Konflikt czeczeński - krótka analiza. Część 1
Przemysław Wegwert
We wrześniu 1999 roku rozpoczęła się operacja, która - jak twierdzili rosyjscy generałowie - miała na celu likwidację czeczeńskiego terroryzmu. Dzisiaj po blisko 7-letnich obserwacjach można stwierdzić, iż data ta wyznaczyła początek kolejnej wojny, która wprowadziła konflikt rosyjsko-czeczeński w XXI w., kontynując tym samym blisko pięćsetletnie zmagania o podbój i utrzymanie kontroli nad Kaukazem.
Po raz pierwszy carowie próbowali objąć swym władaniem Kaukaz w XVI wieku. W 1783 roku zapoczątkowali militarną kampanię, aby podporządkować sobie ludność tego regionu. Od 1821 do 1859 roku walki trwały niemal nieprzerwanie, aż wreszcie Rosjanie zdołali stłumić opór, którym kierował legendarny przywódca północnego Kaukazu - Szamil. Po rosyjskiej rewolucji narody północnego Kaukazu ogłosiły niepodległość i zawiązały federację, która na początku lat 20-tych została rozbita przez bolszewików. Opór wobec sowieckiej władzy ujawnił się ponownie podczas II wojny światowej i skłonił Stalina do deportowania praktycznie wszystkich Czeczenów do Kazachstanu, gdzie przebywali na wygnaniu do połowy lat 50-tych.
Wraz z rozpadem Związku Radzieckiego Czeczeni, co było do przewidzenia, znów wzniecili rewoltę. W 1996 roku udało im się - po pokonaniu wojsk rosyjskich de facto zdobyli niepodległość. Jednak Rosjanie nie mogli się z tym pogodzić i rozpoczęli obecną kampanię militarną, by podporządkować sobie nieposłusznych kaukaskich górali. Dla wielu ludzi nie zgłębiających tematu, problem czeczeński może wydawać się mało znaczącym epizodem w historii Rosji, któremu nie warto poświęcać czasu. Tym czasem problem ten wiąże się nierozerwalnie z samą istotą państwa rosyjskiego, które zamieszkuje blisko setka przeróżnych narodowości. Problem istniał zarówno w Rosji carskiej, jak i bolszewickiej, obciążył również konto dziejowe państwa demokratycznego. Można go rozpatrywać w wymiarze politycznym, ekonomicznym, jak i moralnym. Wymiar moralny wiąże się z prawem narodów do samostanowienia, ekonomiczny to kwestia dotycząca wydobywania i transportu ropy naftowej, polityczny odnosi się do kształtu Rosji w dzisiejszych granicach. Czym jednak będzie charakteryzował się XXI w. w zmaganiach o niepodległość Czeczenii? Jedno jest pewne mimo wciąż toczących się walk i ciągłego oporu, wizja suwerennego, niezależnego państwa czeczeńskiego, wydaje się coraz bardziej odległa. Po sześciu latach kampanii Moskwa zdołała ponownie podporządkować sobie Iczkerię. Obecnie, niemal cała Czeczenia opanowana jest przez wojska federalne. Wyjątek stanowią niewielkie, najbardziej oddalone i trudno dostępne górskie obszary. Wszystkie duże formacje zbrojne Czeczenów zostały rozbite w początkowej fazie operacji. Lecz mimo zapewnień Kremla o normalizacji sytuacji w republice z całą pewnością można mówić o regularnej wojnie partyzanckiej. Mimo tego iż liczące najwyżej po kilkudziesięciu bojowników grupy, dokonują tylko pojedynczych aktów dywersyjnych, to w każdej chwili potrafią podjąć skoordynowaną akcję zaczepną w celu przejęcia lub zniszczenia ważnego obiektu, czy też odbicia towarzyszy broni, jak to miało miejsce w Nalczyku. Taka aktywność może trwać jeszcze bardzo długo. Tym bardziej, iż w ostatnim czasie doszło do konsolidacji czeczeńskich sił w walce ze wspólnym wrogiem. Najpierw do wielkiej narady powstańczych przywódców doszło na przełomie czerwca i lipca 2002 r.w aule Wiedeno w górzystej części Czeczenii, ostatnim zakątku tej kaukaskiej republiki, wciąż pozostającym poza kontrolą Rosjan. [1]
W naradzie, poza prezydentem Maschadowem i wiernymi mu politykami i komendantami wzięli też udział ci z powstańczych przywódców, którzy od wielu miesięcy traktowali Maschadowa wrogo, a przynajmniej dystansowali się od niego. Na naradzie w Wedeno wszyscy jednomyślnie zgodzili się wykonywać jego rozkazy. Jednak do najpoważniejszych zmian doszło wraz ze śmiercią w marcu 2005 r., dotychczasowego prezydenta Czeczenii Asłana Maschadowa, który zabiegał o poparcie Zachodu i nieprzychylnie odnosił się do terrorystycznych metod walki. Jednocześnie był skłonny do dalekoidącego kompromisu w stosunkach z Rosją mogącego zakończyć wyniszczającą wojnę. Wraz z nim minęła pewna era w walce z rosyjskim okupantem. Era walki niepodległościowej, walki o stworzenie nowoczesnego państwa kształtowanego rękoma Dudajewa i Maschadowa, nieprzypadkowo byłych oficerów armii rosyjskiej. Jednak śmierć Maschadowa przyśpieszyła tylko to co było nieunknione. Dwanaście lat okrutnej wojny sam na sam z upokorzoną Rosją dokonało niesamowitego spustoszenia wśród mieszkańców Czeczenii. Osamotniona Czeczenia musiała przewartościować swe dotychczasowe działania i podjąć radykalne kroki. Obecnie w przywództwie czeczeńskim dominującą pozycję zyskali zwolennicy powiązania walki niepodległościowej z ideami religijnymi i ponadnarodowymi. Obecny przywódca czeczeńskich separatystów szejk Abdul Chalim Sadułajew dokonał wyboru nowej strategii w walce z rosyjskim okupantem. W najwyższym przywództwie Czeczeńskim znaleźli się m.in.: najsłynniejszy z czeczeńskich komendantów Szamil Basajew, który został mianowany wojskowym przywódcą powstania; Mowładi Udugow - będący od 1998 roku jednym z przywódców antymaschadowowskiej opozycji w Czeczenii, ideolog rewolucji muzułmańskiej na Kaukazie i mistrz propagandy przezywany przez rosjan "czeczeńskim Goebbelsem", został mianowany przez Sadułajewa szefem Narodowej Służby Informacyjnej w powstańczym rządzie. Władzę stracili natomiast emigracyjni ministrowie z Ahmedem Zakajewem na czele, który został zepchnięty na margines otrzymując tekę ministra kultury. Świadczy to dobitnie o rozczarowaniu się przez Czeczenów działaniami dyplomatycznymi na Zachodzie i dominacji taktyki wymuszenia niepodległości wyłącznie siłą. Z kolei oddanie władzy w ręce Basajewa i Ugudowa może świadczyć o tym, iż separatyści podjęli decyzję o przeniesieniu wojny na obszar całego Kaukazu i silnego związania jej z ruchem islamskim, dążącym do stworzenia w górach muzułmańskiej republiki rządzącej się prawem szariatu. Byłby to zatem powrót do źródeł i nawiązania do koncepcji słynnej Degisty, czyli sojuszu Dagestanu, Czeczenii i Inguszetii, która stawiła opór carskiej Rosji. Jest to wielkie marzenie Basajewa, który próbował zrealizować je już w 1999 r. najeżdżając Dagestan
Z całą pewnością armia rosyjska nie jest w stanie wyeliminować wszystkich bojowników ani skutecznie odciąć ich od dostaw broni i pieniędzy z zewnątrz, ale należy zauważyć, iż poczyniła w tym kierunku duże postępy, eliminując najważniejsze osoby z czeczeńskiego otoczenia. Obok prezydenta Dżochara Dudajewa, przywódcy czeczeńskiej secesji, który poniósł śmierć jeszcze podczas pierwszej wojny czeczeńskiej i wspominanego już Asłana Maschadowa, na przestrzeni ostatnich czterech lat, separatyści utracili niemal całą elitę dowódczą. W grudniu 1999 r. podczas próby przebicia się przez oblężony Grozny zginęli Chunkar Pasza Israpiłow, "Mały Asłanbek" i Lecza Dudajew, krewniak prezydenta Dżochara Dudajewa. W 2000 r. w zasadzce zginął Arbi Barajew, jeden z głównych fundamentalistów muzułmańskich i handlarzy żywym towarem. Wiosną rosyjscy agenci otruli arabskiego ochotnika Chattaba, głównego łącznika między Czeczenami i światem arabskim, a w lipcu, w obozie pracy na Uralu umarł Turpał-Ali Atgierijew (według rodziny przyczyną śmierci była gruźlica). W marcu 2000 r. do niewoli dostał się komendant Salman Radujew, słynny dowódca oddziału, który w 1996 r. podczas ataku na Kizlar wziął ponad 2 tys. zakładników. Zmarł w więzieniu, odsiadując wyrok dożywocia. W czerwcu 2002 r. Asłanbek Abdullahadżijew, zwany "Dużym Asłanbekiem" jeden z najsłynniejszych czeczeńskich komendantów, zginął w zasadzce zorganizowanej przez rosyjskich żołnierzy w jego rodzinnej wiosce Szali[2]. W lutym 2004 r., w zamachu bombowym w Katarze (o jego organizację oskarżeni są rosyjscy agenci) zginął były prezydent i członek rządu Czeczenii Selim Chan Jandarbijew[3]. 1 marca bieżącego roku Federalna Służba Bezpieczeństwa potwierdziła doniesienia o śmierci drugiego obok Szamila Basajewa najpotężniejszego z czeczeńskich komendantów partyzanckich, Rusłana Giełajewa. Według źródeł rosyjskich, Giełajew zginął w starciu z dwuosobowym patrolem rosyjskiej służby granicznej w górach Dagestanu[4]. W kwietniu 2004 r. zginął Abu Walid - dowódca najemników arabskich walczących po stronie Czeczenów na Północnym Kaukazie[5]. W tym samym miesiącu w ręce rosyjskie oddał się Szaa Turłajew, kiedyś szef ochrony nieuznawanego przez Moskwę prezydenta Asłana Maschadowa. Ostatnio Turłajew nie był w bezpośrednim otoczeniu Maschadowa, ale dowodził oporem w gminie Nożaj-jurt. Poddał się, bo został ciężko ranny w nogę i w ranę wdała się gangrena[6]. Na początku marca 2004 roku, poddał się inny bliski współpracownik Maschadowa, Mohamed Chambijew, były ministrem obrony niepodległej Czeczenii. Jego kapitulację poprzedziła masowa łapanka na członków jego rodziny i rodu, jaką w całej Czeczenii nakazał przeprowadzić Ramzan Kadyrow, syn i szef straży przybocznej prezydenta Kadyrowa. Zaszantażowano go, że jeśli nie wyjdzie z podziemia, to zginie cała jego rodzina[7]. We wrzesień 2005 zginął Ahmad Awdorhanow, jeden z głównych czeczeńskich dowódców w wojnie z Rosjanami, bliski doradca prezydenta Asłana Maschadowa[8]. W listopadzie 2005 r. przed kamerami ogólnorosyjskiej, państwowej stacji telewizyjnej Kanał Pierwszy wystąpił kolejny zasłużony dowódca polowych separatystów, generał Chizir Chaczukajew, który złożył broń i rozwiązał swoje oddziały. Zachęcał on innych powstańców, by poszli za jego przykładem, a także agitował rodaków, by wzięli udział w niedzielnych wyborach. Chaczukajew, kolejny bliski współpracownik Maschadowa, kierował strategicznym resortem zaopatrzenia. W siłach powstańczych walczył od 1994 roku[9].
Powrót na górę
1. Czeczenia. Maschadow ma coraz więcej zwolenników , "Gazeta Wyborcza", 28.08.2002.
2. W.Jagielski, Śmierć słynnego czeczeńskiego komendanta, "Gazeta Wyborcza", 27.08.2002.
3. Podejrzani o zamach na Jandarbijewa w Katarze okazali się rosyjskimi agentami, OSW (archiwum internet), 26.02.2004.
4. Czy Rusłan Giełajew słynny czeczeński komendant nie żyje, "Gazeta Wyborcza", 2.03.2004.
5. M.Wojciechowski, Czeczenia. Czy zabito najbliższego druha Szamila Basajewa, "Gazeta Wyborcza", 19.04.2004.
6. Maschadow stracił szefa ochrony, OSW (archiwum internet), 2.04.2004.
7. W.Jagielski, Rosja ma nową taktykę przeciw Czeczenom, "Gazeta Wyborcza", 15.03.2004.
8. Śmierć dowódcy czeczeńskiego, "Gazeta Wyborcza", 18.09.2005.
9. Czeczeni wybierają parlament, "Gazeta Wyborcza"", 27.11.2005.
Straty te są o tyle istotne dla przyszłości konfliktu Czeczenii, iż wyeliminowaniu uległa elita bojowników czeczeńskich związanych z pierwotnym nurtem niepodległościowym z czasów Dudajewa, pozbawionych syndromu wychowania w czasach wojny. Obecni liderzy i przyszli komendanci to pokolenie czasów wojny, wychowane w strachu, poniżeniu, okrucieństwie. To niestety mężczyzni przywykli jedynie do walki i naznaczeni piętnem zemsty, co może wróżyć Rosjanom niespokojną i krwawą przyszłość. A atak na Nalczyk w październiku 2005 r. jest zapewne przedsmakiem, tego co czeka Rosję w najbliższych latach.
Tym bardziej, iż jeśli to co zapowiada Basajew , że wiosną partyzanccy emirowie zbiorą się na wielkiej naradzie, by dokonać wyboru duchowego i politycznego przywódcy Kaukazu - imama, jest prawdą, to możemy być pewni iż strategia partyzantów polegająca na przeniesieniu wojny z Czeczenii na cały Kaukaz i przekształcenia jej z czeczeńskiej w kaukaską, zaczyna nabierać realnych kształtów.
Mimo powyższych faktów, staje się jednak jasne, iż Czeczenia zaczyna przegrywać tę swoistą walkę na wyczerpanie.
Przede wszystkim przerażająco kształtuje się sytuacja demograficzna narodu czeczeńskiego, bowiem celem operacji "antyterrorystycznej" była pacyfikacja zbuntowanej republiki i fizyczna likwidacja jak największej liczby tak aktywnych, jak i potencjalnych bojowników. Nie chodzi przy tym o zagładę całego narodu, ale o stworzenie swoistej "luki pokoleniowej", co miałoby zapewnić Moskwie spokój w Czeczenii na okres mniej więcej dekady. W tym celu Rosjanie zastosowali w Czeczenii taktykę spalonej ziemi. Świadczy o tym choćby fakt, iż mimo opanowania większości terytorium tej republiki, uchodźcy koczujący w sąsiedniej Inguszetii (ok. 150 tys.) nie chcieli wracać do swoich domów w słusznej obawie, że będą obiektem ataków wojsk rosyjskich. Z kolei inne działania sił federalnych, takie jak: przepuszczanie przez "obozy filtracyjne" jak największej liczby mężczyzn zdolnych do noszenia broni, przypadki ostrzału ludności cywilnej uchodzącej z terenów objętych walkami mimo wynegocjowanych "korytarzy humanitarnych", czy automatyczne traktowanie przez rosyjskie siły bezpieczeństwa mężczyzn w wieku 10-60 lat jako potencjalnych bojowników (na podstawie rozkazu generała Władimira Kazancewa) - świadczą o przyjęciu planu zastraszenia, czy wręcz eliminacji jak największej ilości Czeczenów z pokolenia potencjalnie zdolnego do oporu. Przebieg operacji wojskowej w Czeczenii wydaje się zakładać, że przeciwnikami Rosjan w równym stopniu jak uzbrojeni partyzanci jest ludność cywilna republiki [10]. O ogromie ofiar wśród ludności cywilnej Republiki Czeczeńskiej, niech świadczy fakt, iż wg Amnesty International, tylko do 24 października 1999 roku, a więc po miesiącu zmagań, liczba zabitych osób cywilnych wynosiła ok. 2,5 tys [11]. Według różnych organizacji obrony praw człowieka od 1999 roku do stycznia 2003 r. zabito 80-100 tys. Czeczenów [12] , czyli tyle ile podczas pierwszej wojny z Rosją. Co gorsze, mimo rzekomego uregulowania sytuacji w Czeczenii, w kwietniu 2003 r. paryska gazeta "Le Monde", powołując się na tajny raport kolaboracyjnych, prorosyjskich czeczeńskich władz, ujawniła, że według nawet najostrożniejszych szacunków, co miesiąc stu cywilów ginie w Czeczenii w niewyjaśnionych okolicznościach. Zazwyczaj są zatrzymywani przez rosyjskich żołnierzy, a wszelki ślad urywa się po przekroczeniu bramy rosyjskich garnizonów. Ponadto rosyjska organizacja praw człowieka "Memoriał" i międzynarodowa Human Rights Watch zaalarmowały, że w rosyjskim korpusie ekspedycyjnym w Czeczenii działają szwadrony śmierci, porywające i mordujące cywilów. Ich zwłoki rozrywane są na strzępy granatami, by ukryć ślady tortur i uniemożliwić identyfikację. Oskarżano przede wszystkim rozwiązane niedawno tzw. oddziały do zadań specjalnych (specnaz), składające się z odbywających wieloletnie wyroki kryminalistów, podległe rosyjskiemu ministerstwu sprawiedliwości. Za zgodę na służbę na wojnie w Czeczenii skazanym bandytom obiecywano skrócenie wyroków [13]. Informacje te potwierdzają coroczne raporty Amnesty International, które wciąż donoszą o "zaginięciach", zabójstwach, torturach i znęcaniu się nad ludnością cywilną w Czeczenii. Według A.I. wiele z tych nadużyć miało miejsce podczas celowych nalotów przeprowadzanych przez federalne siły rosyjskie oraz siły czeczeńskie. Co gorsze, z doniesień wynikało, że za nadużycia, a w szczególności za "zaginięcia", byli odpowiedzialni tzw. kadyrowcy, czeczeńskie siły bezpieczeństwa dowodzone przez wicepremiera Ramzana Kadyrowa.
Wszystkie te działania prowadzą do tego, że po raz trzeci Komisji Praw Człowieka ONZ nie udało się przyjąć rezolucji w związku z sytuacją praw człowieka w Czeczenii. W październiku 2005 r. Komitet ds. prawnych i praw człowieka w raporcie do Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy potępił sytuację praw człowieka w Czeczenii określając ją jako "katastrofalną". [14]
Poza tym światowa wojna z terroryzmem zaczyna utrudniać rebeliantom zdobywanie finansowego i rzeczowego wsparcia: Afganistan jest stracony jako możliwa baza szkoleniowa i zaopatrzeniowa; Arabia Saudyjska i Turcja rozciągnęły ścisły nadzór nad tymi spośród swych obywateli, którzy niegdyś pomagali czeczeńskim separatystom. Nawet Gruzja ogranicza dziś rygorystycznie - choć nie tak rygorystycznie, jak życzyłaby sobie Rosja - czeczeńską działalność, a sytuację w kraju komplikuje groźna czeczeńska opozycja.
Od prawie dwóch lat realną władzę w republice sprawuje Ramzan Kadyrow (syn zabitego w 2004 r. prorosyjskiego prezydenta Republiki Czeczeńskiej Achmada Kadyrowa). Znienawidzonemu i uważanemu przez większość rodaków za zdrajcę Kadyrowowi udało się podporządkować niemal wszystkie organy władzy cywilnej w republice i zyskać bardzo silną pozycję w stosunkach z Kremlem. Pod jego de facto dyktatorskimi rządami Czeczenia coraz częściej nazywana jest bandyckim państwem feudalnym. Za całkowitą lojalność do swych mocodawców Kadyrow cieszy się całkowitą bezkarnością, przejawiającą się m.in. porywaniami ludzi dla okupu, wymuszaniem haraczów od urzędników i przedsiębiorców czy politycznymi mordami niewygodnych przeciwników. Obecnie Kadyrow dysponuje także poważną siłą wojskową - według niektórych danych podlega mu ok. 12 tys. milicjantów czeczeńskich, ma także liczącą ok. 2 tys. ludzi "straż przyboczną", która terroryzuje ludność Czeczenii [15]. Wzmacnianie prorosyjskich władz Czeczenii jest jednym z elementów obecnej polityki Kremla w republice i ma na celu przeniesienie odpowiedzialności za bezpieczeństwo w Czeczenii z sił federalnych na władze republikańskie. Kreml dąży także prawdopodobnie do zmiany charakteru konfliktu z rosyjsko-czeczeńskiego na wewnątrzczeczeński i jak największego poróżnienia Czeczenów (wzmacnianie prorosyjskich władz ma być środkiem do osiągnięcia tego celu). Z drugiej strony wielu komentatorów zwraca uwagę, że rosnący w siłę i coraz bardziej niezależny od centrum Kadyrow, dysponujący ponadto poważną siłą militarną, może wymknąć się spod kontroli Kremla i zacząć prowadzić bardziej samodzielną i niekoniecznie zgodną z interesami Moskwy politykę. Moskwa już obecnie nie kontroluje jego kilkunastotysięcznych oddziałów zbrojnych, ma niewielki wpływ na wydawanie kierowanych do Czeczenii środków finansowych i coraz bardziej uzależnia się od jego kaprysów. Ale aby mieć względny spokój, Kreml przymyka oczy na jego samowolę w republice. Poza tym najzwyczajniej w świecie Putin nie widzi wobec niego alternatywy w Czeczenii - inne ugrupowania prorosyjskie zostały przez "kadyrowców" rozbite i pozbawione wpływów, a rozmowy z separatystami nigdy tak naprawdę nie wchodziły w rachubę.
Istnieje oczywiście możliwość, że ten mechanizm może wymknąć się z pod kontroli federalnej władzy, lecz na razie nosi ona wybitnie hipotetyczny charakter. Kadyrow jest zbyt zależny od centrum, żeby tak ryzykować. Mimo dużej władzy jaką został obdarzony, pamięta zapewne kto jest prawdziwym Panem i jak kończą nieposłuszni woli Kremla. Jak stwierdził Iwan Szafrańczuk , pracownik the Moscow Center for Defense Information: "To jest część czeczeńskiej mentalności - oni respektują siłę (. . .) jestem pewny, że problem może się pojawić wtedy, gdy Moskwa okaże słabość, straci panowanie nad przepływem gotówki do Czeczenii". [16]
Poza tym, jak stwierdził kiedyś Oleg Orłow, szef rosyjskiego Memoriału w Rosji jest sporo regionalnych baronów. Są lojalni wobec Moskwy, ale na swoim terytorium stworzyli własne feudalne księstwa. Kontrolują gospodarkę, prasę, surowce naturalne. Przykładem może być Baszkiria czy Kałmucja. To samo dzieje się w Czeczenii, i to na większą skalę. Nie bardzo zatem można wierzyć w wojnę Kadyrowa z Moskwą, tym bardziej iż młody Kadyrow nie jest człowiekiem idei, lecz młodocianym bandytą. Będzie zatem wasalem Moskwy, rządzącym swoim księstwem. Federalne centrum będzie zaś zadowolone z pozornego spokoju, który zaprowadzi. Jeszcze jedną gwarancją lojalności Kadyrowa, stało się pragnienie związanej z nim części elity, zabezpieczyć sobie spokojną i "zyskowną" egzystencję, co wiąże się z lojalnością do federalnego centrum.
Pozostaje jeszcze jeden, nie mniej ważny aspekt. Kreml udziela poparcia Kadyrowowi, gdyż obecny prezydent Czeczenii jest niewygodny dla niemal wszystkich liczących się w republice sił (armii i pozostałych struktur siłowych, bojowników, czeczeńskiej diaspory itd.). Nie lubią go zwolennicy partyzantów, bo zdradził. Nie lubi go armia, gdyż skupia w swych rękach za dużą władzę i stanowi w stosunku do nich alternatywną siłę, przeszkadzającą w nielegalnych interesach. Nie lubią go też ci, którym jest wszystko jedno, czy będzie rządzić Moskwa, czy proniepodległościowo nastawieni Czeczeni - za samowolę, i sianie w republice terroru . Tym samym Kadyrow nie ma nic do zyskania a wszystko do stracenia. Należy bowiem pamiętać, iż wśród Czeczenów głęboko zakorzenione jest tzw. prawo zemsty rodowej, które nakazuje pomścić krewnego. W ostatnich latach "prawo" do porywania i mordowania ludzi przekazywane jest przez stronę federalną oddziałom wiernym Kadyrowowi. A szczególnie złą sławę ma właśnie Służba Bezpieczeństwa podległa Ramzanowi Kadyrowowi, w której są zarówno amnestionowani bojownicy, a także ludzie z kryminalną przeszłością [17]. A wszystko to sprawia, iż z pewnością znajdzie się wielu Czeczenów gotowych pomścić zniewagę lub śmierć bliskich.
Oskarżanie bojowników o powiązania z międzynarodowym terroryzmem, represje wobec czeczeńskiej ludności cywilnej ze strony czeczeńskiego OMON oraz uparte powtarzanie, że jedynym sposobem stabilizacji sytuacji w republice jest przyjęcie konstytucji Czeczenii i ustanowienie tam instytucji władz cywilnych, wszystko to sprawia, iż wydaje się, że obecna strategia Kremla nie ma na celu rzeczywistego rozwiązania problemu czeczeńskiego, ale maksymalne odizolowanie Czeczenii (faktyczne i informacyjne), wywołanie jak największej ilości konfliktów wewnątrzczeczeńskich oraz przekonanie przy pomocy propagandy własnego społeczeństwa i opinii międzynarodowej, że sytuacja w republice normalizuje się. Izolacji mają służyć takie posunięcia jak stopniowa likwidacja obozów uchodźców w Inguszetii, blokada informacyjna republiki oraz usuwanie z Czeczenii wszystkich niezależnych sił: organizacji humanitarnych, obrońców praw człowieka, przedstawicieli organizacji międzynarodowych (31 grudnia 2002 r. wygasł mandat przebywającej w Czeczenii od 1995 r. misji OBWE; Rosja nie zgodziła się na jego przedłużenie, zarzucając członkom misji zajmowanie się kwestiami politycznymi i domagając się opuszczenia przez nich republiki do końca marca br.) [17].
Ogłoszenie amnestii, obok referendum konstytucyjnego, wyborów prezydenckich i parlamentarnych, tworzenia organów miejscowych władz jest elementem forsowanej od dawna przez Kreml polityki "czeczenizacji" (legitymizacji i stopniowego przekazywania władzy w republice prorosyjskim Czeczenom), oficjalnie nazywanej "procesem pokojowym". Wydaje się, że mogłaby ona przybliżyć zakończenie wojny, gdyby spełnione zostały określone warunki: zaprzestanie stosowania terroru wobec ludności cywilnej, podjęcie dialogu z umiarkowanym skrzydłem bojowników, realna odbudowa gospodarcza republiki. Żaden z tych warunków nie został dotychczas zrealizowany, a podejmowane obecnie przez Kreml działania nie prowadzą do stopniowej normalizacji sytuacji w Czeczenii, ale do jej wyraźnego zaostrzenia. "Będę walczył z Rosją tak, jak ona walczy z nami. Co wolno Rosji, wolno i mnie" - zapowiedział w internecie w 2004 r. Szamil Basajew, najsławniejszy z czeczeńskich komendantów. [19]
Ponieważ Kreml zdecydował się na siłowe zakończenie konfliktu, można się spodziewać utrzymania niestabilnej sytuacji w Czeczenii i kolejnych zamachów terrorystycznych, zwłaszcza że obserwowany proces postępującej radykalizacji czeczeńskich separatystów, przy obecnych warunkach panujących w republice, wydaje się nieodwracalny.
A warunki nie ulegają zmianie. Ponieważ realną władze w republice posiada wciąż armia, sprawuje ją w sposób niezwykle brutalny, grabiąc co się da i terroryzując ludność cywilną. Na porządku dziennym są pobicia, morderstwa i akty wandalizmu. Szczególnie odrażającą formą działań armii są tzw. "zaczistki", polegające na otoczeniu wybranej miejscowości i dokładnym przeczesaniu wszystkich domów. Pod pretekstem szukania "bandytów" i ukrytej broni żołnierze dokonują aresztowań, zatrzymując zwłaszcza młodych mężczyzn, oraz kradną prywatne mienie. Symbolem okupacyjnego reżimu stały się rozstawione na czeczeńskich drogach posterunki kontrolne, na których również dokonuje się aresztowań oraz wymuszeń pieniężnych za przejazd. Zachowanie wojska wygląda na świadomą prowokację, mającą na celu nieustanne podburzanie czeczeńskiej ludności i w efekcie przeciąganie konfliktu. Wielu Czeczenów przyłączyło się w ostatnim czasie do partyzantów w akcie desperackiej samoobrony i ze strachu przed "zaczistkami". [20]
Powrót na górę
10. W.Górecki, Czy Rosja odzyskała Kaukaz Północny, OSW (internet), 6 wrzesień 2001.
11. List otwarty Sekretarza Generalnego Amnesty Internacional do Organizacji Narodów Zjednoczonych, http://www.amnesty.org.pl .
12. G.Sokół, Horror w Czeczenii. Rozmowa z korespondentką Polsatu Krystyną Kurczab-Redlich , "Gazeta Wyborcza", 22.01.2003; Ilu zginęło w tej wojnie, "Gazeta Wyborcza", 30.05.2003.
13. W.Jagielski, Przestępstwa rosyjskich żołnierzy w Czeczenii, "Gazeta Wyborcza", 3.06.2003.
14. Amnesty International
15. M.Falkowski, Czeczenia, [w:] Konflikty zbrojne na obszarze postradzieckim. Stan obecny. Perspektywy uregulowania. Konsekwencje, "Prace OSW" (internet), zeszyt nr 9, czerwiec 2003.
16. M.Falkowski, Czeczenia, [w:] Konflikty zbrojne na obszarze postradzieckim. Stan obecny. Perspektywy uregulowania. Konsekwencje, "Prace OSW" (internet), zeszyt nr 9, czerwiec 2003.
17. P.Reszka, Rozmowa z Olgiem Orłowem . . .
18. M.Falkowski, Po zamachu terrorystycznym w Groznym, OSW (internet), 9 styczeń 2003.
19. Basajew grozi Rosji , "Gazeta Wyborcza", 30.03.2004.
20. W.Górecki, Czy Rosja odzyskała Kaukaz . . .
Dla Rosji jest to sytuacja bardzo groźna, gdyż istnienie "takiej" Czeczenii w jej granicach wpływa destrukcyjnie na państwo.
Po pierwsze, Czeczenia stanowi poważne zagrożenie dla wewnętrznego bezpieczeństwa Rosji, co najdobitniej pokazały zamachy terrorystyczne w Moskwie, a Władimir Putin od początku prezydentury budował swoją pozycję i prestiż w społeczeństwie na obietnicach zapewnienia bezpieczeństwa państwu i zwykłym Rosjanom. Mimo iż zamachy nie zburzyły jego wizerunku jako gwaranta bezpieczeństwa, to z pewnością poważnie nim zachwiały.
Po drugie, Czeczenia nie tylko pochłania znaczną ilość "energii" władz, które muszą reagować na pojawiające się tam kryzysy i forsować kolejne posunięcia w republice. Utrzymanie w Czeczenii tak ogromnej ilości wojska, uzbrojenia, konieczność zapewnienia armii wsparcia logistycznego, zaopatrzenia itd., wymaga znacznych sum z budżetu państwa, które nie mogą być wykorzystane w innym celu. Od połowy 2000 r. trwa ponadto "odbudowa gospodarcza" republiki, która rokrocznie pochłania olbrzymie wydatki, nie przynosząc żadnych wymiernych rezultatów. Większość środków finansowych przeznaczanych z federalnego budżetu na ten cel jest rozkradana "po drodze" do Czeczenii, reszta bezpośrednio na miejscu przez prorosyjskie władze czeczeńskie [21]. Dla przykładu do końca 2002 roku Kreml przeznaczył 16 mld rubli na odbudowę Czeczenii (ok. 500 mln dol.). Ale już w 2001 roku okazało się, że rozkradziono z tego trzy czwarte. A Moskwę zaczęli wizytować Czeczeni z walizami dolarów- dalsi i bliżsi współpracownicy głowy Czeczeńskiej Republiki Achmada Kadyrowa, za które kupowali mieszkania. [22]
Po trzecie, istnienie takiej Czeczenii w ramach Federacji Rosyjskiej przyczynia się do degeneracji tych struktur rosyjskiego państwa, w których gestii leżą kwestie związane z Czeczenią - części administracji państwowej, armii federalnej, milicji, służb specjalnych, wymiaru sprawiedliwości, oraz demoralizacji poszczególnych urzędników, funkcjonariuszy i żołnierzy. Dotyczy to zarówno instytucji mieszczących się poza republiką, a zajmujących się "sprawami czeczeńskimi", jak i organów państwa bezpośrednio działających w Czeczenii. A należy pamiętać, iż przez Czeczenię co roku przewijają się dziesiątki tysięcy ludzi z całej Rosji (np. oficerowie i żołnierze przebywają w republice zazwyczaj nie dłużej niż 6 miesięcy, po czym na ich miejsce przyjeżdżają następni); przenoszą oni stamtąd wzorce postępowania do swoich stałych miejsc pracy i zamieszkania. [23]
Po czwarte, sytuacja w Czeczenii stwarza niebezpieczeństwo rozszerzenia się strefy niestabilności na biedne, zaniedbane i pogrążone w kryzysie gospodarczym pozostałe republiki Kaukazu Północnego. Bliskość Czeczenii powoduje, że Kaukaz Północny jest tym regionem Federacji Rosyjskiej, gdzie najbardziej rozwinięta jest przestępczość zorganizowana. Wyraźna radykalizacja czeczeńskiego islamu, z którą mamy do czynienia od połowy lat 90., w znacznym stopniu przyczyniła się do rozwoju radykalnych organizacji muzułmańskich w republikach północnokaukaskich. Z powodu tragicznej sytuacji gospodarczej regionu oraz powszechnego wśród tamtejszych narodów przekonania, że Moskwa pozostawiła kaukaskie republiki z ich problemami samym sobie, ugrupowania te zdobywają coraz większą popularność wśród młodych ludzi. Ten fakt w najbliższej przyszłości może znacznie przyczynić się do destabilizacji całego Kaukazu Północnego. [24]
Po piąte, zastraszająco wzrasta liczba zabitych rosyjskich żołnierzy. Według dorocznego raportu opublikowanego 15 października 2003 r. przez Międzynarodowy Instytut Badań Strategicznych (IISS), w okresie między sierpniem 2002 r. a sierpniem 2003 r. Rosja straciła w Czeczenii 4 749 żołnierzy. Według autorów dokumentu jest to najwyższy wskaźnik rocznych strat w rosyjskich oddziałach od czasu rozpoczęcia drugiej wojny czeczeńskiej w 1999 r. [25] Dane te zgadzają się z wyliczeniami organizacji pozarządowych Memoriał i Komitetu Matek Żołnierzy, które twierdzą, że podczas trzech lat wojny w Czeczenii mogło zginąć 15 tys. żołnierzy, czyli tyle samo ile podczas trwającej dziesięć lat radzieckiej interwencji w Afganistanie. [26]
Wszystko wskazuje zatem na to, iż w dłuższej perspektywie przedłużająca się kampania jest nie na rękę prezydentowi Putinowi. Tym bardziej, iż ostatnie sondaże opinii publicznej wskazują, że Rosjanie nie chcą wojny w Czeczenii. Mimo cenzury i ciągłych zapewnień władz, że sytuacja w Czeczenii stabilizuje się, prawie 70 proc. Rosjan jest za przerwaniem wojny - wynika z najnowszych badań Służby Analitycznej prof. Jurija Lewady, z marca 2004 r. " Te wyniki są rzeczywiście wstrząsające. I częściowo wyjaśniają, dlaczego do państwowych mediów praktycznie nie trafiają informacje z Czeczenii, a jeśli trafiają, to tylko w duchu oficjalnym. Gdyby mówiono prawdę o tym, co się tam dzieje, to zwolenników przerwania wojny byłoby jeszcze więcej" - powiedział Lew Gudkow, socjolog zajmujący się sprawami narodowościowymi [27]. Co ciekawe Rosjanie bardzo surowo oceniają Putina w takich kwestiach, jak wprowadzenie porządku w kraju, rozwój gospodarczy, poskromienie wpływów oligarchów, walka z korupcją. Liczba tych, którzy sądzą, że odniósł sukces w tych dziedzinach, jest mniejsza niż tych, którzy sądzą, że poniósł porażkę.
Właśnie z coraz wyraźniejszą presją w Rosji i na Zachodzie pokojowego rozwiązania konfliktu czeczeńskiego wiąże się zgładzenie separatystycznego prezydenta Czeczenii Maschdowa, który przed śmiercią coraz aktywniej działał na rzecz rozmów pokojowych - m.in. na parę miesięcy przed śmiercią apelował o rozpoczęcie rozmów bez żadnych warunków wstępnych i ogłosił zawieszenie broni, które było przestrzegane przez bojowników.
Jak dotychczas konflikt czeczeński wykorzystywany był głównie do budowy autorytaryzmu w państwie (ograniczania roli regionów i mediów) oraz w charakterze czynnika spajającego społeczeństwo wokół Kremla i odwracania jego uwagi od innych poważnych problemów kraju. Wydaje się zatem, iż po przywróceniu w Czeczenii rosyjskiej jurysdykcji i okrzepnięciu władzy prezydenta Rosji, oraz zmian geostrategicznych na obszarze Kaukazu, nie ma właściwie żadnych powodów, by ją kontynuować. Wydaje się również, iż pogląd ten podziela Putin, który podjął szereg działań, które można interpretować jako przygotowanie do zakończenia wojny. Pierwszym krokiem stało się przekazanie kierownictwa operacji w ręce FSB. Z kolei utworzenie przedsiębiorstwa "Groznieftiegaz", będącego filią państwowej rosyjskiej kompanii naftowej "Rosnieft'", miało na celu uporządkowanie czeczeńskiego sektora paliwowo-energetycznego i ukrócenie "prywatnej inicjatywy" rosyjskich dowódców [28]. Celowi temu służył również sławny rozkaz nr 80 zignorowany przez rosyjską armię, oraz przekazanie dużych prerogatyw w ręce Kadyrowa.
Należy jednak pamiętać, iż prezydent Putin, który doszedł do władzy "dzięki" wojnie w Czeczenii, w wielu kwestiach musi liczyć się z interesami wojskowych, których wpływy w Rosji w czasie obecnej fazy konfliktu znacznie wzrosły. Dla wielu rosyjskich generałów Czeczenia stała się początkiem kariery politycznej : gen. Wiktor Kazancew - były dowódca sił federalnych na Kaukazie - jest obecnie przedstawicielem prezydenta FR w południowym okręgu federalnym; gen. Anatolij Kwaszinin, były dowódca Północnokaukaskiego Okręgu Wojskowego - szefem Sztabu Sił Zbrojnych FR; gen. Władimir Szamanow, były dowódca 58. Armii w Czeczenii - gubernatorem obwodu uljanowskiego itd. Armia federalna zdobyła ponadto niekwestionowane i - jak się wydaje - trwałe wpływy na całym Kaukazie Północnym (przede wszystkim w jego wschodniej części), który coraz częściej nazywany jest "republiką wojskową" [29]. A to stwarza idealną okazję do dorobienia się. Obok potwierdzonych przypadków "sprzedawania" zatrzymanych Czeczenów ich rodzinom (za wypuszczenie zatrzymanych, rosyjscy żołnierze żądali od rodzin nawet do 4 tys. USD, a za wydanie ciał zmarłych do 1 tys. USD) [30], największe dochody przynosi handel nielegalnie pozyskaną ropą. Według szacunków, dziennie kradnie się z republikańskich szybów naftowych minimum 2000 ton ropy, przerabianej domowym sposobem w 4-5 tysiącach małych "rafinerii". Uzyskana tą drogą kiepska, ale tania benzyna sprzedawana jest na obszarze Północnego Kaukazu. Przy cenie 5 rubli za litr (na stacji benzynowej benzyna kosztuje do 15 rb.) daje to zaangażowanym w proceder osobom dzienne zyski rzędu kilkudziesięciu tysięcy dolarów. Naftowy biznes nie byłby jednak możliwy bez bliskiego współdziałania z Czeczenami, w tym z niektórymi ściganymi listami gończymi komendantami polowymi, którzy stali się drugą siłą rządzącą w republice. Tylko oni są bowiem w stanie skutecznie zabezpieczać szyby naftowe, a dzięki temu - zapewnić rytmiczność wydobycia. Z kolei Rosjanie mogą bezkarnie przewozić "lewą" benzynę przez punkty kontrolne. Pośrednim dowodem takiej współpracy jest swoista "nietykalność" niektórych czeczeńskich komendantów. Najlepszym przykładem była osoba Arbi Barajewa, kidnapera i patologicznego zabójcy, który z wystawioną przez odpowiednią rosyjską komendanturę przepustką swobodnie podróżował po całej republice, a jesienią 2000 roku przebywał w Moskwie [31]. Ostatnio coraz częściej dochodzą również informacje o nielegalnym pobieraniu organów. Rodziny ludzi, którzy zginęli w czasie działań wojennych albo zmarli w więzieniach rosyjskich, skarżą się, że ciała ich bliskich są "dziwnie zszyte". Rosjanie twierdzą, że to efekt sekcji zwłok. Niezależni eksperci twierdzą jednak, że zmarłym wycinano organy. Na czarnym rynku na Zachodzie ludzkie narządy kosztują od 500 do 50 tys. dol. [32] Również dla zwykłych żołnierzy pobyt w Czeczenii okazuje się niezwykle intratnym zajęciem. W Czeczenii, według oficjalnych danych, stacjonuje obecnie 90 tysięcy żołnierzy rosyjskich. Z finansowego punktu widzenia udział w wojnie to dla nich czysty interes. Żołd, jaki otrzymują, jest znacznie wyższy od wypłacanego za służbę w innych miejscach i innych jednostkach. W wypadku oficerów to równowartość 500-600 dolarów miesięcznie, w wypadku żołnierzy - około 200 dolarów. Do tego dochodzą liczne łapówki, grabienie ludności cywilnej i handel wszelkiego rodzaju towarami [33]. Nie przypadkiem z poufnego raportu ministerstwa obrony ujawnionego we fragmentach przez agencję Interfax wynika, iż Armia nie nadąża z wymianą żołnierzy w Czeczenii, którzy łamią zasady służby. Tylko z jednej jednostki w gminie Naurska, która powinna liczyć 45 oficerów, od początku 2002 r. zwolniono ze służby wszystkich. Przyczyną było najczęściej nagminne pijaństwo oraz łamanie zasad służby. Autorzy raportu nie ujawnili, czy oficerom zarzucano także przestępstwa przeciwko cywilom, kradzieże, branie łapówek [34]. "Rosyjscy wojskowi nie mają żadnego interesu w tym, by w Czeczenii nastąpiła normalizacja - stwierdził jeden z przedstawicieli prorosyjskich władz, który zastrzegł sobie anonimowość. - Czeczenia jest mała, zajmuje połowę powierzchni Szwajcarii. Dlaczego mimo to nie zdołano dotąd zatrzymać ani Szamila Basajewa, ani Asłana Maschadowa? Albo armia rosyjska jest najbardziej niesprawną armią, jaką widziała ziemia, albo też wojskowi po prostu nie chcą ich zatrzymać". [35]
Powrót na górę
21. M.Falkowski, Czeczenia a Rosja: znaczenie kwestii czeczeńskiej dla współczesnej Rosji, Ośrodek Studiów Wschodnich, zeszyt nr 11, sierpień 2003, s.42.
22. K.Kurczab-Redlich, Demokracja z krwi i kości, "Gazeta Wyborcza", 30.04-1.05.2003
23. M.Falkowski, Czeczenia a Rosja: znaczenie kwestii , s. 33. 24. Tamże, s. 36. 25. Raport IISS o rosyjskich stratach w Czeczenii, OSW (archiwum internet), 15.10.2003.
26. Nowe dane o stratach rosyjskich w Czeczenii , "Gazeta Wyborcza""Gazeta Wyborcza", 17.02.2003.
27. M.Wojciechowski, Rosjanie nie chcą wojny, ale i tak popierają Putina, "Gazeta Wyborcza", 30.03.2004.
28. W.Górecki, Czy Rosja odzyskała Kaukaz. . .
29. M.Falkowski, Czeczenia a Rosja: znaczenie kwestii . . . , s. 34.
30. E.Haliżak, R.Kuźniar, D.Popławski, Rocznik strategiczny 2001/2002, Warszawa 2002, s. 243.
31. W.Górecki, Czy Rosja odzyskała Kaukaz . . . 32. M.Wojciechowski, Rosja: lekarze handlowali organami pacjentów, "Gazeta Wyborcza", 8.04.2004. 33. W poczuciu bezkarności, "Gazeta Wyborcza", 13.03.2002. 34. Armia rosyjska w Czeczenii jest niemal cała do wymiany, "Gazeta Wyborcza", 19.10.2003. 35. Tamże.
W odniesieniu do powyższych zagadnień, pozostaje zatem zadać sobie pytanie, czy polityka realizowana w Czeczenii jest zgodna z polityką Putina, czy pozostaje on w nieformalnej zależności od armii, która wymusza na nim pewne działania. Nie sposób oczywiście wprost odpowiedzieć na to pytanie, warto jednak przytoczyć dwie wypowiedzi znanych osobistości :
- znany obrońca praw człowieka Siergiej Kowaliow: "On [Putin] przecież opiera się przede wszystkim na armii, służbach specjalnych, milicji. I bardzo chce się im podobać. Dlatego latał myśliwcem, pływał na łodzi podwodnej, strzelał z armaty. Chce, żeby brali go za swojego. I oni chcą widzieć, że on podziela ich filozofię. Że będzie twardym jastrzębiem, zawsze bardziej gotowym do użycia siły niż do rozmów o pokoju. I dlatego wciąż prowadzimy tragiczną wojnę w Czeczenii, i dlatego doszło też do tragedii w teatrze". [36]
- szef Komitetu Politycznego i wicepremier w obecnym rządzie Maschadowa, Ahmad Zakajew : "Podobnie Putin pamięta, dzięki komu i czemu doszedł do władzy, czyim jest dłużnikiem. Jest zakładnikiem tego wszystkiego, co poprzedziło rosyjski atak na Czeczenię jesienią 1999 r. - prowokacji, którą naszym zdaniem był najazd Szamila Basajewa na Dagestan w sierpniu 1999, zamachów bombowych w Moskwie i Wołgodońsku, które posłużyły Kremlowi za pretekst do wojny. Już dziś ci nieliczni, którzy z jakichś powodów pokłócili się z Putinem albo wypadli z jego łask, publicznie opowiadają, jak to czekiści wywołali nową wojnę na Kaukazie, by na wojennej histerii wynieść na Kreml swego faworyta". [37]
W kontekst ten wpisuje się również ciekawa wypowiedź Gleba Pawłowskiego, politologa i doradcy administracji prezydenckiej, prezesa Fundacji Efektywnej Polityki, który alarmował na początku września 2003 r., że mundurowi szykują tzw. pełzający przewrót. Pawłowski, który kreował wizerunek Putina, jest przerażony rosnącymi wpływami armii i służb specjalnych. "Klasyczne przejęcie władzy, w którym uzbrojeni oficerowie wkraczają do kremlowskich komnat, aresztują prezydenta, jest możliwe tylko w hollywoodzkich filmach" - mówi Pawłowski. - W rzeczywistości ludzie w mundurach stopniowo zajmują kluczowe stanowiska już od dawna, powoli, jedno po drugim, kierując się wyjątkową solidarnością grupową i wspomagając siebie nawzajem. Dążą do podporządkowania sobie prezydenta i uczynienia z niego marionetki" . [38]
I jego obawy nie są bezpodstawne. Mundurowych w instytucjach państwowych jest dziś więcej niż w czasach ZSRR. Średnio co czwarty urzędnik to oficer sił zbrojnych, MSW bądź Federalnej Służby Bezpieczeństwa. W administracji federalnej wojskowych jest aż 70 proc. Gwałtowny skok nastąpił w ciągu ostatnich trzech lat rządów Putina, bo jeszcze w czasach prezydentury Borysa Jelcyna wojskowych na różnych szczeblach administracji było nie więcej niż 10 proc. Ale także sam Putin - notabene były podpułkownik KGB - nie jest tu bez winy. Na początku kadencji obsadził oficerów służb specjalnych na ważnych stanowiskach. Mieli oczyścić zdemoralizowane elity pozostałe po epoce Jelcyna. Częściowo rzeczywiście się udało - wyrzucono wielu skorumpowanych urzędników. Afer gospodarczych było coraz mniej. Jednak po tych sukcesach oficerowie zaczęli ściągać swoich kolegów do pracy w cywilnych ministerstwach - finansów, łączności, sprawiedliwości. Po kilkunastu miesiącach rządzenia Putin został otoczony przez armię wojskowych. Dzisiaj prawie 40 proc. zastępców ministrów i szefów sekretariatów w ministerstwach finansów, łączności, nauki, sprawiedliwości i rozwoju ekonomicznego to wojskowi. W rosyjskich regionach jak grzyby po deszczu powstają rady bezpieczeństwa, wzorowane na kremlowskiej Radzie Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. Skupiają one szefów regionalnych struktur siłowych - milicji, wojska i służby bezpieczeństwa. Powoli stają się drugim, alternatywnym ośrodkiem władzy na prowincji. Przez urzędowe sprawy często łatwiej i szybciej przebrnąć tam niż w cywilnych urzędach. Szczególnie gdy chodzi o koncesje i zezwolenia dla przedsiębiorców. [39]
"Taka sytuacja jest groźna, bo większość urzędników-oficerów zachowuje etat w swojej rodzimej służbie - powiedział Stanisław Radkiewicz, ekspert Centrum Politycznego Consultingu. - Oni są tylko "oddelegowani" na stanowiska cywilne, ale cały czas są lojalni wobec swojej formacji, co oznacza, że wkrótce cały rząd będzie jednym wielkim ministerstwem obrony lub spraw wewnętrznych". [40]
Zdaniem Olgi Krysztanowskiej, autorki obszernej analizy o rządach Putina, inicjatorami ostatnich ataków na firmę Jukos Michaiła Chodorkowskiego, najbogatszego biznesmena w Rosji są właśnie wysocy rangą urzędnicy administracji prezydenckiej, oficerowie FSB - Igor Sieczin i Wiktor Iwanow. Ataki na wielkie, prywatne koncerny są zrozumiałe - przynoszą one wielomiliardowe dochody i urzędnicy w mundurach chętnie położyliby na nich rękę. [41]
Z powyższych rozważań można wysnuc tezę, iż w Rosji istnieje swego rodzaju dwuwładza: armii, która prowadzi niezależną od Kremla politykę, nie zawsze zgodną z interesami państwa rosyjskiego i sprzeczną z interesami innych grup wpływu w Rosji (np. Gazpromu) i FSB związanej z Putinem, lecz z racji wzajemnych niejasnych powiązań m.in. z dojsciem prezydenta do władzy wzajemnie się tolerują. W powyższą tezę wpisywałby się idealnie dywersyjny akt z 21 stycznia 2006 r. na dwóch gazociągach dostarczających rosyjski gaz do Gruzji i Armenii, w rezyltacie kórego obydwa państwa zostały całkowicie odcięte od dostaw tego surowca. Według Macieja Falkowskiego z OSW, najbardziej prawdopodobną wydaje się teza, że za zamachami stoją rosyjskie struktury siłowe. Według niego ich celem mogło być uzasadnienie konieczności przekazania w ich ręce kwestii ochrony rurociągów na terytorium całej Rosji. Wiązałoby się to z ogromnymi środkami z budżetu federalnego i dawało możliwość zatrudnienia dla emerytowanych lub odchodzących ze służby rosyjskich wojskowych lub oficerów służb specjalnych. A za taką wersją wydarzeń przemawiają wysuwane wcześniej postulaty powołania specjalnych jednostek do ochrony rurociągów oraz fakt, iż do podobnych zamachów - choć na mniejszą skalę - dochodziło na Kaukazie już wcześniej (dywersje na gazociągach w Dagestanie, wysadzanie linii elektroenergetycznych w Gruzji, przekaźników telefonii komórkowej w Inguszetii, które można interpretować jako "ćwiczenia" przed większą akcją). Potwierdzeniem tej wersji może być również reakcja prezydenta Władimira Putina na dywersje (polecił on Federalnej Służbie Bezpieczeństwa wzmocnienie bezpieczeństwa gazociągów na Kaukazie) i żądania wydania przez Rosję dwóch oficerów GRU (wywiad wojskowy), podejrzewanych przez Tbilisi o dokonanie zamachów (mieli być oni szkoleni w dokonywaniu dywersji na terytorium Osetii Południowej). [42]
Jeśli chodzi o przyszłości Czeczenii należy również zwrócić uwagę na to, iż ostatnimi laty zarysowała się bardzo wyraźnie tendencja, która wyraźnie zmniejsza szanse na zakończenie konfliktu w najbliższym czasie. Chodzi tu mianowicie o tzw. kwestię "palestynizacji" konfliktu w republice. Brutalna polityka Kremla prowadzi bowiem do radykalizacji części czeczeńskiego społeczeństwa, jak również do wzmocnienia wpływów fundamentalistów islamskich. Miejsce poległych w walce lub zamordowanych czeczeńskich partyzantów zajmuje zdesperowana młodzież i owdowiałe, okaleczone kobiety. W rezultacie mnożą się zamachy samobójcze terrorystów czeczeńskich i postępuje "islamizacja" wojny oraz wzrost aktywności sił skupionych wokół Szamila Basajewa i islamskich wahabitów.
"Maschadow twierdzi, że w każdej chwili mógłby zorganizować 10-tysięczną armię. Ludzie są potwornie udręczeni fizycznie i psychicznie. Wielu mówi, że chce umrzeć, ale z bronią w ręku. Ile razy od nich słyszałam: - A niech nas zastrzelą, co to za różnica. To już nie jest normalny naród. Całe to cierpienie i propaganda rosyjska czyni ich szahidami. Podczas pierwszej wojny Czeczeni mieli mętne pojęcie o Palestynie, a ich antysemityzm był taki sam jak wszędzie na świecie: "Wszystkiemu winni Żydzi i cykliści". W tej chwili docierają do nich wysłannicy - a może tylko wieści - z Palestyny i nagle słyszę: "Będziemy walczyć tak jak palestyńscy szahidzi". Człowiek, który w życiu nie wysunął nosa poza Czeczenię i Nazrań, mówi mi: "marzę o tym, żeby zabijać w Izraelu i w Moskwie". Dziewczyna w prowizorycznej szkole w obozie Sliepcowskaja na pytanie, kim chce zostać, odpowiada mi: "Nauczycielką języka arabskiego". Przedłużanie wojny grozi islamizacją kraju, w którym islam był raczej obyczajem niż wiarą, gdzie kobiety chodziły w futrach, a nie w parandży" - skomentowała obecną sytuację w Czeczenii Krystyna Kurczab-Redlich, korespondentka Polsatu. [43]
Wielu specjalistów twierdzi, iż obecna sytuacja religijna w Czeczenii przypomina Afganistan sprzed dojścia do władzy Talibów. Możliwa jest dalsza radykalizacja poglądów religijnych wśród dużej liczby ludności. Poważnym błędem ze strony Rosjan było zwłaszcza ustanowienie szefem administracji Czeczenii muftiego Ahmada Kadyrowa, który powszechnie uważany jest przez Czeczenów za kolaboranta. Krok ten zmniejszył wiarygodność tych duchownych, którzy podobnie jak Kadyrow są przeciwni wahabitom. Z drugiej strony sytuacja ta spowodowała, iż wahabici wsparli Maschadowa. Tak więc, zwłaszcza wśród młodzieży ugruntowują się postawy radykalne - duchowni bowiem blisko współpracują z promoskiewską administracją. Ten proces radykalizacji będzie się pogłębiał z uwagi na sytuację ekonomiczną republiki i brak politycznej koncepcji rozwiązania konfliktu. [44]
Należy jednak zauważyć, iż proces radykalizacji, występujący głównie wśród młodych, związany jest wyłącznie z wojną i beznadziejnym położeniem materialnym i socjalnym. Jeśli wrócimy bowiem o kilka lat do tyłu, to okazuje się iż ożywienie religijne po wybuchu pierwszej wojny czeczeńskiej, przez wielu duchownych było przyjęte bardzo powściągliwie. Fakt, iż mufti Asłanbekow w momencie rozpoczęcia konfliktu nie wsparł Dudajewa i nie ogłosił dżihadu, został odebrany, szczególnie przez wielu młodych dowódców polowych, jako zdrada duchownych. Także postawa starszyzn wielu tejpów, którzy obawiali się, że wojna bardzo wykrwawi naród i skończy się ostateczną klęską Czeczenów, spowodowała zachwianie struktury społecznej i doprowadziła do tego, iż wielu młodych poszukiwało innych autorytetów religijnych (z kolei oni sami stali się prawdziwymi bohaterami narodowymi). Zaowocowało to, choćby w przypadku takich ludzi jak Szamil Basajew fascynacją ruchem Talibów (on sam z niewielką grupą najbliższych współtowarzyszy krótko przebywał w Afganistanie) i narodzenia się ruchu wahabickiego w Czeczenii, którego siedzibą stał się Urus-Martan. Po drugiej wojnie czeczeńskiej z uwagi na rolę, jaką odegrał w niej mufti Kadyrow, który kolaborował z Rosjanami, wśród młodych Czeczenów nastąpił upadek religijnych autorytetów. Obecny mufti Ahmad Szamajew jest uważany za marionetkę w rękach promoskiewskiej administracji. Partie proislamskie Porządek Islamski Mowładi Udugowa i Społeczno-Polityczny Ruch Iczkeria przestały funkcjonować. Rozwiązało się też ugrupowanie, jakie założył tuż po wyborach prezydenckich w 1997 r. Szamil Basajew, który był liderem tej grupy salafitów (kaukaskiej odmiany wahabizmu), która religię postrzegała jako narzędzie integracji Czeczenii i Dagestanu. Odwoływał się więc do tradycji teokratycznego państwa Szejcha Mansura. Basajew sądził, iż tylko ogólnokaukaskie powstanie przeciw Rosji stworzy realne gwarancje dla niepodległości Czeczenii. Jednak większość jego rodaków czuła wrogość do salafitów ze względu na ich radykalizm i negowanie wartości adatu, a podkreślanie znaczenia szariatu. Wzrosła ona jeszcze po tym, jak wahabici zabili imama centralnego meczetu w Groznym. To wówczas jeden z dowódców polowych, Sulima Jamadajew w 1998 r. rozgromił siły wahabitów w Gudermesie. Dziś właśnie salafitów i Basajewa Czeczeni obciążają odpowiedzialnością za wybuch drugiej wojny czeczeńskiej. Po ograniczeniu dopływu pieniędzy z Jordanii, Turcji i Arabii Saudyjskiej dla czeczeńskich wahabitów zostali oni zmarginalizowani. Z drugiej jednak strony brak zdecydowanej reakcji Zachodu wobec polityki eksterminacji FR Czeczenów spowodował wzrost nastrojów antyzachodnich w republice, które wcześniej tu nie występowały. [45]
Z punktu widzenia Czeczenii najważniejszym pozostaje jednak pytanie, czy islam jest w stanie zdestabilizować sytuację na Północnym Kaukazie i wspomóc czeczeński separatyzm. Otóż należy pamiętać, iż islam na Kaukazie jest niezmiernie zróżnicowany. Można tu mówić o zarysowanym podziale regionu na trzy podregiony: część zachodnią Kaukazu Północnego (Kaukaz Północno-Zachodni), część wschodnią Kaukazu Północnego (Kaukaz Północno-Wschodni) oraz Kaukaz Południowy, obejmujący terytorium Azerbejdżanu. Muzułmańskie ludy Kaukazu Północnego wyznają islam sunnicki. Na zachodzie regionu (w Adygei, Karaczajo-Czerkiesji, Kabardyno-Bałkarii, a także wśród muzułmanów-Osetyjczyków) zdecydowanie dominuje szkoła hanaficka, na wschodzie zaś (Inguszetia, Czeczenia, Dagestan) - obok hanafickiej występuje także szkoła szaficka. Różna jest religijność narodów regionu. Kaukaz Północno-Zachodni jest zdecydowanie bardziej zlaicyzowany niż Północno-Wschodni. Islam przyjął tam "łagodne", "pokojowe" formy. Część wschodnia natomiast charakteryzuje się dużo większą religijnością i znacznym wpływem islamu na instytucje polityczne oraz życie społeczne i kulturalne. Widocznym znakiem dychotomii jest choćby liczba meczetów: około 1500 w Dagestanie i po około 100 w Karaczajo-Czerkiesji i Kabardyno-Bałkarii. Główna różnica pomiędzy obiema częściami Kaukazu Północnego polega jednak na podejściu do praktyk religijnych. Na zachodzie są one sprawą czysto indywidualną, osobistą; za religijną obojętność i nieuczestniczenie w modłach nikogo nie spotyka ostracyzm. Z kolei na wschodzie wierni odczuwają potrzebę manifestowania swojej religijności, stąd tłumy, które zbierają się w piątki w meczetach Inguszetii czy - w mniejszym stopniu - Dagestanu oraz masowe posyłanie dzieci do szkółek religijnych. Przy wszystkich tych różnicach istnieją ważne wspólne cechy północnokaukaskiej religijności. Są to:
a. deklarowana wysoka religijność - jako osoby wierzące deklaruje się od 75% (Kabardyjczycy) do 95% (Ingusze) autochtonów;
b. obecność w religijnej praktyce elementów preislamskich, chrześcijańskich i pogańskich, utożsamianych jednak przez wiernych z islamem (kult świętych, czytanie Koranu na grobach zmarłych);
c. swojego rodzaju podwójna identyfikacja - mieszkańcy Kaukazu uważają się z jednej strony za muzułmanów, z drugiej za górali (na Kaukazie Północno-Zachodnim najważniejsza jest identyfikacja narodowa, z kolei na Kaukazie Północno-Wschodnim religijność jest często utożsamiana z patriotyzmem), co czasami stoi w sprzeczności, np. prawo zwyczajowe bardzo różni się od prawa koranicznego; przez deklarację "My, muzułmanie", mieszkaniec Kaukazu chce wyrazić nie tylko swoją wiarę i solidarność ze współwyznawcami, ale też podkreślić swoją i swoich współplemieńców odmienność, także narodową, od Rosji czy chrześcijańskiej Gruzji. [46]
W islamie regionu Kaukazu można wyodrębnić trzy nurty:
a. islam oficjalny - występuje w zasadzie w całym regionie. Większość religijnych wspólnot podporządkowana jest poszczególnym Duchownym Zarządom Muzułmanów (DZM).
b. islam propagowany przez bractwa sufickie - rozpowszechniony jest zwłaszcza w Inguszetii, Czeczenii oraz, w mniejszym stopniu, w Dagestanie, gdzie działają bractwa sufickie, tarikaty. Największą rolę odgrywają bractwa naqszbandija i kadirija, mniejszą - szazilija. Skupione wokół lokalnych przywódców duchowych, bractwa te są w tej części Kaukazu tradycyjną formą islamskiej religijności. Członkowie tarikatów wspierają się nawzajem w potrzebie, tworząc w istocie niewielkie, niezależne i w dużym stopniu samowystarczalne społeczności. Jednym z głównych przejawów ich aktywności są pielgrzymki do grobów historycznych przywódców bractw - szejchów (np. Uzun-Hadżiego, który na początku lat dwudziestych XX wieku usiłował założyć na Kaukazie imamat).
c. islam wahhabicki - stojący w opozycji do oficjalnych islamskich struktur i tradycyjnych na Kaukazie Północno-Wschodnim bractw sufickich. Islamscy radykałowie, zwani wahabitami, pojawili się w regionie w połowie lat dziewięćdziesiątych. Złe warunki życia i brak perspektyw stały się jednym z ważniejszych powodów ich popularności. Zwolenników zdobyli głównie w Dagestanie (do dziś pod ich wpływem pozostaje około 7% ludności republiki) i w Czeczenii, niewielkie grupy pojawiły się w innych republikach. Głoszą oni ideę powrotu do "czystego" islamu, pozbawionego lokalnych naleciałości (m.in. kultu świętych), które uznają za herezję. Dysponują poważną bazą materialną. Za ich głównych sponsorów powszechnie uważa się kraje arabskie, bez wątpienia jednak powiązani byli i są z Federalną Służbą Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, która wielokrotnie wykorzystywała ich i prowokowała do destabilizacji sytuacji w regionie (zwłaszcza w Czeczenii). Poważnym ciosem dla wahabitów stała się druga wojna czeczeńska, skutkująca rozbiciem ich tradycyjnych struktur, a także likwidacja ich najsilniejszego skupiska we wsi Karamachi w Dagestanie. Pretekstem do rosyjskiej interwencji stała się akcja czeczeńskich komendantów polowych - Szamila Basajewa i emira Al-Chattaba, którzy wtargnęli ze swoimi bojownikami do Dagestanu i ogłosili utworzenie kaukaskiego kalifatu. Krwawa i okrutna operacja rosyjska "zdyscyplinowała" także pozostałe kaukaskie republiki, które zaczęły obawiać się, że podzielą los sąsiadów. W ramach rozpoczętego przez prezydenta Władimira Putina procesu konsolidacji państwa i ujednolicania prawa usunięto z lokalnego ustawodawstwa akty niezgodne z rosyjską konstytucją, m.in. zawierające elementy szariackie dekrety prezydenta Inguszetii, Rusłana Auszewa. Obecnie wahhabici kontrolują w Dagestanie kilkanaście meczetów i madras. [47]
Powrót na górę
36. W.Radziwinowicz, Cena życia ludzkiego jest dla władz Rosji żadna - uważa Siergiej Kowaliow, "Gazeta Wyborcza", 27.10.2002.
37. W.Jagielski, Wywiad z Ahmadem Zakajewem, "Gazeta Wyborcza", 14.02.2003.
38. M.Kacewicz, Atak na Kreml, "Newsweek", nr 43/03, s. 60.
39. M.Kacewicz, Atak na Kreml...
40. Tamże.
41. Tamże.
42. M.Falkowski, Dywersje na gazociągach: "lobbing" w wykonaniu rosujskich struktur siłowych, OSW (internet), 26 styczeń 2006.
43. G.Sokół, Horror w Czeczenii. Rozmowa z korespondentką Polsatu
44. P.Grochmalski, Islam w Czeczenii, [w:] Islam na obszarze postradzieckim, "Prace OSW" (internet), zeszyt nr 7, luty 2003.
45. P.Grochmalski, Islam w Czeczenii...
46. W.Górecki, Wprowadzenie, [w:] Islam na obszarze postradzieckim, "Prace OSW"(internet), zeszyt nr 7, luty 2003.
47. W.Górecki, Wprowadzenie ...
Nie sposób pokusić się o jednolitą prognozę przyszłej roli islamu na Kaukazie Północnym, gdyż poszczególne jego części znajdują się w różnych punktach wyjściowych. Można jednak wyróżnić pewne zależności i prawidłowości. I tak:
- wydaje się, że na Kaukazie Północnym nie ma dla islamu ideologicznej alternatywy. Po upadku komunizmu i po rozkwicie na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wszystkich idei narodowych widać wyraźnie, że jedynie islam jest w stanie wypełnić ideologiczną próżnię;
- mimo nieuchronności zwiększania się wpływu islamu na życie społeczne, polityczne i kulturalne na Kaukazie Północnym, nie jest w żadnym stopniu przesądzone, jaki to będzie islam - "pokojowy" czy "wojujący", "tradycyjny" czy "z importu". Nie jest także wykluczone, że zachód i wschód regionu (Kaukaz Północno-Zachodni i Kaukaz Północno-Wschodni) pójdą innymi drogami;
- w najbliższych latach nie należy oczekiwać konfliktów o podłożu religijnym, choć może dochodzić do lokalnych sporów. W każdym jednak przypadku (np. prawdopodobnych tarć między tytularną ludnością Adygei a Rosjanami, którzy w tej republice stanowią większość) większe znaczenie będzie miał czynnik etniczny, co nie wyklucza wykorzystywania islamu w sposób instrumentalny;
- w dalszej perspektywie może wzrastać znaczenie radykałów, czemu sprzyjać będzie niewątpliwie konsekwentne pogarszanie się warunków życia oraz pojawienie się dużej liczby młodych ludzi - absolwentów zagranicznych uczelni religijnych (młodzież z całego Kaukazu studiuje w Egipcie, Turcji, Jordanii, Syrii, Arabii Saudyjskiej, Pakistanie, a nawet w Malezji). Obecnie radykałowie prowadzą "pracę u podstaw", stawiają na pozbawioną pracy i perspektyw życiowych młodzież, tworzą zalążki "kadrowych" struktur w terenie. Przykład powodzi, która nawiedziła Kaukaz wiosną i latem 2002 r., oraz nieudolność władz, ograniczających pomoc poszkodowanym do ewakuowania bardziej zagrożonych domów, dobitnie pokazał ludziom, że mogą liczyć tylko na siebie. Trudno oczekiwać, by takich sytuacji nie wykorzystali radykałowie, spiesząc z pomocą i dobrym słowem. Na razie wykluczona jest jednak możliwość przekształcenia którejkolwiek z republik w państwo islamskie. [48]
Tym co jednak w zasadniczy sposób zaważyło na przyszłości Czeczenii, była porażka idei niepodległego państwa, w zderzeniu z polityką międzynarodową. Mimo ciepłych słów wypowiedzianych pod adresem Zachodu, przez prezydenta Czeczenii Maschadowa: "Tym razem jednak postawa Zachodu mocno mnie zaskoczyła - mimo usilnej propagandy Rosji, która usiłowała przedstawić nas jako barbarzyńców, agresorów, a nawet międzynarodowych terrorystów, Zachód szybko zrozumiał, że żadnego terroryzmu państwowego z naszej strony nie ma i być nie może. Zresztą, nawet gdyby byli u nas jacyś terroryści, to przeciwko takim ludziom nie walczy się przecież za pomocą wojennej agresji" [49], to jednak państwa te szybko wycofały się z nacisku na Rosję. Obrazowo mówiąc, Zachód uznał, iż Czeczenia Czeczenią, a interesy interesami. Już w lipcu 2000 roku, Unia Europejska zniosła sankcje wprowadzone w grudniu 1999 roku, mające zmusić Kreml do zaprzestania brutalnej pacyfikacji Czeczenii. Rzecznicy Komisji Europejskiej poinformowali, że Rosja będzie mogła znów liczyć na program pomocy "Tacis" ( 58 milionów euro rocznie). Według nich Unia powinna też zaoferować Rosji preferencyjne warunki handlu, wartości 200- 300 milionów euro rocznie, oraz podpisać z Moskwą umowę o współpracy naukowej. Zachodni dyplomaci przyznali, że wprowadzając sankcje, "15" miała nadzieję, iż Kreml szybko upora się z Czeczenią i po paru miesiącach będzie można o całej sprawie zapomnieć. Tymczasem konflikt przedłużał się, a pokusa robienia interesów w Rosji narastała [50]. Dość szybko zareagowało również Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, przywracając w styczniu 2001 roku prawo Rosji do głosowania [51]. Z kolei Sekretarz Generalny NATO, George Robertson, już od samego początku odrzucił stanowczo wszelkie analogie między "inwazją Rosji na Czeczenię i okrucieństwami Milosevica na Bałkanach " i przyznał, że "ostatecznie możemy zrozumieć, dlaczego Rosja wykazała aktywność w Czeczenii. Moskwa jest zaniepokojona rozszerzeniem się powstania na Dagestan, wzrostem terroryzmu, możliwością kontaktów z grupami terrorystów miejskich z Rosji". Chociaż skrytykował on jednocześnie "nadmierną przemoc Rosjan w Czeczenii, tak samo jak traktowanie uciekinierów i niebezpieczeństwo poszerzenia wojny na sąsiednie państwa", rację miał chyba jednak niemiecki dziennik "Mitteldeutsche Zeitung", który zauważył, że Putin nie musiał się niczego obawiać ze strony Zachodu. [52]
Mimo, iż obecnie możemy zaobserwować pewien kryzys w stosunkach rosyjsko-unijnych, (Unia jest sfrustrowana niechęcią Rosji do podejmowania działań dostosowawczych umożliwiających pogłębienie współpracy przy jednoczesnym wysuwaniu przez Moskwę nierealistycznych postulatów: ruch bezwizowy, rekompensaty za rozszerzenie, nowe stałe organy współpracy; Rosja natomiast jest niezadowolona ze sposobu traktowania jej przez UE - jej zdaniem paternalistycznego i nie uwzględniającego "rosyjskiej specyfiki" - i oporów wobec niektórych jej propozycji) [53] , to widocznym staje się również, publiczny już faktycznie, spór pomiędzy państwami członkowskimi i instytucjami unijnymi na temat polityki wobec Rosji, który nie powinien wróżyć poprawy położenia Czeczenii. A skutkiem zaistniałej sytuacji jest to, iż rosyjska dyplomacja widząc twardą postawę UE coraz wyraźniej główny nacisk kładzie na dialog i współpracę z poszczególnymi państwami europejskimi: Francją, Niemcami, Włochami, czego dowodem są wizyty prezydenta Putina we Włoszech i Francji w listopadzie 2003 r. podczas szczytu Rosji i Unii Europejskiej w Rzymie, oraz wizyty prezydenta Francji i kanclerza Niemiec w kwietniu 2004 r. w Moskwie. Przykładem stosunku do separatystycznej republiki, a tym samym pozycji Rosji, może być wniesiony przez UE pod obrady sesji komisji ONZ ds. praw człowieka w Genewie, projekt rezolucji potępiającej Rosję za łamanie praw człowieka w Czeczenii, który w kwietniu 2004 r. został odrzucony przez Komisję Praw Człowieka ONZ. Za jego przyjęciem głosowało 12 z 53 państw, 23 państwa były przeciw, a 18 wstrzymało się od głosu. Szef MSZ Rosji Siergiej Ławrow uznał, że wynik głosowania świadczy o tym, że międzynarodowa opinia publiczna ze zrozumieniem odnosi się do środków podejmowanych przez Rosję dla przywrócenia porządku w Czeczenii. [54]
Można żywić jedynie nadzieję, iż ostatnie rosyjskie zapędy w zdobywaniu monopolu na dostarczanie surowców energetycznych do UE, wzbudzą jedność europejską i wspólny głos krytyczny, nie tylko w obronie polityki energetycznej ale i konfliktu czeczeńskiego.
Szczególnie niekorzystnie, układała się dla Czeczenii międzynarodowa sytuacja gospodarcza i polityczna, która jak się wydaje przypieczętowała status republiki jako części imperium rosyjskiego. Wydarzenia 11 września stworzyły nową - w istocie niezwykle dogodną dla Moskwy - sytuację międzynarodową. Pojawiła się nieoczekiwana szansa, aby w jednej chwili zmienić rolę kolonialnego oprawcy na rolę obrońcy cywilizowanego świata. Szansa, aby zamknąć usta tym, którzy krytykowali łamanie praw człowieka w Czeczenii, i z wyrzutem zapytać, czy musieli czekać, aż ich samych dosięgnie niebezpieczeństwo terroryzmu. Szansa, żeby zamanifestować, iż Rosjanie już od dawna samotnie walczą z tym śmiertelnym zagrożeniem. Co prawda Putin liczył, że tworzenie międzynarodowej koalicji antyterrorystycznej po tragedii w Nowym Jorku osłabi krytykę Moskwy za działania w Czeczenii, nie oczekiwał jednak że rozgrzeszenie otrzyma tak szybko. Po przemówieniu w Bundestagu, w październiku 2001 roku, odbyła się konferencja prasowa, na której kanclerz Schrőder stwierdził, że należy "zróżnicować ocenę sytuacji w Czeczenii" [55]. Osama bin Laden sprawił Putinowi nie lada prezent - uczynił go liderem walki ze światowym terroryzmem. Pojęli to również Czeczenii. Ich wojna, u źródła wyzwoleńcza, z powodu jej ograniczonych, ale jednak powiązań z talibami, spadła 11 września do kategorii drugorzędnych frontów walki z terroryzmem. A kiedy Bush wezwał Czeczenów do rezygnacji z pieniędzy bin Ladena i przysłanych przez niego rozmaitych Chattabów, w Groznym i okolicach zrozumiano, że Czeczenii grozi nie tylko utrata sympatii, ale po prostu izolacji od świata, i od wszelkiej pomocy materialnej i moralnej. A na całkowite sam na sam z Rosją przy obojętności świata, Czeczenii pozwolić sobie nie mogą.
Wydarzenia z 11 września, odbiły się natychmiast na działaniu wojsk rosyjskich w Czeczenii. Jak doniosła organizacja Human Rights Watch, po 11 września Rosja wznowiła swoją kampanię brutalnej pacyfikacji Czeczenii, w której wojsko stosuje tortury, porwania i zabójstwa czeczeńskich separatystów. W swoim raporcie amerykańska organizacja ochrony praw człowieka stwierdziła, że wojska rosyjskie przeprowadzają najazdy na wioski czeczeńskie, aresztują ludzi, torturują zatrzymanych, a niektórych zabijają, czego dowodzą zwłoki znajdowane potem w nieoznaczonych grobach. Raport opiera się na dowodach zebranych w rejonie Ałchan-Kala, Siernowodska i Asinowskiej. Human Rights Watch przyznała, że akcje pacyfikacyjne były odpowiedzią na wielomiesięczną kampanię terroru, prowadzoną przez separatystów, którzy zabijali Czeczeńców współpracujących z Rosjanami i podkładali bomby pod budynki rządowe. Surowa reakcja Rosji jednak "jeszcze bardziej podważyła resztki zaufania, jakie cywilna ludność czeczeńska miała do armii rosyjskiej" - stwierdzono w raporcie. Zwrócono w nim uwagę, że operacje brutalnej pacyfikacji wiosek ustały w lecie 2001 roku, ale zostały wznowione po atakach terrorystycznych na USA we wrześniu i nawiązaniu ścisłej współpracy w walce z terroryzmem między Waszyngtonem a Moskwą. [56]
Groźba izolacji Czeczenii i pozostawienia jej przyszłości w gestii Federacji Rosyjskiej, stała się faktem. Ciasna pętla na Republice Czeczeńskiej zaciska się nieuchronnie. Wojna ta "zdyscyplinowała" inne republiki Kaukazu Północnego, powodując stłumienie tendencji odśrodkowych. Kampania na Kaukazie, stała się dla nich swego rodzaju straszakiem. Być może właśnie z obawy przed rosyjską interwencją, konflikt pomiędzy tytularnymi nacjami w republice Karaczajsko-Czerkieskiej, jaki wybuchł w połowie 1999 roku, nie przerodził się w zbrojne starcia. Moskwa w pełni kontroluje obecnie wszystkie szlaki komunikacyjne, wymogła też takie zmiany w lokalnych systemach prawnych, które czynią je zgodnymi z ustawodawstwem federalnym [57]. Dzięki wojennemu "straszakowi" prezydent Putin pozbył się niewygodnych liderów republik m.in. wieloletniego (1991-2001) prezydenta Inguszetii Rusłana Auszewa, którego zastąpił generał Federalnej Służby Bezpieczeństwa Murat Ziazikow. Wojna przyczyniła się także do dalszej erozji poczucia kaukaskiej wspólnoty, i choć wojska rosyjskie "robią wszystko" by tą wspólnotę wskrzesić i umocnić, to proces ten wymaga jednak sporo czasu i nie jest pewne czy przyniesie wymierne efekty. A takim czytelnym symbolem ogólnego zastraszenia stało się pierwsze społeczne forum narodów Kaukazu i Południa Rosji, które odbyło się 26 marca 2004 r. w Soczki. Przewodniczący obradom prezydent FR Władimir Putin wezwał uczestników do jedności i zachowania wierności Rosji. Niemal wszyscy zgromadzeni potakiwali prezydentowi, stwierdzając, że sytuacja na Kaukazie polepsza się. Jedynie mufti Północnego Kaukazu Ismaił Bierdijew pozwolił sobie na stwierdzenie, że Kaukazu nie da się zjednoczyć przy pomocy siły [58]. Czeczeńcy nie powinni zatem liczyć na rozprzestrzenienie się konfliktu na pozostałe republiki kaukaskie.
Niebezpieczna sytuacja dla bojowników czeczeńskich zarysowała się również od strony Gruzji. 19 maja 2002 roku, do Gruzji przybyło 70 amerykańskich instruktorów wojskowych (w tym 20 specjalistów ds. technicznych), którzy mieli szkolić gruzińskich żołnierzy w zwalczaniu przebywających w Wąwozie Pankisi czeczeńskich bojowników i wspierających ich radykałów islamskich z krajów arabskich. Waszyngton przeznaczył na program szkolenia gruzińskiej armii 64 mln dolarów [59]. Pod koniec 2002 r. ostatnie oddziały czeczeńskie, nie stawiając oporu, opuściły wąwóz. Działania USA mogą sugerować, iż starają się oni zabezpieczyć i odizolować Gruzję od Czeczenii, co może odbić się negatywnie na zaopatrzeniu bojowników czeczeńskich. Separatyści nie mogą zatem liczyć na poparcie ze strony Waszyngtonu, gdyż w obecnej sytuacji przedłużająca się i grożąca destabilizacją na Kaukazie wojna w Czeczenii, jak również sama idea niepodległego państwa czeczeńskiego, niepewnego politycznie, jest oczywiście nie na rękę USA ( a należy pamiętać iż latach 1992-2000, Gruzja otrzymała od Waszyngtonu prawie 800 mln dolarów pomocy, co stawia ją na drugim miejscu w świecie w wielkości amerykańskiej pomocy per capita - zaraz po Izraelu) [60]. Związane jest to z bogactwami Morza Kaspijskiego, poważnie traktowanymi jako konkurencyjne źródło zaopatrzenia w ropę naftową w stosunku do złóż Bliskiego Wschodu. Zdecydowane poparcie, jakiego USA udzielają państwom kaspijskim, świadczy o wadze, jaką Waszyngton przywiązuje do maksymalnej stabilizacji politycznej regionu i uzyskania dostępu do jego surowców naturalnych. Wsparcie udzielane Azerbejdżanowi, Kazachstanowi i Gruzji, doskonale wpisuje się w obserwowany od 11 września ogromny wzrost obecności politycznej i militarnej USA w Azji Centralnej i zdecydowanie działania zmierzające do stabilizacji Kaukazu. Dla postradzieckich państw regionu kaspijskiego, Stany Zjednoczone stają się coraz poważniejszym i obiecującym partnerem politycznym, pomocnym w rozwiązywaniu problemów regionalnych i wewnętrznych, a także potencjalnym strategicznym partnerem gospodarczym, dbającym o bezpieczeństwo swoich inwestycji. Warto zwrócić uwagę na kompleksowe i regionalne podejście USA, widoczne zwłaszcza na Kaukazie Południowym, którego przykładem było forsowanie budowy rurociągu Baku-Tbilisi-Ceyhan, planowanego do oddania na początku 2005 r[61]. Inwestycja ta ma priorytetowe - zarówno w wymiarze politycznym, jak i gospodarczym - znaczenie dla Waszyngtonu, wymusza współpracę (trans)regionalną (Azerbejdżanu, Gruzji, Turcji i USA) i szereg usprawnień we wszystkich sektorach państw kaukaskich; wreszcie troska o bezpieczeństwo inwestycji wymaga jak najszybszego uregulowania konfliktów w Abchazji, Osetii Południowej i w Karabachu. Bardzo podobną rolę w stabilizacji regionu coraz wyraźniej widzi dla siebie również UE. Obok licznych programów pomocowych, humanitarnych i doradztwa - zarówno organizowanego bezpośrednio przez UE, jak i poprzez międzynarodowe organizacje finansowe - istnieje unijny program TRACECA, w którym bierze udział większość państw WNP, w tym dotknięte konfliktami Gruzja, Azerbejdżan i Mołdawia. Celem programu jest budowa infrastruktury transportowej i stymulacja odpowiednich rozwiązań prawnych intensyfikujących współpracę gospodarczą i wymianę handlową na dawnym jedwabnym szlaku (czyli na osi wschód-zachód), co sprzyjać powinno rozwojowi, otwarciu i stabilizacji regionów dotkniętych konfliktami. Projekt TRACECA przynosi wymierne korzyści państwom w nim uczestniczącym i wciąż dysponuje ogromnym potencjałem rozwojowym. [62]
Obecność amerykańska w Azji Centralnej (bazy amerykańskie w Uzbekistanie, Kirgistanie i Tadżykistanie) i w samym Afganistanie wydatnie przyczyniła się do obniżenia zagrożenia ze strony zbrojnych organizacji islamskich, a także - pośrednio - wzmocniła tamtejsze reżimy, zmniejszając zagrożenie destabilizacją. Za obecnością militarną poszła pomoc finansowa i ekspercka. Niekwestionowanym liderem w grze o pozyskanie zachodnich funduszy po 11 września okazał się Uzbekistan, który uzyskał ok. 40% całości zwiększonej, 400-milionowej puli USA dla krajów Azji Centralnej na rok 2002 (ok. 160 mln dolarów), wyprzedzając znacznie Kazachstan (lidera w roku 2001). Oprócz obiecanych w tej puli 160 mln dolarów Uzbekistan z racji przebywania w sojuszu z USA otrzymał po 11 września ok. 43 mln dolarów specjalnej pomocy wojskowo-technicznej na zapewnienie bezpieczeństwa (25 mln dla armii, 18 mln na umocnienie granic). [63]
Powrót na górę
48. W.Górecki, Wprowadzenie
49. M.Kuleba, Wojna za wojną, http://republika.pl/dzochar12/new_page_85.htm .
50. J.Bielecki, Czeczenia Czeczenią, interesy interesami, "Rzeczpospolita", 8.07.2000.
51. E.Haliżak, R.Kuźniar, D.Popławski, Rocznik strategiczny 2000/2001 , s. 83.
52. A.Kreutz, Reakcja świata zachodniego na wybory w Rosji i ich znaczenie międzynarodowe, [w:] Szkice o Rosji, pod red. A.Stępień-Kuczyńska,J.Adamowski, Łódź-Warszawa 2000, s. 141.
53. M.Menkiszak, Europejskie tournee prezydenta Putina - kryzys wirtualnego partnerstwa?, OSW (internet), 20 listopad 2003.
54. ONZ-owska komisja odrzuciła unijny projekt rezolucji w sprawie Czeczenii , OSW (archiwum internet), 15.04.2004.
55. P.Cywiński, Zdobycie Reichstagu, "Wprost", nr 40 z 7 X 2001 r., s. 97.
56. Internet, raport 2002 ; 57. W.Górecki, Czy Rosja odzyskała Kaukaz
58. Putin wezwał mieszkańców Kaukazu do wierności Rosji , OSW (archiwum internet), 27.03.2004.
59. Amerykanie przybyli do Gruzji, OSW (archiwum internet), 19.05.2002.
60. W.Bartuzi, Gruzja na rozdrożu, OSW (internet), 2 październik 2003.
61. E.Haliżak, R.Kuźniar, D.Popławski, Rocznik strategiczny 2002/2003, Warszawa 2003, s. 240.
62. K.Strachota, Konflikty zbrojne na obszarze postradzieckim. Stan obecny. Perspektywy uregulowania. Konsekwencje, "Prace OSW" (internet), zeszyt nr 9, czerwiec 2003.
63. W.Bartuzi, Zaangażowanie finansowe państw koalicji antyterrorystycznej w Azji Centralnej po 11 września, OSW (internet), 28 marzec 2002.
Podobny proces daje się również zaobserwować na Kaukazie Południowym - zwłaszcza w Gruzji: szkolenie i wyposażanie armii gruzińskiej, wspieranie instytucji państwowych i ich kontroli nad państwem; wsparcie dla rurociągu Baku-Tbilisi-Ceyhan o ogromnym znaczeniu stabilizującym dla regionu; przygotowanie gruntu prawnego pod stałą obecność militarną w tym kraju - w styczniu 2004 r. ambasador USA w Gruzji Richard Miles powiedział, że amerykańscy wojskowi pozostaną w Gruzji na czas nieokreślony, gdyż ich obecność jest niezbędna do ochrony ropociągu Baku-Tblisi-Ceyhan. Wcześniej zakładano, że amerykańscy instruktorzy wojskowi pozostaną w Gruzji tylko do marca, tymczasem 18 stycznia 2004 r. poinformowano o rozpoczęciu kolejnej fazy programu szkolenia gruzińskich wojskowych przez Amerykanów [64].
Wzmacnianie obecności amerykańskiej w oczywisty sposób zmniejsza niebezpieczeństwo ponownej eskalacji konfliktów. Warto jednak zauważyć, że dla Tbilisi rozwijająca się współpraca z Waszyngtonem (w tym poparcie, jakiego Gruzja - jedyny obok Uzbekistanu kraj WNP - udzieliła amerykańskiej operacji w Iraku) jest traktowana jako istotny krok do odzyskania kontroli nad oderwanymi prowincjami, czego przykładem są wydarzenia w Adżarii. Tbilisi nie skrywa nadziei, że kolejnym, nieodległym w czasie krokiem, będzie likwidacja "parapaństw" w Osetii Południowej i w Abchazji.
Należy również pamiętać, iż Rosja współtworzyła konflikty na Kaukazie, patronowała im, zapewniła im żywotność. Bez Rosji konflikty nie osiągnęłyby obecnego stadium rozwoju. Jednocześnie Rosja przez lata traktowała konflikty (i szerzej destabilizację) jako wygodny instrument nacisku politycznego na zbyt niezależne republiki, a także skuteczny sposób rozgrywania problemów wewnętrznych (od rozgrywki wokół struktur siłowych po elekcję Putina). W tym kontekście pozycja Rosji wobec konfliktów będzie miała istotne znaczenie. W ostatnich latach coraz częściej daje się zauważyć, że konflikty są obecnie dla Rosji instrumentem zbyt kosztownym i nieefektywnym. Są także coraz mniej potrzebne wobec stopniowego przeformułowania strategii na obszarach traktowanych jako strefy rosyjskich wpływów (nacisk na zagwarantowanie kontroli i wpływów gospodarczych). Czynnikiem potęgującym te tendencje są zmiany w polityce amerykańskiej - coraz większa gotowość Waszyngtonu do ingerowania w sferę bezpieczeństwa na obszarze postradzieckim i waga, jaką Moskwa przywiązuje do utrzymania dobrych kontaktów strategicznych z USA. [65]
Wiele wskazuje na to, iż między Waszyngtonem i Moskwą doszło do pewnego porozumienia w kwestii zaangażowania wojskowego USA na obszarze Azji Centralnej i Południowego Kaukazu. Świadczą o tym zwłaszcza niektóre zapisy wspólnej deklaracji podpisanej podczas szczytu Putin-Bush w maju 2002 r. Warte szczególnego podkreślenia w treści wspólnej deklaracji są zapisy o wspólnym interesie USA i Rosji w stabilizacji i rozwoju tamtych rejonów. Moskwa i Waszyngton deklarując wyrzeczenie się rywalizacji, zapewniły o swojej woli wspólnego rozwiązania konfliktów regionalnych (Abchazja, Górny Karabach, Naddniestrze). Dodatkowe zapisy w tej kwestii zawiera wspólne oświadczenie o walce z terroryzmem. Zwraca w nim uwagę obszerny akapit poświęcony Gruzji, w którym strony deklarują między innymi współdziałanie w regulowaniu konfliktów i likwidacji terrorystów przy poszanowaniu suwerenności Gruzji, ale także interesów stron konfliktów. Stanowi to ważne novum świadczące o dalszej ewolucji stanowiska rosyjskiego w kwestii zaangażowania USA w tych strategicznych dla Moskwy regionach. Wydaje się że Kreml doszedł do wniosku, iż jedyną skuteczną metodą obrony jej interesów w tych regionach jest nie przeciwdziałanie wpływom amerykańskim, ale współdziałanie z Waszyngtonem. [66]
Poza tym, podstawą amerykańsko-rosyjskiego sojuszu określanego mianem strategicznego, jest przede wszystkim wspólnota interesów w walce z terroryzmem. Dla Waszyngtonu Rosja - ze względu na swe położenie geograficzne oraz możliwość dostarczania materiałów wywiadowczych - była nieocenionym partnerem w walce z Al-Kaidą oraz jej sojusznikami w Afganistanie i państwach ościennych. Amerykańskie operacje militarne w Azji Środkowej ustabilizowały ten region, przyczyniając się do zmniejszenia zagrożenia radykalizmem islamskich państw otaczających Rosję od południa. Udział Rosji w kampanii antyterrorystycznej skłonił Biały Dom do rezygnacji z krytyki Kremla za ograniczanie wolności słowa oraz łamanie praw człowieka podczas operacji wojskowych w Czeczenii. Waszyngton udzielił poparcia rosyjskim staraniom o przyjęcie do WTO i podniósł udział Rosji w G-8 do rangi pełnego członkostwa. Oficjalnie zainicjowano także podczas szczytu dialog energetyczny [67]. Mimo, iż wypowiedzi obydwu stron wskazują, iż nieco inaczej widzą one owo partnerstwo energetyczne (Rosja oczekuje napływu znaczących amerykańskich inwestycji do swego sektora energetycznego, a zwłaszcza wsparcia finansowego i technologicznego w uruchomieniu nowych złóż na Dalekim Wschodzie. Liczy też na dostawy swojej ropy do USA i częściową substytucję importu z rejonu Zatoki Perskiej, a jednocześnie być może stworzenia konkurencji dla regionu kaspijskiego. Stany Zjednoczone natomiast postrzegają to partnerstwo przede wszystkim jako współpracę na rzecz stabilizacji globalnego rynku surowcowego - utrzymanie rosyjskiego eksportu ropy naftowej, rozwój projektów eksportu ropy kaspijskiej, a w trzeciej kolejności inwestowanie w złoża dalekowschodnie) [68], to jednak przewiduje się dalszą współpracę polityczno-gospodarczą, tym bardziej że ostatnie działania największych potęg gospodarczych na świecie zwiastują erę gazu w energetyce, a tym samym początek końca ery ropy naftowej. Kluczem do sukcesu jest nowy sposób schładzania gazu do -160 ? C, który w tej postaci ma sześćset razy mniejszą objętość niż w stanie naturalnym. A w ten sposób skroplony i załadowany na tankowiec gaz, jest w stanie dotrzeć w każde miejsce na świecie, bez kłopotliwych rurociągów. To sposób na zapewnienie bezpieczeństwa energetycznego USA - tak ocenił nową technologię Alan Greenspen, szef amerykańskiego banku centralnego. W USA już powstaje w błyskawicznym tempie 11 supernowoczesnych elektrowni gazowych. Trwają również zaawansowane rozmowy rosyjskiego Gazpromu z Waszyngtonem - USA ma za 10 mld zbudować fabrykę w Murmańsku przetwarzającą nowym sposobem gaz. "W planach mamy kupienie tankowców i transportowanie gazu do Stanów Zjednoczonych" - poinformował Aleksander Rogozin, wiceprezes Gazpromu. A należy pamiętać, iż "gazową Arabią Saudyjską" jest Rosja, gdzie znajduje się 34 proc. światowych zasobów tego surowca [69].
Poza tym, jak stwierdziła Condolezza Rice: "Bezpieczeństwo amerykańskie jest mniej zagrożone przez siłę Rosji, niż jej słabość i niespójność." [71] USA zrobi zatem wszystko, by Rosja pozostała w kształcie, jaki pozwali jej na pełnienie regionalnego mocarstwa. Być może z zagadnieniem integralności państwowej, związana jest również opieszałość świata islamskiego, zwłaszcza Turcji, w udzielaniu pomocy republice czeczeńskiej. Rządy tych państw boją się po prostu ruchu niepodległościowego w Czeczenii, gdyż może stać się on przykładem dla mniejszości w ich własnych krajach, szczególnie zaś dla Kurdów.
Kolejna rzecz, której nie należy pomijać, a która również wiąże się pośrednio z przyszłością Czeczenii, dotyczy trendu, który ogarnia dzisiejszą politykę międzynarodową, a której głównym wykonawcą są Stany Zjednoczone. Otóż w latach 90-tych, USA i Europa generalnie popierały ruchy niepodległościowe na świecie. Obecnie Waszyngton zmienił swój stosunek do separatystów - od Czeczenii po Chiny. Stara się wzmocnić istniejące państwa, naprawić tzw. państwa upadłe, jak np. Afganistan. Obecna sytuacja może więc być postrzegana jako próba odbudowy władzy państwa, po okresie kiedy na całym świecie ulegała ona osłabieniu. Możemy to zaobserwować na przykładzie Rosji, w której zahamowano nasilający się od upadku ZSRR rozkład struktur władzy i proces anarchizacji życia społecznego. Zapoczątkowany został trend, który można właśnie określić jako "powrót państwa". Tezie tej, dowodzi również fakt, iż ostatnio dyplomaci i uczeni na Zachodzie coraz rzadziej powołują się na zasadę samostanowienia, a coraz powszechniej na zasady nienaruszalności granic i "nieinterwencji". Utrzymanie status quo, ma więc pierwszeństwo przed dążeniami wolnościowymi [72]. Daje się również zauważyć pewne "zmęczenie", żeby nie powiedzieć odwrót od idei obrony praw człowieka. Te same społeczeństwa, które tak jak polskie, pod sztandarami walki o prawa człowieka doprowadziły do ustanowienia demokratycznego państwa, teraz skłonne są do aprobowania wielu ograniczeń tych praw. Obserwujemy również słabnięcie poczucia solidarności z ofiarami naruszeń praw człowieka w innych częściach świata, czego dramatycznym przykładem jest sytuacja w Czeczenii. Co gorsze, również Stany Zjednoczone, mające niepodważalne zasługi dla rozwoju koncepcji praw człowieka, powracają jak gdyby do polityki swoiście pojętego izolacjonizmu, czego najbardziej spektakularnym dowodem jest negatywne podejście tego kraju do stałego Międzynarodowego Trybunału Karnego [73].
Wszystko wskazuje zatem na to, iż walki w Czeczenii będą trwać nadal przynosząc nowe ofiary, a przedłużający się konflikt będzie stymulował radykalizację działań, w postaci nowych zamachów bombowych, o których już zapowiedział Szamil Basajew w ramach rozniecenia wojny na całym Kaukazie. Czy jednak oddziały Szamila Basajewa są w stanie zagrozic stabilności Północnego Kaukazu i rozpętać islamskie powstanie. Wszystko wskazuje na to, iż są to jedyne szumne zapowiedzi i z militarnego punktu widzenia nie mają szansy powodzenia, przynajmniej w najbliższych latach. Co nie oznacza oczywiście, iż oddziały partyzantów nie będą w stanie zadać wojskom rosyjskim i strukturom rządowym poważnych strat. Jednak główny problem rozszerzenia konfliktu poza terytorium Czeczenii polega na tym, iż Kaukaz jest mozajką licznych ludów, często wzajemnie się zwalczających. Kluczem w wypadku Basajewa do rozpętania wojny jest sąsiedni Dagestan, którego trzon stanowią Awarowie. Bez zgody z tym górskim ludem, Basajewowi nie uda się przenieść powstania na cały Kaukaz. A Awarowie nie żywią do Basajewa najlepszych uczuć, przede wszystkim pamiętając mu jego najazd na ich ziemie w 1999 r. Nieprzychylnie patrzą również na jego religijną żarliwośc i powiązania z arabskimi ochotnikami. Oczywiście tendencje antyrosyjskie na Kaukazie będą wzrastać wraz z pogarszaniem się sytuacji materialnej miejscowej ludności i wzrastaniem poczucia odrębności religijnej i kulturowej, jednak są to zapewne zmiany liczone w dziasiątkach lat i obliczone dojściem do głosu nowgo pokolenia, wychowanego w niestabilnej sytuacji i antyislamskich fobiach.
Sytuację partyzantów pogarsza również silna Czeczeńska opozcja w postaci klanu Kadyrowa, który zyskał wyjątkowo silną władzę w republice, nie tylko militarną ale i polityczną. Przejęcie kontroli nad parlamentem umożliwi obecnemu premierowi wykorzystywanie go w charakterze trybuny, z której ustami podporządkowanych sobie deputowanych stawiać będzie żądania pod adresem Kremla poszerzające jego władzę i pozycję w społeczeństwie, czego dowodem jest odrzucenie przez Parlament Czeczenii rządowego projektu budżetu na 2006 r. Premier Ramazan Kadyrow zgodził się z decyzją deputowanych i zapowiedział, że będzie domagał się od władz federalnych zwiększenia budżetu [73]. Parlament Czeczenii 18 marca podjął również decyzję, że wystąpi do Moskwy o przekazanie republice dodatkowego 2-procentowego pakietu akcji firmy Groznieftiegaz, by uzyskać kontrolę nad czeczeńskimi złożami ropy naftowej i gazu [74]. Takie działanie ze strony Kadyrowa świadczą dobitnie iż czuje się mocno i może stac się poważnym zagrożeniem dla oddziałów Basajewa, co prowadzić będzie jedynie do wewnątrzczeczeńskiego rozlewu krwi i osłabiania separatyzmu czeczeńskiego.
Przejęcie kontroli na parlamentem ułatwi również Kadyrowowi osiągnięcie zamierzonego przez niego celu: objęcie fotela prezydenckiego w Groznym, dzięki któremu stanie się faktycznym dyktatorem czeczeńskiej republiki.
Nie można również liczyć na radykalną zmianę działań w Czeczenii ze strony Kremla, który preferuje jedynie rozwiązanie siłowe wpisujące się w ogólnopaństwowy sposób sprawowania władzy. "Nie spodziewam się, by rosyjskie władze nagle zmieniły swoją kaukaską politykę. Są ludzie, którzy widząc błąd, radykalnie zmieniają swoje postępowanie i tacy, którzy brną dalej, by sobie i wszystkim dowieść swej słuszności. Prezydent Putin należy do tych drugich" [75] - tak skomentował kremlowskie działania Emil Pain. A sytuację w Czeczenii dodatkowo komplikuje wewnętrzna walka resortów siłowych : FSB i armii, oraz niechęć tej ostatniej do zaprowadzenia porządku. Jak napisał w swym tajnym raporcie Dmitrij Kozaka, przedstawiciel prezydenta w Południowym Okręgu Federalnym, koncentracja wojska i milicji jest na Kaukazie Północnym najwyższa w całej Europie, ale ludzie w mundurach zajmują się tam przede wszystkim łupieniem miejscowej ludności i biznesmenów, a nie łapaniem terrorystów [76]. Możemy być zatem pewni, iż Kreml będzie poddawać miejscowe władze coraz skrupulatniejszej kontroli, nie przyjmując do siebie tego, że niby lojalni prezydenci republik tylko mydlą mu oczy, i dbają przede wszystkim o własne interesy. I Kreml będzie zapewne posyłać na Kaukaz kolejne jednostki i dowódców, którzy nieźle się tam obłowią.
Nie można jednak twierdzić, iż jest to konflikt nierozwiązywalny. Jego zakończenie wymagałoby jednak zerwania z imperialistyczną przeszłością i politycznego uregulowania konfliktu. Rosja wybrała sposób siłowy. Sukces jego realizacji wymaga jednak maksymalnego zaangażowania i woli zwycięstwa wszystkich struktur rosyjskiego państwa, co jednak napotyka na pewne opory. Zresztą, firmowaną przez Kreml "czeczenizację" konfliktu, nie można utożsamiać z chęcią jego uregulowania. Co jedynie, może ona służyć jego zamrożeniu lub osłabieniu, i co najbardziej prawdopodobne, przerzuceniu na przyszłe pokolenia, czego przykładem jest 300 lat historii rosyjsko-czeczeńskiej. Nie pomoże również konsekwentna eliminacja czeczeńskich dowódców, należy bowiem pamiętać, iż ludzie, którzy dekadę temu zaczęli walkę o niepodległość Czeczenii, jeżeli w ogóle są dziś wśród żywych, stanowią jednostki. To nie oni decydują o przebiegu wojny. Siły partyzantów wzmacnia przede wszystkim brutalne zachowanie armii rosyjskiej wobec cywilów. Wojna w Czeczenii nie toczy się już o niepodległość, ale o zemstę za zniszczone domy, zabitych krewnych, za własne poniżenia. Ludzie, którzy walczą, zostali doprowadzeni do takiej sytuacji, że jedynym ich celem jest zemsta.
Warto zatem, ale już chyba jedynie jako ciekawostkę, na zakończenie przytoczyć liczne opinie i propozycje rozwiązania konfliktu, które pojawiły się w ostatnim czasie. Dominuje w nich pogląd o konieczności zaangażowania sił międzynarodowych. Jest to pomysł o tyle chybiony, iż trudno sobie wyobrazić, że Rosja zgadza się, by część terytorium, które uznaje za własne, znalazło się pod jakimś międzynarodowym protektoratem. A nikt przy zdrowych zmysłach nie wyobraża sobie użycia siły militarnej lub zastosowania embarga handlowego i izolacji Rosji na arenie międzynarodowej, w celu wymuszenia podporządkowania się społeczności międzynarodowej. Nie trzeba chyba dodawać, iż przeforsowanie rezolucja ONZ jest fizycznie niemożliwe, biorąc pod uwagę siłę polityczną państwa rosyjskiego. Wola rozwiązania konfliktu leży zatem tylko i wyłącznie w gestii Moskwy, co przy obecnej ekipie rządzącej skazane jest na niepowodzenie, z racji osobistego zaangażowania i emocjonalnego podejścia obecnego prezydenta do kwestii czeczeńskiej. A pikanterii może dodawać fakt, iż jeszcze całkiem niedawno, a więc za życia Asłana Maschadowa, rozejm wcale nie musiałby oznaczać dla Rosji utraty Czeczeńskiej Republiki Iczkeria, co znajduje potwierdzenie w oświadczeniach przedstawicieli Maschadowa:
"Proces polityczny [zakończenia wojny w Czeczenii - red.] musi być pogłębiony i rozszerzony o ludzi Maschadowa. Muszą być oni włączeni do rozmów ze względu na jego dawną legitymację (...) Otrzymałem od niego [Sałambeka Maigowa, przedstawiciela Maschadowa w Moskwie - pw] informację, że Maschadow dystansuje się od terrorystów, akceptuje konstytucję rosyjską, integralność terytorialną państwa oraz autonomię oferowaną w Czeczenii" - poinformował media w lipcu 2003 r. Andreas Gross, nowy sprawozdawca Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy ds. Czeczenii [77].
Według Maigowa realnym rozwiązaniem konfliktu byłby plan opracowany podczas sierpniowego spotkania w Lichtensteinie. Stworzyli go podczas nieformalnego spotkania Zbigniew Brzeziński, b. przewodniczący rosyjskiej Dumy Iwan Rybkin i Rusłan Chasbułatow, czeczeński poseł do Dumy Asłanbek Asłachanow i przedstawiciel Maschadowa w Europie Ahmad Zakajew. Przewiduje on m.in., że po przerwaniu wojny i demilitaryzacji Czeczenia otrzyma gwarantowany przez ONZ lub USA status autonomii w ramach Federacji Rosyjskiej [78]. Niestety wszystko powyższe stanowi milczącą przeszłość, na którą ciężko pracowali Rosjanie, paraliżując wszelkie sposoby rozwiązania tego krwawego konfliktu.
Powrót na górę
64. Wojskowi amerykańscy zostają w Gruzji , OSW (archiwum internet), 18.01.2004.
65. K.Strachota, Konflikty zbrojne na obszarze...
66. E.Haliżak, R.Kuźniar, D.Popławski, Rocznik strategiczny 2002/2003..., s. 219 (przypisy).
67. E.Haliżak, R.Kuźniar, D.Popławski, Rocznik strategiczny 2002/2003..., s. 197.
68. Tamże, s. 213-214 (przypisy).
69. J.Piński, G.Sadowski, Świat dodaje gazu, "Wprost", nr 15/04, s. 42-45.
70. A.Kreutz, Reakcja świata... , s. 141.
71. W.Giełżyński, Oś Moskwa-Pekin, "Wprost", nr 48 z 2 XII 2001 r., s. 103.
72. E.Haliżak, R.Kuźniar, D.Popławski, Rocznik strategiczny 2002/2003..., s. 66-67.
73. Czeczeńskie władze chcą odebrać Rosniefti kontrolę nad Groznieftigazem, OSW (archiwum internet), 18.03.2006.
74. Kadyrow rzucił wyzwanie Moskwie, OSW (archiwum internet), 16.03.2006.
75. Zamach na Kadrowa komentuje rosyjski politolog Emil Pain, "Gazeta Wyborcza", 9.05.2004.
76. W.Radziwinowicz, Co teraz zrobi Putin?, "Gazeta Wyborcza", 13.10.2005.
77. Przedstawiciel Rady Europy wzywa Rosjan do rozmów z prezydentem Czeczenii, "Gazeta Wyborcza", 13.07.2003.
78. Prezydent Czeczenii może rozmawiać o autonomii, "Gazeta Wyborcza", 17.06.2003.
Sposoby uregulowania czeczeńskiego konfliktu, które pojawiły się na przestrzeni minionych lat:
Model afgański - Emil Pain, kierownik Ośrodka Przeciwdziałania Ekstremizmowi przy Instytucie Socjologii Rosyjskiej Akademii Nauk:
"Dla normalizacji sytuacji w Czeczenii nie wystarczy na znak pokoju wbić bagnet w ziemię, przerwać walki. Trzeba pomyśleć o tym, jaka siła polityczna zdolna jest skonsolidować społeczeństwo i rozwiązać nadzwyczaj trudne zadanie ustanowienia pokoju w republice. Myślę, że można by tu przynajmniej w pewnym zakresie wykorzystać doświadczenie stabilizowania sytuacji z Afganistanu. Są to trzy podstawowe elementy: koalicja złożona z różnorodnych sił politycznych, legitymizacja tymczasowej koalicyjnej władzy z wykorzystaniem form tradycyjnych i wreszcie utworzenie jakichś sił stojących na straży porządku i prawa, które stanowiłyby oparcie dla nowego rządu koalicyjnego. Głównym zadaniem powinno się stać zapewnienie gwarancji, że walka z terroryzmem nie przerodzi się w walkę z ludnością.
Kto mógłby wejść do takiej koalicji? Asłan Maschadow, bo jakkolwiek odnosiłyby się do niego władze Rosji, jest on postacią znaczącą. Bez jego udziału i bez jego zgody, każdą władzę ludność Czeczenii będzie uważać za nieprawowitą. Sam Maschadow nie jest jednak w stanie ustabilizować sytuacji w Czeczenii. Jego rządy w latach pokoju - 1966-99 - udowodniły, że nie potrafił poradzić sobie z falą przestępczości, ze wzrostem ekstremizmu politycznego i religijnego. Jest równie ograniczony w swoich możliwościach, jak Jaser Arafat w Palestynie. Jednak w odróżnieniu od Palestyny w Czeczenii pojawiły się przesłanki dla poszerzenia bazy społecznej umiarkowanych sił politycznych, które mogłyby wspierać instytucje władzy w republice. Te nadzieje wzrosły, gdy Asłan Maschadow w lipcu 2002 r. przesłał list do znanego polityka Rusłana Chasbułatowa, w którym poparł plan pokojowy Chasbułatowa i poprosił, aby ten wykorzystał swój autorytet dla utworzenia koalicji sił czeczeńskich, zwolenników pokoju. Ten projekt dyskutowano na konferencji z udziałem przedstawicieli Maschadowa we wrześniu 2002 r. w Liechtensteinie. W takiej koalicji mógłby na przykład uczestniczyć deputowany do Dumy Asłanbek Asłachanow i niektórzy inni przedstawiciele diaspory czeczeńskiej w Moskwie. Czy taki sojusz czeczeński potrafi wpłynąć na bojowników i skłonić ich do zawieszenia broni albo nawet do udziału w zaprowadzaniu porządku w Czeczenii? Jeśli chodzi o ludzi takich jak Basajew, to odpowiedź może być wyłącznie negatywna. Jednak znaczna część szeregowych uczestników czeczeńskiego ruchu oporu zgodziłaby się na zaprzestanie walk na warunkach, które gwarantowałyby im zachowanie twarzy. Na przykład, gdyby Czeczenia otrzymała w Rosji szczególny status. Jeszcze bardziej zachęcające byłoby, gdyby społeczność światowa zagwarantowała Czeczenii pomoc ekonomiczną w odbudowie republiki. Oczywiste jest, że to tylko szkic modelu, który po dopracowaniu mógłby dać nadzieję na wyjście ze ślepego zaułka. Na razie jednak - jak się wydaje - Moskwa będzie postępować zgodnie z dawną strategią siły" [79].
Rusłan Chasbułatow, były przewodniczący Rady Najwyższej FR, szef katedry ekonomii międzynarodowej w Rosyjskiej Akademii Ekonomicznej im. Plechanowa w Moskwie:
"Czeczenia musi stać się międzynarodowym protektoratem, jak Bośnia, Kosowo czy Afganistan, a dzisiaj Irak. Rolę protektora, a raczej gwaranta bezpieczeństwa Czeczenów, że znów nie staną się ofiarą rosyjskiej agresji, powinny wziąć na siebie ONZ lub OBWE. Będą one też nadzorować Czeczenów, którzy zobowiążą się, że z ich kraju nie będzie grozić Rosji najmniejsze niebezpieczeństwo. Służyć temu powinna całkowita demilitaryzacja Czeczenii, w której jedynymi zbrojnymi siłami będą służby porządkowe. Jako międzynarodowa autonomia Czeczenia powinna mieć pełną swobodę w polityce wewnętrznej i zagranicznej, ale bez uszczerbku dla rosyjskich interesów. Zachowane zostaną natomiast wspólne z Rosją obywatelstwo, dotychczasowe granice administracyjne, a nie państwowe, waluta, system bankowy. Rolę rozjemcy i inicjatora rozmów pokojowych powinna wziąć na siebie grupa międzynarodowych negocjatorów wyłoniona spośród ludzi cieszących się najwyższym autorytetem. Powinna ona doprowadzić do rokowań między władzami Rosji oraz Maschadowem i wybranym w 1997 r. czeczeńskim parlamentem, jedynymi prawowitymi władzami Czeczenii. W rozmowach muszą jednak uczestniczyć też, jako trzecia strona, ludzie wyłonieni przez mieszkańców Czeczenii. Odbudowę z wojennych zniszczeń szacowanych według nas na 100-150 mld dol. powinna, podobnie jak w przypadku Afganistanu, wziąć na siebie wspólnota międzynarodowa. Rosji, choćby nawet chciała, nie stać na to" [80].
Model prezydencki - Jewgienij Primakow, był premierem i ministrem spraw zagranicznych Rosji: "Co należałoby zrobić? Po pierwsze, oddzielić pokojowo nastawionych Czeczenów od rebeliantów. Przekazywanie władzy wykonawczej czeczeńskim lokalnym samorządom będzie skazane na niepowodzenie, o ile nie nakłoni się lokalnych czeczeńskich dowódców-rebeliantów do udziału w rozmowach. Jest wśród nich wielu klanowych przywódców, którzy nigdy nie ubiegali się o wybór i w ogóle nie biorą pod uwagę możliwości poddania swych uprawnień pod głosowanie. Jednak tylko oni mogą zapewnić jeśli nie demokrację, to przynajmniej pokój. Jeśli ceną za zakończenie - lub przynajmniej ograniczenie - rzezi jest pozostawienie im władzy i lokalnej autonomii, Rosja powinna się zgodzić ( ) Jednakże pierwszym krokiem [w kierunku przystąpienia do rozmów - pw] musi być wstrzymanie działań wojennych, po którym powinno nastąpić publiczne odcięcie się Czeczenów od aktów terroryzmu takich, jak rzeź w Moskwie ( ) Trzeba także jasno powiedzieć, że negocjacje nie mogą wykluczać rosyjskich wojskowych operacji przeciw bandytom, kontynuującym ataki po rozpoczęciu rokowań. Z tego wniosek, że część sił federalnych musi pozostać w Czeczenii na czas rozmów pokojowych. Ich obecność umocni zarazem pozycję tych Czeczenów, którzy wybiorą negocjacje i będą gotowi zapewnić bezpieczeństwo swych osad.
Ponadto pozostawienie rosyjskich wojsk w Czeczenii na czas rozmów pokojowych nie oznacza, że to wojskowi powinni prowadzić rozmowy. Tak stało się po pierwszej czeczeńskiej kampanii (1994 - 1996), ale osiągnięty wówczas pokój okazał się zaledwie zbrojnym zawieszeniem broni. Tym razem przedstawiciel prezydenta Putina powinien przejąć nadzór nad wszystkimi aspektami sytuacji w Czeczenii: rozwojem sytuacji gospodarczej, działaniami wojskowymi i próbami złagodzenia cierpień czeczeńskiej ludności. Powinien przejąć kontrolę nad jednostkami Ministerstwa Obrony, oddziałami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, agencjami FSB i organami samorządowymi. Czeczenii można by nadać - na okres negocjacji, a najlepiej do czasu, gdy lokalne czeczeńskie władze staną się zdolne do egzekwowania poszanowania prawa - status specjalnego obszaru podległego prezydentowi. Jeden ośrodek dowodzenia, podległy bezpośrednio prezydentowi Putinowi, wykluczyłby nieskoordynowane działania, podniósł dyscyplinę, zwiększył zakres odpowiedzialności osób i organów właściwych w sprawach Czeczenii i powściągnął beztroskę, jaką okazują niektórzy rosyjscy dowódcy tam, gdzie chodzi o życie czeczeńskiej cywilnej ludności" [81].
Wcześniejszy plan Chasbułatowa wysunięty w październiku 2002 r., w związku z wyborami prezydenckimi w Czeczenii: Według Kavkaz Center Chasbułatow zgodził się objąć z namaszczenia Moskwy władzę w Czeczenii, ale postawił trudne warunki. Domagał się przede wszystkim, by jego kandydatura została zaakceptowana nie tylko przez tych Czeczenów, którzy swoją przyszłość widzą w unii z Rosją, ale także tych, którzy upierają się przy niepodległości. Chciał, żeby jego rząd nosił nazwę "tymczasowy" i nie podważał statusu prawowitego prezydenta Czeczenii, jakim zdaniem Chasbułatowa nadal pozostaje przywódca czeczeńskich powstańców Asłan Maschadow, wybrany na to stanowisko w styczniu 1997 r.
Chasbułatow domagał się ponadto od Kremla, by jako jedyny z czeczeńskich przywódców miał wyłączny i niczym nieograniczony dostęp do prezydenta Rosji Władimira Putina, a także wyłącznych i wszelkich pełnomocnictw do niezwłocznego podjęcia rokowań z Maschadowem. Chciał też sam powoływać ministrów oraz żądał, by wszystkie rosyjskie wojska, policje i służby specjalne na terytorium Czeczenii przeszły pod kontrolę emerytowanego generała milicji, a obecnie czeczeńskiego posła do rosyjskiej Dumy Asłanbeka Asłachanowa. Na koniec, Chasbułatow chciał od Kremla zgody, by do swego rządu mógł wziąć tych ministrów z rządu Maschadowa, którzy nie zajmowali się handlem żywym towarem, ani muzułmańską rewolucją i nie uczestniczyli zbyt aktywnie w wojnie (np. Ahmada Zakajewa, ministra kultury i jednego z najbliższych współpracowników Maschadowa).
Za najważniejszy cel swego rządu Chasbułatow uznał przerwanie wojny, rozpoczęcie procesu pokojowego oraz zorganizowanie wolnych wyborów, które pozwoliłyby Maschadowowi z honorem zejść ze sceny politycznej, a przedstawicielom niepodległościowych ugrupowań włączyć się do życia politycznego Czeczenii, pozostającej jako część Federacji Rosyjskiej, ale posiadającej jednocześnie ogromną autonomię i międzynarodowe gwarancje swojego bezpieczeństwa [82].
Model kosowski - nieco starszy plan pokojowy wysunięty pod adresem Zachodu w lutym 2003 r w Waszyngtonie, przez ministra spraw zagranicznych nieuznawanego przez Moskwę prezydenta Czeczenii Asłana Maschadowa, Iljasa Achmadowa:
Plan Achmadowa zakłada trójstronne porozumienie między rządem rosyjskim i podległymi prezydentowi Maschadowowi władzami czeczeńskimi oraz ONZ. Pierwszym krokiem powinno być obustronne zawieszenie broni, wyprowadzenie z republiki wojsk i policji rosyjskiej i wprowadzenie do Czeczenii, na podstawie rozdziału XII i XIII Karty NZ i rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, międzynarodowych sił pokojowych oraz administracji międzynarodowej. Zadaniem administracji międzynarodowej powinno być przygotowanie Czeczenii do sprostania w przyszłości obowiązkom i odpowiedzialności, wynikającym ze statusu niepodległego państwa. Powiernicza administracja ONZ powinna przeprowadzić szybką i efektywną demilitaryzację i demokratyzację kraju. Nowe czeczeńskie siły porządkowe powinny być szkolone i w pierwszej fazie kontrolowane przez ekspertów ONZ.
Wyłoniona na podstawie zorganizowanych przez ONZ wolnych i demokratycznych wyborów czeczeńska administracja stopniowo przejmowałaby władzę z rąk międzynarodowych. Wszystkie grupy etniczne zamieszkujące Czeczenię przed pierwszą wojną powinny mieć możliwość swobodnego wyboru miejsca zamieszkania. Odbudowa kraju ze zniszczeń miałaby być wspierana finansowo i kontrolowana przez społeczność międzynarodową. Pod egidą międzynarodową powstałoby również niezależne sądownictwo. W tworzenie i konsolidację czeczeńskich instytucji demokratycznych włączyłyby się w szczególności parlamenty i rządy państw europejskich i USA. Jako wzór powinno służyć zaangażowanie społeczności międzynarodowej w Kosowie.
W rezultacie tych działań Czeczenia powinna stać się nowoczesnym, demokratycznym krajem o gospodarce wolnorynkowej. Czeczeński minister spraw zagranicznych podkreślał, że Czeczenia dąży do jak najlepszych stosunków z Rosją, jednak po dwustuletnim okresie ucisku i ludobójstwa ze strony rosyjskiej żadna autonomia w ramach Federacji Rosyjskiej nie wchodzi w rachubę. Dlatego Czeczenia powinna uzyskać niepodległość. Nastąpiłoby to po upływie wieloletniego okresu przejściowego i byłoby uzależnione od powodzenia procesu demokratyzacji i demilitaryzacji [83].
Zakończenie
Aż trudno uwierzyć, iż konflikt rosyjsko-czeczeński trwa już blisko 300 lat. Światowa historia nie zna zapewne przykładu bardziej wytrwałego oporu przeciwko najeźdźcom. Wydaje się zatem, że Czeczeńcy jak nikt inny zasługują na niepodległość, na własną państwowość. Spełniają przy tym wszystkie warunki, niezbędne do pretendowania o miano państwa. Po pierwsze są narodem. Jeżeli przez "naród", jak podaje J.Kukułka, "rozumiemy taką wielką grupę społeczną, która związana jest wspólnotą losów historycznych, kultury, języka, terytorium i życia ekonomicznego, a której wyrazem jest świadomość narodowa, poczucie własnej odrębności w stosunkach do innych narodów, dążenie do podnoszenia prestiżu narodowego, jak również działania mające na celu tworzenie i umacnianie własnego państwa" [1], to Czeczeńcy są tego najlepszym przykładem. Najlepszym argumentem, niech będzie fakt, iż mimo tego, iż ich ziemie, które zamieszkują od 5 tys. lat, były wielokrotnie podbijane i włączane do różnych organizmów państwowych, potrafili zachować swój język i odrębność kulturową. Po drugie, Czeczeńcy potrafią samodzielnie funkcjonować, udowodnili to pozostając niezależnymi przez ponad trzy lata. Po trzecie spełniają wszystkie kryteria państwowości, przewidziane w Art. 1 Konwencji z Montewideo o prawach państw z 1933 roku: posiadanie przez dany podmiot stałej ludności, określonego terytorium, niezależnego rządu wyposażonego w kompetencje administracyjne i ustawodawcze oraz dysponowanie zdolnością wchodzenia w stosunki z innymi państwami. [2]
Niestety, historia sprawiła temu nielicznemu narodowi niemiłego figla. Jako sąsiada dała mu olbrzymi naród, przy tym naród pozbawiony umiaru. Rosjanie kochają wielkie rzeczy, a jedną z form ich spełnienia jest budowa mocarstwowego państwa. Wydawało się, iż upadek caratu uwolni podbite narody spod panowania rosyjskiego. Wydawało się, iż upadek ZSRR uwolni Rosję od roli tego, który uszczęśliwia na siłę. Miała ona niepowtarzalną szansę, uwolnić się od niechlubnej przeszłości, oczyszczenia z "obcych naleciałości". Aleksander Sołżenicyn w swej książce "Rosja w zapaści" napisał: "Z Czeczenami przebywałem w latach pięćdziesiątych na zesłaniu w Kazachstanie. Poznałem tam dobrze ich nieugięty, porywczy charakter, ich nieprzejednany opór wobec ucisku oraz wysoką sprawność bojową i samodzielność w działaniu. Od pierwszych dni czeczeńskiego konfliktu (1991) było jasne, że dla targanej niepokojami, nieustabilizowanej Rosji (...) starcie zbrojne z Czeczenią spowoduje ogromne trudności. (...) Rezygnacja z Czeczenii byłaby uzdrowicielską amputacją chorego członka i umocnieniem Rosji". [3] Tymczasem okazało się, iż Rosja nie potrafi lub nie chce zerwać z rolą "światowego żandarma", a wojna w Czeczenii była konsekwencją dokonanego wyboru. I nic nie wskazuje na to, iż sytuację tę może coś zmienić. Władzę bowiem w państwie zdobył zwolennik wizji silnego państwa o mocarstwowym statusie, według którego zasadniczymi elementami nowej ideologii powinny być: patriotyzm (duma narodowa), mocarstwowość (świadomość wielkiej Rosji), państwowość (zwiększenie organizacyjnej roli państwa) i solidarność społeczna (naturalny kolektywizm). [4] Należy przy tym zaznaczyć, iż hasła te mają pełne poparcie w społeczeństwie, w którym rosną nastroje nacjonalistyczne. Rosjanie po 10 latach trudnych transformacji, chaosie spowodowanym przemianami, zapragnęli silnej władzy wykonawczej, porządku, bezpieczeństwa i przewidywalności, nawet kosztem ograniczenia swobód obywatelskich. Nastroje te w prosty sposób mają przełożenie na wyniki sondażów opinii publicznej, według których pod koniec 2001 roku, 74 proc. społeczeństwa żałuje rozpadu ZSRR. [5]
Jak opisuje Edmund Lewandowski, "Czeczeńcy są narodem, ponieważ mają specyficzną kulturę i język, poczucie tożsamości i odrębności, oraz pragną mieć własne państwo (...) Pod względem ekonomicznym [Czeczenia P.W.] może samodzielnie funkcjonować, lecz musi chyba ułożyć stosunki polityczne z Rosją, która ma interesy w krajach zakaukaskich" [6]. Lecz paradoksalnie w stwierdzeniu tym tkwi sedno sprawy. Te dwa narody nie są w stanie ułożyć wzajemnych stosunków, bowiem mają odmienne dążenia i charaktery. Rosjanie kochają wielkość, posłuszeństwo, siłę. W Rosjanach zakorzeniony jest pewien mesjanizm, idea powszechnego zbawienia. Przekonanie, że wszystkich trzeba uwolnić od zła i cierpienia, co praktykują obecnie w Czeczenii, uwalniając naród kaukaski od bandytów i terrorystów. "Rosjanom wydaje się, że Czeczeńcy są narodem dziwnym: dzikim, nieucywilizowanym i niezrozumiałym. Nie wiedzą zaś, że Czeczeńcy z natury rzeczy są inni, że mają silne poczucie odrębności, że uważają się za spadkobierców starożytnych kultur Sumerów, Hurytów, Urartyjczyków, że dowody na to dostrzegają w swoim języku, mitach i przekazach ustnych (...) Jest to naród dumny, honorowy, gościnny, wojowniczy, miłujący wolność, pomagający buntownikom politycznym" [7]. Naród czeczeński swą odrębność odnajduje we własnej historii. Nie dać się Czyngis-chanowi i carom, Stalinowi, Jelcynowi i Putinowi - ta postawa świadczy o niezmiennym umiłowaniu wolności. Nawet witając się, Czeczeńcy życzą sobie najpierw wolności właśnie, dopiero potem zdrowia. Czeczeńcy nie pojmują imperialnych interesów Rosjan i nigdy się z nimi nie pogodzą.
Jaki jest stosunek Czeczenów do Rosjan, w bardzo ciekawy sposób prezentuje porównanie, jakie zastosował Dmitrij Furman, cytowany już rosyjski historyk i publicysta, jeden z autorów pracy zbiorowej "Czeczenia i Rosja - państwa i społeczeństwa" :
"By to zrozumieć, Rosjanin musi się zdobyć na pewien eksperyment umysłowy. Wyobraźmy sobie, że Rosjan po serii krwawych, niemal stuletnich wojen podbili Chińczycy. W wyniku tych wojen liczba Rosjan zmalała o połowę, wielu uciekło do innych krajów prawosławnych. Wśród Chińczyków wciąż żywa jest koncepcja, by wysiedlić ten wiecznie buntujący się naród, opornie przyswajający sobie cywilizację chińską, np. na pustynię Gobi. Gdy w Chinach wybuchła rewolucja komunistyczna i proklamowano równe prawa dla wszystkich narodów zamieszkujących to państwo, Rosjanie powitali ją z radością i nawet pomagali komunistom walczyć z chińskimi białymi. W rezultacie to właśnie komuniści zrealizowali marzenia urzędników cesarza - wysiedlili Rosjan na Gobi. Niektórych palili żywcem. Po jakimś czasie Rosjanom, którzy przeżyli, pozwolono wrócić do ojczyzny, a nawet utworzono dla nich autonomiczną republikę rosyjsko-ukraińską. Ale Chińczycy nadal im nie ufali. Na czele republiki stali Chińczycy, w sytuacjach oficjalnych Rosjanom pozwalano mówić tylko po chińsku (żeby Chińczycy mogli ich zrozumieć), na głównym placu w Moskwie stał pomnik wielkiego chińskiego zdobywcy Rosji, a karierę mógł zrobić tylko Rosjanin ożeniony z Chinką, o którym Chińczycy mówili: "On już jest całkiem Chińczyk". Nie trzeba tłumaczyć, że w takiej sytuacji największym marzeniem wszystkich Rosjan byłoby uwolnienie się od Chińczyków. Nie oznaczałoby to nienawiści do wszystkich Chińczyków - na przestrzeni wielu lat wspólnego życia Rosjanie zaprzyjaźnili się z wieloma Chińczykami, a nawet nauczyli się dostrzegać w nich ludzi, nie tylko panów i zdobywców. Nie żywili też niechęci do chińskiej kultury i języka, który przez lata stał się ich drugim językiem ojczystym. Wciąż jednak ze wszystkich sił dążyli, by przy pierwszej okazji oderwać się od Chin - jakichkolwiek Chin, imperatorskich, komunistycznych czy liberalno-demokratycznych - i wybić się na niepodległość. Mieli bowiem dość powodów, by obawiać się przyszłych nieprzewidywalnych zwrotów w chińskiej polityce. Myślę, że taki eksperyment pozwoli Rosjaninowi zrozumieć, dlaczego Czeczeni nie chcą spokojnie żyć w Federacji Rosyjskiej. Ich dążenia do wolności są całkiem naturalne, racjonalne i normalne". [8]
Odnalezienie "złotego środka" było w zasięgu ręki po rozpadzie ZSRR. Niestety Rosja nie potrafiła wznieść się ponad własną manię wielkości. Zabrakło pewnej wizji kształtu przyszłej FR, pozbawionej radzieckiego charakteru. Obecnie na poszukiwanie kompromisu jest zdecydowanie za późno. Naród czeczeński zbyt wiele wycierpiał. Przez nienawiść została zatruta atmosfera między obu nacjami. Wydaje się zatem, iż ostatnie zmagania rosyjsko-czeczeńskie wpisują się w nieprzerwany ciąg dramatycznych wydarzeń w dziejach podboju Północnego Kaukazu, bez nadziei na przyszłość. "Mówi się: pierwsza wojna czeczeńska, druga... A w istocie toczymy wciąż tę samą wojnę, która wybuchła w XVIII w., kiedy na Kaukazie stanęły rosyjskie pułki. Tę wojnę, z pokolenia na pokolenie, przekazują w Czeczenii ojcowie synom. Dotąd żadne pokolenie nie miało do przekazania następnemu niczego poza wojną i wspomnieniami o okrucieństwach i krzywdach doznanych ze strony Rosjan. My też przekażemy wojnę w spadku naszym synom i wnukom, jeśli nie uda nam się jej w końcu przerwać "- stwierdził Ahmad Zakajew, wicepremier w obecnym rządzie Maschadowa.
- "Przyczyny tkwią w czeczeńskiej historii i w historii naszych stosunków z Rosją. W przeciwieństwie do naszych sąsiadów z Kaukazu, którzy żyli pod rządami swoich feudałów, my, Czeczeni, obaliliśmy swoich dawno i żyliśmy we wspólnotach, gdzie zawsze istniał pluralizm opinii, każdy - bogaty czy biedny - miał takie samo prawo głosu, a bezpieczeństwo każdego gwarantowały nasze odwieczne obyczaje i prawa. I tak przywykliśmy do tej swojej wolności i równości, że nie sposób nam się z nią rozstać. U nas, w przeciwieństwie do książąt czerkieskich, awarskich czy gruzińskich, nie było kogo przeciągać na swoją stronę, przekupywać. Dla nas utrata wolności oznaczała niewolę. Dla innych - tylko zmianę jednych panów na innych. Myśmy tak żyć nigdy nie potrafili ( ) Zawsze byliśmy inni. Inni od sąsiadów i inni od Rosjan, którzy bezkrytycznie słuchali swoich carów i przybyli podbijać Kaukaz, ziemię, która nigdy do rosyjskiego państwa nie należała. I za tę inność ukarano nas wojną, którą toczymy już trzecie stulecie - coraz bardziej okrutną, bezwzględną, barbarzyńską. Im bardziej Rosjanie chcą nas złamać, tym hardziej się im sprzeciwiamy. A im bardziej się buntujemy, tym oni okrutniej tłumią nasze bunty" [9].
Czeczeńcy uczynili wszystko, co w ich mocy, by wybić się na niepodległość. I zwyciężyli. Nieformalnie wywalczyli upragnioną wolność i niezależność, wykorzystując chwilową słabość imperium rosyjskiego. Reszta należała do społeczności międzynarodowej. Niestety słabą stroną Czeczenii jest to, iż pozostałe państwa nie posiadają w Iczkerii żadnych strategicznych interesów, w odróżnieniu od jej sąsiada Rosji. Świat jest bowiem wielką szachownicą, na której poświęca się pionki w strategicznej rozgrywce między mocarstwami. Obecnie w rozgrywce rosyjsko-czeczeńskiej ruch należy do Moskwy, będącej "wyrocznią" przyszłości nar
odu czeczeńskiego. Jednak nic nie wskazuje na to, by zaczęła się ona kierować zasadami tolerancji, równości i wolności w rozwiązywaniu własnych problemów narodowościowych. W sowieckiej encyklopedii z 1980 roku zapisano: " W 1810 r. Inguszetia dobrowolnie połączyła się z Rosją. W 1859 r. Czeczenia została do Rosji przyłączona". [10] Co kryje się za tymi dwiema datami, rozdzielonymi pięćdziesięcioleciem? Morze krwi - jak napisał autor.
Oby synonimem tej wojny nie stały się słowa Suworowa, który donosił w raporcie do carycy Katarzyny: "Bogu dzięki, cała sprawa zakończyła się sukcesem, tyle tylko, że wszyscy Czeczeni zostali wybici". [11] Jako przesłanie dla toczącego się konfliktu nich posłużą słowa Piotra Grochmalskiego, wypowiedziane do dziennikarzy podczas promocji swojej książki "Czeczenia - rys prawdziwy" 17 grudnia 1999 r. w Centrum Prasowym Polskiej Agencji Informacyjnej :
"Ja w Czeczenii odkryłem wspaniały naród, wspaniałych ludzi, bardzo podobnych z charakteru do Polaków. Być może ludzi o wielkich namiętnościach, ale i wielkim honorze. Chciałbym, żebym ten naród żył, gdyż jego życie jest ważne chyba dla całego świata. Wzbogaca on nas swoją kulturą, tak jak każdy inny naród. Myślę, że ostatnie przesłanie papieża, iż jeśli jesteśmy narodami zjednoczonymi, to znaczy, że musimy znaleźć sposób na to, żeby na naszych oczach nie mordowano żadnego narodu, bo kultura każdego narodu wzbogaca nas - jest jakby przesłaniem końca XX wieku" [12].
Powrót na górę
79. E.Pain, Sojusz odpowiedzialnych Czeczenów, "Gazeta Wyborcza", 29.10.2002.
80. W.Jagielski, Wojna w Czeczenii skończy się utratą Kaukazu przez Rosję - mówi Rusłan Chasbułatow, "Gazeta Wyborcza", 7.07.2003.
81. J.Primakow, Pora zmienić politykę Rosji, "Rzeczpospolita", 8.11.2002.
82. W.Jagielski, Chasbułatow nowym szefem prorosyjskiego rządu Czeczenii?, "Gazeta Wyborcza" 4.10.2002.
83. A.Suszycki, Warunkowa niepodległość dla Czeczenii, "Rzeczpospolita, 20.10.2003.
1. Z.Czachór, Uczestnicy stosunków międzynarodowych, [w:] Stosunki międzynarodowe, pod red. W.Malendowski, Cz. Mojsiewicz, Wrocław 1998, s. 46.
2. P.Grochmalski, Czeczenia... , s. 346.
3. A.Sołżenicyn, Rosja w zapaści, Warszawa 1999, s. 56-58.
4. P.Jendroszczyk, Jelcyn oddał władzę Putinowi, "Rzeczpospolita", 3.01.2000.
5. A.Lewinson, A Związku żal, "Gazeta Wyborcza", 22-23.12.2001.
6. E.Lewandowski, op. cit., s. 101.
7. Tamże, s. 101.
8. D.Furman, Węzeł czeczeński, "Gazeta Wyborcza", 16-17.11.2002.
9. W.Jagielski, Wywiad z Ahmadem Zakajewem...
10. E.Bonner, Czeczenia: nie ma narodu, nie ma problemu, "Rzeczpospolita, 11.12.2002.
11. E.Bonner, Czeczenia: nie ma narodu...
12. P.Grochmalski, Piotr Grochmalski do dziennikarzy podczas promocji swojej książki Czeczenia - rys prawdziwy 17 grudnia 1999r. w Centrum Prasowym Polskiej Agencji Informacyjnej S. A., Czeczenia Walczy.
http://www.wilkwolny.republika.pl/przemo1.html
1