Próby kontaktu z obcymi cywilizacjami
Chęci kontaktu z inteligentnym życiem na innych planetach są starsze od fenomenu UFO, czy programu SETI. Kilku XIX wiecznych naukowców rozważało ten problem, w jaki sposób skontaktować się z Marsjanami i Wenusjanami. Te wczesne zamysły, które poprzedzają 150 letni okres przed wysłaniem w przestrzeń kosmiczną pierwszej wiadomości w 1974 roku, opierane były na wizualnych znakach, ponieważ wynalazek radia był jeszcze nieznany.
W istocie rzeczy, jak pokazuje historia, pomysły na międzyplanetarną komunikację tyczyły się wszystkiego, na co współczesna technologia nam pozwala - były to lampy, radiostacje, lasery. Ponad dwa tysiące lat temu, starożytni Grecy dyskutowali nad możliwością istnienia życia na innych planetach, jednak cała idea ruszyła pełną parą po rewolucji Kopernikowej.
Galileusz, Kepler i inni, rozprawiali nad możliwością zamieszkiwania planet przez obce cywilizacje. Te XVII wieczne idee "mnogości światów" pozostawały kontrowersyjne i niebezpieczne, ze względów na ówczesne władze Kościelne. Jeden z najbardziej wpływowych zwolenników teorii życia na obcych światach był Bernard le Bovier de Fontenelle, który napisał dzieło zatytułowane "Conversations on the Plurality of Worlds" z roku 1686. Wbrew temu, nie było żadnej zarejestrowanej dyskusji w jaki sposób ludzkość mogłaby skontaktować się z obcymi cywilizacjami przez najbliższe wieki.
Florence Raulin - Cerceau z Alexandre Koyre Center w Paryżu, udokumentował wcześniejsze próby komunikacji z inteligencją pozaziemską (CETI), co obecnie nazywa się też programem SETI. "XIX wieczni wynalazcy wyobrażali sobie telegraficzny sprzęt skierowany w niebo, za którego pośrednictwem można by było porozumieć się z domniemanymi mieszkańcami planet naszego Układu Słonecznego.", jak twierdził Raulin.
Pierwszym takim wynalazcą był niemiecki matematyk - Carl Friedrich Gauss. W latach 1820, mówił on o odbiciu światła słonecznego w stosunku do innych planet. Stworzył on również wynalazek zwany heliotropem. Jeden z jego pomysłów miał na celu wycięcie w syberyjskich lasach wielkiego obszaru w kształcie trójkąta, na którym w następstwie miała zostać posiana pszenica.
"Rozmiar danego obszaru i jego kontrast z otoczeniem powinny czynić taki obszar widzialnym z Księżyca czy nawet Marsa, a figury geometryczne można było interpretować jedynie jako sztuczne konstrukcje", twierdził Raulin.
Dwadzieścia lat później, astronom Joseph Von Littrow wyszedł z podobnym pomysłem, aby kanał o szerokości 30 kilometrów zalać naftą. Gdy taki będzie płonął w nocy, mógłby zasygnalizować pozaziemskim cywilizacjom naszą obecność.
Druga połowa XIX wieku przyniosła bardziej realistyczne pomysły.
W roku 1869, pewien francuski wynalazca i poeta, Charles Cros, wpadł na pomysł zastosowania parabolicznego zwierciadła, na którym skupiało by się światło z lamp elektrycznych. W jego zamyśle, takie urządzenie mogłoby emitować skupioną wiązkę, przerywanego sekwencjami, światła wraz z zakodowanymi wiadomościami w kierunku Marsa lub Wenus. Cros przyznał, że inne planety mogą być zamieszkiwane przez istoty, które nie są zdolne do tego, aby odebrać w dodatku odpowiedzieć na wiadomość wysłaną z Ziemi, ale utrzymywał się w przekonaniu, że wieczna izolacja naszego świata zostanie przełamana.
W roku 1896, brytyjski statystyk - Francis Galton, również brał pod uwagę możliwość kontaktu za pośrednictwem światła opartego o tradycyjny alfabet Morsa. Brytyjczyk przypuszczał, że Marsjanie nie posługują się systemem dziesiętnym ponieważ najprawdopodobniej nie posiadają, jak człowiek, dziesięciu palców.
Mniej więcej w tym samym czasie, A. Mercier, członek Astronomicznego Stowarzyszenia Francji, zaproponował jeszcze inny pomysł. Planował umieścić kilka reflektorów na Wieży Eiffel`a, którymi można by było skierować światło słoneczne w kierunku Marsa. Mercier rozważał też możliwość użycia naszego naturalnego satelity jako olbrzymiego ekranu, który będzie rodzajem projektora.
Czy obce cywilizacje mogłyby zobaczyć którykolwiek z tych przekazów?
Obecnie sądzi się, że najbardziej odpowiednią formą takiej komunikacji są fale radiowe, które są bardziej odporne na warunki panujące w przestrzeni kosmicznej.
W historii możemy wyczytać, że znani radiowi pionierzy interesowali się międzyplanetarną radiokomunikacją. W 1901 roku, Nikola Tesla doniósł o odbieraniu dziwnego sygnału, pochodzącego prawdopodobnie z Marsa na jego olbrzymiej wieży transmisyjnej w Colorado Springs. Dziewietaście lat później, Marconi Guglielmo opowiedział reporterom o jego odkryciu emisji fal radiowych, które pochodziły z przestrzeni kosmicznej.
W latach dwudziestych ubiegłego wieku, wielu ludzi,łącznie ze znanym naukowcem, Albertem Einsteinem, nadal rozważało sposoby oparte o wizualne metody komunikacji z obcymi cywilizacjami. W tych czasach nadajniki radiowe nie potrafiły skupiać odpowiedniej wiązki fal radiowych, by skierować je na odległe planety. Co ważniejsze, naukowcy stopniowo utwierdzali się w przekonaniu, że Mars nie posiada dostatecznych warunków, by mogło wykształcić się na nim życie, tak więc o przypuszczalną komunikację trzeba sięgnąć dużo dalej.
"Wydaje się, że otrzymanie wiadomości z innych systemów słonecznych jest niemożliwe, więc ludzie mówią - zapomnijmy o tym", wyjaśnia Shostak.
W latach 60 tych przekazy radiowe zaczęto brać bardzo poważnie. W tych właśnie latach, Cocconi Giuseppe i Filip Morrison wykazał, że nadajniki radiowe były wystarczająco potężne, by wysyłać nimi sygnały w odległą przestrzeń kosmiczną.
"Jeżeli my jesteśmy w stanie tego dokonać, to i obcy mogą", powiedział Shostak.
Frank Drake w projekcie Ozma dokonał pierwszego radiowego przeglądu nieba, mającego na celu poszukiwania sygnałów od inteligentnych, pozaziemskich istot. W roku 1974, po 150 latach od czasów Gauss`a, Drake używając radioteleskopu w Arecibo, przechwycił pierwszą, pozaziemską transmisję, która do tej pory jest przedmiotem sporów wśród naukowców.
Naukowcy do dziś czekają na sygnał.