Melanie Klein
UWAGI DOTYCZĄCE PEWNYCH MECHANIZMÓW SCHIZOIDALNYCH
Wprowadzenie
Niniejsza rozprawa stawia sobie za cel ukazanie znaczenia wczesnych lęków i mechanizmów paranoidalnych i schizoidalnych. Zagadnieniom tym poświęciłam wiele uwagi i pracy na przestrzeni kilku lat, nawet wówczas, gdy nie ustaliłam jeszcze ostatecznie swoich poglądów na temat procesów depresyjnych zachodzących we wczesnym dzieciństwie. Jednakże podczas wypracowywania mojego stanowiska na temat pozycji depresyjnej (depressive position) występującej we wczesnym dzieciństwie, wciąż narzucały się mojej uwadze problemy związane z poprzedzającą je fazą. Chciałabym obecnie sformułować kilka hipotez dotyczących tych właśnie wcześniejszych lęków i mechanizmów.
Wysuwane tu hipotezy, które odnoszą się do bardzo wczesnych faz rozwoju, wyprowadzone są na podstawie wnioskowania z analiz, którym poddawani byli dorośli, jak i dzieci - część z tych wniosków zdaje się być zgodna z obserwacjami uzyskanymi podczas badań psychiatrycznych. Udowodnienie wypracowanych przeze mnie twierdzeń wymaga jednakże przedstawienia licznego i szczegółowego materiału chorobowego, na co niestety nie mogę sobie tu pozwolić będąc ograniczona charakterem niniejszej rozprawy. Nam nadzieję, iż dalsze artykuły pozwolą mi zapełnić tę lukę.
Rozprawę niniejszą chciałabym zacząć od krótkiego podsumowania tych konstatacji dotyczących najwcześniejszych faz rozwoju, które zdążyłam była już uprzednio zaprezentować publicznie.
We wczesnym dzieciństwie pojawiają się charakterystyczne dla psychozy lęki, które pobudzają ego do wytworzenia specyficznych mechanizmów obronnych. W tym to okresie życia należy też szukać źródeł fiksacji (fixation-points) dla wszystkich zaburzeń psychotycznych. Hipoteza powyższa przywiodła niektórych badaczy do wniosku, że przyznaję wszystkim bez wyjątku dzieciom status psychotyków; korekcie tej mylnej interpretacji moich przekonań poświęciłam już wiele miejsca gdzie indziej. Lęki psychotyczne, mechanizmy i reakcje obronne ego charakterystyczne dla dzieciństwa mają w moim mniemaniu głęboki wpływ na rozwój we wszystkich jego aspektach, wliczając w to rozwój ego, super-ego i relacji z obiektem (object- relations).
Często dawałam wyraz swojemu przekonaniu, że relacje z obiektem obecne są w życiu dziecka już od najwcześniejszych faz jego życia - pierwszym obiektem jest matczyna pierś, która dla dziecka ulega rozszczepieniu na pierś dobrą (przynoszącą satysfakcję) i złą (powodującą frustrację). Rozdwojenie to w konsekwencji prowadzi do rozdzielenia miłości i nienawiści. Sugerowałem ponadto, że odniesienie do pierwszego obiektu implikuje jego introjekcję i projekcję. Tym samym już od samego początku życia relacje z obiektem są kształtowane przez interakcję zachodzącą pomiędzy oboma tymi procesami, pomiędzy wewnętrznymi i zewnętrznymi obiektami i sytuacjami. Procesy te mają swój udział w kształtowaniu się ego i super-ego, a także przygotowują grunt dla zaistnienia w drugiej połowie pierwszego roku życia kompleksu Edypa.
Popęd destrukcji już od samego początku życia skierowany jest przeciwko obiektowi i znajduje swój pierwszy wyraz w mających oralno-sadystycznych charakter wyobrażeniowych atakach na pierś matki, które z czasem rozwijają się w jak najbardziej sadystyczne szturmy na jej ciało. Lęki prześladowcze wywoływane przez działające w organizmie niemowlęcia oralno-sadystyczne popędy do obrabowania ciała matki z jej dobrych treści i analno-sadystyczne popędy do umieszczenia w niej swoich ekskrementów (wliczając w to pragnienie wniknięcia w jej ciało, by móc ją kontrolować od środka) mają wielkie znaczenie dla rozwoju paranoi i schizofrenii.
Wyliczyłam także różne typowe mechanizmy obronne wczesnego ego, takie jak mechanizm rozszczepienia obiektu i popędów, idealizację, wyparcie wewnętrznej i zewnętrznej rzeczywistości i stłumienie emocji. Natrafiłam także na różnego rodzaju treści lękowe (anxiety-contents), w tym lęk przed byciem otrutym i pożartym. Większość z tych fenomenów - występujących powszechnie w kilku początkowych miesiącach życia - można odnaleźć wśród przejawów schizofrenii charakterystycznych dla wieku dorosłego.
Ten wczesny okres życia - któremu zrazu nadałam miano `fazy prześladowczej' (persecutory phase) - nazwałam później `pozycją paranoidalną' (paranoid position) i określiłam go jako poprzedzający pozycję depresyjną (depressive position). Jeśli lęki prześladowcze są bardzo silne i z tej to między innymi przyczyny niemowlę nie jest w stanie poradzić sobie z pozycją paranoidalno-schizoidalną, to utrudnione jest również sprostanie pozycji depresyjnej. Niepowodzenie to może prowadzić do regresywnego wzmocnienia lęków prześladowczych i punktów fiksacji dla ostrych psychoz (tj. przynależących do grupy schizofrenii). Kolejnym rezultatem poważnych trudności występujących w trakcie trwania okresu pozycji depresyjnej może być zaistnienie zaburzeń maniakalno-depresyjnych w późniejszych latach życia. Uważam również, że w przypadku łagodniejszych zaburzeń rozwoju opisane wyżej czynniki silnie wpływają na możliwość wystąpienia neuroz.
Chociaż zakładałam, że rezultat pozycji depresyjnej zależy od sposobu, w jaki niemowlę przebrnęło przez wcześniejszą fazą, to niemniej jednak nigdy nie przypisywałam pozycji depresyjnej głównej roli we wczesnych fazach rozwoju dziecka. Wraz z introjekcją obiektu jako całości diametralnie zmienia się kształt wypracowywanej przez dziecko relacji z obiektem. Synteza zachodząca pomiędzy kochanymi i nienawidzonymi aspektami całego obiektu daje początek uczuciom żalu i winy, co niesie ze sobą istotny postęp w rozwoju życia emocjonalnego i intelektualnego dziecka. Jest to również kluczowy punkt dla możliwości zaistnienia neurozy lub psychozy. Mój stosunek do tych tez się nie zmienił później - wciąż uważam je wszystkie za prawdziwe.
Kilka uwag na temat ostatnich prac ogłoszonych przez Fairbairna
W kilku swoich ostatnich dziełach W. R. D. Fairbairn poświęcił wiele miejsca tematowi, którym i ja się obecnie zajmuję. Dlatego wydaje mi pożytecznym przedstawienie listy istotnych podobieństw i różnic, jakie występują w naszych stanowiskach. Okazuje się bowiem, iż niektóre z wniosków przedstawionych w niniejszej pracy zgadzają się z propozycjami zgłaszanymi przez Fairbairna, inne zaś różnią się odeń diametralnie. Fairbairn podszedł do interesującego mnie zagadnienia od strony rozwoju ego w jego relacjach z obiektami, ja zaś - od strony lęków i ich zmiennych postaci. W swoich pracach uczony ten nazwał najwcześniejszą fazę życia `pozycją schizoidalną' (`schizoid position'): twierdził, że kształtuje ona część normalnego rozwoju, a zarazem bywa podstawą dla rozwoju chorób schizoidalnych i schizofrenicznych życia dorosłego. Zgadzam się z tą tezą i uważam zaprezentowany opis fenomenów schizoidalnych wieku rozwojowego za wartościowy i odkrywczy, jak również wielce ważny dla naszego całościowego pojmowania istoty zachowań schizoidalnych i schizofrenii. Uznaję także ważność i doniosłość głoszonego przezeń twierdzenia, że grupa zaburzeń schizoidalnych i schizofrenicznych jest znacznie liczniejsza niż dotąd sądziliśmy. Podobnie zasługuje na uwagę szczególny nacisk, jaki kładzie on na wewnętrzną relację zachodzącą pomiędzy histerią i schizofrenią. Używane przez Fairbairna pojęcie `pozycja schizoidalna' (schizoid position) wydaje się właściwe, jeśli rozumieć je jako obejmujące zarówno lęk prześladowczy, jak i mechanizmy schizoidalne.
Jednakże nie zgadzam się - by odnieść się na początek do najistotniejszych rozbieżności między nami - z dokonaną przez niego modyfikacją teorii struktury mentalnej i instynktów. Jesteśmy także odmiennego zdania co do żywionego przezeń poglądu, że tylko zły obiekt jest internalizowany - a zatem przekonania, które zdaje się przyczyniać do zaostrzenia różnic w naszych stanowiskach wobec rozwoju relacji z obiektem, jak też rozwoju ego. I tak utrzymuję, że poddana introjekcji dobra pierś formuje istotną część ego, wywierając już od samego początku zasadniczy wpływ na proces rozwoju ego, jak również oddziaływuje na strukturę ego i relacje z obiektem. Nie zgadzam się także z tym co głosi Fairbairn mówiąc, że “wielkim problemem osobowości schizoidalnej jest to, jak kochać nie niszcząc miłością, natomiast wielkim problemem osobowości depresyjnej jest to, jak kochać nie niszcząc nienawiścią”. Wniosek ten zgodny jest nie tylko z jego odrzucającym myśl Freuda poglądem na instynkty podstawowe, lecz także z niedocenianiem roli, jaką już od początku życia odgrywa agresja i nienawiść. W wyniku takiego podejścia nie przypisuje on dość wagi znaczeniu wczesnych lęków i konfliktów, jak też ich dynamicznemu wpływowi na rozwój.
Wybrane problemy wczesnego ego
W niniejszej pracy chciałabym się skupić na omówieniu jednego tylko aspektu rozwoju ego, celowo powstrzymując się od rozważenia go w kontekście całościowego rozwoju ego. Nie znajduję tu także miejsca na poruszenie zagadnień relacji ego do id i super-ego.
Nasza dotychczasowa wiedza na temat struktury wczesnego ego jest niestety bardzo uboga. Ostatnie hipotezy wypracowane na tym polu nie przekonują mnie: w szczególności mam tu na myśli Glovera koncepcję ego nuclei, jak również ogłoszoną przez Fairbairna teorię ego centralnego i dwóch ego drugorzędnych. Wydaje się, iż bardziej obiecujące może być podjęcie wątków myśli Winnicotta, w których kładzie on nacisk na niezintegrowany charakter wczesnego ego. Dodałabym tutaj, że wczesne ego w dużej mierze cierpi na brak spoistości, zaś tendencja do integracji występuje w nim na przemian z tendencją do dezintegracji, rozpadu na kawałki. Uważam te fluktuacje za cechę charakterystyczną kilku początkowych miesięcy życia.
Jak się wydaje mamy słuszne powody by zakładać, że niektóre z funkcji znanych nam z późniejszych etapów życia ego są w nim obecne już od samego zarania jego istnienia. Najistotniejszą z nich jest ta, na której spoczywa odpowiedzialność za radzenie sobie z lękiem (anxiety). Twierdzę, że lęk bierze się z działania w obrębie organizmu instynktu śmierci i jest odczuwany jako obawa przed anihilacją (śmiercią), przybierając postać lęku prześladowczego. Lęk przed popędem destrukcji wydaje się z miejsca przenosić również na obiekt - ściślej mówiąc, jest odczuwany jako lęk przed nieposkromienie przytłaczającym obiektem. Innymi źródłami podstawowego lęku jest trauma urodzin (lęk przed separacją) i frustracja płynąca z istnienia potrzeb cielesnych; również te przeżycia od początku są odczuwane jako wywołane przez obiekty. Nawet jeśli obiekty te są odczuwane jako zewnętrzne, to na skutek introjekcji stają się prześladowcami wewnętrznymi, a tym samym nasilają wewnątrz organizmu lęk przed popędem destrukcji.
Istnienie istotnej potrzeby radzenia sobie z lękami zmusza wczesne ego do rozwoju podstawowych mechanizmów i reakcji obronnych. Popęd destrukcji jest częściowo projektowany na zewnątrz (odbicie (deflection) instynktu śmierci) i, jak uważam, przenosi się na pierwszy z zewnętrznych obiektów - pierś matki. Jak wykazał Freud, pozostała część instynktu destrukcji jest do pewnego stopnia wiązana wewnątrz organizmu przez libido. Jednakże żaden z tych procesów nie osiąga swego celu do końca, a tym samym lęk przed byciem zniszczonym od wewnątrz organizmu nie zanika. Uważam, zgodnie z [twierdzeniem o] braku spoistości [w obrębie ego], że znajdując się pod wpływem tego zagrożenia ego skłania się ku rozpadowi na kawałki. Tego rodzaju rozpad wydaje się tkwić u podstaw stanów dezintegracji występujących u schizofreników.
Napotykamy tu na pytanie, czy nie jest aby tak, że pewne aktywne procesy rozszczepiania zachodzą w obrębie ego już od najwcześniejszych faz jego życia. Jak przyjęliśmy, wczesne ego w sposób aktywny rozszczepia obiekt, jak też i swoje relacje z nim, co może implikować jakiś rodzaj aktywnego rozszczepiania się samego ego. W każdym razie rezultatem rozszczepienia jest rozproszenie popędu destrukcji, odczuwanego jako źródło zagrożenia. Sugeruję, że podstawowy lęk przed unicestwieniem przez siłę destrukcyjną działającą od środka, wraz ze specyficzną reakcją ego przybierającą postać rozpadu na kawałki lub rozszczepienie samego siebie, może ogrywać niezwykle istotną rolę we wszystkich rodzajach procesów schizofrenicznych.
Procesy rozszczepienia w relacji z obiektem
Projektowany na zewnątrz popęd destrukcji jest wprzódy doświadczany jako agresja oralna. Uważam, że oralno-sadystyczne popędy wobec matczynej piersi są aktywne już od samego początku życia, choć wraz z początkiem ząbkowania nasilają się popędy kanibalistyczne - czynnik ten podkreślany był już przez Abrahama.
W stanach frustracji i lęku skłonności oralno-sadystyczne i kanibalistyczne nasilają się i niemowlę czuje wtedy, że wzięło sutek i pierś w kawałkach. Dlatego też - oprócz zachodzącego w wyobraźni małego dziecka rozszczepienia na pierś dobrą i złą - pierś powodująca frustracje (atakowana w oralno-sadystycznych marzeniach) jest odczuwana jako istniejąca we fragmentach, zaś pierś przynosząca satysfakcję (chwytana w warunkach dominacji ssącego libido) odbierana jest jako cała. Ten pierwszy wewnętrzny dobry obiekt spełnia w ego funkcję punktu centralnego (ośrodka) - przeciwdziała on procesom rozszczepiania i rozpraszania, przyczynia się do osiągnięcia większej spoistości i integracji, jak też ogrywa znaczącą rolę w kształtowaniu się ego. Odczuwane przez dziecko uczucie posiadania w swym wnętrzu dobrej i całej piersi może jednak być osłabione przez frustracje i lęk. W wyniku tego rozdział na dobrą i złą pierś może być trudny do utrzymania przez dziecko i może ono odnosić wrażenie, że dobra pierś jest również w kawałkach.
Uważam, że ego jest niezdolne do rozszczepienia obiektu - czy to wewnętrznego, czy też zewnętrznego - bez zachodzenia tego rodzaju podziału w obrębie samego ego. Dlatego też marzenia i uczucia dotyczące stanu, w jakim znajduje się obiekt wewnętrzny istotnie wpływają na strukturę ego. Im większy udział sadyzmu w procesie inkorporowania obiektu i im silniej obiekt odczuwany jest jako rozkawałkowany, tym większe zagrożenie, iż ego zostanie rozszczepione w związku z internalizowanymi fragmentami obiektu.
Opisywane tu przez mnie procesy są oczywiście powiązane z życiem wyobraźni niemowlęcia, toteż lęki stymulujące mechanizm rozszczepienia również mają naturę wyobrażeniową. To właśnie w wyobraźni małe dziecko rozszczepia obiekt i swoje ja, lecz skutek aktywności wyobraźni jest bardzo realny - uczucia i relacje (a w dalszych fazach życia procesy myślowe), które faktycznie są od siebie nawzajem porozdzielane.
Rozszczepienie w kontekście projekcji i introjekcji
Jak dotąd zajmowałam się szczegółowiej mechanizmem rozszczepienia jako jednym z pierwszych mechanizmów i reakcji obronnych ego przeciw lękowi. Jednakże już od początku życia w służbie tego zadania (najważniejszego z tych, jakie stoją przed ego) pozostają również introjekcja i projekcja. Projekcja, jak to opisał Freud, znajduje swoje źródło w odbijaniu na zewnątrz (deflection) instynktu śmierci i - jak uważam - za sprawą uwolnienia ego od zagrożeń pomaga mu przezwyciężyć lęk. Również introjekcja dobrego obiektu jest używana przez ego jako obrona przed lękiem.
Blisko powiązane z introjekcją i projekcją pozostają pewne inne mechanizmy. Szczególnie interesują mnie tutaj związki pomiędzy rozszczepieniem, idealizacją i wyparciem (denial). Jeśli chodzi o rozszczepienie obiektu, to musimy pamiętać, że w stanach zaspokojenia uczucia miłości kierowane są na przynoszącą zaspokojenie pierś, podczas gdy w stanach frustracji nienawiść i lęk prześladowczy przenoszą się na pierś powodującą frustrację.
Idealizacja jest o tyle związana z rozszczepieniem obiektu, że dobre aspekty piersi są wyolbrzymiane jako zabezpieczenie chroniące przed lękiem przed piersią prześladowczą. Chociaż idealizacja jest zatem następstwem lęku prześladowczego, to swoje źródło ma ona także w sile instynktownych popędów nakierowanych na nieograniczone zaspokojenie i dlatego też kreuje obraz niewyczerpanej i zawsze pełnej piersi - piersi idealnej.
Za przykład takiego rozłamu może nam posłużyć niemowlęce zaspokojenie halucynacyjne (infantile hallucinatory gratification). Istotną w nim rolę ogrywają podstawowe procesy zachodzące podczas idealizacji, a mianowicie rozszczepienie obiektu i wyparcie zarówno frustracji, jak i prześladowania. Obiekt będący źródłem frustracji i prześladowania jest utrzymywany zdecydowanie z dala od obiektu idealizowanego. Jednakże zły obiekt jest nie tylko trzymany z dala od dobrego, lecz także wyparte zostaje samo jego istnienie, podobnie jak i całej sytuacji frustracji i wywołanych przez nią złych uczuć (bólu). Połączone jest to z wyparciem rzeczywistości psychicznej, które staje się możliwe wyłącznie dzięki intensywnym uczuciom omnipotencji (wszechmocy) - istotnej właściwości wczesnej mentalności. Wszechmocne wyparcie złego obiektu i sprawiającej ból sytuacji jest w podświadomości równe anihilacji, będącej skutkiem działania popędu destrukcji. Zatem w tym wypadku wyparte i unicestwione zostają nie tylko obiekt i sytuacja - los ten spotyka także samą relację z obiektem. Tym samym wyparta i unicestwiona jest również ta część ego, z którego emanuje uczucie wobec obiektu.
Tak więc w przypadku zaspokojenia halucynacyjnego zachodzą dwa powiązane ze sobą procesy: wszechmocne wykreowanie idealnego obiektu i sytuacji, a także równie wszechmocne unicestwienie złego, prześladowczego obiektu i bolesnej sytuacji. U podstaw tych procesów leży rozszczepienie w obrębie obiektu, jak i samego ego.
Chciałabym tu mimochodem wspomnieć, że we wczesnych stadiach życia rozszczepienie, wyparcie i omnipotencja odgrywa ważną rolę, podobną do roli represji w późniejszych fazach rozwoju ego. Rozważając znaczenie procesów wyparcia i omnipotencji w fazie, która charakteryzuje się występowaniem lęku prześladowczego i mechanizmów schizoidalnych, możemy także przywołać złudzenia wielkości, jak i prześladowania u schizofreników.
W dotychczasowych uwagach na temat lęku prześladowczego wyróżniłam już element oralny. Jednakże choć libido oralne wciąż odgrywa główna rolę, to pochodzące z innych źródeł libidalne i agresywne popędy i marzenia przybierają na sile i prowadzą do współwystępowania oralnych, uretralnych (urethral) i analnych pragnień - zarówno libidalnych, jak i agresywnych. Również ataki na matczyną pierś przeradzają się w charakteryzujące się podobną naturą ataki na jej ciało, które zaczyna być odczuwane jako przedłużenie piersi, nawet nim jeszcze matka jest wyobrażana jako cała (kompletna) osoba. Wyobraźniowe szturmy na matkę zachodzą w dwóch kierunkach: jeden podyktowany jest przez w głównej mierze oralny popęd do wyssania ciała matki do ostatniej kropli, pogryzienia go, wyeksploatowania i obrabowania z jego dobrych treści (opiszę związek tych popędów z rozwojem relacji z obiektem w kontekście introjekcji); drugi zaś określony jest przez popędy analne i uretralne i implikuje usuwanie niebezpiecznych substancji (ekskrementów) poza siebie w matkę. Wraz z tymi usuwanymi w nienawiści ekskrementami projektowane są na matkę lub, jak bym to raczej określiła, w matkę odszczepione części ego. Za sprawą owych ekskrementów i złych części ja (the self) obiekt ma być nie tylko zraniony, lecz także poddany kontroli i posiądnięty. Z chwilą, w której matka zaczyna mieścić w sobie złe części ja, zaczyna ona być odczuwana nie jako odrębna osoba, lecz jako złe ja.
Większa część nienawiści do tych części ja jest obecnie kierowana na matkę. Prowadzi to do szczególnej postaci identyfikacji, która konstytuuje prototyp agresywnej relacji z obiektem (aggressive object-relation). Sugeruję by nazwać ten proces mianem `identyfikacji projekcyjnej' (`projective identification'). O ile projekcja w głównej mierze czerpie z niemowlęcego popędu do skrzywdzenia matki lub ustalenia nad nią kontroli, to wówczas dziecko zaczyna odczuwać matkę jako prześladowczynię. W zaburzeniach psychotycznych taka identyfikacja obiektu ze znienawidzonymi częściami ja czyni nienawiść żywioną do innych ludzi bardziej intensywną. Jeśli zaś chodzi o ego, to nadmierne odszczepianie i usuwanie w zewnętrzny świat jego części znacznie je osłabia. Dlatego też agresywny komponent uczuć i osobowości jest w umyśle ściśle powiązany z władzą, mocą, siłą, wiedzą i wieloma innymi pożądanymi cechami.
Jednakże nie tylko złe części ja są usuwane i projektowane, to samo dzieje się też z jego częściami dobrymi. W takim wypadku ekskrementy mają charakter prezentu, a same części ego, które wraz z ekskrementami są usuwane i projektowane w inną osobę, reprezentują dobrą, tj. kochającą część ja. Identyfikacja zasadzająca się na tego rodzaju projekcji ma również przemożny wpływ na relacje z obiektem. Projekcja pozytywnych uczuć i dobrych części ja w matkę jest kluczowa dla zdolności dziecka do ukształtowania dobrych relacji z obiektem i zintegrowania własnego ego. Jednakże jeśli tego rodzaju proces projekcji dokonuje się w sposób nadmierny, to dobre części osobowości odczuwane są jako utracone i w ten sposób matka staje się idealnym ego (ego-ideal); w konsekwencji prowadzi to także do osłabienia i zubożenia ego. Bardzo szybko procesem takim objęci zostają również inni ludzie, co prowadzić może do wykształcenia bardzo silnego poczucia zależności od owych zewnętrznych reprezentantów własnych dobrych części. Kolejną z konsekwencji takiego stanu rzeczy jest zaistnienie lęku, że utraciło się zdolność do miłości, jako że kochany obiekt jest odczuwany jako obdarzany tym uczuciem w głównej mierze za sprawą reprezentowania ja.
Procesy odszczepiania części ja i projektowania ich w obiekty mają przeto olbrzymie znaczenie dla normalnego rozwoju, jak i ukształtowania anormalnych relacji z obiektem.
Równie istotny jest wpływ, jaki wywiera na relacje z obiektem introjekcja. Introjekcja dobrego obiektu - przede wszystkim matczynej piersi - jest warunkiem wstępnym dla zaistnienia prawidłowego rozwoju. Opisałam już, iż formuje ona centralny punkt ego i ze przyczynia się ona do osiągnięcia przez ego większej spoistości. Jedną z charakterystycznych cech najwcześniejszej relacji z dobrym obiektem - zarówno wewnętrznym, jak i zewnętrznym - jest tendencja do idealizowania go. W stanach frustracji lub wzmożonego lęku dziecko zmuszone jest uciekać do swego wewnętrznego idealizowanego obiektu, traktowanego z kolei jako środek ucieczki przed prześladowcami. Z mechanizmu tego mogą wynikać różne zaburzenia: gdy lęk prześladowczy jest zbyt silny, ucieczka do idealizowanego obiektu może przybrać postać przesadną, co poważnie utrudnia rozwój ego i zaburza relacje z obiektem. W rezultacie ego może być odczuwane jako całkowicie podporządkowane i zależne od obiektu wewnętrznego - jako co najwyżej jego muszla. Niezasymilowanemu obiektowi wewnętrznemu towarzyszy poczucie, że ego nie ma własnego życia i własnej wartości. Sugerowałabym, że stan ucieczki do niezasymilowanych idealizowanych obiektów wymaga zachodzenia w obrębie ego kolejnych procesów rozszczepienia, jako że niektóre jego części próbują się zjednoczyć z idealnym obiektem, natomiast inne części starają się poradzić sobie z wewnętrznym prześladowcą.
Różne sposoby, w jakie zachodzi rozszczepianie ego i wewnętrznych obiektów prowadzą do wykształcenia się poczucia, że ego jest w kawałkach. Uczucie to sprowadza się do stanu dezintegracji. W przypadku normalnego rozwoju, przeżywane przez niemowlę stany dezintegracji mają charakter przejściowy. I tak jednym z czynników wielokrotnie pomagających w pomyślnym przebrnięciu przez tego rodzaju stany schizoidalne jest doznanie zaspokojenia ze strony zewnętrznego dobrego obiektu. Zdolność niemowlęcia do przezwyciężenia tymczasowych stanów schizoidalnych tkwi też w dużej elastyczności i plastyczności cechujących umysł dziecka. Jeśli stany rozszczepienia, a co za tym idzie dezintegracji, których niemowlę nie jest w stanie pokonać pojawiają się jednak zbyt często lub trwają zbyt długo, to - moim zdaniem - znaczy to, że dziecko jest chore na schizofrenię, zaś niektóre symptomy tej choroby mogą być rozpoznane już w pierwszych kilku miesiącach życia. Stany depersonalizacji i rozdwojenia schizofrenicznego obserwowane u dorosłych pacjentów wydają się regresją (regression) do tych dziecięcych stanów dezintegracji.
Z moich obserwacji wynika, że nazbyt silne lęki prześladowcze i mechanizmy schizoidalne wczesnego dzieciństwa mogą mieć szkodliwy wpływ na rozwój intelektualny w jego początkowych stadiach. Niektóre formy upośledzeń umysłowych powinno się zatem zaliczać do grupy schizofrenii. W związku z tym, podczas badań nad upośledzeniem umysłowym u dzieci w różnym wieku powinno się zawsze mieć na uwadze możliwość wystąpienia schizofrenii w okresie wczesnego niemowlęctwa.
Jak dotąd opisałam wybrane aspekty wpływu wywieranego przez nadmierną introjekcję i projekcję na relacje z obiektem. Nie zamierzam tu szczegółowo roztrząsać rozlicznych czynników, które w pewnych przypadkach przyczyniają się do dominacji procesów introjekcji, w innych zaś - do przewagi procesów projekcji. W każdym razie jeśli chodzi o normalną osobowość, to można powiedzieć, że przebieg rozwoju ego i kształt relacji z obiektem zależy od stopnia, w jakim we wczesnych stadiach rozwoju osiągnięta została optymalna równowaga pomiędzy introjekcją a projekcją. Ma to z kolei związek z integracją ego i asymilacją obiektów wewnętrznych. Nawet jeśli równowaga ta zostanie zachwiana i jeden z tych procesów zacznie dominować, wciąż ma miejsce pewnego rodzaju interakcja pomiędzy introjekcją a projekcją. I tak na przykład projekcja w przeważającej mierze nieprzyjaznego świata wewnętrznego, w którym rządzą lęki prześladowcze, prowadzi do introjekcji nieprzyjaznego świata zewnętrznego i vice versa, introjekcja zniekształconego i nieprzyjaznego świata zewnętrznego wzmacnia projekcję nieprzyjaznego świata wewnętrznego.
Kolejny aspekt procesów projekcji, jak to już widzieliśmy, odnosi się do gwałtownego wtargnięcia do wewnątrz obiektu i ustanowienia nad nim kontroli przez pewne części ja. W konsekwencji introjekcja może być odczuwana jako pełne siły wtargnięcie z zewnątrz do wewnątrz będące odpłatą za gwałtowną projekcję. Może to prowadzić do lęku, że już nie tylko ciało, lecz także umysł są we wrogi sposób kontrolowane przez innych ludzi. W rezultacie mogą wystąpić poważne zaburzenia, które utrudniają działanie wszystkich funkcji ego oraz prawidłowy rozwój seksualny, i które mogą prowadzić do nadmiernego wycofania się w świat wewnętrzny. Jednakowoż owo wycofanie się jest powodowane nie tylko przez lęk przed introjekcją zagrażającego świata zewnętrznego, lecz także przez lęk przed wewnętrznym prześladowcą, jak też przez późniejszą ucieczkę do idealizowanego obiektu wewnętrznego.
Wspomniałam już o osłabieniu i zubożeniu ego płynącym z nadmiernego rozszczepienia i takiej identyfikacji projekcyjnej. Jednakże tak osłabione ego staje się również niezdolne do zasymilowania swych obiektów wewnętrznych, co prowadzi do poczucia, iż jest ono od nich zależne i przez nie rządzone. Co więcej, takie osłabione ego czuje się też niezdolne do przyjęcia z powrotem w obręb samego siebie tych swoich części, które wyprojektowało w świat zewnętrzny. Tak zatem te zaburzenia interakcji pomiędzy projekcją i introjekcją, które implikują nadmierny podział ego, mają szkodliwy wpływ na relacje ze światem zewnętrznym i wewnętrznym i wydają się tkwić u podstaw niektórych postaci schizofrenii.
Identyfikacja projekcyjna tkwi też u źródła wielu sytuacji lękowych, o których chciałabym teraz nieco powiedzieć. Marzenie o gwałtownym wtargnięciu w obiekt wywołuje lęki związane z zagrożeniami czyhającymi na podmiot z wewnątrz obiektu. Dla przykładu, popęd do objęcia kontroli nad obiektem od wewnątrz niego rodzi lęk przed byciem kontrolowanym i prześladowanym wewnątrz niego. Za sprawą introjekcji i re-introjekcji obiektu, w który nastąpiło gwałtowne wtargnięcie, znacznie wzmacniają się odczuwane przez podmiot uczucia wewnętrznego prześladowania; zwłaszcza odkąd re-introjektowany obiekt jest odczuwany jako zawierający niebezpieczne aspekty ego. Nagromadzenie się tego rodzaju lęków, w których ego jest do pewnego stopnia złapane pomiędzy rozmaite zewnętrzne i wewnętrzne sytuacje prześladowcze (persecution-situations), stanowi podstawowy element paranoi.
Opisałam już uprzednio niemowlęce marzenia o atakowaniu i sadystycznym wtargnięciu w ciało matki jako źródło różnych sytuacji lękowych (w szczególności lęku przed byciem uwięzionym i prześladowanym wewnątrz niej), które tkwią u podłoża paranoi. Wykazałam także to, iż lęk przed uwięzieniem (a zwłaszcza przed zaatakowaniem penisa) wewnątrz matki jest ważnym czynnikiem w przypadku późniejszych zaburzeń potencji u mężczyzn (impotencji) jak również to, że leży on u podstaw klaustrofobii.
Relacje z obiektem natury schizoidalnej
Pewne zaburzenia relacji z obiektem napotykane u osobowości schizoidalnych można podsumować w następujący sposób: gwałtowne rozszczepienie ja i nadmierna projekcja skutkują tym, że osoba, ku której proces ten się kieruje, odczuwana jest jako prześladowca. Jako że destrukcyjna i znienawidzona część ja, która jest odszczepiana i projektowana, odbierana jest jako zagrożenie dla kochanego obiektu wywołując tym samym poczucie winy, to ów proces projekcji na pewien sposób implikuje także przeniesienie (deflection) winy z ja na inną osobę. Jednakże poczucie winy nie zostaje w ten sposób zdławione i przeniesiona wina jest odczuwana jako podświadoma odpowiedzialność za ludzi, którzy stali się reprezentantami agresywnej części ja.
Inną typową cechą schizoidalnych relacji z obiektem jest ich narcystyczna natura, która wywodzi się z procesów introjekcji i projekcji zachodzących w wieku niemowlęcym. Jak to już wcześniej sugerowałam, wraz z projektowaniem idealnego ego w inną osobę staje się ona kochana i admirowana - za sprawą zawierania w sobie dobrych części ja. Podobnie relacja do innej osoby wytworzona na bazie projekcji w nią złych części ja ma naturę narcystyczną, ponieważ także i w tym wypadku obiekt silnie reprezentuje jedną z części ja. Oba powyższe typy narcystycznych relacji do obiektu często przejawiają intensywnie obsesyjne cechy. Popęd by kontrolować innych ludzi jest, jak wiadomo, istotnym składnikiem neuroz obsesyjnych. Istnienie potrzeby kontrolowania innych może do pewnego stopnia być wyjaśnione przeniesionym (deflected) pragnieniem kontrolowania części ja. Jeśli części te zostały w sposób nadmierny wyprojektowane w inną osobę, to jedynym sposobem utrzymania nad nimi kontroli jest kontrolowanie tej innej osoby. Ten szczególny rodzaj identyfikacji, który jest rezultatem aktywności procesów projekcji charakterystycznych dla wieku niemowlęcego, może stanowić jedno ze źródeł mechanizmów obsesyjnych. Powiązanie to może także rzucić nowe światło na element obsesyjny, który często ujawnia się jako składnik tendencji do poprawy, jako że wina odczuwana jest nie tylko wobec obiektu, lecz także części ja, co do których podmiot czuje potrzebę poprawy czy wyleczenia.
Wszystkie te czynniki mogą prowadzić do nałogowego przywiązania do pewnych obiektów lub unikania ludzi, przedsiębranemu po to, by zapobiec zarówno destrukcyjnemu wtargnięcia w nich, jak i zagrożeniu odwetem z ich strony. Lęk przed tego typu zagrożeniami może przejawiać się w rozlicznych negatywnych postawach w obrębie relacji z obiektem. I tak jeden z moich pacjentów powiedział, że nie lubi ludzi, którzy zbytnio są od niego zależni, ponieważ zaczynają się doń upodobniać i tym samym męczą go.
Inną cecha charakterystyczną dla schizoidalnych relacji z obiektem jest wyraźna nienaturalność i brak spontaniczności. Towarzyszy temu zazwyczaj poważne zaburzenie poczucia samego siebie, czy też jak bym to raczej nazwała, relacji do samego siebie. Relacja ta również wydaje się nienaturalna i sztuczna. Innymi słowy, rzeczywistość psychiczna i odniesienie do rzeczywistości zewnętrznej są równie zaburzone.
Projekcja odszczepionych części ja w inną osobę ma zasadniczy wpływ na kształt relacji z obiektem, życia emocjonalnego i całej osobowości. By zilustrować to twierdzenie odwołam się do przykładu dwóch wzajemnie ze sobą powiązanych i powszechnych fenomenów: uczucia samotności i lęku przed rozłąką. Wiadomo, że jedną z przyczyn wywołujących uczucia depresyjne towarzyszące rozstawaniu się z ludźmi jest lęk przed zniszczeniem obiektu przez agresywne popędy skierowane przeciwko niemu. Jednakże tym, co tkwi głębiej u podstaw tego lęku są procesy rozszczepiania i projekcji. Jeśli agresywne elementy obecne w czyjejś relacji z obiektem są w przeważającej mierze wywoływane przez frustrację płynącą z rozłąki, to osoba ta czuje, że odszczepione części jej ja projektowane w obiekt kontrolują ten obiekt w sposób agresywny i destruktywny. Zarazem obiekt wewnętrzny jest odczuwany jako zagrożony destrukcją w równym stopniu jak obiekt zewnętrzny, wobec którego ma się uczucie, iż pozostawiona w nim została jakaś część ja. Efektem jest nadmierne osłabienie ego, poczucie, że nie ma już niczego, w czym można by znaleźć oparcie i odpowiadające temu poczucie osamotnienia. Choć opis ten stosuje się głównie do osobowości neurotycznych, to uważam, że przedstawia on również fenomen do pewnego stopnia powszechny.
Należałoby także poddać wnikliwszym badaniom to, że również inne cechy schizoidalnych relacji z obiektem, które opisałam wcześniej, mogą występować w mniejszym natężeniu i w mniej uderzających formach u ludzi normalnych, np. nieśmiałość, brak spontaniczności czy, z drugiej strony, szczególnie intensywne zainteresowanie ludźmi.
Także zwykłe zaburzenia procesów myślowych w podobny sposób łączą się z rozwojową pozycją paranoidalno-schizoidalną. (developmental paranoid-schizoid position). Dlatego też każdy z nas czasami podlega chwilowym zakłóceniom logicznego myślenia, które sprowadzają się do posiadania nie mających ze sobą związku myśli i skojarzeń, jak i wrażeniu przeżywania nie mających ze sobą nic wspólnego sytuacji; w rzeczywistości ego jest chwilowo rozszczepione.
Pozycja depresyjna w odniesieniu do pozycji paranoidalno-schizoidalnej
Chciałabym teraz rozpatrzyć dalsze kroki na drodze rozwoju niemowlęcia. Jak dotąd opisałam lęki, mechanizmy i reakcja obronne, które są charakterystyczne dla kilku pierwszych miesięcy życia. Wraz z introjekcją kompletnego już obiektu, dokonywaną w okolicy drugiego kwartału pierwszego roku życia, ma miejsce znaczący krok ku pogłębieniu integracji. Implikuje to zaistnienie poważnych zmian w relacji z obiektem. Kochane i nienawidzone aspekty matki nie są już odczuwane jako znacznie od siebie oddalone, co prowadzi do wystąpienia natężonego lęku przed utratą, przeżywania stanów pokrewnych do żałoby i odczuwania silnego poczucia winy, jako że agresywne popędy odczuwane są jako skierowane przeciwko kochanemu obiektowi. Pozycja depresyjna wysuwa się na czoło, zaś samo doświadczenie uczuć depresyjnych przynosi z kolei dalszą integrację ego, gdyż prowadzi ono do głębszego zrozumienia rzeczywistości psychicznej i doskonalszego postrzegania świata zewnętrznego, jak też do pełniejszej syntezy sytuacji zewnętrznych i wewnętrznych.
Pragnienie poprawy, przybierające na tym etapie życia mocno na sile, może być uznane za konsekwencję zarówno głębszego wglądu w rzeczywistość psychiczną, jak i nasilającej się syntezy, jako że ukazuje bardziej realistyczną odpowiedź na wywoływane agresją skierowaną przeciwko kochanemu obiektowi uczucia żalu, winy i lęku przed jego utratą. Ponieważ pragnienie poprawy czy ochrony zranionego obiektu toruje drogę dla bardziej satysfakcjonujących relacji z obiektem i sublimacji, to nasila ono również syntezę i przyczynia się do osiągnięcia pełniejszej integracji ego.
W drugiej połowie pierwszego roku życia dziecko osiąga pewne fundamentalne postępy w rozwoju umiejętności radzenia sobie z pozycją depresyjną. Jednakże mechanizmy schizoidalne wciąż pozostają liczne (choć przybierają postać zmodyfikowaną i osłabioną), a wczesne sytuacje lękowe są jeszcze wielokrotnie przeżywane w ramach procesu modyfikacji. Okres brnięcia przez pozycje prześladowcze i depresyjne rozciąga się na kilka początkowych lat dzieciństwa i odgrywa istotną rolę w kształtowaniu się dziecięcych neuroz. Podczas przebiegu tego procesu lęki tracą na sile, obiekty stają się zarazem słabiej idealizowane i mniej przerażające, zaś samo ego - bardziej jednolite. Wszystko to łączy się z coraz pełniejszym postrzeganiem rzeczywistości i pogłębiającą się adaptacją do niej.
Jeśli procesy rozwojowe zachodzące w trakcie trwania pozycji paranoidalno-schizoidalnej nie przebiegały normalnie i dziecko nie potrafiło - z przyczyn zewnętrznych, czy wewnętrznych - poradzić sobie z wpływem leków depresyjnych, to powstaje wówczas błędne koło. Albowiem jeśli lęk prześladowczy i odpowiadające mu mechanizmy schizoidalne są zbyt silne, to ego nie potrafi sobie poradzić z pozycją depresyjną, co zmusza je do cofnięcia się do pozycji paranoidalno-schizoidalnej i nasila wcześniejsze lęki prześladowcze i fenomeny schizoidalne. Tym samym zostają położone podwaliny pod różne formy schizofrenii występujących w późniejszym życiu, jako że wraz z zaistnieniem takiej regresji zasilone zostają punkty fiksacji w pozycji schizoidalnej, a także pojawia się niebezpieczeństwo wdania się w głębsze stany dezintegracji. Kolejnym rezultatem tego stanu rzeczy może stać się nasilenie cech depresyjnych.
Oczywiście w przebiegu tych procesów wielką role odgrywają przeżycia zewnętrzne. Odwołam się tutaj do przykładu pacjenta przejawiającego cechy depresyjne i schizoidalne, w przypadku którego analiza na tyle intensywnie skupiła się na jego wczesnych przeżyciach z okresu niemowlęctwa, że podczas niektórych sesji chory wyraźnie odczuwał fizyczne wrażenia w gardle lub trzewiach. Pacjent w wieku czterech miesięcy został nagle odstawiony od piersi, ponieważ zachorowała jego matka. Na dodatek nie widział on jej wówczas przez cztery tygodnie. Po wyzdrowieniu matka zastała swoje dziecko gruntownie zmienionym - przedtem było ono żywe i zainteresowane tym, co się naokoło dzieje, po jej chorobie zaś stało się apatyczne, straciło zainteresowanie światem. Co prawda dość łatwo zaakceptowało pokarm zastępczy i w rzeczywistości nigdy nie odmawiało jedzenia, lecz nie rozwijało się dobrze, traciło wagę i cierpiało na liczne dolegliwości trawienne. Wyraźną poprawę przyniosła dopiero zmiana diety, która miała miejsce pod koniec pierwszego roku życia.
Analiza rzuciła wiele światła na wpływ, jaki przeżycia te miały na cały dalszy rozwój pacjenta. Jego spojrzenie na świat i postawa w wieku dojrzałym ukształtowane były w oparciu o wzorce przyjęte w tym wczesnym stadium życiu - np. wielokrotnie napotykaliśmy na tendencję do ulegania w sposób całkowicie pozbawiony wybiórczości wpływowi innych ludzi (zachłannemu braniu wszystkiego co było oferowane) współwystępującą w trakcie zachodzenia procesu introjekcji z wielką nieufnością. Przebieg tego procesu był ciągle zakłócany przez pochodzące z różnych źródeł lęki, co także miało wpływ na nasilenie się chciwości.
Studiując całość materiału uzyskanego podczas tej analizy doszłam do wniosku, że w momencie, gdy nastąpiła nagła utrata piersi i matki, pacjent do pewnego stopnia ukształtował już relację z całkowicie dobrym obiektem. Bez wątpienia wkroczył już w pozycję depresyjną, lecz nie był w stanie pomyślnie sobie z nią poradzić w wyniku czego została regresywnie wzmocniona pozycja paranoidalno-schizoidalna. Znalazło to swój wyraz w `apatii', która nastąpiła po okresie okazywania przez niego żywego zainteresowania otoczeniem. To, że osiągnął on pozycję depresyjną i dokonał introjekcji całkowitego obiektu na różny sposób objawiało się w jego osobowości. W rzeczywistości wykształcił on głęboką zdolność do miłości i odczuwał silną tęsknotę za dobrym i całkowitym obiektem. Jedną z charakterystycznych cech jego osobowości było pragnienie by kochać ludzi i ufać im, by podświadomie odzyskać i na nowo ukształtować dobrą i całkowitą pierś, którą kiedyś posiadał i stracił.
Związek pomiędzy fenomenami schizoidalnymi a maniakalno-depresyjnymi
Pewne wahania pomiędzy pozycjami paranoidalno-schizoidalną a depresyjną występują zawsze i są częścią normalnego rozwoju. Nie można zatem przeprowadzić żadnego wyraźnego rozgraniczenia pomiędzy tymi dwoma etapami rozwoju. Co więcej, modyfikacja jest procesem stopniowym i przez jakiś czas fenomeny charakterystyczne dla dwóch pozycji do pewnego stopnia pozostają zmieszane i współdziałają ze sobą. W przypadku nienormalnego rozwoju to współdziałanie ma, jak sądzę, wpływ na obraz kliniczny zarówno niektórych form schizofrenii, jak i zaburzeń maniakalno-depresyjnych.
By zilustrować ten związek odwołam się pokrótce do materiału klinicznego. Nie zamierzam przedstawić tu kompletnej historii choroby jakiegoś konkretnego przypadku, lecz wybiorę tylko niektóre dane mające związek z poruszanym tematem. Pacjentka, którą mam na myśli, była ewidentnym przykładem przypadku maniakalno-depresyjnego (diagnoza taka została postawiona przez więcej niż jednego lekarza) i przejawiała wszystkie cechy charakterystyczne dla tego rodzaju zaburzenia: stany depresyjne i maniakalne zachodziły naprzemiennie, ujawniały się silne tendencje samobójcze prowadzące do podejmowania prób samobójczych, występowało też wiele innych charakterystycznych cech maniakalnych i depresyjnych. W trakcie analizy osiągnięto etap, w którym uzyskano rzeczywistą i istotną poprawę jej stanu. Nie tylko przerwano cykl, lecz doprowadzono do fundamentalnych zmian w jej osobowości i relacjach z obiektem. Jej operatywność polepszyła się w kilku dziedzinach, podobnie jak nasiliło się poczucie szczęścia (nie typu maniakalnego). Następnie, po części na skutek uwarunkowań zewnętrznych, nastąpiła kilkumiesięczna faza, podczas której pacjentka współpracowała z psychoanalitykiem w szczególny sposób. Przychodziła na sesje regularnie, kojarzyła dość swobodnie, relacjonowała sny i dostarczała materiału do analizy. Jednakże moje interpretacje nie spotykały się z żadną odpowiedzią emocjonalną i natrafiały na mur lekceważenia. Pacjentka bardzo rzadko świadome potwierdzała to, co jej sugerowałam. Jednakże materiał, którym odpowiadała na interpretacje, ukazywał ich podświadomy wpływ. Silny opór okazany na tym etapie wydawał się pochodzić tylko z jednej części osobowości, podczas gdy druga jej część reagowała na pracę analityczną. Było tak, że te części jej osobowości nie tylko nie chciały współpracować ze mną, nie chciały też współpracować ze sobą nawzajem - w warunkach takich analiza nie była w stanie pomóc pacjentce w osiągnięciu syntezy. Jednakże podczas tej fazy chora zdecydowała, że chce zakończyć terapię. Na podjęcie tej decyzji silny wpływ miały warunki zewnętrzne. Ustaliliśmy przeto datę ostatniej sesji.
Podczas tej ostatniej sesji pacjentka opowiedziała mi następujący sen: występował w nim ślepy mężczyzna, który bardzo martwił się swoją ślepotą, jednak znajdował pocieszenie w dotykaniu sukni pacjentki i rozpoznawaniu sposobu, w jaki się ona zapina. Suknia ze snu przypominała pacjentce jedną z jej sukienek, która zapinała się aż po samą szyję. Pacjentka podała dwa dalsze skojarzenia związane z tym snem - powiedziała, choć z pewnym oporem, że to ona była tym ślepcem ze snu, zaś odnosząc się do sukienki zapiętej pod samą szyję stwierdziła, iż znowu uciekła do swojej `kryjówki'. Zasugerowałam jej, że oto w swoim śnie podświadomie wyraziła poczucie niedostrzegania swoich problemów jak i poczucie, że podejmowane przezeń decyzje odnoszące się do psychoanalizy i innych sytuacji życiowych stały w sprzeczności z jej podświadomą wiedzą. Wskazywała na to także jej wzmianka o ucieczce do swojej `kryjówki', a zatem słowa, poprzez które miała na myśli to, że izoluje - postawę dobrze jej znaną z poprzednich etapów analizy. Tym samym podświadomy wgląd, a nawet pewnego rodzaju współpraca na poziomie świadomości (rozpoznanie, że to ona była ślepcem i że uciekła do swojej `kryjówki'), wywodziły się wyłącznie z izolowanych części jej osobowości. Jednakże interpretacja tego snu nie przyniosła żadnego efektu i nie zmieniła decyzji pacjentki o zakończeniu analizy w tej konkretnej godzinie.
Natura pewnych trudności napotkanych w trakcie tej analizy (jak również innych) ujawniła się w sposób bardziej widoczny podczas kilku miesięcy poprzedzających zerwanie leczenia przez pacjenta. Była to mieszanka cech schizoidalnych i maniakalno-depresyjnych, które określiły postać jej choroby. Zdarzało się bowiem podczas terapii - nawet we wczesnym jej etapie, kiedy stany maniakalne i depresyjne były w fazie szczytowej - iż mechanizmy schizoidalne i depresyjne występowały jednocześnie. Bywały godziny, gdy pacjentka była wyraźnie pogrążona w depresji, pełna wyrzutów pod własnym adresem i poczucia własnej bezwartościowości; po policzkach spływały jej łzy, a gesty wyrażały rozpacz; ale mimo to, gdy interpretowałam te emocje, mówiła mi, że wcale ich nie czuła. Po czym znowuż czyniła sobie wyrzuty, że jest pozbawiona uczuć i całkowicie pusta. Podczas takich sesji zdarzał się jej też nagły napływ pomysłów, lecz myśli te wydawały się niespójne, a ich ekspresja bezładna.
Jednakże pośród późniejszych sesji poświęconych interpretacji podświadomych przyczyn wywołujących tego rodzaju stany zdarzały się czasem i takie, podczas których emocje i lęki depresyjne wychodziły na jaw w sposób pełny. W takich przypadkach myśli i mowa pacjentki były znacznie bardziej spójne.
Ścisły związek pomiędzy fenomenami depresyjnymi i schizoidalnymi ujawniał się, aczkolwiek w różnych formach, poprzez cały czas trwania analizy, atoli swą najwyraźniejszą postać przybrał podczas opisanej już powyżej fazy bezpośrednio poprzedzającej przerwanie leczenia.
Odniosłam się już do rozwojowego związku pomiędzy pozycjami paranoidalno-schizoidalną i depresyjną. Pojawia się pytanie, czy związek ten stanowi źródło mieszanki tych cech występującej w przypadku zaburzeń maniakalno-depresyjnych a także, jak bym sugerowała, schizofrenicznych. Jeśli ta wstępna hipoteza znajdzie swoje potwierdzenie, to wynikało by z niej, że grupy zaburzeń schizofrenicznych i maniakalno-depresyjnych są znaczniej bardziej powiązane rozwojowo niż było to przyznawane dotychczas. Wyjaśniałoby to te przypadki, w których diagnoza wyraźnie rozgraniczająca pomiędzy melancholią a schizofrenią jest niezwykle trudna do postawienia. Byłabym wdzięczna kolegom posiadającym obfity materiał do obserwacji psychiatrycznych za rzucenie na moją hipotezę nieco więcej światła.
Wybrane reakcje obronne natury schizoidalnej
Panuje powszechna zgoda co do tego, że pacjenci schizoidalni są trudniejsi do zanalizowania niż typy maniakalno-depresyjne. Ich wycofanie się, postawa wyzbyta emocji, elementy narcystyczne w relacjach z obiektem (o których nadmieniłam już powyżej), rodzaj powściągliwej wrogości, która przenika cały ich stosunek do psychoanalityka, wywołują bardzo trudny do przełamania typ oporu. Uważam, że za niepowodzenia napotykane przez pacjenta podczas prób nawiązania kontaktu z terapeutą, jak i za brak reakcji na przedstawiane przez niego interpretacje w dużej mierze odpowiedzialne są procesy rozszczepienia. Pacjent czuje się zdystansowany i nieobecny, a uczucie to zgadza się z odnoszonym przez psychoanalityka wrażeniem, że znaczne części osobowości i uczuć pacjenta są niedostępne. Pacjenci mający cechy schizoidalne mogą mówić: `Słyszę, co Pani mówi. Być może ma Pani rację, ale nie ma to dla mnie żadnego znaczenia', lub wciąż powtarzać, że czują się jakoś nieobecni. Wyrażenie `nie ma znaczenia' w takich przypadkach nie oznacza odrzucenia interpretacji, lecz sugeruje, iż część osobowości i sfery uczuć jest odszczepiona. A zatem pacjenci tacy mogą przejść obok interpretacji obojętnie - ani jej nie zaakceptują, ani też jej nie odrzucą.
Chciałbym zilustrować proces leżący u podstaw tego rodzaju stanów za pomocą materiału zebranego w trakcie analizy pewnego pacjenta. Sesja, którą mam na myśli, zaczęła się od wynurzenia, iż odczuwa on lęk, lecz nie wie czym jest on spowodowany. Pacjent poczynił następnie porównanie z ludźmi, którzy wiodą życie bardziej pomyślne i udane niż jego własne. Uwagi te odnosiły się także do mnie. Najsilniejszymi emocjami okazały się być bardzo intensywne uczucia frustracji, zazdrości i pretensji. Gdy stwierdziłam - by podać tu znów tylko sedno moich interpretacji - że uczucia te skierowane są przeciw psychoanalitykowi i że chce on mnie zniszczyć, nastrój w jakim znajdował się pacjent nagle się zmienił. Głos jego stał się płaski, wypowiadał się powoli i bez wyrazu, twierdząc, że cała ta sytuacja stała mu się obojętna. Dodał, że moja interpretacja wydaje mu się zgodna z prawdą, ale nie ma to dla niego żadnego znaczenia. Faktycznie, nie miał już żadnych życzeń i nic nie wydawało mu się być godnym zainteresowania.
Kolejne moje interpretacje skupiły się na przyczynach, które spowodowały tę zmianę nastroju. Zasugerowałam, że w momencie gdy przekazywałam mą interpretację, żywiony przezeń strach przez zniszczeniem mnie stał się dla niego bardzo realny, czego bezpośrednią konsekwencją było rozbudzenie lęku przed tym, że mnie utraci. Zamiast zmagać się z poczuciem winy i depresją, które w pewnych etapach terapii następowały po tego rodzaju interpretacjach, pacjent podjął próbę stawienia czoła tym zagrożeniom poprzez specyficzną postać rozszczepienia. Jak wiadomo, pod naciskiem poczucia ambiwalencji, konfliktu czy winy pacjent często rozszczepia postać psychoanalityka - terapeuta może tedy być w pewnych momentach kochany, w innych zaś nienawidzony. Stosunek do psychoanalityka może także zostać rozszczepiony w taki sposób, że pozostaje on postacią dobrą (lub złą), natomiast jego przeciwieństwem staje się jakaś inna osoba. Jednak to nie z tego rodzaju rozszczepieniem miałam do czynienia w tym konkretnym przypadku. Mój pacjent po prostu odszczepił te części siebie, tj. swego ego, które odczuwał jako niebezpieczne i wrogie psychoanalitykowi. Odwrócił kierunek działania popędów destrukcji z obiektu na własne ego, tak że w rezultacie te części jego ego chwilowo przestały istnieć. W podświadomej wyobraźni sprowadziło się to do anihilacji części jego osobowości. Ten szczególny mechanizm skierowania popędu destrukcji przeciw części własnej osobowości i zachodzące potem rozproszenie uczuć utrzymały jego lęk w stanie ukrytym.
Moja interpretacja tych procesów wywołała kolejną zmianę nastroju pacjenta. Jego postawa stała się emocjonalna: powiedział, że ma ochotę się rozpłakać, popadł w przygnębienie, lecz zarazem czuł się bardziej zintegrowany. Stwierdził również, że jest głodny.
Gwałtowne oddzielenie i zniszczenie jednej części osobowości, zachodzące pod naciskiem lęku i poczucia winy, jest w mym mniemaniu ważnym mechanizmem schizoidalnym. By odnieść się pokrótce do innego przykładu: pacjentka śniła, że musiała sobie poradzić ze złą dziewczynką, która była zdecydowana zabić kogoś. Pacjentka chciała wpłynąć na dziecko i wymusić na niej przyrzeczenie, które w konsekwencji mogłoby dziecku wyjść na dobre, jednakowoż nie powiodło się to jej. Również i ja wystąpiłam w tym śnie, a pacjentka czuła, że mogłabym pomóc jej w poradzeniu sobie z dzieckiem. W każdym razie kobieta ta zaczęła wieszać dziecko na drzewie, tak by je wystraszyć i odwieść od uczynienia komuś krzywdy. Pacjentka przebudziła się w chwili, gdy była już bliska zabicia dziecka. Ja zaś pojawiłam się również w tej części snu, lecz raz jeszcze pozostałam bierna.
Podam tu teraz tylko istotę konkluzji, do jakich doszłam analizując ten sen. Osobowość pacjentki była we śnie podzielona na dwie części: z jednej strony było to złe i nie poddające się kontroli dziecko, z drugiej strony zaś - osoba, która chciała wpłynąć na dziewczynkę i poddać ją swojej kontroli. Oczywiście, dziecko może reprezentować wiele postaci i figur, lecz w tym kontekście przedstawiało sobą jedną z części ja pacjentki. Innym wnioskiem było to, że to psychoanalityk był tą osobą, którą dziecko zamierzało zabić - moją rolą w tym śnie było częściowo przyczynić się do zapobieżenia temu morderstwu. Zabicie dziecka - do którego pacjentka musiała się uciec - reprezentowało anihilację jednej części jej osobowości.
Pojawia się pytanie w jaki sposób schizoidalny mechanizm anihilacji części osobowości powiązany jest z represją, która - jak wiadomo - kieruje się przeciwko niebezpiecznym popędom. Jest to jednakże problem, którego w tym miejscu nie podejmę.
Zmiana nastroju mająca miejsce podczas sesji oczywiście nie zawsze zachodzi w sposób tak dramatyczny, jak to miało miejsce w pierwszym z przypadków, do których odwołałam się w niniejszym podrozdziale. Jednakże wielokrotnie odkrywałam, że postępy w syntezie są wywoływane przez interpretacje określonych przypadków rozszczepienia. Tego rodzaju interpretacje powinny szczegółowo rozpatrzyć sytuacje przeniesienia (w tym oczywiście również związek z przeszłością), jak też zawierać odniesienie do szczegółów charakteryzujących sytuacje lękowe wymuszające na ego regres do mechanizmów schizoidalnych. Synteza wywoływana przez interpretację postępującą według tych wzorców towarzyszy różnym rodzajom depresji i lęków. Tego rodzaju fale depresji - po których następuje silniejsza integracja - prowadzą do zaniku fenomenów schizoidalnych i fundamentalnych zmian w kształcie relacji z obiektem.
Lęki utajone u pacjentów schizoidalnych
Odniosłam się już do braku emocji, który czyni pacjentów schizoidalnych zamkniętymi i niechętnymi do wykazywania jakichkolwiek reakcji. Zjawisku temu towarzyszy zwykle nieobecność lęków. Mamy tu zatem do czynienia z brakiem istotnego oparcia dla pracy psychoanalitycznej, jako że w przypadku innych typów pacjentów, u których występują jawne i utajone lęki, ulga w ich odczuwaniu wywołana interpretacją psychoanalityczną staje się przeżyciem, które rozszerza ich zdolność do współpracy z terapeutą.
Jednakże brak emocji jest u tych pacjentów tylko pozorny. Mechanizmy schizoidalne implikują rozproszenie emocji (w tym również lęku), lecz tego rodzaju rozproszone elementy wciąż są obecne w pacjencie. Pacjentów takich charakteryzuje specyficzna forma lęków utajonych - są one utrzymywane w utajeniu za sprawą szczególnej metody rozpraszania. Poczucie dezintegracji, bycia niezdolnym do przeżywania emocji i utraty swoich obiektów jest w rzeczywistości równoważnikiem lęku. Staje się to coraz bardziej widoczne w miarę osiągania postępu w zachodzeniu syntezy. Wielka ulga, którą wówczas pacjent odczuwa, pochodzi z uczucia, iż jego światy wewnętrzny i zewnętrzny nie tylko coraz bardziej się ze sobą zbiegają, lecz także wracają do życia. Dokonywana w takich momentach retrospekcja ujawnia, że w okresie, gdy pacjent cierpiał brak uczuć, odbierał związki te jako niewyraźne i płynne, a pewne części osobowości odczuwał jako utracone, wszystko wydawało mu się martwe, co jest ekwiwalentem lęku bardzo poważnej natury. Tego rodzaju lęk, tajony przez rozproszenie, jest do pewnego stopnia przeżywany przez całe życie, lecz jego postać różni się od kształtu lęku utajonego, który możemy rozpoznać w innego rodzaju przypadkach.
Interpretacje mające na celu doprowadzenie do zsyntezowania podziałów w ja (w tym rozproszenia emocji) stopniowo umożliwiają przeżywanie lęku jako lęku właśnie, choć trzeba tutaj przyznać, iż przez długi czas możemy być w stanie jedynie powiązać ze sobą treści pojęciowe, nie zaś wydobyć z pacjentów emocje.
Odkryłam także, iż interpretacje stanów schizoidalnych rodzą szczególne pytania dotyczące naszej zdolności do ujęcia analiz w pojęciowo zrozumiałej formie, w której ustalone są powiązania pomiędzy świadomością, pre-świadomością i podświadomością. Jest to oczywiście jeden z celów, który przyświeca nam stale, lecz osiągniecie go nabiera szczególnego znaczenia wówczas, gdy nie mamy dostępu do uczuć pacjenta i możemy odwoływać się tylko i wyłącznie do jego intelektu, jakkolwiek potrzaskany by on nie był.
Być może tych parę zaprezentowanych przeze mnie wskazówek znajdzie jakieś zastosowanie także w technikach analizy pacjentów cierpiących na schizofrenię.
Podsumowanie
Podsumuję teraz niektóre z konkluzji zaprezentowanych w niniejszej rozprawie. Jedna z najważniejszych kwestii tutaj poruszanych sprowadza się do sugestii, że w kilku początkowych miesiącach życia dziecka lęk jest w przeważającej mierze przeżywany w postaci lęku prześladowczego, co przyczynia się do wykształcenia pewnych mechanizmów i reakcji obronnych mających wielkie znaczenie dla pozycji paranoidalno-schizoidalnej. Spośród nich najważniejszymi wydają się być mechanizmy rozszczepiania obiektów wewnętrznych i zewnętrznych, emocji, jak też i samego ego. Owe mechanizmy i reakcje obronne są częścią normalnego rozwoju, choć w pewnych wypadkach mogą także stanowić podstawę dla wystąpienia w dalszych latach życia chorób schizofrenicznych. Opisałam procesy tkwiące u źródła identyfikacji dokonywanej za pośrednictwem projekcji jako kombinację odczepiania części ja i projektowania ich na inną osobę. Identyfikacja ta ma pewien wpływ na wykształcenie normalnych i schizoidalnych relacji z obiektem. Wkroczenie w pozycję depresyjną jest momentem, w którym mechanizmy schizoidalne mogą za sprawą regresji ulec wzmocnieniu. Sugerowałam także istnienie ścisłego związku pomiędzy zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi i schizoidalnymi - znajduje on swoją podstawę w interakcji zachodzącej pomiędzy pozycjami paranoidalno-schizoidalną a depresyjną.
Dodatek
Przeprowadzona przez Freuda analiza przypadku Schrebera zawiera duży zasób materiału, który jest ściśle powiązany z poruszanym przez mnie zagadnieniem, atoli wyciągnę tutaj z niej tylko kilka wniosków.
Schreber żywo opisał rozdwojenie duszy swojego lekarza Flechsiga (ukochanej i prześladującej go postaci). `Dusza Flechsiga' w pewnym momencie wprowadziła system `podziałów duszy', na który składało się od czterdziestu do sześćdziesięciu pod-podziałów. Dusze te mnożyły się aż stały się prawdziwym `utrapieniem', jednakże Bóg przypuścił na nie atak tak, że w rezultacie przetrwała ona `jedynie w jednej lub dwóch postaciach'. Co więcej, według opisu Schrebera fragmenty duszy Flechsiga powoli traciły zarówno swoją inteligencję, jak i siłę.
Jedną z konkluzji, na które Freud natknął się analizując ten przypadek była konstatacja rozszczepienia postaci prześladowcy na figury Boga i Flechsiga, które ponadto reprezentowały sobą ojca i brata pacjenta. W omówieniu rozlicznych form żywionego przez Schrebera złudzenia destrukcji świata Freud stwierdza: `W każdym razie koniec świata był konsekwencją konfliktu, jaki wybuchł pomiędzy nim, Schreberem, i Flechsigiem, lub też - zgodnie z etiologią przyjętą w drugiej fazie utrzymywania tego złudzenia - konsekwencją nierozerwalnego przymierza, jakie zostało zawarte pomiędzy nim a Bogiem...' (loc. cit. str. 69).
Sugerowałabym - trzymając się hipotezy naszkicowanej w niniejszym rozdziale - że podział duszy Flechsiga na wiele dusz był nie tylko rozszczepieniem obiektu, lecz także projekcją żywionego przez Schrebera poczucia rozszczepienia swego własnego ego. Wspomnę tu tylko o związku tego rodzaju procesów rozszczepienia z procesem introjekcji. Narzuca się tu sugestia, że Bóg i Flechsig również reprezentują części ja Schrebera. Konflikt pomiędzy Schreberem a Flechsigiem, któremu Freud przypisał odgrywanie istotnej roli w żywieniu złudzenia o zniszczeniu świata, znalazł swój wyraz w ataku przypuszczonym przez Boga na dusze Flechsiga. W mojej opinii atak ten reprezentuje sobą anihilację jednej części ja przez inną część ja - co, jak utrzymuję - jest mechanizmem schizoidalnym. Związane z tym mechanizmem lęki i marzenia dotyczące wewnętrznej destrukcji i dezintegracji ego są projektowane na świat zewnętrzny i leżą u podstaw złudzeń o jego zniszczeniu.
Freud doszedł do następujących wniosków odnośnie procesów tkwiących u podłoża charakterystycznej dla paranoi `katastrofy świata': `pacjent wycofał spośród ludzi jego otoczenia i świata zewnętrznego w ogóle libidalne kateksje (libidinal cathexis - Besetzung), które dotychczas ku nim kierował. Tym samym wszystko stało się dla niego obojętne i nieistotne, musiało być wytłumaczone środkami wtórnej racjonalizacji jako będące “wyczarowane, pobieżnie zaimprowizowane”. Koniec świata jest projekcją tych wewnętrznych katastrof, jako że jego subiektywny świat skończył się nim jeszcze zdążył on wycofać zeń swoją miłość.' (loc. cit. str. 70). Wytłumaczenie to w szczególności dotyczy zaburzenia w libido obiektalnym (object-libido) i w następującym potem załamaniu relacji z ludźmi i zewnętrznym światem. Jednakże nieco dalej Freud rozważa inny aspekt tych zaburzeń. Pisze on mianowicie: `Nie możemy już dłużej lekceważyć tej możliwości, że zaburzenia libido mogą oddziaływać na egoistyczne kateksje, że możemy przeoczyć odwrotną możliwość - a mianowicie, że wtórne lub wywołane zaburzenie procesów libidalnych może wywodzić się z nienormalnych zmian w ego. Jest bowiem prawdopodobne, że procesy tego rodzaju stanowią cechę charakterystyczną wyróżniającą psychozy' (podkreślenie moje). W szczególności możliwość wzmiankowana w dwóch ostatnich cytowanych zdaniach ustanawia związek pomiędzy podanym przez Freuda wytłumaczeniem `katastrofy świata' a wysuniętą przeze mnie hipotezą. `Nienormalne zmiany w ego' pochodzą, jak to sugerowałam w niniejszy rozdziale, z nadmiernie intensywnych procesów rozszczepiania zachodzących we wczesnym ego. Procesy te są nierozerwalnie związane z rozwojem instynktów, jak też z lękami, które wywoływane są przez pragnienia instynktowne. W świetle później wypracowanej przez Freuda teorii instynktów życia i śmierci, która zastąpiła teorię instynktów egoistycznych i seksualnych, zaburzenia w dystrybucji libido zakładają rozładowanie napięcia występującego pomiędzy popędami destrukcji a libido. Mechanizm anihilowania jednych części ego przez inną jego część, który - jak sugeruję - tkwi u podłoża marzenia o `katastrofie świata' (atak przypuszczony przez Boga na dusze Flechsiga) implikuje przewagę popędu destrukcji nad libido. Jakiekolwiek zaburzenie w dystrybucji narcystycznego libido jest z kolei powiązane z odniesieniem do introjektowanych obiektów, które (zgodnie z moją rozprawą) już od samego początku życia formują część ego. Interakcja zachodząca pomiędzy narcystycznym libido a libido przedmiotowym pokrywa się zatem z interakcją zachodzącą pomiędzy relacją do introjektowanych i zewnętrznych obiektów. Jeśli ego i internalizowane obiekty odczuwane są jako rozkawałkowane, to wówczas niemowlę przeżywa wewnętrzną katastrofę, która zarówno rozszerza się na świat zewnętrzny, jak też jest projektowana na niego. Tego rodzaju stany lękowe związane z przeżywaniem wewnętrznej katastrofy powstają - zgodnie z hipotezą omawianą w niniejszym rozdziale - w okresie występowania niemowlęcej pozycji paranoidalno-schizoidalnej i stanowią podstawę dla przyszłej schizofrenii. W opinii Freuda dyspozycjonalna fiksacja (dispositional fixation) dla dementia praecox ujawnia się już w bardzo wczesnych stadiach rozwoju. W odniesieniu do dementia praecox, którą Freud odróżnił od paranoi, pisał on: `dyspozycjonalny punkt dla fiksacji musi zatem być ulokowany głębiej niż w przypadku paranoi - musi leżeć gdzieś u zarania przebiegu rozwoju od auto-erotyzmu do miłości skierowanej ku obiektowi' (loc. cit. str. 77).
Chciałbym przedstawić jeszcze jedną konkluzje płynącą z przeprowadzonej przez Freuda analizy przypadku Schrebera. Sugeruję, iż atak, który doprowadził do zredukowania ilości dusz Flechsiga do jednej lub dwóch, był częścią podjętego wysiłku wyzdrowienia. Twierdzę tak, ponieważ moim zdaniem atak miał na celu cofnięcie, lub - jak to niektórzy woleliby ująć - uzdrowienie rozszczepienia w ego za sprawą anihilacji odszczepionych części ego. W rezultacie pozostały tylko jedna-dwie dusze, których przeznaczeniem było - jak możemy założyć - odzyskanie inteligencji i siły. Jednakże owa próba wyzwolenia nie była wolna od wpływu silnie destruktywnych środków wykorzystanych przez ego przeciwko samemu sobie i projektowanym przez nie obiektom.
Podejście Freuda do problemu schizofrenii i paranoi miało fundamentalne znaczenie dla tych zagadnień. Jego rozprawa o Schreberze (choć powinniśmy tu także pamiętać o cytowanym przez niego dziele Abrahama) otworzyła możliwość zrozumienia psychozy i procesów leżących u jej podłoża.
[przypis do wersji z 1956 roku:] odczyt ten został wygłoszony przed forum Brytyjskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego (British Psycho-Analytical Society) 4-go grudnia 1946 roku a następnie opublikowany w formie niezmienionej, z wyjątkiem kilku nieznacznych poprawek (w szczególności dodania jednego paragrafu i kilku przypisów).
Przed ukończeniem niniejszej rozprawy przedyskutowałam jej główne tezy z Paulą Heimann, której jestem zobowiązana za szereg inspirujących sugestii zgłoszonych podczas wypracowywania i opracowywania przedstawianych tu idei.
por. mojego autorstwa “Psycho-Analysis of Children” (1932) i “A Contribution to the Psychogenesis of Manic-Depressive States” (1935).
Gdy rozprawa ta była publikowana po raz pierwszy w roku 1946 roku, używałam mojego terminu `pozycja paranoidalna' (`paranoid position') jako równoznacznego z W. R. D. Fairbairna wyrażeniem `pozycja schizoidalna' (`schizoid position'). Po dłuższym namyśle zdecydowałam połączyć termin Fairbairna z moim i w niniejszej książce [`Developments in Psycho-Analysis', 1952, w której ta rozprawa była publikowana po raz pierwszy] używam wyrażenia `pozycja paranoidalno-schizoidalna' (`paranoid-schizoid position').
por. `A Revised Psychopathology of the Psychoses and Neuroses', `Endopsychic Structure Considered in Terms of Object-Relationship' i `Object-Relationship and Dynamic Structure'.
por. `A Revised Psychopathology' (1941)
por. D. W. Winnicott `Primitive Emotional Development' (1945). W książce tej Winnicott opisuje również patologiczny skutek stanów niezintegrowania, na przykład w przypadku pacjentki nie potrafiącej rozróżniać pomiędzy nią samą a jej bliźniaczką.
Mniejsza lub większa spoistość ego w początkach życia poporodowego powinna być rozważana w kontekście większej lub mniejszej zdolności ego do tolerowania lęku, co jak już wcześniej twierdziłam (`Psycho-Analysis of Children' op. cit. str. 49) jest czynnikiem konstytutywnym.
Ferenczi sugeruje w swoich `Notes and Fragments' (1930), że jest wielce prawdopodobne, iż każdy żywy organizm reaguje na nieprzyjemne bodźce fragmentacją, która może być wyrazem instynktu śmierci. Być może skomplikowane mechanizmy (organizmy żywe) utrzymywane są w istnieniu jako jednostki poprzez wpływ warunków zewnętrznych. Gdy warunki te stają się niesprzyjające, organizm rozpada się na kawałki.
D. W. Winnicott (op. cit.) rozważa ten sam proces pod innym kątem: opisuje jak integracja i adaptacja do rzeczywistości istotnie zależy od przeżywanego przez dziecko doświadczenia matczynej miłości i opieki.
W dyskusji, która wywiązała się po odczytaniu niniejszego referatu, dr W. C. M. Scott odniósł się do jeszcze innego aspektu podziału, a mianowicie podkreślił on ważność przerw w ciągłości przeżyć, co implikuje raczej podział w czasie niż przestrzeni. Za przykład podał tu następstwo stanu snu i stanu przebudzenia. W pełni zgadzam się z jego punktem widzenia.
Opis tych prymitywnych procesów cierpi na poważny brak, jako że marzenia te powstają w okresie, gdy niemowlę nie zaczęło jeszcze myśleć pojęciowo. W tym to kontekście używam na przykład takiego zwrotu jak `projektować w jakąś inną osobę' ponieważ wydaje mi się to jedynym sposobem, w jaki mogę zarysować podświadomy proces, który staram się opisać.
M. G. Evans w krótkim i niepublikowanym odczycie (wygłoszonym przed forum Brytyjskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego w styczniu 1946 roku) podał kilka przykładów pacjentów, w przypadku których zaobserwowano następujące objawy: brak poczucia rzeczywistości, poczucie bycia podzielonym i bycia częściami osobowości, które wniknęły w ciało matki po to, by ją obrabować i kontrolować; w konsekwencji matka i inne osoby poddane podobnym atakom zaczęły reprezentować pacjenta. M. G. Evans wiązał te procesy z bardzo prymitywnymi fazami rozwoju.
W.C. M. Scott w niepublikowanym odczycie wygłoszonym parę lat temu przed forum Brytyjskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego opisał trzy powiązane się ze sobą cechy, które napotkał u pacjentki chorej na schizofrenię: silne zaburzenie poczucia rzeczywistości, poczucie, że otaczający ją świat jest cmentarzyskiem i mechanizm umieszczania wszystkich swoich dobrych części w innej osobie - Grecie Garbo - która reprezentowała sobą pacjentkę.
por. `A Contribution to the Problem Of Sublimation and its Relation to the Process of Internalization' (1942), gdzie Paula Heimann opisała warunki, w jakich obiekty wewnętrzne działają jako ciała obce osadzone w ja. Choć jest to bardziej oczywiste w przypadku złych obiektów, to stosuje się to także do obiektów dobrych, jeśli ego jest na sposób trwały podporządkowane dążeniu do zachowania ich. Gdy ego służy wyłącznie swym dobrym obiektom wewnętrznym, to odczuwane one są jako źródło zagrożenia dla ego i mogą nabrać wpływu prześladowczego. Paula Heimann wprowadziła pojecie asymilacji obiektów wewnętrznych i stosowała je zwłaszcza w odniesieniu do sublimacji. Co do rozwoju ego, to wykazała ona, że taka asymilacja jest kluczowa dla skutecznego działania funkcji ego i osiągnięcia przezeń niezależności.
Patrząc na to w tym świetle, miłość matczyna i jej zrozumienie dla dziecka mogą być traktowane jako największe oparcie dla dziecka w przezwyciężaniu stanów dezintegracji i lęków o charakterze psychotycznym.
Herbert Rosenfeld w `Analysis of a Schizphrenic State with Depersonalization' (1947) zaprezentował materiał kliniczny ilustrujący sposób, w jaki mechanizmy rozdwojenia powiązane z identyfikacją projekcyjną są odpowiedzialne za zaistnienie zarówno stanów schizofrenicznych, jak i depersonalizacji. W swej rozprawie `A Note on the Psychopathology of Confusional States in Chronic Schizophrenias' (1950) wykazał także, że stan zmieszania (confusional state) pojawia się, gdy podmiot traci zdolność do rozróżniania pomiędzy obiektami dobrymi a złymi, pomiędzy popędami agresywnymi a libidalnymi, etc. Sugeruje on, iż w tego rodzaju stanach zmieszania mechanizmy rozdwajania są często wzmacniane dla celów obronnych.
Herbert Rosenfeld w `Analysis of a Schizophrenic State with Depersonalization' i `Remarks on the Relation of Male Homosexuality to Paranoia' (1949) omówił kliniczne znaczenie tego rodzaju lęków paranoidalnych, które u psychotyków są związane z identyfikacją projekcyjną. W opisywanych przez niego dwóch przypadkach schizofrenii było oczywiste, że pacjenci byli owładnięci lękiem, że psychoanalityk próbuje w nich wniknąć. Analiza tych lęków dokonywana w sytuacji przeniesienia może przynieść poprawę stanu pacjenta. Rosenfeld wiąże ponadto identyfikację projekcyjną (i odpowiednie lęki prześladowcze) z kobiecą oziębłością seksualną z jednej strony, i częstym u mężczyzn połączeniem homoseksualizmu i paranoi z drugiej strony.
`Psycho-Analysis of Children' rozdz. 8, str. 131 i rozdz. 12, str. 242.
Joan Riviere w niepublikowanym odczycie `Paranoid Attitudes seen in Everyday Life and in Analysis' (wygłoszonym przed forum Brytyjskiego Towarzystwa Psychoanalitycznego w roku 1949) przedstawił bogaty materiał kliniczny obrazujący identyfikację projekcyjną. Podświadome marzenia o wepchnięciu całego siebie do wewnątrz obiektu (by uzyskać nad nim kontrolę i posiąść go) prowadzą - za sprawą lęku przed odwetem - do rozmaitych lęków prześladowczych jak klaustrofobia lub tak pospolitych fobii jak lęk przed włamywaczami, pająkami i inwazją w czasie wojny. Lęki te związane są z podświadomymi `katastroficznymi' marzeniami o byciu kawałkowanym, patroszonym, rozdzieranym na strzępy i całkowitym wewnętrznym rozpadzie ciała i osobowości i utratą tożsamości - lękami, które są wytworem lęku przed unicestwieniem (śmiercią) i które mają wpływ na wzmocnienie mechanizmów rozdwajania i procesu dezintegracji ego napotykanego u psychotyków.
Muszę nadmienić, że analiza ta została podjęta na nowo po pewnej przerwie.
Uczucie głodu wskazuje, że uruchomiony na nowo proces introjekcji został poddany dominacji libido. Podczas gdy reakcją pacjenta na moją pierwszą interpretację żywionego przezeń lęku przed zniszczeniem mnie swoją agresją było gwałtowne oddzielenie i anihilacja części swojej osobowości, tak teraz przeżywał on w sposób pełniejszy uczucia żalu, winy i leku przed stratą, jak również jakąś ulgę w odczuwaniu tych leków depresyjnych. Ulga ta spowodowała, że psychoanalityk na powrót zaczął reprezentować dobry obiekt, któremu można zaufać. Tym samym pragnienie by poddać mnie introjekcji jako dobry obiekt mogło wysunąć się na czoło. Gdyby potrafił znów ukształtować w sobie dobrą pierś, to umocniłby i zintegrował swoje ego, mniej bałby się swych popędów destrukcji, w rzeczywistości mógłby wówczas ochronić siebie i psychoanalityka.
`Psycho-Analytic Notes upon an Autobiographical Account of a case of Paranoia (Dementia Paranoides)' (S.E. 12)
`The Psycho-Sexual Differences between Hysteria and Dementia Praecox' (1908)
1
20