Rola odbiorcy w dzienniku intymnym
272
Problematyka odbiorcy w dzienniku osobistym rozpatrywana tu jest jako wycinek szerszej problematyki dotyczącej różnego rodzaju „pism intymnych". Diariusz, prowadzony z dnia na dzień, autobiografie, pisane w pewnym momencie i wyrażające całościową koncepcję własnego życia, pamiętnik, w którym piszący przedstawia zazwyczaj nie tylko siebie, ale i swoją epokę, luźne formy prozy wspomnieniowej, zbiory listów, notatniki osobiste itp. - stanowią obszar określany niekiedy jako pogranicze literatury i dokumentu albo tekstów literackich i użytkowych, literackich i paraliterackich. Jakąkolwiek zastosować kwalifikację, najbardziej interesujące wydaje się nie to, co różni owe teksty autobiograficzne od stricte literackich, ale to, co dzieje się w kontakcie między nimi a literaturą. Ściśle rzecz biorąc - pomiędzy pismami tego typu a powieścią
Niewątpliwie daje się zauważyć równoległość dwu procesów, które aczkolwiek mają własny porządek i własną dynamikę, pozostają w ścisłym ze sobą związku. Jeden to proces narodzin, rozwoju i przekształceń powieści nowoczesnej, którego źródła tkwią w okresie przełomu XIX i XX wieku. Efektami owego procesu są tak różnorodne zjawiska, jak subiektywizacja i liryzacja powieści, eseizacja, nasycenie jej refleksją autotematyczną (skrajną postacią jest tu „powieściowa metodologia powieści"), wreszcie poli- morficzność, polegająca na włączeniu w tekst powieści rozmaitych,
273
konwencjonalnie uznanych za niepowieściowe, form wypowiedzi, jak dialog dramatyczny, partie reportażowe, eseistyczne, cytaty dzieł naukowych, poetyckich a nawet muzycznych, wreszcie dokumentów, tekstów gazetowych itp.1 Cały ten proces można rozpatrywać jako wewnętrzną prawidłowość rozwoju gatunku powieściowego, bez względu na to, czy ocenia się go jako objaw kryzysu i tendencję rozkładową, czy jako wyraz rozwoju i żywotności. Ważnąpłasz- czyzną oglądu tego procesu jest analiza odbiorcy wirtualnego w tekstach tego typu. Zakładają one, ogólnie rzecz biorąc, czytelnika aktywnie współpracującego, którego świadomość jest płaszczyzną scalania niejednorodnego dzieła, pomyślanego jako niegotowe, stające się dopiero w toku lektury i dzięki lekturze.
Drugi ze wspomnianych procesów przebiega niejako na zewnątrz dziejów konwencji powieściowych i dotyczy przemian w postawie i zainteresowaniach publiczności czytającej. Jest to proces stałego wzrostu zainteresowania czytelniczego właśnie proząpozapowieścio- wą, pozafabularną: eseistyką, biografistyką reportażem, a zwłaszcza grupą wspomnianych na początku pism intymnych, które wypełnia żywioł autobiograficzny. Ograniczę się tu do pobieżnego wglądu w opinie tylko jednej grupy czytelników, tych, którzy swe poglądy werbalizują tj. oczywiście do krytyków. Otóż lektury znawców (posługując się terminem Sławińskiego2) dowodzą, że te różne gatunki pism autobiograficznych odczytywane są przez pryzmat przyzwyczajeń i nawyków wyniesionych z lektury powieści. Czytelnik, uciekający od powieści do dziennika, pamiętnika czy zbiorów listów, jednocześnie jakby zabiera ze sobą taki sposób patrzeniana tekst, jaki wykształciło w nim obcowanie z konwencjami powieściowymi. Widać to wyraźnie w tym, co pisano o Listach Brzozowskiego, Dziennikach czasu wojny Nałkowskiej, Fantomach Kuncewiczowej, Nelly Brezy, Małej księdze Kazimierza Brandysa, zbiorach szkiców Zawieyskiego i Macha, esejach Wyki.
273
W różnych ujęciach pisali o tym m.in. M. Głowiński, Powieść młodopolska. Studium z poetyki historycznej, Wrocław 1969 i T. Burek w dwu pracach: Zamiast powieści, Warszawa 1971 i Dalej aktualne, Warszawa 1973.
J. Sławiński, O dzisiejszych normach czytania (znawców), „Teksty" 1974, nr 3.
274
Jak się wydaje, w wielu wypadkach odbiór czytelniczy dziennika intymnego określony jest przez zwyczaje wyniesione z lektur powieściowych. W takich wypadkach - niejako wtórnie - traktuje się dziennik jako spójnie zorganizowaną całość, a diarystę-jednocześnie jako bohatera i osobowość autorską, która relacjonuje wypadki w sposób po powieściowemu pełny i niezmiennie kompetentny. Zauważyć trzeba, że nie wszystkie dzienniki intymne równie łatwo poddają się takim powieściowym odczytaniom.'
Najbardziej oporne wobec takich prób lektury są chyba dzienniki ściśle intelektualne w rodzaju Kłopotu z istnieniem Henryka Elzenberga. Przykładem postępowania wprost zachęcającego do czytania dziennika przez pryzmat nawyków powieściowych jest sposób, w jaki Nałkowska zamierzała zakończyć pisanie młodzieńczego dziennika (faktycznie nastąpiła wtedy dwuletnia przerwa). Przytoczywszy motywacje, dla których dziennik stracił swoją racją bytu, próbuje skomponować finał:
Chciałabym coś ważnego powiedzieć na zakończenie, ale boję się patosu. Zresztą wszystko jedno. Zwykle powieści kończą się małżeństwem. A ja za parę miesięcy wychodzę za mąż.
Koniec."
Powinowactwo z powieścią łatwiej będzie można przypisać wielu dziennikom, jeśli będziemy je przyrównywać do modelu strumienia świadomości, a nie do narracji prowadzonej w sposób „pełny i niezmiennie kompetentny".
Złośliwości pod adresem eksperymentującej powieści współczesnej stają się coraz liczniejsze. Coraz częściej określenie „trudna" rymuje się z „nudna". Mnożą się oskarżenia o jałowość, nużącą pustkę i monotonię. Autor rozpraw o powieściowej metodologii powieści i teoretycznych problemach nouveau roman pisze
Ukształtowało się zjawisko powieści o niczym, nie jest to wszakże owo nic, o którego napisaniu marzył przed wiekiem Flaubert. Nasze współczesne polskie powieściowe „nic" pozbawione jest jakby świadomości siebie. Reprezentuje zjawisko, które określiłbym jako socparnasizm.
274
M. Głowiński, Powieść a dziennik intymny, w: Gry powieściowe, dz. cyt., s. 105, przyp.
Z. Nałkowska, Dzienniki 1899-1905, oprać., wstęp i komentarz H. Kirchner, Warszawa 1974, s. 348.
275
Ijeszcze:
Powieść przestała w zasadzie integrować doświadczenia czytelników, trochę dlatego, że zapatrzyła się zbytnio w siebie, trochę dlatego, że stała się bądź czystą poezją, bądź czystą rozrywką.5
Zacytowana tu diagnoza została sformułowana przez Głowińskiego jako wstęp do omówienia Dzienników czasu wojny Zofii Nałkowskiej i potrzebna była dla przeciwstawienia tym niedostatkom powieściowym fascynujących zjawisk odkrywanych w prozie innego rodzaju, właśnie w pismach intymnych. Tomasz Burek, który od dawna skupia swą uwagę krytyczną na tym, co dzieje się w literaturze współczesnej „zamiast powieści", próbował tropić „powieść utajoną" między innymi w eseistyce, w autobiografiach i biografiach literackich, w dziennikach, zbiorach listów, notatnikach, podróżach, szkicach historycznych.6 Być może taka „powieść utajona" pozwala uciec przed zapatrzoną w siebie „powieścią o niczym", i jeśli „powieść o niczym" jest tylko epigońskim echem eksperymentów powieściowej metodologii powieści, nie zasługuje z pewnością na lepszy los niż odwrócenie się od niej. Rzecz idzie jednak nie tylko o dzieła epigońskie. Głowiński we wspomnianym szkicu przewiduje, że dzienniki, nawet jeśli nie usuną całkowicie w cień powieści swych autorów, będą z dzisiejszej perspektywy bardziej czytelne, bardziej żywotne niż starzejąca się szybko beletrystyka. Podobny przykład przywołuje Julian Rogoziński w posłowiu do Dziennika Julien Greena:
Kiedy w latach trzydziestych André Gide zaczął publikować fragmenty swoich notatek osobistych, nastąpiła radykalna odmiana w ocenie jego dzieła: nowele, powieści i dramaty Gide'a okazały się w różnorakim stopniu przyczynkami do jego ze wszech miar interesujących dzienników. Gide zredagował arcyciekawy komentarz do swych nudnawych niekiedy książek.7
275
M. Głowiński, „Tak jest dziwnie, tak jest inaczej", „Teksty" 1973, nr 4.
T. Burek, Powieść utajona, „Odra" 1973, nr 10.
J. Rogoziński, Kilka uwag o czytaniu zwierzeń w ogóle, a w szczególności Julien Greena, w: J. Green, Dziennik, wybrał i przeł. J. Rogoziński, Warszawa 1972, s. 776. Podobnie pisze Konwicki o Gombrowiczu w Kalendarzu i klepsydrze (Warszawa 1976, s. 130), gdzie zwierza się ze swego czytelniczego rozczarowania jego powieściami i dramatami po lekturze fascynującego Dziennika.
276
Ale jest przecież nie tylko tak, że powieść starzeje się zbyt szybko, że trapi ją kryzys, który każe czytelnikom odwracać się od niej. Rzecz w tym, że czytelnicy, nawet odchodząc od niej, idą w kierunku, który ona sama wskazała. Któż bowiem, jeśli nie powieść od początku wieku, uczy nas gustować w formie otwartej, w afabularności, mieszaniu stylów, przekraczaniu gatunków? Któż jak nie powieść przyzwyczaił nas do mieszania liryzmu z ironiczną refleksją, sennej fantastyki z wywodem naukowym. Któż jak nie ona nauczył nas dostrzegać wartość w tekście jeszcze nie gotowym, stającym się dopiero, odczytywać sens brulionowego szkicu, rozumieć chaos jako postać znaczenia. Czyż to nie monolog wewnętrzny utwierdzał w nas zainteresowanie dla subiektywności, intymności przeżyć jednostki, a czyż nie powieść filozofująca, powieść-parabola zachęca do porzucenia fabuły na rzecz „romansu świadomości", przygody myślowej, jakąproponuje esej?
Oddajmy więc powieści to, co powieściowe, i pomyślmy, że może kariera tych różnych niefabularnych gatunków prozy żywi się nie tylko słabością powieści, ale i jej pomysłami. Współzależności pomiędzy powieścią a różnymi gatunkami autobiograficznymi rysują się najciekawiej wtedy, kiedy sięgniemy do pism intymnych profesjonalnych pisarzy. Stąd określony dobór przykładów w niniejszym szkicu. Nie chodzi tu oczywiście o śledzenie związków (by tak rzec) „materiałowych", kiedy określone motywy z dziennika czy notatnika zostają spożytkowane w powieści, lecz o dynamikę oddziaływań międzygatunkowych. Diarystyka polska przedstawia się skromniej niż np. tradycja pamiętnikarstwa czy epistolo- grafii. Nie jest jednak zupełnie białą plamą na mapie naszej literatury już w romantyzmie. Świadczą o tym choćby zaginiony dziennik Krasińskiego, pisany dla Henrietty Willan, czy dziennik Słowackiego z roku 1832 lub jego zapiski z podróży na Wschód, choć są to niewątpliwie drobiazgi w porównaniu z potężną twór- £Z£)ściąepistolarnąobu poetów. Podobnie szczupły objętościowo, cjioć nie ustępujący znaczeniem, okazał się w porównaniu z zebranymi później listami Pamiętnik Brzozowskiego 7. przełomu lat 1910 i 1911. Wydany w roku 19H stanowił pr?^ rUn^i nnn m
277
motną wyspę. Powstające dopiero albo już odłożone na bok przez samych autorów dzienniki Żeromskiego (pisane od 1882), Irzykowskiego (od 1891) i Nałkowskiej (od 1 899^ wintlły wówczas ,życie utajone".
Dopiero od czasu rozpoczętej w 1953 roku edycji Dzienników Żeromskiego, stano wiących jedno z najważniejszych dokonań w tym zakresie ukazał się drukiem szereg dzienniKow pisaiży, któie wzięte razem tworzą już zarysowujące się wyraźnie zjawisko literackie. Przypomnijmy choćby opublikowanejliaimsze uombrowicza i Lechonia, obszerny wybór notatek Irzykowskiego, rozpoczętą właśnie sześciotomową edycję.dziennika Nałkowskiej, (którego tom z lat wojennych, opublikowany wcześniej, doczekał się w krótkim czasie trzech wydań i wzbudził ogromne zainteresowanie). Następnie młodzieńczy Pamiętnik Trzebińskiego z lat wojny, pisany też dziennikowym sposobem, wzorowany ambitnie na pamiętniku Brzozowskiego, dalej fragmenty wieloletnich i czekających jeszcze na opublikowanie zapisów Dąbrowskiej, Kowalskiej i Zawiey- skiego. Urywki ze swoich dzienników publikowali też Iwaszkie- wicz i Adolf Rudnicki. Ukazujące się w „Literaturze" zapiski Andrzejewskiego Z dnia na dzień publikowane są na miejscu, gdzie w tygodniku powinien być felieton, a stanowią w istocie dzienniki lektur, własnych pomysłów pisarskich i bieżących wydarzeń, oglądanych zawsze w skali osobistego przeżycia.8
Wyliczenie to nie jest kompletne, chodzi tylko o przybliżone rnymiarówziawiska. Diarystyka polska jako całość dająca się wyodrębnić w świadomości literackiej jest dopiero w fazie kształtowania się, nie ukonstytuowała się je.szcze-jTrto iptprprpta- cyjny układ odniesienia. Znamiennym tego sygnałem jest fakt, że zarówno wydawcy, jak krytycy, a nawet sami diaryści, przywołując
277
Od czasu napisania powyższego akapitu w dziedzinie publikacji dzienników zaszły ogromne zmiany. Edycji książkowych doczekały się na przykład diariusze następujących ludzi pióra: Jerzego Andrzejewskiego, Mariana Brandysa, Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, Andrzeja Kijowskiego, Stefana Kisielewskiego, Krzysztofa Mętraka, Artura Międzyrzeckiego, Leopolda Tyrmanda; dotarło do kraju emigracyjne wznowienie Andrzeja Bobkowskiego. Po śmierci Mirona Białoszewskiego ujawniono fakt istnieniajego dziennika, na razie jednak nie przeznaczonego do druku.
278
kontekst, w którym można sytuować konkretny dziennik, piszą niemal wyłącznie o intymistyee w literaturach zachodnich, głównie francuskiej. Tak postępuje np. Jerzy Kądziela jako wydawca Dzienników Żeromskiego, Hanna Kirchner w stosunku do Nałkowskiej, Maria Demałowicz we wstępie do Dziennika Lechonia, Jerzy Zawieyski wydając swoje „kartki z dziennika" pt. Brzegiem cienia, Tomasz Burek z okazji krytyki Dziennika Wacława Kubackiego.
pzisiaj diarystyka polska zasługuje już z pewnościąna znacznie obszerniejsze i bardziej szczegółowe studium niż jest to możliwe w tym szkicu.9 Lektura pism intymnych stała się nowym problemem ^ dla krytyki literackiej, także w związku z pojawieniem się przekładów wybitnych dzieł diarystyki europejskiej (np. Lew Tołstoj, Julien Green, Aleksander Błok). Tutaj spróbuję jedynie zrekonstruować projekt odbiorcy wpisany w wypowiedź dziennikową, która choć z istoty swojej wydaje się czystą ekspresją, staje się jednak w praktyce ekspresją komun i kowaną.10 Próba ta zostanie podjęta w sposób opisowy, a nie historyczny. W literaturze francuskiej, po- siadaiacej najobszerniejszą diarystykę i najbogatszą tradycję jej badania, proces stopniowego upowszechniania obyczaju publikowania dzienników, a więc przekształcenia prywatnych zapisów osobistych w gatunek literacki, jest podstawowym problemem historii dziennika intymnego od czasu jego narodzin na przełomie wieków XVIII i XIX. W okresie kiedy powstawał najwcześniejszy z diariuszy znajdujących się tu w polu widzenia, tj. dziennik Żeromskiego, journal intime był już w literaturze europejskiej gatunkiem w pełni nobilitowanym, miał za sobą bujny rozwój w epoce romantyzmu. Rozpoczynał się właśnie nowy okres rozkwitu powieści w kształcie dziennika." Jej popularność w Polsce świadczy o istnifeniu klimatu myślowego sprzyjającego diarystyce.
278
5 Od czasu napisania tych slow studia takie oczywiście powstały. Zwięzłe informacje na ten temat w otwierającym mniejszy Aneks rozdziale: Wobec tradycji gatunków.
Formuła M. Głowińskiego Odbiór, konotacje, styl, w: tegoż, Style odbioru, dz. cyt.
O modernistycznej powieści-dzienniku por. Głowiński, Powieść młodopolska; L. Łopatyńska (Dziennik osobisty, jego odmiany i przemiany, „Prace Polonistyczne", S. VIII, Łódź 1950) wyraża przekonanie o związku rytmu rozwojowego powieści w kształcie dziennika z rytmem przemian autentycznego journal intime.
279
Wśród zapisków Żeromskiego poczynionych latem 1890 roku w Łysowie wielokrotnie powracają reminiscencje z lektury Bez dogmatu i rozmów o tej powieści. W dzienniku jest też sporo pól ironicznych, pół serio porównań niektórych wątków powieści Sienkiewicza do sytuacji, w których znajdował się właśnie Żeromski, przeżywający romans z mężatką. Ta stylizacja zaznaczona jest bardzo lekko, przy czym ciekawe, że Żeromski stylizuje według wzoru modnej powieści raczej swoje życie niż dziennik, w którego tekście nie widać śladów Sienkiewicza. Druga książka równocześnie zajmująca Żeromskiego, to także powieść-dziennik, Hrabia August Aleksandra Mańkowskiego, o którym wówczas napisał recenzję do „Głosu".12 Także w notatkach Irzykowskiego są liczne ślady lektury Bez dogmatu:
Żegnam się z porządnym prowadzeniem dziennika, tak jak bym chciał. Tyle razy już próbowałem: nie udało się. Niech będzie tylko notatką tych i owych myśli i pomysłów moich, ale nie bieżącą kroniką mej duszy. Przesadziłem, chcąc siebie naukowo traktować, przesadziłem, chcąc pisać dziennik na sposób Pło- szowskiego."
Dziennik Nałkowskiej stosunkowo szybko ujawnia myśl młodej autorki o jego możliwym opublikowaniu w przyszłości, Pamiętnik Brzozowskiego opatrzony został podobną decyzją autora. Tak więc przedstawiony poniżej opis sytuacji odbiorcy dziennika dotyczy tego etapu rozwoju, kiedy
skończyła się epoka naiwności (...) dziennik skutecznie wykorzystuje dwuznaczność swego położenia, (...) dramatyzuje napięcie między pierwotną intencją zakonspirowanej rozmowy z samym sobą z dala od reszty świata a coraz bardziej gorączkowym usiłowaniem, aby dać się lepiej poznać ludziom, między nie- literaturą i nad-literaturą, między rewelacją i mistyfikacją prawdy językowej.14
279
„Głos" 1890, nr 37.
K. Irzykowski, Notatki z życia. obsenvacje i motywy, Warszawa 1964, s. 135 (notatka z 5 maja 1893).
T. Burek, Dziennik nie straconych złudzeń, „Twórczość" 1975, nr 9. Dwuznaczność położenia dziennika pisanego z myślą o ewentualnej publikacji i towarzyszące temu napięcie to sygnały zarysowującej się stopniowo postawy wyzwania.
280
ODBIORCA LISTU I DZIENNIKA
Spośród wszystkich pism intymnych dwa gatunki wyróżniają się szczególnym ukształtowaniem wpisanego w tekst odbiorcy: list i dziennik poufny. Opisując podstawy funkcjonalnej typologii wypowiedzi, Janusz Lalewicz rozróżnia wypowiedź DO kogoś i DLA kogoś.
Ogólnie można określić komunikat DO kogoś jako taki komunikat, który ze względu na swój sens implikuje i manifestuje określoną relację dramatyczną, w którym występuję jako JA wobec CIEBIE czy JA wobec WAS. Komunikat, w którym taka relacja jest zneutralizowana czy zawieszona, to komunikat DLA kogoś.15
List i dziennik są w takim rozumieniu wypowiedziami do kogoś, (DO CIEBIE, DO SIEBIE), zaś autobiografia, wspomnienie czy pamiętniki - DLA kogoś, bowiem w tego rodzaju opowieściach o sobie
„mówiący" występuje jako odniesienie, ale nie występuje jako osoba wobec drugiej osoby. Wystarczy porównać zwierzenie z wyznaniem, które również jest wypowiedzią na temat osobisty, ale stanowi zarazem artykulację osoby mówiącego wobec osoby adresata.16
Zarówno list, jak dziennik stanowią niewątpliwie „artykulację osoby wobec osoby" - różnią się tylko rodzajem adresata.
„Dziennik - to JA, a list - to TY"; to lapidarne sformułowanie pochodzi z wypowiedzi Kazimierza Wyki w wakacyjnej ankiecie „Polityki" Czy Państwo lubią listy?11 Streszcza się w nim najbardziej elementarne ujęcie różnic między gatunkami, niewątpliwie zgodne też z potoczną intuicją, dotyczącą tego, czym jest i do kogo kieruje się list i dziennik.
280
J. Lalewicz, Komunikacja językowa i literatura, Wrocław 1975, s. 57.
Tamże, s. 58. Lalewicz wprawdzie formułuje te kategorie w rozdziale poświęconym wypowiedzi i aktowi mówienia, ale podobne opozycje dostrzega także w komunikacji pisemnej, np. między listem, zarządzeniem czy obwieszczeniem a wszelkimi publikacjami, jak esej, rozprawa naukowa, podręcznik, dzieło filozoficzne czy utwór literacki.
„Polityka" 1973, nr 33. Por. też nr 30, 32, 35 i 39.
281
Dziennik poufny, w zasadzie nie przeznaczony do publikacji. r przynajmniej za życia autora, a czasem także w dość dhigim czasie po jego śmierci, zakłada przede wszystkim odbiorcę tożsamego z nadawcą. List natomiast, nawet jeśli jest najbardziej egocentryczny, jeśli jest listem-wyznaniem, listem-ekspresją, skierowany jest ex definilione do jakiegoś Ty, do kogoś innego.
Różnica ta uwydatni się z całą ostrością, jeśli odwołamy się do Lotmanowskiego rozróżnienia dwu modeli komunikacji w systemie kultury.18 Najbardziej typowa jest zdaniem Lotmana sytuacja przekazywania komunikatu od JA do ON, gdzie oczywiście JA to podmiot przekazu, dysponujący informacją, a ON to adresat. W takim przypadku konieczne jest też, by na początku aktu komunikowania informacja była znana „mnie" i nieznana „jemu". Drugi kierunek przekazywania informacji, znany w naszej kulturze, to kierunek od JA do JA. Lotman zauważa, że sytuacja, kiedy podmiot przekazuje komunikat samemu sobie, to znaczy temu, komu jest on już znany, wygląda paradoksalnie, a jednak nie jest tak rzadki, jakby się mogło wydawać, i w ogólnym systemie kultury odgrywa niemałą rolę. Lotmana interesują przede wszystkim takie wypadki, kiedy przekazywanie komunikatu w systemie od JA do JA nie wyczerpuje się w funkcji mnemotechnicznej. Wówczas bowiem, tj. w przypadku funkcji mnemotechnicznej, JA przyjmujące upodobnia się funkcjonalnie do osoby trzeciej, a różnica sprowadza się tylko do tego, że w systemie JA - ON informacja przemieszcza się w przestrzeni, a w systemie JA - JA w czasie. Z punktu widzenia dziennika i listu ta drugorzędna dla Lotmana sprawa posiada istotne znaczenie, do którego wypadnie jeszcze powrócić.
Charakteryzując sytuację przekazywania komunikatu od JA do JA Lotman pisze, że są to te wszystkie przypadki, kiedy człowiek zwraca się do samego siebie, a w szczególności te zapisy dziennikowe, które poczynione są nie w celu zapamiętania określonych wiadomości, lecz mają na celu np. wyjaśnienie stanu wewnętrzne-
281
J. M. Lotman, O dwuch modielach kommunikacyi w sistemie kulimy, w: Trudy po znakowym sistemam, VI, Tartu 1973 (przekład mój - MCz). Dziękuję p. Bogusławowi Żyłce za zwrócenie uwagi na ten tekst.
282
go osoby piszącej, wyjaśnienie, które nie byłoby się dokonało, gdyby nie powstał ów zapis. Lotman stwierdza, że zwracanie się do samego siebie z przemówieniami, rozważaniami itp. jest faktem istniejącym nie tylko w porządku psychologii, ale i w porządku historii kultury. Umożliwia więc rozpatrywanie na tej płaszczyźnie problemu autoterapeutycznej funkcji dziennika intymnego.
Rekapitulując zajmujący nas wątek rozważali, Lotman zwięźle charakteryzuje obydwa sposoby porozumiewania się w kulturze:
W jednym przypadku mamy do czynienia z zadaną z góry informacją, która przemieszcza się od jednego człowieka do drugiego i z kodem stałym w granicach całego aktu komunikacji. W drugim chodzi o przyrost informacji, ojej transpozycją, przeformułowanie w innych kategoriach, przy czym wprowadza się nie nowe komunikaty, lecz nowe kody, a nadawca i odbiorca mieszczą się w jednej osobie. W procesie takiej autokomunikacji zachodzi przekształcenie samej osobowości, z czym wiąże się szeroki krąg funkcji kulturowych, od niezbędnego człowiekowi w określonych typach kultury odczucia swego odrębnego istnienia, do samopoznania i autopsychoterapii.'''
Posługując się rozróżnieniami Lotmana do naszych celów powiemy, że list jest prostym przykładem porozumiewania się w systemie JA - ON, natomiastjłziennik pisany w r.eln ^amopo- .znania lub autoterapii to przekazywanie informacji w systemie JA - JA. Zapisy dziennikowe czynione w celu upamiętnieniacze- goś podobne byłyby do komunikatu w systemie JA - ON, a więc także do listu, przesyłanego jednak nie w przestrzeni, ale w czasie. Zgadzałby się z tym przekonaniem aforyzm Julien Greena, zanotowany w jego Dzienniku'. „Dziennik to długi list, który autor pisze do samego siebie, a najbardziej zadziwiający w tej historii jest fakt, że sam siebie zawiadamia, co u niego słychać. 2^
Przykładając Lotmanowską koncepcję dwu modeli komunikacji w kulturze do badań nad pismami intymnymi, trzeba poczynić kilka uwag. Gramatyczna forma drugiej osoby w liście nie stanowi tu żadnej modyfikacji: przekazywanie informacji od JA do TY mieści się całkowicie w obrębie modelu JA - ON, nie stanowi jakiejś
Tamże, s. 237.
J. Green.dz. cyt.,s. 405.
283
trzeciej formy pośredniej. Specyfiką wypowiedzi listowej uchwycić można dopiero na poziomie bardziej szczegółowych relacji między nadawcą a odbiorcą wewnątrz tego modelu, przeciwstawionego ogólnie autoobiegowi informacji w układzie JA - JA. I Następne zastrzeżenie wiąże się z tym, że w praktyce interpretacyjnej najczęściej trudno jest rozdzielić w dzienniku te elementy, które pełnią funkcję upamiętniającą, od tych, które służą samo- poznaniu bądź autoterapii, bo właśnie upamiętnianie zdarzeń władnego życia bywa elementem samopoznania. Przekazywanie sobie samemu informacji w czasie, dokonujące się w trakcie lektury własnego dziennika z lat minionych (a jest to, jak wiemy, zajęcie często przez diarystów uprawiane), może być o tyle podobne do przekazywania komunikatu w systemie JA - ON, o ile możemy nznać. że JA czytające jest po latach kimś jednak innym od 1A niegdyś Jjiszącego. Chyba w tym właśnie sensie mówi Lotman o funkcjonalnym upodobnieniu JA odbierającego do osoby trzeciej. Wydaje się jednak, że nie interesuje go 'po prostu ten problem, że jego rozwiązanie (a nawet postawienie) nie jest możliwe w kategoriach semiologicznej teorii kultury. Problem istnienia i przemiany osobowości w czasie można rozpatrywać tylko w języku filozofii człowieka, bergsonowskiej, egzystencjalistycznej czy jeszcze innej. Nie bez przyczyny Lotman sprowadza problem upamiętniania do mnemotechniki. Nie pisze natomiast o pamięci oraz tożsamości i zmienności jaźni w czasie.
Kolejne zastrzeżenie dotyczy różnicy między przekazywaniem informacji w przestrzeni, właściwym listowi, a przekazywaniem w czasie, właściwym dziennikowi. Różnica ta wydaje się Lotma- nowi mniej istotna w porównaniu z podstawową sprawą tożsamości czy nietożsamości nadawcy i odbiorcyj. Natomiast z punktu widzenia gatunkowych różnic między listem a dziennikiem sprawa ta jest wystarczająco doniosła, by poświęcić jej osobną uwagę. Inaczej bowiem kształtuje się czas jako strukturalny element wypowiedzi diarystycznej, a inaczej - listowej. O momentalności czasu dziennikowego i wyłącznym panowanilrteraźniejszoścTpisałob- ^zernie Michał Głowiński we wspomnianym już studium o powie-
284
ści i dzienniku intymnym.2ljTak przedstawia się rzecz od strony podmiotu mówiącego. Od strony odbiorcy wygląda tak samo, dopóki zachowana zostaje niewątpliwa tożsamość JA piszącego i JA odbierającego, tzn. w tych partiach dziennika, w których jak chce Lotman dpkonuje się samopoznanie i autoterapia. „Rozumiem samego sie- bie, gdy to piszę" - powiada Brzozowski w Pamiętniku.21 „Notując to wszystko, wyzwalam się nieco, ale to jeszcze nie rozwiązanie" - pisze Green.23 Autoterapia odczuwana jest tu jako niepełna, ale jednak jest. Wyraźna jest też teraźniejszość. Rozumienie siebie dokonuje się w trakcie pisania („gdy to piszę"). Wyzwolenie się dokonuje w trakcie pisania („Notując... wyzwalam się"). Ale dla odbiorcy założonego w dzienniku, dla JA późniejszego w czasie, odczytującego własny zapis sprzed lat, obecna jest także, perspektywa przeszłości.
^wypowiedzi licznych diarystów wynika, że w tym, co Lotman nazywa skromnie funkcją mnemotechniczną, widząjedne z-,głów- jiych celów prowadzenia dziennika: Green: „Ulegam owej niepojętej pasji unieruchomiania przeszłości, pasji, która sprawia, że prowadzimy dzienniki."24 Andrzejewski, żałując zaginionych dzienników młodzieńczych: „Chciałbym obejrzeć siebie z tamtych lat."" Nałkowska w tomie z lat 1899-1905:
Zawsze nienawidzę siebie z przeszłości za to, co piszę w dzienniku; jestem taka jakaś sztuczna i patetyczna, tak nieodpowiednich wyrazów używam dla oznaczania pojęć, że, prócz mnie samej, nikt nie mógłby z tego odtworzyć rzeczywistości.26
W tomie z lat wojny wielokrotnie komentuje lekturę wcześniejszych partii dziennika, żałuje zeszytu spalonego z obawy
Także w studium Powieść młodopolska, s. 205 i n., powołując się na ustalenia A. Girarda, F. F. J. Drijkoningena i G. Gusdorfa.
S. Brzozowski, Pamiętnik, fragmentami listów autora i objaśnieniami uzupełnił O. Ortwin, Lwów 1913, s. 82.
J. Green, dz. cyt., s. 31. " Tamże, s. 29.
25'J. Andrzejewski, Z dnia na dzień, „Literatura" 1975, nr 2. 26 Z. Nałkowska, Dzienniki. 1899-1905, s. 249.
285
przed rewizją i zapomnienie utożsamia z bezpowrotną zagładą przeszłości, wyrwą w dzienniku traktuje niemal jak wyrwę w biografii.
^•"Tak pojęte spojrzenie w przeszłość nieobecne jest w liście, moip pojawić się dopiero wtórnie, przy lekturze chronologicznie uporządkowanego zbioru epistolarnego. Jest to jednak perspektywa nieobecna w konstrukcji wirtualnego odbiorcy pojedynczego listu. Obecność czasu w liście pojawia się inaczej. Jest tylko pochodną przekazywania informacji w przestrzeni i w tej postaci staje się elementem wpisanym w tekst, np. gdy uświadomiony zostaje dystans czasowy pomiędzy momentem pisania a momentem odczytywania listu, kiedy ów dystans próbuje się pokonywać lub przeciwnie - wykorzystać albo tylko odczuwa się jego dolegliwość. W liście, a także w zbiorach listów mamy do czynienia z chwilowością czasu, z zafiksowaniem teraźniejszości, uwydatnionym przez datowanie, jak w dzienniku; jednak jest to chwila z przedłużeniem w przyszłość, ku przewidywanemu momentowi lektury.
Charakteryzując dziennik intymny lub przynajmniej te jego partie, które poświęcone są samopoznaniu i autoterapii. jako przykład przekazywania informacji od JA do JA Lotman uimuje dia- riusz w jego „postaci czystej", jako pewien rodzaj komunikatu >wyróżniony teoretycznie, wzorcowo. Poza sferą jego zaintereso- _wań pozostają pewne momenty pojawiające się w chwili, kiedy przechodzimy do empirii. do lektury konkretnych dzienników. Diariusze pisarzy są najczęściej pisane z przeznaczeniem do druku - a przynajmniej z przewidywaniem taVipj mn-żliwnśri Wr.ale nierzadki jest też obyczaj odczytywania fragmentów dziennika przyjaciołom. Sprawia to, że w tekście dziennika zarysowuje się bardziej czy mniej wyraźnie myśl o odbiorcy - przyszłym czytelniku. Mówiąc kategoriami Lotmana, procesowi przekazywania ipformacji od JA do JA towarzyszy modyfikująca myśl o tym, że ta informacja dotrze od JA do ON. ~ —
Analizując różne sposoby obecności odbiorcy w strukturze utworu poetyckiego, Michał Głowiński zakreśla rozpiętość od
286
wierszy-soliloquiow do poezji apelu.27 W\evsz-soliloquium, w którym odbiorca z pozoru wydaje się nieobecny, pisany jest, jak mówi Głowiński, powołując się na Eliota, z myślą, by inni go dosłyszeli. Poezja apelu konstruuje natomiast odbiorcą jawnego, koncentruje się cała wokół Ty lirycznego. Gdyby kategorie opisujące zjawiska w poezji zastosować przez analogię do różnych gatunków pism intymnych, zobaczylibyśmy dziennik jako swego rodzaju soliloquium: tekst pisany dla siebie, ale niemal zawsze z myślą, że inni go przeczytają (lub przynajmniej z obawą, że mogliby przeczytać).. Pojedynczy list byłby natomiast odpowiednikiem liryki apelu. I jeśli dziennik moglibyśmy nazwać soliloquium, to wymiana listów w korespondencji byłaby colloquium.
PARADOKSY EKSPRESJI INTYMNEJ
Intencja „bycia dosłyszanym", którą Eliot dostrzega w wier- szu-soliloquium i która tkwi również w dzienniku, uwidocznia się na różne sposoby: od luźno zanotowanej myśli o ewentualnym czytelniku w jakiejś bliżej nieokreślonej przyszłości, aż do zachowań realizujących czynnie tę intencję. Można zaobserwować, z grubsza rzecz biorąc, cztery rodzaje projektowanych w dzienniku intymnym sytuacji odbioru:
1) faktyczny, konkretny odbiorca, z kręgu osób bliskich diary- .. I ście, czytający dziennik w trakcie jego powstawania; I 2) przyszli anonimowi czytelnicy journal intime, ogłoszonego k drukiem;
* 3) zwroty diarysty do siebie samego jako odbiorcy; 'J 4) personifikacja diariusza jako przyjaciela i powiernika.
-1 M. Głowiński, Wirtualny odbiorca w strukturze ulwom poetyckiego, w: tegoż. Style odbioru, dz. cyt., s. 15.
287
Młodzieńczy dziennik Żeromskiego nosi ślady lektury Ludwiki Dunin-Borkowskiej i Heleny Radziszewskiej, które nawet włączały w jego tekst swoje dopiski. Młoda Nałkowska notuje w swym dzienniku, że czytywała jego fragmenty Heli Radlińskiej (Boguszewskiej), także Leonowi Rygierowi w okresie narzeczeństwa. W późniejszych latach dawała swój diariusz do lektury Zoili Vil- laume-Zahrtowej. Również Andrzej Trzebiński czytywał przyjaciołom urywki ze swego okupacyjnego Pamiętnika.28
Istnienie takiego faktycznego czytelnika, mającego dostęp do dziennika jeszcze w trakcie jego powstawania, nie zawsze wyciska jakieś widoczne piętno na jego konstrukcji. Przeciwstawne pod tym względem bieguny znajdujemy u Nałkowskiej i Żeromskiego. Niektóre partie jego dziennika, np. w okresie miłości do Heleny, notowane są z tak intensywnym nastawieniem na czytelniczkę, że nabierają wyraźnie dialogowego charakteru:
Helena czyta nieraz mój dziennik i mówi wtedy, że ją potępiam. Nie - tu nie ma ani jednego słowa potępienia.
Niekiedy pojawia się listowe „Ty" i dzięki obecności dopisków adresatki tekst przekształca się w faktyczne colloquium.
Czy zapomnisz o mnie Heleno? Teraz czy zapomnisz? (dopisek Heleny ołówkiem): Nigdy.2'
W opublikowanych dotąd partiach diariusza Nałkowskiej nie pojawia się takie bezpośrednie, listowe lub dialogujące „Ty". Zwroty w drugiej osobie, nielicznie pojawiające się pod koniec młodzieńczego tomu, skierowane są tylko do przyszłych anonimowych czytelników:
28 L. Łopatyńska (dz. cyt., przyp. s. 254): „Nie brak przykładów, kiedy dziennik ma niejako swojego adresata: L. Tołstoj ma wgląd do dziennika swojej żony i dopisuje niekiedy w nim odpowiedzi na sprawy ich wzajemnego stosunku dotyczące; Eugenia de Guerin i Barbey d'Aurevilly piszą dla Maurycego de Guerin, a po jego śmierci Eugeniabqdzie pisała dziennik dla przyjaciela swojego brata." Dzienniki Greena, jeszcze przed ich publikacją, czytywał André Gide.
S. Żeromski, Dzienniki, t. 1: 1882-1886, Warszawa 1953, s. 393. 360.
288
Wszystko to napisałam dlatego, byście sądzili, że nie jestem tak głupią, jak by się zdawało z tego dziennika.
Zazdroszczę Tobie, którykolwiek czytasz mój dziennik: w tej chwili możesz zobaczyć, jak wiele jeszcze pozostaje do końca tej grubej księgi, czyli - jak długo będę jeszcze żyła.50
W samym kształcie jej zapisków nie ma żadnego śladu obecności owych faktycznych odbiorców (przyjaciółki i narzeczonego), którzy poznali fragmenty diariusza. Nałkowska pisze o nich, ale nie do nich. Notuje tylko fakt odczytania im fragmentów (zwłaszcza tych, które się do nich odnosiły), notuje ich reakcją, ale jej narracja pozostaje konsekwentnie pierwszoosobowa. Faktyczny odbiorca jest tylko przedmiotem odpowiadania, a nie podmiotem mówiącym w niezawisłym dialogu.
Zachowanie diarysty udostępniającego komuś swój dziennik można porównać z zachowaniem epistolografa wysyłającego list. Przy czym, jak się okazuje na przykładzie Nałkowskiej, nadanie dziennikowi „obiegu listowego" nie
musi pociągać za sobą wprowadzenia listowych zwrotów do odbiorcy. Jednak tekst takiego zachowania ma charakter dialogowy. Dialogizacja werbalnego tekstu journal intime, której przykłady znajdujemy u Żeromskiego, zdarza się rzadko.
-Sprawą o podstawowym znaczeniu dla problematyki odbiorcy w dzienniku jest stosunek diarysty do ewentualnych pr7yg?łyp h r?y- telników jego poufnych notatek, czytelników stannwiąryrVi ann. nimowąpubliczność. Pomiędzy intymnością osobistego dziennika a ciekawością publiczną istnieje napięcie, w którego obszarze rodzi się gra szczerości i nip.s7p7prr.gri spnntanir-7nnćri i lipmmin
nią. Kwestia ta bywała r07.tr7ą<;ana 7a7wyr.7aj na piprws7ym miejscu w rozważaniach poświęconych pismom intymnym i zo- stała dość wszechstronnie omówiona, dlatego tu poświęcę jej nieco mniej miejsca. Nastawienie na przyszłego anonimowego odbiorcę manifestuje się oczywiście znacznie szerzej niż tylko w bezpośrednich zwrotach wprost do niego. Jest elementem całej skompliko-
30 Z. Nałkowska, Dzienniki 1899-1905, s. 196, 298.
289
wanej strategii, oferującej wielki wachlarz zabiegów: od dyskrecji do ekshibicjonizmu. W trakcie pisania dziennika problem konfron- tacji z czytelnikiem może być złagodzony i odsunięty na dalszy plan decyzją publikowania dziennika dopiero w wiele lat po śmierci (np. Dąbrowska) lub, przy założeniu aktualnego druku - decyzją przeprowadzenia wyboru. Tak postępuje np. Zawieyski, wydając Brzegiem cienia i W alei bezpożytecznych rozmyślań i precyzując wyraźnie swoje kryteria wyboru w słowie wstępnym do pierwszej z tych książek.31
Wyjątkowe rozwiązanie tego problemu obrał Gombrowicz, stawiając w centrum świadomie wybraną konfrontację własnej prywatności z osądem anonimowego czytelnika. Zamiast szukać uników, podjął, a może - raczej - rzucił wyzwanie. Ominął też niebezpieczeństwo przeciwne: ekshibicjonizm. Jego dialektyka jest zbyt złożona i subtelna, by ją w kilku słowach opisywać. Nie można zresztą zrobić tego bez przywołania w całości jego koncepcji przewrotnego autobiografizmu, mistyfikacji i gry. Konwencjonalną problematykę szczerości i nieszczerości pism intymnych Gombrowicz całkowicie odrzuca, jako fałszywie postawioną:
Ależ dudku co ci z tego, że będziesz wiedział, czyja „szczerze" czy „nieszczerze"? Co to ma do słuszności wypowiedzianych przeze mnie myśli? Mogą „nieszczerze" wypowiedzieć niebotyczną prawdą, a „szczerze" palnąć największe głupstwo. Naucz się oceniać myśl niezależnie od tego, kto i jak ją wypowiada."
J. Green, publikując kolejne tomy dziennika, opracowuje je sam do druku, zaopatruje w przedmowy. W całej swej pracy koncentruje się w znacznym stopniu na czytelniku. „Każdy tom mojego dziennika jest odpowiedzią na wszystkie listy, które otrzymuję" (s. 468). Nie tylko dokonuje selekcji, wybierając materiał do publikacji, ale w pewnym momencie marzy: „Mam ochotę zdublować ten dziennik, to znaczy prowadzić drugi, gdzie wpisywałbym wszystko, czego nie mogę lub nie chcę umieścić w pierwszym" (s. 275). Albo komentuje: „Mój prawdziwy dziennik jest w moich powieściach" (s. 452). Jest to sytuacja całkowitego zdominowania diary- sty przez myśl o anonimowej publiczności. Intymność, prywatność, to, co najbardziej osobiste - aż do głębin nieświadomego - uciekło z dziennika, obróconego w skonwencjonalizowany gatunek literacki, by szukać symbolicznego, szyfrowanego wyrazu w powieści.
W. Gombrowicz, Dziennik (1957-1961), w: Dzielą zebrane, t. 7, Paryż 1971, s. 238. Por. też t. 6, s. 49-51.
290
Stosunek do odbiorcy, zawarty w Dzienniku Gombrowicza, musi być interpretowany w kontekście całej jego filozofii relacji międzyludzkich, w kontekście rozumienia Formy. - (^Przeznaczenie diariusza osobistego do czytania przez kogoś z naj
bliższych lub do publikacji drukiem, aczkolwiek faktycznie częste, to możliwość istniejąca jakby niezależnie (jeśli nie w opozycji) od założeń gatunkowych dziennika, jako ekspresji intymnej. Natomiast w obrębie owych założeń (tzn. kiedy adresatem wpisanym w tekst jest sam diary- Sta) pojawiają się także rozwiązania świadczące n paraHnkgalnnśri tkwiącej immanentnie w idei wypowiedzi przeznaczonej dla siebie samego. Jest to użycie formy drugoosobowei wobec siebie oraz personifikacja dziennika, który zostaje potraktowany jako powiernik.
„Ty" skierowane przez diarystę do siebie samego jest zjawiskiem pojawiającym się chyba od początku istnienia gatunku i należy do najciekawszych zjawisk w jego obrębie.
Autoportret diarysty wpisany w tekst zostaje podzielony na dwa wizerunki, i to pozbawione symetrii lustrzanego odbicia. Są to raczej dwie role, a może już nawet dwie postacie związane stosunkiem podległości: jedna mówi, druga słuchjf^Szczególnie częste, zwłaszcza w proporcji do szczupłego tekstu, jest użycie formy dru- goosobowej w Pamiętniku Brzozowskiego (podobne znaczenie ma bezokolicznik w funkcji rozkaźnika u Trzebińskiego). W diariuszu autora Płomieni JA piszące zwraca się do siebie - adresata jako do słuchacza apelu. JA piszące poucza, wzywa, prosi, napomina, rozkazuje. JA odbierające jest pouczane, wzywane, proszone, napominane:
Nie daj się zahipnotyzować, (...) nie lękaj się paradoksalności, lecz bądź stanowczy (...) Nie zapominaj, nie zapominaj nigdy, że pomimo wszystko istotnie w każdej chwili wolnej usiłowałeś wznieść głowę ponad piaskowiska pokrywające ci duszę i myśli - i badać, poznawać. To jest duma, to jest godność twoja. Urodziłeś się myślicielem i nie zastałeś miejsca dla tego typu ludzi w społeczeństwie.33
Intensywność tego tonu przypomina niekiedy mentorskie TY w listach (jak „Bądź zdrów, dobry, mądry i jasny" -powtarzające
291
nieustannie w listach Stanisława Witkiewicza do syna). W Dzienniku Lechonia takie napominające TY skierowane do siebie pojawia się rzadko, ale w ważkich momentach, o znaczeniu wyraźnie terapeutycznym.
W dzienniku obecność apelu, apostrofy czy perswazji zwróco- nej do siebie samego odsłania istnienie w tekście dwu „obrazów autora", z których jeden (JA słuchające) reprezentuje aktualne wy- obrażenie diarysty o sobie, a drugi (JA mówiące) - idealny projekt siebie samego. Pełna interpretacja tego zjawiska w konkretnym dzienniku musiałaby odwoływać się do całościowej rekonstrukcji osobowości wpisanej w jego tekst.
Freud, analizując pewne szczegóły dziennika Leonarda da Vinci, zwrócił uwagę na użycie form drugiej osoby w tych notatkach, i opatrzył ten fakt komentarzem w przypisie: „Leonardo zachowuje się przy tym jak ktoś, kto był przyzwyczajony codziennie spowiadać się innej osobie i teraz osobę tę zastąpił dziennikiem."34 Zważywszy, że Freud akcentuje ściśle osobisty charakter zapisków artysty („swym małym, biegnącym od strony prawej ku lewej pismem notował w nim rzeczy przeznaczone tylko dla siebie"), możemy tu dostrzec przejaw tej samej sytuacji, którą odnotowuje Eliot z okazji soliloąuium. Dziennik intymny w praktyce nie jest wyłącznie czystą ekspresją. Nawet jeśli autor buduje między sobą a możliwym odbiorcą przegrodę w postaci szyfrowanego pisma, dającego się czytać tylko w lustrzanym odbiciu, interpretator widzi w jego diariuszu potrzebę spowiadania sie ..innej osobie", potrzep Wnmunu v kowania się.
Jest jeszcze jeden typ zwrotów do odbiorcy, znany w konwencji journal intime. Sam dziennik podlega personifikacji jako przyja- ciel i powiernik samotnej duszy. W tekstach_dzienników pisarzy, ktńre pozostają w pnln widzenia niniejszego szkicu", sytuacja taka traktowana serio pojawia się tylko kilkakrotnie w młodzieńczych
291
Z. Freud, Leonarda da Vinci wspomnienia z dzieciństwa, w: Poza zasadą przyjemności, przel. J. Prokopiuk, Warszawa 1975, s. 406.
292s
notatkach Żeromskiego i Irzykowskiego. U Lechonia i Gombrowicza zwrot „dzienniczku mój" pojawia się jako żartobliwy cytat z konwencji. Tego rodzaju stylistyka wiąże się wyłącznie z postawą refleksyjną. W tekst tych notatek wpisana jest swego rodzaju świadomość gatunkowa, naszkicowany pewien stosunek do tradycji dziennika intymnego.
„ŚWIADOMOŚĆ TEORETYCZNA" W DZIENNIKU INTYMNYM
Autorefleksja na temat dziennika, potrzeby, celu i sposobu jego pisania pojawia się\v mniejszym czy większym zakresie u każdego z przywołanych tu autorów. Posługując się odpowiednim zasobem szczegółowych obserwacji, należałoby zrekonstruować całą wpisaną w owe teksty teorię i filozofiąjournal intime, w różnych jej wariantach, zależnych od epoki historycznej i indywidualnych cech osobowości. Tu odnotujmy tylko niektóre, najwyraźniej zarysowane wątki.
Dla kogo to wszystko piszę? Czytam to w tabliczce mózgowej: może po 50 latach, gdy sławny umrę, znajdzie się ktoś, kto wyda mój dziennik, jak wydał Bamberg dziennik Hebbla. Otóż ja, ale świadomie, czynię cyniczną spowiedź przed tymi moimi czytelnikami, którzy się jeszcze nie"urodzili. Ale nigdy ich nie oszukam.35
Fascynacja Dziennikami Hebbla, jak pamiętamy, wyraziła się u Irzykowskiego nie tylko wielokrotnym powoływaniem się na niego we własnych notatkach osobistych. Była trwałym związkiem intelektualnym, który owocował też rozprawą o autorze Judyty, a wreszcie przekładem tego dramatu i tak podziwianych Dzienników.
" K. Irzykowski, dz. cyt., s. 60.
293
pamiętniki Brzozowskiego były zawsze najsilniejszą z pokus. Już nie tylko dać równe im - pamiętniki własne. Dać równe Brzozowskiemu - życie własne.'6
To sformułowanie jest wprawdzie czymś daleko więcej niż odwołaniem się do tradycji uprawianego przez siebie gatunku, ma bowiem wagę deklaracji ideowej, wyrazistej zwłaszcza ze względu na określoną interpretację myśli Brzozowskiego, którą prezentuje Andrzej Trzebiński. Znajdziemy jednak u niego także spostrzeżenia o węższym zakresie:
Zawsze interesowała mnie sprawa różnych rachunków w pamiętnikach Baude- laire'a. Uważałem to trochę za intrygę czy nonszalancję. Dopiero dziś widzę- po prostu szczerość. Rachunki - dostrzegam to dzisiaj - są jedną z najbardziej intymnych rzeczy człowieka.
Młodzieńcza fascynacja Nałkowskiej osobowością i Dziennikami Marii Baszkircew, Lechonia polemiki z koncepcją dzienników Gi- de'a, wreszcie najbardziej chyba obszerne lektury diarystyczne Za- wieyskiego - to tylko przykładowo wybrane świadectwa mówiące
tym, jak autorzy dzienników wpisująsię w ciąg tradycji journal intime. Podobną rolę odgrywają odwołania do powieści w kształcie dziennika, cytowane tu w odniesieniu do Żeromskiego i Irzykowskiego. Wydając fragmenty swego dziennika, Zawieyski wybrał przede wszystkim wątki składające się na diariusz intelektualny: lektury, wydarzenia teatralne, obcowanie ze sztuką, wrażenia z podróży
kontaktów z ludźmi, zapiski dotyczące własnej pracy pisarskiej. Zwłaszcza druga z jego książek, W alei bezpożytecznych rozmyślań, sprowadzona jest niemal wyłącznie do dziennika lektury i dzięki temu ujawnia się wyraziście znaczący dla nas wybór w tej dziedzinie. Pisarz odnotowuje przede wszystkim lektury dramatów, także książek filozoficzno-religijnych, biografii, wspomnień - i właśnie dzienników. Czyta dzienniki Greena, Gombrowicza, Lechonia, Gide'a, Mauriaca, Kafki, Kasprowieżowej, Semenenki, Mertona. Gombro-
36 A. Trzebiński, Pamiętnik, w: Kwiaty z drzew zakazanych. Proza, słowo wstępne i oprać. Z. Jastrzębskiego, Warszawa 1972, s. 186, 251. Inne znaczące ślady lektury Pamiętnika Brzozowskiego odnotowuję w rozdziale Autobiografia duchowa w dwudziestowiecznej literaturze polskiej.
294
wicz prowokuje go do porównania z dziennikiem własnym, do wielu uwag, komentarzy, wynotowania paru cytatów. Najważniejszą jednak sprawą jest stosunek do Zofii Nałkowski ej."Tom Brzegiem cienia został jej dedykowany, a we wstępie Zawieyski wyznaje, że to ona skłoniła go do pisania dziennika. Problem ten musiał być jednym z ważnych motywów ich przyj aźni, bowiem Zawieyski pisze o tych naleganiach także we wspomnieniu o Nałkowskiej i w poświęconych jej partiach Korzeni. Istotne znaczenie przypisuje zwłaszcza rozmowie, która zakończyła się przypomnieniem, by rozpocząć pisanie dziennika, i to już „od jutra", a która okazała się dla Zawieyskiego ostatnią rozmową przed śmiercią Nałkowskiej. Jej prośba zyskała więc wagę testamentu. Świadectwo to jest znaczące nie tylko ze względu na diariusz Zawieyskiego, ale może nawet bardziej ze względu na Nałkowską. Jest ono bowiem przejmującym potwierdzeniem tego, jak wielkie znaczenie musiała przypisywać dziennikowi w życiu wewnętrznym i rozwoju intelektualnym pisarza. Po 55 latach prowadzenia własnego dziennika Nałkowska zainspirowała nowy diariusz, który został rozpoczęty w kilka tygodni po jej śmierci. Opisana przez Zawieyskiego sytuacja kreuje dziennik osobisty na szczególnego rodzaju wartość: dar przyjaźni, przekazanie ważnego doświadczenia intelektualnego, żywe ziarno tradycji duchowej, które owocuje nowym dziełem.
Na płaszczyźnie tradycji gatunkowej dziennika intymnego można więc mówić o swego rodzaju dialogu między tekstami. Dziennik czytany przez innego diarystę wprawiony zostaje w ruch komunikowania, przekazywania. Odsłania się nam nie od strony swej ekspresyjności, ale zdolności oddziaływania. Nawet jeśli pisany był tylko dla zrozumienia siebie, w czytaniu służy rozumieniu innego.
„Teoria i filozofia" dziennika, wpisana w tekst każdego obszerniejszego, ambitniejszego diariusza, obejmuje oczywiścieHa- leko szerszy repertuar problemów niż wspomniane tu sprawy, wiążące się głównie z projektowanym odbiorcą. A i te mogą być w sposób pełny zinterpretowane dopiero po włączeniu ich w cało- kształt przeświadczeń danego autora na temat relacji pomiędzy jednostkami ludzkimi, oraz możliwości i sposobów rozumienia się.