Januszewski T. - Lotnicy śmierci, wojskowosc


TADEUSZ JANUSZEWSKI

LOTNICY ŚMIERCI

I ICH SAMOLOTY

LAMPART

LOTNICY ŚMIERCI...

W prawie każdej większej bitwie powietrznej pewna ilość pilotów ginęła

uderzając swoimi samolotami bezpośrednio w nieprzyjacielskie okręty, samoloty

lub inne urządzenia wojskowe. Najczęściej byli to piloci, którzy znaleŹli się

w „sytuacji bez wyjścia", śmiertelnie ranni, kiedy nie mieli najmniejszych szans na

uwolnienie się z uszkodzonej maszyny. Pomimo takich sytuacji tylko nieliczni

decydowali się na desperacki czyn, który zazwyczaj koñczył się rozbiciem

o nieprzyjacielski obiekt wojskowy. Nie wszystkie tego rodzaju ataki zostały

jednak uznane za samobójcze. Były to jednak przypadki niecodzienne, kiedy

piloci decydowali się poświęcać własne życie dla wyższych celów.

Inaczej ta sprawa potraktowana została w Japonii. W czasie wojny, i nie tylko,

śmierć za cesarza była najwyższym zaszczytem, jaki mógł osiągnąć żołnierz na

polu walki. Dla Europejczyków takie postępowanie jest trudne do zrozumienia,

dlatego aby choć w minimalnym stopniu zrozumieć japoñską mentalność, należy

pokrótce zapoznać się z historią i obyczajami narodu japoñskiego.

Specyficzny japoñski ustrój feudalny przetrwał aż do okresu rewolucji przemys

łowej, a wraz z nim przetrwały podstawowe struktury społeczne. Najwyższym

panem był Boski Cesarz — Tenno, pomimo że większość Japoñczyków nie

widziała go. Było to im po prostu zakazane. Cesarz Japonii zgodnie z mitem był

potomkiem pierwszego cesarza Jimmu (660-585 p.n.e.), który w prostej linii miał

pochodzić od Ninigi, wnuka Bogini Słoñca — Amaterasu, którego zesłała na

ziemię do Krainy Porośniętej Trzcinami, zwanej też Yamato (jak nazywana jest

w legendach Japonia), aby uporządkował sprawy ziemskie, a przede wszystkim

założył dynastię, która by rządziła wybranym przez nią narodem.

Jest to tylko mit, bowiem pierwsze pisane Źródła o istnieniu Japonii pochodzą

dopiero z V wieku naszej ery. Niemniej, mit ten dał do rąk japoñskim strategom

dość ważny oręż, który z kolei miał dać narodowi japoñskiemu „wyzwolenie",

a im bezkarność. Następstwem tego jest tradycja władzy wojskowej, którą

dzierżyli przede wszystkim shogunowie. Była ona również Źródłem nieustannych

walk, początkowo przeciw Ainom, a póŹniej między poszczególnymi rodami

japoñskimi, kształtując rzemiosło wojenne. Prowadzone wojny umożliwiły

powstanie klasy wojowników-samurajów, którzy pierwotnie byli członkami

drużyny zbrojnej szlachcica — póŹniejszego shoguna. Nazwa shogun była

skrótem pochodzącym od słowa Sei-i-Tai-Taishogun, którym określano „wiel

kiego hetmana podbijającego barbarzyñców". Pierwszy shogun mianowany

został w 797 roku, a był nim Sakanoue-no Tamuramaro (758-811). Natomiast

najwyższy tytuł w hierarchii stanowisk pañstwowych o tym znaczeniu nadany

został dopiero w 1192 roku przez ród feudałów Minamoto. Wódz tego rodu

— Yoritomo (1148-1199) został zatem pierwszym shogunem Japonii, stając się

jednocześnie głową pañstwa, którego siedzibą była Kamakura, gdzie założony

został również tzw. shogunat. Od tego czasu aż do roku 1867 shogunowie

panowali w imieniu cesarzy w oparciu o silny stan wojskowy — samurajów.

W tym czasie cesarze zostali całkowicie odsunięci od władzy politycznej. Dopiero

w 1869 roku cesarz Meiji (Mutsuhito — 1852-1912), wydając swoje dzieło „Meiji

Ishin" — Zasady Reform Meiji, położył kres dotychczasowym obyczajom, a dwa

lata wcześniej zmusił do abdykacji ostatniego shoguna Japonii — Keiki.

Na zgliszczach minionej epoki powstała nowoczesna armia japoñska, a wraz

z nią przeniesione zostały zawarte w niepisanym kodeksie moralnym Bushido

Droga Rycerza hasła o posłuszeñstwie, wychowaniu i pracowitości. Wszystko

to miało służyć sławie i sile rasy Yamato. Ponieważ armii powierzona została

ochrona cesarza, a tym samym miała ona chronić również i naród. Zatem jej

działalność stała się sprawą nadrzędną, a służba w jej szeregach obdarowana

została wieloma przywilejami. Z tego też powodu rzemiosło wojenne cieszyło się

w Japonii dużym szacunkiem i poważaniem. Z tych dwóch elementów wywiązała

się niezrozumiała dla świata japoñska postawa, jak chęć ofiarowania za cesarza

Japonii, tego co najcenniejsze w człowieku — jego własne życie.

Fenomenu tego należy upatrywać w rodzimej religii Japoñczyków — Shinto

Droga Bogów, wynikało to z głębokiego ich szacunku do wszystkiego, co

mistyczne. A zatem nazwa Shinto pochodzi od słów Shin, które oznacza to samo

co Karni, czyli „Bóstwo", „Bóg" lub „istota wyższa", oraz od słowa To

oznaczającego „drogę", „kierunek" lub „postępowanie". Karni to nie tylko

bóstwa i bogowie, ale także duchy zasiedlające ziemię, niebo i słoñce, a także

zjawiska przyrodnicze, jak: burze, pioruny, góry, kamienie, itp. Także dusza

ludzka może być siedliskiem Karni. Według tradycji Karni może być bardzo dużo,

ale w świątyniach Shinto nie ma posągów ani obrazów bóstwa. Z punktu widzenia

religii Shinto, jej wyznawcą może być tylko Japoñczyk. Drugim nie mniej ważnym

kultem jest kult przodków, który stał się symbolem łączności z rodzimą religią, ale

jest także symbolem całego społeczeñstwa japoñskiego. Połączenie tych dwóch

kultów utworzyło nową terminologię japoñską, która nosi nazwę shintoizmu,

kierunku o bardzo ważnym znaczeniu politycznym dla Japonii.

Shintoizm jest formą religijną utworzoną w oparciu o mistyczne najwyższe

bóstwo, którym była Boginii Słoñca — Amaterasu Omikami — Wielka Bogini

Rozświetlająca Niebo. W VI wieku naszej ery z Chin przeniknął na teren Japonii

buddyzm, a póŹniej i konfucjonizm, religie które niosły nowe wizje światopogl

ądowe. Shintoizm szedł jednak własną drogą ku chwale tylko jednego Boga.

Była nim postać cesarza, wokół której podtrzymywany był mit o jego boskim

pochodzeniu. W ten sposób powstało prawo o nietykalności monarchistycznej

i absolutnego posłuszeñstwa jego rozkazom i życzeniom. Tym samym shintoizm

stał się religią narodową. W praktyce oznaczało to, że cały naród japoñski miał

prawo być ubóstwiany i miał prawo czuć się narodem wybranym. Shintoizm

posiada dwie formy — świecką i teologiczną. Japoñczycy, którzy wyznają religię

Shinto, a są to praktycznie wszyscy, mogą być również wyznawcami buddyzmu

czy też chrześcijanizmu lub innego wyznania. Shintoizm przetrwał do dzisiaj

w swojej pierwotnej formie, pomimo że nie posiadał żadnych dogmatów ani

kanonów. Nie było zatem potrzeby budować jakichkolwiek budowli sakralnych,

a jeżeli już powstawały, to tylko po to, aby przechować w nich jakieś Karni.

Powstała w tym celu świątynia nosiła nazwę Jinja i niczym szczególnym się nie

wyróżniała. Wyznawcy mogli się wokół niej gromadzić, a na jej dziedziniec

wchodziło się przez bramę Toni, która była najbardziej wyróżniającym się

elementem architektonicznym shintoistycznej świątyni.

Shintoizm nie wytworzył także żadnych organizacji, a podtrzymywany przez

niego mit uczynił z cesarza potomka bogów, który również został najwyższym

kapłanem, mogącym dokonywać obrzędu ku czci Bogini Amaterasu. W Japonii

buddyzm na dobre zakorzenił się w IX wieku i do niego głównie należą świątynie,

których obecność w połączeniu z religią Shinto miała zdecydowany wpływ na

obyczaje narodu japoñskiego. Zatem każdy Japoñczyk zaobowiązany został do

przestrzegania dwóch zasadniczych obowiązków, takich jak:

— wierność cesarzowi i uznanie jego boskiego pochodzenia. Wynikało to

z tego, że cały naród japoñski był pod jego opieką, dla której powołała go Bogini

Amaterasu. Dlatego też każdy japoñski żołnierz, który w jakikolwiek sposób

złożył swoje życie na chwałę Japonii i cesarza stawał się wojownikiem boga

Gunshin. Dla nich to w 1869 roku zbudowana została w Tokio świątynia

Yasukuni-Jinja — Chram Pokoju w Kraju. Czczono w niej zmarłych wojowników,

którzy zginęli podczas przewrotu, doprowadzając do władzy cesarza

Meiji, a także dla uczczenia dusz wojowników poległych pod sztandarami cesarza

w wojnach uznanych za konieczne dla dobra Japonii. Zawieszane w niej były

tablice, na których umieszczono nazwiska poległych wojowników. Zapisywano

na nich oprócz nazwiska także miejsce urodzenia, co było zaszczytem dla rodziny

oraz dla wioski czy miasta, z którego pochodził wojownik. Wojownicy, którzy

zginęli na polu walki spisywani byli na tablicach zbiorowych, które raz w roku

cesarz, w dniu swojej kolejnej rocznicy wstąpienia na tron, przyjmował pod swoją

opiekę. Do czasu wybuchu wojny nad Pacyfikiem na tablicach zapisanych zostało

ponad milion nazwisk japoñskich wojowników, którzy oddali w sposób szczególny

swoje życie za Japonię i cesarza.

— szacunek dla przodków, ich poważanie oraz wierność cesarzowi, gwarantowa

ło bezgraniczne posłuszeñstwo syna wobec ojca i dziadów, jako podstawowej

zasady moralnej obowiązującej każdego Japoñczyka.

Inną charakterystyczną cechą shintoizmu jest jego zdolność przystosowania się

do filozofii konfucjonizmu, co w konsekwencji doprowadziło do specyficznego

punktu widzenia problemu śmierci. W pojęciu boskim, czego przedstawicielem

był cesarz, śmierć nie istniała i jako taka nie miała żadnego znaczenia. Była ona

aktem prowadzącym jedynie do pewnego stopnia pobożności. I tutaj się kryje

sedno sprawy tak łatwego pozbawiania się życia przez Japoñczyków. Poza tym

shintoizm utwierdzał Japoñczyków, że jako naród wybrany, ma prawo zrzucić

z drogi wszystko i każdego, kto by się przeciwstawił ich „boskiemu posłannictwu",

w zawładnięciu wszystkimi narodami.

Długie i krwawe wojny domowe wykształciły z czasem całkiem dobrze

prosperujące rzemiosło wojenne i ich przedstawicieli — samurajów. Samuraj był

to feudalny rycerz japoñski. Jego nazwa — samuraj, rozpowszechniła się jedynie

poza Japonią. We własnym kraju nazywany był Bushi — wojownik. Warstwa

społeczna samurajów dała podstawę systemowi mocarstwowemu Japonii i nieroz-

łącznie wiązała się z wodzem rodu Minamoto — Yoritomo, który był jej

założycielem. W ciągu prawie dwudziestu lat utworzył prosty, ale funkcjonalny

aparat wojenny, a to dzięki nadaniu samurajom przywilejów, w zależności od

prezentowanego przez nich szczebla władzy.

Aby na zawsze i trwale przywiązać do siebie najlepszych sojuszników, za

których uważał samurajów, pan z Kamakury, Kamakuradomo, jak był z najwyż-

szym szacunkiem nazywany Yoritomo, utworzył grupę uprzywilejowanych

wasali — Gokenin. Po definitywnym zwycięstwie Yoritomo, jego wasale stali się

zawodowymi wojownikami, którzy musieli spełniać poniższe warunki i obowią-

zki:

— być wojownikiem i dzierżawcą ziemi,

— być absolutnie posłusznym i podporządkowanym panu,

— pełnić służbę w Kioto, Kamakura i na innych strategicznych szlakach.

Przynależność do klasy wojowników potwierdzana była na piśmie i była

dziedziczna. Jeżeli doszło do naruszenia wspomnianych obowiązków, przynależ-

ność mogła być cofnięta. Poza tym samuraje mieli wspierać materialnie,

w zależności od stopnia majętności, budowę świątyñ, twierdz obronnych,

chramów, klasztorów, itp.

Za służbę u Yoritomo, samuraj jako wynagrodzenie otrzymywał poręczenie,

dzięki któremu mógł dzierżawić ziemię i miał możliwość awansu w hierarchii

wojowników. Mógł także otrzymać ziemię zdobytą na nieprzyjacielu. W roku

1180 Yoritomo posiadał już ponad dwa tysiące samurajów. Ich wzajemne

stosunki stały się wzorem, z których korzystały wszystkie warstwy ówczesnego

społeczeñstwa japoñskiego. Świadczona pierwotnie obrona pana, stała się póŹniej

gwarancją prawa dla ziemi, które z czasem się rozszerzały. Pierwotne obowiązki

samurajów stały się obowiązkiem ofiarowania życia za pana. Ta idea stała się

podstawą moralnych wartości i normą zachowania klasy wojowników-samurajów.

Znaczenie zasad moralnych jeszcze bardziej wzrosło w okresie shogunatu

Tokugawa. Stały się one podstawą filozofii i ideologii samurajów. Zasada

nadrzędności i podrzędności z kategorycznymi wymaganiami i wasala wiernością

najbardziej odpowiadała powstaniu stanu samurajów. W połowie XVII wieku

połączono wspomniane zasady w jeden dokument zwany kodeksem Bushido

Droga Rycerza, pozwoliło to ogłosić dziesięć zasad etycznych dotyczących

zachowania stanu samurajów.

Zgodnie z buddyjską filozofią Zeñ wszystko ma swoją drogę. Taką drogę

należy znaleŹć i bezwzględnie się jej trzymać. Chodzi tutaj o nauki starochiñskiego

filozofa — Lao-Cz — taoizmu, dla której istnieje japoñski termin Do — droga.

Zatem Sado Yudo są filozoficznymi wskazówkami, jaką drogą należy iść.

Wyznacza ona żołnierzowi taką drogę, jakiej wymaga charakter jego profesji.

Jeżeli by zboczył z tej drogi, to los jego i jego rodziny byłby przesądzony. Autorem

kodeksu był konfucjañski filozof i teoretyk wojenny Soko Yamaga (1622-1685).

Większość swojego życia spędził jako nauczyciel samurajów w księstwie Ako,

gdzie wśród jego uczniów był także Tsunayogi, ówczesny shogun, za którego

kadencji miał miejsce słynny przypadek wierności i poświęcenia samurajów.

Miało to miejsce w marcu 1701 roku, kiedy powstała historia 47 roniów

— samurajów, którzy pomścili śmierć swego pana. Wtedy to Asano Naganori

(l667-1701), pan na Ako w prowincji Harima, miał wraz z mistrzem ceremonii na

dworze shoguna — Kira Yoshinaka, przyjąć na zamku Edo cesarskich posłów

z Kioto. Kira był człowiekiem chciwym i Źle usposobionym do Asano, ponieważ

nigdy nie dawał mu podarków, a także go lekceważył. W dniu wizyty, 14 marca,

Asano zagniewany obraŹliwym zachowaniem Kira dobył miecza i lekko go ranił.

Działo się to na krużganku zamku Tokugawa, a że zgodnie z rygorystycznym

przepisem nie wolno było wyciągać miecza na terenie pałacu, Asano za

dopuszczenie się wykroczenia na urzędniku shogunatu otrzymał rozkaz popełnienia

honorowej śmierci przez seppuku. Wszystkie jego posiadłości uległy konfiskacie,

a około 300 samurajów, już bezpañskich, czyli roniów, zostało rozpuszczonych.

47 roniów zaprzysięgło, że nie spoczną dopóki nie pomszczą swojego pana.

Po dwóch latach, 14 grudnia 1703 roku, zmylili czujność straży pałacowej

w siedzibie Kira i przedostali się do jego domu. Tam zamordowali go i ucięli mu

głowę, którą następnie zanieśli na grób swojego pana. Shogunat po długich

debatach uznał, że postępek samurajów z punktu bezgranicznego przywiązania

do pana zasługuje na pochwałę, ale za pogwałcenie prawa zasłużył na potępienie.

Ostatecznie władze shogunatu uznały zemstę za przestępstwo, ale w drodze łaski

zezwoliły 47 samuraj om-roniom na popełnienie honorowej śmierci przez seppuku.

4 lutego 1704 roku samuraje oddali swoje życie. Rytualną śmierć samobójczą jako

pierwszy poniósł w 1338 roku sławny wojownik Kasunoki Mashige, który aby nie

zdradzić cesarza Godaigo wybrał śmierć. Jego znakiem była chryzantema, która

póŹniej stała się symbolem pilotów samobójców, malowanym na ich samolotach.

W okresie panowania cesarza Meiji kodeks Bushido został znacznie zmieniony,

a jego podstawowe zasady, jak wierność, posłuszeñstwo, samokrytyka, poświęcenie

za pana, zostały przeniesione na cesarza. Zasady te przyjęte zostały

głównie przez armię japoñską. W czasie sprawowania władzy przez cesarza Meiji

było ponad 300 tysięcy rodzin samurajskich, które chroniły jak oka w głowie

wszelkie tradycje samurajskie. Przede wszystkim chronili miecze samurajskie

— wielki Katana i mały Wakizashi. Miecze te w tradycji narodu japoñskiego

zajmują honorowe miejsce. Zgodnie z jednym z mitów o Bogini Słoñca

Amaterasu, to właśnie ona wręczyła wielki miecz swojemu wnukowi Ninigi,

kiedy schodził z niebios na ziemię.

Pogarda dla śmierci i wierność cesarzowi była zawarta w preambule kodeksu

Bushido i wyrażała się słowami: „nie zemrzemy w ciszy i pokoju. Pomrzemy przy

boku władcy i twórcy. Wypłyniemy na morze, gdzie woda pochłonie nasze ciała.

Pójdziemy w góry, gdzie trawa pokryje nasze ciała. Wzlecimy ku słoñcu, które

przyjmie nasze dusze. Przyjmie nas nasza pramatka Amaterasu. Nasze życie nigdy

i nigdzie nie skoñczy się".

Ostatnie słowa stały się mottem starego pisma wojskowego Umiyukaba

(Pójdziemy do przodu), które prowadzą Japoñczyka przez całe jego życie.

W rękach japoñskich ideologów, te słowa stały się, jak się póŹniej okazało, bardzo

groŹną bronią, zdolną zniszczyć nawet cały własny naród.

* * *

Japonia była pañstwem wojskowym od conajmniej tysiąca lat. W większości

pañstw świata armie pełniły rolę służebną. W Japonii armia była pañstwem

w pañstwie. Jedynie dziesięcioletni okres między latami 1922-1931, kiedy na czele

władzy stali cywile, był wyjątkiem. Jednakże przed tym okresem, jak i po nim,

u władzy były już tylko siły zbrojne — Armia i Marynarka, które kształtowały

życie narodu, a przede wszystkim wychowanie młodego pokolenia.

Uzupełnianie sił zbrojnych Japonii miało formę zaciągu. Corocznie powoływano

ponad 15 tysięcy dwudziestoletnich Japoñczyków, którzy po dwuletnim

szkoleniu otrzymywali tzw. „duchowe wychowanie". Dzięki temu z młodzików,

pochodzących zwykle z wiosek i małych miasteczek, powstawał idealny materiał

wojenny. Japoñski system przygotowania ideologicznego był wręcz doskonały,

a opracowany był na podstawie długoletnich doświadczeñ ideologów od kodeksu

Bushido.

Obowiązkowe szkolenie niższego i średniego stopnia japoñska młodzież

koñczyła w wieku dwudziestu lat. Byli to przeważnie absolwenci szkół średnich,

którzy póŹniej mieli trzy możliwości. Pracować, bądŹ kontynuować naukę na

wyższych uczelniach albo wstąpić do szkoły kadetów. Po ich zniesieniu w 1916

roku powstały uczelnie wojskowe. Do nich mógł się dostać każdy bez względu na

status majątkowy. Warunkiem przyjęcia było pozytywne zdanie egzaminu

wstępnego. Podstawą jego była znajomość historii Japonii w kontekście rodzin

samurajskich, a także znajomość obyczajów i zasad postępowania. Na zakoñczenie

robiono sprawdzian sprawności fizycznej.

Rekrutacja jak i całe przygotowanie wojskowe przebiegały w ramach obwodu

danego pułku. Również japoñscy rekruci swoją służbę wojskową odbywali

w większości w pobliżu swoich domów. Zasada ta miała wiele zalet. Dowódcy

poszczególnych pułków mogli odwiedzać rodziny przyszłych rekrutów jeszcze

w czasie ich nauki i rozmawiać z nimi o ich przyszłości. Poza tym mogli oceniać

szkołę, do której uczęszczali. Kompleksowa ocena ucznia wydawana była po

zakoñczeniu każdego roku szkolnego. Informowano w niej o sprawności fizycznej

i zamiarach ucznia oraz jego rodziny w kwestii służby wojskowej. Oficerowie

zwykle namawiali rodziców, aby swego syna wysyłali raczej do wojska niż na

dalsze studia. Wskazywali przy tym na ważność stanu wojskowego i jego

nadrzędność ponad wszystkimi innymi powołaniami. W rodzinach o tradycjach

samurajskich takie umoralnienie nie było potrzebne. Tam rzemiosło wojenne dla

pierworodnego syna było obowiązkiem. Z powodu nie najlepszej sytuacji

ekonomicznej większości rodzin japoñskich pozytywnie oceniała przedstawione

jej argumenty i posyłała swoich synów do służby wojskowej.

Inna możliwość wejścia na drogę wojskową istniała po ukoñczeniu szkoły

wyższej. Ostatnią szansę zostania oficerem miał młody Japoñczyk po ukoñczeniu

dwudziestu lat lub tuż po ukoñczeniu zasadniczej służby wojskowej, ale i wtedy

musiał zdawać egzaminy wstępne. Większość z nich osiągała póŹniej jedynie

niższe stopnie oficerskie lub koñczyło karierę jako podoficerowie.

Wiek poborowy dla Japoñczyka to dwadzieścia lat. Natychmiast po jego

ukoñczeniu każdy poborowy poddawany był badaniom sprawnościowym.

Składały się na to biegi, chód na większą odległość oraz sprawdzian ogólny. Po

badaniach poborowy przydzielany był do jednej z trzech grup. W pierwszej grupie

„A" znajdowali się poborowi o najlepszej sprawności fizycznej. Spośród nich

wybierani byli kandydaci na przyszłych oficerów. Jądro sił zbrojnych tworzyła

grupa „B". Znajdowali się w niej średniacy, których wyniki były nieco słabsze. Na

koñcu była trzecia grupa poborowych „C", skupiająca wszystkich, którzy nie byli

zdolni przebrnąć pozytywnie przez próby. Kierowani byli do służb pomocniczych;

na przykład jako kucharze, sanitariusze, itp.

Oprócz właściwego szkolenia, ważną sprawą dla służby wojskowej było

przygotowanie ideologiczne. Już małe dzieci miały tygodniowo cztery godziny

nauki historii Japonii i godzinę śpiewu patriotycznego. Również żołnierze mieli

codzienną naukę historii i godzinny wykład na temat wzorów wojskowych

z minionych lat. Poza tym ćwiczono pieśni patriotyczne. Do tego dochodziło

szkolenie ideologiczne, gdzie głównie rozważane było twierdzenie o połączeniu

„ośmiu kątów świata pod jeden dach", w tym przypadku pod władzą jednego

przywódcy, który ze świata utworzyłby jedną rodzinę. Następnym postulatem

była ,,cesarska droga". Znamienne, że ze względu na harmonię, osiągnąć ją

można było jedynie pod rządami miłościwie panującego cesarza, który wszystkim

wyznaczałby najwłaściwszą „drogę". Obydwa te postulaty powstały na początku

wstąpienia na tron cesarza Meiji, i posiadały swój oddŹwięk zgodny z ideologią

związaną z Japonią. Według pierwszego ideologa tzw. japonizmu — nihoshigi, dr

Okawa Shumei, obydwa te postulaty stanowią symbole wszechświatowej władzy

cesarstwa japoñskiego, a osiągnąć ją można jedynie za pomocą siły zbrojnej.

Myśli te zawarte zostały w książce Okawy wydanej w 1934 roku, w której autor do

swoich rozważañ wychodził z teorii o nadrzędności rasy Yamato, powstałej z woli

bogów i że to ona utworzyła pierwsze pañstwo świata — Japonię. Dlatego dane jej

jest prawo do władania nad pozostałymi pañstwami świata.

Za pierwszy cel mający być spełnieniem tej filozofii, wytyczono zdobycie

Syberii i wysp na morzach południowych, co miało być uwerturą do wojny między

Wschodem a Zachodem. W zamysłach — Zachód, to biała rasa a Japonia

występuje w nich jako obroñca Wschodu. Z tego powodu naród japoñski musi

być wzorem moralności i jednomyślności. Według Okawa Shumei najidealniejszym

środkiem do osiągnięcia takiej jednomyślności jest utworzenie pañstwa

wojskowego.

Aby wszystkie powyższe zasady pozostały jak najdłużej w pamięci żołnierzy,

oficerowie i podoficerowie wykorzystywali całkiem konwencjonalne środki,

a mianowicie — bicie. Było to w japoñskich siłach zbrojnych normalne zjawisko,

jak na przykład chód, bieganie czy też musztra. Ostatnią i bynajmniej nie mniej

ważną zasadą wychowania w posłuszeñstwie była przysięga wojskowa. Wydana

została „Cesarskim rozkazem dla żołnierzy i marynarzy" przez cesarza Meiji

w 1882 roku. Chodzi tu o wielostronicowy dokument, który musieli znać na

pamięć wszyscy członkowie sił zbrojnych, deklarując w ten sposób posłuszeñstwo

i wiarę w boskie pochodzenie cesarza. Dla lepszego zapamiętania żołnierze wiele

godzin poświęcali na zbiorowe uczenie się przysięgi. Ma się rozumieć, że pod

nadzorem dowódcy i jego „środka wychowawczego", porządnego drąga. Aby

przysięga lepiej wchodziła do żołnierskiej krwi, wymyślane były przeróżne

zabawy, podnoszące walory waleczności oraz odporności fizycznej i psychicznej

żołnierza czy marynarza. Najbardziej znaną zabawą było „wytrzymywanie

zadawanych ran". Stawało w niej naprzeciw siebie dwóch żołnierzy, z których

jeden był reprezentantem „rasy Yamato", a drugi prezentował „niższą rasę", jak

na przykład Chiñczyka, Amerykanina lub bolszewika. Przedstawiciel „niższej

rasy" w rękach miał drewniany drąg, którym okładał, na ile mu starczało sił,

„syna narodu". Rany musiały być cięte. Po kilku uderzeniach „syn" był cały

zakrwawiony i posiniaczony. Pobity próbę musiał znieść w absolutnym spokoju

i milczeniu. Po zaliczeniu próby odporności i wytrzymałości, i po nieodzownym

ostrzyżeniu role się odwracały. Tym razem biciu podlegał przedstawiciel „niższej

rasy". To, że „syn rasy Yamato" musiał próbę przetrzymać, było jasne, natomiast

przeciwnik zwykle się poddawał. W takich przypadkach dochodziło do prowokacji

i załatwiania osobistych porachunków. Nie mniej, kto nie wytrzymał takiego

sprawdzianu kierowany był na „dodatkowy trening wychowawczy". Prowadzili

go w wolnym czasie oficerowie lub podoficerowie z poszczególnych pododdzia-

łów. Byli to prawdziwi mistrzowie w przeprowadzaniu „dodatkowych zajęć".

Zwykle adept zostawał dokładnie i fachowo „wymłócony". Nie śmiał jednak

podczas „treningu" umrzeć. Gdyby jednak tak się stało, to ci którzy prowadzili

„dodatkowe zajęcia" musieliby popełnić samobójstwo. Przecież cesarz każdego

żołnierza bardzo kochał i na pewno nie pozwoliłby zrobić mu najmniejszej

krzywdy.

Praktycznym sprawdzianem systemu wychowywania japoñskiego żołnierza

mógł być tylko i wyłącznie stan wojenny, którego usilnie domagało się dowództwo

japoñskich sił zbrojnych. Słabsi osobnicy umarliby z wyczerpania, a póŹniej

sławieni byliby w domach i swoich rodzinnych stronach, jako wzorowi żołnierze.

Pozostali natomiast żołnierze straciliby zainteresowanie własnym życiem. Takie

stanowisko razem z kilkoma innymi pojęciami z dziedziny demagogii politycznej,

jak na przykład — „biały imperialista", „agent Moskwy", „szalony chiñski

anarchista" czy też .Jedność narodu japoñskiego" — o czym głównie mówiło się

w armii, daje nam obraz „moralnego wychowania", który był także nazywany

Yamato Damashi — duchem rasy Yamato. Umożliwiał on do woli manipulować

życiem żołnierzy zgodnie z potrzebami japoñskiego militaryzmu.

Jasne było, że japoñska strategia wojenna będzie chciała jak najprędzej

zaprocentować ideologicznym przygotowaniem swoich żołnierzy. Do tego potrzebowano

stworzyć wzory żołnierzy współczesnych czasów, których przykłady

poświęceñ w imię wyższych celów aktywizowałyby obowiązki wobec cesarskich

poleceñ. W związku z tym naród japoñski stopniowo przygotowywany był do

wojny, a wraz z tym przygotowywano go na nieuniknione poniesienie ofiar.

Pierwsza taka sposobność nadarzyła się podczas wojny rosyjsko-japoñskiej,

pierwszej z wielkich wojen zaborczych Japonii. Wówczas to powstały dwa wzorce

żołnierzy, zwanych gunshinami— boskimi wojownikami. Byli to żołnierze, którzy

dobrowolnie ofiarowywali swoje życie za Japonię podczas wykonywania wielkiego

czynu bohaterskiego. Pierwszym z nich był porucznik marynarki Takeo

Hirose. Bohaterskiego czynu dokonał 20 marca 1905 roku. Admirał Togo

nadaremnie usiłował z morza zdobyć Port Artur, albo go przynajmniej unieszkodliwić,

aby zabezpieczyć się przed niespodziewanym atakiem floty rosyjskiej.

Nie mając innego wyjścia admirał Togo postanowił za wszelką cenę zablokować

port. Cztery wielkie parowce transportowe Fukuji, Yamiko, Yunuyama i Chiyuo

załadowane zostały materiałami wybuchowymi i zapalającymi, którymi miały

zniszczyć wejście do portu. Do wykonania tego zadania potrzebni byli ochotnicy,

którzy mieli doprowadzić okręty do miejsca ich przeznaczenia i w odpowiednim

czasie spowodować ich wybuch. Jednocześnie było wiadome, że marynarze ci nie

mieli prawie żadnych szans na powrót. Admirał Togo zebrał załogi okrętów

swojej flotylli, przedstawił swój zamiar i wezwał do utworzenia załóg dla

„wybuchowych okrętów". Porucznik Hirose, jako przedstawiciel marynarzy,

zgłosił się pierwszy.

£ącznie potrzeba było pięćdziesięciu marynarzy i dwudziestu dwóch oficerów.

Spośród zgłoszonych marynarzy obsadzono cztery parowce i kilka małych

okrętów wojennych, które miały za nimi wpłynąć do portu. Japoñskie okręty

u wejścia do portu pojawiły się około godziny 23, i kiedy płynęły ze zgaszonymi

światłami, i jak najciszej, wykrył je rosyjski patrol. Reflektory portowe naprowadzi

ły dalekosiężne działa na japoñskie okręty, które w wyniku ostrzału

natychmiast się zapaliły. Chwilę póŹniej do boju weszły rosyjskie torpedowce,

które po kilku minutach z japoñskich okrętów pozostawiły tylko zatopione

wraki. Na falach pływały resztki załóg i ciała japoñskich marynarzy. Między

innymi były też zwłoki porucznika Takeo Hirose. Japoñskie torpedowce póŹniej

znalazły jego głowę z resztkami ramion.

„Potrzebuję bohatera", powiedział wkrótce potem admirał Togo. I tak

doczesne szczątki porucznika Takeo Hirose złożone zostały w ozdobnej trumnie

z wyliczeniem jego zasług i wysłane do Tokio. Tutaj z wielką czcią zostały

umieszczone przed świątynią Yasukuni. Tego samego dnia cesarz ogłosił porucznika

Hirose pierwszym nowożytnym gunshinem Japonii. Na tablicy zawieszonej

na ścianie świątyni opisany został jego bohaterski czyn. Cesarska Marynarka

Japoñska otrzymała potrzebnego idola, niezbędnego do prowadzenia wojny,

a admirał Togo miał czym podpierać morale swoich marynarzy. Cesarska Armia

Japoñska w podobnym działaniu nie pozostawała bierna. Również i ona

potrzebowała swojego gunshina. Został nim baron Maresuke Nogi, osobisty

przyjaciel cesarza Meiji. Był on generałem i dowódcą Armii Japoñskiej, do której

wniósł wiele zasad i praktyk z europejskiej techniki i strategii wojennej.

Wprowadził na przykład klasyczne obuwie wojskowe w miejsce lekkich japoñskich

sandałów. „Wojnę trzeba prowadzić i w zimie, a na Syberii w ciągu roku

najdłużej trwa zima i jest tam dużo śniegu", mawiał generał Nogi, kiedy usłyszał

narzekania, że żołnierze będą musieć chodzić w ciężkich butach. On też

poprowadził Armię Japoñską przeciwko miażdżącej sile rosyjskich dział, zieją-

cych ogniem z fortu Port Arthur. Ostatecznie rosyjski port został przez niego

zdobyty, a on sam okrył się sławą i podziwem w całej Japonii. Nie był jednak on

z tego zadowolony. Cena zwycięstwa była bardzo wysoka. Zginęło ponad 100

tysięcy żołnierzy japoñskich, wśród nich dwaj jego synowie. Ta myśl ciągle go

prześladowała, tak że któregoś dnia poprosił cesarza, aby mu pozwolił na

wykonanie seppuku, by w ten sposób poświęcić własne życie za poległych

żołnierzy i smutek ich rodzin. Cesarz zakazał mu jednak dokonywać tego czynu

i jednocześnie przekonywał go o słuszności podejmowanych przez niego dotychczasowych

działañ. Pozwolił mu jednak na spełnienie zamysłu jedynie wtedy,

kiedy on sam umrze, mówiąc „będę rad, kiedy będziesz mi towarzyszył w mojej

dalszej drodze". Generał Nogi musiał czekać jeszcze siedem długich lat. Kiedy 30

lipca 1912 roku powiadomiono go o śmierci cesarza Meiji, generał Nogi udał się

do cesarskiego pałacu. Tutaj przy współudziale swojego długoletniego adiutanta

dokonał obrządku seppuku. Adiutant również zmarł razem z nim, co należało

także do tradycji samurajskich. W tym samym czasie, małżonka generała

— Shizuka, wbiła sobie w serce własną szpilę do włosów i również umarła. Po

śmierci cesarza cała Japonia pogrążyła się w żałobie. Mało kto jednak wiedział,

dlaczego po jego śmierci generał Nogi poświęcił własne życie. Naród przypuszcza

ł, że chodzi tutaj o czyn bezgranicznej wierności samuraja wobec swojego

pana. Poza tym było szeroko wiadome, że obaj ci mężowie byli w bliskich więzach

przyjacielskich. Nikt jednak nie śmiał wyjawić prawdziwej przyczyny popełnienia

seppuku przez generała Nogi. ¯ałoba po nich jeszcze bardziej obrosła chwałą.

Generał Nogi został gunshinem gunshinów z tytułem „najwierniejszego z wiernych".

Ten sam tytuł został wyryty na pomniku w jego rodzinnym mieście

— Chifu i na grobowcu cesarza Meiji.

Na następnych nowożytnych gunshinów musiano czekać aż do roku 1932.

Wtedy to w walkach o Szanghaj trzej żołnierze z 103-Pułku Pieszego (Sakure,

Kitagawa i Eshita) przemienili się w trzy „ludzkie bomby". Obwieszeni granatami

i materiałami wybuchowymi wdarli się na stanowiska chiñskich obroñców.

Wybuchy nie tylko rozszarpały ciała trzech bohaterskich żołnierzy japoñskich, ale

również 34 Chiñczyków. Tak głosiła tablica w Yasukuni. Podczas prac uwierzytelniaj

ących ich czyn okazało się, że raport dowódcy był spreparowany. Wszyscy

trzej żołnierze zostali zabici podczas normalnego ataku na bagnety, a w celu

podniesienia bojowego morale, chciano stworzyć z nich gunshinów. Komisja

badająca ich bohaterski czyn, cały ten problem rozwiązała po samurajsku. Zdjęła

tablicę z nazwiskami wspomnianych żołnierzy i zastąpiła ją nazwiskami wszystkich

zabitych żołnierzy należących do 103-Pułku Pieszego. Luki na ścianie nie

pozostawiono, zachowano pole bitwy, a poza tym przedstawiono całą prawdę

o zaistniałym wydarzeniu. Ostatnimi przedwojennymi, a także pierwszymi

wojennymi gunshinami, zostało dziewięciu marynarzy, którzy swoimi miniaturowymi

okręcikami podwodnymi mieli 7 grudnia 1941 roku zniszczyć amerykañskie

okręty wojenne zakotwiczone w porcie Pearl Harbor. W rzeczywistości wypłynęło

dziesięciu marynarzy, ale ciężko ranny chorąży Kazuo Sakamaki, został ujęty

przez Amerykanów, czym uchybił zasadzie bojowej etyki. Za to został wykluczony

z szeregów sił zbrojnych Japonii i urzędowo zapomniany.

Wzrost ilości gunshinów był sposobem na pewien rodzaj rekompensaty za

narastające straty w japoñskich siłach zbrojnych. Należało mieć zatem dosyć dużo

bohaterów, aby morale bojowe utrzymać na odpowiednio wysokim poziomie.

W japoñskich siłach zbrojnych służyły dwie grupy oficerów. Powstały one po

ekonomicznym rozłamie w 1916 roku, w którym to cesarz Taisho rozwiązał

elitarne szkoły kadetów, a w ich miejsce powołał specjalne uczelnie wojskowe.

Uczęszczać do nich mogli nie tylko synowie najbogatszych rodzin, ale i przedstawiciele

miejskiej i wiejskiej inteligencji, urzędników niższych stanów, rzemieślników,

jak i małorolnych chłopów. Rzemiosło oficerskie przestało być domeną

tylko bogatych rodzin samurajskich. Powodem cesarskiej decyzji były imperialistyczne

zapędy Japonii, która po zwycięskiej wojnie z Rosją Carską nabrała

apetytu na wielkomocarstwowość. Na jego realizację potrzebowano dużo

żołnierzy. W czasie pokoju, w obejmowaniu stanowisk dowódczych, pierwszeñstwo

mieli przedstawiciele bogatych rodów. Doprowadziło to do powstania

wspomnianych dwóch grup oficerów, które odegrały dość ważną rolę polityczną

wewnątrz sił zbrojnych, jak i w samej Japonii. Grupa tzw. „biedniejszych"

oficerów, zwanych też „młodszymi", przeszła do służby po ukoñczeniu akademii

wojskowej po 1916 roku. Po ukoñczeniu szkolenia w akademii oficerowie ci stali

się zwolennikami zasady Kodoma, czyli „Cesarskiej Drogi". Grupa „bogatszych"

oficerów, mająca również przydomek „starszych", dlatego, że ich staż wojskowy

rozpoczął się przed 1916 rokiem, wyznawali zasadę „kontroli nad młodszymi".

Walki w pełnym tego słowa znaczeniu między grupami nie było, ale racje

„młodszych" radykałów, którzy byli znani z bezwzględności wobec siebie i swoich

podwładnych, były coraz bardziej przekonujące i skuteczne. To oni mieli

dziesiątki pomysłów na obronę Japonii przed amerykañską flotą inwazyjną.

Wszyscy byli zwolennikami Yamato Damashi— wyższości rasy japoñskiej, która

wymagała najwyższej ofiary od każdego żołnierza ku chwale cesarza i Japonii.

Dzięki temu taki pomysł, jak powstanie Tokubetsu Kogekitai — specjalnych

jednostek szturmowych — samobójczych, mógł powstać i być wprowadzony

w życie. Dla lepszego zrozumienia możliwości powstania tak drastycznych

pomysłów niżej przedstawieni zostaną główni ich twórcy.

Wiceadmirał Takijiro Ohnishi (1892-1945) — ojciec idei Kamikaze. Urodził się

w wiosce Ashida. Pochodził z rodziny o starych tradycjach samurajskich, co miało

znaczący wpływ na jego wychowanie i przyszłą karierę wojskową. Był pilnym

i bardzo dobrym uczniem. Samurajskie pochodzenie pozwoliło mu bez trudu

dostać się do akademii Cesarskiej Marynarki Wojennej w Etajima. Ukoñczył ją

z czwartą lokatą. Wychowywany w duchu tradycji samurajskich, łatwo przyswaja

ł sobie wszystkie nowości militarne. Po ukoñczeniu akademii otrzymał

przydział do dopiero co utworzonego lotnictwa morskiego, które od razu go

zafascynowało. W 1916 roku, jako jeden z pierwszych pilotów japoñskich, służył

na nosicielu wodnosamolotów Wakamiya Maru. Podczas I wojny światowej

Japonia chciała również osiągnąć korzyści. Swoje jednostki morskie wysłała

przeciwko niemieckiej twierdzy na chiñskim wybrzeżu, założonej w porcie

Tsing-Tao. Ohnishi wraz z trzema innymi pilotami, atakował niemieckie okręty

wojenne. Podczas jednego z nalotów, z małej wysokości, zrzucił bombę na

niemiecki okręt minowy, który wkrótce potem zatonął. Ohnishi otrzymał za ten

czyn nie tylko pierwsze swoje odznaczenie bojowe, ale przede wszystkim był

bogatszy o nowe doświadczenie bojowe, a to się bardzo liczyło w japoñskich

przepisach wojskowych. Dzięki swojej nowatorskiej postawie bardzo często

ścierał się z obroñcami starych praktyk, zwolennikami tradycyjnych działañ

marynarki wojennej. Był gorącym zwolennikiem nowych taktyk, a przede

wszystkim bojowego wykorzystania samolotu i okrętu. Na każdym kroku

podkreślał ich walory bojowe w przyszłej taktyce prowadzenia wojen morskich.

Przeciwników, głównie starszych wiekiem wielkich admirałów, nazywał „głupcami

sztabowymi". Nie znosił pochwał ani poklasku. Był porywczy, a jednocześnie

karny. Zarzucano mu hulaszczy tryb życia. Był znanym bywalcem nocnych

lokali, smakoszem koniaków i wielbicielem pięknych kobiet. Ten styl życia, tak

nietypowy, jak na oficera japoñskiego, doprowadził go w koñcu do wyrzucenia

z akademii Cesarskiej Marynarki Wojennej. Pewnego dnia będąc po suto

zakrapianym przyjęciu spoliczkował gejszę za to, że odmówiła mu swego

towarzystwa sam na sam. Na dodatek awanturował się a odjeżdżając do koszar

w odkrytej dorożce wyśpiewywał po drodze niemoralne piosenki. Będąc w zamroczeniu

alkoholowym często policzkował napotkane osoby bez względu na ich

status społeczny. W związku z tym komendant akademii zarządził natychmiastowe

wydalenie go ze służby w Marynarce Wojennej. Jednakże ze względu na

niecodzienne zdolności dowódcze, ukarano go jedynie wyrzuceniem z kademii.

Ohnishi nie bardzo się tym przyjął. Wstąpił do służby wywiadu morskiego, który

wysłał go na placówkę na Hawajach. Tutaj jako marynarz, z nie wysychającą

butelką rumu, uzyskał od amerykañskich kolegów wiele cennych informacji, nie

tylko o miejscowej bazie morskiej, ale i o przebywających w niej okrętach

wojennych i ich rejsach po Pacyfiku. Uzyskane informacje kodował i wysyłał do

Tokio. PóŹniej sam z nich korzystał, kiedy jako współautor opracowywał plan

ataku na Pearl Harbor.

Wiceadmirał Ohnishi zgodnie z zawodową rutyną dokładnie śledził problematykę

zachowania się dowódców z psychologicznego punktu widzenia.

Przede wszystkim interesowali go podoficerowie i marynarze w krytycznych

sytuacjach bojowych. Poza tym śledził problem chęci wypełniania zadañ bojowych,

nawet za cenę utraty własnego życia. Swoje uwagi ujął w zasadach zwanych

jako „Bojowa etyka Cesarskiej Marynarki

Wojennej". Wydane one zostały w 1938

roku i stały się nierozłączną częścią wychowania

młodych adeptów Marynarki.

Przykładem jego fanatyzmu był przypadek,

który wydarzył się na samym początku

wojny nad Pacyfikiem. W tym czasie

Ohnishi był szefem sztabu 11-Koku Kantat,

stacjonującej na Tajwanie. Wystartowała

stąd grupa samolotów bombowych Mitsubishi

G3M ( N e l l ) , należąca do 1-Kokutai.

Jej zadaniem było zbombardowanie

amerykañskich baz na Filipinach. Podczas

nalotu jedna z załóg japoñskich została

zestrzelona i wzięta do niewoli przez Amerykanów.

W książce lotów wpisana została

uwaga, że załoga „zginęła w boju". Szybki

postęp wojsk japoñskich wkrótce wyzwolił

załogę, a ona sama powróciła do swojej

macierzystej jednostki. Tutaj ogarnęło ją

przerażenie. Zgodnie z zasadą etyki bojowej

senjinkunu, nie mogła pozwolić, aby

została wzięta do niewoli, a lecąc w uszkodzonym

samolocie powinna zabić jak najwięcej

wrogów. W związku z tym wyzwolona

załoga stała się więŹniem własnej jednostki.

Znalazła się w izolacji od pozostałych

członków jednostki, odebrano jej stopnie

oraz honory wojskowe. Po tygodniowym

pobycie w odizolowaniu piloci wezwani

zostali na długą rozmowę z Ohnishi. Kiedy

w następnym miesiącu jednostka przebazowywa

ła się do Rabaulu, ukaranej załodze

przywrócono stopnie wojskowe i po-

zwolono wystartować do lotu rozpoznawczego nad port w Port Moresby.

Pomimo tego, że lot miał być tylko rozpoznawczy, to samolot wyposażono

w bomby, a w trasę udał się bez żadnej osłony myśliwskiej, tj. w rejon silnie

uzbrojony. Nad cel samolot dostał się bez większych problemów, o czym

zameldowała załoga. Na zakoñczenie meldunku kapitan samolotu zawiadomił

dowództwo, że przystępuje do wykonywania dodatkowego zadania — bombardowania,

którym był duży cel, znajdujący się w jego polu widzenia. Potem nastała

cisza w eterze, która potwierdzała akt wykonania zadania. Ohnishi przyjął

meldunek ze spokojem, a póŹniej zarządził, aby o załodze znowu mówiło się jak

o bohaterach. W książce lotów nie trzeba było wprowadzać żadnej zmiany. Taki

był wiceadmirał Takijiro Ohnishi. Jaki był dla siebie, taki był i dla swoich

podwładnych. Zasady kodeksu Bushido wypełniał do ostatniego słowa. Nie

przeżył cesarskiego oświadczenia, w którym oznajmiał swoim poddanym o kapitulacji

Japonii.

Drugim nie mniej „gorliwym ojcem chrzestnym" Kamikaze, był wiceadmirał

Ugaki Matome (1890-1945), noszący również przydomek „Złota Maska".

¯yciorys miał podobny do Ohnishi. Był pierworodnym synem naczelnika policji

w Mie. Jego rodzina również miała swoich przodków wśród samurajów. On także

ukoñczył z wyróżnieniem akademię w Etajima. Był urodzonym taktykiem i też

gorącym zwolennikiem ścisłej współpracy marynarki i lotnictwa. Na ten temat

napisał kilka książek, które stały się oficjalnymi podręcznikami na uczelniach

wojskowych. Był wykładowcą taktyki w akademii wojskowej.

Na początku 1940 roku mianowany został szefem sztabu przy dowódcy Koku

Rentai (Floty Połączonej), admirale Isoroku Yamamoto. PóŹniej brał udział

w bitwie pod Leyte, jako dowódca Dywizji Pancerników. Przeniesiony następnie

do Mabalacat, gdzie razem z Ohnishi organizował lotnicze jednostki samobójcze

— Kamikaze. Kiedy pod koniec 1944 roku objął dowódctwo 5-Koku Kantai,

natychmiast przemianował ją na specjalną jednostkę szturmową — samobójczą.

Rejonem jego działania była wyspa Kiusiu, na której dowodził wszystkimi

zlokalizowanymi tam jednostkami lotniczymi. Dla ich wykorzystania opracował

plan operacji samobójczych Kikusui (Pływająca Chryzantema). Nie miał litości

nad tymi, którzy nie wykonali jego rozkazu z należytą ochotą. Nienawidził

Amerykanów a jego hasłem było: „zabijcie ich wszystkich szybciej, niż będą oni

zdolni was zabić". Nie stanął przed trybunałem wojennym, skoñczył życie jak

samuraj.

Trzecim ojcem Kamikaze był wiceadmirał Fukudome Shigeru (l 891-1971). Był

to doświadczony oficer sztabowy. Urodził się w Oita. Po ukoñczeniu akademii

w Etajima otrzymał nominację na szefa sztabu l-Dywizji Pancerników. Stojąc na

jej czele uczestniczył w początkowej fazie wojny z Chinami. Za wybitne

osiągnięcia na polu walki skierowany został na studia w Akademii Cesarskiej

Marynarki Wojennej. Po jej ukoñczeniu objął stanowisko szefa sztabu pod

rozkazami admirała Yamamoto i jego zastępcy, admirała Mineichi Koga. Po jego

śmierci, w marcu 1944 roku, otrzymał awans na stopieñ wiceadmirała i został

dowódcą nowoutworzonej 6-Kichi Koku Butai, wchodzącej w skład 2-Koku

Kantai, stacjonującej na Tajwanie. Jednostka ta uczestniczyła w realizacji planu

Sho. Po przeniesieniu na Filipiny ochoczo zabrał się za organizowanie jednostek

samobójczych kamikaze. Wypowiadał zawsze takie same słowa przed zebranymi

pilotami — ochotnikami na samobójców — „śmierć, którą niesiecie, zniszczy

nieprzyjaciela, dlatego nie wahajcie się, bo kto się zawaha i nie spełni swojego

obowiązku wobec przodków, osobiście zostanie przeze mnie zniszczony". Sam

wobec siebie nie przeprowadził sądu samuraj skiego.

Rok 1944 nużna nazwać rokiem wielkiego przełomu dla japoñskich sił

zbrojnych. Amerykañska ofensywa poparta przede wszystkim własnym wysokowydajnym

przemysłem zbrojeniowym, zaczynała nabierać rozpędu. W tym

samym czasie japoñski przemysł zbrojeniowy był na granicy swojej wydolności.

Poza tym Japonia zaczęła odczuwać niedostatek surowców, co było wynikiem

załamania się jej dróg transportowych z rejonów południowo-wschodniej Azji,

skutecznie zablokowanych przez amerykañskie okręty podwodne. Ale nie to było

najgorsze, Japonii zaczynało brakować siły żywej, której do tego czasu miała

raczej w nadmiarze. Na początku 1944 roku Japonia pod bronią miała pięć

milionów dobrze wyszkolonych żołnierzy. Z tego w Cesarskiej Armii Japoñskiej

służyło cztery miliony, a w Cesarskiej Marynarce Japoñskiej milion żołnierzy.

Ważne było również to, że w jednostkach lądowych jedynie 40% żołnierzy

stanowili poborowi w wieku 20-22 lat. Pozostałe 60% stanowili żołnierze starsi,

w większości rezerwiści. Podobnie przedstawiała się sytuacja na stanowiskach

oficerskich, gdzie ten stosunek wynosił 3: l w porównaniu z oficerami mianowanymi.

Ta proporcja znakomicie sprawdzała się w kwalifikacjach kadry dowódczej,

jak również w wykonywaniu zadañ operacyjnych oraz przy utrzymaniu dyscypliny

bojowej. Marynarka w tym przypadku stała znacznie lepiej, ponieważ w jej

strukturach była większa ilość stanowisk dowódczych. Podobnie było w jednostkach

lotniczych obu sił zbrojnych.

Ze strategicznego punktu widzenia najkrytyczniejsza sytuacja wystąpiła w rejonach

Centralnego Pacyfiku oraz na Filipinach. Tutaj Alianci prawie z marszu

zajmowali wyspa po wyspie. Poza tym od połowy 1944 roku Japonia zaczęła palić

się pod bombami „Bi-san", jak były nazywane amerykañskie cztero silnikowe

samoloty bombowe Bśing B-29 Superfortress. W połowie 1944 roku zdobyte

zostały wyspy Saipan, Guam i Tinian, jedne z najważnieszych pozycji obronnych

zbudowanych przez Japoñczyków na Pacyfiku. Operacje wojenne niebezpiecznie

przybliżyły się do Filipin, będących pierwszą linią obronną Japonii. Dla Japonii

nadszedł czas „być albo nie być".

Wyspy Mariañskie w japoñskim systemie strategicznym zajmowały ważną

pozycję. Tamtejsza baza lotnictwa morskiego umożliwiała prowadzenie aktywnych

działañ bojowych w znacznej odległości od macierzystych Wysp Japoñskich,

pomimo tego siły te nie wchodziły w skład zasadniczego systemu obronnego. Ich

strata oznaczała odsłonięcie bezbronnej Japonii. Kiedy w czerwcu 1944 roku

przed największą wyspą tego archipelagu, Saipanem, pojawiła się amerykañska

flota inwazyjna. Japoñczycy nie mieli najmniejszych szans na jej obronę.

Przeciwko amerykañskiej flocie inwazyjnej, składającej się z: 26 lotniskowców

z 810 samolotami na pokładzie, 14 pancerników, 13 krążowników, 28 niszczycieli

i 456 okrętów transporotwych i desantowych, dowódca japoñskiej obrony

wiceadmirał Jizaburo Ozawa mógł przeciwstawić jedynie: 9 lotniskowców z 450

samolotami pokładowymi, 5 pancerników, 13 krążowników, 21 niszczycieli i 14

okrętów podwodnych, co byłą siłą niewspółmiernie małą, jak na zadanie, które

miał do wykonania. Z tego też powodu jej głównym atutem obronnym miał być

kontratak z zaskoczenia. Niestety nie udał się, ponieważ na przeszkodzie stanęły

amerykañskie okręty podwodne rozstawione między Filipinami a Marianami.

O tym fakcie Ozawa nic nie wiedział. Pewny sukcesu, 19 czerwca 1944 roku, we

wczesnych godzinach rannych wydał rozkaz do startu pierwszej fali uderzeniowej,

składającej się z 373 samolotów, której zadaniem miało być zaskakujące

zaatakowanie i zniszczenie lądujących Amerykanów. Zanim jednak samoloty

japoñskie dotarły na miejsce ataku, zostały przechwycone przez amerykañskie

radary i to już w odległości 150 mil od lądujących oddziałów. Amerykanie mieli

zatem dość czasu, aby przygotować na ich powitanie swoje niezawodne Hellcat'y

i Corsair'y. Samoloty te bez większego trudy zestrzeliły 243 atakujące samoloty

japoñskie. Z pozostałych 111 samolotów japoñskich jedynie 18 udało się

przeprowadzić atak. Inne samoloty w wyniku uszkodzeñ powróciły na japoñskie

lotniskowce. Operacja japoñska, nazywana przez amerykañskich historyków

„strzelaniem do mariañskich indyków", wyrządziła Amerykanom znikome straty

w postaci lekkiego uszkodzenia jednego lotniskowca i dwóch niszczycieli.

W rewanżu amerykañskie okręty podwodne USS Albacore i Cavalla zatopiły dwa

japoñskie lotniskowce: Taiho i Shokaku. Amerykanie nie zadowolili się tym

sukcesem. Następnego dnia sami przeprowadzili kontratak, a to dlatego, że

japoñska flota znajdowała się jeszcze w zasięgu ich lotnictwa pokładowego. Atak

przeprowadzono tuż przed zachodem słoñca. W wyniku ataku zatopiono

lotniskowiec Hiyo oraz uszkodzono dwa inne: Zuikaku i Junyo, oraz unieszkodliwiono

pancernik Haruna oraz krążownik Maya.

Po przeprowadzeniu operacji wiceadmirałowi Jizaburo Ozawa pozostało

jedynie 47 samolotów pokładowych zdolnych do dalszej walki. Amerykañskie

straty w sprzęcie lotniczym były bez porównania niższe. Straconych zostało 23

samoloty. Umożliwiło to Amerykanom przyśpieszenie marszu ku ostatecznemu

zwycięstwu.

Zdobycie Marianów i wyrzucenie Japoñczyków z Nowej Gwinei przyśpieszyło

tok wydarzeñ. Teraz cel, jaki obrali sobie Amerykanie był dla Japoñczyków jasny.

Była nim „brama" do Japonii, a mianowicie Filipiny. Do jej „otwarcia"

Amerykanie przygotowali 90 tysięcy żołnierzy z niezliczoną ilością wspomagają-

cej techniki wojskowej. Przewidując amerykañskie plany dowództwo japoñskie

ogłosiło plan Sho (Zwycięstwo), którego data ogłoszenia zbiegła się z lądowaniem

pierwszych amerykañskich oddziałów na plażach wyspy Morotai 3 września 1944

roku. Plan japoñski oparty był na założeniu, że pomimo słabej kondycji

Cesarskiej Marynarki Wojennej, ocalałe lotniskowce miały stanowić przynętę dla

lotnictwa amerykañskiego. Pozostałe okręty, a przede wszystkim obydwa

superpancemiki: Yamato i Musashi, powinny zaatakować i zniszczyć siłą swoich

dział amerykañskie oddalały desantowe. Do konfrontacji miało dojść w rejonie

wyspy Leyte. Stronę przeciwną prezentowało 16 lotniskowców mających na

pokładzie około tysiąca samolotów.

Śmiałe plany japoñskich strategów nie powiodły się, a z planu Sho pozostał

jedynie smak sromotnej klęski. Nastał wówczas czas na powstanie nowych

gunshinów. Czekano jedynie na okazję, która by pozwoliła wprowadzić w życie

następne szalone plany obrony Japonii.

* * *

Rankiem 19 paŹdziernika 1944 roku w Mabalacat, bazie 201-Kokutai (Korpusu

Lotniczego), najlepszej jednostce japoñskiego lotnictwa morskiego na Filipinach,

zebrała się grupa wyższych oficerów. Tworzyli ją: wiceadmirał Takijiro Ohnishi;

komandor Rikibei Inoguchi — starszy oficer sztabowy 1-Koku Kantai; komandor

podporucznik Asaichi Tamai — oficer funkcyjny 201-Kokutai; komandor Sadaru

Yoshioka — oficer operacyjny 201-Kokutai; porucznicy Ibushi i Yokoyama

— dowódcy dywizjonów i porucznik Chikamoli Meiji — adiutant wiceadmirała

Ohnishi. W programie spotkania miał być przedstawiony „Plan Zwycięstwa" pod

kątem wprowadzenia go w życie. Słowo wstępne wygłosił wiceadmirał Ohnishi.

Krótko scharakteryzował niedostatki Marynarki, której nie udało się zniszczyć

własnymi siłami okrętów nieprzyjacielskiej floty desantowej, „...dlatego to

zadanie musi wykonać lotnictwo" — powiedział Ohnishi na zakoñczenie

wykładu. Podczas przerwy poszczególni uczestnicy spotkania wypowiadali swoje

uwagi na temat wysłuchanego referatu. Oficerowie 201-Kokutai dyskutowali

m.in. na temat efektów nowowprowadzonej taktyki bombardowania — Chohi

Bakugeki. Do bombardowania miały być wykorzystane samoloty Reisen, bombardowanie

miało polegać na takim zrzucie bomby podczas lotu koszącego na

małej wysokości, aby bomba odbiła się od powierzchni wody i uderzyła w pokład

przede wszystkim lotniskowca. Była to niezwykle trudna sztuka, gdyż należało

brać pod uwagę wiele czynników, takich jak: wysokość zrzutu bomby, odległość

od celu, prędkość samolotu, stan powierzchni wody, kierunek wiatru i inne.

W wyniku długotrwałych testów, nad którymi nadzór sprawowali instruktorzy

z Kokutai Yokosuka, opracowano optymalne charakterystyki zrzutu. Bombę

należało zrzucić z wysokości 10 m (bomba zrzucona z wysokości 4 metrów,

odbijała się na wysokość 5 metrów, i samolot musiał przelatywać pod nią),

w odległości 300 metrów od celu. Ten typ ataku zwiększał prawdopodobieñstwo

trafienia, lecz był również bardzo niebezpieczny. Myśliwiec Reisen lecący

z prędkością 430 km/h, odległość 300 metrów dzielącą punkt zrzutu bomby od

celu, pokonywał w ciągu 2,4 sekundy. Nawet bardzo doświadczony pilot miał

duże kłopoty z ominięciem celu. Jeśli weŹmie się pod uwagę silny ogieñ artylerii

przeciwlotniczej przeciwnika, szansę na przeżycie spadały do zera. Ohnishi

wszystkie propozycje określił jako małoznaczące. Dla stuprocentowej pewności

zniszczenia celu zaproponował, aby poszczególni piloci nadlatywali nad wybrany

cel, a następnie kierowali swoimi samolotami z podwieszonymi bombami prosto

na wrogie okręty. Ofiarowywali by życie, ale ich ofiara gwarantowałaby dokładne

zniszczenie wybranego celu. Swój pomysł poparł przysięgą na Imperium i kodeksem

Bushido. Jako przykład podał wyczyn wiceadmirała Masafumi Arima,

dowódcy 26-Koku Kantai, który widząc nieudolność swoich pilotów z pierwszej

fali uderzeniowej, sam wsiadł do samolotu i na czele pozostałych mu jeszcze

maszyn zaatakował amerykañskie okręty zgrupowane w pobliżu Filipin. Nad

celem ataku wypowiedział słowa, które Ohnishi póŹniej cytował podczas

prezentowania swojego projektu, a mianowicie: „...chodzi o to, że w bezpośrednim

ataku osobiście zatopię nieprzyjacielski lotniskowiec. Tam poprowadzi mnie

samurajska droga i zasady etyki bojowej, dlatego jestem spokojny. Niech żyje

Jego Wysokość Cesarz i Japonia". Po wypowiedzeniu tych słów Arima skierował

samolot w kierunku celu, ale swojego zamiaru nie zrealizował do koñca. Efektem

ataku drugiej fali samolotów 26 Koku Kantai było uszkodzenie lotniskowca USS

Franklin. Sukces ten został przypisany wiceadmirałowi Arimie. Rzeczywistość

przedstawiała się nieco inaczej. Samolot Kugisho D4Y Suisei, na pokładzie

którego znajdował się wiceadmirał Arima, podczas lotu nurkowego stracił ster

kierunku i rozstrzaskał się o powierzchnię wody. W rzeczywistości przyczyną

uszkodzenia był jeden z dwusilnikowych samolotów bombowych Mitsubishi

G4M Betty, który został zestrzelony i upadł w odległości 25 metrów od pokładu

lotniskowca USS Franklin. Podczas upadku urwało się skrzydło, które rykoszetem

uderzyło o pokład lotniskowca. Jednak japoñskiemu dowództwu z przyczyn

propagandowych było lepiej zaprezentować Arimę jako pierwszego admirała,

który zginął śmiercią pilota Kamikaze niż przedstawiać prawdziwy przebieg

wydarzeñ. O rzeczywistym przebiegu lotu Ohnishi nie wiedział, lecz nie było to dla

niego ważne. Najważniejszy był zamiar przeprowadzenia samobójczego ataku

i wewnętrzne pobudki, które do niego doprowadziły — czyli do dobrowolnej

śmierci za cesarza i Japonię w czasie najwyższego dla nich zagrożenia. To były

argumenty, którym wiemy był także Ohnishi. Po przedstawieniu planu na sali

zapanowała cisza. Uczestnicy byli zszokowani. Oszołomienie wszak nie trwało

zbyt długo i znowu na sali zapanował nowy zapał. W tym zachowaniu uwidocznił

się zakorzeniony stary dryl wojskowy, wychowanie w karności i dyscyplinie.

Zamiast rozgoryczenia z powodu odrzuconych projektów, Ohnishi obsypany

został podziękowaniami, że dla tego zadania właśnie wybrał 201-Kokutai, jedną

z najskuteczniejszych jednostek lotnictwa morskiego. Jedynie pewne opory miał

komandor porucznik Tamai, który oświadczył, że nie może w tej sprawie podjąć

decyzji, ponieważ jest tylko zastępcą dowódcy i musi zasięgnąć opinii dowódcy

jednostki komandora Yamamoto. Komandor Sakao Yamamoto nieco wcześniej

wezwany został do Manili przez Ohnishi w sprawie przedyskutowania możliwości

przeprowadzenia przez 201-Kokutai samobójczych ataków, lecz do spotkania nie

doszło. Podczas lądowania samolot kapotował, a komandor został ranny

i odwieziony do szpitala. W tej sytuacji Ohnishi nie czekając na rozmowę

z komandorem Yamamotą udał się do Mabalacat. Jednak aby przełamać opory

kmdra por. Tamai, Ohnishi oświadczył, iż będąc w Manili rozmawiał telefonicznie

z kmdr. Yamamoto, który zaakceptował jego propozycję. Oświadczenie to

ostatecznie przełamało opory oficerów 201-Kokutai.

Rozpoczęła się rzeczowa dyskusja nad wprowadzeniem przedstawionego planu

w ramy organizacyjne i to nie tylko w jednostkach, ale przede wszystkim nad

sprawnym ich dowodzeniem. Wysyłanie pilotów na pewną śmierć było przecież

niemoralne również dla japoñskich dowódców, dopóki nie podparto się jakimś

zdecydowanym argumentem i ideologią.

Jako najdogodniejszą do przyjęcia zasadą było to, że wszyscy piloci zgłoszą się

jako ochotnicy. Tym sposobem sami na siebie wydadzą wyrok. Poza tym

postanowiono oddzielić pilotów od rodzimych jednostek i zgromadzić ich

w specjalnych jednostkach szturmowych — Shimpu-Tokubetsu-Kogekitai. Członkiem

takiej jednostki mógł zostać jedynie ten, kto spełniał poniższe wymagania:

— musiał mieć samurajskie pochodzenie albo doskonale znać kodeks

Bushido, czym ręczył za swoje wysokie morale bojowe,

— musiał być oficerem — absolwentem akademii Cesarskiej Marynarki

Wojennej,

— musiał być doświadczonym pilotem,

— przed wstąpieniem do jednostki musiał być wewnętrznie przekonany, że

będzie wykonywał każdy rozkaz, jaki otrzyma,

Na takie warunki wszyscy zebrani wyrazili zgodę. Należało jeszcze znaleŹć

sposób, pod jaką szatą skryć ten barbarzyñski pomysł. Ze względu na japoñskie

tradycje uczestnicy spotkania próbowali znaleŹć jakieś przykłady w historii

Japonii. Zbawiennego objawienia na koniec dyskusji dostał Inoguchi, który

wykorzystał pewien epizod z historii Japonii, o którym dowiedział się na

wykładzie w Etajima. Przypomniał, jak to Kamikaze — Boski Wiatr dwukrotnie

obronił Japonię przed mongolskimi najeŹdŹcami. Pierwszy raz było to w 1274

roku, kiedy od koreañskich brzegów odbił Kubilaj-Chan, wnuk Dżingis-Chana,

aby opanować ziemie należące do Zipangu, jak była nazywana w tym czasie

Japonia. Jego ekspedycja liczyła 40 tysięcy wojowników załadowanych na 900

łodziach. Mongolska wyprawa potajemnie wpłynęła do zatoki Hataka, na wyspie

Kiusiu. Niewielka japoñska załoga nie miała żadnych szans na obronę przed

najeŹdŹcami. Na szczęście podczas lądowania wojsk mongolskich zerwał się

wiatr, który wkrótce przerodził się w straszliwy huragan. Swoją siłą zniszczył

dwieście łodzi Kubilaj-Chana, a także zabił około trzynastu i pół tysiąca jego

wojowników. Reszta wyprawy postanowiła jak najszybciej powrócić do Korei.

Drugą wyprawę Kubilaj-Chan zorganizował jesienią 1281 roku. Jego flota tym

razem liczyła 4400 łodzi, na których znajdowało się aż 142 tysiące wojowników.

Wyprawa ponownie wpłynęła do zatoki Hataka, gdzie już na nią czekały oddziały

samurajów. I tym razem podczas lądowania mongolskich wojowników rozszalał

się huragan Kamikaze, niwecząc całą wyprawę Kubilaj-Chana. W głębinach

morskich zatonęło ponad 400 nieprzyjacielskich łodzi i więcej niż 100 tysięcy

mongolskich wojowników. Japonia znowu została obroniona, co przypisano

wstawiennictwu bogini Amaterasu, która wysłała na ziemię swojego pomocnika

Kamikaze (Boski Wiatr). Stąd też tę samą nazwę przypisano specjalnym

jednostkom szturmowym, grupującym młodych Japoñczyków, dając im zadanie,

aby jeszcze raz obronili Japonię przed ostateczną klęską.

* * *

Śmierć otrzymała zamówienie. Teraz należało wybrać kogoś, kto pierwszy

wykona samobójczy lot. Po ostatnim spotkaniu nie było wątpliwości, że cały

zaszczyt spadnie na 201-Kokutai i jego dowództwo. Komandor Asaichi Tamai

polecił dwóch pilotów, którzy w pełni odpowiadali wymaganiom stawianym

przez wiceadmirała Ohnishi. Byli to kapitanowie: Naoshi Kanno i Yukio Sęki.

Osobą bardziej odpowiednią, według Tamai był kpt. Karmo. Złożył on już

dowody swojej szaleñczej odwagi i pogardy dla śmierci. W czasie bitwy

powietrznej nad wyspą Yap, Kanno staranował amerykañski ciężki bombowiec

B-24. Wroga maszyna została uszkodzona, natomiast kapitan Kanno mimo

utraty części skrzydła, szczęśliwie wylądował w bazie. Jego osobiste rzeczy,

złożone były w małym pudełeczku opatrzonym napisem — „Przedmioty pozo

stawione przez zmarłego komandora podporucznika Naoshi Kanno. Trudno

o lepszego dowódcę, który mógłby poprowadzić pierwszą jednostkę samobójców.

Niestety kpt. Kanno w tym czasie przebywał w Japonii, gdzie nadzorował odbiór

samolotów przeznaczonych dla 201-Kokutai. Jako, że w tym czasie flota

amerykañska dokonała inwazji na Filipiny dowódca jednostki specjalnej potrzebny

był natychmiast. Dlatego wybór padł na kapitana Seki. Kapitan Naoshi po

powrocie do jednostki był bardzo niezadowolony z decyzji kmdr. Nakajima.

Zażądał, aby ten zmienił decyzję Tamai i jego wyznaczył na dowódcę pierwszej

jednostki kamikaze. Było na to jednak za póŹno.

Kapitan Yukio Seki był synem handlarza antyków i przedmiotów artystycznych,

pochodzącego z miasta Sei na wyspie Sikoku. Samurajski przodek

znaleziony został po stronie jego stryja. Ojciec Seki był pacyfistą odmawiającym

udziału w jakichkolwiek działaniach wojennych. Sam w wojsku nie służył, ale

w Chinach zabitych zostało trzech z jego czterech braci. Dlatego dla syna wybrał

studia o kierunku historycznym. Yukio był zdolnym studentem. Szkołę ukoñczył

jako prymus. Drogę na uniwerstytet pokrzyżował mu Shigeo Iwamoto. Ów

„profesor walki", jak był nazywany, dopominał się, aby w szkołach znacznie

więcej poświęcano czasu na wykłady z dziedziny wojskowości i samej wojny. Był

to temat rozmów ze studentami, których namawiał do wstępowania w szeregi

wojska. Był święcie przekonany, że Japonia musi posiadać silną armię i marynarkę,

aby stała się mocarstwem. Dzięki swoim przekonaniom i demagogicznym

frazesom, jakimi zachwalał stan wojenny, udało mu się pozyskać wielu studentów,

między innymi i Seki. Yukio Seki pomimo protestów rodziny w 1938 roku

wstąpił do akademii Cesarskiej Marynarki Wojennej w Etajima. Rzemiosło

wojenne całkiem go pochłonęło, tak, że na pierwszej przepustce pożegnał się na

zawsze z ojcem, który cały czas zarzucał mu zaprzysiężenie się wojnie i zabijaniu.

Po ukoñczeniu akademii pod koniec 1941 roku Seki został przydzielony do służby

na nosicielu wodnosamolotów Chitose. Na jego pokładzie uczestniczył w wielu

operacjach bojowych na Pacyfiku. W 1943 roku został przeniesiony do bazy

lotniczej w Kasumigaura, gdzie przeszedł dalsze szkolenie lotnicze. Tam zapoznał

się z córką dowódcy, Manko Watanabe i w maju 1944 roku wstąpił z nią w więzy

małżeñskie. Wkrótce potem udał się do Korei, gdzie w Nonsan przechodził

szkolenie na samolotach myśliwskich Mitsubishi A6M Reisen. PóŹniej przeniesiony

został na Haneda, skąd następnie przeleciał na tajwañskie lotnisko w Taipei.

W koñcu znalazł się na filipiñskim lotnisku Malabacat. Reakcje Sęki na wieść

o wyborze na pierwszego oficjalnego pilota Kamikaze, przedstawiono w wielu

książkach o tematyce lotniczej.

Do pomieszczenia, gdzie czekali wszyscy oficerowie, komandor Inogouchi

osobiście wprowadził Seki. Był on instruktorem Seki w Etajima. Seki był bardzo

zaskoczony zestawem osób, który na niego czekał. Właściwą mowę do Seki

wygłosił Tamai. Yukio Seki z uwagą go wysłuchał. Na zakoñczenie Tamai wyraził

jeszcze prośbę dowódcy jednostki, aby Seki poprowadził do akcji pierwszą

jednostkę Kamikaze, którą przedstawił bardzo barwnym literackim językiem,

mniej więcej w taki sposób — „będziesz samurajską strzałą z białym pierzastym

ogonem, która wskaże innym drogę w imię samurajskich tradycji, dlatego wstąp

na cięciwę swojego łuku". Na zakoñczenie mowy Tamai położył rękę na ramieniu

Seki.

Yukio Seki zamknął oczy i zacisnął zęby, co uwidoczniło się na jego twarzy.

Zaciśnięte pięści przycisnął do ud. Widać było, że przeżywa silny bój wewnętrzny.

Kiedy po chwili przemówił, zebrani odczuli to jak trzaśniecie biczem. „Jestem

gotowy. Jako absolwent Etajimy i samurajski potomek, wiem jaka jest moja

powinność". Po tych słowach zatoczył się i przy pomocy Inogouchi wyszedł z sali.

Na zewnątrz budynku Inogouchi zapytał go czy jest żonaty. Kiedy się dowiedział,

że jest nowożeñcem, smutno się uśmiechnął i powiedział — „żona będzie z ciebie

dumna".

W ocenie Europejczyka sytuacja, w jakiej znalazł się Seki była właściwie bez

wyjścia. Nie miał po prostu żadnego wyboru. Będąc absolwentem akademii mógł

umrzeć i być sławny, albo odmówić, a wtedy dowódca, a może i jednostka, z jego

powodu zostaną potępieni. Tak wyglądała jedna strona „dobrowolności wyboru",

a z drugiej strony widoczny był w zachowaniu Sęki szacunek dla władzy.

Po wyjściu Sęki z sali wśród zebranych zapanował entuzjazm. Ohnishi

podziękował oficerom za wysokie morale jednostki. Teraz pozostało utworzyć

następne jednostki składające się z ochotników, które pójdą śladem 201-Kokutai.

Tym zajął się osobiście Ohnishi. Następnego dnia rano, kiedy wszyscy już

wiedzieli na co zdecydował się Yukio Sęki, przed szeregami jednostki przemówił

Ohnishi. Mówił długo i z zapałem, odwołując się do wszystkich zasad wojskowego

życia i stuprocentowej skuteczności ataku samobójczego. „Nas pilotów są tysiące.

Tysięcy okrętów nieprzyjaciel nie ma. Dlatego zniszczymy je, jak to niegdyś

uczynił boski wiatr — Kamikaze z okrętami Kubilaj-Chana" — powiedział na

zakoñczenie. Był o tym przekonany, ponieważ tuż po przemówieniu wydał rozkaz

organizowania nowych jednostek samobójczych, które skupić miały wszystkich

ochotników. W rzeczywistości do tych jednostek zgłosili się wszyscy piloci

dotychczasowej jednostki.

Teraz pozostało jedynie czekać na najlepszą okazję, aby przedsięwzięcie

zrealizować. Taka okazja zaistniała 25 paŹdziernika 1944 roku, kiedy kapitanowi

Sęki udało się zatopić amerykañski lotniskowiec. Stał się on zatem pierwszym

pilotem, który potwierdził skuteczność ataku Kamikaze. Kiedy dowódca osłony

myśliwskiej zreferował przebieg całego ataku, Ohnishi miał pewność, że jego idea

zwycięży. Nishizawa potwierdził także, że jednostka dowodzona przez Sęki

zatopiła także trzy inne okręty. Prawdopodobnie uznał wybuchy i ciemny dym za

oznakę ich koñca. Kamikaze weszli na wojenną ścieżkę.

Relacje o wspaniałych zwycięstwach Kamikaze nad Filipinami, o ich przebiegu

i wszystkich szczegółach przekazywał do Tokio korespondent wojenny Domei,

Masachi Onoda. Wezwany został osobiście przez wiceadmirała Ohnishi, który

zalecił mu, aby w swoich relacjach poinformował społeczeñstwo japoñskie

o nowych jednostkach bojowych lotnictwa morskiego i jego taktyce. Również

Radio Tokijskie podawało informacje o niezwykłym bohaterstwie pilotów

lotnictwa morskiego — Kamikaze, którzy wkrótce potem stali się idolami narodu

japoñskiego. Entuzjazm zapanował przede wszystkim wśród młodzieży, natomiast

w duszach tysięcy japoñskich matek zapanował ciężki smutek i strach

o życie ich synów.

A jak zareagował na nową sytuację Gunreibu (Sztab Generalny)? Wydał

komunikat, w którym gloryfikuje Kamikaze i wskazuje, że tak szczególna ofiara

może uchronić Japonię przed nieprzyjacielską inwazją. Wydane zostały Cesarskie

Rozkazy nr 649 i 650, w których zdefiniowano pośmiertny ceremoniał tych,

którzy przeprowadzili atak Kamikaze. Na ten temat ukazała się również

książeczka dla młodzieży, traktowana także jako podręcznik — „Vademecum

techniki samobójczego ataku". I to było wszystko. Cesarz Hirohito o całym

przedsięwzięciu poinformowany został przed admirała Mitsumasa Yonai, który

po osobistym zapoznaniu się z wynikami akcji stwierdził, że postępy na Filipinach

nie są tak wyraŹne, jak twierdził minister Marynarki. Nie był także przekonany

o celowości nowej metody walki. Cesarz wysłuchał relacji admirała Yonai, a jego

obawę o niepotrzebne straty młodych Japoñczyków zbył milczeniem. Szef Sztabu

Marynarki admirał Koichi Oikawa niecierpliwie czekał na reakcję cesarza. Kiedy

mu ją zreferowano, zastrzegł sobie, że Kamikaze nie zostali przez cesarza

potępieni. Bez względu na słowa Yonai i szkodliwość Kamikaze pośpiesznie

wysłał raport na Filipiny do wiceadmirała Ohnishi. Ten natomiast przekazał go

do Fukudome, po czym Ohnishi utworzył Rengo-Kichi Kokubutai — Połączoną

Podstawową Grupę Lotniczą, składającą się z 1 i 2-Kantai. Ohnishi został jej

szefem sztabu, realizując swój sen.

Japoñski przemysł lotniczy w czasie wojny nad Pacyfikiem wyprodukował

około 70 tysięcy samolotów. W połowie 1944 roku Marynarka dysponowała

niecałymi dziesięcioma tysiącami a Armia nieco ponad jedenastoma tysiącami

samolotów bojowych. W siedemdziesięciu procentach były to samoloty myśliwskie

i one stały się podstawowym sprzętem wykorzystywanym do samobójczych

ataków Kamikaze. Były dostatecznie szybkie i zwrotne aby mogły uniknąć

kontrataku amerykañskich samolotów myśliwskich.

W skład japoñskich sił zbrojnych wchodziły lotnictwa Marynarki i Armii, ale te

służby miały odmienny punkt widzenia na wykorzystanie swoich samolotów

w atakach samobójczych. O ile w Marynarce założono, że ataki samobójcze będą

prowadzone wyłącznie przy wykorzystaniu samolotów, to w Armii przy tego

rodzaju atakach postawiono na ścisłą współpracę sił lotniczych i lądowych. Dla

Armii pilot był cenniejszym żołnierzem od piechura, dlatego w lotnictwie

armijnym nie dochodziło do tak masowych ataków samobójczych jak w lotnictwie

morskim. W Armii jednostki lotnicze przeznaczone do ataków samobójczych

otrzymały nazwę Shinfu, a sam atak samobójczy określano mianem Tai-atari

(spadający grom). Nazwa Shinfu była jednoznaczna z nazwą Kamikaze. Rekrutację

do jednostek Shinfu przeprowadzano na zasadzie pełnej dobrowolności.

W Armii nie odbywało się to tak spontanicznie jak to miało miejsce w Marynarce.

Pod koniec maja 1945 roku na wyspie Kiusiu doszło do buntu pilotów lotnictwa

armijnego. Powodem był rozkaz, w którym oznajmiono, że wszystkie tam

znajdujące się jednostki mają status jednostek samobójczych. Zszokowany

zaistniałą sytuacją generał Miyoshi złożył protest do generała Suguwara — dowódcy

jednostek Tai-atari. Ten również zaskoczony przekazał protest do Gunreibu

(Sztab Generalny). Wkrótce potem nadeszła stamtąd lakoniczna odpowiedŹ

informująca, że wszystkie jednostki lotnicze znajdujące się na wyspie Kiusiu

podporządkowane są admirałowi Ugaki. Jednostki armijne jednak do ataków

samobójczych startowały sporadycznie.

Szkolenie nowych pilotów specjalnych jednostek szturmowych rozpoczęto

wraz z ogłoszeniem rozkazu o ich organizacji. Jako pierwsze szkolenie rozpoczęło

lotnictwo Marynarki. Wraz z nadejściem grudnia 1944 roku dowództwo Maryna

rki doszło do wniosku, że zupełnie bezużyteczne jest wysyłanie do ataków

samobójczych doświadczonych pilotów. Początkowo uważano, że lotnicy Kamikaze

zdołają zadać flocie USA tak duże straty, że zniwelują ich przewagę

techniczną i ilościową. Wraz z upływem czasu zasadnicze przesilenie nie nastąpiło,

a lotnictwo Marynarki zaczęło odczuwać dotkliwe straty. Uznano, że korzystniej

będzie zaangażować doświadczonych pilotów jedynie do osłony samolotów

Kamikaze. Wykorzystano do tego oficjalną propagandę, która w niedługim czasie

wprowadziła w szeregi Kamikaze dość znaczną ilość rozentuzjazmowanej młodzie

ży, przede wszystkim z kręgów studenckich. Główną bazą szkoleniową była

Kagoshima, leżąca na wyspie Kiusiu. Zorganizowany tam ośrodek szkoleniowy

nazywał się Rengo Koku Shotai. Jego nazwa nie bardzo odpowiadała jego funkcji,

ponieważ prowadzone w nim szkolenie dalekie było od klasycznego programu

szkolenia pilotów Marynarki. Przebieg był znacznie uproszczony. Od pilota

Kamikaze wszakże oczekiwano jedynie lotu do celu, a lądowania nie przewidywano.

Program szkolenia obejmował trzydzieści startów z instruktorem na

szkolnym samolocie Mitsubishi A5M4-K, który był dwumiejscowym wariantem

jednomiejscowego pokładowego samolotu myśliwskiego Mitsubishi A5M4 (Ciaude);

dwadzieście startów i lądowañ na dwumiejscowym samolocie szkolnym

Mitsubishi A6M2-K, będącym wariantem samolotu myśliwskiego Mitsubishi

A6M2 Reisen. Na zakoñczenie tego szybkiego kursu nauki latania, słuchacze

wysłuchiwali jeszcze przez kilka godzin wykładów na temat: nawigacji, jak

zachować się w przypadku awarii silnika lub podczas spotkania z nieprzyjacielem,

oraz jak przeprowadzać właściwy atak samobójczy. PóŹniej absolwent otrzymywa

ł legitymację pilota Kamikaze i skierowanie do odpowiedniej jednostki.

Zakładano, że w niej udoskonali swoje umiejętności pilotażowe, biorąc udział

w dalszych lotach treningowych, a przede wszystkim będzie korzystał z doświadczeñ

innych członków jednostki. Nawet laik może zauważyć, że takie ekspresowe

szkolenie miało szereg negatywnych stron. „Błyskawiczni piloci" byli wprawdzie

gotowi zniszczyć w samobójczym ataku dowolny obiekt nieprzyjaciela, jednakże

dla większości z nich największym problemem było odnalezienie go, a to

z powodu niedostatecznego przeszkolenia w zakresie nawigacji morskiej. Dowództwo

lotnictwa męskiego zakładało bowiem, że cele ataków nie będą tak

oddalone, aby trzeba było ich poszukiwać przy pomocy nawigacji. Poza tym

uważano, że do celu nowicjusze doprowadzeni zostaną przez doświadczonych

pilotów, którzy poza tym będą zapewniać im osłonę powietrzną. Z tego też

powodu „błyskawiczni piloci" nie byli zaznajamiani z problematyką walk

powietrznych. Wszystkie te przypadki, łącznie z minimalną ilością samodzielnych

lotów, gorzko się zemściły, kiedy piloci znaleŹli się w warunkach bojowych. Jako

przykład może posłużyć los 150 samolotów pilotowanych przez „błyskawicznych

pilotów", którzy wystartowali z Kiusiu aby na Tajwanie dokoñczyć program

szkolenia operacyjnego. Szkolenie miało trwać dziesięć dni, w ramach którego

piloci mieli przelecieć na Filipiny, gdzie miano ich póŹniej przydzielić do

poszczególnych jednostek samobójczych. Trasa przelotowa prowadziła przez

Okinawę, Anami O'Shima i Taichu na Tajwanie. Podczas przelotu samoloty

prowadzone przez doświadczonych pilotów nieoczekiwanie spotkały amerykañskie

samoloty myśliwskie. Walka zakoñczyła się stratą 20% „błyskawicznych

pilotów", strąconych lub zagubionych na skutek braku orientacji nad morzem,

będącej tutaj bardziej złożonym problemem niż nad lądem. Następne straty

powstały podczas lądowania niedoświadczonych pilotów. Skutki strat uświadomi

ło sobie dowództwo lotnictwa morskiego dopiero na Tajwanie, kiedy po

dziesięciu dniach pobytu, nie można było z ,,błyskawicznych pilotów" utworzyć

żadnej jednostki. Poza tym zaczął występować brak paliwa, który nie pozwalał na

zakoñczenie programu szkoleniowego. Wynik był z góry wiadomy. Z pierwszych

15 samolotów z,,błyskawicznymi pilotami" do Manili dotarło tylko pięć. Podczas

lądowania wszyscy uszkodzili podwozia. Wtedy okazało się, że nie można dalej

marnować ani pilotów, ani samolotów, oraz że należy bezdyskusyjnie znacznie

przedłużyć program szkolenia pilotów Kamikaze. Póki co, do ataków samobójczych

ponownie zaangażowano doświadczonych pilotów.

Szkolenie przyszłych pilotów samolotów samobójczych o napędzie rakietowym

Kugisho Ohka przebiegało już w całkiem absurdalny sposób. Absolwenci takiego

szkolenia koñczyli kurs po kilkugodzinnym siedzeniu na ławeczce, trzymając

w rękach drewniany kołek imitujący drążek sterowy — knypel. Nogami ubranymi

w sandały usilnie ćwiczyli wychylanie sterów zamontowanych na drewnianych

koziołkach. Do tego z głośników puszczano nagrany głos silników, który był

uzupełniany komendami instruktorów. Proste — jakby mali chłopcy bawili się

w pilotów. W tym przypadku dowództwo lotnictwa Marynarki zakładało, że

samoloty Ohka dowiezione zostaną w pobliże celu przez samoloty bojowe

Mitsubishi G4M2 (Betty), a samo naprowadzenie samolotu samobójczego będzie

już bezproblemowe z niewielkimi korekcjami kierunku podczas lotu nurkowego.

Jeżeli do tego dołączy się psychologiczną część szkolenia praktycznego na

bezsilnikowych wariantach Ohki, ostateczne wyniki same podsumowały cały

system szkolenia, a były one bardzo mizerne.

W lotnictwie Armii takich problemów nie było. Ochotników też było stosunkowo

dużo, ale ich szkolenie odbywało się z zachowaniem wszelkich zasad

podstawowego planu szkolenia lotniczego, a przyspieszenia nie brano pod uwagę.

Do jednostek Shinfu przychodzili jedynie wykwalifikowani piloci.

Wyposażenie pilotów specjalnych jednostek szturmowych różniło się nieznacznie,

i to tylko w szczegółach, od pozostałych pilotów. Najwięcej finezji wprowadzili

piloci lotnictwa morskiego. Podstawowym wyróżnikiem była biała szeroka

opaska z czerwonym okręgiem — herbem Japonii. Nakładana była na lewy rękaw

kombinezonu lotniczego. Niektórzy piloci nosili ją na prawym przedramieniu. Na

prawym pasku uprzęży spadochronu naszywany był biały pasek z napisanym

tekstem, na przykład: „Yukio Sęki, członek specjalnej jednostki szturmowej,

zwyciężył nieprzyjaciela dla chwały Cesarza i Japonii". Wokół szyi piloci zwykle

okręcali się białym szalem z podpisami członków jednostki. Ochotnicy ze szkół

lub młodzi piloci wokół głowy obwiązywali sobie hachimaki. Był to biały pas

odwagi z czerwonym okręgiem, będący również symbolem wschodzącego słoñca.

Niekiedy pod kombinezon piloci brali Hagę japoñską z podpisami wszystkim

członków jednostki specjalnej.

Piloci lotnictwa armijnego wokół szyi obwiązywali sobie sennibari lub „szal

z tysiącem ściegów na szczęście". Większość ich pilotów nie nosiła białych opasek

na rękawie ani też nie miała paska na uprzęży spadochronu.

Tak było jedynie na początku bojowej działalności Kamikaze, póŹniej wszystko

się uprościło. Pozostało tylko hachimaki i sennibari, a japoñską flagę na piersi

brali jedynie dowódcy grup szturmowych. Nigdy jednak nie zabrakło samurajskiego

miecza. Ten miał dodawać otuchy i odwagi podczas ataku.

Jak już wspomniano, piloci, którzy wstąpili do specjalnych jednostek szturmowych,

Kamikaze lub Shinfu mieszkali razem z innymi pilotami, a także mieli

taki sam program zajęć. Zakwaterowani

byli jednak oddzielnie i nie musieli brać

czynnego udziału w codziennych lotach

operacyjnych. Czekali jedynie na rozkaz do

ich specjalnego lotu. Zgodnie z zasadami

samurajskiego obyczaju ostatnie godziny

mieli spędzić jak najprzyjemniej. Zwykle

mieli bogaty jadłospis, pozbawieni byli

bieżących służb, a dowództwo starało się

dla nich o zabawy. Jak te chwile naprawdę

przeżywali piloci Kamikaze1. Większość

spędzała swój wolny czas na dyskusjach

i wspomnieniach. Bardzo często zajmowali

się uprawami w małych ogródkach założonych

przy jednostkach. Pomagali zbierać

ryż, pielęgnowali drób i świnie albo poświęcali

się ogrodnictwu. Hodowali warzywa

lub kwiaty ozdobne. Niektórzy poświęcali

się swoim zamiłowaniem; malowali

obrazy, pisali wiersze lub kaligrafowali.

Wszystkie te czynności przeprowadzali

z radością i dumą. Jaki wpływ na to miało

wojskowe wychowanie i pojednanie z wyrokiem,

trudno dzisiaj jednoznacznie ocenić.

Tak spędzali wolny czas lotnicy kamikaze.

U góry gry hazardowe. Dół — kaligrafia.

Na dzieñ przed atakiem przeprowadzano

rytualne golenie

i strzyżenie. PóŹniej odbywał się

uroczysty bankiet, na który zapraszana

była cała kadra oficerska

jednostki. Pierwszym punktem

bankietu była część kulturalna,

którą wypełniały swoim

programem dowiezione gejsze,

bądŹ sami piloci Kamikaze. Je-

żeli były to gejsze, to również

każda z nich brała sobie pod

opiekę jednego z pilotów, aby

umilić mu ostatnie godziny życia.

Po tañcach i zabawie zwykle

piloci pisali ostatnie listy po-

żegnalne, które przekazywali

dowódcom. Listy nie były smutne.

Piloci wspominali przeważ-

nie chwile ze swojego dzieciñstwa

w domu rodzinnym, z rodzicami.

Rodzicom dziękowali

za ich miłość i opiekę, a swojemu

rodzeñstwu radzili jak dbać

i szanować rodziców. Na zakoñczenie

objaśniali dlaczego

stali się pilotami Kamikaze lub

Shinfu. Było tylko kilka listów,

które zawierały smutne treści

i utratę wiary w siebie. Ostatnim punktem programu było przebywanie z gejszą sam

na sam. Rankiem piloci dokładnie myli się i perfumowali. PóŹniej przygotowywali

dla przyjaciół drobne prezenty, jako upominki za wspólnie spędzony czas. Kiedy

już wszystko było napisane i zaklejone piloci przystępowali do uroczystego

pożegnania. Tym, którzy nie pochodzili z rodzin samurajskich, dowódcy wręczali

samurajskie miecze z wyrytymi imionami pilota. Następnie piloci głośno wspólnie

wymiawiali swoje imiona oraz cel ataku. Każdy pilot na dŹwięk swojego imienia

wyciągał miecz. Na zakoñczenie wszyscy razem oddawali hołd cesarzowi i Japonii,

po czym wsuwali miecz do pochwy i podchodzili do stołu stojącego na środku placu

apelowego, na którym stały przygotowane filiżanki z sake. Wspólnym toastem

koñczyli ziemską egzystencję jako piloci Kamikaze. Jeszcze tylko przekazywali

prezenty przyjaciołom i defiladowym marszem przed jednostką podchodzili do

samolotów. Potem wsiadali do kabin, gdzie zamiast spadochronu w fotelu

znajdowała się czysta podkładka. Na znak prowadzącego start, piloci uruchamiali

silniki i kołowali na start. Machaniem rękami żegnali ich pozostali członkowie

jednostki. Pełny gaz i samoloty rozbiegały się zwykle od ostatniego lotu.

Piloci Shinfu z Armii w ostatnich chwilach życia zachowywali się podobnie. Nie

podawano im sake, ale wprowadzono obrządek „picia wody". Chodziło tutaj

o stary wojenny obyczaj, który był kreowany od dawna przed wielkimi bitwami.

Dowódca podczas takiej uroczystości rozlewał z wielkiego dzbana czystą wodę,

aby razem ze swoimi współtowarzyszami broni oczyścić ciało i duszą. Nie było to

jednak związane z poświęceniem życia za cesarza i Japonię.

Wkrótce po utworzeniu specjalnych jednostek szturmowych każdy z samolotów

był wyposażony w mały nadajnik radiowy. Po starcie zaczynał on wysyłać

przerywane sygnały, które były różne dla każdego samolotu. Po zaniknięciu

sygnału było wiadomo, że syn rasy Yamato wykonał powierzone mu zaszczytne

zadanie. Każdy nadajnik był programowany na inną częstotliwość, aby nie doszło

do pomyłki pilota. Wraz ze zbliżaniem się koñca wojny nad Pacyfikiem zaczynały

narastać problemy Japonii oraz zmieniał się ceremoniał pilotów Kamikaze.

Zaczęto go coraz bardziej upraszczać, tak że w koñcu pozostało jedynie picie

wody lub sake, defilada przed jednostką i machanie rękami podczas startu.

Zrezygnowano także z nadajników radiowych. Po pierwsze dlatego, że było ich

brak, a po drugie ataki samobójcze stały się już taktyką masową i taki typ

łączności nie byt potrzebny.

Działalność operacyjną samobójczych jednostek lotniczych, bez względu na

przynależność, można podzielić na cztery regiony, które w zależności od sytuacji

na froncie znajdowały się na Filipinach, gdzie narodziły się jednostki samobójcze,

następnie na Formozie (Tajwanie) oraz na Iwojimie i Okinawie. Do rejonu

działania jednostek samobójczych można również zaliczyć japoñskie wyspy

macierzyste. Amerykañskie służby wywiadowcze w swoich raportach odnotowa-

ły pierwsze uszkodzenie okrętu przez japoñski samolot samobójczy już 27 maja

1944 roku. Wówczas to japoñski samolot myśliwski Reisen uszkodził okręt

transportowy SC. 699, spadając tuż za rufą okrętu. Dziwić się należy Japoñczykom,

że w swoich statystykach nie odnotowali tego wydarzenia, chociaż

uwzględnili wszystkie przypadki, łącznie z nieudanymi atakami Kamikaze, a także

z nieudanymi startami tychże samolotów. Z okresu „sprzed Kamikaze", tj. przed

25 paŹdziernika 1944 roku, obydwie strony dość szczegółowo prowadziły

statystyki, tzw. nieudanych ataków samobójczych, które miały miejsce między 13

a 25 paŹdziernika 1944 roku.

13 paŹdziernika 1944 roku w kierunku Tajwanu udał się amerykañski zespół

zadaniowy TF-38.4 pod dowództwem kontradmirała Raifa E. Davidsona.

W skład zespołu wchodziły m.in. lotniskowce USS Enterprise, Franklin, Belleau

Wood i San Jacinto. Miały zaatakować tamtejsze lotniska i inne urządzenia

wojskowe wykorzystywane przez japoñską jednostkę 2-Koku Kantai dowodzoną

przez admirała Fukudome. Dysponowała ona około dwustu samolotami lotnictwa

armijnego, z których co najmniej połowę stanowiły samoloty myśliwskie

Nakajima Ki-43 Hayabusa i Nakajima Ki-84 Hayate. Pozostałe samoloty to

bombowce i samoloty szkolno-treningowe. Wzmocnieniem dla tej jednostki była

setka samolotów myśliwskich Mitsubishi A6M Reisen i dziesięć łodzi latających

lotnictwa morskiego, które 11 paŹdziernika 1944 roku przyleciały z Kiusiu.

Pierwszy bój z amerykañskim zespołem rozpoczął się już następnego dnia rano.

Admirał Fukudome przeciwko Amerykanom wysłał 230 samolotów. Dzięki

radarom zainstalowanym na amerykañskich okrętach, japoñskie samoloty

zostały wykryte i zaatakowane znacznie wcześniej, zanim zdołały przybliżyć się do

okrętów amerykañskich. Amerykañskim samolotom myśliwskim w dość krótkim

czasie udało się zestrzelić co najmniej trzecią część japoñskich samolotów,

a pozostałe rozproszono, przez co w tym dniu amerykañskie okręty nie były już

niepokojone. Rankiem, w piątek 13 paŹdziernika 1944 roku, o godzinie 644,

z pokładów amerykañskich lotniskowców wystartowały samoloty torpedo

wo-bombowe Grwnman TBM Avenger i Curtiss SB2C Helldiver. Ich celem były

tajwañskie lotniska i linie komunikacyjne. Japoñski opór był minimalny, gdyż

został sparaliżowany przez pokładowe samoloty myśliwskie Grwnman F6F

Hellcat i Vought F4U Corsair. Wkrótce po powrocie samolotów na lotniskowce,

amerykañskie radary wykryły zbliżające się samoloty japoñskie. Były to przede

wszystkim samoloty bombowe Mitsubishi G4M (Betty) z torpedami na pokładzie.

Cztery z nich lecąc tuż nad powierzchnią wody uniknęły wykrycia przez radary

i zbliżyły się do lotniskowca USS Franklin, płynącego na czele amerykañskiego

zespołu. Nie zmyliły jednak strzelców pokładowych z tego okrętu. Dwa

z japoñskich bombowców zostały zniszczone ogniem przeciwlotniczym oraz

przez samoloty myśliwskie Hellcat. Trzeciemu Japoñczykowi udało się zrzucić

torpedę, zanim dosięgły go granaty z amerykañskich działek, które moment

póŹniej rozerwały go na kawałki. Lotniskowiec wykonał szybki unik na

maksymalnej prędkości, rozrzucając wszystkie nieumowocane przedmioty pod

pokładem. Tym manewrem lotniskowiec został uratowany. Nie na wiele się

jednak to zdało. Z przeciwnej strony zbliżył się czwarty japoñski samolot

bombowy. Wypuścił torpedę, która zniknęła pod wodą, ale na szczęście nie trafiła

w cel. Atakujący samolot jednak coraz bardziej zbliżał się do wykonującego ostre

manewry lotniskowca, który zaciekle bronił się przed atakującym intruzem.

Dzięki temu znowu zdołał uniknąć katastrofy. Palący się japoñski bombowiec

zdołał się jedynie śliznąć po pokładzie lotniskowca, który częściowo „pozamiata

ł" i potem spadł do morza po .jego lewej burcie. Uszkodzenia lotniskowca

były minimalne. Do morza strąconych zostało pięć samolotów i dwudziestu

dwóch marynarzy, którzy znaleŹli się na drodze japoñskiego samolotu.

Następnym celem japoñskiego ataku był lekki krążownik Reno. Był on częścią

drugiego amerykañskiego zespołu zadaniowego, TF-38.2. W jego skład wchodzi-

ły lotniskowce USS Essex, Lexington, Langley i Princeton. Płynął on pod

dowództwem kontradmirała Frederica C. Shermanna, który nadchodził z odsiecz

ą dla TF-38.2. Japoñski atak przywitał Amerykanów rano 14 paŹdziernika

1944 roku. Atak prowadziła stosunkowo liczna grupa samolotów torpedowych

Nakajima B6N Tenzan. Jeden z nich przymierzył się do okrętu flagowego, którym

był lotniskowiec Lexington. Okręt dzięki swoim manewrom nie tylko uniknął

torpedy, ale także i szarżującego samolotu, którego zniszczyła jego obrona

przeciwlotnicza. Palący się Tenzan minął lotniskowiec, ale niestety uderzył

w prawą burtę krążownika Reno, który nie zdążył na czas wykonać uniku.

Samolot zniszczył jego przednie stanowiska działek przeciwlotniczych, oraz

wywołał pożar na pokładzie. Po wejściu do akcji służb ratowniczych, płomienie

szybko zniknęły. Powstałe szkody ocenione zostały jako niezbyt duże. Poparzonych

została sześciu marynarzy, a dwaj strzelcy z obsługi działek przeciwlotniczych

zostali zabici. Po półgodzinnej przerwie stanowisko znowu mogło razić

ogniem.

Trzeci atak przed 25 paŹdziernika 1944 roku przeprowadzony został przeciwko

zespołowi okrętów amerykañskich TG-77.3 dowodzonemu przez kontradmirała

Russela S. Berkey'a, który zajął pozycję u wejścia do zatoki Leyte w nocy 21

paŹdziernika 1944 roku. Miał on wesprzeć operację desantową, która rozpoczyna

ła właściwą amerykañską inwazję na Filipiny. Około godziny 6°° rano

radary wykryły dwa samoloty. Nieco póŹniej potwierdzono, że nie chodzi tu

o samoloty amerykañskie, ale o samoloty japoñskie. W tym czasie Japoñczycy już

atakowali okręty amerykañskie, które przed nimi postawiły „ścianę śmierci"

utworzoną z ognia działek przeciwlotniczych. Uszkodzony został jeden z atakują-

cych samolotów myśliwskich Reisen, który eksplodował w powietrzu. Drugi

samolot Reisen rozbił się o pomost bojowy krążownika Australia. Paląca się

benzyna z samolotu rozlała się po pokładzie, a także wlała się pod pokład przy

prawej burcie. Pożar spowodował wybuch magazynu z amunicją i śmierć

trzydziestu marynarzy. Zginął także komandor Deschaineux, znakomity oficer

sztabowy Australijskiej Marynarki Wojennej, która współuczestniczyła w działaniach

wojennych. Rannych zostało 64 członków załogi okrętu australijskiego,

głównie poparzonych. Przy pomocy innych okrętów pożar ugaszono, jednak

w nocy Australia musiała być odstawiona na wyspę Manus do remontu.

Pierwszymi oficjalnymi ofiarami japoñskich samolotów samobójczych Kamikaze

był holownik oceaniczny Sonoma i okręt desantowy LCI-1065. Obydwa te

okręty zostały zniszczone w zatoce Leyte 24 paŹdziernika 1944 roku. Na holownik

Sonoma spadł samolot bombowy Mitsubishi G4M (Betty), który wybuchając

uszkodził stojący obok szybki okręt transportowy Augustus Thomas. Okręt

desantowy LCI-1065 trafiony został przez dwusilnikowy samolot bombowy

Mitsubishi Ki-21 (Sally), który wybuchł na jego śródokręciu. Okręt zapalił się

i wkrótce potem zatonął. Te fakty podaje oficjalna statystyka amerykañska na

temat zatopienia okrętów w wyniku ataków samobójczych. Japoñska statystyka

zaczyna natomiast od zatopienia lotniskowca St. Lo, do którego doszło 25

paŹdziernika 1944 roku koło Filipin. Akcję miał przeprowadzić pierwszy

z japoñskich pilotów Kamikaze, kapitan Yukio Sęki.

Po wytypowaniu kapitana Yukio Sęki na pierwszego pilota Kamikaze przeprowadzaj

ącego atak samobójczy, utworzone zostały cztery lotnicze jednostki

szturmowe, składające się wyłącznie z ochotników na pilotów Kamikaze. Zgodnie

z japoñskim zwyczajem otrzymały one nazwy związane z literaturą piękną

Japonii. Organizatorzy tym razem wykorzystali pśmat Norinagi Motoori,

w którym między innymi napisał: „a kiedy domagać się będziesz, abym

powiedział, co to jest serce Japonii; odpowiem, że jest to woñ kwiatu górskiej

czereśni podczas wschodu słoñca". Dlatego pierwsza jednostka szturmowa

otrzymała nazwę Yamazakura Butai — Górska Czereśnia Sakura. Drugą

jednostkę nazwano Yamato Butai, tak jak była nazywana Japonia w czasie, kiedy

zakładano dynastię cesarzy rzymskich. Trzecia jednostka otrzymała nazwę Asashi

Butai, opisującą poranne słoñce. Ostatniej czwartej jednostce nadano nazwę

Shikishima Butai; tak określano Japonię w rodzimej pśzji. Cała grupa uderzeniowa

składała się z 26 samolotów myśliwskich Mitsubishi A6M Reisen. Połowa

z nich przeznaczona została do przeprowadzenia właściwego ataku, pozostałe zaś

samoloty miały stanowić osłonę tych pierwszych przed ewentualnymi atakami

wrogich samolotów myśliwskich. W bazie lotniczej w Mabalacat pozostały

jednostki Shikishima Butai, Yamazakura Butai i Asashi Butai, których dowódcą

został Yukio Seki. Natomiast jednostka Yamato Butai, pod dowództwem

porucznika rezerwy Kofu Kuno rano 20 paŹdziernika 1944 roku odleciała na

Cebu. Były to cztery samoloty myśliwskie Reisen z podwieszonymi pod kadłubem

bombami. Cała akcja objęta była ścisłą tajemnicą, tak, że personel na Cebu był

zaskoczony jej przybyciem.

Sytuacja na froncie stawała się coraz bardziej krytyczna. Już po godzinie 10

rano 24 paŹdziernika 1944 roku amerykañskie oddziały rozpoczęły lądowanie na

wschodnim wybrzeżu Leyte i szybko zaczęły przemieszczać się w głąb lądu.

Przedarły się aż na odległość 16 kilometrów od Tadoban. Oficer sztabowy 201

Kokutai, Tadashi Nakajima, który miał pod opieką samoloty Reisen sprowadzone

na Cebu, wydał więc rozkaz o natychmiastowej organizacji specjalnej jednostki

szturmowej, do której rozpoczął rekrutację ochotników spośród stacjonujących

tam załóg lotniczych. Ci, którzy wyrazili swoją zgodę, natychmiast przystępowali

do pisania listów pożegnalnych do swoich rodzin i przyjaciół. Rozpoczął się czas

realizacji planu Sho.

1-Koku Kantat była jednostką mocno zdziesiątkowaną. Przyczyniło się do tego

głównie amerykañskie lotnictwo pokładowe. W swej dyspozycji posiadało jedynie

30 samolotów myśliwskich Mitsubishi A6M Reisen i 30 samolotów bombowych

różnych typów. Z tego powodu admirał Sśmu Toyoda wydał rozkaz przerzucenia

z Tajwanu na Filipiny 350 samolotów należących do 2-Koku Kantai

dowodzonej przez admirała Shigeru Fukudome. 23 paŹdziernnika samoloty

wylądowały na Filipinach, a już następnego dnia 250 z nich przeprowadziło nalot

na okręty amerykañskie. Zła pogoda i silna obrony przeciwlotnicza okrętów

amerykañskich praktycznie rozbiła japoñski atak. Lekko uszkodzonych zostało

jedynie pięć okrętów amerykañskich.

21 paŹdziernika 1944 roku Japoñczycy otrzymali informację, że amerykañska

flota, w skład której wchodziło sześć lotniskowców, płynie w odległości 150 mil na

wschód od wyspy Suluan. W związku z tym jednostka Yamato Butai rozpoczęła

przygotowania do ataku. Wyciągnięto samoloty ukryte na skraju dżungli. Do

startu'przygotowano pięć samolotów myśliwskich Reisen. Trzy z nich były

przeznaczone do ataku samobójczego, a pozostałe dwa miały stanowić ich osłonę.

W czasie kiedy samoloty kołowały na start nad lotniskiem pojawiły się

amerykañskie pokładowe samoloty myśliwskie Hellcat i Corsair. W ciągu kilku

minut z japoñskich samolotów pozostały jedynie dopalające się szczątki. Tuż za

amerykañskimi samolotami myśliwskimi pojawiły się pokładowe samoloty torpedowo-

bombowe Avenger i Helldiver, które dokoñczyły działa zniszczenia na

Cebu. Po ich odlocie pozostały przy życiu personel naziemny starał się zmontować

z resztek jakiś samolot bojowy. Z wielkim wysiłkiem udało się im przygotować aż

trzy samoloty myśliwskie Reisen. Dwa miały przeprowadzić samobójcze ataki,

a jeden miał je osłaniać. Po szybkim starcie cała trojka obrała kurs na Suluan. Wraz

z zachodem słoñca dwa z nich powróciły na lotnisko. Z powodu złych warunków

atmosferycznych piloci nie znaleŹli amerykañskich okrętów. Trzeci samolot

pilotowany przez porucznika Kuno zaginął. Zgodnie z komunikatem amerykañskim

w tym dniu żaden okręt nie był atakowany przez samobójców. Prawdopodobnie

porucznik Kuno poszukiwał wroga aż do wyczerpania się paliwa.

Również na Mabalacat jednostki samobójcze przygotowywały się do ataku.

Była to Shikishima Butai dowodzona przez Yukio Seki. Razem z nim w jednostce

służyli: Iwao Nakano, Nobuo Tani, Hajime Nagamine i Shigeo Osano. Po

zakoñczeniu pożegnalnego obrządku piloci udali się do swoich samolotów

i wystartowali. Wkrótce jednak powrócili, ponieważ zła pogoda uniemożliwiła

przeprowadzenie im ataku, a przede wszystkim odszukanie amerykañskich

okrętów. Na podstawie otrzymanych informacji meteorologicznych start został

odłożony za dwa dni.

Dzieñ D nadszedł 25 paŹdziernika 1944 roku. W tym dniu wokół Filipin

skupiona została znaczna ilość okrętów amerykañskich. Dawało to znakomitą

okazję do zadowalającego wykorzystania lotniczych jednostek samobójczych

Kamikaze. Pogoda jeszcze nie była najlepsza, ale wraz ze wschodem słoñca z Cebu

wystartowało sześć samolotów. O godzinie 735 samoloty z Yamato Butai

zameldowały o nawiązaniu kontaktu wzrokowego z nieprzyjacielem. Była to

część zespołu TG-77.4 płynąca pod dowództwem kontradmirała Thomasa L.

Sprague. Tworzył go 22-Dywizjon Lotniskowców, w skład którego wchodziły:

Sangamon, Suwannee, Santee i Chenango. oraz 28-Dywizjon Lotniskowców

z lotniskowcami: USS Petrof Bay i Saginaw Bay. Osłonę zapewniało pięć

niszczycieli. Na pięć minut przed przybyciem samolotów japoñskich Amerykanie

już wiedzieli o ich zbliżaniu się, ponieważ zostały wykryte przez radary.

W związku z tym obrona przeciwlotnicza była gotowa na ich przyjęcie.

Kamikaze rozpoczęły atak. Ich celem był lotniskowiec Santee. Pierwszy

z samolotów zanurkował wprost na jego pokład, tak że marynarze i obsługa

działek przeciwlotniczych zauważyła go w ostatniej chwili i było już za póŹno na

jakąkolwiek reakcję. Wybuch wyrwał w pokładzie otwór o wymiarach 5 na

9 metrów. Szybko rozszerzający się pożar zbliżył się do 450 kg bomb przygotowanych

do podwieszania. Jedynie dzięki poświęceniu sekcji strażackich bomby nie

wybuchły, a okręt został uratowany przed katastrofą.

Płomienie i unoszący się gęsty dym z palącego się lotniskowca stały się punktem

rozpoznawczym dla innych samolotów japoñskich. Drugi z atakujących Kamikaze

po wynurzeniu się z chmur przymierzył się do lotniskowca USS Sangamon.

Tym razem obrona amerykañska była szybsza i kiedy tylko atakujący Reisen

znalazł się w zasięgu ich działek, zamienił się w płonące strzępy. W tym momencie

Amerykanie zorientowali się jaką nową niespodziankę przygotowali im Japoñczycy

i rozpoczęli intensywny ostrzał ze wszystkiej broni. W związku z tym trzeci

Reisen już bardzo szybko rozpadł się na kawałki, które rozsypały się wokół

niedoszłego celu, jakim miał być lotniskowiec Petrof Bay. W strzępy również

zamienił się czwarty samolot japoñski, który pojawił się nad amerykañskim

zespołem. Przedostatni z atakujących samolotów japoñskich prawdopodobnie

był pilotowany przez rannego lotnika lub został uszkodzony. Samolot z pełną

prędkością rozbił się o powierzchnię morza. Ostatniego z Japoñczyków w chmury

zapędziła amerykañska obrona przeciwlotnicza.

Japoñski atak zakoñczył się żałosnym rezultatem. Pięć samolotów utracono,

a amerykañskie lotniskowce dalej pozostały na powierzchni morza. Pożar na

lotniskowcu Santee został szybko opanowany. Zginęło 19 marynarzy, a 72 uległo

poparzeniom. Mimo, że z uszkodzonego lotniskowca nie mogły być przeprowadzane

dalsze loty, pozostał on w zespole, aby swoją bronią pokładową

osłaniać inne okręty.

Tego samego dnia, w którym wystartowała pechowa jednostka Yamato Butai,

do akcji wyruszyła również Shikishima Butai dowodzona przez Yukio Sęki.

O godzinie 72 5 opuściła ona Mabalacat i po trzech godzinach lotu Seki dostrzegł

amerykañskie lotniskowce. Był to trzeci amerykañski zespół TG 72.4 składający

się z 25-Dywizjonu Lotniskowców pod dowództwem kontradmirała F. Spragua,

posiadającego w swoim składzie lotniskowce eskortowe: St. Lo, Franshaw Bay,

White Plains i Kalinin Bay oraz 26-Dywizjonu Lotniskowców dowodzony przezkontradmira

ła R.A. Ofstie, który dysponował również lotniskowcami eskortowymi

Kitkum Bay i Gambier Bay. Cały zespół osłaniały niszczyciele. O godzinie

l O05 amerykañskie okręty zostały zaatakowane przez pierwszy samolot Reisen.

Leciał on tuż nad powierzchnią wody i dlatego udało mu się uniknąć wykrycia

przez amerykañskie radary. Kilkaset metrów przed lotniskowcem Kitkum Bay

samolot szybko nabrał wysokości do pułapu około 1500 metrów, a następnie po

przewrocie na skrzydło wszedł w lot nurkowy i zaczął się zbliżać do okrętu.

Dowódca widząc co się dzieje, zaczął wykonywać rozpaczliwe manewry, jednocześnie

osaczając napastnika ogniem przeciwlotniczym. Samolot jedynie zahaczył

skrzydłem o okręt, a sam eksplodował w morzu. Mimo to wybuch spowodował na

okręcie poważne szkody. Następne dwa samoloty Reisen przymierzyły się do

lotniskowca White Plains. Jeden z nich rozpadł się pod zmasowanym ogniem

„pięciocalówek". Drugi samolot myśliwski Reisen pilotowany przez Yukio Sęki,

ciągnąc za sobą ogon z czarnego dymu, wymierzył w lotniskowiec St. Lo. Przedarł

się przez silną obronę przeciwlotniczą i uderzył w rufę lotniskowca, przebił pokład

i zapalił zbiorniki z benzyną. Ogieñ podsycany wylewającym się paliwem, coraz

bardziej się rozszerzał i dosiegnął siedmiu torped gotowych do podwieszenia.

Gigantyczny wybuch zniszczył windy pokładowe i samoloty przygotowane do

transportu na pokład. Następne wybuchy pod pokładem dokonały dzieła

zniszczenia. O godzinie 1110 dowódca okrętu, kapitan Mac Kenne, nakazał go

opuścić. Piętnaście minut póŹniej lotniskowiec St. Lo zniknął w głębinach oceanu

wraz ze 114 marynarzami. Pozostałych 784 członków załogi uratowano z różnymi

stopniami poparzeñ.

Na podstawie pierwszych meldunków po atakach Kamikaze, Ohnishi przeprowadzi

ł gruntowną reorganizację specjalnych jednostek szturmowych. Wieczorem

26 paŹdziernika 1944 roku na filipiñskim lotnisku w Clark Fieid wylądowała

grupa samolotów Reisen, które należały do 12-Koku Kantai. Stanowić one miały

uzupełnienie jednostek samobójczych. Ich piloci po krótkim namyśle stali się

również pilotami Kamikaze. Pierwotnie służyć mieli jako osłona podczas ataków

samobójczych. Uformowany został podstawowy skład jednostki specjalnej. Trzy

samoloty przeznaczone zostały do przeprowadzenia właściwego ataku, a dwa

inne miały stanowić ich osłonę. Jeden z tych samolotów miał ubezpieczać grupę

od góry, a drugi od dołu. Wszystko zostało przygotowane do przeprowadzenia

kolejnego ataku.

Piloci osłony zostali poinformowani, że muszą być na miejscu aż do momentu

przeprowadzenia ataku Kamikaze do koñca. Muszą za wszelką cenę ochraniać

Kamikaze w drodze do celu przed nieprzyjacielskimi samolotami. Z tego powodu

do lotów eskortowych wybierani byli najlepsi piloci.

Z nowych samolotów admirał Fukudome utworzył cztery następne jednostki

Kamikaze. Podstawę stanowili piloci z 701-Kokutai, wchodzącego w skład 2-Koku

Kantai. Dowódcą nowych jednostek, które otrzymały nazwy: Chuyu Butai,

Seychu Butai i Jiretsu Butai został kapitan Tatsuhiko Kida.

W międzyczasie japoñskie samoloty rozpoznawcze wykryły amerykañski

zespół okrętów w zatoce Surigao. W związku z tym do ataku przygotowała się

jednostka Yamazakura Butai. O godzinie 815 wystartowały trzy samoloty

myśliwskie Reisen. Nad cel ataku jednak nie doleciały. Straciły orientację i zostały

zestrzelone przez patrolujące ten rejon amerykañskie samoloty myśliwskie.

Dlatego do kolejnego ataku wysłano następne trzy samoloty szturmowe z eskortą

składającą się z dwóch samolotów myśliwskich Reisen. O godzinie Wnawiązali

z nieprzyjacielem kontakt wzrokowy, ale nim znaleŹli się nad nim zostali

zaatakowani przez 60 amerykañskich samolotów myśliwskich Hellcat i Corsair,

które po kilkunastu sekundach zestrzeliły dwa samoloty samobójcze i jeden

z osłaniających A6M Reisen. Trzeciemu Japoñczykowi udało się przeniknąć przez

ogieñ artylerii przeciwlotniczej i zaatakować lotniskowiec Suwannee. Ogieñ

amerykañskiej broni pokładowej okazał się być nieskuteczny. Samolot Kamikaze

osiągnął swój cel. Uderzył w windę, na której spuszczany był w tym momencie

jeden z samolotów torpedowych Avenger, który dopiero co powrócił na

lotniskowiec. Wybuch japoñskiego samolotu rozszarpał na strzępy nie tylko

amerykañski samolot znajdujący się akurat na windzie, ale spowodował następne

eksplozje i wywołał pożar. Płomienie szybko się rozprzestrzeniały i zaczęły

zagrażać następnym dziesięciu samolotom Avenger, które wyposażono w bomby

głębinowe. Okręt miał jednak szczęście, bomby głębinowe nie wybuchły. Eksplodowa

ły tylko rakiety sygnalizacyjne. Gaszenie pożaru trwało ponad trzy

godziny. Lotniskowiec został uratowany, ale uszkodzenia były na tyle poważne,

że okręt musiał być odstawiony do remontu. Straty były duże — 150 zabitych

marynarzy i 195 rannych.

Amerykañska reakcja na ten atak japoñski była tym razem natychmiastowa.

Wzmocniona została obrona przeciwlotnicza zarówno na poszczególnych okrętach,

jak i w obrębie lądowania oddziałów desantowych. Zintensyfikowano loty

patrolowe samolotów myśliwskich. Oprócz tych działañ profilaktycznych nasilone

zostały naloty bombowe na japoñskie bazy lotnicze. Główną uwagę skierowano

przeciwko 1-Tokubetsu Kogekitai, której samoloty zaatakowały amerykañski

zespół TF-38, płynący w odległości 60 kilometrów od wyspy Suluan. Kamikaze

nad amerykañskimi okrętami pojawili się w godzinach rannych 30 paŹdziernika

1944 roku. Amerykañska obrona przeciwlotnicza otworzyła przed nimi ścianę

śmierci, która zniszczyła większość japoñskich samolotów szturmowych. Z czternastu

samolotów japoñskich tylko trzem udało się przedrzeć przez tę zaporę. Dwa

nurkujące samoloty bombowe Kugisho D4Y Suisei uszkodziły lotniskowiec USS

Franklin, a jeden samolot myśliwski Mitsubishi A6M Reisen runął na lotniskowiec

eskortowy USS Belleau Wood. ¯aden z zaatakowanych lotniskowców nie

przerwał jednak działalności bojowej.

Kolejny etap japoñskich ataków rozpoczął się pod koniec listopada 1944 roku,

kiedy to jednostki na Filipinach wzmocnione zostały 450 samolotami sprowadzonymi

z Tajwanu. Natychmiast z nich zostały utworzone nowe jednostki Kamikaze.

Jedną z nich była formacja 3-Tokubetsu Kogekitai zorganizowana w bazach

lotniczych Nichols Field i Mabalacat. W jej skład wchodziły samoloty myśliwskie

Mitsubishi A6M Reisen, nurkujące samoloty bombowe Kugisho D4Y Suisei oraz

dwusilnikowe lądowe samoloty bombowe Kugisho P1Y Ginga. Do akcji bojowej

wprowadzone zostały 25 listopada 1944 roku. Jako pierwsza wystartowała

jednostka Yoshono Butai dowodzona przez porucznika Kimoshi Takataka.

Składała się z sześciu samolotów myśliwskich Reisen i dwóch samolotów

nurkujących Suisei wraz z sześcioma myśliwcami eskorty. Nad flotę amerykañską

dowodzoną przez admirała Bogan'a nadleciały o godzinie 1130. Za nimi leciały

następne japoñskie grupy szturmowe. Pierwsza grupa została osaczona przez

gęsty ogieñ przeciwlotniczy prowadzony z lotniskowca USS Cabot. Pomimo tego

spadły na niego dwa Kamikaze, które na szczęście tylko lekko go uszkodziły.

Zabiły 15 i raniły 16 amerykañskich marynarzy. Kolejne dwa samoloty japoñskie

uderzyły w lotniskowiec USS Intrepid. Pierwszy z nich uderzył w stanowisko

dwustumilimetrowych dział, które zniszczył, następnie od nich się odbił i spadł na

pokład, jednocześnie go zapalając. Drugi samolot Kamikaze mocno postrzelany

wybuchł na pokładzie, z którego wcześniej wystartowało 75 samolotów. Uszkodzenia

pokładu były poważne, w związku z tym samoloty z lotniskowca USS

Intrepid musiały szukać innego miejsca do lądowania. Lotniskowiec stracił 79

marynarzy a rannych zostało 43. Trzecim celem ataku był lotniskowiec USS

Hancock. Zaatakowały go cztery samoloty myśliwskie Reisen. Dwa z nich zostały

zestrzelone przez artylerię przeciwlotniczą, a trzeci zapalił się po kontrataku

amerykañskich samolotów patrolowych. Czwartemu okrętowa obrona przeciwlotnicza

odstrzeliła skrzydła. Niesterowalny już wrak samolotu minął lotniskowiec

i uderzył w płynący obok niszczyciel. Na lotniskowiec spadły jedynie

resztki skrzydeł i strzępy ze zniszczonego wybuchem kadłuba. Niszczyciel doznał

jedynie lekkich uszkodzeñ. Jako ostatni zaatakowany został lotniskowiec flagowy

USS Essex. Jeden z atakujących samolotów został zestrzelony, a drugi niestety

runął na pokład startowy zabijając 15 marynarzy. £ącznie zestrzelonych zostało

18 samolotów Kamikaze. Szaleñcze ataki Japoñczyków zdumiały Amerykanów

do tego stopnia, że nie mogli ochłonąć z wrażenia. Uspokoili się dopiero po

dwudziestym piątym ataku Kamikaze, który został przeprowadzony już w następnym

dniu walki. Jego atak udało się odeprzeć. W tym dniu zestrzelonych zostało

kolejnych ośmiu napastników, a wielu innych zmuszono do ucieczki.

Najsilniejszy atak samolotów samobójczych czekał jednak Amerykanów

dopiero 27 listopada 1944 roku. Przeprowadził go ponownie 3-Tokubetsu

Kogekitai z Mabalacat. Atak rozpoczęła jednostka Kasuga Butai prowadzono

przez Kyochi lnuzuka. Składała się z siedmiu samolotów Reisen oraz dwóch

nurkujących samolotów bombowych Suisei. Razem z nią atak przeprowadziła

jednostka lotnictwa armijnego Hakko Sentai, która wystartowała z Negros Island

pod dowództwem porucznika Hideshi Tanaka. Miał on pod swoim dowództwem

dziesięć samolotów myśliwskich Nakajima Ki-43 Hayabusa, każdy z podwieszonymi

dwoma bombami pod skrzydłami. Osłaniane one były przez osiemnaście

samolotów myśliwskich Nakajima Ki-84 Hayate. O godzinie 1125 japoñscy piloci

znaleŹli się nad okrętami 7-Floty dowodzonymi przez admirała Hayler'a.

Niezważając na silną obronę przeciwlotniczą Kamikaze przystąpili do ataku. Ze

względu na utrudniony dostęp do amerykañskich okrętów, atak przeprowadzony

został jednocześnie z różnych stron. Jako pierwszy zaatakowano lekki krążownik

St. Louis. Dwa samoloty Kamikaze spadły na wieżę działową oraz na katapultę

wodnosamolotów. Śmierć poniosło 33 marynarzy. Następnym obiektem ataku

był lekki krążownik USS Montpelier, który znajdował się w trakcie tankowania

paliwa. Zaatakowały go trzy samoloty Kamikaze. Na szczęście bomby samolotów

japoñskich z nieznanych powodów nie wybuchły, a na okręcie uszkodzono tylko

niektóre urządzenia. Czwarty samolot Kamikaze skoñczył żywot spadając

w strzępach w morze. Rozniosły go „pięciocalówki" krążownika. Piąty samobójca

runął na jedną z wież działowych krążownika. Zniszczony został częściowo

pancerz oraz raniona została obsługa działa, ale okręt nie przerwał działañ

bojowych. Szósty z atakujących samolotów wybuchł przy prawej burcie krążownika.

Oprócz lekkiego krążownika podczas ataku uszkodzony został również

pancernik USS Colorado, który stracił 19 marynarzy. Zatopiony został natomiast

okręt transportowy SC-744. Załoga krążownika Montpelier przez wiele godzin

walczyła z pożarem. Dzięki ich poświęceniu okręt udało się uratować, a nawet

utrzymać go w kondycji bojowej, chociaż radio tokijskie już ogłosiło w wielu

komunikatach, że amerykañskie okręty zostały doszczętnie rozbite. Rzeczywistość

była zgoła całkiem odmienna. Amerykañska ofensywa nie została powstrzymana,

postępowała dalej. Niestety, również dalej występowały japoñskie

ataki samobójcze u wejścia do zatoki Leyte. Bazy na Cebu, leżące około 100

kilometrów od Leyte były niezmiernie ważne dla lotniczych ataków japoñskich.

Miejscowa jednostka Yamato Butai uzupełniona została dodatkowymi samolotami,

przede wszystkim z bazy w Mabalacat. Rano 27 listopada 1944 wystartowało

17 samolotów Kamikaze. W większości były to samoloty myśliwskie Reisen

dowodzone przez porucznika Kano. Na drodze do Cebu doszło do spotkania

z szesnastoma amerykañskimi samolotami myśliwskimi Hellcat. W czasie

powietrznej bitwy, trwającej około godziny, zestrzelonych zostało dwanaście

samolotów amerykañskich, natomiast Japoñczycy stracili tylko jeden samolot

Reisen. Piloci japoñscy pokazali Amerykanom, że nie należy ich lekceważyć.

Nadszedł ranek 29 listopada 1944 roku. Zespół Hayler'a z niepewnością

spoglądał w niebo, skąd spodziewano się japoñskich samolotów. Pojawiły się one

dopiero po południu. Znowu przed nimi wyrosła żelazna ściana śmierci utworzona

z pocisków wszelkiej broni okrętów amerykañskich. Japoñskie samoloty

Kamikaze próbowały jednak przecisnąć się przez nią, aby zaatakować wybrany

cel. Pierwszym z nich był pancernik Maryland. Jego skoncentrowana obrona

przeciwlotnicza nie dopuściła samolotów japoñskich, które zestrzeliwała zanim

mogły mu zagrozić. Następnym celem był ciężki krążownik Portland. I jego

obrona przeciwlotnicza powstrzymała napastnika, który został zmuszony do

zmiany kierunku ataku na niszczyciel USS Aulick. Uderzenie samolotu japoñskiego

wstrząsnęło okrętem i wywołało pożar. Na pokładzie pozostały dziesiątki

zabitych i rannych marynarzy. Atak zdesperowanych Japoñczyków narastał.

Mieli bowiem nadzieję, że w koñcu uda im się rozbić amerykañską marynarkę.

Ponownie o wieżę sześciocalowego działa pancernika USS Maryland rozbił się

samolot Reisen. Na szczęście jego wybuch nie wyrządził większych szkód. Gorzej

wyglądał niszczyciel USS Saufley po podobnym ataku. Potężny wybuch i wysoko

strzelające płomienie były skutkiem nalotu jednego z japoñskich samolotów

Kamikaze. Załoga walczyła z ogniem ponad cztery godziny zanim udało się go

zdławić, ale niszczyciel nadawał się jedynie do remontu.

Japoñczycy liczyli na to, że w koñcowym rozrachunku ich ataki przełamią

obronę Amerykanów. Ci jednak zamiast ulec Japoñczykom, dozbroili swoje

okręty w dodatkową broñ przeciwlotniczą i zmienili taktykę prowadzenia lotów

patrolowych. Sami marynarze amerykañscy zdecydowani byli tylko i wyłącznie

na zwycięstwo. O tym jednak Japoñczycy nie wiedzieli albo nie chcieli przyjąć do

wiadomości i byli dalej zdecydowani do kontynuowania planu Sho. W takim też

tonie informowała swoje społeczeñstwo oficjalna prasa japoñska o bieżącej

sytuacji na frontach. Według niej na Filipinach miało zostać zniszczonych już

ponad 50% stanu amerykañskiej floty wojennej, a samoloty Kamikaze atakowały

wszystko co tylko pływało, aby w ten sposób dobić przeciwnika. Taką też cenę

zapłacił samotnie płynący w pobliżu Ormoc amerykañski niszczyciel USS Cooper.

Zaatakowany został przez dwa samoloty Kamikaze na wysokości linii wodnej.

Niszczyciel zatonął wkrótce po ataku zabierając z sobą większą część załogi.

W międzyczasie żołnierze amerykañscy, z 77-Dywizji Piechoty wlądowali w zatoce

około 6 kilometrów od miasta Ormoc. Było to 7 grudnia 1945 roku. Japoñskie

działania stawały się być coraz bardziej nerwowe. Do walki znowu włączeni

zostali Kamikaze. Ich zadaniem było przeszkodzić za wszelką cenę lądującym

Amerykanom. Amerykañskie okręty na szczęście zdołały się już pozbyć ładunku

i teraz mogły łatwiej manewrować. Poza tym straty w ludziach były minimalne.

Dwa samoloty Kamikaze rzuciły się na niszczyciel Mahan. Potężny wybuch

wtrącił okręt w głębiny oceanu wraz z załogą. Szybki okręt transprotowy Ward

otrzymał ciosy od trzech samolotów Kamikaze i zamienił się w pochodnię.

W koñcu został dobity kilkoma pociskami amerykañskich niszczycieli. Zatonął

również okręt desantowy LSM-318. Lekkich uszkodzeñ doznały także trzy inne

okręty desantowe. Zestrzelony został jeden samolot myśliwski Reisen i jeden

nurkujący samolot bombowy Suisei.

Cztery dni póŹniej, 11 grudnia 1944 roku, konwój płynący do Ormoc został

zaatakowny przez samoloty japoñskie. Do ataku wystartowała 1-Tokubetsu

Kogekitai. Pierwszy zaatakowany został niszczyciel Reid, a atak przeprowadziły

trzy samoloty Reisen należące do jednostki Kongo Butai dowodzonej przez

podporucznika Kiyoshi Suzuki, który leciał na czele jedenastu samolotów (4

Kamikaze i 7 eskorty). Dwa z atakujących samolotów zostały zestrzelone przez

amerykañską obronę przeciwlotniczą, trzeci jednak trafił w okręt. Cios był dla

okrętu śmiertelny. Samolot wybuchł w składzie amunicyjnym, powodując

potężną eksplozję, która zamieniła okręt w kupę złomu. Wybuchy zamilkły, ale

po kilku minutach okręt zaczął się przechylać na burtę i powoli tonąć. Historię

okrętu zakoñczyła silna podwodna eksplozja. Uratowało się ponad trzydziestu

członków załogi. Następne samoloty Kamikaze zaatakowały drugi amerykañski

niszczyciel Caldwell. Okręt pokrył się gęstym dymem, a ogieñ ostatecznie udało się

ugasić, lecz uszkodzenia na okręcie były na tyle poważne, że musiał być

odprowadzony do remontu. Japoñczycy podczas ataków stracili pięć samolotów,

które zestrzeliła amerykañska obrona przeciwlotnicza.

Na drugi dzieñ rano, japoñscy Kamikaze wystartowali do dalszych ataków. Ich

celem było duże skupisko okrętów amerykañskich, które zostało wykryte

w pobliżu cieśniny Surigao. Ohnishi przygotował najsilniejszą z dotychczasowych

grup szturmowych Kamikaze. Składała się ona z 53 samolotów myśliwskich w tym

z: 30 Reisen i 23 Kawanishi N1K2-J Shiden, oraz 6 samolotów rozpoznawczych

Nakajima C6N1 Saiun i dwusilnikowych samolotów bombowych Kugisho P1Y

Ginga. Dowództwo grupy uderzeniowej powierzono Yokosuka Guchi. Na wieść,

że amerykañskie okręty znajdują się w pobliżu wyspy Negros, samoloty japoñskie

szybko wystartowały. Ocena sytuacji okazała się zawodna. W odległości około

120 kilometrów samoloty japoñskie zostały przechwycone przez patrolujące

amerykañskie pokładowe samoloty myśliwskie Hellcat. Tylko dzięki pogarszaj

ącej się pogodzie Japoñczykom udało się bez strat uniknąć spotkania.

Samobójczym atakom nie wymknął się jednak amerykañski konwój płynący po

Morzu Sulu. Zaatakowały go Kamikaze lecący na nurkujących samolotach

bombowych Aichi D3A (Val). Głównym ich celem był okręt flagowy, lekki

krążownik Nashville, który został zaatakowany o godzinie 1100, kiedy spadł na

niego nurkujący pierwszy samolot Val. Rozbił się o kabinę dowódcy, admirała

Strubla, a rozlana benzyna podpaliła pokład. Dodatkowe ciosy zadały inne

samoloty Kamikaze. Okrętem wstrząsnęła seria wybuchów. Pożar udało się

ugasić, ale okręt został wyłączony z działañ bojowych i skierowano go do

remontu. Z trzech samolotów myśliwskich Reisen, należących do Kongo Butai 21,

dowodzonych przez podporucznika Hiroshi Komatsu, co najmniej dwa zostały

zestrzelone, a jednemu udało się spaść tuż pod mostkiem, przed którym wybuchł.

Rozlana benzyna zapaliła się, tworząc z okrętu pochodnię. Jedynie dzięki

wielkiemu poświęceniu załogi udało się go utrzymać na powierzchni i przeprowadzić

do zatoki Leyte do naprawy. Zginęło 14 marynarzy a 28 było rannych.

Amerykañska flota inwazyjna przystąpiła do realizacji swoich zadañ. Rano 15

grudnia 1944 roku wylądowało 28 tysięcy Amerykanów na wyspie Mindoro.

Japoñskie samoloty Kamikaze nad tym zgrupowaniem pojawiły się na drugi

dzieñ. Tym razem zaatakowały z małej wysokości. Celem ataków były okręty

desantowe LST-427 i LST-738, które zostały zatopione. Na szczęście były już bez

ładunku, tak że straty w ludziach były minimalne. Następne cztery okręty

desantowe zostały w różnym stopniu uszkodzone. Straty Japoñczyków po

ostatnich dwudziestu atakach były tak wysokie, że praktycznie zostali bez

samolotów. Z tego też powodu przyśpieszono dostawy wszelkich typów samolotów,

z których większość swoje najpiękniejsze lata miała już za sobą. Amerykañskie

straty były znacznie większe po przejściu tajfunu, który zaatakował

amerykañską 3-Flotę 18 grudnia 1944 roku. Jego siła była tak potężna, że

marynarka straciła trzy niszczyciele, a dziesięć innych zostało poważnie uszkodzonych.

Razem ze 186 samolotami z pokładów lotniskowców zmiecionych

zostało ponad 800 marynarzy.

W przedostatnim dniu 1944 roku, w pobliżu wyspy Mindoro, kilka małych

grup samolotów Kamikaze zaatakowało amerykañski konwój pomocniczy. Po

potężnej eksplozji, w głębinach zanurzył się tankowiec Porcupine, a także zapalił

się okręt amunicyjny Orestes. Uszkodzonych zostało również kilka innych

okrętów płynących w konwoju.

Rok 1945 również rozpoczął się atakiem samolotów Kamikaze. Już 2 stycznia

1945 roku mała grupka szturmowa zaatakowała amerykañską Flotę Pomocniczą,

która składała się ze 164 różnych okrętów. Płynęła pod dowództwem kontradmira

ła Jesse B. Oldendorfa wzdłuż cieśniny Surigao. Dwa samoloty Reisen zostały

zestrzelone, lecz jeden z nich spadł na tankowiec Cowanesauep, który został lekko

uszkodzony. Z następnym japoñskim atakiem amerykañska flotylla spotkała się

dwa dni póŹniej, tj. 4 stycznia 1945 roku, tym razem koło wyspy Panay. Samoloty

Kamikaze zostały wcześniej zestrzelone zanim same mogły przeprowadzić

skuteczny atak. Jeden z nich, cały płonąc, spadł na lotniskowiec eskortowy USS

Ommaney Bay. Jego pokład zapalił się po wybuchu własnego samolotu, który

akurat w tym czasie znajdował się na windzie pokładowej. Bomba z palącego się

samolotu Suisei zwolniła się z zaczepu i wpadła do wnętrza okrętu poprzez

otwartą windę. Tam eksplodowała wśród innych zatankowanych maszyn,

których wybuchy zrujnowały prawie cały okręt. Po osiemnastu minutach okręt

palił się od dziobu po rufę. Ostatecznie jeszcze pływający wrak dobity został

kilkoma torpedami z towarzyszącego mu niszczyciela. Zabitych zostało 23,

a ciężko rannych 65 marynarzy. Dowódca Kyoku Jitsu Butai, podporucznik

Mannen Kazana osiągnął wielkie zwycięstwo. Następną ofiarą jego jednostki był

okręt transportowy Lewis L. Dyche, który został zatopiony przez trzy samoloty

Kamikaze. Zginęło 63 marynarzy.

Następnego dnia z bazy w Mabalacat wystartowała Kongo Butai 19 pod

dowództwem porucznika Yutaka Aono, która zaatakowała amerykañskie okręty

w pobliżu Cebu. Była to jednostka mieszana, eskortowana przez 15 samolotów

myśliwskich Reisen. Nad celem spotkała się z liczną grupą amerykañskich

samolotów myśliwskich Hellcat, która bardzo szybko rozprawiła się z japoñską

formacją. Nad amerykañskie okręty przedostały się jedynie pojedyncze samoloty

Kamikaze. Pierwszym ich celem stał się australijski niszczyciel Arunta. Silne

wybuchy samolotów spowodowały uszkodzenie wewnątrz okrętu, a po czterech

długich godzinach walki załogi z pożarem okręt został uratowany. Następny cios

otrzymał drugi okręt australijski, krążownik Australia. Jego uszkodzenia były

niewielkie. Również okręty amerykañskie zostały zaatakowane przez samoloty

japoñskie. Dwa samoloty Kamikaze runęły na lotniskowiec eskortowy Manila

Bay, nieznacznie go uszkadzając, tak że mógł dalej prowadzić działania bojowe.

Zaatakowane zostały także dwa inne okręty amerykañskie: ciężki krążownik

Louisville i niszczyciel Helm. Szturm na pozostałe okręty zakoñczył się bez

większych sukcesów. Japoñczycy stracili praktycznie wszystkie samoloty. Tym

samym zakoñczyła się historia 1-Tokubetsu Kogekitai, ponieważ do przeprowadzenia

dalszych ataków zabrakło jej samolotów. W związku z tym Ohnishi

wydał rozkaz, aby mechanicy doprowadzili do sprawności technicznej jak

najwięcej maszyn, ponieważ przypuszczał, że po ostatnich atakach Amerykanie są

już u kresu sił. Mechanikom udało się przygotować do startu aż 26 maszyn.

6 stycznia 1945 roku przeciwko amerykañskim okrętom wystartowały trzy

jednostki samobójcze. Pierwszą była Kongo Butai 20 dowodzona przez podporucznika

Kunitame Nakao. Składała się z pięciu samolotów Reisen i jednego

Suisei. Drugą jednostką była Kongo Butai 22, która poleciała pod dowództwem

podporucznika Teruhiko Miyake. W jej skład wchodziło pięć samolotów Reisen.

Trzecią jednostką była Kongo Butai 23 pod dowództwem podporucznika Shigeru

Omori, który miał do dyspozycji 14 samolotów Reisen i jeden Suisei. Jednostki

wystartowały z baz w Mabalacat i Clark Fieid w godzinach od 11 °°do 1655 .Celem

lotu były okręty amerykañskie zakotwiczone w zatoce Lingayen. Pierwszy na

celowniku znalazł się stawiacz min Long. Zaatakowany został przez dwa

samoloty Kamikaze, które spowodowały na nim ogromny pożar. W kilka minut

potem na okręt spadł jeszcze jeden samolot samobójczy Reisen. Wybuchł nad

zbiornikami paliwa i magazynem amunicji. Siła eksplozji zamieniła okręt we

wrak. Na dodatek runął na niego jeszcze jeden samolot Kamikaze, przełamując go

na pół. Po tym ataku okręt definitywnie zatonął, zabierając ze sobą 30 marynarzy.

Pozostała część załogi została uratowana z różnymi stopniami oparzeñ. Stawiacz

min Hovey i szybki okręt transportowy Brooks zapaliły się również po ataku

samolotów Kamikaze. Kolejny cios otrzymał również nieszczęśliwy krążownik

Australia. Dwa samoloty Reisen wybuchły prawie jednocześnie na jego pokładzie

zabijając czternastu i raniąc szesnastu marynarzy. Krążownik po tym ataku

pozbawiony został trzech „czterocalówek". Również po atakach samolotów

Kamikaze wybuchły pożary na pancernikach California i New Mexico. Na drugim

z nich samolot Kamikaze wyrządził dość poważne uszkodzenia. Samolot samobójczy

wpadł prosto na mostek nawigacyjny, na którym zabił kilku znakomitych

oficerów w tym osobistego doradcę premiera Winstona Churchilla, komandora

R.W. Fleminga.

Po jednym samolocie Kamikaze spadło na lekki krążownik Columbia i na trzy

niszczyciele oraz na jeden zbiornikowiec. Wszystkie te okręty zostały jedynie

lekko uszkodzone i mogły dalej wykonywać działania bojowe.

Nadszedł kolejny nalot a wraz z nim następne ataki samolotów Kamikaze.

Zatopione zostały stawiacze min Long i Hovey. Wybuchł również pożar na

szybkim okręcie transportowym Brooks. Najcięższy z japoñskich ataków samobójczych

na Filipinach trwał pięć godzin. Ponownie zostały zaatakowane

krążowniki Australia i Louisville. Załogom udało się wprawdzie ugasić pożary, ale

okręty musiały być odstawione do remontu. Amerykanie stracili trzy okręty,

a jedenaście innych zostało uszkodzonych, w tym pięć poważnie. Japoñczycy

stracili prawie wszystkie swoje samoloty, a było ich około dwustu. Następne ataki

samobójcze przeprowadzane były przez pary samolotów Kamikaze, które

samotnie i niepostrzeżenie zbliżały się do amerykañskich okrętów. Jedna z takich

dwójek wystartowała 7 stycznia 1945 roku, kierując się nad zatokę Lingayen na

Mindoro, gdzie lądowały oddziały 7-Floty kontradmirała D.E. Barbey'a. Udało

się im umknąć amerykañskim radarom oraz samolotom patrolującym Wildcat.

Nadziały się jednak na gęstą obronę przeciwlotniczą akurat w momencie, kiedy

zauważyły lądujące oddziały. Amerykañski ogieñ był na tyle silny, że obydwa

samoloty zostały zestrzelone, jeden spadł kilka metrów od lekkiego krążownika

Boise, na którym znajdował się dowódca jednostek alianckich generał Douglas

McArthur.

Amerykañskie oddziały desantowe zaatakowane zostały jeszcze raz po południu

przez następne trzy dwójki samolotów Kamikaze. Pierwsza z nich wybuchła

na stawiaczu min Palmer, który akurat wychodził w morze. Okręt zatonął wraz

z całą załogą. Pozostałe samoloty Kamikaze zaatakowały tuż nad powierzchnią

wody i „otworzyły" prawą burtę w okręcie desantowym LST-912, wiozącym

amunicję. Eksplozja słyszana była w promieniu kilkunastu mil. Kiedy dym się

rozporoszył, ukazał się pływający wrak, który jak najprędzej odholowano na bok,

aby nie tarasował drogi innym okrętom. Zaatakowany został także okręt

transportowy Calloway, jednak szkody były niewielkie.

W następnym dniu japoñski samolot rozpoznawczy Mitsubishi Ki-46 (Dinah)

wykrył amerykañski zespół okrętów płynący w odległości 40 mil od Bataanu. Była

to część floty kontradmirała Barbey'a. Ohnishi natychmiast powołał nową

jednostkę samobójczą, która miała zaatakować okręty amerykañskie. Pierwszy

samolot samobójczy Suisei zakoñczył żywot na pokładzie lotniskowca eskor

towego Kadashan Bay. Czarny gęsty dym i pomarañczowe jęzory płomieni

świadczyły, że na okręcie palą się zbiorniki z paliwem. Załoga z ogniem walczyła

ponad trzy godziny. Lotniskowiec został uratowany, ale doznał takich uszkodzeñ,

że musiał opuścić pole walki i udać się do doku remontowego. Samoloty

Kamikaze towarzyszyły amerykañskim okrętom aż do zatoki Lingayen. Tam już

operowały w powietrzu amerykañskie pokładowe samoloty myśliwskie Hellcat

i Wildcat. Kilku samolotom japoñskim udało się jednak przecisnąć przez to sito.

Dwa z nich spadły na świeżo wyremontowany krążownik Australia. Spadające

samoloty Kamikaze przebiły pokład, okrywając okręt ciemnym dymem, spod

którego wychodziły jęzory ognia. Z pomocą krążownikowi Australia przypłynął

australijski okręt transportowy Westwalia. W koñcu i on został zaatakowany

przez jeden z samolotów Kamikaze. Prześlizgnął się po jego rufie i wpadł do

morza. Okręt jednak doznał poważnych uszkodzeñ i skierowany został do

remontu.

Tego samego dnia samoloty Kamikaze zaatakowały również inny zespół

okrętów amerykañskich. Była to flota transportowa płynąca do zatoki Lingayen

pod dowództwem wiceadmirała T.S. Wilsona. Pięć samolotów Reisen zaatakowa

ło od strony słoñca, tak że załogi nie dostrzegły zbliżającego się wroga.

Głównym celem samolotów japoñskich był lotniskowiec eskortowy Kitkum Bay.

W kierunku lotniskowca przedarły się dwa samoloty japoñskie. Jeden wleciał do

otwartej windy pokładowej i wybuchł w hangarze. Na szczęście nie było w nim już

samolotów, dzięki temu oddziały strażackie miały ułatwioną akcję ratowniczą.

Drugi z japoñskich napastników „zamiótł" pokład i wybuchł tuż obok wysepki,

zasłaniając ją dymem i płomieniami. W wyniku ataku zabitych zostało sześć

dziesięciu marynarzy, a osiemdziesięciu zostało rannych. Okręt został poważnie

uszkodzony i skierowany do remontu. Radio tokijskie w porannych wiadomościach

ogłosiło, że 9 stycznia 1945 roku Amerykanie wylądowali w zatoce

Lingayen. Komunikat został również uzupełniony informacjami o ciężkich

walkach na morzu i w powietrzu. Ogłoszone zostało wielkie zwycięstwo

Kamikaze, co z kolei przyniosło smutek wielu japoñskim matkom młodych

pilotów. Trzeba jednak przyznać, że skuteczność ataków Kamikaze w tym czasie

znacznie wzrosła.

Wkrótce po wschodzie słoñca nad zatoką Lingayen pojawiły się trzy samoloty

Suisei. Nadleciały od strony słoñca, tak że obsługa działek przeciwlotniczych

dostrzegła je w ostatniej chwili. Pierwszy z atakujących samobójców minął

prowadzący niszczyciel i wybuchł tuż za jego rufą. Drugi samolot zaatkował

ciężki krążownik USS Columbia, który trzy dni wcześniej również był celem

samolotów Kamikaze. Tym razem uszkodzenia były poważniejsze. Samolot

japoñski wybuchł na śródokręciu zabijając trzydziestu marynarzy, uszkadzając

centrum dowodzenia okrętem. Trzeci samolot Suisei otrzymał cios z „pięcioca-

łówki" i rozsypał się w powietrzu.

Duża koncentracja amerykañskich sił morskich w zatoce Lingayen była

doskonałą przynętą ściągającą japoñskie samoloty samobójczce. Dlatego też

przylatywali codziennie, a amerykañska obrona przeciwlotnicza miała pełne ręce

roboty.

Tego samego dnia kiedy zaatakowany został krążownik Columbia w godzinach

rannych samoloty Kamikaze przypuściły atak na pancernik Mississippi, który po

raz pierwszy brał udział w działaniach wojennych. Na jego prawą burtę runęły

dwa samoloty Kamikaze, niszcząc mu baterie działek przeciwlotniczych i zabijając

ponad stu marynarzy. Piąty cios od samobójczych samolotów japoñskich

otrzymał krążownik Australia, który dopiero co powrócił na pole walki po

przeprowadzeniu prowizorycznej naprawy. Obydwa okręty zapaliły się i resztę

czasu w tym dniu przeznaczyły na walkę z pożarami.

Ostatnie ataki samobójcze w wykonaniu samolotów Kamikaze w ramach bitwy

o Filipiny przebiegały w ciągu kolejnych pięciu dni. Przeprowadzane były przy

współudziale łódek samobójczych Kaiten, które uszkodziły około piętnastu

okrętów, ale jednak żaden z nich nie opuścił pola walki, za wyjątkiem szybkiego

okrętu transportowego Belknap, który doznał tak dużych uszkodzeñ, że musiał

zostać dobity amerykañską torpedą. Tego samego dnia wieczorem, tj. 11 stycznia

1945 roku, amerykañska służba wywiadowcza otrzymała informację, że rejon

zatoki Lingayen będzie zaatakowany wszystkimi rodzajami samolotów Kamikaze.

Amerykañscy dowódcy, którzy poznali już japoñski fanatyzm, nakazali

okrętom transportowym ukryć się pod zasłonami dymnymi, a dużym okrętom

nakazano wypłynąć na pełne morze, aby nie doprowadzić do kolizji podczas

manewrów. Zarówno oddziały piesze jak i marynarka otrzymały rozkaz najwyż-

szej gotowości bojowej. W powietrzu służbę patrolową nieustannie prowadziły

samoloty myśliwskie Wildcat, Hellcat i Corsair. W koñcu doczekano się

zapowiadanego ataku. Były to japoñskie łodzie latające, z którymi piloci

amerykañscy nie mieli większych kłopotów.

Ostatni atak samolotów Kamikaze w rejonie Filipin miał miejsce rano 16

stycznia 1945 roku. Japoñscy piloci nadlecieli tuż nad powierzchnią wody. Dwa

samoloty samobójcze eksplodowały na prawej burcie okrętu transportowego

LSM-318, który wkrótce potem przechylił się na bok i zatonął. Następny samolot

Reisen wybuchł na rufie okrętu transportowego LST-700, unieruchamiając go.

Pozostałe osiem samolotów japoñskich zostało zestrzelonych. £ącznie podczas

bitwy o Filipiny samoloty Kamikaze zatopiły 28 okrętów, a ponad 80 uszkodziły

w różnym stopniu.

Nieunikniona porażka Japonii w bitwie o Filipiny doprowadziła do spotkania

jej dowódców, na którym to miano zadecydować o dalszych poczynaniach.

Japoñczycy spotkali się w bazie w Ciark Field. Byli to: admirał Ohnishi,

kontradmirał Sugimoto — dowódca 26-Koku Kantai i wiceadmirał Fukudome

— dowódca 2-Koku Kantai. Razem doszli do wniosku, że dalsze działania

bojowe przejmą siły lotnicze stacjonujące na Tajwanie, gdzie również oczekiwano

kolejnego lądowania wojsk amerykañskich. Następnie, przyjęto program, zgodnie

z którym zalecano personelowi naziemnemu skrycie się w górach, skąd miał

prowadzić walkę partyzancką z wojskami amerykañskimi. Personel lotniczy

natomiast powinien przelecieć na Tajwan wykorzystując pozostałe sprawne

samoloty lub być przerzucony szybkimi kontrtorpedowcami. W nocy z 9 na 10

marca 1945 roku o godzinie 345 admirał Ohnishi razem ze swoim sztabem odleciał

w kierunku Tajwanu na dwusilnikowych samolotach transportowych Mitsubishi

G4M4-L. Wkrótce po wschodzie słoñca wylądował w bazie lotniczej w Tainan.

Kilka dni póŹniej admirał Ohnishi przystąpił do formowania nowych jednostek

Tokubetsu Kogekitai. Pierwszą jednostkę Kamikaze tworzyły dwa samoloty

Reisen i dwa samoloty Suisei, do osłony której wyznaczono samoloty Reisen.

Druga jednostka miała podobny skład, ale w osłonie miała tylko jeden samolot

Reisen. Trzecią jednostkę tworzyły jedynie dwa samoloty Suisei z osłoną dwóch

samolotów Reisen. Cała ta formacja otrzymała nazwę Niitaka Butai, która

pochodziła od nazwy najwyższej góry na Tajwanie.

Rytualny ceremoniał pożegnalny przeprowadzony został bardzo szybko,

ponieważ na nowych Kamikaze czekał już wytypowany cel — wykryta 21 marca

1945 roku flota amerykañska. Był to piękny dzieñ o bardzo dobrej widoczności.

Jedynie małe obłoczki płynęły na wysokości stupięćdziesięciu metrów. Mechanicy

starannie przygotowali samoloty do pierwszego startu siedemnastu pilotów

Kamikaze. Celem były okręty 3-Floty admirała Halsey'a, płynące w odległości 350

kilometrów od Tainanu. Amerykanie wyprzedzili akcję japoñskich samolotów.

Ich maszyny torpedowo-bombowe Avenger i Helldiver razem z samolotami

myśliwskimi Wildcat, Hellcat i Corsair zaatakowały pohidniowowschodnie

wybrzeże Tajwanu. W pobliżu Tainanu zatopiły dziesięć zakotwiczonych okrętów

japoñskich, a na lotnisku zniszczyły sześćdziesiąt samolotów. Akurat w tym

czasie startowały pierwsze samoloty formacji Niitaka Butai. W powietrzu

znalazło się jedynie dziesięć samolotów, z których sześć zestrzeliły patrolujące

Hellcat ' y . Pozostałe cztery samoloty Kamikaze doprowadziły swój atak do koñca.

Jednocześnie zaatakowały lotniskowce USS Ticonderoga i USS Langley. Na obu

okrętach wybuchły pożary, powstały również poważne uszkodzenia. Kilka minut

póŹniej lotniskowcem Ticonderoga wstrząsnęła eksplozja trzeciego samolotu

Kamikaze. Intensywny pożar doprowadził do wybuchu amunicji, który był na tyle

silny, że poważnie uszkodził okręt, który musiał być odprowadzony do remontu

na Ulithi. Razem z nim odprowadzony został również niszczyciel USS Maddox,

który stał się celem ostatniego samolotu Kamikaze. Amerykañską odpowiedzią

na ten atak były naloty bombowe na tajwañskie porty i lotniska. Przeprowadziły

je czterosilnikowe samoloty bombowe Bśing B-29 Superfortress. Amerykañskie

okręty na Tajwan już więcej nie powróciły. Ich cel leżał na północy i nazywał się

Iwojima.

Po tajwañskim epizodzie japoñskie dowództwo uświadomiło sobie, że amerykañska

operacja desantowa zostanie przeprowadzona znacznie bliżej Japonii, i że

może to być Iwojima lub Okinawa. Teraz należało znaleŹć takie rozwiązanie,

które by przeszkodziło w realizacji zamierzeñ Amerykanów. Po pierwsze należało

zorganizować osłonę przeciwlotniczą baz lotniczych rozlokowanych na Wyspach

Japoñskich. Jako najbardziej przydatne uznano bazy lotnicze rozmieszczone na

południowym wybrzeżu Kiusiu, skąd można było zaatakować amerykañskie

lotniska ulokowane na wyspach środkowego Pacyfiku, a także szybko przyjść

z pomocą Okinawie i Iwojimie. Aby przeciwstawić się amerykañskiej inwazji

dowództwo japoñskie postanowiło zafundować Amerykanom ,,drugi Pearl

Harbor". Planowano bowiem zaatakować główną amerykañską bazę na Pacyfiku,

na Ulithi, w Zachodnich Karolinach. Jedynym problemem była odległość. Do

realizacji tego planu została utworzona nowa 5-Koku Kantat ulokowana na

południu Kiusiu pod dowództwem admirała Kempei Teraoka.

Przeprowadzenie akcji zaplanowano na 11 lutego 1945 roku, a do jej realizacji

imiennie wytypowano 601-Kokutai, którym dowodził kapitan Riichi Sujiyama.

W dniu 18 lutego 1945 roku jednostka była gotowa do wykonania zadania.

Admirał Teraoka nadał jej nazwę Dai-Ni Mitake Butai. Jednostka też nazywana

była Kamikaze Mitake Go 2. Jej dowódcą mianowano Iroshi Murakawę. Do

dyspozycji miał 32 samoloty, które podzielono na pięć grup. Samoloty przeznaczone

do ataku samobójczego były przeróżnych typów. Przeważały jednak

dwusilnikowe samoloty bombowe Kugisho P l Y Ginga, które osłaniane miały być

przez samoloty myśliwskie Reisen i Shiden.

Plan przeprowadzenia ataku 19 lutego 1945 roku został zarzucony, ponieważ

w tym dniu Amerykanie przystąpili do lądowania na Iwojimie. Cel Mitake Butai

został zmieniony. Rano 21 lutego 1945 roku wszystkie pięć grup wystartowało

z lotniska Katon i skierowało się na Iwojimę. Po drodze na wyspie Hachiyo

uzupełnili paliwo. Po długim locie japoñska formacja pojawiła się nad Iwojima

dopiero po południu. Wyspa pokryta była dymem i wybuchami pochodzącymi

z prowadzonych na niej walk. Widzialność była także ograniczona zbliżającym się

zmierzchem. Pomimo, że Amerykanom nie były już obce ataki samolotów

Kamikaze, to tym razem byli nimi zaskoczeni. O godzinie 17°° samoloty japoñskie

rozpoczęły uderzenie. W kilka minut póŹniej zaatakowany został lotniskowiec

Saratoga. Atak przeprowadziło sześć samolotów Kamikaze. Dwa nadleciały od

prawej burty. Jeden z nich przechwycony został przez ogieñ artylerii przeciwlotniczej

i paląc się spadł tuż przy burcie. Palące się resztki wpadły do wnętrza

hangaru, gdzie podpaliły wózek z amunicją. Wybuch amunicji połączył się z inną

eksplozją. Był to wybuch spowodowany przez upadek drugiego samolotu

Kamikaze, który uderzył w okręt na wysokości linii wodnej. O godzinie 1705 na

jednej z katapult startowych eksplodował kolejny napastnik, któremu udało się

przelecieć tuż nad wysepką i zespołem anten. Następny samolot japoñski spadł na

żuraw pokładowy. Jego bomba wyczepiła się i spadła do morza, gdzie wybuchła.

Niebo stawało się coraz bardziej ciemne, tak że samoloty japoñskie miały

problemy z wypatrzeniem swoich celów. Dwa z nich przymierzyły się do

lotniskowca eskortowego Lunga Point. Jeden z samolotów został zestrzelony

przez obronę przeciwlotniczą, natomiast drugi wybuchł na wysokości linii

wodnej. Chwilę nieuwagi załogi lotniskowca Bismarck Sea wykorzystały dwa

samoloty Kamikaze, które niemal jednocześnie uderzyły w okręt. Siła wybuchów

była tak potężna, że dała się odczuć na sąsiednich okrętach. Jeden z samolotów

przebił pokład, a jego bomba wybuchła wewnątrz okrętu powodując natychmias

towy pożar. Drugi samolot uderzył w wysepkę, którą znacznie uszkodził. Zginął

kapitan lotniskowca J.L. Pratt. Kolejny samolot Kamikaze zaatakował już

uszkodzony we wcześniejszym ataku lotniskowiec Lunga Point. Wybuch tym

razem spowodował utratę komina. Ataki samolotów Kamikaze osiągnęły szczyt

swojej aktywności. Od wybuchów samolotów japoñskich zapaliły się okręty

desantowe LST-477 i LST-809. Zaatakowany został również szybki okręt

transportowy Keokuk. W koñcu i samoloty myśliwskie Reisen z osłony przyst

ąpiły do ataków samobójczych, aby przyspieszyć proces niszczenia desantu

amerykañskiego. Nie miały już szczęścia, ponieważ skoordynowana amerykañska

obrona przeciwlotnicza nie pozwoliła się zaskoczyć i wszystkie samoloty

japoñskie zestrzeliła.

Po japoñskim ataku z trzech uszkodzonych amerykañskich okrętów w szeregi

powrócił jedynie lotniskowiec Lunga Point. Na lotniskowcu USS Saratoga jeszcze

kilka godzin po japoñskim ataku gaszono pożary, które poważnie uszkodziły

wnętrze okrętu. Zdewastowany okręt odstawiono do remontu do Pearl Harbor.

Zginęło 123 marynarzy, a 196 zostało rannych. Na lotniskowcu USS Bismarck

Sea z pożarem walczyły dzielnie oddziały przeciwpożarowe, jednak szybko

rozszerzał się on pod pokładem, poważnie zagrażając składowi amunicji i zbiornikom

z paliwem. W koñcu nastąpiła potężna eksplozja, która zniszczyła rufę

okrętu. Po dwóch godzinach lotniskowiec zatonął w towarzystwie serii podwodnych

wybuchów. Razem z nim zatonęło 350 zabitych marynarzy. Pierwszy atak

Mitake Butai zakoñczył się sukcesem.

Amerykanie z niepokojem oczekiwali na kolejne ataki Japoñczyków, jednak

one nie nastąpiły. Japoñczycy po relacji samolotów rozpoznawczych z nie tak

dawnego pola walki, doszli do wniosku, że amerykañska flota na skutek

poniesionych strat wycofa się spod Iwojimy i powróci na Ulithi. Z tego też

powodu ponownie powrócono do zarzuconego planu. W ciągu dwudziestu

czterech godzin na Kiusiu powstała nowa formacja, która miała za zadanie

realizację planu Tan, obejmującego zniszczenie amerykañskiej bazy na Ulithi.

Formacja pod nazwą Azusa Tokubetsu Butai przygotowywana była do akcji,

która miała być przeprowadzona 10 marca 1945 roku. W jej skład wchodziły 24

dwusilnikowe samoloty bombowe Ginga, podzielone na dwie grupy szturmowe.

Pierwszą dowodził porucznik Naoto Kuromaru, a drugą porucznik Kśtsu

Fukuda. Każdy z samolotów zabierał 800 kilogramową bombę. Ponieważ cel był

na granicy zasięgu tych samolotów, jasne było, że po ataku powrotu już nie

będzie. Formację osłaniało pięć samolotów rozpoznawczych Nakajima C6N1

Saiun. Start miał się odbyć z baz lotnictwa morskiego w Kanoya i Konoike oraz

z zatoki Kagoshima, skąd wystartowały łodzie latające Kawanishi H8K2 (Emily).

Rozkaz do startu nadszedł rano 11 marca 1945 roku. Na godzinę przed nim do

bazy w Kanoya osobiście przyjechał admirał Ugaki. Krótko porozmawiał

z uczestnikami nalotu, następnie wypił z nimi pożegnalne sake, po czym załogi

rozeszły się do swoich samolotów. Pogoda była stosunkowo dobra, a na niebie

pojawiały się tylko pojedyncze obłoczki.

W planie operacyjnym zakładano, że załogi łodzi latających będą pełnić rolę

przewodników formacji zasadniczej i po osiągnięciu wyspy Jap powrócą do

macierzystych przystani. Samoloty rozpoznawcze Saiun miały natomiast za

zadanie informować formację o ilości i rozlokowaniu amerykañskich okrętów na

Ulithi. Z powodu kłopotów z silnikami do startu przygotowano tylko jedną łódŹ

latającą Emily. Samoloty rozpoznawcze Saiun zameldowały, że na Ulithi

zakotwiczonych jest 17 amerykañskich lotniskowców, jądro amerykañskiej

marynarki wojennej na Pacyfiku. Start japoñskiej formacji zakoñczony został

o godzinie 850, a o 910 minęła ona przylądek Sada na południowym wybrzeżu

półwyspu Guam. Po 30 minutach lotu odpadło sześć samolotów bombowych

Ginga. Powodem były kłopoty z silnikami. Dalszą drogę kontynuowało 19

samolotów. Lecieli na jak najbardziej ekonomicznych parametrach, aby załogi

miały pewność, że wystarczy im paliwa do celu ich wyprawy.

Po ośmiu godzinach lotu w powietrzu zostało już tylko 15 samolotów.

Brakująca czwórka powróciła do bazy z powodu powstania różnych usterek.

Samoloty znajdowały się wówczas okołu dwustu mil na północ od wyspy Jap,

która była jeszcze w rękach Japoñczyków. W tym miejscu natknęli się również na

amerykañski konwój, który domagał się od nich sygnałów identyfikacyjnych.

Japoñczycy nie zareagowali na to, a jedynie przyśpieszyli lot, aby jak najszybciej

go minąć. Kiedy przelatywali nad wyspą Okinorori Shima nastąpiło nagłe

pogorszenie pogody. Ciemne chmury burzowe i silny deszcz uniemożliwiły

orientację. O godzinie 1910 odleciały samoloty rozpoznawcze Saiun i łódŹ latająca

Emily, ponieważ ich piloci uznali swoją obecność za zbyteczną. Piloci samolotów

bombowych Ginga pozostali w osamotnieniu, a w warunkach burzowych nie

bardzo wiedzieli gdzie się obecnie znajdują, ponieważ nie widzieli żadnego punktu

orientacyjnego.

Naraz ukazała się im wyspa, którą natychmiast zidentyfikowali jako Jap. Teraz

wiedzieli, że do Ulithi mają jeszcze godzinę lotu. W tym czasie z grupy odłączyły

się cztery kolejne samoloty Ginga z zamiarem lądowania na wysepce, ponieważ

maszyny miały już prawie puste zbiorniki. Lądowanie nie udało im się. Pozostałe

samoloty obrały kurs na wschód, w kierunku Ulithi. Po dwunastu godzinach lotu

załogi przed sobą zobaczyły oświetloną amerykañską bazę morską. Nic nie

wskazywało na to, żeby Amerykanie ich się spodziewali. W tym czasie Japoñczycy

nie dysponowali już własnymi lotniskowcami, a także nie posiadali samolotów

o tak dużym zasięgu, który mógłby zagrozić amerykañskiej bazie. Amerykanie

zatem ograniczyli się do obserwacji, przede wszystkim powierzchni wody,

ponieważ tylko z tego kierunku mogli się spodziewać ewentualnego niebezpieczeñstwa.

Zatem samoloty Kamikaze miały wolną rękę.

Spełnienie zadania wydawało się być w zasięgu ich możliwości, mimo

większość samolotów miała niemal puste zbiorniki paliwa. Jako pierwszy do

ataku przystąpił porucznik Kuromaro. Atak zakoñczył lotem szybowym, ponie

waż nie miał już paliwa, które by umożliwiło sterowania samolotem. Spadł na

lotniskowiec Randolph. Na jego pokładzie bomba spowodowała wybuch, który

wyrwał otwór o wymiarach 30 na 18 metrów, zabijając 34 i raniąc 125 marynarzy.

Okręt, a przede wszystkim jego załoga miała wielkie szczęście, gdyż większość

marynarzy była w tym czasie na seansie filmowym. Nie mniej wybuch obudził

bazę. Reflektory i wystrzelone flary skierowane były przede wszystkim na

horyzont. Nikt się nie spodziewał, że Japoñczycy mogą atakować bazę z powietrza.

Wszyscy byli niemal pewni, że pomiędzy okręty wdarł się miniaturowy

okręcik podwodny. W obronie bazy natychmiast w morze wypłynęły ścigacze.

Dopiero opadające cicho bez silników samoloty, zmieniły kierunek penetracji

radarów, a głównie działek przeciwlotniczych. Na niebie nie było jednak do czego

strzelać. Wszystkie samoloty japoñskie zniknęły już w głębinach morskich, które

gdzie niegdzie rozpryskiwały się po detonacji bomb. Operacja Tan, w której tyle

nadziei pokładali Japoñczycy, zakoñczyła się kompletnym fiaskiem. Zaatakowany

lotniskowiec Randolph został uszkodzony, ale że z japoñskiego samolotu nie

mogła się już wylać ani kropelka benzyny, która w innych przypadkach znacznie

zwiększała skuteczność ataku, powstały pożar udało się natychmiast ugasić,

a okręt wkrótce naprawić. Na drugi dzieñ po ataku nad Ulithi pojawił się japoñski

samolot rozpoznawczy Saiun. W meldunku zawarto uwagę, że operacja się nie

udała, ponieważ w porcie stoją zakotwiczone wszystkie amerykañskie okręty

i żadnego nie brakuje. Ta rzeczywistość zmusiła japoñskie dowództwo do

przeprowadzenia reorganizacji w jednostkach szturmowych. Ponieważ Cesarska

Marynarka Japoñska nie posiadała już własnej floty, całą uwagę teraz skierowała

na lotnictwo. Z tego powodu przyśpieszono organizację 10-Koku Kantai, która

w swoim składzie miała 11, 12 i 13-Kokutai. Jednostka przejęła bazy i region

działania należący wcześniej do 5-Koku Kantai. W związku z tym doszło do

nowego podziału operacyjnego i tak:

1-Koku Kantai stacjonowała na Tajwanie z 300 samolotami,

3-Koku Kantai miała osłaniać wschodnie wybrzeża Japonii 800 samolotami,

5-Koku Kantai miała bronić zachodniego wybrzeża Japonii 600 samolotami,

10-Koku Kantai miała zabezpieczać południowe wybrzeża Japonii 400 samolotami.

£ącznie Marynarka miała do dyspozycji 2100 samolotów, które zamierzała

przeciwstawić znacznej przewadze ilościowej i jakościowej lotnictwa i marynarki

amerykañskiej. Po doświadczeniach bojowych w bitwie o Filipiny Marynarka

zażądała od swojego lotnictwa zniszczenia za wszelką cenę amerykañskich

okrętów. W związku z tym jednostki Kamikaze stały się podstawowym środkiem

bojowym. Dlatego też w skład 10-Koku Kantai wchodziły wyłącznie jednostki

samobójcze.

Amerykanie w pobliżu Iwojimy pojawili się 18 marca 1945 roku, a dwa dni

póŹniej z pokładów ich lotniskowców wystartowała setka samolotów, która

zaatakowała japoñskie lotniska i porty na południowym wybrzeżu Kiusiu.

Japoñski zwiad rozpoznał, że większość amerykañskiego lotnictwa jest zgrupowana

jeszcze w głębi oceanu. W związku z tym dowództwo japoñskie stwierdziło,

że taka sytuacja dawała im doskonałą okazję do zniszczenia amerykañskiej floty.

Było to zadanie dla jednostek Kamikaze.

Grupa 50 samolotów z 5-Koku Kantai udała się w kierunku celu, którym był

amerykañski zespół zadaniowy TF-38 i jego lotniskowce. Samoloty z ich

pokładów wysłał wiceadmirał Marc A. Mistcher do zbombardowania Kiusiu.

Zatem kiedy Amerykanie bombardowali cele na Kiusiu nad ich lotniskowcami

pojawiły się pierwsze samoloty Kamikaze. Przebiły się przez obronę przeciwlotnicz

ą i z kilku stron zaatakowały lotniskowiec Intrepid. Następnym celem stał się

lotniskowiec Wasp. Na obydwu lotniskowcach zginęło 102 marynarzy, a rannych

zostało 269. Przed dalszymi atakami Kamikaze okręty amerykañskie uratowała

pogarszająca się pogoda.

Kolejny atak samolotów Kamikaze nastąpił dopiero na drugi dzieñ, tj. 19 marca

1945 roku. Pierwszą falę uderzeniową tworzyło 45 samolotów Kamikaze, a sam

atak przeprowadzony został w godzinach porannych. Tym razem celem ataku był

lotniskowiec USS Franklin. Podczas pierwszego ataku uszkodzona została tylko

winda pokładowa i wysepka okrętu. Drugi cios był bardziej skuteczny. Zadał go

samolot obładowany bombami, którymi zniszczył katapultę. Siła wybuchu, która

powstała po eksplozji samolotu Kamikaze, dosięgła także stojące w pobliżu

samoloty i cały pokład stanął w ogniu. W płomieniach wybuchała półcalowa

amunicja oraz naboje do 20 milimetrowych działek, a także rakiety Tin-Tin, które

były podwieszone pod samolotami myśliwskimi Corsair.

Paląca się benzyna przeciekła przez pokład, a eksplozje na pokładzie przyczyni

ły się do jej wybuchu pod pokładem. O godzinie 952 okrętem wstrząsnął

potężny wybuch. To na okręt runął samolot Suisei. Okręt okrył się dymem

i płomieniami, które rozstępowały się tylko po kolejnych eksplozjach. Wybuchał

to skład z amunicją. Cały dzieñ walczono o uratowanie okrętu. Dopiero

. wieczorem udało się ugasić pożar, ale lotniskowiec nie był już zdolny do

prowadzenia dalszych działañ bojowych. Wysłany został do remontu w Stanach.

W morzu pochowano 772 marynarzy, a 300 odesłano do szpitali. Zatem,

Amerykanie jednak nie do koñca stracili swój lotniskowiec. Natomiast z nalotu

na Japonię nie powróciło aż 116 samolotów amerykañskich, na które tym razem

czyhały japoñskie samoloty myśliwskie Reisen i Shiden, zgrupowane w małych

jednostkach pod ogólnym dowództwem kmdr. Minoru Genda, którym amerykañskie

naloty nie tylko, że nie zaszkodziły, ale przy tym mogły jeszcze skutecznie

zwalczać samoloty przeciwnika.

Następny japoñski atak Kamikaze przeprowadzony został 21 marca 1945 roku.

Wtedy to zwiad powietrzny doniósł, że amerykañskie okręty znajdują się około

500 kilometrów na południe od Kiusiu. Admirał Matome Ugaki wydał rozkaz,

aby tym razem atak przeprowadzić przy wykorzystaniu samolotów o napędzie

rakietowym Kugisho Ohka Model 11. Grupę szturmową zorganizował Motoharu

Okamura, dowódca samolotów o napędzie rakietowym Ohka, która składała się

z 18 samolotów bombowych Mitsubishi G4M2e Model 24 J (Betty). Pod

szesnastoma samolotami Betty podwieszone były samoloty Ohka, natomiast

w dwóch pozostałych podwieszono bomby oraz pełniły funkcję zabezpieczenia

nawigacyjnego. Osłonę stanowić miało 50 samolotów myśliwskich Reisen i Shiden.

Dowódcą całej grupy został kapitan Goro Nonaka. Jako pierwsze wystartowa

ły obciążone samoloty bombowe Betty. Zegar w Kanoya wskazywał godzinę

1135.Z powodu usterek w silnikach osłona grupy została zredukowana jedynie do

30 samolotów myśliwskich. Był to bardzo niekorzystny fakt.

Po około dwóch godzinach lotu samoloty japoñskie znalazły się w odległości 80

kilometrów od celu. Wcześniej niż mogli się włączyć do akcji, pojawiły się

amerykañskie samoloty myśliwskie Hellcat i Wildcat, które zostały na nich

naprowadzone przez stacje radarowe. Samoloty amerykañskie szybko rozbiły

japoñską formację i zaczęły zestrzeliwać jeden bombowiec po drugim. W ciągu

dwudziestu minut zestrzelonych zostało 15 japoñskich samolotów bombowych.

Jedynie trzem udało się ukryć w chmurach, ale zyskały tylko 15 minutowe

odłożenie wyroku. Razem z samolotami bombowymi zestrzelonych zostało 15

samolotów myśliwskich z ich osłony. Pozostałe samoloty były na tyle uszkodzone,

że w większości rozbiły się podczas lądowania. Był to niezbyt udany debiut

samolotów o napędzie rakietowym Ohka, których klęska zaszokowała japoñskie

dowództwo.

Zdobycie Iwojimy oznaczało, że następny krok Amerykanie skierują na

Okinawę, w pobliżu Japonii. Z tego powodu admirał Ugaki, dowódca lotnictwa

Marynarki na Kiusiu, zażądał koordynacji wszystkich akcji lotnictwa morskiego

i armijnego. Z tego połączenia powstała formacja Tokubetsu Kogekitai Kikusui,

w skład której wchodziły samoloty z 3, 5 i 10-Koku Kantat uzupełnione przez

jednostki Sentai lotnictwa armijnego. Główną bazą została Kanoya wraz

z wszystkimi lotniskami leżącymi w południowej części Kiusiu. Dla zmylenia

amerykañskiego rozpoznania na całej wyspie pobudowano bardzo dużo fał-

szywych lotnisk, na których poukładano drewniane makiety samolotów. W dziedzienie

kamuflowania bojowego Japoñczycy byli mistrzami.

Techniczne wyposażenie formacji Kikusui było rozmaite i składało się z wszystkich

możliwych do uzyskania samolotów. Były to zarówno samoloty cywilne,

transportowe oraz łącznikowe. Poza tym coraz bardziej zaczął się uwidaczniać

brak paliwa. Oznaczało to, że nowym adeptom jednostek samobójczych poświęconych

zostanie bardzo mało czasu na latanie treningowe, a w zasadzie będą

mogli jedynie zapoznać się z poszczególnymi samolotami. Jednostkami armijnymi

dowodził generał Miyoshi. Jego piloci nie potrzebowali dodatkowego

szkolenia, ponieważ było ich niewielu, a ci co się dobrowolnie zgłosili byli już

odpowiednio wyszkoleni.

26 marca 1945 roku amerykañskie siły inwazyjne wylądowały na wyspie

Keramo, która leżała kilka kilometrów od Okinawy. Japoñczycy postawili swoje

siły w stan najwyższej gotowości bojowej. Pierwsze samoloty Kamikaze wystartowa

ły do ataku w ostatnim dniu marca. Przez gęsty ogieñ działek przeciwlotniczych

i karabinów maszynowych oraz kontrataku amerykañskich samolotów

myśliwskich, udało się im przedostać nad wrogie lotniskowce. Pierwszy cios

otrzymał okręt flagowy wiceadmirała Raymonda A. Spruance'a, ciężki krążownik

Indianapolis. Zadały mu go dwa samoloty Suisei, które wybuchając wydarły

w pokładzie dwa duże otwory wypełnione ogniem. Wkrótce wystąpiły kolejne

wybuchy wewnątrz okrętu. Wiceadmirał Spruance zmuszony został do przeniesienia

swojej flagi na pancernik New Mexico. Podczas tego ataku Japoñczycy

uszkodzili jeszcze dwa inne okręty amerykañskie. W ataku wykorzystanych

zostało 30 samolotów japoñskich.

Rankiem l kwietnia 1945 roku. o godzinie 830 na plaży Hagushi, leżącej między

lotniskami Jontan a Kadena, wylądowały pierwsze oddziały amerykañskiej

piechoty morskiej. Rozpoczęła się bitwa o Okinawę. Japoñski plan obronny

Ten-Go przewidywał użycie łącznie 4500 samolotów. Jednostki specjalne — Kamikaze

miały do dyspozycji 355 samolotów oraz 344 samoloty przeznaczone do

osłony i prowadzenia rozpoznania. Pierwszą akcję Kikusui rozpoczęła jeszcze tego

samego dnia około godziny 10 przed południem.

Samoloty Kamikaze nadleciały od strony słoñca. Utrudniało to działanie

amerykañskiej obrony przeciwlotniczej. Pierwszy samolot Kamikaze spadł na

pancernik West Wirginia. Ponieważ szturmujący samolot Reisen uderzył w przedni

ą wieżę uszkodzenia na okręcie nie były zbyt duże. Następny samolot Kamikaze

zaatakował okręt amunicyjny LST-884, zabijając na nim 10 marynarzy i raniąc

27. Dla bezpieczeñstwa palący się okręt odholowano w głąb oceanu, aby

przypadkowy wybuch nie uszkodził inne okręty. Trzeci cios otrzymał okręt

transportowy Hinsdale. Po krótkiej walce z pożarem okręt udało się uratować,

jednakże musiał być odstawiony do naprawy. Dzięki skutecznej obronie przeciwlotniczej

większość samolotów Kamikaze została zestrzelona lub minęła się

z celem.

Tego samego dnia, kiedy piechota amerykañska lądowała na Okinawie,

w działaniach bojowych uczestniczyła również flota brytyjska. W ramach zespołu

zadaniowego TF-57 prowadziła obserwację w rejonie na południe od Okinawy,

gdzie również miała przeciwdziałać kontratakowi japoñskiemu z Tajwanu.

Rzeczywiście tak się też stało, l kwietnia 1945 roku z Tajwanu nadleciały

samoloty Kamikaze. Atak był bardzo szybki. Dwa samoloty japoñskie spadły na

okręt flagowy wiceadmirała Bernarda B. Hawlings'a, pancernik HMS King

George V. Nie wyrządziły mu jednak zbyt dużych szkód, ponieważ brytyjski okręt

miał bardzo silne opancerzenie. Opancerzone pokłady także ochroniły brytyjskie

lotniskowce przed poważniejszymi uszkodzeniami, które na innych okrętach

mogły uczynić japoñskie samoloty samobójcze. Na lotniskowce HMS Indomitable

i HMS Indefatigable runęły po dwa, a na lotniskowiec HMS Ilustrious spadł

jeden samolot Kamikaze.

Na Okinawie dobiegał koñca pierwszy dzieñ bitwy. Następnego dnia o godzinie

830 samoloty Kamikaze znowu się pojawiły. Jako pierwszy zaatakowany został

szybki okręt transportowy Dickerson. Eksplozja samolotu japoñskiego zniszczyła

mostek kapitañski. Podwieszona pod samolotem bomba uwolniła się i wybuchła

pod pokładem. W wyniku tego eksplodowała przewożona tam amunicja. Aby

zabezpieczyć się przed uszkodzeniem sąsiednich okrętów, okręt transportowy

został odholowany w pobliże wyspy Keramo. Tam został ostatecznie zatopiony

kilkoma granatami wystrzelonymi przez niszczyciele.

Dla osłony floty amerykañskiej i lądującyych wojsk na Okinawie, w pobliże

wyspy sprowadzonych zostało 15 niszczycieli osłony radarowej. Ich pierwsza linia

została ustalona w półokręgu 75 mil, a druga linia 36 mil od północnowschodniego

przylądka półwyspu Bolo, tj. kilka mil na północ od plaży Hagushi. System

służb obserwacyjnych znacznie podniósł stopieñ bezpieczeñstwa sił amerykañskich

przed atakami samolotów japoñskich. Przeciwko tego typu amerykañskiej

obronie admirał Ugaki przygotował masowy atak samolotów Kamikaze.

Dopiero po tygodniu plan został przygotowany do realizacji. Miał się on stać

częścią wielkiej kontrofensywy, dla której przygotowanych zostało 547 samolotów

lotnictwa morskiego i 188 samolotów lotnictwa armijnego, przeróżnych

typów. Rozentuzjazmowani japoñscy piloci czekali jedynie na rozkaz do startu.

Amerykañski zwiad lotniczy, wracając 4 kwietnia ze swojej misji, rozpoznał

znaczne ześrodkowanie samolotów japoñskich na wszystkich bazach lotniczych

w południowej części wyspy Kiusiu. W związku z tym dowództwo amerykañskie

bezwłocznie wydało rozkaz lotniskowcom, aby w kierunku baz japoñskich wysłać

jak najwięcej samolotów pokładowych. Dwa dni póŹniej, wcześnie rano wystartowa

ło kilkaset amerykañskich samolotów pokładowych z zadaniem zaatakowania

wspomnianych baz na Kiusiu. Po powrocie zameldowano, ze większość

japoñskich baz stanęła w płomieniach i zniszczono na nich znaczne ilości

samolotów. W rzeczywistości zniszczone zostały jedynie doskonale wykonane

drewniane makiety.

Jądro lotnictwa japoñskiego został nietknięte, a na dodatek Amerykanie nie

znali jego siły. Rano 5 kwietnia 1945 roku wszyscy piloci japoñscy zapoznani

zostali z planowaną operacją, która otrzymała nazwę Kikusui. Atak zaczął się

6 kwietnia 1945 roku, kiedy samolot rozpoznawczy Saiun zameldował, że na

południe od wyspy Anami Shima pojawiły się okręty amerykañskie. Była to dla

Japoñczyków idealna sytuacja, ponieważ Amerykanie byli bez osłony latniskowców.

Pierwsza fala japoñskich samolotów szturmowych składała się z 195 maszyn

lotnictwa morskiego, z których 80 to były samoloty Kamikaze. Wśród nich

znajdowało się osiem samolotów bombowych Betty, które leciały podwieszonymi

samolotami rakietowymi Ohka. Osłonę formacji powierzono samolotom myśliwskim

Reisen. Resztę zespołu tworzyły klasyczne samoloty bombowe.

Na stanowisku radarowym nr 2 obserwację prowadził niszczyciel radarowy

USS Colhoun. Na ekranach jego radarów około godziny 230pojawiły się samoloty

japoñskie. Kilka minut póŹniej na okręcie uruchomiona została artyleria

przeciwlotnicza. Jeden z samolotów Saiun namierzył się na okręt, a drugi

niezauważony zrzucił bombę i odleciał. Bomba wybuchła tuż za rufą okrętu, lecz

nie wyrządziła na nim żadnych uszkodzeñ. PóŹniej nadleciła pierwsza grupa

jedenastu samolotów japoñskich. Była wtedy godzina 700 i słoñce szykowało się

do wschodu. Samolot bombowy Betty zrzucił w kierunku niszczyciela torpedę, ale

okręt wykonał prawidłowy unik i torpeda przeszła obok. Inna grupa samolotów

japoñskich namierzyła się na Kerama Retto, gdzie zakotwiczone były przede

wszystkim okręty amunicyjne, z których przeładowywano ładunek. Samoloty

japoñskie nad okrętem Logan Victory pojawiły się akurat w momencie, gdy

załoga przenosiła skrzynki z amunicją na ląd. Marynarze w popłochu skoczyli do

wody lub wybiegli na ląd, a dowództwo wydało rozkaz do natychmiastowego

wyciągnięcia kotwicy i wyjścia z zatoki w morze. Podobne reakcje były na innych

okrętach, które prawie jednocześnie otworzyły ogieñ przeciwlotniczy. W obronie

uczestniczyła również załoga okrętu Logan Victory. Nagle zauważono, że jakieś

' dwie mile od okrętu, znad jednej z niewielkich wysepek, pojawił się samolot

japoñski, który zbliżał się zygzakowatym lotem tuż nad powierzchnią wody.

Samolot ten zauważony został również z okrętów Hobbs Victory i Halaula

Victory, które w jego kierunku otworzyły ogieñ. Również i Japoñczyk nie był im

dłużny i strzelał ze swoich działek pokładowych. Nieoczekiwany ogieñ samolotu

japoñskiego zabił na okręcie Logan Victory 14 marynarzy i ranił dziesięciu innych.

Poza tym ostrzelane zostały skrzynki z amunicją, które zaczęły wybuchać. Na

okręcie powstał pożar, który szybko rozprzestrzeniał się. Na wodę zostały

zrzucone tratwy ratunkowe, a na okręcie powstała panika po informacji, że okręt

lada moment może wylecieć w powietrze. I tak też się stało, ale dopiero koło

południa, kiedy to po potężnej eskplozji okręt zaczął tonąć.

Do okrętu transportowego Halaula Victory przymierzył się japoñski samolot

bombowy Betty. Okręt szybko zmienił kierunek, a nisko lecący samolot „wbił się

w morską toñ" zanim dotarł do swojego celu. Poza tym, niektórym okrętom

udało się ukryć w zatoce na wyspie Kerama Retto, gdzie już była przygotowana

obrona przeciwlotnicza. Dwa samoloty japoñskie zbliżyły się do wyspy. Jeden

z nich został natychmiast strącony, a drugi po nagłej zmianie kierunku,

z wysokości około 10 metrów, uderzył w burtę szybko płynącego okrętu

transportowego Hobbs Victory. Wybuch spowodował eksplozję przewożonej

amunicji. Oddziały pożarnicze walczyły z rozszalałym ogniem przez cztery

godziny. W koñcu potężna eksplozja rozszarpała okręt na strzępy.

Około południa prowadzący obserwację niszczyciel radarowy USS Colhoun

odebrał meldunek, że Japoñczycy zaatakowali zespół zadaniowy TF-58. Obsługa

radarów jednak nie zauważyła żadnych samolotów japoñskich, co wydawało się

sprawą dosyć dziwną. Formację samolotów japoñskich, nadlatujących z kierunku

Kiusiu, wykryto dopiero o godzinie 1219.Były to małe grupki, składające się

średnio z sześciu samolotów, ale nieustannie zmieniające swoją wysokość lotu.

Taki sam obraz na swoich radarach miał również niszczyciel USS Bush,

prowadzący służbę patrolową na stanowisku nr l. Wokół zasadniczych grup

samolotów japoñskich widoczne były również pojedyncze samoloty, prawdopodobnie

z osłony. Pierwszy taki samolot zauważył kapitan niszczyciela R.E.

Westholm. Był to samolot torpedowo-bombowy Nakajima B6N Tenzan, który

leciał na minimalnej wysokości, ale wprost na niszczyciel. Wszystkie lufy

skierowały w niego ogieñ. Kiedy znajdował się w odległości około 1500 metrów od

celu, okręt wykonał szybki zwrot na burtę. Samolot japoñski nie został jednak

zmylony tym manewrem i dalej podążył za okrętem. O godzinie 1515 potężna

eksplozja otworzyła w prawej burcie ogromny otwór. Oderwana od samolotu

torpeda wybuchła w maszynowni, czym wywołała katastrofalne skutki.

Następny wybuch spowodowała eksplozja 500 kilogramowej bomby, która

przebiła pokład. Odłamki uszkodziły prawą stronę mostka kapitañskiego, na

którym zabici zostali wszyscy oficerowie, a także zniszczone zostały pomiesz

czenia opatrunkowe i pomocnicze. Palącemu się okrętowi przyszedł z pomocą

niszczyciel USS Colhoun. Gęsty dym wydostający się z uszkodzonego okrętu stał

się jednak przynętą dla następnych japoñskich samolotów. Sześć z nich zaatakowa

ło płynący z pomocą niszczyciel. Lotnicy japoñscy obawiali się przechwycenia

przez amerykañskie samoloty myśliwskie, dlatego nie szukali cenniejszego

okrętu. Niszczyciel Colhoun po osiągnięciu swojej maksymalnej prędkości,

która wynosiła 35 węzłów, nawiązał łączność radiową z grupą amerykañskich

patrolowych samolotów myśliwskich i zażądał od nich osłony. Samoloty

amerykañskie wkrótce znalazły się nad okrętem i rozpoczęły walkę z Japoñczykami,

ale po chwili musiały odlecieć ponieważ zaczęło brakować im paliwa

i amunicji.

Około godziny 16 załoga niszczyciela Colhoun odnalazła palący się niszczyciel

Bush. Zauważyła również 15 japoñskich samolotów myśliwskich, krążących

niczym sępy nad gorejącym okrętem. Do palącego się niszczyciela podpłynął

jeszcze okręt desantowy, który również usłyszał wołanie o pomoc. Niszczyciel

Bush stał bez ruchu cały spowity gęstym dymem. Okręt desantowy rozpoczął

akcję ratunkową, ponieważ niszczyciel coraz bardziej przechylał się na prawą

burtę. Obronę przeciwlotniczą przejął natomiast niszczyciel Colhoun.

O godzinie 17 jeden z krążących samolotów japoñskich Kamikaze postanowił

przerwać zabawę i zaatakował niszczyciel Colhoun. Okręt jednak wykonał szybki

manewr i zrzucona bomba nie trafiła w cel. Za przykładem pierwszego samobójcy

poszli następni. W lot nurkujący wszedł samolot bombowy Aichi D3A (Val), a tuż

nad powierzchnią wody leciał samolot Reisen. Pierwszy z nich otrzymał cios

z amerykañskiej „pięciocalówki" i rozleciał się na kawałki. Pilot atakującego

samolotu myśliwskiego Reisen prawdopodobnie stracił nad nim kontrolę,

ponieważ roztrzaskał się około pięćdziesięciu metrów za okrętem. Całkiem

niespostrzeżenie do prawej burty zbliżył się inny samolot myśliwski Reisen, który

uderzył o pokład, zalewając go palącą się benzyną. Jego bomba wpadła do.

maszynowni, gdzie eksplodowała. Wybuch spowodował wyrwę poniżej linii

wodnej wielkości metra kwadratowego. Około godziny 1730 niszczyciel Bush

zaatakowany został przez następne samoloty Kamikaze. Los niszczyciela był

przesądzony, a do niszczyciela Colhoun zbliżył się kolejny samolot Reisen

w towarzystwie dwóch samolotów bombowych Val. Jeden z nich zaatakował

okręt od prawej burty, a drugi od lewej burty, natomiast trzeci w sam środek

pokładu. Obroñcy niszczyciela mieli pełne ręce roboty. Jeden z samolotów Val

spadł około dwustu metrów za okrętem, w drugim prawdopodobnie został

raniony pilot, ponieważ niesterowany samolot wpadł do morza. Samolot Reisen

trafił i uszkodził okręt na wysokości linii wodnej. Powstała wyrwa miała dwa

metry długości i ponad metr szerokości.

Nad amerykañskimi okrętami dalej krążyły japoñskie samoloty Kamikaze,

które obserwowały rezultaty ataków swoich kolegów. Trzy z nich namierzyły się

na niszczyciel Colhoun. Jego ogieñ przeciwlotniczy był już sterowany ręcznie.

Zestrzelił jednego z atakujących samolotów Reisen, który kierował się na prawą

burtę. Samolot Val nadleciał natomiast od lewej burty i namierzał się na wieżę

działa numer 3, na której ostatecznie się rozbił. Płonący samolot spadł obok

okrętu w morze. Jego bomba wybuchła, wyrywając wielki otwór na wysokości

linii wodnej. W międzyczasie na niszczycielu Bush nastąpiła eksplozja, która

przesądziła o dalszym losie okrętu. Niszczyciel Colhoun na powierzchni utrzymał

się tylko trzy godziny dłużej. Położył się na bok i zatonął.

Kiedy nad dwoma nieszczęsnymi niszczycielami dokonywał się Sąd Boży, inne

samoloty Kamikaze przedostały się nad plażę Hagushi. Tutaj czekała na nich

ściana śmierci amerykañskiej obrony przeciwlotniczej. Niektóre z nich zaatakowa

ły również okręty płynące z pomocą nieszczęsnym niszczycielom. Były to

między innymi stawiacze min Emmons i Rodman. Obydwa zostały zaatakowane

przez trzy samoloty Kamikaze. Jeden z samolotów Val spadł na pokład okrętu

Rodman. Drugi samolot tego samego typu, uszkodzony runął do morza,

natomiast trzeci samolot — Reisen, rzucił bombę, która upadła w pobliżu miejsca

przymusowego lądowania pierwszego samolotu Val. W powstały otwór wleciał

samolot Reisen. Był to pokazowy atak Kamikaze. Wybuch zasłonił okręt dymem

i płomieniami. Pozostałe samoloty Kamikaze zostały rozproszone lub zestrzelone

przez patrolujące samoloty myśliwskie Hellcat i Corsair.

Około godziny IS^zbliżyła się następna grupa samolotów Kamikaze. Składała

się z 75 samolotów lotnictwa Armii. Jednego z nich jeszcze przez przystąpieniem

do ataku zestrzelił amerykañski samolot myśliwski Corsair. Na stawiacz min

Emmons runął dwusilnikowy samolot Kawasaki Ki-45 Toryu (Nick), który

eksplodując wyrwał całą rufę okrętu. Jeden z samolotów myśliwskich Nakajima

Ki-43 Hayabusa (Oscar) spadł wprost na mostek kapitañski, gdzie wybuchł

i zniszczył centrum dowodzenia okrętem. Wieża z pięciocalowymi działami

została zniszczona przez następny samolot Toryu. Piąty samolot Kamikaze

uderzył w dziób okrętu i eksplodował na wysokości linii wodnej. Okręt Emmons

stał się olbrzymią pochodnią, na którym co chwila wybuchały pociski i paliwo.

Dzieło zniszczenia zakoñczył szósty samolot Kamikaze. Nadleciał tuż nad

powierzchnią wody i skierował się na przód okrętu. Po kolejnym wybuchu okręt

przełamał się i szybko zanurzył w głębinach. Pozostało na nim 61 marynarzy.

W międzyczasie okrętowi Rodman udało się dopłynąć do Kerama Retto, gdzie

przeprowadzono na nim doraŹną naprawę uszkodzeñ. Po kolejnym japoñskim

ataku, który trwał ponad osiem godzin, widać było, że wśród Japoñczyków jest

bardzo wielu niedoświadczonych pilotów, którzy płacili wysoką cenę za brak

znajomości prawideł w prowadzeniu walki powietrznej. Japoñczycy podczas tego

ataku łącznie wykorzystali 248 samolotów. Do baz w Kiusiu powrócił tylko tuzin

samolotów osłony i jeden samolot bombowy Betty, których przed zestrzeleniem

uchroniły chmury. Był to jeden z większych japoñskich masowych ataków,

przeprowadzonych praktycznie w całości przez lotnicze jednostki samobójcze.

Amerykanie w tym ataku nie ponieśli zbyt wielkich strat, ale skutki psychologiczne

były dość znaczne. Opanował ich paniczny strach, który trwał przez cały okres

walk o Okinawę.

Kolejny japoñski atak przeprowadzony został w następnym dniu, tj. 7 kwietnia

1945 roku. Był on znacznie słabszy od poprzedniego, ponieważ poniesione straty

dzieñ wcześniej były dość wysokie. Do Okinawy tym razem zbliżyło się 114

samolotów. Było póŹne popołudnie, a w powietrzu znajdowało się kilkadziesiąt

amerykañskich samolotów patrolowych, których jedynym zadaniem było przechwycenie

i zniszczenie każdej japoñskiej formacji. Pomimo takiej obrony, przez

jej sito przedarło się kilka samolotów Kamikaze, które natychmiast zaatakowały

amerykañskie okręty. Na lotniskowcu Hancock wybuchł samolot Suisei, którego

eksplozja spowodowała śmierć 50 marynarzy, a w wyniku powstałego pożaru

zginęło następnych 40. Ogieñ ostatecznie udało się ugasić, ale lotnsikowiec musiał

się udać do Ulithi do remontu. Na pancerniku Mary land wy buchty dwa samoloty:

Suisei i Hayabusa. Pancernik płonął przez kilka godzin i w koñcu też musiał udać

się do remontu, ponieważ nie był zdolny do prowadzenia dalszych działañ

bojowych. Poważnych uszkodzeñ doznały również inne okręty, jak: lotniskowiec

San Jacinto i dwa nowoczesne niszczyciele Haynsworth i Taussig. £ącznie w tym

dniu uszkodzonych zostało około dwudziestu okrętów amerykañskich. Japoñczycy

stracili sto samolotów.

Dwudniowe ataki samolotów Kamikaze przyniosły Japoñczykom „bezcenne

zwycięstwo", jak to podała japoñska propaganda. Jednostkom Kamikaze udało

się zatopić pięć okrętów i 34 uszkodzić w różnym stopniu. Cena, którą musieli za

to zapłacić, jednak nijak do tego „sukcesu" nie przystawała. Jej koszt wynosił

bowiem aż 350 samolotów. W związku z tym admirał Ugaki miał coraz większe

problemy z organizacją następnych jednostek szturmowych. Gdzie się tylko dało

zbierał samoloty i pilotów. W koñcu 12 kwietnia 1945 roku mógł wysłać

przeciwko amerykañskiej flocie stojącej wokół Okinawy 350 samolotów. W tym

125 samolotów samobójczych należało do lotnictwa Marynarki, a 60 do Armii.

W skład tej formacji wchodziło również dziesięć samolotów bombowych Betty

z podwieszonymi samolotami o napędzie odrzutowym Ohka oraz 150 samolotów

myśliwskiej osłony. Formacja Kikusui 2 przystąpiła do ataku. Podstawowym jej

celem były okręty desantowe zgrupowane w pobliżu plaży Hagushi.

Japoñska formacja została wykryta przez stanowiska radarowe na niszczycielu

Cassin Young, a nieco póŹniej i na niszczycielu Purdy. Wkrótce potem japoñskie

samoloty przystąpiły do ataku. Trzydzieści samolotów Kamikaze, tworzących

pierwszą falę uderzeniową, zaatakowało niszczyciel Cassin Young. Jedynie

samolotowi Val udało się przeprowadzić atak do koñca. Samolot rozbił się nad

magazynem z amunicją. Wybuch i póŹniejszy pożar spowodowały poważne

uszkodzenia na okręcie, w konsekwencji czego musiał zostać odprowadzony do

naprawy w Kerama Retto. Wkrótce po południu do Okinawy zbliżyła się

zasadnicza grupa japoñskich samolotów, składająca się z dwustu maszyn różnych

typów. Amerykañska obrona przeciwlotnicza była dostatecznie przygotowana na

ich przybycie. Japoñczycy zaatakowali ze wszystkich stron, co trochę zaskoczyło

Amerykanów. Jeden z samolotów Suisei wybuchł na lotniskowcu Enterprise

i praktycznie wyeliminował go z dalszej walki, ponieważ na okręcie zniszczone

zostało całe centrum dowodzenia. Po olbrzymim wybuchu zatonął okręt desantowy

LCS-33. Samoloty Kamikaze atakowały wszystko, co tylko pływało. Cios

także otrzymał okręt flagowy Tennessee, którego załoga wcześniej zestrzeliła trzy

atakujące go samoloty japoñskie. Pierwszy samolot Kamikaze spadł na mostek

kapitañski, następnie rozbił się o stanowisko czterocalowych dział. Na okręcie

pojawiły się płomienie i gęsty dym. Dwunastu członków obsługi dział zostało

zabitych, a 176 marynarzy zostało rannych. Również amerykañscy piloci starali

się skutecznie zwalczać japoñskich samobójców. Major Hapsen z dywizji

piechoty morskiej Wolf Pack w ciągu kilku minut zestrzelił trzy samoloty typu:

Reisen, Tenzan i Shoki. Następnym bohaterem było porucznik Callaghan, który

w ciągu pięciu minut zestrzelił również trzy szturmujące samoloty japoñskie.

Skuteczna amerykañska obrona spowodowała, że japoñski atak stopniowo tracił

tempo.

Pomimo tego Japoñscy piloci atakowali dalej. Uszkodzone zostały pancerniki

USS Missouri, New Mexico i Idaho. GroŹny pożar wybuchł na lekkim krążowniku

Oakland, na którego spadły dwa samoloty Kamikaze. Uszkodzonych zostało

także 13 niszczycieli, trzy stawiacze min i pięć innych okrętów, z których

większość została odesłana do remontu. W międzyczasie nad stanowskiem

radarowym nr 14, znajdującym się na niszczycielu USS Mannert L. Able pojawiły

się brzuchate samoloty bombowe Betty i nurkujące samoloty bombowe Val.

Natychmiast otwarty został ogieñ przeciwlotniczy, który rozproszył samoloty

japoñskie. Niszczyciel poprosił o pomoc amerykañskie samoloty myśliwskie,

ponieważ na ekranie jego radaru pojawiły się następne trzy grupy japoñskich

samolotów. Po 15 minutach pierwszą z nich dostrzeżono z niszczyciela. PóŹniej

otrzymał on cios od samolotu Suisei. W chwilę póŹniej tuż nad powierzchnią

wody zbliżyły się trzy samoloty Reisen. Dwa z nich udało się zestrzelić, ale trzeci

trafił tak nieszczęśliwie amerykañski okręt, że zniszczył mu maszynownię. Okręt

stracił prędkość i zdolność manewrową. Nienaruszony został jedynie jego

potencjał obronny.

W koñcu udało się pożar ugasić oraz naprawić część urządzeñ maszynowni,

•a tym samym poprawiły się nastroje na okręcie. Brakowało wszakże 90

marynarzy, a lekarze opatrzyli 35 rannych, przeważnie poparzonych marynarzy.

Kiedy wydawało się, że japoñski atak ma się ku koñcowi, o burtę niszczyciela

rozbił się samolot Ohka pilotowany przez dwudziestodwuletniego porucznika

Saburo Dołu. Nadleciał on niezauważony do okrętu, a jego uderzenie skasowało

amerykañski niszczyciel. Okręt przełamał się na pół i po kilku minutach zniknął

w głębinach. Na powierzchni nie pozostał ani jeden marynarz. Był to pierwszy

okręt amerykañski zatopiono przez samolot o napędzie rakietowym Ohka.

Zbliżała się noc i japoñskie samoloty rozpływały się w ciemnościach, jednak trzy

z nich jeszcze zostały zestrzelone. Amerykanie poprosili o posiłki i jednocześnie

rozszerzyli działania grup patrolowych zarówno na morzu jak i w powietrzu.

Japoñskie samoloty ponownie pojawiły się 8 kwietnia 1945 roku. Znaczna ich

część została zestrzelona zanim osiągnęła cel. Amerykanie chcieli skoñczyć z tego

rodzaju zagrożeniem, dlatego na wody w pobliżu Okinawy skierowali zespół

zadaniowy TF-53, a dwa dni póŹniej zaatakował on japoñskie bazy lotnicze na

Kiusiu. Zniszczonych zostało tylko 55 samolotów japoñskich, a jednostki

Kamikaze w ogóle nie zostały naruszone. Dlatego też piloci admirała Ugaki mogli

przygotować się do następnego ataku formacji Kokusui 3. Składała się ona z 44

samolotów bombowych Ginga i sześciu samolotów bombowych Betty z podczepionymi

samolotami Ohka. Ich osłonę tworzyło 80 samolotów myśliwskich

Reisen i Shiden. Formacja wystartowała 16 kwietnia 1945 roku. Wykrył ją na

stanowisku radarowym nr l patrolujący tam niszczyciel Laffey. W ciągu kilku

minut Amerykanie przygotowali się na odparcie pierwszych ataków samolotów

Kamikaze. £ącznie zestrzelonych zostało sześć samolotów japoñskich. Dopiero

dwa następne samoloty Kamikaze lecące tuż nad powierzchnią wody okazały się

być skuteczne. Uderzyły w wieżę działową oraz w środek pokładu. Przez przebity

pokład wpadła bomba, która wybuchła wewnątrz okrętu. Zapaliły się zbiorniki

z paliwem, a także magazyn z materiałami pomocniczymi. Gęsty dym i wysoko

strzelające płomienie spowodowały, że okręt znalazł się w poważnych opałach.

Na dodatek atakowany był przez następne samoloty Kamikaze. Niszczyciel

Laffey bronił się dzielnie i skutecznie. Cztery samoloty Kamikaze spadły do

morza. W tym momencie nadleciały z pomocą samoloty myśliwskie Corsair. Jako

ostatni zestrzelony został japoñski myśliwski Hayabusa, którego osobiście strącił

zwykłym karabinem kapitan okrętu, Frederic Julian Becton.

Również na stanowisku radarowym nr 14, w rejonie którego służbę patrolową

pełnił niszczyciel Pringle, zrobiło się gorąco. Jednocześnie zaatakowały go aż trzy

nurkujące samoloty bombowe Val. Jeden z nich został unieszkodliwiony, ale dwa

inne spowodowały straty. Ich bomby wybuchły wewnątrz okrętu, rozpruwając

jego konstrukcję, co w konsekwencji doprowadziło do tego, że po pięciu minutach

niszczyciel zatonął. Uratowało się 258 marynarzy z 358 osobowej załogi. Dwa

ciosy od samolotów Kamikaze otrzymał lotniskowiec USS Intrepid. Do czasu

odwrotu Japoñczycy zdołali uszkodzić jeszcze sześć innych okrętów amerykañskich.

Dalsze japoñskie ataki samobójcze przeprowadzone były w ciągu następnych

dziesięciu dni, ale tylko przez pojedyncze samoloty. W tym czasie uszkodzonych

zostało dwanaście okrętów oraz zatopiono stawiacz min Swallow i okręt

desantowy LCS-15. Amerykanie oczekiwali na kolejny masowy atak samolotów

Kamikaze. Jego zapowiedŹ nadeszła 27 kwietnia 1945 roku.

Tuż przed wschodem słoñca nadleciało 115 samolotów japoñskich. W szaleñczym

ataku zatopiony został niszczyciel Hutchuns oraz okręt transportowy

Canada Victory. Główny atak formacji Kikusui 4 nastąpił w dniu następnym.

Uczestniczyło w nim 120 samolotów lotnictwa morskiego i 45 samolotów

lotnictwa armijnego. 59 samolotów przeznaczonych było do ataków samobójczych.

W ataku również brały udział cztery samoloty bombowe Betty z pod-

czepionymi samolotami Ohka. Japoñczycy nad celem znaleŹli się wkrótce po

świcie. Desperacja ataków dała jednak bardzo mizerne wyniki. Tylko kilka

okrętów zostało lekko uszkodzonych. Jedyną ofiarą był okręt szpitalny Comfort,

który został zaatakowany przez jeden z samolotów Kamikaze. Nie uchronił go

nawet, zgodnie z konwencją genewską wyraŹnie oświetlony czerwony krzyż. Atak

ten wzburzył amerykañską opinię publiczną. Był to ważny moment, ponieważ

zmienił on sposób myślenia Amerykanów oraz przywrócił wiarę w ich siłę.

Ostatni kwietniowy atak samolotów Kamikaze przeprowadzony został 29

kwietnia 1945 roku. Jedynie kilku samolotom japoñskim udało przebić się przez

amerykañską obronę przeciwlotniczą. Zaatakowane zostały niszczyciele Haggard

i Hazelwood oraz dwa stawiacze min. £ącznie kwietniowe ataki kosztowały

Japonię dwieście straconych samolotów.

Kiedy amerykañskie oddziały piechoty morskiej przebiły się przez silnie

ufortyfikowane pozycje Japoñczyków na Okinawie w rejonie Shuri, generałowie

Mitsuru Ushijima i Isamu Cho postanowili przeprowadzić generalny atak. Miał

się on rozpocząć 4 maja 1945 roku. Ataki lotnicze, które miały tę ofensywę

wspierać, rozpoczęły się dzieñ wcześniej, aby przygotować teren dla japoñskich

oddziałów lądowych. Naloty skierowane zostały przede wszystkim na lotnisko

Jontan. Przeprowadzały go samoloty bombowe Mitsubishi Ki-21 Sally, należące

do 8-Sentai. Dwanaście tych samolotów wystartowało z lotniska Kadena na

Kiusiu. Sukces ataku był gorzej niż marny. Amerykanie byli przygotowani do

obrony, a ich samoloty myśliwskie, naprowadzone przez radary zainstalowane na

patrolujących ten rejon niszczycielach bardzo szybko rozproszyły japoñskie

samoloty, a póŹniej większość z nich zniszczyły. Dlatego niszczyciele wyposażone

w stanowiska radarowe miały być pierwszoplanowymi celami kolejnej formacji

Kokusui 5, która swój atak rozpoczęła następnego dnia.

Z baz w Kanoya i na Formozie wystartowało 86 samolotów lotnictwa

morskiego i 37 lotnictwa armijnego. W akcji brało też udział siedem samolotów

bombowych Betty z podwieszonymi samolotami Ohka. Grupę samolotów

lotnictwa morskiego prowadzili porucznicy Akiro Horie i Katsumi Murakami.

Celem ich ataku było stanowisko radarowe nr 10, na którym obserwacje

prowadził niszczyciel Linie ( I I ) . Zaatakował go porucznik Murakami wraz ze

swoimi samolotami bombowymi Val. Trzy z nich udało się Amerykanom

zestrzelić. Czwarty samolot przeniknął przez obronę i wpadł na trzecią nadbudówkę,

którą uszkodził. Pod pokładem wybuchła jego bomba, która spowodowa

ła eksplozję trzeciego i czwartego kotła. To z kolei doprowadziło do zerwania

części pokładu, tak że w ciągu dwunastu minut okręt zatonął wraz z 30 martwymi

marynarzami.

Godną podziwu odwagę wykazała załoga stawiacza min Aaron Ward, która

pomimo, że spadło na nią aż sześć samolotów Kamikaze potrafiła uratować okręt

i doprowadzić go do remotnu. Poza tym różnych uszkodzeñ doznało dziesięć

innych okrętów.

Wkrótce po północy 4 maja 1945 roku, sześćdziesiąt japoñskich samolotów

bombowych zaatakowało 10-Flotę amerykañską. Atak był mało skuteczny

i w związku z tym straty Amerykanów były niewielkie. Rano natomiast nastąpił

skooi dynowany atak lądowych i lotniczych sił japoñskich. Pierwszymi celami

pilotów japoñskich znowu były niszczyciele radarowe. Na stanowisku obserwacyjnym

nr 12 zaatakowany został niszczyciel Luce. W ciągu trzech minut

spadły na niego dwa samoloty Kamikaze. W pokład uderzył samolot Hayabusa,

a w rufę Reisen. Wybuchy wywołały pożar, który bardzo szybko zaczął się

rozprzestrzeniać. Zginęło 148 marynarzy, a 94 zostało poparzonych. Po dziesięciu

minutach wybuchł kocioł i zbiornik paliwa. Niszczyciel położył się na boku

i zaczął powoli tonąć.

Drugim zaatakowany okrętem był niszczyciel Morrison, pełniący służbę na

stanowisku nr 11. Pomimo zestrzelenia przez załogę i patrolującego samolotu

Corsair po jednym samolocie Reisen, na okręt jednocześnie runęły dwa inne

samoloty Reisen, które spadły na niego niemal prostopadle. Ich wybuchy

połączyły się z eksplozją jednego z kotłów. Śródokręcie zamieniło się w kłębowisko

ludzkich ciał i żelastwa. Wysiłek pozostałej części załogi, w obronie okrętu,

skierował się przeciwko zbliżającemu się wodnosamolotowi Aichi E13A (Jake),

który miał pod kadłubem torpedę. Zbliżył się on niespodzianie, a wybuch torpedy

dokonał dzieła zniszczenia. Wkrótce potem okręt zatonął. Z 331 członków załogi

uratowało się jedynie 71 marynarzy.

Samoloty Kamikaze przedostały się aż na plaże Hagushi, gdzie zaatakowały

zakotwiczone tam okręty desantowe. Pierwszy wybuch nastąpił po upadku

jednego z samolotów Reisen na rakietowy okręt desantowy LSM(R)-195.

Wybuchły rakiety, którymi okręt ostrzeliwał japoñskie pozycje obronne na

wyspie. Uratowało się jedynie 25 marynarzy. Kolejnym zaatakowanym okrętem

desantowym był LSM-190, na którego spadł samolot Suisei. Wybuch był tak

potężny, że okręt stracił rufę, po czym natychmiast zatonął. Samoloty Kamikaze

atakowały wszystko co tylko znalazło się w ich polu widzenia.

Do ataku przystąpiły samoloty rakietowe Ohka. Pierwszy z nich pilotowany

przez podporucznika Susumo Ohashi przymierzył się do niszczyciela Willey.

Załoga dostrzegła go kiedy był w odległości około dwustu metrów od okrętu

i leciał nad powierzchnią wody na wysokości 12 metrów. Obrona natychmiast

otworzyła ogieñ z wszystkiego, z czego tylko się dało. Marynarze strzelali nawet

z pistoletów. Ofiarność się opłaciła. Udało się zatrzymać samolot Ohka, który

eksplodował w odległości 25 metrów od okrętu. Trochę dalej spadły resztki

zestrzelonego samolotu bombowego Betty, którego dogonił jeden z patrolowych

samolotów myśliwskich Hellcat. Drugi samolot rakietowy Ohka leciał lotem

ślizgowym na wysokości 50 metrów. PóŹniej zaczął szybko obniżać lot aż do

wysokości trzech metrów i uruchomił silniki rakietowe. Jego celem był znowu

niszczyciel Willey, ale zapora ogniowa z jego „pięciocalówek" brutalnie przerwa

ła mu lot. Trzeci samolot Ohka zaatakował stawiacz min Grady, który dopiero

co odparł atak dwóch samolotów Reisen. Samolot bombowy Betty niosący

samolot Ohka obniżył wysokość lotu do 600 metrów i wypuścił swojego

podopiecznego. Natychmiast potem przystąpił do działañ obronnych. W tym

czasie samolot Ohka znajdował się w odległości około 250 metrów od celu. Pilot

trafił samolotem w okręt, ale jego maszyna nie wybuchła na burcie okrętu, jak

zamierzał, lecz rozbiła się na stanowisku działowym. Zabitych zostało trzech

marynarzy. Resztki samolotu Ohka wraz z jego ładunkiem wybuchowym spadły

do morza.

Czwarty samolot Ohka dopadł niszczyciela Shea, który prowadził obserwację

na stanowisku radarowym nr 14. Samolot Ohka niezauważony zbliżył się na

wysokości dwóch metrów do okrętu i wybuchł na tylnej nadbudówce, którą

zniszczył. Wybuch pożaru spowodował tak duże szkody na okręcie, że musiał

udać się on do naprawy. Zabitych zostało 27 marynarzy, a 91 było rannych.

Pozostałe trzy samoloty Ohka zostały zestrzelone wraz ze swoimi nosicielami,

zanim mogły wejść do akcji. Poza tym trzy samoloty Suisei uszkodziły lekki

krążownik Birmingham. Zniszczona została wieża nr 2, a wewnętrzne wybuchy

unieruchomiły okręt, który musiał być odholowany do naprawy. Trafił tam także

lotniskowiec Sangamon, którego pokład zniszczyły dwa samoloty Reisen.

Dużo lepszą sytuację miały brytyjskie lotniskowce,które zaatakowane zostały

koło Mijoko Retto. Dzięki metalowym pokładom i mocniejszej konstrukcji, lepiej

znosiły ataki, pomimo że zaatakowane zostały przez dwa samoloty Kamikaze, to

poniesione straty były minimalne. Były to lotniskowce HMS Formidable i HMS

Indomitable.

9 maja 1945 roku kilka tuzinów samolotów japoñskich zaatakowało okręty

zgromadzone w rejonie plaży Hagushi. Tym razem ich celem stały się niszczyciele

eskortowe Oberrender i England. Na każdy z nich spadły po dwa samoloty

Kamikaze, tak że i one musiały udać się do doków remontowych. W następnym

dniu podczas ataku na plażę Hagushi brało udział 14 samolotów japoñskich,

które należały do 762-Kokutai. Sukcesy były znikome. Powodem była przede

wszystkim zła pogoda.

Admirał Ugaki był uparty. Na 24 i 25 maja 1945 roku przygotował atak

formacji Kikusui 7. Tym razem atak miał być przeprowadzony w nocy, a cele

oświetlone przy pomocy reflektorów lądowania w jakie były standardowo

wyposażone samoloty. Poza tym miały być także odpalane flary, a pilotów

zachęcono do maksymalnego użycia broni pokładowej. Celem ataku były okręty

desantowe.

We właściwym ataku wzięły udział 182 samoloty Kamikaze, które osłaniało 311

samolotów myśliwskich. Osobliwością tego ataku było to, że włączono do niego

również wodnosamoloty i łodzie latające. Drugą falę tworzyło dwanaście

samolotów bombowych Betty z podczepionymi samolotami Ohka. Rezultat

ataku był daleki od oczekiwanego. Wiele samolotów wkrótce po starcie musiało

powrócić z powodu usterek silników. Wśród samolotów były również samoloty

szkolne Kyushu K11W Shiragiku. Japoñską formację wykrył niszczyciel patroluj

ący na stanowisku radarowym nr 15. Sam też został zaatakowany przez

samolot bombowy Betty, zanim wypuścił podwieszony samolot Ohka. Na

kotwicowisku przed atakującymi samolotami utworzona została ściana śmierci.

Dwa palące się samoloty Kamikaze spadły na szybki okręt transportowy Bates,

który po potężnym wybuchu zatonął. Podobny cios otrzymał okręt desantowy

LST-135, który przełamał się i zatonął po drugim ataku samolotu Kamikaze.

£ącznie podczas nocnego „straszliwego ataku" uszkodzonych zostało 11

okrętów amerykañskich. Straty japoñskie były stosunkowo niewielkie, dlatego

w następnym dniu mogła wystartować formacja Kikusui 8.

Pierwszymi celami ponownie stały się niszczyciele radarowe. Na stanowisku

obserwacyjnym nr 2 zaatakowany został niszczyciel Drexler. Z niskich deszczowych

chmur wynurzyły się samoloty Kamikaze dowodzone przez podporucznika

Shigeru Kawato. Niszczyciel otrzymał w stosunkowo krótkim czasie ciosy aż od

pięciu samolotów. Serie wybuchów zabiły 158 marynarzy a 51 raniły. W koñcu

zapaliły się zbiorniki paliwa i w ogłuszającej eksplozji okręt przewrócił się

i zatonął. Następnym zaatakowanym niszczycielem był Bramę. Jeden z samolotów

Reisen spadł na jego pokład i wybuchł w składzie amunicji. W czasie następnej

eksplozji zginęło 56 marynarzy, a okręt po wywrotce szybko zatonął. Inne okręty

doznały lekkich uszkodzeñ. Japoñczycy stracili ponad połowę swoich samolotów.

Na tym zakoñczyły się majowe ataki formacji Kikusui. Paradoksem było to, że po

każdorazowym japoñskim ataku wzrastał amerykañski duch bojowy. Wśród

Japoñczyków było odwrotnie. Dochodziło do apatii i znużenia bezcelowymi

atakami. Poza tym Amerykanie swoje straty nie tylko szybko uzupełniali, ale

także sprowadzali coraz więcej broni, w tym okrętów i samolotów. Japoñczycy

z techniką wojenną mieli coraz większe kłopoty. Jedynie z ochotnikami do

jednostek samobójczych nie było problemu.

Operacje bojowe na Okinawie zbliżały się ku koñcowi, natomiast coraz bardziej

widoczne były chaotyczne działania Japoñczyków. Wiceadmirał Ugaki na

rozpoznanie wysyłał jedynie samoloty Kamikaze. Ci atakowali, ale ich wyniki

były minimalne. Kolejny masowy atak Kamikaze wiceadmirał Ugaki zaplanował

na 5 czerwca 1945 roku. Tego dnia wystartowała formacja Kikusui 9. Dzieñ ten

stał się czarnym dniem marynarki amerykañskiej.

Trzy grupy szturmowe dowodzone przez komandora Monoba składały się z 50

samolotów. Ich atak rozpoczął się o godzinie 520. Ciężkie deszczowe chmury

sprzyjały im. Jako pierwszy zaatakowany został pancernik USS Mississippi.

Zamilkła jego wieża oraz centrum radiowo-radarowe. Podobnych uszkodzeñ

doznał krążownik USS Louisville. Zaatakowany został również niszczyciel

radarowy USS Anthony, który patrolował na stanowisku nr l. Wybuch palącego

się samolotu Reisen, który wcześniej został ostrzelany przez obronę przeciwlotnicz

ą, spowodował pożar okrętu. Tuż po ataku nagle nadszedł tajfun, który

poczynił flocie amerykañskiej więcej szkód niż spowodowały je ataki Kamikaze.

Trzy pancerniki, cztery lotniskowce, trzy krążowniki, 13 niszczycieli i 15 innych

okrętów zostało w takim stopniu uszkodzonych, że 40% z nich musiało udać się

do Stanów, w celu przeprowadzenia remontu.

Po tym wydarzeniu amerykañska sytuacja znacznie się skomplikowała.

O szkodach spowodowanych przez tajfun wiceadmirał Ugaki dowiedział się

z raportu pilotów samolotów rozpoznawczych, uznał go za historyczną okazję

i przystąpił do organizowania kolejnego masowego ataku. Zakładał, że spotka się

ze zdezorganizowaną obroną przeciwlotniczą przeciwnika, i że uda mu się

zniszczyć to co jeszcze pozostało Amerykanom po pustoszącej działalności

tajfunu.

Jak wielkie było zdziwienie, gdy piloci stwierdzili, że Amerykanie są doskonale

przygotowani na ich powitanie. Z tego powodu przeprowadzony 6 czerwca 1945

roku atak spowodował tylko lekkie uszkodzenia na lotniskowcu eskortowym

USS Natoma Bay, który patrolował w pobliżu stanowiska radarowego nr 2. Na

jego pokład spadł samolot Suisei, który wybuchł na jego koñcu. Ciężki dzieñ miał

również niszczyciel William D. Porter, który zaatakowany został 10 czerwca 1945

roku przez samotny samolot Val na stanowisku patrolowymn nr 15. Samolot

lotem nurkowym spadł pionowo na jego pokład, trafiając bezpośrednio w skład

amunicyjny. Po potężnym wybuchu okręt zatonął. Następne ataki japoñskie

przeprowadzone zostały sześć dni póŹniej. Zaatakowany został niszczyciel

Twiggs, który pełnił służbę patrolową na stanowisku nr 10. Przeżył kwietniowe

i majowe ataki samolotów Kamikaze, ale tym razem jego sytuacja była bardziej

złożona. Atakowany był przez samolot torpedowy Nakajima B6N Tenzan oraz

przez samolot bombowy Betty z podwieszonym samolotem Ohka. Obydwie te

maszyny zaatakowały go niemal jednocześnie. Po półgodzinnej walce niszczyciel

Twiggs spoczął na dnie morza razem ze 128 marynarzami, łącznie z jego dowódcą

Georgiem Philipem.

Ostatni atak formacji Kikusui w bitwie o Okinawę rozpoczął się 21 czerwca

1945 roku. W pobliżu plaży Hagushi zaatakowany został okręt transportowy

LSM-59 oraz niszczyciel Barry. Na każdy z nich spadły po trzy samoloty

Kamikaze, które ostatecznie okręty zatopiły. Atak kontynuowany był jeszcze

następnego dnia, wtedy nadleciało sześć samolotów bombowych Betty z samolotami

Ohka w osłonie 25 samolotów myśliwskich. Rezultat ataku był godny

pożałowania. Lekko uszkodzone zostały jedynie trzy lotniskowce, a do Japonii

powróciło tylko kilka samolotów osłony.

Bitwa o Okinawę zakoñczyła się. Straty lotnictwa japoñskiego były ogromne.

Japoñczycy stracili 7600 samolotów. Amerykanie stracili 763 samoloty. Wśród

samolotów japoñskich 70% przeznaczonych było do ataków samobójczych.

£ącznie 40 amerykañskich okrętów zostało zatopionych, bądŹ musiało opuścić

pole walki i odpłynąć do remontu. 368 okrętów zostało uszkodzonych, ale dalej

pełniło swoje zadania bojowe.

Upadek Okinawy spowodował przeniesienie działañ wojennych na Wyspy

Japoñskie. Na Kiusiu wiceadmirał Ugaki organizował ostatnie jednostki Kamikaze.

Miały one tylko jedno zadanie: zniszczyć wszystko co pływa wokół Japonii.

Decyzję tę na własnej skórze odczuł amerykañski niszczyciel USS Callaghan. Po

trzech miesiącach i 27 dniach objęcia służby na stanowisku radarowym nr 5 został

zaatakowany przez grupę 12 samolotów Kamikaze. Uderzyły na niego prosto

z marszu, nurkując niemal pionowo. Przez silną obronę przeciwlotniczą przedziera

ł się jeden samolot po drugim. Na koñcu zaatakował stary dwupłatowy

samolot bombowy Aichi D2A, który uderzył o stanowisko dowodzenia. Po dwóch

godzinach walki niszczyciel zatonął z 37 członkami załogi. Był on ostatnim

okrętem, który straciły Stany Zjednoczone w wojnie z Japonią.

Samoloty Kamikaze atakowały jeszcze do 13 sierpnia 1945 roku. W tym to dniu

dwa samoloty Reisen podczas ataku samobójczego uszkodziły koło Okina Erabu

Shima okręt transportowy Lagrance.

Osobny rozdział tworzą ataki samobójcze na amerykañskie samoloty bombowe

Bśing B-29 Superfortress, które bombardowały Wyspy Japoñskie. Do

pierwszego ataku doszło 3 grudnia 1944 roku. Tego dnia porucznik Toru

Shinomiya i plutonowy Masao Itagaki razem z Hatsumi Nakano, należący do

244-Sentai, armijnej jednostki Tokubetsu Kogekitai Maro To, wystartowali na

dwusilnikowym samolocie myśliwskim Kawasaki Ki-45 Toryu (Nick) przeciwko

zbliżającym się amerykañskim samolotom bombowym B-29 Superfortress.

Samolot Toryu szybko nabrał wysokości, tak że w kilka minut znalazł się pod

skrzydłami amerykañskiego samolotu i z całym rozpędem wbił się w niego.

W ciągu 15 sekund obydwa samoloty zostały zniszczone.

Podobny atak przeprowadził porucznik Tadashi Kono. Zniszczył amerykañskiego

„Bi-sana" 7 kwietnia 1945 roku, uderzając w niego swoim samolotem

myśliwskim Hien. Atak przeprowadził nad miastem Kawagushi. £ącznie w ten

sposób zniszczonych zostało siedem samolotów bombowych B-29 Super fortress.

Na tym też koñczy się historia japoñskich pilotów samobójców Kamikaze

i Shinfu.

Jak duży był wpływ japoñskich pilotów samobójców na przebieg operacji

wojennych przeprowadzanych przez Amerykanów? Z małymi wyjątkami można

stwierdzić, że nie był wielki, za wyjątkiem samego faktu wprowadzenia takiej

taktyki walki, która zaskoczyła Amerykanów. Działania Kamikaze miały przede

wszystkim duże znaczenie psychologiczne, ponieważ w zachodniej filozofii

umyślna i dobrowolna śmierć dla ideologii była czymś niezrozumiałym. Ze strony

taktyki, operacje Kamikaze zmusiły amerykañskie dowództwo do skuteczniejszej

obrony, uzupełnionej ścisłą współpracą między marynarką i innymi siłami

zbrojnymi Stanów Zjednoczonych. Szczególnie wprowadzenie techniki radarowej

zabezpieczyło ich przed elementem zaskoczenia i atakami Kamikaze.

Przydatne to było podczas zmasowanych ataków formacji Kikusui. Jedynym

usprawiedliwieniem niekorzystnych wyników Japoñczyków była zbyt niska

jakość ich sprzętu lotniczego i jego mała ilość. Ostatnie, wprowadzone na

wyposażenie jednostek samobójczych samoloty były zbyt stare i one głównie

przyczyniły się do powstanie bardzo dużych strat, zwłaszcza w czasie kiedy

Amerykanie uzupełniali swoją technikę wojskową coraz to nowocześniejszym

sprzętem.

Nie każdy z przywódców japoñskich, zwolenników ataków samobójczych,

zmarł tak, jak wymagał tego cel innych, których wysyłał na śmierć.

Takijiro Ohnishi po wprowadzeniu zasad Kamikaze do taktyki bojowej został

mianowany na stopieñ admirała oraz otrzymał stanowisko szefa sztabu do spraw

operacyjnych. Był zwolennikiem walki do ostatniego żołnierza i dlatego jego

rozkazy nie dawały innych możliwości.

Po zrzuceniu bomb atomowych na Hiroshimę i Nagasaki, wiadome było, że

klęska Japonii jest nieunikniona. Wśród mieszkañców palących się i zburzonych

miast wzrastała apatia. Wieczorem 10 sierpnia 1945 roku Ohnishi wezwał do

siebie swojego najlepszego przyjaciela, profesora Kazuo Yatsugi. W trakcie

rozmowy Ohnishi zażądał od Yatsugi przyjacielskiej posługi. Chciał, aby po

cesarskim oświadczeniu, w którym zapowiedziana miała być kapitulacja Japonii,

dopomógł mu umrzeć. Powiedział wtedy „nie będę już potrzebny, dlatego

chciałbym odejść, tak jak mnie prowadzi samurajska droga". Były to słowa

admirała Ohnishi, będące jednocześnie jego wyrokiem. Przestraszony Yatsugi

starał się odwieść go od podjętej decyzji, tłumacząc, że teraz trzeba będzie

odbudować kraj, a do tego trzeba ludzi takich jak on. Ohnishi na te słowa pochylił

głowę i jasno oświadczył — „dla mnie istnieje tylko Japonia wczorajsza. Japonia

jutra będzie całkiem inna, a tam życia dla mnie nie ma".

15 sierpnia 1945 roku naród japoñski po raz pierwszy usłyszał swojego cesarza,

który oznajmił światu bezwarunkową kapitulację Japonii. Admirał Ohnishi

podobnie jak większość wyższych oficerów japoñskich, w tym czasie spotkał się ze

swoimi najbliższymi współtowarzyszami. Podali sobie ręce, podnieśli filiżanki

z sake i ostatni raz wykrzyknęli Banzai. Potem wymienili ukłony i rozeszli się.

Wczesnym rankiem 16 sierpnia 1945 roku Ohnishi zaczął pisać swój pierwszy list

pożegnalny. Był on stosunkowo krótki. Kiedy go napisał, włożył do koperty,

którą zaadresował „mojej wyrozumiałej żonie". Potem zaczął pisać drugi list,

który zatytułował: „Bohaterom ducha specjalnych jednostek Kamikaze". List był

długi. Ohnishi starał się w nim naświetlić powody, które wpłynęły na pomysł

utworzenia samobójczych jednostek. W zakoñczeniu listu wezwał młodzież

japoñską do budowania nowych japoñskich pokoleñ. Ohnishi w nim napisał

m.in.: „Kamikaze byli młodymi ludŹmi, był to kwiat narodu japoñskiego. Byli

zdecydowani bronić Japonii i jej narodu, dlatego będę z całym narodem zawsze

uczestniczyć, czy to w walce, czy w pokoju". Ohnishi podpisał się, a list włożył do

koperty, na której napisał: ,,Młodym Japoñczykom na przyszłość". Obydwie

koperty podał Yatsugi, który właśnie nadszedł. Razem zjedli lekką kolację.

O północy Ohnishi obszedł swoje pokoje. Po godzinie wrócił. Na sobie miał białe

kimono opasane pasem ze znakami i symbolami samurajskimi. W ręce trzymał

dwa miecze. Krótki wakijashi i długi katana. Razem z Yatsugi weszli do dużego

pokoju, który był zupełnie pusty. Na środku położona była jedynie biała tatami.

Ohnishi uklęknął na niej i zaczął śpiewać starą pieśñ bojową Umi Yukaba.

Z ostatnim słowem pieśni wbił sobie w brzuch miecz wakijashi. Krótkim ruchem

przesunął go w górę. Krew trysnęła na białą tatami. Głowa admirała Ohnishi

opadła na pierś. W tym momencie Yatsugi uniósł w górę miecz katana. Chwilę

potem ważył go w ręce, naraz zamachnął się i ciężkim mieczem ściął głowę

swojemu przyjacielowi. Autor idei śmierci za ojczyznę i cesarza zmarł tak, jak żył

sam i jakiego wymagał życia od innych — jak samuraj.

Również wiceadmirał Ugaki Matome zmarł jak samuraj. Rano 14 sierpnia

1945 roku wydał rozkaz, aby przygotować jego samolot, ponieważ chciał

osobiście uczestniczyć w ataku na wrogie okręty znajdujące się koło Okinawy.

Kydy o tym rozkazie dowiedział się kapitan Takashi Miyazaki, starszy oficer

sztabowy, było dla niego jasne, co zamierza zrobić jego dowódca. O zamiarach

admirała Ugaki poinformował szefa sztabu generalnego, kontradmirała Tos

hiyuki Yokai. Razem z nim i kontradmirałem Takatsugo Yojima — szefem

technicznego zabezpieczenia 5-Koku Kantat, udali się do wiceadmirała Ugaki.

Ten wprawdzie przyjął ich uprzejmie, ale ze swojego pomysłu nie zrezygnował. Na

zakoñczenie powiedział: „jestem wojownikiem i mam mało czasu, teraz muszę

skorzystać z okazji. Lecę!" Zgodnie z rozkazem, porucznik Nakatsuka przygotowa

ł trzy nurkujące samoloty bombowe Suisei. W międzyczasie przez radioodbiorniki

odtwarzana była proklamacja cesarza o kapitulacji Japonii. W powstałej

ciszy wydany został rozkaz do przygotowania wszystkich samolotów. Personel

naziemny pośpiesznie podwieszał bomby również pod pozostałymi samolotami.

£ącznie przygotowanych do startu zostało 11 maszyn. Tym stanem rzeczy

zaskoczony był nawet sam wiceadmirał Ugaki, ponieważ nie on wydał taki

rozkaz. W odpowiedzi dowiedział się, że zgłosiło się 22 pilotów Kamikaze, którzy

chcą mu towarzyszyć podczas jego ostatniego lotu. Admirał zgodził się na to

i wsiadł do kabiny, gdzie zwykle siedział drugi członek załogi — strzelec.

Pierwotnie to miejsce miał zająć porucznik Nakatsuka. Tym razem przesiadł się

do pierwszej kabiny jako pilot. Wkrótce po starcie z powodu awarii silników na

lotnisko powróciły cztery samoloty, pozostałe poleciały w kierunku Okinawy.

Kiedy zbliżały się do celu admirał Ugaki z pokładu swojego samolotu połączył się

z towarzyszącymi bombowcami i wezwał ich do kontynuowania dzieła jednostek

Kamikaze. Chwilę póŹniej jego samolot wszedł w lot nurkowy do ostatniego

ataku. Razem z nim podobny manewr wykonały pozostałe samoloty. Efekt ataku

nie jest znany.

Wiceadmirał Fukudome Shigeru nie zachował się jak samuraj. Ostatnim jego

miejscem działania był Singapur. Po wojnie uznany został za zbrodniarza

wojennego i wydano na niego dożywotni wyrok. W ramach powojennych

amnestii Fukudome w 1960 roku wyszedł na wolność. Wkrótce potem zatrudniony

został w nowoutworzonym ministerstwie samoobrony, gdzie stał się

jednym z dwunastu dygnitarzy, którzy przygotowali program organizacyjny

japoñskich sił samoobrony. Stał się jednym z głównych architektów nowej

koncepcji sił zbrojnych powojennej Japonii.

Rzeczywisty obraz skuteczności ataków samobójczych przedstawiają konkretne

liczby w poniższym zestawieniu. Trzeba oczywiście brać pod uwagę fakt, że

oprócz oficjalnie zanotowanych ataków przez poszczególne jednostki Kamikaze,

przeprowadzonych było wiele ataków samobójczych, nigdzie nie odnotowanych,

które wykonane zostały przez pojedynczych pilotów lub ich niewielkie grupy

z własnej inicjatywy.

Lotnictwo morskie wyszkoliło łącznie 1727 pilotów. Ich wiek oscylował

pomiędzy 18 a 20 lat. Było również kilku pilotów w wieku 17 lat oraz 110 adeptów

akademii wojskowej. W samobójczych atakach zginął jeden wiceadmirał i dwóch

komandorów. Pozostali byli w stopniach od chorążego do kapitana. Większość

z nich ukoñczyła akademię wojskową w 1943 roku.

W lotnictwie armijnym większość pilotów ukoñczyła wyższą szkołę pilotażu.

Najwięcej pilotów było w stopniu porucznika, a średni wiek, to 25 lat. Jedynie

chorążowie mieli po 18 lub 19 lat.

O jednostkach Kamikaze świat dowiedział się właściwie dopiero podczas

procesów sądowych japoñskich zbrodniarzy wojennych, które odbyły się po

zakoñczeniu drugiej wojny światowej. Główny proces sądowy przeprowadzony

był w Tokio przed międzynarodowym trybunałem sprawiedliwości na Daleki

Wschód w dniach od 3 maja 1946 do listopada 1948 roku. Oskarżano w nim 28

japoñskich zbrodniarzy wojennych. Akt oskarżenia zawierał 55 punktów dotycz

ących przede wszystkim zbrodni przeciwko światu, konwencji wojennych oraz

zbrodni przeciwko ludzkości.

Podczas omawiania 48 punktu aktu oskarżenia, oceniono również wykorzystanie

jednostek samobójczych. Zgodnie stwierdzono, że w tym przypadku

chodziło nie tylko o zbrodnię przeciwko ludzkości, ale przeciwko własnemu

narodowi. W związku z tym dowódca wojsk okupacyjnych w Japonii, generał

Douglas MacArthur został zoobligowany do wydania rozkazu o zakazie

organizacji jakichkolwiek jednostek zbrojnych i publikowania wszelkich informacji

na temat sił zbrojnych Japonii i ich historii. Naród japoñski miał zapomnieć

o swoich żołnierzach, marynarzach i o swojej zbrojnej przeszłości*.

Dość długo przestrzegano rozkazu wydanego przez generała MacArthura. Do

przełomu doszło 25 paŹdziernika 1974 roku, w trzydziestą rocznicę powstania

jednostek Kamikaze. W tym dniu w filipiñskiej bazie Mabalacat, gdzie utworzona

została pierwsza jednostka Kamikaze — Shikishima Butai, dowodzona przez

kapitana Yukio Sęki, postawiono pomnik z płytą pamiątkową. PóŹniej zbudowano

kolejne pomniki wszędzie tam, gdzie znajdowały się jednostki Kamikaze.

Postawiono również pomnik Yukio Seki, jako pierwszemu z wielu póŹniejszych

pilotów, którzy oddali własne życie za Japonię i cesarza.

Przybywa ciągle coraz więcej dokumentów o działalności jednostek specjalnych,

głównie w formie wspomnieñ tych, którzy nie doczekali się swojej kolejki.

Naród japoñski nie zapomniał o swoich synach. A czy miał zapomnieć? Na to

pytanie niech odpowie sam czytelnik.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Korwin Mikke Janusz Kara Śmierci
Raport z audytu17.05.2010, Wojskowy Instytut Lotnictwa
Baza danych wojskowych map lotniczych w krajach bałtyckich 2011403
Lotnicze wojskowe, Lotnictwo
WIERNOŚĆ SILNIEJSZA NIŻ ŚMIERĆ, JANUSZ KORCZAK
Skazani na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowyw Rzeszowie w latach 1946-1954, Komunizm
4a.Wojsko Polskie w dobie międzywojnia - lotnictwo, materiały na losy 1921-1945
Nawigacja w lotnictwie wojskowym
60 rocznica smierci Janusza Korczaka wystawa, JANUSZ KORCZAK
Raport z audytu17.05.2010, Wojskowy Instytut Lotnictwa
Wojciech Mazur U progu wrześniowego sprawdzianu – polskie lotnictwo wojskowe w oczach sojuszników
Wiadomość PAP o śmierci Janusza Szpotańskiego [13 10 2001]
Osęka Janusz Śmierć w źlebie Kirkora
Polskie lotnictwo wojskowe a wojna zimowa 1939 40 Slizewski,G
ŚMIERĆ I JEJ OZNAKI

więcej podobnych podstron