CZĘŚĆ OGÓLNA PRAWA ZOBOWIĄZAŃ:
Mamy 3 podstawowe działy:
obrotu - głównie umowy obligacyjne;
rozkładania ciężaru szkód - odpowiedzialność cywilna (zajmuje się sankcjami naruszenia zobowiązania oraz kwestiami naprawienia szkody);
bezpodstawne wzbogacenie - służy przywróceniu zachwianej równowagi majątkowej.
Te wszystkie cele gospodarcze osiągane są za pomocą konstrukcji prawnej zobowiązania - zobowiązanie jest stosunkiem prawnym, (węzłem prawnym, jak mówili rzymianie - vinculum iuris), polegającym na tym, że jedna osoba, którą nazywamy wierzycielem może domagać się od drugiej osoby, zwanej dłużnikiem spełnienia świadczenia, a dłużnik ma obowiązek to świadczenie spełnić.
Przedmiotem tego stosunku jest zawsze jakieś świadczenie dłużnika względem wierzyciela - świadczenie - jest to zawsze określone zachowanie dłużnika, które ma zaspokoić określony interes wierzyciela.
Treść zobowiązania - prawa i obowiązki wzajemnie skorelowane - obowiązkowi dłużnika co do spełnienia świadczenia towarzyszy uprawnienie wierzyciela do żądania spełnienia tego świadczenia. Z jednej strony mamy dług (czyli obowiązek spełnienia świadczenia), a z drugiej korelat długu w postaci wierzytelności, a więc prawa podmiotowego (roszczenie - a więc szczególne prawo podmiotowe - o spełnienie świadczenia).
Wierzyciel dysponuje wierzytelnością (prawo podmiotowe względne - skuteczne inter partes, między stronami).
Konieczną cechą stosunku zobowiązaniowego jest określoność stron - najpóźniej w chwili powstania zobowiązania muszą być wskazane kryteria, które pozwolą określić strony stosunku, pozwolą na ich identyfikację.
Przedmiotem zobowiązania jest zawsze jakieś zobowiązanie a nie rzecz (ta może być przedmiotem świadczenia).
Wierzytelność jako prawo podmiotowe składa się przede wszystkim z roszczenia - najczęściej będzie to jakaś wiązka roszczeń, powiązana np. funkcją ekonomiczną - np. przy sprzedaży mamy obowiązek przeniesienia własności rzeczy oraz obowiązek jej wydania, które razem służą temu by dać do dyspozycji pełnię władztwa gospodarczego jak i prawnego kupującemu.
Wierzytelność skuteczna jest inter partes, ale są od tego pewne wyjątki:
Są wypadki rozszerzonej skuteczności wierzytelności:
wierzytelność z tytułu najmu, np. roweru - jako najemca mamy prawo względne wobec wynajmującego. Jeżeli jednak osoba trzecia nam ten rower zabierze - jako najemca nie możemy żądać by osoba trzecia nam ten rower zwróciła (nasze prawo jest bowiem tylko względnie skuteczne). Wobec tego musimy zwrócić się do wynajmującego i on będzie mógł domagać się od osoby trzeciej wydania roweru (będzie miał np. roszczenie windykacyjne). Ale ustawodawca przewiduje wyjątki przy najmie lokalu, gdzie chodzi o istotne życiowe interesy najemcy - do ochrony praw najemcy do używania lokalu stosuje się odpowiednio przepisy o ochronie własności. Ustawodawca rozszerza więc skuteczność wierzytelności z tytułu najmu (ale najmu lokalu) na inne osoby - jest to przypadek wierzytelności z rozszerzoną skutecznością;
jeżeli osoba trzecia, wiedząc że ktoś jest wierzycielem podejmuje działania uniemożliwiajże realizację tej wierzytelności. Jeżeli osoba trzecia podjęłaby tego rodzaju szkodzące działanie świadomie, będziemy mieli przypadek szkody wyrządzonej z winy tego działającego i narodzi się odpowiedzialność cywilna, odszkodowawcza (art. 415);
art. 59 k. c. - np. ktoś dokonał podwójnej sprzedaży rzeczy (wczoraj zawarł umowę bez wydania rzeczy, dzisiaj z inną osobą zawarł taką samą umowę, ale już z wydaniem rzeczy) - druga umowa czyni niemożliwym wykonanie pierwszej. Wierzyciel (pierwszy) będzie mógł żądać uznania drugiej umowy za bezskuteczną w stosunku do niego (pod warunkiem że strony o jego roszczeniu wiedziały, albo jeżeli umowa była nieodpłatna). Uznania umowy za bezskuteczną nie można żądać po upływie roku od jej zawarcia.
Są też w obrocie prawnym różnego rodzaju sytuacje kiedy mówimy że powstają określone powinności powszechne (takie które obciążają właściwie wszystkich którzy znajdują się w określonej sytuacji - ale nie jest tutaj z góry określona osoba dłużnika, nie jest też określona osoba wierzyciela, co więcej nie zawsze określone jest konkretne zachowanie - mówimy np. o powinności dokładania należytej staranności, ostrożności w ruchu drogowym, etc.).
Należy więc powinności powszechne odróżnić od zobowiązania które musi być skonkretyzowane podmiotowo i przedmiotowo (co do treści obowiązków). Należy również odróżnić zobowiązanie jako vinculum iuris (stosunek prawny) od różnego rodzaju sytuacji, w których mówimy o zobowiązaniu w znaczeniu towarzyskim, moralnym - ale nie prawnym, np. jeśli umówiliśmy się ze znajomymi że przyjdziemy do nich na obiad - powstaje porozumienie stron, ale nie jest to umowa w rozumieniu prawa cywilnego. Porozumienie to ma charakter pozaprawny - przede wszystkim nie ma intencji stron ażeby wywołać skutki prawne - jest to sytuacja typowo towarzyska. Możemy co najwyżej powiedzieć że powstaje zobowiązanie o charakterze towarzyskim, grzecznościowym.
Czasami, zwłaszcza w stosunkach obrotu profesjonalnego, porozumienia pozaprawne są jednak w pewnym sensie instytucjonalizowane i nabierają mocy zbliżonej do zobowiązań prawnych - tzw. gentlemen agreements - porozumienia między przedsiębiorcami co do pewnych zachowań/praktyk - mogą mieć one skutki zbliżone do skutków prawnych.
Co dzieje się gdy dłużnik nie spełnia świadczenia w sposób dobrowolny? Wierzytelność jest prawem podmiotowym, a więc naruszenie zobowiązania przez dłużnika, przez to że odmawia on spełnienia świadczenia, albo spełnia je nienależycie, powoduje że wierzyciel może żądać ochrony prawnej - może zwrócić się do sądu, aby ten zasądził świadczenie, którego dłużnik dobrowolnie nie spełnił i jeżeli sąd wyda wyrok zasądzający i wyrok ten uprawomocni się, wierzyciel będzie mógł wszcząć egzekucję, a więc uruchomić mechanizm przymusowego zaspokojenia (i poprzez komornika wszczyna się egzekucję i uruchamia przymusowe zaspokojenie).
Egzekucja kierowana jest przeciwko majątkowi dłużnika, długowi towarzyszy bowiem odpowiedzialność, a więc podległość majątku dłużnika egzekucji. Co do zasady dłużnik odpowiada całym swoim majątkiem (odpowiedzialność osobista). Odpowiedzialność osobista dłużnika czasami podlega ograniczeniom:
dłużnik może odpowiadać całym swoim majątkiem, ale tylko do oznaczonej wartości - odpowiedzialność ograniczona pro viribus patrimonii;
dłużnik może odpowiadać, ale tylko z określonej części swojego majątku - ta część majątku stanowi na ogół wyodrębnioną masę majątkową - np. spadkobierca do chwili przyjęcia spadku odpowiada za długi spadkowe tylko ze spadku - czyli spadek jest do chwili jego przyjęcia wyodrębnioną masą w majątku spadkobiercy - jest to odpowiedzialność ograniczona cum viribus patrimonii.
Istnieje również odpowiedzialność rzeczowa za dług - powstaje ona w razie ustanowienia hipoteki lub zastawu, albo innego prawa zabezpieczającego. W tym wypadku oznaczona rzecz zostaje obciążona prawem bezwzględnym i wierzyciel uzyskuje prawo zaspokojenia z tej rzeczy, przy czym jego prawo ma charakter bezwzględny - służy przeciwko każdoczesnemu właścicielowi rzeczy obciążonej. Taki wierzyciel ma możliwość zaspokojenia się z rzeczy obciążonej z pierwszeństwem przed wierzycielami osobistymi właściciela tej rzeczy.
Odpowiedzialnym rzeczowo może być sam dłużnik osobisty - wówczas odpowiada on jednocześnie, osobiście - za swój własny osobisty dług, ale dodatkowo mamy jeszcze zabezpieczenie na określonej rzeczy - i wtedy odpowiada on rzeczowo z tego przedmiotu. Jeżeli natomiast ktoś inny jest właścicielem rzeczy obciążonej, a ktoś inny jest dłużnikiem osobistym, to w zasadzie tylko na dłużniku osobistym ciąży obowiązek spełnienia świadczenia. Natomiast co do pozycji właściciela rzeczy obciążonej hipoteką lub zastawem, to jego pozycja prawna względem wierzyciela jest w prawie polskim sporna - są różne stanowiska na ten temat.
Zgodnie z tradycyjnym stanowiskiem właściciel nieruchomości obciążonej hipoteką, czy rzeczy ruchomej obciążonej zastawem nie jest dłużnikiem względem wierzyciela, nie ma obowiązku spełnienia świadczenia - wierzyciel zatem nie ma roszczenia o spełnienie świadczenia do takiej osoby, która tylko udzieliła zabezpieczenia za cudzy dług. Ta osoba tylko odpowiada, czyli wierzyciel będzie mógł podjąć egzekucję z tej rzeczy obciążonej. A więc jeżeli jest tu jakieś zobowiązanie po stronie właściciela rzeczy obciążonej to jest to tylko zobowiązanie do znoszenia egzekucji - jego świadczenie polega na pati - a więc znoszeniu egzekucji.
Coraz więcej autorów zaczyna jednak, z przyczyn dość oportunistycznych przyjmować pogląd, że właściciel rzeczy obciążonej jest w istocie dłużnikiem - a więc wierzyciel ma roszczenie o spełnienie świadczenia nie tylko do dłużnika głównego, ale również do właściciela rzeczy. Daje takie stanowisko pewne korzyści wierzycielowi, ale wydaje się że konstrukcyjnie jest mało uzasadnione. Jeżeli bowiem ktoś zabezpieczył cudzy dług, to nie jest to jego dług, a więc nie powinien być uważany za dłużnika. Nie trzeba tworzyć po stronie właściciela żadnego szczególnego obowiązku, ale po prostu przyjąć, że wierzyciel może zaspokoić się z rzeczy obciążonej (co najwyżej obowiązek o charakterze pati - a więc znoszenia egzekucji).
Dług i odpowiedzialność na ogół idą w parze - a więc jak jest dług to jest i odpowiedzialność. Ale jak widzimy po sytuacji powyższej może się zdarzyć że dług będzie po stronie dłużnika głównego (osobistego), a odpowiedzialność będzie także ponosił właściciel rzeczy obciążonej hipoteką lub zastawem. A więc jedna osoba może być dłużnikiem, a druga może być za to odpowiedzialna - mówimy wówczas o odpowiedzialności za cudzy dług. Również poręczyciel który odpowiada za cudzy dług (co prawda odpowiada on i za własny dług, bo zaciągnął zobowiązanie wobec wierzyciela - ale jest to zobowiązanie wtórne - zobowiązuje się on zapłacić, o ile dłużnik główny nie zapłaci). Czyli jeżeli poręczyciel spełni świadczenie - wykona własne zobowiązanie, ale w rzeczywistości, gospodarczo zapłaci cudzy dług.
Czy może być tak, że będzie dług, a w ogóle nie będzie odpowiedzialności? Tak - z punktu widzenia wierzyciela będzie to wierzytelność, ale niezaskarżalna, natomiast z punktu widzenia dłużnika będzie to dług bez odpowiedzialności.
Zobowiązanie, w którym brakuje odpowiedzialności to zobowiązanie niezupełne, w prawie rzymskim określano je jako obligatio naturales - zobowiązanie naturalne. Są to więc wierzytelności nieegzekwowalne, ale jeżeli dłużnik spełni świadczenie dobrowolnie, choćby nawet przez pomyłkę, to będzie to świadczenie należne.
Mogą to być zobowiązania, które od chwili powstania mają charakter niezupełny - zobowiązania z gier lub zakładów - art. 413 - roszczeń z gry lub zakładu można dochodzić tylko wtedy, gdy gra lub zakład były prowadzone na podstawie zezwolenia właściwego organu państwowego - a więc np. Toto Lotek.
Innym przykładem zobowiązania niezupełnego są wierzytelności przedawnione - z chwilą upływu terminu przedawnienia upada odpowiedzialność - dłużnik uzyskuje możliwość powołania się na termin przedawnienia (może podnieść zarzut przedawnienia jeżeli wierzyciel będzie dochodził spełnienia świadczenia).
Wierzytelność ta przez sam upływ terminu nie zostaje jeszcze ograniczona - dłużnik nadal jest dłużnikiem, w pełni odpowiada - dopiero w momencie gdy skorzysta z zarzutu uchyli się do zaspokojenia - z tą chwilą kończy się możliwość przymusowej egzekucji, odpowiedzialność dłużnika upada.
Świadczenie - jest to określone zachowanie się dłużnika polegające na zaspokojeniu określonego interesu wierzyciela. Natura świadczenia jest jakby podwójna - z jednej strony jest to określone zachowanie dłużnika, ale istotny jest cel prawny tego świadczenia, a mianowicie zaspokojenie określonego interesu wierzyciela. Jeżeli dłużnik podejmuje działanie, ale interes dłużnika nie zostanie zaspokojony, nie mamy wykonania/spełnienia świadczenia.
Określone zachowanie dłużnika i określony interes wierzyciela wynikają z treści zobowiązania - jeżeli jest to zobowiązanie umowne, to na ogół treść zobowiązania wynika z treści tej umowy.
Świadczenie zawsze musi być oznaczone, a przynajmniej oznaczalne - strony zawierające umowę muszą albo od razu oznaczyć na czym ma polegać świadczenie, albo muszą przynajmniej oznaczyć kryteria, które pozwolą je w sposób ostateczny skonkretyzować. Jeżeli nie będzie konkretyzacji - zobowiązanie nie powstanie. Zobowiązanie musi być skonkretyzowane nie tylko podmiotowo (a więc kto jest wierzycielem i dłużnikiem), ale również przedmiotowo (precyzyjne określenie zaspokojenia).
Strony mogą również ustalić że ostateczny kształt świadczenia określi osoba trzecia (znawca, ekspert, osoba zaufana).
Na świadczenie składają się różne zachowania dłużnika - można tu mówić o świadczeniu głównym (podstawowe czynności zmierzające do zaspokojenia podstawowych interesów wierzyciela), świadczeniach ubocznych (np. wydanie dokumentów, czy instrukcji przy umowie sprzedaży, obowiązek poinformowania przez sprzedawcę o niebezpieczeństwach jakie mogą grozić od rzeczy). Podziały te mają pewne znaczenie przy ustaleniu wykonania czy niewykonania zobowiązania. Jeżeli dłużnik nie spełnił świadczenia głównego, powiemy że zobowiązanie jest niewykonane - wierzyciel bowiem nie uzyskał zaspokojenia w ogóle. Jeżeli natomiast główne świadczenie zostało wykonane, a nie są wykonane świadczenia uboczne, możemy powiedzieć że wykonanie jest, ale nienależyte - interes wierzyciela został bowiem w istotnym elemencie zaspokojony, ale nie w całości - nie została zrealizowana całość zachowania dłużnika np. sprzedano pieska, został on wydany, ale sprzedawca nie poinformował kupującego o ranie psa pod sierścią. Kupujący podczas czesania psa trafił na to bolesne miejsce, pies się odwinął i ugryzł go w wyniku czego powstała szkoda. Mamy szkodę, która wynikła z nienależytego wykonania zobowiązania - sprzedawca wydając psa powinien był poinformować o ranie.
Podział ze względu na treść świadczenia (przyjęty w doktrynie i orzecznictwie) - w ramach swobody umów strony mogą umówić się, że dłużnik zobowiązany będzie do zrealizowania określonego rezultatu - np. krawiec ma uszyć suknię. Interes wierzyciela zostanie zaspokojony przez uzyskanie rezultatu - są to więc zobowiązania rezultatu (np. umowa o dzieło, sprzedaż - interes wierzyciela polega na uzyskaniu własności).
Jest też druga kategoria zobowiązań, w których świadczenie nie polega na uzyskaniu określonego rezultatu tylko sprowadza zobowiązanie dłużnika do dokładania należytej staranności w dochodzeniu do określonego celu (ale cel ten nie jest objęty treścią zobowiązania), np. sytuacje z umowy zlecenia - adwokat zobowiązuje się wobec swojego klienta, że będzie jego sprawę prowadził - ale nie zobowiązuje się, że sprawę wygra. Adwokat zobowiązuje się do dokładania starań, że będzie prowadził sprawę najlepiej jak potrafi.
Nacisk kładziony jest tutaj nie na rezultat, ale na sama czynność - jest to zobowiązanie starannego działania.
Jest to podział dość mylący, ponieważ tak naprawdę wszystkie zobowiązania są zobowiązaniami rezultatu - nie wystarczy bowiem by dłużnik się starał - zawsze ma zaspokoić interes wierzyciela. Przy zobowiązaniach starannego działania np. klient adwokata również ma swój interes - w tym wypadku będzie to uzyskanie pomocy prawnej. Samo podjęcie działań przed adwokata już jest jakimś rezultatem.
Świadczenie musi być możliwe do wykonania, bo jeżeli jest niemożliwe to prawo polskie przyjmuje paremię znaną jeszcze od czasów rzymskich - impossibilium nulla obligatio - jeżeli świadczenie jest niemożliwe nie może powstać zobowiązanie (art. 387).
Umowa o świadczenie niemożliwe jest nieważna - chodzi tutaj o niemożliwość o charakterze obiektywnym - np. ktoś zobowiązuje się do wydania obrazu który spłonął, a więc nikt nie może świadczenia spełnić - jest to niemożliwość pierwotna - a więc w chwili zawarcia umowy świadczenie było obiektywnie niemożliwe do spełnienia.
Natomiast przy niemożliwości następczej - zobowiązanie powstało, obraz istniał w momencie kiedy ktoś zobowiązał się go wydać, ale później spłonął - świadczenie stało się niemożliwe. Jej skutki mogą różnie wyglądać, w zależności od tego czy dłużnik odpowiada czy nie. Jeżeli dłużnik źle pilnował obrazu i dopuścił do jego spalenia, będzie odpowiadał za szkodę wynikłą z niewykonania zobowiązania. Jeśli natomiast przyczyny niewykonania nie będą obciążać dłużnika, np. obraz spłonął od uderzenia pioruna, to w takiej sytuacji zgodnie z art. 475 zobowiązanie wygasa.
PODZIAŁY ŚWIADCZEŃ:
Najbardziej podstawowym podziałem jest ten wyrażony w art. 353 §2 - świadczenie może polegać na działaniu albo na zaniechaniu (większość świadczeń polega na działaniu) - świadczeń polegających na zaniechaniu jest w obrocie stosunkowo mało, np. obowiązek zachowania tajemnicy;
Mamy tutaj stary podział jeszcze z prawa rzymskiego - mianowicie świadczenie może polegać na dare lub facere. Dare - polegające na daniu, a więc wydanie jakiejś rzeczy, przedmiotu, czy prawa majątkowego - np. świadczenie sprzedawcy. Facere - świadczenie polegające na czynieniu, a więc np. świadczenie usług różnego rodzaju. Świadczenie może polegać na non facere - nie czynieniu, a także na znoszeniu - pati - zaniechaniu;
Podział ze względu na kryterium czasu w ciągu którego świadczenie ma być spełnione:
jednorazowe;
okresowe;
ciągłe.
Świadczenie jednorazowe - to świadczenie, w którym upływ czasu nie wywiera wpływu na rozmiar świadczenia. Jest to świadczenie, które można wykonać jednym zachowaniem, choćby składało się na to kilka czynności praktycznych - da się to zrobić jednorazowo. Nie znaczy to oczywiście że świadczenie jednorazowe musi być spełnione jednorazowo, chodzi tylko o to że da się je jednorazowo wykonać. Podstawowym przykładem jest świadczenie pieniężne - ktoś ma zapłacić 100 zł. Strony mogą się co prawda umówić, że świadczenie to będzie spłacane w częściach, ale nadal będzie to świadczenie jednorazowe, ze względu na to, że może być spełnione jedną czynnością.
Upływ czasu nie wpływa tutaj na rozmiar świadczenia (pomijając kwestię odsetek).
Świadczenie ciągłe - to takie, gdzie chodzi o określone stałe zachowanie się przez czas trwania stosunku zobowiązaniowego. Ta stałość musi mieć przede wszystkim charakter funkcjonalny - nie musi przekładać się na stałość realną. Nie da się tutaj z góry wyodrębnić poszczególnych świadczeń lub ich części. W rzeczywistości mogą być w zachowaniu dłużnika jakieś przerwy, ale od strony funkcjonalnej ma to być pewna założona stałość. Typowym przykładem takiego świadczenia będzie świadczenie z umowy najmu - art. 659 - przez umowę najmu wynajmujący zobowiązuje się oddać najemcy rzecz do używania (świadczenie jednorazowe). Ale jednocześnie zgodnie z art. 662 §1 wynajmujący zobowiązany jest do utrzymywania rzeczy najętej w stanie przydatnym do umówionego użytku przez czas trwania najmu. To jest już świadczenie o charakterze ciągłym - przy czym ciągłość ta ma charakter funkcjonalny. Utrzymanie w stanie przydatnym do umówionego użytku może nie wymagać podjęcia żadnych szczególnych czynności przez wynajmującego - rzecz może znajdować się w takim stanie cały czas i najemca nie będzie zgłaszał żadnych pretensji z tego tytułu.
Tutaj widać, że im dłużej stosunek zobowiązaniowy trwa, tym rozmiar świadczenia jest potencjalnie większy - czyli mamy bezpośredni wpływ upływu czasu na rozmiar świadczenia.
Podobne świadczenia ciągłe występują przy umowie dzierżawy, przechowaniu, etc. Cechą charakterystyczną zobowiązań o świadczeniach ciągłych jest dłuższy czas ich trwania. Mogą być one zawarte na czas oznaczony lub nieoznaczony. Strony mogą zawrzeć umowę najmu np. na miesiąc albo też postanowić, że najem zawarty będzie na czas nieoznaczony. Przy zobowiązaniach zawartych na czas nieoznaczony powstaje pewne ryzyko, że strony zbyt długo będą związane umową. Przy umowie najmu istnieją akurat przepisy dyspozytywne, które przewidują możliwość zakończenia stosunku najmu zawartego na czas nieoznaczony. Ale mogą zdarzyć się inne umowy, np. nienazwane - mamy świadczenia ciągłe, strony nie przewidziały terminu zakończenia (a więc umowa na czas nieoznaczony), ustawa również nie przewiduje możliwości wypowiedzenia, czyli wychodzi na to, że umowa miałaby trwać wieczyście. Taka umowa nadmiernie naruszałaby swobodę stron, zasadę wolności dysponowania swoją osobą, na co ustawodawca nie mógł się zgodzić. W k. c. była jednak luka w związku z czym ustawodawca zareagował wprowadzając art. 365¹ (przepis został udany ustawą w roku 2001) - „zobowiązania bezterminowe o charakterze ciągłym wygasają po wypowiedzeniu przez dłużnika lub wierzyciela z zachowaniem terminów umownych, ustawowych lub zwyczajowych, a w razie braku takich terminów niezwłocznie po wypowiedzeniu”.
Świadczenie okresowe - to świadczenie które ma się powtarzać w regularnych odstępach czasu, a więc co miesiąc, kwartał, rok. Na ogół są to świadczenia polegające na zapłacie pieniędzy lub daniu rzeczy oznaczonych co do gatunku - mają się one powtarzać w regularnych odstępach czasu, ale na podstawie i przez czas trwania jednego stosunku zobowiązaniowego (to jest cecha charakterystyczna). Mamy więc jeden stosunek zobowiązaniowy, który trwa przez dłuższy czas i w ramach tego stosunku przewidziane są takie powtarzające się w regularnych odstępach czasu świadczenia ( z reguły jednorazowe, bo polegające na zapłacie pieniędzy lub wydaniu rzeczy oznaczonych co do gatunku).
Świadczeniem okresowym nie będą raty w przypadku rozłożenia jakiejś kwoty (świadczenia jednorazowego). Między takim jednorazowym świadczeniem rozłożonym na raty, a świadczeniami okresowymi jest zasadnicza różnica, a mianowicie przy świadczeniu jednorazowym rozłożonym na raty z góry znamy sunę - rozłożenie na raty jest tylko technicznym zabiegiem ułatwiającym zwrot. Natomiast przy świadczeniach okresowych, np. alimentacyjnych nie znamy tej sumy - zależy to od zmieniających się stosunków.
Podział ze względu na właściwość przedmiotu świadczenia:
podzielne;
niepodzielne.
Świadczenie podzielne - to takie którego przedmiot ma takie cechy, że świadczenie to może być spełnione częściowo bez istotnej zmiany przedmiotu lub wartości - art. 379 §2.
Art. 379 §2 - „świadczenie jest podzielne jeżeli może być spełnione częściowo bez istotnej zmiany przedmiotu lub wartości”.
W tym znaczeniu niepodzielne jest zobowiązanie do wydania żywego zwierzęcia. Czasami świadczenie fizycznie mogłoby się podzielić, ale nie będzie to możliwe w sensie gospodarczym - np. świadczenie pary butów, czy pary rękawiczek - jest to świadczenie fizycznie podzielne, ale gospodarczo niepodzielne, ze względu na cel, sens tego świadczenia - gdyby podzielić parę butów z pewnością zmniejszy się ich wartość.
W zasadzie niepodzielne są także, ze względu na swą naturę świadczenia polegające na zaniechaniu - jeżeli ktoś ma nie czynić, nie może nie czynić tylko częściowo.
Podział ten ma charakter umowny - strony mogą same w umowie uznać jakieś świadczenie podzielne za niepodzielne - gdy interes wierzyciela będzie wymagał aby dłużnik od razu spełnił świadczenie w całości.
Z tego podziału płyną pewne konsekwencje: mamy chociażby art. 379 §1 (jeśli świadczenie jest podzielne a po stronie wierzyciela lub dłużnika pojawia się kilka podmiotów to zobowiązanie dzieli się na tyle niezależnych od siebie części ilu jest dłużników albo wierzycieli), następnie art. 450 przewiduje że jeśli świadczenie jest podzielne to wierzyciel nie może odmówić przyjęcia świadczenia częściowego (chociażby cała wierzytelność była już wymagalna) - chyba że przyjęcie takiego świadczenia narusza jego uzasadniony interes.
Jeżeli przedmiotem świadczenia jest jakieś prawo (np. zobowiązanie do przeniesienia wierzytelności lub innego prawa majątkowego) to wówczas o tym czy takie świadczenie jest podzielne decyduje natura tego prawa - czy ono z kolei jest podzielne czy nie?
Podział ze względu na sposób oznaczenia przedmiotu świadczenia:
indywidualne (oznaczone co do tożsamości);
rodzajowe (oznaczone co do gatunku).
Świadczenia indywidualne - to takie, gdzie przedmiot tego świadczenia jest od początku zobowiązania określony według cech indywidualnych, czyli cech które przysługują temu, a nie innemu przedmiotowi, np. obraz określonego malarza i pod określonym tytułem.
Świadczenia rodzajowe - oznaczone co do gatunku, to takie gdzie przedmiot jest określony przez wskazanie cech właściwych większej grupie rzeczy - a więc, np. odwołanie się do liczby, miary, wagi - tona węgla, kg mąki. Z chwilą wyodrębnienia przedmiotu świadczenia z innych z jego gatunku następuje konkretyzacja przedmiotu świadczenia i od tej chwili traktowane jest ono właściwie jako świadczenie oznaczone co do tożsamości. Konkretyzacja świadczenia następuje najpóźniej w momencie wydania. To zjawisko konkretyzacji świadczenia gatunkowego stało się kiedyś przyczyną nieporozumienia w orzecznictwie - SN rozpatrując na przełomie lat 60 i 70 sprawę zakupu samochodu doszedł do przekonania, że umowa sprzedaży samochodu jest umową o świadczenie oznaczone indywidualnie (ze względu na numer silnika, nadwozia, etc.). Tylko że z profesjonalnym sprzedawcą nowych samochodów umowę zawiera się nie o konkretny pojazd, tylko o pojazd danej marki, danego typu, ale bez oznaczeń indywidualnych - oznaczenie indywidualne następuje dopiero z chwilą konkretyzacji. SN po pewnym czasie wycofał się z tego stanowiska bo było to oczywiste nieporozumienie.
W obrocie znane są ograniczone świadczenia rodzajowe - np. umowa o dostarczenie truskawek - jest to więc rzecz oznaczona co do gatunku, ale strony mogą do tej umowy wprowadzić ograniczenie tego rodzaju, że chodzić będzie o truskawki np. tylko z plantacji dłużnika. Mamy wtedy świadczenie gatunkowe/rodzajowe, ale ograniczone co do źródła. Ma to znaczenie np. dla odpowiedzialności dłużnika - jeżeli zaciągnie on zobowiązanie, że w przyszłym roku dostarczy 20 ton truskawek, tymczasem okaże się że nadejdzie klęska/nieurodzaj czy innego rodzaju zdarzenia i okaże się, że dłużnik ze swego gospodarstwa wyciągnie tylko 10 ton truskawek, to co z resztą? Jeżeli nie było zastrzeżenia, że miały być to truskawki z jego gospodarstwa to będzie miał obowiązek dokupienia truskawek do umówionej ilości. Jeżeli natomiast zastrzeżono że chodzi o truskawki z jego plantacji - wystarczy że dostarczy 10 ton i wykaże, że więcej się z jego plantacji nie urodziło z przyczyn, za które on nie odpowiada - co do pozostałej części będzie niemożliwość świadczenia za którą on nie odpowiada i tym samym zobowiązanie w tym zakresie wygaśnie.
Do chwili konkretyzacji świadczenia dłużnik, którego obciąża dług gatunkowy nie jest zobowiązany do dbania o przedmiot - bo i tak odpowiada. Jeżeli natomiast konkretyzacja nastąpi - wydzielona zostanie np. ta tona węgla czy ziemniaków (nawet jeszcze przed wydaniem), to od tej chwili dłużnik zobowiązany jest do należytego dbania o stan i sposób przechowywania przedmiotu świadczenia. Jeżeli okaże się w tym zakresie niestaranny i doprowadzi do uszkodzenia czy zniszczenia rzeczy, będzie odpowiadał wobec wierzyciela za szkody wynikłe z tego powodu.
Art. 357 stanowi, że w razie wątpliwości, jeżeli strony nie oznaczyły jakie to mają być rzeczy z gatunku, to ani najgorsze, ani najlepsze - po prostu średniej jakości.
ŚWIADCZENIA PIENIĘŻNE:
Świadczenia te mają wielkie znaczenie w obrocie, służą wymianie dóbr i usług - świadczenie pieniężne najogólniej rzecz ujmując to świadczenie polegające na zapłacie określonej sumy jednostek pieniężnych - w takim razie co to jest pieniądz?
Pieniądz to kategoria zarówno ekonomiczna jak i prawna. W rozumieniu ekonomicznym pieniądzem może być każde dobro, które spełnia w obrocie funkcję miernika wartości, a także funkcje pochodne takie jak bycie środkiem płatności, wreszcie jest środkiem akumulacji, oszczędności kapitału. A więc chodzi tu np. o złoto, ale również towary - np. skóry wołowe.
Natomiast w znaczeniu prawnym pieniądzem jest tylko to, co uzyskuje na podstawie obowiązujących przepisów prawa zdolność spełniania funkcji bycia miernikiem wartości - w tym sensie pieniądzem będą na ogół banknoty.
Kiedy złoto jako pieniądz ekonomiczny stało się pieniądzem w znaczeniu prawnym? Ano w tym momencie gdy władca powiedział, że ten krążek z wybitym znakiem 1 ma być przyjmowany jako 1 zł, jako jednostka pieniądza. Wcześniej oznaczał jeden gram - teraz jest to 5/10 grama ale wartość ma tę samą. Pieniądz w znaczeniu ekonomicznym, gospodarczym zmienił się w pieniądz w znaczeniu prawnym. Dotychczas mieliśmy rzeczywistą wartość kruszcu - teraz mamy wartość nominalną, a więc wyznaczoną przez państwo.
Typowym przykładem pieniądza w znaczeniu czysto prawnym jest banknot - jako kawałek papieru nie ma żadnej wartości wewnętrznej, kruszcowej, ale opiewa on na wartość nominalną wybitych na nim jednostek pieniężnych.
Tu wyróżniamy 2 kategorie w ramach obrotu pieniężnego:
znaki pieniężne, a więc przedmioty które wyrażają jakąś sumę jednostek pieniężnych - moneta, banknot;
oraz jednostki pieniężne, czyli pieniądz w znaczeniu prawnym - 1 zł, euro, etc.
Czyli mamy znaki pieniężne, które opiewają na jednostkę lub sumę jednostek pieniężnych. Jednostka pieniężna to abstrakcyjna miara wartości nadana przez ustawodawcę.
Obrót pieniądzem wyrażonym w banknotach, monetach (obrót gotówkowy) odbywa się według reguł prawa rzeczowego - aby zapłacić 100 zł trzeba przenieść własność i wydać znaki pieniężne opiewające na określoną ilość jednostek pieniężnych. Ale jest także obrót bezgotówkowy i pieniądz bankowy - więc sumy jednostek pieniężnych zgromadzone na rachunkach bankowych. Źródłem takiego pieniądza mogą być oczywiście wpłaty gotówkowe np. w banku, ewentualnie udzielanie kredytów.
Obrót tym pieniądzem bankowym, obrót bezgotówkowy nie realizuje się już za pomocą rozwiązań prawa rzeczowego. Ten obrót regulowany jest przepisami prawa obligacyjnego. Co to znaczy że dana osoba ma 100 zł w banku? Znaczy to, że posiadacz rachunku ma wierzytelność o wypłatę tych 100 zł. Świadczenie w ramach obrotu bezgotówkowego spełnione jest z chwilą uznania rachunku wierzyciela.
ZASADY WYKONYWANIA ZOBOWIĄZAŃ PIENIĘŻNYCH:
Świadczenie pieniężne polega na zapłacie określonej ilości jednostek pieniężnych - ta ilość jednostek pieniężnych prezentuje pewną wartość gospodarczą, ekonomiczną. Ale wartość pieniądza jest i różna i zmienna w czasie.
Wartość pieniądza to wartość wymienna - może być ona wartością nominalną - wartość nadana jednostce przez państwo - ustawodawstwo wskazuje jaki jest parytet ustawowy np. 1 zł w stosunku do czystego złota.
Wartość kursowa pieniądza, przyznawana jednostce pieniężnej np. złotówce w zestawieniu z obcymi walutami.
Wartość nominalna jest względnie stała, bo określona w ustawie, natomiast wartość kursowa zmienia się stale.
Wartość nabywcza, ekonomiczna która wyraża się w ilości towarów i usług jakie można nabyć w danym czasie i miejscu za jednostkę pieniężną.
Ta zmienność wartości nabywczej pieniądza stwarza pewne problemy - punktem wyjścia niemal we wszystkich porządkach prawnych, systemach bankowych jest tzw. ZASADA NOMINALIZMU. Zgodnie z tą zasadą aby zwolnić się z zobowiązania trzeba zapłacić tyle jednostek pieniężnych, na ile opiewał dług w chwili powstania. Czyli jeżeli w chwili powstania nawet 5 lat temu dług opiewał na 100 zł to dzisiaj również mamy zapłacić 100 zł. Zasada nominalizmu pomija kwestie zmiany wartości nabywczej pieniądza - operuje tylko pojęciem wartości nominalnej.
Zasada ta przyjmowana jest w większości porządków prawnych, ponieważ jest prosta - nie stwarza żadnych komplikacji, nie wymaga skomplikowanych obliczeń. Po drugie zasada ta utrzymuje mit o niezmiennej wartości pieniądza. Wiadomo jednak, że wartość nabywcza pieniądza zmienia się, czasem bardzo drastycznie - stąd też zasadę nominalizmu uzupełnia się poprzez wprowadzenie możliwości waloryzacji zobowiązań pieniężnych.
Zasada nominalizmu wyrażona jest w prawie polskim w art. 358¹ §1 - „jeżeli przedmiotem zobowiązania od chwili jego powstania jest suma pieniężna, spełnienie świadczenia następuje przez zapłatę sumy nominalnej, chyba że przepisy szczególne stanowią inaczej” - chodzi tutaj tylko o zobowiązania pieniężne sensu stricto, czyli w ścisłym znaczeniu (ich przedmiotem od chwili powstania jest suma pieniężna).
Bo poza tym wyróżnia się jeszcze w obrocie zobowiązania, w których nie chodzi od początku o pieniądze, ale np. naprawienie szkody, zwrot pewnej wartości. Ustawodawca może przewidywać, że naprawienie szkody nastąpi w naturze, przez podjęcie jakichś czynności. Może przewidzieć, że zwrot pewnej wartości nastąpi przez wydanie jakiegoś przedmiotu, który np. wyraża tę wartość - a więc niekoniecznie za pomocą sumy pieniężnej. Ale na ogół ustawodawca też przewiduje w takich wypadkach, że jeżeli okaże się, że wydanie przedmiotu który miał reprezentować określoną wartość okaże się niemożliwe (np. uległ on zniszczeniu), to dłużnik będzie zobowiązany spłacić jego wartość w pieniądzu. Czyli zobowiązanie które początkowo było niepieniężne ostatecznie zostanie wykonane w drodze spełnienia świadczenia pieniężnego, świadczenie pieniężne pojawi się nie od początku ale w następstwie niemożliwości zrealizowania interesu wierzyciela w inny sposób. Podobnie jest z naprawieniem szkody - może to nastąpić w naturze, ale jeśli okaże się że stronom bardziej odpowiada odszkodowanie pieniężne, to sąd ustali że naprawienie szkody ma nastąpić przez zapłatę np. 100 zł. - czyli w zobowiązaniu które od początku nie było zobowiązaniem pieniężnym, pojawi się świadczenie pieniężne.
Zasada nominalizmu odnosi się wyłącznie do zobowiązań pieniężnych w ścisłym znaczeniu - tych gdzie od razu chodziło o zapłatę sumy pieniężnej. Przy zobowiązaniach niepieniężnych ze świadczeniem pieniężnym zasada nominalizmu z założenia nie ma zastosowania.
Wyjątkiem od zasady nominalizmu jest WALORYZACJA ŚWIADCZEŃ PIENIĘŻNYCH - (art. 358 §2, 3, 4).
Waloryzacja odnosi się wyłącznie do zobowiązań pieniężnych sensu stricto. Nie waloryzuje się natomiast zobowiązań niepieniężnych ze świadczeniem pieniężnym (choć na ogół nie ma tam w ogóle potrzeby waloryzacji - upływ czasu jest już uwzględniony przy określaniu wysokości należnej sumy).
Wyróżniamy waloryzację:
umowną;
sądową.
Art. 358¹ §2 - „strony mogą zastrzec w umowie, że wysokość świadczenia pieniężnego zostanie ustalona według innego niż pieniądz miernika wartości”:
Waloryzacja umowna - wynika z postanowień umownych, strony mogą zastrzec w umowie, że zapłata sumy jednostek pieniężnych, na którą opiewa dług nastąpi po przeliczeniu wedle określonego miernika.
Sam zabieg waloryzacji polega na przeliczeniu sumy początkowej jednostek pieniężnych według jakiegoś kryterium, miernika waloryzacji.
Klauzule waloryzacyjne zawarte w umowie w zależności od tego do jakiego kryterium nas dosyłają zwane są:
jeżeli odsyłamy do kryterium złota - klauzulą złota;
klauzulą walutową (bardziej stabilne waluty obce) - w przypadku klauzuli walutowej strony często odwołują się do koszyka walut;
często stosuje się klauzule towarowe - a więc odniesienie do wartości określonego produktu, np. zboża, również koszyka towarów;
klauzule indeksowe, które bezpośrednio nawiązują do wskaźnika inflacji, również indeks kosztów, np. zakup jednego m² powierzchni mieszkalnej;
kryterium waloryzacji może być również wzrost / spadek wartości uposażeń, zarobków w danym okresie.
Strony mogą więc taką klauzulę waloryzacyjną w umowie umieścić i w ten sposób zabezpieczyć się przed ryzykiem spadku siły nabywczej pieniądza.
Jeżeli natomiast strony takiej klauzuli w umowie nie zawrą, pozostaje waloryzacja sądowa, którą przewiduje art. 358¹ §3 - muszą być tutaj spełnione określone warunki. Zasadą obrotu prawnego jest fakt, że zarówno o zawarciu jak i określeniu treści umowy rozstrzygają strony zgodną swoją wolą - czyli obie strony muszą wyrazić zgodę na powstanie zobowiązania i określenie jego treści. Również gdy dochodzi do modyfikacji treści zobowiązania umownego, czy nawet rozwiązania umowy, zakłada się że co do zasady obie strony muszą wyrazić zgodę - jest to podstawowe założenie zasady swobody umów, autonomii woli stron. Natomiast przy waloryzacji sądowej mamy do czynienia z wyjątkiem od reguły - tutaj na żądanie tylko jednej ze stron (w przypadku znacznie częstszym będzie to wierzyciel) sąd będzie mógł dokonać zmiany treści umowy. A więc aby mógł to zrobić muszą być spełnione określone warunki:
musi dojść do istotnej zmiany siły nabywczej pieniądza (o tym czy zmiana siły nabywczej jest istotna zadecyduje sąd - pewna skala zmian mieści się w zakresie normalnego ryzyka kontraktowego);
ta istotna zmiana siły nabywczej pieniądza ma nastąpić po powstaniu zobowiązania - a więc chodzi o zmiany które nastąpiły w okresie między powstaniem zobowiązania a jego ustaniem - nie jest dopuszczalna waloryzacja zobowiązań, które zostały już wykonane i wygasły. Powstaje problem, kiedy zobowiązanie zostało już wykonane i wygasło? Jeżeli dłużnik wysłał wierzycielowi sumę nominalną i wierzyciel nie protestował, przyjął świadczenie, to można przyjąć że zobowiązanie wygasło. Późniejsze protesty wierzyciela że dostał za mało będą spóźnione i nie nadadzą sądowi kompetencji do dokonania waloryzacji. Sytuacja będzie jasna jeżeli wierzyciel odrzuci świadczenie żądając waloryzacji - zobowiązanie nie zostanie wykonane. Wierzyciel może również przyjąć zaofiarowane przez dłużnika świadczenie, ale z zastrzeżeniem że nie jest to całość. Powstają tutaj wątpliwości, na ogół jednak przyjmuje się że taki wierzyciel będzie mógł dochodzić waloryzacji, nie traci swego uprawnienia skoro zastrzegł że przyjmuje tę kwotę jako zapłatę częściową. Nie przekreśla możliwości waloryzacji fakt, że świadczenie zostało już wcześniej zasądzone w orzeczeniu lub umowie - jeżeli dłużnik po zasądzeniu nie spełnił świadczenia, a w okresie jego opóźnienia nastąpi istotna zmiana siły nabywczej pieniądza, wierzyciel będzie mógł żądać waloryzacji;
ostatnią przesłanką jest żądanie jednej ze stron - sąd nie może bowiem orzekać z urzędu. Co to za żądanie? Nie jest to roszczenie, bo nie jest skierowane do drugiej strony, jest raczej bliższe prawu podmiotowemu kształtującemu (Szpunar) - jednostronna czynność prawna zmierzająca do zmiany treści stosunku prawnego, z tym zastrzeżeniem, że ostatecznie waloryzacji dokonuje sąd.
§4 art. 358¹ wyłącza możliwość wystąpienia z żądaniem waloryzacji przez stronę, która prowadzi przedsiębiorstwo. A zatem przedsiębiorca, profesjonalny uczestnik obrotu nie może żądać waloryzacji świadczenia pozostającego w związku z prowadzeniem tego przedsiębiorstwa. Chodzi o to aby przedsiębiorcy zabezpieczali swoje interesy w drodze waloryzacji umownej, a jeżeli tego zaniedbali nie powinni zajmować tym sądu (i dochodzić waloryzacji, najczęściej przeciwko konsumentowi).
Jeżeli już te przesłanki są spełnione, a więc mamy istotną zmianę siły nabywczej pieniądza po powstaniu zobowiązania oraz żądanie jednej ze stron, to sąd może zmienić wysokość lub sposób spełnienia świadczenia (może zmienić i sposób spełnienia świadczenia np. rozłoży na raty, rozciągnie w czasie, ale i przede wszystkim może zmienić wysokość świadczenia). Sąd powinien oczywiście wybrać kryterium przeliczenia i po rozważeniu interesów stron, zgodnie z zasadami współżycia społecznego dokonać waloryzacji. Sąd musi rozważyć interesy obu stron, a więc nie tylko występującego z żądaniem. Sąd powinien sprawiedliwie rozdzielić ciężar inflacji, biorąc pod uwagę interesy stron, kształt umowy, etc. Rozłożenie ciężaru inflacji nie zawsze musi nastąpić po równo - treść umowy może przesądzić o tym, że w większości ciężar spoczywać będzie na dłużniku, bo on np. w danym zobowiązaniu ma ponosić ryzyko tego rodzaju. Może to wynikać z treści zobowiązania, z układu interesów stron, etc.
Sąd może również stwierdzić, że nie ma podstaw do waloryzacji - owszem zmiana siły nabywczej pieniądza nastąpiła, ale zgodnie z umową wierzyciel za tego typu zdarzenia ma odpowiadać i w takim razie musi zadowolić się sumą nominalną.
Waloryzacja może czasem wynikać, zwłaszcza w okresach wojen, kryzysu z ustawy. Sam ustawodawca może zainterweniować i dokonać generalnego przeliczenia zobowiązań (co zdarzyło się po II wojnie) - i wtedy mamy do czynienia z waloryzacją ustawową, dokonaną z mocy samego prawa.
Kolejną zasadą wykonywania zobowiązań pieniężnych jest wyrażona w art. 358 - ZASADA WALUTOWOŚCI - „z zastrzeżeniem wyjątków w ustawie przewidzianych, zobowiązania pieniężne na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej mogą być wyrażone tylko w pieniądzu polskim”.
Jeżeli uczestnik obrotu naruszy tę zasadę, to w zasadzie umowa taka jest nieważna, zobowiązanie nie powstaje - sankcja nieważności bezwzględnej.
Znaczenie tej zasady obecnie gwałtownie spadło ze względu na pierwsze słowa przepisu - „z zastrzeżeniem wyjątków w ustawie przewidzianych”. Od zasady walutowości mamy dzisiaj mnóstwo wyjątków (w przepisach prawa dewizowego i innych aktach). Według prof. Łętowskiej przepis ten został wydrążony od środka - jest to zasada formalna ale w istocie, w praktyce właściwie nie działa (pozór zasady, wydmuszka).
Polska jest bowiem w UE, przygotowuje się do przyjęcia euro, nie ma więc sensu mówić o wyłączności pieniądza polskiego. Bliższa analiza przepisów prawa dewizowego pokazuje, że jednak czasami, w pewnych przypadkach zasada ta ma zastosowanie, tyle tylko że istnieje wówczas możliwość umieszczenia w umowie klauzuli waloryzacyjnej w postaci klauzuli walutowej, dewizowej. Czyli jeżeli strony wyrażają zobowiązanie w obcej walucie to może to być interpretowane jako właśnie taka klauzula waloryzacyjna, odwołanie się do waluty obcej, a nie tylko jako wyrażenie zobowiązania w walucie obcej - będzie to już kwestia interpretacji intencji stron.
ŚWIADCZENIA ODSETKOWE:
Odsetki - są świadczeniem ubocznym (akcesoryjnym), realizowanym z reguły w tych samych przedmiotach co świadczenie główne i w wysokości obliczonej według stopy procentowej i czasu korzystania z przedmiotów objętych świadczeniem głównym.
W obrocie mamy do czynienia najczęściej z odsetkami jako świadczeniem ubocznym od świadczeń pieniężnych i w takiej właśnie postaci zostały one uregulowane w Kodeksie cywilnym - art. 359 mówi o odsetkach od sumy pieniężnej. Dopuszczalne jest jednak określenie odsetek również w innych przedmiotach zamiennych, np. zbożu, węglu - ale ma to charakter raczej teoretyczny i marginalny.
Jeżeli świadczenie główne określone jest w walucie obcej to odsetki należą się również w tej walucie (SN 92 r.). Świadczenie odsetek ma zawsze charakter świadczenia okresowego - jest tak nawet wtedy, gdy odsetki są ex post przez sąd zasądzone jednorazowo, jako konsekwencja opóźnionego świadczenia pieniężnego, a także wtedy gdy strony w umowie zastrzegły, że odsetki będą zapłacone jednorazowo.
Trzeba zaznaczyć, że niektórzy autorzy uważają w takim wypadku odsetki za świadczenie jednorazowe (np. Tomasz Dybowski) - ma to znacznie praktyczne przede wszystkim gdy chodzi o kwestię przedawnienia - ale przeważa pogląd że odsetki zawsze mają charakter okresowy.
Z uwagi na okresowy charakter odsetek, wykazują one pewne podobieństwo do rent i rat amortyzacyjnych - różnica polega na tym że odsetki mają zawsze charakter świadczenia ubocznego. Poza tym zapłata odsetek, inaczej niż rat nie wpływa na wielkość świadczenia głównego.
Odsetki jako świadczenia uboczne są zarazem związane ze świadczeniem głównym:
Hipoteka zabezpiecza wierzytelność wraz z odsetkami (art. 69 ustawy o księgach wieczystych i hipotece). Podobnie zabezpieczenie wierzytelności zastawem zabezpiecza również roszczenie o odsetki związane z wierzytelnością (art. 317 k. c.), Podobnie zabezpieczenie wierzytelności przez poręczenie obejmuje również nieprzedawnione odsetki (art. 879 §1);
W razie przelewu wierzytelności cesjonariusz nabywa również roszczenie o zaległe odsetki (art. 509 §2);
W przypadku zarachowania zapłaty z tego co przypada na rachunek długu wierzyciel może zaspokoić przede wszystkim odsetki (art. 451 §1 zd. 2);
Z pokwitowania zapłaty sumy dłużnej wynika domniemanie zapłaty odsetek (art. 466).
Odsetki uzyskują jednak pewną samodzielność widoczną zwłaszcza w odniesieniu do wymagalności i przedawnienia.
Można wyróżnić kilka funkcji odsetek:
Najważniejszą funkcją w obrocie gospodarczym jest funkcja wynagrodzenia za korzystanie z kapitału;
Odsetki mogą również pełnić dodatkowo funkcję odszkodowawczą, gdy powstaje obowiązek ich zapłaty w razie opóźnienia ze spełnieniem świadczenia pieniężnego (art. 481) - tzw. odsetki za opóźnienie;
Odsetki pełnią też funkcję waloryzacyjną - zastrzeżenie odsetek rekompensuje bowiem spadek siły nabywczej pieniądza. Przy waloryzowaniu świadczeń pieniężnych należy tę funkcję odsetek uwzględnić, aby wierzyciel nie otrzymał rekompensaty za spadek siły nabywczej pieniądza kumulatywnie z 2 tytułów: waloryzacji i odsetek;
Odsetki mogą również pełnić funkcję quasi represyjną - gdy są określone na wysokim poziomie.
Źródła obowiązku płacenia odsetek:
Prawo polskie nie ustanawia ogólnego obowiązku płacenia odsetek - zgodnie z art. 359 §1 odsetki od sumy pieniężnej należą się tylko wtedy, gdy to wynika:
z czynności prawnej albo;
z ustawy;
orzeczenia sądu lub;
decyzji innego właściwego organu.
A contrario jeżeli obowiązek płacenia odsetek nie wynika z żadnego z tych źródeł, to sam fakt korzystania z cudzego kapitału nie rodzi obowiązku zapłaty odsetek.
Najczęściej obowiązek płacenia odsetek wynika z umowy lub ustawy. Co do czynności prawnej trzeba zastrzec że obowiązek ten nie może powstać na mocy jednostronnego oświadczenia woli wierzyciela - takie jednostronne oświadczenie, np. w postaci wzmianki dopisanej przez wierzyciela na fakturze przesłanej dłużnikowi nie jest wiążące. Dotyczy to również banków - dopuszczalność zmiany oprocentowania przez banki ma upoważnienie w umowie, a precyzyjniej w regulaminie wydanym zgodnie z prawem, który staje się częścią umowy (bank nie może jednostronnie narzucać odsetek - obie strony godzą się` na ich wysokość w umowie).
Spośród sytuacji z którymi przepis ustawy łączy obowiązek zapłaty odsetek największą doniosłość mają:
opóźnienie dłużnika w spełnieniu świadczenia pieniężnego (art. 481 §1) ;
ale również np. z art. 741, 742, 753 §2, 842 i 891 §2;
istotne znaczenie ma również obowiązek płacenia odsetek wynikający z przepisów ustawy z 2003 r. o terminach zapłaty w transakcjach handlowych - dotyczy on umów których przedmiotem jest odpłatne dostarczenie towaru lub odpłatne świadczenie usług, jeżeli strony umowy zawierają ją w związku z wykonywaną przez siebie działalnością gospodarczą lub zawodową (czyli ustawa dotyczy obrotu profesjonalnego). Zgodnie z tą ustawą wierzyciel może żądać od dłużnika zapłaty odsetek ustawowych za okres począwszy od 31 dnia po spełnieniu swego świadczenia niepieniężnego aż do dnia zapłaty, ale nie dłuższy niż do dnia wymagalności świadczenia pieniężnego. Ponadto jeżeli dłużnik z mocy tej ustawy nie dokona zapłaty w terminie określonym w umowie, to wówczas wierzycielowi przysługują odsetki w wysokości odsetek za zwłokę ustalanych dla zobowiązań podatkowych (a są one prawie dwukrotnie wyższe od odsetek ustawowych) - chyba że strony uzgodniły wyższe odsetki. Przepis ten dotyczy przede wszystkim ochrony drobnych przedsiębiorców przed nadużyciami ze strony wielkich przedsiębiorców, np. sieci handlowych - niejednokrotnie zdarzało się, że drobni przedsiębiorcy (np. wytwórcy produktów spożywczych) zmuszani byli do przyjęcia następujących warunków umowy - np. pieniądze mieli otrzymać za towar sprzedany dopiero po upływie 6 miesięcy, albo i dłużej - prowadziło to do bankructw drobnych przedsiębiorców, a w każdym bądź razie oznaczało kredytowanie działalności wielkiego przedsiębiorcy przez drobnych producentów. Obecnie, zgodnie z tą ustawą która jest wdrożeniem dyrektywy UE, już od 31 dnia należą się temu producentowi odsetki ustawowe, bez względu na określony termin zapłaty. Ustawa ta przewiduje również że uprawnień tych nie można wyłączyć ani ograniczyć w drodze czynności prawnej (normy mają więc charakter semiimperatywny).
Co do trzeciego źródła - sądy i organy administracyjne nie uzyskują na podstawie art. 359 §1 generalnej kompetencji do wyznaczania obowiązku płacenia odsetek - muszą być do tego upoważnione szczególnymi normami prawnymi, np. art.. 212 §3 (który reguluje zniesienie współwłasności na mocy orzeczenia sądu).
Wysokość odsetek:
O wysokości odsetek decyduje przede wszystkim treść czynności prawnej - strony mogą tę wysokość określić dowolnie, byleby nie przekraczała ona wysokości odsetek maksymalnych - jak stanowi art. 359 §2¹ (dodany w 2006) maksymalna wysokość odsetek wynikających z czynności prawnej nie może w stosunku rocznym przekraczać czterokrotności wysokości stopy kredytu lombardowego NBP.
Jeżeli wysokość odsetek wynikających z czynności prawnej przekracza wysokość odsetek maksymalnych, należą się odsetki maksymalne (art. 359§2² k. c.). Postanowienia umowne nie mogą wyłączać ani ograniczać przepisów o odsetkach maksymalnych, także w razie dokonania wyboru prawa obcego - w takim przypadku stosuje się przepisy ustawy - (np. strony zawierają umowę pożyczki i zastrzegają że do stosunków wynikłych z tej umowy będzie miało zastosowanie prawo hiszpańskie) - w zakresie odsetek ten przepis ma charakter bezwzględnie obowiązujący więc zastosowanie będzie miało i tak prawo polskie.
Aktualna (od 30 sierpnia 2007) wysokość kredytu lombardowego - czyli kredytu refinansowego udzielanego pod zastaw papierów wartościowych, wynosi 6, 25% procenta w skali roku - a więc odsetki maksymalne wynoszą obecnie 25% w skali roku.
Jeżeli wysokość odsetek nie jest w inny sposób określona należą się odsetki ustawowe. Wysokość odsetek ustawowych określa RM w drodze rozporządzenia. Obecnie obowiązuje rozporządzenie z 2005 r. ustalające wysokość odsetek ustawowych na 11,5 % w skali roku. Przykładem zobowiązania, w którym ustawowo określono odsetki jest wspomniany już art. 481 - zgodnie z tym przepisem jeżeli dłużnik opóźnia się ze spełnieniem świadczenia pieniężnego wierzyciel może żądać odsetek w wysokości określonej w umowie, a jeżeli stopa odsetek za opóźnienie nie była z góry określona należą się odsetki ustawowe. Odsetki za opóźnienie należą się choćby wierzyciel nie poniósł żadnej szkody i choćby opóźnienie było niezawinione przez dłużnika. W razie zwłoki dłużnika, czyli zawinionego opóźnienia wierzyciel może żądać nadto naprawienia szkody na zasadach ogólnych.
Prawo polskie wprowadza zakaz anatocyzmu, czyli pobierania odsetek od zaległych odsetek - inaczej tzw. procent składany.
Zakres zakazu anatocyzmu reguluje art. 482 k. c. - z przepisu tego wynika, że nie odnosi się on do następujących trzech przypadków:
gdy po powstaniu zaległości w płaceniu odsetek strony zgodziły się na doliczenie zaległych odsetek do dłużnej sumy, a więc gdy zawarły odpowiednią umowę nie przed powstaniem zaległości, lecz dopiero po jej powstaniu;
gdy wierzyciel wytoczył powództwo o zapłatę sumy zaległych odsetek;
gdy zaległe raty kredytu długoterminowego udzielane są przez instytucje kredytowe (zakaz nie dotyczy pożyczek długoterminowych udzielanych przez instytucje kredytowe).
Termin płatności odsetek:
Termin płatności odsetek określony jest przez źródło, z którego wywodzi się tytuł do ich pobierania. W braku odmiennego zastrzeżenia (a zatem jeżeli ustawa czy umowa nie stanowią inaczej) co do terminu płatności odsetek, są one płatne co roku z dołu, a jeżeli termin płatności sumy pieniężnej jest krótszy niż rok jednocześnie z zapłatą tej sumy (art. 360 k. c.).
Przepis ten nie odnosi się do odsetek za opóźnienie (z art. 481) - te odsetki stają się wymagalne już z chwilą bezskutecznego upływu terminu świadczenia głównego, przy czym stają się wymagalne za każdy dzień z osobna bez konieczności uprzedniego wzywania do ich zapłaty.
Przedawnienie:
Odsetki mają charakter świadczeń okresowych zatem roszczenia o ich zapłatę przedawniają się z upływem lat 3 (art. 118 k. c.) i to nawet, gdy wierzytelność główna uległa umorzeniu przez zaspokojenie wierzyciela.
Należy jednak pamiętać, że trzyletni termin dla przedawnienia roszczeń o świadczenia okresowe ma charakter terminu ogólnego i znajduje zastosowanie „jeżeli przepis szczególny nie stanowi inaczej”. Tymczasem np. art. 554 k. c. oznacza szczególny, dwuletni termin przedawnienia dla wszelkich roszczeń z tytułu sprzedaży dokonanej w zakresie działalności przedsiębiorstwa sprzedawcy, a art. 646 k. c. - taki sam szczególny termin dla roszczeń wynikających z umowy o dzieło. Roszczenia te obejmują także roszczenia związane z niewykonaniem lub nienależytym wykonaniem umowy, a więc także akcesoryjne w stosunku do długu głównego roszczenia o odsetki z tytułu opóźnienia w świadczeniach - stanowi to argument za objęciem szczególnymi terminami przedawnienia także roszczeń o zapłatę odsetek.
Zagadnienie to jest ciągle przedmiotem sporu w doktrynie i orzecznictwie. W uchwale SN w składzie 7 sędziów z 26.1.2005 r. uznano, że ustanowiony w art. 118 k. c. termin przedawnienia roszczeń o świadczenia okresowe znajduje zastosowanie także wtedy, gdy roszczenie główne ulega przedawnieniu w terminie określonym w art. 554 k. c.. Równocześnie SN sformułował tezę, że roszczenie o odsetki za opóźnienie przedawnia się najpóźniej z chwilą przedawnienia się roszczenia głównego. SN uznał tym samym za obowiązującą w prawie polskim (choć niewyrażoną wprost w k. c.), wywodzoną z akcesoryjności regułę, zgodnie z którą wraz z przedawnieniem się roszczenia głównego przedawniają się roszczenia o świadczenia uboczne, choćby nawet nie upłynął jeszcze termin ich przedawnienia.
Bieg terminu przedawnienia - rozpoczyna się zgodnie z ogólną zasadą art. 120 k. c. - od dnia w którym roszczenie o zapłatę odsetek stało się wymagalne. Powstaje ono zatem wtedy, gdy dłużnik nie spełnia świadczenia w terminie wskazanym w umowie lub w przepisie prawa. Chodzi tutaj o terminy wskazane w art. 360 k. c. (co roku z dołu, a jeżeli termin płatności jest krótszy - jednocześnie z zapłatą sumy głównej).
Natomiast przy odsetkach za opóźnienie (art. 481 k. c.) bieg przedawnienia rozpoczyna się oddzielnie z każdym dniem trwającego stanu opóźnienia, w związku z czym roszczenie przedawnia się osobno za każdy dzień opóźnienia.
ŚWIADCZENIA POLEGAJĄCE NA NAPRAWIENIU SZKODY:
Jest to bardzo ważny rodzaj świadczeń, które pojawiają się tam, gdzie mamy do czynienia z odpowiedzialnością cywilną.
Co to jest szkoda?
Szkoda to jest uszczerbek - nie ma właściwie definicji ustawowej szkody. Można powiedzieć, że szkoda jest w prawie cywilnym pojęciem potocznym - chodzi tutaj o uszczerbek w dobrach i interesach prawnie chronionych (muszą to być dobra i interesy objęte ochroną prawną). Nie będzie szkodą uszczerbek, którego osoba doznaje w sposób dobrowolny, z własnej woli.
Mamy pewien podział sytuacji, w których pojawia się obowiązek naprawienia szkody.
3 grupy takich sytuacji - 3 reżimy odpowiedzialności:
1). Szkoda zostaje wyrządzona niezależnie od tego, czy istniał między stronami jakiś stosunek zobowiązaniowy - samo wyrządzenie szkody w okolicznościach z którymi ustawa łączy odpowiedzialność prowadzi do powstania obowiązku odszkodowawczego - czyli wyrządzenie szkody kreuje zobowiązanie odszkodowawcze. Typowym przykładem będzie tutaj wypadek drogowy. Zobowiązania takie nazywamy zobowiązaniami z czynu niedozwolonego, odpowiedzialność ex delicto - reżim deliktowy;
2). Gdy między stronami istniało już jakieś zobowiązanie, zobowiązanie pierwotne do spełnienia jakiegoś świadczenia - i z niewykonania lub nienależytego wykonania tego zobowiązania powstała u wierzyciela szkoda, i wówczas prawo przewiduje że dłużnik będzie zobowiązany do naprawienia tej szkody którą wyrządził wierzycielowi przez to że nie wykonał lub nienależycie wykonał jakieś uprzednio istniejące zobowiązanie - odpowiedzialność kontraktowa - (ex contractu) - reżim kontraktowy;
3). Z umowy stosunku ubezpieczenia - Zakład Ubezpieczeń z góry zobowiązuje się, że jeżeli zrealizuje się jakieś ryzyko i wyniknie z tego szkoda, to on tę szkodę naprawi, będzie za nią odpowiedzialny.
Tutaj obowiązek odszkodowawczy powstaje z jednej strony na podstawie uprzednio zawartej umowy (stosunek ubezpieczenia), ale dopiero po zrealizowaniu się ryzyka objętego treścią umowy - reżim odpowiedzialności ubezpieczeniowej.
Przesłanki powstania zobowiązania do naprawienia szkody:
W syntetycznym ujęciu obejmującym całokształt przypadków odpowiedzialności można wyróżnić 3 przesłanki podstawowe:
musi powstać szkoda;
ta szkoda musi powstać w okolicznościach, z którymi ustawa łączy obowiązek ich naprawienia;
między tym zdarzeniem a szkodą musi zachodzić związek przyczynowy - szkoda musi być następstwem tego zdarzenia.
Mamy 3 ZASADY ODPOWIEDZIALNOŚCI, zasady które wyjaśniają dlaczego ustawodawca decyduje się w danej sytuacji na powołanie do życia tego obowiązku naprawienia szkody - dlaczego ustawodawca decyduje się na przeniesienie ciężaru szkody z poszkodowanego na jakąś inną osobę, osobę odpowiedzialną:
Najczęściej powoływana i historycznie najbardziej doniosła to zasada winy - ustawodawca decyduje się przerzucić ciężar szkody na jakąś osobę dlatego, że ta osoba zawiniła, zachowała się w sposób nieprawidłowy. Skoro osoba ta wyrządziła szkodę ze swojej winy to powinna ją naprawić. Niektórzy uważają że to jest zasada główna. Na pewno jest to pierwsza z zasad. Niewątpliwie wina była zasadą główną w XIX w. (zwłaszcza we Francji, także w Niemczech i innych krajach europejskich), natomiast obecnie zasada winy nie jest zasadą, od której można by tylko przewidywać wyjątki, bo są jeszcze inne zasady, które uzupełniają raczej niż przełamują zasadę winy;
Zasada ryzyka - zgodnie z którą dana osoba odpowiada za szkodę niezależnie od swej winy, niezależnie od tego czy działała prawidłowo czy nieprawidłowo. Osoba ta ponosi ryzyko szkód, jako że podejmuje jakąś aktywność, działalność która stwarza szczególne niebezpieczeństwo dla otoczenia, z którą wiąże się ryzyko wyrządzenia szkody. Jest to działalność dozwolona, ale jednak niebezpieczna - np. prowadzenie wielkiego przedsiębiorstwa przemysłowego wiąże się na pewno ze stworzeniem większego ryzyka wyrządzania szkód. Osoba która takie działanie podejmuje, a więc produkuje to zwiększone niebezpieczeństwo dla otoczenia, jednocześnie z tej działalności czerpie zyski, a zatem będzie słuszne ażeby obciążyć ją wszelkimi ujemnymi konsekwencjami;
Zasada słuszności - są wypadki, w których ustawodawca nie rozstrzyga z góry czy odszkodowanie się należy i czy dana osoba powinna być uznana za odpowiedzialną, pozostawiając ostateczną decyzję sądowi. Są to przypadki dość rzadkie i wyraźnie przez ustawodawcę przewidziane. Sąd ma po ocenie całokształtu okoliczności sprawy, rozstrzygnąć czy i w jakim zakresie obciążyć określoną osobę odpowiedzialnością za szkodę na zasadach słuszności (jeżeli jest to uzasadnione z punktu widzenia zasad współżycia społecznego). Założeniem jest że odpowiedzialność ta wchodzi w grę, gdy osoba taka nie odpowiada na zasadzie winy ani ryzyka.
Te zasady odpowiedzialności pojawiają się zarówno w przypadkach odpowiedzialności deliktowej jak i kontraktowej. Przy odpowiedzialności ubezpieczeniowej zasady te nie oddziałują tak bardzo - działa tam przede wszystkim zasada ryzyka.
FUNKCJE ODPOWIEDZIALNOŚCI CYWILNEJ:
A więc jakie skutki powoduje stosowanie, a nawet samo obowiązywanie przepisów o odpowiedzialności cywilnej?
Mamy 3 zasadnicze funkcje, ale wyróżnia się jeszcze czwartą:
Funkcja kompensacyjna;
Funkcja wychowawczo-prewencyjna;
Funkcja represyjna;
Funkcja repartycyjna.
Ich gradacja, stopień ważności jest taki jak kolejność.
Podstawowe znaczenie ma oczywiście funkcja kompensacyjna, już mniejsze choć według niektórych wciąż spore, funkcja wychowawczo - prewencyjna. Natomiast co do funkcji represyjnej, to wszyscy zgadzają się, że ma w prawie cywilnym znaczenie marginesowe - niemniej jednak pojawia się - np. przy odpowiedzialności kontraktowej strony mogą umówić się, że w razie naruszenia zobowiązania przez dłużnika, wierzyciel będzie uprawniony do dochodzenia kary umownej (art. 483 i n. przewidują możliwość przewidzenia przez strony kary umownej, czyli określenia z góry sumy pieniężnej, którą dłużnik będzie musiał zapłacić wierzycielowi jeśli naruszy zobowiązanie - i ta kara umowna należy się w zastrzeżonej wysokości bez względu na wysokość poniesionej szkody) - jest to wyraźny element represyjny.
Podobnie art. 412 przewidujący przepadek świadczenia niegodziwego na rzecz Skarbu Państwa - tutaj również można upatrywać elementów represyjnych.
Ale pomijając te szczególne przypadki, funkcja represyjna nie ma zastosowania w prawie cywilnym i pierwszorzędną jest funkcja kompensacyjna, w której chodzi o wyrównanie uszczerbku, przywrócenie stanu poprzedniego stosunków majątkowych, zwłaszcza poszkodowanego. Podstawową funkcją odpowiedzialności cywilnej jest ochrona poszkodowanego i jego interesów.
Funkcja kompensacyjna w rozwoju historycznym odpowiedzialności cywilnej coraz bardziej się rozszerza, np. co do kręgu dóbr i interesów które podlegają ochronie. Początkowo, w czasach jeszcze prawa rzymskiego, później w prawie średniowiecznym chronione były przede wszystkim określone interesy majątkowe (zwykle określone dość kazuistycznie). Później pojawiła się myśl, że trzeba także chronić wartości niemajątkowe, osobiste (np. stan spokoju psychicznego) - szkodą może być ból, cierpienie, stan niepokoju psychicznego wywołanego naruszeniem - a więc rozszerzono ochronę na dobra niematerialne. Ostatecznie w połowie XIX w. ukształtowała się zasada pełnego odszkodowania - taka, która zakłada że odszkodowanie ma naprawić całą szkodę, wszystkie ujemne konsekwencje zarówno majątkowe jak i w zasadzie niemajątkowe (ale co do zakresu naprawienia szkody niemajątkowej nie wszystkie systemy prawne przyjmują pełną rekompensatę - są tutaj pewne ograniczenia wynikające chociażby z natury niezbyt uchwytnej szkody niemajątkowej).
Również co do zakresu wypadków wyrządzenia szkody objętych ochroną widzimy poszerzanie się pola w przebiegu historycznym. Początkowo w prawie rzymskim, później w prawie średniowiecznym, do dzisiaj w prawie angielskim ochrona jest przyznawana w kazuistycznie określonych przypadkach. Potem przełom XVIII i XIX w. mamy przejście do klauzuli ogólnej / generalnej, którą anonsuje art. 1382 Kodeksu Cywilnego francuskiego (ogólna formuła odpowiedzialności - kto wyrządzi szkodę ze swej winy zobowiązany jest do jej naprawienia).
Później koniec XIX (początek XX w.) pojawia się myśl że nie wystarcza zasada winy, bo jest cały szereg wypadków wyrządzenia szkody przez zbieg różnych okoliczności, gdzie nie ma winy określonej osoby (albo trudno by ją było wykazać). Pojawiają się takie wypadki wraz z rozwojem przemysłu, transportu kolejowego, drogowego, etc. - zwiększa się ryzyko wystąpienia szkody nawet mimo dochowania należytej staranności. Wreszcie pojawienie się energii jądrowej narodziło powstanie odpowiedzialności absolutnej (takiej od której w ogóle nie można się zwolnić - ustawa prawo atomowe). Odpowiedzialność cywilna obejmuje więc coraz szersze kręgi przypadków wyrządzenia szkody.
Funkcja wychowawczo-prewencyjna - przepisy odpowiedzialności cywilnej służą również ochronie interesu ogólnego - chodzi o minimalizację ryzyk i zmniejszenie ilości wyrządzanych szkód, które jeśli spojrzy się z ogólnospołecznego punktu widzenia są szkodami niepowetowanymi bo sam fakt, że szkoda u poszkodowanego zostanie naprawiona oznacza że stratę poniósł ten, kto musiał ją naprawić. Interes ogólny wymaga więc by minimalizować ilość szkód, by było ich jak najmniej, by ludzie działali jak najstaranniej. Odpowiedzialność cywilna ma więc wychowywać, skłaniać do dochowywania należytej staranności, ostrożności, wyrabiać w ludziach cechy takie jak przewidywalność, przezorność, etc.
Poza tymi trzema funkcjami podstawowymi mówi się ostatnimi czasy coraz więcej o funkcji repartycyjnej - odpowiedzialność cywilna jest mechanizmem przenoszenia odpowiedzialności cywilnej z poszkodowanego na inną osobę lub grupę osób. Mechanizm ten nabiera coraz większego znaczenia, zwłaszcza od czasu kiedy rozwinęły się ubezpieczenia od odpowiedzialności cywilnej. Pytanie czy dobrze że rozkłada się ciężar szkody na kilka osób (jak mówią niektórzy kolektywizuje się szkodę). Można powiedzieć że dobrze - szkoda jest jakimś nieszczęściem dla poszkodowanego, a więc jeżeli poszkodowany jest przypadkową ofiarą różnych zdarzeń to trzeba zdjąć z niego ciężar tej szkody, trzeba mu tę szkodę naprawić. Ale przeniesienie ciężaru szkody z poszkodowanego na inną osobę (ale znowu tylko jednostkę) sprawia, że to nieszczęście, ciężar szkody spadnie na drugą osobę - być może jest ona winna, być może odpowiada na zasadzie ryzyka, ale może stać się ona ofiarą zbiegu różnych zdarzeń i zostać ciężarem szkody przygnieciona. Wobec tego dobrze jest dokonać rozłożenia ciężaru na większą grupę osób, która to grupa nie odczuje tej szkody w sposób znaczący. Służy to więc złagodzeniu skutków społecznych odpowiedzialności cywilnej. Ale oczywiście musi być to zgodne z założeniami ochrony pewnych wartości, co do względów moralnych (a więc aby nie zwalniać od odpowiedzialności osoby, która wyrządziła szkodę umyślnie), etc. Przepisy o odpowiedzialności coraz częściej formułowane są w ten sposób, że pozwalają na odpowiednie rozłożenie ciężaru szkody (np. przepisy o ubezpieczeniach).
Co to jest odpowiedzialność cywilna?
W tradycyjnym ujęciu odpowiedzialność cywilna to była indywidualna odpowiedzialność za działania przeszłe, których dopuścił się sprawca szkody (ujęcie tradycyjne z XIX w. kiedy to istniała tylko odpowiedzialność na zasadzie winy).
Przy odpowiedzialności, gdzie włącza się element repartycji szkody, gdzie pojawia się zasada ryzyka, odpowiedzialność cywilna zmienia swój charakter, staje się często zbiorową odpowiedzialnością za ujemne konsekwencje działań przyszłych. Jeżeli ktoś z góry ubezpiecza się od określonego ryzyka, od razu płaci składkę za to, że jeżeli w przyszłości powstanie jakaś szkoda, za którą będzie on cywilnie odpowiedzialny, to odpowiedzialność ta zostanie przeniesiona na fundusz zbiorowy Zakładu Ubezpieczeń. Czyli mamy obecnie często zbiorową odpowiedzialność za przyszłe konsekwencje. Ogólnie odpowiedzialność (obejmując również zdarzenia związane z pojawieniem się zasady ryzyka, repartycji szkody) jest to gotowość prawna do ponoszenia ujemnych konsekwencji swych działań. Przy odpowiedzialności na zasadzie winy będzie chodziło o indywidualną odpowiedzialność za działania przeszłe, a jak pojawi się odpowiedzialność typu repartycyjnego to będzie to gotowość do ponoszenia konsekwencji działań przyszłych.
SZKODA:
Nie jest ona nigdzie określona w kodeksie, nie ma definicji ustawowej szkody (ani w polskim ani na ogół w innych kodeksach). Pojęcie szkody bliższe jest potocznemu - jest to uszczerbek w dobrach i interesach osoby. Dla potrzeb prawa konieczne jest oczywiście pewne uściślenie - nie każda bowiem szkoda w tym potocznym znaczeniu jest szkodą w znaczeniu prawnym, nie zawsze podlega naprawieniu.
Dla potrzeb prawa można określić szkodę jako uszczerbek w dobrach i interesach prawnie chronionych i to taki uszczerbek który nastąpił wbrew woli poszkodowanego. Uszczerbek w dobrach i interesach - chodzi tutaj bądź o określoną stratę (a więc umniejszenie w dobrach i interesach), bądź o nieuzyskanie spodziewanych korzyści. Straty poniesione - a więc to co zostało zniszczone, np. dziura w karoserii samochodu. I druga kategoria szkody, a więc nieuzyskane korzyści - korzyści, które przyszłyby do poszkodowanego, gdyby nie zdarzenie szkodzące - a więc nastąpiła utrata spodziewanych korzyści. Już w prawie rzymskim określano te dwie kategorie jako:
straty poniesione (damnum emergens);
utracone korzyści (lucrum cessans).
Chodzi tutaj o naruszenie dóbr zarówno majątkowych (a więc takich które dadzą się wyrazić w pieniądzu), jak i naruszenie dóbr niemajątkowych (krzywda, cierpienie, ujemne przeżycia psychiczne). Naruszenie dóbr osobistych może mieć zarówno konsekwencje majątkowe, jak i niemajątkowe (ból, cierpienie). A więc widać tutaj rozróżnienie między samym naruszeniem dobra osobistego (zdrowie, nietykalność cielesna) a tymi konsekwencjami.
Natomiast w przypadku szkody na mieniu, a więc np. zniszczenie rzeczy, od razu widać że samo naruszenie i konsekwencja majątkowa w postaci umniejszenia są jednym i tym samym. Samo naruszenie równa się więc szkodzie.
Wśród szkód majątkowych wyróżniamy:
szkodę na osobie (uszczerbek majątkowy, ale wynikły z naruszenia dobra osobistego);
oraz szkodę na mieniu - sam uszczerbek majątkowy bez związku z osobą poszkodowanego, bez związku z naruszeniem jakichkolwiek dóbr osobistych.
SZKODA MAJĄTKOWA:
Problematyka szkody to przede wszystkim problematyka szkody majątkowej i jej skutków majątkowych. Panuje tutaj zasada pełnego odszkodowania. Natomiast nie ma tej samej zasady przy naprawieniu szkody niemajątkowej - prawo polskie wychodzi z założenia, że naprawienie szkody niemajątkowej za pomocą środków majątkowych wymaga pewnego ograniczenia i w ustawie przewidziane są tylko pewne przypadki, w których będzie dopuszczalne roszczenie o zadośćuczynienie pieniężne za krzywdę. Natomiast ochrona dóbr osobistych za pomocą środków niemajątkowych to art. 23 i 24 k. c., które przewidują że w każdym wypadku bezprawnego naruszenia, czy nawet zagrożenia dobra osobistego można żądać ochrony niemajątkowej.
Ustalenie wysokości / rozmiaru szkody:
Mamy tutaj dwie teorie:
Teoria oceny poszczególnego dobra - metoda ta polega na identyfikowaniu dóbr naruszonych i odpowiednim ustaleniu każdej ze szkód z osobna - patrzymy przeciwko jakiemu dobru lub interesowi skierowane było to działanie szkodzące i oceniamy szkodę przede wszystkim jako umniejszenie, czy też zniszczenie określonego dobra lub naruszenie określonego interesu. Patrzymy wybiórczo, selektywnie co uległo uszkodzeniu, co uległo zniszczeniu - jakie dobra były konkretnie przedmiotem naruszenia. Jest to sposób nieco ograniczony - nie bierze pod uwagę faktu, że poszkodowany ma nie tylko poszczególne przedmioty - te poszczególne przedmioty, dobra i interesy składają się na pewną całość, na majątek poszkodowanego. A skoro tak to uszkodzenie lub zniszczenie jednego dobra może się odbić na całości majątku. A więc spojrzenie jednostkowe, selektywne odcina się od całości jaką jest majątek, nie uwzględnia tego że atak na jedno dobro jest atakiem na cały majątek. Gdy wykształciła się zasada pełnego odszkodowania zwrócono uwagę aby chronić majątek poszkodowanego jako całości. Trzeba więc spojrzeć na szkodę szerzej.
Teoria znaczenie szerzej przyjmowana (żeby nie powiedzieć powszechnie) to określenie szkody jako różnicy - teoria różnicy. Szkoda jest różnicą między tym stanem majątku jaki istnieje po wyrządzeniu szkody, a stanem jaki by istniał, gdyby zdarzenia szkodzącego nie było. Jest to porównanie dosyć kłopotliwe - wymaga bowiem zrekonstruowania hipotezy jakby się miał majątek poszkodowanego, gdyby zdarzenie szkodzące nie nastąpiło. I dopiero to porównanie całości majątku daje nam pełny obraz szkody. Ta koncepcja jest dzisiaj niemal powszechnie przyjmowana w doktrynie i orzecznictwie.
Do pojęcia potocznego szkody wkrada się aspekt normatywny - chodzi bowiem tylko o naruszenie dóbr i interesów prawnie chronionych, np. nie podlega naprawieniu lucrum illicitum vel inhonestum, czyli takie korzyści których poszkodowany mógł się spodziewać, ale które wynikają z działalności niedozwolonej (np. ktoś doznał uszkodzenia ciała w wypadku drogowym, a był aktywnym przemytnikiem, bo mieszkał niedaleko granicy - nie będzie mógł żądać zwrotu utraconych z tego procederu korzyści). Jak daleko sięga ta granica? Są orzeczenia z innych krajów, gdzie obowiązek podatkowy jest bardzo rygorystycznie przestrzegany, np. w Holandii - jeżeli ktoś podejmuje działalność dozwoloną, ale nie zgłosił jej do opodatkowania, to sąd odmówi odszkodowania za straty poniesione wskutek niemożliwości wykonywania tej działalności. A więc tutaj pojęcie lucrum illicitum może być szerzej rozumiane jako obejmujące także te korzyści, które są wprawdzie dozwolone, ale które nie zostały prawidłowo rozliczone z fiskusem. Oczywiście można uważać, że idzie to za daleko, że prawo cywilne nie powinno wyciągać konsekwencji z naruszenia jakichś obowiązków publicznoprawnych, podatkowych - ale są jak widać różne rozumienia.
Co to znaczy dobra i interesy prawnie chronione?
Oczywiście przede wszystkim chodzi tutaj o naruszenie praw podmiotowych takich jak własność, prawa osobowości, ale nie tylko. Może chodzić także o interesy gospodarcze (w zakresie oczywiście działań dozwolonych). Przeważa pogląd, że również naruszenie posiadania może być rozpatrywane jako szkoda (chociaż posiadanie nie jest prawem podmiotowym, ale możność faktycznego korzystania z rzeczy to jest pewien interes gospodarczy i jako taki podlega ochronie). Jest co do tego spór w doktrynie - Szpunar był zwolennikiem stanowiska że utrata posiadania może być tratowana jako szkoda. Odmienne stanowisko reprezentował Dybowski, zwłaszcza w odniesieniu do posiadania z którym nie wiąże się tytuł prawny - bo jeżeli ktoś jest np. właścicielem to naruszenie posiadania jest jednocześnie naruszeniem prawa własności. Chodzi więc o przypadki, gdy za posiadaniem nie ma żadnego prawa do korzystania z rzeczy.
Szpunar twierdził że takie posiadanie podlega ochronie, może być uważane za szkodę, jeśli tylko zostało przywrócone i trwa nadal. Z tym że taki posiadacz bez tytułu prawnego nie może powoływać się na utratę posiadania jako szkodę wobec osoby uprawnionej do władania rzeczą (a więc np. właściciela).
Coraz częściej uważa się że samo pozbawienie możności korzystania z rzeczy, choćby przez pewien czas oznacza że jego posiadacz doznaje szkody, bo nie ma np. możliwości korzystania z pojazdu (np. pojazd po wypadku trafia do naprawy).
Prawo nie tylko chroni poszczególne dobra poszkodowanego, ale prawo chce chronić całość dóbr i interesów (gospodarczych zwłaszcza) poszkodowanego - jego sytuację gospodarczą jako taką - zwłaszcza możliwość osiągania korzyści z prowadzonej działalności gospodarczej. A zatem szkoda nie zawsze musi polegać na naruszeniu jakiegoś konkretnego dobra lub interesu. Szkoda może też polegać wyłącznie na naruszeniu jego sfery ogólnych interesów gospodarczych. Taka szkoda o której mówi się, że jest szkodą czysto gospodarczą, wtedy gdy nie ma naruszenia żadnych konkretnych dóbr, ale tylko jego sytuacji finansowej, określa się jako szkodę czysto gospodarczą - pure economic loss.
W prawie polskim się tego aspektu nie dyskutuje za bardzo, ponieważ prawo polski zna ogólna podstawę odpowiedzialności za każde zawinione wyrządzenie szkody. Niemniej jednak problem istnieje, bo przy szkodach czysto gospodarczych, kiedy nie ma żadnego konkretnego naruszenia, tylko jest ogólna strata - np. szkoda wynikająca z podkopania kredytu - jeżeli ktoś rozgłasza o kimś złe wiadomości, że jest na skraju bankructwa, że źle prowadzi swoje sprawy, i ta osoba w związku z tym nie może dostać kredytu - zdolność kredytowa jest osłabiona na skutek działań konkurencji, to mamy tutaj szkodę czysto majątkową.
Inny przykład - doznaje szkody w wypadku drogowym piłkarz (piłkarz oczywiście uzyska wyrównanie szkody na osobie) - ale co zrobić z roszczeniem ze strony klubu piłkarskiego, który twierdzić będzie, że nieobecność piłkarza zaprzepaściła np. szansę awansu do pierwszej ligi? Jest to z pewnością szkoda czysto majątkowa, ekonomiczna. Podobnie jeśli bezpośrednio poszkodowany wskutek wypadku umiera - co z roszczeniami osób bliskich które poszkodowany utrzymywał? Jest to również szkoda czysto majątkowa. Te osoby pośrednio poszkodowane nie doznają żadnego uszczerbku w sensie naruszenia ich konkretnych dóbr, tylko doznają umniejszenia majątkowego, wyrażającego się w utracie różnych spodziewanych korzyści.
Pojawia się pytanie, czy tę szkodę powinno się naprawić, i jeśli tak to w jakim zakresie? To jest problematyka która wywołuje wiele wątpliwości w różnych porządkach prawnych. W prawie polskim nie była jak dotąd zbyt szeroko rozważana, ale oczywiście klauzula ogólna odpowiedzialności za każdą winę pozwala przechodzić do porządku dziennego - ale problem istnieje.
Dobra i interesy prawnie chronione - ale czy każde naruszenie dobra / interesu prawnie chronionego przesądza o bezprawności? Czy zatem sam fakt pojawienia się szkody oznacza już że mamy sytuacje niezgodną z prawem. Takiego wniosku wyprowadzać nie można - nie każde bowiem naruszenie dóbr i interesów prawnie chronionych jest sprzeczne z prawem. Ocena zgodności czy sprzeczności z prawem nie odnosi się do samego rezultatu, uszczerbku, umniejszenia majątku. Ocena zgodności czy niezgodności z prawem odnosi się wyłącznie do zachowania ludzkiego - tylko czyn człowieka możemy oceniać z punktu widzenia zgodności czy niezgodności z prawem - szkoda to jest zawsze efekt, pewien stan rzeczy. Szkoda sama w sobie nie jest zgodna czy niezgodna z prawem, bowiem w ogóle nie podlega kwalifikacji z tego punktu widzenia.
Może się okazać, że ktoś kto wyrządził szkodę, naruszył dobra drugiego nie poniesie odpowiedzialności, bo działał w obronie koniecznej (okoliczność ta wyłączy bezprawność zachowania). Inny przykład - działanie w ramach uczciwej konkurencji - konkurenci na rynku wyrządzają sobie szkody - jeżeli ktoś prowadzi aptekę to osoba która postawi aptekę po drugiej stronie ulicy zaszkodzi pierwszemu, zmniejszy jego dochody.
Przy czym należy powiedzieć, że są dwa rodzaje ochrony dóbr. Otóż pewne dobra i interesy są chronione bezwzględnymi prawami podmiotowymi (własność, dobra osobiste) - naruszenie takich dóbr i interesów od razu pozwala nam przyjąć domniemanie bezprawności - są bowiem chronione erga omnes, a więc nikomu nie wolno ich naruszać (stąd art. 24 przewiduje domniemanie bezprawnego naruszenia dóbr osobistych). Ale domniemanie to jest wzruszalne - można wykazując np. działanie w ramach obrony koniecznej uchylić się od odpowiedzialności, a w każdym razie wyłączyć bezprawność tego działania. Z kolei są inne dobra, które nie są chronione bezwzględnie - choćby np. ogólna możność prowadzenia działalności gospodarczej. I jeśli dojdzie tutaj do naruszenia, powstania szkody czystko gospodarczej, mamy problem z bezprawnością, ponieważ nie ma naruszenia żadnego dobra chronionego prawem bezwzględnym - wszystko jest w sferze ochrony, ale nie objętej prawami bezwzględnymi.
I ostatnia cecha - chodzi tutaj o naruszenie prawnie chronionych dóbr i interesów wbrew woli poszkodowanego. Znów mamy tu różnicę między pojęciem prawnym a potocznym. Każdy podmiot może sobie szkodzić bez żadnych konsekwencji. Pytanie gdzie kończy się dobrowolność, a zaczyna przymus? Np. ktoś doznał szkody w wypadku i następnie czynił wydatki na swoje leczenie - tutaj był już zmuszony do wydatków, bowiem wbrew swojej woli doznał wypadku, jest chory zatem musi podjąć leczenie.
Podobnie będą szkodą wydatki poczynione na zawarcie umowy - ktoś liczył na jej zawarcie i płynące stąd korzyści, a potem okazuje się że umowa jest nieważna. Wydawał bo chciał zawrzeć umowę - ale chciał zawrzeć ważną umowę - w momencie kiedy okazało się, że umowa jest nieważna (czy w ogóle nie doszła ona do skutku, bo kontrahent był człowiekiem nielojalnym i nie uprzedził go że nie ma np. zdolności do czynności prawnych), mamy do czynienia ze szkodą - ktoś czynił wydatki na określony skutek - chciał zapłacić za ważną umowę, ale gdy okazało się że umowa jest nieważna, nie przyniesie oczekiwanych korzyści, to wydatki stały się szkodą.
Także nakłady na odwrócenie niebezpieczeństwa szkody - ktoś spowodował ryzyko powstania szkody, to ryzyko się zmaterializowało - w sytuacji bezpośredniego zagrożenia szkodą osoba zagrożona podjęła działanie po to aby zapobiec powstaniu szkody. Jej zachowanie nie jest więc dobrowolne - stanowi szkodę, bo były to wydatki racjonalne potrzebne na to by odwrócić niebezpieczeństwo.
Inną jeszcze kwestią jest zgoda poszkodowanego - czasem poszkodowany zgadza się na określone naruszenie i wynikające z tego konsekwencje - wówczas zwykle nie dojdzie do naruszenia tego dobra - np. ktoś zgadza się by druga osoba czytała listy skierowane do niego. Ta osoba działając za zgodą zainteresowanego w ogóle nie dokona naruszenia jego dobra osobistego jakim jest tajemnica korespondencji. Jest to dobro, co do którego ma on pełnię dyspozycji prawnej, a więc sama zgoda wyłącza naruszenie. Ewentualna szkoda będzie poniesiona dobrowolnie - a więc nie będzie szkody w ujęciu normatywnym.
Są również sytuacje gdy poszkodowany zgadza się na naruszenie jakiegoś dobra, ale nie zgadza się z góry na powstawanie szkody - np. jeżeli bokser wychodzi na ring, to zgadza się że będzie doznawał naruszeń nietykalności cielesnej, ale oczywiście ta zgoda istnieje w granicach reguł gry. Nie ma tu zgody na poważne uszkodzenie ciała, wywołanie rozstroju zdrowia, czy wręcz śmierci - jest tutaj tylko zgoda na to, że w ramach reguł gry pewne dobra osobiste mogą być w odpowiedni sposób przez przeciwnika naruszone.
W zakresie w jakim taka zgoda się pojawia te naruszenia dóbr osobistych zadawane przez przeciwnika w walce bokserskiej czy na boisku piłkarskim będą szkodą, ale okoliczność zgody poszkodowanego wyłączy ich bezprawność.
ZWIĄZEK PRZYCZYNOWY:
Szkoda musi być następstwem zdarzenia, z którym ustawa wiąże odpowiedzialność, czyli między zdarzeniem i szkodą musi zachodzić taki związek, że można powiedzieć że to zdarzenie jest przyczyną szkody.
Art. 361 k. c. §1 - „zobowiązany do odszkodowania ponosi odpowiedzialność tylko za normalne następstwa działania lub zaniechania, z którego szkoda wynikła”.
A zatem związek przyczynowy pełni dwie funkcje:
jest przesłanką powstania odpowiedzialności;
wyznacza granice tej odpowiedzialności (tylko normalne następstwa zdarzenia szkodzącego).
Co to w ogóle jest związek przyczynowy?
Otóż jest to pewna obiektywna zależność między zdarzeniem ewentualnie rodzącym odpowiedzialność, a powstaniem szkody jako skutkiem tego zdarzenia. Zależność ta polega na tym że obiektywne pojawienie się zdarzenia określanego jako przyczyna, warunkuje powstanie skutku (szkody).
Najlepszym sposobem zbadania czy ta obiektywna zależność zachodzi jest przeprowadzenie testu sine qua non - test ten zakłada że eliminujemy myślowo zdarzenie - pytamy czy gdyby zdarzenia nie było, to szkoda by powstała czy nie. Jeżeli hipotetyczna eliminacja zdarzenia prowadzi nas do wniosku, że istniałaby obiektywna możliwość uniknięcia skutku w postaci szkody, to wynika z tego że związek istnieje. Jeżeli natomiast eliminacja zdarzenia rozpatrywanego jako przyczyna, nie pozwoli na uniknięcie skutku w postaci szkody, to widzimy że zdarzenie rozpatrywane jako przyczyna nie jest zdarzeniem sine qua non, nie jest tym bez czego szkoda by nie nastąpiła, i wobec tego wyłączamy wówczas istnienie związku przyczynowego. A więc test sine qua non jest pierwszym kryterium według którego badamy czy istnieje to obiektywne powiązanie. I to powiązanie musi istnieć bez względu na naszą wiedzę o powiązaniu, bez względu na nasze nastawienie, nasze czy sprawcy szkody. Badamy to w czysto obiektywnych kategoriach. Przy czym jeżeli ta obiektywna zależność istnieje, to nie wyraża się w tym, że zawsze to zdarzenie opisywane jako przyczyna, wywoła taki skutek, opisywany jako szkoda.
Zależności obiektywne mogą mieć zarówno charakter oddziaływania fizycznego, np. ktoś rzuca kamieniem czego skutkiem jest rozbita szyba. Ale to oddziaływanie nie zawsze jest tylko fizyczne. Czasem może być to powiązanie innego rodzaju - np. przy zaniechaniach brak nadzoru nad dzieckiem może być przyczyną szkody wyrządzonej komuś przez dziecko. Nie zawsze wyrządzi ono szkodę - ale brak nadzoru obiektywnie zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia określonej szkody. Podobnie jeżeli odpowiednie osoby nie oświetlą klatki schodowej i ktoś schodząc po schodach złamie nogę. Widzimy tutaj powiązanie obiektywne, bo gdyby klatka była należycie oświetlona, to oczywiście prawdopodobieństwa takiego zdarzenia też nie można by całkowicie wykluczyć, ale z pewnością byłoby ono zmniejszone.
Tutaj te zależności nie są takie, że zawsze dochodzi do powiązania między danymi zdarzeniami - wystarczy że dane zdarzenie zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia tego skutku jako szkody.
Mogą być też powiązania normatywne - radca prawny spóźnia się z wysłaniem kasacji, albo apelacji i wyrok się uprawomacnia. Wyrok niekorzystny który być może mógłby ulec zmianie gdyby złożyć apelację na czas. Mamy więc powiązanie normatywne między zaniechaniem naszego radcy, a szkodą klienta.
Teraz, jeśli ten test sine qua non da odpowiedź pozytywną eliminacja rozpatrywanej przyczyny doprowadzi do wniosku, że szkoda by nie powstała (w każdym bądź razie prawdopodobieństwo jej powstania byłoby w zasadniczy sposób zmniejszone) to widzimy że związek przyczynowy zachodzi, w przypadku odpowiedzi negatywnej - szkoda i tak by powstała, no bo brak związku.
I na takim ustaleniu obiektywnego powiązania, można by poprzestać - i byłaby to teoria równowartości warunków - każde zdarzenie, które już zwiększa prawdopodobieństwo wyrządzenia szkody będzie traktowane jako przyczyna.
Takie rozumienie jest czasem na gruncie prawa przyjmowane - np. na gruncie prawa karnego, gdzie wystarczy ustalenie powiązania obiektywnego - selekcja przyczyn następuje przy rozpatrywaniu następnej przesłanki odpowiedzialności karnej, jaką jest zawsze wina (co pozwala na wyłączenie np. odpowiedzialności producenta broni za wszystkie szkody będące następstwem użycia tej broni - brak będzie winy).
Natomiast przy odpowiedzialności cywilnej wina nie jest jedyna zasadą odpowiedzialności, są inne zasady zwłaszcza zasada ryzyka - odpowiedzialność jest przyjmowana niezależnie od winy, a zatem nie ma tutaj tego drugiego etapu w którym moglibyśmy dokonać selekcji i wyznaczyć granice następstw objętych odpowiedzialnością. A zatem już przy ustalaniu kazualności, przy ustalaniu związku przyczynowego, musimy mieć jakieś kryterium za pomocą którego dokonamy odpowiedniego ograniczenia sfery odpowiedzialności. Tylko niektóre skutki danej przyczyny będą uważane za objęte odpowiedzialnością, będą szkodą podlegającą naprawieniu.
Tutaj pojawiają się różne koncepcje w różnych państwach - są np. koncepcje, że tylko szkoda bezpośrednia danego zdarzenia - tak np. próbowano przyjmować na gruncie dawniejszego prawa francuskiego - a zatem za pośrednie następstwa odpowiedzialności by już nie było.
Niektórzy próbowali wprowadzać inne jeszcze kryteria przyczyny sprawczej - ale to jest już kwalifikacja przyczyn i nie do końca jest jasne co to jest ta przyczyna sprawcza. Jeżeli na dany skutek składa się kilka przyczyn to trudno uważać za przyczynę tylko jedną z nich, a pozostałe pomijać.
Stąd tez w końcu XIX w. wprowadzono koncepcję (prawnik austriacki Kries) przyczynowości adekwatnej, związku przyczynowego adekwatnego. Takie określenie szkody jako normalnego, adekwatnego następstwa danego zdarzenia w prawie się przyjęło (przyjęło się również w prawie polskim - gdzie art. 361 wprost w ustawie już wyraża tę myśl, że tylko normalne następstwa podlegają naprawieniu).
Powstaje tutaj pytanie jakie następstwo jest normalne? Według jakich kryteriów ustalamy że dane następstwo jest normalne? Te kryteria są dość różnie określane przy czym panuje zgoda co do tego, że nie mogą być to kryteria subiektywne, tzn. nie możemy patrzeć z punktu widzenia samego sprawcy szkody - nie możemy uznawać że normalne następstwa to takie, które sprawca przewidywał lub przynajmniej mógł przewidzieć (wtedy bowiem wracalibyśmy do pojęcia winy). Tutaj jesteśmy na płaszczyźnie obiektywnego powiązania i wobec tego musimy stosować kryteria obiektywne - takie powiązanie obiektywne to powiązanie, które ocenia się w świetle nauki, wiedzy i doświadczenia dostępnego w momencie w którym związek przyczynowy miał zachodzić. A więc patrzymy nie na to co dany sprawca mógł przewidzieć, ale patrzymy z punktu widzenia dostępnych reguł wiedzy i doświadczenia w danej sytuacji, w danym momencie, np. jeśli lekarz zapisał chorej kobiecie ciężarnej lek na uspokojenie (lekarze ten lek przepisywali, był on ogólnie dostępny) - i dopiero po jakimś czasie okazało się że lek ten wywołuje deformacje płodu.
Jaki z tego wniosek? Ano do momentu wykrycia tej zależności przyjmiemy że nie ma związku przyczynowego normalnego między zachowaniem lekarza który zaordynował ten środek kobiecie ciężarnej i braniem tego środka a szkodą, ponieważ w świetle dostępnych reguł wiedzy i doświadczenia w tamtym okresie nie było to powiązanie znane. A zatem nie będziemy mogli przyjąć że istnieje normalny związek przyczynowy. Natomiast od dnia w którym wykryto tę prawidłowość, choćby była znana tylko kilku osobom w laboratorium, ten związek przyczynowy będzie zachodził. Oczywiście taki lekarz mógł jeszcze nie wiedzieć (i nie mieć możliwości dowiedzenia się, bo w końcu była to dopiero co odkryta zależność) - ale w tym momencie była ona już w zasobie wiedzy i doświadczenia człowieka. Ale takiemu lekarzowi najprawdopodobniej nie postawimy zarzutu winy (i być może jeżeli odpowiedzialność będzie na zasadzie winy to zwolnimy go z tej odpowiedzialności). W sferze przyczynowości jednak już będzie można ustalić istnienie związku przyczynowego (normalnego / adekwatnego) - bo w świetle reguł wiedzy i doświadczenia dostępnych w tym momencie można było przewidzieć, że zażywanie tego rodzaju środka spowoduje tego rodzaju szkody. Czyli pod uwagę brane jest takie kryterium obiektywne ustalenia normalności następstw.
Teraz pytanie - czy przy ustalaniu tej normalności należy brać pod uwagę prognozę ex ante czy ex post? Mianowicie jeśli ustalamy istnienie powiązania normalnego to mamy w tym pytaniu kauzalnym uwzględnić tylko te okoliczności, które można było przewidzieć że się zdarzą, czy też mamy uwzględnić wszystkie które można by było ustalić na podstawie reguł wiedzy i doświadczenia? Otóż to drugie stanowisko jest bardziej prawidłowe - mianowicie przy zadawaniu pytania kauzalnego trzeba brać pod uwagę wszystkie te okoliczności, które mogły być do ustalenia w momencie zdarzenia (w świetle dostępnych reguł wiedzy i doświadczenia). Nieważne czy można je było ustalić w tym momencie w znaczeniu czysto sprawczym, indywidualnym - a więc czy sprawca mógł to przewidzieć, to nas w tym momencie nie interesuje.
Przykład: pracownik przeładowywał na statek pakunek, na którym napisane było - „szkło, nie rzucać”, a on to wrzucił, wskutek czego paczka eksplodowała. Okazało się że w pudełku zamiast szkła była bomba, materiał wybuchowy. Pracownik bez wątpienia naruszył obowiązek, nie dołożył należytej staranności, ale czy można uznać eksplozję i zniszczenie połowy statku za normalne następstwo?
Należy tutaj zadać pytanie, czy normalnym następstwem rzucenia paczki z napisem „uwaga szkło” będzie eksplozja i zniszczenie statku? Na takie pytanie oczywiście większość odpowie przecząco - normalnym następstwem byłoby zniszczenie jej zawartości, zbicie szkła. Tylko pytanie - czy można było w świetle dostępnych reguł wiedzy i doświadczenia w momencie gdy ten czyn miał miejsce ustalić, co jest w tej paczce - otóż tak, można było - gdyby się paczkę rozpakowało. W momencie czynu można było ustalić co jest w paczce, w świetle reguł wiedzy i doświadczenia.
Oczywiście nie postawimy zarzutu rzucającemu, że nie sprawdził (nie musiał tego robić, mógł zawierzyć temu co jest na niej napisane) - nie będzie więc on ponosił winy, ale związek przyczynowy normalny tutaj jest.
Czyli ta prognoza ex ante musi być jednak dokonana przy uwzględnieniu obiektywnej możliwości rozpoznania wszystkich istotnych okoliczności sprawy. Jak zadamy pytanie kazualne - czy normalnym następstwem wrzucenia paczki na której napisane jest „szkło”, ale w której jest materiał wybuchowy, może być eksplozja i zniszczenie statku? Tak, może to zostać uznane za normalne następstwo. Czyli przy ustalaniu związku przyczynowego, w prognozie ex ante należy brać pod uwagę wszystkie okoliczności istotne, które mogły być do ustalenia bez względu na to, czy sprawca mógł je ustalić i przewidzieć (to nas w tym momencie nie interesuje). Przy ustalaniu związku przyczynowego musimy ograniczyć się do ściśle obiektywnych kryteriów oceny. Mamy przypadki, w których nie da się z góry przewidzieć rozwoju wydarzeń, np., krawiec nie uszył garnituru na określony dzień i wobec tego ten, kto czekał na ten garnitur odłożył swój lot na dzień następny - poleciał następnym samolotem i zginął w wypadku lotniczym. Tu już możemy powiedzieć istnieje związek sine qua non między tym, że krawiec opóźnił się w oddaniu garnituru, a tym że pasażer zginął w samolocie, bo gdyby nie zwłoka w dostawie garnituru, poleciałby dzień wcześniej i doleciał spokojnie do celu. Jest więc związek sine qua non, jest obiektywna zależność, ale oczywiście nie możemy powiedzieć, że normalnym następstwem opóźnienia w dostarczeniu klientowi garnituru będzie śmierć tego klienta w wypadku lotniczym.
Nie będzie również normalnego związku przyczynowego między tym że dorożkarz spóźnił się, później jechał na skróty i jadąc na skróty wystawił pasażera na uderzenie pioruna - tutaj także brak normalnego następstwa. Natomiast jeżeli jechał na skróty, po wertepach i wywalił dorożkę wskutek czego spowodował uszkodzenie ciała pasażera to będzie to normalne następstwo - bo normalnym następstwem jazdy po wertepach jest zwiększone prawdopodobieństwo wywrócenia się dorożki i uszkodzenia ciała.
Określenie ogólne które zostało zaproponowane w doktrynie (i stosunkowo szeroko przyjęte) tych skutków normalnych zdarzenia jest takie, że normalnymi następstwami danego zdarzenia, rozpatrywanego jako przyczyna, będą te wszystkie następstwa tego zdarzenia, których prawdopodobieństwo każdorazowo się zwiększa w razie wystąpienia samego zdarzenia rozpatrywanego jako przyczyna.
Jeśli ustalimy, że pojawienie się zdarzenia określonego jako przyczyna każdorazowo zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia danego rodzaju skutku, to tym samym uznamy że ten skutek jest normalnym następstwem - czymś co w normalnym toku rzeczy może nastąpić (nie chodzi o związki konieczne - wystarczy samo zwiększenie się prawdopodobieństwa).
Jeśli więc klatka schodowa nie jest właściwie oświetlona - to tego rodzaju fakt, zdarzenie każdorazowo zwiększa prawdopodobieństwo, że ktoś na tej klatce schodowej się potknie, poślizgnie, złamie nogę, etc.
Wobec tego jeśli ktoś rzeczywiście złamie na tej klatce schodowej nogę, można będzie uznać, że ta szkoda jest normalnym następstwem złego oświetlenia klatki schodowej.
Zwykle w całym przebiegu zdarzeń, związek przyczynowy prawie nigdy nie jest bezpośredni - tzn. zdarzenie, z którym ustawa łączy odpowiedzialność rzadko wprost i od razu powoduje szkodę w znaczeniu uszczerbku w dobrach poszkodowanego, np. ruch pojazdu jest zdarzeniem z którym ustawodawca łączy odpowiedzialność. I to zdarzenie - ruch pojazdu, na ogół powoduje wypadek, i następnie z tego wypadku wynika następny ciąg przyczynowy - szkoda na mieniu, szkoda na osobie w postaci zmniejszonej zdolności do pracy, koszty naprawy rzeczy, etc. Czyli mamy zwykle dwa elementy, etapy ciągu przyczynowego - między zdarzeniem a wypadkiem i później między wypadkiem a jego skutkami.
Może się również zdarzyć, że dana szkoda wynika z kilku przyczyn i ustawodawca z każdą łączy powstanie odpowiedzialności - współprzyczynowość / współsprawstwo, np. jeżeli kilka osób pobiło poszkodowanego, to jego szkoda będzie następstwem działania kilku przyczyn.
Może być również sytuacja w której kilka przedsiębiorstw wyrzuca nieczystości do rzeki i powoduje w ten sposób zatrucie środowiska, czy jakieś szkody w uprawach rolnych, w związku z tym możemy mówić o różnych rodzajach współprzyczynowości:
Przyczynowość kumulatywna - np. gdyby tylko jedno przedsiębiorstwo wylewało nieczystości do rzeki, to jeszcze nie nastąpiłoby naruszenie czystości wód (bo jak wiadomo w takim akwenie wodnym następuje też naturalny proces samooczyszczania). I dopiero jeżeli pojawi się współprzyczyna - drugie przedsiębiorstwo również będzie wyrzucać nieczystości do rzeki, to dopiero to kumulatywne współdziałanie dwóch przedsiębiorstw spowoduje zanieczyszczenie, zachwianie się równowagi otoczenia, środowiska naturalnego. Powstanie szkoda, której tylko jedno z nich by nie wywołało.
Przyczynowość alternatywna - gdy wiemy że dana szkoda mogła być wyrządzona przez działanie zdarzenia A lub B, natomiast nie jesteśmy w stanie ustalić które z tych zdarzeń szkodę rzeczywiście wyrządziło, np. dwóch myśliwych oddaje strzał który rani trzeciego myśliwego, w takich okolicznościach, że nie daje się ustalić z której dubeltówki pochodzi pocisk. Pytanie co wtedy? Odpowiadają obaj, albo nie odpowiada żaden. W polskim prawie cywilnym nie ma przepisu który by rozwiązywał to zagadnienie. Są porządki prawne które przewidują że w razie takiej alternatywnej przyczynowości, odpowiadają obaj potencjalni sprawcy (solidarnie) - chyba że któryś nich potrafi wykazać że jego działanie nie było przyczyną szkody. W prawie polskim takiego przepisu nie ma, ale można przyjąć domniemanie faktyczne, że istnieje związek przyczynowy między szkodą, a działaniem jednego i drugiego, i czekać aż któryś ze współpozwanych zdoła wykazać, że jego działanie nie było przyczyną szkody.
Jeżeli związek przyczynowy nie jest bezpośredni (a zazwyczaj nie jest) to między wszystkimi ogniwami przyczynowości badamy czy zachodzi normalny związek przyczynowy. Czasami dochodzi do tzw. przerwania związku przyczynowego, np. mamy uszkodzenie ciała spowodowane ruchem pojazdu, następnie leczenie w szpitalu, następnie operację - ale w trakcie operacji lekarz może być nieuważny i np. zostawić w ranie elementy opatrunku, co rodzi pogorszenie stanu zdrowia poszkodowanego. Powstaje pytanie czy te komplikacje wynikające z błędu lekarz są jeszcze normalnymi następstwami pierwotnego wypadku samochodowego? Generalnie należy przyjąć, że normalnymi następstwami wypadku samochodowego mogą być - leczenie w szpitalu, operacja, ewentualnie jakieś perturbacje związane z procesem leczenia. Ale czy normalnym następstwem będą komplikacje wynikające z błędu lekarza? Jeżeli jest to wyraźny błąd lekarza, który w żaden sposób nie jest związany z wcześniejszymi zdarzeniami, to będzie to nowa przyczyna, nowe zdarzenie, które przerwie nam związek przyczynowy. A więc ten, kto odpowiada za wypadek, będzie odpowiadał, ale tylko do momentu pojawienia się nowej przyczyny.
Powstaje pytanie czy pozwany w sprawie może powoływać się na tzw. przyczyny rezerwowe (przyczynowość hipotetyczna) - takie, które by zadziałały i być może doprowadziły do tego samego skutku za wyrządzenie którego go pozwano, np. ktoś wybija szybę w oknie rzucając kamieniem i w godzinę po tym zdarzeniu w okolicy doszło do silnej eksplozji np. stacji benzynowej i ta eksplozja spowodowała wybicie szyb we wszystkich okolicznych domach.
Czy pozwany który rzucił kamieniem będzie mógł się na tę przyczynę rezerwową powołać? Otóż z reguły nie. Gdyby tak, to każdy zabójca mógłby powiedzieć, że ofiara kiedyś by umarła. Natomiast mogą powstawać pewne wątpliwości i niektóre sytuacje trzeba odróżnić - np. jeśli ktoś źle prowadzi roboty budowlane i podkopał budynek sąsiada i budynek ten zawalił się - mamy szkodę spowodowaną zawinionym i nieprawidłowym zachowaniem sprawcy. Czy sprawca może powołać się na okoliczność, że budynek ten był już ruiną i sąsiad miał go lada dzień rozebrać? Oczywiście argument ten nie wyłączy odpowiedzialności sprawcy, natomiast sam fakt, że budynek ten był już w ruinie i był przeznaczony do rozbiórki, może mieć wpływ na wysokość szkody.
Kwestia dowodu w związku przyczynowym:
Związek przyczynowy zasadniczo ma być udowodniony przez powoda, ten kto dochodzi naprawienia szkody musi wykazać, że jego szkoda jest normalnym następstwem zdarzenia szkodzącego. Czasem dowód związku przyczynowego może okazać się trudny (zwłaszcza przy szkodzie na osobie - tam gdzie chodzi o skutki uszkodzenia ciała, rozstroju zdrowia), bądź też skutki przy zaniechaniu (gdy ktoś dochodzi naprawienia szkody jaka wynikła stąd, że lekarz zbyt późno udzielił pomocy). W związku z tym orzecznictwo idąc na pomoc poszkodowanemu, przyjmuje że nie wymaga się by dowód związku przyczynowego (w takich zwłaszcza sytuacjach) był z całkowitą pewnością, wystarczy znaczny, wysoki stopień prawdopodobieństwa. Wystarczy że poszkodowany wykaże, że powiązanie przyczynowe istniało ze znacznym prawdopodobieństwem (co to znaczy to znaczne prawdopodobieństwo ocenia sąd). Czasem mówi się, że jest to tzw. dowód prima facie, tzn. na pierwszy rzut oka - czyli już na pierwszy rzut okaz wynika z okoliczności to wysokie prawdopodobieństwo obiektywnego powiązania. Sąd zadowala się ze strony powoda / poszkodowanego dowodem wysokiego prawdopodobieństwa, natomiast pozwany w dalszym ciągu może przeprowadzić kontr dowód i wykazać że inna przyczyna wyrządziła szkodę. Wysoki stopień prawdopodobieństwa na ogół jest formułowany jako domniemanie istnienia związku przyczynowego, przy czym pozwany może to domniemanie obalić przez przeprowadzenie dowodu przeciwnego / kontr dowodu - zdarza się to jednak rzadko. Bo jeśli rzecz mówi sama za siebie (res ipsa locquitur), okoliczności faktyczne mówią same za siebie - sąd może nawet zwolnić powoda z dowodu, bo wszystko jest jasne - i w takiej sytuacji pozwany na ogół nie zdoła już kontr dowodu przeprowadzić.
ZAGADNIENIA USTALENIA ODSZKODOWANIA:
Pierwszy problem - jaki ma być stosunek między rozmiarem szkody, a wysokością odszkodowania? Jak popatrzymy na rozwiązania w prawie porównawczym, to mogą być one różne. Mianowicie są systemy prawne, które wprowadzają proporcjonalność między winą sprawcy szkody, a wysokością odszkodowania. Jest to rozwiązanie dość staroświeckie, znajduje się w prawie austriackim. Przy szkodzie na mieniu odszkodowanie obejmuje damnum emergens (poniesioną stratę), a lucrum cessans (czyli utracone korzyści) tylko przy winie umyślnej lub rażącym niedbalstwie. Prawo austriackie uzależnia zatem rozmiar odszkodowania od stopnia winy po stronie sprawcy. Nie stosuje się tego do sytuacji prawa handlowego (stosunków między profesjonalistami). Rozwiązanie to jest na gruncie nowoczesnych systemów prawnych odrzucane na rzecz zasady pełnego odszkodowania (znana prawu francuskiemu, niemieckiemu, przyjęta w prawie polskim). Zgodnie z zasadą pełnego odszkodowania, wysokość odszkodowania zależy od wysokości szkody - odszkodowanie powinno pokryć całą szkodę, jakiej doznał poszkodowany. Nie wpływają na wysokość odszkodowania ani stopień winy, ani zasada na której oparta jest odpowiedzialność (chociaż w niektórych systemach przy odpowiedzialności na zasadzie ryzyka często wprowadza się maksymalne wysokości odszkodowania).
Zgodnie z zasadą pełnego odszkodowania, odszkodowanie nie może być niższe niż szkoda, ale nie powinno być też wyższe - wówczas bowiem pojawiłby się nam element represji. Ponadto gdyby poszkodowany dostał zbyt dużo, mielibyśmy do czynienia z bezpodstawnym wzbogaceniem poszkodowanego i tym samym z odwróceniem sytuacji. Czyli zasada jest taka, że nie mniej niż szkoda, ale i nie więcej. Ale i od tej zasady są pewne wyjątki - są systemy prawne, np. system amerykański, gdzie istnieją tzw. odszkodowania karne - gdy sprawca szkody działał w sposób złośliwy, w złej wierze może być już na płaszczyźnie odpowiedzialności cywilnej przewidziane odszkodowanie karne (tzw. puritive damages / penalties - są to tego rodzaju odszkodowania, które w założeniu stanowią 2-3 krotność szkody) - one mają straszyć, ale na ogół w systemach europejskich tego rodzaju odszkodowania uważa się za naruszające zasady ogólne porządków prawnych, i tego rodzaju sankcje w prawie cywilnym się odrzuca. Chociaż nie do końca, czego przykładem w polskim k. c. jest tzw. kara umowna, której wysokość nie zależy od rozmiaru szkody.
Zasada pełnego odszkodowania nie została wyrażona w k. c w sposób bardzo bezpośredni, ale przyjmuje się że jest ona sformułowana w art. 361 §2 - „w powyższych granicach (a więc w granicach normalnego związku przyczynowego) w braku odmiennego przepisu ustawy lub postanowienia umowy, naprawienie szkody obejmuje straty które poszkodowany poniósł oraz korzyści które mógłby osiągnąć, gdyby mu szkody nie wyrządzono” - czyli obejmuje damnum emergens i lucrum cessans.
Konsekwencje przyjęcia zasady pełnego odszkodowania:
Pierwszą konsekwencją jest wybór metody ustalania wysokości samej szkody - jeżeli przyjmujemy zasadę naprawienia szkody w całości, w pełnym jej zakresie, to musimy odpowiednio dobrać kryteria oceny rozmiaru szkody. Powinna być tu, w świetle zasady pełnego odszkodowania, przyjęta metoda subiektywna - tzn. trzeba indywidualizować, określić przede wszystkim sytuację majątkową poszkodowanego, ocenić ile on stracił w związku z wyrządzoną mu szkodą.
Stąd też wedle metody subiektywnej będziemy brali pod uwagę rzeczywiste zarobki poszkodowanego (przy szkodzie na osobie, jeżeli stracił możliwość podejmowania pracy na określony czas, bierzemy pod uwagę jego rzeczywiste zarobki - nie odwołujemy się do kryteriów obiektywnych, a więc np. przeciętnych zarobków dobrze wykwalifikowanego robotnika).
Jeżeli szkoda polega na zniszczeniu jakiegoś przedmiotu również ustalić możemy jego wartość na różne sposoby, np. ktoś oddał płaszcz do pralni, gdzie uległ on zniszczeniu - pytanie jak ustalić rozmiar szkody? Ile był wart płaszcz który używano 2 lata? Wychodzimy od ceny rynkowej nowego płaszcza - załóżmy że cena płaszcza przy zakupie wynosiła 400 zł. Ile taki płaszcz kosztuje po dwóch latach używania? Może 100 -150 zł. Ale gdy popatrzymy na to wedle metody subiektywnej, to nie pretium commune (czyli cena dla wszystkich, rynkowa), tylko musimy wziąć pod uwagę tzw. pretium singulare (czyli wartość płaszcza w majątku poszkodowanego) - musimy go zapytać jak długo by ten płaszcza nosił. I jeśli założymy że nosiłby ten płaszcz 4 lata, to po dwóch latach stracił on połowę wartości. Pretium commune (cena rynkowa) - właściwa dla metody obiektywnej jest więc punktem wyjścia. Natomiast w zasadzie nie bierze się pod uwagę pretium affectionis - wartości szczególnego upodobania, np. gdy uległy zniszczeniu przedmioty, które obiektywnie mają niewielką wartość, ale są pamiątką rodzinną - mają więc dla poszkodowanego wielką wartość emocjonalną, uczuciową.
Są sytuacje w których wyraźne przepisy prawa wprowadzają ograniczenia zasady pełnego odszkodowania i przewidują, że naprawienie szkody nastąpi np. według cen rynkowych. Przykład - umowa przewozu - jeżeli przewoźnik źle przewiezie towar i ulegnie on zniszczeniu lub uszkodzeniu, to przewoźnik będzie odpowiadał za zwykłą wartość przesyłki (a więc ustaloną według cen rynkowych). Przy ubezpieczeniach majątkowych czy odpowiedzialności osób utrzymujących hotele - są regulacje, które przewidują naprawienie szkody, ale tylko straty poniesionej - wyłącza się tym samym np. dochodzenie lucrum cessans.
Przy ustaleniu szkody jaka powstała w razie uszkodzenia samochodu - na pewno szkodą będą wydatki poniesione na naprawę. Ale pojawił się tutaj pewien problem - mianowicie wartość sprzedażna samochodu powypadkowego ulega zmniejszeniu. Po pewnych wahaniach stwierdzono w związku z tym, że spadek ceny sprzedażnej również powinien być wzięty pod uwagę, uznany jako szkoda. Natomiast wydatki na naprawę oceniamy według cen detalicznych, a więc takich jakie poszkodowany musiał uiścić. Jeżeli poszkodowany prowadzi warsztat i naprawia samochód we własnym zakresie, musimy wziąć pod uwagę stracony czas, który mógłby on poświęcić na pracę zarobkową.
Natomiast przy lucrum cessans mamy szczególne komplikacje - chodzi o korzyści, które poszkodowany by uzyskał, gdyby zdarzenia szkodzącego nie było. Zawsze rozumujemy tutaj hipotetycznie, operujemy pewnym stopniem prawdopodobieństwa - nie ma możliwości przeprowadzenia dowodu na 100%, że te korzyści na pewno by były, ale przyjmuje się że wystarczy wysoki stopień prawdopodobieństwa uzyskania korzyści. Jest tutaj delikatna różnica między utratą korzyści (czyli lucrum cessans), a tym co jest tylko uratą szansy na uzyskanie korzyści. W zasadzie przy utracie szansy jest zbyt niskie prawdopodobieństwo skoro była to tylko szansa na uzyskanie korzyści, których napływ był jeszcze uzależniony od innych zdarzeń, które mogłyby nastąpić, ale nie musiały, to w takim razie ten stopień prawdopodobieństwa uzyskania przestaje być dostatecznie wysoki - np. jeżeli w wypadku ucierpiał koń startujący w wyścigu, który był faworytem w mającej nastąpić gonitwie - czy właściciel konia może powoływać się na utratę korzyści w postaci wygranej w gonitwie? Jest to przypadek nie utraty korzyści, ale samej tylko szansy, a utrata szansy nie podlega naprawieniu. Natomiast przy ustalaniu rozmiaru korzyści których prawdopodobieństwo uzyskania było wysokie, bierzemy pod uwagę indywidualną sytuację poszkodowanego - te korzyści, które on mógł uzyskać.
Czy jest utratą korzyści szkoda wynikająca z utraty możliwości posługiwania się rzeczą? Np. uszkodzony samochód przez dłuższy czas stoi w garażu i jest remontowany, w związku z czym poszkodowany nie może, jak to zwykł czynić jeździć po mieście, na wycieczki, etc. Jest co do tego pewien spór w doktrynie.
Prof. Szpunar wypowiadał się w tej sprawie wielokrotnie i ostatecznie doszedł do przekonania, że poszkodowany może domagać się naprawienia takiej szkody, ale tylko wtedy gdy pojazd służył mu do wykonywania zawodu, np. był agentem ubezpieczeniowym. Natomiast jeżeli poszkodowany używał pojazdu tylko dla przyjemności, bo np. lubił jeździć po mieście, albo jeździł tylko na niedzielne wycieczki, to będzie to tylko utrata przyjemności. A jak mówił Szpunar utrata wygód i przyjemności nie jest szkodą majątkową tylko szkodą niemajątkową (a jak wiadomo ta nie zawsze podlega naprawieniu).
Inne stanowisko zajmowali tutaj niektórzy autorzy - m. in. Dybowski, Sołtysiński, którzy uważają jednak że w dzisiejszych warunkach gospodarczych pozbawienie możliwości korzystania z rzeczy jest szkodą majątkową samą w sobie. W gospodarce rynkowej wartość użytkowa przedmiotów komercjalizuje się - jeżeli ktoś został pozbawiony samochodu może wynająć inny i wówczas konkretna suma za wynajem podobnego samochodu będzie wydatkiem na przywrócenie stanu równowagi, a więc będzie to szkoda majątkowa dająca się bardzo łatwo wyliczyć. Trzeba przyznać, że rozumowanie to jest dzisiaj w dużym stopniu uzasadnione.
Odrębnym problemem jest zmarnowany urlop - konkretny przykład rozstrzygany przez Trybunał Wspólnot Europejskich w 2002 - sprawa Leitner. Otóż rodzina Leitnerów (Austriaków) wykupiła wycieczkę do Turcji, zamieszkali w hotelu i tam byli żywieni w ramach tej umowy z biurem podróży. Jeden z posiłków podany kilkunastoletniej córce okazał się feralny, wskutek czego doznała ona zatrucia pokarmowego i prawie cały dwutygodniowy pobyt przeleżała w łóżku. Po powrocie do Austrii rodzice poszkodowanej wystąpili o naprawienie szkody. Szkoda majątkowa polegała na kosztach wycieczki, pobytu i żądanie dotyczyło wartości wycieczki. Podstawą do zasądzenia zadośćuczynienia pieniężnego za ból i cierpienia związane z chorobą, byłyby cierpienia fizyczne i psychiczne związane ze stanem zdrowia, a wynikające ze złego wykonania usługi turystycznej.
Ale powstał jeszcze problem czy może ona żądać zadośćuczynienia za krzywdy, jakiej doznała wskutek tego, że czas na który oczekiwała przez cały rok, przyjemności w ciepłych krajach, czas urlopu został zmarnowany. A więc pytanie o zadośćuczynienie za pozbawienie przyjemności wakacyjnych. Czy ta szkoda niemajątkowa podlega naprawieniu? K. c. austriacki nie przewiduje zadośćuczynienia za tego rodzaju krzywdę - która sprowadza się do szkody w postaci zmarnowanego urlopu - wobec tego sąd austriacki odmówił zadośćuczynienia w tym zakresie (choć przyznał za ból i cierpienia związane z chorobą). Sprawa trafiła ostatecznie do Trybunału Wspólnot w Luksemburgu - ten rozpoznał ją w 2002 r. i stwierdził na podstawie przepisów, które wdrożyły dyrektywę wspólnotową o odpowiedzialności biur podróży do prawa austriackiego (które nie przewidywały żadnego ograniczenia odpowiedzialności za szkodę niemajątkową - biuro podróży odpowiada za szkodę w pełnym zakresie), niezależnie od stanowiska prawa cywilnego państwa członkowskiego, że przepisy wdrażające dyrektywy należy rozumieć w ten sposób, że nie ma tutaj żadnych ograniczeń, a zatem sąd powinien był przyznać zadośćuczynienie także za ten aspekt szkody niemajątkowej, a więc za utracony urlop - i to bez względu na stanowisko prawa cywilnego.
I odpowiednio należałoby to przenieść na grunt prawa polskiego, bo prawo polskie też w zasadzie przyjmuje, że zadośćuczynienie pieniężne za szkodę niemajątkową należy się tylko w wypadkach przewidzianych w ustawie, i wśród tych wypadków przewidzianych w ustawie nie ma utraty przyjemności urlopowych. Czyli interpretacja prawa wspólnotowego wpływa pośrednio na stan prawa cywilnego, i w zakresie odpowiedzialności biur podróży należy przyjmować to szerokie ujęcie szkody, obejmujące zmarnowany urlop.
Natomiast jeśli chodzi o stanowisko doktryny polskiej w tym względzie - to tradycyjne rozwiązanie reprezentowane było przez Szpunara według którego utrata przyjemności tego rodzaju oczywiście nie jest szkodą majątkową i w takim razie nie podlega zadośćuczynieniu pieniężnemu, bo ustawa tego nie przewiduje. Ale już dzisiaj wiemy, po orzeczeniu w sprawie Leitner, że przepisy o usługach turystycznych, które wdrożyły dyrektywę mogą dawać podstawę do zadośćuczynienia za utracony urlop.
Natomiast inni autorzy podkreślali, że co prawda nie należy się zadośćuczynienie za tę czysto niemajątkową krzywdę, natomiast trzeba pamiętać że sama wartość wycieczki to wartość majątkowa, rynkowa i jeżeli okaże się że wycieczka była źle zorganizowana (np. program nie został w pełni zrealizowany) to jest to szkoda majątkowa i w ramach odszkodowania powinien nastąpić zwrot wartości samej wycieczki.
Zasadę pełnego odszkodowania nie zawsze udaje się w pełni zrealizować - są sytuacje gdy jak sam przepis zastrzega „przepisy szczególne stanowią inaczej”. Ustawodawca sam może ograniczać np. zakres szkód podlegających naprawieniu (zwykła wartość przesyłki, eliminacja lucrum cessans), albo gdy mówi się o naprawieniu tylko rzeczywistej szkody, czy też tylko szkody poniesionej. Mogą pojawiać się również ograniczenia cyfrowe wysokości odszkodowania (np. wprowadzone w umowie, bądź też w prawie niemieckim gdzie przy odpowiedzialności na zasadzie ryzyka wprowadza się maksymalne sumy odszkodowania) - przy ubezpieczeniach zdarzają się maksymalne sumy, które Zakład Ubezpieczeń będzie wypłacał z tytułu danego ryzyka. Przy odpowiedzialności osób prowadzących hotele może być wyłączenie odpowiedzialności za szkody kosztowności - jeśli uszkodzeniu lub zniszczeniu uległy jakieś precjoza należące do gościa hotelowego.
Niekiedy ograniczenie odpowiedzialności może być wyrażone już w przesłankach odpowiedzialności, a więc np. odpowiedzialność tylko za szkodę wyrządzoną umyślnie (a więc wymaga się winy umyślnej, zamiaru wyrządzenia szkody) - wyłączona jest więc odpowiedzialność za szkody wyrządzone zwykłym niedbalstwem. Mamy tutaj nie tyle ograniczenie samej szkody, ale w ogóle zakresu odpowiedzialności ze względu na takie czy inne ukształtowanie przesłanek tej odpowiedzialności.
Może nastąpić również wyłączenie odpowiedzialności za pewne rodzaje zdarzeń, które mogłyby być przyczyną szkody - np. przewoźnik często zastrzega, a nawet sama ustawa może zastrzegać, że nie odpowiada za opóźnienia w wykonaniu transportu (np. kolej może nie odpowiadać za spóźnienia i wynikające stąd dla pasażera szkody).
Poza tym są sytuacje, które w sposób ogólny ustawodawca przewiduje jako ograniczające odpowiedzialność lub wysokość odszkodowania - 3 ogólnie sformułowane:
1). MIARKOWANIE ODSZKODOWANIA:
Ustawodawca polski, przyjmując zasadę pełnego odszkodowania odciął się od niewyraźnego sformułowania K. Z., gdzie art. 157 mówił najpierw o zasadzie pełnego odszkodowania, a później wskazywał że wysokość odszkodowania ustala się przy uwzględnieniu wszelkich okoliczności sprawy - a więc nie było w końcu wiadomo, czy ustawodawca zakłada zasadę pełnego odszkodowania, czy przyjmuje dostosowanie wysokości odszkodowania do warunków, różnych okoliczności danej sprawy. Był problem czy sąd może np. miarkować odszkodowanie - a więc po ustaleniu że szkoda w pełnej wysokości wynosi 10 tyś zł., czy sąd może następnie stwierdzić - „no tak ale pozwany jest biedny i zasądzenie od niego 10 tyś. zł. będzie tylko sprawiedliwością wymierzoną na papierze, bo i tak nigdy się tego od niego nie ściągnie, i wobec tego niech sąd od razu dokona miarkowania, odpowiedniego ustalenia wysokości odszkodowania, uwzględniając tę okoliczność, że osoba odpowiedzialna ma niewielki majątek i wobec tego zasądzamy od niej 5 tyś.” - i to jest realna suma, którą będzie można, być może po rozłożeniu na raty, uzyskać.
Art. 157 K. Z. nie dawał jednoznacznej odpowiedzi czy jest to dopuszczalne czy nie. Było to niejasne w K. Z., bo w dużej mierze wzorował się on na prawie obligacyjnym szwajcarskim (w latach 30 XX w. takimi wzorcowymi, modelowymi rozwiązaniami były rozwiązania ustawy szwajcarskiej). Prawo szwajcarskie przewiduje ogólnie, że sąd może miarkować odszkodowanie, a doktryna polska generalnie starała się wyłączyć możliwość miarkowania ogólnego, bliżej nie określonego, bo podważałoby to sens całej odpowiedzialności i jej funkcji kompensacyjnej. Stąd też k. c. odrzucił możliwość ogólnego miarkowania, ale z kolei w ramach kompromisu wprowadził w art. 440 możliwość miarkowania odszkodowania - ale tylko w granicach przewidzianych w tym przepisie.
Otóż art. 440 przewiduje, że zakres obowiązku naprawienia szkody może być stosownie do okoliczności ograniczony, jeżeli ze względu na stan majątkowy poszkodowanego lub osoby odpowiedzialnej za szkodę, wymagają takiego ograniczenia zasady współżycia społecznego.
Możliwość miarkowania odszkodowania jest więc ograniczona:
przedmiotowo - miarkowanie jest dopuszczalne tylko przy odpowiedzialności z tytułu czynu niedozwolonego (wynika to z umiejscowienia przepisu) - nie wchodzi ono w grę przy odpowiedzialności ex contractu - naruszałoby to bowiem zasadę pacta sunt servanda;
podmiotowo - miarkowanie może mieć miejsce tylko w stosunkach między osobami fizycznymi - wyłączone jest, jeżeli poszkodowanym lub sprawcą jest osoba prawna. Przepis ten nie znajdzie również zastosowania w stosunkach pracowniczych - tam gdzie po jednej stronie mamy osobę fizyczną - na ogół sprawcę szkody, a po drugiej Zakład Pracy;
oraz przez kryteria miarkowania: (1) stan majątkowy poszkodowanego lub osoby odpowiedzialnej za szkodę, (2) zasady współżycia społecznego.
Czyli mamy odwołanie się do zasad współżycia społecznego - sąd dostaje pewien margines swobody w ocenie, stosownie do okoliczności, a zwłaszcza ze względu na stan majątkowy stron - a więc albo odpowiedzialny jest za biedny, aby zapłacić pełne odszkodowanie, albo też poszkodowany jest za bogaty ażeby sąd uznał że należy mu się pełne odszkodowanie.
Sąd powinien ocenić całokształt okoliczności sprawy - np. sam tylko stan majątkowy osoby zobowiązanej do naprawienia szkody może nie wystarczać. Ograniczone środki finansowe mogą absolutnie nie przemawiać za miarkowaniem odszkodowania, jeśli okaże się że osoba odpowiedzialna jest ubezpieczona od odpowiedzialności cywilnej - wówczas to od niej zasądzi się odszkodowanie, ale ostatecznie zapłaci je Zakład Ubezpieczeń.
Całe to rozwiązanie przyjęte w art. 440 jest dość nieszczęśliwe, ponieważ starając się ograniczyć miarkowanie, ograniczono je jednak chyba za wąsko. Na ogół problemy dysproporcji majątkowej między stronami zdarzają się wówczas, gdy osobą zobowiązaną do naprawienia szkody jest osoba fizyczna, a szkodę ma naprawić jakiejś osobie prawnej, przedsiębiorstwu, instytucji.
Doktryna zawsze podkreślała zasadę pełnego odszkodowania, wszelkie odstępstwa są tutaj wyjątkami, w związku z tym art. 440 również traktowany jest jako wyjątkowy przepis, do którego sądy na ogół nie sięgają. Dotychczasowe doświadczenia pokazują, że przepis ten nie był nadużywany w praktyce.
2). WSPÓŁODPOWIEDZIALNOŚĆ:
Szczególna sytuacja współodpowiedzialności kilku podmiotów za wyrządzoną szkodę, np. odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną w wypadku samochodowym - z jednej strony mamy odpowiedzialność posiadacza pojazdu (odpowiada na zasadzie ryzyka - art. 436), który odpowiada bez względu na to czy prowadził pojazd, czy w ogóle w nim był podczas wypadku, natomiast obok odpowiadać może kierowca - jeżeli prowadził nieostrożnie będzie odpowiadał za szkodę wyrządzoną ze swej winy. Mamy więc dwie osoby które odpowiadają za jedną i tę samą szkodę - kierowca z art. 415, posiadacz pojazdu z art. 436. Czy każda z tych osób odpowiada za całość szkody, czy powinno dojść do rozgraniczenia odpowiedzialności? Można wyobrazić sobie że każdy z nich odpowiada po połowie, ale wówczas poszkodowany musiałby wytaczać dwa procesy, a gdyby kierowca okazał się niewypłacalny - poszkodowany drugiej części szkody by nie dostał.
Podobnie gdy kilka osób pobije poszkodowanego - pytanie jak rozłożyć ciężar szkody? Gdyby było pro rata parte, a więc każdy odpowiadałby za swoją część, proces mógłby toczyć się latami, a pozwani zganialiby winę jeden na drugiego. Stąd też ustawodawca przyjmuje tutaj zupełnie inne rozwiązanie, uregulowane w art. 441 - jeżeli za szkodę wyrządzoną czynem niedozwolonym odpowiada kilka osób, to ich odpowiedzialność względem poszkodowanego jest solidarna. Czyli poszkodowany może dochodzić naprawienia całości szkody od każdego ze sprawców. A więc w przykładzie pierwszym poszkodowany może dochodzić naprawienia całości szkody, zarówno od kierowcy jak i posiadacza. Jest to rozwiązanie korzystne dla poszkodowanego, oszczędza mu problemów związanych z rozliczaniem szkód między współsprawcami (mogą się oni kłócić ale już w innym procesie, np. w drodze regresu). Na ogół poszkodowany zwróci się do posiadacza pojazdu, za którym stoi Zakład Ubezpieczeń. Natomiast kierowca odpowiadać może karnie (jeżeli działał umyślnie, czy też był pod wpływem alkoholu), ewentualnie w drodze regresu ze strony posiadacza, czy Zakładu Ubezpieczeń.
To jest zasada, ale doznaje ona wyjątku wówczas, gdy sam poszkodowany jest współsprawcą własnej szkody - jeśli mamy do czynienia z tzw. przyczynieniem poszkodowanego.
PRZYCZYNIENIE SIĘ POSZKODOWANEGO:
Przyczynienie się poszkodowanego jest jednym z przypadków obniżenia wysokości odszkodowania. Często zdarza się, że za szkodę odpowiada dana osoba, która szkodę wyrządziła lub też która odpowiada za ruch mechanicznego środka komunikacji, ruch przedsiębiorstwa, etc., ale jednocześnie z przebiegu sytuacji, w której doszło do wyrządzenia szkody wynika że poszkodowany ma w nim swój udział, jego zachowanie pozostaje w związku przyczynowym z tą szkodą (mógł on nie zachować należytej staranności, np. wybiegł na jezdnię, przebiegał przy czerwonym świetle, etc.).
W takiej sytuacji nie możemy żądać, aby ten kto za szkodę odpowiada naprawiał ją w całości - trzeba dokonać rozgraniczenia sfery odpowiedzialności i określić jak daleko w danej sytuacji sięga odpowiedzialność za szkodę pozwanego, a w jakim zakresie ta odpowiedzialność pozwanego nie wchodzi już w grę (bo doszło do przyczynienia się poszkodowanego).
Pojawia się problem w jakim zakresie ograniczyć odpowiedzialność pozwanego - odpowiedzi udziela art. 362 k. c., choć niewiele on wyjaśnia - „jeżeli poszkodowany przyczynił się do powstania lub zwiększenia szkody, obowiązek jej naprawienia podlega odpowiedniemu zmniejszeniu, stosownie do okoliczności, a zwłaszcza do stopnia winy obu stron”. Niewiele jednak z tego przepisu wynika - ani o ile ma być zmniejszone, ani w jakich sytuacjach - odwołuje się do bardzo ogólnych okoliczności.
Ustawa wskazuje nam winę stron, a więc nie wystarczy sam związek przyczynowy, trzeba uwzględnić inne jeszcze okoliczności, i tu z pomocą przychodzi doktryna. Sprawa ta nie została jednoznacznie rozwiązana. Mamy różne stanowiska:
Najsurowsze dla poszkodowanego - wystarczy stwierdzić, że między zachowaniem poszkodowanego, a szkodą zachodzi związek przyczynowy. Stanowisko to reprezentował jeszcze na gruncie K. Z. prof. Roman Longchamps de Berier. Longchamps bardzo mało w swoim podręczniku napisał o przyczynieniu - a mianowicie 1 zdanie - nie musi być culpa concurrens, ale wystarczy causa concurrens (do przyjęcia przyczynienia wystarczy już sama causa concurrens - konkurująca współprzyczyna) - wystarczy, że poszkodowany był wraz z osobą pozwaną współsprawcą swojej szkody. Jest to stanowisko bardzo dla poszkodowanego krzywdzące i niebezpieczne - poszkodowany bowiem prawie zawsze uwikłany jest w sytuację, w której doznał szkody. Zwolennicy tego stanowiska starali się to więc ograniczyć - w zakresie testu sine qua non poszkodowany na pewno zawsze się przyczynia, bo np. wszedł na jezdnię - zawsze więc jest współsprawcą. Ale musimy rozważyć powiązanie z punktu widzenia normalnego związku przyczynowego - a więc czy normalnym następstwem takiego a nie innego zachowania poszkodowanego będzie szkoda. Ograniczenie to jednak w rzeczywistości niewiele poprawia sytuację poszkodowanego - pojęcie związku przyczynowego, kryteria kauzalności są obiektywne, nie zależą więc od winy czy braku staranności poszkodowanego, ale od pewnych obiektywnych faktów. Przykład: poszkodowany zamówił lekarstwo w aptece, odebrał je i zażył wskutek czego doszło do zatrucia. Powstaje pytanie czy jego zachowanie pozostaje w adekwatnym związku przyczynowym ze szkodą? Przyjmując obiektywne kryterium musimy zadać pytanie, czy w momencie gdy poszkodowany wziął do ręki butelkę z lekarstwem była obiektywna możliwość ustalenia, że jest to trucizna? Była - można było bowiem przeprowadzić analizę chemiczną (w świetle wiedzy i doświadczenia sprzed zdarzenia) - a więc był związek przyczynowy adekwatny - jest to normalne następstwo.
Stanowisko pierwsze jest na ogół krytykowane - wielu autorów stara się znaleźć dodatkowe kryterium. Związek przyczynowy jest punktem wyjścia - musi istnieć, ale nie wystarcza do przypisania poszkodowanemu przyczynienia. Musi poza związkiem przyczynowym istnieć jeszcze coś - Czachórski określał to coś jako obiektywną nieprawidłowość zachowania. Obiektywnie nieprawidłowe - czyli jego zachowanie musi odbiegać od tego, co jest przepisane regułami zachowania w danej sytuacji. Inni autorzy twierdzą, że jest to nadal za szeroko, ponieważ jeżeli np. chory psychicznie (z manią samobójczą) jest źle pilnowany w szpitalu, uwolni się od opieki i zdoła wyskoczyć przez okno, to z pewnością zachowa się obiektywnie nieprawidłowo - ale czy w takiej sytuacji powinno się zmniejszać odszkodowanie? Podobnie z dzieckiem wpadającym za piłką pod samochód. Zatem według poglądu Czachórskiego zarówno wariaci jak i dzieci mogą się przyczynić - wystarczy bowiem obiektywnie nieprawidłowe zachowanie.
Wariaci i dzieci są po to ubezwłasnowolnieni, by ich chronić. Stąd też trzecia grupa autorów, m. in Petrykowska, Ohanowicz twierdzą że obiektywnie nieprawidłowe zachowanie nie wystarczy. Konieczna jest wina poszkodowanego - odwołują się oni nawet do art. 362 k. c. , który o tej winie wspomina. Czyli związek przyczynowy + zawinione zachowanie poszkodowanego (czyli nie mogą się przyczynić ani osoby niepoczytalne, ani małe dzieci - im bowiem winy przypisać nie można) - wydaje się to być dla poszkodowanego stanowisko najbardziej korzystne.
Jednym z argumentów popierających to ujęcie jest fakt, że wina jest jedną z podstawowych zasad odpowiedzialności odszkodowawczej. Po drugie art. 362 mówi, że przyczynienie ustala się stosownie do okoliczności, a zwłaszcza do stopnia winy obu stron - czyli za tym trzecim stanowiskiem stoi wyrażenie ustawodawcy. Co prawda jest to kryterium przykładowe, ale jeśli ustawodawca je wymieni, to stanowi ono punkt wyjścia przy analizie przyczynienia.
Jaka jest różnica między stanowiskiem 2 i 3? Jeśli mówi się że wystarczy obiektywnie nieprawidłowe zachowanie, to szerzej określa się możliwość przyczynienia - nic wówczas nie stoi na przeszkodzie by ustalić przyczynienie, np. małoletniego (któremu winy przypisać nie można), a więc gdy 8-9 latek wbiega na ulicę za piłką, można przyjąć że się przyczynił (zachował się bowiem obiektywnie nieprawidłowo). Podobnie w odniesieniu do osób psychicznie chorych. Natomiast wedle stanowiska Ohanowicza i Petrykowskiej w tych wypadkach ani dziecku ani osobie niepoczytalnej winy przypisać nie można, wobec czego nie można by w stosunku do nich przyjąć przyczynienia. Stanowisko to najpełniej chroni poszkodowanego.
Prof. Szpunar - stanowisko reprezentowane przez prof. Szpunara od lat 60 XX w., a następnie rozwinięte w monografii z 1971 o winie poszkodowanego. Szpunar podszedł do tego zagadnienia w jeszcze inny sposób - mianowicie zaczął od obserwacji, że różne przypadki odpowiedzialności cywilnej, oparte na różnych zasadach nie dadzą się sprowadzić do wspólnego mianownika. Szpunar widział kwestię winy poszkodowanego jako swego rodzaju przypadku współodpowiedzialności poszkodowanego za wyrządzoną szkodę i skoro ta odpowiedzialność sprawcy może opierać się na różnych zasadach (winy, ryzyka, słuszności) to także poszkodowanego nie należy traktować jednakowo. Nie można zatem przyjąć tylko jednego kryterium co do przyczynienia poszkodowanego. Szpunar był zdania że trzeba odrzucić pogląd, który utożsamia przyczynienie poszkodowanego w rozumieniu art. 362 z samym współsprawstwem tylko po stronie poszkodowanego. Czyli wyraźnie krytykował stanowisko pierwsze według którego wystarczył tylko związek przyczynowy - zwracał uwagę na znaczne pogorszenie sytuacji poszkodowanego przy przyjęciu tego stanowiska. Zaprezentował własne rozwiązanie twierdząc, że kwestia przyczynienia zależy od tego na jakiej zasadzie odpowiada sprawca. Jeśli sprawca odpowiada na zasadzie winy to podobnie należy traktować poszkodowanego i przyczynienie przyjąć wówczas, gdy wina zachodzi również po stronie poszkodowanego. Mamy więc postulat równego traktowania - jeżeli sprawca odpowiada na zasadzie winy, to również winę poszkodowanego badamy przy ustalaniu przyczynienia. I jeżeli winy mu przypisać nie można, przyczynienia nie ma. Natomiast sytuacja wygląda inaczej gdy mamy do czynienia z odpowiedzialnością na zasadzie ryzyka. Jeżeli pozwany odpowiada na zasadzie ryzyka (czyi niezależnie od swej winy) to i poszkodowanego należy traktować surowiej - nie trzeba winy, wystarczy dla przyjęcia przyczynienia by można było postawić poszkodowanemu zarzut obiektywnej nieprawidłowości postępowania. Z tego wynikałoby że w sytuacji, gdy dziecko wpada pod jadący samochód, to można w odniesieniu do tego dziecka, przyjąć przyczynienie poszkodowanego. To stanowisko budzi jednak pewne wątpliwości. Wielu autorów je przyjęło, opowiedziało się za koncepcją różnorakiego (według różnych wzorów) rozpatrywania kwestii przyczynienia - i to jest wielka zasługa tego stanowiska. Pokazało ono związek między tym na jakiej zasadzie odpowiada pozwany, a tym jak ostatecznie ma to się odbić na sytuacji poszkodowanego, jakie mają być kryteria przyczynienia. I to wstępne założenie wydaje się bardzo poprawne, natomiast ostateczne konsekwencje jakie wyprowadza autor z tego rozróżnienia nie są przekonujące. Mianowicie autor widzi poszkodowanego tak, jakby on współodpowiadał za szkodę, zrównuje jego pozycję z pozycją pozwanego. Budzi to już pewną wątpliwość, bo nie jest tak, że poszkodowany przez przyjęcie przyczynienia ma odpowiadać za swoją szkodę. Odpowiada za szkodę pozwany i to on ma tę szkodę naprawić. Natomiast poszkodowany poniósł szkodę, już czuje jej ciężar - jeżeli ustalimy że za szkodę odpowiada ktoś inny, nastąpi to przerzucanie ciężaru szkody na tę właśnie osobę. Ale jeśli okaże się że nikt nie odpowiada albo odpowiada, ale w zmniejszonym zakresie, to poszkodowany szkodę której doznał poniesie i tyle - nie jest to odpowiedzialność, ale kwestia faktów. Stąd też nie bardzo można rozpatrywać sytuację poszkodowanego i kwestię przyczynienia jako kwestię współodpowiedzialności za szkodę. Ciężar rozważań powinien być po stronie osoby pozwanej - przy ustalaniu przyczynienia trzeba badać jak dalece, w jakim zakresie w danym wypadku odpowiedzialność ma obejmować także te przypadki wyrządzenia szkody przez współsprawstwo poszkodowanego. Ale jest to kwestia, którą rozstrzyga się w oparciu o okoliczności znajdujące się po stronie osoby odpowiedzialnej (pozwanego). W tej sytuacji największe wątpliwości budzi postulat równego traktowania, otóż wydaje się że jeżeli ustawodawca obciąża pozwanego odpowiedzialnością surowszą, na zasadzie ryzyka, to nie powinno to w żaden sposób uzasadniać surowszego traktowania poszkodowanego. To powinno, jeśli już, uzasadniać łagodniejsze traktowanie poszkodowanego. Skoro odpowiedzialność za daną szkodę ma być dalej idąca, surowa, tzn. że chodzi w tym wypadku o szczególną ochronę poszkodowanego. Zatem nie powinniśmy przez łatwiejsze przyjmowanie przyczynienia (jak chce Szpunar) podważać tego efektu. Czyli jeżeli mamy do czynienia z dzieckiem które wybiega na jezdnię i obok jest odpowiedzialność oparta na zasadzie ryzyka, to nie powinniśmy tego dziecka traktować surowiej niż na zasadzie winy, tylko jeszcze łagodniej. Jeżeli mamy surową odpowiedzialność pozwanego, to poszkodowanego powinniśmy traktować łagodniej i ograniczyć jeszcze być może przypadki, w których należy przyjąć po jego stronie przyczynienie. W związku z tym można przywołać rozwiązania przyjmowane w innych krajach - np. w prawie francuskim w 1985 r. wprowadzono reformę która doprowadziła do ustalenia, że odpowiedzialność za wypadki drogowe / komunikacyjne oparta jest na surowej zasadzie ryzyka. Jednocześnie ustawa ta zawiera bardzo interesujące rozwiązanie jeśli chodzi o traktowanie poszkodowanego. Otóż w odniesieniu do poszkodowanego małoletniego, także szczególnie zaawansowanego wiekiem przyjmuje się że przyczynienie może wchodzić w grę w zupełnie wyjątkowych okolicznościach.
Pogląd Szpunara o różnym traktowaniu przyczynienia w zależności od zasady odpowiedzialności, od celu tej odpowiedzialności powinien być zmodyfikowany - mianowicie tam gdzie odpowiedzialność jest surowsza, poszkodowanego należy traktować łagodniej. A więc nawet nie zawsze zwykła wina poszkodowanego powinna wystarczać, skoro pozwany odpowiada na zasadzie ryzyka. To ryzyko oznacza, że być może powinien spaść ciężar tych szkód, które poszkodowany nawet przy lekkiej nieostrożności współdziałał. Przykład: osoba w wieku starszym przechodzi przez jezdnię przy intensywnym ruchu drogowym, gdzie bardzo łatwo popełnić jakąś nieostrożność. I w tym wypadku proces o odszkodowanie nie powinien polegać na prześwietlaniu zachowania samego poszkodowanego, gdzie ewentualnie popełnił on jakieś zaniedbanie, po to żeby obniżyć odszkodowanie. Ryzyko wypadku jest tak wielkie że powinno zostać oczywiście rozłożone, ale nie powinno być przerzucane na poszkodowanego, nawet jeśli popełnił on jakieś zaniedbanie, lekką nieostrożność przy przechodzeniu przez jezdnię. Tu należy przyjąć że ta odpowiedzialność surowa powinna uzasadniać łagodniejsze podejście do przyczynienia. A więc nawet nie każda wina, tylko już wina szczególnie oczywista, jakieś niedbalstwo szczególnie wyraźne dopiero mogłoby być podstawą przyczynienia i odpowiedniego obniżenia odszkodowania.
Co do pojęcia przyczynienia to nie tylko stanowisko doktryny jest tak zróżnicowane. Podobnie jest w orzecznictwie, gdzie poszczególne orzeczenia przyjmują różne stanowiska. Wobec tego trudno o jakąś ostateczną konkluzję, jednak ogólna tendencja zbieżna jest z poglądem Czachórskiego, i tak:
przyczynić się można tylko działaniem lub zaniechaniem świadomym - nie może to być zachowanie odruchowe;
zachowanie podyktowane pobudkami altruistycznymi nie może być traktowane jako przyczynienie się;
pasażer jadąc z osobą, która prowadzi pojazd w stanie nietrzeźwości przyczynia się.
Zagadnieniem dodatkowym jest przyczynienie się nie tyle do powstania szkody, co do jej zwiększenia. Często zaniedbania, brak działania, bierność poszkodowanego mogą prowadzić do zwiększenia szkody już wyrządzonej, np. osoba która doznała uszkodzenia ciała w wypadku nie podejmuje leczenia, odmawia zabiegów, przyjmowania leków, etc. - krótko mówiąc zaniedbuje leczenie. Wtedy można powiedzieć, że jakieś szkody, które wskutek tego procesu chorobowego wynikną będą w części skutkiem zaniedbań po stronie samego poszkodowanego - mamy zatem współsprawstwo poszkodowanego w zwiększeniu szkody.
Jeżeli chodzi o szkody materialne - po powstaniu szkody w budynku właściciel tego budynku nie podejmuje remontu, dopuszcza by woda spowodowała dalsze szkody w budynku. Powstaje wówczas pytanie jak dalece można tutaj przyjmować przyczynienie. Oczywiście odrzucamy pogląd, że wystarczy samo współsprawstwo poszkodowanego. Konieczne jest co najmniej zawinione po jego stronie działanie.
Szczególne kłopoty sprawiają w doktrynie I orzecznictwie odmowy poddania się zabiegowi lekarskiemu. Podjęcie leczenia jest oczywiście obowiązkiem poszkodowanego - jeżeli nie poddaje się on leczeniu, nie leczy się regularnie i starannie, to jest to zaniedbanie, które może być mu przypisane jako przyczynienie. Ale pytanie czy jeśli poszkodowany odmawia poddania się operacji chirurgicznej, która być może przywróciłaby mu lepsze stan zdrowia, być może usunęłaby jakieś kalectwo. Ale tyko być może - to są zawsze tylko rokowania, którym często towarzyszą ryzyka dalszych szkód na zdrowiu. Jeżeli poszkodowany nie poddaje się takiej operacji bo np. boi się ryzyka, to w doktrynie i orzecznictwie na ogół przyjmuje się, że taka odmowa skomplikowanych, niebezpiecznych i ryzykownych zabiegów medycznych nie stanowi przyczynienia. Natomiast odmowa poddania się zwykłemu leczeniu oczywiście sama w sobie może stanowić przyczynienie, jeżeli nie jest to niczym uzasadnione.
3). COMPENSATIO LUCRI CUM DAMNO:
Okoliczność nieuregulowana w ustawie, a w każdym bądź razie w jakimś jednym przepisie, ale przez to też dość złożona i wieloaspektowa - compensatio lucri cum damno - wyrównanie korzyści z uszczerbkiem.
Jak mówi znana mądrość ludowa - „nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło” - i wobec tego bywa i tak, że to samo zdarzenie, które jest źródłem skody, przynosi poszkodowanemu jakieś korzyści.
Pojawia się tutaj pytanie prawne w kontekście odpowiedzialności za tę szkodę - a mianowicie czy i w jakim zakresie należy uwzględniać korzyści przy ustalaniu obowiązku naprawienia szkody.
Są dwie możliwości:
jeżeli są korzyści to trzeba je uwzględnić i tym samym zmniejszyć obowiązek naprawienia szkody albo;
korzyści nas nie interesują, interesuje nas szkoda i jeśli poszkodowany doznał uszczerbku to zasada pełnego odszkodowania zakłada, że trzeba ten uszczerbek naprawić i abstrahować od ewentualnych korzyści które uzyskał.
Są to dwie ekstremalne odpowiedzi - na ogół trzeba dokonać kompromisu i rozróżnień między sytuacjami, w których będzie dopuszczalna compensatio lucri cum damno. Tę dopuszczalność można poprzeć odwołując się do teorii różnicy, która opisuje szkodę jako różnicę między hipotetycznym stanem majątku, który by istniał gdyby zdarzenia szkodzącego nie było, a tym stanem który istnieje po tym zdarzeniu szkodzącym - jeżeli pojawiły się jakieś korzyści to zmniejszają one szkodę. A więc zasadniczo dopuszczalna jest ta compensatio lucri cum damno, ale z drugiej strony nie możemy przyjąć że w każdym wypadku będzie to uzasadnione, bo wtedy łatwo by było osobie odpowiedzialnej unikać odpowiedzialności, ograniczać odszkodowanie odwołując się do korzyści, które poszkodowany uzyskał, a które ze względów np. słusznościowych nie powinny być zaliczane na poczet odszkodowania.
Ustalenie granic dopuszczalnej kompensacji, czyli zaliczenia korzyści na poczet odszkodowania:
Wstępnym warunkiem jest tożsamość zdarzenia - to samo zdarzenie musi być źródłem szkody i jednocześnie źródłem korzyści. Jest to przesłanka podstawowa, ale nie wystarczająca.
Trzeba ponadto rozpatrzyć inne okoliczności:
czy korzyść zaspokaja te same interesy poszkodowanego co odszkodowanie - czy służyła naprawieniu szkody, czy też miała inne cele;
jeśli podstawa prawna uzyskania korzyści jest wyraźnie odrębna, to będzie to przemawiało przeciwko zaliczeniu, a raczej za kumulacją.
Mogą pojawić się po stronie poszkodowanego różnego rodzaju korzyści:
1). Na ogół uważa się, że podlegają zaliczeniu korzyści uzyskane od sprawcy (oczywiście inne niż zaliczka na poczet odszkodowania - bo osoba odpowiedzialna za szkodę może z własnej inicjatywy jeszcze przed zakończeniem procesu odszkodowawczego wypłacić poszkodowanemu jako zaliczkę jakieś sumy na poczet odszkodowania - np. osoba odpowiedzialna za wypadek może od razu wypłacić poszkodowanemu jakieś kwoty na poczet leczenia - sumy te oczywiście należy wziąć pod uwagę, bo będą one wypłacone na poczet odszkodowania).
Ale może się też zdarzyć, że osoba odpowiedzialna za szkodę wyposaży poszkodowanego, udzieli mu korzyści które nie będą w założeniu zaliczką na poczet odszkodowania, ale będą zaspokajać ten sam interes poszkodowanego co odszkodowanie - np. udostępnienie poszkodowanemu mieszkania, które będzie lepiej odpowiadać jego potrzebom jako osoby niesprawnej, wymagającej dodatkowych urządzeń, dodatkowej przestrzeni - może być to uznane za korzyść podlegającą zaliczeniu na poczet odszkodowania (które odpowiednio się zmniejszy). Poszkodowany może się temu sprzeciwić, oddać mieszkanie i zażądać odszkodowania w pełnej wysokości - jego wola ma więc znaczenie, może zrezygnować z korzyści jeżeli da się ją zwrócić.
2). Co z korzyściami uzyskanymi od osób trzecich (na ogół od Zakładu Pracy, pracodawcy - poszkodowany który się leczy uzyskuje różnego rodzaju zasiłki, zapomogi ze stosunku pracy) - tego rodzaju świadczenia, które pochodzą od Zakładu Pracy na ogół nie podlegają zaliczeniu - wywodzą się bowiem z innego stosunku prawnego, a mianowicie ze stosunku pracy, i ich zasadniczym celem nie jest naprawienie szkody, ich celem nie jest zwolnienie osoby odpowiedzialnej od obowiązku odszkodowawczego - mają te świadczenia cele własne, wewnętrzne - w ramach stosunku pracy - chodzi o stworzenie pracownikowi odpowiedniej sytuacji życiowej, umożliwienie szybkiego powrotu do zdrowia po to, by mógł na nowo podjąć pracę.
Poszkodowany może uzyskać różne korzyści z różnych form zabezpieczenia społecznego, np. z tego tytułu że jest ubezpieczony, np. od wypadku, a więc doznał wypadku, jest leczony - tutaj przyjmuje się że z racji tego, iż są to świadczenia medyczne, które w zasadzie przysługują wszystkim ( a więc jest to powszechne świadczenie zdrowotne o charakterze społecznym) - to podlega to zaliczeniu, bo o tyle szkoda zostaje zmniejszona. W tym sensie, że jeżeli mamy do czynienia z leczeniem nieodpłatnym, w ramach ubezpieczenia społecznego, to poszkodowany nie doznał szkody, nie musiał dokonywać odpowiednich wydatków, nie musiał kupować świadczeń medycznych, tylko uzyskał je w ramach powszechnego ubezpieczenia. Te korzyści będą zatem podlegały zaliczeniu.
Odrębnym pytaniem jest czy odpowiednie zakłady świadczące usługi medyczne w ramach ubezpieczenia zdrowotnego będą miały roszczenie zwrotne do sprawcy. Na gruncie prawa polskiego obecnie obowiązującego nie ma wyraźnego przepisu, który by dawał takie roszczenie regresowe - w zasadzie nie ma tutaj roszczenia regresowego do osoby odpowiedzialnej za szkodę. W innych systemach prawnych takie roszczenia regresowe są przewidziane. Pytanie czy na zasadach ogólnych nie byłoby tutaj możliwości podniesienia roszczenia - czy taka instytucja, która pokryła koszty leczenia nie mogłaby wystąpić przeciwko osobie odpowiedzialnej, powołując się na to że doznała szkody, musiała poczynić wydatki na leczenie poszkodowanego. Ale byłaby to tzw. szkoda pośrednia. Byłaby to osoba poszkodowana nie bezpośrednio przez działanie sprawcy szkody, ale przez fakt, że ten bezpośredni poszkodowany stał się ofiarą wypadku i wymaga leczenia, którego koszty pokryć musi ten pośrednio poszkodowany. Założeniem polskiego prawa odszkodowawczego jest fakt, że osoby pośrednio poszkodowane mają roszczenie odszkodowawcze do sprawcy szkody tylko w wypadkach przewidzianych w ustawie - a w tym wypadku ustawa takiego roszczenia nie przewiduje.
3). Kolejne korzyści to korzyści które, poszkodowany może uzyskać od Zakładu Ubezpieczeń na podstawie umowy ubezpieczenia - wskutek ziszczenia się ryzyka ubezpieczeniowego uzyskuje on od ZU jakieś świadczenie ubezpieczeniowe. Czy można to zaliczyć? To zależy od rodzaju ubezpieczenia. Jeżeli było to ubezpieczenie osobowe (na życie, albo od nieszczęśliwych wypadków) to świadczenia takie w zasadzie nie podlegają zaliczeniu - mogą się kumulować z odszkodowaniem. Przy szkodzie na osobie nie ma ryzyka, że poszkodowany wskutek tej kumulacji dodatkowo, bezpodstawnie wzbogaci się - szkody na osobie nie da się bowiem do końca naprawić w pieniądzu, stąd też sumy wypłacane z tytułu ubezpieczeń osobowych tylko uzupełniają to, co należy się poszkodowanemu z tytułu wypadku od sprawcy. A poza tym można powiedzieć, że wypłata świadczenia z takiego ubezpieczenia jest następstwem zawarcia przez poszkodowanego umowy, bo on płacił składki - i nie robił tego w celu zwolnienia z odpowiedzialności osoby odpowiedzialnej za szkodę. Byłoby co najmniej niewłaściwe ażeby korzyści które wynikają z zapobiegliwości samego poszkodowanego zaliczać na poczet odszkodowania i tym samym ograniczać odpowiedzialność sprawcy.
Były pewne wątpliwości, bo czasami składki płaci Zakład Pracy - i jeżeli szkoda powstanie podczas pracy, czy ZP będzie mógł powołać się na fakt uzyskania przez pracownika świadczenia z tytułu ubezpieczenia? Orzecznictwo jest skłonne przyjmować kumulację, odrzuca możliwość zaliczania - pracodawca zawierając umowę ubezpieczenia i opłacając składki działa na korzyść pracownika, dodatkowo go zabezpiecza - nie jest to zaś zabezpieczeniem ZP.
Zatem przy szkodzie na osobie w zasadzie dopuszczalna jest kumulacja, natomiast wyłącza się kompensację korzyści ze szkodą.
Inaczej sytuacja wygląda w odniesieniu do ubezpieczeń majątkowych - ustawodawca uznaje że kumulacja prowadziłaby w istocie do bezpodstawnego wzbogacenia się poszkodowanego - otrzymałby on bowiem wówczas podwójną wartość zniszczonych przedmiotów majątkowych (z ZP oraz od poszkodowanego). Przyjmuje się tutaj szczególną konstrukcję - mianowicie ZU który wypłacił świadczenie ubezpieczeniowe, naprawił szkodę poszkodowanemu, wstępuje w jego prawa jako zaspokojonego wierzyciela - następuje ustawowe wstąpienie w prawa zaspokojonego wierzyciela (subrogacja ustawowa) - zgodnie z art. 828 k. c. ZU, który zaspokoi poszkodowanego wstępuje w jego prawa i tym samym osoba cywilnie odpowiedzialna za szkodę nie jest zwolniona, nadal ma obowiązek naprawienia szkody w całości, tyle tylko że dochodzącym odszkodowania będzie teraz ZU.
Takie rozwiązanie nie prowadzi do nadmiernego wzbogacenia poszkodowanego, ani też nie oznacza zwolnienia sprawcy szkody od odpowiedzialności.
4). Inne korzyści, które mogą się pojawić w zasadzie podlegają zaliczeniu - np. jeśli samochód uległ zniszczeniu i jest przeznaczony do kasacji to odszkodowanie obejmować będzie wartość tego samochodu, ale z odliczeniem wartości wraku tego samochodu, korzyści z oddania na złom - wartość złomu podlega zaliczeniu.
Także przy umowach wzajemnych, na gruncie odpowiedzialności kontraktowej, często pojawia się zaoszczędzenie wydatków, np. jeśli mamy wierzyciela i dłużnika w umowie wzajemnej, to zwykle obie strony są zobowiązane spełnić swoje świadczenie - ale jeśli jedna ze stron (dłużnik) nie spełnia swego świadczenia, a druga ze stron (wierzyciel) w związku z tym odstępuje od umowy, to może żądać naprawienia szkody wynikłej z niewykonania zobowiązania. Może więc zażądać naprawienia szkody, której doznała z powodu nieotrzymania świadczenia, które na podstawie umowy od dłużnika się należało. Ale w tej sytuacji pojawia się jednak pewna korzyść - wierzyciel, który odstąpił od umowy przestał być tym samym zobowiązanym do spełnienia owego świadczenia wobec dłużnika (świadczenia wzajemnego). Jest to jakaś korzyść w postaci zaoszczędzenia wydatków. Korzyść ta będzie podlegała zaliczeniu, bo o tyle będzie mniejsza szkoda wynikła z niewykonania przez dłużnika.
Z tym że bywają też sytuacje, w których takiego zaliczenia się nie przyjmie, zwłaszcza tam gdzie korzyść uzyskana z tego samego zdarzenia ma charakter zupełnie nieoczekiwany, jest to skutek który nie pozostaje w normalnym związku przyczynowym z tym zdarzeniem, będzie to jakieś następstwo anormalne zdarzenia szkodzącego - np. znalezienie skarbu w spalonym domu (skarb zamurowany w ścianie). Oczywiście taka korzyść nie podlega zaliczeniu na poczet odszkodowania. Podobnie nie będzie podlegać zaliczeniu korzyść uzyskana ze spadku - jeżeli bezpośrednio poszkodowany zmarł i członkowie jego rodziny dochodzą naprawienia jakichś szkód, to pozwany w sprawie nie będzie mógł powoływać się na to, że dostali po nim wysoki spadek i trzeba to zaliczyć na poczet odszkodowania (uprawnienia spadkowe mają zupełnie inny charakter, wynikają z innego stosunku prawnego).
Problem kolejności rozliczeń:
Z uchwały 7 sędziów SN z 9.3.1974 r. mającej walor zasady prawnej, wynika że odszkodowanie należy najpierw zmniejszyć odpowiednio do stopnia przyczynienia się poszkodowanego, i dopiero od tak ustalonej sumy odlicza się świadczenia wypłacone poszkodowanemu z innego tytułu, ale związane z tym samym zdarzeniem (np. świadczenie z tytułu ubezpieczenia NW) - czyli najpierw szacujemy rzeczywistą szkodę, a dopiero później rozdzielamy sfery odpowiedzialności. Rozwiązanie takie jest dla poszkodowanego korzystne.
Przykład: wartość szkody wynosi 100, korzyści 20, a sąd ustalił przyczynienie na 50% - najpierw zaliczamy korzyść, czyli od 100 odejmujemy 20 co równa się 80 - i od tego odejmujemy 50%, czyli ostatecznie szkoda wynosi 40.
Czyli ogólnie można podsumować, że co do zasady zaliczenie jest dopuszczalne, ale w określonych dość precyzyjnie i w zróżnicowany sposób ze względu na sytuację granicach.
WIELOŚĆ DŁUŻNIKÓW ALBO WIERZYCIELI:
SOLIDARNOŚĆ:
Po stronie długu albo wierzytelności może występować więcej niż jeden podmiot. Taka sytuacja może istnieć od początku zobowiązania (np. kilka osób wyrządza szkodę, zaciąga kredyt) albo później (np. w wyniku dziedziczenia, gdy w miejsce strony wejdzie kilku spadkobierców).
Zasadę ogólną w takim wypadku wyraża art. 379 §1 - zgodnie z nim, jeżeli jest kilku dłużników albo kilku wierzycieli a świadczenie jest podzielne, zarówno dług jak i wierzytelność dzielą się na tyle niezależnych od siebie części ilu jest dłużników albo wierzycieli - części te są równe jeśli z okoliczności nie wynika nic innego.
Gdy zobowiązanie wskutek podzielności świadczenia dzieli się na części, każdy z wierzycieli może żądać od każdego z dłużników tylko części, jaka na niego przypada - niewypłacalność dłużnika idzie na niekorzyść wierzyciela.
Od zasady rozpadu zobowiązania można wskazać dwa wyjątki:
wynikający z okoliczności faktycznej - zobowiązanie nie podzieli się jeżeli świadczenie jest niepodzielne, np. świadczenie polega na przeniesieniu własności samochodu, psa, krowy;
drugi wyjątek ma charakter normatywny i wynika ze świadomej chęci uniknięcia skutków podziału zobowiązania na niezależne części. Służy temu konstrukcja zobowiązań solidarnych.
Solidarność może wynikać z treści czynności prawnej albo z ustawy (art. 369) - solidarności nie domniemywa się. Jeśli zatem ani ustawa ani czynność prawna nie zastrzega solidarności zobowiązanie podlega podziałowi (jeśli jest podzielne).
Oczywiście umowne zastrzeżenie solidarności nie musi polegać na użyciu słowa „solidarność” - ważne aby z analizy, z wykładni umowy wynikała jednoznacznie chęć ukształtowania zobowiązania jako solidarnego.
K. c. i inne przepisy przewidują w wielu miejscach solidarność dłużników, natomiast nie ma przepisu wprowadzającego solidarność wierzycieli - może ona zatem wynikać wyłącznie z czynności prawnej.
Wyróżnia się 2 rodzaje solidarności:
Solidarność dłużników (solidarność bierna);
Solidarność wierzycieli (solidarność czynna).
Praktyczne znaczenie ma wyłącznie solidarność bierna - wzmacnia ona w sposób istotny pozycję wierzyciela. Funkcje solidarności wierzycieli są natomiast dosyć niejasne i o wprowadzeniu tej konstrukcji do kodeksu zadecydowała raczej potrzeba symetrii niż potrzeba praktyczna. W każdym razie w orzecznictwie publikowanym nie opublikowano jak dotąd żadnego orzeczenia odnoszącego się do solidarności wierzycieli.
Istotę solidarności próbuje się wyjaśniać w różny sposób - dominują tutaj trzy koncepcje:
zgodnie z pierwszą - w zobowiązaniach solidarnych zachodzi wielość więzów obligacyjnych istniejących między dłużnikami a wierzycielami - w tym ujęciu zobowiązania solidarne są w zasadzie niezależne, jest to kilka odrębnych zobowiązań, a wiąże je tylko wspólny cel którym jest zabezpieczenie i ułatwienie realizacji praw wierzyciela. Takiej koncepcji bronili np. Alfred Ohanowicz, Adam Szpunar, Pyziak-Szafnicka;
druga koncepcja dostrzega w zobowiązaniu solidarnym jeden stosunek prawny o zróżnicowanej strukturze wewnętrznej - w tym ujęciu podkreśla się, że dla realizacji tego samego świadczenia przysługuje różnym podmiotom przeciw różnym osobom szereg roszczeń, ale jest to jedno zobowiązanie. Taki pogląd prezentował Alfred Klein, obecnie Ewa Łętowska, Zbigniew Radwański i wielu innych;
Pewną wskazówkę w rozwiązaniu tego dylematu zawiera art. 368, zgodnie z którym zobowiązanie może być solidarne chociażby każdy z dłużników był zobowiązany w sposób odmienny, albo chociażby wspólny dłużnik był zobowiązany w sposób odmienny względem każdego z wierzycieli. Zróżnicowanie treści może polegać np. na odmiennym terminie lub miejscu spełnienia świadczenia, zastrzeżeniu warunku lub terminu, natomiast przeważa pogląd, że nie może polegać na innym przedmiocie świadczenia - czyli nie może być solidarności, gdy jeden z dłużników ma świadczyć krowę, a drugi 1000 zł.
Z takiego ujęcia można wnioskować że istnieje kilka względnie niezależnych stosunków prawnych spiętych węzłem solidarności. Taką pośrednią koncepcję zaproponowała prof. Biruta Lewaszkiewicz - Petrykowska. Zobowiązanie solidarne to wielopłaszczyznowa konstrukcja prawna na którą składają się dwa elementy: zobowiązania niższego rzędu którymi są zobowiązania poszczególnych dłużników relatywnie samodzielne oraz zobowiązanie wyższego rzędu łączące wszystkie zobowiązania solidarne.
SOLIDARNOŚĆ BIERNA:
Solidarność bierna - polega na tym, że kilku dłużników jest zobowiązanych w taki sposób, że wierzyciel może żądać całości lub części świadczenia od wszystkich dłużników łącznie, od kilku z nich lub od każdego z osobna, a zaspokojenie wierzyciela przez któregokolwiek z dłużników zwalnia pozostałych. Aż do zupełnego zaspokojenia wierzyciela wszyscy dłużnicy solidarni pozostają zobowiązani. Łatwo zatem zauważyć, że ryzyko niewypłacalności któregoś z dłużników spada na pozostałych dłużników, a nie na wierzyciela.
Solidarność bierna wynika z ustawy lub z umowy. Do najważniejszych przypadków solidarności biernej wynikającej z ustawy należą:
art. 441 §1 - zgodnie z którym jeżeli kilka osób ponosi odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną czynem niedozwolonym ich odpowiedzialność jest solidarna;
art. 864 - za zobowiązania spółki wspólnicy odpowiedzialni są solidarnie;
art. 1034 - do chwili działu spadku spadkobiercy ponoszą solidarną odpowiedzialność za długi spadkowe.
Poza tym wiele przepisów wiąże solidarność z określonymi umowami. Przepisy te mają charakter dyspozytywny, należą do nich, np.: art. 370 - zgodnie z którym jeżeli kilka osób zaciągnęło zobowiązanie dotyczące ich wspólnego mienia są one zobowiązane solidarnie (chyba że umówiono się inaczej), czy art. 745 - wprowadzający solidarną odpowiedzialność gdy kilka osób dało lub przyjęło zlecenie, a także art. 843 - gdy kilka osób wspólnie dało lub przyjęło rzecz na przechowanie.
Zakres więzi wspólnej między dłużnikami solidarnymi:
Przede wszystkim z samej definicji wynika że zaspokojenie wierzyciela przez jednego dłużnika zwalnia pozostałych. Przez zaspokojenie należy rozumieć nie tylko spełnienie świadczenia zgodnie z treścią zobowiązania, ale również surogaty wykonania, takie jak: złożenie do depozytu sądowego, datio in solutum, potrącenie i odnowienie. Co do odnowienia - art. 374 §1 wprowadza zasadę że odnowienie dokonane między wierzycielem a jednym z dłużników solidarnych zwalnia współdłużników, chyba że wierzyciel zastrzegł iż zachowuje przeciw nim swe prawa.
Dalej trzeba powiedzieć, że pogorszenie sytuacji jednego z dłużników względem wierzyciela nie ma skutków wobec pozostałych dłużników. Po pierwsze: działania i zaniechania jednego z dłużników solidarnych nie mogą szkodzić współdłużnikom (art. 371) - np. zwłoka jednego współdłużnika nie ma skutku dla innych. Po drugie: przerwanie lub zawieszenie biegu przedawnienia w stosunku do jednego z dłużników solidarnych nie ma skutku względem współdłużników (art. 372). Po trzecie: gdy jeden z dłużników solidarnych ze swej winy doprowadzi do niemożliwości świadczenia np. zniszczy przedmiot świadczenia, to ten dłużnik jest zobowiązany do naprawienia szkody w pełnej wysokości obejmującej również lucrum cessans. Pozostali dłużnicy odpowiadają wtedy jedynie do wysokości niemożliwego do spełnienia świadczenia (czyli ich sytuacja się nie pogarsza) - tak wyraźnie stanowił K. Z. - obecnie brak przepisu regulującego tę kwestię. Niektórzy autorzy, np. Czachórski uważają że w takim wypadku zobowiązania pozostałych dłużników w ogóle wygasają.
Kodeks nie wprowadza ogólnej reguły że poprawa sytuacji jednego dłużnika względem wierzyciela ma skutek wobec innych dłużników - przeciwnie - art. 373 wyraźnie przewiduje, że zwolnienie z długu lub zrzeczenie się roszczenia przez wierzyciela względem jednego z dłużników solidarnych nie ma skutku względem współdłużników. Sytuacja tych współdłużników nie pogarsza się jednak, bo mają oni regres także do tego z dłużników, który został zwolniony z długu.
W niektórych wypadkach można dostrzec tzw. reprezentację między dłużnikami na korzyść współdłużników - przejawia się to w następujących sytuacjach:
odnowienie dokonane między wierzycielem a jednym z dłużników zwalnia współdłużników co do zasady - art. 374;
zwłoka wierzyciela względem jednego z dłużników solidarnych ma skutek względem współdłużników - art. 374 §2;
wyrok zapadły na korzyść jednego z dłużników solidarnych zwalnia współdłużników jeżeli uwzględnia zarzuty, które są im wszystkim wspólne - art. 375 §2.
Zarzuty dłużnika względem wierzyciela mogą być dwojakiego rodzaju:
zarzuty wspólne:
- ze względu na sposób powstania zobowiązania:
- np. sprzeczność umowy z prawem, albo brak formy zastrzeżonej ad solemnitatem.
- ze względu na treść zobowiązania:
- np. zarzut wykonania zobowiązania, nieziszczenia się warunku.
zarzuty osobiste - te które przysługują konkretnemu dłużnikowi, a wynikają z jego właściwości lub jego działania - np. brak zdolności do czynności prawnych, wady oświadczenia woli, albo wynikają z czynności prawnych dokonanych przez tego dłużnika z wierzycielem - opierają się na jego stosunku osobistym z wierzycielem, np. zwolnienie z długu, odnowienie, rozłożenie na raty, odroczenie płatności.
SOLIDARNOŚĆ CZYNNA:
Solidarność czynna - polega na tym, że kilku wierzycieli może być uprawnionych w ten sposób, że dłużnik może spełnić całe świadczenie do rąk jednego z nich, a przez zaspokojenie któregokolwiek z wierzycieli dług wygasa względem wszystkich. Dłużnik może spełnić świadczenie według swego wyboru do rąk któregokolwiek z wierzycieli solidarnych, jednakże w razie wytoczenia powództwa przez jednego z wierzycieli dłużnik powinien spełnić świadczenie do jego rąk.
Gdy jeden z wierzycieli otrzyma świadczenie wygasa zobowiązanie wobec pozostałych. Nie ma przepisu który przewiduje ogólna reprezentację wierzycieli na ich korzyść. Jednakże art. 387 przewiduje, że zwłoka dłużnika, jak również przerwanie lub zawieszenie biegu przedawnienia względem jednego z wierzycieli solidarnych ma skutek także względem współwierzycieli.
Kodeks milczy na temat sytuacji w której działanie jednego z wierzycieli mogłoby pogorszyć sytuację innych - trzeba jednak uznać, że działania wierzyciela takie jak: rozłożenie na raty, odroczenie terminu świadczenia nie są skuteczne wobec współwierzycieli. Jeżeli wierzyciel zwalnia dłużnika z długu to nie ma to wpływu na istnienie zobowiązań pozostałych współwierzycieli, jednakże skoro wierzyciel rezygnuje z części która powinna na niego przypaść, to roszczenie wobec pozostałych ulega odpowiedniemu zmniejszeniu.
REGRES:
Jeżeli jeden z dłużników solidarnych spełnił świadczenie zwalnia pozostałych, jeżeli jeden z wierzycieli solidarnych przyjął świadczenie wygasa wierzytelność pozostałych. Powstaje w tym wypadku problem rozliczeń między współdłużnikami lub współwierzycielami solidarnymi. Podstawą roszczeń regresowych między współdłużnikami lub współwierzycielami solidarnymi jest treść istniejącego między nimi stosunku prawnego (czyli stosunku wewnętrznego). Stosunek ten rozstrzyga o tym czy i w jakich częściach dłużnik może żądać zwrotu od współdłużników, i czy wierzyciel jest odpowiedzialny wobec współwierzycieli. Treść tego stosunku wewnętrznego może być określona w umowie albo w ustawie - np. art. 207, 441 §2 i 3 i art. 1034 (dotyczący odpowiedzialności za długi spadkowe).
Jeżeli zatem jeden z dłużników solidarnych zapłacił więcej niż na niego przypada zgodnie z tym stosunkiem wewnętrznym, to może on żądać zwrotu nadwyżki od współdłużników - nie może jednak żądać więcej niż sam zapłacił, ani więcej niż przypada na dłużnika wobec którego kieruje regres. Nie może też żądać więcej niż wynosił dług solidarny - jeżeli zapłacił więcej niż wynosił dług, ma kondykcję wobec wierzyciela.
Stosunek wewnętrzny między współdłużnikami będący podstawą regresu nie tworzy między nimi zobowiązania solidarnego. Jeżeli z treści stosunku wewnętrznego nie wynika nic innego, dłużnik który świadczenie spełnił może żądać zwrotu w częściach równych (art. 376). Część przypadająca na dłużnika niewypłacalnego rozkłada się między współdłużników.
Podobną regułę zawiera art. 378 odnośnie do współwierzycieli - „Jeżeli jeden z wierzycieli solidarnych przyjął świadczenie, treść istniejącego między współwierzycielami stosunku prawnego rozstrzyga o tym, czy i w jakich częściach jest on odpowiedzialny względem współwierzycieli. Jeżeli z treści tego stosunku nie wynika nic innego, wierzyciel, który przyjął świadczenie, jest odpowiedzialny w częściach równych”.
ZOBOWIĄZANIA IN SOLIDUM:
Niekiedy zdarza się że dłużnicy z różnych tytułów prawnych zobowiązani są spełnić na rzecz tego samego wierzyciela to samo świadczenie z tym skutkiem, że spełnienie go przez jednego z dłużników zwalnia pozostałych. Równocześnie ani z umowy ani z ustawy nie wynika by powstawała solidarność dłużników. O takich wypadkach mówi się „zobowiązania in solidum” (niekiedy solidarność nieprawidłowa / niewłaściwa). Konstrukcja zobowiązań in solidum mająca istotne znaczenie praktyczne jest tworem doktryny, w związku z tym sporne jest jakie przepisy mogą być stosowane dla oceny takiej sytuacji, a w szczególności sporny jest zakres analogii z przepisami o solidarności.
Przykładem sytuacji tworzącej zobowiązanie in solidum będzie wypadek, gdy za szkodę ponosi odpowiedzialność sprawca z tytułu czynu niedozwolonego i inna osoba z powodu nienależytego wykonania umowy, np. kasjer wbrew swym obowiązkom nie zamknął kasy i złodziej ukradł pieniądze. Kasjer (pracownik) odpowiada za niewykonanie obowiązków ex contractu, zaś złodziej z art. 415, czyli ex delicto. Poszkodowany (pracodawca) może żądać naprawienia szkody z dwóch tytułów od dwóch różnych osób: od kasjera i od złodzieja. Żaden przepis nie przewiduje tutaj solidarności, ale szkoda z istoty rzeczy może być naprawiona tylko raz. Wierzyciel może dochodzić naprawienia szkody od któregokolwiek z dłużników, a spełnienie świadczenia przez jednego zwalnia drugiego.
Powszechnie uważa się, że do zobowiązań in solidum nie mają zastosowania reguły odnoszące się do regresu przy solidarności. Regres powinien opierać się raczej na analogicznie stosowanym art. 441 §3, a mianowicie - ten kto ponosi odpowiedzialność mimo braku winy ma roszczenie zwrotne do tego, kto zawinił. Do analogicznego zastosowania do zobowiązań in solidum nadają się natomiast art. 371-373, dotyczące w szczególności ochrony jednego z dłużników przed niekorzystnymi działaniami innego.
ZOBOWIĄZANIA NIEPODZIELNE:
Dłużnicy zobowiązani do świadczenia niepodzielnego są odpowiedzialni za spełnienie świadczenia jak dłużnicy solidarni (art. 380 §1) - nie są to zatem dłużnicy solidarni. Rozróżnienie takie ma znaczenie wtedy, gdy przedmiot świadczenia stanie się podzielny - np. jeżeli kilku rolników ma przenieść własność krowy na kupującego to odpowiadają oni jak dłużnicy solidarni (ale dłużnikami solidarnymi nie są) - jeśli krowa zatem padnie i pojawi się obowiązek zapłaty odszkodowania to zobowiązanie ulegnie podziałowi (i odpowiadać będą w częściach co do zasady równych).
Dłużnik który spełnił świadczenie niepodzielne - np. jeden z rolników przeniesie własność krowy - może żądać od pozostałych dłużników zwrotu wartości świadczenia według tych samych zasad co dłużnik solidarny - czyli na zasadzie regresu (art. 380 §3).
Z kolei w braku odmiennej umowy dłużnicy zobowiązani do świadczenia podzielnego są odpowiedzialni za jego spełnienie solidarnie jeżeli wzajemne świadczenie wierzyciela jest niepodzielne (art. 380 §2).
Art. 381. § 1. Jeżeli jest kilku wierzycieli uprawnionych do świadczenia niepodzielnego, każdy z nich może żądać spełnienia całego świadczenia.
§ 2. Jednakże w razie sprzeciwu chociażby jednego z wierzycieli, dłużnik obowiązany jest świadczyć wszystkim wierzycielom łącznie albo złożyć przedmiot świadczenia do depozytu sądowego
Art. 382. § 1. Zwolnienie dłużnika z długu przez jednego z wierzycieli uprawnionych do świadczenia niepodzielnego nie ma skutku względem pozostałych wierzycieli.
§ 2. Zwłoka dłużnika, jak również przerwanie lub zawieszenie biegu przedawnienia względem jednego z wierzycieli uprawnionych do świadczenia niepodzielnego ma skutek względem pozostałych wierzycieli.
Art. 383. Jeżeli jeden z wierzycieli uprawnionych do świadczenia niepodzielnego przyjął świadczenie, jest on odpowiedzialny względem pozostałych wierzycieli według tych samych zasad co wierzyciel solidarny.
ANALIZA ŹRÓDEŁ ZOBOWIĄZAŃ:
Z czego zobowiązania powstają? Zdarzenia, które mogą powołać zobowiązanie do życia są różne. Ogólny podział źródeł zobowiązań:
zobowiązania które powstają z czynności prawnych - zobowiązania umowne - zdarzeniem rodzącym zobowiązanie jest czynność prawna, a więc zachowanie podmiotu prawa, które ujawnia wolę wywołania takiego skutku, które zawiera oświadczenie woli, z którego wynika że dana osoba zobowiązuje się do czegoś (mamy tutaj do czynienia ze zjawiskiem samozobowiązywania się). Czynność prawna może być jednostronna lub dwustronna - zasadniczym źródłem zobowiązań z czynności prawnych są oczywiście umowy, co wynika z dwustronnego charakteru zobowiązań. Powstaje natomiast pytanie, czy dopuszczalne jest powołanie do życia zobowiązania (a więc stosunku dwustronnego) na podstawie jednostronnej czynności (oczywiście chodziłoby tutaj o czynność prawną dłużnika). Przyjęcie ogólnej zasady, że można powołać zobowiązanie w drodze jednostronnej czynności prawnej, podważałoby autonomię wierzycieli. A zatem naturalnym źródłem zobowiązania jest umowa, natomiast czynność jednostronna tylko w wyjątkowych wypadkach, mianowicie gdy ustawa wyraźnie tak przewiduje - nie ma zasady swobody jednostronnego zobowiązywania się.
Przypadków zobowiązań z jednostronnych czynności prawnych jest kilka - np. przyrzeczenie publiczne (ktoś np. przyrzeka publicznie nagrodę za znalezienie psa), również przyjęcie przekazu (jeżeli przekazujący upoważnił przekazanego do tego, aby spełnił świadczenie względem odbiorcy przekazu i ten przekazany oświadczył względem odbiorcy, że przekaz przyjmie, powstaje zobowiązanie względem odbiorcy).
zobowiązanie może również powstać z mocy samego prawa - źródłem zobowiązania może być przepis ustawy - zobowiązania ustawowe:
przepisy o czynach niedozwolonych to przepisy, które powołują do życia zobowiązania ustawowe (po spełnieniu odpowiednich przesłanek);
zobowiązania wynikające z bezpodstawnego wzbogacenia (są to zobowiązania do zwrotu korzyści, która została uzyskana bez podstawy prawnej);
zobowiązania z prowadzenia cudzej sprawy bez zlecenia (negotiorum gestio).
UMOWY OBLIGACYJNE:
Regulacja prawna tej grupy umów jest rozłożona - część przepisów znajduje się w części ogólnej kodeksu cywilnego - np. zawieranie umów, oferta, przetarg, aukcja, rokowania / negocjacje, wady oświadczenia woli, forma czynności, etc.
Podstawowym typem umowy jest umowa obligacyjna, choć istnieją jeszcze inne umowy, np. czysto rozporządzające (które nie są już zobowiązaniami - umowami obligacyjnymi), ale prowadzą do przesunięcia jakiejś wartości z jednej osoby na drugą.
Druga część przepisów, poświęcona już tylko umowom obligacyjnym mieści się w części ogólnej zobowiązań.
Niektórzy postulowali nazywanie umów obligacyjnych kontraktami (aby odróżnić je od np. umów rozporządzających) - ale ustawodawca polski takiego rozróżnienia terminologicznego jednak nie przyjął. Natomiast słowo kontrakt używane jest bardzo często w obrocie międzynarodowym (contrach - ang., contractus - łac. - umowa).
Umowa powstaje z woli stron - umowa to zgodne oświadczenie woli stron - oczywiście należy pamiętać o treści art. 56 k. c. - „czynność prawna wywołuje nie tylko skutki w niej wyrażone, ale również te które wynikają z ustawy, z zasad współżycia społecznego i z ustalonych zwyczajów”.
Z ustawy - przepisy ustawy mogą uzupełniać treść zobowiązania, rozmiar świadczenia, etc. Należy pamiętać że są dwie kategorie przepisów ustawowych - są przepisy iuris cogentis (prawa bezwzględnie obowiązującego - bez względu na wolę stron ustawodawca w pewnych wypadkach interweniuje i pewne skutki umowy narzuca bez względu na to co strony w niej przewidziały - koryguje wolę stron) oraz druga grupa, znacznie liczniejsza to przepisy dyspozytywne, a więc takie które znajdują zastosowanie o ile strony nic innego w umowie nie przewidziały. Zdecydowana większość przepisów prawa zobowiązań, zwłaszcza części szczególnej to przepisy dyspozytywne które tylko uzupełniają wolę stron, kształt umowy w zakresie w jakim same strony inaczej tego nie uregulowały.
ZASADA SWOBODY UMÓW:
Cechą najbardziej charakterystyczną umów obligacyjnych jest zasada swobody umów, która jest wyrazem ogólniejszej jeszcze zasady autonomii woli. Zasada swobody umów odnosi się właśnie do umów obligacyjnych - nie jest to swoboda umów wszelakich - nie ma już takiej swobody w odniesieniu do umów rozporządzających. Jest to jedna z podstawowych zasad w ogóle prawa cywilnego. Do roku 1990 właściwie nie była ona wyrażona w żadnym szczególnym przepisie k. c., natomiast przyjmowano w doktrynie, że wynika ona z całokształtu regulacji umów obligacyjnych. Choć oczywiście w czasach gospodarki centralnie planowanej, czasach socjalizmu było wątpliwe czy ta zasada swobody umów odnosi się do wszystkich stosunków - zwłaszcza do stosunków w ramach tzw. obrotu uspołecznionego. Postulatywnie przynajmniej traktowano jednak, że zasada ta też tam powinna działać, choć oczywiście była bardziej ograniczona niż w pozostałym zakresie. W 1990 r. gdy doszło do istotnych zmian politycznych, ekonomicznych w Polsce powrócono do myśli, że trzeba tę zasadę jednak wyrazić w kodeksie i dodano art. 353¹. Przepis ten nie tylko deklaruje, że zasada swobody umów istnieje, ale również określa jej granice - art. 353¹ - „strony zawierające umowę mogą ułożyć stosunek prawny wedle swego uznania” - ta swoboda wyraża się przede wszystkim w tym, że strony mogą podjąć decyzję czy zawrzeć umowę. Po drugie z kim zawrzeć umowę - wybór kontrahenta.
Ta swoboda wyraża się przede wszystkim w tym, że strony mogą ukształtować stosunek, treść zobowiązania które powołują do życia w sposób dobrowolny, wedle ich życzeń - czyli swoboda ukształtowania treści zobowiązania. Strony nie muszą zatem dopasowywać się do uregulowanych w części szczegółowej prawa zobowiązań umów typowych. Strony mogą zawrzeć umowę typową, ale z modyfikacjami, mogą zawrzeć umowę mieszaną (czyli taką, która będzie w ramach swobody umów łączyć elementy kilku umów nazwanych), wreszcie strony mogą zawrzeć umowę nienazwaną (umowę będącą inwencją stron, której nigdy dotąd nikt nie zawarł i która być może kiedyś zostanie skodyfikowana - tak było np. z umową leasingu, która przyszła do nas z innych krajów, zawierana była jako umowa nienazwana w ramach swobody umów, aż ustawodawca ją skodyfikował).
Pewną wątpliwość budzi zaliczenie do zakresu swobody umów kwestii jak ta umowa ma być zawarta (a więc chodzi o formę zawarcia) - forma jest jednak bowiem uregulowana ustawowo, i te przepisy o formie są na ogół przepisami bezwzględnie obowiązującymi (przynajmniej co do skutków niedochowania, no ale można powiedzieć, że to także jest element swobody, zwłaszcza że ustawodawca wychodzi z art. 60 , w którym wyraża zasadę, że oświadczenie woli może być dokonane / wola może być wyrażona przez każde zachowanie się tej osoby).
Zasada swobody co do formy - nie ma żadnego przymusu, że umowa obligacyjna musi być zawarta w taki, a nie inny sposób - umowa może być zawarta w dowolny sposób, nawet w sposób dorozumiany, przez podjęcie określonej grupy zachowań, które w kontekście sytuacji dopiero pozwalają przyjąć, że strony złożyły oświadczenia woli. Jest to zasada swobody formy (art. 60), która towarzyszy, uzupełnia zasadę swobody umów. Z tym jednak, że oczywiście istnieją wyjątki, i ustawa może przewidywać, że jednak trzeba zachować określoną formę - swoboda formy nie jest całkiem pełna. Ale punktem wyjścia jest właśnie swoboda formy, bo wszystkie przepisy, które wprowadzają formy szczególne są lex speciales - są wyjątkiem od zasady swobody formy wyrażonej w art. 60.
Jednocześnie można powiedzieć, że zasada konsensualizmu jest uzupełniającym wyrazem swobody, zdecydowana większość umów obligacyjnych to umowy konsensualne, czyli do ich zawarcia wystarczy uzgodnienie woli stron - nie potrzeba żadnych dodatkowych aktów realnych, np. wydania rzeczy. Czasem ustawa przewiduje, że uzgodnienie woli stron nie wystarczy - trzeba czegoś więcej, mogą być stawiane jakieś dodatkowe warunki prawne, np. wpis do rejestru, księgi, etc. Ale są to również wyjątki - punktem wyjścia jest dość powszechnie stosowany konsensualizm - umowa jest zawarta już przez samo uzgodnienie woli stron.
Wreszcie swoboda umów wyraża się też w tym, że strony mogą swobodnie decydować czy swoją umowę w jakiś sposób zmodyfikować, zmienić - skoro zawarły umowę, to w trakcie jej trwania będą mogli dokonać zmian - mogą tę umowę zmodyfikować, przekształcić, a nawet rozwiązać (nawet przed umówionym terminem za obopólną zgodą).
Ta zasada swobody umów podlega pewnym ograniczeniom - granice tej swobody wyraża art. 353¹:
ustawa - chodzi przede wszystkim o przepisy imperatywne, bezwzględnie wiążące, które przełamują wolę stron;
właściwość, natura zobowiązania - jest to dość tajemnicze określenie, które nie było w odpowiedniku art. 353¹ k. c. - art. 55 K. Z.;
zasady współżycia społecznego;
Czyli strony mają swobodę - byleby treść lub cel nie naruszały któregoś z tych kryteriów.
Ad1). Ustawa - chodzi o sprzeczność z przepisami imperatywnymi, także semiimperatywnymi (czyli takimi, które wprowadzają jakieś ograniczenia o charakterze minimum ochrony - często występuje w prawie umów konsumenckich - gdzie zastrzega się, że umowa nie może pogarszać sytuacji jednej ze stron - konsumenta, ale nie zamyka drogi by strony wprowadziły postanowienia, które będą polepszały tę sytuację). Chodzi tutaj nie tylko o sprzeczność umowy z przepisem wyraźnie wypowiedzianym, zakazem czy nakazem ustawowym - może chodzić o takie nakazy lub zakazy, które wynikają z porządku prawnego jako całości. Są zasady prawa zobowiązań, które nie mają wyrażenia w konkretnym przepisie, np. zasada konsensualności przysporzeń - nie wyraża jej żaden przepis, ale jest to niewątpliwie zasada prawa polskiego przyjmowana powszechnie i w doktrynie i w orzecznictwie (choć są spory co do jej granic) - wynika z całokształtu porządku prawnego. Sprzeczność z prawem to nie tylko sprzeczność z prawem cywilnym - nie można pominąć ewentualnej sprzeczności treści lub celu umowy z przepisami karnymi, administracyjnymi, z przepisami Konstytucji.
Nie mieści się w ramach swobody umów taka umowa, której celem jest obejście prawa, obejście jakiegoś zakazu ustawowego - art. 58 k. c. „czynność prawna sprzeczna z ustawą albo mająca na celu obejście ustawy jest nieważna”. Między art. 353¹ a art. 58 zachodzi pewnego rodzaju zbieg - mianowicie jeżeli strony zawarły umowę, której cel lub treść sprzeciwia się przepisom ustawowym, to oznacza wyszły poza granice swobody umów, umowa jest nieważna, co potwierdza także art. 58. Czyli nieważność jest podstawowym skutkiem przekroczenia granic swobody umów przy sprzeczności z ustawą, ale niekiedy ustawa może przewidywać inne skutki, np. przy niezgodności z przepisami semiimperatywnymi nie dojdzie do nieważności umów tylko zastąpienia tej części, która wychodzi poza granice swobody umów przepisami imperatywnymi. Także w prawie spółek handlowych mamy różnego rodzaju ograniczenia np. w związku z zasadą ochrony zaufania w obrocie - jeśli spółka została zawiązana w sposób wadliwy, to sankcją nie będzie bezwzględna nieważność, tylko możliwość rozwiązania przez sąd.
Ad3). Zasady współżycia społecznego - czyli sprzeczność treści lub celu umowy z:
uczciwością;
z zasadami dobrej wiary;
dobrymi obyczajami;
lojalnością;
słusznością kontraktową.
Pytanie czy fakt, że będziemy umowę zawartą przez strony konfrontować z zasadami współżycia społecznego, z dobrymi obyczajami oznacza że można będzie zakwestionować jakieś postanowienia umowy sprzeczne z założoną słusznością kontraktową, np. z zasadą równego traktowania - czy będzie można korygować poprzez odwołanie się do zasad współżycia społecznego, zasadę słuszności, sprawiedliwości w umowie, której strony nie zachowały. Otóż nie jest to do końca wyłączone - punktem wyjścia w jeszcze dawnych czasach - w XIX w. zwłaszcza w prawie francuskim, gdzie zasada swobody umów / autonomii woli stron była wówczas traktowana jako aksjomat zupełnie niepodważalny - istniało powiedzenie francuskie, że samo to, że cos zostało uzgodnione przez strony to znaczy że między nimi stanowi już coś słusznego, sprawiedliwego - one same przez zgodę na określoną umowę gwarantowały, że to co zostało ustalone w umowie jest sprawiedliwe (ki di kontraktiuel diżist). Oczywiście było to założenie dość idealistyczne i wiemy dziś że w wielu przypadkach ze względu na nierówną pozycję stron umowy mogą być stosunkami niesłusznymi, niesprawiedliwymi, gdzie jedna strona będzie się starała krzywdzić drugą. Można więc czasami ingerować i korygować rażące niesprawiedliwości w ramach umowy. Ustawodawca z góry zresztą zakłada, że w pewnych stosunkach, zwłaszcza konsumenckich takie niesprawiedliwe rozwiązania, nieuczciwe klauzule umowne mogą się pojawiać i przewiduje określone mechanizmy naprawiania tego rodzaju nierówności w umowie.
Ad2). Właściwość / natura stosunku - jakiego stosunku? Oczywiście chodzi o stosunek umowny i obligacyjny - chodzi więc o umowę obligacyjną, która nie może naruszać ogólnych właściwości charakterystycznych dla każdego stosunku obligacyjnego lub umownego, np. taką cechą charakterystyczną stosunków umownych i obligacyjnych jest względny charakter - zarówno umowa wiąże tylko strony, jak i stosunek obligacyjny ma również charakter względny - ma skutki inter partes, między wierzycielem i dłużnikiem, np. strony w umowie obligacyjnej powiedziały, że wierzyciel ma prawo żądać świadczenia od osoby trzeciej i uznały, że w związku z tym osoba trzecia ma obowiązek spełnić to świadczenie wobec wierzyciela - powiemy wówczas, że strony wyszły poza granice swobody umów, bo umowa ta byłaby sprzeczna z właściwością względnego stosunku obligacyjnego.
Do takich cech naturalnych stosunku obligacyjnego należą jego zamknięte ramy czasowe (w pewnym momencie powstaje w pewnym się kończy). Gdyby strony w umowie wyłączyły, np. możliwość zakończenia stosunku - gdyby zawarły umowę o zobowiązanie wieczyste, to oczywiście przekroczyłyby zakres swej swobody. Musi istnieć możliwość zakończenia stosunku prawnego także mocą jednostronnego oświadczenia woli. Cechą charakterystyczną natury stosunku jest fakt, że obie strony decydują, umowa ma być zgodnym oświadczeniem woli obu stron. Co jeśli strony przewidzą w umowie i obie się na to zgodzą, że w przyszłości w czasie trwania tej umowy tylko jedna z nich będzie mogła mocą deklaracji jednostronnej zmienić treść umowy? Czy będzie to skuteczne? Z jednej strony cechą charakterystyczną umowy jest konieczność decydowania zawsze przez obie strony, ale z drugiej strony najpierw obie strony zdecydowały że później tylko jedna z nich będzie tę decyzję podejmować. Jest to dopuszczalne tylko do pewnego stopnia - strony muszą bowiem określić w umowie granice działań jednej ze stron - mogą oddać jej możliwość jednostronnego decydowania, ale muszą od razu wyznaczyć odpowiednie kryteria kiedy, w jakich warunkach i jakie decyzje ta strona może dokonywać. Natomiast byłoby niedopuszczalne, jak uznał SN w jednym z orzeczeń z roku 91, gdyby strony przewidziały, że jedna z nich będzie później decydować i nie wskazały żadnych kryteriów podejmowania tych decyzji - pozostawiły jednej ze stron całkowitą dowolność. Tego rodzaju postanowienie umowne pozostawałoby w sprzeczności z naturą stosunku umownego.
Wreszcie może chodzić o szczególne właściwości już nie wszelkich stosunków obligacyjnych, ale pewnych typów o takiej a nie innej naturze, np. jeżeli strony umowy zlecenia przewidzą, że adwokat zobowiązuje się wygrać sprawę, i miałby za to dopowiadać odszkodowawczo - mielibyśmy wówczas pogwałcenie natury tego typu szczególnych umów między klientem, a adwokatem. Adwokat nie może przyrzec wygranej, bo nie zależy to tylko od niego.
Ograniczenia szczególne zasady swobody umów:
Są to ograniczenia, które wynikają z przepisów szczególnych:
Kwestia swobody tego, czy zawrzeć umowę jest niekiedy przez ustawodawcę ograniczana w ten sposób, że powstaje obowiązek zawarcia umowy - zwłaszcza w odniesieniu do świadczenia usług użyteczności publicznej - w zakresie energetyki, łączności, przewozu, ubezpieczeń. Z ograniczeniami tego typu mamy do czynienia z reguły gdy występują monopoliści świadczący powszechne usługi, np. obowiązek zawarcia umowy OC, który obciąża każdego posiadacza pojazdu mechanicznego.
Mogą się również pojawić ograniczenia co do tego z kim zawrzeć umowę - np. w stosunkach usług finansowych, ubezpieczeniowych - tego rodzaju usługi świadczyć publicznie może z reguły tylko instytucja która ma cechy banku (czy została zaliczona do kategorii zakładów ubezpieczeń).
Istnieją również pewne ograniczenia swobody kształtowania treści umowy, wynikające z przepisów iuris cogentis - np. nie można w sposób skuteczny wyłączyć względem osób trzecich odpowiedzialności niektórych wspólników za długi spółki cywilnej - takie postanowienia będą ewentualnie skuteczne tylko między wspólnikami.
Poza tym występują pewne ograniczenia o charakterze faktycznym - przy umowach zawieranych masowo niemożliwym jest by ten, kto dostarcza określone produkty (jak się czasem mówi sprzedawca dóbr i usług - co oczywiście z punktu widzenia prawa cywilnego jest nieprawidłowe, bo nie można sprzedawać usług - sprzedawca usług będzie więc stroną umowy o dzieło, zlecenia, etc.) - a więc usługodawca, sprzedawca - każdą umowę indywidualnie negocjował - konieczne jest sięgnięcie do wzorców umów, czyli z góry przygotowanych projektów umów (najczęściej właśnie przez podmiot, który masowo oferuje pewne usługi) - treść zawieranej umowy jest wcześniej w całości przygotowana przez jedną ze stron w regulaminie, formularzu, itp., a druga strona jedynie do niej przystępuje.
WZORCE UMOWNE:
Zawarcie umowy polega wówczas na tym, że klient zawiera umowę na zasadzie przystąpienia - mówi tak lub nie. Tego rodzaju praktyka wykształciła się już pod koniec XIX w.
Na początku XX w. w doktrynie francuskiej sformułowano pogląd, że w tym wypadku trudno mówić o zawarciu umowy w sposób tradycyjny (kiedy obie strony mają równe prawa, negocjują i następnie zawierają umowę). Tutaj mamy tylko akt przystąpienia, akt adhezji do umowy (powstało pojęcie umów adhezyjnych, czyli zawieranych na podstawie jednostronnego aktu przystąpienia). Teoria ta nie uzyskała powszechnego aplauzu - praktyka z biegiem czasu pokazała, że przy umowach tego rodzaju mamy do czynienia z faktyczną gospodarczą, ekonomiczną nierównością stron - klient który poszukuje na rynku zaspokojenia swoich potrzeb na ogół będzie stroną słabszą, słabiej zorientowaną, etc. , w związku z czym trzeba go chronić (od lat 60 XX w. mówi się o konsumencie).
Konsument - zgodnie z art. 22¹ k. c. - „za konsumenta uważa się osobę fizyczną dokonującą czynności prawnej niezwiązanej bezpośrednio z jej działalnością gospodarczą lub zawodową”.
Czyli:
jest to osoba fizyczna, choć czasem przepisy o ochronie konsumenta mogą być stosowane do osób prawnych - ale tylko w sprawach niezwiązanych z działalnością gospodarczą;
osoba ta dokonuje czynności prawnej - z reguły jest to umowa, w której osoba nabywa dobra i usługi w charakterze konsumenta;
cel czynności prawnej nie może być bezpośrednio związany z jej działalnością gospodarczą i zawodową - zawarcie umowy następuje na użytek osobisty lub rodzinny.
Pewne wątpliwości pojawiają się przy nabyciu w celu mieszanym - np. samochód w tygodniu wykorzystywany jest do działalności gospodarczej, a w weekendy dla celów osobistych. Sytuacje te należy traktować dość liberalnie - chodzi o związek bezpośredni, a użytek mieszany będzie ewentualnie związkiem pośrednim z działalnością.
Wątpliwości pojawiają się również w przypadku nabycia poza zakresem kompetencji zawodowych, np. adwokat kupuje do kancelarii komputer - zazwyczaj takie sytuacje odrzuca się, bowiem w przeciwnym razie zakres pojęcia konsumenta byłby za szeroki.
Art. 22¹ pominął dość istotny element - określenie z kim konsument zawiera umowę. Należałoby przyjąć, że było to przeoczenie, bo nie da się chronić konsumenta, który zawiera umowę z innym konsumentem - przepisy te mają sens tylko w przypadku konfrontacji na linii konsument - przedsiębiorca.
Przedsiębiorca - art. 43¹ - „przedsiębiorcą jest osoba fizyczna, osoba prawna i jednostka organizacyjna, o której mowa w art. 33¹ §1 (a więc ułomna osoba prawna), prowadząca we własnym imieniu działalność gospodarczą lub zawodową”.
Czyli swoboda umów nadal tutaj istnieje, ale ze względu na okoliczności faktyczne - przewagę przedsiębiorcy, trzeba konsumenta chronić, co wiąże się z koniecznością skorygowania tej zasady przez wprowadzenie pewnych mechanizmów obronnych. Te mechanizmy obronne przy umowach zawieranych za pomocą wzorców umownych mają dwa aspekty:
Po pierwsze należy skontrolować - kontrola formalna - czy w ogóle doszło do akceptacji warunków zawartych we wzorcu - czy można uznać, że wzorzec stał się częścią porozumienia stron, wiąże strony i jeśli tak to w jakim zakresie. Mogą być bowiem sytuacje, we których konsument jest zaskakiwany treścią wzorca - nie zna tego wzorca w momencie zawarcia umowy. Osoba która korzysta z wzorca - na ogół była nazywana proponentem, ewentualnie proferentem.
Jeżeli już uznamy, że wzorzec wiąże konsumenta, że strony objęły konsensem całość postanowień wzorca, to badamy następnie, czy postanowienia wynikające ze wzorca są dostatecznie sprawiedliwe, czy nie doszło do pojawienia się w umowie nieuczciwych postanowień umownych, które naruszają interesy konsumenta - kontrola materialna.
AD 1).
A). Kiedy wzorzec obowiązuje, wiąże drugą stronę:
Art. 384 §1 wprowadza zasadę doręczenia - ustalony przez jedną ze stron wzorzec umowy (w szczególności ogólne warunki umów, wzory umów, regulaminy) wiążą drugą stronę jeżeli zostały jej doręczone przed zawarciem umowy.
Przepis określa również czym są wzorce umowne - otóż mogą mieć one różne nazwy - ustawa wskazuje, że w szczególności są to: ogólne warunki umów, wzory umów / formularze umowy, regulaminy. Może być tak, że wzorzec identyfikuje się z umową - jest dokumentem zawarcia umowy, mogą być też takie wzorce które istnieją obok dokumentu umowy, który będzie odsyłał do zespołu postanowień np. ogólnych warunków umów, regulaminu, etc.
Jeżeli umowa zawierana jest przy użyciu wzorca to te postanowienia zawarte we wzorcu wiążą drugą stronę jeżeli zostały jej doręczone. I to doręczenie musi nastąpić w taki sposób, aby strona która chce zawrzeć umowę mogła jeszcze przed złożeniem swojego oświadczenia woli zapoznać się z treścią tego wzorca. A więc doręczenie musi mieć charakter rzeczywisty - nie wystarczy zatem zawarcie w umowie prostego odesłania, że np. umowa zawierana jest na warunkach określonych w regulaminie i jednocześnie ten regulamin nie zostaje przed zawarciem umowy doręczony. Doręczenie musi zapewnić możliwość rzeczywistego zapoznania się z treścią wzorca. Natomiast samo doręczenie w taki sposób, żeby druga strona mogła się zapoznać przed złożeniem swego oświadczenia woli wystarczy - strona będzie związana wzorcem, który został jej w ten sposób dostarczony nawet jeżeli nie zapozna się z jego treścią przed zawarciem umowy.
Tak rozumiane wzorce są zawsze traktowane jako część umowy - zasadniczo nie mają charakteru aktów normatywnych. Kiedyś istniała koncepcja, że wzorce umowne (zwłaszcza takie, które regulowane były w aktach normatywnych) nie mają charakteru aktu normatywnego (zwłaszcza wtedy kiedy mieliśmy do czynienia z tzw. obrotem uspołecznionym - ogólne warunki umów formułowane były w rozporządzeniach, zarządzeniach organów normotwórczych), czyli w czymś w rodzaju ustawy lub aktu o charakterze podustawowym. Ale dzisiaj nie ma powodu, aby tego rodzaju kwalifikacje przyjmować, wszelkiego rodzaju wzorce umowne są po prostu elementem przyszłej umowy.
Od zasady doręczenia ustawodawca wprowadza pewne wyjątki - art. 384 §2:
gdy posługiwanie się wzorcem jest w stosunkach danego rodzaju zwyczajowo przyjęte;
a druga strona mogła się z łatwością dowiedzieć o jego treści,
to wzorzec będzie wiązał drugą stronę mimo braku doręczenia.
Przykład: przy kolejowej komunikacji - tu mamy wzorce zwyczajowo przyjęte - kolej posługuje się regulaminem i istnienie takiego regulaminu jest rzeczą powszechnie znaną. Wówczas zgodnie z art. 384 §2 taki regulamin, wiąże także wtedy, gdy druga strona mogła się z łatwością dowiedzieć o jego treści - mimo braku doręczenia.
A więc w masowych stosunkach bankowych, przewozu, ubezpieczeniowych, także przy umowach o usługi komunalne (gaz, elektryczność) wystarczy że przedsiębiorca stworzył ogólne warunki umożliwiające klienteli łatwe zapoznanie się z umową, a więc np. wywiesił ten wzorzec.
To ułatwienie obejmuje:
wszystkie umowy niekonsumenckie;
oraz umowy konsumenckie zawierane powszechnie w drobnych, bieżących sprawach życia codziennego.
Natomiast co do umów konsumenckich, ale o większym znaczeniu (np. otwarcie konta w banku - nie jest to umowa w drobnych bieżących sprawach życia codziennego) wracamy do zasady ogólnej (także umowy ubezpieczeniowe czy transportowe, zwłaszcza przy transporcie międzynarodowym) - a więc zasady doręczenia.
Jeśli chodzi o umowy zawierane w komunikacji elektronicznej to §4 art. 384 przewiduje, że ten wzorzec powinien być udostępniony drugiej stronie przed zawarciem umowy w taki sposób, aby mogła ona wzorzec ten przechowywać i odtwarzać w zwykłym toku czynności - czyli by możliwe było utrwalenie wzorca w pamięci komputera lub na innym nośniku.
Szczególny problem powstaje wówczas gdy wzorzec zostaje wydany w czasie trwania stosunku o charakterze ciągłym (np. umowa rachunku bankowego) - stosunek obligacyjny został już wcześniej zawiązany i w czasie trwania tego stosunku, na ogół o charakterze trwałym, zostaje wydany wzorzec, np. bank wprowadza regulamin którego dotychczas nie było, albo zastępuje dotychczasowy regulamin - art. 384¹ wymaga wówczas, aby wzorzec wydany w czasie trwania stosunku umownego o charakterze ciągłym został drugiej stronie doręczony - i strona ta może wypowiedzieć umowę w najbliższym terminie wypowiedzenia.
Art. 384¹ odsyła do przepisu poprzedniego (a więc do zasady doręczenia i wyjątków od tej zasady) - wynika z tego, że jeżeli mamy zmianę wzorca którego stosowanie było zwyczajowo przyjęte, to wystarczyłoby tylko umożliwienie kontrahentowi łatwego zapoznania się z treścią tego wzorca. Jest to jednak kwestionowane - wydaje się że przy stosunkach o charakterze ciągłym nie można na stronę umowy nakładać obowiązku stałego czuwania nad tym, czy nie doszło do zmiany wzorca - nie wystarczy zatem wywieszenie w lokalu przedsiębiorstwa nowego wzorca.
B). W jakim zakresie wzorzec obowiązuje - zakres związania wzorcem :
Pewne zasady wprowadza art. 385 - mówi on, że czasami może dojść do różnic pomiędzy treścią samej umowy, a treścią wzorca. Jeżeli jest sprzeczność między treścią umowy (a więc postanowieniami indywidualnie uzgodnionymi przez strony), a wzorcem art. 385 §1 przewiduje, że wówczas strony są związane umową - także wówczas, gdy strony w formularzu umowy podpisują korygującą treść wzorca. Poza tym przepis zastrzega, że wzorzec przygotowany przez jedną ze stron powinien być tak sformułowany żeby był jasny i zrozumiały - art. 385 §2 - „Wzorzec umowy powinien być sformułowany jednoznacznie i w sposób zrozumiały. Postanowienia niejednoznaczne tłumaczy się na korzyść konsumenta”.
W praktyce zdarzały się często takie wypadki, że przedsiębiorcy grali nie fair - tak formułowali treść wzorca żeby ukryć przed klientem potencjalnie negatywne dla niego postanowienia - np. przez używanie zawiłych sformułowań, które dopiero w drodze wykładni przez uczonych prawników nabierały znaczenia naruszającego interesy drugiej strony. Tego rodzaju praktyka jest oczywiście niedopuszczalna.
Zdanie drugie art. 385 §2 wprowadza zasadę, dyrektywę wykładni zgodnie z którą postanowienia niejednoznaczne ze wzorca tłumaczy się na korzyść konsumenta. Ma to na celu uniemożliwienie przedsiębiorcy „łowienia ryb w mętnej wodzie”. Jest to zasada in dubio contra proferentem (w razie wątpliwości przeciwko proferentowi - temu, kto posługuje się wzorcem).
Ta dyrektywa wykładni chroni tylko konsumentów - ale można zapytać czy reguła ta mogłaby zostać uogólniona? Co jeśli umowę zawiera dwóch przedsiębiorców i mamy do czynienia z nierównowagą sił, bo jeden jest potężny a drugi mały, raczkujący. Tutaj również może dojść do wykorzystania wzorca w sposób niewłaściwy, powstaje więc pytanie czy tej dyrektywy wykładni nie należałoby uogólnić. Uważa się że tę formułę można uogólnić, można rozszerzyć zakres jej stosowania, ale to już na podstawie art. 65 czyli na podstawie ogólnej wykładni oświadczeń woli.
Problem bitwy formularzy („battle of the forms”) - art. 385⁴ - dotyczy tylko obrotu profesjonalnego:
Możliwe są trzy zasadnicze rozwiązania tego problemu:
koncepcja pierwszego słowa - umowa zostaje zawarta na warunkach pierwotnego oferenta;
koncepcja ostatniego słowa - umowa zostaje zawarta na warunkach ostatniego oferenta;
koncepcja neutralizacji - warunki dwóch wzorców wzajemnie się wykluczające neutralizują się - nie stosuje się ich.
Art. 385⁴ §1 przyjął to ostatnie rozwiązanie - ale z pewnymi komplikacjami wynikającymi ze stosunku tego art. do art. 68¹ §1, który wskazuje na koncepcję ostatniego słowa. Pogodzenie tych dwóch przepisów wymaga analizy konkretnego przypadku.
Czyli zgodnie z art. 385⁴ umowa między przedsiębiorcami stosującymi różne wzorce umów nie obejmuje tych postanowień wzorców, które są ze sobą sprzeczne (§1). Umowa nie jest zawarta, gdy po otrzymaniu oferty strona niezwłocznie zawiadomi, że nie zamierza zawierać umowy na warunkach przewidzianych w §1 (§2).
Uwaga (!!!) do art. 384 §1 - treść tego przepisu zmieniła się w sierpniu 2007 r. - zmiana dotyczyła momentu doręczenia treści wzorca - poprzednio było to doręczenie postanowień wzorca przy zawarciu umowy i było to określenie dość niejasne - interpretowano to w taki sposób, że doręczenie nastąpić musi przed zawarciem umowy ażeby ten, kto chce ją zawrzeć mógł zapoznać się z treścią wzorca. Dlatego dokonano zmian i dzisiaj mamy przed zawarciem umowy.
AD2). Kontrola materialna (a więc poszukiwanie w umowie tzw. nieuczciwych klauzul umownych).
Nieuczciwe czyli takie, które wprowadzają stan nierównowagi.
Kontrola treści umów i uczciwości postanowień z umowy może oczywiście następować na zasadach ogólnych - tzn. są ogólne środki ochrony przed klauzulami nieuczciwymi, np. art. 58 i 353¹. Ale jak pokazuje praktyka, sądy nie są skłonne wdawać się w ryzykowne interpretacje ogólnych klauzul jak np. zasady współżycia społecznego - wymagałoby to bowiem ze strony sędziów dużej samodzielności, przemyśleń i odpowiedniego uzasadnienia, wzrasta wówczas ryzyko uchylenia orzeczenia przez apelację, etc. Stąd też powstała potrzeba ochrony interesów kontrahentów zagrożonych nieuczciwymi klauzulami, w sposób bardziej szczegółowy, precyzyjniej uregulowany. I myśl że trzeba stworzyć tego rodzaju podstawy i jednocześnie zharmonizować przepisy prawa wewnętrznego państw UE, pojawiła się już na przełomie lat 80 i 90 w krajach Wspólnot Europejskich. W roku 93 wydana została dyrektywa nr 93/13 która dotyczyła nieuczciwych klauzul umownych. Zobowiązała ona państwa członkowskie do zbliżenia prawodawstwa w tym zakresie i wprowadzenia odpowiednich przepisów w oparciu o tę dyrektywę. Polska przygotowując się do członkostwa również wdrożyła postanowienia tej dyrektywy ustawą z 2 marca 2000 r. o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny wprowadziła odpowiednie zmiany do k. c. i wynikiem tych zmian jest obecna treść art. 385¹ do 385³. Przepisy te stanowią wdrożenie dyrektywy a więc powinny być rozumiane i interpretowane w świetle postanowień tej dyrektywy - obowiązuje tutaj interpretacja pro wspólnotowa - trzeba przyjąć, że zamiarem ustawodawcy polskiego było należyte wdrożenie dyrektywy do prawa polskiego. Wobec tego jeżeli zachodzi jakaś wątpliwość co do postanowień k. c. to należy przyjmować taką interpretację, która będzie zgodna z założeniami dyrektywy. Pamiętać jednak należy, że dyrektywa wspólnotowa ma charakter minimalny, wprowadza pewien standard minimum ochrony, pozwala państwom członkowskim na wdrożenie ochrony o szerszym zakresie - natomiast ochrona nie może być gorsza od tej przewidzianej w dyrektywie.
Zakres podmiotowy ochrony:
Chronione są stosunki, które powstały w związku z zawarciem tzw. umowy konsumenckiej, czyli takiej gdzie po jednej stronie jest przedsiębiorca (czyli osoba która w sposób stały, zorganizowany, profesjonalny zajmuje się prowadzeniem działalności gospodarczej i w ramach / w zakresie tej działalności zawiera umowę), a z drugiej strony mamy do czynienia z konsumentem - art. 22¹ - osoba fizyczna dokonująca czynności prawnej niezwiązanej bezpośrednio z jej działalnością gospodarczą lub zawodową - czyli chodzi o osobę fizyczną, która zawiera umowę w celu osobistym, rodzinnym - czyli konsument to ktoś kto działa poza rolą przedsiębiorcy. Powstaje pytanie czy ta ochrona może zostać rozciągnięta na stosunki pozakonsumenckie. Konsumentem zgodnie z art. 22¹ może być tylko osoba fizyczna, a możemy mieć do czynienia z osobą prawną - instytucją charytatywną, fundacją prowadzoną dla celów niezarobkowych, która zawiera umowę z jakimś przedsiębiorcą -w takiej sytuacji osoba prawna nie działa jako przedsiębiorca, a więc czy powinna być chroniona? Te przepisy nie mogą znaleźć zastosowania, bo taka osoba prawna nie może być uważana za konsumenta w świetle art. 22¹. W takich sytuacjach należy odwołać się do przepisów ogólnych.
Zakres przedmiotowy ochrony:
Chodzi o postanowienia umowy nieuzgodnione indywidualnie. Dotyczy to z reguły umów zawartych przy użyciu wzorca, zawieranych masowo. Ustawodawca tutaj wyraźnie nie mówi że chodzi o postanowienia wynikające ze wzorca (nie należy więc tego uznawać za formalną przesłankę) - choć jeśli postanowienia nie zostały indywidualnie uzgodnione to musiały w zasadzie pochodzić ze wzorca. §3 art. 385¹ określa bliżej, że nieuzgodnione indywidualnie są te postanowienia, na których treść konsument nie miał rzeczywistego wpływu - w szczególności odnosi się to do postanowień umowy przyjętych z wzorca umowy zaproponowanego konsumentowi przez kontrahenta.
Kontrola dotyczy każdego poszczególnego postanowienia - to badanie czy konsument miał na nie wpływ odnosi się do każdego poszczególnego postanowienia. Czyli jeżeli umowa była generalnie negocjowana z konsumentem w taki sposób, że dawano mu szansę na realizację jego życzeń, ale pewien krąg postanowień był z tego wyłączony to cała umowa co do zasady będzie obowiązywała, ale te postanowienia które z procesu negocjacji wyłączono będą podlegały ochronie.
Z przedmiotowego zakresu ochrony wyłączone są postanowienia (zgodnie z art. 385¹ §1 zd. 2) określające główne świadczenia stron, w tym cenę lub wynagrodzenie, jeżeli zostały sformułowane w sposób jednoznaczny. Ustawodawca wspólnotowy miał tutaj na względzie to że nie można całkowicie ubezwłasnowolnić konsumenta - zakładamy że konsument jest człowiekiem rozważnym, rozsądnym który jest w stanie bronić swoich interesów - jeżeli zatem konsument zdecydował się zawrzeć umowę i zapłacić taką a nie inną cenę - i wszystko to było sformułowane w sposób jednoznaczny, to nie można tego podważać, uznawać ceny za zbyt wysoką, czy wynagrodzenia za wygórowane. Natomiast diabeł tkwi w szczegółach - bardzo często wzorce umowne niosą różne niekorzystne dla konsumenta postanowienia w pozostałych kwestiach, np. zakres odpowiedzialności - wyłączenia ewentualnej odpowiedzialności przedsiębiorcy za niewykonanie, nierówne traktowanie przedsiębiorcy i konsumenta w odniesieniu do możliwości wypowiedzenia umowy, nakładanie na konsumenta wygórowanych kar za drobne wykroczenia, etc.
Jeśli chodzi o ciężar dowodu co do tego czy dane postanowienie należy do zakresu przedmiotowego - czy było indywidualnie uzgodnione, czy konsument miał rzeczywisty wpływ na treść tego postanowienia - spoczywa na przedsiębiorcy - art. 385¹ §4 - istnieje zatem domniemanie że postanowienia nie były uzgodnione indywidualnie.
Przesłanki ochrony:
Nieuczciwe postanowienia umowne - nie niedozwolone (bo to za szerokie), nie abuzywne - po prostu postanowienia nieuczciwe. Chodzi tutaj o takie postanowienia, które kształtują prawa i obowiązki tego konsumenta w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami, rażąco naruszając jego interesy. Czyli cechą charakterystyczną klauzuli nieuczciwej jest to, że kształtuje ona prawa i obowiązki konsumenta w pewien szczególny sposób - mianowicie: po pierwsze w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami; po drugie rażąco naruszając jego interesy.
Co to znaczy sprzeczność klauzuli z dobrymi obyczajami? Ustawodawca wraca do sformułowania z K. Z. - znaczenie zbliżone do używanej dzisiaj w kodeksie cywilnym klauzuli zasad współżycia społecznego.
Ta sprzeczność z dobrymi obyczajami ma się wyrażać w sposobie ukształtowania praw i obowiązków konsumenta - ten sposób ma być taki, że następuje naruszenie praw i obowiązków konsumenta, naruszenie w sposób rażący.
Ocena tej sprzeczności powinna następować wedle ustaleń zawartych w art. 385² - „oceny zgodności postanowienia umowy z dobrymi obyczajami dokonuje się według stanu z chwili zawarcia umowy, biorąc pod uwagę jej treść, okoliczności zawarcia oraz uwzględniając umowy pozostające w związku z umową obejmującą postanowienia będące przedmiotem oceny”.
Czyli oceny dokonuje się według stanu z chwili zawarcia umowy, biorąc pod uwagę:
treść tej umowy;
okoliczności zawarcia oraz;
uwzględniając umowy pozostające w związku z umową obejmującą postanowienie będące przedmiotem oceny.
Czyli inaczej mówiąc - sąd powinien uwzględnić całokształt okoliczności - nie ograniczać się do wyrwania z kontekstu jakiegoś postanowienia (na które konsument się żali) - ale ocenić treść całej umowy.
Ponadto powinien dokonać oceny również w świetle okoliczności zawarcia umowy, a także umów towarzyszących. Czasami strony zawierają ze sobą kilka umów, ich stosunki są złożone - w jedne umowie konsument może uzyskać jakiś przywilej, a w drugiej płacić za to pogorszeniem sytuacji.
Ustawodawca polski nie całkiem wiernie powtórzył sformułowanie ogólne klauzuli nieuczciwej zawartej w dyrektywie. Otóż dyrektywa w art. 3 mówi że nieuczciwe jest postanowienie które wbrew wymaganiom dobrej wiary stwarza znaczną nierównowagę stron (oczywiście na niekorzyść konsumenta). Sformułowanie z k. c. natomiast wydaje się wymagać silniejszej kwalifikacji, wobec czego pogarsza ochronę konsumenta w stosunku do tego co mówi dyrektywa. Dyrektywa mówi że wystarczy znaczna nierównowaga stron - ustawodawca polski wymaga rażącego naruszenia interesów. Należy więc pamiętać by wykładnia szła w kierunku dyrektywy - nie należy zaostrzać.
Art. 385³ zawiera przykładowy katalog nieuczciwych klauzul. Katalog ten ma charakter tylko przykładowy, jest to katalog niezamknięty - świadczy o tym wyraźnie sformułowanie „w szczególności” - a zatem mogą być jeszcze wprowadzone inne klauzule nie wymienione w tym katalogu, które również mogą zostać uznane za nieuczciwe. Z kolei jeśli taka klauzula jest już wymieniona w katalogu i znalazła się w umowie sąd wcale nie musi uznać, że klauzula ta jest nieuczciwa. Sam fakt, że klauzula z umowy znajduje się w katalogu nie przesądza jeszcze w sposób definitywny o jej niedozwoloności. Należy zwrócić uwagę na sformułowanie art. 385³ - „w razie wątpliwości uważa się, że niedozwolonymi postanowieniami umownymi są te, które w szczególności…”, a więc ustawodawca wprowadza tylko wskazówkę interpretacyjną - w razie wątpliwości należy przyjąć, że to postanowienie jest postanowieniem nieuczciwym - ale tylko w razie wątpliwości. Mogą zdarzyć się sytuacje, że sąd nie będzie miał wątpliwości, że dana klauzula mimo iż wymieniona w katalogu nie jest nieuczciwa, chociażby dlatego że znajduje uzasadnienie w innych, korzystniejszych dla konsumenta postanowieniach, czy innych towarzyszących umowach.
Czyli ocena musi zawsze dotyczyć konkretnego wypadku i sąd zawsze dokonuje jej samodzielnie w oparciu o całokształt okoliczności sprawy, natomiast ten katalog jest tylko pomocą - drogowskazem, który ma pomagać sądowi w razie wątpliwości. Wyliczone w tym katalogu klauzule to tzw. klauzule szare - takie co do których istnieje znaczne prawdopodobieństwo że są nieuczciwe.
To określenie - klauzule szare (i czarne) pochodzi z ustawy niemieckiej o ogólnych warunkach umów (obecnie już nie obowiązującej) - na której w dużej mierze oparła się dyrektywa. W ustawie tej były dwie kategorie klauzul - takie, które zawsze uznawano za niedozwolone (klauzule czarne) oraz takie, co do których zachodziło podejrzenie nieuczciwości (klauzule szare). Nasz kodeks cywilny nie przyjął klauzul czarnych - tylko stanowiące pomoc dla sędziego klauzule szare. Były wątpliwości czy katalog ten umieszczać w kodeksie.
Jakie są skutki uznania klauzuli za nieuczciwą?
Art. 385¹ §1 i 2 - postanowienia te nie wiążą konsumenta (§1) i (§2) mówi dodatkowo, że jeżeli postanowienia nieuczciwe nie wiążą konsumenta, to strony są związane umową w pozostałym zakresie.
Czyli po pierwsze skutki uznania klauzuli za niedozwoloną odnoszą się do poszczególnych postanowień, nie do całej umowy - te poszczególne postanowienia nie wiążą konsumenta - czyli wprowadzona zostaje szczególna sankcja bezskuteczności względnej danego postanowienia - czyli przedsiębiorca nie będzie mógł skutecznie powołać się wobec konsumenta na dane postanowienie. Postanowienie to nie jest dotknięte sankcją nieważności, zatem może okazać się skuteczne wobec innych osób - postanowienia bezskuteczne względem konsumenta mogą być powołane przez przedsiębiorcę w kontekście innych stosunków powiązanych z tą umową, wobec osób trzecich.
Skoro nie wiążą konsumenta, to nadal wiążą przedsiębiorcę - konsument będzie mógł się na tą klauzulę powołać wobec przedsiębiorcy.
Oczywiście na ogół jeżeli nie wiąże konsumenta, ma charakter klauzuli nieuczciwej to nie będzie wywoływać żadnych skutków, można uznać że wypada z tej umowy. Natomiast uznanie poszczególnych klauzul za nieuczciwe nie oznacza, że umowa upada (§2). Chodzi o to, że konsument, który zawarł umowę na ogół chciał ją zawrzeć, miał w tym interes - stąd umowa pozostaje w mocy.
Orzeczenie sądu będzie miało zatem charakter deklaratywny - bo to ustawodawca już przesądza, że klauzula nie wiąże konsumenta. Wobec tego jeśli sąd ustali że klauzula jest nieuczciwa to nie wiąże ona od początku, skutek zachodzi ex lege i to od chwili zawarcia umowy (ex tunc).
Może być tak, że w miejsce postanowień, które zostały uznane za nieuczciwe wejdą jakieś inne postanowienia, np. przepisy dyspozytywne (bowiem eliminacja postanowień nieuczciwych może doprowadzić do powstania luki). Jeżeli np. zostanie uznana za nieuczciwą klauzula, która wyłącza odpowiedzialność przedsiębiorcy, to w jej miejsce wejdą przepisy ogólne, które przewidują, że przedsiębiorca jako strona umowy, dłużnik określonego zobowiązania odpowiada za należyte wykonanie i w razie niewykonania ponosi określone konsekwencje.
Mogą pojawić się sytuacje, gdy za nieuczciwą zostanie uznana klauzula, na której opiera się cała umowa - (będą to wypadki wyjątkowe, bo nie może zostać uznana nieuczciwą klauzula określająca główne świadczenia stron).
Uznanie klauzuli za nieuczciwą jest orzeczeniem sądowym, które wiąże w tej konkretnej sprawie, między tymi stronami - nie ma skutku dalej idącego, wobec osób trzecich. W takim razie powstaje pewne ryzyko, że taka klauzula nieuczciwa będzie dalej wykorzystywana przez przedsiębiorców. Taka kontrola nie wystarcza więc do działania prewencyjnego, aby usunąć daną klauzulę nieuczciwą z obrotu. Stąd też przewidziane są również pewne środki prewencyjne - mianowicie dyrektywa przewiduje potrzebę wprowadzenia w państwach członkowskich szczególnego postępowania, które pozwalałoby uznać pewne rodzaje klauzul za wyłączone z obrotu - kontrolę generalną (abstrakcyjną):
W prawie polskim takie szczególne postępowanie zostało wprowadzone - jest to postępowanie w sprawach o uznanie postanowień wzorca umowy za niedozwolony. Takie postępowanie może być wszczęte przed sądem ochrony konkurencji i konsumentów w Warszawie - Sąd Okręgowy - dawniej był to Sąd Antymonopolowy (art. 479³⁶¯⁴⁵ k. p. c.). Sprawa ma charakter sprawy gospodarczej. Pozwanym musi być przedsiębiorca, który korzysta z takiego wzorca umowy.
Legitymacja czynna jest dość szeroka - powództwo może wytoczyć:
każdy kto według oferty pozwanego mógł zawrzeć z nim umowę - mamy więc tutaj do czynienia prawie z actio popularis - legitymację czynną do wytoczenia powództwa ma każdy, kto mógłby z pozwanym zawrzeć umowę, każdy potencjalny adresat umowy;
poza tym organizacje konsumenckie - organizacje społeczne, do których zadań statutowych należy ochrona interesów konsumentów (także zagraniczne);
powiatowy lub miejski rzecznik konsumentów;
Prezes UOKiK.
Jeżeli powództwo zostanie uwzględnione, to sąd wydaje zakaz używania tego niedozwolonego postanowienia wzorca - zakaz ten zostaje przytoczony w sentencji orzeczenia (czyli w sentencji orzeczenie mamy podane sformułowanie klauzuli, która zostaje wyłączona z obrotu).
Wyrok po uprawomocnieniu podlega publikacji w Monitorze Sądowym i Gospodarczym, a następnie po przesłaniu odpisu orzeczenia do Prezesa UOKiK zostaje ta klauzula zakazana wpisana do prowadzonego przez Prezesa rejestru postanowień wzorców uznanych za niedozwolone - jest to tzw. czarna lista postanowień które w ogóle zostały wyłączone z obrotu - są to tzw. zakazy powszechne - orzeczenie uzyskuje skutki erga omnes. Rejestr ten ma charakter jawny.
UMOWY OBLIGACYJNE ODNOSZĄCE SIĘ DO OSÓB TRZECICH:
Co do zasady umowa wiąże tylko strony - pokrywa nam się tutaj idea względności stosunku zobowiązaniowego.
Osoby trzecie nie są umową związane - osoba trzecia zawsze ma exceptio res inter alios acta - czyli może podnieść zarzut, że umowa uzgodniona jest między innymi osobami, i wobec tego ona jako osoba trzecia nie jest nią związana.
Już w połowie XIX w., wraz z rozwojem instytucji prawnych ubezpieczenia (zarówno gospodarczych jak i systemów zabezpieczenia społecznego - systemów rentowych), także wraz z rozwojem przewozów, zaczęto zastanawiać się nad przełamaniem tej zasady, że umowa wiąże tylko strony i że nie może wywoływać żadnych skutków względem osoby trzeciej.
Przy przewozie mamy strony umowy jakimi są: nadawca rzeczy do przewozu i przewoźnik który ma rzecz przewieźć, ale jest i trzecia osoba - adresat, do którego ma ta przesyłka dotrzeć. Ta osoba, będąc zupełnie osobą trzecią w stosunku do umowy przewozu nie jest niczym obciążona, ale nie ma również żadnych praw, nie może niczego żądać od przewoźnika, a przesyłka jest przecież dla niej - powstaje więc potrzeba zabezpieczenia interesów także i tego adresata.
Przy ubezpieczeniach na życie ubezpieczający chciał wskazać jako uprawnionego do sumy ubezpieczenia nie siebie, ale inną osobę (kogoś z rodziny).
Zaczęto więc myśleć o zmianach i te zmiany wprowadzono - w prawie francuskim przełamano zasadę, którą wypowiadał k. c. w art. 1165 (względna skuteczność umów), wprowadzając umowę na rzecz osoby trzeciej. Umowy takie pojawiły się również w innych ustawodawstwach.
Umowa na rzecz osoby trzeciej - pactum in favorem tertii - mówi o niej art. 393 k. c.
Co to jest ta umowa na rzecz osoby trzeciej? Nie jest to na pewno odrębny typ umowy - jest to pewna modyfikacja konstrukcyjna, która może być wprowadzona do różnego rodzaju umów nazwanych, nienazwanych, mieszanych. Może być w ten sposób zmodyfikowana np. umowa sprzedaży - przez umieszczenie w niej takiej klauzuli, która uczyni z niej konstrukcyjnie umowę na rzecz osoby trzeciej.
Jaka jest treść tego zastrzeżenia? Strony decydują w umowie, że dłużnik będzie zobowiązany do świadczenia na rzecz osoby trzeciej. Czyli świadczenie, które dłużnik ma spełnić nie ma trafić do rąk wierzyciela, ale ma zostać spełnione na rzecz osoby trzeciej. Co więcej osoba trzecia uzyskuje do dłużnika własne roszczenie o spełnienie tego świadczenia.
Następuje tutaj przełamanie zasady, że umowa wiąże tylko strony - widzimy wyraźnie, że powstaje skutek prawny na rzecz osoby trzeciej - taki mianowicie, że ona uzyskuje z tej umowy, której nie jest stroną i nie staje się stroną, roszczenie skierowane do dłużnika o spełnienie świadczenia.
W rezultacie po włączeniu takiego zastrzeżenia dłużnik będzie zobowiązany do spełnienia świadczenia zarówno na rzecz wierzyciela (bo z nim zawarł umowę), jak i staje się zobowiązany wobec osoby trzeciej, która ma własne roszczenie - a więc może żądać spełnienia świadczenia. Przy czym świadczenie ma być spełnione oczywiście tylko raz, i to do rąk osoby trzeciej - wierzyciel może co prawda żądać by dłużnik spełnił świadczenie, ale świadczenie skierowane do osoby trzeciej (ma być to świadczenie na rzecz osoby trzeciej) - w tej sytuacji wierzyciel nie może żądać świadczenia dla siebie. Tak więc np. przy umowie przewozu, jeżeli ta umowa zostaje zawarta na rzecz adresata przesyłki, to może on żądać od przewoźnika, ażeby ten przewiózł i wydał mu tę rzecz.
Podobnie przy umowie ubezpieczenia na życie - osoba wskazana w treści tej umowy (co należy rozumieć właśnie jako zastrzeżenie umowne na rzecz osoby trzeciej) będzie miała własne prawo, ażeby żądać od Zakładu Ubezpieczeń wypłaty stosownej sumy.
Powstaje tutaj pewien problem interpretacyjny, bowiem jeśli w umowie znajdzie się tego rodzaju zastrzeżenie, że dłużnik ma spełnić świadczenie do rąk osoby trzeciej, to nie zawsze będzie oznaczało że mamy do czynienia z umową na rzecz osoby trzeciej - strony zamieszczając tego rodzaju zastrzeżenie mogą mieć po prostu na myśli to, że osobą upoważnioną do odbioru świadczenia (które należy się wierzycielowi) będzie jakaś osoba trzecia - wówczas ta osoba trzecia zostaje wskazana jako osoba upoważniona po prostu do przyjęcia świadczenia, które ma być nadal dokonane na rzecz wierzyciela - sama nie uzyskuje roszczenia o jego spełnienie.
Najprostszy przykład - jeżeli w umowie strony zastrzegają, że dłużnik zwróci pożyczoną kwotę pieniężną na rachunek bankowy wierzyciela w określonym banku - dłużnik będzie musiał zanieść pieniądze do banku i wpłacić bankowi - bank jest osobą trzecią - świadczenie ma być spełnione nie wierzycielowi, ale zaniesione do banku i tam wpłacone na rachunek wierzyciela - bank ma być odbiorcą tego świadczenia. Bank oczywiście nie uzyskuje roszczenia o spełnienie świadczenia - zupełnie inna jest intencja stron, które wskazują podmiot upoważniony do odbioru świadczenia skierowanego do wierzyciela.
Podobnie jeśli ktoś zamawia kwiaty i płaci za ich dostarczenie na rzecz osoby trzeciej - osoba ta nie uzyskuje roszczenia, jest po prostu wskazana jako odbiorca świadczenia.
Czasami jest kwestią wykładni jak interpretować zastrzeżenie zawarte w umowie, i od razu w art. 393 k. c. znajdujemy wskazówkę interpretacyjną - w razie wątpliwości należy zastrzeżenie interpretować jako umowę na rzecz osoby trzeciej - a więc nakazuje przyjęcie silniejszego skutku, gdzie osoba trzecia jest nie tylko upoważniona, ale uzyskuje roszczenie o spełnienie zastrzeżonego świadczenia - „osoba ta w braku odmiennego postanowienia umowy…”.
W jakim momencie rodzi się roszczenie o spełnienie świadczenia - kiedy to roszczenie powstaje? Otóż osoba trzecia uzyskuje to roszczenie od momentu kiedy umowa staje się skuteczna - od momentu wprowadzenia do umowy zastrzeżenia. Nabycie to początkowo ma jednak charakter prowizoryczny - mamy okres pewnego prowizorium, w którym nabycie nie jest definitywne, ponieważ oczekuje się od osoby trzeciej ażeby wyraziła zgodę na powstanie tego roszczenia - oczekuje się aż osoba ta oświadczy którejkolwiek ze stron, że chce z tego zastrzeżenia skorzystać. Może to wyrazić albo słowami (a więc wyraźnym oświadczeniem), albo poprzez zachowania konkludentne, z których wynika że chce ona z tego zastrzeżenia skorzystać.
Do momentu w którym osoba trzecia nie wyrazi woli skorzystania z zastrzeżenia, to zastrzeżenie może być przez strony umowy zmodyfikowane lub odwołane (art. 393 §2). Natomiast z chwilą złożenia oświadczenia o chęci skorzystania z zastrzeżenia, nabycie roszczenia nabiera charakteru definitywnego, ale w razie gdy osoba trzecia oświadczy, że nie chce z zastrzeżenia skorzystać, to upada ono jako bezprzedmiotowe.
Oświadczenie osoby trzeciej, że chce z zastrzeżenia skorzystać ma charakter prawnokształtujący - w ten sposób petryfikuje, ustala ona swoje roszczenie - odbiera stronom umowy możliwość zmiany, przekształcenia zastrzeżenia.
Wprowadzenie tego zastrzeżenia i wskazanie osoby trzeciej może być dokonane w każdym momencie (niekoniecznie w momencie zawarcia umowy) - strony mogą wskazać osobę trzecią imiennie, ale również w sposób pośredni - np. polisa na okaziciela.
Mogą również to zastrzeżenie, a tym samym powstanie prawa u osoby trzeciej wprowadzić pod warunkiem lub terminem - a więc odsunąć skuteczność prawną zastrzeżenia na później.
Jeżeli umowa została zawarta mamy w rezultacie 3 podmioty i 3 stosunki prawne:
wierzyciela;
dłużnika;
osobę trzecią.
1). Wierzyciel - dłużnik - stosunek pokrycia - jest to stosunek wynikający z umowy, do której zostało dołączone zastrzeżenie na rzecz osoby trzeciej. Znajdujemy tutaj causae przysporzenia (na ogół causae solvendi), które ma zostać dokonane na rzecz osoby trzeciej (jak również na rzecz wierzyciela, który jest zastrzegającym, i w końcu również on ma interes w tym, aby świadczenie zostało spełnione).
Stosunek pokrycia określa treść świadczenia, mówi na czym ma ono polegać, jak ma wyglądać. Wierzyciel i osoba trzecia są wierzycielami w odniesieniu do jednego dłużnika o to samo świadczenie - ale nie do końca to samo, bowiem wierzyciel nie może żądać dla siebie, ale tylko do rąk osoby trzeciej - stąd nie jest to przypadek solidarności wierzycieli.
2). Dłużnik - osoba trzecia - stosunek zapłaty - to zobowiązanie, którego causae mieści się w stosunku pokrycia. Ustawodawca chroni dłużnika, aby jego sytuacja nie była gorsza niż w normalnym układzie - w stosunku zapłaty dłużnik może powołać się na 2 rodzaje zarzutów:
zarzuty osobiste względem osoby trzeciej, np. zarzut potrącenia;
zgodnie z §3 art. 393 dłużnik może podnieść przeciwko osobie trzeciej także zarzuty z umowy - a więc ze stosunku pokrycia (normalnie byłyby to zarzuty podnoszone przeciwko wierzycielowi) - np. gdy wierzyciel nie spełnił świadczenia wzajemnego - np. nie uiści wynagrodzenia za dokonanie przewozu. Roszczenie osoby trzeciej nie może bowiem iść dalej (być silniejsze) niż roszczenie wierzyciela.
Dłużnik nie może względem osoby trzeciej powoływać się na zarzuty ze stosunku waluty (między wierzycielem a osobą trzecią) - a więc jeżeli wierzyciel zawarł z osobą trzecią umowę sprzedaży i kupujący nie zapłacił ceny, to na zarzut ten może powołać się tylko wierzyciel - dłużnik takiej możliwości nie ma.
A co jeśli osoba trzecia otrzyma świadczenie od dłużnika i okaże się, że jest to świadczenie nienależne, bo np. umowa sprzedaży była nieważna - w takiej sytuacji o ewentualny zwrot takiego świadczenia będzie mógł wystąpić tylko wierzyciel, bo to on jest stroną tego stosunku waluty, z którego zarzut pochodzi - w żadnym razie dłużnik, który z tego stosunku zarzutów nie ma prawa podnosić.
3). Wierzyciel - osoba trzecia - stosunek waluty - wyjaśnia gospodarczy sens świadczenia na rzecz osoby 3 - wierzyciel nie wyznacza osoby trzeciej, upoważnionej do świadczenia zupełnie przypadkowo. Na ogół ma ona uzyskać świadczenie, ponieważ w ramach innego stosunku prawnego jest wierzycielem swojego wierzyciela.
Wierzyciel jest dłużnikiem wobec osoby trzeciej i przez dokonanie zastrzeżenia chce spełnić swoje świadczenie na jej rzecz. Może to być bardzo prosta sytuacja - np. wierzyciel mógł być sprzedawcą w stosunku do osoby trzeciej (kupującego), który płaci cenę (walutę) i oczekuje za to dostawy rzeczy sprzedanej. Wierzyciel aby wypełnić swój obowiązek z umowy sprzedaży zawiera umowę z dłużnikiem (którym będzie przewoźnik), i nadaje towar do przewozu.
Może to być również darowizna - wierzyciel może chcieć podarować coś tej osobie trzeciej. A więc pod stosunkiem waluty mogą kryć się różne stosunki prawne.
Umowa o świadczenie przez osobę trzecią:
Umowa o świadczenie przez osobę trzecią w żadnym razie nie nakłada na osobę trzecią obowiązku spełnienia świadczenia. Jest to umowa, którą zawierają same strony - wierzyciel i dłużnik - w umowie tej dłużnik zobowiązuje się, że osoba trzecia zachowa się w określony sposób wobec wierzyciela.
Zasada względności umów nie doznaje tutaj wyłomu (jedynym wyłomem od tej zasady jest poprzednio omówiona umowa na rzecz osoby trzeciej) - tutaj zasada działa.
Powstaje pytanie jak traktować taką umowę między dłużnikiem a wierzycielem, gdzie dłużnik mówi że osoba trzecia tak a nie inaczej się wobec wierzyciela zachowa?
Umowa ta może mieć dwojaką postać:
wersja słabsza - dłużnik może zobowiązać się wobec wierzyciela, że będzie dokładał starań, podejmie określone działania, by osobę trzecią nakłonić do określonego zachowania wobec wierzyciela.
Przykład: Biuro podróży zobowiązuje się wobec swojego klienta do zarezerwowania mu miejsca w określonym hotelu - ale w znaczeniu podjęcia dobrych starań ażeby takiej rezerwacji dokonać. Może się okazać że hotel będzie pełny i takiej rezerwacji nie przyjmie wobec czego zabiegi te nie odniosą skutku.
Ale ponieważ zobowiązanie dłużnika polegało na tym, aby podjąć odpowiednie starania w kierunku skłonienia osoby trzeciej (w tym wypadku hotelu) do określonego zachowania - ażeby hotel zobowiązał się do zawarcia umowy z wierzycielem jeśli ten się pojawi, umowa taka zostanie wykonana wtedy, gdy biuro podróży jako dłużnik wierzyciela podejmie wszystkie starania z odpowiednią starannością, zgodnie ze standardami oczekiwanymi od dobrego biura podróży. I jeśli okaże się, że rezerwacja zostanie dokonana, czyli osoba trzecia zachowa się w określony sposób wobec wierzyciela, przyjmie rezerwację - to dobrze. A jeśli okaże się, że odmówi tej rezerwacji, umowa również zostanie wykonana, ponieważ dłużnik podjął wszelkie środki niezbędne do nakłonienia osoby trzeciej do określonego zachowania się - i na tym ta umowa się wyczerpała.
Jeżeli natomiast biuro podróży zlekceważyłoby sprawę, podjęło starania na dzień przed planowaną podróżą, albo działało poprzez osoby trzecie - krótko mówiąc jeśli biuro podróży źle działało, nie zrobiło tego, czego można było od niego oczekiwać, to może ono odpowiadać wobec klienta za jego szkodę (na zasadach ogólnych).
Ta słabsza wersja mieści się w ogólnych kategoriach usług turystycznych - nie ma żadnego elementu, który wymagałby ustawowego uregulowania.
wersja mocniejsza - dłużnik przyrzeka, udziela gwarancji że osoba trzecia zachowa się wobec wierzyciela w określony sposób.
Można mieć pewne wątpliwości, czy dłużnik może przyrzec coś, na co nie ma wpływu. Działania osoby trzeciej są autonomiczne - dłużnik może ją nakłaniać, ale nie ma pewności, że zachowa się ona w określony sposób.
Art. 391 k. c. przesądza, że tego rodzaju umowa może zostać zawarta. Podobnie jak przy umowie na rzecz osoby trzeciej chodzi tutaj o pewnego rodzaju zastrzeżenie, które może być zamieszczone w różnego rodzaju umowach, i które może w określony sposób modyfikować zobowiązanie dłużnika (i odpowiednio uprawnienia wierzyciela).
Dłużnik nie zobowiązuje się do świadczenia własnego, tylko przyrzeka że pewne zachowanie zrealizuje osoba trzecia, ale czyni to w sposób definitywny, przyrzeka że na pewno tak będzie, udziela gwarancji że osoba trzecia zachowa się w określony sposób (stąd możemy nazwać tę umowę umową o charakterze gwarancyjnym).
Ten, kto takie przyrzeczenie uczynił odpowiedzialny jest za szkodę, którą wierzyciel ponosi przez to, że osoba trzecia odmawia. Przyrzeczenie gwarancyjne dłużnika powiązane jest z jego surową odpowiedzialnością odszkodowawczą wobec wierzyciela, na wypadek gdy osoba trzecia odmawia.
Istotą gwarancji jest przyjęcie na siebie przez dłużnika odpowiedzialności gwarancyjnej, obiektywnej - odpowiedzialności która obciąża dłużnika bez względu na to, czy się starał czy nie.
Treścią zobowiązania dłużnika jest od początku - „zapłacę jeśli osoba trzecia nie dopełni tego czego od niej w umowie oczekujemy” - czyli zobowiązaniem dłużnika jest od razu zapłata odszkodowania.
Zbliża to tę umowę do umowy ubezpieczenia - jeżeli np. ubezpieczono stodołę, Zakład Ubezpieczeń mówi „zapłacę jeśli stodoła spłonie”. ZU nie ma obowiązku dokładania starań, by stodoła nie spłonęła - od razu mówi, że jeżeli stodoła spłonie, zapłaci. Podobnie tutaj dłużnik mówi - zapłacę odszkodowanie o ile zdarzy się, że osoba trzecia nie zrobi tego co miała zrobić.
Zachowanie osoby trzeciej ustawodawca określa na dwa sposoby:
może być oczekiwane od osoby trzeciej, że zaciągnie określone zobowiązanie wobec wierzyciela (czyli zawrze z nim umowę określonej treści);
albo spełni określone świadczenie.
Jest to dość istotne rozróżnienie, ponieważ łączy się z tym zakres obowiązku odszkodowania.
Ad a).:
Jeżeli dłużnik przyrzekł, że osoba trzecia zaciągnie zobowiązanie, to w razie odmowy odpowiada on za te wszystkie uszczerbki jakich wierzyciel doznał przez to, że liczył na zawarcie umowy (wierzyciel mógł się przygotować do zawarcia umowy z osobą trzecią, nawet do spełnienia swego świadczenia z tej umowy, co więcej mógł on odrzucić inną korzystniejszą ofertę, bo już oczekiwał że zawrze umowę z osobą trzecią - możemy mieć więc również szkody w postaci lucrum cessans). Tego rodzaju szkody określa się jako szkody w ramach interesu zaufania (zwane również negatywnym interesem umownym, w ramach ujemnego interesu umowy).
Ad b).:
Jeżeli dłużnik przyrzekł, że osoba trzecia spełni określone świadczenie wobec wierzyciela - wierzyciel liczy nie na zawarcie umowy obligacyjnej z osobą trzecią, ale na uzyskanie określonego świadczenia. Szkoda wierzyciela polegać więc będzie na nieuzyskaniu tego świadczenia - szkodą jest zatem wartość tego świadczenia, ale również korzyści, które by uzyskał, w razie dysponowania należycie spełnionym przez osobę trzecią świadczeniem. Mamy tutaj do czynienia z naprawieniem szkody w ramach interesu wykonania (odszkodowanie ma postawić wierzyciela w takiej sytuacji, w jakiej by był, gdyby to świadczenie zostało należycie i właściwie wykonane - tzw. pozytywny (dodatni) interes umowny).
Jest to odpowiedzialność dłużnika obiektywna - dłużnik nie może się w zasadzie zwolnić od odpowiedzialności wobec wierzyciela, wykazując że np. podjął wszelkie możliwe starania, etc.
Może się zwolnić od zapłaty odszkodowania jedynie jeśli spełni przyrzeczone świadczenie - chyba że sprzeciwia się to umowie albo właściwości świadczenia, np. jeśli dłużnikiem jest impresario znanego artysty i przyrzeka on, że artysta wystąpi na koncercie - jest jasne, że jeśli gwiazda odmówi, występ impresaria nie będzie oczekiwany, bowiem z natury (właściwości) tego świadczenia wynika, że sam impresario tego świadczenia spełnić nie może.
Umowa o zwolnienie dłużnika od obowiązku świadczenia:
Uregulowana w art. 392 k. c. - umowa polega na tym, że osoba trzecia zobowiązuje się przez umowę z dłużnikiem zwolnić go od obowiązku świadczenia - osoba trzecia jest zatem odpowiedzialna względem dłużnika za to, że wierzyciel nie będzie żądał od niego spełnienia świadczenia.
Mamy więc jakiegoś wierzyciela i dłużnika - strony zobowiązania już istniejącego, i ten dłużnik znajduje sobie osobę trzecią, z którą zawiera umowę, i na mocy tej umowy osoba trzecia zobowiązuje się wobec dłużnika do tego, że zwolni go od obowiązku świadczenia.
Osoba trzecia jest stroną umowy, o którą tu chodzi (jest dłużnikiem) - osobą trzecią w tym wypadku jest wierzyciel.
Pytanie jak zwolnić dłużnika? Najczęściej osoba trzecia zaofiaruje wierzycielowi umówione świadczenie, czym zaspokoi wierzyciela i jednocześnie zwolni dłużnika z długu. Osoba trzecia może podjąć również inne działania, byleby skończyły się tym, że wierzyciel zostanie zwolniony z długu - jeżeli dłużnik nie będzie już niepokojony przez wierzyciela, umowa o zwolnienie będzie wykonana.
Wszystko zależy zatem od zachowania wierzyciela i jeżeli nie wystąpi on do dłużnika o spełnienie świadczenia to odpowiedzialność osoby trzeciej nie powstanie, choćby nawet nie podjęła żadnych starań, a wierzyciel po prostu zapomniał o swojej wierzytelności.
Jeżeli jednak wierzyciel zażąda świadczenia od dłużnika, to wówczas osoba trzecia odpowiada, i to niezależnie od swoich starań - odpowiedzialność ma charakter obiektywny, gdyż jest to umowa gwarancyjna - osoba trzecia udziela dłużnikowi gwarancji, że przejmie na siebie ciężar długu - osoba trzecia przejmuje ryzyko. Szkoda obejmuje wartość świadczenia dłużnika wobec wierzyciela plus wydatki i utracone korzyści.
Tego rodzaju umowa nie wywiera żadnego skutku względem wierzyciela. Wierzyciel nie uzyskuje na jej podstawie dodatkowego dłużnika w osobie trzeciej - może dochodzić swego prawa tylko od dłużnika.
Tym różni się od umowy przejęcia długu, która wymaga zgody wierzyciela , a w wyniku której dłużnik zostaje zwolniony z zobowiązania. Omawiana umowa może pojawić się jako wynik nieudanego, nieważnego przejęcia długu, z powodu braku zgody wierzyciela - konwersję taką przewiduje art. 521 §2.
W jakich sytuacjach tego rodzaju umowy są zawierane?
Sytuacja, w której mamy spółdzielnię rzemieślniczą, która zawiera umowy z klientami o wykonanie określonych zleceń, i przekazuje wykonanie tych zleceń rzemieślnikom zrzeszonym w tej spółdzielni. Rzemieślnicy mogą zobowiązać się wobec spółdzielni, że zwolnią ją od zobowiązania, a jeśli nie zwolnią, będą musieli zapłacić odszkodowanie (może się okazać że nie wykonali swego zadania należycie, albo klient nie jest zadowolony wobec czego dochodzi od spółdzielni odszkodowania - spółdzielnia będzie mogła wówczas żądać wyrównania od rzemieślnika).
BEZPODSTAWNE WZBOGACENIE:
Ogólną regułą prawa cywilnego jest to, że każde przesunięcie majątkowe z jednej osoby na drugą ma mieć prawne uzasadnienie - jeśli nie ma prawnego uzasadnienia, czyli przesunięcie nie wynika ani z czynności prawnej, ani z ustawy, ani z orzeczenia sądu czy organu administracyjnego, to mówimy o bezpodstawnym wzbogaceniu.
Celem tej instytucji jest przywrócenie równowagi majątkowej, która zostaje zachwiana na skutek nieusprawiedliwionego przesunięcia majątkowego (bez podstawy prawnej).
Obecnie właśnie takie techniczne rozumienie bezpodstawnego wzbogacenia jest dominujące natomiast nie są już raczej bronione poglądy, że bezpodstawne wzbogacenie służy wyrównaniu niesłusznych, niesprawiedliwych przesunięć majątkowych choćby nawet opartych na przepisach prawa - czyli obecnie uważa się bezpodstawne wzbogacenie jako instytucję przywracającą równowagę w sensie technicznym - jeśli doszło do przesunięcia bez podstawy prawnej to należy przywrócić równowagę, natomiast nie oceniamy tego z punktu widzenia słuszności czy moralności tych przesunięć.
K. Z. posługiwał się terminologią „niesłuszne wzbogacenie” - w związku z tym niektórzy argumentowali, że chodzi tutaj o leczenie ran, które prawo samo zadaje. Obecnie zmieniła się i nazwa i podejście - chodzi o techniczne przesunięcie. W innych krajach jest podobnie, choć terminologia jest różna.
Art. 405-414 - bezpodstawne wzbogacenie - „kto bez podstawy prawnej uzyskał korzyść majątkową kosztem innej osoby, obowiązany jest do wydania korzyści w naturze, a gdyby to nie było możliwe, do zwrotu jej wartości”.
Jeśli spełnione są przesłanki bezpodstawnego wzbogacenia, powstaje z mocy prawa (ex lege) zobowiązanie wyrażające się w obowiązku zwrotu korzyści lub jej wartości. Bezpodstawne wzbogacenie jest zatem odrębnym od czynności prawnej i czynu niedozwolonego źródłem zobowiązania.
Tradycyjnie przyjmuje się, że można wyróżnić następujące przesłanki bezpodstawnego wzbogacenia:
Musi nastąpić przesunięcie majątkowe między majątkami dwóch osób, na które składają się 3 elementy:
wzbogacenie jednej osoby;
zubożenie drugiej osoby;
między wzbogaceniem a zubożeniem musi zachodzić odpowiedni związek - przepis mówi, że wzbogacenie ma nastąpić „kosztem innej osoby”.
Przesunięcie to nastąpiło bez (dostatecznej) podstawy prawnej.
Ad 1a).:
Chodzi tutaj o transfer korzyści majątkowej - wartości dającej się wyrazić w pieniądzu. Wzbogacenie może polegać na:
nabyciu jakiegoś prawa mającego wartość majątkową, np. prawa własności lub innego prawa rzeczowego, pieniędzy, wierzytelności, przeważa pogląd że również posiadania (jest to problematyczne - posiadanie nie jest prawem podmiotowym, lecz stanem faktycznym - Ohanowicz twierdzi, że posiadanie jest korzyścią majątkową dla posiadacza, ponieważ ma on np. możliwość pobierania pożytków);
zaoszczędzeniu wydatków - np. ktoś zobowiązany był do zapłaty długu, jednak zapłaciła go osoba trzecia, zmniejszając w ten sposób wielkość pasywów dłużnika;
uniknięciu straty - zubożony przyjmuje na siebie stratę względem wzbogaconego;
skorzystaniu z usług drugiej osoby - usług mających wartość majątkową, które nie były świadczone bezinteresownie. Wątpliwe jest, czy za wzbogacenie można uznać skorzystanie z cudzej usługi, która nie ma wartości majątkowej, jeżeli usługę tę świadczono w sposób nie bezinteresowny? Czy przysługuje wówczas roszczenie o zwrot korzyści? Problem dotyczy np. tzw. dochowańców w stosunkach wiejskich. Są to osoby wychowywane w rodzinie do której formalnie nie należą (bez adopcji) - gospodarze wychowują ich w zamian za świadczoną pracę, pomoc. Czy są to usługi świadczone bezinteresownie - dochowaniec często oczekiwał na spadek, nie otrzymując go. Według orzecznictwa nie jest to świadczenie usług bezinteresownych - kierowano więc roszczenia przeciwko spadkobiercom gospodarzy. Wartość takiego roszczenia to różnica między wydatkami poniesionymi na rzecz dochowańca, a usługami świadczonymi przez niego.
Wzbogacenie jest do pewnego stopnia odwrotnością szkody - to: lucrum emergens (zwiększenie aktywów majątku) albo damnum cessans (zmniejszenie pasywów majątku).
Przyczyny przesunięcia majątkowego - wzbogacenie nastąpiło wskutek:
działania samego zubożonego - np. stawia budynek ze swoich materiałów na cudzym gruncie (superficies solo cedit). Jeżeli jednak działanie zubożonego przyjmuje postać spełnienia świadczenia to przypadki te traktuje się oddzielnie (nienależne świadczenie - art. 410);
działania wzbogaconego - umyślnego (np. złodziej kradnie cudze pieniądze), albo nieumyślnego (np. pomyłkowe użycie cudzej rzeczy, czy sytuacja w której ktoś stawia na swoim gruncie dom z cudzych materiałów - art. 231 k. c.);
działania osoby trzeciej - np. pomyłka banku przy dokonywaniu przelewu, albo działanie komornika który sprzedał w toku licytacji cudzą rzecz;
działania sił przyrody - np. pomieszanie, przymulenie (prąd rzeki odrywa część gruntu i przenosi ją na drugą stronę).
Wzbogacenie powinno dać się wyodrębnić z majątku wzbogaconego - stanowić w nim osobną pozycję. Nie są w tym sensie wzbogaceniem korzyści koniunkturalne, np. wzrost wartości nieruchomości na skutek bliskości autostrady, wzrost wartości akcji.
Ad 1b).:
Obok wzbogacenia jednej, musi nastąpić zubożenie drugiej osoby - np. zawładnięcie rzeczy niczyjej nie jest bezpodstawnym wzbogaceniem (wzbogacenie nie nastąpiło bowiem kosztem innej osoby).
Zubożenie również musi mieć charakter majątkowy - nie jest zubożeniem uszczerbek niemajątkowy.
Zubożenie nie musi być jednak co do charakteru ani wysokości tożsame ze wzbogaceniem - np. - osoba A wynajęła samochód osobie B, a osoba B sprzedała go C (osoba C jest nabywcą w dobrej wierze, chroni ją art. 169 k. c.), A jest zubożonym o samochód, B wzbogaconym o cenę sprzedaży - wartość samochodu może się jednak nie zgadzać z uzyskaną ceną, wzbogacenie osoby B może być niższe niż zubożenie osoby A.
O zakresie zwrotu decyduje wielkość niższa - bo zubożony nie może żądać więcej niż stracił, zaś wzbogacony nie ma obowiązku wydać więcej niż wynosi jego wzbogacenie. Oczywiście nie wyłącza to dochodzenia całości na podstawie przepisów o czynach niedozwolonych (przy czynach niedozwolonych interesuje nas rozmiar szkody, a przy bezpodstawnym wzbogaceniu rozmiar wzbogacenia).
Ad 1c).:
Między wzbogaceniem a zubożeniem musi zachodzić odpowiedni związek - związek ten polega na jedności przyczyny (zdarzenia) i wystąpieniu dwóch skutków działania tej jednej przyczyny.
Nie jest to związek przyczynowy (!!!), lecz wspólność przyczyny, z której wynika wzbogacenie i zubożenie - np. podniesienie śluzy powoduje podniesienie poziomu w jednym stawie i spadek poziomu w drugim (przyczyną obu zjawisk jest podniesienie śluzy), podobnie przy przełączniku elektrycznym, który włączając jedną żarówkę wyłącza automatycznie drugą - nie można powiedzieć że istnieje związek przyczynowy między zapaleniem się i zgaszeniem tych dwóch żarówek, natomiast obie mają tę samą przyczynę.
Dodatkowo transfer majątkowy musi być bezpośredni - korzyść uzyskana przez wzbogaconego musi pochodzić bezpośrednio z majątku zubożonego („kosztem innej osoby”). Jeżeli korzyść przeszła przez majątek osoby trzeciej wymóg bezpośredniości nie jest spełniony. Czasami można jednak przyjąć, w konkretnych sytuacjach, że transfer korzyści był bezpośredni - np. pracownik bez wiedzy pracodawcy pobrał surowiec od dostawcy i użył go w przedsiębiorstwie pracodawcy - przyjmujemy że korzyść nie weszła do majątku pracownika - dostawca będzie mógł dochodzić zwrotu od pracodawcy, bo to on się wzbogacił. Inaczej jednak jeśli osoba A zabudowała teren państwowy, a następnie ustanowiono użytkowanie wieczyste na rzecz B - nie można wówczas przyjąć, że B wzbogacił się kosztem A, bowiem korzyść weszła wcześniej do majątku Skarbu Państwa.
W nowszej doktrynie wskazuje się raczej, że gdy związek jest tylko pośredni to po prostu nie są spełnione inne przesłanki.
Przykład: bank A udzielił pożyczki osobie B, która kupiła za te pieniądze samochód od C. B nie spłacił pożyczki, oczywiście C nie jest bezpodstawnie wzbogacony kosztem A (banku) - wyjaśnia się to właśnie brakiem bezpośredniości, a tymczasem chodzi o to, że wzbogacenie C ma podstawę prawną.
Inny przykład: najemca zlecił robotnikom do pomalowania mieszkanie, które wynajmował i nie zapłacił za tę usługę. Właściciel nie jest bezpodstawnie wzbogacony kosztem robotników ponieważ jego korzyść wynika z umowy z najemcą, a zatem ma podstawę prawną. Jeśli w tym przykładzie umowa najmu przewidywałaby, że to właśnie wynajmujący powinien pomalować mieszkanie to on właśnie będzie wzbogacony kosztem robotników bo zaoszczędził wydatku. Przyjmuje się, że jeśli da się ustalić tożsamość korzyści i brak podstawy prawnej to mimo pośredniego wzbogacenia powstanie roszczenie z bezpodstawnego wzbogacenia.
Ad 2).:
Czwarta przesłanka - brak podstawy prawnej. Podstawę prawną wzbogacenia mogą stanowić:
czynność prawna;
ustawa;
orzeczenie sądowe;
lub decyzja administracyjna.
Ad a). Samo istnienie ważnej czynności prawnej nie zawsze jest wystarczającą podstawą prawną wzbogacenia.
W przypadku czynności kauzalnych przyczyna tkwi w ważnej czynności, istnieją jednak czynności abstrakcyjne, stanowiące ważny tytuł prawny dla przesunięcia majątkowego, mimo braku istnienia podstawy prawnej. Samo istnienie ważnej czynności abstrakcyjnej może być więc niewystarczające dla usprawiedliwienia przesunięcia majątkowego.
Z punktu widzenia bezpodstawnego wzbogacenia wszystkie czynności są kauzalne - należy zatem badać czy istniała kauza przysporzenia, a nie poprzestać na analizie ważności czynności, która doprowadziła do wzbogacenia.
Ad b). Nie każdy przepis prawa stanowi prawną podstawę wzbogacenia - niekiedy ustawa powoduje przesunięcie majątkowe celem uporządkowania kwestii tytułu prawnego, ale nie w celu gospodarczego przesunięcia korzyści z tym związanej. Tak jest np. na tle przepisów art. 191-193 k. c. o przetworzeniu, połączeniu i pomieszaniu rzeczy. Przepisy które określają tutaj, kto nabywa własność takich rzeczy nie uchybiają przepisom o bezpodstawnym wzbogaceniu - tak wyraźnie stanowi art. 194.
Przykładowo art. 192 jest podstawą nabycia własności rzeczy przez tego kto ją wytworzył, ale nie jest podstawą prawną wzbogacenia w rozumieniu art. 405. Korzyść wytwórcy jest bezpodstawna i powinien jej wartość wydać zubożonemu właścicielowi materiału.
Podobnie jest z zasadą superficies solo cedit (art. 191) - ten przepis nie jest podstawą prawną zachowania korzyści - tylko budynku - wartość trzeba zwrócić. Samo to, że własność budynku przechodzi na właściciela gruntu nie znaczy, że nie będzie on zobowiązany do wydania korzyści w postaci wartości budynku.
Inny charakter mają przepisy o przedawnieniu - podniesienie zarzutu przedawnienia przez dłużnika uniemożliwia wyegzekwowanie wierzytelności - wierzyciel będzie zubożały, ale nie daje mu to prawa wysuwania roszczeń opartych na bezpodstawnym wzbogaceniu, gdyż przepisy te zawierają podstawę uzasadniającą definitywne przesunięcie korzyści. W prawie wekslowym przedawnienie roszczeń z weksla nie stoi na przeszkodzie dochodzeniu roszczeń na zasadach ogólnych, czyli m. in. art. 405 - jest to jednak wyjątek.
Ad c). Podstawą prawną wzbogacenia mogą być też konstytutywne orzeczenia sądu. Trzeba zauważyć że również błędne wyroki deklaratoryjne (czyli zasądzające nieistniejące w rzeczywistości roszczenia) stają się podstawą wzbogacenia - dopóki nie zostaną uchylone, dopóty nie można żądać zwrotu świadczenia spełnionego na ich podstawie.
A co z wyrokami deklaratoryjnymi prawidłowymi? Jeśli wyrok jest deklaratoryjny to z istoty rzeczy nie on jest podstawą prawną wzbogacenia, tylko to co deklaratoryjnie ustala - jeśli np. była umowa to ona jest podstawą wzbogacenia, jeśli był czyn niedozwolony czy pożyczka - to to one są podstawą wzbogacenia. Wyrok deklaratoryjny tylko to potwierdza więc nie jest podstawą prawną. Wyrok konstytutywny kształtuje obowiązek w związku z czym on staje się podstawą prawną. Błędny wyrok deklaratoryjny również (bo błędnie kształtuje rzeczywistość) - wkład Księżaka.
Zakres podmiotowy obowiązku zwrotu:
Zubożony może żądać zwrotu od wzbogaconego oraz jego następców prawnych pod tytułem ogólnym. Następca pod tytułem szczególnym nie będzie z reguły zobowiązany do zwrotu korzyści, gdyż roszczenie to nie podąża za korzyścią - zasadą jest więc względny charakter roszczenia w ramach stosunku między zubożonym a wzbogaconym (stosunek między osobą zubożoną a następcą wzbogaconego pod tytułem szczególnym nie wypełnia przesłanek bezpodstawnego wzbogacenia - brak koniecznego związku, poza tym osoba ta będzie miała zazwyczaj ważną podstawę uzyskania korzyści, np. w postaci umowy sprzedaży).
Wyjątkiem od tej zasady jest art. 407 k. c. - „jeżeli ten, kto bez podstawy prawnej uzyskał korzyść majątkową kosztem innej osoby, rozporządził korzyścią na rzecz osoby trzeciej bezpłatnie, obowiązek wydania korzyści przechodzi na tę osobę trzecią”. Nadal jest to roszczenie obligacyjne, tj. skuteczne inter partes (tym różni się od roszczenia windykacyjnego).
Wątpliwości budzi kwestia co z pierwotnie wzbogaconym? Według literalnej wykładni art. 407 k. c. jest on całkowicie zwolniony z obowiązku, który przechodzi na osobę trzecią. Są jednak autorzy, którzy twierdzą, że pierwotnie wzbogacony nie jest całkowicie zwolniony - osobę trzecią obciąża obowiązek zwrotu korzyści w naturze, a od pierwotnie wzbogaconego nadal można skutecznie żądać zwrotu wartości korzyści. Ten pogląd lepiej chroni wierzyciela.
Zakres przedmiotowy obowiązku zwrotu:
Art. 405. mówi, że wzbogacony ma wydać korzyść w naturze (restytucja naturalna) bądź jej surogaty (art. 406.). Dopiero gdy zwrot korzyści w naturze jest niemożliwy (jest tak np. gdy wzbogaceniem jest usługa), wzbogacony ma „obowiązek zwrotu wartości korzyści” - jest to zobowiązanie niepieniężne ze świadczeniem pieniężnym.
Zasadę surogacji realnej zawiera art. 406. - zubożony może żądać całego surogatu, choćby np. suma wypłaconego ubezpieczenia była wyższa od wartości ubezpieczonego przedmiotu będącego przedmiotem wzbogacenia (wzbogacenie uległo tu przekształceniu - można żądać wszystkiego, nie dotyczy to sytuacji, gdy od początku zubożenie i wzbogacenie nie są równe).
Art. 406. Obowiązek wydania korzyści obejmuje nie tylko korzyść bezpośrednio uzyskaną, lecz także wszystko, co w razie zbycia, utraty lub uszkodzenia zostało uzyskane w zamian tej korzyści albo jako naprawienie szkody.
Zakres obowiązku zwrotu może podlegać ograniczeniom:
1). Jeśli wartość zubożenia i wzbogacenia od początku nie pokrywa się, zubożony może żądać zawsze tylko kwoty niższej:
Przykład z samochodem: A zubożony o 100: jakiej kwoty może dochodzić? gdy:
- B sprzedał samochód za 80 - A będzie mógł dochodzić jedynie 80, całej wartości pojazdu mógłby żądać na podstawie przepisów o czynach niedozwolonych, jeśli zachodziłyby określone tam przesłanki.
- B sprzedał samochód za 120, A ma roszczenie jedynie o 100, bo o tyle został zubożony, pozostała 20 to już lucrum negotiationis - korzyść uzyskana od C;
2). Art. 409 dodatkowo osłabia ochronę zubożonego - zwrot korzyści w ramach aktualnego wzbogacenia:
Art. 409. Obowiązek wydania korzyści lub zwrotu jej wartości wygasa, jeżeli ten, kto korzyść uzyskał, zużył ją lub utracił w taki sposób, że nie jest już wzbogacony, chyba że wyzbywając się korzyści lub zużywając ją powinien był liczyć się z obowiązkiem zwrotu.
Ciężar dowodu spoczywa na zubożonym (to on musi wykazać, że wzbogacony był w złej wierze).
Chodzi o takie zużycie lub utratę, że korzyść nie znajduje się już w majątku wzbogaconego i nie została zastąpiona jakimś surogatem („nie jest on już wzbogacony”). Art. 409. zachęca do konsumpcyjnego zużycia uzyskanej korzyści, z zastrzeżeniem, że nie może to być zużycie (wyzbycie się) dokonane w złej wierze - gdy należało liczyć się z obowiązkiem zwrotu. Wówczas zubożony ma roszczenie - o zwrot wartości korzyści - w pełnym zakresie.
Rozliczenie nakładów:
Nakład, w rozumieniu prawa cywilnego polega na dobrowolnym użyciu własnych przedmiotów majątkowych lub środków w interesie drugiej strony lub na jej rzecz. W tym znaczeniu nakłady obejmują wszelkiego rodzaju reperacje, ulepszenia rzeczy, przebudowę i budowę na nieruchomości, żywienie i strzeżenie zwierząt, etc. Mogą one polegać nawet na zaciągnięciu zobowiązań wobec osób trzecich. Nakład od szkody odróżnia cecha dobrowolności uszczerbku. Możemy wyróżnić dwie kategorie nakładów:
nakłady konieczne - niezbędne do utrzymania rzeczy w stanie nie pogorszonym;
oraz inne nakłady:
nakłady użyteczne - zwiększają wartość rzeczy w znaczeniu obiektywnym;
nakłady zbytkowne - zwiększają wartość rzeczy w subiektywnym odczuciu osoby, która ich dokonuje.
Zwrot nakładów może polegać na albo na ich restytucji w naturze, albo na wydaniu wartości (brak tu jak się wydaje reguły ogólnej). Gdy nakład polega na zaciągnięciu zobowiązania wobec osoby trzeciej, zwrot może polegać na zaspokojeniu tej osoby albo na przejęciu długu dotychczasowego dłużnika.
Według art. 461 §1 k. c. osoba uprawniona do zwrotu nakładów na cudzą rzecz, którą ma obowiązek wydać, ma też prawo tę rzecz zatrzymać, póki nie nastąpi zwrot lub zabezpieczenie nakładów. Prawo zatrzymania (ius retentionis) nie znajduje jednak zastosowania, gdy obowiązek wydania cudzej rzeczy wynika z czynu niedozwolonego, albo gdy chodzi o wydanie rzeczy wynajętej, wydzierżawionej lub użyczonej (art. 461 §2 k. c.).
Niekiedy, gdy nie ma obowiązku zwrotu nakładów, strona która je zainwestowała, jest uprawniona do ich zabrania - jest to tzw. ius tollendi. Wykonanie tego uprawnienia powinno nastąpić bez uszkodzenia rzeczy głównej podlegającej wydaniu (gdyby takie uszkodzenie nastąpiło, strona uprawniona do zabrania nakładu ma obowiązek uszkodzenie naprawić).
Rozliczenie odnośnie nakładów dokonuje się już z uwzględnieniem elementów subiektywnych - art. 408 k. c.:
Art. 408. § 1. Zobowiązany do wydania korzyści może żądać zwrotu nakładów koniecznych o tyle, o ile nie znalazły pokrycia w użytku, który z nich osiągnął. Zwrotu innych nakładów może żądać o tyle, o ile zwiększają wartość korzyści w chwili jej wydania; może jednak zabrać te nakłady, przywracając stan poprzedni. {dobra wiara}
§ 2. Kto czyniąc nakłady wiedział, że korzyść mu się nie należy, ten może żądać zwrotu nakładów tylko o tyle, o ile zwiększają wartość korzyści w chwili jej wydania {zła wiara}
§ 3. Jeżeli żądający wydania korzyści jest zobowiązany do zwrotu nakładów, sąd może zamiast wydania korzyści w naturze nakazać zwrot jej wartości w pieniądzu z odliczeniem wartości nakładów, które żądający byłby obowiązany zwrócić.
Zwrotu nakładów żądać może zarówno bezpośrednio wzbogacony, jak i osoba trzecia, na którą przeszedł obowiązek wydania korzyści. Zgodnie z art. 408 k. c. żądania te mogą mieć jednak różny zakres w zależności od tego, czy osoba czyniąca nakłady wiedziała, że korzyść się jej nie należy.
Nakłady konieczne: |
Inne nakłady: |
||
Brak świadomości faktu, że korzyść się nie należy. |
|
|
|
Istnienie świadomości faktu, że korzyść się nie należy. |
Tutaj nie ma znaczenia, czy dokonano nakładów koniecznych czy innych. Zwrotu wszelkich nakładów można żądać tylko o tyle, o ile zwiększają wartość korzyści w chwili jej wydania. |
Ułatwieniu rozliczeń służyć ma regulacja zawarta w art. 408 §3 k. c., która zawiera odstępstwo od zasady zwrotu korzyści w naturze. W pewnych sytuacjach korzystniejsze dla stron będzie dokonanie rozliczeń pieniężnych przez przyznanie zubożonemu zwrotu wartości korzyści w tej części, przewyższającej wartość nakładów, które żądający zwrotu byłby obowiązany zwrócić.
Roszczenie z bezpodstawnego wzbogacenia może powstać w różnych sytuacjach i najczęściej nie jest jedyne. Często dochodzi do zbiegu (np. działanie wzbogaconego może być czynem niedozwolonym, albo chodzi o naruszenie posiadania). Czy powód ma wówczas swobodę wyboru, czy te inne roszczenia mają pierwszeństwo? W prawie francuskim roszczenie z bezpodstawnego wzbogacenia ma charakter subsydiarny - pojawia się gdy nie ma innych roszczeń. W Polsce przeważa pogląd, że roszczenie to ma charakter samoistny - powód może korzystać z niego nawet jeśli przysługują mu inne roszczenia. Częściowo rozstrzyga to art. 414.
Art. 414. Przepisy niniejszego tytułu nie uchybiają przepisom o obowiązku naprawienia szkody. {według Pajora powinno być - „przepisy o obowiązku naprawienia szkody nie uchybiają przepisom o bezpodstawnym wzbogaceniu”}
Roszczenie z bezpodstawnego wzbogacenia jest jednak roszczeniem słabym, występującym rzadko. Nie ma tu szczególnej ochrony dla zubożonego, więc warto zastanowić się czy nie przysługuje mu inne roszczenie np. windykacyjne, odszkodowawcze, z kontraktu, itp. Sięga się niekiedy do niego, w sytuacji gdy inne roszczenia uległy przedawnieniu - przedawnia się ono z upływem terminu ogólnego: 10 lat.
ŚWIADCZENIE NIENALEŻNE:
To szczególna postać bezpodstawnego wzbogacenia, do którego dochodzi przez działanie samego zubożonego, które przybiera postać spełnienia świadczenia, przy jednoczesnym braku podstawy prawnej dla spełnienia tego świadczenia.
Przy świadczeniu nienależnym tradycyjnie świadczącego nazywa się solvensem (zubożony - ten co spełnił świadczenie) natomiast wzbogaconego accipiensem (odbiorca świadczenia). Roszczenie o zwrot nienależnego świadczenia to kondykcja (łac. condictio).
Jeżeli do wzbogacenia doszło na skutek świadczenia, zwrot jest możliwy tylko wtedy gdy zachodzi jedna z sytuacji opisanych w art. 410. § 1. Który przez odesłanie przyznaje roszczenie o zwrot - tzw. kondykcję (condictio):
Art. 410. § 1. Przepisy artykułów poprzedzających stosuje się w szczególności do świadczenia nienależnego.
§ 2. Świadczenie jest nienależne, jeżeli ten, kto je spełnił, nie był w ogóle zobowiązany lub nie był zobowiązany względem osoby, której świadczył, albo jeżeli podstawa świadczenia odpadła lub zamierzony cel świadczenia nie został osiągnięty, albo jeżeli czynność prawna zobowiązująca do świadczenia była nieważna i nie stała się ważna po spełnieniu świadczenia.
Wyróżnia się 4 przypadki, gdy powstaje obowiązek zwrotu nienależnego świadczenia - 410. § 2.
1) condictio indebiti: „ten kto świadczenie spełnił, nie był w ogóle zobowiązany lub nie był zobowiązany względem osoby, której świadczył” - a zatem gdy zobowiązanie w ogóle nie istniało (dłużnik spełnia świadczenie nie temu wierzycielowi co trzeba), albo istniało ale już wygasło (powtórna zapłata), ktoś działa z mylnym wyobrażeniem, że zobowiązanie istnieje.
2) condictio causa finita: „jeżeli podstawa świadczenia odpadła” - w chwili spełnienia świadczenia istniała jego podstawa prawna, potem jednak odpadła np. ktoś, po tym jak spełnił świadczenie z umowy, uchylił się od skutków oświadczenia złożonego pod wpływem groźby; strona umowy uprawniona do odstąpienia, odstąpiła od niej. Świadczenie należne stało się nienależne.
3) condictio causa data causa non secuta: „jeżeli zamierzony cel świadczenia nie został osiągnięty”, mimo że causa istniała - np. darowizna na poczet przyszłego małżeństwa, a do zawarcia małżeństwa nie dochodzi; ktoś wystąpił z ofertą i od razu spełnia świadczenie, a adresat oferty odmawia zawarcia umowy, to świadczenie od oferenta jest nienależne bo jest w określonym celu (data), ale do umowy nie dochodzi (non secuta) i cel nie osiągnięty; zamierzony cel musi być uzgodniony przez obie strony.
4) condictio sine causa: „jeżeli czynność prawna zobowiązująca do świadczenia była nieważna i nie stała się ważna po spełnieniu świadczenia” - nie było podstawy, bo nie powstało zobowiązanie. Druga część zdania wiąże się z tym, że niektóre umowy mogą być konwalidowane przez wykonanie - są dwa takie przypadki w k. c.: art. 14 §2 i art. 890 §1 zd. 2. Jeżeli nastąpiła konwalidacja nieważnej czynności to roszczenie nie powstanie.
Jeżeli świadczenie zostało spełnione w takich okolicznościach powstaje roszczenie o zwrot świadczenia. Wyjątki - art. 411 pkt. 1):
Art. 411. Nie można żądać zwrotu świadczenia:
1) jeżeli spełniający świadczenie wiedział, że nie był do świadczenia zobowiązany, chyba że spełnienie świadczenia nastąpiło z zastrzeżeniem zwrotu albo w celu uniknięcia przymusu lub w wykonaniu nieważnej czynności prawnej;
2) jeżeli spełnienie świadczenia czyni zadość zasadom współżycia społecznego;
3) jeżeli świadczenie zostało spełnione w celu zadośćuczynienia przedawnionemu roszczeniu;
4) jeżeli świadczenie zostało spełnione, zanim wierzytelność stała się wymagalna.
Roszczenie nie przysługuje jeśli spełniający świadczenie wiedział, że nie był do świadczenia zobowiązany. Wymagana jest tutaj pozytywna wiedza o nieistnieniu zobowiązania - wątpliwości nie wyłączają kondykcji. Stąd wynika, że spełnienie świadczenia musi być pomyłkowe - od tego są 3 wyjątki tj. jeżeli świadczący wie o tym że świadczenie się nie należy, to może mimo to dochodzić zwrotu:
gdy spełnienie świadczenia nastąpiło z zastrzeżeniem zwrotu np. umowa opiewa na określone świadczenie, a druga strona w momencie spełnienia świadczenia mówi, że nie spełni świadczenia gdy tamta strona nie dopłaci, strona dopłaca, chcąc aby kontrahent wykonał swoje świadczenie, ale zastrzega sobie zwrot dopłaty (dopłata do wycieczki na lotnisku).
gdy świadczenie zostało spełnione w celu uniknięcia przymusu np. dyrektor szpitala uzależnia przyjęcie pacjenta od łapówki wiemy, że to świadczenie nienależne ale dajemy bo chcemy dostać się do szpitala, czy też uniknięcie przymusu egzekucyjnego - ktoś wie że nie jest dłużnikiem ale płaci, bo komornik puka do drzwi - później będzie to wyjaśniał.
jeśli świadczenie zostało spełnione w wykonaniu nieważnej czynności prawnej np. umowa nieważna z powodu braku formy aktu notarialnego przy sprzedaży nieruchomości. Strony świadczenia spełniły i wiedzą że to świadczenie nienależne ale mogą żądać zwrotu wzajemnych świadczeń. Z tego wyjątku wynika różnica między condictio indebiti a condictio sine causa.
Pozostałe przypadki wymienione w art. 411 pkt. 2-4 nie dotyczą świadczenia nienależnego, ale innych sytuacji. Chodzi o niemożność żądania zwrotu świadczenia ale nie dlatego że było to świadczenie nienależne, szczególnie widać to w pkt. 3 i 4:
2). Jeżeli spełnienie świadczenia czyni zadość zasadom współżycia społecznego - np. ktoś pomaga dalekiej krewnej, bo myśli że jest do tego zobowiązany (czyli myśli że istnieje obowiązek alimentacyjny).
3). Jeżeli świadczenie zostało spełnione w celu zadośćuczynienia przedawnionemu roszczeniu - przedawnione roszczenie - czyli dług nadal istnieje - jest to zobowiązanie naturalne - zwrotu żądać nie można.
Podobna sytuacja wynika z art. 413 - gry i zakłady - §1 - „kto spełnia świadczenie z gry lub zakładu, nie może żądać zwrotu, chyba że gra lub zakład były zakazane albo nierzetelne”.
Zobowiązanie z gry lub zakładu, tak jak zobowiązanie przedawnione ma charakter zobowiązania naturalnego. Oczywiście nie dotyczy to gier i zakładów zakazanych albo nierzetelnych - umowa jest wtedy nieważna i można dochodzić zwrotu zapłaty poprzez condictio sine causa. Natomiast zgodnie z §2 jeśli gra lub zakład były prowadzone na podstawie zezwolenia właściwego organu państwowego, to powstaje oczywiście normalne zobowiązanie i nie ma ono nic wspólnego z bezpodstawnym wzbogaceniem - np. ktoś kupuje los na loterii prowadzonej na podstawie odpowiedniego zezwolenia organu państwowego.
4). Jeżeli świadczenie zostało spełnione zanim wierzytelność stała się wymagalna - wynika to ze względów praktycznych - trudno żeby ktoś mógł żądać zwrotu, by po chwili znów musieć płacić.
Roszczenie z bezpodstawnego wzbogacenia ulega przedawnieniu na zasadach ogólnych - 10 lat. Jeśli roszczenie ma związek z działalnością gospodarczą solvensa - 3 lata. Jest to roszczenie bezterminowe, a zatem jego wymagalność co do zasady zależy od wezwania do zwrotu (art. 455 k. c.).
Bieg terminu przedawnienia rozpoczyna się od dnia w którym roszczenie stałoby się wymagalne, gdyby wierzyciel wezwał dłużnika w najwcześniejszym możliwym terminie (zgodnie z zasadą art. 120 §1 zd. 2).
ŚWIADCZENIE NIEGODZIWE - condictio ob turpen vel iniustam causam - art.412:
Chodzi o świadczenie spełnione z podejrzanych moralnie lub prawnie przyczyn. To szczególny przypadek condictio sine causa: czynność sprzeczna z prawem პ brak podstawy პ świadczenie jest nienależne - normalnie jednak nie jest istotne z jakich przyczyn czynność jest nieważna (czy braku formy, zgody, wad, etc.)
Czy spełniający świadczenie niegodziwe ma mieć roszczenie o jego zwrot? Np. ktoś dał łapówkę - czy może żądać od łapówkobiorcy zwrotu świadczenia jeżeli ten nie zrealizował obietnicy? Niektóre systemy wyłączają taką możliwość (Niemcy, Szwajcaria), bo złamał on prawo. Chodzi o ochronę powagi prawa i sądu - nie można chronić przestępcy, potrzeba jego ukarania wymaga odmowy zwrotu.
To jedno podejście, przyjmował je K. Z. - odmawiał roszczenia o zwrot. Obecnie jednak coraz częściej nie chodzi o czyny niegodziwe - coraz więcej zakazów i ograniczeń kontraktowania powoduje, że problem dotyczy nie tylko kwestii niegodziwości, ale dążenia do realizacji celów gospodarczych, etc. Np. obrót dewizowy sam w sobie nie jest niegodziwy, ale są kraje, gdzie nie jest on dopuszczalny. Ponadto co jeśli obie strony działają niegodziwie np. dlaczego wspomniany łapówkobiorca ma zatrzymać świadczenie (skoro odmawiamy roszczenia o jego zwrot).
K.c. wprowadził nowe rozwiązanie - w pierwotnej wersji art. 412 przewidywał, że świadczenie niegodziwe przepada z mocy samego prawa na rzecz Skarbu Państwa z chwilą spełnienia świadczenia. Przepadek był „automatyczny”, orzeczenie sądu miało charakter deklaratywny. Przepis mówił o świadczeniu sprzecznym z prawem lub z zasadami współżycia społecznego. Przy tak ogólnie określonych przesłankach przepadku i zachęcaniu do częstego stosowania tego przepisu, instytucja ta była nadużywana. Naruszało to pewność prawa, bo do czasu orzeczenia sądu istniał stan niepewności. Było to mocno krytykowane. SN uznając, że należy ograniczyć stosowanie art. 412 wydał wytyczne wymiaru sprawiedliwości 19.XII.72r. Jednak zmiana przepisu nastąpiła dopiero w 1990 roku. Instytucja pozostała, ale nadano jej prawidłowy charakter - przepadek następuje na podstawie konstytutywnego orzeczenia sądu. Tylko sąd może orzec przepadek świadczenia.
Art. 412. Sąd może orzec przepadek świadczenia na rzecz Skarbu Państwa, jeżeli świadczenie to zostało świadomie spełnione w zamian za dokonanie czynu zabronionego przez ustawę lub w celu niegodziwym. Jeżeli przedmiot świadczenia został zużyty lub utracony, przepadkowi może ulec jego wartość.
Przesłanki orzeczenia przepadku (część wytycznych'72 pozostaje aktualna):
1. świadczenie zostało spełnione w zamian za dokonanie czynu zabronionego przez ustawę;
2. świadczenia zostało spełnione w celu niegodziwym:
W wytycznych SN stwierdził, że chodzi o czyn zabroniony przez ustawę karną. Radwański rozróżnia 2 przesłanki, twierdząc, że dla zastosowania art. 412. wystarczy spełnienie jedna z nich („lub”). .Jednakże traktowanie sprzeczności czynu z ustawą jako przesłanki samodzielnej zastosowania art. 412 budzi wątpliwości, bo jest to sformułowanie zbyt ogólne - chodzi o to aby art. 412 nie miał zbyt szerokiego zastosowania np. w przypadku sprzeczności z przepisami o charakterze porządkowym czy organizacyjnym. SN stoi na stanowisku, że w każdym przypadku trzeba ustalić, że mamy do czynienia ze świadczeniem niegodziwym czyli muszą być spełnione wszystkie przesłanki. W wytycznych świadczenie niegodziwe to świadczenie zasługujące na powszechne potępienie z uwagi na naganne motywy (na naruszenie powszechnie akceptowanych norm moralnych lub porządku społecznego). Wyłączone spod zakresu niegodziwego świadczenia są zatem czynności pozostające w sprzeczności z prawem, ale których cel nie jest niski moralnie, społecznie szkodliwy. Pajor uważa, że nie każda transakcja sprzeczna z prawem jest niegodziwa. Klasycznym przykładem była sprzedaż „spod lady” - naruszało to zasady obrotu towarowego, było więc sprzeczne z prawem, ale nie miało celu niegodziwego, dlatego też sankcja z art. 412. nie była uzasadniona (i nie jest nadal). Dziś przykładem może być sprzedaż biletu przez konika. Przesłanki z art. 412 powinno się traktować jako całość.
3. świadczenie zostało spełnione w tym celu świadomie (i dobrowolnie):
Przesłanka subiektywna - świadomość niegodziwości musi występować po obu stronach. Ponadto chodzi tylko o dobrowolny udział w dążeniu do celu niegodziwego. Nie jest zatem możliwe orzeczenie przepadku, jeżeli jedna ze stron nie działała dobrowolnie np. dyrektor szpitala wymusza łapówkę za przyjęcie pacjenta (ten działa więc pod przymusem).
Nawet gdy spełnione są wszystkie te warunki to sąd jedynie może (ale nie musi) orzec przepadek. Może się okazać, że świadczącemu będzie przysługiwało roszczenie o zwrot świadczenia, wtedy nie można nie zastosować przepadku. W danej sytuacji najwłaściwsze może się także okazać pozostawienie świadczenia w rękach odbiorcy (np. wynagrodzenie za pracę „na czarno”).
„Sąd może orzec przepadek świadczenia” - świadczenie to zachowanie dłużnika, jest to sformułowanie niedokładne. Przepada przedmiot świadczenia. Jeżeli była to rzecz oznaczona co do tożsamości, to przepada ta rzecz. Jeżeli były to rzeczy oznaczone co do gatunku albo usługi, przepadkowi ulega ich wartość. Skarb Państwa staje się wówczas wierzycielem sumy pieniężnej, dłużnikiem jest strona, która przyjęła świadczenie. Jeżeli osoba ta przedmiot świadczenia zbyła, zużyła lub utraciła, to ma obowiązek zapłacić jego wartość. Jeżeli umowa była wzajemna (oba świadczenia mają charakter niegodziwy) to przepadają oba świadczenia lub ich wartość.
Skarb Państwa nie jest następcą prawnym - nabycie na mocy przepadku ma charakter pierwotny.
Strona45