2106


KORDIAN

Spis treści

Życie i twórczość

Dzieciństwo

Okres warszawski

Okres szwajcarski

Pobyt we Włoszech

Paryż

Okres genezyjski

Recepcja

Geneza Kordiana

Streszczenie

Problematyka utworu

Kordian jako utwór autobiograficzny i jako rodzaj romantycznej autokreacji

Kordian jako wzorzec biografii romantycznej

Kordian jako ciąg dalszy romantycznej dyskusji młodych ze starymi

Kordian jako głos w dyskusji nad losem narodu

Kordian jako głos w dyskusji o losie świata

Uwagi o romantyzmie dramatu

Język

Wiersz

Przestrzeń sceniczna

Czas sceniczny

Podsumowanie

Życie i twórczość

Juliusz Słowacki, urodzony 4 września 1809 r w Krzemieńcu, zmarły 3 kwietnia 1849 roku w Paryżu, był poetą, dramatopisarzem, epistolografem, jednym z czołowych twórców epoki romantyzmu w Polsce, zaliczanym - wraz z Mickiewiczem i Krasińskim - do tradycyjnego kanonu romantycznego „trójcy wieszczów”.

Dzieciństwo

Był synem Euzebiusza Słowackiego (profesora literatury polskiej w Liceum Krzemienieckim i na Uniwersytecie Wileńskim, dramatopisarza i literaturoznawcy) oraz Salomei z Januszewskich. Po śmierci ojca (1814) wychowywany był przez matkę i (od 1818) ojczyma, dr Augusta Becu, profesora Uniw. Wileńskiego. Matka swoją osobowością i wrażliwością wywarła olbrzymi wpływ na rozwój duchowy poety, była też później adresatką i pierwszą czytelniczką większości jego utworów, natomiast stosunki z ojczymem układały się bardzo chłodno. Słowacki wzrastał w otoczeniu artystów i intelektualistów (Mickiewicz, Lelewel, Śniadeccy), bardzo wcześnie objawiając wszechstronne zainteresowania (głównie literatura i sztuki plastyczne). Studiował prawo w Wilnie (1825-28), przyjaźnił się w tym czasie z filomatą Ludwikiem Spitznaglem oraz przeżywał gwałtownie młodzieńczą miłość do Ludwiki Śniadeckiej.

Okres warszawski

W lutym 1829 r. rozpoczął pracę w Warszawie jako aplikant w Komisji Rządowej Przychodów i Skarbu, a od 10 I 1831 r w Biurze Dyplomatycznym Rządu Narodowego; 8 III 1831 r. wyjechał do Drezna, a 25 VII do Paryża i Londynu w misji dyplomatycznej (motywy wyjazdu są do dziś dyskusyjne), zaś po jej zakończeniu na krótko osiedlił się w Paryżu.

Debiutował bezimiennie powieścią poetycką Hugo (1830) w stylu bajronicznym, ale właściwym jego debiutem były dwa tomy Poezji, zawierające liryki powstałe pod wpływem młodzieńczych przyjaźni i miłości oraz przeżyć związanych z klęską powstania listopadowego. W skład Poezji wchodziły m.in. powieści poetyckie: Żmija, Jan Bielecki, Hugo, Mnich, Arab i tragedie: Mindowe i Maria Stuart. Debiut przyjęto chłodno, jako naśladownictwo Byrona, Szekspira i Mickiewicza.

Okres szwajcarski

Od końca grudnia 1832 r. do lutego 1836 r. przebywał w Genewie, dokąd wyjechał w poczuciu osamotnienia wywołanego nieprzychylnym odbiorem jego twórczości poetyckiej przez zaabsorbowaną klęską powstania listopadowego emigrację. Uraza, jaką żywił do Mickiewicza za jego negatywną opinię na temat wydanych w 1832 roku dwóch tomów Poezji, zawierających poematy poetyckie i tragedie (jest to gmach piękną architekturą stawiony, jak wzniosły kościół - ale w kościele Boga nie ma), pogłębiła się po opublikowaniu III cz. Dziadów, gdzie pod postacią Doktora, zaufanego pomocnika Nowosilcowa, sportretowany został A. Becu. W czasie pobytu w Szwajcarii Słowacki przeżywa miłość do Marii Wodzińskiej, co wraz z fascynacją alpejską przyrodą oraz pogłębionymi refleksjami na temat historii ojczystej i aktualnej sytuacji politycznej zaowocowało ukształtowaniem się nowej poetyki, otwierając nowy etap w rozwoju osobowości literackiej poety.

Okres szwajcarski obejmuje trzeci tom Poezji, zawierający m.in. liryki powstańcze, wiersze Duma o Wacławie Rzewuskim i Paryż, poemat Godzina myśli oraz powieść poetycką Lambro, a także wielkie dramaty: Kordian, Balladyna i Horsztyński, mające być odpowiedzią poety na czynione mu zarzuty o braku indywidualności artystycznej. W tym czasie powstał poemat miłosny W Szwajcarii. Twórczość okresu szwajcarskiego, w której Słowacki podejmował doniosłą problematykę narodową i sięgał po nowatorskie rozwiązania formalne, stanowiła kolejne ogniwo rozwoju polskiej literatury romantycznej; jednak - wobec zdominowania wyobraźni czytelniczej utrwalonymi wzorcami poetyckimi, „narzuconymi” przez Mickiewicza - nie została właściwie oceniona przez współczesnych.

Pobyt we Włoszech

W lutym 1836 r. Słowacki wyjechał do Rzymu; bezpośrednim celem podróży było spotkanie z bratem matki (T. Januszewskim) i jego żoną (H. Becu), ale pobyt przedłużył się; Słowacki zaprzyjaźnił się w tym czasie z Z. Krasińskim, pogłębił znajomość sztuki włoskiej, podróżując po Włoszech oraz do Grecji, Egiptu i Palestyny. Po powrocie z Bliskiego Wschodu przebywał we Florencji (VII 1837-XII 1838), poświęcając czas na intensywną pracę literacką.

Podczas pobytu we Włoszech powstały liczne liryki, stanowiące zapis doświadczeń poety z jego egzotycznych podróży, m.in. Rozmowa z piramidami, Hymn o zachodzie słońca, poematy - Anhelli i Podróż do Ziemi Świętej z Neapolu (którego pieśń VIII znana jest jako Grób Agamemnona), Poema Piasta Dantyszka herbu Leliwa o piekle, Ojciec zadżumionych, Wacław, a także cykl listów poetyckich z Egiptu i tragedia Beatrix Cenci. Wnikliwym i serdecznym krytykiem w tym okresie był dla Słowackiego Krasiński, jednak dokonania poetyckie i dramatyczne nie wzbudziły zachwytu współczesnych ani we Francji, ani w kraju. Chociaż dostrzeżono talent autora, jego powieści poetyckie potraktowano jako wtórne wobec wieszcza narodu, jakim okrzyknięto Mickiewicza. Do Słowackiego przylgnęła opinia nostalgicznego liryka, umiejętnie władającego słowem, lecz pozbawionego zdolności rozwinięcia oryginalnych propozycji ideowych.

Paryż

Ok. 20 XII 1838 r. Słowacki powrócił do Paryża, gdzie pozostał już do końca życia. Natychmiast zaangażował się w działalność wydawniczą i pisarską, chcąc umocnić swoją pozycję w środowisku Wielkiej Emigracji oraz zdobyć uznanie i rangę poety narodowego. Ogłoszone w tym czasie utwory, całkowicie odmienne od powszechnie aprobowanego wzorca literatury narodowej prezentowanego przez Mickiewicza, spotykały się z przyjęciem chłodnym i niechętnym. Obojętność czytelnicza, złośliwe napaści i niechęć, a nawet otwarty konflikt z Mickiewiczem były źródłem kilku polemik i wypowiedzi programowych, zawartych m.in. w Beniowskim. Słowacki spotyka w tym czasie ostatnią swoją wielką miłość, poznaną przed laty w Dreźnie, Joannę Bobrową.

Okres paryski przyniósł początkowo publikacje kilku utworów napisanych wcześniej (Balladyna) oraz dwie tragedie: skonstruowanego na wzór francuskiej dramaturgii romantycznej Mazepę i nawiązującą do tradycji wielkiej tragedii greckiej Lillę Wenedę, w której ukazał los „najechanego narodu” i perspektywę jego odrodzenia, Ponadto w tym czasie powstały liczne wiersze, pieśni oraz gawęda szlachecka prozą. Opublikowane utwory nie wzbudzały zainteresowania, a nawet spotykały się z licznymi atakami (S. Ropelewski); wyjątkową rolę Słowackiego w rozwoju poezji polskiej zrozumiał wówczas tylko Krasiński: Zupełna sprzeczność z p. Adamem i dlatego właśnie jego następca, zastępca, dziedzic, pod niektórymi względami szerszy pól władca (list do R. Załuskiego 20 IV 1840 r.). Reakcją poety na obojętność czytelniczą był poemat dygresyjny Beniowski, w którym objawił szczyty swoich artystycznych możliwości, doprowadzając do mistrzostwa swobodną grę motywami i konwencjami literackimi. Poemat ten wywarł na kręgach emigracyjnych duże wrażenie i wzmocnił pozycję artystyczną Słowackiego. W tym samym czasie powstały fragmenty dwóch realistycznych dramatów historycznych - Jan Kazimierz i Złota czaszka - oraz bliski duchem Beniowskiemu ironiczno-satyryczny dramat Fantazy.

Okres genezyjski

W latach 1842-43 Słowacki związał się przejściowo z Kołem Andrzeja Towiańskiego, jednak ta współpraca rychło się skończyła z uwagi na narastające różnice światopoglądowe oraz dominującą pozycję Mickiewicza w Kole. Mimo to kontakt z Towiańskim pozwolił Słowackiemu sformułować i rozwinąć własny program filozoficzny, którego zalążki można znaleźć już w utworach wcześniejszych. Genezyjska doktryna Słowackiego zakładała duchową istotę wszechrzeczy oraz ciągły, postępowy rozwój. Jednolitość i powszechność praw dotyczących nie tylko jednostki, ale całej Ludzkości i Kosmosu pociąga za sobą przymus stałego doskonalenia poprzez duchową aktywność. Opozycja między dążącym do doskonałości Duchem a dążącą bezwładem i gnuśnością Materią jest źródłem cierpienia, ale jej pokonanie warunkuje rozwój zarówno jednostek, jak i zbiorowości (narodów). Założenie genezyjskiego mesjanizmu stanowiło przekonanie, ze duchy formujące naród polski (duchy królewskie) przeszły przez największą ilość wcieleń, a zatem Polacy stanowią najdoskonalsze wcielenie narodu. Polska, szczególnie ciężko doświadczona przez Boga, znajduje się na najwyższym stopniu rozwoju, do którego inne narody dojdą dopiero w przyszłości. Proces tworzenia i wykładania myśli genezyjskiej rozwinął wyobraźnię poety, stał się źródłem różnorodnych pomysłów poetyckich, wzbogacił jego warsztat o nadrealistyczne obrazowanie.

Refleksja historiozoficzna wyrastająca z doktryny genezyjskiej uwrażliwiła Słowackiego na procesy polityczne i społeczne zachodzące we współczesnej Europie, zarazem pozwoliła mu na sformułowanie optymistycznej wizji odrodzenia narodu polskiego jako logicznej konsekwencji rozwoju wszechświata. Słowacki skupił wokół siebie niewielkie grono zwolenników (m.in. Z. Sz. Feliński, A. Niewiarowski, L. Norwid K. Ujejski), pragnąc uczynić z nich nowy ośrodek ideowy i organizacyjno-polityczny Emigracji. Na wiadomość o wybuchu powstania wielkopolskiego zawiązał konfederację i na czele przyjaciół (J. Czarnowski, S. Tchorzewski, Andrzej Fredro) wyruszył do Poznania, gdzie przemawiał na zebraniu Komitetu Narodowego i zetknął się m.in. z K. Libeltem i W Stefańskim. 7 V 1849 r. na żądanie policji wyjechał do Wrocławia, gdzie spotkał się z matką, a następnie wrócił do Paryża.

Ostatni „genezyjski okres” życia Słowackiego, otwiera traktat poetycki Genezis z Ducha; następnie poeta tworzy nie ukończone - rozprawę Dzieło filozoficzne i Poemat filozoficzny, a także liczne liryki, ogłoszone pośmiertnie. Najciekawsze realizacje poetyckie genezyjskiej koncepcji dziejów to dramat Samuel Zborowski, epos historyczny Król-Duch oraz polemizująca z Krasińskim Odpowiedź naPsalmy przyszłości”. Ponadto Słowacki stworzył serię dramatów opartych na motywach historycznych: konfederacji barskiej i koliszczyzny w Księdzu Marku i Śnie srebrnym Salomei, antyku greckiego w Agezylauszu, początku XV wieku w Zawiszy Czarnym; napisał także parafrazę dramatu P. Calderona pt. Książę niezłomny.

Zmarł na gruźlicę, pozostawiając znaczną część dorobku, zwłaszcza z okresu genezyjskiego, jedynie w rękopisach. W 1927 roku prochy Słowackiego przewieziono z paryskiego cmentarza Montrmartre do Polski i złożono 28 VI na Wawelu - obok Mickiewicza.

Recepcja

Ani twórczość dramatyczna, uznana później za kanon nowożytnej dramaturgii polskiej, ani genezyjski etap poszukiwań filozoficznych poety nie znalazły uznania w oczach współczesnych. Wszechstronne nowatorstwo artystyczne i ideowe dezorientowało odbiorców, skazując poetę na niezrozumienie. Tylko nieliczni (Krasiński, Norwid, Ujejski, Berwiński) potrafili właściwie ocenić dokonania Słowackiego na polu literatury i filozofii. Dorobek myślowy i poetycki Słowackiego oceniano głównie poprzez jego konflikt z Mickiewiczem, podkreślając ambicjonalną, a nie ideową stronę tego sporu. Nie doceniono odmienności drogi twórczej ani maestrii poetyckiej pisarza, wyrażającej się na równi w liryce, epice i dramacie.

Na ziemiach polskich pierwszym ogniskiem zainteresowania twórczością Słowackiego był Lwów, gdzie od 1851 r. znajdowała się spuścizna rękopiśmienna, przekazana rodzinie. Inspiracja poezją Słowackiego wzrosła w okresie bezpośrednio poprzedzającym powstanie styczniowe i w czasie jego trwania. Stał się odtąd Słowacki poetą patriotycznej lewicy, szczególnie idei bezkompromisowej walki niepodległościowej, zwalczanym przez koła klerykalno-konserwatywne, krytykowanym przez zwolenników koncepcji organicznikowskich.

Kolejne, coraz obszerniejsze edycje dzieł Słowackiego (1866 trzytomowe Pisma pośmiertne pod red. A. Małeckiego, 1909 dziesięciotomowa edycja Dzieł pod red. B. Gubrynowicza i W. Hahna w stulecie urodzin poety oraz monumentalne wydanie Dzieł wszystkich rozpoczęte w 1924 roku przez J. Kleinera, a zakończone w 1976 r. przez W. Floryana), a także polskie premiery dramatów i wydania listów (zwłaszcza listów do matki) stopniowo przybliżyły czytelnikom spuściznę pisarza i zapewniły należne mu miejsce w panteonie polskiej literatury. Wpływ Słowackiego szczególnie zaznaczył się w okresie Młodej Polski, która uznała w poecie prekursora własnego programu i artystycznego patrona; modernistyczną interpretację twórczości Słowackiego przyniosła książka I. Matuszewskiego Słowacki i nowa sztuka. W 20-leciu międzywojennym Słowacki był już powszechnie uznawany za mistrza języka poetyckiego i twórcę nowoczesnego dramatu.

Oddziaływanie Słowackiego widoczne jest w twórczości C.K. Norwida, K. Ujejskiego, M. Konopnickiej, K. Tetmajera, S. Wyspiańskiego, J. Lechonia, W. Broniewskiego, J. Przybosia, K. K. Baczyńskiego, S. Grochowiaka, A. Bursy, E. Brylla i wielu innych. Obok poetów inspirował też Słowacki malarzy, m.in. J. Matejkę oraz J. Malczewskiego, i muzyków, m.in. M. Karłowicza. Tłumaczony na kilkanaście języków, zdobył uznanie zwłaszcza w krajach słowiańskich.

Geneza Kordiana

Dramat powstał w Genewie, w drugiej połowie 1833 roku. Podtytuł (Część pierwsza trylogii. Spisek koronacyjny), a także informacje zawarte w listach poety, informują o zamyśle, którego autor nie zrealizował; druga część została wprawdzie napisana, ale Słowacki sam ją zniszczył, o części trzeciej nie wiadomo, czy była w ogóle zaczęta. Przyjęło się używać dla cz. pierwszej tytułu zamierzonego dla całej trylogii. Napisany po ogłoszeniu III cz. Dziadów w której jako Doktor, zaufany pomocnik Nowosilcowa, występuje A. Becu, drugi mąż Salomei Słowackiej, Kordian miał być wyzwaniem rzuconym Mickiewiczowi. Słowacki chciał udowodnić rywalowi iż może współzawodniczyć z nim na polu poezji, jednocześnie tez pragnął zaznaczyć odrębność swojego stanowiska w zasadniczych kwestiach narodowych. Jego dzieło miało być głosem w wielkiej dyskusji, jaka przetoczyła się na emigracji po klęsce powstania listopadowego. Dramat ogłoszono drukiem w Paryżu w roku 1834 bezimiennie. Fabuła Kordiana powstała w oparciu o relacje i dokumenty, przedstawiające autentyczne wydarzenia poprzedzające rok 1830, a mianowicie przygotowania do zamachu na życie Mikołaja I, który w maju 1829 roku przybył do Warszawy i koronował się na króla Polski.

Streszczenie

Utwór rozpoczyna Przygotowanie, którego akcja rozgrywa się w Karpatach, w chacie Twardowskiego, gdzie w księżycową noc 31 grudnia 1799 roku (tu Słowacki popełnił częsty błąd, uważając tę datę za przełom wieków) spotykają się moce piekielne (Diabli i Czarownice), aby stworzyć groteskowe poczwary zlepione z podłości, pychy, głupoty, nieudolności, tchórzostwa i słabości. Są to postacie przywódców przyszłego powstania: J. Chłopickiego, A. J. Czartoryskiego, J. Z. Skrzyneckiego, J. U. Niemcewicza, J. Lelewela, J. Krukowieckiego).

Po Przygotowaniu następuje Prolog, gdzie Słowacki mówi o roli poezji w życiu narodu; kolejno wypowiadają się tu trzy osoby, z których dwie pierwsze rywalizują ze sobą o przywództwo duchowe nad narodem wygnańców, trzecia natomiast wychodzi na scenę, aby przerwać t waśń i przedstawić rycerzy przebudzonych z mogił, których pragnie uwiecznić mocą swego słowa (Dajcie mi proch zamknięty w narodowej urnie / Z prochu lud wskrzeszę...).

Akt I składa się z trzech scen, przedstawiających Kordiana jako 15-letniego chłopca.

W scenie I Kordian rozważa samobójczą śmierć jakiejś nieokreślonej osoby (przyjaciela? bohatera niedawno przeczytanej powieści?) i snuje rozważania o względności i przemijaniu świata, czując, że jest mu potrzebna jakaś wielka idea, która by go wyrwała z depresji i przywróciła wiarę w sens życia. Przez chwilę łudzi się, że natrafił na taką ideę, słuchając wspomnień starego sługi, Grzegorza, opowiadającego o bezprzykładnej, szalonej odwadze patriotów walczących w armii napoleońskiej, jednak jego zainteresowanie trwa tylko do momentu, gdy usłyszy wołanie swojej ukochanej, Laury.

W scenie II okazuje się jednak, że miłość również nie wystarcza nadwrażliwemu młodzieńcowi, a jego ukochana me potrafi zrozumieć jego nastrojów, lęków i przeczuć.

Scena III, w której Laura odczytuje wiersze Kordiana, kończy się samobójstwem bohatera (Nieszczęście! Och nieszczęście! panicz się zastrzelił!...).

Akt II nosi podtytuł Rok 1828. WĘDROWIEC i rozgrywa się w kilku miejscach Europy; kolejne, nie oddzielane od siebie sceny to: Londyn, Dover, Włochy, Watykan i Mont Blanc.

W londyńskim parku Kordian ze wstydem wspomina swoją nieudaną próbę samobójstwa i gawędzi z Dozorcą na temat napotkanego przechodnia-bankruta; Dozorca wyznaje, iż obserwując jego wieczorny spacer, także i jego posądzał o „rozmijanie się z prawem”.

W Dover bohater czyta fragmenty Króla Leara i zachwyca się poezją Szekspira, jednocześnie użalając się nad pospolitością własnej, pozbawionej geniuszu, egzystencji.

We Włoszech, po upojnej nocy spędzonej w uściskach miłosnych pięknej Wioletty, Kordian wystawia na próbę jej uczucie i przekonuje się, iż rzekoma namiętność była wyrachowanym kłamstwem.

W czasie audiencji w Watykanie prosi papieża o pobłogosławienie skrwawionej ziemi przywiezionej z Polski, ale Papież lekceważąco odnosi się do informacji o rzezi niewinnych ofiar, doradza Kordianowi, by się w Rzymie zabawił i pyszni się przed nim własną potęgą. Polakom nakazuje pokorną wiarę i pracę, grożąc klątwą za nieposłuszeństwo wobec cara.

...Jutro z majestatu

Dam wielkie pożegnanie Rzymowi i światu

Ujrzysz, jak cale ludy korne krzyżem leżą;

Niech się Polaki modlą, czczą cara i wierzą... [...]

Na pobitych Polaków pierwszy klątwę rzucę.

Niech wiara jak drzewo oliwkowe buja.

A lud pod jego cieniem żyje.

W ostatniej scenie, na Mont Blanc, samotny Kordian rozważa (w formie monologu wewnętrznego) sens własnego życia, czując, że musi podjąć jakąś decyzję o zasadniczym znaczeniu dla siebie i ludzkości - Jam jest posąg człowieka na posągu świata. Skala jego rozterki jest olbrzymia, waha się pomiędzy tak skrajnymi decyzjami, jak powtórna próba samobójcza - Może się lepiej rzucić w lodowe szczeliny? - a przyjęciem na siebie odpowiedzialności za los Polski i całego świata:

Mogęż, jak Bóg w dzień stworzenia,

Ogromnej dłoni zamachem

Rzucać gwiazdy nad świata zbudowanym gmachem,

Tak by w drodze przeznaczenia

Nie napotkały nigdy kruchej świata gliny

I nie strzaskały w żegludze?

Mogę - więc pójdę! ludy zwołam! obudzę! [...]

Nie - myśli wielkiej trzeba z ziemi lub z błękitu.

Spojrzałem ze skały szczytu,

Duch rycerza powstał z lodów...

Winkelried dzidy wrogów zebrał i w pierś włożył,

Ludy! Winkelried ożył!

Polska Winkelriedem narodów!

Kordian, utraciwszy „dziecinne złudzenia” co do własnego geniuszu, a także wagi miłości i wiary, podejmuje decyzję o powrocie do Polski i podjęciu działalności politycznej.

Akt III, opatrzony podtytułem Spisek koronacyjny, zbudowany jest z dziesięciu scen, rozgrywających się w różnych miejscach Warszawy, w maju 1829 r.

Scena I to plac przed Zamkiem w Warszawie (dzisiejszy Plac Zamkowy). Zgromadzony wokół kolumny Zygmunta lud obserwuje wielkie rusztowanie ozdobione wstęgami i kwiatami (jedni zwą je „estradą”, inni - „wschodniowidownią”), które wzniesiono dla gości zaproszonych na uroczystość koronacji cara Mikołaja I na króla Polski. Komentarze pochlebne mieszają się ze złośliwą ironią, w efekcie zdezorientowani ludzie większe zainteresowanie okazują przypadkowo przechodzącemu inwalidzie niż, stąpającemu w takt hymnu Boże chroń cara, Cesarzowi.

Scena II ukazuje cara w momencie koronacji - we wnętrzu katedry Prymas odprawia mszę, żegna lud i podaje koronę Cesarzowi, który przysięga, że będzie przestrzegał praw zapisanych w Konstytucji i znakiem krzyża błogosławi cztery strony świata.

W Scenie III akcja z powrotem przenosi się na plac przed Zamkiem, gdzie w trakcie uroczystego wyjścia Cesarza z kościoła dochodzi do krwawego incydentu - stanowiącego drastyczne złamanie świeżo złożonego przyrzeczenia. Brat cesarski, Wielki Książę, uderzył kobietę stojącą nazbyt blisko przejścia i zabił jej dziecko; gdy żandarmi naprędce usuwają plamy krwi z bruku, porażeni zbrodnią ludzie rzucają się na sukno ozdabiające estradę i rwą je na strzępy. Scenę kończy ponura pieśń o przemianie wina w krew, będąca zapowiedzią zemsty.

Scena IV rozgrywa się w podziemiach kościoła św. Jana, w otoczeniu trumien polskich królów. Zgromadzeni spiskowcy (w maskach - dla bezpieczeństwa) przygotowują się do zamordowania Mikołaja. W opozycji do młodych podchorążych-„Winkelriedów” stają Prezes (postać nawiązująca do osoby Niemcewicza) i Ksiądz, który początkowo solidaryzował się z młodymi, lecz później zmienił stanowisko. Argumenty pierwszego są natury politycznej -ostrzega, że podniesienie ręki na władcę może przynieść tragiczne skutki, na przykład zemstę ze stron innych zaborców lub rozruchy wewnętrzne. Uznając słuszność stanowiska Prezesa, Ksiądz dodaje do jego wywodów argumenty natury moralnej, mówi o karze za zbrodnię, lecz jego słowa budzą drwinę Spiskowców. Wśród zgromadzonych pojawia się Starzec, który nie tylko nie tłumi zapału młodych, lecz najpierw pomaga im dokładnie zaplanować zamach (konieczne jest zamordowanie pięciu osób: cara, jego żony, syna i dwóch braci), a następnie ofiarowuje się wziąć na siebie odpowiedzialność za przelanie krwi. Wobec nieprzejednanego stanowiska zebranych Prezes umywa ręce. Zebranie ma się ku końcowi, kiedy warta odkrywa na schodach podsłuchującego szpiega i morduje go. Prezes, wstrząśnięty zarówno wynikiem rozmowy, jak i bezpośrednim zetknięciem się z brutalnym zabójstwem, ogłasza zakończenie zgromadzenia. Wtedy Podchorąży, stojący na czele młodzieży, zarządza głosowanie, aby ostatecznie przekonać się, czyje argumenty przekonały zebranych: A obaczemy, zapał, trwogali przeważa? [...] Kto jest za śmiercią cara, rzuci na stół kulę, / Kto za uniewinnieniem, niechaj grosz położy.

Okazuje się, że za zamachem głosowało jedynie pięć osób, sto pięćdziesiąt zaś było przeciw. Zdesperowany Podchorąży z pogardą odwraca się od przyjaciół, zarzucając im zdradę, a następnie zdejmuje maskę (wszyscy rozpoznają Kordiana) i ogłasza swoje zamiary - tej nocy, pełniąc wartę u drzwi cara, zabije go. Na dowód składa przysięgę na piśmie i krótki testament: Narodowi / zapisuję co mogę ...Krew moją i życie, / I tron do rozporządzenia próżny. Spiskowcy również zdejmują maski, przysięgając Kordianowi, iż nie ma między nimi zdrajcy, ale Kordian przepędza ich. Zostaje sam na sam z Prezesem, który jeszcze raz błaga, by zmienił swoje postanowienie i aby wycofał pismo. Kordian w gorączkowym zapale przeklina go i oświadcza, iż nie żal mu zginąć w dobrej sprawie, tym bardziej, że jest zupełnie samotny.

Scena V przedstawia Salę Koncertową w zamku i Kordiana stojącego na warcie przed pokojami cara. Pojawiają się duchy: Imaginacja, Strach, Widmo i Diabeł. Gdy Kordian przekracza próg komnaty sypialnej, napięcie, jakie jest jego udziałem, doprowadza go na skraj obłędu. Pada nieprzytomny, zaś Car, który go wkrótce znajduje, bez trudu domyśla się jego zamiarów. Wzywa straż i każe rozstrzelać Kordiana, podejrzewając zresztą, iż przywódcą spisku jest jego własny brat, Książę Konstanty.

Scena VI mieści się w szpitalu psychiatrycznym, gdzie szalony Kordian rozpoznaje w Doktorze jedną ze zjaw (Diabła) spotkanych w carskiej sypialni. Doktor drwi z Kordiana i jego poświęcenia, pokazując mu pomiędzy pacjentami kilku takich jak on, którzy kompletnie zwariowali w przeświadczeniu, iż poświęcili się dla Ludzkości. W chwili, gdy Kordian bliski jest ostatecznego załamania i zwątpienia w sens swojego czynu, zjawia się Książę Konstanty i nakazuje wyprowadzić skazańca na egzekucję. Kordian z wdzięcznością przyjmuje wyrok, woli bowiem śmierć fizyczną od psychicznej tortury.

Scena VII rozgrywa się na Placu Saskim, gdzie Car i Wielki Książę dokonują przeglądu wojsk i oczekują na przyprowadzenie skazanego. Gdy zjawia się Kordian, Konstanty rzuca się na niego z wściekłością, ale Car nie wierzy w szczerość tego wybuchu. Konstanty obmyśla taki sposób wykonania egzekucji, który pozwoliłby mu popisać się przed Carem nadzwyczajną odwagą „swojego” (tj. polskiego) wojska: obiecuje Kordianowi darować życie, jeżeli ten przeskoczy na koniu piramidę ustawioną z bagnetów. Ponieważ Kordianowi nie zależy na życiu, odmawia, a upokorzony Książę Konstanty wpada we wściekłość. Rozbawiony Car obiecuje zatem Kordianowi, że i tak każe go rozstrzelać, ale młodzieniec nie ma ochoty przed śmiercią popisywać się dla zabawienia wroga. Dopiero kiedy Konstanty wybucha stekiem obelg, wymyślając Polakom od tchórzy, Kordian, którego dławi wspomnienie własnego lęku przeżytego w noc niedoszłego zamachu, daje się sprowokować, unosi się ambicją i skacze - z powodzeniem. Przeskoczywszy przez piramidę bagnetów staje przed Księciem i Carem; zachwycony Książę rozkazuje otoczyć opieką bohatera i darowuje mu życie, ale Car - za jego plecami - wydaje rozkaz rozstrzelania Kordiana.

Scena VIII to izba klasztorna zamieniona w więzienie, w którym Kordian oczekuje egzekucji. Przy skazańcu - stary Grzegorz i ksiądz, który spowiada go przed nadchodzącą śmiercią. Kordian zwierza się im z całkowitej samotności, jaka jest jego udziałem oraz ze swojego największego pragnienia, jakim jest chęć pozostawienia po sobie na ziemi trwałego śladu. Obydwa wyznania Ksiądz ocenia jako grzeszne, gdyż widzi w nich dowody oziębłości uczuciowej i egoistycznej pychy bohatera. W końcu jednak, wzruszony obiecuje nazwać imieniem Kordiana różę wyhodowaną przez siebie w klasztornym ogrodzie. Natomiast pełen współczucia Grzegorz przysięga, że gdy narodzi mu się wnuk, nazwie go imieniem Kordiana; w ten sposób ukoi duszę biednego skazańca, gdyż na świecie pozostanie ktoś, kto będzie po nim płakał i jednocześnie będzie to trwała „pamiątka” po zmarłym młodzieńcu. Zamyślony Kordian dokonuje bilansu swojego życia:

Więc gdy mi wezmą życie... a starzec pogrzebie!...

Kiedyś!... za błędnym dzieckiem po łąkach lub w borze

Głos matki wołać będzie: Kordian i Kordian! - długo...

Dziecię śmiechem odpowie nad kwiecistą strugą...

A pośród ciemnych murów, gdzieś w cichym klasztorze,

Róża moja zakwitnie... Ksiądz w czarnym habicie

Pacierze nad nią zmówi... Więc róża - i dziecię.

Scena kończy się wyprowadzeniem Kordiana z celi - na rozstrzelanie.

Scena IX to pokój w zamku królewskim. Książę Konstanty przybiega do Cara i prosi go o odwołanie wyroku śmierci. Car odmawia i wprost oskarża miotającego się z wściekłości brata o próbę zamachu. Książę nalega na ułaskawienie Kordiana, wypomina Carowi swoje zasługi, przypomina mu nawet fakt, iż dobrowolnie zrzekł się tronu na jego korzyść. Jego słowa prowokują tylko Mikołaja do drwin i szyderstw: natrząsa się on a brata, mówiąc, iż rzeczywistym powodem rezygnacji z tronu był brak odwagi i inteligencji. Bracia obrzucają się nawzajem najcięższymi obelgami i oskarżeniami - Konstanty przypomina Mikołajowi ojcobójstwo, Mikołaj Konstantemu - ohydną zbrodnię gwałtu i morderstwa. Ostatecznie Konstanty ustępuje i korzy się przed bratem, który postanawia okazać wspaniałomyślność i na znak pojednania podpisuje ułaskawienie Kordiana. Książę niecierpliwie pogania swego adiutanta, by ten jak najprędzej zaniósł dokument na Plac Marsowy, gdzie właśnie ma się odbyć egzekucja.

Scena ostatnia to scena przygotowań do rozstrzelania bohatera; zgromadzony tłum obserwuje Kordiana i pluton egzekucyjny. Kat połamał szpadę Kordiana na znak, iż wskutek wyroku śmierci traci on prawa szlacheckie, Kordian milczy, nie pozwala jedynie zawiązać sobie oczu. W chwili, gdy żołnierze podnoszą broń do oczu, a oficer dowodzący ma wydać komendę, na plac wpada adiutant Księcia. Scena pozostawia los Kordiana w zawieszeniu, ponieważ komendant plutonu egzekucyjnego nie widzi adiutanta, nie wiadomo więc, czy uda się wstrzymać wykonanie wyroku. Nie dopełniona scena pozwala przypuszczać, że Słowacki zamierzał może ocalić bohatera i uczynić go uczestnikiem dziejów narodowych w dobie powstania listopadowego.

Problematyka utworu

Kordian jako utwór autobiograficzny i jako rodzaj romantycznej autokreacji

Kordian miał przedstawiać los pokolenia, które podjęło i przegrało walkę o niepodległość - w tym sensie był to zatem głos poety w dyskusji, jaka przetoczyła się falą przez całą Wielką Emigrację po klęsce powstania listopadowego. W równym stopniu jednak był to też utwór, w którym poeta rozliczał się sam przed sobą z dokonań swojego życia. Łatwe do wskazania motywy autobiograficzne - a więc nieszczęśliwa miłość przeżyta we wczesnej młodości, poczucie osamotnienia, sieroctwo, tułacze życie, wcześnie rozbudzone ambicje literackie i polityczne - oraz pewne odniesienia niektórych scen dramatu do wcześniejszych utworów Słowackiego (np. scena 1 aktu I wprost wyrastająca z poematu Godzina myśli) pozwalają czytelnikowi widzieć w postaci Kordiana porte-parole autora. Kordian - to zarazem autoportret i autokreacja, konglomerat wspomnień i doświadczeń przeżytych na jawie z rojonymi w snach marzeniami i ambicjami poety. Wszak zgodnie z romantycznym kanonem poetyckim czyn i słowo - to jedno... Słowacki pragnął zatem, poprzez stworzonego przez siebie bohatera, wpisać się swoją osobą w typową biografię romantyczną. Z całą ostrością widzenia obdarzył Kordiana własną, neurotyczną, chorobliwą osobowością „młodzieńca-dziecka”, którego nadmierna wyobraźnia zarazem popycha do działania i paraliżuje. Owo hamletyczne rozdarcie nadaje bohaterowi niesłychaną moc wewnętrzną, a jednocześnie stanowi skazę uniemożliwiającą mu jakikolwiek sukces. Nie znaczy to jednak, że Kordian to jedynie marzyciel i nieudacznik. Pomimo towarzyszącego bohaterowi pasma niepowodzeń Słowacki dość wyraźnie opowiada się po jego stronie; świadczy o tym nawet drobiazgowość i wnikliwość opisu stanów psychicznych. Pozwala to domniemywać, iż poeta miał może zamiar przerwać ciąg tragicznych wydarzeń i pozwolić swojemu bohaterowi spełnić ambicje. Należy przecież pamiętać, że dzieło, które dzisiaj czytamy jako samoistną całość, jest zaledwie pierwszą częścią zamierzonej trylogii. W osobie Kordiana - w jego działaniu - Słowacki próbował być może przezwyciężyć ów kompleks, który łączył wszystkich poetów Wielkiej Emigracji i rzucał cień wątpliwości na ich działalność - kompleks braku potwierdzenia czynem głoszonych idei, nieuczestnictwa w powstaniu. Poeta przezwyciężył go zresztą i to nie tylko na kartach swego dramatu, gdy niedługo przed śmiercią, w 1848 r., pojechał do Poznania, by wziąć udział w walce z zaborcą. Był to jednak już zupełnie nowy, diametralnie różny od poprzedniego, etap w życiu artysty (por. okres genezyjski), kiedy to następuje kompletne przewartościowanie poglądów na dzieje Polski i świata. Kto wie, gdyby Słowacki wtedy właśnie powtórzył próbę dokończenia dramatu, jego bohater miałby szansę...

Kordian jako wzorzec biografii romantycznej

Poeta skonstruował biografię Kordiana według wzorca ukształtowanego przez wielkich twórców romantycznych: Byrona, Goethe'go, Mickiewicza. Kordian - zupełnie jak jego „starsi bracia” przeżywa u progu dojrzałości nieszczęśliwą miłość (u Byrona było to nawet uczucie kazirodcze), podejmuje - za przykładem nie określonego bliżej przyjaciela lub jedynie w zgodzie z obowiązującą powszechnie „modą” - nieudaną próbę samobójczą, cierpi w poczuciu osamotnienia i niezrozumienia, a do wyobcowania psychicznego wkrótce dołącza się dosłowne - gdyż wyrusza na tułaczkę po świecie, nigdzie nie znajdując dla siebie życzliwego miejsca ani środowiska. Wprawdzie później wraca do kraju, ale tak żyje - znowu zgodnie z kanonem wytyczonym przez literaturę - życiem „podziemnym”, niczym Konrad Wallenrod lub ,,żywy upiór” Gustaw-Konrad, zmuszony łączyć oficjalną egzystencję z tajną działalnością spiskową. Jest wreszcie Kordian - od zarania swego życia - naznaczony piętnem tragicznej tajemnicy i śmierci, które czynią zeń rodzaj wampira czy „zombie” - przyczyny tego piętna prostoduszny Grzegorz upatruje w lekkomyślnym przekroczeniu praw boskich próbie samobójczej), ale czytelnik świetnie wyczuwa, że leży ona gdzieś głębiej, poza samym bohaterem, gdzieś w wyrokach nie z tego świata... Tworząc postać bohatera dramatu Słowacki miał jednak ambicje, by uczynić coś więcej, niż tylko w zgrabnym splocie konstrukcyjnym połączyć gotowe motywy i wzorce. Oprócz typowych, wyposażył Kordiana również w takie cechy indywidualne, które nadają mu pozycję wyjątkową na tle innych romantycznych biografii literackich. Pamiętajmy, że dramat powstał jako reakcja poety na „Dziady” i w zamyśle autora miał stanowić odpowiedź nie tylko na wyzwanie artystyczne rzucone przez Mickiewicza, ale także - alternatywną propozycję ideologiczną. Kordian był więc postacią stworzoną jako rozwinięcie, a zarazem polemika z postawą reprezentowaną przez Gustawa-Konrada.

Tendencję tę dostrzec można już w samym sposobie prezentacji bohatera, opisywania jego konstrukcji psychicznej. Mickiewicz w II części Dziadów przedstawia Konrada jedynie w momentach przełomów wewnętrznych, podczas gdy Słowacki dokładniej analizuje i bada motywy swojej postaci i rejestruje krok za krokiem kolejne stadia jego „przepoczwarzania się” i dojrzewania. Już od pierwszej, otwierającej dramat sceny, kiedy to Kordian dostrzega rozbieżność między tragedią samobójcy a jednoznacznym potępieniem jego czynu przez otoczenie w młodym, bohaterze budzi się odruch buntu wobec tej niesprawiedliwości oraz rodzą się refleksje nad sensem życia i śmierci. Wynik tych przemyśleń, a także kolejno zdobywanych przez „wędrowca” bolesnych doświadczeń, jest u Słowackiego jednoznacznie pesymistyczny. Monolog wewnętrzny na szczycie Mont Blanc, będący analogią sceny Wielkiej Improwizacji, tylko pozornie prowadzi bohatera do tożsamych wniosków. Kordian jako spiskowiec jawi się nam jako osobowość znacznie bardziej skomplikowana wewnętrznie niż Konrad, marzący o „rządzie dusz” i „uszczęśliwieniu całego świata”. Ambicje bohatera Słowackiego są wprawdzie w wymiarze psychologicznym równie maksymalistyczne, lecz realnie sprowadzają się do czynów zupełnie konkretnych, a przez to znacznie skromniejszych: zamach na Cara jest przecież równocześnie oczywistym wyrokiem śmierci na zamachowca. Kordian ma tego pełną świadomość już w chwili podejmowania decyzji o powrocie do kraju. Głęboko przeżywszy tragedię i śmierć bliskich ludzi oraz niewolę ojczyzny, jest Kordian nieuleczalnie chorym pesymistą, „dzieckiem-starcem” przedwcześnie dojrzałym - pod wpływem zewnętrznych bodźców i przeżyć, i niejako „na własne życzenie”, wskutek podjętej decyzji.

Dojrzałość decyzji Kordiana - znów inaczej niż w dramacie Mickiewicza - polega na tym, iż motywem czynów bohatera nie jest właściwie żadna przejęta z zewnątrz idea. Możemy zastanawiać się, czy Konrad byłby patriotą-spiskowcem, gdyby nie spotkał go na przykład zawód miłosny. W Kordianie takich wątpliwości nie ma; to choroba duszy bohatera skazuje go na klęskę osobistą, a nie odwrotnie. Zdaje się, że już od pierwszego momentu Kordian nosił w swoim umyśle „Winkelrieda”, a kolejne doświadczenia utwierdzały go tylko w przeświadczeniu, iż nonsensem jest próba szukania sensu życia w oparciu o wartości pozorne, jak miłość, wiara, sztuka, autorytety. Świadomość względności wszelkich ideologii i idei, programowy sceptycyzm, nadrzędna potrzeba prowokowania i konfrontowania haseł z rzeczywistością oraz wysoki stopień samoświadomości sytuują Kordiana w plejadzie literackich postaci okresu romantyzmu na pozycji zupełnie wyjątkowej. Jedynym źródłem prezentowanej postawy, jedynym motywem działania i siłą sprawczą jest dla Kordiana jego własne doświadczenie, jego własna psychika, wewnętrzne przekonanie o sile własnej indywidualności, o wolności swojego wyboru. „Głosowanie” w podziemiach katedry Świętego Jana jest dla niego tylko okazją do konfrontacji własnych poglądów z sądami otoczenia, ale w żaden sposób nie wpływa na zmianę jego postanowień.

Kordian jako ciąg dalszy romantycznej dyskusji młodych ze starymi

Zapoczątkowana w literaturze polskiej Mickiewiczowską Odą do młodości dyskusja, będąca w istocie kontynuacją sporu rozpoczętego przez filozofów Oświecenia (Rousseau), podważała autorytet „starych”, głoszących prawdy rozumu i doświadczenia, przeciwstawiając im prawdę serca i zapału młodości. Spór ten, kontynuowany przez całą epokę, był na płaszczyźnie politycznej wynikiem obciążenia pokolenia ojców odpowiedzialności za utratę niepodległości narodowej, na płaszczyźnie światopoglądowej wynikał z modnych tendencji filozoficznych (idealizmu i subiektywizmu), zaś na płaszczyźnie artystycznej został zapoczątkowany poprzez odrzucenie dotychczasowej estetyki i nowatorstwo formalne (głównie w dziedzinie dramatu, poezji, muzyki i architektury).

Echem tej dyskusji jest walka Kordiana z otaczającym go światem „starych”. Reprezentują oni myśli i idee, czasem wzajemnie sprzeczne, wobec których bohater musi się zadeklarować, przy czym jego opozycyjność przybiera różne formy i stopnie natężenia.

Wstyd mi! starzec zapala we mnie iskrę ducha,

Nieraz z myślą zburzoną w ciemne idę lasy,

Szczęk broni rzucam w sosen rozchwianych hałasy,

Widzę siebie wśród świateł czarodziejskiej sławy,

Wśród promienistych szyków; szyki wstają z ziemi,

Ziemia wstaje jak miasto odgrzebane z lawy...

Głupstwo... dzieciństwo marzeń... Z myślami takimi

Nie śmiałbym się wynurzyć przed starców rozsądkiem.

(akt I, w. 221-228).

„Starzec” zapalający „iskrę ducha” to Grzegorz opowiadający o świetnych kartach walk o niepodległość ojczyzny. Jednak to nie jego opowiadanie staje się motywem decyzji Kordiana. Pobudki czynów bohatera są głębsze, wynikają z przesłanek filozoficznych i metafizycznych, których młodzieniec nie wyjawia nikomu i które poza nim zna tylko Szatan. Kordian odczuwa bowiem powinowactwo z „duchami wyższemi” i czuje się zobowiązany tylko wobec nich i siebie samego, odrzucając wszelkie ziemskie więzy. Podobnie, mimo szczerego podziwu, odrzuca drogę „wskazywaną” przez Szekspira, przedkładając realny świat ponad karty najpiękniejszej księgi. Jednoznacznie potępia natomiast innego starca - Papieża, którego pycha i lekceważenie budzi w nim prawdziwą odrazę. Bardziej skomplikowany jest stosunek Kordiana do Prezesa, Księdza i Starca w scenie spiskowej. Starzec z ludu, będący odpowiednikiem postaci Grzegorza z aktu I, próbuje pobudzić zapał „dzieci”-spiskowców Jednak Kordian, idąc za głosem wewnętrznym, nie podziela jego entuzjazmu, czego dowodzi prowokacyjna propozycja przeprowadzenia „sądu”. Ksiądz, reprezentujący poglądy zachowawcze i kunktatorskie, zostaje jednogłośnie odrzucony przez Spiskowców. Tylko Prezes jest tu postacią godną swego polemisty; wprawdzie czytelnik nie powinien mieć wątpliwości po czyjej stronie jest sympatia Słowackiego, trudno jednak odmówić Prezesowi siły i racji przekonań, co pogłębia tragizm konfliktu. Zwołując Spiskowców na groby królów Prezes oczekuje, że ostudzi ich zapał i - w imię tradycji narodowej i katolickiej wiary - przekona do odstąpienia od mściwej zbrodni.

Budziłem królów, serca ich odgadłem,

Działali... w dziejach jak na jasnym niebie

Nigdzie czerwone nie padały plamy. -

Gdybyście króle, z trumien dziś powstali,

Ludzie by rzekli...: O znamy was, znamy!

Starzec nam o was mówił, żeście biali Jako anieli...

(akt III, w. 122-128)

Wierze przeciwstawia Kordian zwątpienie, tradycji - inną tradycję, unaoczniając Prezesowi relatywizm przyjętych przez niego zasad. Jego polemika z Prezesem jest zarazem próbą sformułowania własnego programu, który łączyłby manifestację nieskrępowanej wolności z poczuciem „wyższej konieczności”.

Jak już powiedzieliśmy, bohater Słowackiego, mimo wielu podobieństw do postaci Gustawa-Konrada, jest nosicielem pewnych cech zdecydowanie go odróżniających; jest to przede wszystkim „ciemny mroczny koloryt psychiki naznaczonej szaleństwem oraz, co ważniejsze, znacznie poszerzona samoświadomość, „impregnująca” bohatera wobec jakichkolwiek prób osłabienia jego woli. W swoim niczym nie skrępowanym indywidualizmie jawi się nam Kordian jako patron wszelkich tragicznych buntowników, działających w imię wyższych racji pomimo wszechogarniającego przeczucia klęski - „najmłodszymi dziećmi” Kordiana mogą tu być chociażby bohaterowie Bursy czy nawet Keseya. Już wybór patrona swojego czynu, potwierdzony jeszcze poprzez hasła przyjęte przez ,,podziemnych" i pseudonim spiskowy Kordiana unaocznia czytelnikowi skrajny pesymizm autora.

Kordianowi towarzyszy stale przeczucie klęski, pewność śmierci, która u Mickiewicza była co najwyżej możliwa, ale i tak prowadziła do optymistycznego „zwycięstwa”, chociażby i „zza grobu”. Tymczasem w dramacie Słowackiego śmierć łączyła się ze strachem, szaleństwem, obłędem, torturą fizyczną i psychiczną - jak można domniemywać, również i następne części trylogii polegałyby na uśmiercaniu i wskrzeszaniu bohatera.

Kordian jako głos w dyskusji nad losem narodu

Romantyczny rewolucjonista Kordian nie czerpie swojej siły ani z tradycji, ani z wiary ludu, ani z pragnienia zwycięstwa. Skąd zatem? Z siebie samego, a raczej sił wyższego rzędu, pozaziemskich duchów, których czuł się pośrednikiem. Odpowiedź taka byłaby zgodna z istotą romantycznej myśli mesjanistycznej, nie zadowalała jednak Słowackiego. Wynikiem takiego rozumowania jest bowiem podstawowa sprzeczność: jeżeli Bóg i siły Dobra angażują się po stronie Kordiana (Polski) - dlaczego jego działania spotykają się z powszechnym oporem ludzi i sił pozaziemskich (Widmo i Duchy w scenie 5.). A jeżeli Dobro jest po stronie przeciwników - dlaczego w momencie załamania i uległości wobec Widm bohater przegrywa?

Ukazując tę sprzeczność, chciał Słowacki zmusić czytelnika do zweryfikowania przyjętych przez ideologów romantycznych i ugruntowanych w zbiorowej świadomości poglądów na najnowszą historię Polski. Ogólnoeuropejski wymiar sprawy polskiej uprawniał Słowackiego - pretendującego do roli ideowego przywódcy narodu - do postawienia zasadniczego pytania dotyczącego istnienia Polski. Było to pytanie o rolę moralności w historii. Po to, aby sformułować je w ramach światopoglądu romantycznego, trzeba było jednocześnie pytać o problem Boga i Szatana w historii.

Mieczysław Inglot, w swoim eseju poświęconym Kordianowi, formułuje ten problem następująco: Jak pogodzić współistnienie wszechmocnego i sprawiedliwego stwórcy i wrogiej człowiekowi historii? Ten dylemat, postawiony m.in. w »Dziadach części III«, zostanie przez Słowackiego podjęty i oświetlony w skrajnie odmienny sposób. W miejsce Mickiewiczowskiej harmonii człowieka, Boga i świata autor »Kordiana« przedstawi wizje totalnej dysharmonii między boskim planem świata a jego realizacją.

W scenie spiskowej Kordian nie podejmuje polemiki ze swoimi adwersarzami, ponieważ jego świadomość sięga innego wymiaru. On jeden wie, że merytoryczna dyskusja nie ma sensu - należy jedynie dokonać dzieła. Albowiem koło historii obracane jest przez Szatana, a poleganie na uznawanych, uświęconych tradycją i wiarą zasadach reprezentowanych przez Prezesa może jedynie zniweczyć ostatnie szanse ratunku.

Kordian jako glos w dyskusji o losie świata

Pomimo przegranej - dla swego pokolenia i dla potomnych Kordian pozostał symbolem walki, aktywności, czynu. Czytelnicy skłonni byli za autorem usprawiedliwić rozdarcie bohatera, jego hamletyzowanie, wreszcie - jego słabość w momencie próby. Bohater bowiem nie jest winien swoich błędów, można jedynie podziwiać go lub mu współczuć. Właściwie los jego przesądzony zostaje już w Przygotowaniu i Prologu, kiedy to apokaliptyczna wizja świata jako diabelskiego tygla określa los wszystkich osób dramatu. Słowacki łączy tu wiedzę historyczną o wydarzeniach z przełomu lat dwudziestych i trzydziestych (klęska przygotowywanego przez grupę podchorążych zamachu na Cara wskutek destrukcyjnych działań ugodowo nastawionych dojrzałych działaczy politycznych, klęska powstania spowodowana nieudolnością i niezdecydowaniem dowódców) ze swoją koncepcją filozoficzną, budowaną w opozycji do Mickiewicza.

Romantyzm (w tym także Mickiewiczowskie Dziady) pojmował historię, tradycję, przeszłość, starość, cały bagaż zbiorowej świadomości narodu z jego wierzeniami, legendami, przyzwyczajeniami i ideałami jako podstawę odrębności Polaków, a zarazem determinantę ich przyszłych losów. W mesjanistycznej wizji Polski jako Chrystusa narodów Mickiewicz próbował wskazać harmonię porządku ludzkiego i boskiego. Natomiast Słowacki, w zasadzie aprobując deterministyczne poglądy na historię, dostrzegał jednak zasadniczo odmienny typ uwarunkowań. Nie Bóg, lecz Szatan jest według niego organizatorem nadrzędnego porządku świata. Tu, gdzie Mickiewicz znajdował szansę na pośmiertny triumf ojczyzny i odrodzenie świata, Słowacki widział apokalipsę i zapowiedź ostatecznego zwycięstwa Zła (siedem krów tłustych pożerało siedem krów chudych).

W kluczowej dla całości dramatu scenie szóstej III aktu, Diabeł ujawnia Kordianowi całą przewrotność swojego planu, w którym los bohatera jest fragmentem losu Polski, a dzieje Polski są podporządkowane odgórnym planom pogrążenia świata w chaosie i destrukcji. Etapy tego planu odsłaniane były stopniowo już wcześniej - chociażby w scenach wstępnych.

Szacunek dla przeszłości i tradycyjne poszanowanie „starości” to paradoksalnie - pierwsza przyczyna osłabienia mocy duchowej bohatera i jego załamania w chwili próby, a następnie zasadniczy powód klęski narodu stojącego przed swoją szansą. Idźcie za srebrną głową w noc niewoli czarną - to słowa tragicznego przekleństwa dotyczącego w równej mierze Kordiana, co i jego młodych towarzyszy, którzy rok później mieli złożyć losy swoje i powstania w ręce nieudolnych dowódców. Tradycyjne wartości, w tym i chrześcijańskie, w których dotąd romantycy upatrywali źródło odrodzenia narodu, w interpretacji Słowackiego stają się swoim własnym zaprzeczeniem. Nośnikiem ironii jest tu przedstawiona przez Szatana gra obrazów - kształt sarmackiej broni (zagięta szabla) skojarzony zostaje z satanistycznym znakiem księżyca w nowiu i z diabelskimi rogami.

Następnym paradoksem zrodzonym przez Szatana jest sprzeczność tkwiąca w psychice bohatera, o której była już mowa wcześniej. Rozdwojenie pomiędzy siłą i słabością, entuzjazmem i zniechęceniem, żądzą walki i pesymizmem czyni z Kordiana marionetkę, zabawkę ukrytych przed nim sił i wrogich żywiołów. Efektem diabelskiej zabawy jest żywy trup, na przemian to trawiony gorączką, to pogrążony w apatii strzęp człowieka, zamknięty w domu obłąkanych i z wdzięcznością przyjmujący wyrok śmierci.

Kolejny paradoks zostaje ujawniony Kordianowi dopiero w domu obłąkanych. Jest to obraz sił nadprzyrodzonych rządzących światem. Duchy Dobra i Zła toczą walkę, w której Polska jest tylko jedną z kart. Przy tym ocena walki Polaków - a w szerszym wymiarze również wszelkich „ludów podziemnych” wcale nie jest jednoznaczna i oczywista. Siły Dobra powiązane są bowiem z wartościami takimi, jak chrześcijańska pokora, szlachetność, uczciwość, wybaczenie, odrzucenie zemsty. Bunt, zajadłość walki, anarchia są zatem aprobowane przez moce ciemności. Obydwa wyjścia stojące przed zniewolonymi są złe: mogą bowiem tylko walczyć, posługując się w dodatku niemoralnymi, „podziemnymi” metodami lub zgodzić się na niewolę, przystać wewnętrznie na rozpacz, klęskę, upaść duchowo. Walce Polaków o wolność ojczyzny patronuje modlitwa szatańska: Jak księżyc dwurożny jednym rogiem zabija wroga drugim siebie.

Tragizm sytuacji pogłębia fakt, że właściwie wybór (będący w istocie wyborem między złem a złem) jest tylko pozorny- los narodów podbitych jest przecież z góry przesądzony, finał wiadomy na starcie, czego dowodem Prolog całego dramatu. Słowacki odrzuca Mickiewiczowską ideę sprawiedliwości historycznej. Nie dostrzega szansy odrodzenia świata po upadku. Zaprzecza Mickiewiczowi, który skłonny jest usprawiedliwić „ciemne” metody swoich bohaterów i dowodzić, iż męczeństwo jest drogą do zwycięstwa, a klęska Polski przyśpiesza jedynie triumf Dobra nad światem. Diabeł mówi Kordianowi o bliskim końcu świata, o zatrzymaniu machiny Historii. Poświęcenie Winkelrieda ocala jedynie jego godność, ale nie odwraca biegu dziejów.

Gdzie więc sens tej zabawy? - spytamy z trwogą. Diabelski Doktor odpowie ironicznie, iż ta zabawa nie ma sensu. Upieranie się przy złudzeniach może jedynie doprowadzić do pomieszania zmysłów, czego dowodem są współtowarzysze niedoli Kordiana przebywający w domu obłąkanych.

A jednak Słowacki nie do końca neguje w ten sposób sens uświęconego dotąd przez romantyzm „czynu”; zaprzecza tylko łatwemu optymizmowi. Tragizm Polski i tragizm świata stworzonego przez Boga, ale porzuconego przez Boga nie pozostawia nadziei, ale jednocześnie nakłada obowiązek ratowania jedynej rzeczy, której ratowanie jest możliwe - własnej indywidualności. W świecie pozbawionym idei i zmierzającym do tragicznego kresu postawa Winkelrieda jest jedyną postawą dającą szansę przynajmniej jednostce. Kordian wychodzi na śmierć, ratując duszę przed destrukcyjnymi podszeptami Szatana.

Koncepcja filozoficzna Słowackiego nie została jeszcze w Kordianie w pełni ukształtowana, musimy zresztą pamiętać, iż dzieło nie zostało ukończone. Znajdziemy zatem w tekście wiele wątków i obrazów wymykających się jednoznacznej interpretacji. Przedstawione propozycje mogą być jedynie wskazówkami dla czytelnika do dalszych, indywidualnych poszukiwań.

Uwagi o artyzmie dramatu

Język

Na kształt językowy dramatu podstawowy wpływ miało jednoczące wszystkich romantyków przekonanie o podwójnym - realnym i duchowym - znaczeniu słowa. Zatem SŁOWA występujące w dramacie są same w sobie znakami domagającymi się odczytania wpisanych w nie dodatkowych znaczeń, skojarzeń, aluzji - głównie wywodzących się z Biblii. Niektóre z tych symbolicznych obrazów układają się w tak zwane słowa-klucze (np. księżyc dwurożny, myśl, grób czy glina), tworzące szeregi skojarzeniowe i dzięki temu odsłaniające czytelnikowi nowe pole znaczeniowe poszczególnych osób i obrazów, a nawet całych scen dramatu.

Znajdziemy tu liczne aluzje i odesłania do Pisma Świętego, Starego i Nowego Testamentu, odwołania do wątków folklorystycznych, legend i mitów (kult siwych włosów, legenda o tronie Polski nieskalanym królobójstwem czy o mścicielu powstającym z kości dawnych bohaterów), a nawet aluzje do mitologii antycznej. Wszystko to ma wykazać czytelnikowi głęboki sens działań bohatera, stanowiących cząstkę wielkich wydarzeń historycznych, będących z kolei częścią ponadziemskiego porządku świata.

Wiersz

Podstawowym wierszem Kordiana jest 13-zgłoskowiec, rzadziej pojawiają się 10- i 8- zgłoskowce. Owa nieregularność porządku wersowego jest środkiem artystycznym mającym na celu przekazanie zmienności nastrojów psychicznych i wewnętrznego napięcia osób dramatu.

W dramacie przeważa rym żeński, w większości stosowany w układzie naprzemiennym (abab), rzadziej parzystym (aabb). Zdanie w dramacie jest wyrażeniem niezależnym od końcówki rymowej, wypowiedzi postaci stanowią często jedno- lub kilkuwyrazową cząstkę wersu, co zwiększa dynamikę dialogu i daje wrażenie swobody Znamienne jest pod tym względem zakończenie dramatu - ostatni wers nie rymuje się z żadnym z poprzednich, co zdaje się sugerować, iż poeta chciał rozpocząć nowy układ rymowy, zapowiedź dalszego ciągu wydarzeń.

Przestrzeń sceniczna

Zgodnie z poetyką dramatu romantycznego, nawiązującą do średniowiecznego moralitetu, akcja dramatu rozgrywa się równocześnie na trzech płaszczyznach (ziemia, niebo i piekło - gdy scenę w domu obłąkanych potraktujemy jako alegorię). W ten sposób wydarzenia przedstawione na scenie mają wymiar realistyczny i symboliczny zarazem.

Wielość równoległych planów, w jakich przebiegają i krzyżują się losy postaci oraz zaskakująca różnorodność miejsc akcji w samym tylko planie realistycznym, ziemskim, legła u podstaw zarzutu czynionego Słowackiemu o „niesceniczności dramatu”. Dopiero krakowska prapremiera z lat dwudziestych i kolejne realizacje (w tym telewizyjne) wykazały, jakie bogactwo możliwości inscenizacyjnych kryje w sobie tekst dramatu.

Jaskrawym przykładem śmiałości wizji scenicznej i nowoczesności konstrukcyjnej dramatu może być chociażby scena druga aktu III, składająca się w zasadzie z jednego tylko słowa przysięgi oraz obrazu i długiej chwili milczenia, budującej napięcie dramatyczne pomiędzy osobami dramatu.

Czas sceniczny

Kordian, zgodnie z romantycznym kanonem, nie jest skrępowany regularnym następstwem wydarzeń; dla autora ważny jest nie tyle uporządkowany przebieg akcji, co zachowanie ciągłości przedstawionego wywodu myślowego.

Czas dramatu - podobnie jak przestrzeń - można najogólniej podzielić na czas historyczny (ludzki) i czas „biblijny” (boski, szatański). Ten drugi dotyczy przede wszystkim sceny Przygotowania oraz sceny szóstej aktu III, ale sygnały o „biblijnym” wymiarze prezentowanych zdarzeń przenikają do różnych fragmentów dramatu, nawet tych z pozoru wyłącznie historycznych.

Współistnienie obu porządków chronologicznych określa też świadomość głównego bohatera. Kordian żyje jednocześnie w wymiarze doczesnym i „ponadczasowym”, poprzez prorocze wizje, przeczucia, niejasne wspomnienia - będące wynikiem jego szczególnej pozycji w świecie ludzi - wyprzedza on czas akcji i zapowiada mające nastąpić wydarzenia (np. w momencie, gdy rzuca hasło: Polska Winkelriedem narodów!).

Mówiąc o czasie historycznym należy jednak pamiętać, iż scena sporu Kordiana z Prezesem o ocenę przeszłości narodowej, a następnie scena, w której Diabeł odsłania bohaterowi pozaziemskie plany dotyczące losów świata, przedstawiona jest przez Słowackiego z perspektywy jego doświadczeń i refleksji poczynionych już po ostatecznym upadku powstania. Argumenty i kontrargumenty osób dramatu pogłębione są zatem nie tylko filozoficzną nadbudową wynikającą z „biblijnej” perspektywy dziejów, ale i „wyprzedzającą” opisywaną akcję wiedzą historyczną autora.

Podsumowanie

Drapieżny pierwiastek negacji i nieuleczalny pesymizm wpisane w dramat wynikały z radykalnego sprzeciwu Słowackiego wobec Mickiewiczowskiej wizji bohatera, narodu, Boga i świata. Poeta nie chciał wskazywać łatwych rozwiązań, lecz pogłębić wstrząs, jakim dla świadomości narodowej była klęska powstania oraz zmusić czytelnika do refleksji nad miejscem Polski w historii i świecie. Możliwość konstruktywnych rozwiązań przedstawionej problematyki jest jednak zapowiadana przez niektóre sceny i postaci, a także refleksje samego Kordiana. Sugestie takie zawiera wypowiedź Trzeciej osoby Prologu oraz cytat z Lambra, umieszczony przez poetę przed tekstem (motto):

Więc będę śpiewał i dążył do kresu;

Ożywię ogień, jeśli jest w iskierce.

Tak Egipcjanin w liście z aloesu

Obwija zwiędłe umarłego serce;

Na liściu pisze zmartwychwstania słowa;

Chociaż w tym liściu serce nie ożyje,

Lecz od zepsucia wiecznie się zachowa,

W proch nie rozsypie... Godzina wybije,

Kiedy myśl słowa tajemną odgadnie,

Wtedy odpowiedź będzie w sercu - na dnie.

Aczkolwiek żadnej ze scen ani kwestii wypowiedzianych w dramacie nie można traktować jako wypowiedzi wprost odautorskiej jednak rysuje się tutaj możliwość odczytania zasadniczej idei dramatu. Program poetycki Słowackiego miał przystawać do sytuacji „narodu ujarzmionego”. Nowa poezja miała nawiązywać do narodowej historii, chronić przed utratą wiary w przyszłość i podtrzymywać nadzieję na zmartwychwstanie. Poeta miał być jednak nie nowym mesjaszem, wybranym wśród wybranych, wieszczem, Tyrteuszem, wodzem, lecz - służącym narodowi śpiewakiem, rapsodem, strażnikiem. Minąć musiało jeszcze kilka lat nim udało się Słowackiemu skrystalizować bardziej optymistyczną wizję świata i własnej w nim roli.

23: KORDIAN 1 (13)



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
2106
2106
2106
2106
IKE vs IKZE prezentacja id 2106 Nieznany
2106
2106
2106
2106 040507 blanketstitch
2106 040507 outofthebox bootie
2106 TE
akumulator do vaz 2106 ziguli 15 16
2106 a

więcej podobnych podstron