TADEUSZ JANUSZEWSKI
LOTNICY ŚMIERCI
I ICH SAMOLOTY
LAMPART
LOTNICY ŚMIERCI...
W prawie każdej większej bitwie powietrznej pewna ilość pilotów ginęła
uderzając swoimi samolotami bezpośrednio w nieprzyjacielskie okręty, samoloty
lub inne urządzenia wojskowe. Najczęściej byli to piloci, którzy znaleŹli się
w „sytuacji bez wyjścia", śmiertelnie ranni, kiedy nie mieli najmniejszych szans na
uwolnienie się z uszkodzonej maszyny. Pomimo takich sytuacji tylko nieliczni
decydowali się na desperacki czyn, który zazwyczaj koñczył się rozbiciem
o nieprzyjacielski obiekt wojskowy. Nie wszystkie tego rodzaju ataki zostały
jednak uznane za samobójcze. Były to jednak przypadki niecodzienne, kiedy
piloci decydowali się poświęcać własne życie dla wyższych celów.
Inaczej ta sprawa potraktowana została w Japonii. W czasie wojny, i nie tylko,
śmierć za cesarza była najwyższym zaszczytem, jaki mógł osiągnąć żołnierz na
polu walki. Dla Europejczyków takie postępowanie jest trudne do zrozumienia,
dlatego aby choć w minimalnym stopniu zrozumieć japoñską mentalność, należy
pokrótce zapoznać się z historią i obyczajami narodu japoñskiego.
Specyficzny japoñski ustrój feudalny przetrwał aż do okresu rewolucji przemys
łowej, a wraz z nim przetrwały podstawowe struktury społeczne. Najwyższym
panem był Boski Cesarz — Tenno, pomimo że większość Japoñczyków nie
widziała go. Było to im po prostu zakazane. Cesarz Japonii zgodnie z mitem był
potomkiem pierwszego cesarza Jimmu (660-585 p.n.e.), który w prostej linii miał
pochodzić od Ninigi, wnuka Bogini Słoñca — Amaterasu, którego zesłała na
ziemię do Krainy Porośniętej Trzcinami, zwanej też Yamato (jak nazywana jest
w legendach Japonia), aby uporządkował sprawy ziemskie, a przede wszystkim
założył dynastię, która by rządziła wybranym przez nią narodem.
Jest to tylko mit, bowiem pierwsze pisane Źródła o istnieniu Japonii pochodzą
dopiero z V wieku naszej ery. Niemniej, mit ten dał do rąk japoñskim strategom
dość ważny oręż, który z kolei miał dać narodowi japoñskiemu „wyzwolenie",
a im bezkarność. Następstwem tego jest tradycja władzy wojskowej, którą
dzierżyli przede wszystkim shogunowie. Była ona również Źródłem nieustannych
walk, początkowo przeciw Ainom, a póŹniej między poszczególnymi rodami
japoñskimi, kształtując rzemiosło wojenne. Prowadzone wojny umożliwiły
powstanie klasy wojowników-samurajów, którzy pierwotnie byli członkami
drużyny zbrojnej szlachcica — póŹniejszego shoguna. Nazwa shogun była
skrótem pochodzącym od słowa Sei-i-Tai-Taishogun, którym określano „wiel
kiego hetmana podbijającego barbarzyñców". Pierwszy shogun mianowany
został w 797 roku, a był nim Sakanoue-no Tamuramaro (758-811). Natomiast
najwyższy tytuł w hierarchii stanowisk pañstwowych o tym znaczeniu nadany
został dopiero w 1192 roku przez ród feudałów Minamoto. Wódz tego rodu
— Yoritomo (1148-1199) został zatem pierwszym shogunem Japonii, stając się
jednocześnie głową pañstwa, którego siedzibą była Kamakura, gdzie założony
został również tzw. shogunat. Od tego czasu aż do roku 1867 shogunowie
panowali w imieniu cesarzy w oparciu o silny stan wojskowy — samurajów.
W tym czasie cesarze zostali całkowicie odsunięci od władzy politycznej. Dopiero
w 1869 roku cesarz Meiji (Mutsuhito — 1852-1912), wydając swoje dzieło „Meiji
Ishin" — Zasady Reform Meiji, położył kres dotychczasowym obyczajom, a dwa
lata wcześniej zmusił do abdykacji ostatniego shoguna Japonii — Keiki.
Na zgliszczach minionej epoki powstała nowoczesna armia japoñska, a wraz
z nią przeniesione zostały zawarte w niepisanym kodeksie moralnym Bushido
— Droga Rycerza hasła o posłuszeñstwie, wychowaniu i pracowitości. Wszystko
to miało służyć sławie i sile rasy Yamato. Ponieważ armii powierzona została
ochrona cesarza, a tym samym miała ona chronić również i naród. Zatem jej
działalność stała się sprawą nadrzędną, a służba w jej szeregach obdarowana
została wieloma przywilejami. Z tego też powodu rzemiosło wojenne cieszyło się
w Japonii dużym szacunkiem i poważaniem. Z tych dwóch elementów wywiązała
się niezrozumiała dla świata japoñska postawa, jak chęć ofiarowania za cesarza
Japonii, tego co najcenniejsze w człowieku — jego własne życie.
Fenomenu tego należy upatrywać w rodzimej religii Japoñczyków — Shinto
— Droga Bogów, wynikało to z głębokiego ich szacunku do wszystkiego, co
mistyczne. A zatem nazwa Shinto pochodzi od słów Shin, które oznacza to samo
co Karni, czyli „Bóstwo", „Bóg" lub „istota wyższa", oraz od słowa To
oznaczającego „drogę", „kierunek" lub „postępowanie". Karni to nie tylko
bóstwa i bogowie, ale także duchy zasiedlające ziemię, niebo i słoñce, a także
zjawiska przyrodnicze, jak: burze, pioruny, góry, kamienie, itp. Także dusza
ludzka może być siedliskiem Karni. Według tradycji Karni może być bardzo dużo,
ale w świątyniach Shinto nie ma posągów ani obrazów bóstwa. Z punktu widzenia
religii Shinto, jej wyznawcą może być tylko Japoñczyk. Drugim nie mniej ważnym
kultem jest kult przodków, który stał się symbolem łączności z rodzimą religią, ale
jest także symbolem całego społeczeñstwa japoñskiego. Połączenie tych dwóch
kultów utworzyło nową terminologię japoñską, która nosi nazwę shintoizmu,
kierunku o bardzo ważnym znaczeniu politycznym dla Japonii.
Shintoizm jest formą religijną utworzoną w oparciu o mistyczne najwyższe
bóstwo, którym była Boginii Słoñca — Amaterasu Omikami — Wielka Bogini
Rozświetlająca Niebo. W VI wieku naszej ery z Chin przeniknął na teren Japonii
buddyzm, a póŹniej i konfucjonizm, religie które niosły nowe wizje światopogl
ądowe. Shintoizm szedł jednak własną drogą ku chwale tylko jednego Boga.
Była nim postać cesarza, wokół której podtrzymywany był mit o jego boskim
pochodzeniu. W ten sposób powstało prawo o nietykalności monarchistycznej
i absolutnego posłuszeñstwa jego rozkazom i życzeniom. Tym samym shintoizm
stał się religią narodową. W praktyce oznaczało to, że cały naród japoñski miał
prawo być ubóstwiany i miał prawo czuć się narodem wybranym. Shintoizm
posiada dwie formy — świecką i teologiczną. Japoñczycy, którzy wyznają religię
Shinto, a są to praktycznie wszyscy, mogą być również wyznawcami buddyzmu
czy też chrześcijanizmu lub innego wyznania. Shintoizm przetrwał do dzisiaj
w swojej pierwotnej formie, pomimo że nie posiadał żadnych dogmatów ani
kanonów. Nie było zatem potrzeby budować jakichkolwiek budowli sakralnych,
a jeżeli już powstawały, to tylko po to, aby przechować w nich jakieś Karni.
Powstała w tym celu świątynia nosiła nazwę Jinja i niczym szczególnym się nie
wyróżniała. Wyznawcy mogli się wokół niej gromadzić, a na jej dziedziniec
wchodziło się przez bramę Toni, która była najbardziej wyróżniającym się
elementem architektonicznym shintoistycznej świątyni.
Shintoizm nie wytworzył także żadnych organizacji, a podtrzymywany przez
niego mit uczynił z cesarza potomka bogów, który również został najwyższym
kapłanem, mogącym dokonywać obrzędu ku czci Bogini Amaterasu. W Japonii
buddyzm na dobre zakorzenił się w IX wieku i do niego głównie należą świątynie,
których obecność w połączeniu z religią Shinto miała zdecydowany wpływ na
obyczaje narodu japoñskiego. Zatem każdy Japoñczyk zaobowiązany został do
przestrzegania dwóch zasadniczych obowiązków, takich jak:
— wierność cesarzowi i uznanie jego boskiego pochodzenia. Wynikało to
z tego, że cały naród japoñski był pod jego opieką, dla której powołała go Bogini
Amaterasu. Dlatego też każdy japoñski żołnierz, który w jakikolwiek sposób
złożył swoje życie na chwałę Japonii i cesarza stawał się wojownikiem boga
— Gunshin. Dla nich to w 1869 roku zbudowana została w Tokio świątynia
Yasukuni-Jinja — Chram Pokoju w Kraju. Czczono w niej zmarłych wojowników,
którzy zginęli podczas przewrotu, doprowadzając do władzy cesarza
Meiji, a także dla uczczenia dusz wojowników poległych pod sztandarami cesarza
w wojnach uznanych za konieczne dla dobra Japonii. Zawieszane w niej były
tablice, na których umieszczono nazwiska poległych wojowników. Zapisywano
na nich oprócz nazwiska także miejsce urodzenia, co było zaszczytem dla rodziny
oraz dla wioski czy miasta, z którego pochodził wojownik. Wojownicy, którzy
zginęli na polu walki spisywani byli na tablicach zbiorowych, które raz w roku
cesarz, w dniu swojej kolejnej rocznicy wstąpienia na tron, przyjmował pod swoją
opiekę. Do czasu wybuchu wojny nad Pacyfikiem na tablicach zapisanych zostało
ponad milion nazwisk japoñskich wojowników, którzy oddali w sposób szczególny
swoje życie za Japonię i cesarza.
— szacunek dla przodków, ich poważanie oraz wierność cesarzowi, gwarantowa
ło bezgraniczne posłuszeñstwo syna wobec ojca i dziadów, jako podstawowej
zasady moralnej obowiązującej każdego Japoñczyka.
Inną charakterystyczną cechą shintoizmu jest jego zdolność przystosowania się
do filozofii konfucjonizmu, co w konsekwencji doprowadziło do specyficznego
punktu widzenia problemu śmierci. W pojęciu boskim, czego przedstawicielem
był cesarz, śmierć nie istniała i jako taka nie miała żadnego znaczenia. Była ona
aktem prowadzącym jedynie do pewnego stopnia pobożności. I tutaj się kryje
sedno sprawy tak łatwego pozbawiania się życia przez Japoñczyków. Poza tym
shintoizm utwierdzał Japoñczyków, że jako naród wybrany, ma prawo zrzucić
z drogi wszystko i każdego, kto by się przeciwstawił ich „boskiemu posłannictwu",
w zawładnięciu wszystkimi narodami.
Długie i krwawe wojny domowe wykształciły z czasem całkiem dobrze
prosperujące rzemiosło wojenne i ich przedstawicieli — samurajów. Samuraj był
to feudalny rycerz japoñski. Jego nazwa — samuraj, rozpowszechniła się jedynie
poza Japonią. We własnym kraju nazywany był Bushi — wojownik. Warstwa
społeczna samurajów dała podstawę systemowi mocarstwowemu Japonii i nieroz-
łącznie wiązała się z wodzem rodu Minamoto — Yoritomo, który był jej
założycielem. W ciągu prawie dwudziestu lat utworzył prosty, ale funkcjonalny
aparat wojenny, a to dzięki nadaniu samurajom przywilejów, w zależności od
prezentowanego przez nich szczebla władzy.
Aby na zawsze i trwale przywiązać do siebie najlepszych sojuszników, za
których uważał samurajów, pan z Kamakury, Kamakuradomo, jak był z najwyż-
szym szacunkiem nazywany Yoritomo, utworzył grupę uprzywilejowanych
wasali — Gokenin. Po definitywnym zwycięstwie Yoritomo, jego wasale stali się
zawodowymi wojownikami, którzy musieli spełniać poniższe warunki i obowią-
zki:
— być wojownikiem i dzierżawcą ziemi,
— być absolutnie posłusznym i podporządkowanym panu,
— pełnić służbę w Kioto, Kamakura i na innych strategicznych szlakach.
Przynależność do klasy wojowników potwierdzana była na piśmie i była
dziedziczna. Jeżeli doszło do naruszenia wspomnianych obowiązków, przynależ-
ność mogła być cofnięta. Poza tym samuraje mieli wspierać materialnie,
w zależności od stopnia majętności, budowę świątyñ, twierdz obronnych,
chramów, klasztorów, itp.
Za służbę u Yoritomo, samuraj jako wynagrodzenie otrzymywał poręczenie,
dzięki któremu mógł dzierżawić ziemię i miał możliwość awansu w hierarchii
wojowników. Mógł także otrzymać ziemię zdobytą na nieprzyjacielu. W roku
1180 Yoritomo posiadał już ponad dwa tysiące samurajów. Ich wzajemne
stosunki stały się wzorem, z których korzystały wszystkie warstwy ówczesnego
społeczeñstwa japoñskiego. Świadczona pierwotnie obrona pana, stała się póŹniej
gwarancją prawa dla ziemi, które z czasem się rozszerzały. Pierwotne obowiązki
samurajów stały się obowiązkiem ofiarowania życia za pana. Ta idea stała się
podstawą moralnych wartości i normą zachowania klasy wojowników-samurajów.
Znaczenie zasad moralnych jeszcze bardziej wzrosło w okresie shogunatu
Tokugawa. Stały się one podstawą filozofii i ideologii samurajów. Zasada
nadrzędności i podrzędności z kategorycznymi wymaganiami i wasala wiernością
najbardziej odpowiadała powstaniu stanu samurajów. W połowie XVII wieku
połączono wspomniane zasady w jeden dokument zwany kodeksem Bushido
— Droga Rycerza, pozwoliło to ogłosić dziesięć zasad etycznych dotyczących
zachowania stanu samurajów.
Zgodnie z buddyjską filozofią Zeñ wszystko ma swoją drogę. Taką drogę
należy znaleŹć i bezwzględnie się jej trzymać. Chodzi tutaj o nauki starochiñskiego
filozofa — Lao-Cz — taoizmu, dla której istnieje japoñski termin Do — droga.
Zatem Sado Yudo są filozoficznymi wskazówkami, jaką drogą należy iść.
Wyznacza ona żołnierzowi taką drogę, jakiej wymaga charakter jego profesji.
Jeżeli by zboczył z tej drogi, to los jego i jego rodziny byłby przesądzony. Autorem
kodeksu był konfucjañski filozof i teoretyk wojenny Soko Yamaga (1622-1685).
Większość swojego życia spędził jako nauczyciel samurajów w księstwie Ako,
gdzie wśród jego uczniów był także Tsunayogi, ówczesny shogun, za którego
kadencji miał miejsce słynny przypadek wierności i poświęcenia samurajów.
Miało to miejsce w marcu 1701 roku, kiedy powstała historia 47 roniów
— samurajów, którzy pomścili śmierć swego pana. Wtedy to Asano Naganori
(l667-1701), pan na Ako w prowincji Harima, miał wraz z mistrzem ceremonii na
dworze shoguna — Kira Yoshinaka, przyjąć na zamku Edo cesarskich posłów
z Kioto. Kira był człowiekiem chciwym i Źle usposobionym do Asano, ponieważ
nigdy nie dawał mu podarków, a także go lekceważył. W dniu wizyty, 14 marca,
Asano zagniewany obraŹliwym zachowaniem Kira dobył miecza i lekko go ranił.
Działo się to na krużganku zamku Tokugawa, a że zgodnie z rygorystycznym
przepisem nie wolno było wyciągać miecza na terenie pałacu, Asano za
dopuszczenie się wykroczenia na urzędniku shogunatu otrzymał rozkaz popełnienia
honorowej śmierci przez seppuku. Wszystkie jego posiadłości uległy konfiskacie,
a około 300 samurajów, już bezpañskich, czyli roniów, zostało rozpuszczonych.
47 roniów zaprzysięgło, że nie spoczną dopóki nie pomszczą swojego pana.
Po dwóch latach, 14 grudnia 1703 roku, zmylili czujność straży pałacowej
w siedzibie Kira i przedostali się do jego domu. Tam zamordowali go i ucięli mu
głowę, którą następnie zanieśli na grób swojego pana. Shogunat po długich
debatach uznał, że postępek samurajów z punktu bezgranicznego przywiązania
do pana zasługuje na pochwałę, ale za pogwałcenie prawa zasłużył na potępienie.
Ostatecznie władze shogunatu uznały zemstę za przestępstwo, ale w drodze łaski
zezwoliły 47 samuraj om-roniom na popełnienie honorowej śmierci przez seppuku.
4 lutego 1704 roku samuraje oddali swoje życie. Rytualną śmierć samobójczą jako
pierwszy poniósł w 1338 roku sławny wojownik Kasunoki Mashige, który aby nie
zdradzić cesarza Godaigo wybrał śmierć. Jego znakiem była chryzantema, która
póŹniej stała się symbolem pilotów samobójców, malowanym na ich samolotach.
W okresie panowania cesarza Meiji kodeks Bushido został znacznie zmieniony,
a jego podstawowe zasady, jak wierność, posłuszeñstwo, samokrytyka, poświęcenie
za pana, zostały przeniesione na cesarza. Zasady te przyjęte zostały
głównie przez armię japoñską. W czasie sprawowania władzy przez cesarza Meiji
było ponad 300 tysięcy rodzin samurajskich, które chroniły jak oka w głowie
wszelkie tradycje samurajskie. Przede wszystkim chronili miecze samurajskie
— wielki Katana i mały Wakizashi. Miecze te w tradycji narodu japoñskiego
zajmują honorowe miejsce. Zgodnie z jednym z mitów o Bogini Słoñca
— Amaterasu, to właśnie ona wręczyła wielki miecz swojemu wnukowi Ninigi,
kiedy schodził z niebios na ziemię.
Pogarda dla śmierci i wierność cesarzowi była zawarta w preambule kodeksu
Bushido i wyrażała się słowami: „nie zemrzemy w ciszy i pokoju. Pomrzemy przy
boku władcy i twórcy. Wypłyniemy na morze, gdzie woda pochłonie nasze ciała.
Pójdziemy w góry, gdzie trawa pokryje nasze ciała. Wzlecimy ku słoñcu, które
przyjmie nasze dusze. Przyjmie nas nasza pramatka Amaterasu. Nasze życie nigdy
i nigdzie nie skoñczy się".
Ostatnie słowa stały się mottem starego pisma wojskowego Umiyukaba
(Pójdziemy do przodu), które prowadzą Japoñczyka przez całe jego życie.
W rękach japoñskich ideologów, te słowa stały się, jak się póŹniej okazało, bardzo
groŹną bronią, zdolną zniszczyć nawet cały własny naród.
* * *
Japonia była pañstwem wojskowym od conajmniej tysiąca lat. W większości
pañstw świata armie pełniły rolę służebną. W Japonii armia była pañstwem
w pañstwie. Jedynie dziesięcioletni okres między latami 1922-1931, kiedy na czele
władzy stali cywile, był wyjątkiem. Jednakże przed tym okresem, jak i po nim,
u władzy były już tylko siły zbrojne — Armia i Marynarka, które kształtowały
życie narodu, a przede wszystkim wychowanie młodego pokolenia.
Uzupełnianie sił zbrojnych Japonii miało formę zaciągu. Corocznie powoływano
ponad 15 tysięcy dwudziestoletnich Japoñczyków, którzy po dwuletnim
szkoleniu otrzymywali tzw. „duchowe wychowanie". Dzięki temu z młodzików,
pochodzących zwykle z wiosek i małych miasteczek, powstawał idealny materiał
wojenny. Japoñski system przygotowania ideologicznego był wręcz doskonały,
a opracowany był na podstawie długoletnich doświadczeñ ideologów od kodeksu
Bushido.
Obowiązkowe szkolenie niższego i średniego stopnia japoñska młodzież
koñczyła w wieku dwudziestu lat. Byli to przeważnie absolwenci szkół średnich,
którzy póŹniej mieli trzy możliwości. Pracować, bądŹ kontynuować naukę na
wyższych uczelniach albo wstąpić do szkoły kadetów. Po ich zniesieniu w 1916
roku powstały uczelnie wojskowe. Do nich mógł się dostać każdy bez względu na
status majątkowy. Warunkiem przyjęcia było pozytywne zdanie egzaminu
wstępnego. Podstawą jego była znajomość historii Japonii w kontekście rodzin
samurajskich, a także znajomość obyczajów i zasad postępowania. Na zakoñczenie
robiono sprawdzian sprawności fizycznej.
Rekrutacja jak i całe przygotowanie wojskowe przebiegały w ramach obwodu
danego pułku. Również japoñscy rekruci swoją służbę wojskową odbywali
w większości w pobliżu swoich domów. Zasada ta miała wiele zalet. Dowódcy
poszczególnych pułków mogli odwiedzać rodziny przyszłych rekrutów jeszcze
w czasie ich nauki i rozmawiać z nimi o ich przyszłości. Poza tym mogli oceniać
szkołę, do której uczęszczali. Kompleksowa ocena ucznia wydawana była po
zakoñczeniu każdego roku szkolnego. Informowano w niej o sprawności fizycznej
i zamiarach ucznia oraz jego rodziny w kwestii służby wojskowej. Oficerowie
zwykle namawiali rodziców, aby swego syna wysyłali raczej do wojska niż na
dalsze studia. Wskazywali przy tym na ważność stanu wojskowego i jego
nadrzędność ponad wszystkimi innymi powołaniami. W rodzinach o tradycjach
samurajskich takie umoralnienie nie było potrzebne. Tam rzemiosło wojenne dla
pierworodnego syna było obowiązkiem. Z powodu nie najlepszej sytuacji
ekonomicznej większości rodzin japoñskich pozytywnie oceniała przedstawione
jej argumenty i posyłała swoich synów do służby wojskowej.
Inna możliwość wejścia na drogę wojskową istniała po ukoñczeniu szkoły
wyższej. Ostatnią szansę zostania oficerem miał młody Japoñczyk po ukoñczeniu
dwudziestu lat lub tuż po ukoñczeniu zasadniczej służby wojskowej, ale i wtedy
musiał zdawać egzaminy wstępne. Większość z nich osiągała póŹniej jedynie
niższe stopnie oficerskie lub koñczyło karierę jako podoficerowie.
Wiek poborowy dla Japoñczyka to dwadzieścia lat. Natychmiast po jego
ukoñczeniu każdy poborowy poddawany był badaniom sprawnościowym.
Składały się na to biegi, chód na większą odległość oraz sprawdzian ogólny. Po
badaniach poborowy przydzielany był do jednej z trzech grup. W pierwszej grupie
„A" znajdowali się poborowi o najlepszej sprawności fizycznej. Spośród nich
wybierani byli kandydaci na przyszłych oficerów. Jądro sił zbrojnych tworzyła
grupa „B". Znajdowali się w niej średniacy, których wyniki były nieco słabsze. Na
koñcu była trzecia grupa poborowych „C", skupiająca wszystkich, którzy nie byli
zdolni przebrnąć pozytywnie przez próby. Kierowani byli do służb pomocniczych;
na przykład jako kucharze, sanitariusze, itp.
Oprócz właściwego szkolenia, ważną sprawą dla służby wojskowej było
przygotowanie ideologiczne. Już małe dzieci miały tygodniowo cztery godziny
nauki historii Japonii i godzinę śpiewu patriotycznego. Również żołnierze mieli
codzienną naukę historii i godzinny wykład na temat wzorów wojskowych
z minionych lat. Poza tym ćwiczono pieśni patriotyczne. Do tego dochodziło
szkolenie ideologiczne, gdzie głównie rozważane było twierdzenie o połączeniu
„ośmiu kątów świata pod jeden dach", w tym przypadku pod władzą jednego
przywódcy, który ze świata utworzyłby jedną rodzinę. Następnym postulatem
była ,,cesarska droga". Znamienne, że ze względu na harmonię, osiągnąć ją
można było jedynie pod rządami miłościwie panującego cesarza, który wszystkim
wyznaczałby najwłaściwszą „drogę". Obydwa te postulaty powstały na początku
wstąpienia na tron cesarza Meiji, i posiadały swój oddŹwięk zgodny z ideologią
związaną z Japonią. Według pierwszego ideologa tzw. japonizmu — nihoshigi, dr
Okawa Shumei, obydwa te postulaty stanowią symbole wszechświatowej władzy
cesarstwa japoñskiego, a osiągnąć ją można jedynie za pomocą siły zbrojnej.
Myśli te zawarte zostały w książce Okawy wydanej w 1934 roku, w której autor do
swoich rozważañ wychodził z teorii o nadrzędności rasy Yamato, powstałej z woli
bogów i że to ona utworzyła pierwsze pañstwo świata — Japonię. Dlatego dane jej
jest prawo do władania nad pozostałymi pañstwami świata.
Za pierwszy cel mający być spełnieniem tej filozofii, wytyczono zdobycie
Syberii i wysp na morzach południowych, co miało być uwerturą do wojny między
Wschodem a Zachodem. W zamysłach — Zachód, to biała rasa a Japonia
występuje w nich jako obroñca Wschodu. Z tego powodu naród japoñski musi
być wzorem moralności i jednomyślności. Według Okawa Shumei najidealniejszym
środkiem do osiągnięcia takiej jednomyślności jest utworzenie pañstwa
wojskowego.
Aby wszystkie powyższe zasady pozostały jak najdłużej w pamięci żołnierzy,
oficerowie i podoficerowie wykorzystywali całkiem konwencjonalne środki,
a mianowicie — bicie. Było to w japoñskich siłach zbrojnych normalne zjawisko,
jak na przykład chód, bieganie czy też musztra. Ostatnią i bynajmniej nie mniej
ważną zasadą wychowania w posłuszeñstwie była przysięga wojskowa. Wydana
została „Cesarskim rozkazem dla żołnierzy i marynarzy" przez cesarza Meiji
w 1882 roku. Chodzi tu o wielostronicowy dokument, który musieli znać na
pamięć wszyscy członkowie sił zbrojnych, deklarując w ten sposób posłuszeñstwo
i wiarę w boskie pochodzenie cesarza. Dla lepszego zapamiętania żołnierze wiele
godzin poświęcali na zbiorowe uczenie się przysięgi. Ma się rozumieć, że pod
nadzorem dowódcy i jego „środka wychowawczego", porządnego drąga. Aby
przysięga lepiej wchodziła do żołnierskiej krwi, wymyślane były przeróżne
zabawy, podnoszące walory waleczności oraz odporności fizycznej i psychicznej
żołnierza czy marynarza. Najbardziej znaną zabawą było „wytrzymywanie
zadawanych ran". Stawało w niej naprzeciw siebie dwóch żołnierzy, z których
jeden był reprezentantem „rasy Yamato", a drugi prezentował „niższą rasę", jak
na przykład Chiñczyka, Amerykanina lub bolszewika. Przedstawiciel „niższej
rasy" w rękach miał drewniany drąg, którym okładał, na ile mu starczało sił,
„syna narodu". Rany musiały być cięte. Po kilku uderzeniach „syn" był cały
zakrwawiony i posiniaczony. Pobity próbę musiał znieść w absolutnym spokoju
i milczeniu. Po zaliczeniu próby odporności i wytrzymałości, i po nieodzownym
ostrzyżeniu role się odwracały. Tym razem biciu podlegał przedstawiciel „niższej
rasy". To, że „syn rasy Yamato" musiał próbę przetrzymać, było jasne, natomiast
przeciwnik zwykle się poddawał. W takich przypadkach dochodziło do prowokacji
i załatwiania osobistych porachunków. Nie mniej, kto nie wytrzymał takiego
sprawdzianu kierowany był na „dodatkowy trening wychowawczy". Prowadzili
go w wolnym czasie oficerowie lub podoficerowie z poszczególnych pododdzia-
łów. Byli to prawdziwi mistrzowie w przeprowadzaniu „dodatkowych zajęć".
Zwykle adept zostawał dokładnie i fachowo „wymłócony". Nie śmiał jednak
podczas „treningu" umrzeć. Gdyby jednak tak się stało, to ci którzy prowadzili
„dodatkowe zajęcia" musieliby popełnić samobójstwo. Przecież cesarz każdego
żołnierza bardzo kochał i na pewno nie pozwoliłby zrobić mu najmniejszej
krzywdy.
Praktycznym sprawdzianem systemu wychowywania japoñskiego żołnierza
mógł być tylko i wyłącznie stan wojenny, którego usilnie domagało się dowództwo
japoñskich sił zbrojnych. Słabsi osobnicy umarliby z wyczerpania, a póŹniej
sławieni byliby w domach i swoich rodzinnych stronach, jako wzorowi żołnierze.
Pozostali natomiast żołnierze straciliby zainteresowanie własnym życiem. Takie
stanowisko razem z kilkoma innymi pojęciami z dziedziny demagogii politycznej,
jak na przykład — „biały imperialista", „agent Moskwy", „szalony chiñski
anarchista" czy też .Jedność narodu japoñskiego" — o czym głównie mówiło się
w armii, daje nam obraz „moralnego wychowania", który był także nazywany
Yamato Damashi — duchem rasy Yamato. Umożliwiał on do woli manipulować
życiem żołnierzy zgodnie z potrzebami japoñskiego militaryzmu.
Jasne było, że japoñska strategia wojenna będzie chciała jak najprędzej
zaprocentować ideologicznym przygotowaniem swoich żołnierzy. Do tego potrzebowano
stworzyć wzory żołnierzy współczesnych czasów, których przykłady
poświęceñ w imię wyższych celów aktywizowałyby obowiązki wobec cesarskich
poleceñ. W związku z tym naród japoñski stopniowo przygotowywany był do
wojny, a wraz z tym przygotowywano go na nieuniknione poniesienie ofiar.
Pierwsza taka sposobność nadarzyła się podczas wojny rosyjsko-japoñskiej,
pierwszej z wielkich wojen zaborczych Japonii. Wówczas to powstały dwa wzorce
żołnierzy, zwanych gunshinami— boskimi wojownikami. Byli to żołnierze, którzy
dobrowolnie ofiarowywali swoje życie za Japonię podczas wykonywania wielkiego
czynu bohaterskiego. Pierwszym z nich był porucznik marynarki Takeo
Hirose. Bohaterskiego czynu dokonał 20 marca 1905 roku. Admirał Togo
nadaremnie usiłował z morza zdobyć Port Artur, albo go przynajmniej unieszkodliwić,
aby zabezpieczyć się przed niespodziewanym atakiem floty rosyjskiej.
Nie mając innego wyjścia admirał Togo postanowił za wszelką cenę zablokować
port. Cztery wielkie parowce transportowe Fukuji, Yamiko, Yunuyama i Chiyuo
załadowane zostały materiałami wybuchowymi i zapalającymi, którymi miały
zniszczyć wejście do portu. Do wykonania tego zadania potrzebni byli ochotnicy,
którzy mieli doprowadzić okręty do miejsca ich przeznaczenia i w odpowiednim
czasie spowodować ich wybuch. Jednocześnie było wiadome, że marynarze ci nie
mieli prawie żadnych szans na powrót. Admirał Togo zebrał załogi okrętów
swojej flotylli, przedstawił swój zamiar i wezwał do utworzenia załóg dla
„wybuchowych okrętów". Porucznik Hirose, jako przedstawiciel marynarzy,
zgłosił się pierwszy.
£ącznie potrzeba było pięćdziesięciu marynarzy i dwudziestu dwóch oficerów.
Spośród zgłoszonych marynarzy obsadzono cztery parowce i kilka małych
okrętów wojennych, które miały za nimi wpłynąć do portu. Japoñskie okręty
u wejścia do portu pojawiły się około godziny 23, i kiedy płynęły ze zgaszonymi
światłami, i jak najciszej, wykrył je rosyjski patrol. Reflektory portowe naprowadzi
ły dalekosiężne działa na japoñskie okręty, które w wyniku ostrzału
natychmiast się zapaliły. Chwilę póŹniej do boju weszły rosyjskie torpedowce,
które po kilku minutach z japoñskich okrętów pozostawiły tylko zatopione
wraki. Na falach pływały resztki załóg i ciała japoñskich marynarzy. Między
innymi były też zwłoki porucznika Takeo Hirose. Japoñskie torpedowce póŹniej
znalazły jego głowę z resztkami ramion.
„Potrzebuję bohatera", powiedział wkrótce potem admirał Togo. I tak
doczesne szczątki porucznika Takeo Hirose złożone zostały w ozdobnej trumnie
z wyliczeniem jego zasług i wysłane do Tokio. Tutaj z wielką czcią zostały
umieszczone przed świątynią Yasukuni. Tego samego dnia cesarz ogłosił porucznika
Hirose pierwszym nowożytnym gunshinem Japonii. Na tablicy zawieszonej
na ścianie świątyni opisany został jego bohaterski czyn. Cesarska Marynarka
Japoñska otrzymała potrzebnego idola, niezbędnego do prowadzenia wojny,
a admirał Togo miał czym podpierać morale swoich marynarzy. Cesarska Armia
Japoñska w podobnym działaniu nie pozostawała bierna. Również i ona
potrzebowała swojego gunshina. Został nim baron Maresuke Nogi, osobisty
przyjaciel cesarza Meiji. Był on generałem i dowódcą Armii Japoñskiej, do której
wniósł wiele zasad i praktyk z europejskiej techniki i strategii wojennej.
Wprowadził na przykład klasyczne obuwie wojskowe w miejsce lekkich japoñskich
sandałów. „Wojnę trzeba prowadzić i w zimie, a na Syberii w ciągu roku
najdłużej trwa zima i jest tam dużo śniegu", mawiał generał Nogi, kiedy usłyszał
narzekania, że żołnierze będą musieć chodzić w ciężkich butach. On też
poprowadził Armię Japoñską przeciwko miażdżącej sile rosyjskich dział, zieją-
cych ogniem z fortu Port Arthur. Ostatecznie rosyjski port został przez niego
zdobyty, a on sam okrył się sławą i podziwem w całej Japonii. Nie był jednak on
z tego zadowolony. Cena zwycięstwa była bardzo wysoka. Zginęło ponad 100
tysięcy żołnierzy japoñskich, wśród nich dwaj jego synowie. Ta myśl ciągle go
prześladowała, tak że któregoś dnia poprosił cesarza, aby mu pozwolił na
wykonanie seppuku, by w ten sposób poświęcić własne życie za poległych
żołnierzy i smutek ich rodzin. Cesarz zakazał mu jednak dokonywać tego czynu
i jednocześnie przekonywał go o słuszności podejmowanych przez niego dotychczasowych
działañ. Pozwolił mu jednak na spełnienie zamysłu jedynie wtedy,
kiedy on sam umrze, mówiąc „będę rad, kiedy będziesz mi towarzyszył w mojej
dalszej drodze". Generał Nogi musiał czekać jeszcze siedem długich lat. Kiedy 30
lipca 1912 roku powiadomiono go o śmierci cesarza Meiji, generał Nogi udał się
do cesarskiego pałacu. Tutaj przy współudziale swojego długoletniego adiutanta
dokonał obrządku seppuku. Adiutant również zmarł razem z nim, co należało
także do tradycji samurajskich. W tym samym czasie, małżonka generała
— Shizuka, wbiła sobie w serce własną szpilę do włosów i również umarła. Po
śmierci cesarza cała Japonia pogrążyła się w żałobie. Mało kto jednak wiedział,
dlaczego po jego śmierci generał Nogi poświęcił własne życie. Naród przypuszcza
ł, że chodzi tutaj o czyn bezgranicznej wierności samuraja wobec swojego
pana. Poza tym było szeroko wiadome, że obaj ci mężowie byli w bliskich więzach
przyjacielskich. Nikt jednak nie śmiał wyjawić prawdziwej przyczyny popełnienia
seppuku przez generała Nogi. ¯ałoba po nich jeszcze bardziej obrosła chwałą.
Generał Nogi został gunshinem gunshinów z tytułem „najwierniejszego z wiernych".
Ten sam tytuł został wyryty na pomniku w jego rodzinnym mieście
— Chifu i na grobowcu cesarza Meiji.
Na następnych nowożytnych gunshinów musiano czekać aż do roku 1932.
Wtedy to w walkach o Szanghaj trzej żołnierze z 103-Pułku Pieszego (Sakure,
Kitagawa i Eshita) przemienili się w trzy „ludzkie bomby". Obwieszeni granatami
i materiałami wybuchowymi wdarli się na stanowiska chiñskich obroñców.
Wybuchy nie tylko rozszarpały ciała trzech bohaterskich żołnierzy japoñskich, ale
również 34 Chiñczyków. Tak głosiła tablica w Yasukuni. Podczas prac uwierzytelniaj
ących ich czyn okazało się, że raport dowódcy był spreparowany. Wszyscy
trzej żołnierze zostali zabici podczas normalnego ataku na bagnety, a w celu
podniesienia bojowego morale, chciano stworzyć z nich gunshinów. Komisja
badająca ich bohaterski czyn, cały ten problem rozwiązała po samurajsku. Zdjęła
tablicę z nazwiskami wspomnianych żołnierzy i zastąpiła ją nazwiskami wszystkich
zabitych żołnierzy należących do 103-Pułku Pieszego. Luki na ścianie nie
pozostawiono, zachowano pole bitwy, a poza tym przedstawiono całą prawdę
o zaistniałym wydarzeniu. Ostatnimi przedwojennymi, a także pierwszymi
wojennymi gunshinami, zostało dziewięciu marynarzy, którzy swoimi miniaturowymi
okręcikami podwodnymi mieli 7 grudnia 1941 roku zniszczyć amerykañskie
okręty wojenne zakotwiczone w porcie Pearl Harbor. W rzeczywistości wypłynęło
dziesięciu marynarzy, ale ciężko ranny chorąży Kazuo Sakamaki, został ujęty
przez Amerykanów, czym uchybił zasadzie bojowej etyki. Za to został wykluczony
z szeregów sił zbrojnych Japonii i urzędowo zapomniany.
Wzrost ilości gunshinów był sposobem na pewien rodzaj rekompensaty za
narastające straty w japoñskich siłach zbrojnych. Należało mieć zatem dosyć dużo
bohaterów, aby morale bojowe utrzymać na odpowiednio wysokim poziomie.
W japoñskich siłach zbrojnych służyły dwie grupy oficerów. Powstały one po
ekonomicznym rozłamie w 1916 roku, w którym to cesarz Taisho rozwiązał
elitarne szkoły kadetów, a w ich miejsce powołał specjalne uczelnie wojskowe.
Uczęszczać do nich mogli nie tylko synowie najbogatszych rodzin, ale i przedstawiciele
miejskiej i wiejskiej inteligencji, urzędników niższych stanów, rzemieślników,
jak i małorolnych chłopów. Rzemiosło oficerskie przestało być domeną
tylko bogatych rodzin samurajskich. Powodem cesarskiej decyzji były imperialistyczne
zapędy Japonii, która po zwycięskiej wojnie z Rosją Carską nabrała
apetytu na wielkomocarstwowość. Na jego realizację potrzebowano dużo
żołnierzy. W czasie pokoju, w obejmowaniu stanowisk dowódczych, pierwszeñstwo
mieli przedstawiciele bogatych rodów. Doprowadziło to do powstania
wspomnianych dwóch grup oficerów, które odegrały dość ważną rolę polityczną
wewnątrz sił zbrojnych, jak i w samej Japonii. Grupa tzw. „biedniejszych"
oficerów, zwanych też „młodszymi", przeszła do służby po ukoñczeniu akademii
wojskowej po 1916 roku. Po ukoñczeniu szkolenia w akademii oficerowie ci stali
się zwolennikami zasady Kodoma, czyli „Cesarskiej Drogi". Grupa „bogatszych"
oficerów, mająca również przydomek „starszych", dlatego, że ich staż wojskowy
rozpoczął się przed 1916 rokiem, wyznawali zasadę „kontroli nad młodszymi".
Walki w pełnym tego słowa znaczeniu między grupami nie było, ale racje
„młodszych" radykałów, którzy byli znani z bezwzględności wobec siebie i swoich
podwładnych, były coraz bardziej przekonujące i skuteczne. To oni mieli
dziesiątki pomysłów na obronę Japonii przed amerykañską flotą inwazyjną.
Wszyscy byli zwolennikami Yamato Damashi— wyższości rasy japoñskiej, która
wymagała najwyższej ofiary od każdego żołnierza ku chwale cesarza i Japonii.
Dzięki temu taki pomysł, jak powstanie Tokubetsu Kogekitai — specjalnych
jednostek szturmowych — samobójczych, mógł powstać i być wprowadzony
w życie. Dla lepszego zrozumienia możliwości powstania tak drastycznych
pomysłów niżej przedstawieni zostaną główni ich twórcy.
Wiceadmirał Takijiro Ohnishi (1892-1945) — ojciec idei Kamikaze. Urodził się
w wiosce Ashida. Pochodził z rodziny o starych tradycjach samurajskich, co miało
znaczący wpływ na jego wychowanie i przyszłą karierę wojskową. Był pilnym
i bardzo dobrym uczniem. Samurajskie pochodzenie pozwoliło mu bez trudu
dostać się do akademii Cesarskiej Marynarki Wojennej w Etajima. Ukoñczył ją
z czwartą lokatą. Wychowywany w duchu tradycji samurajskich, łatwo przyswaja
ł sobie wszystkie nowości militarne. Po ukoñczeniu akademii otrzymał
przydział do dopiero co utworzonego lotnictwa morskiego, które od razu go
zafascynowało. W 1916 roku, jako jeden z pierwszych pilotów japoñskich, służył
na nosicielu wodnosamolotów Wakamiya Maru. Podczas I wojny światowej
Japonia chciała również osiągnąć korzyści. Swoje jednostki morskie wysłała
przeciwko niemieckiej twierdzy na chiñskim wybrzeżu, założonej w porcie
Tsing-Tao. Ohnishi wraz z trzema innymi pilotami, atakował niemieckie okręty
wojenne. Podczas jednego z nalotów, z małej wysokości, zrzucił bombę na
niemiecki okręt minowy, który wkrótce potem zatonął. Ohnishi otrzymał za ten
czyn nie tylko pierwsze swoje odznaczenie bojowe, ale przede wszystkim był
bogatszy o nowe doświadczenie bojowe, a to się bardzo liczyło w japoñskich
przepisach wojskowych. Dzięki swojej nowatorskiej postawie bardzo często
ścierał się z obroñcami starych praktyk, zwolennikami tradycyjnych działañ
marynarki wojennej. Był gorącym zwolennikiem nowych taktyk, a przede
wszystkim bojowego wykorzystania samolotu i okrętu. Na każdym kroku
podkreślał ich walory bojowe w przyszłej taktyce prowadzenia wojen morskich.
Przeciwników, głównie starszych wiekiem wielkich admirałów, nazywał „głupcami
sztabowymi". Nie znosił pochwał ani poklasku. Był porywczy, a jednocześnie
karny. Zarzucano mu hulaszczy tryb życia. Był znanym bywalcem nocnych
lokali, smakoszem koniaków i wielbicielem pięknych kobiet. Ten styl życia, tak
nietypowy, jak na oficera japoñskiego, doprowadził go w koñcu do wyrzucenia
z akademii Cesarskiej Marynarki Wojennej. Pewnego dnia będąc po suto
zakrapianym przyjęciu spoliczkował gejszę za to, że odmówiła mu swego
towarzystwa sam na sam. Na dodatek awanturował się a odjeżdżając do koszar
w odkrytej dorożce wyśpiewywał po drodze niemoralne piosenki. Będąc w zamroczeniu
alkoholowym często policzkował napotkane osoby bez względu na ich
status społeczny. W związku z tym komendant akademii zarządził natychmiastowe
wydalenie go ze służby w Marynarce Wojennej. Jednakże ze względu na
niecodzienne zdolności dowódcze, ukarano go jedynie wyrzuceniem z kademii.
Ohnishi nie bardzo się tym przyjął. Wstąpił do służby wywiadu morskiego, który
wysłał go na placówkę na Hawajach. Tutaj jako marynarz, z nie wysychającą
butelką rumu, uzyskał od amerykañskich kolegów wiele cennych informacji, nie
tylko o miejscowej bazie morskiej, ale i o przebywających w niej okrętach
wojennych i ich rejsach po Pacyfiku. Uzyskane informacje kodował i wysyłał do
Tokio. PóŹniej sam z nich korzystał, kiedy jako współautor opracowywał plan
ataku na Pearl Harbor.
Wiceadmirał Ohnishi zgodnie z zawodową rutyną dokładnie śledził problematykę
zachowania się dowódców z psychologicznego punktu widzenia.
Przede wszystkim interesowali go podoficerowie i marynarze w krytycznych
sytuacjach bojowych. Poza tym śledził problem chęci wypełniania zadañ bojowych,
nawet za cenę utraty własnego życia. Swoje uwagi ujął w zasadach zwanych
jako „Bojowa etyka Cesarskiej Marynarki
Wojennej". Wydane one zostały w 1938
roku i stały się nierozłączną częścią wychowania
młodych adeptów Marynarki.
Przykładem jego fanatyzmu był przypadek,
który wydarzył się na samym początku
wojny nad Pacyfikiem. W tym czasie
Ohnishi był szefem sztabu 11-Koku Kantat,
stacjonującej na Tajwanie. Wystartowała
stąd grupa samolotów bombowych Mitsubishi
G3M ( N e l l ) , należąca do 1-Kokutai.
Jej zadaniem było zbombardowanie
amerykañskich baz na Filipinach. Podczas
nalotu jedna z załóg japoñskich została
zestrzelona i wzięta do niewoli przez Amerykanów.
W książce lotów wpisana została
uwaga, że załoga „zginęła w boju". Szybki
postęp wojsk japoñskich wkrótce wyzwolił
załogę, a ona sama powróciła do swojej
macierzystej jednostki. Tutaj ogarnęło ją
przerażenie. Zgodnie z zasadą etyki bojowej
— senjinkunu, nie mogła pozwolić, aby
została wzięta do niewoli, a lecąc w uszkodzonym
samolocie powinna zabić jak najwięcej
wrogów. W związku z tym wyzwolona
załoga stała się więŹniem własnej jednostki.
Znalazła się w izolacji od pozostałych
członków jednostki, odebrano jej stopnie
oraz honory wojskowe. Po tygodniowym
pobycie w odizolowaniu piloci wezwani
zostali na długą rozmowę z Ohnishi. Kiedy
w następnym miesiącu jednostka przebazowywa
ła się do Rabaulu, ukaranej załodze
przywrócono stopnie wojskowe i po-
zwolono wystartować do lotu rozpoznawczego nad port w Port Moresby.
Pomimo tego, że lot miał być tylko rozpoznawczy, to samolot wyposażono
w bomby, a w trasę udał się bez żadnej osłony myśliwskiej, tj. w rejon silnie
uzbrojony. Nad cel samolot dostał się bez większych problemów, o czym
zameldowała załoga. Na zakoñczenie meldunku kapitan samolotu zawiadomił
dowództwo, że przystępuje do wykonywania dodatkowego zadania — bombardowania,
którym był duży cel, znajdujący się w jego polu widzenia. Potem nastała
cisza w eterze, która potwierdzała akt wykonania zadania. Ohnishi przyjął
meldunek ze spokojem, a póŹniej zarządził, aby o załodze znowu mówiło się jak
o bohaterach. W książce lotów nie trzeba było wprowadzać żadnej zmiany. Taki
był wiceadmirał Takijiro Ohnishi. Jaki był dla siebie, taki był i dla swoich
podwładnych. Zasady kodeksu Bushido wypełniał do ostatniego słowa. Nie
przeżył cesarskiego oświadczenia, w którym oznajmiał swoim poddanym o kapitulacji
Japonii.
Drugim nie mniej „gorliwym ojcem chrzestnym" Kamikaze, był wiceadmirał
Ugaki Matome (1890-1945), noszący również przydomek „Złota Maska".
¯yciorys miał podobny do Ohnishi. Był pierworodnym synem naczelnika policji
w Mie. Jego rodzina również miała swoich przodków wśród samurajów. On także
ukoñczył z wyróżnieniem akademię w Etajima. Był urodzonym taktykiem i też
gorącym zwolennikiem ścisłej współpracy marynarki i lotnictwa. Na ten temat
napisał kilka książek, które stały się oficjalnymi podręcznikami na uczelniach
wojskowych. Był wykładowcą taktyki w akademii wojskowej.
Na początku 1940 roku mianowany został szefem sztabu przy dowódcy Koku
Rentai (Floty Połączonej), admirale Isoroku Yamamoto. PóŹniej brał udział
w bitwie pod Leyte, jako dowódca Dywizji Pancerników. Przeniesiony następnie
do Mabalacat, gdzie razem z Ohnishi organizował lotnicze jednostki samobójcze
— Kamikaze. Kiedy pod koniec 1944 roku objął dowódctwo 5-Koku Kantai,
natychmiast przemianował ją na specjalną jednostkę szturmową — samobójczą.
Rejonem jego działania była wyspa Kiusiu, na której dowodził wszystkimi
zlokalizowanymi tam jednostkami lotniczymi. Dla ich wykorzystania opracował
plan operacji samobójczych Kikusui (Pływająca Chryzantema). Nie miał litości
nad tymi, którzy nie wykonali jego rozkazu z należytą ochotą. Nienawidził
Amerykanów a jego hasłem było: „zabijcie ich wszystkich szybciej, niż będą oni
zdolni was zabić". Nie stanął przed trybunałem wojennym, skoñczył życie jak
samuraj.
Trzecim ojcem Kamikaze był wiceadmirał Fukudome Shigeru (l 891-1971). Był
to doświadczony oficer sztabowy. Urodził się w Oita. Po ukoñczeniu akademii
w Etajima otrzymał nominację na szefa sztabu l-Dywizji Pancerników. Stojąc na
jej czele uczestniczył w początkowej fazie wojny z Chinami. Za wybitne
osiągnięcia na polu walki skierowany został na studia w Akademii Cesarskiej
Marynarki Wojennej. Po jej ukoñczeniu objął stanowisko szefa sztabu pod
rozkazami admirała Yamamoto i jego zastępcy, admirała Mineichi Koga. Po jego
śmierci, w marcu 1944 roku, otrzymał awans na stopieñ wiceadmirała i został
dowódcą nowoutworzonej 6-Kichi Koku Butai, wchodzącej w skład 2-Koku
Kantai, stacjonującej na Tajwanie. Jednostka ta uczestniczyła w realizacji planu
Sho. Po przeniesieniu na Filipiny ochoczo zabrał się za organizowanie jednostek
samobójczych kamikaze. Wypowiadał zawsze takie same słowa przed zebranymi
pilotami — ochotnikami na samobójców — „śmierć, którą niesiecie, zniszczy
nieprzyjaciela, dlatego nie wahajcie się, bo kto się zawaha i nie spełni swojego
obowiązku wobec przodków, osobiście zostanie przeze mnie zniszczony". Sam
wobec siebie nie przeprowadził sądu samuraj skiego.
Rok 1944 nużna nazwać rokiem wielkiego przełomu dla japoñskich sił
zbrojnych. Amerykañska ofensywa poparta przede wszystkim własnym wysokowydajnym
przemysłem zbrojeniowym, zaczynała nabierać rozpędu. W tym
samym czasie japoñski przemysł zbrojeniowy był na granicy swojej wydolności.
Poza tym Japonia zaczęła odczuwać niedostatek surowców, co było wynikiem
załamania się jej dróg transportowych z rejonów południowo-wschodniej Azji,
skutecznie zablokowanych przez amerykañskie okręty podwodne. Ale nie to było
najgorsze, Japonii zaczynało brakować siły żywej, której do tego czasu miała
raczej w nadmiarze. Na początku 1944 roku Japonia pod bronią miała pięć
milionów dobrze wyszkolonych żołnierzy. Z tego w Cesarskiej Armii Japoñskiej
służyło cztery miliony, a w Cesarskiej Marynarce Japoñskiej milion żołnierzy.
Ważne było również to, że w jednostkach lądowych jedynie 40% żołnierzy
stanowili poborowi w wieku 20-22 lat. Pozostałe 60% stanowili żołnierze starsi,
w większości rezerwiści. Podobnie przedstawiała się sytuacja na stanowiskach
oficerskich, gdzie ten stosunek wynosił 3: l w porównaniu z oficerami mianowanymi.
Ta proporcja znakomicie sprawdzała się w kwalifikacjach kadry dowódczej,
jak również w wykonywaniu zadañ operacyjnych oraz przy utrzymaniu dyscypliny
bojowej. Marynarka w tym przypadku stała znacznie lepiej, ponieważ w jej
strukturach była większa ilość stanowisk dowódczych. Podobnie było w jednostkach
lotniczych obu sił zbrojnych.
Ze strategicznego punktu widzenia najkrytyczniejsza sytuacja wystąpiła w rejonach
Centralnego Pacyfiku oraz na Filipinach. Tutaj Alianci prawie z marszu
zajmowali wyspa po wyspie. Poza tym od połowy 1944 roku Japonia zaczęła palić
się pod bombami „Bi-san", jak były nazywane amerykañskie cztero silnikowe
samoloty bombowe Bśing B-29 Superfortress. W połowie 1944 roku zdobyte
zostały wyspy Saipan, Guam i Tinian, jedne z najważnieszych pozycji obronnych
zbudowanych przez Japoñczyków na Pacyfiku. Operacje wojenne niebezpiecznie
przybliżyły się do Filipin, będących pierwszą linią obronną Japonii. Dla Japonii
nadszedł czas „być albo nie być".
Wyspy Mariañskie w japoñskim systemie strategicznym zajmowały ważną
pozycję. Tamtejsza baza lotnictwa morskiego umożliwiała prowadzenie aktywnych
działañ bojowych w znacznej odległości od macierzystych Wysp Japoñskich,
pomimo tego siły te nie wchodziły w skład zasadniczego systemu obronnego. Ich
strata oznaczała odsłonięcie bezbronnej Japonii. Kiedy w czerwcu 1944 roku
przed największą wyspą tego archipelagu, Saipanem, pojawiła się amerykañska
flota inwazyjna. Japoñczycy nie mieli najmniejszych szans na jej obronę.
Przeciwko amerykañskiej flocie inwazyjnej, składającej się z: 26 lotniskowców
z 810 samolotami na pokładzie, 14 pancerników, 13 krążowników, 28 niszczycieli
i 456 okrętów transporotwych i desantowych, dowódca japoñskiej obrony
wiceadmirał Jizaburo Ozawa mógł przeciwstawić jedynie: 9 lotniskowców z 450
samolotami pokładowymi, 5 pancerników, 13 krążowników, 21 niszczycieli i 14
okrętów podwodnych, co byłą siłą niewspółmiernie małą, jak na zadanie, które
miał do wykonania. Z tego też powodu jej głównym atutem obronnym miał być
kontratak z zaskoczenia. Niestety nie udał się, ponieważ na przeszkodzie stanęły
amerykañskie okręty podwodne rozstawione między Filipinami a Marianami.
O tym fakcie Ozawa nic nie wiedział. Pewny sukcesu, 19 czerwca 1944 roku, we
wczesnych godzinach rannych wydał rozkaz do startu pierwszej fali uderzeniowej,
składającej się z 373 samolotów, której zadaniem miało być zaskakujące
zaatakowanie i zniszczenie lądujących Amerykanów. Zanim jednak samoloty
japoñskie dotarły na miejsce ataku, zostały przechwycone przez amerykañskie
radary i to już w odległości 150 mil od lądujących oddziałów. Amerykanie mieli
zatem dość czasu, aby przygotować na ich powitanie swoje niezawodne Hellcat'y
i Corsair'y. Samoloty te bez większego trudy zestrzeliły 243 atakujące samoloty
japoñskie. Z pozostałych 111 samolotów japoñskich jedynie 18 udało się
przeprowadzić atak. Inne samoloty w wyniku uszkodzeñ powróciły na japoñskie
lotniskowce. Operacja japoñska, nazywana przez amerykañskich historyków
„strzelaniem do mariañskich indyków", wyrządziła Amerykanom znikome straty
w postaci lekkiego uszkodzenia jednego lotniskowca i dwóch niszczycieli.
W rewanżu amerykañskie okręty podwodne USS Albacore i Cavalla zatopiły dwa
japoñskie lotniskowce: Taiho i Shokaku. Amerykanie nie zadowolili się tym
sukcesem. Następnego dnia sami przeprowadzili kontratak, a to dlatego, że
japoñska flota znajdowała się jeszcze w zasięgu ich lotnictwa pokładowego. Atak
przeprowadzono tuż przed zachodem słoñca. W wyniku ataku zatopiono
lotniskowiec Hiyo oraz uszkodzono dwa inne: Zuikaku i Junyo, oraz unieszkodliwiono
pancernik Haruna oraz krążownik Maya.
Po przeprowadzeniu operacji wiceadmirałowi Jizaburo Ozawa pozostało
jedynie 47 samolotów pokładowych zdolnych do dalszej walki. Amerykañskie
straty w sprzęcie lotniczym były bez porównania niższe. Straconych zostało 23
samoloty. Umożliwiło to Amerykanom przyśpieszenie marszu ku ostatecznemu
zwycięstwu.
Zdobycie Marianów i wyrzucenie Japoñczyków z Nowej Gwinei przyśpieszyło
tok wydarzeñ. Teraz cel, jaki obrali sobie Amerykanie był dla Japoñczyków jasny.
Była nim „brama" do Japonii, a mianowicie Filipiny. Do jej „otwarcia"
Amerykanie przygotowali 90 tysięcy żołnierzy z niezliczoną ilością wspomagają-
cej techniki wojskowej. Przewidując amerykañskie plany dowództwo japoñskie
ogłosiło plan Sho (Zwycięstwo), którego data ogłoszenia zbiegła się z lądowaniem
pierwszych amerykañskich oddziałów na plażach wyspy Morotai 3 września 1944
roku. Plan japoñski oparty był na założeniu, że pomimo słabej kondycji
Cesarskiej Marynarki Wojennej, ocalałe lotniskowce miały stanowić przynętę dla
lotnictwa amerykañskiego. Pozostałe okręty, a przede wszystkim obydwa
superpancemiki: Yamato i Musashi, powinny zaatakować i zniszczyć siłą swoich
dział amerykañskie oddalały desantowe. Do konfrontacji miało dojść w rejonie
wyspy Leyte. Stronę przeciwną prezentowało 16 lotniskowców mających na
pokładzie około tysiąca samolotów.
Śmiałe plany japoñskich strategów nie powiodły się, a z planu Sho pozostał
jedynie smak sromotnej klęski. Nastał wówczas czas na powstanie nowych
gunshinów. Czekano jedynie na okazję, która by pozwoliła wprowadzić w życie
następne szalone plany obrony Japonii.
* * *
Rankiem 19 paŹdziernika 1944 roku w Mabalacat, bazie 201-Kokutai (Korpusu
Lotniczego), najlepszej jednostce japoñskiego lotnictwa morskiego na Filipinach,
zebrała się grupa wyższych oficerów. Tworzyli ją: wiceadmirał Takijiro Ohnishi;
komandor Rikibei Inoguchi — starszy oficer sztabowy 1-Koku Kantai; komandor
podporucznik Asaichi Tamai — oficer funkcyjny 201-Kokutai; komandor Sadaru
Yoshioka — oficer operacyjny 201-Kokutai; porucznicy Ibushi i Yokoyama
— dowódcy dywizjonów i porucznik Chikamoli Meiji — adiutant wiceadmirała
Ohnishi. W programie spotkania miał być przedstawiony „Plan Zwycięstwa" pod
kątem wprowadzenia go w życie. Słowo wstępne wygłosił wiceadmirał Ohnishi.
Krótko scharakteryzował niedostatki Marynarki, której nie udało się zniszczyć
własnymi siłami okrętów nieprzyjacielskiej floty desantowej, „...dlatego to
zadanie musi wykonać lotnictwo" — powiedział Ohnishi na zakoñczenie
wykładu. Podczas przerwy poszczególni uczestnicy spotkania wypowiadali swoje
uwagi na temat wysłuchanego referatu. Oficerowie 201-Kokutai dyskutowali
m.in. na temat efektów nowowprowadzonej taktyki bombardowania — Chohi
Bakugeki. Do bombardowania miały być wykorzystane samoloty Reisen, bombardowanie
miało polegać na takim zrzucie bomby podczas lotu koszącego na
małej wysokości, aby bomba odbiła się od powierzchni wody i uderzyła w pokład
przede wszystkim lotniskowca. Była to niezwykle trudna sztuka, gdyż należało
brać pod uwagę wiele czynników, takich jak: wysokość zrzutu bomby, odległość
od celu, prędkość samolotu, stan powierzchni wody, kierunek wiatru i inne.
W wyniku długotrwałych testów, nad którymi nadzór sprawowali instruktorzy
z Kokutai Yokosuka, opracowano optymalne charakterystyki zrzutu. Bombę
należało zrzucić z wysokości 10 m (bomba zrzucona z wysokości 4 metrów,
odbijała się na wysokość 5 metrów, i samolot musiał przelatywać pod nią),
w odległości 300 metrów od celu. Ten typ ataku zwiększał prawdopodobieñstwo
trafienia, lecz był również bardzo niebezpieczny. Myśliwiec Reisen lecący
z prędkością 430 km/h, odległość 300 metrów dzielącą punkt zrzutu bomby od
celu, pokonywał w ciągu 2,4 sekundy. Nawet bardzo doświadczony pilot miał
duże kłopoty z ominięciem celu. Jeśli weŹmie się pod uwagę silny ogieñ artylerii
przeciwlotniczej przeciwnika, szansę na przeżycie spadały do zera. Ohnishi
wszystkie propozycje określił jako małoznaczące. Dla stuprocentowej pewności
zniszczenia celu zaproponował, aby poszczególni piloci nadlatywali nad wybrany
cel, a następnie kierowali swoimi samolotami z podwieszonymi bombami prosto
na wrogie okręty. Ofiarowywali by życie, ale ich ofiara gwarantowałaby dokładne
zniszczenie wybranego celu. Swój pomysł poparł przysięgą na Imperium i kodeksem
Bushido. Jako przykład podał wyczyn wiceadmirała Masafumi Arima,
dowódcy 26-Koku Kantai, który widząc nieudolność swoich pilotów z pierwszej
fali uderzeniowej, sam wsiadł do samolotu i na czele pozostałych mu jeszcze
maszyn zaatakował amerykañskie okręty zgrupowane w pobliżu Filipin. Nad
celem ataku wypowiedział słowa, które Ohnishi póŹniej cytował podczas
prezentowania swojego projektu, a mianowicie: „...chodzi o to, że w bezpośrednim
ataku osobiście zatopię nieprzyjacielski lotniskowiec. Tam poprowadzi mnie
samurajska droga i zasady etyki bojowej, dlatego jestem spokojny. Niech żyje
Jego Wysokość Cesarz i Japonia". Po wypowiedzeniu tych słów Arima skierował
samolot w kierunku celu, ale swojego zamiaru nie zrealizował do koñca. Efektem
ataku drugiej fali samolotów 26 Koku Kantai było uszkodzenie lotniskowca USS
Franklin. Sukces ten został przypisany wiceadmirałowi Arimie. Rzeczywistość
przedstawiała się nieco inaczej. Samolot Kugisho D4Y Suisei, na pokładzie
którego znajdował się wiceadmirał Arima, podczas lotu nurkowego stracił ster
kierunku i rozstrzaskał się o powierzchnię wody. W rzeczywistości przyczyną
uszkodzenia był jeden z dwusilnikowych samolotów bombowych Mitsubishi
G4M Betty, który został zestrzelony i upadł w odległości 25 metrów od pokładu
lotniskowca USS Franklin. Podczas upadku urwało się skrzydło, które rykoszetem
uderzyło o pokład lotniskowca. Jednak japoñskiemu dowództwu z przyczyn
propagandowych było lepiej zaprezentować Arimę jako pierwszego admirała,
który zginął śmiercią pilota Kamikaze niż przedstawiać prawdziwy przebieg
wydarzeñ. O rzeczywistym przebiegu lotu Ohnishi nie wiedział, lecz nie było to dla
niego ważne. Najważniejszy był zamiar przeprowadzenia samobójczego ataku
i wewnętrzne pobudki, które do niego doprowadziły — czyli do dobrowolnej
śmierci za cesarza i Japonię w czasie najwyższego dla nich zagrożenia. To były
argumenty, którym wiemy był także Ohnishi. Po przedstawieniu planu na sali
zapanowała cisza. Uczestnicy byli zszokowani. Oszołomienie wszak nie trwało
zbyt długo i znowu na sali zapanował nowy zapał. W tym zachowaniu uwidocznił
się zakorzeniony stary dryl wojskowy, wychowanie w karności i dyscyplinie.
Zamiast rozgoryczenia z powodu odrzuconych projektów, Ohnishi obsypany
został podziękowaniami, że dla tego zadania właśnie wybrał 201-Kokutai, jedną
z najskuteczniejszych jednostek lotnictwa morskiego. Jedynie pewne opory miał
komandor porucznik Tamai, który oświadczył, że nie może w tej sprawie podjąć
decyzji, ponieważ jest tylko zastępcą dowódcy i musi zasięgnąć opinii dowódcy
jednostki komandora Yamamoto. Komandor Sakao Yamamoto nieco wcześniej
wezwany został do Manili przez Ohnishi w sprawie przedyskutowania możliwości
przeprowadzenia przez 201-Kokutai samobójczych ataków, lecz do spotkania nie
doszło. Podczas lądowania samolot kapotował, a komandor został ranny
i odwieziony do szpitala. W tej sytuacji Ohnishi nie czekając na rozmowę
z komandorem Yamamotą udał się do Mabalacat. Jednak aby przełamać opory
kmdra por. Tamai, Ohnishi oświadczył, iż będąc w Manili rozmawiał telefonicznie
z kmdr. Yamamoto, który zaakceptował jego propozycję. Oświadczenie to
ostatecznie przełamało opory oficerów 201-Kokutai.
Rozpoczęła się rzeczowa dyskusja nad wprowadzeniem przedstawionego planu
w ramy organizacyjne i to nie tylko w jednostkach, ale przede wszystkim nad
sprawnym ich dowodzeniem. Wysyłanie pilotów na pewną śmierć było przecież
niemoralne również dla japoñskich dowódców, dopóki nie podparto się jakimś
zdecydowanym argumentem i ideologią.
Jako najdogodniejszą do przyjęcia zasadą było to, że wszyscy piloci zgłoszą się
jako ochotnicy. Tym sposobem sami na siebie wydadzą wyrok. Poza tym
postanowiono oddzielić pilotów od rodzimych jednostek i zgromadzić ich
w specjalnych jednostkach szturmowych — Shimpu-Tokubetsu-Kogekitai. Członkiem
takiej jednostki mógł zostać jedynie ten, kto spełniał poniższe wymagania:
— musiał mieć samurajskie pochodzenie albo doskonale znać kodeks
Bushido, czym ręczył za swoje wysokie morale bojowe,
— musiał być oficerem — absolwentem akademii Cesarskiej Marynarki
Wojennej,
— musiał być doświadczonym pilotem,
— przed wstąpieniem do jednostki musiał być wewnętrznie przekonany, że
będzie wykonywał każdy rozkaz, jaki otrzyma,
Na takie warunki wszyscy zebrani wyrazili zgodę. Należało jeszcze znaleŹć
sposób, pod jaką szatą skryć ten barbarzyñski pomysł. Ze względu na japoñskie
tradycje uczestnicy spotkania próbowali znaleŹć jakieś przykłady w historii
Japonii. Zbawiennego objawienia na koniec dyskusji dostał Inoguchi, który
wykorzystał pewien epizod z historii Japonii, o którym dowiedział się na
wykładzie w Etajima. Przypomniał, jak to Kamikaze — Boski Wiatr dwukrotnie
obronił Japonię przed mongolskimi najeŹdŹcami. Pierwszy raz było to w 1274
roku, kiedy od koreañskich brzegów odbił Kubilaj-Chan, wnuk Dżingis-Chana,
aby opanować ziemie należące do Zipangu, jak była nazywana w tym czasie
Japonia. Jego ekspedycja liczyła 40 tysięcy wojowników załadowanych na 900
łodziach. Mongolska wyprawa potajemnie wpłynęła do zatoki Hataka, na wyspie
Kiusiu. Niewielka japoñska załoga nie miała żadnych szans na obronę przed
najeŹdŹcami. Na szczęście podczas lądowania wojsk mongolskich zerwał się
wiatr, który wkrótce przerodził się w straszliwy huragan. Swoją siłą zniszczył
dwieście łodzi Kubilaj-Chana, a także zabił około trzynastu i pół tysiąca jego
wojowników. Reszta wyprawy postanowiła jak najszybciej powrócić do Korei.
Drugą wyprawę Kubilaj-Chan zorganizował jesienią 1281 roku. Jego flota tym
razem liczyła 4400 łodzi, na których znajdowało się aż 142 tysiące wojowników.
Wyprawa ponownie wpłynęła do zatoki Hataka, gdzie już na nią czekały oddziały
samurajów. I tym razem podczas lądowania mongolskich wojowników rozszalał
się huragan Kamikaze, niwecząc całą wyprawę Kubilaj-Chana. W głębinach
morskich zatonęło ponad 400 nieprzyjacielskich łodzi i więcej niż 100 tysięcy
mongolskich wojowników. Japonia znowu została obroniona, co przypisano
wstawiennictwu bogini Amaterasu, która wysłała na ziemię swojego pomocnika
— Kamikaze (Boski Wiatr). Stąd też tę samą nazwę przypisano specjalnym
jednostkom szturmowym, grupującym młodych Japoñczyków, dając im zadanie,
aby jeszcze raz obronili Japonię przed ostateczną klęską.
* * *
Śmierć otrzymała zamówienie. Teraz należało wybrać kogoś, kto pierwszy
wykona samobójczy lot. Po ostatnim spotkaniu nie było wątpliwości, że cały
zaszczyt spadnie na 201-Kokutai i jego dowództwo. Komandor Asaichi Tamai
polecił dwóch pilotów, którzy w pełni odpowiadali wymaganiom stawianym
przez wiceadmirała Ohnishi. Byli to kapitanowie: Naoshi Kanno i Yukio Sęki.
Osobą bardziej odpowiednią, według Tamai był kpt. Karmo. Złożył on już
dowody swojej szaleñczej odwagi i pogardy dla śmierci. W czasie bitwy
powietrznej nad wyspą Yap, Kanno staranował amerykañski ciężki bombowiec
B-24. Wroga maszyna została uszkodzona, natomiast kapitan Kanno mimo
utraty części skrzydła, szczęśliwie wylądował w bazie. Jego osobiste rzeczy,
złożone były w małym pudełeczku opatrzonym napisem — „Przedmioty pozo
stawione przez zmarłego komandora podporucznika Naoshi Kanno. Trudno
o lepszego dowódcę, który mógłby poprowadzić pierwszą jednostkę samobójców.
Niestety kpt. Kanno w tym czasie przebywał w Japonii, gdzie nadzorował odbiór
samolotów przeznaczonych dla 201-Kokutai. Jako, że w tym czasie flota
amerykañska dokonała inwazji na Filipiny dowódca jednostki specjalnej potrzebny
był natychmiast. Dlatego wybór padł na kapitana Seki. Kapitan Naoshi po
powrocie do jednostki był bardzo niezadowolony z decyzji kmdr. Nakajima.
Zażądał, aby ten zmienił decyzję Tamai i jego wyznaczył na dowódcę pierwszej
jednostki kamikaze. Było na to jednak za póŹno.
Kapitan Yukio Seki był synem handlarza antyków i przedmiotów artystycznych,
pochodzącego z miasta Sei na wyspie Sikoku. Samurajski przodek
znaleziony został po stronie jego stryja. Ojciec Seki był pacyfistą odmawiającym
udziału w jakichkolwiek działaniach wojennych. Sam w wojsku nie służył, ale
w Chinach zabitych zostało trzech z jego czterech braci. Dlatego dla syna wybrał
studia o kierunku historycznym. Yukio był zdolnym studentem. Szkołę ukoñczył
jako prymus. Drogę na uniwerstytet pokrzyżował mu Shigeo Iwamoto. Ów
„profesor walki", jak był nazywany, dopominał się, aby w szkołach znacznie
więcej poświęcano czasu na wykłady z dziedziny wojskowości i samej wojny. Był
to temat rozmów ze studentami, których namawiał do wstępowania w szeregi
wojska. Był święcie przekonany, że Japonia musi posiadać silną armię i marynarkę,
aby stała się mocarstwem. Dzięki swoim przekonaniom i demagogicznym
frazesom, jakimi zachwalał stan wojenny, udało mu się pozyskać wielu studentów,
między innymi i Seki. Yukio Seki pomimo protestów rodziny w 1938 roku
wstąpił do akademii Cesarskiej Marynarki Wojennej w Etajima. Rzemiosło
wojenne całkiem go pochłonęło, tak, że na pierwszej przepustce pożegnał się na
zawsze z ojcem, który cały czas zarzucał mu zaprzysiężenie się wojnie i zabijaniu.
Po ukoñczeniu akademii pod koniec 1941 roku Seki został przydzielony do służby
na nosicielu wodnosamolotów Chitose. Na jego pokładzie uczestniczył w wielu
operacjach bojowych na Pacyfiku. W 1943 roku został przeniesiony do bazy
lotniczej w Kasumigaura, gdzie przeszedł dalsze szkolenie lotnicze. Tam zapoznał
się z córką dowódcy, Manko Watanabe i w maju 1944 roku wstąpił z nią w więzy
małżeñskie. Wkrótce potem udał się do Korei, gdzie w Nonsan przechodził
szkolenie na samolotach myśliwskich Mitsubishi A6M Reisen. PóŹniej przeniesiony
został na Haneda, skąd następnie przeleciał na tajwañskie lotnisko w Taipei.
W koñcu znalazł się na filipiñskim lotnisku Malabacat. Reakcje Sęki na wieść
o wyborze na pierwszego oficjalnego pilota Kamikaze, przedstawiono w wielu
książkach o tematyce lotniczej.
Do pomieszczenia, gdzie czekali wszyscy oficerowie, komandor Inogouchi
osobiście wprowadził Seki. Był on instruktorem Seki w Etajima. Seki był bardzo
zaskoczony zestawem osób, który na niego czekał. Właściwą mowę do Seki
wygłosił Tamai. Yukio Seki z uwagą go wysłuchał. Na zakoñczenie Tamai wyraził
jeszcze prośbę dowódcy jednostki, aby Seki poprowadził do akcji pierwszą
jednostkę Kamikaze, którą przedstawił bardzo barwnym literackim językiem,
mniej więcej w taki sposób — „będziesz samurajską strzałą z białym pierzastym
ogonem, która wskaże innym drogę w imię samurajskich tradycji, dlatego wstąp
na cięciwę swojego łuku". Na zakoñczenie mowy Tamai położył rękę na ramieniu
Seki.
Yukio Seki zamknął oczy i zacisnął zęby, co uwidoczniło się na jego twarzy.
Zaciśnięte pięści przycisnął do ud. Widać było, że przeżywa silny bój wewnętrzny.
Kiedy po chwili przemówił, zebrani odczuli to jak trzaśniecie biczem. „Jestem
gotowy. Jako absolwent Etajimy i samurajski potomek, wiem jaka jest moja
powinność". Po tych słowach zatoczył się i przy pomocy Inogouchi wyszedł z sali.
Na zewnątrz budynku Inogouchi zapytał go czy jest żonaty. Kiedy się dowiedział,
że jest nowożeñcem, smutno się uśmiechnął i powiedział — „żona będzie z ciebie
dumna".
W ocenie Europejczyka sytuacja, w jakiej znalazł się Seki była właściwie bez
wyjścia. Nie miał po prostu żadnego wyboru. Będąc absolwentem akademii mógł
umrzeć i być sławny, albo odmówić, a wtedy dowódca, a może i jednostka, z jego
powodu zostaną potępieni. Tak wyglądała jedna strona „dobrowolności wyboru",
a z drugiej strony widoczny był w zachowaniu Sęki szacunek dla władzy.
Po wyjściu Sęki z sali wśród zebranych zapanował entuzjazm. Ohnishi
podziękował oficerom za wysokie morale jednostki. Teraz pozostało utworzyć
następne jednostki składające się z ochotników, które pójdą śladem 201-Kokutai.
Tym zajął się osobiście Ohnishi. Następnego dnia rano, kiedy wszyscy już
wiedzieli na co zdecydował się Yukio Sęki, przed szeregami jednostki przemówił
Ohnishi. Mówił długo i z zapałem, odwołując się do wszystkich zasad wojskowego
życia i stuprocentowej skuteczności ataku samobójczego. „Nas pilotów są tysiące.
Tysięcy okrętów nieprzyjaciel nie ma. Dlatego zniszczymy je, jak to niegdyś
uczynił boski wiatr — Kamikaze z okrętami Kubilaj-Chana" — powiedział na
zakoñczenie. Był o tym przekonany, ponieważ tuż po przemówieniu wydał rozkaz
organizowania nowych jednostek samobójczych, które skupić miały wszystkich
ochotników. W rzeczywistości do tych jednostek zgłosili się wszyscy piloci
dotychczasowej jednostki.
Teraz pozostało jedynie czekać na najlepszą okazję, aby przedsięwzięcie
zrealizować. Taka okazja zaistniała 25 paŹdziernika 1944 roku, kiedy kapitanowi
Sęki udało się zatopić amerykañski lotniskowiec. Stał się on zatem pierwszym
pilotem, który potwierdził skuteczność ataku Kamikaze. Kiedy dowódca osłony
myśliwskiej zreferował przebieg całego ataku, Ohnishi miał pewność, że jego idea
zwycięży. Nishizawa potwierdził także, że jednostka dowodzona przez Sęki
zatopiła także trzy inne okręty. Prawdopodobnie uznał wybuchy i ciemny dym za
oznakę ich koñca. Kamikaze weszli na wojenną ścieżkę.
Relacje o wspaniałych zwycięstwach Kamikaze nad Filipinami, o ich przebiegu
i wszystkich szczegółach przekazywał do Tokio korespondent wojenny Domei,
Masachi Onoda. Wezwany został osobiście przez wiceadmirała Ohnishi, który
zalecił mu, aby w swoich relacjach poinformował społeczeñstwo japoñskie
o nowych jednostkach bojowych lotnictwa morskiego i jego taktyce. Również
Radio Tokijskie podawało informacje o niezwykłym bohaterstwie pilotów
lotnictwa morskiego — Kamikaze, którzy wkrótce potem stali się idolami narodu
japoñskiego. Entuzjazm zapanował przede wszystkim wśród młodzieży, natomiast
w duszach tysięcy japoñskich matek zapanował ciężki smutek i strach
o życie ich synów.
A jak zareagował na nową sytuację Gunreibu (Sztab Generalny)? Wydał
komunikat, w którym gloryfikuje Kamikaze i wskazuje, że tak szczególna ofiara
może uchronić Japonię przed nieprzyjacielską inwazją. Wydane zostały Cesarskie
Rozkazy nr 649 i 650, w których zdefiniowano pośmiertny ceremoniał tych,
którzy przeprowadzili atak Kamikaze. Na ten temat ukazała się również
książeczka dla młodzieży, traktowana także jako podręcznik — „Vademecum
techniki samobójczego ataku". I to było wszystko. Cesarz Hirohito o całym
przedsięwzięciu poinformowany został przed admirała Mitsumasa Yonai, który
po osobistym zapoznaniu się z wynikami akcji stwierdził, że postępy na Filipinach
nie są tak wyraŹne, jak twierdził minister Marynarki. Nie był także przekonany
o celowości nowej metody walki. Cesarz wysłuchał relacji admirała Yonai, a jego
obawę o niepotrzebne straty młodych Japoñczyków zbył milczeniem. Szef Sztabu
Marynarki admirał Koichi Oikawa niecierpliwie czekał na reakcję cesarza. Kiedy
mu ją zreferowano, zastrzegł sobie, że Kamikaze nie zostali przez cesarza
potępieni. Bez względu na słowa Yonai i szkodliwość Kamikaze pośpiesznie
wysłał raport na Filipiny do wiceadmirała Ohnishi. Ten natomiast przekazał go
do Fukudome, po czym Ohnishi utworzył Rengo-Kichi Kokubutai — Połączoną
Podstawową Grupę Lotniczą, składającą się z 1 i 2-Kantai. Ohnishi został jej
szefem sztabu, realizując swój sen.
Japoñski przemysł lotniczy w czasie wojny nad Pacyfikiem wyprodukował
około 70 tysięcy samolotów. W połowie 1944 roku Marynarka dysponowała
niecałymi dziesięcioma tysiącami a Armia nieco ponad jedenastoma tysiącami
samolotów bojowych. W siedemdziesięciu procentach były to samoloty myśliwskie
i one stały się podstawowym sprzętem wykorzystywanym do samobójczych
ataków Kamikaze. Były dostatecznie szybkie i zwrotne aby mogły uniknąć
kontrataku amerykañskich samolotów myśliwskich.
W skład japoñskich sił zbrojnych wchodziły lotnictwa Marynarki i Armii, ale te
służby miały odmienny punkt widzenia na wykorzystanie swoich samolotów
w atakach samobójczych. O ile w Marynarce założono, że ataki samobójcze będą
prowadzone wyłącznie przy wykorzystaniu samolotów, to w Armii przy tego
rodzaju atakach postawiono na ścisłą współpracę sił lotniczych i lądowych. Dla
Armii pilot był cenniejszym żołnierzem od piechura, dlatego w lotnictwie
armijnym nie dochodziło do tak masowych ataków samobójczych jak w lotnictwie
morskim. W Armii jednostki lotnicze przeznaczone do ataków samobójczych
otrzymały nazwę Shinfu, a sam atak samobójczy określano mianem Tai-atari
(spadający grom). Nazwa Shinfu była jednoznaczna z nazwą Kamikaze. Rekrutację
do jednostek Shinfu przeprowadzano na zasadzie pełnej dobrowolności.
W Armii nie odbywało się to tak spontanicznie jak to miało miejsce w Marynarce.
Pod koniec maja 1945 roku na wyspie Kiusiu doszło do buntu pilotów lotnictwa
armijnego. Powodem był rozkaz, w którym oznajmiono, że wszystkie tam
znajdujące się jednostki mają status jednostek samobójczych. Zszokowany
zaistniałą sytuacją generał Miyoshi złożył protest do generała Suguwara — dowódcy
jednostek Tai-atari. Ten również zaskoczony przekazał protest do Gunreibu
(Sztab Generalny). Wkrótce potem nadeszła stamtąd lakoniczna odpowiedŹ
informująca, że wszystkie jednostki lotnicze znajdujące się na wyspie Kiusiu
podporządkowane są admirałowi Ugaki. Jednostki armijne jednak do ataków
samobójczych startowały sporadycznie.
Szkolenie nowych pilotów specjalnych jednostek szturmowych rozpoczęto
wraz z ogłoszeniem rozkazu o ich organizacji. Jako pierwsze szkolenie rozpoczęło
lotnictwo Marynarki. Wraz z nadejściem grudnia 1944 roku dowództwo Maryna
rki doszło do wniosku, że zupełnie bezużyteczne jest wysyłanie do ataków
samobójczych doświadczonych pilotów. Początkowo uważano, że lotnicy Kamikaze
zdołają zadać flocie USA tak duże straty, że zniwelują ich przewagę
techniczną i ilościową. Wraz z upływem czasu zasadnicze przesilenie nie nastąpiło,
a lotnictwo Marynarki zaczęło odczuwać dotkliwe straty. Uznano, że korzystniej
będzie zaangażować doświadczonych pilotów jedynie do osłony samolotów
Kamikaze. Wykorzystano do tego oficjalną propagandę, która w niedługim czasie
wprowadziła w szeregi Kamikaze dość znaczną ilość rozentuzjazmowanej młodzie
ży, przede wszystkim z kręgów studenckich. Główną bazą szkoleniową była
Kagoshima, leżąca na wyspie Kiusiu. Zorganizowany tam ośrodek szkoleniowy
nazywał się Rengo Koku Shotai. Jego nazwa nie bardzo odpowiadała jego funkcji,
ponieważ prowadzone w nim szkolenie dalekie było od klasycznego programu
szkolenia pilotów Marynarki. Przebieg był znacznie uproszczony. Od pilota
Kamikaze wszakże oczekiwano jedynie lotu do celu, a lądowania nie przewidywano.
Program szkolenia obejmował trzydzieści startów z instruktorem na
szkolnym samolocie Mitsubishi A5M4-K, który był dwumiejscowym wariantem
jednomiejscowego pokładowego samolotu myśliwskiego Mitsubishi A5M4 (Ciaude);
dwadzieście startów i lądowañ na dwumiejscowym samolocie szkolnym
Mitsubishi A6M2-K, będącym wariantem samolotu myśliwskiego Mitsubishi
A6M2 Reisen. Na zakoñczenie tego szybkiego kursu nauki latania, słuchacze
wysłuchiwali jeszcze przez kilka godzin wykładów na temat: nawigacji, jak
zachować się w przypadku awarii silnika lub podczas spotkania z nieprzyjacielem,
oraz jak przeprowadzać właściwy atak samobójczy. PóŹniej absolwent otrzymywa
ł legitymację pilota Kamikaze i skierowanie do odpowiedniej jednostki.
Zakładano, że w niej udoskonali swoje umiejętności pilotażowe, biorąc udział
w dalszych lotach treningowych, a przede wszystkim będzie korzystał z doświadczeñ
innych członków jednostki. Nawet laik może zauważyć, że takie ekspresowe
szkolenie miało szereg negatywnych stron. „Błyskawiczni piloci" byli wprawdzie
gotowi zniszczyć w samobójczym ataku dowolny obiekt nieprzyjaciela, jednakże
dla większości z nich największym problemem było odnalezienie go, a to
z powodu niedostatecznego przeszkolenia w zakresie nawigacji morskiej. Dowództwo
lotnictwa męskiego zakładało bowiem, że cele ataków nie będą tak
oddalone, aby trzeba było ich poszukiwać przy pomocy nawigacji. Poza tym
uważano, że do celu nowicjusze doprowadzeni zostaną przez doświadczonych
pilotów, którzy poza tym będą zapewniać im osłonę powietrzną. Z tego też
powodu „błyskawiczni piloci" nie byli zaznajamiani z problematyką walk
powietrznych. Wszystkie te przypadki, łącznie z minimalną ilością samodzielnych
lotów, gorzko się zemściły, kiedy piloci znaleŹli się w warunkach bojowych. Jako
przykład może posłużyć los 150 samolotów pilotowanych przez „błyskawicznych
pilotów", którzy wystartowali z Kiusiu aby na Tajwanie dokoñczyć program
szkolenia operacyjnego. Szkolenie miało trwać dziesięć dni, w ramach którego
piloci mieli przelecieć na Filipiny, gdzie miano ich póŹniej przydzielić do
poszczególnych jednostek samobójczych. Trasa przelotowa prowadziła przez
Okinawę, Anami O'Shima i Taichu na Tajwanie. Podczas przelotu samoloty
prowadzone przez doświadczonych pilotów nieoczekiwanie spotkały amerykañskie
samoloty myśliwskie. Walka zakoñczyła się stratą 20% „błyskawicznych
pilotów", strąconych lub zagubionych na skutek braku orientacji nad morzem,
będącej tutaj bardziej złożonym problemem niż nad lądem. Następne straty
powstały podczas lądowania niedoświadczonych pilotów. Skutki strat uświadomi
ło sobie dowództwo lotnictwa morskiego dopiero na Tajwanie, kiedy po
dziesięciu dniach pobytu, nie można było z ,,błyskawicznych pilotów" utworzyć
żadnej jednostki. Poza tym zaczął występować brak paliwa, który nie pozwalał na
zakoñczenie programu szkoleniowego. Wynik był z góry wiadomy. Z pierwszych
15 samolotów z,,błyskawicznymi pilotami" do Manili dotarło tylko pięć. Podczas
lądowania wszyscy uszkodzili podwozia. Wtedy okazało się, że nie można dalej
marnować ani pilotów, ani samolotów, oraz że należy bezdyskusyjnie znacznie
przedłużyć program szkolenia pilotów Kamikaze. Póki co, do ataków samobójczych
ponownie zaangażowano doświadczonych pilotów.
Szkolenie przyszłych pilotów samolotów samobójczych o napędzie rakietowym
Kugisho Ohka przebiegało już w całkiem absurdalny sposób. Absolwenci takiego
szkolenia koñczyli kurs po kilkugodzinnym siedzeniu na ławeczce, trzymając
w rękach drewniany kołek imitujący drążek sterowy — knypel. Nogami ubranymi
w sandały usilnie ćwiczyli wychylanie sterów zamontowanych na drewnianych
koziołkach. Do tego z głośników puszczano nagrany głos silników, który był
uzupełniany komendami instruktorów. Proste — jakby mali chłopcy bawili się
w pilotów. W tym przypadku dowództwo lotnictwa Marynarki zakładało, że
samoloty Ohka dowiezione zostaną w pobliże celu przez samoloty bojowe
Mitsubishi G4M2 (Betty), a samo naprowadzenie samolotu samobójczego będzie
już bezproblemowe z niewielkimi korekcjami kierunku podczas lotu nurkowego.
Jeżeli do tego dołączy się psychologiczną część szkolenia praktycznego na
bezsilnikowych wariantach Ohki, ostateczne wyniki same podsumowały cały
system szkolenia, a były one bardzo mizerne.
W lotnictwie Armii takich problemów nie było. Ochotników też było stosunkowo
dużo, ale ich szkolenie odbywało się z zachowaniem wszelkich zasad
podstawowego planu szkolenia lotniczego, a przyspieszenia nie brano pod uwagę.
Do jednostek Shinfu przychodzili jedynie wykwalifikowani piloci.
Wyposażenie pilotów specjalnych jednostek szturmowych różniło się nieznacznie,
i to tylko w szczegółach, od pozostałych pilotów. Najwięcej finezji wprowadzili
piloci lotnictwa morskiego. Podstawowym wyróżnikiem była biała szeroka
opaska z czerwonym okręgiem — herbem Japonii. Nakładana była na lewy rękaw
kombinezonu lotniczego. Niektórzy piloci nosili ją na prawym przedramieniu. Na
prawym pasku uprzęży spadochronu naszywany był biały pasek z napisanym
tekstem, na przykład: „Yukio Sęki, członek specjalnej jednostki szturmowej,
zwyciężył nieprzyjaciela dla chwały Cesarza i Japonii". Wokół szyi piloci zwykle
okręcali się białym szalem z podpisami członków jednostki. Ochotnicy ze szkół
lub młodzi piloci wokół głowy obwiązywali sobie hachimaki. Był to biały pas
odwagi z czerwonym okręgiem, będący również symbolem wschodzącego słoñca.
Niekiedy pod kombinezon piloci brali Hagę japoñską z podpisami wszystkim
członków jednostki specjalnej.
Piloci lotnictwa armijnego wokół szyi obwiązywali sobie sennibari lub „szal
z tysiącem ściegów na szczęście". Większość ich pilotów nie nosiła białych opasek
na rękawie ani też nie miała paska na uprzęży spadochronu.
Tak było jedynie na początku bojowej działalności Kamikaze, póŹniej wszystko
się uprościło. Pozostało tylko hachimaki i sennibari, a japoñską flagę na piersi
brali jedynie dowódcy grup szturmowych. Nigdy jednak nie zabrakło samurajskiego
miecza. Ten miał dodawać otuchy i odwagi podczas ataku.
Jak już wspomniano, piloci, którzy wstąpili do specjalnych jednostek szturmowych,
Kamikaze lub Shinfu mieszkali razem z innymi pilotami, a także mieli
taki sam program zajęć. Zakwaterowani
byli jednak oddzielnie i nie musieli brać
czynnego udziału w codziennych lotach
operacyjnych. Czekali jedynie na rozkaz do
ich specjalnego lotu. Zgodnie z zasadami
samurajskiego obyczaju ostatnie godziny
mieli spędzić jak najprzyjemniej. Zwykle
mieli bogaty jadłospis, pozbawieni byli
bieżących służb, a dowództwo starało się
dla nich o zabawy. Jak te chwile naprawdę
przeżywali piloci Kamikaze1. Większość
spędzała swój wolny czas na dyskusjach
i wspomnieniach. Bardzo często zajmowali
się uprawami w małych ogródkach założonych
przy jednostkach. Pomagali zbierać
ryż, pielęgnowali drób i świnie albo poświęcali
się ogrodnictwu. Hodowali warzywa
lub kwiaty ozdobne. Niektórzy poświęcali
się swoim zamiłowaniem; malowali
obrazy, pisali wiersze lub kaligrafowali.
Wszystkie te czynności przeprowadzali
z radością i dumą. Jaki wpływ na to miało
wojskowe wychowanie i pojednanie z wyrokiem,
trudno dzisiaj jednoznacznie ocenić.
Tak spędzali wolny czas lotnicy kamikaze.
U góry gry hazardowe. Dół — kaligrafia.
Na dzieñ przed atakiem przeprowadzano
rytualne golenie
i strzyżenie. PóŹniej odbywał się
uroczysty bankiet, na który zapraszana
była cała kadra oficerska
jednostki. Pierwszym punktem
bankietu była część kulturalna,
którą wypełniały swoim
programem dowiezione gejsze,
bądŹ sami piloci Kamikaze. Je-
żeli były to gejsze, to również
każda z nich brała sobie pod
opiekę jednego z pilotów, aby
umilić mu ostatnie godziny życia.
Po tañcach i zabawie zwykle
piloci pisali ostatnie listy po-
żegnalne, które przekazywali
dowódcom. Listy nie były smutne.
Piloci wspominali przeważ-
nie chwile ze swojego dzieciñstwa
w domu rodzinnym, z rodzicami.
Rodzicom dziękowali
za ich miłość i opiekę, a swojemu
rodzeñstwu radzili jak dbać
i szanować rodziców. Na zakoñczenie
objaśniali dlaczego
stali się pilotami Kamikaze lub
Shinfu. Było tylko kilka listów,
które zawierały smutne treści
i utratę wiary w siebie. Ostatnim punktem programu było przebywanie z gejszą sam
na sam. Rankiem piloci dokładnie myli się i perfumowali. PóŹniej przygotowywali
dla przyjaciół drobne prezenty, jako upominki za wspólnie spędzony czas. Kiedy
już wszystko było napisane i zaklejone piloci przystępowali do uroczystego
pożegnania. Tym, którzy nie pochodzili z rodzin samurajskich, dowódcy wręczali
samurajskie miecze z wyrytymi imionami pilota. Następnie piloci głośno wspólnie
wymiawiali swoje imiona oraz cel ataku. Każdy pilot na dŹwięk swojego imienia
wyciągał miecz. Na zakoñczenie wszyscy razem oddawali hołd cesarzowi i Japonii,
po czym wsuwali miecz do pochwy i podchodzili do stołu stojącego na środku placu
apelowego, na którym stały przygotowane filiżanki z sake. Wspólnym toastem
koñczyli ziemską egzystencję jako piloci Kamikaze. Jeszcze tylko przekazywali
prezenty przyjaciołom i defiladowym marszem przed jednostką podchodzili do
samolotów. Potem wsiadali do kabin, gdzie zamiast spadochronu w fotelu
znajdowała się czysta podkładka. Na znak prowadzącego start, piloci uruchamiali
silniki i kołowali na start. Machaniem rękami żegnali ich pozostali członkowie
jednostki. Pełny gaz i samoloty rozbiegały się zwykle od ostatniego lotu.
Piloci Shinfu z Armii w ostatnich chwilach życia zachowywali się podobnie. Nie
podawano im sake, ale wprowadzono obrządek „picia wody". Chodziło tutaj
o stary wojenny obyczaj, który był kreowany od dawna przed wielkimi bitwami.
Dowódca podczas takiej uroczystości rozlewał z wielkiego dzbana czystą wodę,
aby razem ze swoimi współtowarzyszami broni oczyścić ciało i duszą. Nie było to
jednak związane z poświęceniem życia za cesarza i Japonię.
Wkrótce po utworzeniu specjalnych jednostek szturmowych każdy z samolotów
był wyposażony w mały nadajnik radiowy. Po starcie zaczynał on wysyłać
przerywane sygnały, które były różne dla każdego samolotu. Po zaniknięciu
sygnału było wiadomo, że syn rasy Yamato wykonał powierzone mu zaszczytne
zadanie. Każdy nadajnik był programowany na inną częstotliwość, aby nie doszło
do pomyłki pilota. Wraz ze zbliżaniem się koñca wojny nad Pacyfikiem zaczynały
narastać problemy Japonii oraz zmieniał się ceremoniał pilotów Kamikaze.
Zaczęto go coraz bardziej upraszczać, tak że w koñcu pozostało jedynie picie
wody lub sake, defilada przed jednostką i machanie rękami podczas startu.
Zrezygnowano także z nadajników radiowych. Po pierwsze dlatego, że było ich
brak, a po drugie ataki samobójcze stały się już taktyką masową i taki typ
łączności nie byt potrzebny.
Działalność operacyjną samobójczych jednostek lotniczych, bez względu na
przynależność, można podzielić na cztery regiony, które w zależności od sytuacji
na froncie znajdowały się na Filipinach, gdzie narodziły się jednostki samobójcze,
następnie na Formozie (Tajwanie) oraz na Iwojimie i Okinawie. Do rejonu
działania jednostek samobójczych można również zaliczyć japoñskie wyspy
macierzyste. Amerykañskie służby wywiadowcze w swoich raportach odnotowa-
ły pierwsze uszkodzenie okrętu przez japoñski samolot samobójczy już 27 maja
1944 roku. Wówczas to japoñski samolot myśliwski Reisen uszkodził okręt
transportowy SC. 699, spadając tuż za rufą okrętu. Dziwić się należy Japoñczykom,
że w swoich statystykach nie odnotowali tego wydarzenia, chociaż
uwzględnili wszystkie przypadki, łącznie z nieudanymi atakami Kamikaze, a także
z nieudanymi startami tychże samolotów. Z okresu „sprzed Kamikaze", tj. przed
25 paŹdziernika 1944 roku, obydwie strony dość szczegółowo prowadziły
statystyki, tzw. nieudanych ataków samobójczych, które miały miejsce między 13
a 25 paŹdziernika 1944 roku.
13 paŹdziernika 1944 roku w kierunku Tajwanu udał się amerykañski zespół
zadaniowy TF-38.4 pod dowództwem kontradmirała Raifa E. Davidsona.
W skład zespołu wchodziły m.in. lotniskowce USS Enterprise, Franklin, Belleau
Wood i San Jacinto. Miały zaatakować tamtejsze lotniska i inne urządzenia
wojskowe wykorzystywane przez japoñską jednostkę 2-Koku Kantai dowodzoną
przez admirała Fukudome. Dysponowała ona około dwustu samolotami lotnictwa
armijnego, z których co najmniej połowę stanowiły samoloty myśliwskie
Nakajima Ki-43 Hayabusa i Nakajima Ki-84 Hayate. Pozostałe samoloty to
bombowce i samoloty szkolno-treningowe. Wzmocnieniem dla tej jednostki była
setka samolotów myśliwskich Mitsubishi A6M Reisen i dziesięć łodzi latających
lotnictwa morskiego, które 11 paŹdziernika 1944 roku przyleciały z Kiusiu.
Pierwszy bój z amerykañskim zespołem rozpoczął się już następnego dnia rano.
Admirał Fukudome przeciwko Amerykanom wysłał 230 samolotów. Dzięki
radarom zainstalowanym na amerykañskich okrętach, japoñskie samoloty
zostały wykryte i zaatakowane znacznie wcześniej, zanim zdołały przybliżyć się do
okrętów amerykañskich. Amerykañskim samolotom myśliwskim w dość krótkim
czasie udało się zestrzelić co najmniej trzecią część japoñskich samolotów,
a pozostałe rozproszono, przez co w tym dniu amerykañskie okręty nie były już
niepokojone. Rankiem, w piątek 13 paŹdziernika 1944 roku, o godzinie 644,
z pokładów amerykañskich lotniskowców wystartowały samoloty torpedo
wo-bombowe Grwnman TBM Avenger i Curtiss SB2C Helldiver. Ich celem były
tajwañskie lotniska i linie komunikacyjne. Japoñski opór był minimalny, gdyż
został sparaliżowany przez pokładowe samoloty myśliwskie Grwnman F6F
Hellcat i Vought F4U Corsair. Wkrótce po powrocie samolotów na lotniskowce,
amerykañskie radary wykryły zbliżające się samoloty japoñskie. Były to przede
wszystkim samoloty bombowe Mitsubishi G4M (Betty) z torpedami na pokładzie.
Cztery z nich lecąc tuż nad powierzchnią wody uniknęły wykrycia przez radary
i zbliżyły się do lotniskowca USS Franklin, płynącego na czele amerykañskiego
zespołu. Nie zmyliły jednak strzelców pokładowych z tego okrętu. Dwa
z japoñskich bombowców zostały zniszczone ogniem przeciwlotniczym oraz
przez samoloty myśliwskie Hellcat. Trzeciemu Japoñczykowi udało się zrzucić
torpedę, zanim dosięgły go granaty z amerykañskich działek, które moment
póŹniej rozerwały go na kawałki. Lotniskowiec wykonał szybki unik na
maksymalnej prędkości, rozrzucając wszystkie nieumowocane przedmioty pod
pokładem. Tym manewrem lotniskowiec został uratowany. Nie na wiele się
jednak to zdało. Z przeciwnej strony zbliżył się czwarty japoñski samolot
bombowy. Wypuścił torpedę, która zniknęła pod wodą, ale na szczęście nie trafiła
w cel. Atakujący samolot jednak coraz bardziej zbliżał się do wykonującego ostre
manewry lotniskowca, który zaciekle bronił się przed atakującym intruzem.
Dzięki temu znowu zdołał uniknąć katastrofy. Palący się japoñski bombowiec
zdołał się jedynie śliznąć po pokładzie lotniskowca, który częściowo „pozamiata
ł" i potem spadł do morza po .jego lewej burcie. Uszkodzenia lotniskowca
były minimalne. Do morza strąconych zostało pięć samolotów i dwudziestu
dwóch marynarzy, którzy znaleŹli się na drodze japoñskiego samolotu.
Następnym celem japoñskiego ataku był lekki krążownik Reno. Był on częścią
drugiego amerykañskiego zespołu zadaniowego, TF-38.2. W jego skład wchodzi-
ły lotniskowce USS Essex, Lexington, Langley i Princeton. Płynął on pod
dowództwem kontradmirała Frederica C. Shermanna, który nadchodził z odsiecz
ą dla TF-38.2. Japoñski atak przywitał Amerykanów rano 14 paŹdziernika
1944 roku. Atak prowadziła stosunkowo liczna grupa samolotów torpedowych
Nakajima B6N Tenzan. Jeden z nich przymierzył się do okrętu flagowego, którym
był lotniskowiec Lexington. Okręt dzięki swoim manewrom nie tylko uniknął
torpedy, ale także i szarżującego samolotu, którego zniszczyła jego obrona
przeciwlotnicza. Palący się Tenzan minął lotniskowiec, ale niestety uderzył
w prawą burtę krążownika Reno, który nie zdążył na czas wykonać uniku.
Samolot zniszczył jego przednie stanowiska działek przeciwlotniczych, oraz
wywołał pożar na pokładzie. Po wejściu do akcji służb ratowniczych, płomienie
szybko zniknęły. Powstałe szkody ocenione zostały jako niezbyt duże. Poparzonych
została sześciu marynarzy, a dwaj strzelcy z obsługi działek przeciwlotniczych
zostali zabici. Po półgodzinnej przerwie stanowisko znowu mogło razić
ogniem.
Trzeci atak przed 25 paŹdziernika 1944 roku przeprowadzony został przeciwko
zespołowi okrętów amerykañskich TG-77.3 dowodzonemu przez kontradmirała
Russela S. Berkey'a, który zajął pozycję u wejścia do zatoki Leyte w nocy 21
paŹdziernika 1944 roku. Miał on wesprzeć operację desantową, która rozpoczyna
ła właściwą amerykañską inwazję na Filipiny. Około godziny 6°° rano
radary wykryły dwa samoloty. Nieco póŹniej potwierdzono, że nie chodzi tu
o samoloty amerykañskie, ale o samoloty japoñskie. W tym czasie Japoñczycy już
atakowali okręty amerykañskie, które przed nimi postawiły „ścianę śmierci"
utworzoną z ognia działek przeciwlotniczych. Uszkodzony został jeden z atakują-
cych samolotów myśliwskich Reisen, który eksplodował w powietrzu. Drugi
samolot Reisen rozbił się o pomost bojowy krążownika Australia. Paląca się
benzyna z samolotu rozlała się po pokładzie, a także wlała się pod pokład przy
prawej burcie. Pożar spowodował wybuch magazynu z amunicją i śmierć
trzydziestu marynarzy. Zginął także komandor Deschaineux, znakomity oficer
sztabowy Australijskiej Marynarki Wojennej, która współuczestniczyła w działaniach
wojennych. Rannych zostało 64 członków załogi okrętu australijskiego,
głównie poparzonych. Przy pomocy innych okrętów pożar ugaszono, jednak
w nocy Australia musiała być odstawiona na wyspę Manus do remontu.
Pierwszymi oficjalnymi ofiarami japoñskich samolotów samobójczych Kamikaze
był holownik oceaniczny Sonoma i okręt desantowy LCI-1065. Obydwa te
okręty zostały zniszczone w zatoce Leyte 24 paŹdziernika 1944 roku. Na holownik
Sonoma spadł samolot bombowy Mitsubishi G4M (Betty), który wybuchając
uszkodził stojący obok szybki okręt transportowy Augustus Thomas. Okręt
desantowy LCI-1065 trafiony został przez dwusilnikowy samolot bombowy
Mitsubishi Ki-21 (Sally), który wybuchł na jego śródokręciu. Okręt zapalił się
i wkrótce potem zatonął. Te fakty podaje oficjalna statystyka amerykañska na
temat zatopienia okrętów w wyniku ataków samobójczych. Japoñska statystyka
zaczyna natomiast od zatopienia lotniskowca St. Lo, do którego doszło 25
paŹdziernika 1944 roku koło Filipin. Akcję miał przeprowadzić pierwszy
z japoñskich pilotów Kamikaze, kapitan Yukio Sęki.
Po wytypowaniu kapitana Yukio Sęki na pierwszego pilota Kamikaze przeprowadzaj
ącego atak samobójczy, utworzone zostały cztery lotnicze jednostki
szturmowe, składające się wyłącznie z ochotników na pilotów Kamikaze. Zgodnie
z japoñskim zwyczajem otrzymały one nazwy związane z literaturą piękną
Japonii. Organizatorzy tym razem wykorzystali pśmat Norinagi Motoori,
w którym między innymi napisał: „a kiedy domagać się będziesz, abym
powiedział, co to jest serce Japonii; odpowiem, że jest to woñ kwiatu górskiej
czereśni podczas wschodu słoñca". Dlatego pierwsza jednostka szturmowa
otrzymała nazwę Yamazakura Butai — Górska Czereśnia Sakura. Drugą
jednostkę nazwano Yamato Butai, tak jak była nazywana Japonia w czasie, kiedy
zakładano dynastię cesarzy rzymskich. Trzecia jednostka otrzymała nazwę Asashi
Butai, opisującą poranne słoñce. Ostatniej czwartej jednostce nadano nazwę
Shikishima Butai; tak określano Japonię w rodzimej pśzji. Cała grupa uderzeniowa
składała się z 26 samolotów myśliwskich Mitsubishi A6M Reisen. Połowa
z nich przeznaczona została do przeprowadzenia właściwego ataku, pozostałe zaś
samoloty miały stanowić osłonę tych pierwszych przed ewentualnymi atakami
wrogich samolotów myśliwskich. W bazie lotniczej w Mabalacat pozostały
jednostki Shikishima Butai, Yamazakura Butai i Asashi Butai, których dowódcą
został Yukio Seki. Natomiast jednostka Yamato Butai, pod dowództwem
porucznika rezerwy Kofu Kuno rano 20 paŹdziernika 1944 roku odleciała na
Cebu. Były to cztery samoloty myśliwskie Reisen z podwieszonymi pod kadłubem
bombami. Cała akcja objęta była ścisłą tajemnicą, tak, że personel na Cebu był
zaskoczony jej przybyciem.
Sytuacja na froncie stawała się coraz bardziej krytyczna. Już po godzinie 10
rano 24 paŹdziernika 1944 roku amerykañskie oddziały rozpoczęły lądowanie na
wschodnim wybrzeżu Leyte i szybko zaczęły przemieszczać się w głąb lądu.
Przedarły się aż na odległość 16 kilometrów od Tadoban. Oficer sztabowy 201
Kokutai, Tadashi Nakajima, który miał pod opieką samoloty Reisen sprowadzone
na Cebu, wydał więc rozkaz o natychmiastowej organizacji specjalnej jednostki
szturmowej, do której rozpoczął rekrutację ochotników spośród stacjonujących
tam załóg lotniczych. Ci, którzy wyrazili swoją zgodę, natychmiast przystępowali
do pisania listów pożegnalnych do swoich rodzin i przyjaciół. Rozpoczął się czas
realizacji planu Sho.
1-Koku Kantat była jednostką mocno zdziesiątkowaną. Przyczyniło się do tego
głównie amerykañskie lotnictwo pokładowe. W swej dyspozycji posiadało jedynie
30 samolotów myśliwskich Mitsubishi A6M Reisen i 30 samolotów bombowych
różnych typów. Z tego powodu admirał Sśmu Toyoda wydał rozkaz przerzucenia
z Tajwanu na Filipiny 350 samolotów należących do 2-Koku Kantai
dowodzonej przez admirała Shigeru Fukudome. 23 paŹdziernnika samoloty
wylądowały na Filipinach, a już następnego dnia 250 z nich przeprowadziło nalot
na okręty amerykañskie. Zła pogoda i silna obrony przeciwlotnicza okrętów
amerykañskich praktycznie rozbiła japoñski atak. Lekko uszkodzonych zostało
jedynie pięć okrętów amerykañskich.
21 paŹdziernika 1944 roku Japoñczycy otrzymali informację, że amerykañska
flota, w skład której wchodziło sześć lotniskowców, płynie w odległości 150 mil na
wschód od wyspy Suluan. W związku z tym jednostka Yamato Butai rozpoczęła
przygotowania do ataku. Wyciągnięto samoloty ukryte na skraju dżungli. Do
startu'przygotowano pięć samolotów myśliwskich Reisen. Trzy z nich były
przeznaczone do ataku samobójczego, a pozostałe dwa miały stanowić ich osłonę.
W czasie kiedy samoloty kołowały na start nad lotniskiem pojawiły się
amerykañskie pokładowe samoloty myśliwskie Hellcat i Corsair. W ciągu kilku
minut z japoñskich samolotów pozostały jedynie dopalające się szczątki. Tuż za
amerykañskimi samolotami myśliwskimi pojawiły się pokładowe samoloty torpedowo-
bombowe Avenger i Helldiver, które dokoñczyły działa zniszczenia na
Cebu. Po ich odlocie pozostały przy życiu personel naziemny starał się zmontować
z resztek jakiś samolot bojowy. Z wielkim wysiłkiem udało się im przygotować aż
trzy samoloty myśliwskie Reisen. Dwa miały przeprowadzić samobójcze ataki,
a jeden miał je osłaniać. Po szybkim starcie cała trojka obrała kurs na Suluan. Wraz
z zachodem słoñca dwa z nich powróciły na lotnisko. Z powodu złych warunków
atmosferycznych piloci nie znaleŹli amerykañskich okrętów. Trzeci samolot
pilotowany przez porucznika Kuno zaginął. Zgodnie z komunikatem amerykañskim
w tym dniu żaden okręt nie był atakowany przez samobójców. Prawdopodobnie
porucznik Kuno poszukiwał wroga aż do wyczerpania się paliwa.
Również na Mabalacat jednostki samobójcze przygotowywały się do ataku.
Była to Shikishima Butai dowodzona przez Yukio Seki. Razem z nim w jednostce
służyli: Iwao Nakano, Nobuo Tani, Hajime Nagamine i Shigeo Osano. Po
zakoñczeniu pożegnalnego obrządku piloci udali się do swoich samolotów
i wystartowali. Wkrótce jednak powrócili, ponieważ zła pogoda uniemożliwiła
przeprowadzenie im ataku, a przede wszystkim odszukanie amerykañskich
okrętów. Na podstawie otrzymanych informacji meteorologicznych start został
odłożony za dwa dni.
Dzieñ D nadszedł 25 paŹdziernika 1944 roku. W tym dniu wokół Filipin
skupiona została znaczna ilość okrętów amerykañskich. Dawało to znakomitą
okazję do zadowalającego wykorzystania lotniczych jednostek samobójczych
Kamikaze. Pogoda jeszcze nie była najlepsza, ale wraz ze wschodem słoñca z Cebu
wystartowało sześć samolotów. O godzinie 735 samoloty z Yamato Butai
zameldowały o nawiązaniu kontaktu wzrokowego z nieprzyjacielem. Była to
część zespołu TG-77.4 płynąca pod dowództwem kontradmirała Thomasa L.
Sprague. Tworzył go 22-Dywizjon Lotniskowców, w skład którego wchodziły:
Sangamon, Suwannee, Santee i Chenango. oraz 28-Dywizjon Lotniskowców
z lotniskowcami: USS Petrof Bay i Saginaw Bay. Osłonę zapewniało pięć
niszczycieli. Na pięć minut przed przybyciem samolotów japoñskich Amerykanie
już wiedzieli o ich zbliżaniu się, ponieważ zostały wykryte przez radary.
W związku z tym obrona przeciwlotnicza była gotowa na ich przyjęcie.
Kamikaze rozpoczęły atak. Ich celem był lotniskowiec Santee. Pierwszy
z samolotów zanurkował wprost na jego pokład, tak że marynarze i obsługa
działek przeciwlotniczych zauważyła go w ostatniej chwili i było już za póŹno na
jakąkolwiek reakcję. Wybuch wyrwał w pokładzie otwór o wymiarach 5 na
9 metrów. Szybko rozszerzający się pożar zbliżył się do 450 kg bomb przygotowanych
do podwieszania. Jedynie dzięki poświęceniu sekcji strażackich bomby nie
wybuchły, a okręt został uratowany przed katastrofą.
Płomienie i unoszący się gęsty dym z palącego się lotniskowca stały się punktem
rozpoznawczym dla innych samolotów japoñskich. Drugi z atakujących Kamikaze
po wynurzeniu się z chmur przymierzył się do lotniskowca USS Sangamon.
Tym razem obrona amerykañska była szybsza i kiedy tylko atakujący Reisen
znalazł się w zasięgu ich działek, zamienił się w płonące strzępy. W tym momencie
Amerykanie zorientowali się jaką nową niespodziankę przygotowali im Japoñczycy
i rozpoczęli intensywny ostrzał ze wszystkiej broni. W związku z tym trzeci
Reisen już bardzo szybko rozpadł się na kawałki, które rozsypały się wokół
niedoszłego celu, jakim miał być lotniskowiec Petrof Bay. W strzępy również
zamienił się czwarty samolot japoñski, który pojawił się nad amerykañskim
zespołem. Przedostatni z atakujących samolotów japoñskich prawdopodobnie
był pilotowany przez rannego lotnika lub został uszkodzony. Samolot z pełną
prędkością rozbił się o powierzchnię morza. Ostatniego z Japoñczyków w chmury
zapędziła amerykañska obrona przeciwlotnicza.
Japoñski atak zakoñczył się żałosnym rezultatem. Pięć samolotów utracono,
a amerykañskie lotniskowce dalej pozostały na powierzchni morza. Pożar na
lotniskowcu Santee został szybko opanowany. Zginęło 19 marynarzy, a 72 uległo
poparzeniom. Mimo, że z uszkodzonego lotniskowca nie mogły być przeprowadzane
dalsze loty, pozostał on w zespole, aby swoją bronią pokładową
osłaniać inne okręty.
Tego samego dnia, w którym wystartowała pechowa jednostka Yamato Butai,
do akcji wyruszyła również Shikishima Butai dowodzona przez Yukio Sęki.
O godzinie 72 5 opuściła ona Mabalacat i po trzech godzinach lotu Seki dostrzegł
amerykañskie lotniskowce. Był to trzeci amerykañski zespół TG 72.4 składający
się z 25-Dywizjonu Lotniskowców pod dowództwem kontradmirała F. Spragua,
posiadającego w swoim składzie lotniskowce eskortowe: St. Lo, Franshaw Bay,
White Plains i Kalinin Bay oraz 26-Dywizjonu Lotniskowców dowodzony przezkontradmira
ła R.A. Ofstie, który dysponował również lotniskowcami eskortowymi
Kitkum Bay i Gambier Bay. Cały zespół osłaniały niszczyciele. O godzinie
l O05 amerykañskie okręty zostały zaatakowane przez pierwszy samolot Reisen.
Leciał on tuż nad powierzchnią wody i dlatego udało mu się uniknąć wykrycia
przez amerykañskie radary. Kilkaset metrów przed lotniskowcem Kitkum Bay
samolot szybko nabrał wysokości do pułapu około 1500 metrów, a następnie po
przewrocie na skrzydło wszedł w lot nurkowy i zaczął się zbliżać do okrętu.
Dowódca widząc co się dzieje, zaczął wykonywać rozpaczliwe manewry, jednocześnie
osaczając napastnika ogniem przeciwlotniczym. Samolot jedynie zahaczył
skrzydłem o okręt, a sam eksplodował w morzu. Mimo to wybuch spowodował na
okręcie poważne szkody. Następne dwa samoloty Reisen przymierzyły się do
lotniskowca White Plains. Jeden z nich rozpadł się pod zmasowanym ogniem
„pięciocalówek". Drugi samolot myśliwski Reisen pilotowany przez Yukio Sęki,
ciągnąc za sobą ogon z czarnego dymu, wymierzył w lotniskowiec St. Lo. Przedarł
się przez silną obronę przeciwlotniczą i uderzył w rufę lotniskowca, przebił pokład
i zapalił zbiorniki z benzyną. Ogieñ podsycany wylewającym się paliwem, coraz
bardziej się rozszerzał i dosiegnął siedmiu torped gotowych do podwieszenia.
Gigantyczny wybuch zniszczył windy pokładowe i samoloty przygotowane do
transportu na pokład. Następne wybuchy pod pokładem dokonały dzieła
zniszczenia. O godzinie 1110 dowódca okrętu, kapitan Mac Kenne, nakazał go
opuścić. Piętnaście minut póŹniej lotniskowiec St. Lo zniknął w głębinach oceanu
wraz ze 114 marynarzami. Pozostałych 784 członków załogi uratowano z różnymi
stopniami poparzeñ.
Na podstawie pierwszych meldunków po atakach Kamikaze, Ohnishi przeprowadzi
ł gruntowną reorganizację specjalnych jednostek szturmowych. Wieczorem
26 paŹdziernika 1944 roku na filipiñskim lotnisku w Clark Fieid wylądowała
grupa samolotów Reisen, które należały do 12-Koku Kantai. Stanowić one miały
uzupełnienie jednostek samobójczych. Ich piloci po krótkim namyśle stali się
również pilotami Kamikaze. Pierwotnie służyć mieli jako osłona podczas ataków
samobójczych. Uformowany został podstawowy skład jednostki specjalnej. Trzy
samoloty przeznaczone zostały do przeprowadzenia właściwego ataku, a dwa
inne miały stanowić ich osłonę. Jeden z tych samolotów miał ubezpieczać grupę
od góry, a drugi od dołu. Wszystko zostało przygotowane do przeprowadzenia
kolejnego ataku.
Piloci osłony zostali poinformowani, że muszą być na miejscu aż do momentu
przeprowadzenia ataku Kamikaze do koñca. Muszą za wszelką cenę ochraniać
Kamikaze w drodze do celu przed nieprzyjacielskimi samolotami. Z tego powodu
do lotów eskortowych wybierani byli najlepsi piloci.
Z nowych samolotów admirał Fukudome utworzył cztery następne jednostki
Kamikaze. Podstawę stanowili piloci z 701-Kokutai, wchodzącego w skład 2-Koku
Kantai. Dowódcą nowych jednostek, które otrzymały nazwy: Chuyu Butai,
Seychu Butai i Jiretsu Butai został kapitan Tatsuhiko Kida.
W międzyczasie japoñskie samoloty rozpoznawcze wykryły amerykañski
zespół okrętów w zatoce Surigao. W związku z tym do ataku przygotowała się
jednostka Yamazakura Butai. O godzinie 815 wystartowały trzy samoloty
myśliwskie Reisen. Nad cel ataku jednak nie doleciały. Straciły orientację i zostały
zestrzelone przez patrolujące ten rejon amerykañskie samoloty myśliwskie.
Dlatego do kolejnego ataku wysłano następne trzy samoloty szturmowe z eskortą
składającą się z dwóch samolotów myśliwskich Reisen. O godzinie Wnawiązali
z nieprzyjacielem kontakt wzrokowy, ale nim znaleŹli się nad nim zostali
zaatakowani przez 60 amerykañskich samolotów myśliwskich Hellcat i Corsair,
które po kilkunastu sekundach zestrzeliły dwa samoloty samobójcze i jeden
z osłaniających A6M Reisen. Trzeciemu Japoñczykowi udało się przeniknąć przez
ogieñ artylerii przeciwlotniczej i zaatakować lotniskowiec Suwannee. Ogieñ
amerykañskiej broni pokładowej okazał się być nieskuteczny. Samolot Kamikaze
osiągnął swój cel. Uderzył w windę, na której spuszczany był w tym momencie
jeden z samolotów torpedowych Avenger, który dopiero co powrócił na
lotniskowiec. Wybuch japoñskiego samolotu rozszarpał na strzępy nie tylko
amerykañski samolot znajdujący się akurat na windzie, ale spowodował następne
eksplozje i wywołał pożar. Płomienie szybko się rozprzestrzeniały i zaczęły
zagrażać następnym dziesięciu samolotom Avenger, które wyposażono w bomby
głębinowe. Okręt miał jednak szczęście, bomby głębinowe nie wybuchły. Eksplodowa
ły tylko rakiety sygnalizacyjne. Gaszenie pożaru trwało ponad trzy
godziny. Lotniskowiec został uratowany, ale uszkodzenia były na tyle poważne,
że okręt musiał być odstawiony do remontu. Straty były duże — 150 zabitych
marynarzy i 195 rannych.
Amerykañska reakcja na ten atak japoñski była tym razem natychmiastowa.
Wzmocniona została obrona przeciwlotnicza zarówno na poszczególnych okrętach,
jak i w obrębie lądowania oddziałów desantowych. Zintensyfikowano loty
patrolowe samolotów myśliwskich. Oprócz tych działañ profilaktycznych nasilone
zostały naloty bombowe na japoñskie bazy lotnicze. Główną uwagę skierowano
przeciwko 1-Tokubetsu Kogekitai, której samoloty zaatakowały amerykañski
zespół TF-38, płynący w odległości 60 kilometrów od wyspy Suluan. Kamikaze
nad amerykañskimi okrętami pojawili się w godzinach rannych 30 paŹdziernika
1944 roku. Amerykañska obrona przeciwlotnicza otworzyła przed nimi ścianę
śmierci, która zniszczyła większość japoñskich samolotów szturmowych. Z czternastu
samolotów japoñskich tylko trzem udało się przedrzeć przez tę zaporę. Dwa
nurkujące samoloty bombowe Kugisho D4Y Suisei uszkodziły lotniskowiec USS
Franklin, a jeden samolot myśliwski Mitsubishi A6M Reisen runął na lotniskowiec
eskortowy USS Belleau Wood. ¯aden z zaatakowanych lotniskowców nie
przerwał jednak działalności bojowej.
Kolejny etap japoñskich ataków rozpoczął się pod koniec listopada 1944 roku,
kiedy to jednostki na Filipinach wzmocnione zostały 450 samolotami sprowadzonymi
z Tajwanu. Natychmiast z nich zostały utworzone nowe jednostki Kamikaze.
Jedną z nich była formacja 3-Tokubetsu Kogekitai zorganizowana w bazach
lotniczych Nichols Field i Mabalacat. W jej skład wchodziły samoloty myśliwskie
Mitsubishi A6M Reisen, nurkujące samoloty bombowe Kugisho D4Y Suisei oraz
dwusilnikowe lądowe samoloty bombowe Kugisho P1Y Ginga. Do akcji bojowej
wprowadzone zostały 25 listopada 1944 roku. Jako pierwsza wystartowała
jednostka Yoshono Butai dowodzona przez porucznika Kimoshi Takataka.
Składała się z sześciu samolotów myśliwskich Reisen i dwóch samolotów
nurkujących Suisei wraz z sześcioma myśliwcami eskorty. Nad flotę amerykañską
dowodzoną przez admirała Bogan'a nadleciały o godzinie 1130. Za nimi leciały
następne japoñskie grupy szturmowe. Pierwsza grupa została osaczona przez
gęsty ogieñ przeciwlotniczy prowadzony z lotniskowca USS Cabot. Pomimo tego
spadły na niego dwa Kamikaze, które na szczęście tylko lekko go uszkodziły.
Zabiły 15 i raniły 16 amerykañskich marynarzy. Kolejne dwa samoloty japoñskie
uderzyły w lotniskowiec USS Intrepid. Pierwszy z nich uderzył w stanowisko
dwustumilimetrowych dział, które zniszczył, następnie od nich się odbił i spadł na
pokład, jednocześnie go zapalając. Drugi samolot Kamikaze mocno postrzelany
wybuchł na pokładzie, z którego wcześniej wystartowało 75 samolotów. Uszkodzenia
pokładu były poważne, w związku z tym samoloty z lotniskowca USS
Intrepid musiały szukać innego miejsca do lądowania. Lotniskowiec stracił 79
marynarzy a rannych zostało 43. Trzecim celem ataku był lotniskowiec USS
Hancock. Zaatakowały go cztery samoloty myśliwskie Reisen. Dwa z nich zostały
zestrzelone przez artylerię przeciwlotniczą, a trzeci zapalił się po kontrataku
amerykañskich samolotów patrolowych. Czwartemu okrętowa obrona przeciwlotnicza
odstrzeliła skrzydła. Niesterowalny już wrak samolotu minął lotniskowiec
i uderzył w płynący obok niszczyciel. Na lotniskowiec spadły jedynie
resztki skrzydeł i strzępy ze zniszczonego wybuchem kadłuba. Niszczyciel doznał
jedynie lekkich uszkodzeñ. Jako ostatni zaatakowany został lotniskowiec flagowy
USS Essex. Jeden z atakujących samolotów został zestrzelony, a drugi niestety
runął na pokład startowy zabijając 15 marynarzy. £ącznie zestrzelonych zostało
18 samolotów Kamikaze. Szaleñcze ataki Japoñczyków zdumiały Amerykanów
do tego stopnia, że nie mogli ochłonąć z wrażenia. Uspokoili się dopiero po
dwudziestym piątym ataku Kamikaze, który został przeprowadzony już w następnym
dniu walki. Jego atak udało się odeprzeć. W tym dniu zestrzelonych zostało
kolejnych ośmiu napastników, a wielu innych zmuszono do ucieczki.
Najsilniejszy atak samolotów samobójczych czekał jednak Amerykanów
dopiero 27 listopada 1944 roku. Przeprowadził go ponownie 3-Tokubetsu
Kogekitai z Mabalacat. Atak rozpoczęła jednostka Kasuga Butai prowadzono
przez Kyochi lnuzuka. Składała się z siedmiu samolotów Reisen oraz dwóch
nurkujących samolotów bombowych Suisei. Razem z nią atak przeprowadziła
jednostka lotnictwa armijnego Hakko Sentai, która wystartowała z Negros Island
pod dowództwem porucznika Hideshi Tanaka. Miał on pod swoim dowództwem
dziesięć samolotów myśliwskich Nakajima Ki-43 Hayabusa, każdy z podwieszonymi
dwoma bombami pod skrzydłami. Osłaniane one były przez osiemnaście
samolotów myśliwskich Nakajima Ki-84 Hayate. O godzinie 1125 japoñscy piloci
znaleŹli się nad okrętami 7-Floty dowodzonymi przez admirała Hayler'a.
Niezważając na silną obronę przeciwlotniczą Kamikaze przystąpili do ataku. Ze
względu na utrudniony dostęp do amerykañskich okrętów, atak przeprowadzony
został jednocześnie z różnych stron. Jako pierwszy zaatakowano lekki krążownik
St. Louis. Dwa samoloty Kamikaze spadły na wieżę działową oraz na katapultę
wodnosamolotów. Śmierć poniosło 33 marynarzy. Następnym obiektem ataku
był lekki krążownik USS Montpelier, który znajdował się w trakcie tankowania
paliwa. Zaatakowały go trzy samoloty Kamikaze. Na szczęście bomby samolotów
japoñskich z nieznanych powodów nie wybuchły, a na okręcie uszkodzono tylko
niektóre urządzenia. Czwarty samolot Kamikaze skoñczył żywot spadając
w strzępach w morze. Rozniosły go „pięciocalówki" krążownika. Piąty samobójca
runął na jedną z wież działowych krążownika. Zniszczony został częściowo
pancerz oraz raniona została obsługa działa, ale okręt nie przerwał działañ
bojowych. Szósty z atakujących samolotów wybuchł przy prawej burcie krążownika.
Oprócz lekkiego krążownika podczas ataku uszkodzony został również
pancernik USS Colorado, który stracił 19 marynarzy. Zatopiony został natomiast
okręt transportowy SC-744. Załoga krążownika Montpelier przez wiele godzin
walczyła z pożarem. Dzięki ich poświęceniu okręt udało się uratować, a nawet
utrzymać go w kondycji bojowej, chociaż radio tokijskie już ogłosiło w wielu
komunikatach, że amerykañskie okręty zostały doszczętnie rozbite. Rzeczywistość
była zgoła całkiem odmienna. Amerykañska ofensywa nie została powstrzymana,
postępowała dalej. Niestety, również dalej występowały japoñskie
ataki samobójcze u wejścia do zatoki Leyte. Bazy na Cebu, leżące około 100
kilometrów od Leyte były niezmiernie ważne dla lotniczych ataków japoñskich.
Miejscowa jednostka Yamato Butai uzupełniona została dodatkowymi samolotami,
przede wszystkim z bazy w Mabalacat. Rano 27 listopada 1944 wystartowało
17 samolotów Kamikaze. W większości były to samoloty myśliwskie Reisen
dowodzone przez porucznika Kano. Na drodze do Cebu doszło do spotkania
z szesnastoma amerykañskimi samolotami myśliwskimi Hellcat. W czasie
powietrznej bitwy, trwającej około godziny, zestrzelonych zostało dwanaście
samolotów amerykañskich, natomiast Japoñczycy stracili tylko jeden samolot
Reisen. Piloci japoñscy pokazali Amerykanom, że nie należy ich lekceważyć.
Nadszedł ranek 29 listopada 1944 roku. Zespół Hayler'a z niepewnością
spoglądał w niebo, skąd spodziewano się japoñskich samolotów. Pojawiły się one
dopiero po południu. Znowu przed nimi wyrosła żelazna ściana śmierci utworzona
z pocisków wszelkiej broni okrętów amerykañskich. Japoñskie samoloty
Kamikaze próbowały jednak przecisnąć się przez nią, aby zaatakować wybrany
cel. Pierwszym z nich był pancernik Maryland. Jego skoncentrowana obrona
przeciwlotnicza nie dopuściła samolotów japoñskich, które zestrzeliwała zanim
mogły mu zagrozić. Następnym celem był ciężki krążownik Portland. I jego
obrona przeciwlotnicza powstrzymała napastnika, który został zmuszony do
zmiany kierunku ataku na niszczyciel USS Aulick. Uderzenie samolotu japoñskiego
wstrząsnęło okrętem i wywołało pożar. Na pokładzie pozostały dziesiątki
zabitych i rannych marynarzy. Atak zdesperowanych Japoñczyków narastał.
Mieli bowiem nadzieję, że w koñcu uda im się rozbić amerykañską marynarkę.
Ponownie o wieżę sześciocalowego działa pancernika USS Maryland rozbił się
samolot Reisen. Na szczęście jego wybuch nie wyrządził większych szkód. Gorzej
wyglądał niszczyciel USS Saufley po podobnym ataku. Potężny wybuch i wysoko
strzelające płomienie były skutkiem nalotu jednego z japoñskich samolotów
Kamikaze. Załoga walczyła z ogniem ponad cztery godziny zanim udało się go
zdławić, ale niszczyciel nadawał się jedynie do remontu.
Japoñczycy liczyli na to, że w koñcowym rozrachunku ich ataki przełamią
obronę Amerykanów. Ci jednak zamiast ulec Japoñczykom, dozbroili swoje
okręty w dodatkową broñ przeciwlotniczą i zmienili taktykę prowadzenia lotów
patrolowych. Sami marynarze amerykañscy zdecydowani byli tylko i wyłącznie
na zwycięstwo. O tym jednak Japoñczycy nie wiedzieli albo nie chcieli przyjąć do
wiadomości i byli dalej zdecydowani do kontynuowania planu Sho. W takim też
tonie informowała swoje społeczeñstwo oficjalna prasa japoñska o bieżącej
sytuacji na frontach. Według niej na Filipinach miało zostać zniszczonych już
ponad 50% stanu amerykañskiej floty wojennej, a samoloty Kamikaze atakowały
wszystko co tylko pływało, aby w ten sposób dobić przeciwnika. Taką też cenę
zapłacił samotnie płynący w pobliżu Ormoc amerykañski niszczyciel USS Cooper.
Zaatakowany został przez dwa samoloty Kamikaze na wysokości linii wodnej.
Niszczyciel zatonął wkrótce po ataku zabierając z sobą większą część załogi.
W międzyczasie żołnierze amerykañscy, z 77-Dywizji Piechoty wlądowali w zatoce
około 6 kilometrów od miasta Ormoc. Było to 7 grudnia 1945 roku. Japoñskie
działania stawały się być coraz bardziej nerwowe. Do walki znowu włączeni
zostali Kamikaze. Ich zadaniem było przeszkodzić za wszelką cenę lądującym
Amerykanom. Amerykañskie okręty na szczęście zdołały się już pozbyć ładunku
i teraz mogły łatwiej manewrować. Poza tym straty w ludziach były minimalne.
Dwa samoloty Kamikaze rzuciły się na niszczyciel Mahan. Potężny wybuch
wtrącił okręt w głębiny oceanu wraz z załogą. Szybki okręt transprotowy Ward
otrzymał ciosy od trzech samolotów Kamikaze i zamienił się w pochodnię.
W koñcu został dobity kilkoma pociskami amerykañskich niszczycieli. Zatonął
również okręt desantowy LSM-318. Lekkich uszkodzeñ doznały także trzy inne
okręty desantowe. Zestrzelony został jeden samolot myśliwski Reisen i jeden
nurkujący samolot bombowy Suisei.
Cztery dni póŹniej, 11 grudnia 1944 roku, konwój płynący do Ormoc został
zaatakowny przez samoloty japoñskie. Do ataku wystartowała 1-Tokubetsu
Kogekitai. Pierwszy zaatakowany został niszczyciel Reid, a atak przeprowadziły
trzy samoloty Reisen należące do jednostki Kongo Butai dowodzonej przez
podporucznika Kiyoshi Suzuki, który leciał na czele jedenastu samolotów (4
Kamikaze i 7 eskorty). Dwa z atakujących samolotów zostały zestrzelone przez
amerykañską obronę przeciwlotniczą, trzeci jednak trafił w okręt. Cios był dla
okrętu śmiertelny. Samolot wybuchł w składzie amunicyjnym, powodując
potężną eksplozję, która zamieniła okręt w kupę złomu. Wybuchy zamilkły, ale
po kilku minutach okręt zaczął się przechylać na burtę i powoli tonąć. Historię
okrętu zakoñczyła silna podwodna eksplozja. Uratowało się ponad trzydziestu
członków załogi. Następne samoloty Kamikaze zaatakowały drugi amerykañski
niszczyciel Caldwell. Okręt pokrył się gęstym dymem, a ogieñ ostatecznie udało się
ugasić, lecz uszkodzenia na okręcie były na tyle poważne, że musiał być
odprowadzony do remontu. Japoñczycy podczas ataków stracili pięć samolotów,
które zestrzeliła amerykañska obrona przeciwlotnicza.
Na drugi dzieñ rano, japoñscy Kamikaze wystartowali do dalszych ataków. Ich
celem było duże skupisko okrętów amerykañskich, które zostało wykryte
w pobliżu cieśniny Surigao. Ohnishi przygotował najsilniejszą z dotychczasowych
grup szturmowych Kamikaze. Składała się ona z 53 samolotów myśliwskich w tym
z: 30 Reisen i 23 Kawanishi N1K2-J Shiden, oraz 6 samolotów rozpoznawczych
Nakajima C6N1 Saiun i dwusilnikowych samolotów bombowych Kugisho P1Y
Ginga. Dowództwo grupy uderzeniowej powierzono Yokosuka Guchi. Na wieść,
że amerykañskie okręty znajdują się w pobliżu wyspy Negros, samoloty japoñskie
szybko wystartowały. Ocena sytuacji okazała się zawodna. W odległości około
120 kilometrów samoloty japoñskie zostały przechwycone przez patrolujące
amerykañskie pokładowe samoloty myśliwskie Hellcat. Tylko dzięki pogarszaj
ącej się pogodzie Japoñczykom udało się bez strat uniknąć spotkania.
Samobójczym atakom nie wymknął się jednak amerykañski konwój płynący po
Morzu Sulu. Zaatakowały go Kamikaze lecący na nurkujących samolotach
bombowych Aichi D3A (Val). Głównym ich celem był okręt flagowy, lekki
krążownik Nashville, który został zaatakowany o godzinie 1100, kiedy spadł na
niego nurkujący pierwszy samolot Val. Rozbił się o kabinę dowódcy, admirała
Strubla, a rozlana benzyna podpaliła pokład. Dodatkowe ciosy zadały inne
samoloty Kamikaze. Okrętem wstrząsnęła seria wybuchów. Pożar udało się
ugasić, ale okręt został wyłączony z działañ bojowych i skierowano go do
remontu. Z trzech samolotów myśliwskich Reisen, należących do Kongo Butai 21,
dowodzonych przez podporucznika Hiroshi Komatsu, co najmniej dwa zostały
zestrzelone, a jednemu udało się spaść tuż pod mostkiem, przed którym wybuchł.
Rozlana benzyna zapaliła się, tworząc z okrętu pochodnię. Jedynie dzięki
wielkiemu poświęceniu załogi udało się go utrzymać na powierzchni i przeprowadzić
do zatoki Leyte do naprawy. Zginęło 14 marynarzy a 28 było rannych.
Amerykañska flota inwazyjna przystąpiła do realizacji swoich zadañ. Rano 15
grudnia 1944 roku wylądowało 28 tysięcy Amerykanów na wyspie Mindoro.
Japoñskie samoloty Kamikaze nad tym zgrupowaniem pojawiły się na drugi
dzieñ. Tym razem zaatakowały z małej wysokości. Celem ataków były okręty
desantowe LST-427 i LST-738, które zostały zatopione. Na szczęście były już bez
ładunku, tak że straty w ludziach były minimalne. Następne cztery okręty
desantowe zostały w różnym stopniu uszkodzone. Straty Japoñczyków po
ostatnich dwudziestu atakach były tak wysokie, że praktycznie zostali bez
samolotów. Z tego też powodu przyśpieszono dostawy wszelkich typów samolotów,
z których większość swoje najpiękniejsze lata miała już za sobą. Amerykañskie
straty były znacznie większe po przejściu tajfunu, który zaatakował
amerykañską 3-Flotę 18 grudnia 1944 roku. Jego siła była tak potężna, że
marynarka straciła trzy niszczyciele, a dziesięć innych zostało poważnie uszkodzonych.
Razem ze 186 samolotami z pokładów lotniskowców zmiecionych
zostało ponad 800 marynarzy.
W przedostatnim dniu 1944 roku, w pobliżu wyspy Mindoro, kilka małych
grup samolotów Kamikaze zaatakowało amerykañski konwój pomocniczy. Po
potężnej eksplozji, w głębinach zanurzył się tankowiec Porcupine, a także zapalił
się okręt amunicyjny Orestes. Uszkodzonych zostało również kilka innych
okrętów płynących w konwoju.
Rok 1945 również rozpoczął się atakiem samolotów Kamikaze. Już 2 stycznia
1945 roku mała grupka szturmowa zaatakowała amerykañską Flotę Pomocniczą,
która składała się ze 164 różnych okrętów. Płynęła pod dowództwem kontradmira
ła Jesse B. Oldendorfa wzdłuż cieśniny Surigao. Dwa samoloty Reisen zostały
zestrzelone, lecz jeden z nich spadł na tankowiec Cowanesauep, który został lekko
uszkodzony. Z następnym japoñskim atakiem amerykañska flotylla spotkała się
dwa dni póŹniej, tj. 4 stycznia 1945 roku, tym razem koło wyspy Panay. Samoloty
Kamikaze zostały wcześniej zestrzelone zanim same mogły przeprowadzić
skuteczny atak. Jeden z nich, cały płonąc, spadł na lotniskowiec eskortowy USS
Ommaney Bay. Jego pokład zapalił się po wybuchu własnego samolotu, który
akurat w tym czasie znajdował się na windzie pokładowej. Bomba z palącego się
samolotu Suisei zwolniła się z zaczepu i wpadła do wnętrza okrętu poprzez
otwartą windę. Tam eksplodowała wśród innych zatankowanych maszyn,
których wybuchy zrujnowały prawie cały okręt. Po osiemnastu minutach okręt
palił się od dziobu po rufę. Ostatecznie jeszcze pływający wrak dobity został
kilkoma torpedami z towarzyszącego mu niszczyciela. Zabitych zostało 23,
a ciężko rannych 65 marynarzy. Dowódca Kyoku Jitsu Butai, podporucznik
Mannen Kazana osiągnął wielkie zwycięstwo. Następną ofiarą jego jednostki był
okręt transportowy Lewis L. Dyche, który został zatopiony przez trzy samoloty
Kamikaze. Zginęło 63 marynarzy.
Następnego dnia z bazy w Mabalacat wystartowała Kongo Butai 19 pod
dowództwem porucznika Yutaka Aono, która zaatakowała amerykañskie okręty
w pobliżu Cebu. Była to jednostka mieszana, eskortowana przez 15 samolotów
myśliwskich Reisen. Nad celem spotkała się z liczną grupą amerykañskich
samolotów myśliwskich Hellcat, która bardzo szybko rozprawiła się z japoñską
formacją. Nad amerykañskie okręty przedostały się jedynie pojedyncze samoloty
Kamikaze. Pierwszym ich celem stał się australijski niszczyciel Arunta. Silne
wybuchy samolotów spowodowały uszkodzenie wewnątrz okrętu, a po czterech
długich godzinach walki załogi z pożarem okręt został uratowany. Następny cios
otrzymał drugi okręt australijski, krążownik Australia. Jego uszkodzenia były
niewielkie. Również okręty amerykañskie zostały zaatakowane przez samoloty
japoñskie. Dwa samoloty Kamikaze runęły na lotniskowiec eskortowy Manila
Bay, nieznacznie go uszkadzając, tak że mógł dalej prowadzić działania bojowe.
Zaatakowane zostały także dwa inne okręty amerykañskie: ciężki krążownik
Louisville i niszczyciel Helm. Szturm na pozostałe okręty zakoñczył się bez
większych sukcesów. Japoñczycy stracili praktycznie wszystkie samoloty. Tym
samym zakoñczyła się historia 1-Tokubetsu Kogekitai, ponieważ do przeprowadzenia
dalszych ataków zabrakło jej samolotów. W związku z tym Ohnishi
wydał rozkaz, aby mechanicy doprowadzili do sprawności technicznej jak
najwięcej maszyn, ponieważ przypuszczał, że po ostatnich atakach Amerykanie są
już u kresu sił. Mechanikom udało się przygotować do startu aż 26 maszyn.
6 stycznia 1945 roku przeciwko amerykañskim okrętom wystartowały trzy
jednostki samobójcze. Pierwszą była Kongo Butai 20 dowodzona przez podporucznika
Kunitame Nakao. Składała się z pięciu samolotów Reisen i jednego
Suisei. Drugą jednostką była Kongo Butai 22, która poleciała pod dowództwem
podporucznika Teruhiko Miyake. W jej skład wchodziło pięć samolotów Reisen.
Trzecią jednostką była Kongo Butai 23 pod dowództwem podporucznika Shigeru
Omori, który miał do dyspozycji 14 samolotów Reisen i jeden Suisei. Jednostki
wystartowały z baz w Mabalacat i Clark Fieid w godzinach od 11 °°do 1655 .Celem
lotu były okręty amerykañskie zakotwiczone w zatoce Lingayen. Pierwszy na
celowniku znalazł się stawiacz min Long. Zaatakowany został przez dwa
samoloty Kamikaze, które spowodowały na nim ogromny pożar. W kilka minut
potem na okręt spadł jeszcze jeden samolot samobójczy Reisen. Wybuchł nad
zbiornikami paliwa i magazynem amunicji. Siła eksplozji zamieniła okręt we
wrak. Na dodatek runął na niego jeszcze jeden samolot Kamikaze, przełamując go
na pół. Po tym ataku okręt definitywnie zatonął, zabierając ze sobą 30 marynarzy.
Pozostała część załogi została uratowana z różnymi stopniami oparzeñ. Stawiacz
min Hovey i szybki okręt transportowy Brooks zapaliły się również po ataku
samolotów Kamikaze. Kolejny cios otrzymał również nieszczęśliwy krążownik
Australia. Dwa samoloty Reisen wybuchły prawie jednocześnie na jego pokładzie
zabijając czternastu i raniąc szesnastu marynarzy. Krążownik po tym ataku
pozbawiony został trzech „czterocalówek". Również po atakach samolotów
Kamikaze wybuchły pożary na pancernikach California i New Mexico. Na drugim
z nich samolot Kamikaze wyrządził dość poważne uszkodzenia. Samolot samobójczy
wpadł prosto na mostek nawigacyjny, na którym zabił kilku znakomitych
oficerów w tym osobistego doradcę premiera Winstona Churchilla, komandora
R.W. Fleminga.
Po jednym samolocie Kamikaze spadło na lekki krążownik Columbia i na trzy
niszczyciele oraz na jeden zbiornikowiec. Wszystkie te okręty zostały jedynie
lekko uszkodzone i mogły dalej wykonywać działania bojowe.
Nadszedł kolejny nalot a wraz z nim następne ataki samolotów Kamikaze.
Zatopione zostały stawiacze min Long i Hovey. Wybuchł również pożar na
szybkim okręcie transportowym Brooks. Najcięższy z japoñskich ataków samobójczych
na Filipinach trwał pięć godzin. Ponownie zostały zaatakowane
krążowniki Australia i Louisville. Załogom udało się wprawdzie ugasić pożary, ale
okręty musiały być odstawione do remontu. Amerykanie stracili trzy okręty,
a jedenaście innych zostało uszkodzonych, w tym pięć poważnie. Japoñczycy
stracili prawie wszystkie swoje samoloty, a było ich około dwustu. Następne ataki
samobójcze przeprowadzane były przez pary samolotów Kamikaze, które
samotnie i niepostrzeżenie zbliżały się do amerykañskich okrętów. Jedna z takich
dwójek wystartowała 7 stycznia 1945 roku, kierując się nad zatokę Lingayen na
Mindoro, gdzie lądowały oddziały 7-Floty kontradmirała D.E. Barbey'a. Udało
się im umknąć amerykañskim radarom oraz samolotom patrolującym Wildcat.
Nadziały się jednak na gęstą obronę przeciwlotniczą akurat w momencie, kiedy
zauważyły lądujące oddziały. Amerykañski ogieñ był na tyle silny, że obydwa
samoloty zostały zestrzelone, jeden spadł kilka metrów od lekkiego krążownika
Boise, na którym znajdował się dowódca jednostek alianckich generał Douglas
McArthur.
Amerykañskie oddziały desantowe zaatakowane zostały jeszcze raz po południu
przez następne trzy dwójki samolotów Kamikaze. Pierwsza z nich wybuchła
na stawiaczu min Palmer, który akurat wychodził w morze. Okręt zatonął wraz
z całą załogą. Pozostałe samoloty Kamikaze zaatakowały tuż nad powierzchnią
wody i „otworzyły" prawą burtę w okręcie desantowym LST-912, wiozącym
amunicję. Eksplozja słyszana była w promieniu kilkunastu mil. Kiedy dym się
rozporoszył, ukazał się pływający wrak, który jak najprędzej odholowano na bok,
aby nie tarasował drogi innym okrętom. Zaatakowany został także okręt
transportowy Calloway, jednak szkody były niewielkie.
W następnym dniu japoñski samolot rozpoznawczy Mitsubishi Ki-46 (Dinah)
wykrył amerykañski zespół okrętów płynący w odległości 40 mil od Bataanu. Była
to część floty kontradmirała Barbey'a. Ohnishi natychmiast powołał nową
jednostkę samobójczą, która miała zaatakować okręty amerykañskie. Pierwszy
samolot samobójczy Suisei zakoñczył żywot na pokładzie lotniskowca eskor
towego Kadashan Bay. Czarny gęsty dym i pomarañczowe jęzory płomieni
świadczyły, że na okręcie palą się zbiorniki z paliwem. Załoga z ogniem walczyła
ponad trzy godziny. Lotniskowiec został uratowany, ale doznał takich uszkodzeñ,
że musiał opuścić pole walki i udać się do doku remontowego. Samoloty
Kamikaze towarzyszyły amerykañskim okrętom aż do zatoki Lingayen. Tam już
operowały w powietrzu amerykañskie pokładowe samoloty myśliwskie Hellcat
i Wildcat. Kilku samolotom japoñskim udało się jednak przecisnąć przez to sito.
Dwa z nich spadły na świeżo wyremontowany krążownik Australia. Spadające
samoloty Kamikaze przebiły pokład, okrywając okręt ciemnym dymem, spod
którego wychodziły jęzory ognia. Z pomocą krążownikowi Australia przypłynął
australijski okręt transportowy Westwalia. W koñcu i on został zaatakowany
przez jeden z samolotów Kamikaze. Prześlizgnął się po jego rufie i wpadł do
morza. Okręt jednak doznał poważnych uszkodzeñ i skierowany został do
remontu.
Tego samego dnia samoloty Kamikaze zaatakowały również inny zespół
okrętów amerykañskich. Była to flota transportowa płynąca do zatoki Lingayen
pod dowództwem wiceadmirała T.S. Wilsona. Pięć samolotów Reisen zaatakowa
ło od strony słoñca, tak że załogi nie dostrzegły zbliżającego się wroga.
Głównym celem samolotów japoñskich był lotniskowiec eskortowy Kitkum Bay.
W kierunku lotniskowca przedarły się dwa samoloty japoñskie. Jeden wleciał do
otwartej windy pokładowej i wybuchł w hangarze. Na szczęście nie było w nim już
samolotów, dzięki temu oddziały strażackie miały ułatwioną akcję ratowniczą.
Drugi z japoñskich napastników „zamiótł" pokład i wybuchł tuż obok wysepki,
zasłaniając ją dymem i płomieniami. W wyniku ataku zabitych zostało sześć
dziesięciu marynarzy, a osiemdziesięciu zostało rannych. Okręt został poważnie
uszkodzony i skierowany do remontu. Radio tokijskie w porannych wiadomościach
ogłosiło, że 9 stycznia 1945 roku Amerykanie wylądowali w zatoce
Lingayen. Komunikat został również uzupełniony informacjami o ciężkich
walkach na morzu i w powietrzu. Ogłoszone zostało wielkie zwycięstwo
Kamikaze, co z kolei przyniosło smutek wielu japoñskim matkom młodych
pilotów. Trzeba jednak przyznać, że skuteczność ataków Kamikaze w tym czasie
znacznie wzrosła.
Wkrótce po wschodzie słoñca nad zatoką Lingayen pojawiły się trzy samoloty
Suisei. Nadleciały od strony słoñca, tak że obsługa działek przeciwlotniczych
dostrzegła je w ostatniej chwili. Pierwszy z atakujących samobójców minął
prowadzący niszczyciel i wybuchł tuż za jego rufą. Drugi samolot zaatkował
ciężki krążownik USS Columbia, który trzy dni wcześniej również był celem
samolotów Kamikaze. Tym razem uszkodzenia były poważniejsze. Samolot
japoñski wybuchł na śródokręciu zabijając trzydziestu marynarzy, uszkadzając
centrum dowodzenia okrętem. Trzeci samolot Suisei otrzymał cios z „pięcioca-
łówki" i rozsypał się w powietrzu.
Duża koncentracja amerykañskich sił morskich w zatoce Lingayen była
doskonałą przynętą ściągającą japoñskie samoloty samobójczce. Dlatego też
przylatywali codziennie, a amerykañska obrona przeciwlotnicza miała pełne ręce
roboty.
Tego samego dnia kiedy zaatakowany został krążownik Columbia w godzinach
rannych samoloty Kamikaze przypuściły atak na pancernik Mississippi, który po
raz pierwszy brał udział w działaniach wojennych. Na jego prawą burtę runęły
dwa samoloty Kamikaze, niszcząc mu baterie działek przeciwlotniczych i zabijając
ponad stu marynarzy. Piąty cios od samobójczych samolotów japoñskich
otrzymał krążownik Australia, który dopiero co powrócił na pole walki po
przeprowadzeniu prowizorycznej naprawy. Obydwa okręty zapaliły się i resztę
czasu w tym dniu przeznaczyły na walkę z pożarami.
Ostatnie ataki samobójcze w wykonaniu samolotów Kamikaze w ramach bitwy
o Filipiny przebiegały w ciągu kolejnych pięciu dni. Przeprowadzane były przy
współudziale łódek samobójczych Kaiten, które uszkodziły około piętnastu
okrętów, ale jednak żaden z nich nie opuścił pola walki, za wyjątkiem szybkiego
okrętu transportowego Belknap, który doznał tak dużych uszkodzeñ, że musiał
zostać dobity amerykañską torpedą. Tego samego dnia wieczorem, tj. 11 stycznia
1945 roku, amerykañska służba wywiadowcza otrzymała informację, że rejon
zatoki Lingayen będzie zaatakowany wszystkimi rodzajami samolotów Kamikaze.
Amerykañscy dowódcy, którzy poznali już japoñski fanatyzm, nakazali
okrętom transportowym ukryć się pod zasłonami dymnymi, a dużym okrętom
nakazano wypłynąć na pełne morze, aby nie doprowadzić do kolizji podczas
manewrów. Zarówno oddziały piesze jak i marynarka otrzymały rozkaz najwyż-
szej gotowości bojowej. W powietrzu służbę patrolową nieustannie prowadziły
samoloty myśliwskie Wildcat, Hellcat i Corsair. W koñcu doczekano się
zapowiadanego ataku. Były to japoñskie łodzie latające, z którymi piloci
amerykañscy nie mieli większych kłopotów.
Ostatni atak samolotów Kamikaze w rejonie Filipin miał miejsce rano 16
stycznia 1945 roku. Japoñscy piloci nadlecieli tuż nad powierzchnią wody. Dwa
samoloty samobójcze eksplodowały na prawej burcie okrętu transportowego
LSM-318, który wkrótce potem przechylił się na bok i zatonął. Następny samolot
Reisen wybuchł na rufie okrętu transportowego LST-700, unieruchamiając go.
Pozostałe osiem samolotów japoñskich zostało zestrzelonych. £ącznie podczas
bitwy o Filipiny samoloty Kamikaze zatopiły 28 okrętów, a ponad 80 uszkodziły
w różnym stopniu.
Nieunikniona porażka Japonii w bitwie o Filipiny doprowadziła do spotkania
jej dowódców, na którym to miano zadecydować o dalszych poczynaniach.
Japoñczycy spotkali się w bazie w Ciark Field. Byli to: admirał Ohnishi,
kontradmirał Sugimoto — dowódca 26-Koku Kantai i wiceadmirał Fukudome
— dowódca 2-Koku Kantai. Razem doszli do wniosku, że dalsze działania
bojowe przejmą siły lotnicze stacjonujące na Tajwanie, gdzie również oczekiwano
kolejnego lądowania wojsk amerykañskich. Następnie, przyjęto program, zgodnie
z którym zalecano personelowi naziemnemu skrycie się w górach, skąd miał
prowadzić walkę partyzancką z wojskami amerykañskimi. Personel lotniczy
natomiast powinien przelecieć na Tajwan wykorzystując pozostałe sprawne
samoloty lub być przerzucony szybkimi kontrtorpedowcami. W nocy z 9 na 10
marca 1945 roku o godzinie 345 admirał Ohnishi razem ze swoim sztabem odleciał
w kierunku Tajwanu na dwusilnikowych samolotach transportowych Mitsubishi
G4M4-L. Wkrótce po wschodzie słoñca wylądował w bazie lotniczej w Tainan.
Kilka dni póŹniej admirał Ohnishi przystąpił do formowania nowych jednostek
Tokubetsu Kogekitai. Pierwszą jednostkę Kamikaze tworzyły dwa samoloty
Reisen i dwa samoloty Suisei, do osłony której wyznaczono samoloty Reisen.
Druga jednostka miała podobny skład, ale w osłonie miała tylko jeden samolot
Reisen. Trzecią jednostkę tworzyły jedynie dwa samoloty Suisei z osłoną dwóch
samolotów Reisen. Cała ta formacja otrzymała nazwę Niitaka Butai, która
pochodziła od nazwy najwyższej góry na Tajwanie.
Rytualny ceremoniał pożegnalny przeprowadzony został bardzo szybko,
ponieważ na nowych Kamikaze czekał już wytypowany cel — wykryta 21 marca
1945 roku flota amerykañska. Był to piękny dzieñ o bardzo dobrej widoczności.
Jedynie małe obłoczki płynęły na wysokości stupięćdziesięciu metrów. Mechanicy
starannie przygotowali samoloty do pierwszego startu siedemnastu pilotów
Kamikaze. Celem były okręty 3-Floty admirała Halsey'a, płynące w odległości 350
kilometrów od Tainanu. Amerykanie wyprzedzili akcję japoñskich samolotów.
Ich maszyny torpedowo-bombowe Avenger i Helldiver razem z samolotami
myśliwskimi Wildcat, Hellcat i Corsair zaatakowały pohidniowowschodnie
wybrzeże Tajwanu. W pobliżu Tainanu zatopiły dziesięć zakotwiczonych okrętów
japoñskich, a na lotnisku zniszczyły sześćdziesiąt samolotów. Akurat w tym
czasie startowały pierwsze samoloty formacji Niitaka Butai. W powietrzu
znalazło się jedynie dziesięć samolotów, z których sześć zestrzeliły patrolujące
Hellcat ' y . Pozostałe cztery samoloty Kamikaze doprowadziły swój atak do koñca.
Jednocześnie zaatakowały lotniskowce USS Ticonderoga i USS Langley. Na obu
okrętach wybuchły pożary, powstały również poważne uszkodzenia. Kilka minut
póŹniej lotniskowcem Ticonderoga wstrząsnęła eksplozja trzeciego samolotu
Kamikaze. Intensywny pożar doprowadził do wybuchu amunicji, który był na tyle
silny, że poważnie uszkodził okręt, który musiał być odprowadzony do remontu
na Ulithi. Razem z nim odprowadzony został również niszczyciel USS Maddox,
który stał się celem ostatniego samolotu Kamikaze. Amerykañską odpowiedzią
na ten atak były naloty bombowe na tajwañskie porty i lotniska. Przeprowadziły
je czterosilnikowe samoloty bombowe Bśing B-29 Superfortress. Amerykañskie
okręty na Tajwan już więcej nie powróciły. Ich cel leżał na północy i nazywał się
Iwojima.
Po tajwañskim epizodzie japoñskie dowództwo uświadomiło sobie, że amerykañska
operacja desantowa zostanie przeprowadzona znacznie bliżej Japonii, i że
może to być Iwojima lub Okinawa. Teraz należało znaleŹć takie rozwiązanie,
które by przeszkodziło w realizacji zamierzeñ Amerykanów. Po pierwsze należało
zorganizować osłonę przeciwlotniczą baz lotniczych rozlokowanych na Wyspach
Japoñskich. Jako najbardziej przydatne uznano bazy lotnicze rozmieszczone na
południowym wybrzeżu Kiusiu, skąd można było zaatakować amerykañskie
lotniska ulokowane na wyspach środkowego Pacyfiku, a także szybko przyjść
z pomocą Okinawie i Iwojimie. Aby przeciwstawić się amerykañskiej inwazji
dowództwo japoñskie postanowiło zafundować Amerykanom ,,drugi Pearl
Harbor". Planowano bowiem zaatakować główną amerykañską bazę na Pacyfiku,
na Ulithi, w Zachodnich Karolinach. Jedynym problemem była odległość. Do
realizacji tego planu została utworzona nowa 5-Koku Kantat ulokowana na
południu Kiusiu pod dowództwem admirała Kempei Teraoka.
Przeprowadzenie akcji zaplanowano na 11 lutego 1945 roku, a do jej realizacji
imiennie wytypowano 601-Kokutai, którym dowodził kapitan Riichi Sujiyama.
W dniu 18 lutego 1945 roku jednostka była gotowa do wykonania zadania.
Admirał Teraoka nadał jej nazwę Dai-Ni Mitake Butai. Jednostka też nazywana
była Kamikaze Mitake Go 2. Jej dowódcą mianowano Iroshi Murakawę. Do
dyspozycji miał 32 samoloty, które podzielono na pięć grup. Samoloty przeznaczone
do ataku samobójczego były przeróżnych typów. Przeważały jednak
dwusilnikowe samoloty bombowe Kugisho P l Y Ginga, które osłaniane miały być
przez samoloty myśliwskie Reisen i Shiden.
Plan przeprowadzenia ataku 19 lutego 1945 roku został zarzucony, ponieważ
w tym dniu Amerykanie przystąpili do lądowania na Iwojimie. Cel Mitake Butai
został zmieniony. Rano 21 lutego 1945 roku wszystkie pięć grup wystartowało
z lotniska Katon i skierowało się na Iwojimę. Po drodze na wyspie Hachiyo
uzupełnili paliwo. Po długim locie japoñska formacja pojawiła się nad Iwojima
dopiero po południu. Wyspa pokryta była dymem i wybuchami pochodzącymi
z prowadzonych na niej walk. Widzialność była także ograniczona zbliżającym się
zmierzchem. Pomimo, że Amerykanom nie były już obce ataki samolotów
Kamikaze, to tym razem byli nimi zaskoczeni. O godzinie 17°° samoloty japoñskie
rozpoczęły uderzenie. W kilka minut póŹniej zaatakowany został lotniskowiec
Saratoga. Atak przeprowadziło sześć samolotów Kamikaze. Dwa nadleciały od
prawej burty. Jeden z nich przechwycony został przez ogieñ artylerii przeciwlotniczej
i paląc się spadł tuż przy burcie. Palące się resztki wpadły do wnętrza
hangaru, gdzie podpaliły wózek z amunicją. Wybuch amunicji połączył się z inną
eksplozją. Był to wybuch spowodowany przez upadek drugiego samolotu
Kamikaze, który uderzył w okręt na wysokości linii wodnej. O godzinie 1705 na
jednej z katapult startowych eksplodował kolejny napastnik, któremu udało się
przelecieć tuż nad wysepką i zespołem anten. Następny samolot japoñski spadł na
żuraw pokładowy. Jego bomba wyczepiła się i spadła do morza, gdzie wybuchła.
Niebo stawało się coraz bardziej ciemne, tak że samoloty japoñskie miały
problemy z wypatrzeniem swoich celów. Dwa z nich przymierzyły się do
lotniskowca eskortowego Lunga Point. Jeden z samolotów został zestrzelony
przez obronę przeciwlotniczą, natomiast drugi wybuchł na wysokości linii
wodnej. Chwilę nieuwagi załogi lotniskowca Bismarck Sea wykorzystały dwa
samoloty Kamikaze, które niemal jednocześnie uderzyły w okręt. Siła wybuchów
była tak potężna, że dała się odczuć na sąsiednich okrętach. Jeden z samolotów
przebił pokład, a jego bomba wybuchła wewnątrz okrętu powodując natychmias
towy pożar. Drugi samolot uderzył w wysepkę, którą znacznie uszkodził. Zginął
kapitan lotniskowca J.L. Pratt. Kolejny samolot Kamikaze zaatakował już
uszkodzony we wcześniejszym ataku lotniskowiec Lunga Point. Wybuch tym
razem spowodował utratę komina. Ataki samolotów Kamikaze osiągnęły szczyt
swojej aktywności. Od wybuchów samolotów japoñskich zapaliły się okręty
desantowe LST-477 i LST-809. Zaatakowany został również szybki okręt
transportowy Keokuk. W koñcu i samoloty myśliwskie Reisen z osłony przyst
ąpiły do ataków samobójczych, aby przyspieszyć proces niszczenia desantu
amerykañskiego. Nie miały już szczęścia, ponieważ skoordynowana amerykañska
obrona przeciwlotnicza nie pozwoliła się zaskoczyć i wszystkie samoloty
japoñskie zestrzeliła.
Po japoñskim ataku z trzech uszkodzonych amerykañskich okrętów w szeregi
powrócił jedynie lotniskowiec Lunga Point. Na lotniskowcu USS Saratoga jeszcze
kilka godzin po japoñskim ataku gaszono pożary, które poważnie uszkodziły
wnętrze okrętu. Zdewastowany okręt odstawiono do remontu do Pearl Harbor.
Zginęło 123 marynarzy, a 196 zostało rannych. Na lotniskowcu USS Bismarck
Sea z pożarem walczyły dzielnie oddziały przeciwpożarowe, jednak szybko
rozszerzał się on pod pokładem, poważnie zagrażając składowi amunicji i zbiornikom
z paliwem. W koñcu nastąpiła potężna eksplozja, która zniszczyła rufę
okrętu. Po dwóch godzinach lotniskowiec zatonął w towarzystwie serii podwodnych
wybuchów. Razem z nim zatonęło 350 zabitych marynarzy. Pierwszy atak
Mitake Butai zakoñczył się sukcesem.
Amerykanie z niepokojem oczekiwali na kolejne ataki Japoñczyków, jednak
one nie nastąpiły. Japoñczycy po relacji samolotów rozpoznawczych z nie tak
dawnego pola walki, doszli do wniosku, że amerykañska flota na skutek
poniesionych strat wycofa się spod Iwojimy i powróci na Ulithi. Z tego też
powodu ponownie powrócono do zarzuconego planu. W ciągu dwudziestu
czterech godzin na Kiusiu powstała nowa formacja, która miała za zadanie
realizację planu Tan, obejmującego zniszczenie amerykañskiej bazy na Ulithi.
Formacja pod nazwą Azusa Tokubetsu Butai przygotowywana była do akcji,
która miała być przeprowadzona 10 marca 1945 roku. W jej skład wchodziły 24
dwusilnikowe samoloty bombowe Ginga, podzielone na dwie grupy szturmowe.
Pierwszą dowodził porucznik Naoto Kuromaru, a drugą porucznik Kśtsu
Fukuda. Każdy z samolotów zabierał 800 kilogramową bombę. Ponieważ cel był
na granicy zasięgu tych samolotów, jasne było, że po ataku powrotu już nie
będzie. Formację osłaniało pięć samolotów rozpoznawczych Nakajima C6N1
Saiun. Start miał się odbyć z baz lotnictwa morskiego w Kanoya i Konoike oraz
z zatoki Kagoshima, skąd wystartowały łodzie latające Kawanishi H8K2 (Emily).
Rozkaz do startu nadszedł rano 11 marca 1945 roku. Na godzinę przed nim do
bazy w Kanoya osobiście przyjechał admirał Ugaki. Krótko porozmawiał
z uczestnikami nalotu, następnie wypił z nimi pożegnalne sake, po czym załogi
rozeszły się do swoich samolotów. Pogoda była stosunkowo dobra, a na niebie
pojawiały się tylko pojedyncze obłoczki.
W planie operacyjnym zakładano, że załogi łodzi latających będą pełnić rolę
przewodników formacji zasadniczej i po osiągnięciu wyspy Jap powrócą do
macierzystych przystani. Samoloty rozpoznawcze Saiun miały natomiast za
zadanie informować formację o ilości i rozlokowaniu amerykañskich okrętów na
Ulithi. Z powodu kłopotów z silnikami do startu przygotowano tylko jedną łódŹ
latającą Emily. Samoloty rozpoznawcze Saiun zameldowały, że na Ulithi
zakotwiczonych jest 17 amerykañskich lotniskowców, jądro amerykañskiej
marynarki wojennej na Pacyfiku. Start japoñskiej formacji zakoñczony został
o godzinie 850, a o 910 minęła ona przylądek Sada na południowym wybrzeżu
półwyspu Guam. Po 30 minutach lotu odpadło sześć samolotów bombowych
Ginga. Powodem były kłopoty z silnikami. Dalszą drogę kontynuowało 19
samolotów. Lecieli na jak najbardziej ekonomicznych parametrach, aby załogi
miały pewność, że wystarczy im paliwa do celu ich wyprawy.
Po ośmiu godzinach lotu w powietrzu zostało już tylko 15 samolotów.
Brakująca czwórka powróciła do bazy z powodu powstania różnych usterek.
Samoloty znajdowały się wówczas okołu dwustu mil na północ od wyspy Jap,
która była jeszcze w rękach Japoñczyków. W tym miejscu natknęli się również na
amerykañski konwój, który domagał się od nich sygnałów identyfikacyjnych.
Japoñczycy nie zareagowali na to, a jedynie przyśpieszyli lot, aby jak najszybciej
go minąć. Kiedy przelatywali nad wyspą Okinorori Shima nastąpiło nagłe
pogorszenie pogody. Ciemne chmury burzowe i silny deszcz uniemożliwiły
orientację. O godzinie 1910 odleciały samoloty rozpoznawcze Saiun i łódŹ latająca
Emily, ponieważ ich piloci uznali swoją obecność za zbyteczną. Piloci samolotów
bombowych Ginga pozostali w osamotnieniu, a w warunkach burzowych nie
bardzo wiedzieli gdzie się obecnie znajdują, ponieważ nie widzieli żadnego punktu
orientacyjnego.
Naraz ukazała się im wyspa, którą natychmiast zidentyfikowali jako Jap. Teraz
wiedzieli, że do Ulithi mają jeszcze godzinę lotu. W tym czasie z grupy odłączyły
się cztery kolejne samoloty Ginga z zamiarem lądowania na wysepce, ponieważ
maszyny miały już prawie puste zbiorniki. Lądowanie nie udało im się. Pozostałe
samoloty obrały kurs na wschód, w kierunku Ulithi. Po dwunastu godzinach lotu
załogi przed sobą zobaczyły oświetloną amerykañską bazę morską. Nic nie
wskazywało na to, żeby Amerykanie ich się spodziewali. W tym czasie Japoñczycy
nie dysponowali już własnymi lotniskowcami, a także nie posiadali samolotów
o tak dużym zasięgu, który mógłby zagrozić amerykañskiej bazie. Amerykanie
zatem ograniczyli się do obserwacji, przede wszystkim powierzchni wody,
ponieważ tylko z tego kierunku mogli się spodziewać ewentualnego niebezpieczeñstwa.
Zatem samoloty Kamikaze miały wolną rękę.
Spełnienie zadania wydawało się być w zasięgu ich możliwości, mimo iż
większość samolotów miała niemal puste zbiorniki paliwa. Jako pierwszy do
ataku przystąpił porucznik Kuromaro. Atak zakoñczył lotem szybowym, ponie
waż nie miał już paliwa, które by umożliwiło sterowania samolotem. Spadł na
lotniskowiec Randolph. Na jego pokładzie bomba spowodowała wybuch, który
wyrwał otwór o wymiarach 30 na 18 metrów, zabijając 34 i raniąc 125 marynarzy.
Okręt, a przede wszystkim jego załoga miała wielkie szczęście, gdyż większość
marynarzy była w tym czasie na seansie filmowym. Nie mniej wybuch obudził
bazę. Reflektory i wystrzelone flary skierowane były przede wszystkim na
horyzont. Nikt się nie spodziewał, że Japoñczycy mogą atakować bazę z powietrza.
Wszyscy byli niemal pewni, że pomiędzy okręty wdarł się miniaturowy
okręcik podwodny. W obronie bazy natychmiast w morze wypłynęły ścigacze.
Dopiero opadające cicho bez silników samoloty, zmieniły kierunek penetracji
radarów, a głównie działek przeciwlotniczych. Na niebie nie było jednak do czego
strzelać. Wszystkie samoloty japoñskie zniknęły już w głębinach morskich, które
gdzie niegdzie rozpryskiwały się po detonacji bomb. Operacja Tan, w której tyle
nadziei pokładali Japoñczycy, zakoñczyła się kompletnym fiaskiem. Zaatakowany
lotniskowiec Randolph został uszkodzony, ale że z japoñskiego samolotu nie
mogła się już wylać ani kropelka benzyny, która w innych przypadkach znacznie
zwiększała skuteczność ataku, powstały pożar udało się natychmiast ugasić,
a okręt wkrótce naprawić. Na drugi dzieñ po ataku nad Ulithi pojawił się japoñski
samolot rozpoznawczy Saiun. W meldunku zawarto uwagę, że operacja się nie
udała, ponieważ w porcie stoją zakotwiczone wszystkie amerykañskie okręty
i żadnego nie brakuje. Ta rzeczywistość zmusiła japoñskie dowództwo do
przeprowadzenia reorganizacji w jednostkach szturmowych. Ponieważ Cesarska
Marynarka Japoñska nie posiadała już własnej floty, całą uwagę teraz skierowała
na lotnictwo. Z tego powodu przyśpieszono organizację 10-Koku Kantai, która
w swoim składzie miała 11, 12 i 13-Kokutai. Jednostka przejęła bazy i region
działania należący wcześniej do 5-Koku Kantai. W związku z tym doszło do
nowego podziału operacyjnego i tak:
1-Koku Kantai stacjonowała na Tajwanie z 300 samolotami,
3-Koku Kantai miała osłaniać wschodnie wybrzeża Japonii 800 samolotami,
5-Koku Kantai miała bronić zachodniego wybrzeża Japonii 600 samolotami,
10-Koku Kantai miała zabezpieczać południowe wybrzeża Japonii 400 samolotami.
£ącznie Marynarka miała do dyspozycji 2100 samolotów, które zamierzała
przeciwstawić znacznej przewadze ilościowej i jakościowej lotnictwa i marynarki
amerykañskiej. Po doświadczeniach bojowych w bitwie o Filipiny Marynarka
zażądała od swojego lotnictwa zniszczenia za wszelką cenę amerykañskich
okrętów. W związku z tym jednostki Kamikaze stały się podstawowym środkiem
bojowym. Dlatego też w skład 10-Koku Kantai wchodziły wyłącznie jednostki
samobójcze.
Amerykanie w pobliżu Iwojimy pojawili się 18 marca 1945 roku, a dwa dni
póŹniej z pokładów ich lotniskowców wystartowała setka samolotów, która
zaatakowała japoñskie lotniska i porty na południowym wybrzeżu Kiusiu.
Japoñski zwiad rozpoznał, że większość amerykañskiego lotnictwa jest zgrupowana
jeszcze w głębi oceanu. W związku z tym dowództwo japoñskie stwierdziło,
że taka sytuacja dawała im doskonałą okazję do zniszczenia amerykañskiej floty.
Było to zadanie dla jednostek Kamikaze.
Grupa 50 samolotów z 5-Koku Kantai udała się w kierunku celu, którym był
amerykañski zespół zadaniowy TF-38 i jego lotniskowce. Samoloty z ich
pokładów wysłał wiceadmirał Marc A. Mistcher do zbombardowania Kiusiu.
Zatem kiedy Amerykanie bombardowali cele na Kiusiu nad ich lotniskowcami
pojawiły się pierwsze samoloty Kamikaze. Przebiły się przez obronę przeciwlotnicz
ą i z kilku stron zaatakowały lotniskowiec Intrepid. Następnym celem stał się
lotniskowiec Wasp. Na obydwu lotniskowcach zginęło 102 marynarzy, a rannych
zostało 269. Przed dalszymi atakami Kamikaze okręty amerykañskie uratowała
pogarszająca się pogoda.
Kolejny atak samolotów Kamikaze nastąpił dopiero na drugi dzieñ, tj. 19 marca
1945 roku. Pierwszą falę uderzeniową tworzyło 45 samolotów Kamikaze, a sam
atak przeprowadzony został w godzinach porannych. Tym razem celem ataku był
lotniskowiec USS Franklin. Podczas pierwszego ataku uszkodzona została tylko
winda pokładowa i wysepka okrętu. Drugi cios był bardziej skuteczny. Zadał go
samolot obładowany bombami, którymi zniszczył katapultę. Siła wybuchu, która
powstała po eksplozji samolotu Kamikaze, dosięgła także stojące w pobliżu
samoloty i cały pokład stanął w ogniu. W płomieniach wybuchała półcalowa
amunicja oraz naboje do 20 milimetrowych działek, a także rakiety Tin-Tin, które
były podwieszone pod samolotami myśliwskimi Corsair.
Paląca się benzyna przeciekła przez pokład, a eksplozje na pokładzie przyczyni
ły się do jej wybuchu pod pokładem. O godzinie 952 okrętem wstrząsnął
potężny wybuch. To na okręt runął samolot Suisei. Okręt okrył się dymem
i płomieniami, które rozstępowały się tylko po kolejnych eksplozjach. Wybuchał
to skład z amunicją. Cały dzieñ walczono o uratowanie okrętu. Dopiero
. wieczorem udało się ugasić pożar, ale lotniskowiec nie był już zdolny do
prowadzenia dalszych działañ bojowych. Wysłany został do remontu w Stanach.
W morzu pochowano 772 marynarzy, a 300 odesłano do szpitali. Zatem,
Amerykanie jednak nie do koñca stracili swój lotniskowiec. Natomiast z nalotu
na Japonię nie powróciło aż 116 samolotów amerykañskich, na które tym razem
czyhały japoñskie samoloty myśliwskie Reisen i Shiden, zgrupowane w małych
jednostkach pod ogólnym dowództwem kmdr. Minoru Genda, którym amerykañskie
naloty nie tylko, że nie zaszkodziły, ale przy tym mogły jeszcze skutecznie
zwalczać samoloty przeciwnika.
Następny japoñski atak Kamikaze przeprowadzony został 21 marca 1945 roku.
Wtedy to zwiad powietrzny doniósł, że amerykañskie okręty znajdują się około
500 kilometrów na południe od Kiusiu. Admirał Matome Ugaki wydał rozkaz,
aby tym razem atak przeprowadzić przy wykorzystaniu samolotów o napędzie
rakietowym Kugisho Ohka Model 11. Grupę szturmową zorganizował Motoharu
Okamura, dowódca samolotów o napędzie rakietowym Ohka, która składała się
z 18 samolotów bombowych Mitsubishi G4M2e Model 24 J (Betty). Pod
szesnastoma samolotami Betty podwieszone były samoloty Ohka, natomiast
w dwóch pozostałych podwieszono bomby oraz pełniły funkcję zabezpieczenia
nawigacyjnego. Osłonę stanowić miało 50 samolotów myśliwskich Reisen i Shiden.
Dowódcą całej grupy został kapitan Goro Nonaka. Jako pierwsze wystartowa
ły obciążone samoloty bombowe Betty. Zegar w Kanoya wskazywał godzinę
1135.Z powodu usterek w silnikach osłona grupy została zredukowana jedynie do
30 samolotów myśliwskich. Był to bardzo niekorzystny fakt.
Po około dwóch godzinach lotu samoloty japoñskie znalazły się w odległości 80
kilometrów od celu. Wcześniej niż mogli się włączyć do akcji, pojawiły się
amerykañskie samoloty myśliwskie Hellcat i Wildcat, które zostały na nich
naprowadzone przez stacje radarowe. Samoloty amerykañskie szybko rozbiły
japoñską formację i zaczęły zestrzeliwać jeden bombowiec po drugim. W ciągu
dwudziestu minut zestrzelonych zostało 15 japoñskich samolotów bombowych.
Jedynie trzem udało się ukryć w chmurach, ale zyskały tylko 15 minutowe
odłożenie wyroku. Razem z samolotami bombowymi zestrzelonych zostało 15
samolotów myśliwskich z ich osłony. Pozostałe samoloty były na tyle uszkodzone,
że w większości rozbiły się podczas lądowania. Był to niezbyt udany debiut
samolotów o napędzie rakietowym Ohka, których klęska zaszokowała japoñskie
dowództwo.
Zdobycie Iwojimy oznaczało, że następny krok Amerykanie skierują na
Okinawę, w pobliżu Japonii. Z tego powodu admirał Ugaki, dowódca lotnictwa
Marynarki na Kiusiu, zażądał koordynacji wszystkich akcji lotnictwa morskiego
i armijnego. Z tego połączenia powstała formacja Tokubetsu Kogekitai Kikusui,
w skład której wchodziły samoloty z 3, 5 i 10-Koku Kantat uzupełnione przez
jednostki Sentai lotnictwa armijnego. Główną bazą została Kanoya wraz
z wszystkimi lotniskami leżącymi w południowej części Kiusiu. Dla zmylenia
amerykañskiego rozpoznania na całej wyspie pobudowano bardzo dużo fał-
szywych lotnisk, na których poukładano drewniane makiety samolotów. W dziedzienie
kamuflowania bojowego Japoñczycy byli mistrzami.
Techniczne wyposażenie formacji Kikusui było rozmaite i składało się z wszystkich
możliwych do uzyskania samolotów. Były to zarówno samoloty cywilne,
transportowe oraz łącznikowe. Poza tym coraz bardziej zaczął się uwidaczniać
brak paliwa. Oznaczało to, że nowym adeptom jednostek samobójczych poświęconych
zostanie bardzo mało czasu na latanie treningowe, a w zasadzie będą
mogli jedynie zapoznać się z poszczególnymi samolotami. Jednostkami armijnymi
dowodził generał Miyoshi. Jego piloci nie potrzebowali dodatkowego
szkolenia, ponieważ było ich niewielu, a ci co się dobrowolnie zgłosili byli już
odpowiednio wyszkoleni.
26 marca 1945 roku amerykañskie siły inwazyjne wylądowały na wyspie
Keramo, która leżała kilka kilometrów od Okinawy. Japoñczycy postawili swoje
siły w stan najwyższej gotowości bojowej. Pierwsze samoloty Kamikaze wystartowa
ły do ataku w ostatnim dniu marca. Przez gęsty ogieñ działek przeciwlotniczych
i karabinów maszynowych oraz kontrataku amerykañskich samolotów
myśliwskich, udało się im przedostać nad wrogie lotniskowce. Pierwszy cios
otrzymał okręt flagowy wiceadmirała Raymonda A. Spruance'a, ciężki krążownik
Indianapolis. Zadały mu go dwa samoloty Suisei, które wybuchając wydarły
w pokładzie dwa duże otwory wypełnione ogniem. Wkrótce wystąpiły kolejne
wybuchy wewnątrz okrętu. Wiceadmirał Spruance zmuszony został do przeniesienia
swojej flagi na pancernik New Mexico. Podczas tego ataku Japoñczycy
uszkodzili jeszcze dwa inne okręty amerykañskie. W ataku wykorzystanych
zostało 30 samolotów japoñskich.
Rankiem l kwietnia 1945 roku. o godzinie 830 na plaży Hagushi, leżącej między
lotniskami Jontan a Kadena, wylądowały pierwsze oddziały amerykañskiej
piechoty morskiej. Rozpoczęła się bitwa o Okinawę. Japoñski plan obronny
Ten-Go przewidywał użycie łącznie 4500 samolotów. Jednostki specjalne — Kamikaze
miały do dyspozycji 355 samolotów oraz 344 samoloty przeznaczone do
osłony i prowadzenia rozpoznania. Pierwszą akcję Kikusui rozpoczęła jeszcze tego
samego dnia około godziny 10 przed południem.
Samoloty Kamikaze nadleciały od strony słoñca. Utrudniało to działanie
amerykañskiej obrony przeciwlotniczej. Pierwszy samolot Kamikaze spadł na
pancernik West Wirginia. Ponieważ szturmujący samolot Reisen uderzył w przedni
ą wieżę uszkodzenia na okręcie nie były zbyt duże. Następny samolot Kamikaze
zaatakował okręt amunicyjny LST-884, zabijając na nim 10 marynarzy i raniąc
27. Dla bezpieczeñstwa palący się okręt odholowano w głąb oceanu, aby
przypadkowy wybuch nie uszkodził inne okręty. Trzeci cios otrzymał okręt
transportowy Hinsdale. Po krótkiej walce z pożarem okręt udało się uratować,
jednakże musiał być odstawiony do naprawy. Dzięki skutecznej obronie przeciwlotniczej
większość samolotów Kamikaze została zestrzelona lub minęła się
z celem.
Tego samego dnia, kiedy piechota amerykañska lądowała na Okinawie,
w działaniach bojowych uczestniczyła również flota brytyjska. W ramach zespołu
zadaniowego TF-57 prowadziła obserwację w rejonie na południe od Okinawy,
gdzie również miała przeciwdziałać kontratakowi japoñskiemu z Tajwanu.
Rzeczywiście tak się też stało, l kwietnia 1945 roku z Tajwanu nadleciały
samoloty Kamikaze. Atak był bardzo szybki. Dwa samoloty japoñskie spadły na
okręt flagowy wiceadmirała Bernarda B. Hawlings'a, pancernik HMS King
George V. Nie wyrządziły mu jednak zbyt dużych szkód, ponieważ brytyjski okręt
miał bardzo silne opancerzenie. Opancerzone pokłady także ochroniły brytyjskie
lotniskowce przed poważniejszymi uszkodzeniami, które na innych okrętach
mogły uczynić japoñskie samoloty samobójcze. Na lotniskowce HMS Indomitable
i HMS Indefatigable runęły po dwa, a na lotniskowiec HMS Ilustrious spadł
jeden samolot Kamikaze.
Na Okinawie dobiegał koñca pierwszy dzieñ bitwy. Następnego dnia o godzinie
830 samoloty Kamikaze znowu się pojawiły. Jako pierwszy zaatakowany został
szybki okręt transportowy Dickerson. Eksplozja samolotu japoñskiego zniszczyła
mostek kapitañski. Podwieszona pod samolotem bomba uwolniła się i wybuchła
pod pokładem. W wyniku tego eksplodowała przewożona tam amunicja. Aby
zabezpieczyć się przed uszkodzeniem sąsiednich okrętów, okręt transportowy
został odholowany w pobliże wyspy Keramo. Tam został ostatecznie zatopiony
kilkoma granatami wystrzelonymi przez niszczyciele.
Dla osłony floty amerykañskiej i lądującyych wojsk na Okinawie, w pobliże
wyspy sprowadzonych zostało 15 niszczycieli osłony radarowej. Ich pierwsza linia
została ustalona w półokręgu 75 mil, a druga linia 36 mil od północnowschodniego
przylądka półwyspu Bolo, tj. kilka mil na północ od plaży Hagushi. System
służb obserwacyjnych znacznie podniósł stopieñ bezpieczeñstwa sił amerykañskich
przed atakami samolotów japoñskich. Przeciwko tego typu amerykañskiej
obronie admirał Ugaki przygotował masowy atak samolotów Kamikaze.
Dopiero po tygodniu plan został przygotowany do realizacji. Miał się on stać
częścią wielkiej kontrofensywy, dla której przygotowanych zostało 547 samolotów
lotnictwa morskiego i 188 samolotów lotnictwa armijnego, przeróżnych
typów. Rozentuzjazmowani japoñscy piloci czekali jedynie na rozkaz do startu.
Amerykañski zwiad lotniczy, wracając 4 kwietnia ze swojej misji, rozpoznał
znaczne ześrodkowanie samolotów japoñskich na wszystkich bazach lotniczych
w południowej części wyspy Kiusiu. W związku z tym dowództwo amerykañskie
bezwłocznie wydało rozkaz lotniskowcom, aby w kierunku baz japoñskich wysłać
jak najwięcej samolotów pokładowych. Dwa dni póŹniej, wcześnie rano wystartowa
ło kilkaset amerykañskich samolotów pokładowych z zadaniem zaatakowania
wspomnianych baz na Kiusiu. Po powrocie zameldowano, ze większość
japoñskich baz stanęła w płomieniach i zniszczono na nich znaczne ilości
samolotów. W rzeczywistości zniszczone zostały jedynie doskonale wykonane
drewniane makiety.
Jądro lotnictwa japoñskiego został nietknięte, a na dodatek Amerykanie nie
znali jego siły. Rano 5 kwietnia 1945 roku wszyscy piloci japoñscy zapoznani
zostali z planowaną operacją, która otrzymała nazwę Kikusui. Atak zaczął się
6 kwietnia 1945 roku, kiedy samolot rozpoznawczy Saiun zameldował, że na
południe od wyspy Anami Shima pojawiły się okręty amerykañskie. Była to dla
Japoñczyków idealna sytuacja, ponieważ Amerykanie byli bez osłony latniskowców.
Pierwsza fala japoñskich samolotów szturmowych składała się z 195 maszyn
lotnictwa morskiego, z których 80 to były samoloty Kamikaze. Wśród nich
znajdowało się osiem samolotów bombowych Betty, które leciały podwieszonymi
samolotami rakietowymi Ohka. Osłonę formacji powierzono samolotom myśliwskim
Reisen. Resztę zespołu tworzyły klasyczne samoloty bombowe.
Na stanowisku radarowym nr 2 obserwację prowadził niszczyciel radarowy
USS Colhoun. Na ekranach jego radarów około godziny 230pojawiły się samoloty
japoñskie. Kilka minut póŹniej na okręcie uruchomiona została artyleria
przeciwlotnicza. Jeden z samolotów Saiun namierzył się na okręt, a drugi
niezauważony zrzucił bombę i odleciał. Bomba wybuchła tuż za rufą okrętu, lecz
nie wyrządziła na nim żadnych uszkodzeñ. PóŹniej nadleciła pierwsza grupa
jedenastu samolotów japoñskich. Była wtedy godzina 700 i słoñce szykowało się
do wschodu. Samolot bombowy Betty zrzucił w kierunku niszczyciela torpedę, ale
okręt wykonał prawidłowy unik i torpeda przeszła obok. Inna grupa samolotów
japoñskich namierzyła się na Kerama Retto, gdzie zakotwiczone były przede
wszystkim okręty amunicyjne, z których przeładowywano ładunek. Samoloty
japoñskie nad okrętem Logan Victory pojawiły się akurat w momencie, gdy
załoga przenosiła skrzynki z amunicją na ląd. Marynarze w popłochu skoczyli do
wody lub wybiegli na ląd, a dowództwo wydało rozkaz do natychmiastowego
wyciągnięcia kotwicy i wyjścia z zatoki w morze. Podobne reakcje były na innych
okrętach, które prawie jednocześnie otworzyły ogieñ przeciwlotniczy. W obronie
uczestniczyła również załoga okrętu Logan Victory. Nagle zauważono, że jakieś
' dwie mile od okrętu, znad jednej z niewielkich wysepek, pojawił się samolot
japoñski, który zbliżał się zygzakowatym lotem tuż nad powierzchnią wody.
Samolot ten zauważony został również z okrętów Hobbs Victory i Halaula
Victory, które w jego kierunku otworzyły ogieñ. Również i Japoñczyk nie był im
dłużny i strzelał ze swoich działek pokładowych. Nieoczekiwany ogieñ samolotu
japoñskiego zabił na okręcie Logan Victory 14 marynarzy i ranił dziesięciu innych.
Poza tym ostrzelane zostały skrzynki z amunicją, które zaczęły wybuchać. Na
okręcie powstał pożar, który szybko rozprzestrzeniał się. Na wodę zostały
zrzucone tratwy ratunkowe, a na okręcie powstała panika po informacji, że okręt
lada moment może wylecieć w powietrze. I tak też się stało, ale dopiero koło
południa, kiedy to po potężnej eskplozji okręt zaczął tonąć.
Do okrętu transportowego Halaula Victory przymierzył się japoñski samolot
bombowy Betty. Okręt szybko zmienił kierunek, a nisko lecący samolot „wbił się
w morską toñ" zanim dotarł do swojego celu. Poza tym, niektórym okrętom
udało się ukryć w zatoce na wyspie Kerama Retto, gdzie już była przygotowana
obrona przeciwlotnicza. Dwa samoloty japoñskie zbliżyły się do wyspy. Jeden
z nich został natychmiast strącony, a drugi po nagłej zmianie kierunku,
z wysokości około 10 metrów, uderzył w burtę szybko płynącego okrętu
transportowego Hobbs Victory. Wybuch spowodował eksplozję przewożonej
amunicji. Oddziały pożarnicze walczyły z rozszalałym ogniem przez cztery
godziny. W koñcu potężna eksplozja rozszarpała okręt na strzępy.
Około południa prowadzący obserwację niszczyciel radarowy USS Colhoun
odebrał meldunek, że Japoñczycy zaatakowali zespół zadaniowy TF-58. Obsługa
radarów jednak nie zauważyła żadnych samolotów japoñskich, co wydawało się
sprawą dosyć dziwną. Formację samolotów japoñskich, nadlatujących z kierunku
Kiusiu, wykryto dopiero o godzinie 1219.Były to małe grupki, składające się
średnio z sześciu samolotów, ale nieustannie zmieniające swoją wysokość lotu.
Taki sam obraz na swoich radarach miał również niszczyciel USS Bush,
prowadzący służbę patrolową na stanowisku nr l. Wokół zasadniczych grup
samolotów japoñskich widoczne były również pojedyncze samoloty, prawdopodobnie
z osłony. Pierwszy taki samolot zauważył kapitan niszczyciela R.E.
Westholm. Był to samolot torpedowo-bombowy Nakajima B6N Tenzan, który
leciał na minimalnej wysokości, ale wprost na niszczyciel. Wszystkie lufy
skierowały w niego ogieñ. Kiedy znajdował się w odległości około 1500 metrów od
celu, okręt wykonał szybki zwrot na burtę. Samolot japoñski nie został jednak
zmylony tym manewrem i dalej podążył za okrętem. O godzinie 1515 potężna
eksplozja otworzyła w prawej burcie ogromny otwór. Oderwana od samolotu
torpeda wybuchła w maszynowni, czym wywołała katastrofalne skutki.
Następny wybuch spowodowała eksplozja 500 kilogramowej bomby, która
przebiła pokład. Odłamki uszkodziły prawą stronę mostka kapitañskiego, na
którym zabici zostali wszyscy oficerowie, a także zniszczone zostały pomiesz
czenia opatrunkowe i pomocnicze. Palącemu się okrętowi przyszedł z pomocą
niszczyciel USS Colhoun. Gęsty dym wydostający się z uszkodzonego okrętu stał
się jednak przynętą dla następnych japoñskich samolotów. Sześć z nich zaatakowa
ło płynący z pomocą niszczyciel. Lotnicy japoñscy obawiali się przechwycenia
przez amerykañskie samoloty myśliwskie, dlatego nie szukali cenniejszego
okrętu. Niszczyciel Colhoun po osiągnięciu swojej maksymalnej prędkości,
która wynosiła 35 węzłów, nawiązał łączność radiową z grupą amerykañskich
patrolowych samolotów myśliwskich i zażądał od nich osłony. Samoloty
amerykañskie wkrótce znalazły się nad okrętem i rozpoczęły walkę z Japoñczykami,
ale po chwili musiały odlecieć ponieważ zaczęło brakować im paliwa
i amunicji.
Około godziny 16 załoga niszczyciela Colhoun odnalazła palący się niszczyciel
Bush. Zauważyła również 15 japoñskich samolotów myśliwskich, krążących
niczym sępy nad gorejącym okrętem. Do palącego się niszczyciela podpłynął
jeszcze okręt desantowy, który również usłyszał wołanie o pomoc. Niszczyciel
Bush stał bez ruchu cały spowity gęstym dymem. Okręt desantowy rozpoczął
akcję ratunkową, ponieważ niszczyciel coraz bardziej przechylał się na prawą
burtę. Obronę przeciwlotniczą przejął natomiast niszczyciel Colhoun.
O godzinie 17 jeden z krążących samolotów japoñskich Kamikaze postanowił
przerwać zabawę i zaatakował niszczyciel Colhoun. Okręt jednak wykonał szybki
manewr i zrzucona bomba nie trafiła w cel. Za przykładem pierwszego samobójcy
poszli następni. W lot nurkujący wszedł samolot bombowy Aichi D3A (Val), a tuż
nad powierzchnią wody leciał samolot Reisen. Pierwszy z nich otrzymał cios
z amerykañskiej „pięciocalówki" i rozleciał się na kawałki. Pilot atakującego
samolotu myśliwskiego Reisen prawdopodobnie stracił nad nim kontrolę,
ponieważ roztrzaskał się około pięćdziesięciu metrów za okrętem. Całkiem
niespostrzeżenie do prawej burty zbliżył się inny samolot myśliwski Reisen, który
uderzył o pokład, zalewając go palącą się benzyną. Jego bomba wpadła do.
maszynowni, gdzie eksplodowała. Wybuch spowodował wyrwę poniżej linii
wodnej wielkości metra kwadratowego. Około godziny 1730 niszczyciel Bush
zaatakowany został przez następne samoloty Kamikaze. Los niszczyciela był
przesądzony, a do niszczyciela Colhoun zbliżył się kolejny samolot Reisen
w towarzystwie dwóch samolotów bombowych Val. Jeden z nich zaatakował
okręt od prawej burty, a drugi od lewej burty, natomiast trzeci w sam środek
pokładu. Obroñcy niszczyciela mieli pełne ręce roboty. Jeden z samolotów Val
spadł około dwustu metrów za okrętem, w drugim prawdopodobnie został
raniony pilot, ponieważ niesterowany samolot wpadł do morza. Samolot Reisen
trafił i uszkodził okręt na wysokości linii wodnej. Powstała wyrwa miała dwa
metry długości i ponad metr szerokości.
Nad amerykañskimi okrętami dalej krążyły japoñskie samoloty Kamikaze,
które obserwowały rezultaty ataków swoich kolegów. Trzy z nich namierzyły się
na niszczyciel Colhoun. Jego ogieñ przeciwlotniczy był już sterowany ręcznie.
Zestrzelił jednego z atakujących samolotów Reisen, który kierował się na prawą
burtę. Samolot Val nadleciał natomiast od lewej burty i namierzał się na wieżę
działa numer 3, na której ostatecznie się rozbił. Płonący samolot spadł obok
okrętu w morze. Jego bomba wybuchła, wyrywając wielki otwór na wysokości
linii wodnej. W międzyczasie na niszczycielu Bush nastąpiła eksplozja, która
przesądziła o dalszym losie okrętu. Niszczyciel Colhoun na powierzchni utrzymał
się tylko trzy godziny dłużej. Położył się na bok i zatonął.
Kiedy nad dwoma nieszczęsnymi niszczycielami dokonywał się Sąd Boży, inne
samoloty Kamikaze przedostały się nad plażę Hagushi. Tutaj czekała na nich
ściana śmierci amerykañskiej obrony przeciwlotniczej. Niektóre z nich zaatakowa
ły również okręty płynące z pomocą nieszczęsnym niszczycielom. Były to
między innymi stawiacze min Emmons i Rodman. Obydwa zostały zaatakowane
przez trzy samoloty Kamikaze. Jeden z samolotów Val spadł na pokład okrętu
Rodman. Drugi samolot tego samego typu, uszkodzony runął do morza,
natomiast trzeci samolot — Reisen, rzucił bombę, która upadła w pobliżu miejsca
przymusowego lądowania pierwszego samolotu Val. W powstały otwór wleciał
samolot Reisen. Był to pokazowy atak Kamikaze. Wybuch zasłonił okręt dymem
i płomieniami. Pozostałe samoloty Kamikaze zostały rozproszone lub zestrzelone
przez patrolujące samoloty myśliwskie Hellcat i Corsair.
Około godziny IS^zbliżyła się następna grupa samolotów Kamikaze. Składała
się z 75 samolotów lotnictwa Armii. Jednego z nich jeszcze przez przystąpieniem
do ataku zestrzelił amerykañski samolot myśliwski Corsair. Na stawiacz min
Emmons runął dwusilnikowy samolot Kawasaki Ki-45 Toryu (Nick), który
eksplodując wyrwał całą rufę okrętu. Jeden z samolotów myśliwskich Nakajima
Ki-43 Hayabusa (Oscar) spadł wprost na mostek kapitañski, gdzie wybuchł
i zniszczył centrum dowodzenia okrętem. Wieża z pięciocalowymi działami
została zniszczona przez następny samolot Toryu. Piąty samolot Kamikaze
uderzył w dziób okrętu i eksplodował na wysokości linii wodnej. Okręt Emmons
stał się olbrzymią pochodnią, na którym co chwila wybuchały pociski i paliwo.
Dzieło zniszczenia zakoñczył szósty samolot Kamikaze. Nadleciał tuż nad
powierzchnią wody i skierował się na przód okrętu. Po kolejnym wybuchu okręt
przełamał się i szybko zanurzył w głębinach. Pozostało na nim 61 marynarzy.
W międzyczasie okrętowi Rodman udało się dopłynąć do Kerama Retto, gdzie
przeprowadzono na nim doraŹną naprawę uszkodzeñ. Po kolejnym japoñskim
ataku, który trwał ponad osiem godzin, widać było, że wśród Japoñczyków jest
bardzo wielu niedoświadczonych pilotów, którzy płacili wysoką cenę za brak
znajomości prawideł w prowadzeniu walki powietrznej. Japoñczycy podczas tego
ataku łącznie wykorzystali 248 samolotów. Do baz w Kiusiu powrócił tylko tuzin
samolotów osłony i jeden samolot bombowy Betty, których przed zestrzeleniem
uchroniły chmury. Był to jeden z większych japoñskich masowych ataków,
przeprowadzonych praktycznie w całości przez lotnicze jednostki samobójcze.
Amerykanie w tym ataku nie ponieśli zbyt wielkich strat, ale skutki psychologiczne
były dość znaczne. Opanował ich paniczny strach, który trwał przez cały okres
walk o Okinawę.
Kolejny japoñski atak przeprowadzony został w następnym dniu, tj. 7 kwietnia
1945 roku. Był on znacznie słabszy od poprzedniego, ponieważ poniesione straty
dzieñ wcześniej były dość wysokie. Do Okinawy tym razem zbliżyło się 114
samolotów. Było póŹne popołudnie, a w powietrzu znajdowało się kilkadziesiąt
amerykañskich samolotów patrolowych, których jedynym zadaniem było przechwycenie
i zniszczenie każdej japoñskiej formacji. Pomimo takiej obrony, przez
jej sito przedarło się kilka samolotów Kamikaze, które natychmiast zaatakowały
amerykañskie okręty. Na lotniskowcu Hancock wybuchł samolot Suisei, którego
eksplozja spowodowała śmierć 50 marynarzy, a w wyniku powstałego pożaru
zginęło następnych 40. Ogieñ ostatecznie udało się ugasić, ale lotnsikowiec musiał
się udać do Ulithi do remontu. Na pancerniku Mary land wy buchty dwa samoloty:
Suisei i Hayabusa. Pancernik płonął przez kilka godzin i w koñcu też musiał udać
się do remontu, ponieważ nie był zdolny do prowadzenia dalszych działañ
bojowych. Poważnych uszkodzeñ doznały również inne okręty, jak: lotniskowiec
San Jacinto i dwa nowoczesne niszczyciele Haynsworth i Taussig. £ącznie w tym
dniu uszkodzonych zostało około dwudziestu okrętów amerykañskich. Japoñczycy
stracili sto samolotów.
Dwudniowe ataki samolotów Kamikaze przyniosły Japoñczykom „bezcenne
zwycięstwo", jak to podała japoñska propaganda. Jednostkom Kamikaze udało
się zatopić pięć okrętów i 34 uszkodzić w różnym stopniu. Cena, którą musieli za
to zapłacić, jednak nijak do tego „sukcesu" nie przystawała. Jej koszt wynosił
bowiem aż 350 samolotów. W związku z tym admirał Ugaki miał coraz większe
problemy z organizacją następnych jednostek szturmowych. Gdzie się tylko dało
zbierał samoloty i pilotów. W koñcu 12 kwietnia 1945 roku mógł wysłać
przeciwko amerykañskiej flocie stojącej wokół Okinawy 350 samolotów. W tym
125 samolotów samobójczych należało do lotnictwa Marynarki, a 60 do Armii.
W skład tej formacji wchodziło również dziesięć samolotów bombowych Betty
z podwieszonymi samolotami o napędzie odrzutowym Ohka oraz 150 samolotów
myśliwskiej osłony. Formacja Kikusui 2 przystąpiła do ataku. Podstawowym jej
celem były okręty desantowe zgrupowane w pobliżu plaży Hagushi.
Japoñska formacja została wykryta przez stanowiska radarowe na niszczycielu
Cassin Young, a nieco póŹniej i na niszczycielu Purdy. Wkrótce potem japoñskie
samoloty przystąpiły do ataku. Trzydzieści samolotów Kamikaze, tworzących
pierwszą falę uderzeniową, zaatakowało niszczyciel Cassin Young. Jedynie
samolotowi Val udało się przeprowadzić atak do koñca. Samolot rozbił się nad
magazynem z amunicją. Wybuch i póŹniejszy pożar spowodowały poważne
uszkodzenia na okręcie, w konsekwencji czego musiał zostać odprowadzony do
naprawy w Kerama Retto. Wkrótce po południu do Okinawy zbliżyła się
zasadnicza grupa japoñskich samolotów, składająca się z dwustu maszyn różnych
typów. Amerykañska obrona przeciwlotnicza była dostatecznie przygotowana na
ich przybycie. Japoñczycy zaatakowali ze wszystkich stron, co trochę zaskoczyło
Amerykanów. Jeden z samolotów Suisei wybuchł na lotniskowcu Enterprise
i praktycznie wyeliminował go z dalszej walki, ponieważ na okręcie zniszczone
zostało całe centrum dowodzenia. Po olbrzymim wybuchu zatonął okręt desantowy
LCS-33. Samoloty Kamikaze atakowały wszystko, co tylko pływało. Cios
także otrzymał okręt flagowy Tennessee, którego załoga wcześniej zestrzeliła trzy
atakujące go samoloty japoñskie. Pierwszy samolot Kamikaze spadł na mostek
kapitañski, następnie rozbił się o stanowisko czterocalowych dział. Na okręcie
pojawiły się płomienie i gęsty dym. Dwunastu członków obsługi dział zostało
zabitych, a 176 marynarzy zostało rannych. Również amerykañscy piloci starali
się skutecznie zwalczać japoñskich samobójców. Major Hapsen z dywizji
piechoty morskiej Wolf Pack w ciągu kilku minut zestrzelił trzy samoloty typu:
Reisen, Tenzan i Shoki. Następnym bohaterem było porucznik Callaghan, który
w ciągu pięciu minut zestrzelił również trzy szturmujące samoloty japoñskie.
Skuteczna amerykañska obrona spowodowała, że japoñski atak stopniowo tracił
tempo.
Pomimo tego Japoñscy piloci atakowali dalej. Uszkodzone zostały pancerniki
USS Missouri, New Mexico i Idaho. GroŹny pożar wybuchł na lekkim krążowniku
Oakland, na którego spadły dwa samoloty Kamikaze. Uszkodzonych zostało
także 13 niszczycieli, trzy stawiacze min i pięć innych okrętów, z których
większość została odesłana do remontu. W międzyczasie nad stanowskiem
radarowym nr 14, znajdującym się na niszczycielu USS Mannert L. Able pojawiły
się brzuchate samoloty bombowe Betty i nurkujące samoloty bombowe Val.
Natychmiast otwarty został ogieñ przeciwlotniczy, który rozproszył samoloty
japoñskie. Niszczyciel poprosił o pomoc amerykañskie samoloty myśliwskie,
ponieważ na ekranie jego radaru pojawiły się następne trzy grupy japoñskich
samolotów. Po 15 minutach pierwszą z nich dostrzeżono z niszczyciela. PóŹniej
otrzymał on cios od samolotu Suisei. W chwilę póŹniej tuż nad powierzchnią
wody zbliżyły się trzy samoloty Reisen. Dwa z nich udało się zestrzelić, ale trzeci
trafił tak nieszczęśliwie amerykañski okręt, że zniszczył mu maszynownię. Okręt
stracił prędkość i zdolność manewrową. Nienaruszony został jedynie jego
potencjał obronny.
W koñcu udało się pożar ugasić oraz naprawić część urządzeñ maszynowni,
•a tym samym poprawiły się nastroje na okręcie. Brakowało wszakże 90
marynarzy, a lekarze opatrzyli 35 rannych, przeważnie poparzonych marynarzy.
Kiedy wydawało się, że japoñski atak ma się ku koñcowi, o burtę niszczyciela
rozbił się samolot Ohka pilotowany przez dwudziestodwuletniego porucznika
Saburo Dołu. Nadleciał on niezauważony do okrętu, a jego uderzenie skasowało
amerykañski niszczyciel. Okręt przełamał się na pół i po kilku minutach zniknął
w głębinach. Na powierzchni nie pozostał ani jeden marynarz. Był to pierwszy
okręt amerykañski zatopiono przez samolot o napędzie rakietowym Ohka.
Zbliżała się noc i japoñskie samoloty rozpływały się w ciemnościach, jednak trzy
z nich jeszcze zostały zestrzelone. Amerykanie poprosili o posiłki i jednocześnie
rozszerzyli działania grup patrolowych zarówno na morzu jak i w powietrzu.
Japoñskie samoloty ponownie pojawiły się 8 kwietnia 1945 roku. Znaczna ich
część została zestrzelona zanim osiągnęła cel. Amerykanie chcieli skoñczyć z tego
rodzaju zagrożeniem, dlatego na wody w pobliżu Okinawy skierowali zespół
zadaniowy TF-53, a dwa dni póŹniej zaatakował on japoñskie bazy lotnicze na
Kiusiu. Zniszczonych zostało tylko 55 samolotów japoñskich, a jednostki
Kamikaze w ogóle nie zostały naruszone. Dlatego też piloci admirała Ugaki mogli
przygotować się do następnego ataku formacji Kokusui 3. Składała się ona z 44
samolotów bombowych Ginga i sześciu samolotów bombowych Betty z podczepionymi
samolotami Ohka. Ich osłonę tworzyło 80 samolotów myśliwskich
Reisen i Shiden. Formacja wystartowała 16 kwietnia 1945 roku. Wykrył ją na
stanowisku radarowym nr l patrolujący tam niszczyciel Laffey. W ciągu kilku
minut Amerykanie przygotowali się na odparcie pierwszych ataków samolotów
Kamikaze. £ącznie zestrzelonych zostało sześć samolotów japoñskich. Dopiero
dwa następne samoloty Kamikaze lecące tuż nad powierzchnią wody okazały się
być skuteczne. Uderzyły w wieżę działową oraz w środek pokładu. Przez przebity
pokład wpadła bomba, która wybuchła wewnątrz okrętu. Zapaliły się zbiorniki
z paliwem, a także magazyn z materiałami pomocniczymi. Gęsty dym i wysoko
strzelające płomienie spowodowały, że okręt znalazł się w poważnych opałach.
Na dodatek atakowany był przez następne samoloty Kamikaze. Niszczyciel
Laffey bronił się dzielnie i skutecznie. Cztery samoloty Kamikaze spadły do
morza. W tym momencie nadleciały z pomocą samoloty myśliwskie Corsair. Jako
ostatni zestrzelony został japoñski myśliwski Hayabusa, którego osobiście strącił
zwykłym karabinem kapitan okrętu, Frederic Julian Becton.
Również na stanowisku radarowym nr 14, w rejonie którego służbę patrolową
pełnił niszczyciel Pringle, zrobiło się gorąco. Jednocześnie zaatakowały go aż trzy
nurkujące samoloty bombowe Val. Jeden z nich został unieszkodliwiony, ale dwa
inne spowodowały straty. Ich bomby wybuchły wewnątrz okrętu, rozpruwając
jego konstrukcję, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że po pięciu minutach
niszczyciel zatonął. Uratowało się 258 marynarzy z 358 osobowej załogi. Dwa
ciosy od samolotów Kamikaze otrzymał lotniskowiec USS Intrepid. Do czasu
odwrotu Japoñczycy zdołali uszkodzić jeszcze sześć innych okrętów amerykañskich.
Dalsze japoñskie ataki samobójcze przeprowadzone były w ciągu następnych
dziesięciu dni, ale tylko przez pojedyncze samoloty. W tym czasie uszkodzonych
zostało dwanaście okrętów oraz zatopiono stawiacz min Swallow i okręt
desantowy LCS-15. Amerykanie oczekiwali na kolejny masowy atak samolotów
Kamikaze. Jego zapowiedŹ nadeszła 27 kwietnia 1945 roku.
Tuż przed wschodem słoñca nadleciało 115 samolotów japoñskich. W szaleñczym
ataku zatopiony został niszczyciel Hutchuns oraz okręt transportowy
Canada Victory. Główny atak formacji Kikusui 4 nastąpił w dniu następnym.
Uczestniczyło w nim 120 samolotów lotnictwa morskiego i 45 samolotów
lotnictwa armijnego. 59 samolotów przeznaczonych było do ataków samobójczych.
W ataku również brały udział cztery samoloty bombowe Betty z pod-
czepionymi samolotami Ohka. Japoñczycy nad celem znaleŹli się wkrótce po
świcie. Desperacja ataków dała jednak bardzo mizerne wyniki. Tylko kilka
okrętów zostało lekko uszkodzonych. Jedyną ofiarą był okręt szpitalny Comfort,
który został zaatakowany przez jeden z samolotów Kamikaze. Nie uchronił go
nawet, zgodnie z konwencją genewską wyraŹnie oświetlony czerwony krzyż. Atak
ten wzburzył amerykañską opinię publiczną. Był to ważny moment, ponieważ
zmienił on sposób myślenia Amerykanów oraz przywrócił wiarę w ich siłę.
Ostatni kwietniowy atak samolotów Kamikaze przeprowadzony został 29
kwietnia 1945 roku. Jedynie kilku samolotom japoñskim udało przebić się przez
amerykañską obronę przeciwlotniczą. Zaatakowane zostały niszczyciele Haggard
i Hazelwood oraz dwa stawiacze min. £ącznie kwietniowe ataki kosztowały
Japonię dwieście straconych samolotów.
Kiedy amerykañskie oddziały piechoty morskiej przebiły się przez silnie
ufortyfikowane pozycje Japoñczyków na Okinawie w rejonie Shuri, generałowie
Mitsuru Ushijima i Isamu Cho postanowili przeprowadzić generalny atak. Miał
się on rozpocząć 4 maja 1945 roku. Ataki lotnicze, które miały tę ofensywę
wspierać, rozpoczęły się dzieñ wcześniej, aby przygotować teren dla japoñskich
oddziałów lądowych. Naloty skierowane zostały przede wszystkim na lotnisko
Jontan. Przeprowadzały go samoloty bombowe Mitsubishi Ki-21 Sally, należące
do 8-Sentai. Dwanaście tych samolotów wystartowało z lotniska Kadena na
Kiusiu. Sukces ataku był gorzej niż marny. Amerykanie byli przygotowani do
obrony, a ich samoloty myśliwskie, naprowadzone przez radary zainstalowane na
patrolujących ten rejon niszczycielach bardzo szybko rozproszyły japoñskie
samoloty, a póŹniej większość z nich zniszczyły. Dlatego niszczyciele wyposażone
w stanowiska radarowe miały być pierwszoplanowymi celami kolejnej formacji
Kokusui 5, która swój atak rozpoczęła następnego dnia.
Z baz w Kanoya i na Formozie wystartowało 86 samolotów lotnictwa
morskiego i 37 lotnictwa armijnego. W akcji brało też udział siedem samolotów
bombowych Betty z podwieszonymi samolotami Ohka. Grupę samolotów
lotnictwa morskiego prowadzili porucznicy Akiro Horie i Katsumi Murakami.
Celem ich ataku było stanowisko radarowe nr 10, na którym obserwacje
prowadził niszczyciel Linie ( I I ) . Zaatakował go porucznik Murakami wraz ze
swoimi samolotami bombowymi Val. Trzy z nich udało się Amerykanom
zestrzelić. Czwarty samolot przeniknął przez obronę i wpadł na trzecią nadbudówkę,
którą uszkodził. Pod pokładem wybuchła jego bomba, która spowodowa
ła eksplozję trzeciego i czwartego kotła. To z kolei doprowadziło do zerwania
części pokładu, tak że w ciągu dwunastu minut okręt zatonął wraz z 30 martwymi
marynarzami.
Godną podziwu odwagę wykazała załoga stawiacza min Aaron Ward, która
pomimo, że spadło na nią aż sześć samolotów Kamikaze potrafiła uratować okręt
i doprowadzić go do remotnu. Poza tym różnych uszkodzeñ doznało dziesięć
innych okrętów.
Wkrótce po północy 4 maja 1945 roku, sześćdziesiąt japoñskich samolotów
bombowych zaatakowało 10-Flotę amerykañską. Atak był mało skuteczny
i w związku z tym straty Amerykanów były niewielkie. Rano natomiast nastąpił
skooi dynowany atak lądowych i lotniczych sił japoñskich. Pierwszymi celami
pilotów japoñskich znowu były niszczyciele radarowe. Na stanowisku obserwacyjnym
nr 12 zaatakowany został niszczyciel Luce. W ciągu trzech minut
spadły na niego dwa samoloty Kamikaze. W pokład uderzył samolot Hayabusa,
a w rufę Reisen. Wybuchy wywołały pożar, który bardzo szybko zaczął się
rozprzestrzeniać. Zginęło 148 marynarzy, a 94 zostało poparzonych. Po dziesięciu
minutach wybuchł kocioł i zbiornik paliwa. Niszczyciel położył się na boku
i zaczął powoli tonąć.
Drugim zaatakowany okrętem był niszczyciel Morrison, pełniący służbę na
stanowisku nr 11. Pomimo zestrzelenia przez załogę i patrolującego samolotu
Corsair po jednym samolocie Reisen, na okręt jednocześnie runęły dwa inne
samoloty Reisen, które spadły na niego niemal prostopadle. Ich wybuchy
połączyły się z eksplozją jednego z kotłów. Śródokręcie zamieniło się w kłębowisko
ludzkich ciał i żelastwa. Wysiłek pozostałej części załogi, w obronie okrętu,
skierował się przeciwko zbliżającemu się wodnosamolotowi Aichi E13A (Jake),
który miał pod kadłubem torpedę. Zbliżył się on niespodzianie, a wybuch torpedy
dokonał dzieła zniszczenia. Wkrótce potem okręt zatonął. Z 331 członków załogi
uratowało się jedynie 71 marynarzy.
Samoloty Kamikaze przedostały się aż na plaże Hagushi, gdzie zaatakowały
zakotwiczone tam okręty desantowe. Pierwszy wybuch nastąpił po upadku
jednego z samolotów Reisen na rakietowy okręt desantowy LSM(R)-195.
Wybuchły rakiety, którymi okręt ostrzeliwał japoñskie pozycje obronne na
wyspie. Uratowało się jedynie 25 marynarzy. Kolejnym zaatakowanym okrętem
desantowym był LSM-190, na którego spadł samolot Suisei. Wybuch był tak
potężny, że okręt stracił rufę, po czym natychmiast zatonął. Samoloty Kamikaze
atakowały wszystko co tylko znalazło się w ich polu widzenia.
Do ataku przystąpiły samoloty rakietowe Ohka. Pierwszy z nich pilotowany
przez podporucznika Susumo Ohashi przymierzył się do niszczyciela Willey.
Załoga dostrzegła go kiedy był w odległości około dwustu metrów od okrętu
i leciał nad powierzchnią wody na wysokości 12 metrów. Obrona natychmiast
otworzyła ogieñ z wszystkiego, z czego tylko się dało. Marynarze strzelali nawet
z pistoletów. Ofiarność się opłaciła. Udało się zatrzymać samolot Ohka, który
eksplodował w odległości 25 metrów od okrętu. Trochę dalej spadły resztki
zestrzelonego samolotu bombowego Betty, którego dogonił jeden z patrolowych
samolotów myśliwskich Hellcat. Drugi samolot rakietowy Ohka leciał lotem
ślizgowym na wysokości 50 metrów. PóŹniej zaczął szybko obniżać lot aż do
wysokości trzech metrów i uruchomił silniki rakietowe. Jego celem był znowu
niszczyciel Willey, ale zapora ogniowa z jego „pięciocalówek" brutalnie przerwa
ła mu lot. Trzeci samolot Ohka zaatakował stawiacz min Grady, który dopiero
co odparł atak dwóch samolotów Reisen. Samolot bombowy Betty niosący
samolot Ohka obniżył wysokość lotu do 600 metrów i wypuścił swojego
podopiecznego. Natychmiast potem przystąpił do działañ obronnych. W tym
czasie samolot Ohka znajdował się w odległości około 250 metrów od celu. Pilot
trafił samolotem w okręt, ale jego maszyna nie wybuchła na burcie okrętu, jak
zamierzał, lecz rozbiła się na stanowisku działowym. Zabitych zostało trzech
marynarzy. Resztki samolotu Ohka wraz z jego ładunkiem wybuchowym spadły
do morza.
Czwarty samolot Ohka dopadł niszczyciela Shea, który prowadził obserwację
na stanowisku radarowym nr 14. Samolot Ohka niezauważony zbliżył się na
wysokości dwóch metrów do okrętu i wybuchł na tylnej nadbudówce, którą
zniszczył. Wybuch pożaru spowodował tak duże szkody na okręcie, że musiał
udać się on do naprawy. Zabitych zostało 27 marynarzy, a 91 było rannych.
Pozostałe trzy samoloty Ohka zostały zestrzelone wraz ze swoimi nosicielami,
zanim mogły wejść do akcji. Poza tym trzy samoloty Suisei uszkodziły lekki
krążownik Birmingham. Zniszczona została wieża nr 2, a wewnętrzne wybuchy
unieruchomiły okręt, który musiał być odholowany do naprawy. Trafił tam także
lotniskowiec Sangamon, którego pokład zniszczyły dwa samoloty Reisen.
Dużo lepszą sytuację miały brytyjskie lotniskowce,które zaatakowane zostały
koło Mijoko Retto. Dzięki metalowym pokładom i mocniejszej konstrukcji, lepiej
znosiły ataki, pomimo że zaatakowane zostały przez dwa samoloty Kamikaze, to
poniesione straty były minimalne. Były to lotniskowce HMS Formidable i HMS
Indomitable.
9 maja 1945 roku kilka tuzinów samolotów japoñskich zaatakowało okręty
zgromadzone w rejonie plaży Hagushi. Tym razem ich celem stały się niszczyciele
eskortowe Oberrender i England. Na każdy z nich spadły po dwa samoloty
Kamikaze, tak że i one musiały udać się do doków remontowych. W następnym
dniu podczas ataku na plażę Hagushi brało udział 14 samolotów japoñskich,
które należały do 762-Kokutai. Sukcesy były znikome. Powodem była przede
wszystkim zła pogoda.
Admirał Ugaki był uparty. Na 24 i 25 maja 1945 roku przygotował atak
formacji Kikusui 7. Tym razem atak miał być przeprowadzony w nocy, a cele
oświetlone przy pomocy reflektorów lądowania w jakie były standardowo
wyposażone samoloty. Poza tym miały być także odpalane flary, a pilotów
zachęcono do maksymalnego użycia broni pokładowej. Celem ataku były okręty
desantowe.
We właściwym ataku wzięły udział 182 samoloty Kamikaze, które osłaniało 311
samolotów myśliwskich. Osobliwością tego ataku było to, że włączono do niego
również wodnosamoloty i łodzie latające. Drugą falę tworzyło dwanaście
samolotów bombowych Betty z podczepionymi samolotami Ohka. Rezultat
ataku był daleki od oczekiwanego. Wiele samolotów wkrótce po starcie musiało
powrócić z powodu usterek silników. Wśród samolotów były również samoloty
szkolne Kyushu K11W Shiragiku. Japoñską formację wykrył niszczyciel patroluj
ący na stanowisku radarowym nr 15. Sam też został zaatakowany przez
samolot bombowy Betty, zanim wypuścił podwieszony samolot Ohka. Na
kotwicowisku przed atakującymi samolotami utworzona została ściana śmierci.
Dwa palące się samoloty Kamikaze spadły na szybki okręt transportowy Bates,
który po potężnym wybuchu zatonął. Podobny cios otrzymał okręt desantowy
LST-135, który przełamał się i zatonął po drugim ataku samolotu Kamikaze.
£ącznie podczas nocnego „straszliwego ataku" uszkodzonych zostało 11
okrętów amerykañskich. Straty japoñskie były stosunkowo niewielkie, dlatego
w następnym dniu mogła wystartować formacja Kikusui 8.
Pierwszymi celami ponownie stały się niszczyciele radarowe. Na stanowisku
obserwacyjnym nr 2 zaatakowany został niszczyciel Drexler. Z niskich deszczowych
chmur wynurzyły się samoloty Kamikaze dowodzone przez podporucznika
Shigeru Kawato. Niszczyciel otrzymał w stosunkowo krótkim czasie ciosy aż od
pięciu samolotów. Serie wybuchów zabiły 158 marynarzy a 51 raniły. W koñcu
zapaliły się zbiorniki paliwa i w ogłuszającej eksplozji okręt przewrócił się
i zatonął. Następnym zaatakowanym niszczycielem był Bramę. Jeden z samolotów
Reisen spadł na jego pokład i wybuchł w składzie amunicji. W czasie następnej
eksplozji zginęło 56 marynarzy, a okręt po wywrotce szybko zatonął. Inne okręty
doznały lekkich uszkodzeñ. Japoñczycy stracili ponad połowę swoich samolotów.
Na tym zakoñczyły się majowe ataki formacji Kikusui. Paradoksem było to, że po
każdorazowym japoñskim ataku wzrastał amerykañski duch bojowy. Wśród
Japoñczyków było odwrotnie. Dochodziło do apatii i znużenia bezcelowymi
atakami. Poza tym Amerykanie swoje straty nie tylko szybko uzupełniali, ale
także sprowadzali coraz więcej broni, w tym okrętów i samolotów. Japoñczycy
z techniką wojenną mieli coraz większe kłopoty. Jedynie z ochotnikami do
jednostek samobójczych nie było problemu.
Operacje bojowe na Okinawie zbliżały się ku koñcowi, natomiast coraz bardziej
widoczne były chaotyczne działania Japoñczyków. Wiceadmirał Ugaki na
rozpoznanie wysyłał jedynie samoloty Kamikaze. Ci atakowali, ale ich wyniki
były minimalne. Kolejny masowy atak Kamikaze wiceadmirał Ugaki zaplanował
na 5 czerwca 1945 roku. Tego dnia wystartowała formacja Kikusui 9. Dzieñ ten
stał się czarnym dniem marynarki amerykañskiej.
Trzy grupy szturmowe dowodzone przez komandora Monoba składały się z 50
samolotów. Ich atak rozpoczął się o godzinie 520. Ciężkie deszczowe chmury
sprzyjały im. Jako pierwszy zaatakowany został pancernik USS Mississippi.
Zamilkła jego wieża oraz centrum radiowo-radarowe. Podobnych uszkodzeñ
doznał krążownik USS Louisville. Zaatakowany został również niszczyciel
radarowy USS Anthony, który patrolował na stanowisku nr l. Wybuch palącego
się samolotu Reisen, który wcześniej został ostrzelany przez obronę przeciwlotnicz
ą, spowodował pożar okrętu. Tuż po ataku nagle nadszedł tajfun, który
poczynił flocie amerykañskiej więcej szkód niż spowodowały je ataki Kamikaze.
Trzy pancerniki, cztery lotniskowce, trzy krążowniki, 13 niszczycieli i 15 innych
okrętów zostało w takim stopniu uszkodzonych, że 40% z nich musiało udać się
do Stanów, w celu przeprowadzenia remontu.
Po tym wydarzeniu amerykañska sytuacja znacznie się skomplikowała.
O szkodach spowodowanych przez tajfun wiceadmirał Ugaki dowiedział się
z raportu pilotów samolotów rozpoznawczych, uznał go za historyczną okazję
i przystąpił do organizowania kolejnego masowego ataku. Zakładał, że spotka się
ze zdezorganizowaną obroną przeciwlotniczą przeciwnika, i że uda mu się
zniszczyć to co jeszcze pozostało Amerykanom po pustoszącej działalności
tajfunu.
Jak wielkie było zdziwienie, gdy piloci stwierdzili, że Amerykanie są doskonale
przygotowani na ich powitanie. Z tego powodu przeprowadzony 6 czerwca 1945
roku atak spowodował tylko lekkie uszkodzenia na lotniskowcu eskortowym
USS Natoma Bay, który patrolował w pobliżu stanowiska radarowego nr 2. Na
jego pokład spadł samolot Suisei, który wybuchł na jego koñcu. Ciężki dzieñ miał
również niszczyciel William D. Porter, który zaatakowany został 10 czerwca 1945
roku przez samotny samolot Val na stanowisku patrolowymn nr 15. Samolot
lotem nurkowym spadł pionowo na jego pokład, trafiając bezpośrednio w skład
amunicyjny. Po potężnym wybuchu okręt zatonął. Następne ataki japoñskie
przeprowadzone zostały sześć dni póŹniej. Zaatakowany został niszczyciel
Twiggs, który pełnił służbę patrolową na stanowisku nr 10. Przeżył kwietniowe
i majowe ataki samolotów Kamikaze, ale tym razem jego sytuacja była bardziej
złożona. Atakowany był przez samolot torpedowy Nakajima B6N Tenzan oraz
przez samolot bombowy Betty z podwieszonym samolotem Ohka. Obydwie te
maszyny zaatakowały go niemal jednocześnie. Po półgodzinnej walce niszczyciel
Twiggs spoczął na dnie morza razem ze 128 marynarzami, łącznie z jego dowódcą
Georgiem Philipem.
Ostatni atak formacji Kikusui w bitwie o Okinawę rozpoczął się 21 czerwca
1945 roku. W pobliżu plaży Hagushi zaatakowany został okręt transportowy
LSM-59 oraz niszczyciel Barry. Na każdy z nich spadły po trzy samoloty
Kamikaze, które ostatecznie okręty zatopiły. Atak kontynuowany był jeszcze
następnego dnia, wtedy nadleciało sześć samolotów bombowych Betty z samolotami
Ohka w osłonie 25 samolotów myśliwskich. Rezultat ataku był godny
pożałowania. Lekko uszkodzone zostały jedynie trzy lotniskowce, a do Japonii
powróciło tylko kilka samolotów osłony.
Bitwa o Okinawę zakoñczyła się. Straty lotnictwa japoñskiego były ogromne.
Japoñczycy stracili 7600 samolotów. Amerykanie stracili 763 samoloty. Wśród
samolotów japoñskich 70% przeznaczonych było do ataków samobójczych.
£ącznie 40 amerykañskich okrętów zostało zatopionych, bądŹ musiało opuścić
pole walki i odpłynąć do remontu. 368 okrętów zostało uszkodzonych, ale dalej
pełniło swoje zadania bojowe.
Upadek Okinawy spowodował przeniesienie działañ wojennych na Wyspy
Japoñskie. Na Kiusiu wiceadmirał Ugaki organizował ostatnie jednostki Kamikaze.
Miały one tylko jedno zadanie: zniszczyć wszystko co pływa wokół Japonii.
Decyzję tę na własnej skórze odczuł amerykañski niszczyciel USS Callaghan. Po
trzech miesiącach i 27 dniach objęcia służby na stanowisku radarowym nr 5 został
zaatakowany przez grupę 12 samolotów Kamikaze. Uderzyły na niego prosto
z marszu, nurkując niemal pionowo. Przez silną obronę przeciwlotniczą przedziera
ł się jeden samolot po drugim. Na koñcu zaatakował stary dwupłatowy
samolot bombowy Aichi D2A, który uderzył o stanowisko dowodzenia. Po dwóch
godzinach walki niszczyciel zatonął z 37 członkami załogi. Był on ostatnim
okrętem, który straciły Stany Zjednoczone w wojnie z Japonią.
Samoloty Kamikaze atakowały jeszcze do 13 sierpnia 1945 roku. W tym to dniu
dwa samoloty Reisen podczas ataku samobójczego uszkodziły koło Okina Erabu
Shima okręt transportowy Lagrance.
Osobny rozdział tworzą ataki samobójcze na amerykañskie samoloty bombowe
Bśing B-29 Superfortress, które bombardowały Wyspy Japoñskie. Do
pierwszego ataku doszło 3 grudnia 1944 roku. Tego dnia porucznik Toru
Shinomiya i plutonowy Masao Itagaki razem z Hatsumi Nakano, należący do
244-Sentai, armijnej jednostki Tokubetsu Kogekitai Maro To, wystartowali na
dwusilnikowym samolocie myśliwskim Kawasaki Ki-45 Toryu (Nick) przeciwko
zbliżającym się amerykañskim samolotom bombowym B-29 Superfortress.
Samolot Toryu szybko nabrał wysokości, tak że w kilka minut znalazł się pod
skrzydłami amerykañskiego samolotu i z całym rozpędem wbił się w niego.
W ciągu 15 sekund obydwa samoloty zostały zniszczone.
Podobny atak przeprowadził porucznik Tadashi Kono. Zniszczył amerykañskiego
„Bi-sana" 7 kwietnia 1945 roku, uderzając w niego swoim samolotem
myśliwskim Hien. Atak przeprowadził nad miastem Kawagushi. £ącznie w ten
sposób zniszczonych zostało siedem samolotów bombowych B-29 Super fortress.
Na tym też koñczy się historia japoñskich pilotów samobójców Kamikaze
i Shinfu.
Jak duży był wpływ japoñskich pilotów samobójców na przebieg operacji
wojennych przeprowadzanych przez Amerykanów? Z małymi wyjątkami można
stwierdzić, że nie był wielki, za wyjątkiem samego faktu wprowadzenia takiej
taktyki walki, która zaskoczyła Amerykanów. Działania Kamikaze miały przede
wszystkim duże znaczenie psychologiczne, ponieważ w zachodniej filozofii
umyślna i dobrowolna śmierć dla ideologii była czymś niezrozumiałym. Ze strony
taktyki, operacje Kamikaze zmusiły amerykañskie dowództwo do skuteczniejszej
obrony, uzupełnionej ścisłą współpracą między marynarką i innymi siłami
zbrojnymi Stanów Zjednoczonych. Szczególnie wprowadzenie techniki radarowej
zabezpieczyło ich przed elementem zaskoczenia i atakami Kamikaze.
Przydatne to było podczas zmasowanych ataków formacji Kikusui. Jedynym
usprawiedliwieniem niekorzystnych wyników Japoñczyków była zbyt niska
jakość ich sprzętu lotniczego i jego mała ilość. Ostatnie, wprowadzone na
wyposażenie jednostek samobójczych samoloty były zbyt stare i one głównie
przyczyniły się do powstanie bardzo dużych strat, zwłaszcza w czasie kiedy
Amerykanie uzupełniali swoją technikę wojskową coraz to nowocześniejszym
sprzętem.
Nie każdy z przywódców japoñskich, zwolenników ataków samobójczych,
zmarł tak, jak wymagał tego cel innych, których wysyłał na śmierć.
Takijiro Ohnishi po wprowadzeniu zasad Kamikaze do taktyki bojowej został
mianowany na stopieñ admirała oraz otrzymał stanowisko szefa sztabu do spraw
operacyjnych. Był zwolennikiem walki do ostatniego żołnierza i dlatego jego
rozkazy nie dawały innych możliwości.
Po zrzuceniu bomb atomowych na Hiroshimę i Nagasaki, wiadome było, że
klęska Japonii jest nieunikniona. Wśród mieszkañców palących się i zburzonych
miast wzrastała apatia. Wieczorem 10 sierpnia 1945 roku Ohnishi wezwał do
siebie swojego najlepszego przyjaciela, profesora Kazuo Yatsugi. W trakcie
rozmowy Ohnishi zażądał od Yatsugi przyjacielskiej posługi. Chciał, aby po
cesarskim oświadczeniu, w którym zapowiedziana miała być kapitulacja Japonii,
dopomógł mu umrzeć. Powiedział wtedy „nie będę już potrzebny, dlatego
chciałbym odejść, tak jak mnie prowadzi samurajska droga". Były to słowa
admirała Ohnishi, będące jednocześnie jego wyrokiem. Przestraszony Yatsugi
starał się odwieść go od podjętej decyzji, tłumacząc, że teraz trzeba będzie
odbudować kraj, a do tego trzeba ludzi takich jak on. Ohnishi na te słowa pochylił
głowę i jasno oświadczył — „dla mnie istnieje tylko Japonia wczorajsza. Japonia
jutra będzie całkiem inna, a tam życia dla mnie nie ma".
15 sierpnia 1945 roku naród japoñski po raz pierwszy usłyszał swojego cesarza,
który oznajmił światu bezwarunkową kapitulację Japonii. Admirał Ohnishi
podobnie jak większość wyższych oficerów japoñskich, w tym czasie spotkał się ze
swoimi najbliższymi współtowarzyszami. Podali sobie ręce, podnieśli filiżanki
z sake i ostatni raz wykrzyknęli Banzai. Potem wymienili ukłony i rozeszli się.
Wczesnym rankiem 16 sierpnia 1945 roku Ohnishi zaczął pisać swój pierwszy list
pożegnalny. Był on stosunkowo krótki. Kiedy go napisał, włożył do koperty,
którą zaadresował „mojej wyrozumiałej żonie". Potem zaczął pisać drugi list,
który zatytułował: „Bohaterom ducha specjalnych jednostek Kamikaze". List był
długi. Ohnishi starał się w nim naświetlić powody, które wpłynęły na pomysł
utworzenia samobójczych jednostek. W zakoñczeniu listu wezwał młodzież
japoñską do budowania nowych japoñskich pokoleñ. Ohnishi w nim napisał
m.in.: „Kamikaze byli młodymi ludŹmi, był to kwiat narodu japoñskiego. Byli
zdecydowani bronić Japonii i jej narodu, dlatego będę z całym narodem zawsze
uczestniczyć, czy to w walce, czy w pokoju". Ohnishi podpisał się, a list włożył do
koperty, na której napisał: ,,Młodym Japoñczykom na przyszłość". Obydwie
koperty podał Yatsugi, który właśnie nadszedł. Razem zjedli lekką kolację.
O północy Ohnishi obszedł swoje pokoje. Po godzinie wrócił. Na sobie miał białe
kimono opasane pasem ze znakami i symbolami samurajskimi. W ręce trzymał
dwa miecze. Krótki wakijashi i długi katana. Razem z Yatsugi weszli do dużego
pokoju, który był zupełnie pusty. Na środku położona była jedynie biała tatami.
Ohnishi uklęknął na niej i zaczął śpiewać starą pieśñ bojową Umi Yukaba.
Z ostatnim słowem pieśni wbił sobie w brzuch miecz wakijashi. Krótkim ruchem
przesunął go w górę. Krew trysnęła na białą tatami. Głowa admirała Ohnishi
opadła na pierś. W tym momencie Yatsugi uniósł w górę miecz katana. Chwilę
potem ważył go w ręce, naraz zamachnął się i ciężkim mieczem ściął głowę
swojemu przyjacielowi. Autor idei śmierci za ojczyznę i cesarza zmarł tak, jak żył
sam i jakiego wymagał życia od innych — jak samuraj.
Również wiceadmirał Ugaki Matome zmarł jak samuraj. Rano 14 sierpnia
1945 roku wydał rozkaz, aby przygotować jego samolot, ponieważ chciał
osobiście uczestniczyć w ataku na wrogie okręty znajdujące się koło Okinawy.
Kydy o tym rozkazie dowiedział się kapitan Takashi Miyazaki, starszy oficer
sztabowy, było dla niego jasne, co zamierza zrobić jego dowódca. O zamiarach
admirała Ugaki poinformował szefa sztabu generalnego, kontradmirała Tos
hiyuki Yokai. Razem z nim i kontradmirałem Takatsugo Yojima — szefem
technicznego zabezpieczenia 5-Koku Kantat, udali się do wiceadmirała Ugaki.
Ten wprawdzie przyjął ich uprzejmie, ale ze swojego pomysłu nie zrezygnował. Na
zakoñczenie powiedział: „jestem wojownikiem i mam mało czasu, teraz muszę
skorzystać z okazji. Lecę!" Zgodnie z rozkazem, porucznik Nakatsuka przygotowa
ł trzy nurkujące samoloty bombowe Suisei. W międzyczasie przez radioodbiorniki
odtwarzana była proklamacja cesarza o kapitulacji Japonii. W powstałej
ciszy wydany został rozkaz do przygotowania wszystkich samolotów. Personel
naziemny pośpiesznie podwieszał bomby również pod pozostałymi samolotami.
£ącznie przygotowanych do startu zostało 11 maszyn. Tym stanem rzeczy
zaskoczony był nawet sam wiceadmirał Ugaki, ponieważ nie on wydał taki
rozkaz. W odpowiedzi dowiedział się, że zgłosiło się 22 pilotów Kamikaze, którzy
chcą mu towarzyszyć podczas jego ostatniego lotu. Admirał zgodził się na to
i wsiadł do kabiny, gdzie zwykle siedział drugi członek załogi — strzelec.
Pierwotnie to miejsce miał zająć porucznik Nakatsuka. Tym razem przesiadł się
do pierwszej kabiny jako pilot. Wkrótce po starcie z powodu awarii silników na
lotnisko powróciły cztery samoloty, pozostałe poleciały w kierunku Okinawy.
Kiedy zbliżały się do celu admirał Ugaki z pokładu swojego samolotu połączył się
z towarzyszącymi bombowcami i wezwał ich do kontynuowania dzieła jednostek
Kamikaze. Chwilę póŹniej jego samolot wszedł w lot nurkowy do ostatniego
ataku. Razem z nim podobny manewr wykonały pozostałe samoloty. Efekt ataku
nie jest znany.
Wiceadmirał Fukudome Shigeru nie zachował się jak samuraj. Ostatnim jego
miejscem działania był Singapur. Po wojnie uznany został za zbrodniarza
wojennego i wydano na niego dożywotni wyrok. W ramach powojennych
amnestii Fukudome w 1960 roku wyszedł na wolność. Wkrótce potem zatrudniony
został w nowoutworzonym ministerstwie samoobrony, gdzie stał się
jednym z dwunastu dygnitarzy, którzy przygotowali program organizacyjny
japoñskich sił samoobrony. Stał się jednym z głównych architektów nowej
koncepcji sił zbrojnych powojennej Japonii.
Rzeczywisty obraz skuteczności ataków samobójczych przedstawiają konkretne
liczby w poniższym zestawieniu. Trzeba oczywiście brać pod uwagę fakt, że
oprócz oficjalnie zanotowanych ataków przez poszczególne jednostki Kamikaze,
przeprowadzonych było wiele ataków samobójczych, nigdzie nie odnotowanych,
które wykonane zostały przez pojedynczych pilotów lub ich niewielkie grupy
z własnej inicjatywy.
Lotnictwo morskie wyszkoliło łącznie 1727 pilotów. Ich wiek oscylował
pomiędzy 18 a 20 lat. Było również kilku pilotów w wieku 17 lat oraz 110 adeptów
akademii wojskowej. W samobójczych atakach zginął jeden wiceadmirał i dwóch
komandorów. Pozostali byli w stopniach od chorążego do kapitana. Większość
z nich ukoñczyła akademię wojskową w 1943 roku.
W lotnictwie armijnym większość pilotów ukoñczyła wyższą szkołę pilotażu.
Najwięcej pilotów było w stopniu porucznika, a średni wiek, to 25 lat. Jedynie
chorążowie mieli po 18 lub 19 lat.
O jednostkach Kamikaze świat dowiedział się właściwie dopiero podczas
procesów sądowych japoñskich zbrodniarzy wojennych, które odbyły się po
zakoñczeniu drugiej wojny światowej. Główny proces sądowy przeprowadzony
był w Tokio przed międzynarodowym trybunałem sprawiedliwości na Daleki
Wschód w dniach od 3 maja 1946 do listopada 1948 roku. Oskarżano w nim 28
japoñskich zbrodniarzy wojennych. Akt oskarżenia zawierał 55 punktów dotycz
ących przede wszystkim zbrodni przeciwko światu, konwencji wojennych oraz
zbrodni przeciwko ludzkości.
Podczas omawiania 48 punktu aktu oskarżenia, oceniono również wykorzystanie
jednostek samobójczych. Zgodnie stwierdzono, że w tym przypadku
chodziło nie tylko o zbrodnię przeciwko ludzkości, ale przeciwko własnemu
narodowi. W związku z tym dowódca wojsk okupacyjnych w Japonii, generał
Douglas MacArthur został zoobligowany do wydania rozkazu o zakazie
organizacji jakichkolwiek jednostek zbrojnych i publikowania wszelkich informacji
na temat sił zbrojnych Japonii i ich historii. Naród japoñski miał zapomnieć
o swoich żołnierzach, marynarzach i o swojej zbrojnej przeszłości*.
Dość długo przestrzegano rozkazu wydanego przez generała MacArthura. Do
przełomu doszło 25 paŹdziernika 1974 roku, w trzydziestą rocznicę powstania
jednostek Kamikaze. W tym dniu w filipiñskiej bazie Mabalacat, gdzie utworzona
została pierwsza jednostka Kamikaze — Shikishima Butai, dowodzona przez
kapitana Yukio Sęki, postawiono pomnik z płytą pamiątkową. PóŹniej zbudowano
kolejne pomniki wszędzie tam, gdzie znajdowały się jednostki Kamikaze.
Postawiono również pomnik Yukio Seki, jako pierwszemu z wielu póŹniejszych
pilotów, którzy oddali własne życie za Japonię i cesarza.
Przybywa ciągle coraz więcej dokumentów o działalności jednostek specjalnych,
głównie w formie wspomnieñ tych, którzy nie doczekali się swojej kolejki.
Naród japoñski nie zapomniał o swoich synach. A czy miał zapomnieć? Na to
pytanie niech odpowie sam czytelnik.