lokalizował ośrodek snu. Przednia część podwzgórza jest związana z układem przywspółczulnym, a tylna — z układem współczulnym. Zniszczenie tylnej części podwzgórza, np. przez nowotwór, prowadzi do stanów śpiączkowych.
Analogiczne efekty, jak też różnego typu zaburzenia świadomości dają uszkodzenia pnia mózgu (ściślej mówiąc rdzenia przedłużonego, mostu i pnia), w którym na małej przestrzeni skupiają się wszystkie drogi doprowadzające i odprowadzające, skutkiem czego łatwo więc mogą ulec uszkodzeniu, co prowadzi do zaburzeń świadomości. Rytm snu i czuwania może zatem równie dobrze zależeć od dopływu bodźców do kory mózgowej. Na tym stanowisku stali antagoniści lokalizacyjnej koncepcji Hessa (m. in. szkoła pawłowowska).
Jak wykazały badania Moruzzlego i Magouna (1949), nie wszystkie drogi wstępujące mają wpływ na stan przytomności. Zniszczenie klasycznych dróg czuciowych, składających się tylko z kilku neuronów i dochodzących do określonych pól receptorycznych w korze mózgowej, nie wpływa na stan przytomności. Natomiast zniszczenie układu siatecz-kowego, tj. dróg nerwowych zbudowanych z neuronów o krótkim aksonie, a tym samym składających się z bardzo wielu neuronów, znosi stan przytomności, a drażnienie układu siateczkowego wywołuje reakcję obudzenia nawet w głębokim stanie śpiączkowym (komatycznym).
W przeciwieństwie do klasycznych dróg czuciowych układ siateczkowy stanowi drogę niespecyficzną, tj. impulsy pochodzące z różnych narządów zmysłowych ulegają w nim wymieszaniu i w tej formie docierają do całej kory mózgowej i do wszystkich jej warstw (drogi klasyczne, tzw, specyficzne, docierają tylko do warstwy IV odpowiednich korowych pól receptorycznych).
Obecnie uważa się, że rytm snu i czuwania wiąże się z aktywnością układu siateczkowego, a ośrodek snu Hessa traktuje się jako część tego układu. Granica między stanem przytomności a nieprzytomności nie jest ostra. Stan maksymalnego napięcia uwagi i stan komatyczny, w którym już bodźce myślowe nie wywołują reakcji obudzenia, są krańcowymi biegunami continnum wyrażającego różne stany świadomości. Od aktywności układu siateczkowego zależy aktualna pozycja między obu biegunami. Aktywność ta jest zależna nie tylko od sygnałów zmysłowych pochodzących z otoczenia i z samego wnętrza ciała, lecz też od sygnałów pochodzących z kory mózgowej (odgrywają one tu rolę sprzężenia zwrotnego). Poza tym aktywujący układ siateczkowy jest szczególnie wrażliwy na wszelkie zmiany chemizmu swego bezpośredniego otoczenia.
Na podstawie badań elektroencefalograficznych rozróżnia się w czasie snu różne fazy jego głębokości; wspomniany uprzednio REM, uważany za odpowiednik marzeń sennych, stanowi jedną z takich faz. We śnie, podobnie jak w stanie czuwania, istnieją więc różne stopnie nasilenia, co zgadza się z koncepcją continuum.
W nerwicach najczęściej spotyka się duże trudności w zasypianiu. Natomiast dla cyklofrenii, zwłaszcza dla fazy depresyjnej, charakterystyczne jest bardzo wczesne budzenie się. Chorzy nerwicowi kładą się spać z lękiem, sama myśl o bezsennej nocy, w czasie której przewalają się przez głowę najprzykrzejsze myśli i obrazy, spędza sen z oczu. Chorzy stosują różne sposoby, by sprowadzić sen: czytanie nudnych książek, przysłowiowe liczenie owiec, spacery, kąpiel przed spaniem itp., na ogół bez większych efektów. Najmniej wysiłku wymaga zażycie środka nasennego, toteż są one stosowane w olbrzymich ilościach.
W krajach kapitalistycznych producenci środków nasennych szybko dochodzą do fortuny. Charakterystyczną cechą wszystkich leków, a zwłaszcza działających na układ nerwowy, jest to, że ustrój na ogół szybko się do nich adaptuje, toteż po krótszym lub dłuższym czasie działanie ich staje się coraz słabsze. Skutkiem tego, by sprowadzić upragniony sen, trzeba stosować coraz wyższe dawki środków nasennych i zmieniać ich rodzaj. Jeśli lek nasenny działa nadal w mdłych dawkach, to dzieje się to na zasadzie zmniejszenia napięcia lękowego, związanego z uporczywą myślą ,,czy tej nocy będę spał". Świadomość, że zażycie lekarstwa sprowadzi sen, redukuje niepokój; chory ma pewność, że zaśnie, i rzeczywiście zasypia. Istotne jest tu nie tyle nasenne działanie leku, co przekonanie, że stanowi on skuteczną broń przeciw bezsenności. Na tej zasadzie może działać nasennie każdy środek, o którego skuteczności chory jest przeświadczony, a który w rzeczywistości nawet nie ma działania nasennego.
Bezsenna noc jest męczarnią, przede wszystkim dlatego, że bardzo chce się zasnąć. Jest ona odwrotnością sytuacji, gdy walczy się z sennością, gdy chce się za wszelką cenę nie dopuścić do zaśnięcia. Im bardziej chce się zasnąć, im więcej się o tym myśli, tym szansę są mniejsze.
Choć sen nie jest zjawiskiem tylko wegetatywnym, gdyż obejmuje właściwie wszystkie funkcje życiowe, niemniej obowiązuje w nim zasada autonomii; podobnie jak funkcje sensu stricto wegetatywne znajduje się on poza sferą działania woli. Co więcej, działanie wolicjonalne zakłóca przebieg czynności autonomicznych i zautomatyzowanych; jest to znany problem impotencji — im więcej się chce, tym mniej się może.
Poczucie bezsilności wyzwala lęk lub agresję, albo oba uczucia razem. Jest to reakcja w zasadzie infantylna, w ten sposób bowiem reaguje niemowlę (stąd wywodzi się jego krzyk, gdy jest głodne, gdy ma mokre pieluszki, gdy nie może dosięgnąć czegoś rączką itd.). Bezsilność jest cechą wczesnego dzieciństwa. W miarę rozwoju zdobywa się władzę nad otoczeniem, częściowo przynajmniej podporządkowuje się je własnej woli. Poczucie bezsilności i towarzyszące mu na zasadzie dialektycznej sprzeczności poczucie wszechmocy, charakterystyczne dla okresu niemowlęcego, znikają lub przynajmniej zostają stłumione już w dzieciństwie. Zaburzenia wegetatywne stawiają człowieka z powrotem w pozycji niemowlęcia, koncentruje się on bowiem na zjawiskach, wobec których jest bezsilny. Im większa jest bezsilność, tym silniejsze dążenie do władzy (do infantylnej wszechmocy), do kierowania wolą. To, co sprzeciwia się woli, budzi negatywne uczucia. Negatywne uczucia wzmagają zaburzenia wegetatywne, m. in. bezsenność. Powstaje typowe nerwicowe błędne koło. Dlatego też w leczeniu nerwicowej bezsenności istotny jest moment, w którym chorego przestaje nękać obawa, że nie zaśnie.
Nerwicowy lęk przed bezsenną nocą jest też lękiem przed samotnością. W nocy nasila się poczucie osamotnienia, człowiek zostaje sam ze swoimi myślami, lękami, groźnymi wizjami. Sama ciemność budzi niepokój, zmienia się obraz rzeczywistości; staje się on tajemniczy, groźny, człowiek czuje własną wobec niego bezsilność. Za dnia świat z powrotem staje się zwyklejszy i przystępniejszy. Niejednokrotnie dziecko kładąc się spać, musi przytulić się do swego misia lub do ręki matki czy ojca. Prawdopodobnie w ten sposób zmniejsza ono swój lęk przed nocą i samotnością. Neurotyk rzesto czuje się samotny, niezrozumiały przez swe otoczenie zdany tylko na siebie. Tęskni za ,,dobrym misiem", do którego mógłby się przytulić i bezpiecznie w jego obecności zasnąć.
Chorzy często skarżą się, ze przez całą noc nie zmrużyli oka. Skarg takich nie można traktować dosłownie. Sen jest równie potrzebny do życia, jak powietrze, woda i pożywienie. Całkowity brak snu w ciągu 3—4 dób prowadzi z reguły do zaburzeń psychotycznych, polegających na tym, że treść marzenia sennego staje się rzeczywistością. Chory przez krótkie zazwyczaj okresy śni na jawie. Badania eksperymentalne nad snem zdają się wskazywać na to, że w powstaniu zaburzeń istotną rolę odgrywa faza REM, (marzenia sennego). Zaburzenia psychotyczne występują wówczas, gdy pozbawia się badanego tej fazy snu, tzn. budzi się go za każdym jej pojawieniem się w zapisie elektroencefalograficznym. Opisywane są wprawdzie przypadki bezwzględnej bezsenności, trwającej nawet latami, np. po zapaleniu mózgu lub ranie postrzałowej głowy. Przypadki te należą do rzadkości i wymagałyby, jak się zdaje, weryfikacji.
Zazwyczaj chorzy podający, że ,,przez noc nie zmrużyli oka", śpią z częstymi przerwami; w ich świadomości zostają tylko okresy czuwania. Przekonanie ich o tym, że noc nie była całkowicie bezsenna, budzi u nich uzasadnione poczucie krzywdy, gdyż są tak wymęczeni walką z bezsennością, jakby rzeczywiście całą noc nie spali. Biologicznym celem snu jest wypoczynek. I nie jest istotne, ile godzin się śpi, tylko w jakim stanie się budzi. Można wstać wypoczętym po kilku godzinach snu, a nawet po jednej godzinie, a czuć się zmęczonym, rozbitym, „wyżętym" po kilkunastu godzinach snu. Stan porannego zmęczenia jest dość typowy dla nerwic, zwłaszcza typu neurastenicznego.
Sen w nerwicy nie przynosi odpoczynku. Dlaczego tak jest, trudno odpowiedzieć. Można przypuszczać, że stan nerwicowego napięcia — niepokój, przykre myśli, dolegliwości cielesne itd. — nie mija z chwilą udania się na spoczynek, a przeciwnie, nasila się z chwilą ustania aktywności dziennej. Sen między innymi charakteryzuje się przejściem z eksterocepcji na interocepcję, tzn. w czasie snu sygnały z wnętrza ustroju nabierają większego znaczenia niż sygnały z zewnątrz.
Wstępem do snu jest odcięcie od bodźców otoczenia — wyszukanie możliwie zacisznego miejsca, przyjęcie pozycji ciała, w której aktywność ruchowa redukuje się do minimum i w której nie trzeba przeciwstawiać się sile ciężkości, tj. pozycji leżącej, często zbliżonej do pozycji płodowej, przerwanie największego dopływu bodźców zewnętrznych przez zaniknięcie oczu itd. Przeżycia bólowe (a więc interoceptywne, które w ciągu dziennej aktywności zacierają się, przybierają w nocy na sile.
Normalny rytm aktywności i odpoczynku jest w nerwicy zachwiany. Pawłów tłumaczył zaburzenia nerwicowe rozchwianiem równowagi między procesami pobudzenia i hamowania, Wyrażając tę myśl popularnym językiem, można stwierdzić, że nerwicowiec w ciągu dnia nie jest w pełni obudzony, a w czasie snu nie śpi dość głęboko.
Nie bez wpływu na samopoczucie i nastrój w ciągu dnia są marzenia senne poprzedzającej nocy. Sny w nerwicy są często koszmarne. Chory nieraz budzi się w nocy z uczuciem silnego lęku, z biciem serca, zlany potem. Napięcie emocjonalne i związane z nim wyładowania w układzie wegetatywne-endokrynnym , towarzyszące przykrym marzeniom sennym, mogą też tłumaczyć stan porannego wyczerpania,
Napięcie nerwicowe nie mija z chwilą udania się na spoczynek. Przerwanie rutynowych zajęć dnia kieruje tory myślenia na tematykę konfliktową; bezczynność zwiększa niepokój, a ze wzrostem niepokoju wzrastają somatyczne dolegliwości; mięśnie nie rozluźniają się, są przygotowane do ucieczki lub walki. Prawdopodobnie w związku z utrzymującym się napięciem mięśniowym występuje przed zaśnięciem nagłe zrywanie się całego ciała lub kończyn (noga lub ręka sama skacze) i drętwienie czy mrowienie palców rąk i nóg. W stanie nerwicowego napięcia trudno odrężyć się, nie można oderwać się od konfliktowych tematów i od uporczywej myśli, „czy zasnę". Napięcie to powoduje, że chory często w ciągu nocy budzi się i że jego marzenia senne obracają się wokół konfliktów i wyrastają na podłożu emocjonalnym o znaku ujemnym, tj. uczuć lęku i agresji; stąd wyraźna przewaga snów lękowych.
Zaraźliwość nerwicowych zaburzeń wegetatywnych
Bywają ludzie, którzy od młodych lat mają trudności ze spaniem, często narzekają na bezsenność, nie mogą zasnąć, budzą się wielokrotnie w ciągu nocy, rano wstają znużeni. Na trudne sytuacje życiowe reagują bezsennością. Analogicznie spotyka się ludzi, którzy od najmłodszych lat cierpią na bóle głowy, serca, żołądka, nie mają apetytu itp. W takich przy-padkach chronicznych i wybiórczych dolegliwości można by myśleć o wycinkowym upośledzeniu układu wegetatywnego, o swojego rodzaju puncturn minoris resistentiae. W chorobach somatycznych spotyka się również słabszą odporność pewnych układów, np. oddechowego, krążenia, pokarmowego itp. Skłonności do pewnych chorób występują niejednokrotnie rodzinnie, stąd słuszne przypuszczenie o ich genetycznym podłożu.
W przypadku rodzinnego występowania zaburzeń układa wegetatywnego należy być ostrożniejszym w przyjmowaniu tła genetycznego. Na przykład fakt, że babka, matka i córka cierpią od młodych lat na bóle głowy, nie zawsze świadczy o tym, że mają one ku temu dziedziczną skłonność.
Dolegliwości nerwicowe są ,,zaraźliwe", tzn. od osób bliskich przyjmuje się zwykle nieświadomie styl reagowania nerwicowego. Styl ten łatwo, zwłaszcza w młodym wieku, ulega utrwaleniu, tzn. gdy np. ból głowy raz wystąpi jako reakcja nerwicowa na trudną sytuację, to ma on szansę zawsze w przyszłości towarzyszyć konfliktowym sytuacjom. „Zaraźliwością" objawów nerwicowych można tłumaczyć mody na określone zaburzenia wegetatywne, jakie obserwuje się w pewnych okresach historycznych czy w różnych kręgach kulturowych. Na przykład omdlenia były tak częstym objawem nerwicowym u kobiet na przełomie wieków XIX i XX, jak obecnie bóle głowy czy serca.
„Zaraźliwość" objawów nerwicowych nie jest zjawiskiem łatwym do wytłumaczenia; nie chodzi tu w każdym razie o zwykłe naśladowanie, większości objawów nie da się świadomie naśladować. Wyjaśnienia zjawiska należałoby szukać raczej w stanach hipnotycznych, w których, jak wiadomo, pod wpływem sugestii łatwo wywołać różnego rodzaju zmiany reakcji wegetatywnych i inne zaburzenia typu nerwicowego, oraz w udzielaniu się zasadniczych postaw uczuciowych („zaraźliwość" klimatu uczuciowego).
Zaburzenia łaknienia
Zaburzenia łaknienia w nerwicach występują w dwóch formach: jego braku lub nadmiaru. Brak łaknienia jest częstszy: prowadzi on do znacznych nawet spadków ciężaru ciała, oo jest dodatkowym źródłem niepokoju dla chorego, a także dla lekarza, nim ustali właściwe rozpoznanie. Nadmierny apetyt jest najczęstszą przyczyną otyłości. W tych przypadkach objawy nerwicowe są zazwyczaj mniej ostre niż przy spadku ciężaru, natomiast przebieg nerwicy jest wprawdzie łagodny, ale przewlekły, a charakter jej utrwalony.
Podobnie jak potrzeba snu, tak i potrzeba jedzenia należą do podstawowych potrzeb zwierzęcych i ludzkich. Przyjmowanie pokarmu jest warunkiem wymiany energetycznej z otoczeniem. Jeśli jest ono niedostateczne, bilans energetyczny jest ujemny, ustrój więcej energii wydatkuje niż przyjmuje z otoczenia, co w końcu może doprowadzić do skrajnego wyniszczenia, a nawet śmierci (na tej zasadzie ujemnego bilansu opierały się hitlerowskie obozy zagłady — Vernichtungslager). Przy nadmiernym przyjmowaniu pożywienia bilans energetyczny jest dodatni, nadmiar energii zostaje zdeponowany w postaci tłuszczu.
W obu przypadkach działa nerwicowe błęde koło. Gdy wskutek napięcia nerwicowego traci się chęć do jedzenia, po pewnym czasie coraz mniejsze ilości pokarmu zaspokajają głód, toteż w końcu chory może dosłownie nic nie jeść, a głodu nie odczuwać. W takich skrajnych sytuacjach (anorexia nervosa) dochodzi oczywiście do ogromnego wyniszczenia. Gdy natomiast chory redukuje nerwicowe napięcie ustawicznym jedzeniem, jego apetyt przybiera charakter nerwicowy; je nie dlatego, że jest głodny, tylko dlatego, że jest zdenerwowany. Nadmiar ciężaru utrudnia mu wydatkowanie energii (mniej się rusza), skutkiem czego jeszcze więcej przybiera na wadze.
U chorych nerwicowych zarówno z brakiem łaknienia, jak i z jego nadmiarem obserwuje się charakterystyczny stosunek emocjonalny do jedzenia. W jednym wypadku jest nim wstręt, jakby cała niechęć do życia skoncentrowała się na jedzeniu, w drugim zaś jedzenie staje się jedyną przyjemnością życia, które na skutek nerwicy stało się szare i przykre.
podobnie jak w przypadku bezsenności, a także innych zaburzeń wegetatywnych, spotyka się ludzi, którzy od najmłodszych lat cierpią na nadmierny apetyt lub jego brak. Ci co „kochają jeść", już od niemowlęcia wykazują zwykle nadwagę ciała, a ci co do jedzenia odnoszą się z niechęcią — niedowagę. Na pewno nie bez wpływu są tu skłonności dziedziczne. Obserwuje się rodziny grubasków i chudeszy. Ocena wpływu genetycznego musi jednak być ostrożna. Niemałą rolę odgrywa tu styl jedzenia panujący w danej rodzinie a ten między innymi zależy też od sytuacji ekonomiczne. Na ogół nie spotyka się ludzi grubych wśród ludzi biednych i ciężko pracujących fizycznie.
Według Freuda pierwszą fazą rozwoju libido jest faza oralna; otaczający świat wchłania się przez usta i akt ten iest źródłem erotycznej przyjemności. Poznawanie przedmiotów otoczenia zaczyna się od wkładania ich do ust. Cielesny związek z matką, zerwany w chwili urodzenia, zostaje przywrócony w każdym momencie karmienia i usta są tą częścią ciała, która przede wszystkim związek ten utrzymuje. Z matki rozszerza się łączność ze światem przez usta na inne przedmioty otoczenia. Emocjonalny stosunek do jedzenia, charakterystyczny dla nerwicowych zaburzeń łaknienia, jest zjawiskiem prawidłowym w okresie niemowlęctwa. Byłby to przykład nerwicowej regresji — cofnięcia się do wcześniejszych ontogenetycznie form zachowania się i przeżywania.
Leczenie nerwicowe otyłości czy chudości nie może więc polegać na zwracaniu uwagi na problem jedzenia, np. przez zalecanie skomplikowanych diet tuczących czy odchudzających, częste sprawdzanie, ile się waży, gdyż postępując w ten sposób pogłębia się emocjonalny stosunek do tego problemu. Natomiast ludzie otyli łatwo tracą na wadze, a chudzi przybierają, gdy znajdują się w warunkach, w których nie muszą zajmować się swoją dietą — w wojsku, w sanatorium, w szpitalu itp.
Zaburzenia seksualne
Nerwicowe zaburzenia snu i łaknienia stanowią zagrożenie pierwszego prawa biologicznego, tj. zachowania własnego życia, nie można bowiem żyć bez wypoczynku i bez pokarmu. W tym sensie są one czymś więcej niż tylko zaburzeniami wegetatywnymi. Funkcje związane z podstawowymi prawami biologicznymi są sterowane przez cały układ nerwowy, a nie tylko przez układ wegetatywny, niemniej właśnie dlatego, że są to funkcje zasadnicze dla zachowania życia własnego i życia gatunku, są one w głównej mierze autonomiczne i od woli niezależne.
Trzecią grupę tego typu zaburzeń stanowią zaburzenia seksualne; godzą one w drugie prawo biologiczne — zachowania życia gatunku. Najczęściej spotyka się w nerwicach zaburzenia o charakterze minusowym — obniżenie popędu i sprawności seksualnej, rzadziej o charakterze plusowym — w postaci wzmożonego popędu.
Wmożenie popędu ma charakter nerwicowy; szuka się wyładowania seksualnego dla zmniejszenia nerwicowego niepokoju; partnera seksualnego traktuje się jako przedmiot tego wyładowania, szybko się też nim nuży, stąd większa potrzeba zmiany i atrakcji. Często występuje autoerotyzm jako najłatwiejsza forma wyładowania. Nerwicowy charakter wzmożenia popędu sprawia, że podobnie jak w jego wzmożeniu pod wpływem alkoholu, co już Szekspir zauważył, towarzyszy mu słabsze lub nieudane wykonanie.
Na ogół jednak nerwicy towarzyszy obniżenie nastroju, a z nim ogólnej dynamiki życiowej, co między innymi objawia się zmniejszeniem popędu seksualnego. Świat w nerwicy staje się przykry, drażniący, kontakt z nim bolesny. Ten sposób odbierania otoczenia koncentruje się na partnerze seksualnym, który jest tego świata najbliższym przedstawicielem; zaostrzają się konflikty, narasta niechęć i zobojętnienie, co oczywiście osłabia chęć erotycznego zbliżenia.
Sam akt seksualny jest sterowany głównie przez układ wegetatywny; tym samym jest aktem autonomicznym, od woli niezależnym. Nie można na rozkaz wywołać orgazmu, można tylko do niego doprowadzić za pomocą tych czy innych technik, jak w wypadku autoerotyzmu czy gry miłosnej.
Z punktu widzenia pracy układu wegetatywnego można w akcie seksualnym rozróżnić dwie fazy: przywspółczulną, w której dochodzi do rozszerzenia naczyń krwionośnych w narządach płciowych (czego u mężczyzn wynikiem jest wzwód prącia) i do wzmożonego wydzielania gruczołów śluzowych (dzięki czemu zmniejsza się współczynnik tarcia), oraz fazę współczulną, która doprowadza do seksualnego wyładowania (wytrysk u mężczyzn, u kobiet szczytowanie), U mężczyzn najczęściej jest zaburzona pierwsza faza, u kobiet druga. Mężczyźni najczęściej cierpią na brak erekcji ( impotentia ), a kobiety na brak wyładowania (anorgasmia). Do rzadkości należy brak ejakulacji (wytrysku). W takich przypadkach, zanim przyjmie się tło nerwicowe, należy wykluczyć zmiany organiczne. Natomiast dość często występuje osłabienie ejakulacji, zamiast wytrysku — wyciek. Wyciek taki zdarza się nawet bez erekcji.
Obniżenie przyjemności stosunku seksualnego jest dość typowe zarówno dla kobiet, jak i mężczyzn cierpiących na merwice. Mężczyźni odczuwają w czasie stosunku i po nim zmęczenie; ich objawy nerwicowe nasilają się. Mężczyźni obawiają się, że stosunek może im zaszkodzić, w samym akcie seksualnym nie są emocjonalnie zaangażowani, nie potrafią bowiem wyłączyć się z tematyki nerwicowej. Kobiety jeszcze ostrzej niż mężczyźni odczuwają brak przyjemności w stosunku. Akt seksualny może u nich budzić wręcz wstręt, co niejednokrotnie jest wyrazem stosunku uczuciowego do partnera lub do życia seksualnego w ogóle.
Gdy kobieta zrazi się do swego partnera, co nierzadko zdarza się w małżeństwie, wówczas życie seksualne, dawniej miłe, staje się dla niej równie wstrętne jak jego przedstawiciel; jest to anorgazmia wtórna. Jeśli natomiast na skutek niepełnego rozwoju popędu seksualnego lub zahamowania go pod wpływem jakiegoś urazowego przeżycia, np. próby gwałtu, widoku aktu seksualnego u rodziców itd., kobieta nigdy nie odczuwa przyjemności w czasie stosunku, a nawet ma do niego wstręt, mówi się o anorgazmii pierwotnej, która jest oczywiście znacznie trudniejsza do leczenia niż wtórna.
Akt seksualny może być bolesny (dyspareunia), co, jeśli nie jest wywołane zmianami organicznymi, jak stan zapalny przydatków, pochwy, nadżerka szyjki macicy itd., może być traktowane jako objaw nerwicowy typu konwersji histerycznej.
Analogicznym objawem, ale o charakterze ruchowym, jest pochwica (vaginospasmus), objaw stosunkowo rzadki, ale popularny ze względów anegdotycznych. Niemożność rozłączenia się partnerów (penis capfiyus) bywa nierzadko powodem kompromitacji.
Podobnie jak w przypadku innych zaburzeń wegetatywnych zaburzenia seksualne mogą wystąpić jako jedyny objaw nerwicy. Mówimy wtedy o nerwicy seksualnej. Wówczas me należy jednak koncentrować się tylko na sprawach seksualnych, lecz zbadać całą historię życia chorego, gdyż w niej nierzadko znaleźć można przyczynę zaburzenia. Poza tym zbytnie koncentrowanie się na objawie nerwicowym zwykle objaw ten nasila.
Zaburzenia seksualne dzieli się na pierwotne i wtórne. O pierwotnych mówi się wówczas, gdy występują od początku (np. mężczyzna nigdy nie był zdolny do stosunku seksualnego, kobieta nigdy nie odczuwała przy stosunku przyjemności), a o wtórnych, gdy występują już po krótszym lub dłuższym okresie prawidłowego funkcjonowania. Nie trzeba dodawać, że zaburzenia pierwotne są znacznie trudniejsze do leczenia.
Inne zaburzenia wegetatywne
W przeciwieństwie do omówionych zaburzeń, dolegliwości tego typu, co bóle i zawroty głowy, bóle serca, bóle brzucha, zaparcia stolca i biegunki, trudności w oddawaniu moczu, drętwienia, mrowienia, pieczenia palców rąk i nóg, bóle mięśniowe, zwłaszcza okolicy lędźwiowo-krzyżowej itp,, są bardziej wybiórcze, nie obejmują one całości ustroju i jego funkcji zasadniczych. Niemniej są one niejednokrotnie tak dokuczliwe, iż cała uwaga chorego na nich się koncentruje. Patofizjologiczny mechanizm tego typu zaburzeń wegetatywnych nie jest jeszcze dobrze poznany.
Jako ogólną zasadę można by przyjąć, że wiążą się one przede wszystkim ze skurczem mięśni gładkich. I tak bóle głowy w nerwicach mają najczęściej charakter naczynio-ruchowy, tj. są wywołane skurczami naczyń krwionośnych. Zdaniem niektórych autorów odgrywa też rolę w ich powstawaniu skurcz mięśni prążkowanych pokrywy czaszki. Nerwicowe zawroty głowy są wywołane zmianami naczynio-ruchowymi w układzie błędnikowym. Najczęstszą przyczyną nerwicowych bólów serca są skurcze naczyń wieńcowych, co uwydatnić się może w elektrokardiogramie (EKG). Bóle brzucha są wywołane spastycznymi skurczami mięśni gładkich w różnych odcinkach przewodu pokarmowego (przełyku, żołądka, dwunastnicy, jelita grubego, pęcherzyka żółciowego). Zaburzenia w oddawaniu stolca w postaci nawykowego zaparcia lub biegunek również są spowodowane dysfunkcją ruchowego aparatu wegetatywnego. To samo dotyczy zaburzeń w oddawaniu moczu (częstomocz, niemożość oddania moczu w niektórych sytuacjach, np. w publicznych ustępach). Również zaburzenia seksualne, o których była mowa, można w zasadzie sprowadzić do zaburzeń w skurczach mięśni gładkich, częściowo też prążkowanych. Rrak wzwodu jest wywołany niedostatecznym rozszerzeniem się przestrzeni naczyniowych prącia; częstą przyczyną bólów w czasie stosunku u kobiet (dysparcunia) są stany spastyczne mięsni gładkich pochwy i macicy, a także mięśni prążkowanych krocza. Częste u nerwicowców uczucie zimna zwłaszcza rąk i stóp (zimne, wilgotne dłonie), wiąże się ze skurczem naczyń krwionośnych skóry i tkanki podskórnej przy jednocześnie wzmożonej aktywności gruczołów potowych, Skurczami naczyń krwionośnych należy też prawdopodobnie tłumaczyć mrowienia, drętwienia, znieczulice w palcach rąk i nóg. Bóle krzyża, wędrujące bóle mięśniowe w różnych częściach ciała, uczucie zmęczenia w oczach i drgania powieki, ogólne uczucie zmęczenia fizycznego — mają swą prawdopodobną przyczynę w zwiększonym napięciu odpowiednich mięśni prążkowanych.
Znaczną więc część omawianych tu zaburzeń wegetatywnych można sprowadzić do nieprawidłowej funkcji ruchu — przede wszystkim ruchu w zakresie narządów wewnętrznych, wykonywanego przez mięśnie gładkie, a dopiero na dalszym planie — ruchu manifestującego się na zewnątrz (zakres działania mięśni prążkowanych). W pierwszej grupie najczęściej spotyka się zaburzenia w mięśniach gładkich naczyń krwionośnych i przewodu pokarmowego, w drugiej zaś w mięśniach prążkowanych anty grawitacyjnych (utrzymujących wyprostną postawę i przeciwdziałających opadaniu części ciała, np. tułowia, głowy, powiek, pod wpływem siły ciężkości).
Chorzy na nerwicę często się skarżą, iż znaleźli się w ślepej uliczce, że nie ma dla nich drogi wyjścia z sytuacji konfliktowej, że życie dla nich stanęło na miejscu itp. Analizując historię życia chorych rzeczywiście dochodzi się do wniosku, że zatrzymali się oni na drodze swego życia, że ich osobnicza ewolucja utknęła w martwym punkcie. Nadmiar wyładowania ruchowego jest jakby rekompensatą za to zatrzymanie się na drodze życia. Jest to oczywiście ujęcie raczej symboliczne, niemniej oddaje ono istotę ogólnej zasady, że aktywność ruchowa jest zasadniczą cechą człowieka, jak i całego świata zwierzęcego. Gdy nie ma ona ujścia w działaniu celowym, wyzwala się ona w formach niecelowych, a często wręcz szkodliwych, np. niemowlę, skrępowane powijakami, pręży się i krzyczy; w zdenerwowaniu wykonuje się liczne, niepotrzebne ruchy. Gdy człowiek nie ma możliwości celowego działania, które jest realizacją jego planów, własnego ,,ja chcę", wówczas realizuje potrzebę aktywności w bezcelowych ruchach.
Powijakami, które krępują swobodę działania, lub zamkniętymi drzwiami, przed którymi nerwowo spaceruje się czekając na ważne spotkanie, mogą być różnego rodzaju przeszkody, jak obowiązujące normy społeczne, lęk przed potępieniem przez otoczenie, niemożność wyboru między przeciwstawnymi planami aktywności itp. Najsilniej jednak działają nie te przeszkody, które są na zewnątrz, ale te, które tkwią w samym człowieku.
Największa potrzeba działania występuje wówczas, gdy uczucia zbliżają się do jednego z dwóch przeciwstawnych biegunów — zespolenia się z otoczeniem w akcie seksualnym lub do zniszczenia go w akcie mordu. Oba te szczytowe rodzaje aktywności spotykają się z najsilniejszym oporem zarówno zewnętrznym, jak i wewnętrznym. W porównaniu z innymi możliwymi formami aktywności mają one na ogół małe szansę realizacji. Uniemożliwienie ruchu zewnętrznego powoduje, że aktywność wyładowuje się w ruchu wewnętrznym. Gdy w momencie złości z rozkoszą zabiłoby się swego chwilowego przeciwnika, wówczas nie tylko zaciskają się pięści, ale też naczynia krwionośne, ściany przewodu pokarmowego itd. Gdy uczucia dochodzą do swych ekstremalnych biegunów, często przeplatają się z sobą, agresja jest źródłem rozkoszy, a akt seksualny łączy się z agresją.
Byłoby zbyt dużym uproszczeniem sprowadzić wszelkie zaburzenia wegetatywne występujące w nerwicach do wyładowania ruchowego we wnętrzu samego ustroju. Zaburzenia wegetatywne wynikają z mobilizacji całego ustroju do walki bądź ucieczki. Mobilizacja ta wiąże się z zasadniczą postawą emocjonalną. Obejmuje ona wszystkie funkcje ustroju, a nie tylko ruchowe. Zmienia ona procesy biochemiczne, fizjologiczne, a także psychiczne. Niemniej niemożność wyładowania się na zewnątrz w celowym działania i przeniesienie ciężaru aktywności na ruch wewnętrzny oddaje, jak się zdaje, istotę zaburzeń wegetatywnych, spotykanych w nerwicach.
W każdym razie w leczeniu nerwic istotnym momentem iest zabieg odwrotny: zmiana ruchu wewnętrznego na zewnętrzny. Już samo wypowiedzenie kłopotów, dolegliwości konfliktów zmniejsza natężenie zaburzeń wegetatywnych, gdyż mowa jako jedna z form ruchu zewnętrznego dale ujście dla nie wyładowanej tendencji do działania, osłabiając tym samym wyładowanie się jej w ruchu wewnętrznym. Podobne działanie ma zalecana w nerwicach praca fizyczna; wyładowanie w ruchu zewnętrznym zmniejsza natężenie ruchu wewnętrznego, który jest w dużej mierze przyczyną różnych cielesnych dolegliwości nerwicowych.
Jeśli zaburzenia wegetatywne są wyrazem mobilizacji ustroju, która towarzyszy negatywnym postawom uczuciowym, to powstaje pytanie, jak wytłumaczyć fakt, iż trwają one miesiącami, a nawet latami.
Trzy czynniki odgrywają tu prawdopodobnie rolę. Negatywne postawy uczuciowe ulegają łatwo utrwaleniu. Mówi się o ,,zapiekłych uczuciach". Uczucia nienawiści do najbliższych, do całego świata, poczucie krzywdy, chęć zemsty, poczucie winy mogą tkwić w człowieku niemal przez całe życie, stwarzając tym samym stałe pogotowie do walki, która wprawdzie nie przychodzi, ale ustrój jest do niej zmobilizowany.
Procesy wegetatywne mają duży stopień inercji. W przeciwieństwie do układu somatycznego, który steruje stosunkiem do otoczenia, układ wegetatywny, jako odpowiedzialny za porządek we wnętrzu ustroju, jest nastawiony na większą stabilność. Stąd zakłócenie powstałe w układzie wegetatywnym ma większe szansę utrzymywania się; wolniej wygasa niż zakłócenie w układzie somatycznym (tj. sterującym stosunkiem ze światem otaczającym).
Trzecim wreszcie czynnikiem jest prawdopodobnie wrodzona nadpobudliwość układu wegetatywnego. U jednych ludzi reakcje wegetatywne są stosunkowo słabe, u innych bardzo silne. Dość często obserwuje się tendencję do reagowania określonymi zaburzeniami wegetatywnymi, np. bólami głowy, brzucha, atakami duszności itd., tak jakby pewny odcinek układu wegetatywnego był u danego człowieka bardziej podatny na ujemne wpływy otoczenia i stanowił główne ujście dla wyładowania aktywności ruchowej, o której uprzednio była mowa. Prawdopodobnie jest to wrodzona słabość jakiegoś odcinka układu wegetatywnego, choć nie można wykluczyć utrwalenia się pewnych wzorów zachowania we wczesnym okresie życia. Jak już wspomniano, istnieje bowiem pewna ,,zarażliwość" reakcji wegetatywnych. Taką „zaraźliwą" reakcją jest np. ziewanie. W czasie ostatniej wojny spotykało się nagminnie u żołnierzy, zwłaszcza angielskich i amerykańskich, zaburzenia wegetatywne serca.
Interniści są skłonni rozpoznawać nerwice narządowe, np. serca, żołądka, jelita grubego itp., co wprawdzie z punktu widzenia psychiatrycznego nie jest słuszne, gdyż nerwica nie jest chorobą poszczególnego narządu, ale całego człowieka, niemniej zwrócenie uwagi na dysfunkcję układu wegetatywnego i zlokalizowanie tej dysfunkcji może czasem ułatwić postępowanie diagnostyczne i terapeutyczne np. przez dokładniejsze zbadanie danego narządu i zapisanie leków działających wybiórczo na daną część układu wegetatywnego, choć w dalszej fazie leczenia zbytnia koncentracja na „dotkniętym" nerwicą narządzie może być wręcz szkodliwa.
Nie tak rzadko w praktyce lekarskiej spotyka się ludzi od dziecka cierpiących na określony typ zaburzeń wegetatywnych. Zwykle okazuje się, że jedno z ich rodziców miało analogiczne dolegliwości; w takich przypadkach trudno, jak już zaznaczono, rozstrzygnąć, czy dana skłonność była odziedziczona, czy też odwzorowana.
Niezwykle interesującym, choć niezbyt poznanym, zjawiskiem jest meteoropatia. Polega ona na silnej reakcji układu wegetatywnego, połączonej z uczuciem niepokoju, na zmiany atmosferyczne. Człowiek taki jest „żywym barometrem"; reaguje bólami głowy, biciem serca, ogólnym rozbiciem psychofizycznym, niepokojem, podnieceniem itp. na zmiany ciśnienia barycznego (najczęściej na niże) i dzięki temu może nieraz lepiej niż Wicherek przewidywać pogodę, Analogiczne nasilanie się objawów obserwuje się w reumatyzmie, choć może mieć ono inną genezę. Meteoropatia typu wegetatywnego występuje dość często u neurotyków, a także u ludzi o konstytucjonalnie chwiejnym układzie wegetatywnym. Nie wiadomo, jakiego rodzaju sygnały działają tu na układ wegetatywny; niektóre badania wskazuje iż pewną rolę odgrywa jonizacja powietrza. W każdym razie są to sygnały niedostępne świadomej percepcji. Analogicznie, jak się zdaje, zjawisko, tylko w znacznie silniejszym stopniu, występuje u zwierząt, dzięki czemu mogą przystosować się do zmian pogody. W jakimś sensie byłaby to zdolność przewidywania przyszłości.
Zaburzenia wegetatywne stanowią poważny problem współczesnej medycyny, o czym świadczyć może fakt, że większość leków działa na układ wegetatywny. Tak potężnie rozbudowana we współczesnej medycynie farmakoterapia jest w głównej mierze farmakoterapią układu wegetatywnego.
Egocentryzm
Dlaczego irytujący
Cechą charakterystyczną dla osób chorych na nerwicę jest ich przekonanie, że nie ma ludzi bardziej nieszczęśliwych i chorych niż oni. Wszelkie próby ukazania im cierpień innych ludzi kończą się niepowodzeniem. Gdy na oddziale wśród chorych nerwicowych znajduje się chory w obłożnym stanie, mimo że zdają sobie oni sprawę z powagi jego sytuacji, to jednak uważają, że on cierpi mniej niż oni.
Ich charakterystyczny sposób mówienia, który nieraz po kilku zdaniach pozwala zorientować się, że ma się do czynienia z neurotykiem, polega głównie na eksponowaniu zaimków ,,ja", ,,mój" oraz przymiotników dosadnie malujących ogrom ich cierpienia. Cecha ta jest wprawdzie charakterystyczna dla osobowości histerycznej, ale spotyka się ją zasadniczo w każdej nerwicy.
Rozmawiając z chorym na nerwicę, odnosi się wrażenie, że jest on zamknięty w kokonie uprzedzonych przez siebie cierpień, konfliktów, urazów. Nie może się z niego wydostać, a świat otaczający nie dochodzi do niego bezpośrednio, ale poprzez skłębione nici jego urazowych nastawień. Zasadniczym momentem w leczeniu jest rozbicie tego kokona egocentryzmu. Gdy chory ujrzy, że nie tylko on cierpi na świecie, że nie jest najnieszczęśliwszy z ludzi, można mieć nadzieję, że zaczął przełamywać swój egocentryczny opór i dzięki temu obiektywnie patrzeć na samego siebie.
Egocentryzm jest cechą, która najwięcej irytuje otoczenie, nie wyłączając lekarzy. Godzi ona bowiem w poczucie wspólnoty w widzeniu świata. Aczkolwiek każdy ma swój własny świat, to jednak jest on częścią świata wspólnego wszystkim ludziom (heraklitowskiego — koinos kosmos). To włączenie się w ludzką wspólnotę wymaga rezygnacji z tego, co najbardziej osobiste. Przeżycia najbardziej własne musza być obciosane, aby pasowały do przeżyć innych ludzi inaczej byłoby się narażonym na wykluczenie z kręgu ludzkiej wspólnoty, co spotyka psychotyków.
Świat chorych na nerwicę nie jest jednak ,,innym" światem. Trapią ich te same konflikty, urazy, sprzeczne uczucia, co każdego człowieka; nawet ich dolegliwości zdarzają się, wprawdzie na czas znacznie krótszy, ludziom zdrowym. Dlatego człowieka zdrowego irytuje, że ktoś podkreśla swoją „inność" zajmując się tylko sobą, gdy on sam musi z własnej „inności" rezygnować. Stąd biorą się rady dawane chorym'na nerwicę, w rodzaju: „trzeba się wziąć w garść", „każdy człowiek ma swoje zmartwienia", ,,nie trzeba tylko myśleć o sobie" itp. Rady tego typu nie przynoszą im ulgi.
Centralny układ odniesienia
Nerwicowy egocentryzm jest w zasadzie tylko zaostrzeniem cechy normalnie występującej u każdego człowieka, a przypuszczalnie u każdej żywej istoty obdarzonej zdolnością odczuwania. Egocentryzm jest subiektywnym wyrazem faktu, iż jest się centralnym układem odniesienia. Każdą żywą istotę można bowiem uważać za układ, w którym energie i sygnały otoczenia zostają w swoisty i niepowtarzalny sposób zorganizowane; w ten sposób staje się ona punktem centralnym swego świata, gdyż świat ten swoiście porządkuje.
Punktem centralnym współrzędnych czasu i przestrzeni w tym układzie jest własne ,,ja". I od tego punktu mierzy się dystans czasu i przestrzeni. Bliższe jest to, z czym człowiek bezpośrednio się styka, niż to, co odległe, na co nie ma żadnego wpływu. Czas, w którym się żyje jest czasem własnym, a czas inny jest czasem obcym, w którym odległości stają się równie trudne do oceny, jak odległości przestrzenne na krańcach horyzontu. Dla młodego człowieka, który nie przeżył ostatniej wojny, jest ona na ogół równie daleka, jak wojny napoleońskie, a odległość czasu między nimi dla niego się zaciera.
Współrzędną czasu dzieli się na przeszłość i przyszłość od punktu, którym jest własne ,,ja" w chwili obecnej. Podobnie punktem centralnym dla współrzędnych przestrzennych (przód-tył, góra-dół, strona lewa i prawa) jest własne aktualne położenie. Współrzędne czasu i przestrzeni odgrywają zasadniczą rolę w metabolizmie zarówno energetycznym, jak i sygnalizacyjnym, według nich bowiem układa się własny porządek morfologiczny i czynnościowy ustroju. A punktem centralnym tych współrzędnych jest właśnie poczucie własnego „ja". Dlatego można przypuszczać, że pierwszym odczuciem żywej istoty jest poczucie egocentryzmu.
„Biorę" i „daję"
Poczucie, że jest się „pępkiem" świata, jest tym silniejsze, im bardziej przeważa postawa „biorę" nad postawą „daję". W pierwszym wypadku świat otaczający jest bowiem tym dającym, spełnia wszystkie potrzeby człowieka, jemu służy. W drugim natomiast wypadku świat otaczający staje naprzeciw niego jako równy partner, od którego nie można tylko brać, ale też trzeba mu coś dać z siebie. Wytwarza się pewnego rodzaju postawa animistyczna, która jest przeciwieństwem postawy egocentrycznej; świat zaludnia się istotami podobnymi do własnego ,,ja", które mają swoje wymagania i swoje prawa. Interakcja z otoczeniem, w której raz się daje, a raz bierze, raz się kieruje, a raz jest się kierowanym, zmniejsza nasilenie postawy egocentrycznej, uczy rozpoznawać w otoczeniu jednostki podobne do siebie; proporcja „ja" i świat otaczający staje się bardziej realna,
Równowaga między „biorę" i „daję" jest w pewnej mierze analogiczna do równowagi między procesami anabolicznymi i katabolicznymi metabolizmu energetyczno-informacyjnego. Te same ilości energii i sygnałów są brane z otoczenia, co wysyłane do niego. W okresie wzrostu przeważają procesy anaboliczne (biorę) nad katabolicznymi (daję). Dlatego postawa egocentryczna w dzieciństwie i wczesnej młodości jest zjawiskiem naturalnym. Jako ogólną zasadę można przyjąć, że zmniejsza się ona w miarę rozwoju ontogenetycznego.
Trudno powiedzieć, czy analogiczny spadek postawy egocentrycznej obserwuje się w rozwoju filogenetycznym, gdyż nie ma możliwości wejścia w świat przeżyć istot żywych poza człowiekiem. Można jednak przypuszczać, że rozwój układu sygnalizacyjnego ułatwia obiektywizację własnego stosunku do otoczenia, a tym samym — zmniejszenie egocentryzmu. Zresztą obserwacja zwierząt zdaje się wskazywać na to, że na niższych szczeblach filogenezy zachowanie egocentryczne zaznacza się silniej niż na wyższych. Troska pieszczota pojawiają się dopiero u wyższych gatunków zwierząt.
Swoistość egocentryzmu nerwicowego
Każdy człowiek chory czuje się trochę jak dziecko, wymaga opieki otoczenia, jest bezradny, postawa „biorę" przeważa u niego z konieczności nad postawą „daję". Każda choroba łączy się z pewną regresją do dziecięcego egocentryzmu. W nerwicy jednak egocentryzm znacznie wykracza poza te granice. Chory somatycznie nigdy nie jest tak skoncentrowany na swoim cierpieniu, jak chory z nerwicą i nie czuje się tak nieszczęśliwy, jak on.
Również egocentryzm dziecka ma inny charakter niż u chorego na nerwicę. Dziecko czuje się punktem centralnym swego świata, ale tego faktu nie podkreśla ani też nie jest z tego powodu nieszczęśliwe, W egocentryzmie nerwicowym jest wyraźna pretensja w stosunku do otoczenia — „nikt mnie nie rozumie", „nikt nie chce mi pomóc". Egocentryzm dziecka jest postawą wyjściową, w której otoczenie zapewnia macierzyńską opiekę; dziecko znajduje się w jego centrum, wszystkie jego potrzeby są spełnione. Jest to postawa, z której śmiało można wyjść na „podbój świata" — sięgać ręką po każdy przedmiot i wkładać go do ust, chcąc jakby w ten sposób wchłonąć w siebie cały otaczający świat. W dalszym dopiero rozwoju wypadków przedmioty otoczenia stawiają opór, nie dają się uchwycić i pochłonąć, mają swoje życie, są w oczach dziecka podobne do niego, z nimi zaczyna gaworzyć i bawić się; w ten sposób z postawy egocentrycznej przechodzi się w postawę animistyczną, będącą jej antytezą. Egocentryzm człowieka chorego jest wynikiem jego słabości, potrzeby opieki ze strony otoczenia. Analogicznie przedstawia się egocentryzm starców; dochodzi w nim jeszcze roszczenie w stosunku do otoczenia —„ ja mam prawo od nich wymagać troskliwości za to wszystko, co im dałem".
W chorobie somatycznej dochodzi do rozszczepienia między chorą częścią ciała a resztą ustroju. Tak jakby był chory tylko pojedynczy narząd, a nie cały organizm. Rozszczepienie to wyraża się nawet w potocznej mowie, mówi się „mam chore serce, żołądek, płuca" itp., choć bliższe prawdy byłoby określenie „jestem cały chory", gdyż każda choroba pociąga za sobą dysfunkcję całego ustroju. Rozszczepienie jest tu mechanizmem obronnym, dzięki któremu to co „złe" zostaje odrzucone, przestaje być integralną częścią całości, która daje poczucie własnego ,,ja". Całość ta pozostaje zdrowa.
W początkach choroby somatycznej, nim powyższy mechanizm zacznie działać, całościowe zagrożenie ustroju, jakie stanowi każda choroba, może wywołać objawy nerwicowe, o czym była wyżej mowa. Wówczas człowiek czuje się cały chory.
Analogiczny mechanizm obronny działa w ocenie własnej. gdy coś w naszym postępowaniu przez nas samych zostało potępione. Wówczas zostaje to odszczepione i położone na karb chwilowego działania w afekcie, przymusu zewnętrznego, braku rozeznania itd. Człowiek chory somatycznie jest jakby rozdzielony: na część chorą (może nią być nawet całe ciało), która jest mu obca i wroga, a jednocześnie bliska, gdy stale musi o niej myśleć i o nią się troszczyć, i na resztę, która pozostaje nie zmieniona, nadal zdrowa. Jego egocentryzm wynika z konieczności zajmowania się tą oddzieloną częścią siebie, nie ma więc czasu na inne sprawy i nieraz jest zmuszony żądać pomocy otoczenia,
Przeciwieństwem jest choroba psychiczna, w której już odszczepienie „złego" nie działa, jest się nim objętym, przestaje się być tym, kim się było, staje się kimś nowym, innym, obcym dawnemu sobie. Psychotyk nie może być egocentrykiem, gdyż jego ,,ja" jest inne i jego świat jest inny.
Chory z nerwicą znajduje się na granicy między chorobą somatyczną a psychiczną. Nie może już on odszczepić części chorej od zdrowej, gdyż cały czuje się chory, niemniej sam fakt, że czuje się chory, świadczy o tym, że nie przeszedł na drugą stronę granicy, że ani jego ,,ja", ani jego świat nie stały się inne. Mimo że znajduje się on jeszcze we wspólnym ludzkim świecie, czuje się w nim zagrożony, uważa, że "wszyscy są od niego zdrowsi i szczęśliwsi i dlatego pragnie zrozumienia i pomocy ze strony otoczenia. Jego kontakt ze światem otaczającym jest zawsze bolesny, gdyż nie ma, jak chory somatycznie, zdrowej części siebie, którą mógłby się normalnie z otoczeniem kontaktować, ani też nie żyje, jak chory psychicznie, w innym świecie, w którym proporcje są już całkiem odmienne.
Egocentryzm jest w nerwicy jedyną możliwą postawą, dyż chory czuje się chorym całościowo (jego „ja" jest chore w tym sensie, że „ja" cały jestem chory), musi więc przede wszystkim zajmować się sobą, po drugie — nie może zajmować się kimkolwiek ani czymkolwiek innym, gdyż każdy kontakt z otoczeniem jest bolesny. Ma on wrażenie, "jakby obdarto go ze skóry, wszystko go rani, gdyż każdy świadomy kontakt musi przejść przez integrujące „ja", a ono jest u niego chore.
Egocentryzm nerwicowy, który jest dla otoczenia szczególnie denerwujący, wprowadza nas, jak się zdaje, w istotę tei choroby, która wciąż nie jest jasna. By móc normalnie żyć, cieszyć się życiem i nim martwić, być szczęśliwym i cierpieć, interesować się światem i czuć się nim zmęczonym mieć cel w życiu i czuć jego bezsens — nie można być chorym. Człowiek chory wycofuje się z życia. Jak uprzednio zaznaczono, nawet w ciężkiej chorobie somatycznej nie wypowiada się fatalnego „ja jestem chory", lecz stara się chorą część od siebie odrzucić, która przestaje być częścią podmiotu — ,ja", a staje się przedmiotem, chętnie oddawanym opiece specjalistów. Natomiast w nerwicy można owo fatalne „ja jestem chory" wypowiedzieć. W zasadzie więc nerwicowiec czuje się jak chory ,,wzięty" chorobą, tzn. jak chory w ciężkim stanie somatycznym, który już nie potrafi chorej części od siebie odrzucić i czuje się całkowicie ogarnięty chorobą. Oczywiście dla każdego lekarza takie stwierdzenie jest szokujące, bo w przypadku nerwicy nie znajduje on żadnych obiektywnych zmian tłumaczących poczucie choroby, a w chorobie somatycznej są one widoczne.
Na czym polega to poczucie: ,,ja jestem chory", które zmusza człowieka do zajmowania się tylko sobą i swoim cierpieniem i odsuwa go od normalnego życia? W tym zdania najważniejszym słowem jest ,,ja". Określenie ,,chory" może bowiem, jak już powiedziano, dotyczyć części ciała lub całego ciała. Mówiąc ,,ja jestem zdrów" — człowiek nadal jest tym, kim był, jego stosunek do świata się nie zmienia. ,,Jestem" — wyraża chwilę obecną. Nie ma człowieka, który by nie miał przejściowych objawów nerwicowych, nie czuł się obolały, nieszczęśliwy, roztrzęsiony, ale stan ten mija po kilku godzinach lub dniach. Dopiero słowo „ja" nadaje trwałości stanowi choroby. Im silniej jest ono związane z przymiotnikiem „chory", tym bardziej trzeba się sobą samym zajmować, nad sobą zastanawiać, tym trudniej jest ustawić siebie w normalnej relacji ze światem zewnętrznym bowiem „ja" wypełnia wszystko.
Jeśli to „ja" musi być osłonięte, chronione, otoczone opieką zarówno jego właściciela, jak i otoczenia, to może tylko świadczyć, iż zaszła jakaś zmiana, która ujawniła, że w aktualnej sytuacji to ,,ja" stało się niewydolne, że trzeba coś w nim lub w otoczeniu zmienić. Egocentryzm byłby więc objawem wskazującym na zakłócenie w relacji danego człowieka z jego środowiskiem, a nie tylko w nim samym.
Zaburzenie nie jest przelotne, gdyż wówczas nie trzeba byłoby koncentrować się stale na sobie. Jeśli w przelotnym zakłóceniu równowagi psychicznej przychodzi autorefleksja, to nie ma ona egocentrycznej utraty proporcji, w której własne „ja" wszystko przesłania. Analogicznie gdy człowiek idąc urazi się w nogę, na chwilę zwraca na nią uwagę, lecz gdy ból przejdzie, przestaje o niej myśleć. Zaburzenie jednak nie jest zupełnie stałe, gdyż wówczas wystąpiłoby przyzwyczajenie do ułomności własnych i otoczenia, przestałoby się je widzieć.
Egocentryzm jest wyrazem buntu przeciw własnemu losowi, jest w nim agresja w stosunku do siebie i do świata. Egocentryzm nie jest egoizmem, w którym siebie w pełni się akceptuje i walczy o swoje prawa z krzywdą nieraz innych ludzi.
W egocentryzmie stosunek do siebie jest ambiwalentny — „kocham i nienawidzę". Ten nadmierny ładunek uczuciowy skierowany do własnej osoby pochodzi stąd, że uczucia zostały zablokowane w swym ujściu na zewnątrz. Rozmawiając z chorymi na nerwicę z reguły dochodzi się do ich konfliktów uczuciowych z najbliższym otoczeniem. Wyładowanie uczuć negatywnych w stosunku do najbliższych osób w czasie rozmów z lekarzem stanowi już pewne dla nich ujście i dzięki temu zmniejsza postawę egocentryczną chorego.
Drugim czynnikiem zmniejszającym postawę egocentryczną jest uzyskanie w rozmowach z lekarzem spokojniejszego i obiektywniejszego spojrzenia na samego siebie. Zwiększa to poczucie własnej wartości. Egocentryzm bowiem wbrew pozorom nie jest wyrazem miłości do samego siebie. Własne ,,ja", którym chory wciąż się zajmuje i żąda, by inni się też nim interesowali, nie jest źródłem przyjemności, ale niepokoju i ambiwalentnych uczuć, w których przeważają uczucia negatywne. Pewna stabilizacja stosunku uczuciowego do siebie, jaką uzyskuje się w rozmowach z lekarzem obiektywizację własnego autoportretu, wpływa na stosunek uczuciowy do otoczenia. Kochając siebie, łatwiej jest kochać innych. W znanej formule etycznej o miłości i bliźniego najtrudniejsza do spełnienia jest część druga: „jak siebie samego". Egocentryzm jest właśnie wyrazem wypaczonego stosunku do samego siebie.
Egocentryzm a ewolucja jednostki
Trzecim czynnikiem, który zmniejsza postawę egocentryczną jest znalezienie drogi wyjścia z impasu. W nerwicy zarówno sam chory, jak i jego otoczenie mają wrażenie, że kreci się on wokoło, że znalazł się w ślepej uliczce. Obowiązujące w przyrodzie prawo ewolucji odnosi się nie tylko do całych gatunków, lecz też do każdej jednostki. Historię jej życia można nakreślić jako krzywą rozwoju, biegnącą od najprostszych form do najbardziej skomplikowanych. Człowiek należący do przyrody nie jest wyłączony spod praw ewolucji; od momentu poczęcia aż do śmierci musi się rozwijać.
Rozwój polega na tworzeniu wciąż nowych form morfologicznych i czynnościowych. U człowieka jednak dzięki niezwykłemu w porównaniu ze światem zwierzęcym rozwojowi układu sygnalizacyjnego ewolucja dotyczy przede wszystkim form czynnościowych. Człowiek może wciąż stwarzać nowe formy swej aktywności; konstrukcja jego układu nerwowego jest tak bogata, że nigdy nie jest on w stanie wyzyskać tkwiących w niej możliwości. Subiektywnie odczuwa się ewolucję własnych form czynnościowych jako potrzebę aktywności — aktywności twórczej, w której przekształca się zarówno siebie, jak i otaczający świat według własnego plany. Jest to wektor „nad", który obok wektora „do" i „od" określa zasadnicze kierunki ludzkiej aktywności. Jeśli nerwicę będziemy traktować jako reakcję na zatrzymanie się w rozwoju, wówczas egocentryzm staje się zjawiskiem zrozumiałym. Jest on kręceniem się wokół własnej osi człowieka, którego ruch naprzód został zahamowany. Wszelka aktywność twórcza, choćby w ramach stosowanej w lecznictwie terapii zajęciowej, zmniejsza postawę egocentryczną, Ułatwia bowiem realizację tkwiącej w człowieku potrzeby przekształcania świata „na obraz i podobieństwo swoje".
Trzy czynniki odgrywające rolę w wyprowadzeniu chorego z postawy egocentrycznej — uporządkowanie stosunku uczuciowego do otoczenia i do samego siebie oraz stworzenie możliwości twórczej aktywności — dotyczą trzech podstawowych wektorów, w których, zamyka się ludzka aktywność (zasadnicze postawy uczuciowe ,,do", ,,od" i postawa twórcza ,,nad"). Te same trzy czynniki mają zasadnicze znaczenie w wyleczeniu z nerwicy. Jak wspomniano, ustępowanie egocentryzmu jest zwykle pierwszym sygnałem ustępowania nerwicy. Zrozumienie postawy egocentrycznej ułatwia zrozumienie istoty nerwicy jako zakłócenia trzech podstawowych. wektorów ludzkiej aktywności, które doprowadza do punktu martwego w krzywej rozwoju.
Błędne koło
Przykłady
Poczucie kręcenia się wkoło, znalezienia się w sytuacji bez wyjścia łączy się też z czwartym osiowym objawem nerwicy, mianowicie z objawem błędnego koła. Objaw ten polega na zamknięciu się w nerwicowy krąg przyczyny i skutku. Kilka przykładów może zilustrować istotę zagadnienia.
Nerwicowy lęk wywołuje szereg zaburzeń wegetatywnych, te z kolei zwiększają uczucie lęku. Gdy np. ktoś nagle odczuje bóle głowy lub bicie serca, kurcze żołądka, jego niepokój wzrasta, boi się po prostu, że coś złego dzieje się w jego organizmie. Wzrost napięcia lękowego wzmaga objawy wegetatywne. Niemożność koncentracji uwagi kieruje uwagę chorego na sam proces uwagi i na czynniki zakłócające, skutkiem czego chory myśli o swojej niewydolności umysłowej i o tym, co mu w pracy przeszkadza; koncentracja uwagi staje się jeszcze gorsza. Drażliwość często spotykana w nerwicach wywołuje odpowiednią reakcję otoczenia, która z kolei wzmaga wewnętrzne napięcie i rozdrażnienie itd., teoretycznie ad infinitum. Poczucie krzywdy odbija się na zachowaniu chorego w stosunku do otoczenia, na co otoczenie reaguje zazwyczaj negatywnym nastawieniem uczuciowym do chorego, co z kolei wzmaga poczucie krzywdy. Poczucie winy jest przyczyną doszukiwania się we wszystkim własnej winy, dzięki czemu ciężar poczucia winy rośnie, a im jest on większy, tym silniejsza staje się tendencja do obciążania własnego sumienia. Nerwicowy egocentryzm powoduje odsuwanie się otoczenia od chorego, co znów zwiększa jego postawę egocentryczną, i jego wołanie o pomoc trafia na coraz większą pustkę, wskutek czego musi być coraz silniejsze. Lekarz zdezorientowany objawami nerwicowymi, gdy po wielu badaniach dochodzi do wniosku, że „to tylko nerwica", daje odczuć często nieświadomie swoje rozczarowanie choremu, co z kolei zwiększa objawy nerwicowe, gdyż chory znów czuje się nie zrozumiany i odtrącony. Nasilenie objawów nerwicowych wzmaga negatywne nastawienie lekarza do chorego, a to znów zwiększa jego objawy nerwicowe,
Przykładów tego typu można by przytoczyć znacznie więcej. Każdy chory ma bowiem dla siebie typowe błędne koło, z którego wyjść nie może, bo im bardziej się wysila, by z niego się wyrwać, tym bardziej nerwicowy krąg wokół niego się zacieśnia.
Wysiłek chorego koncentruje się na tym, co mu najbardziej dokucza. A więc chory cierpiący na zaburzenia potencji będzie głównie na niej się koncentrował, wskutek czego objawy jej staną się jeszcze dokuczliwsze; analogicznie sprawa będzie się przedstawiać z innymi zaburzeniami wegetatywnymi. Chory z natręctwami im silniej z nimi będzie walczył, tym one bardziej będą mu dokuczać. Chory z poczuciem krzywdy im usilniej będzie szukał sprawiedliwości, tym bardziej będzie się czuł pokrzywdzony. Chory drażliwy będzie walczył z osobami i przedmiotami wywołującymi u niego rozdrażnienie, co tylko wzmoże jego stan rozdrażnienia itd. Powiązanie członów przyczynowych w nerwicowym kole jest tego rodzaju, że wzrost jednego powoduje wzrost następnego. Walcząc z dolegliwością nerwicową wywołuje się wzrost jednego z ogniw łańcucha przyczynowego, co w końcu prowadzi do nasilenia się objawu, z którym się walczy.
Sprzężenie zwrotne dodatnie
Sytuacja przypomina psa gryzącego swój ogon. Im silniej pies gryzie swój ogon, tym więcej go boli, tym bardziej jest poirytowany i jeszcze silniej gryzie. Jest to przykład dodatniego sprzężenia zwrotnego. W ujemnym sprzężeniu zwrotnym jego wzrost wywołuje spadek ilości sygnałów wysyłanych przez układ. Stabilność układu jest w ten sposób zachowana. (Na przykład w termostacie wzrost temperatury ponad wyznaczoną normę powoduje spadek w wytwarzaniu ciepła). W dodatnim sprzężeniu jest odwrotnie — jego wzrost powoduje wzrost sygnałów wysyłanych przez układ. (Wzrost temperatury w termostacie zamiast zmniejszać, zwiększyłby ilość wytwarzanego ciepła. W przypadku psa sprzężeniem zwrotnym są bodźce bólowe biegnące od gryzionego ogona, które wywołują jeszcze silniejsze gryzienie. Układ o dodatnim sprzężeniu jest układem niestabilnym, dążącym do autodestrukcji.
Przykłady ,,błędnego koła" można spotkać nie tylko w przypadku nerwic, lecz też w innych zaburzeniach psychicznych, a także w medycynie somatycznej. Na przykład schizofrenik, odczuwający lęk przed ludźmi, odsuwa się od otoczenia, coraz bardziej zamyka się w swoim świecie, wskutek czego coraz trudniej mu do ludzi się zbliżyć, coraz większy lęk przed nimi czuje. Zapalenie nerek łączy się zwykle z anemią, która z kolei jest przyczyną gorszego utlenienia tkanek i zmniejszenia odporności, co z kolei ujemnie wpływa na pierwotne schorzenie itp.
Wydaje się, że zjawisko błędnego koła jest charakterystyczne dla każdej choroby. Każda choroba jest bowiem w jakimś sensie naruszeniem istniejącej równowagi ustroju, naruszeniem przekraczającym możliwości samoregulujące danego układu. Możliwości te polegają na działaniu ujemnego sprzężenia zwrotnego, dzięki czemu układ odzyskuje zachwianą stabilność. Człowiek nieznerwicowany w sytuacji konfliktowej może też wykazać objawy nerwicowe — niepokój, zaburzenia wegetatywne, rozdrażnienie, przygnębienie itp. Po pewnym czasie równowaga zostaje jednak przywrócona, gdyż zamiast jak neurotyk tkwić w sytuacji konfliktowej, zajmuje się on już czymś innym, życie toczy się dalej. Dopływ bodźców ujemnych zostaje w ten sposób zredukowany, a z czasem w ogóle przerwany. W przykładzie z psem odpowiadałoby to sytuacji, w której pies zamiast coraz silniej gryźć swój ogon, poczuwszy ból zajmuje się np. przyjemnym obgryzaniem kości, dzięki czemu sygnały bólowe ulegają stopniowo wygaszeniu.
Nerwicowe błędne koło jest jedną z przyczyn, dla których tak trudno choremu wyjść z egocentrycznego kręcenia się wokół własnej osi. W terapii nerwic rozbicie błędnego koła jest ważnym momentem; umożliwia ono choremu wyjście naprzód, czyli skierowuje go na drogę ewolucji. Czasem wystarczy podanie środków zmniejszających napięcie lękowe, aby osłabić jedno z ogniw błędnego koła (lęk nerwicowy). Niekiedy przejściowa zmiana warunków życia, rpzmowy z lekarzem, w którym chory znajduje oparcie i może przed nim wyładować swe tłumione uczucie i odnaleźć swą własną wartość itp., mogą przyczynić się do przerwania utrwalonego błędnego koła.