Śledztwo w sprawie Jezusa, kolumbia12


Śledztwo w sprawie zmartwychwstania Chrystusa

Siedem pytań i siedem odpowiedzi na pytania dotyczące Jezusa Chrystusa i Męki Pańskiej 

* Piotr Zychowicz (tekst pochodzi z gazety "Uważam Rze", wydanie świąteczne z 2011 roku) 

0x01 graphic

"Pewnie niewiele z osób, które niespełna dwa tysiące lat temu zgromadziły się na jednym ze wzgórz pod murami Jerozolimy, zdawało sobie sprawę, że bierze udział w najważniejszym wydarzeniu w historii ludzkości. Rzymianie ukrzyżowali pewnego żydowskiego skazańca, 33-letniego Jezusa z Nazaretu. Mężczyzna udusił się pod ciężarem własnego ciała. Gdy stwierdzono zgon, został zdjęty z krzyża i pochowany jeszcze tego samego dnia w pobliskim grobowcu. Była to egzekucja, jakich w ówczesnej Palestynie było wiele. Nietypowe rzeczy zaczęły się dziać dopiero trzy dni później. Okazało się bowiem, że ciało skazańca zniknęło z krypty. Szereg osób, nazywających się uczniami Jezusa, zaczęło wkrótce powtarzać, że widziało go żywego.

 

Sensacyjna wiadomość zaczęła błyskawicznie rozprzestrzeniać się po całym Bliskim Wschodzie, niedługo trafiła do Europy i Afryki, stając się podwaliną nowej religii - chrześcijaństwa. Religia ta, niemal na terenie całego znanego wówczas świata, wyparła tradycyjne wierzenia, całkowicie zmieniając bieg historii. Dziś jest największym wyznaniem na kuli ziemskiej. Chrześcijan jest grubo ponad dwa miliardy, wiarę tę wyznaje co trzeci człowiek.

 

W swojej najnowszej książce, drugiej części „Jezusa z Nazaretu”, Benedykt XVI przywołuje słowa świętego Pawła z Listu do Koryntian. „Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczenie, próżna jest także wasza wiara. Okazuje się bowiem, że byliśmy fałszywymi świadkami Boga”. „W tych słowach Święty Paweł dobitnie ukazuje znaczenie Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa dla całości chrześcijańskiego orędzia” - pisze papież. „Stanowi ono jego podstawę. Prawdziwość świadectwa, że Chrystus powstał z martwych, decyduje o istnieniu lub nieistnieniu wiary chrześcijańskiej”.


Nic więc dziwnego, że pomiędzy chrześcijanami a ateistami toczy się spór, czy wydarzenie to rzeczywiście miało miejsce. Zdaniem tych ostatnich jest to mit, legenda, która została rozpropagowana w Europie przez grupę nawiedzonych sekciarzy lub oszus-tów. Według nich mamy do czynienia z największym kłamstwem w historii świata. Diabolicznym spiskiem lub fatalną pomyłką, której konsekwencje nie mają sobie równych w dziejach planety.


Ateiści przekonują, że zmartwychwstanie - podobnie jak inne wydarzenia nadprzyrodzone - z logicznego punktu widzenia po prostu nie mogło mieć miejsca. Twierdzenie, że było inaczej, wykształconego i myślącego logicznie człowieka może narazić tylko na śmieszność i kompromitację w dobrym towarzystwie.


Charakterystyczna jest choćby opinia czołowego ideologa ateizmu, brytyjskiego profesora Richarda Dawkinsa. Zapytany niegdyś, co jego zdaniem stało się z ciałem Jezusa Chrystusa, stwierdził: - To samo, co się stanie z ciałami wszystkich nas, gdy umrzemy. Rozłożyło się. Teorie, że Jezus wstał z grobu, a następnie wstąpił do nieba, są mniej więcej tak samo dobrze udokumentowane jak baśń o Jasiu i magicznej fasoli. Zmartwychwstanie jest całkowicie niezgodne z ustaleniami zaawansowanej nauki.


Właśnie na ogół w ten sposób przedstawiany jest spór o autentyczność zmartwychwstania. Z jednej strony występują godni szacunku, mający racjonalne, rzeczowe argumenty naukowcy i ludzie rozumu, z drugiej - traktowani pobłażliwie zabobonni chrześcijanie, którzy nie pasują do dzisiejszych czasów. Czy ludzie, którzy wierzą, że Chrystus powstał z grobu, nie mają żadnych poważnych argumentów i opierają się na ślepej, sprzecznej z logiką wierze?


Rzeczywistość jest nieco bardziej skomplikowana. Śmierć Jezusa Chrystusa podlega bowiem tym samym prawom, co każde inne wydarzenie historyczne. Na podstawie dostępnych źródeł i rekonstrukcyjnych dociekań można spróbować - niczym detektyw szukający zaginionego ciała - odtworzyć prawdziwy jego przebieg.


Zadania tego podejmują się ostatnio znani, głównie anglosascy bibliści, piszący książki i artykuły, w których - używając warsztatu naukowego - starają się udowodnić, że zmartwychwstanie było historycznym faktem. Tylko ostatnio wydane zostały dwie monumentalne monografie na ten temat „The Resurrection of Jesus” Michaela R. Licony oraz „The Resurrection of the Son of God” N. T. Wrighta.


Ateiści starają się zaś przedstawiać alternatywne teorie, które mogłyby w racjonalny sposób wyjaśnić zagadkę śmierci i zniknięcia ciała Jezusa z Nazaretu. O próbę odpowiedzi na pytanie: co tak naprawdę stało się tego kluczowego dla historii świata dnia, poprosiliśmy czterech znanych biblistów. Profesora Roberta H. Steina z Seminarium Teologicznego Południowych Baptystów w Louisville, profesora Edwina M. Yamauchiego z Uniwersytetu w Miami, profesora Richarda Bauckhama ze szkockiego Uniwersytetu Świętego Andrzeja oraz profesora Craiga Keenera z Eastern University w Pennsylvanii.


1. Czy Jezus Chrystus naprawdę istniał?


Być może całą sprawę uda się wyjaśnić już na samym wstępie i niepotrzebne będą dalsze dociekania. Według jednej z alternatywnych teorii skazaniec o imieniu Jezus z Nazaretu w ogóle nie istniał. Być może był on tylko wytworem wyobraźni ludzi, którzy założyli religijny ruch, jaki dał początek chrześcijaństwu. Rzeczywiście, każdy rasowy detektyw, który miałby do czynienia z podobną sprawą, zacząłby od potwierdzenia tożsamości zabitego.


Prof. Yamauchi: - Żaden poważny naukowiec nie postawi dziś tezy, że Jezus nigdy nie żył. Był on postacią historyczną i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Dowodem na to jest wielka ilość źródeł z epoki, także pozabiblijnych i niechrześcijańskich. Pisali o nim Żydzi, pisali Rzymianie. Choćby słynne „Testimonium Flavianum” Józefa Flawiusza czy „Roczniki” Tacyta, w których jest mowa o prześladowaniach, jakie za czasów Nerona spadły na chrześcijan. Jest tam wyraźnie napisane o Jezusie, który został skazany na śmierć przez Poncjusza Piłata.


Prof. Stein: - Rozmaitych zapisów i wzmianek dotyczących Jezusa jest rzeczywiście niezwykle dużo, co nawiasem mówiąc, potwierdza, jak ważną był postacią. Myślę, że wiemy o nim więcej niż o większości osób żyjących w tamtych czasach. Twierdzenie, że Jezus nie istniał, jest tak samo rozsądne jak to, że fikcyjną postacią był Cezar. Tezę taką w XIX w. stawiał znany niemiecki teolog Bruno Bauer. Nikt, nawet ateiści, nie brał go jednak poważnie.


Prof. Keener: - Próba udowodnienia, że Jezus nigdy nie istniał, byłaby aktem desperacji. Co ciekawe, nikt nie próbuje tego zrobić z innymi postaciami antycznymi, które opisano tak szybko po ich śmierci. Nikt w innych wypadkach nie próbuje podważyć relacji naocznych świadków. To ignorowanie zasad i warsztatu historyka, w przypadku Jezusa Chrystusa pozwala przypuszczać, że ludzie, którzy twierdzą, iż Jezus nigdy nie istniał, po prostu chcieliby, żeby tak było.


Prof. Bauckham: - Najważniejszym źródłem dotyczącym zmartwychwstania Jezusa są Ewangelie. Istnieją ludzie, którzy podważają ich wiarygodność, ale jeżeli rzeczywiście mielibyśmy do czynienia z dokonanym po wielu latach fałszerstwem, byłoby to najdoskonalsze fałszerstwo w dziejach. Jest to po prostu niemożliwe, Ewangelie były bowiem cytowane przez wielu innych autorów i na tej podstawie możemy dość precyzyjnie określić datę ich powstania. Teksty te są również pełne rozmaitych szczegółów i niuansów, które pokazują, że zostały napisane przez ludzi doskonale znających realia epoki. Historycy nie mają wątpliwości, że powstały pomiędzy końcem lat 60. i końcem lat 90. I w. Wcześniej zaś opowieść o zmartwychwstaniu była przekazywana ustnie przez naocznych świadków tego wydarzenia.


Prof. Stein: - Na rzecz autentyczności Ewangelii przemawiają także różnice pomiędzy poszczególnym Ewangeliami. Inny styl, inne słownictwo, inny sposób myślenia. Nie ma natomiast sprzeczności rzeczowych. I właśnie tak jest, jak cztery różne osoby opisują jakieś wydarzenie. Opisują je bowiem z czterech punktów widzenia. Gdyby ktoś sfałszował Ewangelie, wszystkie zawierałyby taką samą wersję wydarzeń.


2. Czy Jezus przeżył egzekucję?


A więc wiemy, że Jezus Chrystus rzeczywiście istniał. To, że był człowiekiem z krwi i kości, który żył w starożytnej Palestynie i został ukrzyżowany przez Rzymian, nie dowodzi jednak jeszcze, że jego zmartwychwstanie rzeczywiście miało miejsce. Być może nawet Jezus wcale nie zginął na krzyżu? Mężczyzna ten mógł być przecież na tyle silny, że przetrwał okrutną egzekucję. Po odbyciu krótkiej rekonwalescencji doszedł na tyle do siebie, by powrócić do uczniów. Po prostu oszukał ich, że rzekomo powstał z martwych.


Prof. Yamauchi: - Zachowało się wiele zapisów dotyczących ukrzyżowań. Wiemy więc sporo o tej technice uśmiercania ludzi. Była wyjątkowo okrutna. Skazaniec powoli dusił się pod ciężarem własnego ciała. Rzymscy żołnierze, którzy byli prawdziwymi zawodowcami i znali się na zadawaniu śmierci, mieli zaś sposoby, aby się upewnić, że egzekucja zakończyła się sukcesem. Jeżeli mieli jakiekolwiek wątpliwości, łamali ofierze nogi. Wtedy mogli być pewni, że nie przeżyje. W przypadku Jezusa uznali to jednak za niepotrzebne. Cios włócznią w bok wystarczył. Byli przekonani, że nie żyje, i nie mogli się pomylić.


Prof. Kenner: - Rzymski historyk z I w. Józef Flawiusz opisywał, jak raz udało mu się uzyskać zgodę na zdjęcie z krzyży trzech swoich skazanych przyjaciół. Pomimo jego interwencji i próby ratunku tych ludzi dwóch z nich i tak zmarło. Także pomysł, że Jezus mógłby w trzy dni po ukrzyżowaniu i przebiciu mu włócznią boku się wykurować i pojawić w pełnym zdrowiu, jest całkowicie nieprawdopodobny. Jezusa nie ściągnięto bowiem z krzyża, gdy żył, ale gdy już upewniono się, że skonał. Takich rzeczy nie da się sfabrykować. Jeżeli Jezus rzeczywiście przeżył i sfałszował własne zmartwychwstanie, to dlaczego zaraz po tym, jak pokazał się swoim uczniom, zniknął na zawsze? Dlaczego miałby pozwolić, aby inni kierowali jego ruchem?


Prof. Stein: - Załóżmy nawet, że na skutek jakiegoś nieprzewidywanego zbiegu okoliczności doszło do przeoczenia, żołnierze ten jeden raz nie wykonali zadania i skazaniec przeżył. Ale przecież Rzymianie nie byli ostatnimi ludźmi, którzy mieli kontakt z ciałem. Co z rodziną? Co z tymi, którzy brali udział w składaniu Jezusa do grobu? Żydzi zawsze sprawdzali, czy przypadkiem nie doszło do pomyłki. Mieli zwyczaj podstawiania pod nozdrza nieboszczyka różnych przedmiotów, na przykład monet. Sprawdzali, czy nie ma śladów oddechu. Zapewne tak było i tym razem. Wszystko to świadczy o tym, że Jezus w chwili składania go do grobu nie żył.


Prof. Bauckham: - Załóżmy, że za sprawą jakiegoś nieprawdopodobnego zbiegu okoliczności Jezus jednak utrzymał się przy życiu. Ten człowiek po straszliwej kaźni, jaką przeszedł, znajdowałby się przecież na granicy śmierci! Potrzebowałby bardzo długiego czasu, aby wydobrzeć, aby móc stanąć na nogi. Na pewno nie byłby w stanie chodzić, rozmawiać ze swoimi uczniami, a tym bardziej przekonać ich, że zmartwychwstał. W relacjach ludzi, którzy go widzieli po ukrzyżowaniu, nie ma zaś słowa o tym, żeby znajdował się w krytycznym stanie. Wprost przeciwnie. Pokazywał swe rany, ale zachowywał się jak zdrowy człowiek.


Prof. Stein: - Gdyby nawet Jezus ocknął się po trzech dniach zamknięty w grobie i chciał się z niego wyzwolić, byłoby to niemożliwe. Kamień, którym zamknięto grobowiec, był bardzo ciężki. Mógł ważyć nawet dwie tony. Znajdował się w specjalnym, lekko pochyłym wyżłobieniu. Żeby go przesunąć, potrzeba było kilku silnych mężczyzn. Tymczasem ciężko ranny Chrystus musiałby to zrobić sam, i to z bardzo niewygodnej pozycji. Od środka nie miał bowiem żadnego punktu zaczepienia. To tak, jakby chciał przetoczyć samochód, nie napierając na niego z tyłu, ale z boku, opierając się na zamkniętych drzwiach i szybie.

 

0x01 graphic

 

3. Czy świadkowie pomylili groby?


Jak w przypadku większości zagadek kryminalnych w śledztwie w sprawie zmartwychwstania Jezusa kluczowe są zeznania świadków. A więc w pierwszej kolejności kobiet, które przyszły do jego grobowca, by namaścić ciało, i zastały go pustym. Detektyw musi w tym miejscu zadać pytanie o wiarygodność tych osób. Być może ich relacja była nieprawdziwa. Mogły świadomie skłamać lub się pomylić. Zrozpaczone kobiety mogły na przykład ze zdenerwowania pomylić groby.


Prof. Stein: - To niemożliwe. Jezus został pochowany w prywatnym grobie przygotowanym dla bogacza Józefa z Arymatei. Grób ten nie znajdował się na publicznym cmentarzu, gdzie są setki takich samych grobowców, tylko na uboczu. Kobiety nie poszukiwały więc grobu numer 105 czy 874, ale szły prosto do celu. Naprawdę trudno sobie wyobrazić, żeby zaledwie po 36 godzinach zapomniały, gdzie spoczęła osoba, którą kochały najbardziej na świecie.


Prof. Bauckham: - Przecież kobiety nie były jedynymi osobami, które widziały pusty grobowiec. Wyobraźmy sobie taką sytuację: do uczniów przybiegają kobiety i opowiadają o tym, co się stało. O tym, że nie ma ciała ich mistrza, i o tym, że ukazali im się dwaj aniołowie. Uczniowie oczywiście natychmiast pobiegli do grobu przekonać się na własne oczy. Czy oni również pomyliliby drogę i trafili do innego grobowca?


Prof. Kenner: - Żydzi byli wyjątkowo pedantyczni, jeżeli chodzi o znakowanie grobów. Nawet rodziny pospolitych kryminalistów miały zgodę na sprawienie im godnego pochówku. To była powszechna praktyka w całym basenie Morza Śródziemnego. Poza tym nawet, gdyby kobiety i uczniowie rzeczywiście się pomylili, to przecież mielibyśmy do czynienia tylko z historią zaginionego ciała. My tymczasem mówimy o zmartwychwstaniu. Pomylenie grobu nie wyjaśni tego, że Jezus ukazał się swoim uczniom żywy.


Prof. Stein: - Gdyby to była pomyłka, zostałaby szybko wyjaśniona przez władze. Zarówno żydowskie, jak i rzymskie. Z ich perspektywy to wyglądało mniej więcej tak: był człowiek imieniem Jezus, który sprawiał im poważne kłopoty. Wyeliminowali go, ale nagle pojawia się wiadomość o zniknięciu ciała. Jego uczniowie mówią, że to dowód na to, że zmartwychwstał, że był Mesjaszem. Cóż prostszego niż zwołać ludzi, pokazać im prawdziwy grób i ciało. To przede wszystkim władzom powinno zależeć na wyjaśnieniu takiej pomyłki. Tymczasem nikt jej nie wytłumaczył.


4. Czy uczniowie Jezusa wykradli ciało?


Mamy zatem do czynienia ze sprawą zaginionego w tajemniczych okolicznościach ciała. Warto więc sprawdzić wiarygodność uczniów, którzy potem rozpropagowali opowieść o zmartwychwstaniu na całym świecie. Może ci ludzie byli kłamcami, a cała sprawa wielką mistyfikacją? Być może grób rzeczywiście był pusty, ale dlatego, że to właśnie oni wykradli ciało Jezusa i ogłosili później, iż ich mistrz zmartwychwstał?


Prof. Yamauchi: - Przypominam, że apostołowie byli później straszliwie prześladowani, że zostali zamordowani. Czy ludzie poświęciliby własne życie w imię wymyślonego przez siebie kłamstwa? Z punktu widzenia psychologicznego jest to zupełnie nieprawdopodobne. Ten jeden argument obala całą tę teorię.


Prof. Stein: - Najwybitniejszy niemiecki znawca Nowego Testamentu w XX w. Rudolf Bultmann (który sam uważał, że zmartwychwstanie to mit) napisał, że w całej tej historii pewna jest tylko jedna rzecz: apostołowie naprawdę w nią wierzyli. Co do tego nie ma wątpliwości. I jeszcze drobna kwestia techniczna. Przed grobem stali rzymscy strażnicy, którzy rzekomo mieli zasnąć, gdy wykradano ciało. Proszę sobie wyobrazić odsunięcie dwutonowego kamienia bez obudzenia tych ludzi. Apostołowie musieliby mieć jakieś supernowoczesne gadżety rodem z filmów o Jamesie Bondzie.


Prof. Kenner: - Któryś z uczniów lub innych uczestników spisku w obliczu tortur lub śmierci prędzej czy później przyznałby się, że cała historia została wymyślona. To by zaś zmusiło wczesnych chrześcijan do odniesienia się do takiego twierdzenia. Pozostałyby na pewno jakieś źródła pisane, zarówno chrześcijańskie, jak i pogańskie. Tymczasem my nic o czymś takim nie wiemy. Wszyscy uczniowie, umierając, byli święcie przekonani, że Jezus naprawdę powstał z martwych. To po prostu nieprawdopodobne, by taka intryga udała się bez żadnego „przecieku”, żeby nikt jej nie zdemaskował już w starożytności.


5. Czy ludzie, którzy widzieli Jezusa, doznali zbiorowej halucynacji?


Śmierć Jezusa Chrystusa dla jego uczniów była przeżyciem wielce traumatycznym. Ich ukochany mistrz został na ich oczach brutalnie zamordowany przez Rzymian. Nowoczesna psychologia zna przypadki, że tak silne przeżycia mogą wywołać halucynację. Być może uczniowie tak bardzo chcieli, aby Jezus Chrystus do nich powrócił, iż doznali wizji, którą później do końca swojego życia uznawali za rzeczywistość.


Prof. Kenner: - Badania nad fenomenem halucynacji dowiodły, że jest to zjawisko indywidualne. Halucynacje zbiorowe zdarzają się niezwykle rzadko. Paweł pisał, że Jezus pojawiał się wiele razy w rozmaitych miejscach. W pewnym momencie widziało go nawet 500 osób. Jedną halucynację, nawet zbiorową, którą mogła wywołać wiadomość o pustym grobie, jeszcze można by od biedy wytłumaczyć, ale całą serię? Coś takiego byłoby niezmiernie mało prawdopodobne. Oczywiście jeżeli ktoś stoi na stanowisku, że zmartwychwstanie po prostu nie mogłoby się wydarzyć, zawsze powie, że nawet nieskończenie mała szansa na serię zbiorowych halucynacji jest lepsza niż zerowa szansa zmartwychwstania.


Prof. Yamauchi: - Ludzie doznają takich wizji na ogół wtedy, gdy czegoś mocno pragną lub się czegoś spodziewają. Tymczasem Żydzi tamtych czasów nie znali pojęcia zmartwychwstania jednego człowieka. Spodziewali się, że wszyscy ludzie wstaną z grobów naraz, gdy nastąpi koniec świata i zostaną poddani boskiemu osądowi. Zmartwychwstanie Jezusa było dla nich czymś całkowicie nowym, nieoczekiwanym i zaskakującym.


Prof. Stein: - Przypominam, jak zachowywali się ci świadkowie. Kobiety nie szły do grobu, żeby spotkać żyjącego Chrystusa, ale po to, by namaścić jego ciało. Gdy zobaczyły otwarty grób, zapytały osobę, którą wzięły za ogrodnika, „gdzie go zabrali”. Podobnie apostołowie. Oni także nie dowierzali. A Tomasz nie uwierzył dopóty, dopóki nie dotknął ran swojego mistrza. Ci ludzie nie byli sobie w stanie wyobrazić czegoś takiego jak zmartwychwstanie. Dlatego na pewno tego nie wymyślili.

 

0x01 graphic

 

6. Czy Jezus Chrystus miał sobowtóra?


Pozostaje jednak jeszcze jedno wytłumaczenie. Może Jezus z Nazaretu miał sobowtóra? W Palestynie żył wówczas ktoś łudząco do niego podobny, na przykład brat bliźniak, który skorzystał z okazji i po egzekucji podszył się pod straconego mężczyznę. To właśnie on mógł rozmawiać z uczniami, którzy z powodu wzruszenia nie zauważyli, że mają do czynienia z oszustem.
 

Prof. Bauckham: - Gdy stracisz kogoś, kogo kochasz, to rzeczywiście widzisz go w każdym przechodniu po drugiej stronie ulicy. Pomyłka się wyjaśnia, gdy podchodzisz bliżej. Tego typu mgnienia czy ulotne doznania nie przekonują ludzi. Tymczasem to wydarzenie zrobiło gigantyczne wrażenie! Całkowicie odmieniło życie wielu osób. Czy oni wszyscy mogli go pomylić z innym człowiekiem? Wątpię. Przecież spędzili ze swoim mistrzem tyle czasu, znali na pamięć jego gesty, jego głos.


Prof. Kenner: - Oczywiście można założyć, że uczniowie świadomie nie zdemaskowali tego oszusta i utrzymywali, że to prawdziwy Jezus. To by było jedyne logiczne wytłumaczenie tezy o sobowtórze. Tu wracamy jednak do tezy, że to oni sfabrykowali całą historię i potem szerzyli kłamstwo. Jak już jednak wyżej mówiliśmy, to jest niemożliwe.


Prof. Stein: - Teza o sobowtórze jest jedną z serii zwariowanych teorii, którymi na siłę próbuje się wyjaśnić to niewygodne dla wielu wydarzenie. Bardzo łatwo jednak takie tezy obalić. Bo skoro to był sobowtór, to spiskowcy musieliby mu wyciąć na ciele takie same rany, jakie miał Jezus. To oczywiście było niemożliwe. Inna szalona teoria, z jaką się spotkałem, mówiła o tym, że przez trzy dni ciało Jezusa się całkowicie rozłożyło. Przeistoczyło w jakiś gaz. Pamiętam, że powiedziałem wtedy: „rozumiem, że trudno ci uwierzyć w cud, ale nie próbuj wymyślić kolejnego cudu, żeby go obalić”.


Prof. Kenner: - Jeżeli założyć, że rzeczywiście pod Jezusa podszył się ktoś bardzo do niego podobny, to co się stało z nim później? Dlaczego zniknął i nie korzystał z owoców swojej intrygi, przejmując kierownictwo ruchem?


Prof. Yamauchi: - Na temat zmartwychwstania rzeczywiście wymyślane są nieprawdopodobne rzeczy. Warto przytoczyć tu choćby głośną ostatnio książkę „Kod Leonarda da Vinci” czy teorię, że Jezus przeżył i wyjechał do Kaszmiru. W wydanej w latach 60. książce „Passover Plot” Hugh J. Schonfield stawia zaś tezę, że to Jezus z grupą zaufanych ludzi sfabrykował własną śmierć i zmartwychwstanie.


7. Co tak naprawdę się stało?


Skoro wszystkie alternatywne teorie są nie do obrony, należy postawić pytanie: co tak się naprawdę stało dwa tysiące lat temu?


Prof. Bauckham: - Naukowymi metodami możemy dojść tylko do jednego prawdopodobnego i logicznego wyjaśnienia: Jezus Chrystus rzeczywiście zmartwychwstał. I nie jest to żadna bajka czy zabobon, bo do tego wniosku doszliśmy przecież, stosując klasyczny warsztat historyka. Poprzez krytyczną analizę źródeł.


Prof. Kenner: - Gdybyśmy mieli taki materiał dowodowy przy jakimkolwiek innym wydarzeniu historycznym, jakimi dysponujemy w przypadku zmartwychwstania, bylibyśmy go na sto procent pewni i nikt by go nie negował. Wielu ludzi chce w tym jednym wypadku zrobić wyjątek, bo zmartwychwstanie kłóci się z ich naukowym światopoglądem, który nie dopuszcza możliwości wydarzeń nadprzyrodzonych. W tym wypadku to jednak nasi adwersarze opierają się na przypuszczeniu, a my na faktach, a nie na „ślepej wierze”. Wiem, o czym mówię, bo sam byłem kiedyś ateistą i byłem przekonany, że zmartwychwstanie po prostu nie mogło mieć miejsca. Ale po wielu latach pracy naukowej przekonałem się, że Bóg czasami naprawdę robi coś nadprzyrodzonego.


Prof. Yamauchi: - Wszystko to, o czym mówiliśmy, świadczy, że zmartwychwstanie to nie jest legenda. Koronnym dowodem jest jednak fenomen, jakim było i jest chrześcijaństwo. Gdyby Chrystus umarł i został pochowany jak każdy inny człowiek, upłynęłoby wiele lat, być może nawet stuleci, zanim legenda o jego zmartwychwstaniu zaczęłaby oddziaływać na ludzi. Tak to bowiem jest z mitami, że potrzebują czasu. Tymczasem w tym wypadku od razu po śmierci Jezusa jego uczniowie głosili Ewangelię i oddawali za nią życie. A chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się w błyskawicznym tempie: Rzym, Syria, Mezopotamia. Z setek wiernych szybko zrobiły się tysiące i dziesiątki tysięcy.


Prof. Stein: - Zmartwychwstanie nie tylko odmieniło ludzkość w sensie duchowym czy metafizycznym. Ono miało również skutki czysto materialne, polityczne. Całkowicie odmieniło bieg historii. Można śmiało powiedzieć, że było najważniejszym wydarzeniem w historii ludzkości. Czy spisek kilku nawiedzonych uczniów czy też powstała po latach mglista legenda mogłyby na dłuższą metę zrobić tyle zamieszania? Choć to wydaje się nieprawdopodobne, zmartwychwstanie jest jedynym logicznym wyjaśnieniem tajemnicy zniknięcia ciała Jezusa z Nazaretu. Sceptycy często pytają nas, dlaczego wierzymy w coś takiego jak zmartwychwstanie. Tymczasem to my powinniśmy ich pytać: dlaczego w nie nie wierzycie, skoro dostarczamy wam tylu dowodów." (*)


Piotr Zychowicz



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
000 Zapamiętajmy nazwiska posłów chcących zataić śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej
Precedens amerykańskiego śledztwa w sprawie katastrofy w Dubrowniku potwierdza
Precedens amerykańskiego śledztwa w sprawie katastrofy w Dubrowniku potwierdza
Umorzenie śledztwa w sprawie zamachu na papieża po kanonizacji
2012 06 19 Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła wczoraj śledztwo w sprawie śmierci gen Sławomir
BÓL JEDWABNEGO esej na temat śledztwa w sprawie Jedwabnego prowadzonego przez IPN
Po obejrzeniu akt śledztwa Jarosław Kaczyński ma wątpliwości w sprawie sekcji zwłok brata
Ochrona prawna Wymiar sprawiedliwosci
Święta krew Jezusa

więcej podobnych podstron