Reiki, satanizm opetanie egzorcyzmy


Reiki - okultyzm czy charyzmat uzdrawiania?

Andrzej Idem

Pierwsze spotkanie

Po raz pierwszy z ruchem uzdrowicielskim Reiki zetknąłem się w 1998 roku, kiedy to Teatr STU zorganizował w Krakowie coś w rodzaju festiwalu ezoterycznego. W jednej sali Pałacu pod Baranami odbywał się zbiorowy seans. Na stołach leżały osoby, wokół których gromadzili się "uzdrawiacze", kładący dłonie na odpowiednich punktach ich ciał.

- Jeśli potrzebujecie Bożej, uzdrawiającej energii, to chodźcie - zapraszała nas do środka przejęta młoda dziewczyna.

Potem osoby bardziej zaawansowane podawały swoje adresy, by chętni mogli się z nimi skontaktować. To były początki i pamiętny seans być może odbiegał od tego, co dzieje się w tej dziedzinie dzisiaj.

Chrześcijańskie źródła Reiki?

Wtedy niewiele wiedziałem o Reiki, a deklarowane leczenie "Bożą mocą" wydawało się bliskie korzeniom chrześcijańskim. Zresztą teoretycy ruchu, opisujący jego narodziny, w sposób jednoznaczny powołują się na te źródła. Za jego twórcę uznają bowiem dr Usui, duchownego chrześcijańskiego, który próbował odkryć sposób, w jaki uzdrawiał Jezus. W tym miejscu rodzi się pierwsza wątpliwość, bowiem, choć w tradycji chrześcijańskiej mówi się o charyzmacie uzdrawiania, Kościół nigdy nie łączył go z jakimś ezoterycznym wtajemniczeniem, pozwalającym na korzystanie z niego, kiedy tylko się tego zapragnie.

Św. Paweł, który w swoich listach szeroko pisze o charyzmatach (por. 1 Kor 12-14), gdy wspomina o uzdrawianiu, nie określa go jako trwałej umiejętności, lecz każdorazowo, arbitralnie przez Boga udzielany dar (stąd używa on liczby mnogiej, pisząc o pojedynczych charyzmatach uzdrawiania - charismata iamaton). Tak też dar ten pojmowany jest we współczesnej katolickiej Odnowie charyzmatycznej, która dąży m.in. do odnowienia korzystania z charyzmatów w Kościele Katolickim [1].

Przypadek Szymona Maga

Już sama chęć posiadania trwałej nadprzyrodzonej władzy uzdrawiania, jaką miał Jezus, patrząc od strony duchowości chrześcijańskiej, staje się wątpliwa. Problem ten doskonale ukazuje fragment Dziejów Apostolskich opowiadający o Szymonie Magu (por. Dz 8,9-24).

Rzecz działa się w Samarii, gdzie działalność ewangelizacyjną, potwierdzaną licznymi uzdrowieniami, prowadził diakon Filip. W tekście czytamy, że Szymon zajmował się czarną magią, wprawiał w zdumienie lud Samarii i twierdził, że jest kimś niezwykłym (Dz 8,9). I dalej: poważali go wszyscy od najmniejszego do największego: "Ten jest wielką mocą Bożą" - mówili (Dz 8,10).

Mimo własnych sukcesów i popularności wśród ludności Samarii, Szymon został ujęty nauczaniem i działalnością Filipa.

Uwierzył również sam Szymon, a kiedy przyjął chrzest, towarzyszył wszędzie Filipowi i zdumiewał się bardzo na widok dokonywanych cudów i znaków (Dz 8,13).

Nawrócenie Szymona okazało się jednak niepełne, co miało się okazać niebawem. Wieść o sukcesach apostolskich w Samarii dotarła do apostołów, którzy przebywali w Jerozolimie. Wystali oni zatem Piotra i Jana, aby ci modlili się o dary Ducha Świętego dla nowo nawróconych Samarytan. Pogańska mentalność Szymona ujawniła się w momencie, gdy zaproponował apostołom pieniądze w zamian za nadprzyrodzone charyzmaty: "Dajcie i mnie tę władzę" - powiedział - "aby każdy, na kogo nałożę ręce, otrzymał Ducha Świętego" (Dz 8,19).

Swoją propozycją Szymon ukazał, że nie rozumie chrześcijańskiej darmowości laski, jak i tego, że zależy ona nie od magicznych praktyk człowieka, lecz od bezinteresownego udzielania się Boga.

Nagana ze strony Piotra była natychmiastowa: Niech pieniądze twoje przepadną razem z tobą (...) gdyż sądziłeś, że dar Boży można nabyć za pieniądze. Nie masz żadnego udziału w tym dziele, bo serce twoje nie jest prawe wobec Boga. Odwróć się więc od swego grzechu i proś Pana, a może ci odpuści twój zamiar. Bo widzę, że jesteś żółcią gorzką i wiązką nieprawości (Dz 8,20-23).

W tradycji historia ta była wielokrotnie interpretowana jako opis grzechu kupczenia świętościami. Właśnie od imienia Szymona zaczęto określać to wykroczenie symonią. Dziś jednak, gdy już nie sprzedaje się odpustów jak w średniowieczu, pojęciu temu można by nadać całkiem inną treść: mianowicie chęć posiadania nadprzyrodzonej władzy, która byłaby całkowicie zależna od woli człowieka. Szymon bowiem chciał, aby każdy, na kogo położy ręce, otrzymał Ducha Świętego.

Nie ma więc tu miejsca na pokorną modlitwę, lecz jest chęć magicznego manipulowania Bóstwem. Św. Piotr od razu zauważa tę grzeszną postawę Szymona, gdyż mówi: ...serce twoje nie jest prawe wobec Boga i dalej widzę, że jesteś żółcią gorzką i wiązką nieprawości. Nieprzypadkowo porównuje Szymona do żółci, starożytni uważali ją bowiem za siedlisko złości, nienawiści, pychy, chciwości, zazdrości i hipokryzji. Zwracano też uwagę na fakt wizualnego podobieństwa żółci do miodu, lecz diametralnej różnicy w ich smakach.

Mimo ostrych stów Piotra (zresztą też kiedyś zwanego Szymonem), Mag nie zbuntował się przeciwko słowom pierwszego spośród apostołów, lecz przestraszony poprosił o modlitwę. I choć tradycja przypisuje mu założenie jakiejś sekty, ponieważ nie ma o nim więcej wzmianek w Nowym Testamencie, możemy przyjąć wersję bardziej optymistyczną, że zrozumiał swój błąd i nawrócił się.

Historia ta może być pouczająca także w spojrzeniu na poszukiwania dr Usui.

Dr Usui charyzmatyk czy okultysta?

Paradoksalne jest, że odpowiedzi na swoje pytania chrześcijański mnich odnajduje nie w Piśmie Świętym, lecz w jakichś starych buddyjskich księgach. Tu znowu pojawia się rozdźwięk z buddyzmem, który w swojej klasycznej formie daleki jest od szukania tajemnej władzy, a wszelkie tego rodzaju zapędy traktuje jako przeszkodę w drodze ku nirwanie, rozumianej jako wolności od wszelkich pragnień. W opisach drogi do duchowego przebudzenia Buddy mocno podkreśla się potrzebę przekroczenia pokusy władzy, jaką oferują medytującemu demony.

Sam opis uzyskania władzy uzdrawiania przez dr Usui owiany jest nimbem tajemniczości. Ukazane są trwające 21 dni bliżej nieokreślone praktyki medytacyjne, po których duchowny doświadcza swoistego oświecenia, przy czym po raz drugi widzi znaki, które odkrył wcześniej we wspomnianych księgach buddyjskich. Samouzdrowienie zranionej stopy w trakcie powrotu miało przekonać go o uzyskani władzy uzdrawiania.

Powyższy opis nasuwa podejrzenie, że była to inicjacja okultystyczna, w trakcie której jakaś nieznana siła (ocultus) sprawiła, że dr Usui stał się jej przekazicielem (medium). Od tego czasu duchowny rozpoczął nauczanie adeptów, których poprzez kolejne inicjacje czynił przekazicielami energii Reiki.

Tak w inicjacjach, jak i w samym uzdrawianiu ważną rolę spełniają tajemnicze magiczne znaki, których poznanie i używanie ma dać władzę nad uzdrawiającą mocą.

Tu widać, jak daleko odbiegła praktyka uzdrawiania dr Usui od początkowych jej chrześcijańskich założeń.

Duchowny chciał odkryć metodę, jaka uzdrawiał Jezus, a doszedł do okultystycznego i magicznego panowania nad jakimiś mocami, co w sposób oczywisty kłóci się z chrześcijaństwem.

Chrześcijaństwo i Reiki - sprzeczność czy wzajemne uzupełnianie się? A jednak nie każdy od razu widzi te sprzeczności. Od czasu do czasu spotykam osoby, które starają się łączyć technikę uzdrawiania Reiki z chrześcijaństwem. Pewna mistrzyni Reiki radziła na przykład swoim uczniom, aby uczestniczyli często we Mszy Świętej, bo to oczyszcza ich kanały energetyczne. Można by powiedzieć: I cóż w tym złego, przecież zachęta do praktyk religijnych jest czymś dobrym! Nie wtedy jednak, kiedy odbiera się im chrześcijański sens, a nadaje właściwości okultystyczno - magiczne.

Z kolei inna adeptka Reiki, mieniąca się chrześcijanką, z dużym zaangażowaniem mówiła mi o centrach energetycznych w człowieku, zwanych z sanskrytu czakrami.

Nie miała przy tym świadomości, że są to pojęcia z zakresu antropologii okultystycznej, która stoi w sprzeczności z antropologią chrześcijańską. Wreszcie, od czasu do czasu w różnych wspólnotach wspomnianej już katolickiej Odnowy charyzmatycznej pojawiają się pojedyncze osoby, które chcą uczestniczyć w seminarium Odnowy w Duchu Świętym [2], aby wzmocnić swoje uzdrowicielskie działanie.

Adepci Reiki zwykle angażują się w ten ruch w dobrej wierze. Bywa, że sami szukają sposobu uzdrowienia z trapiących ich dolegliwości, czasem zaś chcą ulżyć w cierpieniu swoim bliskim. W tych poszukiwaniach jednak podobni są do Szymona Maga, który, choć sam ochrzczony, dał się uwieść pragnieniu władzy nad swoim losem, bez oglądania się na Bożą Opatrzność. O tym, że uwiedzenie to może być niebezpieczne, przekonują przypadki osób, które, stosując bądź poddając się działaniu techniki Reiki, zaczęły przeżywać poważne problemy osobowościowe. Wprawdzie fizyczne objawy chorobowe ustępowały, ale w ich miejsce pojawiała się chroniczna bezsenność, wyczerpanie, stany lękowe, natrętne myśli samobójcze, słyszenie głosów, niezdolność do koncentracji.

Jacques Verlinde, francuski zakonnik, który przez wiele lat był zaangażowany najpierw w hinduizm, później w okultystyczne praktyki uzdrowicielskie, jednoznacznie przestrzega, że mediumistyczne otwarcie na nieznane siły może uczynić korzystająca z nich osobę bezbronna wobec ich działania.

W niektórych przypadkach (tak było w przypadku samego Jacques'a Verlinde) dopiero interwencja egzorcysty kładzie kres dramatycznym następstwom, jak i samej zdolności okultystycznego uzdrawiania.

Andrzej Idem

[1] Początki katolickiej Odnowy charyzmatycznej, zwanej też Odnową w Duchu Świętym, datuje się na rok 1967, kiedy to grupa studentów z Pitsburga w USA na dniach skupienia doświadczyła niezwykłego działania Ducha Świętego. Od tego czasu Odnowa dotarta do wielu krajów świata. W Polsce Odnowa w Duchu Świętym liczy kilkadziesiąt tysięcy uczestników.

[2] Seminarium Odnowy w Duchu Świętym to rodzaj, zwykle siedmiotygodniowych, rekolekcji, przygotowujących do ożywienia charyzmatów, które każdy chrześcijanin otrzymuje podczas chrztu i bierzmowania.

Reiki - uniwersalna energia życiowa

Dariusz Pietrek

W obecnym czasie odkrywania. powielania i transformowania różnych systemów leczniczych lub terapeutycznych pojawił się stosunkowo niedawno w Polsce nowy, ale już znany, system łączący te dwie cechy - REIKI.

System ten polega na wyzwoleniu uniwersalnej energii życiowej - nikt na świecie jeszcze nie zdefiniował co to takiego ta energia życiowa a do tego jeszcze uniwersalna. Tą energię wyzwala się poprzez dotykowe pobudzanie centrów energetycznych ciała - inni takie punkty nazywają punktami witalnymi, węzłami energetycznymi itp.

Twórcą owego systemu jest Japończyk Mikado Usui - mnich chrześcijański i nauczyciel w Kioto. Miał on ciągłe kłopoty z objaśnieniem swoim uczniom cudów uzdrowień ludzi opisanych w Piśmie św. I tu zaczynają się dziać rzeczy dziwne i wzniosłe - pan Usui udaje się do Stanów Zjednoczonych, gdzie zdobywa stopień doktora filozofii Uniwersytetu Chicago. I nagle ten chrześcijański mnich odkrywa nauki Buddy, które wcześniej nie były mu znane - to tak jak zjechać na dół do kopalni i stwierdzić, że tam jest węgiel. Po zdobyciu tytułu doktora filozofii wraca do Japonii, gdzie poświęca się studiom sanskrytu a także językowi chińskiemu, aby móc samodzielnie zgłębiać oryginalne teksty buddyjskie. I nagle wątpliwości pana Usui znalazły wytłumaczenie w buddyjskich sutrach. Znalazł tam wskazówki pozwalające mu zrekonstruować (a może skonstruować), system leczniczy REIKI. Może pan Usui doszedł do wniosku, że odnalazł sposób w jaki Pan Jezus dokonywał uzdrowień.

Pan Usi cały system REIKI ponoć sprawdzał na sobie, dopiero później dokonał kilku spektakularnych uzdrowień na innych ludziach i od tego czasu wokół jego osoby zaczęła się zbierać grupka ludzi. Proces udoskonalania i dopracowywania systemu i metod jego nauczania trwał siedem lat. Po śmierci Usui sukcesorem został lekarz Chijuro Hayashi.

Na Zachód REIKI dotarło dzięki Amerykance japońskiego pochodzenia, Hawayo Takaty, w 30 latach naszego wieku. Prawdziwy pochód REIKI na Zachodzie rozpoczął się w latach 70. - początek powstawania myśli i idei Ery Wodnika. Po śmierci pani Takaty sukcesję objęła Barbara Weber Ray - badaczka kultury klasycznej i specjalistka od duchowych metod leczenia. Założyła organizację znaną dziś pod nazwą "Amerykańskie i Międzynarodowe Towarzystwo REIKI". Istnieje jeszcze jedna organizacja, zrzeszająca mistrzów REIKI "REIKI ALIANCE", i jest prowadzona przez wnuczkę pani Takaty - Philis Lei Furomato.

M. Usui był przekonany, że ciało ludzkie posiada 12 punktów wytwarzających energię życiową i odpowiedzialnych za jej harmonijny przepływ. Punkty te rozłożone są w trzech strefach - cztery na głowie, z tyłu i przodu ciała. Stymulację owych punktów uzyskuje się poprzez przykładanie odpowiednio ułożonych rąk do miejsc leżących na wysokości owych punktów.

Tego typu zabiegi mogą niwelować zaburzenia równowagi organizmu, mogą przynieść (ponoć), szeroką gamę pozytywnych rezultatów poprawa samopoczucia i doznań relaksacyjnych, po wyraźne wzmocnienie systemu odpornościowego organizmu.

Metodą działania jest dotyk określonych punktów, a także w pewnych określonych sytuacjach "nakładanie rąk".

Aby wgłębić się w praktykę REIKI należy przejść trzy etapy:

I - obejmuje kilkudniowe seminarium, podczas którego mistrz wprowadza w podstawowe zasady tej sztuki - wyzwala w adepcie energię KI i stara się naprowadzić na samodzielny sposób jej wytwarzania przy użyciu własnej woli;

II - nauka specjalnych technik REIKI z udziałem wyższych zdolności psychicznych oraz opanowanie "sposobów leczenia na odległość";

III-(stopień mistrzowski)-obejmuje studiowanie najbardziej zaawansowanych technik REIKI, wymagających od adepta wysokiego stopnia rozwoju duchowego. Jego zaliczenie uprawnia do nauczania REIKI.

Na podstawie tej krótkiej charakterystyki widzimy, że system REIKI stanowi w swej istocie rodzaj ścieżki duchowej, a na praktykujących od początku nałożony jest obowiązek przestrzegania kodeksu etycznego, narzucającego m.in. życzliwy stosunek do wszelkich form życia.

W całej plejadzie różnych systemów leczniczych, terapeutycznych, okultystycznych, wiary w UFO czy cudowną moc kryształów system REIKI nie wyróżnia się niczym specjalnym, choć powoli zdobywa sobie grono swoich zwolenników.

Metoda leczenia czy sekta?

Ks. dr Roman Pindel

Na terenie Śląska, w Bielsku-Białej, Krakowie i innych miastach Polski od kilku już lat organizowane są seminaria, kursy i inicjacje w nową metodę leczenia o egzotycznie brzmiącej nazwie Reiki. Zdarza się, że na ogłoszeniu pojawia się informacja, iż przybędzie także Wielki Mistrz Reiki, s. Mariusza Bugaj. Wiele osób płaci duże pieniądze za kilka minut wtajemniczenia w "cudowną" metodę leczenia siebie i innych. Reiki interesują się także osoby wierzące i zaangażowane w życie Kościoła. Bywa i tak, że przyjmują ją duchowni, a miejscem praktykowania są pomieszczenia przykościelne. Wiele osób w dobrej wierze zaangażowało się w coś, co wydawało im się dobre i służące człowiekowi.

Na terenie Śląska, w Bielsku-Białej, Krakowie i innych miastach Polski od kilku już lat organizowane są seminaria, kursy i inicjacje w nową metodę leczenia o egzotycznie brzmiącej nazwie Reiki. Zdarza się, że na ogłoszeniu pojawia się informacja, iż przybędzie także Wielki Mistrz Reiki, s. Mariusza Bugaj. Wiele osób płaci duże pieniądze za kilka minut wtajemniczenia w "cudowną" metodę leczenia siebie i innych. Reiki interesują się także osoby wierzące i zaangażowane w życie Kościoła. Bywa i tak, że przyjmują ją duchowni, a miejscem praktykowania są pomieszczenia przykościelne. Wiele osób w dobrej wierze zaangażowało się w coś, co wydawało im się dobre i służące człowiekowi.

Tymczasem Reiki jest ruchem religijno-uzdrowicielskim, w który katolik nie może się angażować. Taką opinię wydało zgodnie i niezależnie od siebie trzech teologów z różnych ośrodków naukowych w Polsce, zapytanych przez zainteresowanego tą sprawą biskupa. Teolog, a równocześnie znawca religii niechrześcijańskich pisze: "Można z całą pewnością stwierdzić, że nie da się pogodzić doktryny i praktyki Reiki z wiarą katolicką".

Pewne osoby mocno zaangażowane w ten ruch pytały, czy nie można traktować Reiki jedynie jako metody leczenia, odcinając się od poglądów religijnych jej twórców. Innymi słowy, chciały pozostawać w Kościele katolickim i równocześnie uzdrawiać metodą Reiki. OdpowiedĄ teologa wobec tak postawionego pytania była także negatywna, ponieważ w rzeczywistości praktyka i doktryna Reiki stanowią jedno. Uzdrawianie przez dotyk stanowi realizację doktryny, a sam gest dotykania związany jest w tej praktyce w sposób istotny z odwoływaniem się do sił okultystycznych, czego nie da się pogodzić z wiarą katolicką.

Wierzący i należący do Kościoła powinni zaufać opinii osób kompetentnych i odpowiedzialnych za prawdę w Kościele. W tym miejscu trzeba przypomnieć, że o tym, czy ktoś rzeczywiście należy do Kościoła i może określać się jako katolik, decyduje nie tyle jego deklaracja, ile dzielenie tej samej wiary, co biskupi pozostający w jedności z papieżem oraz posłuszeństwo wobec przełożonych Kościoła. Dla człowieka, który autentycznie wierzy, autorytetem w sprawach wiary i życia jest Pismo Święte i nauczanie Kościoła. W sytuacji niejasności zwraca się on o wyjaśnienie do osób upoważnionych przez Kościół do wydawania orzeczeń w takich sprawach."

Jak można zdefiniować Reiki? Z punktu widzenia pewnej systematyki można mówić o jednym z nowych ruchów uzdrowicielskich czy sekt terapeutycznych. Ruch ten pochodzi z Japonii, gdzie w ciągu ostatnich stu lat pojawiło się ok. 350 nowych ruchów religijnych i sekt. W tym swoistym ruchu, czy jak kto woli "metodzie", zasadnicze znaczenie ma uzyskanie umiejętności poprawienia swojego zdrowia oraz uzdrawiania innych. Sposobem na to jest przejście przez tzw. seminarium Reiki lub poddanie się komuś, kto przeżył inicjację I lub II stopnia.

Z punktu widzenia religijnego mamy do czynienia z jedną z form magii. Przemawia za tym obrzęd wtajemniczenia (inicjacja), w którym adept otrzymuje tajemne znaki, które mają być zakodowane w podświadomości oraz zapamiętane. Tym bardziej na magię wskazuje postawa, jaka jest przyjmowana przez uzdrawiających, a także poddających się leczeniu. Jest to postawa magiczna. Polega ona na tym, że człowiek za wszelką cenę pragnie posiadać władzę nad mocą lub mocami, którymi mógłby dysponować. Taka postawa nie jest chrześcijańska. Kto bowiem wierzy, że Bóg jest prawdziwym Panem naszego życia, przyjmuje postawę wiary wobec Boga i uległości wobec Jego zamiarów. Taka postawa wyraża się w tym, że w sytuacji cierpienia i choroby chrześcijanin wpierw pyta o wolę Boga. Nie stawia więc pytania: Dlaczego mnie to akurat spotkało? Pyta natomiast: Jakie to ma znaczenie dla mnie i czego Bóg ode mnie w tej nowej sytuacji oczekuje? Taka postawa nie wyklucza oczywiście modlitwy o zdrowie. Ale w modlitwie o zdrowie chrześcijanin, za Chrystusem modlącym się w Ogrodzie Oliwnym, dodaje: Ale nie moja, ale Twoja wola niech się stanie (Łk 22,42).

Samo pragnienie bycia zdrowym i silnym jest zasadniczo dobre, bo Bóg chce, abyśmy byli zdrowi i skutecznie podejmowali nasze zadania życiowe. Jednak zdrowie samo nie może stać się czymś najważniejszym w naszym życiu, nie może stać się bożkiem. To dobre pragnienie bycia zdrowym wyraża się w higienie, wypoczynku, unikaniu tego, co szkodzi, w korzystaniu z różnych form leczenia i podtrzymywania dobrej kondycji. Przy osiąganiu dobrego celu, jakim jest zdrowie, nie można jednak używać środków niedozwolonych, złych. Takim złym środkiem byłoby w skrajnej postaci np. zabicie, okaleczenie czy skrzywdzenie innego człowieka po to, aby być zdrowym. Nie można stosować takich metod, które sprzeciwiają się Bogu i przez które popełnia się grzech.

Dlaczego wierzący katolik i chrześcijanin nie powinien angażować się w działalność Reiki? Zacznijmy od faktów zewnętrznych, bardzo niepokojących. Z działalnością Reiki związanych jest szereg kłamstw i nadużyć. Zacznę od bardzo bulwersującego. Dla uspokojenia wątpliwości katolików, którzy wchodzą w Reiki, rozpowszechnia się sfałszowane błogosławieństwo papieskie dla s. Mariuszy Bugaj.

Faktycznie w Rzymie wydano błogosławieństwo o następującej treści: "Ojciec Święty Jan Paweł II udziela całym sercem Apostolskiego Błogosławieństwa S. Mariuszy Jadwidze Bugaj wzywając obfitości łask Bożych". Taką treść potwierdza zapytywana w tej sprawie Stolica Apostolska. Ktoś na tak sformułowanym tekście dopisał nad nazwiskiem s. Mariuszy Bugaj - "Wielkiemu Mistrzowi Reiki", zaś pod nazwiskiem - "jej uczniom i potrzebującym pomocy". Nie wiadomo, kto tego dokonał, ale siostra powołuje się na to błogosławieństwo, odbierając je jako aprobatę dla swojej działalności. Tymczasem gdyby nawet komuś udało się uzyskać błogosławieństwo papieskie o tak poszerzonej treści, to i tak nie można by się powoływać na nie w taki sposób, jak czyni się to w Reiki, bowiem błogosławieństwo udzielone przez Papieża jakiejś osobie lub dziełu nie oznacza, że Ojciec Święty w całości akceptuje dane postępowanie.

Także Sekretarz Generalny Episkopatu Polski bp T. Pieronek jest przywoływany jako ten, który nie miał zastrzeżeń wobec działalności siostry. Jest to również nieprawdą. Zapytywany o zarzuty wobec siostry nie zajął w ogóle oficjalnie żadnego stanowiska, odsyłając sprawę i ocenę działalności s. Mariuszy do właściwych przełożonych.

W styczniu 1995 roku siostra złożyła deklarację, że nie będzie prowadziła szkoleń w zakresie Reiki, wydawała dyplomów ze swoim podpisem, uczestniczyła w spotkaniach uzdrowicielskich, udzielała wywiadów i pisała na tematy Reiki. Jeżeli od tego czasu pojawiają się zapowiedzi przybycia siostry na kolejne spotkania, mamy do czynienia albo z niedotrzymaniem zobowiązania przez s. Mariuszę, albo z kolejną manipulacją wobec niej.

Jak już wskazywałem, Reiki jest systemem religijnym i uzdrowicielskim (mówiąc dosadniej "sektą"), którego nie da się pogodzić z wiarą katolicką. Ponieważ w Polsce ogromną większość stanowią katolicy (w dużej części jednak słabo uformowani religijnie), więc usiłuje się dla nich uczynić z Reiki bądĄ samą metodę leczenia, bądĄ ruch bardzo zbliżony ideowo do chrześcijaństwa. Temu celowi służą modlitwy chrześcijańskie i pouczenia o cierpieniu, ale przede wszystkim sama obecność i zaangażowanie w ruch siostry zakonnej. Temu celowi służyło ukazanie się w 1993 r. w piśmie "Nieznany Świat" wywiadu z s. Mariuszą, którego treść poszerzono bez jej zgody. Mimo interwencji nie wydrukowano żadnego sprostowania - tłumaczyła przełożona s. Mariuszy. S. Mariusza miała być także autorką książki na temat Reiki. Piszę o autorstwie siostry w trybie warunkowym, ponieważ nie mogę zrozumieć, jak prosta siostra, która ma trudności z poprawnym zapisem tekstu o objętości jednej strony, mogła być autorką całej książki, napisanej bardzo dobrze. Faktem jest jednak, że na stronie tytułowej widnieje jej imię i nazwisko wraz z określeniem "siostra", zapisanym całym słowem (nie poprzestano na skrócie "s" przed imieniem).

Książka s. Mariuszy Bugaj pod tytułem "Reiki Usui Shiki Ryoho" ukazała się w roku 1992 r.1 bez wymaganej w takich sytuacjach zgody właściwych przełożonych. W książce tej znajdują się stwierdzenia podważające ważne prawdy wiary: m.in. Jezus jest jedynie jednym z wybitnych twórców religii, a uzdrowienia dokonane przez Niego miały miejsce dzięki posiadaniu przez Niego umiejętności leczenia. Tę "umiejętność" może posiąść adept Reiki. Jezus bowiem swojej "metody" uzdrawiania nie przekazał Apostołom ani Kościołowi, ale "odkrył" ją w XIX wieku tajemniczy duchowny z Japonii. S. Mariusza pisze: "[dr Usui - przypis P. R.] usilnie próbował odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób Jezus i Jego uczniowie czynili cuda. Niestety, na takie pytanie nauki teologiczne nie dają odpowiedzi wprost. Po głębokim zastanowieniu dr Usui postanowił sięgnąć do tradycji buddyjskich..." 2.Wreszcie w jednym z buddyjskich klasztorów znalazł księgę, która "zawierała zapomniane znaki, słowa oraz symbole, którymi posługiwał się Budda" 3. Siostra przyjmuje więc system religijny związany z buddyzmem.

Pierwsze wydanie tej książki, które zostało już wyczerpane, wprowadziło i wprowadza w błąd wielu wierzących. Jak dotąd nie pojawiło się najmniejsze odwołanie stwierdzeń w niej zawartych, więc wiele osób sądzi, że siostra nadal podtrzymuje swoje poglądy. Człowiek po II stopniu Reiki pokazuje wszystkim zdjęcie z podpisem na odwrocie: "Reiki" S. Mariusza, 20 XI 1993 r. Na zdjęciu jest ołtarzyk (s. Mariuszy!), na którym pod palmą znajduje się obraz przypominający twarz Jezusa "z całunu" (używany także w innych orientalnych ruchach). Obok na ołtarzyku stoją dwie świeczki oraz trzy wizerunki jakichś mistrzów (?) odzianych w sposób orientalny. Taki "ołtarzyk" kojarzy się jednoznacznie z synkretyzmem religijnym. Jezus Chrystus zostaje postawiony pomiędzy innymi bogami i wraz z nimi odbiera cześć. Siostra w swojej książce bezkrytycznie powtarza twierdzenia zawarte książce pt. "Uzdrawiająca energia Reiki" Jana Peterko4, drugiego obok niej Wielkiego Mistrza Reiki w Polsce. Peterko jednoznacznie sytuuje Reiki wśród ruchów synkretystycznych, a więc łączących elementy różnych religii i praktyk. Przyjmuje reinkarnację, zachęca do Medytacji Transcendentalnej. Duch Święty zostaje sprowadzony do roli energii, którą można przekazywać innym przez gesty magiczne. Prawdopodobnie z tego powodu pojawiają się w grupach Odnowy w Duchu Świętym osoby po inicjacji Reiki. Jedna z nich wyznała wprost, że przez udział w seminarium Odnowy chciałaby, żeby Duch Święty udoskonalił w niej metodę uzdrawiania Reiki. Obok zastrzeżeń teologicznych, dotąd przeze mnie przedstawionych, chcę dodać kilka innego rodzaju.

Po pierwsze, dostrzega się u wielu poddających się Reiki negatywne skutki w różnych sferach życia, szczególnie w sferze psychicznej (zaburzenia tak głębokie, że wymagające leczenia psychiatrycznego) i moralnej (objawiające się niedostrzeganiem grzechu w jednoznacznej pod tym względem sytuacji).

Po drugie, zastanawiają zastrzeżenia, jakie znaleĄć można w swoistym kodeksie etycznym Reiki, zwłaszcza w pkt. 2 i 7. Pkt. 2. głosi: "Nie wykorzystam mojej pozycji jako Mistrz Reiki do nawiązania intymnych kontaktów seksualnych z moimi uczniami lub potrzebującymi." Pkt. 7 "Cenię moje kontakty z siłą większą niż moja, uznaję, że uzdrowienie jest czymś, co mogę dać sobie i mogę się uczyć z tej mocy, ale nigdy nie mogę jej skontrolować." Ponadto niepokoić musi, że człowiek, który przeszedł inicjację II stopnia, ma możliwości oddziaływania mentalnego. Jan Peterko przestrzega przed dokonywaniem zmian w ten sposób u osoby wbrew jej woli, jest więc możliwe oddziaływanie na sferę psychiczną człowieka bez jego zgody. Pojawia się pytanie, kto bierze odpowiedzialność za ludzi, którym przekazuje się możliwości takiego oddziaływania. Kto rozsądny decyduje się świadomie na takie możliwości penetrowania przez innych swojego wnętrza?

Zdaję sobie sprawę, że mogą być różne powody przyjęcia Reiki, niekiedy nawet bardzo szlachetne, bądĄ wynikające z wyczerpania innych możliwości leczenia. Trzeba jednak żyć w prawdzie i nie ulegać złudzeniom, choćby najbardziej ponętnym. Zachęcam do spokojnego, w świetle wiary, spojrzenia na całą sprawę tak przez tych, którzy sami weszli w metodę Reiki, jak i ich bliskich i znajomych.

Ks. dr Roman Pindel

1. S. M. J. Bugaj, "Reiki. Usui Shiki Ryoho", Warszawa 1992.

2. tamże

3. tamże

4. Jan Peterko, "Uzdrawiająca energia Reiki", Centrum Usługowo-Szkoleniowe Reiki, Gliwice.

Reiki a chrześcijaństwo

o. dr Aleksander Posacki SJ

Definicja

Propagatorzy twierdzą, że "Reiki jest Bezwarunkową Miłością Świata. Jeśli jesteś wierzący, wiesz, że świat stworzył Bóg, a więc jest ona Bezwarunkową Miłością Boga" (B.CH., 16) [1]. Mówi się tu wyraźnie o Bogu. Jest to więc religia? Przeciwstawną definicję podaje Hawayo Takata: "Reiki oznacza uniwersalną energię życiową. Nie jest to religia" (M.G., 31). Ale przecież jednocześnie mówi się, że "Reiki jest nieskończoną, jest nieograniczoną energią płynącą do każdej żywej istoty" (H, 101). Czy można jednak mówić o nieskończoności energii poza kontekstem religijnym? Poza tym w Reiki nieustannie mówi się o błogosławieństwach, wyświęcaniu (M.G., 30), inicjacji, tajemnych świętych symbolach. Wynikałoby z tego, że Reiki jest pewnego rodzaju religią naturalną lub nadreligią a jej adepci posiadają światopogląd zorientowany religijnie. Mimo wszystko jednak stosunek do świętości, której należałoby się podporządkować w sposób radykalny (świętości traktowanej poważnie), w Reiki nie występuje. Pomijam problem, że tak zwana świętość naturalna może się różnić diametralnie od świętości w pojmowaniu chrześcijańskim (por. orgiastyczne kulty "świętości" natury). Reiki nie jest więc religią, ale czymś, co ją jedynie przypomina i zarazem jest jej przeciwstawne. Wracając do określenia Reiki jako "Bezwarunkowej Miłości Świata" warto zauważyć zawartą w nim niekonsekwencję, bowiem żadna prawdziwa miłość nie może być całkowicie bezwarunkowa. Warunkiem miłości jest obustronny wolny wybór, a następnie wierność: kontynuacja tego wyboru. Niewierność udaremnia miłość, prowokuje coś, co nazywamy Bożą karą, Bożym gniewem czy Bożym sądem, które są drugą stroną właściwie pojętej miłości, jej głębi i powagi. Bezwarunkowa miłość Boga w chrześcijaństwie paradoksalnie stawia pewne warunki: jest to miłość Ojca, która pragnie moralnej świętości człowieka. Z kolei w Reiki orientacja egzystencjalna, opcja religijna, postawa moralna: wszystkie te warunki osobowe i subiektywne, wymagające od człowieka nierzadko nakładu maksimum sił dla dochowania im wierności (co jest widoczne również w etyce humanistycznej) są tutaj nieobecne. Nie mogą mieć miejsca ze względu na ukrywający się w tle całościowy światopogląd relatywistycznego panteizmu, który ujawnia się m.in. w jej oderwaniu od "uświęcenia" właściwego dla religii. Antropocentryzm panteistyczny połączony z zasadniczym akcentem na praktykę leczenia (co widać już w prainicjacji samego założyciela, dr. Usui), klasyfikuje Reiki jako system magiczny, a właściwie magiczno-spirytystyczny.

Pochodzenie (historia)

Zwolennicy Reiki twierdzą, że jest ona wieczna, tak jak wieczna jest mądrość. Dopiero jednak w połowie XIX wieku, za sprawą niejakiego dr. Mikao Usui, została owa mądrość ponownie odkryta. Tak twierdzi legenda o systemie Reiki dr. Usui, która była najczęściej przekazywana ustnie. Był on rzekomo duchownym chrześcijańskim, choć nie wiadomo jakiego wyznania. Zainteresowany tajemnicą cudów czynionych przez Jezusa i Buddę, rozpoczął poszukiwania. Nie znalazł odpowiedzi w tekstach chrześcijańskich, więc poszukiwał jej w klasztorach buddyjskich w Japonii. Wreszcie natrafił na księgi pisane w starożytnym języku. Jedna z nich zawierała nieznane i zapomniane słowa, symbole oraz znaki, jakimi rzekomo posługiwał się Budda, a które zostały spisane przez jakiegoś jego ucznia. Były tam też szczegółowe opisy metod leczenia: formuły, znaki i opisy pozycji rąk. Ta wiedza nie dała mu jednak jeszcze mocy uzdrawiania. Szukał więc nadal, ale tym razem w samym sobie. W tym celu podjął trwające 21 dni praktyki medytacyjne oraz post. Położył także na jednej ze świętych gór 21 kamieni. Po jakimś czasie przeżył doświadczenie inicjacji: dostrzegł spływający z nieba świetlisty promień, który go poraził swoją mocą. Spłynęły na niego też świetliste znaki, które jakby odkrył po raz wtóry, wcześniej zobaczył je w świętych księgach. Gdy wyszedł z transu (sic!) i schodził z góry, skaleczył się w duży palec u nogi. Jednak chwycił się za zranione miejsce a ból i krwawienie ustąpiły. Okazało się, że otrzymał moc. Opisana tutaj inicjacja ma wyraźnie charakter okultystyczny. Inicjująca siła jest bowiem po pierwsze nieznana (occultus), a po drugie bezosobowa. Sposobem doświadczenia tej siły jest mediumistyczny trans (gdzie człowiek jest kanałem nieznanej i bezosobowej siły). Trans ten jest przeciwieństwem religijnej ekstazy (gdzie człowiek rozmawia twarzą w twarz z osobowym Bogiem, a nie z bezosobową siłą). Mediumizm polega na tym, iż przechodząc poprzez zamierzoną duchową pasywność do tzw. zmienionego stanu świadomości, człowiek przekazuje kontrolę jakiejś mocy nieznanego pochodzenia, którą - optymistycznie - nazywa się siłą kosmiczną. Bardzo często jednak (a może zwykle) bywa to kontakt ze światem spirytystycznym. Wystarczy porównać przytoczony powyżej opis z inicjacją czy konwersją św. Pawła, który rozpoznał osobę Boga a nawet Jego imię. Pogańska inicjacja powtarzana jest na kursie Reiki jako pewna matryca dla inicjowania następców. Kolejne inicjacje charakteryzuje ta sama bezosobowość, łatwizna i - być może - te same skutki. Inicjacja, wtajemniczenie, mistrz - to terminy typowe dla pogańskich misteriów, których obfitość przejęły także rytuały masońskie. Zasada jest identyczna (bezosobowość), struktura podobna (łatwość, zewnętrzność). Wszystko to jest typowe dla magii, gdzie bezosobowa wszechmoc rytuału jest decydująca, pod warunkiem, że sam rytuał będzie wykonany precyzyjnie i poprawnie, choćby nawet bardzo zewnętrznie.

S. Bugaj pisze o dr. Usui: "Usilnie próbował odpowiedzieć na pytanie: w jaki sposób Jezus i Jego uczniowie czynili cuda. Niestety na takie pytanie nauki teologiczne nie dają odpowiedzi wprost. Po głębokim zastanowieniu dr Usui postanowił sięgnąć do tradycji buddyjskich" (S.B., 10). W jednym z klasztorów buddyjskich znalazł księgę, która zawierała "zapomniane znaki, słowa oraz symbole, którymi posługiwał się Budda" (S.B., 11). Czynienie cudów w Reiki jest więc ściśle związane z domniemanym systemem Buddy, który został zinterpretowany magicznie. Powstaje pytanie, czy owa księga istnieje rzeczywiście, czy można to w jakiś sposób sprawdzić oraz jak się ona ma do nauki Buddy. Same źródła są tu problematyczne i nieznane [2].

Szukanie cudów, a zwłaszcza szukanie metody ich czynienia, nie jest chrześcijańskie i może być niebezpieczną pokusą. Cud musi mieć uzasadnienie teologiczne, a nawet konkretny teologiczny sens. Bóg nie mnoży cudów bez potrzeby (zasada teologiczna) i służą one niemal wyłącznie zbawieniu. Uzdrowienie jest tylko potwierdzeniem, skutkiem zbawienia.

W interpretacji Reiki cud ma naturalistyczne tłumaczenie, przestaje być zawieszeniem praw natury, a staje się sztuką (techniką) stosowania ukrytych praw natury. "Cuda" Reiki służą uzdrowieniu, które jest pojmowane jako zbawienie. I już w tym stwierdzeniu widać, iż pojęcie uzdrowienia w Reiki koliduje z chrześcijańskim uzdrowieniem, gdzie nie tylko człowiek nie leczy się sam, ale z pokorą zwraca się do Boga w modlitwie o łaskę zdrowia. To Bóg go leczy. Bóg, który w zasadniczy sposób różni się od swego stworzenia i nieskończenie je przerasta. Twierdzi się, że dr Usui odkrył "klucz do uzdrowień, których dokonywali Budda i Jezus" (M.G., 22). Budda, jak widzimy, jest tu na pierwszym miejscu, co nie jest takie niewłaściwe, gdyż rzeczywiście w tym systemie myślenia tak naprawdę Jezus ma niewiele do powiedzenia. Arbitralne zestawianie Jezusa z Buddą w kontekście Reiki jest straszliwym nieporozumieniem, a mimo to na porządku dziennym u propagatorów Reiki.

Budda i Jezus różnili się radykalnie, tak jak mądrość filozofów greckich różni się od mądrości krzyża, co wykazał o. Józef Bocheński w swojej pracy "Podręcznik mądrości tego świata". Ciekawe, że sam Hans Küng ("Credo") podkreśla zasadnicze różnice między Jezusem a Buddą.

Zresztą wspomnienie twórcy buddyzmu w kontekście Reiki jest również nieuzasadnione. Jak wiadomo, w mistycznej tradycji orientalnej wszystkie spektakularne zjawiska czy nadzwyczajne siły (siddhi) traktowane są jako zagrożenie dla duchowej drogi prowadzącej do ostatecznego wyzwolenia. Tak jest również w chrześcijaństwie. Pamiętamy o kuszeniu samego Jezusa, któremu Szatan proponuje magiczną drogę na skróty, aby w ten sposób, przy pomocy spektakularnych cudów, zrealizować drogę magicznego mesjanizmu. Tymczasem Jezus doskonale wie, że prawdziwą drogą do zbawienia (czyli właściwie pojętego ostatecznego wyzwolenia) jest droga krzyża. Krzyż i wszystko, co się z nim wiąże i kojarzy, jest całkowicie niepojęte w systemie Reiki i nieprzystawalne w żaden sposób do jej założeń. Jezus czyni cuda: głównie uzdrowienia i uwolnienia od opętań. Jedne i drugie czynione są w kontekście zbawienia, którego ukoronowaniem będzie krzyż. Czy w Reiki mówi się o uwalnianiu z opętań? Czy mówi się, że choroba jest związana z grzechem? Nie. Ale już samo niemówienie o tych prawdach z jednoczesną próbą uzdrowień sprawia, iż nie jest to system neutralny.

Niezależność rytuału opartego na tajemniczych znakach wydaje się kuszeniem Boga czyli prowokowaniem Go do działania przy pomocy pewnych znaków, co jest grzechem przeciwko pierwszemu przykazaniu. Szukanie "magicznego klucza", aby zawładnąć tym, co boskie (czy nawet samemu być bogiem), jest również typowe dla ezoterycznej kabały i jej manipulacji świętymi imionami przetransponowanymi na liczby. W Reiki stwierdzamy synkretyzm, magiczne stosowanie znaków, które tak naprawdę bardziej niż buddyjskie, są okultystyczne.

Okultyzm Reiki wprawdzie powołuje się na genezę pism buddyjskich (także sutry), jednak jako całość nie posiada ani powagi i głębi teoretycznej wizji buddyjskiej, ani też powagi i głębi praktycznej strony buddyzmu, jego strony etycznej i ascetycznej. Istnieje tylko kilka (pięć) ogólnikowych haseł, przypominających wprawdzie ducha buddyjskiego współczucia, ale na tyle ogólnych, że można w nich zawrzeć tylko nieco altruistycznej empatii. Podobnie asceza, nawet samego dr. Usui, a zwłaszcza jego następców, wydaje się szczątkowa i problematyczna.

Nawet jeśli kiedyś tego rodzaju praktyka związana była z surową i poważną ascezą mnichów, to dzisiaj wystarczy by przypadkowy klient z ulicy uiścił pewną opłatę a dosyć szybko, bez wielkich korekt we własnej postawie otrzymuje okultystyczną inicjację. Jeśli pod tak nędznymi warunkami inicjacja jest efektywna i skuteczna (przede wszystkim w mocne przeżycia, co o niczym nie świadczy), to cała sprawa wydaje się podejrzana.

Okultystyczny synkretyzm Reiki przejawia się w tym, że chętnie współpracuje ona z innymi metodami czy duchowościami. "W celu uzyskania harmonii można łączyć Reiki z dowolną techniką. Osobiście stosowałam Reiki wraz z dźwiękiem, kolorem, minerałami, homeopatią (...), akupresurą (...), technikami doskonalenia umysłu, bioenergoterapią oraz psychotroniką" (Hall, 126). Ortodoksyjny buddyzm byłby w tym względzie bardziej wymagający.

O panteistycznym źródle Reiki przekonuje stwierdzenie, że "Przy udzielaniu Reiki jesteśmy właściwie czymś więcej niż jednym "kanałem", ponieważ my jesteśmy "reiki", my jesteśmy "uniwersalną energią życiową", to "Bóg w nas " działa tak potężnie. To nie nasze ego, tylko "jestem-który-jestem", jaźń Boska w nas, przez które nastąpić może wyleczenie.

Wskutek przeniesienia Reiki pobudzone zostają siły samouzdrawiające, bo każdy człowiek leczy się tylko sam" (M.G., 20). Tu jeszcze mocniej zarysowuje się sprzeczność Reiki z chrześcijaństwem, dla którego określenie "Jestem, który Jestem" to imię Boga, odnoszące się tylko do Niego i nie mające nic wspólnego z żadną "Boską jaźnią" w nas, w którą w chrześcijaństwie się nie wierzy, w przeciwieństwie do antychrześcijańskiej gnozy zwalczanej od wieków przez Ojców Kościoła. W Reiki spotykamy okultystyczne spekulacje o niesłychanej sile naszych myśli: "Wszystkie nasze myśli zbierają się i skupiają w subtelnym ciele ziemi i przenikają jej pole energetyczne" (H, 89). Mamy więc specyficzny język, specyficzne prezałożenia i własne antropologiczne koncepcje. Czy w związku z tym określanie Reiki jako "naturalnego (i neutralnego) systemu uzdrawiania" jest uzasadnione?

Neutralność Reiki?

Aby stwierdzić neutralność światopoglądową Reiki należałoby:

1. udowodnić naukowo działanie Reiki

2. udowodnić, że owo działanie jest niezależne od religijnych (inicjacyjnych) założeń systemu.

Tymczasem, nie można udowodnić naukowo działania Reiki, gdyż Reiki nie posługuje się ani naukowymi, ani spekulatywnymi, racjonalnymi dowodami, które można by zweryfikować. Reiki jest albo zbiorem nie udowodnionych założeń (w najlepszym razie pół-magią, pół-nauką), albo wiarą (bardziej bliską - jak powiedzieliśmy na początku - magii niż religii).

Autorytet rozumu w Reiki jest mało ważny. "Kiedy ludzie nie przestawali w nieskończoność zadawać pytań z intelektualnego punktu widzenia odnośnie Reiki, Hawayo Takata, jedna z wielkich mistrzów Reiki z rodu Usui, kończyła dyskusję słowami: 'Po prostu stosujcie Reiki! Stosujcie Reiki! Stosujcie Reiki!' Wiedziała, że doświadczenie przepływu uniwersalnej energii życiowej ostatecznie doprowadzi ludzi do ucieleśnionego zrozumienia mocy tej starożytnej praktyki leczniczej" (B.CH., 39). Mamy więc praktycyzm, który doprowadzać ma do jakiejś poznawczej oczywistości.

Co jednak możemy poznać czy stwierdzić? W świetle czego mamy zweryfikować owoce Reiki? "Przy niemal całkowitym braku danych dowodzących jej skuteczności, stworzeniu szerszego kontekstu, dzięki któremu umysł będzie mógł pojąć koncepcję Reiki, dopomóc może teoria i filozofia. Jednak najlepszym sposobem doświadczenia, że Reiki działa, jest doświadczenie jej na sobie" (B.CH., 26).

Co może jednak potwierdzić działanie na sobie, jeśli brak jest danych co do skuteczności i jeśli teorie nie dadzą się zweryfikować racjonalnie? "Efektywność Reiki oczywiście nie zależy od uznania jej przez jakąkolwiek naukę. Czymże stałby się nasz wszechświat, gdyby jego egzystencja uzależniona była od stale zmieniających się opinii naukowych?" (B.S., 106). Pozostaje więc wiara lub upieranie się przy apriorycznych założeniach.

Niekiedy propagatorzy Reiki odwołują się do subiektywnych wrażeń uczestników terapii. Te mogą być różne: jedni doznają euforii, a nawet uzdrowienia, inni niczego nie doświadczają, a jeszcze inni doświadczają bardzo złych rzeczy, co zresztą zwykle się przemilcza. A "jednak bez względu na natychmiastowe wrażenie, Reiki zawsze działa na odbiorcę, nawet jeśli jej efekty nie są natychmiast zauważalne" (B.CH., 26).

Z drugiej strony w różnych pracach spotyka się rozdział pod tytułem "Co robić, gdy terapia nie daje rezultatów?" Wtedy pada najczęściej wyjaśnienie, które zawsze stara się obronić wszechmoc i wszechwiedzę Reiki. Jest to obrona apriorycznej teorii Reiki przed negatywnymi faktami stosowania tejże. "Jedną z najczęstszych przyczyn, dlaczego Reiki pozornie "zawodzi" jest to, że pewnie znowu oczekiwałeś określonych efektów, a uniwersalna prawidłowość, jaką kieruje się Reiki, ma zupełnie inny cel. Twoje oczekiwanie nie zostało wprawdzie spełnione, ale w pacjencie mogło się dokonać wiele zmian, co niekoniecznie musi się tak wyraźnie manifestować. Nie każdy potrafi otwarcie mówić o swoim życiu duchowym, a przecież nieraz właśnie w tym zakresie zaczynają się ważne przemiany. Często sam odbiorca nie ma jasnego wyobrażenia, co się w nim dokonało, i nieraz skutki terapii można ocenić dopiero po wielu tygodniach czy nawet miesiącach" (B.S., 122).

To wyciszanie efektów negatywnych, połączone ze ślepą wiarą w sukces terapii (dlatego właśnie były wyciszane) na bazie pewnych niesprawdzalnych aksjomatów teoretycznych, widać było również u A. Kaszpirowskiego.

Podstawą teoretyczną systemu Kaszpirowskiego była teoria homeostazy czy też samoregulacji, obecna także w systemie Reiki. Przeprowadzono obiektywne badania nad oddziaływaniem Kaszpirowskiego oraz jego optymistycznej teorii. Badania przeprowadzone w Rosji wykazały, że po seansach telewizyjnych Kaszpirowskiego czterokrotnie wzrasta śmiertelność, nie mówiąc już o licznych zaburzeniach psychofizycznych i psychicznych, co można było stwierdzić statystycznie na podstawie interwencji medycznych. Po tych badaniach program zdjęto z telewizji rosyjskiej i wtedy właśnie pojawił się w Polsce i Bułgarii, a wideokasety nadal były rozpowszechniane przez niepoprawnych optymistów, których nie interesowały obiektywne dane. Okrzyczany uzdrowiciel okazał się Żniwiarzem Śmierci i dopiero wtedy przypomniano sobie, że jest on człowiekiem nie ochrzczonym i że nie doświadczył chrześcijańskiej inicjacji.

Tak więc, reasumując, Reiki cierpi na brak obiektywnych dowodów. Jest to jakby zespół mitów lub zespół ogólników bez pokrycia. Cechuje go brak ostrości, precyzji, liczne sprzeczności, irracjonalizm i synkretyzm, co widać szczególnie w antropologii sugerowanej w Reiki.

Reiki nie jest neutralna nie tylko dlatego, że nie ma podstaw naukowych, ale także dlatego, że nie działa poza kontekstem inicjacji o charakterze okultystycznym. Propagatorzy Reiki twierdzą jednak, że "do praktykowania Reiki nie jest wymagana żadna specjalna wiara. Z powodzeniem mogą ją stosować ludzie o rozmaitych orientacjach religijnych i filozoficznych" (Hall, 14). Twierdzą także, że "Reiki jest bezwyznaniowa i nie koliduje z żadnymi praktykami religijnymi czy medytacyjnymi ani z żadnym uświęceniem; wzbogaca jednak i wzmaga uniwersalność" (M.G., 20).

Tymczasem: Reiki jest "wiarą", a właściwie okultystycznym wierzeniem. Uzdrawianie przez dotyk stanowi realizację doktryny, a sam gest dotykania bazuje na korzystaniu z sił nieznanego pochodzenia (okultyzm), otwarcie na które dokonuje się poprzez inicjację. Dotyk (nałożenie rąk) ma w wielu tradycjach (np. w satanizmie pokoleniowym) sens inicjacyjny.

Sens choroby

Według Reiki: "Choroba to skutek nierównowagi. Przyczyny choroby można się zazwyczaj doszukać na poziomach: emocjonalnym, psychicznym i duchowym" (Hall, s. 17).

Taka definicja byłaby do przyjęcia, gdyby nie brak w systemie Reiki pojęcia grzechu. "Nierównowaga" w Reiki dotyczy tylko i wyłącznie energii, braku "równowagi energetycznej". Tymczasem właściwa "nierównowaga" to przede wszystkim grzech i najczęściej dopiero on powoduje ewentualnie "energetyczną nierównowagę". Z chrześcijańskiego punktu widzenia choroba ma zawsze (bezpośrednie lub pośrednie) odniesienie do tajemnicy zła i grzechu. Nie można więc tej rzeczywistości nie brać pod uwagę, gdyż w przeciwnym razie w samym punkcie wyjścia otrzymamy istotną deformację.

Nie można zaczynać od skutków czy też od tego, co jest w antropologii chrześcijańskiej jedynie jakimś uwarstwieniem zewnętrznym, drugorzędnym, nie najgłębszym. Dusza duchowa i etyczna relacja do Boga jest znacznie ważniejsza niż wszystko, co dzieje się w ciele. Taka jest antropologia chrześcijańska, w której czynnik duchowy jest pierwszorzędny i posiada dwie niezbywalne cechy:

1. Dusza jest duchowa, a nie energetyczna (czyli materialna), a więc nie można nią manipulować i wszelkie techniki nie mają tutaj żadnego sensu. Reikowcy zaś nie uwzględniają tych rozróżnień i twierdzą, że "nasze ciała są płynnymi układami energetycznymi, które bezustannie zmieniają się i odnawiają" (B.CH., 59). Czynnik duchowy w człowieku ma charakter obrazu Bożego, ale nie jest sam w sobie Boski, lecz jest jedynie "miejscem" zamieszkania Boga, który przychodzi dobrowolnie do duszy szukającej uświęcenia.

2. Duszę - jej zbawienie i stąd płynące jej zdrowie - określa się w relacji osobowej wobec Boga Stwórcy, który jest Osobowy i Transcendentny, czyli przekraczający świat natury, który stworzył, w tym świat jakichkolwiek energii. Występująca w Reiki antropologia okultystyczna, gdzie ciągle mówi się o bliżej nie określonej równowadze "emocji, psychiki i ducha" (por. Hall, 17), lub też równowadze "ciała, umysłu i ducha", lub też - już łagodniej - o "regeneracji naszej sfery fizycznej, psychicznej i duchowej" (por. S.B., 14) - to wszystko pięknie brzmiące ogólniki, które w takim warstwowym ujęciu niewiele mają wspólnego z wizją chrześcijańską. Nie o taką harmonię chodzi i nie należy rozpoczynać od mechanistycznego i zewnętrznego ujednolicania sztucznie rozróżnionych sfer w człowieku.

W tym trójstopniowym podziale mamy ślad okultystycznego "systemu potrójnego świata" ("systemu trójdzielnego"), gdzie pomiędzy światem fizycznym i duchowym istnieje świat pośredni (materialno-duchowy), którym można manipulować wpływając na niego poprzez pewne techniki. Tymczasem antropologia chrześcijańska uczy, iż człowiek składa się z dwóch zasad bytowych (a nie trzech), materii i formy, ciała fizycznego i duszy duchowej (Sobór w Vienne, 1311-1312 r.).

Wizja choroby - jak i zdrowia - w Reiki jest wizją naturalistyczną, gdzie to nie zbawienie od grzechu prowadzi do zdrowia, ale zdrowie - pojęte jako harmonia różnych, bliżej nieokreślonych warstw - jest zbawieniem. Leczenie ciała, choćby psychofizycznego, bez odniesienia do duszy, której "zdrowie" (zbawienie) mierzy się jakby relacją wobec osobowego Boga (a więc także stosunkiem do grzechu) - może być bardzo niebezpieczne. Zwłaszcza leczenie, które jest przede wszystkim jakąś "metodą leczenia". Ani zdrowie, ani tym bardziej usunięcie tylko samego bólu (czyli objawu) nie może być absolutnym celem działania [3]. Trzeba pytać Boga o sens własnego bólu, cierpienia czy samej choroby. Choroba jest znakiem, który należy odczytać w relacji do osobowego Boga. Uleczenie jedynie ciała może być większym złem niż sama choroba. Tym, który leczy, jest jedynie Bóg osobowy, który nie zawsze pragnie dla nas zdrowia, a przynajmniej nie od razu. To do Niego należy decyzja. Z tego punktu widzenia szukanie metody uzdrawiania jest formą kuszenia Pana Boga, czyli jakąś metodą przymuszania Go do działania.

Teologiczna wizja zdrowia i choroby jest związana z grzechem oraz ze zbawczą interwencją Boga osobowego, którego nie można do niczego przymuszać. Stąd też powoływanie się przez s. Mariuszę Bugaj na tradycję biblijną oraz na uzdrowienia Jezusa, nie ma absolutnie żadnego uzasadnienia. Porównanie jest całkowicie błędne, a nawet bluźniercze. Zwłaszcza że w Reiki ciągle mówi się o samoleczeniu (samo-Reiki), które - w kontekście założeń światopoglądu Reiki - jest także formą samozbawienia. Szczególnie, że mówi się cały czas o tym, "w jaki sposób Jezus i Jego uczniowie czynili cuda" i o tym, że "Niestety, na takie pytanie nauki teologiczne nie dają odpowiedzi wprost" (S.B., 10). Oczywiście zbytecznym jest dowodzić w tym miejscu, że chrześcijańskie nauki teologiczne nie mogą dawać odpowiedzi na pytanie dotyczące "metody uzdrawiania", bo źle jest ono postawione (metoda ta jest nieważna z punktu widzenia chrześcijaństwa, bo nie ona jest jego istotą).

Chrześcijańska "inicjacja" to przede wszystkim odpuszczenie grzechów i odnowienie relacji z Bogiem, to nawrócenie. Tylko wtedy możliwa jest "terapia" ciała. Stąd pytanie o metodę uzdrawiania nie ma żadnego sensu. W Reiki występuje coś odwrotnego: to terapia staje się inicjacją. Dlatego tak ważna jest metodyka i jej zachłanne poszukiwanie. Inicjacja natomiast ma zawsze jakieś odniesienie do tak czy inaczej pojętego zbawienia. Ma znaczenie soteriologiczne. Czy można mówić o Reiki jako o antyinicjacji w sensie chrześcijańskim?

Inicjacja

Wprowadzeniem do opisu inicjacji Reiki niech będą rozważania o antropologii i mediumizmie.

Reiki często posługuje się pojęciem "czakra". Słowo to pochodzi z sanskrytu i oznacza koło. Czakry to centra energetyczne w subtelnym ciele człowieka. Większość szkół filozoficznych i ezoterycznych rozróżnia 7 czakr głównych i 4 poboczne. Jak widzimy, mamy do czynienia z antropologią okultystyczną lub ezoteryczną, która jest filarem systemu Reiki, zasymilowanym prawdopodobnie później na zasadzie synkretystycznego aliansu. Bardzo często chodzi o "wyrównywanie czakr energią Reiki" (B.S., 82), lub też "harmonizowanie czakr metodą Reiki" (M.G., 114). Czasem używa się też do pomocy pewnych kaset służących "samouzdrawianiu i miłości samego siebie z pozytywnymi afirmacjami" (M.G., 115).

Czytamy: "Czakra czoła, zwana też czakrą Trzeciego Oka, leży pośrodku czoła nieco powyżej brwi. Tu znajduje się centrum pozazmysłowego postrzegania, jak jasnowidzenie, jasnosłyszenie i telepatia" (B.S., 86). W tym opisie mamy wyraźne wskazanie na zdolności paranormalne, które aktywizują się przy tzw. otwarciu czakramów. Jak stwierdza J. Verlinde, "otwarcie określonego czakramu sprawia, że stajemy się medium odpowiadającym danemu poziomowi energii" [4].

Otwarcie czakramów jest "równoznaczne z posiadaniem wielu władz okultystycznych" [5]. Na Wschodzie ostrzega się przed używaniem tego rodzaju władz. Dlaczego? Otóż "nasza pycha szybko wzrasta i zatrzymujemy się wówczas w rozwoju duchowym. Dla mistrzów duchowych używanie tych władz jest wielką pułapką i zdradą prawdziwej drogi duchowej" [6].

Dla chrześcijańskiego życia duchowego praktyki te są również niebezpieczne. Bóg zakazuje wchodzenia w uprzedmiotawiające praktyki pseudomistyczne, które poniżają godność człowieka, a także, będąc niebezpieczne z samej swej natury, mogą doprowadzić do jego zniszczenia.

Osobowy Bóg kontaktuje się z człowiekiem na zasadzie swojej nieprzewidywalnej woli i wyboru, zwykle pod pewnymi warunkami i w pewnym celu. Traktuje On człowieka poważnie i rozmawia z nim twarzą w twarz. Wszelki mediumizm (bycie medium) jest przeciwieństwem chrześcijańskiej ekstazy, która ze swej natury jest zjawiskiem rzadkim. W przeciwieństwie do niej mediumizm jest stosunkowo często spotykany - wystarczy tylko nieroztropny brak czujności, by się z nim zetknąć. Jako sprzeczny z tradycją chrześcijańską, mediumizm jest zakazany (KKK 2116).

Na końcu jednej z książek dotyczących Reiki podaje się gotowy zestaw pozycji dłoni. Mamy jednak uporczywie powtarzane tajemnicze wyrażenie: "Jest to gotowy zestaw pozycji, są one jednak dowolne. Aby pokazane tu pozycje Reiki były skuteczne, należy najpierw przejść inicjację Reiki" (B.CH., 131.141). Cóż takiego jest w tej tajemniczej inicjacji, że banalne, "dowolne" pozycje rąk mają dokonywać takich niesamowitych cudów! Moc inicjacji potwierdzają także inne prace.

"Aby otrzymać Reiki nie potrzeba mieć żadnych wiadomości wstępnych" (M.G., 36). Ten brak przygotowania ze strony potencjalnych adeptów i łatwość, z jaką mogą otrzymać inicjację, nie tylko nie wydają się im zwykle podejrzane, ale często jeszcze bardziej podsycają w nich mit o niesamowitej i jakby natychmiastowej skuteczności inicjacji Reiki. "Inicjacja przeprowadzona przez tradycyjnie wyszkolonego mistrza Reiki jest kluczem, który otwiera przed nami łatwy i stały dostęp do uniwersalnej energii życiowej" (B.CH., 52). Oto przykład "magicznego klucza" otwierającego drogę ku boskości, o którym marzyli zarówno kabaliści, jak i poszukiwacze świętego Graala.

Istnieją w Reiki cztery stopnie inicjacji. Czasem mówi się o dwóch stopniach oraz następującym po nich wyszkoleniu i wtajemniczeniu przez mistrza Reiki, w których program ćwiczeń może być zindywidualizowany (M.G., 36-39). W każdym razie 3. i 4. stopień inicjacji dotyczy mistrza Reiki. Tajemna inicjacja, bycie Mistrzem czy też Wielkim Mistrzem na stałe, w znaczeniu okultystycznym nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem, a nawet są zupełnie obce duchowi chrześcijańskiemu [7]. Co naprawdę dzieje się w czasie inicjacji? Jak ona działa? "Otrzymaliśmy od Phyllis Lei Furumoto błogosławieństwo i upoważnienie, ażeby przeprowadzać to szkolenie i związane z tym wtajemniczanie na mistrzów" (M.G., 39).

Czy działa tu błogosławieństwo i upoważnienie? Czy też umiejętność polegająca na znajomości magicznych znaków w połączeniu z praktyką? Okultystyczny charakter inicjacji ginie w mroku domysłów, braku precyzji i niekoherencji. Przy nieudolnych próbach wyjaśnienia mechanizmu inicjacji zwykle niewiele się wyjaśnia, ale w zamian za to podkreśla się pozytywne przeżycia i pozytywne skutki. Unika się natomiast mówienia o ewentualnym niebezpieczeństwie tak rozumianej inicjacji. Reiki w tych egzaltowanych opisach to "miłość w działaniu", "prostota", "odczuwanie Boga w samym sobie", "niezmierna sił"", "Bóg w przepływie", "miłość płynąca od Boga", "najczystsza energia w najprostszej formie", "zachwyt wewnętrzny", "ulga", "super!", "moc niebiańska" itp. (M.G., 198). Mamy tu przykład "teologii emocjonalnej".

Jednak mimo podkreślania prostoty i pozytywnych doświadczeń przeżycia inicjacji, nie dają się często ukryć opisy dziwne i niepokojące. "Przy pierwszym wtajemniczeniu iskra przeskoczyła z Horsta [autor książki] na moje dłonie", lub też inna uwaga: "Było to czwarte wtajemniczenie. Całe ciało moje przenikało dające się wyczuć dygotanie" (M.G., 194).

Istnieją jednak próby wyjaśnienia tej skądinąd niewyjaśnialnej (a jedynie przeżywanej) inicjacji: "W czasie kursu Reiki 4 kolejne inicjacje podnoszą pole energetyczne uczniów do wyższego poziomu wibracji, w pełni uaktywniających możliwości uzdrawiania" (B.CH., 52-53). Ale czytamy również o innym warunku, który wygląda bardziej na rytualny (religijny) niż energetyczny (naturalny): "Mistrz Reiki poświęca każdemu z uczniów krótką chwilę, w czasie której przeprowadza świętą ceremonię opartą na dokładnym wzorze odkrytym przez dr. Usui w starożytnych tekstach sanskryckich" (B.CH., 53).

Nawet jeśli mówi się tu o "świętej ceremonii", jest to specyficzne pojęcie "świętości". Świętość w Reiki sprowadza się jedynie do używania od czasu do czasu określenia "świętość", które w tym magicznym systemie nie wiadomo co znaczy, a nawet gdyby coś znaczyło, nie miałoby w nim miejsca, gdyż magia pochłania każdą świętość.

Stąd też nie ma sensu używanie na początku magicznych seansów Reiki krótkich religijnych modlitw, zwłaszcza modlitw chrześcijańskich, gdyż może to być profanacją. Modlitwa początkowa oraz pobożna intencja nie jest w stanie zniwelować i rozgrzeszyć magicznej struktury działania.

Chodzi więc tu bardziej o rytuał magiczno-spirytystyczny, otwierający na pomoc (także energetyczną) demonów, w celu realizacji planu antychrześcijańskich Mocy. Jest to sytuacja analogiczna, jak w przypadku TM (Medytacji Transcendentalnej), gdzie źródłem siły i warunkiem wszelkich nadzwyczajnych późniejszych oddziaływań jest wstępny akt idolatrii oraz zaproszenie duchów do pomocy. J. Verlinde słusznie powołuje się na pewne doświadczenia, z których wynika, iż nie można praktykować skutecznie tzw. magnetyzmu bez kontaktowania się z duchami [8].

Energetyczna interpretacja rytuału inicjacji (ukrywająca jej okultystyczno-spirytystyczny charakter) brzmi następująco: "Rytuał ten dostraja, równoważy i porządkuje system energetyczny ucznia, dając mu moc do stania się nośnikiem, przez który płynie uniwersalna energia życiowa" (B.CH., 53). Inicjacja ta jest więc dostrajaniem pól energetycznych, aby odbierać częstotliwość Reiki - jakby na sposób dostrajania radia do konkretnej stacji (por. B.CH., 53). Widzimy, że chodzi tutaj o rodzaj mediumizmu, pasywnego nastawienia poprzedzonego pasywnym otwarciem na nieznane siły. "Inicjacje dają uczniowi moc przewodzenia siły życiowej" (B.CH., 54). Siła życiowa jest bezosobowa, a mediumistyczne przewodzenie - mechaniczne. Dostrajanie się, by odbierać - jest to język mediumizmu, język bezosobowy, technokratyczny.

Niektóre osoby praktykujące Reiki porównują swoje ręce do elektrod. Szczyt technokratycznego (magicznego) myślenia wyraża i zarazem demaskuje naiwne określenie niejakiej B. Brennan, równie naiwnie cytowane na potwierdzenie teorii: "Może pewnego dnia zdobędziemy umiejętność budowania maszyny, która będzie umiała podłączyć się pod pole uniwersalnej energii, i dzięki której będziemy mieć tyle energii, ile potrzebujemy, bez ryzyka wyrządzenia sobie krzywdy" (B.CH., 60). I dalej komentarz: "Ta umiejętność to Reiki. Ów dzień to właśnie dzisiaj" (B.CH., 60). A więc mamy maszynę do uzdrawiania pobudzaną przez mechaniczną mądrość energii. Trzeba się tylko podłączyć. Cóż to za banał z chrześcijańskiego punktu widzenia!

Następny punkt to obrażanie rozumu, które jednak pozostaje w zgodzie z orientalnym irracjonalizmem, który niewiele ceni poznanie racjonalne dane od Boga i znamionujące godność człowieka, a także to, co odróżnia go od świata zwierzęcego czy roślinnego. Inicjacja Reiki jest doświadczeniem, którego "intelekt nie jest w stanie w pełni wyjaśnić" (B.CH., 53). "Pewien lekarz w końcu stwierdził: "Nie ma potrzeby wiedzieć. Nie wiemy, jak działają niektóre lekarstwa, a jednak regularnie je przepisujemy z powodu rezultatów, jakie przynoszą". To samo można powiedzieć o Reiki" (B.CH., 53-54). Trzeba powiedzieć, że jest to zły przykład, gdyż lekarstwa, aby mogły być stosowane, muszą spełniać pewne warunki prawdopodobieństwa, zarówno szkodliwości, jak i skuteczności, które powinny być w miarę ściśle określone. O Reiki nie wiemy nic, a nawet nie możemy nic wiedzieć, gdyż założenia tego systemu nie są empiryczne. Zakładamy tylko mądrość energii, co jest zaledwie założeniem, którego indukcyjna praktyka empiryczna w żaden sposób nie potwierdza. Podaje się jedynie pojedyncze przykłady, które mówią o przeżyciach pozytywnych, wycisza się zwykle negatywne.

Czasami jednak inicjacji towarzyszą przeżycia intensywne i dramatyczne. "Wielu ludzi dostrzega żywe barwy i wizje; inni zaś widzą bóstwa lub twarze bliskich osób" (B.CH., 55). Przemilcza się tu całkowicie negatywne doświadczenia tak rozumianej inicjacji (takie jak nawiedzenia demoniczne), które zresztą mogą przyjść nieco później. Osoby poszkodowane odczuwają obecność złych mocy, słyszą głosy, widzą twarze, czują dotyki na swoim ciele.

P. Horan napisała doktorat o swym pobycie u "magicznego chirurga" w Meksyku, u którego zgłębiała wiedzę tajemną. Potem pogłębiała swą wiedzę u wielu brazylijskich uzdrowicieli duchowych. W końcu doszła do Reiki. Za swe zadanie życiowe "uważa sensowne wtajemniczanie w siłę Reiki możliwie dużej ilości ludzi i takie nauczanie ich stosowania tej siły, by ludzkie ciało mogło się otworzyć na subtelne wibracje i na transcendentującą w nich świadomość" (sic!) (H, Wstęp na okładce). To, czego pragnie P. Horan, może być lucyferyczną inicjacją, przed którą także na całym świecie ostrzega matka Basilea Schlink. Osobiście nazywam ją antyinicjacją, gdyż Szatan (Antychryst) jakby imituje niektóre elementy formalne po to, by nasycić je własną, duchową treścią fałszywego, lucyferycznego światła, w sprzężeniu z bełkotem pseudonaukowym czy pseudotechnologicznym, co w dzisiejszych czasach może zwieść wielu. Tego rodzaju wizję spotykamy w proroczym tekście najwybitniejszego filozofa rosyjskiego, W. Sołowiowa, którego słynna praca "Trzy rozmowy o Antychryście" skłoniła także wielu teologów do dyskusji na powyższy temat, szczególnie w naszych czasach. U Sołowiowa Antychryst "łączy w sobie zdolność operowania najnowszymi wnioskami i technicznymi zastosowaniami zachodniej nauki ze znajomością i umiejętnością posługiwania się tym wszystkim, co jest rzeczywiście godne uwagi i znaczące w tradycyjnej mistyce Wschodu. Rezultaty takiego połączenia są zadziwiające. Apoloniusz [Antychryst] dochodzi m.in. do półnaukowej, półmagicznej sztuki przyciągania i kierowania według swojej woli elektryczności atmosferycznej i wśród ludzi mówi się, że sprowadza on ogień z nieba (por. Ap 13, 13)." [9]

O lucyferycznej inicjacji pozytywnie i bez ogródek mówią zwolennicy New Age, jak np. D. Spangler. "Chrystus to ta sama nazwa co Lucyfer (...) Ten Wielki Inicjujący, (...) Lucyfer działa w każdym z nas, by doprowadzić nas do pełni; gdy oto wkraczamy w nowy wiek, (...) każdy w jakiś sposób dochodzi w końcu do punktu, który zwę lucyferyczną inicjacją (...) Wielu staje wobec niej dziś i stanie w przyszłości; to jest właśnie wprowadzenie w Nowy Wiek" [10]. O lucyferycznej inicjacji bardzo dużo i przekonywująco mówił również R. Steiner, dla którego wszystkie inicjacje przedchrześcijańskie były inspirowane przez Lucyfera. Zdaniem Steinera, inicjacja lucyferyczna prowadzi do "roztopienia człowieka" w Bogu, to jest do pochłonięcia go przez Węża-Lucyfera. Dążenie takie charakteryzuje większość religii azjatyckich. Przejawia się w nim jednostronnie spirytualistyczne pragnienie ucieczki od ziemi, charakterystyczne dla Lucyfera.

Możliwe i realne ingerencje demoniczne określa się w ideologii Reiki niekiedy w spirytystycznym czy teozoficznym żargonie jako nawiedzenie przez duchy elementarne. Wyznawca Reiki pisze: "Obok ukrytych uczuć, także negatywne myśli mogą spiętrzyć energię. Negatywne myśli usamodzielniają się i zaczynają żyć własnym życiem, gdy wezmą człowieka we władanie. Jak rzepy czepiają się ciała całymi gromadami. Teozofia określa te usamodzielniające się myśli "duchami elementarnymi"" (H, 89). I zapewnia nas: "Możliwe, że nagle zaczniecie dostrzegać nawet "duchy elementarne" i będziecie się obawiać, że "zbzikowaliście", gdyż nie potraficie sobie wytłumaczyć takich zjawisk przy pomocy dostępnego w naszej kulturze obrazu świata (H., 90).

W. Sołowiow, w dziele "Trzy rozmowy o Antychryście" daje przykład lucyferycznej inicjacji czy też antyinicjacji. U Sołowiowa inicjowany Antychryst słyszy głos w kontekście sytuacji, która jest jakby odwróconym aktem chrztu Chrystusa w Jordanie. Wcześniej jednak doświadcza on jakby energetycznego wstrząsu, zostaje "jakby rażony prądem elektrycznym".

Promieniująca fosforycznym zamglonym światłem postać, której dwoje oczu nieznośnym ostrym blaskiem przenika jego duszę, przemawia do niego dziwnym i bezdusznym głosem: "Synu mój umiłowany, w tobie całe moje upodobanie. Czemuś nie wybrał mnie? Dlaczego czciłeś tamtego, nędznego i jego ojca? Jam bóg i ojciec twój, a tamten ukrzyżowany nędzarz, jest obcy mnie i tobie. Nie mam innego syna prócz ciebie. Tyś jedyny, jednorodzony, równy mnie. Miłuję cię i niczego od ciebie nie żądam. I tak jesteś piękny, wielki, potężny. Czyń swoje dzieło w imię twoje, nie moje. Nie żywię ku tobie zazdrości. Miłuję cię. Niczego od ciebie nie potrzebuję. Tamten, którego uważałeś za boga, żądał od swego syna posłuszeństwa i to posłuszeństwa bez granic - aż do śmierci krzyżowej - a kiedy był on na krzyżu, nie przyszedł mu z pomocą. Ja niczego od ciebie nie żądam, a pomogę ci, dla twojej własnej wolności i wyższości, i gwoli mojej czystej bezinteresownej ku tobie miłości - pomogę ci. Przyjmij ducha mojego. Jak dawniej duch mój płodził cię w pięknie, tak teraz płodzi cię w mocy".

Przy tych słowach tajemniczej postaci usta nadczłowieka mimo woli rozchyliły się, dwoje przenikliwych oczu przybliżyło się tuż do jego twarzy i poczuł, jak ostry, lodowaty strumień wszedł weń i napełnił całe jego jestestwo. Jednocześnie poczuł w sobie niezwykłą moc, rześkość, lekkość i zapał. W tejże chwili jaśniejące oblicze i dwoje oczu nagle znikło, coś uniosło nadczłowieka ponad ziemią i zaraz opuściło go w jego ogrodzie, u drzwi domu.

Następnego dnia nie tylko osoby odwiedzające wielkiego człowieka, ale nawet jego słudzy byli zdumieni jego osobliwym, natchnionym jakimś wyglądem. Jeszcze bardziej by się wszakże zdumieli, gdyby mogli widzieć, z jaką nadnaturalną szybkością i łatwością pisał on, zamknąwszy się w swoim gabinecie, swe znakomite dzieło pt. "Otwarta droga do powszechnego pokoju i pomyślności " [11].

W analogiczny sposób opisuje się przedziwne skutki inicjacji Reiki - skutki jakby nieproporcjonalnie przerastające nieznane zresztą przyczyny. Wielu inicjowanych odczuwa "miłość do wszystkich wokół siebie i czują się zjednoczeni z życiem" (B.CH., 56). Optymizm zdaje się nie mieć granic. "Negatywne myśli i dawne uwarunkowane zachowania nie są w stanie uchować się w nowym środowisku energetycznym stworzonym przez inicjację. Są usunięte z systemu i robią miejsce dla wzmożonej intuicji i twórczości wyrażanych na wszystkich poziomach" (B.CH., 56-57). Jest to jednak zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Zwodniczy Anioł światłości: czy ktoś w Reiki w ogóle zadaje sobie pytanie o taką możliwość? Oczywiście ta totalna przemiana etyczno-religijna tłumaczona jest naturalistycznie, co tym bardziej brzmi nieprawdopodobnie: "Inicjacja dostraja ciała subtelne do wyższych poziomów wibracyjnych, silniej łącząc je z siłą życiową" (B.CH., 56). Znajdujemy też wyjaśnienie dla naiwnych: "Inicjacje podnoszą wibracje naszych ciał energetycznych, co staje się przyczyną podniesienia witalności oraz odrzucenia starych, sztywnych układów" (B.CH., 56). Cud energii wszechwiedzącej i wszechmogącej powoduje, że jakikolwiek "trudny emocjonalny układ po prostu znika" (B.CH., 57).

Takie doświadczenia, jak powaga grzechu, tragiczna sytuacja, trudna odpowiedzialność, wymagające obowiązki, współudział w zbawczym krzyżu Chrystusa, cierpienie ekspiacyjne, skrucha i smutek z powodu grzechów i inne, najwyższej wagi, doświadczenia chrześcijańskie, decydujące o zbawieniu wiecznym, przy tej powierzchowności myślenia będą nazwane banalnie "trudnym emocjonalnym układem", który po naciśnięciu pewnych guziczków magicznej interwencji we wszechwiedzącej, aczkolwiek bezosobowej, Kosmicznej Maszynie - "po prostu znika". Z chrześcijańskiego punktu widzenia wygląda to na swoistą zdradę, a w każdym razie na antyinicjacyjne odwrócenie wartości, które może zagrażać zbawieniu wiecznemu. Mieszanie porządku osobowo-etycznego (duchowego) z nieosobowo-energetycznym (materialnym) wykazuje także inna definicja, która stwierdza, że "inicjacje podwyższają częstotliwość wibracji ciała i zapoczątkowują niezbędne 21 dni wewnętrznego oczyszczenia i uszlachetniania, gdyż wyższa częstotliwość energii automatycznie przełamuje negatywne struktury i blokady, które teraz muszą zostać wydalone" (H, 61). Negatywne struktury i blokady nie muszą w tym pojęciu oznaczać grzechu, tak jak owo wewnętrzne oczyszczanie i uszlachetnianie również nie oznacza oczyszczenia z grzechu. Manipulacja semantyczna może dokonać bardzo niebezpiecznych przeinaczeń w sferze duchowej, gdyż samo niemówienie o grzechu może być grzechem. Zwłaszcza jeśli tego rodzaju przemilczenia ukrywają zmiany wartości, w których pewne grzechy stają się cnotami, i na odwrót. Np. samoubóstwienie staje się punktem wyjścia, zamiast być uznanym za największy grzech i potencjalne źródło wszystkich możliwych nieszczęść (także tych, które przybierają łudzącą postać sukcesu). Oto dowód: "wraz z początkiem inicjacji stawiacie decydujący krok: uznajecie, iż sami jesteście mistrzami własnego losu" (H, 65). Wszystko zaczyna być jasne.

Co powoduje skuteczność mechanizmu inicjacji? Jest to "wewnętrzna inteligencja ciała", które "wie dokładnie co potrzebne jest dla zdrowia danej osoby. Wewnętrzna mądrość ukryta w każdym człowieku stwarza w czasie inicjacji dokładnie takie przeżycie, jakie jest potrzebne". Mamy więc kolejną próbę wyjaśnienia tego, co niewyjaśnialne, przy pomocy gnostyckiej idei iskry mądrości czy boskości, zamieszkujących, rzekomo, w naturalny sposób w człowieku. Jest to po raz kolejny założenie bez pokrycia.

"Mistrz Reiki jest po prostu człowiekiem, który czuje się odpowiedzialny za własne życie, gdyż uznał, iż sam jest kowalem własnego losu. Jako współdziałający z Absolutem (podkr. A.P.) akceptuje chętnie skutki przyczyn, które sam stworzył (A.P.)" (H, 64). Mistrzowie Reiki "przy pomocy otrzymanych zdolności przekazywania siły, stosując stare tybetańskie techniki pobudzania świadomości, otwierają innych ludzi tak dalece, iż ci potem mogą sami sobie przekazywać siłę (A.P.)" (H, 64). Inicjacje Reiki "pozwalają odczuć nam naszą prawdziwą istotę" (H, 64). Oto jak Reiki służy powszechnemu pokojowi na świecie. Zupełnie jak w projekcie W. Sołowiowa. Oto fragment tzw. medytacji dla uzdrowienia świata, która zwykle bywa łączona z wizualizacją "uzdrawiającą i oczyszczającą":

"Teraz jest czas nowego początku.
Jestem z Bogiem i jestem współtwórcą.
Powstanie nowe niebo, kiedy miłująca wola Boga znajdzie przeze mnie wyraz na tej ziemi (...)
Zaczynam od siebie.
Jestem żyjącą duszą
i Duch Boży mieszka we mnie, jako ja.
Ja i Ojciec jesteśmy jednym i wszystko,
co posiada Ojciec jest moje.
I naprawdę JA JESTEM Chrystusem Boga.
Co jest prawdziwe o mnie, jest prawdziwe także o każdym innym,
gdyż Bóg jest wszystkim i wszystko jest Bogiem (...)" (M.G., 147).

Panteizm połączony z idolatrią. Pozostawiam to bez większego komentarza.

Leczenie

Dawca Reiki może doświadczyć różnych wrażeń czy też reakcji występujących w jego organizmie: "Silne ciepło lub gorąco w dłoniach, mrowienie, wibracje, drżenie (czasem jakby 'uderzenia prądu'), uczucie gorąca w całym ciele, jak również gwałtowne pocenie się w pewnych miejscach, które stają się bardzo gorące (...)" (M.G., 80).

Mogą być jeszcze inne doświadczenia jak: "ziewanie, kaszel, odbijanie się, czkawka, uderzenia prądu, silne wibracje albo drżenie dłoni, uczucie pragnienia itd." (M.G., 80). Zaleca się "każdemu, kto w czasie udzielania Reiki doznaje takich albo podobnych wrażeń, aby się im poddawał i nie tłumił ich" (M.G., 80). Podobne dziwne i problematyczne doświadczenia (których nie wyjaśniają wątpliwe interpretacje) zdarzają się odbiorcom Reiki, u których są możliwe następujące doznania i reakcje: "ucisk w głowie, ukłucia błyskawicznie pojawiające się w ciele (np. przebiegające w nodze), uczucie gorąca lub zimna, przy czym dawca i odbiorca czasami odbierać mogą co innego, emocje takie, jak płacz lub śmiech, widzenie świateł i kolorów, obrazów i wizji" (M.G., 81). Mogą być jeszcze bardziej gwałtowne reakcje: "parcie żeby udać się do toalety, uczucie głodu i pragnienia (...), gwałtowne bóle głowy (...), wybuchy emocji (najczęściej po trzecim zabiegu), zmiana właściwości stolca i moczu, wzmożone bóle (...)" (M.G., 81). To da się porównać podobno "z przyrodolecznictwem, w którym następuje tzw. "pogorszenie wstępne"" (M.G., 81).

Do tych problematycznych objawów dołącza się natychmiast interpretacje usprawiedliwiające i łagodzące, tymczasem przypominają one ingerencje demoniczne. O takiej możliwości - choćby tylko możliwości - nie mówi się w Reiki ani słowa. Już to należy uznać za podejrzane. Tym bardziej że z teologicznego punktu widzenia, ze względu na grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu (grzech idolatrii), można w Reiki podejrzewać szczególnie silne i wyraźne ingerencje demoniczne. "Wylecz się sam" (samo-Reiki) - oto orędzie samozbawienia. "Uzdrawiający dotyk"? W chrześcijaństwie dotyk nie jest ważny, a tu może oznaczać gest inicjacyjny, magiczno-spirytystyczny (symbol poddania duchom). Idolatria samego siebie sprzęga się z idolatrią spirytystyczną: pokłonem wobec demonów. Grzech idolatrii i pomoc demonów - oto źródło siły okultyzmu powtarzane w niezliczonych świadectwach szczególnie byłych eks-okultystów, którzy byli egzorcyzmowani.

Banalne pozycje dotykowe obwarowane są zawsze następującą uwagą: "Aby pokazane tu pozycje Reiki były skuteczne, należy najpierw przejść inicjacje Reiki" (B.CH., 142). Czyli tak naprawdę tym, co decyduje o mocy "leczniczej", jest uczestnictwo w idolatrycznej inicjacji. Potem inicjacja i jej moc są przekazywane innym także przez dotyk, którego właściwe znaczenie zamazuje się oczywiście, a nawet odwraca, uciekając się do pseudonaukowego żargonu.

"Właściwe, bezpieczne dotknięcie jest samo w sobie bardzo uspokajające i odprężające. Reiki łączy uzdrawiającą moc dotknięcia z energią siły życiowej, do której dostęp uzyskuje uczeń w wyniku serii inicjacji, których zadaniem jest zrównoważenie i dostrojenie indywidualnych pól energetycznych ucznia" (B.CH., 28). Inicjacyjny dotyk Reiki okazuje się zawsze najważniejszy lub ważniejszy od ludzkich postaw, które w prawdziwym Bożym działaniu są ważne. "Uzdrawiająca moc troskliwego dotyku Reiki eliminuje ciężar obowiązku artykułowania emocji" (B.CH., 126). Mimo jednak - typowej dla magii - eliminacji postaw religijnych, etycznych czy egzystencjalnych, mówi się dużo o miłości, co zwodzi wielu.

"Chociaż w mówieniu o Reiki posłużyliśmy się formalną definicją siły życiowej chi, to przy bliższym przyjrzeniu się własnym doświadczeniom z Reiki nasuwa się nam inny, równie adekwatny termin: miłość bezwarunkowa" (B.CH, 128). Dotyk Reiki nic nie kosztuje, nie określa się stosunku do jakiejś niemiłości. Jeżeli Reiki jest miłością, to wszystko jest miłością. Jeżeli wszystko jest miłością, to nic nie jest miłością. Widać to szczególnie w przypadku samo-Reiki, gdy wymaga się od pacjenta "jedynie położenia rąk gdziekolwiek na własnym ciele" (B.CH., 124). Jest to uprawianie miłości z samym sobą, co może być wyrazem tylko miłości do siebie, a więc może przeciwieństwem miłości właściwie rozumianej? Widzimy więc tu nadużycie tego pojęcia po raz kolejny - w sposób powierzchowny (o braku precyzji nawet nie ma co mówić, gdyż nie ma tam nawet żadnego wysiłku bycia precyzyjnym od strony formy, metody, gdyż sam problem od strony treści jest źle i banalnie postawiony). Banał Reiki i fakt, że może tu chodzić jedynie o bardzo powierzchowne współczucie, niezobowiązujące i mające niewiele wspólnego nawet z buddyjskim współczuciem (nie mówiąc już o chrześcijańskiej miłości), wyraża się także w bardzo "tanim uniwersalizmie" tej "miłości". Współczucie Reiki rozciąga się dosłownie na wszystko. Wygląda to pozornie na "nieskończoność miłości". Ten brak granic jednak to druga strona relatywizmu teologicznego i antropologicznego (etycznego). W Reiki nie ma hierarchii wartości: najwyższy Bóg, potem dopiero człowiek, który się od Niego radykalnie różni i nie może się z Nim równać, potem dopiero świat stworzenia: ożywiony i nieożywiony. Wszystko jest zamazane i pomieszane. Leczenie ludzi z leczeniem zwierząt, roślin, motyli czy nawet uruchomieniem samochodów. Porównywanie gdzieniegdzie Reiki do Ducha Świętego jawi się w tym kontekście jako bluźnierstwo - nie zawsze uświadomione - i banalizacja sacrum. "Przeziębionej kotce Marii-Teresie Reiki robi dobrze na piersi" (M.G., 138). Całkiem sympatyczne może być kładzenie rąk na akwarium, by uzdrowić rybki, chociaż zabieg ten z racjonalnego punktu widzenia nie wydaje się mieć wiele sensu. Tu jednak nie chodzi o "rozum" - jak już o tym mówiliśmy - ale o "pomysłowość", która brzmi dumnie, gdyż kojarzy się z twórczością i przekroczeniem wszelkich granic zdrowego rozsądku. Jest to jednak chaotyczne przekroczenie granic, a nie żadna bezgraniczna miłość. "Zajmując się zwierzętami, zaufaj swej pomysłowości" (Hall, 99). Kuracja psów i papug będzie wtedy bardziej skuteczna.

Jakże łatwo szermować wtedy katolickim nabożeństwem do św. Franciszka wyrwanym z kontekstu, a szczególnie z kontekstu stygmatów tegoż Franciszka, będących obrazem Ukrzyżowanego. "Będąc na łonie przyrody, obejmując drzewa, przekazuję im energię Reiki. Nie należy się dziwić, gdy drzewa odwzajemnią się tym samym" (H, 99-101). Jakże łatwo szermować pojęciem nieskończoności, co znowu kojarzy się z chrześcijańskim doświadczeniem religijnym. "Reiki jest nieskończona, jest nieograniczoną energią płynącą do każdej żywej istoty" (H, 101).

Istnieje też Reiki na odległość, co wydaje się pewną sprzecznością z absolutyzacją dotyku. Dotyk się absolutyzuje, gdyż bez dotyku dawca Reiki jest bezużyteczny, nie będzie mógł brać pieniędzy. Jednakże jego zdolności leczenia na odległość dodają mu jakby autorytetu, bazującego na aurze tajemniczości. "Prosimy o wybaczenie, że nie możemy się tu bliżej wdawać w to, na czym polega działanie na odległość, gdyż to może się dokonać jedynie na seminarium drogą wtajemniczenia" (M.G., 143). Seminarium jest zawsze płatne. Płatne jest też leczenie. Fakt płacenia w Reiki tłumaczy się - co jest logiczne w tym naturalistycznym sposobie leczenia - swoiście pojętą "wymianą energetyczną". "Za terapię Reiki trzeba zapłacić z własnej kieszeni - jeśli terapeuta coś za to zażąda - uważamy, że rekompensata energy-exchange, jak to się nazywa np. w Findhorn, jest ze wszechmiar uzasadniona i warta polecenia. Rzecz jasna nie muszą to być zawsze pieniądze, aczkolwiek ten środek płatniczy stał się w naszym społeczeństwie uznaną formą energii" (B.S., 127). Wypowiedź ta ukazuje, że nie można porównywać uzdrowienia Reiki z charyzmatycznym uzdrowieniem chrześcijańskim. Sprzedawanie rzeczywistości duchowych za pieniądze jest jednym z grzechów przeciwko pierwszemu przykazaniu nazwanym symonią.

Oto reguły Reiki w tym względzie:

"1. Kto pragnie uzdrowienia, powinien o nie poprosić (Healer [12] nie powinien narzucać własnej pomocy tam, gdzie ktoś sobie wcale tego nie życzy);

2. Za swoje poświęcenie czasu uzdrawiający powinien otrzymać rekompensatę w postaci wymiany energetycznej. (Nie możemy czynić z ludzi dłużników. Gdy pacjenci w jakiejkolwiek formie wymienią z nami energię, uwolnią się ze zobowiązania, które przyjęli na siebie wraz z poddaniem się terapii)" (H, 140).

Przesyłanie "Boskiej siły niezależnie od czasu i przestrzeni" dokonuje się jakby po "świetlnym moście" w drodze "przekazu mentalnego" (M.G., 143). Widzimy, ile tutaj mamy prezałożeń filozoficznych, fizykalnych czy teologicznych. Banalne wyjaśnienia i sprytne odsyłanie do tajemnicy na zasadzie uniku od wyjaśnień, nie powinny zwieść tych, którzy nie chcą pozwolić na obrażanie swojego intelektu. Reiki to bełkot intelektualny, krasomówstwo, wielomówstwo, a także kłamstwo. Materializacja duchowości poprzez odsyłanie do mglistych "hipotez energetycznych" jest typowa dla mentalności New Age. Ta sama łatwizna w sferze praxis, ten sam brak precyzji, logiki, rzetelności badawczej w sferze teorii.

"Możemy udzielać Reiki także naszemu jedzeniu i napojom, wzbogacając je przez to w uniwersalną energię życiową. Jest to właściwie błogosławienie jadła, jego uduchowienie" (M.G., 141).

Po tym stwierdzeniu pada natychmiast ogólnikowe i problematyczne uzasadnienie. "Ponieważ materia (jak powiada Max Planck) to w istocie kondensacja drgań albo ducha, ją też może przenikać energia Reiki i być przez nią przejmowana. Z niektórych doświadczeń własnych i niezliczonych relacji, jakimi rozporządzamy, wiemy np. że można w ten sposób:

- doładowywać akumulatory samochodowe (proszę dotykać ich tylko w rękawiczkach lub stosować Reiki na odległość),

- uruchomić zapłon w samochodzie,

- otwierać zablokowane zamki (np. od bagażnika),

- znacznie polepszać albo zmieniać wibracje w różnych pomieszczeniach.

Reiki pomagało zwłaszcza wtedy, kiedy nie udawało się znaleźć nic konkretnego, co właściwie należałoby zreperować. Tak więc zawsze warto wypróbować Reiki" (M.G., 140).

Zakończenie

Podsumowując dotychczasowe rozważania, wypada stwierdzić, że Reiki to okultystyczny, magiczny i panteistyczny system (a właściwie zwyczaj) otwierania czakr. Nie jest on neutralny wobec światopoglądu religijnego, mimo że propagatorzy Reiki temu przeczą.

"Skuteczność Reiki nie zależy od uczuć czy przekonań osoby praktykującej ani odbiorcy (...) Inicjacja wychodzi poza nasze uczucia i przekonania, by połączyć zarówno osobę praktykującą jak i odbiorcę z bezwarunkowym i nieograniczonym źródłem życia. Połączenie to daje nam moc do skierowania uniwersalnej energii życiowej do każdego, łącznie z nami samymi. Energia jest w równym stopniu dostępna pacjentowi, dziecku, obcemu i osobie przeprowadzającej leczenie Reiki, ponieważ nie jest ona uzależniona od koncepcji intelektualnych, naszego nastawienia, planu zajęć czy nastroju" (B.CH., 58-59). Tak rozumiana energia oczywiście nie może być Bogiem, choć może być i zwykle jest przez adeptów Reiki ubóstwiana, co nie jest tym samym.

Trans dr. Usui to doświadczenie mediumistyczne. Nie przeszkadza to propagatorom Reiki argumentować po swojemu i twierdzić, iż "tu na Zachodzie odczuwamy wręcz lęk przed wszelkimi zdolnościami medialnymi. Ma to swą przyczynę: trwające całe wieki procesy czarownic, kończące się ich śmiercią na stosie, wryły się w zbiorową podświadomość. O milionach torturowanych i mordowanych nie jest łatwo zapomnieć. Nic więc dziwnego, że kościelne prześladowania osiągnęły skutek, uśpiły siłę intuicji i stłamsiły ją. Logiczne i racjonalne myślenie doprowadzone do doskonałości przez Kartezjusza, jeszcze utrwaliło tę tendencję" (H, 90). Mamy tu typowy zarys bełkotliwej ideologii stosowanej klasycznie w apologetyce New Age. Skrzyżowanie zbiorowej świadomości Junga z propagowaniem mediumizmu wbrew kulturze zachodniej (przede wszystkim kościelnej) Eliadego oraz krytyką Capry zachodniego intelektualizmu z dualizmem kartezjańskim na czele. Widzimy więc, że Reiki nie jest osamotniona, ale korzysta obficie z argumentacji wszystkiego, co jej bliskie, przede wszystkim z ideologii New Age.

Uderzające w Reiki jest nie tylko otwarcie na spirytyzm, ale - co gorsza - jego "energetyczna interpretacja", stwarzająca dodatkowo pozory naukowości. "Stosowanie Reiki nie wymaga żadnych manipulacji przy organizmie, wystarczy jedynie fizyczne dotknięcie inspirowane uniwersalną energią życiową" (B.CH., 28). Pada mnóstwo określeń sugerujących naukowość: techniki rozpuszczania zatorów energii, blokad energetycznych, negatywnych myśli.

Znamienne jest, że po modlitwie o uwolnienie doświadczenia paranormalne związane z Reiki znikają, podobnie jak same "dary uzdrawiania". Przeczy to tezie, będącej jedną z podstaw ideologii Reiki, iż otrzymane umiejętności uzdrawiania pozostają do końca życia.

BIBLIOGRAFIA (i wykaz skrótów)

W. SOŁOWIOW, Trzy rozmowy 1899-1900, w: "Wybór pism", W drodze, Poznań 1988

L. BARNETT, M. CHAMBERS, Reiki, leczenie energią. Uzdrawiający dotyk w domu, szpitalu, hospicjum, Limbus, Bydgoszcz 1977 (w tekście skrót: B. CH.)

B. MÜLLER, H.H. GÜNTHER, Reiki. Wylecz się sam, Gdynika, Gdynia 1995 (w tekście skrót: B.H.)

B. J. BAGIŃSKI, S. SHARAMON, Reiki, Uniwersalna Energia Życiowa, Aster, Kraków 1995 (w tekście skrót: B.S.)

P. HORAN, Siła Reiki. Podręcznik osobistej i globalnej transformacji, Aster, Kraków 1994 (w tekście skrót: H)

M. HALL, Reiki. Metoda naturalnego uzdrawiania, Studio EMKA, Warszawa, 1995 (w tekście skrót: Hall)

S. M. J. BUGAJ, Reiki. Usui Shiki Ryoho, Warszawa 1992 (w tekście skrót: S.B.)

o. dr Aleksander Posacki SJ

1. Objaśnienie skrótów bibliograficznych znajduje się na końcu artykułu.

2. Przeważnie mówi się jakimiś ogólnikami i powołuje się na jakieś autorytety, jak np. p. Takata, która "wyjaśniła, że Reiki się wspomina już w dziejach Japonii, jak również w buddyjskich sutrach, tj. pismach świętych. Ślady Reiki tropiona co najmniej od 2500 lat. Tajemnicę tę mówi p. Takata - odkrył pod koniec XIX wieku dr Mikao Usui (M.G., 33).

3. Autor nie odrzuca tu możliwości poszukiwania uzdrowienia w praktykach medycznych, one jednak nie absolutyzują samego zdrowia i nie rozumieją go w znaczeniu soteriologicznym (przyp. red.).

4. J. Verlinde, Od fascynacji Wschodem do Chrystusa (cz. II) w: "Zeszyty Odnowy w Duchu Św..", 10 (1996), s. 41.

5. J. Verlinde, dz. cyt., s. 41.

6. J. Verlinde, dz. cyt., s. 42.

7. Doskonale świadczy o tej różnicy opinia okultysty R. Steinera, iż przyczyną śmierci Jezusa na krzyżu była Jego "zdrada misterium". Chrystus rzekomo zdradził tajemnicę starych okultystycznych nauk tajemnych, aby udostępnić je wszystkim.

8. Por. J. Verlinde, dz. cyt., s. 46.

9. W. Sołowiow, Trzy rozmowy 1899-1900, w: "Wybór pism", W drodze, Poznań 1988, s. 134.

10. D. Spangler, Reflections on The Christ, Findfhorn, 1978, s. 40-45.

11. W. Sołowiow, op.cit., s. 129-130.

12. Uzdrowiciel (przyp. red.)

Reiki

Ks. prof. Andrzej Zwoliński

Kazali mi zamknąć oczy, groźnie zabraniając mi ich otwierać. Siedziałam na stołku, a oni coś robili nade mną. Czułam dmuchanie Trwało to 2 - 3 minuty. Kiedy ktoś otworzył oczy, został głośno zrugany. Powiedziano nam, że po pierwszym stopniu inicjacji mogę pomagać poprawiać samopoczucie, kondycję, zdrowie własne i innych przez dotyk...

Współcześnie pracownicy służby zdrowia hołdujący ideom New Age, jak i rozmaici UZDROWICIELE "odkryli" zdrowie "holistyczne", a medycynę tradycyjną uważają za "odczłowieczoną" i "lekomańską". Terapia New Age, która chętnie podpiera się religią, filozofią lub magią, zaleca "dotyk terapeutyczny", nakładanie rąk na ciało pacjenta, aby dostarczyć choremu hinduskiej "prany", "uniwersalnej siły życiowej" lub "boskiej energii". Wszystkich tych technik można się "nauczyć" na specjalnych kursach, które często przypominają obrzędy religijne.

Historia dużego palca u nogi

Zwolennicy i praktycy reiki twierdzą, że była ona już kiedyś na ziemi. Tą sztuką posługiwał się Budda, Jezus Chrystus, a także ich uczniowie. Do jej ponownego odkrycia doszło jednak dopiero w drugiej połowie XIX wieku za sprawą dra MIKAO USUI. Miał on być rzekomo duchownym chrześcijańskim, lecz nie wiadomo bliżej jakiego wyznania, oraz wykładowcą Doshishe University w Kyoto.

Poszukiwał uporczywie odpowiedzi na pytanie: W jaki sposób Jezus i Jego uczniowie czynili cuda? W czym tkwi tajemnica nieograniczonej mocy Jezusa i uzdrawiającej mocy Buddy? Nie znalazł odpowiedzi w Ewangelii, chociaż dla czytania jej w oryginale nauczył się nawet języka greckiego i hebrajskiego.

Po siedmioletnich poszukiwaniach w jednym z klasztorów buddyjskich, w Japonii, odnalazł księgi pisane w starożytnym języku, z których jedna zawierała zapomniane znaki, słowa i symbole, jakimi posługiwał się Budda. Spisane przez nieznanego ucznia nauki Buddy zawierały szczegółowe opisy jego metody leczenia: znaki, formuły, a także opisy pozycji rąk.

Dr Usui stał się w ten sposób posiadaczem cennej wiedzy, która jednak nie dała mu jeszcze mocy uzdrawiania. Szukał nadal, lecz tym razem już w sobie. Podjął długotrwały post i medytację, pomimo że opat buddyjski ostrzegał go, że jest to droga bardzo niebezpieczna i stanowi zagrożenie dla życia. Dr Usui na jednej ze świętych gór Japonii położył 21 kamieni i tam, żyjąc pod gołym niebem, poszcząc i oddając się medytacji, przeżył 21 dni.

Po tym okresie przeżył inicjację: dostrzegł spływający z nieba świetlisty promień, który go poraził swoją mocą. Potem spłynęły na niego świetliste znaki, te same, które odkrył w tajemniczych księgach. Otrzymał je więc po raz wtóry. Po skończonym transie, gdy schodził z góry, uderzył się w duży palec u nogi, zdzierając przy tym paznokieć. W wielkim bólu chwycił palec w rękę. Ból ustąpił, a krwawienie ustało. W ten sposób rozpoznał, że otrzymał moc.

Dr Usui wykształcił wielu uczniów. Pod koniec swego życia jednego z nich, dra Chujiro haYashi, uznał za swego następcę i Wielkiego Mistrza Reiki. Nowy mistrz założył w Tokio klinikę, w której leczono i uczono sztuki reiki. Do tej kliniki została przyjęta w 1935 r. młoda kobieta z Hawajów, Hawayo Takata, cierpiąca na chorobę nowotworową. Dzięki metodzie reiki pozbyła się guza, który miał być operowany i odzyskała pełnię zdrowia.

Sama też stała się gorącą zwolenniczką reiki. Po kilku latach nauki i praktyki została mianowana mistrzynią Systemu Naturalnego Leczenia dra Usui. Ją to umierający dr Hayashi wyznaczył na swoją następczynię. Stała się uzdrowicielką i głosicielem reiki. Przez 45 lat wykształciła 22 mistrzów.

Po jej odejściu, w 1980 r., Wielką Mistrzynią Reiki została jej wnuczka, Phyllis Lei Furumoto. W trzy lata po śmierci Hawayo Takaty przy jej grobie, na Hawajach, odbył się I zjazd Mistrzów.

Zawiązali oni Związek Mistrzów Reiki, do którego obecnie należy ponad 300 uzdrowicieli. W samych Niemczech pracuje około 60 mistrzów. Cel Związku wyrażają słowa: Jesteśmy Przymierzem Mistrzów Reiki. Uważamy wszystkich mistrzów za równych sobie w jedności reiki. Uznajemy Phyllis Lei Furumoto jako Wielką Mistrzynię z bezpośrednim duchowym rodowodem wywodzącym się od Mikao Usui, Chujiro Hayashi i Hawayo Takaty. Celem Przymierza jest wspieranie nas jako nauczycieli Systemu Naturalnego Leczenia Usui.

Na rodzinnym podwórku

Sztuka reiki przybyła do Polski przed kilkoma laty, dzięki zorganizowanemu przez Teatr STU w Krakowie międzynarodowemu seminarium na temat niekonwencjonalnych metod leczenia. Reiki prezentowała na tym spotkaniu, jednocześnie lecząc i inicjując pierwszych uczniów, Brygida Mullerz Niemiec. Na X Ogólnoświatowym Zjeździe Mistrzów Reiki, w 1993 r. w Kanadzie, opracowano i przyjęto KODEKS ETYCZNY obowiązujący Mistrzów Reiki.

Czytamy w nim m. in.: Cenię moje kontakty z siłą większą niż moja, uznaję, że uzdrowienie jest czymś co mogę dać sobie i mogę się uczyć z tej mocy, ale nigdy nie mogę skontrolować. Jak twierdzi jeden z polskich Mistrzów Reiki, Jan Paterko, REIKI NIE JEST RELIGIĄ, ale zaznacza on, że: W wielu kulturach znana była energia, którą określa słowo - Reiki - przybierała jedynie inną nazwę: w Indiach - Prana, u kapłanów hawajskich była to - Mana, w chrześcijaństwie - Światło, Duch Święty, u Egipcjan - Ka (J. Paterko, Uzdrawiająca energia reiki, wyd. Centrum Usługowo-Szkoleniowe Reiki, Gliwice, s. 12).

Tym samym Duch Święty, nie jest Osobą, a jedynie energią, która może być w różny sposób nazwana, niekoniecznie zgodnie z Objawieniem Bożym. Hawayo Takata napisała:

"Wierzę, że istnieje Jedyna Najwyższa Istota, Nieskończony Absolut - Dynamiczna Siła, która rządzi światem. Jest Ona nieznana ludzkim oczom. Moc, która wibruje, a wszystkie inne moce tracą przy niej siłę i znaczenie. Tak więc jest to Absolut! Ta moc jest niezgłębiona, niewymierna, a będąc Siłą Ożywiającą cały wszechświat, jest niepojęta dla człowieka. Mimo to, każda jedna istota otrzymuje jej błogosławieństwo każdego dnia, na jawie, we śnie. Wielcy Nauczyciele i Mistrzowie nazywają ją różnie: wielkim Duchem, Siłą Ożywiającą cały wszechświat, Energią Życia, Absolutem, Falą Eteryczną - ponieważ uśmierza ból i pogrąża w głębokim świetle. Falą Kosmiczną - ponieważ promieniuje wibracjami podniosłych uczuć i wnosi je do powszechnej harmonii.(..) Ja jestem TYM, ty jesteś TYM, wszystko jest TYM."

Znaczenie słowa reiki

Wyjaśniając znaczenie słowa "reiki" przytacza się taką jego etymologię: rei oznacza deszcz (niekiedy tłumaczy się jako klucz); ki oznacza siłę życia, uniwersalną energię kosmiczną; dlatego też "reiki" oznacza miłość zawartą w dotyku rąk, która swoją mocą przywołuje złoty deszcz uniwersalnej energii kosmicznej i skierowuje go do ciała pacjenta. Podczas długiego, uspokajającego zabiegu reiki, uzdrowiciel nasyca energią cały organizm pacjenta. Punktem wyjściowym do przeprowadzenia zabiegu są odpowiednie pozycje rąk.

Reiki was poprowadzi - zapewnia Mistrz Jan swoich uczniów - Jeśli położycie na kimś ręce, energia automatycznie skieruje się do źródła choroby, nie zatrzymując się tylko na jej objawach. Bardzo ważnymi pozycjami rąk jest położenie ich na uszach i stopach, na których są receptory wszelkich organów człowieka. Ważnymi miejscami są także: grasica (układ odpornościowy), splot słoneczny i hara - centra energetyczne, skąd energia przedostaje się dalej.

Wielki uzdrowiciel reiki, Bodo, napisał w swej książce: "Nie chodzi o zwalczanie choroby, lecz o rozpoznanie jej sensu, wskazanie, przypatrzenie się nam samym, aby dojść do tego, czego nam brakuje do całości... Być może doświadczyłeś już tej cudownej płaszczyzny, na której jesteśmy połączeni ze wszystkimi aspektami wszechświata. W tym stanie są zniesione wszelkie oddzielające czynniki między naszą osobowością a otaczającym nas istnieniem."

Słowa te przypominają obietnice związane z medytacją jogi, która znosi granice między jednostką a otaczającym ją światem...

Każde seminarium reiki kończy się odpowiednią MEDYTACJĄ, prowadzoną przez mistrza. Przykładem może być medytacja mistrza Jana: "Ty, który chcesz być zdrowy, Ty, który chcesz być silny, Ty, który chcesz sięgnąć dalej, poddaj się teraz uzdrawiającej potędze tych kolorowych słów w tej kolorowej medytacji dla Ciebie: Oddychaj. Wsłuchaj się w swój oddech równy i spokojny i skup się wyłącznie na nim. Usłysz jego ton, jego wibracje. Ciesz się jego trwaniem... Za każdym oddechem wpływa do Twojego ciała potężny strumień nieskończonej Ki. Za każdym wydechem oddalają się z Twojego ciała komórki zużyte i niepotrzebne... Za każdym wdechem wpływa do Twojego ciała potężny strumień nieskończonej Miłości. Za każdym wydechem oddalają się z Twojego ciała wszelkie uczucia zużyte, chore i negatywne... Każdy wdech wznosi Twoje skrzydła u ramion. Rozwiń je. Wzleć! Rozsuń chmury przed sobą, żeby wpłynąć w nieskończony kosmiczny błękit. Płyń. Wykąp się w tym czystym błękicie jak w źródle. Poczuj, jak dotyka Twojej skóry, poczuj, jak wnika w Twoje pory, jak chłodzi Twoje czoło. Wciągnij w płuca ten orzeźwiający chłód i nasącz nim każdą komórkę Twojego ciała. Pozwól, aby usunął wszelkie stany zapalne, rozdrażnienie, gorączkę. Niech da Ci odprężenie, spokój, sen, prawdę. Jesteś Prawdą. Jesteś Ciszą. Ogarnij wzrokiem swoją Zieloną Planetę..." itd. itd.

Energię reiki można przekazywać: zwierzętom, roślinom i środowisku, które nas otacza. Współcześni mistrzowie reiki powtarzają, że trzeba zaufać reiki i pamiętać o tym, że nie może ona nikogo skrzywdzić, zranić - jest energią budującą i czyni jedynie dobro (J. Paterko, s. 48).

Musi być jednak w tej "metodzie" możliwość różnych nadużyć, skoro w Kodeksie Etycznym dla Mistrzów reiki można spotkać m. in. następujące wskazania: Nie wykorzystam mojej pozycji jako Mistrz Reiki do nawiązania intymnych kontaktów seksualnych z moimi uczniami lub potrzebującymi; - Dam wystarczająco dużo czasu do pełnego uwolnienia się spod mojego wpływu uczniów lub ex-potrzebujących, zanim nawiążę z nimi intymne kontakty. Człowiek, który przeszedł inicjację II stopnia ma możliwość oddziaływania mentalnego. Jan Peterko w swojej książce (s. 64 - 65) przestrzega przed dokonywaniem w ten sposób zmian u jakiejś osoby wbrew jej woli. Jest więc w sztuce reiki MOŻLIWOŚĆ ODDZIAŁYWANIA na "sferę psychiczną" człowieka bez jego zgody.

Uzdrawiaczem reiki dla siebie i innych może być każdy. Łączy się to z obowiązkiem podjęcia całego łańcucha działań związanych z doskonaleniem własnej osobowości i samokształceniem. Według mistrzów reiki: każdy człowiek przychodzi na świat ze zdolnościami do samoleczenia. Zatraca je jednak "po drodze" żyjąc w nienaturalnym dla siebie środowisku, podlegając niekorzystnym wpływom, zapominając o obowiązku duchowego rozwoju.

Aby ponownie posiąść umiejętność samoleczenia i leczenia należy zdobyć odpowiednią wiedzę i przejść kilka stopni wtajemniczenia, tzw. inicjacji. Inicjacji może dokonać jedynie Mistrz reiki. Po niej, polegającej na czymś w rodzaju oczyszczeniu przyszłego uzdrawiacza, można już leczyć. Mistrz w czasie inicjacji przekazuje po prostu kod energetyczny. Kiedyś przekazywano go tylko mnichom, i to po ich wieloletniej pracy nad sobą, nad morale i etyką. Dziś "sprzedaje" się tę sztukę za odpowiednią cenę.

Bądź czujny! Nie daj się zwieść!

Jedna z uczestniczek seminarium reiki wspomina:

"Usłyszałam o istnieniu reiki - jako o energii, która pomaga zdrowiu i że każdy może ją otrzymać wpłacając 800 tys. złotych. Poszłam na ulicę Rajców. Wpłaciłam 800 tys. i tego samego dnia byłam inicjowana. Inicjował mnie Holender, zaproszony przez p. Malisa Arteckiego. Kazali mi zamknąć oczy, groźnie zabraniając mi ich otwierać. Siedziałam na stołku, a oni coś robili nade mną. Czułam dmuchanie. Trwało to 2-3 minuty. Kiedy ktoś otworzył oczy, został głośno zrugany. Powiedziano nam, że po pierwszym stopniu inicjacji mogę pomagać poprawiać samopoczucie, kondycję, zdrowie własne i innych przez dotyk. Uczono nas form tych dotyków i kazano jak najwięcej potem ćwiczyć."

"Po kilku miesiącach nastąpił drugi stopień inicjacji, za który zapłaciłam dwa miliony. Udzieliła mi go siostra Mariusza Bugaj. Też siedziałam na stołku z obowiązkowo zamkniętymi oczami. Wcześniej pokazano nam 4 znaki sanskryckie, aby koniecznie je zapamiętać i nauczyć się, a inicjator zakoduje je w mojej podświadomości. Zabroniono mi również pod groźbą zdradzić je komukolwiek, czy ujawnić."

"Również nakazano nam tajemnicę wszystkiego tego, co było na inicjacji. Nikt nie wie co się tam działo, bo mieliśmy zamknięte oczy. Siostra mnie nie dotykała. Mówiła słowa w obcym języku i czułam dmuchanie. Powiedziano nam, że w drugim wtajemniczeniu otrzymaliśmy moc leczenia wszystkich chorób przez przesyłanie energii reiki na odległość przez znaki rysowane i przesyłane imaginacyjnie."

"Potem bez przerwy musiałam robić reiki, to mnie zupełnie zniewalało, przeszkadzało robić cokolwiek innego, pracować i myśleć. Traciłam pamięć. Nie miałam ochoty na nic. Otrzymywałam wciąż bóle, które usuwałam reiką. Nie miałam czasu na nic, tylko miałam ochotę robić reiki. To było omamienie, a ludzie wciąż zgłaszali się do mnie. Kiedy szłam do spowiedzi, byłam atakowana przez bóle. Teraz mam lęk przed reiki, która jakby zwróciła się przeciw mnie. Nie rozumiem w co weszłam, ale czuję, że to jest coś złego i niebezpiecznego. Uratować mnie może tylko Bóg."

Anonimowy ksiądz, już po otrzymaniu II stopnia wtajemniczenia w reiki, zerwał z nią. W publicznym liście (Reiki - klucz do Ki?, Rycerz Niepokalanej, nr 9, 1994) wyznał: "Mówiono mi: nawet katolicka zakonnica jest "mistrzynią" w Polsce i prowadzi szkolenie; ten "system" jest ponad wszystkimi religiami, możesz się niczego nie obawiać!"

"Tym uśpiono moją czujność do tego stopnia, że na szkolenie związane z II stopniem " wtajemniczenia" poszedłem w koloratce, a więc w stroju duchownego! Czułem się okropnie w charakterze ucznia, gdyż nie wypadało mi przejąć roli nauczyciela nawet wtedy, gdy musiałem w grupie, w której prawie wszyscy uważali się za katolików, protestować przeciwko głoszeniu chociażby buddyjskiej teorii reinkarnacji!"

Nawet jeśli ta ostatnia nie jest dla "mistrzów" reiki podstawą ich wiary, staje się jednak ważnym jej "dogmatem", powszechnie uznawanym, a nawet głoszonym. (J. Peterko wyraźnie wskazuje, że praktykujący reiki zakładają reinkarnację, por. dz. cyt., s. 67 - przyp. A. Z.) Uważam więc, że wiara ta jest przynajmniej jednym z "owoców" reiki, po którym można ten system rozpoznać. Trującym owocem fałszu, przed którym trzeba przestrzec uczniów Jezusa."

"(...) Bądźmy czujni, gdy nam obiecują moc "samoleczenia", gdy chcą podłączyć nasze ręce do "Boga - Energii Kosmicznej", gdyż stąd już jeden krok do "samozbawienia", podeptania Krzyża i uznania Chrystusa za zwykłego człowieka, w <<ostatniej, najdoskonalszej firmie, wyzwolonej od konieczności łączenia się z ciałem>>. (..) Wystarczy podstawić w miejsce owej "Fali" czy "Energii" pojęcie naszego Boga w Trójcy Świętej Jedynego, by imiona te zabrzmiały jak bluźnierstwo! Przecież to czysty panteizm!"

"Poza tym człowiek (czy tylko? kto za nim stoi?) przekazuje się w II "wtajemniczeniu" trzy znaki, które możesz czynić w powietrzu ręką lub tylko w wyobraźni, byś tymi znakami "zmuszał" Boga do działania w sposób przez ciebie określony! Czy naprawdę wierzysz, że sam Bóg, Ten Prawdziwy podda się na wzór fali radiowej sile twojego magicznego znaku?"

Brooks Alexander, ekspert z uniwersyteckiego miasta Berkeley (Kalifornia), mówi: "Nietrudno stwierdzić, że manipulacja psychiczna może jakąś dobrą skądinąd metodę leczenia przemienić w duchową pułapkę. Istota relacji lekarz - pacjent polega na tym, że na pewnych płaszczyznach tworzy się rodzaj zaufania, poddania się uzdrowicielowi. Jeśli więc chrześcijanin poddaje się pasywnie jakiemuś uzdrowicielowi, który liczy na siły duchowe (czy jego własne, czy też inne wpływy, którym służy jako kanał), łatwo może dojść do duchowego zamętu lub związania."

"Prawdopodobnie żadna ze wschodnich czy okultystycznych metod leczenia nie jest sama w sobie "neutralna", nawet jeśli świadomie i oficjalnie odcina się od poglądów filozoficznych; jej ramy metafizyczne - z których pochodzi - przenikają i obejmują ją do tego stopnia, że każdy element ćwiczeń jest ściśle wpleciony w leżący u jej podstaw system wiary" (Alexander B., Holistic Health, SCP Journal, Berkeley, sierpień 1978, s. 16).

Religię charakteryzuje poddanie Bogu, a nie sterowanie Jego mocą. Religia wiąże się z wiarą. Dr Usui wybrał drogę zdobycia wiedzy, a nawet wejścia "w kompetencje Pana Boga". Chciał zdobyć wiedzę i moce, sam przez siebie, niejako wymuszając to na Panu Bogu. Uzyskanie wiedzy na tematy duchowe i sprawowanie nad nimi władzy stanowi istotę magii i jest przeciwieństwem religii.

Człowiek, zrywając w ogrodzie rajskim, za namową szatana, owoc z drzewa poznania dobra i zła, podporządkował się jego mocy. Rzeczywiście uzyskał poznanie, ale przyniosło mu ono smutek i uzależnienie od zła. Próba zdobycia bezprawnej władzy nad Bogiem, chęć posiadania władzy pozwalającej dominować i sterować tym, co nadprzyrodzone, leży u podłoża magii (por. Ez 13, 18 - 19) i stanowi antytezę właściwego stosunku stworzenia do Stwórcy.

Jezus podczas uzdrawiania nie posługiwał się żadnymi znakami. Uzdrawiało Jego Słowo. To Ono miało moc wiążącą wszelkie siły zła. Również Jego uczniowie dokonywali uzdrowień i uwolnień "w imię Jezusa". Moc wiążącą w reiki posiadają znaki, lecz, jak stwierdził dr Usui, znajomość znaków nie dała jeszcze mocy uzdrowienia.

Dopiero w transie, po medytacji, tajemnicza, niezidentyfikowana siła, wzbudzająca w nim odczucie lęku i przerażenia, wkodowała mu w podświadomość te tajemnicze znaki (por. M. Bugaj, Reiki Usui Shiki Ryoho, cz. 1, s. 11). Znaki te, uczynione ręką nad chorym, mają moc wiążącą wobec chorób. Nasuwa to nieodparcie skojarzenie z tajemniczymi znakami, którymi posługuje się magia.

Pismo Święte ostrzega przed ślepą wiarą w cokolwiek. Apostoł Jan pisze: Umiłowani, nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie (1 J 4,1). Św. Paweł, zwracając się do Koryntian, z naciskiem podkreśla, że nie wolno mieć nic wspólnego z demonami: "Nie chciałbym, byście mieli coś wspólnego z demonami. Nie możecie pić z kielicha Pana i z kielicha demonów; nie możecie zasiadać przy stole Pana i przy stole demonów. Czyż będziemy pobudzali Pana do zazdrości? Czyż jesteśmy mocniejsi od Niego? Wszystko wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko wolno, ale nie wszystko buduje" (1 Kor 10, 21-23).

W Efezie nawróceni wróżbici palili swoje księgi świadomi, że nie mogą służyć Chrystusowi i mocom demonicznym (por. Dz 19, 19).

Ku przestrodze

Pacjentka sztuki reiki napisała: "Jedna z koleżanek poleciła mi radiestetkę panią Zofię, ponieważ chciałam sprawdzić stan swojego zdrowia. Zaprosiłam więc p. Zofię do siebie, do domu. Byłam wówczas w doskonałym stanie zdrowia. Niczego nie podejrzewając poddałam się badaniu. Pani Zofia stwierdziła, że posiadam kamienie na woreczku żółciowym i nowotwór na narządach kobiecych."

"Po jej wyjściu zaczęłam się bardzo źle czuć. Podczas badania robiła nade mną dziwne znaki ręką. Pani Zofia postanowiła mnie leczyć, jak się później okazało, z chorób, których w rzeczywistości nie było, zrobiłam odpowiednie badania lekarskie. Zaprosiła mnie do siebie do domu. Okazało się, że ma ona oficjalny gabinet odnowy biologicznej Z dużym napisem REIKI. Niczego nie podejrzewając, poddałam się kolejnemu "leczeniu", po którym poczułam się jeszcze gorzej. Straciłam zupełnie siły, nie mogłam utrzymać się na nogach. Od kilku miesięcy jestem chora i nie pracuję, nie mogę przyjść do siebie."

"Wielokrotnie p. Zofia dzwoniła do mnie, przysyłała listy, proponowała "wspólną modlitwę" i abym poszła na I stopień reiki."

"(...) Mój kierownik duchowy, widząc pogarszający się stan mojego zdrowia, zabronił mi kontaktów z panią Zofią. Od tygodnia stopniowo odczuwam poprawę zdrowia..."

Ks. prof. Andrzej Zwoliński

LITERATURA:

- Abramowski S., Reiki bez legendy, Nie z tej ziemi, nr 11 (27), 1992, s. 36 - 37.

- Bugaj M. J., Reiki Usui Shiki Ryoho, cz. 1, Warszawa 1992.

- Gabor B., Starojapońska sztuka - Reiki, Bądź zdrów, nr 4, 1992, s. 8 - 9.

- Kilarska M., Czy "reiki" nie jest podstępem szatana? Głos krytyczny o "reiki", mszp., ss. 7.

- Ks. X, Reiki - klucz do ki?, Rycerz Niepokalanej, nr 9 (459), 1994, s. 367 - 369.

- Kulinicz E., Boska energia Reiki, Nie z tej ziemi, nr 6 (22), 1992, s. 3,14 -15.

- Kulinicz E., Reiki pierwsze wtajemniczenie, Nie z tej ziemi, nr 7 (23), 1992, s. 23 - 25, 30.

- Peterko J., Uzdrawiająca energia reiki, wyd. Centrum Usługowo Szkoleniowe Reiki, Gliwice 1991.

- Pfeifer S., Czy zdrowie za wszelką cenę? Medycyna alternatywna a wiara chrześcijańska, wyd. Effatha Wrocław 1994

Na falach kosmicznej energii ki

Eva Orbanova

Chorzy ludzie to nasza codzienna rzeczywistość. Dlatego bycie zdrowym jest życzeniem każdego z nas. Wielokrotnie ta niewielka rzecz nabiera sensu absolutnego. Zrobimy wszystko, aby ją osiągnąć. Odwiedzimy lekarzy medycyny klasycznej i - jeśli oni będą bezradni - podążymy do uzdrowicieli medycyny alternatywnej.

Właśnie oni często dają bowiem coś bardzo szczególnego, na co zwykły lekarz allopat [1] po prostu nie ma czasu. Oni będą mieć czas na wysłuchanie pacjenta, zapytanie, jak się czuje i co mu dolega. Można nawet wspomnieć o swoich starych bolączkach, nieporozumieniach, a nawet grzechach. Może właśnie dlatego tak dobrze się powodzi na Słowacji [2] medycynie alternatywnej. O tym świadczy choćby ta rozmowa z byłym uzdrowicielem rejki, który zastrzegł sobie anonimowość. Wierzymy jednak, że pomimo tego nie straci ona na autentyczności.

Ma Pan wieloletnie doświadczenie w stosowaniu metody reiki. Mógłby nam Pan przybliżyć okoliczności, które go przywiodły ku tej formie leczenia?

Nie powiedziałbym wieloletnie, co raczej kilkuletnie doświadczenie.

Z metodą reiki zetknąłem się zupełnie przypadkowo. Jeden z moich bliskich krewnych miał poważne problemy ze zdrowiem (nowotwór szyi), w następstwie czego zmarł. Ja także miałem nowotwór, i to bezpośrednio w gardle. Byłem dwukrotnie operowany, ale choroba stale postępowała.

Lekarz prowadzący, który jest zarazem moim przyjacielem, przekonywał mnie, abym razem z nim odwiedził wróżkę. Mówiąc szczerze, nie obiecywałem sobie zbyt wiele po tym. Byłem jednak bardzo zaskoczony, kiedy ta osoba opowiedziała mi o najważniejszych zdarzeniach z mojego życia i przy tym zaznaczyła, że przeżyłem śmierć kliniczną. Dodała, iż posiadam uzdrowicielskie właściwości, które powinienem wykorzystać dla dobra wszystkich ludzi. Powiedziała też, że przyjdzie do mnie nieznajoma osoba, która mnie wtajemniczy albo będzie pośrednikiem przy wtajemniczeniu do praktyk i metod uzdrowicielskich.

Z wielką niecierpliwością oczekiwałem, kogo do mnie przyśle ta wróżka, ponieważ podejrzewałem, że jest z kimś w zmowie, by ode mnie wyciągnąć pieniądze. Upłynęło jednak wiele czasu, a nic się nie działo. Nowotwór się rozrastał, z trudnością mogłem przełykać. Pewnie zapomniałbym o odwiedzinach u wróżki, gdybym nie spotkał osoby, która była uzdrowicielką reiki, i to właśnie ona podała mi adres mistrzyni reiki.

Poszedłem do niej. Od razu po przywitaniu wyraziła ona ochotę na wtajemniczenie mnie w pierwszy, a nawet drugi stopień rejki. Według niej posiadałem duchowe właściwości niezbędne do tej metody leczenia. Wtajemniczenie jednak nie było darmowe - wymagało konkretnej finansowej zapłaty, której dokonałem z niechęcią. Jestem człowiekiem wierzącym. Moim zdaniem za tych parę minut, które mi poświęciła, cena była zbyt wygórowana. Według jej zaleceń zdobyłem potrzebną literaturę, na przykład książki: Jak widzieć i rozumieć aurę, Tęcza reiki, Praca z życiową energią.

Po parotygodniowym studium wypróbowałem metodę leczenia bezpośrednio na sobie i z wielkim zdumieniem stwierdziłem, że nowotwór gardła zniknął u mnie po paru dniach. Znowu odwiedziłem mojego przyjaciela lekarza, który badając mnie stwierdził, że po nowotworze nie ma ani śladu; znikły nawet blizny po poprzednich zabiegach chirurgicznych.

To pobudziło mnie do jeszcze wnikliwszego studiowania literatury zajmującej się uzdrowicielską metodą rejki. Później wypróbowałem tę formę leczenia na wielu ludziach, którzy mieli różne problemy ze zdrowiem, i muszę stwierdzić, że większości z nich pomogłem.

Powróćmy do Pańskich wyjątkowych zdolności. Czy one są prawdziwe?

Tak, o niektórych już wiedziałem. Przypominam sobie, że na jedną właściwość wskazywały nawet moje dzieci. Zdarzyło mi się, że oglądałem jakąś niemiecką stację telewizyjną, chociaż po niemiecku nie umiem ani słowa. Co ciekawe, pomimo tego, że nie wsłuchiwałem się w słowa, rozumiałem wszystko, jak gdyby to był film w języku słowackim.

Po krótkim zastanowieniu, ku mojemu zdumieniu stwierdziłem, że film jest naprawdę wyświetlany po niemiecku... i wtedy dopiero przestałem rozumieć występujących w nim aktorów. Przypominam sobie, że żona starała się wtedy mnie przekonać i znaleźć wytłumaczenie tego faktu w tym, iż się zdrzemnąłem, a to wszystko mi się jedynie przyśniło.

Muszę dodać, że tę właściwość definitywnie straciłem w bardzo ciekawych okolicznościach. Otóż w Wielki Piątek byłem w kościele i podczas śpiewu Pasji znalazłem się w takim stanie, jakbym był w samym środku zdarzenia. Chrystusa prowadzono na Kalwarię. Widziałem, jak niesie krzyż. Był bardzo zakrwawiony. Wokół Niego stali żołnierze i tłum ludzi, którzy tam się zbiegli. Starałem się tak ustawić, abym mógł Mu patrzeć prosto w twarz. Gdy już się zbliżał moment, iż mogłem zobaczyć Jego twarz, to niespodziewanie jakiejś dziewczynie z głośnym brzękiem spadły na posadzkę klucze. W tym momencie znalazłem się znowu w realnym świecie. Pamiętam, że od tej chwili straciłem właściwość rozumienia obcych języków.

Oficjalna literatura z zakresu rejki mówi o trzech stopniach inicjacji. Adept przechodzi poprzez nie pod kierunkiem mistrza. Z rozmowy z Panem wynika, że przyjął Pan pierwszy i drugi stopień wtajemniczenia. Jak wygląda taki obrzęd?

Nigdy nie uczestniczyłem w specjalistycznych kursach, które prowadzą mistrzowie rejki, ale - jak już wcześniej powiedziałem - mistrzyni reiki wtajemniczyła mnie w pierwszy i drugi stopień niemal od razu, po parominutowym przygotowaniu. Moje zadanie polegało na zapamiętaniu trzech rysunków (mantry), które powinienem sobie przy leczeniu wizualizować - albo na chorym człowieku, albo na swoich dłoniach.

Gdy już opanowałem w praktyce rysowanie, nastąpił obrzęd wtajemniczenia, który w praktyce wyglądał w ten sposób: Mistrz reiki i wtajemniczany znajdują się w zamkniętym pomieszczeniu. Panuje tam półmrok, są rozmieszczone symbole, wprowadzające właściwą atmosferę [3].

Wtajemniczany siedzi na krześle, ma zamknięte oczy, a nad nim stoi mistrz rejki. Wymagane jest, aby zainteresowany nie myślał wtedy o niczym. W ten sposób otworzy swój umysł na przyjęcie posłania energii kosmicznej, którą mu nie daje, lecz jedynie przekazuje jako pośrednik mistrz rejki. On jest jak gdyby przekaźnikiem uniwersalnej nieosobowej energii, która sama leczy, ale także przy pomocy której się leczy.

W następnej fazie przypieczętowaniem wtajemniczenia jest zgoda przyjmującego. Osobiście odczuwałem szczególną energię, przepływającą wokół mojego ciała. W tym momencie wtajemniczony poznaje specjalistyczne techniki, które mu umożliwiają koncentrację w sobie uzdrawiającej energii, oraz uczy się, jak jej używać. W trakcie obrzędu inicjacji otrzymuje również od mistrza rejki trzy znaki na czoło i na rękę.

Trzeciego stopnia Pan nie przyjął. Czyżby nie był potrzebny?

Moje szkolenie osiągnęło jedynie drugi stopień. Wspomniana uzdrowicielka reiki powiedziała, że trzeci stopień w tym momencie jest mi niepotrzebny i że po jakimś czasie, powiedzmy po pięciu albo sześciu miesiącach, mogę ją poprosić, jeśli jeszcze będę tym zainteresowany, o wtajemniczenie trzeciego stopnia. Ale to też kosztuje - "bagatela" 50 tys. sk. Ze względu na to, iż wspomniana mistrzyni leczyła wielu ludzi, od których pobierała wysokie sumy, chociaż bywało, że jej pacjenci po dwóch tygodniach umierali, doszedłem do wniosku, że ta metoda opiera się na mocy mrocznych sił, a nie - jak uzdrowiciele reiki starają się przekonać chorych - o łaskę Bożą i uzdrawiające siły.

Metoda reiki, którą Pan praktykował, przywróciła - według tego, co Pan twierdzi - wielu ludziom zdrowie.

Wszyscy, którzy uzdrawiają za pieniądze, żerują na nieszczęściu ludzi, by się wzbogacić. Jestem przeświadczony, że te uzdrowicielskie metody wykorzystują mroczne siły.

Powiedział Pan wcześniej, że powodzenie uzdrowienia zalety od tego, czy pacjent uwierzy w jej uzdrawiającą moc albo też w cudowne możliwości uzdrowiciela. Nie chodzi tu czasem o efekt placebo?

Najpierw muszę powiedzieć, że nikogo nie można leczyć wbrew jego woli. Co więcej, nie jest możliwa pomoc, jeśli pacjent ma wrogie nastawienie wobec stosowanej metody uzdrawiania. Musi się on zgadzać ze sposobem terapii, chociaż jej istoty nie rozumie. Nie musi on posiadać żadnych stopni wtajemniczenia, ale ważne jest, aby na tę metodę był otwarty.

Jeśli chodzi o drugą część pytania, to powiem tylko tyle, że o efekcie placebo nie można się jednoznacznie wypowiedzieć, gdyż reiki można użyć także w stosunku do zwierząt, które nie potrafią tego efektu w sobie wywołać.

Na podstawie czego Pan stwierdził, że metoda reiki nie jest duchowo neutralna?

Po kilkuletnim praktykowaniu metody i po wielu uzdrowicielskich powodzeniach zacząłem odczuwać ogromne problemy z modlitwą Ojcze nasz. Również moja osobista modlitwa stała się niemożliwa. Modląc się, bardzo często traciłem przytomność. Zdarzenia te powtarzały się. Doszedłem do wniosku, że ta metoda uzdrawiania nie jest zgodna z Bożą wolą. Także w literaturze odkryłem, że prowadzi ona do bałwochwalstwa.

Jako przykład podaję mantrę z książki Waltera Lubecka: Praca z życiową energią - Aham Brahmasmi, co w tłumaczeniu znaczy: Ja jestem Bogiem. Taką mantrę powinien według autora uzdrowiciel powtarzać co najmniej 108 razy przez dziewięć kolejnych dni. Podobnie ta sprawa wygląda w innych książkach, co jednoznacznie potwierdza niebezpieczeństwo tego typu literatury.

Na zakończenie naszej rozmowy pragnę życzyć wszystkim ludziom mocnego zdrowia, harmonii w życiu, spokoju w duszy i silnej wspólnoty z naszym Boskim Zbawicielem Jezusem Chrystusem.

Dziękuję za rozmowę.

tłum. ks. Henryk Sitek

Wybrane fragmenty obszernego wywiadu pochodzą ze słowackiego kwartalnika Rozmer, nr 1/2003.

PRZYPISY:

1. Współczesna medycyna allopatyczna (tradycyjna) ma tendencję do ograniczania się tylko do leczenia poszczególnych odosobnionych dolegliwości, nie potrafi natomiast spojrzeć szerzej na zdrowie człowieka, co powoduje wzrost niezadowolenia u pacjentów i zainteresowanie z ich strony terapiami alternatywnymi (red.).

2. Oczywiście w Polsce jest pod tym względem podobnie. Również i u nas medycyna alternatywna cieszy się ogromną popularnością (red.).

3. Mantry - reiki uważa je za uzdrawiające formy dźwiękowe (od autorki).



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Reiki a chrześcijaństwo, satanizm opetanie egzorcyzmy
Wikipedia Dyskusja o Bioenergoterapii, satanizm opetanie egzorcyzmy
turnusy bioenergoterapeutyczne, satanizm opetanie egzorcyzmy
Syndromu Duchowego Uzależnienia, satanizm opetanie egzorcyzmy
Kościół ruszył na nową wojnę z szatanem OZON, satanizm opetanie egzorcyzmy
BioenergoteraPIATekst zaczerpnięty z dwumiesięcznika Miłujcie Się, satanizm opetanie egzorcyzmy
bioenergoterapia świadectwo List, satanizm opetanie egzorcyzmy
bioenergoforum, satanizm opetanie egzorcyzmy
Żyły wodne są mitemRozmowa z doktoremPrzemysławem Kiszkowskim, satanizm opetanie egzorcyzmy
Iz 44, satanizm opetanie egzorcyzmy
Akademia pseudonauki w Łodzi powstała Akademia Astrobiologii, satanizm opetanie egzorcyzmy
BIOENERGOTERAPI1, satanizm opetanie egzorcyzmy
Bioenergogłupota w natarciu, satanizm opetanie egzorcyzmy
Spirytystyczne korzenie NFSH, satanizm opetanie egzorcyzmy
Bioenergoterapia to metoda terapeutyczna, satanizm opetanie egzorcyzmy
Horoskop katolicki, satanizm opetanie egzorcyzmy
BIOENERGOTERAPIA, satanizm opetanie egzorcyzmy
MISTYKA TAROTA, satanizm opetanie egzorcyzmy
A oto reakcja radiestety na moje badania, satanizm opetanie egzorcyzmy

więcej podobnych podstron