! M Dempsey - konferencje - broszura 24s, teologia, teksty


0x01 graphic

MYLES DEMPSEY

• Nauki rekolekcyjne •

- Dębica -

• 2005 •

Myles Dempsey

0x08 graphic

Życiorys

Irlandczyk, rzymski katolik, zamieszkały i działający na terenie Anglii najpierw w grupie ewangelizacyjnej, która wychodziła na ulice, głosząc publicznie Dobrą Nowinę. W 1973 roku dotknięty szczególnym doświadczeniem wylania Ducha Świętego zaangażował się w Odnowę Charyzmatyczną, działając z grupą przyjaciół na terenie Londynu. Zdobyte doświadczenia w posłudze grupy modlitewnej skłoniły go do tego, aby wraz z przyjaciółmi głębiej wyrazić własne zaangażowanie w służbie Bogu, Kościołowi i bliźnim.

W 1985 r., po głębokich modlitwach i postach zdecydowali się na złożenie "Wspólnoty Chrystusa Księcia Pokoju".

W tym samym roku Myles Dempsey uczestniczył w konferencji charyzmatycznej w Ars we Francji. Będąc pod wrażeniem tłumów i żarliwości zgromadzonych tam ludzi, zaczął orędować w intencji rozeznania, czy jest wolą Bożą, aby podobna konferencja miała miejsce w Anglii. Otrzymał dwa słowa w odpowiedzi: „Walsingham” i „New Dawn”(Nowy Świt). Wezwanie to było tak silne, że niezwłocznie podjął starania, aby zorientować się, czy bezprecedensowe przedsięwzięcie dla Kościoła Katolickiego w Anglii, z powodu braku doświadczeń w organizowaniu zakrojonej na taką skalę i trwającej tak długo konferencji, jest możliwe do zrealizowania. Wspólnota przystąpiła do wielkiego zadania bez środków finansowych, ale z wielką wiarą, zdobywając doświadczenie w trakcie jego realizacji. Jak wspominają, mieli na początek zaledwie 20 funtów w słoiku po dżemie. Myles jest przekonany, że jedną z przyczyn dla której Wspólnota się zawiązała, było podjecie tego wyzwania; w przeciwnym razie pewnie nie powstałaby wcale.

W 1987 r pierwsza konferencja „New Dawn in the Chuch”(Nowy Świt w Kościele) zgromadziła 800 uczestników i charyzmatycznych mówców z Anglii, USA, Francji i Irlandii. Odtąd co roku w Walsingham odbywa się konferencja skupiająca co raz większą liczbę uczestników i prelegentów z różnych krajów świata. W ubiegłym roku obchodzono dwudziestolecie działalności. Wizja Mylesa dla „New Dawn” to połączenie całego bogactwa wiary katolickiej w taki sposób, aby piękno Kościoła było widziane w całym jego splendorze. I aby Kościół z jego zapalonymi światłami i we wszystkich wymiarach: charyzmatycznym, liturgicznym, maryjnym, eucharystycznym, sakramentalnym i mistycznym, został uczczony przez zgromadzoną w tym miejscu Bożą rodzinę. „New Dawn” ma stanowić przedsmak tego czym może być charyzmatyczna wioska z jej własnym życiem i tożsamością, w której ludzie w różnym wieku mogą odnosić się do siebie z miłością i której wewnętrzna dynamika odzwierciedla rozkwit Królestwa Bożego, widoczny w codziennym życiu jej mieszkańców. I to właśnie jest ucieleśnieniem wizji Zachariasza (Zach. 8,4-7).

Tegoroczna Konferencja New Dawn będzie nosiła tytuł "Nowe stworzenie w Jezusie Chrystusie".

Myles Dempsey posługuje jako świecki etatowy rekolekcjonista przez ponad 20 lat, służąc zarówno modlitwą wstawienniczą i rozeznawaniem indywidualnym, jak i wygłaszając konferencje i prowadząc rekolekcje na terenie Anglii i poza jej granicami, odbywając liczne podróże. Jest znany ze swej pełnej mocy posługi uzdrawiania i natchnionego nauczania

Myles jest przekonany, że w najbliższej przyszłości zobaczymy jak Bóg działa w jeszcze bardziej niezwykły sposób, że coś nowego nadchodzi i odnosi to do słów, jakie otrzymał od Boga w 1973 r., kiedy to przyłączył się do Odnowy Charyzmatycznej i był tak bardzo zdumiony, widząc, jak działa Bóg: „Zobaczysz dzień, kiedy przyprowadzę tłumy ludzi do Mojego Kościoła”. Myles sądzi, że obecnie przechodzimy okres oczyszczenia i przemiany, jak Armia Gedeona i dzieje się tak po to, abyśmy byli w stanie przyjąć jeszcze potężniejszą łaskę. Musimy na to przygotować „nowe bukłaki”- gotowych do działania chrześcijan we właściwym miejscu i czasie.

New Dawn w innych krajach

 Pierwsza konferencja poza granicami Anglii została zorganizowana w Ugandzie 5 lat temu i zgromadziła 6 tyś. uczestników. Każdego roku liczba uczestników wzrastała, by w styczniu tego roku osiągnąć liczbę 70 tyś. ludzi. Na konferencje w Ugandzie przybywają pielgrzymi z krajów sąsiednich; z Tanzanii, Kenii, Kongo i Rwandy. Ludzie pokonują dużą odległość podróżując otwartymi ciężarówkami, śpiąc pod gołym niebem i korzystając z prowizorycznych kuchni. Głównymi prelegentami są Arcybiskup Diecezji Mbarara oraz ks. Jonhn Bashobora i ks. Anthony Masala, którzy od kilku lat uczestniczą w konferencjach New Dawn w Anglii.

W przyszłym roku zostanie otwarta konferencja w Zambii, którą przygotowuje O. Pat Cashin, proboszcz jednej z parafii w Walii, obecnie pracujący jako misjonarz w Zambii. On również jest uczestnikiem konferencji w Anglii.

W Irlandii odbyły się w ostatnich latach dwie konferencje New Dawn. Obecnie trwają przygotowania do zorganizowania konferencji w Portugalii.

Walsingham

 Walsingham położone w północnym Norfolk, w Anglii jest szczególnym miejscem. Fenomen Walsingham rozpoczął się w 1061r., kiedy to Richeldis de Faverches objawiła się Matka Boska i nakazała wybudować wierną replikę domu w Nazarecie, w którym miało miejsce Zwiastowanie. Maryja powiedziała:

"Ktokolwiek będzie szukał w tym miejscu mojej pomocy, nie zostanie odesłany z pustymi rękoma".

W 1150 r. augustianie wybudowali klasztor w pobliżu "Angielskiego Nazaretu", jak nazywano to miejsce.

W krótkim czasie Walsingham stało się popularnym "centrum" pielgrzymowania, a sanktuarium jednym z głównych miejsc kultu Maryjnego Anglii. Na przestrzeni wieków przybywały tu setki tysięcy pątników, wśród nich wielokrotnie pielgrzymowali także kolejni władcy angielscy.

Na pielgrzymim szlaku, wiodącym do Matki Bożej z Walsingham znajdowały się liczne kapliczki, wśród nich najsłynniejszą była tzw. Slipper Chapel. Wzniesiona w 1340 r. w miejscu, w którym zbiegały się główne szlaki pątnicze wiodące do "Angielskiego Nazaretu". Oddalona o jedną milę od sanktuarium, kapliczka ta, była dla pątników znakiem - granicą oddzielającą Walsingham od "reszty świata". Pielgrzymi zostawiali tu buty i boso pokonywali tzw. "święta milę", mając świadomość, że stąpają po ziemi świętej.

Fenomen Walsingham został przerwany przez reformacje. Klasztor i sanktuarium zrujnowano, a figurkę Matki Boskiej wywieziono do Londynu, gdzie publicznie zbezczeszczono i spalono.

Z całego kompleksu zabudowań sakralnych przetrwała tylko Slipper Chapel. Przez następne 350 lat Walsingham trwało w religijnej "śpiączce".

Jednakże w okresie prześladowań, miejsce to nie zostało zapomniane, i gdy w połowie XIX wieku, prawo do wolności wyznania stało się faktem, katolicy na reaktywowali tradycję pielgrzymowania do Walsingham. Wykonano kopię cudownej figury Matki Bożej i zadbano o przywrócenie sakralnego charakteru tego miejsca. W 1934 r. odrestaurowana kaplica Slipper Chapel, za zgodą Stolicy Apostolskiej została mianowana przez biskupów angielskich Narodowym Sanktuarium Maryjnym.

Obecnie do Pani z Walsingham znów przybywają tysiące pielgrzymów. Miejsce to ma charakter ekumeniczny - pielgrzymują tu nie tylko katolicy, ale również anglikanie i wyznawcy prawosławia. Od 20 lat odbywają się tu konferencje angielskiej Odnowy Charyzmatycznej "New Dawn in the Chuch".

Fragmenty wcześniejszych konferencji w Polsce

Myles Dempsey w 2005 r. głosił rekolekcje w Dębicy. Poniżej znajdują się teksty konferencji wygłoszonych wtedy przez niego. Teksty te są zapisem symultanicznego tłumaczenia w trakcie konferencji.


Konferencja I - Piątek 7.10.2005 r.

Myles Dempsey w 2005 r. głosił rekolekcje w Dębicy. Poniżej znajduje się tekst konferencji wygłoszonej wtedy przez niego. Tekst ten jest zapisem symultanicznego tłumaczenia w trakcie konferencji.

Przede wszystkim chciałbym podziękować za wasze powitanie. Niektórzy spośród osób tu obecnych już uczestniczyły w mojej konferencji jako, że ta właśnie grupa pielgrzymów odbyła daleką podróż udając się z pielgrzymką do Walsingham. Chciałbym odwzajemnić i przekazać błogosławieństwo od Pani z Walsingham tu zebranym, biorąc pod uwagę to, że nie było to takie proste, żeby pokonać tak dużą odległość i dotrzeć tutaj. Nie mogłem podróżować tak jak wy autokarem. Przybyłem tutaj samolotem.

Zawsze, ilekroć udajemy się gdzieś z pielgrzymką, po drodze są okazje do różnych wyrzeczeń i ofiar. Pamiętam, jak w roku 1975 udawałem się z pielgrzymką do Rzymu. Była to pierwsza międzynarodowa pielgrzymka ruchu odnowy charyzmatycznej. Dziesięć tysięcy pielgrzymów przybyło z 43 różnych krajów i okazało się, że z którejkolwiek części świata byli, to każda z tych grup doświadczyła po drodze rozmaitych trudności. Duża grupa pielgrzymów przybyła z Francji. Przybyli oni w czterech grupach, jedni szli na nogach, inni jechali na rowerach, jeszcze inni przyjechali samochodami a pozostali przylecieli samolotem. W takiej też kolejności przybywali. Ci, którzy szli na piechotę przybyli jako pierwsi, rowerzyści przybyli zaraz za nimi, ci, którzy pielgrzymowali samochodem przybyli jako trzeci, a wszyscy oni po drodze mieli rozmaite kłopoty. Ostatnia grupa przyleciała samolotem, był to sposób najprostszy, najłatwiejszy dla nich. Ale okazało się na lotnisku, że pracownicy zastrajkowali, dlatego też skierowano ich na różne lotniska w innych krajach. Musieli też spędzić bezsenną noc, leżąc na podłodze lotniska. My mieliśmy też nasze trudności. Ja modliłem się w tej intencji, i usłyszałem głos, że od wieków tutaj przybywali ludzie z pielgrzymkami a po drodze doświadczali rozmaitych trudów. Nie sądźcie więc, że wy unikniecie tych trudów i ich nie spotkacie wsiadając do odrzutowca, jeśli więc natraficie na jakiekolwiek trudności i komplikacje, to proszę mieć świadomość jednego - jest to rzecz zupełnie normalna. Proszę nie traćcie odwagi z tego powodu. A nawiązując do słów papieża Jana Pawła II możemy powiedzieć: "Nie lękajcie się."

Chciałbym rozpocząć tę konferencję od klimatu całkowitego zaufania Panu Bogu. Kiedy doświadczamy trudów i wzywamy Pana Boga całym naszym sercem. On zawsze powoduje odmianę danej sytuacji. Naród tego kraju doświadczał wielu prześladowań na przestrzeni XX wieku, ale zachował ufność w Bogu. Nie można poddawać się niczemu, co byłoby sprzeczne z nauczaniem Kościoła, a wtedy Pan Bóg zawsze będzie nam błogosławił. Wszyscy znamy historię opisaną w Dziejach Apostolskich, wiemy, co zdarzyło się w dzień Pięćdziesiątnicy. Nawet ci, którzy byli świadkami Zmartwychwstania odczuli powalający lęk. Kiedy zgromadzili się razem w jednym miejscu - tak naprawdę to oni tam trwali na modlitwie przez dziewięć dni - była to pierwsza nowenna w Kościele, i spójrzcie co się zdarzyło. Jezus przecież obiecał zesłanie Ducha Świętego, powiedział - czekajcie, a wtedy otrzymacie Moc z Wysoka i będziecie moimi świadkami. A słowo "świadek" oznacza męczennik. Ludzie, którzy byli gotowi głosić Ewangelię nawet poświęcali swoje życie i Duch Święty zstąpił na nich i stali się odmienionymi ludźmi, przestali się bać, przestali odczuwać niepewność, a wypełniło ich nowe życie. Tak więc zostali wyposażeni w Moc z Wysoka. I mogli teraz czynić to, co Duch Święty im nakazywał. A było to głoszenie Ewangelii na cały świat. I kiedy zaczęli głosić Ewangelię w Jeruzalem, miały miejsce wspaniałe rzeczy. Nie podobało się to jednak władzom, prześladowali więc Apostołów i uczniów. To jednak nie doprowadziło do zmiany ich postawy. Dalej nauczali i głosili Ewangelię. Po tym jak święty Piotr i święty Jan zostali cudownie uwolnieni z więzienia, gdy zgromadzili się razem w jednym pomieszczeniu, modlili się i mówili do Pana o prześladowaniach i prosili, aby Pan zwrócił uwagę na to, co do nich mówiono i co im uczyniono. Oni nie modlili się o to, aby Pan uwolnił ich od prześladowania, modlili się o nową odwagę, o nową śmiałość w dalszym głoszeniu Ewangelii i Pan odpowiedział na tą modlitwę. Dał im znak, po którym poznali, że odpowiada na ich modły. To pomieszczenie, w którym przebywali, zatrzęsło się. Jak byśmy zareagowali na to, gdyby ten kościół zatrząsł się w posadach? Czy zaczęlibyście krzyczeć i wszyscy opuścilibyście go? Czy rozpoznalibyście to zdarzenie, jako znak od Pana Boga? Jako znak, że On was uzdalnia do głoszenia Ewangelii. Bo przecież, to tego właśnie On oczekuje od nas, to chce, abyśmy czynili. To zdarzenie, ten epizod z Dziejów Apostolskich kończy się takimi słowami: "Wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym i zaczęli głosić ze śmiałością Dobrą Nowinę".

W czasie tych trzech dni, które spędzimy wspólnie, będziemy się modlili o to, żeby każdy poszczególny uczestnik rekolekcji został napełniony na nowo Duchem Świętym. My nieustannie potrzebujemy napełniania na nowo Duchem Świętym. Ci Apostołowie, uczniowie, o których mówiłem, zostali napełnieni Duchem Świętym i wtedy mury budynku, w którym przebywali, zatrzęsły się. Przecież to byli ci sami ludzie, którzy zostali już raz napełnieni Duchem Świętym w dniu Pięćdziesiątnicy. Gdy jednak zetknęli się ze sprzeciwem i z prześladowaniem, na nowo potrzebowali umocnienia i napełnienia Duchem Świętym. Wszyscy otrzymaliśmy Ducha Świętego podczas naszego Chrztu, a podczas Bierzmowania doznaliśmy łaski umocnienia Ducha Świętego, ale stale potrzebujemy na nowo tego umocnienia.

Musimy poczuć skutki tego, co otrzymaliśmy w tych świętych sakramentach. Przed chwilą wszyscy braliśmy udział w Świętej Eucharystii. Wszyscy otrzymaliśmy Ciało i Krew Jezusa Chrystusa, zadatek życia wiecznego. Był jeden wielki święty w Kościele, święty Tomasz z Akwinu - być może był on największym teologiem w dziejach Kościoła, człowiek o potężnym umyśle, a jednocześnie był to człowiek o niezwykłej pokorze i świętości - który dwukrotnie w ciągu dnia uczestniczył w Eucharystii, a przed każdym uczestnictwem w sprawowaniu Mszy Świętej bardzo dokładnie i uważnie przygotowywał się do niej. On napisał słowa modlitwy, która jest bardzo dobrym sposobem na przygotowanie się do każdej Mszy Świętej. W tej modlitwie oddaje wyraz temu, co on otrzyma podczas Mszy Świętej: Ciało i Krew, i świętość Jezusa Chrystusa. Modlił się tymi słowami, modlił się o to, aby podczas Eucharystii otrzymał wewnętrzną moc i skuteczność, jaką niesie ona ze sobą. Ta modlitwa odnosi się nie tylko do Mszy Świętej, ale także do wszystkich sakramentów. My powinniśmy czegoś doświadczyć, czegoś doznać, powinniśmy poczuć życiodajną świętość, którą przekazuje nam Pan. Powinniśmy poczuć upoważnienie nas przez Ducha Świętego, poczuć Jego Moc, ale musimy o to najpierw poprosić. Musimy tego pragnąć, musimy tego bardzo, bardzo pożądać w naszych sercach i nabrać więcej odwagi i stać się gotowymi na przyjęcie tego wszystkiego, co może się zdarzyć, zaistnieć tak, abyśmy mogli żyć i głosić Słowo Boże całym naszym życiem. Kiedy my się w taki sposób modlimy i pozwalamy, aby Pan Bóg odpowiedział swoją wolą na naszą modlitwę, i kiedy Duch Święty na nowo wstępuje w nas, to w nas dokonuje się całkowita zmiana. Taka zmiana, że jesteśmy wtedy w stanie powiedzieć to, co powiedział święty Paweł: "To nie ja żyję, to żyje we mnie Chrystus". Ja jestem nowym stworzeniem dzięki Chrystusowi.

Teraz podzielę się czymś, co dotyczy mojej osoby. Jest to swego rodzaju świadectwo. Mogę powiedzieć, co mi się przydarzyło 32 lata temu w niewielkiej grupie modlitewnej w Londynie, wtedy, gdy grupa prostych, zwykłych ludzi położyła dłonie na mnie i modliła się nade mną. Tu robię dygresję nawiązując do tego, co zdarzyło się jeszcze 15 lat wcześniej, przed tym nałożeniem rąk, nim jeszcze zorientowałem się, czym jest Odnowa w Duchu Świętym.

Ja dorastałem w Irlandii. Irlandia była wówczas, podobnie jak Polska, bardzo katolickim krajem. Każdy szedł na Mszę Świętą w niedzielę i każdy prowadził takie życie, jakie według niego powinien prowadzić katolik, ale ja chciałem czegoś więcej. Jako młodzieniec zacząłem chodzić codziennie na Mszę Święta, bardzo regularnie odmawiałem różaniec, usiłowałem unikać grzechów ciężkich. Kiedy wyjechałem z Irlandii i zamieszkałem w Anglii, zaangażowałem się w działalność organizacji, która prowadziła szkolenie, jak ewangelizować wychodząc na ulicę i w ulicznych zaułkach głosić Dobrą Nowinę. A wokół było bardzo dużo wrogo usposobionych ludzi. Gdy głosiłeś Ewangelię, nazywali cię kłamcą. Ciskali w ciebie niczym kamieniem każde poślizgnięcie się Kościoła, każdą winę Kościoła, a także uciekali się do zastraszania, mówiąc, że fizycznie doznasz uszczerbku, jeśli będziesz dalej ewangelizować, ale te wszystkie pogróżki nie powstrzymały nas. Głosiliśmy więc Ewangelię mimo wszystkich tych protestów, a następnie mniej więcej w tym samym czasie ożeniłem się.

Po dwóch latach małżeństwa zdecydowałem się na zmianę pracy, chciałem poprawić swoje warunki życia i to był poważny błąd. Zorientowałem się, że nie mogę wykonywać pracy, do której nie mam odpowiedniego doświadczenia. Popełniałem różne błędy i starałem się je zatuszować, a potem zacząłem się martwić o te błędy i byłem przerażony, bałem się tego dnia, który może nadejść, kiedy oni wszyscy dowiedzą się o moich błędach i mnie wyleją z pracy, i ja ten doskonały chrześcijanin, będę ośmieszony. Zakończyło się to ciężką depresją, byłem pełen niepokoju i pewnego dnia dyrektor naczelny zwrócił się do mnie, żebym poszedł do jego biura i tam wykonał specjalistyczną pracę dla niego. I zostałem sam jeden, w tym olbrzymim biurze. Musiałem zgromadzić wszystkie potrzebne księgi finansowe i różne dokumenty, i przystąpiłem do pracy. Ale byłem w całkowitej depresji, byłem zdezorientowany i ta moja praca była jedynie wielką walką. Dyrektor naczelny potrzebował wyników mojej pracy na godzinę 17:30. Poszedłem na lunch, a kiedy wróciłem, mój umysł nieco więcej się rozjaśnił po to chyba tylko, żebym się przekonał, że to wszystko, co zdziałałem przez cały ranek było całkowicie bezużyteczne, że popełniłem zasadniczy błąd i to zafałszowało wyniki. W tym momencie załamałem się. Pomyślałem sobie: to jest koniec. Zebrałem wszystkie kartki, na których pisałem, wszystkie je ubiłem na taką kulkę i wyrzuciłem do kosza, a potem upadłem, straciłem przytomność. To niespodziewane zdarzenie przeniknęło mnie do samej głębi. Do tej pory niby robiłem to, co należało: chodziłem do kościoła na Mszę Świętą, odmawiałem regularnie różaniec, starałem się unikać grzechów, wychodziłem na ulicę i ewangelizowałem. Starałem się przecież, ale ten krzyk, ten płacz, który mi się wyrwał, kiedy upadłem - pochodził z głębi mojego serca. Zawołałem: Panie, przecież robiłem wszystko, tak jak umiałem najlepiej, ja już lepiej nie potrafię Panie Boże - powiedziałem to z pewnym gniewem - teraz to Ty przejmij akcję, weź w Swoje Ręce moje życie. A to było właśnie to, na to czekał Pan Bóg przez całe lata, żebym oddał w Jego ręce moje życie. Czekał na to, abym ja uznał swoją bezradność, swoją słabość i to, że całkowicie od Niego zależę. Czekał na ten moment całkowitego, totalnego poddania się Jemu. Widzicie przecież, do tego momentu usiłowałem robić różne dobre uczynki, ale robiłem to tylko na miarę własnych sił, a teraz moja siła otrzymała wsparcie. I ta moja siła w pewnym momencie okazała się zerowa i musiałem zwrócić się do Pana Boga o Jego pomoc. On usłyszał moje wołanie. Nawet, kiedy krzyczałem te słowa, to tak jakbym słyszał, że coś nad moją głową się dzieje, odbywa się jakiś ruch, coś niczym powiew wiatru. Zrozumiałem, że jest to początek czegoś, co mnie całego przenika i będzie mnie dotyczyć i poczułem jak cały lęk, cały niepokój i frustracja, jak gdyby wyparowuje, oddala się, opuszcza mnie. Poczułem niezwykłą ulgę, a następnie jak gdyby jakaś świetlista smuga wtargnęła do tego biura. Nie było to światło tego typu, jakie widzimy, kiedy zaświeci słońce, czy kiedy pada światło od świecy, czy żarówki. To był inny rodzaj światła. Poczułem niezwykłą siłę, która jak gdyby napełniała mnie. Jeszcze moment wcześniej czułem niezwykłą słabość, a teraz poczułem taką moc, powiedziałbym nawet fizyczną, że mógłbym podnieść jakiś ciężki przedmiot. A potem ogarnął mnie pokój.

Jezus mówi o swoim Pokoju, który nie jest tym pokojem, jaki daje świat. Jezus mówi o swoim pokoju, o pokoju, jaki On daje. Ten właśnie pokój wkroczył do tego biura w tamtym momencie i siedziałem ogarnięty pokojem. Nie umiem powiedzieć, jak długo to trwało. O czasie, w którym żyjemy, mówimy jako o czasie chronologicznym, chronologicznej kolejności zdarzeń, a jest przecież Boży czas, a właściwie powinniśmy to ująć inaczej "Boży brak czasu". I po grecku nazywa się to kajros, i właśnie ten czas, a właściwie to poczucie braku czasu mnie wypełniło. Dlatego też, wydaje mi się, że to był długi przeciąg czasu i podobnie jak święty Piotr chciałem powiedzieć: "Dobrze mi tu, chcę tu pozostać", a w tym momencie ktoś poruszył mnie łokciem - pewnie to był mój Anioł Stróż - i przypomniałem sobie, że przecież mam pracę do wykonania i nie zostało wiele czasu na jej wykonanie. I zacząłem od samego początku, od tego miejsca, od którego zacząłem zaraz rano. Dziwiłem się, jak mogłem takich prostych rzeczy rano nie pojmować, przecież wszystko jest takie zwyczajne i tak łatwo to rozwiązać. Mój umysł był zupełnie jasny. Wszystkie elementy w sposób właściwy połączyłem ze sobą, wymazałem to, co było nie tak, sprawdziłem od początku do końca, od końca do początku, w prawo, w lewo i odwrotnie. Zebrałem w stosik zapisane kartki papieru i znalazłem się przed biurkiem dyrektora naczelnego na 10 minut przed wyznaczonym terminem.

A potem jeszcze wystarczyło mi czasu, żeby złapać pociąg wiozący mnie ze środkowej Anglii do Irlandii. Było we mnie tyle energii, że nie mogłem usiedzieć. Zamiast usiąść w pociągu, stałem przy oknie przez całą podróż. I powiem wam, że nigdy wcześniej nie widziałem, że słońce tak jasno świeci, a błękit nieba jest tak głęboki, a zieleń jest tak soczysta, jak właśnie wtedy, stojąc przy oknie w pociągu.

Zacząłem na nowo, w sposób nowy, odkrywczy dla siebie, doceniać dzieło Pana Stwórcy i zdałem sobie sprawę, jak to cudownie jest żyć. Byłem już gotowy do tego, żeby zrezygnować z pracy, którą wykonywałem i poczułem, że teraz, kiedy prowadziłem dalej ewangelizację z podestu, z jakiś katedr, mogę dalej prowadzić to z większym przekonaniem, z nową siłą i mogłem znaleźć nowe argumenty, lepsze niż wcześniej. Od tego więc momentu moje życie uległo całkowitej przemianie. Nie rozumiałem, co takiego się zdarzyło, nie rozumiałem tego przez 15 lat, a wtedy gdy - tak jak to już poprzednio powiedziałem - przyłączyłem się do modlitewnej grupy charyzmatycznej, i kiedy oni modlili się nade mną, moje przeżycie było znacznie głębsze, niż to, które właśnie przed chwilą opisałem. I dopiero wtedy, podczas modlitwy grupy modlitewnej nade mną, zrozumiałem, co takiego wydarzyło się tam, w tym biurze, kiedy poddałem się całkowicie Panu. To, co przedstawiłem, to było dobre dla mnie. Chciałbym, żeby każdy z was doświadczył tego, to znaczy miał podobne przeżycia. Chociaż być może, ktoś doświadczył czegoś podobnego i chce to powiedzieć, podzielić się z innymi. Jeśli ktoś czegoś podobnego doświadczył i zaznał, to chce też, żeby inni też mieli udział w obecności i sile Jezusa. Chce, aby i inni duchem zmartwychwstali, bo tego Jezus chce od nas.

Jezus nie chce, żebyśmy chodzili w depresji i przygnębieni. On chce, żebyśmy brali udział w Jego zwycięstwie nad grzechem, szatanem i śmiercią. Chce, żebyśmy mieli życie dzięki Duchowi Świętemu i sprawiali, że inni też w nim uczestniczą. Mam nadzieję, że wszyscy tu obecni tego doświadczą, iż wszyscy zostaną na nowo napełnieni Duchem Świętym, wszyscy poczujemy moc zmartwychwstania Pańskiego i wszyscy staniemy się Dobrą Nowiną dla braci. Pomocą w tym będzie nam Matka Jezusa, która stała pod krzyżem swojego Syna i która była także świadkiem rodzącego się Kościoła w dniu Pięćdziesiątnicy. Poczujemy w ciągu tych trzech dni, jak to wszystko będzie się działo w nas. Ona - Maryja, w pełni poczuła siłę Ducha Świętego i pełną moc zmartwychwstania. Ona ciałem i duchem była obecna przy krzyżu swojego Syna, odczuwając ukrzyżowanie Miłości w sercu Trójcy Świętej. To właśnie takie jest nasze przeznaczenie. Amen.

Modlitwa

Panie Jezu, dzięki Ci składamy za to, że dla nas stałeś się człowiekiem. Dziękujemy za to, że za przyczyną Ducha Świętego Ty stałeś się ciałem w łonie Dziewicy Maryi. Przypominamy tą sytuację, kiedy, podczas Twojego Chrztu przez Jana Chrzciciela w rzece Jordan Niebiosa rozwarły się i chcemy także doznać tego doświadczenia, jakie było Twoim udziałem w chwili, gdy odezwał się głos Ojca z Nieba "Oto mój Syn umiłowany", kiedy Duch Święty spoczął na Tobie i namaścił Cię Mocą. Dziękujemy Ci za to, że zgodziłeś się umrzeć i Zmartwychwstałeś dla nas, abyśmy doświadczyli miłości Ojca w całej pełni, abyśmy, my także, mogli doświadczyć tego namaszczenia w Duchu Świętym, którego Ty doświadczyłeś.

Panie wspominamy to, jak Ty udzielałeś mocy do uzdrawiania chorych. Teraz zwracamy się do Ciebie, Pana, aby Mocą Ducha Świętego, każdy z nas był odnowionym człowiekiem, tak abyśmy osiągnęli jedność i pełnię jedności ciała, umysłu i ducha. Prosimy Cię, Panie, o Światło, które dzięki Twojemu wcieleniu przyszło na ten świat. By Światło to przeniknęło nas na wskroś. Niech Światło to przeniknie przez wszystkie czasy, przeniknie przez całą historię naszego życia. Niech Światło to przeniknie ten pierwszy moment, kiedy zostaliśmy poczęci. Niech Twoje uzdrawiające Światło przeniknie przez naszych rodziców, ojca, matkę i przeniknie pokolenia, które nas poprzedziły. Panie uwolnij nas od wszystkich więzów, złych więzów, które mogą nas łączyć z poprzednimi pokoleniami. Niech Twoje uzdrowieńcze Światło przeniknie każdy moment naszego życia, które przeżywaliśmy i podziel się z nami tym doświadczeniem, jakiego zaznałeś w każdym momencie swojego ludzkiego życia. Obecna jest tu przed Tobą każda chwila naszego życia, jest obecna w całej rozciągłości przed Tobą, Panie. Panie zwracamy się do Ciebie z prośbą, abyś Ty połączył każdy moment, każdy etap naszego rozwoju, jako człowieka z poszczególnym etapem Twojego rozwoju, jako człowieka tu, na ziemi.

Panie, uzdrów nas w naszym życiu, kiedy byliśmy płodem. Panie przetwórz nasze życie i ulecz nasze doświadczenia w momencie naszych narodzin. Uwolnij nas od wszelkich ran jakich mogliśmy doznać w momencie naszych narodzin i połącz to nasze przyjście tu, na ten świat, z Twoim przyjściem, które było tak oczekiwane przez Maryję i Józefa. Panie, niech to będzie także naszym udziałem - ta radość, jaką wyśpiewali Twoi aniołowie przed pasterzami, kiedy narodziłeś się w Betlejem. Niech wszelki brak miłości, z jakim spotykamy się my, przychodząc na świat, będzie zrekompensowany tą radością, jaką Twoje przyjście wywołało. Bądź z nami, Panie, w każdym momencie naszego życia od niemowlęctwa aż po nasze dzieciństwo, bądź z nami wtedy, kiedy przypominamy sobie te rany i urazy, jakich doznaliśmy wtedy. Być może było to odrzucenie, z jakim zetknęliśmy się i zranienia, które stały się udziałem naszej rodziny, wtenczas, kiedyśmy się urodzili. Pozwól nam Panie mieć udział w tych wszystkich chwilach od Twojego narodzenia.

Bądź z nami, Panie, na wszystkich etapach naszej edukacji szkolnej, a szczególnie na pierwszym etapie naszej edukacji, w początkach naszej szkoły - to wszystko i te cuda, jakie otrzymaliśmy i te wyzwania, jakie stawały przed nami. Uzdrów, Panie, nasze relacje z nauczycielami i z naszymi koleżankami i kolegami. Uzdrów, Panie, także wszystkie relacje z naszymi rodzicami, dziadkami, rodzeństwem w czasie naszej młodości, kiedyśmy uczęszczaliśmy do szkoły. Tak, abyśmy, my także, mogli rosnąć w zasługach przed Bogiem i ludźmi.

Panie, gdy miałeś 12 lat, osiągnąłeś swoją pełnię już wtedy. Panie, stań przy nas na tym etapie swego życia, na którym obecnie się każdy z nas znajduje. Połącz nasze wszystkie doświadczenia wieku młodzieńczego z tymi samymi etapami Twojego życia, kiedy zostałeś odnaleziony w świątyni, powróciłeś do Nazaretu i żyłeś tam w harmonii i zgodzie z Maryją i Józefem. Panie, ulecz wszelki brak ładu w życiu naszym i w życiu naszych rodzin, w okresie naszej wczesnej młodości.

Przyjdź do nas i przejdź przez wszystkie nasze późniejsze etapy życia. Przyjdź do tych spośród nas, którzy sami są ojcami lub matkami, do tych spośród nas, którzy nie zawarli związku małżeńskiego, są samotni. Przeniknij wszystkie nasze relacje z pracodawcami. Teraz Panie, przeniknij wszystkie nasze rany i urazy życia, i prosimy Cię Panie, abyś nam udzielił swojej Mocy, tak byśmy mogli w pełni przebaczyć tym, którzy nam te rany i urazy zadali. Panie, spraw, abyśmy poczuli jedność z Tobą, w momencie, kiedy umierałeś na Krzyżu, byśmy tak jak Ty wtedy, byli w stanie powiedzieć: "Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią".

Panie, Ty uzupełnij wszystkie te braki, jakie powstały w naszym życiu i dotknij szczególnie tych obszarów, które najbardziej bolą. Ci spośród nas, którym brakowało miłości rodziców, ci, którzy, być może, stracili rodziców we wczesnym okresie swojego życia, ci spośród nas, którzy być może cierpieli na poważne choroby, którzy być może - ci właśnie wymienieni - czuli się wyalienowani, wyobcowani, a szczególnie ci którzy, w którymkolwiek okresie swojego życia zaznali przemocy, ci, którzy zaznali przemocy fizycznej, ci, którzy doznali przemocy seksualnej, ci którzy zaznali przemocy psychicznej stoją przed Tobą i proszą: ulecz wszystkie nasze uczucia, daj nam pokój, niech on przeniknie w każdy moment naszego życia. Uspokój burze złości, tak jak uśmierzyłeś burze na morzu. Daj, aby nasza dusza odpoczęła. Prosimy Cię, abyś ukoił wszelkie niepokoje, które przeszkadzają nam słyszeć Twój głos, tak byśmy byli w stanie cieszyć się z Twojej obecności, byśmy uwolnili się od wszelkich lęków i byli zdolni przyjąć Twoją Jezu uzdrowieńcza Moc i stawali się coraz bardziej podobnymi do Ciebie.

Maryjo, Matko Nasza, módl się za nami, byśmy dzień po dniu stawali się coraz bardziej podobnymi do Twego Syna, byśmy doznali ulgi w naszych cierpieniach i stali się zdolni przynieść Bogu owoce. Owoce, które będą trwały po wsze czasy, które będą cieszyły naszego na wieczność. Amen


Konferencja II- Sobota 8.10.2005 r.

 Myles Dempsey w 2005 r. głosił rekolekcje w Dębicy. Poniżej znajduje się tekst konferencji wygłoszonej wtedy przez niego. Tekst ten jest zapisem symultanicznego tłumaczenia w trakcie konferencji.

Kiedy przyszliśmy dzisiaj rano do kościoła, większość z nas czyniła znak krzyża, żegnając się w Imię Ojca, Syna i Ducha. Podchodzimy do kropielnicy, zanurzamy nasze palce i robimy znak krzyża. Niektórzy robią to w pośpiechu. Powinniśmy jednak, znak krzyża czynić z rozmysłem i powoli. To jest akt dużej wagi. Woda święcona jest umieszczona celowo przy wejściu do kościoła. Kiedy podchodzimy do kropielnicy, w której znajduje się woda święcona, to przypomina nam ona akt chrztu świętego, a więc akt wprowadzenia do Kościoła. Kiedy otrzymaliśmy chrzest św., to tym samym staliśmy się członkami Ciała Chrystusowego. Wykonując ten zwykły gest - znak krzyża na piersiach - my poświadczamy to, że jesteśmy członkami Ciała Chrystusowego. Tym samym przypominamy sobie, że jesteśmy zbawieni poprzez śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa. Jesteśmy wyzwoleni z mocy szatana, grzechu i śmierci. Jesteśmy uratowani przed czymś, ale też do czegoś. Dzięki śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa zostaliśmy uratowani, aby zostać wprowadzonymi w życie Trójcy Świętej. Przez znak krzyża świętego jaki czynimy na piersiach, żegnając się wodą świeconą, my poświadczamy, że zostaliśmy zbawieni przez śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, i tym samym wyznajemy naszą wiarę w Ojca, Syna i Ducha Świętego. Dziś rano chcę nieco więcej powiedzieć na ten temat, co to oznacza.

Człowiek ma swoją naturę, tak jak i zwierzę posiada swoją naturę. Ja jestem człowiekiem i posiadam ludzką naturę. I dzięki niej, mogę robić takie rzeczy, jakie są typowe dla ludzkiej natury. Ja mogę robić takie rzeczy, których zwierze nie potrafi. Jestem jedną osobą, posiadającą jedną naturę ludzką. Bóg również posiada naturę. Jest to natura boska. I wyzwalając tą swoją boską naturę, Bóg może czynić takie rzeczy, jakie tylko On, Bóg, potrafi. I nie ma niczego takiego, czego Bóg nie potrafiłby zdziałać. Bóg jest nieskończony. Bóg wie wszystko. Bóg jest wszechmogący. Bóg nie ma żadnych ograniczeń. I te wszystkie rzeczy, jakie On czyni, czyni dzięki temu, że ma boska naturę. Ale Bóg nie jest jedną Osobą. Bóg to trzy Osoby: Ojciec, Syn i Duch Święty. Ale mimo to, to nie są trzej bogowie. Jest to jeden Bóg, jedna natura boska i tą pełnię posiada każda z tych Osób Boskich. Św. Jan mówi, że Bóg to miłość. Bóg to nie tylko osoba kochająca, Bóg jest miłością. Poprzez całą wieczność Bóg rozprzestrzenia swoją miłość. W miłości i z miłości Bóg poczyna Syna jako nieskończony wyraz siebie samego - Boga. Przekazuje całą swoją boskość swojemu Synowi, którego poczyna. I Syn nie jest czymś niższym niż Ojciec. On jest współwieczny Ojcu. Otrzymuje pełnię boskiej natury od swego Ojca poprzez całą wieczność. Ten proces nie ma początku. Kiedy Bóg przekazuje swoją nieskończoną boskość Synowi, robi to z nieskończonej miłości. Syn jest więc współistotny Ojcu w swojej nieskończoności i jest zdolny przyjąć pełnię miłości od swego Ojca.

Taka jest natura miłości, że miłość się daje. Ojciec przekazuje miłość Synowi, a cóż czyni Syn, który otrzymuje miłość od Ojca? On oddaje ją z powrotem Ojcu. Mamy więc tutaj do czynienia z odwieczną nieskończoną wymianą miłości pomiędzy Ojcem a Synem. Miłość jest jednakowa w przypadku Ojca i Syna. Miłość nie jest czymś konkretnym, to nie jest jakaś substancja. Miłość jest Osobą równą Ojcu i Synowi. I ta miłość jest wyrazem nieskończonej wzajemnej miłości pomiędzy Ojcem a Synem. W sercu Trójcy Świętej mamy nieskończony ruch miłości pomiędzy tymi Osobami. W ludzkim języku mówi się, że jest to westchnienie miłości. To westchnienie towarzyszy temu, gdy my słownie wyrażamy naszą miłość i mówimy to z pewnym przejęciem - z takim westchnieniem. Takim miłosnym westchnieniem jest Duch Święty, westchnieniem miłości pomiędzy Ojcem a Synem. I jest to westchnienie miłosne odwieczne. I stąd pochodzi to słowo: "duch".

Z mojej strony to jest bardzo nieudolna próba przedstawienia tego, co leży w samym sercu Trójcy Świętej. Bóg także wzdycha, oczekując na miłość z naszej strony. Ta sama miłość, która płynie pomiędzy Ojcem a Synem, która znajduje wyraz przez Ducha Świętego - Bóg chce, abyśmy doświadczyli tego samego, czego On doświadcza. Dlatego też druga Osoba Boska stała się człowiekiem i przyjęła naszą naturę, aby, posiadając tą naszą człowieczą naturę, mogła otrzymać Bożą miłość odwieczną. Będąc zjednoczonym z nami swoją ludzką naturą, mógł przekazywać miłość każdemu z nas. Ten proces jest zapoczątkowany w momencie chrztu świętego.

Jezus tchnie na Apostołów i oni otrzymują Ducha Świętego. Duch Święty, który jest uosobioną Boską miłością sercu Trójcy Świętej - nic mniej nie wystarczy sercu. Nam potrzebne jest tchnienie Boga. Potrzebujemy Ducha Świętego. Potrzebujemy żyć z mocą Ducha Świętego. Nam potrzeba tego, abyśmy zostali uświęceni i abyśmy otrzymali pełnię dzięki Duchowi Świętemu. Ale potrzebujemy również być umocnieni i otrzymać moc od Ducha Świętego tak, abyśmy potrafili dokonywać rzeczy, które wykraczają poza naszą ludzka naturę. Nieco więcej powiem na ten temat później. Ale najpierw pozwólcie, że podzielę się z wami moim osobistym doświadczeniem.

Wczoraj opowiedziałem coś niecoś o faktach ze swojego osobistego życia, o tym co zdarzyło się 48 lat temu. Miałem wtedy 29 lat. I mówiłem wam jak byłem w biurze i jakie niezwykłe rzeczy tam zaczęły się dziać, w momencie, kiedy ja całkowicie oddałem się Bogu. Od tego momentu dokonała się we mnie zmiana. Wtedy nie rozumiałem, co takiego się wydarzyło. A później po upływie 15-tu lat zdarzyło się jeszcze coś innego. I teraz o tym powiem nieco dokładniej. W 1972 r. wygłaszałem wykład poświęcony Duchowi Św. Usiłowałem zachęcić ludzi, żeby byli nieco bardziej otwarci na Ducha Świętego Byłem bardzo entuzjastyczny. Mówiłem, że gdyby się tylko otworzyli na działanie Ducha Świętego, to wtedy zaczęłyby się dziać cuda. Kościół zostałby odnowiony. Świat cały zostałby przemieniony. Wszyscy słuchacze sądzili, że teraz tak to brzmi entuzjastycznie, ale z czasem zniknie ten entuzjazm i będę po prostu takim sobie poprawnym chrześcijaninem. Ale ja miałem na myśli dokładnie to, co mówiłem. I mimo tego niezwykłego doświadczenia, które przeżyłem w wieku 29 lat, o którym wam wczoraj powiedziałem, wiedziałem, że istnieje jeszcze coś więcej. Cały czas miałem świadomość, że jakiegoś elementu brak. I oto tak sobie stałem, wygłaszałem te moje przekonania na temat Ducha Świętego, mówiąc jak to my wszyscy zostaniemy odnowieni i jak Kościół będzie odnowiony, i przemieniony będzie cały świat. Wszyscy słuchali tego, co miałem im do powiedzenia, ale Duch Święty także słuchał. I Duch Święty dał mi do zrozumienia, że mnie wyprzedza, że idzie przede mną, i objawił się przez to, że ktoś podszedł do mnie i dał mi książkę, która miała dziwny tytuł. Była to książka dla katolickich wspólnot Odnowy, a ja nie chciałem mieć z tym nic wspólnego. Ja uprzejmie przyjąłem tą książkę, poprosiłem o adres tej osoby, abym po przeczytaniu, mógł ją odesłać. Ale ta osoba odpowiedziała: "zatrzymaj ją sobie". Powiedziałem więc: "No w takim razie dobrze, będę musiał ją przeczytać". Wziąłem ją do domu i cisnąłem na półkę. Przestałem o tej książce w ogóle myśleć.

Sześć miesięcy później, porządkując moje półki, znalazłem tą książkę i właśnie miałem ją wyrzucić do kosza, ale moja ciekawość sprawiła, że otworzyłem ją. Przeczytałem kilka pierwszych stron. Tam opisano to, co działo się w Ameryce. Pisano o tym, jak w 1967 r. grupa osób została napełniona Duchem Św. Doświadczyli tego samego, czego Apostołowie 2 tyś. lat temu w dzień Pięćdziesiątnicy. Moje serce rozpaliło się. Tam opisywano jak ludzie modlili się nad innymi, aby ci nad którymi się modlono, otrzymali Ducha Świętego - ogień Ducha Świętego, nowe doświadczenie Ducha Świętego I powiedziałem sobie: to właśnie tego szukałem! To jest właśnie ten brakujący element. W jaki sposób ja mogę być ochrzczony Duchem Świętym? Sądziłem, że muszę pojechać do Ameryki. Ale w tym czasie było to dla mnie niewykonalne. Byłem więc bardzo sfrustrowany. Usiłowałem znaleźć kobietę, która dała mi tą książkę. Ale kiedy natrafiłem na jej trop, trop prowadził do Kanady, i nie miałem adresu więc byłem jeszcze bardziej sfrustrowany. Ponadto moją frustrację pogłębiło jeszcze kilka innych rzeczy. Pojechałem do katedry Westminsterskiej [katolicka katedra w Londynie] tuż przed Bożym Narodzeniem. Pan Bóg sprawił mi prawdziwy prezent gwiazdkowy. Spotkałem dawną koleżankę. Znana jej była książka, którą przeczytałem i wiedziała też, gdzie mam się udać, aby otrzymać chrzest w Duchu Świętym. Powiedziała mi o wspaniałej grupie modlitewnej, która funkcjonowała w dzielnicy Soho w Londynie. A Soho to bardzo grzeszne miejsce. Tam jest dużo pornografii, tam ma się do czynienia z prostytucją, i dzieje się wiele zła. I pośród tego zła była ulokowana pewna grupa modlitewna. Pojechałem tam zaraz na początku 1973 r. Grupa była zebrana w okręgu, śpiewali pieśni, modlili się spontanicznie. Modlili się także językami, które były językami nieznanymi. A potem mieli przerwę na herbatę. Po herbacie znowu się zebrali i powiedzieli, że teraz będą mieć nabożeństwo uzdrowieniowe. Jeśli są osoby, które czują bóle głowy czy bóle żołądka, będą się mogli nad nimi modlić. Pomyślałem sobie: to jakieś takie dziwne. To mnie rozczarowało. Ale w tym momencie powiedzieli; może także ktoś zechce otrzymać chrzest w Duchu Świętym? Wtedy ja się tak tym podekscytowałem, że wstałem i krzyknąłem z sali :"tak!". Posadzili mnie na krześle, zebrali się wokół mnie, położyli na mnie ręce i modlili się. I nagle to doświadczenie sprzed 15 lat, o którym wam wspomniałem wcześniej, jak gdyby z powrotem do mnie wróciło. Mówiłem o czterech czynnikach, dzięki którym poczułem wielką ulgę, kiedy z moich barków zdjęto ten ciężar. Doświadczyłem na nowo tej świetlistości, która wypełniła mnie kiedyś. Czułem, jak nowa siła, ta nowa moc wlewa się we mnie. I odczułem nie dający się opisać pokój. Ale teraz pojawił się jeszcze jeden nowy element - miłość. I w tym momencie poczułem, że Bóg mnie kocha pełnią swojej miłości, tak jakbym był jedynym człowiekiem na świecie. Coś wlewał się we mnie. Doznałem całkowitej wewnętrznej przemiany. Doświadczyłem miłości Boga, ale to takiej, jakiej jeszcze w życiu nie doświadczyłem. Ale w tym samym momencie poczułem sam w sobie taką miłość ku Bogu, jakiej nigdy wcześniej nie czułem. Bo widzicie, my możemy jedynie wtedy kochać Boga, kiedy najpierw pozwolimy Jemu, kochać nas. Bóg jest miłością, cała miłość od Niego pochodzi. I my pozwalamy, aby ta miłość, która nas ogarnie, z powrotem wracała do Ojca. I wtedy my oddajemy miłość Bogu, ale takiej jakości, jaką miała miłość, która pochodziła od Niego. Kiedy właśnie położyli na mnie dłonie, to poczułem w sobie głęboką wewnętrzną przemianę. I mimo to, że 15 lat wstecz przeżycie, jakie było moim udziałem, było bardzo wstrząsające, ten obecny moment przemienił mnie całego znacznie wszechstronniej. Doświadczyłem tego, co to znaczy być normalnym chrześcijaninem. Przedtem nim się to zdarzyło, byłem kimś mniej niż normalnym chrześcijaninem, wykonując różne dobre rzeczy, które zwyczajowo uważa się, że chrześcijanin powinien wykonywać. Chodziłem do kościoła, odmawiałem modlitwy, wykonywałem dobre dzieła i unikałem ciężkich grzechów. Ale to nie oznacza normalnego chrześcijanina - być może tak postępuje przeciętny. Ale ja nie mówię o przeciętności, ale o normalności. A normalność mierzy się podług normy - a normą jest Chrystus, który całkowicie i w pełni jest zespolony z Duchem Świętym.

Teraz pomówię chwilę z wami na temat Jezusa i Ducha Świętego Jezus jest odwiecznym Synem Boga. Jezus posiada jedną naturę boską. Kiedy stał się człowiekiem, to przyjął na Siebie naturę ludzką. Jego wcielenie dokonało się dzięki Duchowi Św. i dzięki zgodzie, którą wyraziła Maryja. Tak wiec, w Swojej ludzkiej naturze Jezus posiadał Ducha Świętego od Swojego poczęcia. Duch Święty więc nieustannie wpływał na Jezusa, podówczas kiedy miał ludzka naturę. Jezus wzrastał w łasce i zasługach u Boga i ludzi. Musiał uczyć się, tak jak my musimy uczyć się. Miał doświadczenia ludzkie, jakie i my mamy, ponieważ był w pełni człowiekiem. We wszystkim był tak jak my z wyjątkiem tego, że On nigdy, ale to nigdy, nie popełnił grzechu. A musiał dorastać, i wzrastał w mądrości, wzrastał w wiedzy. Był oświecony przez Ducha Świętego. W świątyni wykazał to, kiedy tam się znalazł w wieku kilkunastu lat. Tam właśnie jako ten 12-letni chłopiec wprawił w osłupienie doktorów prawa, ponieważ zadawał im bardzo dociekliwe pytania. A potem wrócił do Nazaretu i żył w pełnej harmonii z Maryją i Józefem jako ojczymem. Nie wiemy jak długo. Osiemnaście lat później, po tym zdarzeniu w świątyni, słyszymy o nim ponownie, kiedy zaczyna działalność publiczną. Udał się nad Jordan, gdzie Jan Chrzciciel chrzcił ludzi. Kiedy wyszedł z wody chwalił Boga. Pismo Święte nie mówi, jakie były słowa Jego modlitwy. My z powodzeniem możemy odgadnąć, jaka była istota tej modlitwy. Pewnie było to, to, co On nam zlecił, o co mamy się modlić: Ojcze niech przyjdzie królestwo Twoje, niech się stanie wola Twoja. Kiedy wypowiadał te słowa, niebo się rozwarło i Bóg przemówił z miłością do serca Jezusa. I umocnił Go: "Oto mój Syn umiłowany, w nim mam upodobanie". W tym samym momencie Duch Święty spoczął na Jezusie. I było to umocnienie Jezusa w przygotowaniu Go do tego, co Go miało czekać i czemu miał sprostać. Teraz, namaszczony Duchem Świętym, Jezus udał się na pustynię. Tam kusił Go szatan. Pokonał go, odparł każdą pokusę szatana. I po pokonaniu szatana, po odniesieniu tego triumfu, powrócił do Nazaretu i tam nauczał o królestwie bożym. Zaczął czynić znaki i cuda. I nie czynił tego mocą Swojej ludzkiej natury. I nie mocą Swojej boskiej natury jako Syn Wszechmogącego, ale mocą Ducha Świętego Powiedział to On sam: jeśli ja, ruchem ręki, wypędzam szatany to jest to znakiem, że królestwo boże jest pośród was. Moc Boga jest uosobiona w Duchu Świętym Każdy uczynek jakiego dokonał Jezus był dokonany mocą Ducha Świętego.

Kiedy Jezus umierał, umierał w całkowitym poddaniu się Ojcu. W wigilię swojej śmierci modlił się specjalną modlitwą do swego Niebieskiego Ojca. Mówił: Ojcze, ja Ciebie uwielbiłem na ziemi, teraz Ty uwielbij mnie w niebie. Uwielbij mnie tą chwałą, jaką miałem, kiedy byłem u Ciebie. Przekaż całą tą chwałę mojej ludzkiej naturze. Ojciec odpowiedział na to poprzez akt zmartwychwstania. Zmartwychwstanie jest najwyższym przejawem mocy Ducha Świętego. I to już było po zmartwychwstaniu, kiedy Jezus tchnął na Apostołów Ducha Świętego. On był całkowicie i w całej pełni przeniknięty Duchem Św. I stał się źródłem Ducha Świętego dla nas wszystkich. Teraz my możemy przekazywać Ducha Świętego tym, którzy go otrzymają. On życzy sobie, abyśmy otrzymali Ducha Świętego, tak jak On otrzymał Ducha Świętego.

Duch Święty został nam dany przy chrzcie św. Znany ksiądz w Anglii tak to ujął: jeśli zostałeś ochrzczony, to możesz być zupełnie pewny, że jest w tobie Duch Święty Kościół to gwarantuje. Ale pytanie nie jest takie: czy my mamy Ducha Świętego? Lecz pytanie jest: czy to Duch Święty nas posiada? Czy otworzyliśmy umysły na Ducha Świętego? Czy odczuliśmy Jego moc? Czy mieliście podobne przeżycie, jak Jezus, kiedy niebo się otwarło i Duch Święty spoczął na Nim i odnowił Go w nowy sposób. On przecież zawsze posiadał Ducha Świętego od momentu poczęcia. W momencie chrztu w rzece Jordan Duch Święty napełnił Go mocą. A ostatnim objawieniem się mocy Ducha Świętego było podniesienie Go spośród martwych, i tak, aby Jego udziałem była chwała. My mamy mieć w tym udział i to nie pośmiertnie, nie kiedy nas już nie będzie, ale poczynając od chwili obecnej.

Cóż powinniśmy uczynić, aby znowu oddać swoje życie Duchowi Św., by zacząć nasze życie na nowo każdego dnia, poczuć, że Duch Święty modli się w nas? Kiedy Duch Święty spoczął na Apostołach i uczniach w dniu Pięćdziesiątnicy, pierwszym darem jaki otrzymali, był dar mowy. Mówili językami, których się przecież nie uczyli. Ludzie, którzy ich słyszeli, słyszeli mowę w swoich językach. A przecież Apostołowie i uczniowie nigdy się ich nie uczyli. Cóż więc oni słyszeli? Słyszeli jak oni mówili o cudach, jakie tam się działy. Była to najwyższa forma modlitwy, kiedy to Duch Święty w nich się modlił. Modlitwy te wykraczały poza ludzką inteligencję. Człowiek sam nie potrafił się tak modlić. Modlitwa ta sięgała do samego serca Boga. I sprowadzała na modlących się błogosławieństwa i łaski. To jest tym, co nazywamy normalnym chrześcijaństwem. To Duch Święty czyni nas normalnymi, ponieważ to On włącza nas w jedno Ciało Chrystusa. I łączy nas z Jezusem. Chrystus jest normalny. I my będziemy normalni w takim stopniu, w jakim będziemy się zbliżać do Chrystusa.

Dzisiaj chcę się pomodlić, aby każda z osób tu obecnych, otrzymała na nowo wylanie Ducha Świętego tak, aby pod koniec dnia każdy poczuł, że coś się w nim dokonało, że każdy z nas jest odmieniony, ponieważ będziemy bliżsi Chrystusowi, bardziej do niego podobni. Pismo Św. mówi nam, że w dniu Pięćdziesiątnicy w górnej sali Wieczernika było 120 osób. My mamy tu nieco więcej osób, niż tam było. Chciałbym, aby każdy z was doświadczył tego samego Ducha, którego doświadczyli Apostołowie w owym dniu. A tam była jeszcze szczególna osoba - Maryja. Modliła się z nimi przez dziewięć dni w oczekiwaniu. Nie wiedzieli, co się wydarzy. Pismo Święte nam mówi, że w dzień Pięćdziesiątnicy stało się to zupełnie niespodziewanie. Powiał niesłychany wiatr gdzieś z niebios. Ten wicher mówi nam o tchnieniu Boga. Ludzie czuli ten powiew wichru. Był też wielki szum. Słyszeli ten szum. Spoczął na nich Ogień - płomień miłości. Duch Święty jest ogniem miłości. Ogniem miłości, który spocznie na każdym z nas. Wszyscy więc zostali napełnieni Duchem Świętym. I wszyscy zaczęli wychwalać Boga za pomocą daru, jaki otrzymali, darem języków, łącznie z Maryją. Jeśli to jest prawdą w stosunku do Apostołów wraz Maryją, jest także prawdą w stosunku do nas. Teraz będę modlił się za nas wszystkich. Ale nim się to stanie proszę o pieśń uwielbienia. Wstaniemy.

Śpiew...

Teraz poproszę Pana, aby móc wprowadzić nas w odnowienie obietnic chrzcielnych, a potem abyśmy medytowali. Po odnowieniu naszych przyrzeczeń chrzcielnych, proszę pozostać w pozycji stojącej i nie zmieniać miejsca. Ja będę przechodził od ławki do ławki, będę modlił się nad osobą na końcu ławki, a to będzie oznaczało, że modlę się nad wszystkimi osobami w danym rzędzie. Poproszę, aby ojciec uczynił to samo po drugiej stronie. Ważne jest, żebyście otworzyli swoje serca i pragnęli całym sercem, pożądali i nie ustawali w swoich prośbach. Jezus przecież powiedział: któż z was poda synowi kamień , jeśli poprosi go o chleb. O ile więcej Ojciec Niebieski udzieli Ducha Świętego tym, którzy Go o to proszą. Ja proszę was o to, byście prosili, błagali i otrzymywali, a potem, byście odczuli taką radość, jakiej doświadczyli Apostołowie i Maryja.

Przyrzeczenia chrzcielne i modlitwa. Czytanie z Pisma Świętego.

Pewnego razu prowadziłem grupę czterdziestu pielgrzymów do Ziemi Świętej. I kiedy dotarliśmy do tego pomieszczenia, który jak się uważa, było tym, gdzie przebywali Apostołowie, gdy Duch Święty ich napełnił. Pieczę nad Wieczernikiem sprawują mahometanie, wyznawcy islamu. Na ogół oni nie pozwalają chrześcijanom odprawiać tam modłów. Zwiedzający mogą przybyć do tego miejsca jako turyści, ale nie wolno im tam się modlić. Nie wiedzieliśmy, że tak właśnie jest. Mieliśmy ze sobą gitarę i zaczęliśmy chwalić Pana. Nagle strażnik pojawił się w drzwiach i już miał do nas podejść, ale Pan zainterweniował. Pojawiła się inna grupa pielgrzymów, Amerykanów, która była większa niż nasza. Śpiewaliśmy pieśń, którą Amerykanie skomponowali i często ją śpiewają. I oni wszyscy weszli i przyłączyli się do nas. Pomieszczenie więc było zatłoczone. Oni mieli własne gitary. I popłynęła pieśń. Zaczęto śpiewać w językach. A strażnik stracił głowę, nie wiedział co ma robić. Kiedy modliliśmy się językami, nie wiedział, czy my się modlimy, czy też nie. Było to najpiękniejsze doświadczenie śpiewu w językach, jakiego doznałem. A był to właśnie taki sam dar języków, jaki jest opisany w Piśmie Św.

Będziemy kończyć, aby można było zrobić przerwę. Chyba, że pozwolicie mi przedłużyć o pięć minut? Czy nie macie nic przeciwko? Bo ja chcę wam pomóc wykorzystać ten dar języków. Został nam dany ten dar przy naszym chrzcie św. Ale myśmy się nie nauczyli, jak z niego korzystać, jak go uruchomić. A rzecz jest prosta. Trzeba zrobić parę rzeczy. To Duch Święty udziela daru języków, ale my musimy ułatwić pracę Duchowi Św. w nas. Pierwszą rzeczą, jaką powinniśmy uczynić, to po prostu otworzyć usta. I musimy pozwolić sobie wygłupić się i zrobić to dla Jezusa. Czy pozwolicie sobie na to? Jesteście gotowi, ażeby się wygłupić? Czy każdy może otworzyć usta? Tak właśnie. Czy możecie otworzyć usta? Niektórzy po prostu nie mogą tego zrobić. Jeśli nie chcesz daru języków, to po prostu nie otwieraj ust. Jeśli nie pozwolisz sobie na otwarcie ust, to nigdy nie otrzymasz daru języków. Wszyscy mamy struny głosowe, prawda? I możecie wydawać z siebie dźwięki. Ja chcę, żebyście się przygotowali na wydawanie dźwięków. W tym nie ma nic nadzwyczajnego, nadprzyrodzonego. W tym momencie dwie rzeczy można zrobić. Można otworzyć usta i pozwolić, aby nasze struny głosowe wydały dźwięk. Każdy to potrafi. Robimy to cały czas, kiedy mówimy i śpiewamy. Jest jeszcze jedna jaką możemy zrobić. Możemy wykorzystać naszą silną wolę i mocą naszej woli, możemy czegoś pożądać, chcieć - możemy pragnąć, aby te dźwięki były modlitwą. I możemy pragnąć, aby Duch Święty pozwolił nam wydać dźwięk, który będzie modlitwą. W tym pomoże nam nasz zespół muzyczny. Będziemy śpiewać "Alleluja". Znacie to? To bardzo proste, prawda? Chcę, abyście teraz zaśpiewali przy pomocy instrumentów. I chciałbym, abyście to śpiewali bardzo głośno.

Myles zaintonował "Alleluja".


Konferencja III-Sobota 8.10.2005 r.

 Myles Dempsey w 2005 r. głosił rekolekcje w Dębicy. Poniżej znajduje się tekst konferencji wygłoszonej wtedy przez niego. Tekst ten jest zapisem symultanicznego tłumaczenia w trakcie konferencji.

Dziś rano mówiłem o Duchu Święty, kim jest Duch Święty. Mówiłem pokrótce o tym, kim był Duch Święty w życiu Jezusa. Mówiłem także o roli Ducha Świętego w początkowym Kościele, który zaistniał, kiedy Duch Święty zstąpił w Dniu Pięćdziesiątnicy. Ojciec Józef i ja modliliśmy się indywidualnie, podchodząc do każdej ławki, aby każdy z uczestniczących w rekolekcjach mógł pełniej poczuć obecność Ducha Świętego, którego otrzymał na Chrzcie Świętym. Pamiętacie, jak wczoraj mówiliśmy o tym jak apostołowie prosili o moc Ducha dla siebie i jak zatrzęsły się mury pomieszczenia, w którym przebywali, kiedy zstępował Duch Święty.

Duch Święty jest to uosobienie miłości w sercu Trójcy Św. A miłość nigdy nie jest statyczna. Miłość zawsze jest dynamiczna. W ostatnich czasach w Kościele zaistniało coś dobrego. Coś, co w pewnej mierze przypomina to zdarzenie zaistniałe w dniu Pięćdziesiątnicy w początkowej fazie istnienia Kościoła. Niektórzy nazywają to ruchem charyzmatycznym. Mówiąc po prostu, to nie jest ruch. Ruch musiałby być przez kogoś zapoczątkowany. Ruch ma swój własny styl, ruch ma kogoś jako swojego przywódcę, lidera. Ruch zawsze ma swego założyciela. Nic z tych rzeczy nie odnosi się do tego zjawiska, które w Kościele nosi nazwą Odnowy Charyzmatycznej. Ja powiem inaczej, to nie tyle jest ruch, ile jest to Kościół w ruchu, w drodze. Każdy z nas powinien się odnaleźć w tym ruchu Kościoła. Ponieważ mówi się, że Duch Święty Jest duszą Kościoła. Jest duszą duszy każdego z nas. Powinniśmy się nauczyć żyć i poruszać w Duchu Świętym, i stać się częścią tego Kościoła, który jest w ruchu, w drodze. Wydaje się, że już zbyt długo Kościół stał w miejscu. Nigdy nie możemy być całkowicie statyczni, bez ruchu, ponieważ Duch Święty nigdy nie opuści Kościoła. Duch Święty chce uczynić znacznie więcej w Kościele, chce to zdziałać poprzez nas, członków Kościoła. Dlatego też wymaga współpracy z naszej strony, tak byśmy poruszali się w Duchu Świętym. Nie powinniśmy podchodzić do tego w taki sposób, że to my będziemy prosić Ducha Świętego, aby na pomógł zrobić to, czego my sami chcemy, ale powinniśmy prosić Ducha Świętego o to, żebyśmy poznali to, co On chce, abyśmy zdziałali. Byśmy poddali się Jemu i byli Mu posłuszni. Jeśli to będzie miało miejsce w taki właśnie sposób, Kościół zostanie odnowiony. W ten sposób Kościół zostanie o wiele bardziej uzdolniony do gorliwego głoszenia Dobrej Nowiny do końca świata. To nie znaczy, że to my będziemy zmieniać świat, to Duch Święty, który poprzez nas będzie działał, zmieniając ludzkie serca, napełniając je miłością, tak, aby ta miłość przetrwała śmierć.

Kościół istnieje rozpowszechniając Dobrą Nowinę. Każdy członek tego Kościoła żyje po to, aby tę Dobrą Nowinę przekazać dalej. Nie wszyscy z nas będą powołani, aby stawać na ambonie i głosić Słowo. Natomiast wszyscy jesteśmy powołani do tego, żebyśmy umieli żyć Dobrą Nowiną i głosić ją w swoich środowiskach rodzinnych. A także umieli uzyskiwać wpływ i oddziaływać na naszych sąsiadów. I byśmy próbowali tego, aby rządzili nami ci, którzy są wyznawcami Dobrej Nowiny.

My nieustannie modlimy się: Duchu Święty przybądź, napełnij serca twoich wiernych. Proszę zwrócić uwagę, że w tych słowach modlitwy mówimy o "twoich wiernych". Musimy zwrócić uwagę na to, w jakim stopniu jesteśmy tymi wiernymi i módlmy się: zapal nas ogniem swojej miłości. Ogień pali. Ogień, o którym mówimy, jest to ten sam ogień, który spoczął na głowach apostołów w dniu Pięćdziesiątnicy, kiedy byli w górnej izbie. I ostatnie zdanie z Ewangelii ze mszy św.: "i odnowisz oblicze ziemi". Módlmy się też, abyśmy zawsze posiadali prawdziwą mądrość i umieli się radować. Byśmy czuli to zjednoczenie, tą jedność, jaką wprowadza Duch Święty. Ale to wszystko może zaistnieć pod warunkiem, że będziemy wierni i otwarci na działanie Ducha Świętego, i damy Duchowi Świętemu pozwolenie, aby czynił to, co On sam chce. Być może to dziwnie zabrzmiało "dać pozwolenie" Duchowi Świętemu, ale wszyscy otrzymaliśmy wolną wolę i możemy wyrazić sprzeciw wobec Ducha Świętego, możemy opóźnić działanie Ducha Świętego. Cóż więc musimy zrobić? Po prostu nie blokować dłużej pracy Ducha Świętego w nas. Nie stawiając Duchowi Świętemu żadnych warunków, po prostu powiedzmy: Duchu Święty czyń, co sam zechcesz! Wtedy zobaczycie, jakie rzeczy będą się działy. Zobaczymy te same znaki i cuda, o jakich przeczytaliśmy w Dziejach Apostolskich.

Gdy Duch Święty spoczął na apostołach i na uczniach, oni już nie zostali dłużej w Wieczerniku. Natychmiast wyszli na zewnątrz ku ludziom. W Jerozolimie było żydowskie święto - było to święto Szawuot (inaczej Pięćdziesiątnica, Zielone Święta, Święto Tygodni) -ludzie czcili rocznicę ważną w historii żydowskiej, kiedy zostały dane temu narodowi Dziesięcioro Przykazań - Dekalog. Gdy Bóg przemówił do Mojżesza, a Mojżesz przemówił do Boga, tak jak się mówi do przyjaciela, pojawił się ogień na górze i słychać było wielki huk na górze. Ludzie byli przerażeni. To właśnie zdarzenie otrzymania Dziesięciu Przykazań od Boga Żydzi święcili i czcili z roku na rok. W Dziejach Apostolskich jest wzmianka, że to właśnie było to święto. W Jerozolimie zebrały się tłumy ludzi, które świętowały tą rocznicę.

I ogień - niczym ten ogień z góry w dniu otrzymania Dekalogu - ten sam ogień spoczął na głowach apostołów. I natychmiast wyszli oni do ludzi. Piotr zwrócił się z mową do tłumów, do ludzi, którym dobrze znany był Stary Testament, do ludzi, którzy znali proroctwa Starego Testamentu. Piotr szczególnie nawiązał do proroctw Joela, mówiąc, że to, co teraz właśnie się dzieje było zapowiedziane przez proroka Joela.

Przed śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa bardzo mało widoczne były dla ludzkiego oka działania Ducha Świętego. Takie działania były widoczne w życiu proroków. Duch Święty udzielił wielkiej mocy Samsonowi. Wielki przejaw działania Ducha Świętego, to moment, kiedy Jezus począł się w łonie Maryi. Czyniłem już wzmiankę, jak Duch Święty działał w życiu Jezusa. Wspominałem już , że najwyższym wyrazem działania Ducha Świętego było Zmartwychwstanie Jezusa. Kiedy Jezus wyszedł się z grobu - On, który odniósł triumf nad grzechem, szatanem i śmiercią - apostołowie mieli dać świadectwo temu zdarzeniu. I aby móc to czynić, potrzebny był im Duch Święty. Gdy Duch Święty spoczął na nich, niecierpliwili się, żeby jak najszybciej wyjść na zewnątrz i dać to świadectwo. Piotr przypomniał tłumom, które były zebrane, proroctwo Joela na długo wcześniej zapowiedziane: Ja wyleję Mojego Ducha na cały rodzaj ludzki. Będą znaki tego Ducha. Synowie i córki będą prorokować, młodzieńcy będą mieli wizje, a starcy sny. Nawet na swoich niewolników i niewolnice, mężczyzn i kobiety wyleję swojego Ducha. Ja spowoduję, że będą znaki na niebie i ziemi.

I po zacytowaniu tego fragmentu proroctwa Joela, Piotr mówił kim Jezus był naprawdę. Od wieków ludzie oczekiwali nadejścia Mesjasza. Kiedy nadszedł, oni go nie rozpoznali. Nawet o śmierć Go przyprawili. Piotr mówił, że On był posłany przez Ojca i poprzez Niego Ojciec działał cuda i znaki. To wszystko działo się, kiedy Jezus przebywał wśród was, ale wyście Go zabili. Bóg Go z grobu wyprowadził, On zmartwychwstał i żyje pełnią Bożej chwały. Po tym zakończył. Mówi się, że ludzie byli przejęci do głębi tym, co usłyszeli od Piotra. Zdali sobie bowiem sprawę z tego, co uczynili. Zapanowała wśród nich konsternacja i zapytali Piotra: cóż więc teraz mamy zrobić? Odpowiedź Piotra była bardzo prosta - powiedział - musicie pokutować. To był ten pierwszy warunek. Wiecie, pokutować jest czymś niesłychanie ważnym. Kiedy mówimy o pokutowaniu mamy na myśli zmianę kierunku, w którym szliśmy, zmianę naszego sposobu myślenia, odmianę naszych serc. Kiedy mówimy pokuta, mamy na myśli powrót do Boga, powrót do Boga z tych wszystkich dróg, z tych wszystkich manowców, na które ludzie zawędrowali. To był ten pierwszy warunek. Pokutujcie, powiedział Piotr, a jego drugie zdanie brzmiało: przyjmijcie Chrzest Św. Ochrzcijcie się w Imię Jezusa Chrystusa po to, aby otrzymać przebaczenie grzechów.

A wtedy będziecie mogli otrzymać Ducha Świętego. Ponieważ obietnica jaką złożył, dotyczy wszystkich. Trzy tysiące ludzi tam zgromadzonych przekonały słowa Piotra. I nawrócili się. W tym dniu liczebność Kościoła zwiększyła się 25 - krotne. Na początku dnia było 120 wiernych a na końcu aż 3 tysiące. Widzicie, więc, jak moc Ducha Świętego działała już w pierwszym dniu.

Powiedziałem, że Kościół istnieje po to, aby prowadzić ewangelizację. I tak musi postępować każdy członek tego Kościoła. Tutaj mamy tego dobry przykład. Przykład Kościoła ewangelizującego w swoim pierwszym dniu. A zatem widzimy, jak wszyscy ci ludzie zaczynają tworzyć wspólnotę i pozostają wierni, wierni czterem rzeczom. Wierni w nauczaniu apostołów, a było to nauczanie, jakie oni otrzymali bezpośrednio od Jezusa Chrystusa, którego to nauczania początkowo nie byli w stanie w pełni zrozumieć, ale teraz, kiedy ich umysły oświecone były Duchem Świętym, nauczanie Jezusa Chrystusa było dla nich zrozumiałe. Dlatego też byli w stanie nauczać, jak ten, kto ma władzę, i lud był wierny temu nauczaniu. To jest to samo nauczanie, któremu my dziś mamy być również wierni. Nauczanie Kościoła to wiara i moralność. Byli także wierni braterskiej postawie. Cóż to oznacza? Obchodził ich każdy bliźni, troszczyli się o niego. Byli wierni modlitwie, o pewnych porach gromadzili się razem i trwali na modlitwie.

A przede wszystkim wierni byli "łamaniu chleba", to jest Eucharystii. My musimy pamiętać o tych wszystkich elementach i być wiernymi każdemu z nich. Jeśli będziemy tak postępować, to znaczy będziemy wierni tym czterem elementom, to nasz wzrost duchowy będzie postępował gwałtownie, będziemy prowadzeni przez Ducha Świętego.

Biblia mówi nam o następnej rzeczy, która się zdarzyła. Wiele znaków i cudów, które uczynili apostołowie wywarło wielkie wrażenie na ludziach. Były to znaki dla wierzących, dla tych wierzących, którzy głoszą Dobrą Nowinę. I do tego właśnie odnoszą się znaki i cuda. Słyszymy o znakach i cudach, które były czynione przez świętego Piotra lub Pawła. Kiedy będziemy czytać Dzieje Apostolskie, to przekonamy się, że jest tam bardzo wiele odniesień do znaków i cudów, takich samych, jakie czynił Jezus za swojego życia, a teraz te znaki i cuda były czynione przez apostołów. Wiele osób zostało uzdrowionych przez Piotra. Chorych kładziono na ziemi, po to tylko, aby cień Piotra musnął chorych. To były początki Kościoła.

Nadeszły potem czasy, kiedy nie było widać znaków i cudów. Ludzie pytali się - dlaczego? Znajdowano takie oto wyjaśnienie - prorocy przyrzekali, że te rzeczy, o których czytamy w Biblii Nowego Testamentu będą miały miejsce i one rzeczywiście miały miejsce - te właśnie znaki, cuda, niezwykłe rzeczy, które uczynił Jezus podczas swojego życia i które uczynili apostołowie w życiu pierwszego, początkowego Kościoła. Ale to było tylko jakby zarezerwowane dla tego pierwszego Kościoła. Ludzie nie musieli wierzyć, że to samo będzie się działo w późniejszych etapach życia Kościoła - teraz musimy po prostu żyć mocną wiarą, koniec, kropka. I ludzie musieli to zaakceptować. Wciąż jeszcze zdarzały się znaki i cuda, ale należały one do rzadkości. Było to wyjaśnione jako doktryna dyspensująca. Doktryna ta nie stała się jednak nigdy doktryną Kościoła. To była opinia teologów i to w dodatku fałszywa, kłamliwa. I Kościół przez długie czasy przy tym pozostawał. Jednak takie nauczanie nigdy przez Kościół nie zostało usankcjonowane. Podczas Soboru Watykańskiego II w pierwszej połowie lat 60 ta kwestia została ponownie poruszona. Ojcowie Kościoła, znaczący Ojcowie Kościoła chcieli, aby ta doktryna dyspensująca została oficjalnie zatwierdzona przez Kościół. Sądzono, że będą postawione pieczęcie oficjalne i że ta rzecz będzie zakończona. Jednak wstał jeden z kardynałów i powiedział, że on zdecydowanie sprzeciwia się temu stanowisku. Powiedział, że to co Kościół otrzymał w dzień Pięćdziesiątnicy, zostało dane po wszystkie czasy. Był to słynny kardynał Suenens. Wtedy przystąpiono do debaty i na koniec okazało się, że 2500 Ojców Kościoła zgodziło się z tym, co powiedział kardynał Suenens, i doktrynę dyspensującą odrzucono, jako błędną i jako niezgodną z nauczaniem Kościoła. Kiedy przeczyta się jeden z artykułów konstytucji Kościoła, jest to artykuł 12, tam jest stwierdzenie, że wszystkie te łaski powinny być przyjęte z zadowoleniem i że te łaski są udzielane wszystkim wiernym na wszystkich lądach i powinny być wykorzystywane do wzmacniania i rozbudowywania Kościoła. Powiedziałem, że kardynał Suenens miał taką rolę, aby dokonać korekty błędnego nauczania, ale to nie tylko był on, tak naprawdę to był Duch Święty, który ponaglił kardynała, by to zrobił. Kardynał Suenens był zaledwie narzędziem w rękach Ducha Świętego i potem sam został wypełniony Duchem Świętym.

Piętnaście miesięcy później Duch Święty zainterweniował ponownie. Pojawiła się grupa w Ameryce, która chciała odnowy i chciała z Duchem Świętym współpracować. Byli to niezwykle inteligentni ludzie - byli to albo profesorowie albo studenci, którzy jeszcze nie ukończyli studiów. Robili wszystko, co tylko potrafili, aby wcielić w życie nauczanie Kościoła. I na koniec byli już bardzo wyczerpani. Czuli, że ich praca nie przynosi spodziewanych owoców. Postanowili wycofać się na tydzień rekolekcji w odosobnione miejsce. I spotkali się w domu pod wezwaniem Ducha Świętego. Kiedy właśnie mieli wyjeżdżać, Duch Święty wylał się na nich i całkowicie ich odmienił. Otrzymali dar języków, tak samo jak w dniu Pięćdziesiątnicy. Byli odnowieni, odświeżeni i napełnieni miłością Boga. Dokonywali nowych odkryć dotyczących Boga. Chcieli dzielić się tymi wszystkimi nowymi odkryciami z innymi ludźmi. Zaczęli więc kontaktować się z ludźmi ze swoich parafii, modlili się nad ludźmi i ludzie ci byli ponownie napełniani Duchem Świętym. Kiedy mówię o tym, jestem nieco podekscytowany. Kiedy muszę coś ważnego zakomunikować, muszę nad sobą zapanować. Ci ludzie, nad którymi się modlono, mieli takie same odczucia i doznania, te same przeżycia. Działanie Ducha Świętego zaczęło się upowszechniać na terenie Stanów Zjednoczonych, i zaczęło wykraczać poza granice Ameryki i rozpowszechniać się na świecie. Starano się znaleźć nową nazwę i zaakceptowano nazwę "odnowa charyzmatyczna". "Charyzmatyczna" nawiązuje do słowa charyzma, a po grecku charyzma to znaczy łaska. A dar o jakim tu jest mowa, to najwyższy dar, jaki daje Bóg poprzez Ducha Świętego. Dlatego też pod działaniem Ducha Świętego otrzymała nazwę odnowa charyzmatyczna.

W miarę jak odnowa charyzmatyczna rozprzestrzeniała się na świecie, został zwołana konferencja odnowy w Rzymie. Było tam 10 tyś. delegatów z 63 krajów. Dzięki łasce Pana Boga dane było mnie i mojej rodzinie być tam obecnymi. Obecność na tej konferencji i zetkniecie się z Duchem Świętym zostawiło niezatarty ślad na moim życiu. Otrzymaliśmy szczególny przywilej, że wydzielono osobne miejsce. Był to dzień zesłania Ducha Świętego, a mszę odprawiał papież. I kiedy papież wyszedł z bazyliki - na zewnątrz były tłumy ludzi - wszyscy oni krzyczeli: "Niech żyje papież!" A w miarę jak papież przybliżał się do nas, a było to trudne, bo flesze błyskały - kiedy powoli zszedł na dół, ogromny tłum zaczął śpiewać i potężne organy zagrały. Hałas i szum jaki było wcześniej słychać, przygasł. Tłum wiwatował: "Niech żyje papież!" Kiedy papież był już w połowie drogi , nowy dźwięk dał się słyszeć. Początkowo prawie niesłyszalny, ale stopniowo nasilał się , nasilał, rozrastał się i toczył, i opanował bazylikę. Był bardzo spokojny i harmonijny, tak że wszyscy przestali wołać: "Niech żyje papież". Ten wielki chór przestał śpiewać, organy zamilkły, a ten nowy dźwięk rozrastał się. Czym był ten dźwięk? Ten dźwięk pochodził z naszej grupy, która składała się z 10 tyś. członków charyzmatycznej odnowy. Śpiewając ton Alleluja - który dzisiaj rano ćwiczyliśmy - stopniowo przechodził w śpiew językami. Zupełnie nowy dźwięk, który zabrzmiał w Bazylice św. Piotra. Powiedziano mi, że papież - tego nie widziałem bezpośrednio - nagle zwrócił się ku nam i zupełnie spontanicznie powiedział : "To jest Kościół!" Rozpoznał tą nową rzecz w Kościele. Wszyscy ludzie wewnątrz i na zewnątrz wołali: "Niech żyje papież". Byli bardzo entuzjastyczni, oddając hołd papieżowi. I to było rzeczą właściwą i dobrą. Ale teraz odnowa charyzmatyczna zrobiła zupełnie coś innego, nowego, co było ponad to. Odnowa charyzmatyczna wielbiła Boga w zjednoczeniu z papieżem i papież odczuł tą różnicę. Kiedy później, podczas Mszy Św. przemówił, nawiązując do odnowy charyzmatycznej, powiedział tak, że jest to szansa dla Kościoła i świata, i że z tej szansy należy skorzystać.

Mam nadzieję, że nim stąd odjadę, wszyscy tu obecni zostaną na nowo napełnieni Duchem Świętym, tak że będziemy na nowo odkrywać radość modlitwy, a Słowo Boże, które poprzez Biblię będzie do nas skierowane, przyniesie nam nowe życie, tak że doznamy wielu uzdrowień wewnętrznych. I że będzie przepełniało nas pragnienie, aby iść dalej. Tak byśmy się stali instrumentami, które przyniosą nowe życie Kościołowi. Tak właśnie dzieje się w innych miejscach. Bardzo pokrótce. O ile mi wiadomo, ten ruch charyzmatyczny dotarł do każdego kraju na świecie, Duch Święty działa w podobny sposób w kościele protestanckim. Jednak odnowa charyzmatyczna

w Kościele katolickim wciąż bardzo gwałtownie się rozrasta. W ostatnich danych liczbowych mowa jest o 130 paru - 140 paru milionach. Stanowi to ok. 12 - 13 % całego Kościoła. A przecież żyjemy w czasach, kiedy wielu ludzi traci wiarę. Jeśli my będziemy wierni Duchowi Świętemu, to odwrócimy tą tendencję, tak że będą masy ludzi, które uwielbią Boga, które będą świadkami mocy Ducha Świętego, które będą świadczyły o zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. To już dzieje się w Trzecim Świecie.

Modlitwa: Chwała Ojcu i Snowi i Duchowi Świętemu ...

Teraz kiedy będziemy kontynuować naszą modlitwę, proszę was, z całą żarliwością proście Ducha Świętego, aby nawiedził was. Jezus powiedział: cała moc nieba i ziemi należy do Mnie. Pokonał szatana, grzech i śmierć - tym było wskrzeszenie Łazarza. Natomiast jego własne zmartwychwstanie było czymś znacznie, znacznie większym. Ponieważ powracał po zmartwychwstaniu nie w tej samej postaci. Cała władza na niebie i ziemi jest Moja, a zatem idźcie i chrzcijcie w Imię Ojca, Syna i Ducha Świętego. Pamiętajcie, że jestem z wami przez te dni aż do skończenia świata. Odnoszę się znów to tego, co powiedział o tym, jak inni będą dokonywać większych czynów. Czy nie miał na myśli każdego pojedynczego człowieka? Jezus poprzez członki swojego ciała, będzie mógł dokonywać jeszcze większych rzeczy. A my jesteśmy tymi członkami Ciała Chrystusowego. Pamiętacie państwo, ile znaków i cudów miało miejsce po dniu Pięćdziesiątnicy. Pamiętacie, nawet cień apostołów sprawiał, że chorzy byli uzdrawiani. Czytamy o tym, jak św. Paweł modlił się nad chusteczkami i rozsyłał je. I osoby chore, które dotknięto chusteczkami, nad którymi Paweł się wcześniej modlił, były uzdrawiane. Pamiętamy to rozesłanie, kiedy Jezus powiedział: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony - a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W Imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, jeśli by co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie." (Mk 16, 15-20). Po rozmowie z nimi Pan Jezus wstąpił do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie. A Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.

Słyszeliście, Jezus mówił o pewnych znakach. Jakie to znaki? Mowa jest tu o językach. Jezus zrobił wzmiankę o darze języków, a nie tylko św. Paweł. Tak więc ten dar powinniśmy potraktować poważnie. Obiecał też, że będzie chronił tych, którzy będą głosić Ewangelię. Mówił też, że ci którzy będą posłani, będą kłaść ręce na chorych, aby oni odzyskali zdrowie. Poszli więc i głosili Ewangelię wszędzie. Pan Bóg współpracował z nimi. Jak współpracował z nimi? Poprzez moc Ducha Świętego, który spoczął na nich w dniu Pięćdziesiątnicy. Słowo, które powiedział zostało potwierdzone znakami. Ponieważ wszędzie tam, gdzie poszli, ludzie chorzy byli uzdrawiani. To samo powinno mieć miejsce w Kościele i dzisiaj. Prowadziłem modlitwy uzdrowieniowe, gdzie 50% zgromadzonych było uzdrawianych. A jak już wspomniałem wcześniej, to często zależy od stopnia wiary. Będziemy teraz przystępować do tej modlitwy, zrobię to, co powiedział Jezus - będę kłaść ręce na chorych - i spodziewać się, że odzyskają zdrowie. Stwierdzam, że dzisiaj jestem tylko sam jeden do pełnienia tej posługi uzdrowieńczej. A ludzi jest znacznie więcej, niż było wczoraj. Nawet, gdybym został do pierwszej w nocy, to wszyscy już padlibyśmy ze zmęczenia, ale zrobię wszystko, na co tylko mnie stać.

Jeszcze słowo, nim przystąpię do modlitwy uzdrowieńczej. To słowo do osób, których nie było tutaj wczoraj. Proszę, aby was nie dziwiła jedna rzecz - spoczynek w Duchu Świętym. W chwili, kiedy kładę ręce na osobie, ta osoba czuje się niezwykle lekka, zrelaksowana i osuwa się na ziemię. Proszę się temu nie dziwić. Proszę też nie być niezdrowo podekscytowanym tym widokiem. To wszędzie dzieje się podobnie. Także i dzisiaj to może mieć miejsce. Więc jeśli ktoś osuwa się w spoczynku w Duchu Świętym, proszę zostawić go w spokoju na posadzce i nie czuć się sfrustrowanym tym widokiem. To miało miejsce w różnych momentach historii Kościoła. Jest to specjalna łaska od Pana Boga. Mówi o tym Doktor Kościoła św. Teresa z Avila. Są różne sposoby widzenia tego. Nikt jeszcze nie wyjaśnił tego w pełni, ale ja sam postrzegam to tak. Pan Bóg niekiedy chce zadziałać bardzo głęboko i dotrzeć do samej głębi naszej duszy. A w całym naszym jestestwie jest niejaki opór z naszej strony. Kiedy chirurg chce przeprowadzić jakąś poważniejszą operację, to wtedy daje znieczulenie. Po pierwsze, żebyście uniknęli bólu, po drugie lekarz nie mógłby przeprowadzić takiej złożonej operacji, gdybyście wy całym ciałem protestowali. I kiedy jest podane znieczulenie, wtedy wasze ciało nie protestuje, nie buntuje się, jest spokojne. Leży sobie i chirurg może przeprowadzić operację. Podobnie ma się rzecz wtedy, kiedy ludzie osuwają się na posadzkę. Te osoby czują się bardzo zrelaksowane, rozluźnione, nie wstają. W danym momencie nie mogą wstać, kiedy się to dzieje i dlatego upadają. Niektórzy pozostają na posadzce przez krótki moment, a niektórzy leżą tam dłużej. Niekiedy zdarzało się, że osoby nad którymi modlono się, trwały w spoczynku w Duchu Święty przez 6 do 8 godzin bez żadnego ruchu. Ale to nie jest typowe zjawisko. Nie wszyscy doznają spoczynku w Duchu Świętym. Niektórzy nie osuwają się, ponieważ trzymają się tak jakby trochę "na baczność". Niektórzy nie padają dlatego, że Pan Bóg działa w nich w inny sposób lub też będzie działał w innym momencie. Natomiast wiele osób tych, które doznały spoczynku w Duchu Świętym , mówiły, że Pan Bóg zdziałał w ich życiu wielkie rzeczy. Chciałbym jednak podkreślić, żeby spoczynek w Duchu Świętym - widok osób doznających spoczynku - nie przyciągał uwagi, która byłaby taką tanią ciekawością. My będziemy skoncentrowani na Jezusie.


V konferencja - Niedziela 9.10.2005 r.

Myles Dempsey w 2005 r. głosił rekolekcje w Dębicy. Poniżej znajduje się tekst konferencji wygłoszonej wtedy przez niego. Tekst ten jest zapisem symultanicznego tłumaczenia w trakcie konferencji.

W ciągu kilku dni wiele już było powiedziane na temat mocy uzdrowieńczej Jezusa. W tym ostatnim spotkaniu chciałbym te luźne końce teraz powiązać w całość. Mówiłem o uzdrawianiu przez Jezusa wielu ludzi z chorób fizycznych . Mówiłem także o wskrzeszaniu przez Niego zmarłych. Wspominałem także o tym, że miał moc nad władzami kosmosu i sił przyrody, tak jak wtedy, gdy uśmierzył burzę na morzu. Jednakże największa Jego Moc polegała na wyrzucaniu złych duchów z opętanych. Większość z nas, a właściwie wszyscy, potrzebujemy uzdrowienia w taki lub inny sposób to znaczy duchowo lub fizycznie. Jednakże najważniejsze uzdrowienie, jakiego każdy z nas potrzebuje, to uzdrowienie naszej relacji z Bogiem Ojcem. Wszystkie te dolegliwości, jakie mamy i odczuwamy, czy to w sferze ducha, czy to w sferze naszej fizycznej konstrukcji, to są przeszkody stojące na naszej drodze w relacji do Boga Ojca i Jezus jest w stanie uleczyć te chore duchowe i fizyczne miejsca. Przede wszystkim, przyjście Chrystusa było po to, aby nam objawić Ojca Niebieskiego. I, suma sumarum, Jezus nie leczy niczym innym jak tylko miłością. Jesteśmy chorzy w takiej mierze, w jakiej zabrakło w naszym życiu miłości, w jakiej nie doświadczyliśmy jej. Będziemy osiągać pełnię, jeśli doświadczymy w pełnym zakresie nieskończonej Miłości Boga Ojca. Jest to dobrze zilustrowane w liście świętego Pawła do Efezjan. Oto, co mówi święty Paweł: „Dlatego zginam kolana moje przed Ojcem, od którego bierze nazwę wszelki ród na niebie i na ziemi” (Ef 3, 14-15). [Proszę zwrócić uwagę na słowo „ród”. Na ogół, gdy my mówimy słowo „rodzina”, „ród”, mamy na myśli: ojca, matkę, dzieci. Tutaj, proszę zwrócić uwagę, że my Polacy dysponujemy słowem ród i rodzina. Anglicy używają słowa rodzina, która znaczy ojca matkę i dzieci, a tutaj słowo „ród” ma szerszy zakres znaczeniowy - wyjaśnienie tłumacza].

Bóg chce, abyśmy dzielili się sobą w Jego rodzinie, żebyśmy mieli udział w życiu Jego rodziny, a tę rodzinę stanowi Bóg Ojciec, Syn i Duch Święty. To jest cel naszego stworzenia. Oto, dlaczego istniejemy. Po co? To jest nasze przeznaczenie i nigdy nie osiągniemy szczęścia, dopóki nie osiągniemy tego właśnie etapu. Mówi więc święty Paweł, że „osiągnął wzrost”. Proszę pozwolić, że przytoczę: „aby według bogactwa swej chwały sprawił w was przez Ducha swego wzmocnienie siły wewnętrznego człowieka” (Ef 3, 16).

Mogę to z całą pewnością powiedzieć, że na pewno nie jesteście tymi, za których się uważacie. Wy jesteście o wiele, wiele kimś więcej i Bóg chce, abyście sobie to uświadomili. Wy przecież macie tę godność, jaka została wam dana przez wezwanie was, zaproszenie do rodziny Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego. Bóg się nie zadowoli niczym mniejszym. Dlatego też Bóg Ojciec zesłał swojego Syna na ziemię, tak aby lud rodzaj ludzki żył w pełnej harmonii z Bogiem Ojcem poprzez jedność z Jezusem Chrystusem i w Mocy Ducha Świętego. Święty Paweł mówi: „Niech Chrystus zamieszka przez wiarę w waszych sercach” (Ef 3, 17). Kiedy mówi „w waszych sercach”, to nie ma na myśli tego kardiologicznego mięśnia, który jest ukryty w mojej klatce piersiowej. Ma na myśli samo centrum, samą istotę mojej osobowości. To właśnie serce tym jest. To jestem ja, to jestem ja w ukryciu i to właśnie ta część we mnie- serce, ma wzrastać w siłę. Ale dla tego celu potrzebna mi jest uzdrowieńcza Moc Jezusa Chrystusa. A zatem mówi święty Paweł, że musi być wrośnięty w miłość w jedności ze wszystkimi świętymi, a ma tutaj na myśli nie tylko tych wielkich, kanonizowanych świętych, lecz mówi o tych wszystkich, którzy przyznali się do Boga. Mówi, że my wszyscy będziemy mieć taką siłę, która pozwoli nam na ogarnięcie, poznanie pewnych spraw. Ogarnięcie umysłem - czego? - ogarnięcie „Szerokości i Długości, Wysokości i Głębi”, ogarniecie tego, co wykracza poza to, co są w stanie zobaczyć nasze oczy. Z takim rezultatem, że będziemy mogli poznać pełnię Boga: „Abyście w miłości wkorzenieni i ugruntowani, wraz ze wszystkimi świętymi zdołali ogarnąć duchem, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość, i poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę, abyście zostali napełnieni całą Pełnią Bożą.” (Ef 3, 17-19).

Każdy z nas został tak stworzony, żeby był zdolny pojąć Boga, przyjąć Boga. Zostaliśmy tak stworzeni, że jesteśmy samą, czystą zdolnością przyjmowania Boga, ale na tym etapie naszego życia nasza pojemność na Boga wydaje się być dość ograniczona. Pojemność na Boga powinna być w nas poszerzona i powiększona. A więc ja potrzebuję uzdrowienia, tak bym mógł wzrastać, by pojemność moja na Boga powiększała się, tak bym był w stanie doświadczyć całej pełni Boga. Święty Paweł wyraża swoje przekonanie, że to właśnie się zdarzy. Św. Paweł mówi: chwała temu, którego moc w nas może dokonywać rzeczy znacznie większych, niż jesteśmy w stanie pragnąć, prosić i wyobrazić sobie. To dzieje się w Kościele w Jezusie Chrystusie (Ef 3, 20-21). I tym sposobem Bóg będzie wszystkim we wszystkich. Musimy więc usunąć wszelkie przeszkody. Potrzebne nam jest uzdrowienie naszego ciała i nasz umysł potrzebuje uzdrowienia. Uzdrowienia potrzebuje nasza dusza i nasze serce również potrzebuje uzdrowienia, tak byśmy byli uzdolnieni, aby żyć w sercu samej Trójcy Świętej.

Ja tutaj wymieniłem szereg obszarów, które potrzebują uzdrowienia. My również potrzebujemy wyzwolenia. Potrzebne nam jest uwolnienie, wyzwolenie z naszego niewolnictwa, zniewolenia grzechem. Musimy zerwać te pęta, które zostały nałożone przez szatana na nas, a więc musimy walczyć. Święty Paweł mówi nam o tej walce: „Na koniec bądźcie mocni w Panu - siłą Jego potęgi. Przyobleczcie pełną zbroję Bożą, byście mogli się ostać wobec podstępnych zakusów diabła.” (Ef 6, 10-11). On tu mówi nie o tym, że mamy walczyć przeciwko wrogom ludzkim, ale przeciwko innym wrogom, przeciwko Zwierzchnościom, przeciw Władzom. „Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich. Dlatego, przywdziejcie pełną zbroję Bożą, abyście zdołali się przeciwstawić w dzień zły i ostać, zwalczywszy wszystko” (Ef 6, 12 - 13). I my mamy nie poddać się tym wrogom. Mamy na siebie przywdziać zbroję i dać odpór. I uzdolnieni do tego, aby wykorzystać moc, jaką daje nam Duch Święty, mamy posłużyć się tą mocą niczym mieczem, aby dać odpór wrogom. „Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość” (Ef 6, 14). A więc ci wrogowie działają w stosunku do nas. Wszyscy jesteśmy obiektem pokus, a pokusy pochodzą od złego. Jezus był także wodzony na pokuszenie na pustyni przez diabła. Te wszystkie pokusy odrzucił, po to, byśmy także, idąc Jego śladem, byli w stanie dać odpór pokusom. Za każdym razem, kiedy nie poddamy się pokusie a zwalczymy ją, stajemy się mocniejsi, a wtedy jesteśmy coraz bardziej skuteczni w pokonywaniu zła. Nie poświęcajmy całej naszej uwagi złu, nasza uwaga powinna być skoncentrowana wyżej, na Bogu. Mając skoncentrowaną uwagę na Bogu, musimy jednak mieć świadomość zagrożenia w postaci zła, jakie obok nas istnieje. Dlatego też, musimy mieć zbroję na sobie.

Powiedziałbym, że my wszyscy jesteśmy podatni na pokusy, ale przecież istnieją inne sposoby, w jakich przejawia się zło. Te złe moce będą starały się nakłonić nas do uznawania bożków. Wiele też osób w dzisiejszej dobie poddaje się bożkom nieświadomie. Jeśli pokładasz zaufanie w czymś innym aniżeli w Bogu, jeśli oczekujesz czegoś od kogoś innego, aniżeli od Boga, to jesteś na drodze do uznawania bożków. Prostym przykładem będzie astrologia. Dlaczego ludzie czytają z gwiazd? Ponieważ czegoś się spodziewają, ponieważ szukają innej przyszłości, a tylko Bóg zna przyszłość. Jeśli więc starasz się mieć wgląd w przyszłość, jakimiś innymi sposobami, nie pokładając ufności w Bogu, to ty skłaniasz się ku bożkom. Popełnisz więc grzech bałwochwalstwa, a jest to przekroczenie pierwszego przykazania z Dekalogu. A przecież ludzie stale to robią. Rzeczą, która przynosi jeszcze większą szkodę dla człowieka jest udawanie się do wróżbitów, do tych osób, które czytają z dłoni. Poprzez czynienie tego otwieracie się na moce zła. Tym sposobem otwieracie się na to, aby kontrolę nad wami przejął szatan, ponieważ wszystko to jest sprzeczne z wolą Boga. Albo inny przykład, kiedy ludzie zabawiają się kartami tarota. Tutaj jest duża domieszka ciekawości co do przyszłości, szukanie odpowiedzi. A gdzie szukają tej odpowiedzi na swoje pytania? Szukają od tego, który jest wielkim kłamcą, od tego, o którym Jezus powiedział, że jest kłamcą od samego początku. A przecież te wymieniane przykłady, są to tak pozornie niewinne rzeczy. Ale są inne, bardziej poważne. Na przykład ci, którzy odwiedzają tych, którzy zajmują się wywoływaniem duchów. Oni mówią, że mogą cię skontaktować z duszą osoby zmarłej. Oni nie pomagają ci w nawiązaniu kontaktu z osobą zmarłą. Z kim oni cię kontaktują? Kontaktują cię z szatanem, który przybiera na siebie postać osoby zmarłej. Te osoby, które uczestniczą w kółkach wywołujących duchy kończą tym, że mają bardzo silną depresję i tendencje samobójcze, a potem nawet są sytuacje, kiedy ludzie jeszcze idą dalej. Kończą tym, że się zajmują czarodziejstwem, czarami. I cóż się dzieje? Starają się wykorzystać tą negatywną moc szatana, aby zniszczyć innych swoich bliźnich. A to już w prostej linii wiedzie do satanizmu. Tak, więc widzicie istnieją różne zagrożenia.

Proszę uważać na to, co czytacie. Proszę uważać na to, na co patrzycie, na to, czego słuchacie. W dzisiejszej dobie środki masowego przekazu żywią nas nieustannie kłamstwem. Nasze ekrany telewizyjne wypełnia pornografia, zło w całej obfitości. Święty Paweł mówi o wielkiej łasce, dzięki, której można panować nad złem, ale my musimy się ubiegać o zyskanie takiej łaski. Jeśli mieliśmy do czynienia z czymkolwiek z tych rzeczy, które tutaj przedstawiłem, to potrzeba abyście udali się do spowiedzi. A osoby, które tym się zajmowały w większej rozciągłości, będą potrzebowały w sposób szczególny modlić się, aby uwolnić się od tych złych mocy, które na siebie ściągnęły. Jeśli mamy kontakty z osobami, które poddawały się złu, to ich słowa w jakiś sposób brukają nas. Św. Paweł mówi: nie ustawajcie w modlitwie, prosząc Boga o wszystko, co jest wam potrzebne. Mówi też: módlcie się w Duchu Świętym w każdej możliwej sytuacji. A dar języków jest to wspaniały sposób modlenia się w Duchu Świętym. Mówi też: nie ustawajcie w modlitwie za innych i bądźcie gotowi do głoszenia Ewangelii(Ef 6, 18-19).

Jeszcze jedno słowo chcę powiedzieć na temat tego zła, do którego już robiłem aluzje. Poprzez te praktyki, o których wspomniałem wiele rodzin uległo rozbiciu. Zło prowadzi do zła. Proszę tylko przypomnieć sobie, co robili hitlerowcy w połowie XX wieku. Wszyscy ci hitlerowcy zajmujący wysokie stanowiska mieli do czynienia z okultyzmem, stamtąd czerpali tą negatywną moc. Ponieważ zło buduje się na złu i niszczy ono zarówno osoby pojedyncze, jak i całe rodziny wszystkich narodów. Dlatego też potrzebna nam jest siła, moc wiary naszej, byśmy mogli zatrzymać ataki, dać odpór złu i je pokonać, po to, by budować Królestwo Boże.

W Piśmie Świętym mowa jest o tym, jak miło i dobrze jest żyć razem z braćmi i siostrami w pełnej harmonii i zgodzie. Szatan usiłuje dzielić ludzi, a praca Ducha Świętego, to jednoczenie. Szatan dzieli a Duch Święty łączy. A więc bądźcie napełnieni Duchem Świętym. Nauczcie się poruszać w Duchu Świętym. Doświadczcie Mocy Ducha Świętego i doświadczcie tej radości, którą przynosi Duch Święty. Doświadczcie także pokoju, jaki przynosi ze sobą Duch Święty. Mówi święty Paweł, że powinniśmy przepasać biodra nasze ”przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość, a obuwszy nogi w gotowość [głoszenia] dobrej nowiny o pokoju” (Ef 6, 14-15). Teraz będziemy się modlić do Boga Pokoju, będziemy błagać Go o łaskę odpokutowania tego, z czym mieliśmy do czynienia, z tymi bałwochwalczymi aktami, które tutaj opisałem Kiedy odmawiamy nasze chrzcielne przyrzeczenia, to przecież mówimy: wyrzekamy się zła i wszystkich jego pokus. Przecież należymy do Chrystusa, my głosimy Jego Imię i rozpowszechniamy Jego Ewangelię. W miarę, jak będziemy to wszystko czynić, będziemy zło ograniczać. Podobnie, jak uspokojona została burza na morzu, tak te przejawy zła, będą tłumione i nastanie prawdziwy pokój. Będzie w nas pragnienie Boga niesłychanie mocne, intensywne, wielka tęsknota za Bogiem, wielkie Jego pragnienie. To pragnienie, jakie wyraża psalm 63(62) 2 - 3 :

"Boże, Ty Boże mój, Ciebie szukam;

Ciebie pragnie moja dusza,

Za Tobą tęskni moje ciało,

Jak ziemia zeschła, spragniona, bez wody.

W świątyni tak się wpatruję w Ciebie,

Bym ujrzał Twoją potęgę i chwałę."

Jesteśmy bardzo uprzywilejowani w Kościele Katolickim, możemy przecież wystawić Najświętszy Sakrament i uznajemy rzeczywistą obecność Jezusa Chrystusa pośród nas. Możemy naszą miłość Mu okazać i możemy mieć pewność, że On wpatruje się w Nas swoją nieskończoną Miłością. We Francji był wielki święty, Jan Vianney. Pewien prosty człowiek, który całymi dniami pracował w polu, ale po drodze do domu wstępował do kościoła, siedział tam całymi godzinami i pewnego dnia święty Vianney zapytał go: dlaczego ty spędzasz w tym kościele tyle czasu, co się dzieje kiedy tutaj tak przesiadujesz całymi godzinami? A ten odpowiedział mu z prostotą: „Ja wpatruję się w Niego, a On wpatruje się we mnie”.

Również w innej pieśni mamy także wzmiankę o tej tęsknocie i pragnieniu Boga - Psalm 42 (41) 2-3.

"Jak łania pragnie wody ze strumieni,

tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże.

Dusza moja Boga pragnie, Boga żywego,

kiedyż więc przyjdę i ujrzę oblicze Boże?"

To Bóg zaszczepił w nas tą tęsknotę. Czym jest ta tęsknota? Ona jest odzwierciedleniem tej tęsknoty, którą Bóg odczuwa w stosunku do nas. On chce nam się objawić, On tęskni za nami, chce, abyśmy się wpatrywali w Niego, abyśmy przyjęli Jego miłość, a potem oddali Mu tę miłość. My nie kochamy Boga taką ludzką miłością. My kochamy Boga boską miłością. Tą boską miłością, którą On zasiał w naszym sercu i dzięki tej miłości my uczymy się, jak kochać innych, tak, aby Bóg był wszystkim we wszystkich. I wtedy nastanie pokój, nasze serce odpocznie i będziemy mogli powiedzieć: „dobrze nam tutaj” - cały czas mając oczy utkwione w przyszłości, którą jest Bóg, kiedy wszystko będzie odnowione i kiedy będziemy trwali na wieczność w przyszłości, bo przyszłość to wieczność. A teraz powiedzmy razem: „Chwała Bogu Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu, jak była na początku teraz i zawsze i na wieki wieków Amen.”

Teraz poproszę, aby nasza grupa śpiewająca wprowadziła nas w klimat uwielbienia Boga, i kiedy to będzie trwało, proszę pozostać na swoich miejscach a ja, i ojciec Józef też podejdzie, będziemy się modlić na końcu każdej ławki, ale to będzie dotyczyło wszystkich tych osób, które w tej ławce się znajdują. Być może są tu osoby, które nie były z nami wcześniej i dla tych to osób chcę wyjaśnić jedna sprawę, o której wszyscy tu wcześniej obecni się dowiedzieli. Kiedy modlimy się nad osobami z Mocą Ducha Świętego, te osoby nad którymi się modlimy często czują się bardzo zrelaksowane i robi to takie wrażenie, jakby ich naturalne energie słabły, a skutek jest taki, że nie mogą ustać na nogach. Jak się nie może ustać na nogach, to się osuwa na ziemię. Jeśli więc zobaczycie, że ktoś upada na posadzkę, proszę nie czuć się zaniepokojonym, proszę ich nie ruszać, po prostu dalej proszę modlić się uwielbiając Pana Boga. Amen.

0x01 graphic

Jest tutaj szereg osób, które Pan chce dotknąć, gdyż tego oczekują. Są tutaj rodzice, którzy są w dużym stresie. Bardzo przeżywają to, że ich dzieci odeszły od wiary. Są tu tez osoby, które głęboko przeżywają śmierć swoich bliskich, a szczególnie jedna osoba, której niedawno zmarł ojciec. Są pośród nas osoby, które mają trudności w oddychaniu, maja dolegliwości płucne, takie jak astma. Proszę teraz te osoby, aby nabrały haust powietrza i oddychały głęboko, powoli. Poczują, że ból jest mniejszy. Jest tu także szereg osób z bólem kręgosłupa, ja teraz szczególnie się za te osoby modlę. Panie Jezu swój kręgosłup, kiedy byłeś rozciągnięty na krzyżu i odczuwałeś ból, niech ten ból, który odczuwają osoby chore na kręgosłup zjednoczy się z Twoim bólem Jezu, bo Twoje rany nas leczą. Niech ten ból kręgosłupa ustąpi. Polegajcie na modlitwie. Proszę, Jezu, ulecz wszystkie niedowłady dysku, wszelkie stany zapalne, ulecz, odblokuj, jeśli gdzieś został zablokowany, wzmocnij mięśnie podtrzymujące kręgosłup i zabierz ból od każdej z tych osób, która cierpi na kręgosłup.

Modlitwa językami.

Proszę teraz wszystkie te osoby, które cierpią na kręgosłup, aby troszeczkę poruszyły się, wykonały parę ruchów, żeby zobaczyć jak teraz się czują. Proszę robić to z wiarą. Poczujecie, że ten ból ustępuje, kiedy poruszacie kręgosłupem. Czy jest tu ktoś taki, kto już poczuł ulgę w bólu kręgosłupa? Proszę podnieść ręce, proszę wstać, proszę się poruszać. A teraz proszę , aby podnieśli ręce ci, którzy poczuli się lepiej niż poprzednio. Amen.

Są tez osoby, które mają problemy z barkiem. Niektórzy nie są w stanie podnieść rąk. Panie, w Twoim miłosierdziu, dotknij każdej z tych osób. Niech Twoja moc spłynie na nie. Niech ich ból połączy się z bólem Twoich ramion, kiedy rozpinali je na krzyżu, kiedy ten ból przenikał Cię. Uwolnij nas od tego bólu.

Modlitwa w językach.

Czy teraz te osoby, które miały sztywny kark, mogą podnieść ręce i wykonać ruchy tego typu, jakie demonstruję? Proszę poruszać ramionami. Jedna rękę do góry, drugą rękę, a teraz obie. Czy odczuwacie ulgę w tym bólu, jaki był przedtem w usztywnionych barkach? Czy czujecie, jak sztywność ustępuje? Jeśli tak, to podnieście ręce na znak, że to wam się zdarzyło - ta ulga. Są też osoby, które cierpią na poważne bóle głowy. Teraz będziemy się za te osoby modlić. Panie Jezu, ból Twojej głowy, kiedy ukoronowano Cię cierniem, Panie połóż swoja dłoń na każdej głowie, która boli. Dotknij wszystkich zwojów mózgu i dotknij tą główną przyczynę bólu. Usuń ból i udziel tym osobom swojego pokoju.

Modlitwa w językach.

Czy jest tu ktoś, kto przyszedł z bólem głowy, a teraz go głowa nie boli? Proszę podnieść rękę. Ktoś tutaj ma poważny ból brzucha. Są to właściwie dwie osoby z takim bólem. Panie dotknij żołądków tych osób. Dotknij wszystkie dolegliwości, które są tam zlokalizowane. Przynieś ulgę napięciu, jaki odczuwają, tak, aby każdy organ związany z żołądkiem funkcjonował prawidłowo. Usuń ból.

Modlitwa w językach.

Czy któraś z tych osób czujących ból brzucha, może teraz powiedzieć, że ból albo całkiem ustąpił, albo zmniejszył się?

To, co teraz mówię, jest to przejaw słowa poznania. Duch Święty udziela światła, które dotyczy konkretnych potrzeb. Kiedy zajmowaliśmy się tymi konkretnymi potrzebami, to Bóg okazał swą moc i leczył te dolegliwości. Słowo poznania to wiedza tego typu, która umyka racjonalnemu podejściu człowieka. Jest to wiedza udzielona przez Boga. Podam na to dobry przykład. Byłem na konferencji w Ars. Tam właśnie, gdzie kiedyś żył i działał Jan Vianney. Krypta była tak zbudowana, by mogła pomieścić 2 tyś. ludzi, ale myśmy tam wtłoczyli 5 tyś. ludzi. I wszyscy ci ludzie stali i uwielbiali Pana Boga. Było to nabożeństwo, które prowadziło do wyświecenia jednego z diakonów. I on przerwał śpiewy uwielbienia i powiedział: zebraliśmy się tutaj dzisiejszego ranka po to, by wyśpiewać chwałę Panu Bogu, ale nie wszyscy przyszli tutaj w takim właśnie celu. Jest tutaj pomiędzy nami jeden człowiek, który przyszedł tutaj po to, aby dokonać kradzieży. Ma 27 lat, pochodzi z południowej Francji. Już właśnie ukradł portmonetkę kobiecie i ukrył ją w górnej wewnętrznej kieszeni marynarki. On znajduje się w tym a tym sektorze audytorium. A przecież nigdy wcześniej nie poznał tego człowieka. Nie miał zwykłej wiedzy. Ta wiedza pochodziła od Ducha Świętego. Dokładnie tak było - ten młody człowiek siedział właśnie w tym sektorze, który tamten wymienił. Tym sposobem ten młody człowiek doznał nawrócenia, upadł na kolana i przepraszał. Odnalazł tą kobietę, której wcześniej ukradł portmonetkę i zwrócił ją. Był to nie ten sam człowiek. On doznał przemiany.

W następnym roku ponownie udałem się do tego miejsca, a konferencja była dużo bardziej liczna. Osoby z tej wspólnoty prowadziły badanie i przyglądały się temu młodemu człowiekowi. I dowiedziały się, że na rok przed przyjazdem na konferencję, kiedy dokonał kradzieży, był przywódcą gangu w Lyonie, gangu przestępczego. Po nawróceniu jakiego doznał, powrócił do Lyonu i dał świadectwo wobec pozostałych przestępców swojego gangu. Wówczas jeden z tych przestępców przebił go nożem. Zabrano go natychmiast do szpitala. Krwawił obficie, ale nie chciał, żeby chirurg go leczył dopóki chirurg nie pozwolił dać sobie świadectwa o tym, co Jezus uczynił w jego życiu i dopóki on nie wyraził słów przebaczenia temu przestępcy, który ugodził go nożem. Zrobiwszy to, umarł. Ktoś mógłby powiedzieć „męczennik”, że oddał życie, bo dał świadectwo wobec gangu przestępców. To wszystko było owocem tego jednego słowa poznania, wypowiedzianego przez diakona, który miał być wyświęcony.

Jeszcze jedno słowo poznania, kiedy otrzymałem, kiedy mówiłem, to to, że tutaj są trzy kobiety, które nie mogą począć dziecka. Pan Bóg interweniuje w waszej sytuacji i o tej samej porze w przyszłym roku będziecie mieć dzieci.

Dużo zostało wypowiedziane przez te trzy dni, ale wszystkie te słowa pójdą na marne, jeśli ich nie przyjmiemy sercem. Wszyscy potrzebujemy uzdrowienia naszych serc, tak abyśmy byli w stanie przyjąć słowa od Pana Boga i zachować je. Pan Jezus mówił w przypowieści o siewcy, który zasiał ziarno wszędzie, że niektóre ziarna padły na skałę, a inne pośród cierni, a kiedy ziarno chciało wzróść, to ciernie je przygłuszyły. Te ziarna, które spadły na skałę, gdzie warstwa gleby była bardzo cieniutka, kiedy wypuściły korzonki, to uschły. Ale powiedziano w tej przypowieści, że niektóre ziarna spadły na urodzajną glebę. I one wypuściły korzenie, ukorzeniły się, wyrosły i dały plon wielokrotny. Przyjmijcie do waszych serc te łaski, które Pan Bóg zlewa w wasze serca w ciągu tych rekolekcji. Postarajcie się, aby gleba waszych serc była czysta od chwastów. Tak, aby to, co przyjęliście do waszych serc mogło się rozwijać i rozrastać, tak, aby wasze serca wydały plon obfity, z którego będziecie mogli dawać innym. Przyjmijcie miłość Bożą w całej pełni. Miłość jest po to, aby ją rozdawać. Miłość w sercu Trójcy Świętej zawsze jest rozdawana. Ojciec przelewa tą miłość w pełni do Syna i robi to przez całą wieczność. Syn przyjmuje tą miłość też przez całą wieczność i oddaje ją w całej pełni Ojcu. Miłość nigdy nie jest statyczna, stale jest w ruchu. Miłości przybywa, kiedy się ją rozdaje. Gdybym był bogaty i miał dużo pieniędzy i gdybym rozdał swoje pieniądze, wtedy z punktu widzenia finansowego byłbym biedakiem. Inaczej jest w przypadku miłości. Im więcej dajesz, tym więcej Bóg wlewa jej do twojego serca. I ona przelewa się i wylewa z waszych serc, ponieważ otrzymaliście pełną miarę. Spróbujcie wywrzeć nacisk i ją przycisnąć, a ona będzie się wylewać na zewnątrz. Jest to ta miłość, którą Bóg obficie wlewa w nasze serca tak, iż przelewa się na innych, a od tych innych znów przelewa się na jeszcze innych, i tak dalej, i tak dalej. Aż do momentu kiedy cały świat, wszyscy ludzie są przepełnieni miłością Boga. Ta miłość Boża znajduje się we wszystkim, co nas otacza, w każdym stworzeniu. To jest Boska wizja, Boskie pragnienie. Bóg jest projektantem, a my zostaliśmy powołani po to, aby dzielić się tym, mówić innym o tym. I oby tak było, obyśmy obfitowali w miłość, i oby się ona z naszych serc przelewała się na innych. Tak, aby Bóg mógł dalej udzielać swoich własnych darów i byście byli narzędziami tej Bożej miłości dla innych. Na tym właśnie polegają dary charyzmatyczne.

Wszyscy wiemy o siedmiu darach Duha Świętego. Są to dary uświęcające człowieka, często te dary wiąże się z sakramentem bierzmowania. One są po to, aby uczynić nas świętymi. Ja otrzymuję uświęcający dar po to, aby stać się świętym. Dary charyzmatyczne są inne. Te dary są udzielane różnym osobom, które pracują na różnych odcinkach, po to , aby te dary służyły innym. Dary charyzmatyczne są niczym kanały, przez które wlewa się miłość Boża. Ta miłość Boża jest jak gdyby kanalizowana przez charyzmatyków na innych, żeby leczyć i zaspokajać potrzeby konkretnych osób. Na przykład, mam dar uzdrawiania, ale ten dar jest dla innych. Zdarzyło mi się mieć wiele osób, które doświadczyły uzdrowienia dzięki temu, ale wielu się dziwi, jak ja w ogóle jeszcze chodzę, kiedy ja sam tak bardzo fizycznie cierpię. Potrzebni są mi zatem inni, którzy by się nade mną modlili, żeby przynieść mi ulgę w cierpieniu. Te dary nie są naszą własnością. Są to jedynie środki, które Bóg nam dał, ale po to, aby one służyły innym. Po co? Po to by rozdawać miłość. My wszyscy jesteśmy wezwani do tego, abyśmy rozpoznali sami w sobie dary, jakie Bóg w nas złożył. Nie każdy z nas posiada dar uzdrawiania, nie każdy z nas ma dar prorokowania, nie każdy z nas ma dar czynienia cudów, ale każdy z nas ma jakiś dar. I cóż wypada nam czynić? Przyjąć ten dar i wykorzystać go. To mówi nam nauka Soboru Watykańskiego II. Prowadźmy więc życie zgodne z nauczaniem Soboru Watykańskiego II i patrzmy, jak rozrasta się Ciało Chrystusa. I jak coraz więcej ludzi przynosi owoce, jak życie tak wielu ludzi przynosi owoce.

Już zupełnie ostatnia uwaga. Jezus powiedział: Ja jestem winną latoroślą, a wy moimi gałązkami. Jeśli gałązkę się odetnie, to ona usycha i umiera, i nie przynosi owocu. Jeśli jednak gałązka jest wszczepiona w winną latorośl, to ona rozwija się i przynosi owoc. My gałązki, musimy być wszczepieni w tą winną latorośl bezpośrednio. My gałązki, potrzebujemy winnej latorośli. Ale ta przedziwna latorośl potrzebuje gałązek, bo winna latorośl przynosi owoc dzięki swoim gałązkom. My jesteśmy tymi gałązkami i jesteśmy powołania do tego, aby te owoce przynieść. Otrzymamy więc pełnię życia od samego Jezusa i przynieśmy owoc tak, abyśmy trwali wiecznie. Chrystus nas potrzebuje. Nie ma swoich rąk, ma nasze ręce. Ten kontakt z ludźmi, jaki miał kiedyś, kiedy był człowiekiem - teraz już nie jest z nami - ale ma nas w zastępstwie. Działa teraz w dużo potężniejszy sposób. Teraz kiedy zmartwychwstał ma pełnię Ducha Świętego w Swoim Ciele. I on sprawia, że ta pełnia życia Ducha Świętego wlewa się w Jego gałązki. Tak, że my mamy posługiwać się naszymi rękoma w Jego Imieniu, w Jego zastępstwie. To nie nasza ludzka moc.

Zakończę mówiąc, to Jezus Chrystus jest Panem. I odpowiedź wasza: teraz i na zawsze. Ja chcę, abyście powiedzieli, kiedy ja powiem: Jezus jest Panem - abyście krzyknęli: teraz i na zawsze. Jezus jest Panem! Teraz i na zawsze! Jezus Chrystus jest Panem! Teraz i na zawsze. Pamiętajcie to: teraz i na zawsze. Amen! Amen! Amen! Amen! Na cały świat to ponieście!

MYLES DEMPSEY - Nauki rekolekcyjne - 2005 r. - Dębica

Osoba Myles`a i jego posługa

Konferencja I - Piątek 7.10.2005 r.

Konferencja II- Sobota 8.10.2005 r.

Konferencja III-Sobota 8.10.2005 r.

V konferencja - Niedziela 9.10.2005 r.

4

3

7

13

23

19



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
! M DEMPSEY – Chrzest w Duchu Świętym – świadectwo, teologia, teksty
! Wotywa o Duchu świętym (bł. Arabka) - fiszka A5, teologia, teksty
129-130 Cantalamenssa - Woda ożywcza, teologia, teksty
283-284 Cantalamenssa - O słowie, teologia, teksty
Dary Ducha - Procesja, teologia, teksty
370-371 Cantalamenssa - Potop a Gołębica, teologia, teksty
Z Duchem Świętym a bez Niego - fiszka, teologia, teksty
076-085 Cantalamenssa - Chrzest w Duchu, teologia, teksty
! Wotywa o Duchu świętym (bł. Arabka) - fiszka A4, teologia, teksty
316- Cantalamenssa - Jezus a Pięćdziesiątnica, teologia, teksty
! Plan forum 2009 10, teologia, teksty
Duch Święty homilie 1998 , teologia, teksty
Wotywa o Duchu, teologia, teksty
Wiersz o zmartwychwstaniu i Pięćdziesiątnicy (OCD), teologia, teksty
Nowe serce - Modlitwa o uzdrowienie - GN 27-2007, teologia, teksty
Uwielbienie Boga - fiszka, teologia, teksty
Wiersz o zmartwychwstaniu i Pięćdziesiątnicy A5, teologia, teksty

więcej podobnych podstron