KWADRATURA
Kwartalnik Astrologiczny
SPIS TREŚCI:
Drodzy czytelnicy!
Zapewne wielu z Was powoli zaczęło tracić nadzieję na ukazanie się drugiego numeru naszego kwartalnika. Otrzymaliśmy wiele listów i telefonów wyrażających głęboką troskę o kondycję „Kwadratury” i jej redaktorów. Z tego względu z tym większą radością mogę w imieniu swoim i moich kolegów uspokoić: nie popadliśmy ani w kłopoty z prawem (tak jak to miewało już kiedyś miejsce...), ani tym bardziej w - jak głosi plotka - trudny do opanowania ciąg alkoholowy, który rzekomo rozpoczął się od naszej wizyty u bohatera bieżącego numery „K.” - Lecha Mściwoja Szarzyńskiego. Owszem - doceniliśmy jego gościnność, ale jeszcze bardziej cenimy sobie zaufanie naszych czytelników i dlatego w ramach rekompensaty przygotowaliśmy numer bardziej bogaty w odkrywcze treści (szczególnie polecam Waszej uwadze niepublikowany dotychczas w Polsce fragment książki L.M Szarzyńskiego oraz astrologiczną analizę kryzysu gospodarczego w Polsce), jak i niespodzianki (powróciliśmy do tradycji organizowania konkursów z atrakcyjnymi nagrodami, a także - tu nowość - zainaugurowaliśmy filmowy cykl wydawniczy „Zodiakalna kolekcja filmowa”). Ponadto nasza redakcja wzbogaciła się o nowego współpracownika, czego efektem jest atrakcyjniejsza dla oka oprawa graficzna pisma (polecam Waszej uwadze szczególnie naszą niezwykłą okładkę...), odpowiadając na ewentualne pytania: nie, nie przewidujemy związanej z zatrudnieniem nowego pracownika podwyżki ceny „Kwadratury” (ów Pan zgodził się zostać naszym wolontariuszem, gdyż, jak stwierdził, „aż żal było na to patrzeć”). Mamy nadzieję, że docenicie nasz wielomiesięczny trud i już za kolejne trzy miesiące z niecierpliwością pobiegniecie do kiosku po następny numer Waszego ulubionego pisma astrologicznego (przy okazji jeszcze raz polecam nasze filmy - nie są zbyt kosztowne, a dla nas każdy grosz jest na wagę złota. Pamiętajcie o tym.)
Red. I. J. A. Jezoteryczna
R E K L A M A
Lech Mściwoj Szarzyński
JAK DZIAŁA ASTROLOGICZNY WEHIKUŁ
Fragmenty książki „Alfabet Kosmosu”
Jak wspomnieliśmy wcześniej, Astrologia jest więc tylko narzędziem - mniej lub bardziej użytecznym dla posługującego się nią fachowca. Jeśli, nie daj Bóg, bierze się za nią człowiek niewrażliwy na subtelną naturę kosmosu, tudzież osoba posiadająca braki w fachowej wiedzy, skutki używania narzędzia będą łatwe do przewidzenia. Ale jeśli będziemy mieli do czynienia z gruntownie wykształconym i przeszkolonym mechanikiem, zdolnym zrozumieć naturę wehikułu i dysponującym najwyższej klasy sprzętem, możemy bez obaw oddać się w jego ręce. Człowiek ów (uosabiający zetknięcie archetypów Starca - Saturna i Mędrca - Jowisza) potrafi dosiąść kosmicznego pojazdu, okiełznać go i przekuć jego potencjały w najczystsze złoto, drogą Wielkiej Alchemicznej Przemiany. (...) Astrologia to dziedzina wiedzy, zakładająca istnienie korelacji między physis i psyche człowieka, a physis i psyche kosmosu.
(...)
Nie sama bowiem wiedza i fachowość, lecz najczęściej również i inne przymioty w rodzaju charyzmy, uroku osobistego czy aparycji, brane są pod uwagę przez klientów. (...) Z tego miejsca pragnę jednak przestrzec tych, którzy poszukując profesjonalnej pomocy, odruchowo niemal skłonni są zaufać osobom szczycącym się wyglądem raczej atrakcyjnym, posiadającym mnogie talenty retoryczne oraz tzw. „magnetyzm”. Należy wobec owej aksjologii estetyzmu i jego szczególnej roli w tzw. współczesnym dyskursie, wyartykułować to dobitnie: profesjonalny i dobry astrolog nie jest z natury człowiekiem charyzmatycznym. Prędzej odpowiada on naszym licznym wyobrażeniom na temat pogrążonego w swoich licznych studiach zgarbionego człowieka z ryciny Rembrandta - jednostki raczej aspołecznej, nie szukającej taniego poklasku, stroniącej od życiowych uciech. Astrolog jest raczej gburowatym ascetą, człowiekiem wiecznie aspirującym do wzrostu, niezadowolonym z obecnego etapu swej intelektualnej i duchowej drogi. Bywa więc - co oczywiste - marudny, mizantropijny, uparty i nieustępliwy, przekonany o wyższości swej racji nad „marnością” świata (vanitas vanitatum et omnia vanitas). Jeśli więc potencjalny klient natrafi wreszcie, po długich poszukiwaniach, na prawdziwego mędrca, reakcją towarzyszącą zetknięciu się zeń powinna być rodząca się w głowie myśl o tym, iż wydaje się on zdziecinniałym, markotnym, starym safandułą. Tylko w ten sposób rozpoznamy prawdziwego geniusza, kierując się zasadą „nie wszystko złoto co się świeci”.
(...)
Osie stanowią kluczowy element horoskopu - są kierownicą wehikułu, dzięki której możemy aspirować do tego, co naprawdę ważne (...) Jakże zadziwiające jest ich mistyczne znaczenie! Tajemnica dwóch, przecinających się porządków, wpisanych w okrąg, na skrzyżowaniu których powstaje Centrum, czyli Kosmiczna Jaźń, uwięziona w człowieku, znajduje znakomitą wykładnię w mądrości gnostyckiej, jak również w kosmocentrycznych religiach wielu pierwotnych kultur, znających Astrologię lepiej od nas. (...) Oś Ascendant-Descendant wyraża tu wszystko, co wiąże się z pragnieniami doczesności, zaś oś Medium Coeli-Immum Coeli reprezentuje swoisty porządek kosmosu, axis mundi, dzielącą życie na pół, niczym nóż, zatapiający się w tort karmelowy.
Wszystko jednak, co powiedziano o osiach, należy przymiarkować do ram pewnego paradygmatu, aby wiedzę tę odczytać w prawidłowym wymiarze historyczno-kulturowym, antropologicznym oraz ściśle naukowym. (...) Symbolika, wyrażana przez osie, nakłada się nie tylko na to, co wiemy o kulturach pierwotnych i ich piktogramach, w których kult animistycznych sił natury odgrywał niebagatelną rolę. Możemy bowiem sięgnąć do czasów znacznie nam bliższych, aby zrozumieć choćby to, co było właściwą istota chrześcijaństwa - (...) krzyż. Krzyż, który (jak to mówią złośliwi ignoranci, „przypadkiem”) w taki czy inny sposób zawsze tworzony jest przez osie horoskopu. W Starożytnym Rzymie wrogowie Imperium byli krzyżowani (...), Jezus nie stanowił wśród nich jedynego chlubnego wyjątku. Patrząc na horoskop widzimy co najmniej dwa owych krzyży rodzaje. Pierwszy: z osiami prostopadłymi względem siebie (w naszej szerokości geograficznej taki układ w horoskopie daje wschodzący znak Lwa, Panny lub Wagi) i drugi: z osiami krzyżującymi się pod kątem ostrym (co dzieje się, gdy wschodzą np. Bliźnięta, Rak, bądź Ryby). Pierwszy to krzyż, na którym zabito Jezusa, drugi zaś, znany jest jako „krzyż św. Andrzeja”, na którym krzyżowano wrogów Rzymu w epoce przedchrystusowej. (...)
Śmierć i cierpienie, ale także nadzieja i odkupienie, będące podstawowymi desygnatami symbolu krzyża, wpisują się więc nie tylko w zręby chrześcijańskiej kultury, ale również w horoskop, będący przecież obrazem ludzkiego życia o naturze - jak już wspomniałem - fraktalnej, czyli stanowi część całości, zawierając w sobie ową całość jednocześnie, na zasadzie pars pro toto. Wszyscy cierpimy, taka jest bowiem smutna prawda o istnieniu - jak udowodnili to filozofowie i mistycy. (...) Pójdźmy jednak dalej i spróbujmy rozepchnąć ten ciasny gorset religioznawczej i naukowej perspektywy.
Jak udowadniają historycy literatury, Cyprian Kamil Norwid - wielki i niedoceniony poeta swoich czasów - w swojej twórczości, oprócz zmagania się z problemem kwadratury koła (do czego wrócimy później), stworzył koncepcję człowieka wędrującego, homo viatora, rozpiętego między Niebem a Ziemią (...). Jego Droga, jako mieszkańca Ziemi, była drogą horyzontalną, prowadzącą od miasta do miasta, szlakiem pielgrzymim świętego Pawła, zmierzającego do Damaszku. Jego natomiast żarliwa i osobista relacja z Bogiem, ustawiała go poniżej Nieba w porządku wertykalnym, jako ascetę aspirującego do duchowego wzrostu. Jeśli zatem podejdziemy do jego życia tak, jak do wykresu, odkryjemy że drogi horyzontalne i wertykalne muszą się przeciąć, tworząc... krzyż właśnie! Krzyż, który literaturoznawcy biorą za symboliczny dowód głębokiej wiary Norwida, a który ja uważam za próbę wyrażenia tajemnicy bytu na sposób gnostycki. Ów krzyż bowiem (rozumiany jak symbol chrześcijański) istnieje w każdym z nas, stanowiąc klucz do tajemnicy człowieczeństwa, zespolenia Chaosu z Kosmosem.
Owo zespolenie dokonuje się więc - i tu powrócę do Astrologii - w Centrum, na przecięciu się dwóch osi (...). Prowadzi nas to zatem do niebagatelnej konkluzji: osie naszego horoskopu to ramiona Krzyża Pańskiego, który dźwigamy codziennie na swoich barkach, aż do końca żywota na tym łez padole. Krzyża, niosącego cierpienie ale i odkupienie. W jednej z pielgrzymich pieśni chrześcijanie śpiewają: o, jak kocham ten szorstki krzyż! /Na nim Pan moc piekielną zmógł!, udowadniając, że przyczyny naszych zmartwień są tak naprawdę naszą drogą do triumfu. (...)
Nie bez powodu układ zwany Wielkim Krzyżem w horoskopie ma znaczenie tak doniosłe - wszędzie tam, gdzie się pojawia, stawia bowiem człowieka przed szansą na osobiste zbawienie, niosąc nieskończoną miłość i dobroć, wieszcząc szczęśliwe życie po niechybnej śmierci. Jeśli Wielki Krzyż pokrywa się w horoskopie z osiami, mamy do czynienia z sytuacją, którą opisałbym językiem symboli sabiańskich: „Płótno rozpięte na dwóch skrzyżowanych kawałkach drewna. Wysoki, spokojny lot.”. Taki układ bowiem to błogosławieństwo.
(...)
Nie liczę, że moje dzieło spotka się z bezkrytycznym przyjęciem (...). Jest ono przede wszystkim niezwykle głębokie i dalece mnie inspirujące. (...)
Irina Jekaterina Analia Jezoteryczna
LECH MŚCIWOJ SZARZYŃSKI: PRZEWODNIK POKOLENIA
„Nie jestem sobie w stanie wyobrazić kształtu królewskiej dziedziny wiedzy - astrologii, w powojennej Polsce bez dwu nazwisk: Krystyny Konaszewskiej-Rymarkiewicz i Lecha Mściwoja Szarzyńskiego. My, nieco młodsze pokolenie, jesteśmy jedynie spadkobiercami ich nauki, (…) bez ich inspiracji nie powstałyby żadne odkrywcze teorie, a badania astrologiczne nigdy nie uzyskałyby takiego zasięgu działania.” - pisał w latach dziewięćdziesiątych w swoich listach do mnie inny, równie zasłużony dla polskiej astrologii, badacz - Alojzy S. Monetka. Od tamtego czasu minęły prawie dwie dekady, można rzec, że to niewiele czasu, ale jak się okazało wystarczająco dużo, aby Lech Mściwoj Szarzyński popadł w niemal zupełne zapomnienie. Dopiero niedawno emitowany w EzoStacji wywiad z tym zasłużonym nestorem polskiej ezoteryki pozwolił na przypomnienie albo wręcz przedstawienie jego osoby szerszemu gronu odbiorców.
Lecha M. Szarzyńskiego poznałam w 1984 roku w Kolbuszowej, podczas jego na wpół jawnych, a na wpół tajnych wykładów z cyklu:„Alfabet Kosmosu” (pod tym samym tytułem ukazało się drukiem jego największe dzieło - fragmenty owej książki prezentujemy w bieżącym numerze „Kwadratury”). Rewolucyjna jak na tamten czas koncepcja osi horoskopu interpretowanych jako krzyż rozbudziła tak we mnie, jak i w innych młodych wówczas adeptach astrologii niesamowitą ciekawość poznawczą i chęć pogłębiania swojej póki co, skromnej wiedzy astrologicznej. Pamiętam do dziś niezwykły urok jaki wokół siebie roztaczał Mistrz. Wciąż mam przed oczami taki obraz: Lech Szarzyński idący z nami na wędrówkę po podkarpackich lasach i zadający nam wiele pytań, sprawdzający naszą dotychczasową wiedzę. Wśród wielu pytań pojawiło się również to najważniejsze: dotyczące kąta przecinania się osi horoskopowych. Nieświadomi niczego nie sądziliśmy wtedy, iż ma to tak niebagatelne znaczenie w życiu każdego człowieka, który przecież „tak jak Chrystus niesie swoje własne cierpienie, swój krzyż”. Mistrz rozejrzał się wówczas wokół i w jednej chwili zręcznie wdrapał się na pobliską brzozę, a kiedy był już na tyle wysoko, że Jego twarz ukryta była już całkowicie w listowiu wyrzekł słowa: „Jak Dante! Z piekieł przez czyściec po sam raj. By poznać wyższe porządki rzeczy”. Chwilę później zeskoczył na ziemię i zaczął biec przed siebie mówiąc, że idzie naprzód „jak Krzysztof Kolumb, tylko przed siebie, nie wzwyż, a właśnie przed siebie”. Właśnie tego dnia wygłosił swoją mowę dotyczącą przecięcia się drogi pionowej z poziomą - drogi te Jego zdaniem choć przeciwne, stykają się w jednym punkcie i tworzą krzyż. Krzyż będący tym samym pełnią. Później dane było nam dowiedzieć się, że ci z nas, którzy nie mają w swoim horoskopie wyraźnego krzyża to osoby, które należą tylko do jednego z dwóch porządków świata: do sacrum lub profanum. Na dowód tego, niczym mędrzec narysował nam swoją laską, na śródleśnej polance uproszczony model własnego horoskopu, w którym istniała tylko oś pionowa (MC/IC), nie było zaś w ogóle osi ASC/DSC. Dodał, że tak to już jest, że prawdziwi mędrcy rodzą się bardzo rzadko i dlatego on za nas wszystkich (idących tylko przed siebie) podejmuje trudy wznoszenia się wzwyż, ponad niedoskonałość naszego i swojego człowieczeństwa. Nie ukrywam, że było to dla mnie wielkie objawienie - oto oświecony Geniusz dzieli się swoją tajemną wiedzą z nami - niegodnymi nawet nań spojrzeć. Jakiś czas później uczyniłam z tej myśli Lecha Szarzyńskiego punkt wyjścia do własnych rozważań dotyczących znaczenia osi w horoskopie - przypomnę niezaznajomionym z moją teorią, że według niej nie każdy z nas ma w swoim horoskopie dwie osie, pewnym jest jedynie to, ze każdy z nas ma przynajmniej ½ osi (a więc np. odcinek ASC - środek mandali lub środek mandali - MC). Tylko jednostki znajdujące się w wyższym stadium rozwoju duchowego mają prawo mieć więcej niż wspomniana połowa osi. Już nawet takie skrótowe ujecie zaganiania pokazuje, że korzeni owej teorii należy szukać właśnie w naukach Lecha Mściwoja Szarzyńskiego. Dodatkowo także moja teoria dotycząca sporządzania horoskopu nie na kształcie koła, ale trójkąt - jest w pewnym sensie odbiciem słów Mistrza: „Trzy jakości, trzy żywioły, trzy wierzchołki wielkiego trygonu i trzy palca bożego… Można by podawać wiele przykładów na trójdzielność świata. Wszystko, co najdoskonalsze zawiera się w liczbie: trzy”. Nigdy nie udało nam się jednak dowiedzieć, który z czterech żywiołów został wykluczony. Biografowie Lecha Szarzyńskiego uważają, że żywiołem tym jest ziemia („Biorąc po uwagę pustelniczy, oderwany od doczesnych spraw żywot Szarzyńskiego, możemy być prawie pewni, że znaki Byka, Panny i Koziorożca mają według niego zgubny wpływ na jednostkę i dlatego powinny zostać wykluczone z horoskopów”). Złośliwi twierdzą zaś, że owe „trzy żywioły” to nie tylko nic przemyślanego, ale wręcz wynikającego ze zwykłej ignorancji Szarzyńskiego.
Niestety, nie wiedziałam wówczas, że widzę Lecha Szarzyńskiego po raz ostatni, a na kolejne spotkanie przyjdzie mi poczekać dwadzieścia siedem lat. Jak wiele niezadanych pytań i wątpliwości miałam wówczas w swojej głowie. Spotkanie w Kolbuszowej było ostatnim tego typu wydarzeniem z udziałem Mistrza. W późniejszych latach nie udzielał się coraz mniej chętnie udzielał się zawodowo i społecznie. My, jego uczniowie, mogliśmy jedynie w zakamarkach swojej pamięci szukać Jego natchnionych mądrością słów, nie mieliśmy bowiem nawet dostępu do jego jedynej wydanej w Polsce książki.
Dostojny, pełen charyzmy Nauczyciel, który wydawał się wszystkim, którzy go w życiu osobiście poznali kimś dla kogo świat jest zbyt niedoskonały, aby w nim żyć, ale mimo, iż przyszło mu żyć (to stwierdzenie chyba jest w jego przypadku najtrafniejsze) właśnie w tych czasach i w tym kraju potrafił nieść z wielkim poświęceniem swój własny krzyż. Nie uskarżał się na swój los, choć pewne wydarzenia, których stał się ofiarą (można powiedzieć, że złożył samego siebie na ołtarzu astrologii) spowodowały, że nie zrealizował wszystkich swoich planów - tak osobistych, jak i zawodowych. Pomówienia ze strony nieprzychylnego Mu środowiska sprawiły, że z dnia na dzień utracił zaufanie swoich uczniów i klientów. Zapomniany przez prawie wszystkich niegdyś mu bliskich ludzi, żył z dnia na dzień w opłakanych warunkach w ogrodowej altance. Tym, kto o niego dbał był pracownik opieki społecznej - tylko on pomagał przeżyć Mędrcowi kolejne zimy…
W przeprowadzonej przeze mnie rozmowie Lech Szarzyński, powiedział, iż przez cały ten czas, wierzył, że sprawiedliwość w końcu przemówi, a on wróci na przynależne mu miejsce. Miejsce w panteonie polskiej astrologii. Dziś, po wielu latach to życzenie ma szansę na spełnienie. Niech moje krótkie wspomnienie i fragment książki staną się przyczynkiem do przywrócenia pamięci o wspaniałym człowieku i astrologu - Lechu Mściwoju Szarzyńskim.
* * *
W chwili pisania tego tekstu, Lech Mściwoj Szarzyński zakończył pracę nad swoją nową, drugą w jego wieloletniej karierze książkę, zatytułowaną „Astrologiczne wróżby z kart”. Naszym czytelnikom obiecujemy, że już niebawem będzie ja można zakupić w naszej księgarni lub - czego nie wykluczamy - wygrać w konkursie. Jako, że „Kwadratura” jest kwartalnikiem już dziś zachęcamy Państwa do wzięcia udziału w konkursie. Aby wygrać wystarczy odpowiedzieć na jedno pytanie i przysłać odpowiedź na adres redakcji:
Kiedy i gdzie urodził się Lech Mściwoj Szarzyński?
(podaj dzień, miesiąc, rok oraz miasto urodzenia)
ASTRO-POCZTA. LISTY OD CZYTELNIKÓW
Tytułem wstępu, przypominam wszystkim czytelnikom (a zwłaszcza czytelniczkom) że NIE JEST to rubryka z anonsami towarzyskimi, ani śmietnik na obelgi!!! Uff, uniosłem się... zapraszam do przejrzenia co ciekawszej korespondencji, nadsyłanej na nasz adres. Niewiele jej, przyznaję.
Panie Stefanie Kochany!
Bardzo się za pana audycjami stęskniłam, nawet pan nie wie jak mi strasznie brakowało pańskiego głosu! Sąsiadka dzisiaj mówiła mi, że was pewnie zdjęli z radia, a ja od razu pomyślałam, że to była jakaś masońska sprężyna. I co, proszę, nie pomyliłam się ani o jotę! Jak tylko udało mi się złapać te nowe fale i usłyszałam na początku że Międzynarodówkę grają, to aż się przeżegnałam z przestrachu i pomyślałam sobie tak w duchu, że już bolszewicka masoneria zapukała do waszych drzwi. I dobrze że się okazało, że to tylko tak, żeby Diabłu na nosie zagrać, bo głos dalej ten sam i dalej ta sama treść, a treść jest najważniejsza. Jak Pan Stefan mówił o tej Moskwie, to córka moja aż ze strachu paznokcie zagryzła, przecież to wszyscy wiedzą, jak Diabeł, poprzez swoje sługi ziemskie, uprzykrza życie prostym ludziom. A jakbym ja Pana Stefana już słuchać nie mogła, to nie wiem co ja bym z życiem zrobiła. I bardzo się dlatego cieszę, że na stare lata dożyłam chwili, kiedy prawda triumfuje ponad wszelkie zło. I że znowu gazeta wychodzi, to aż miło przeczytać, tylko szkoda że tak rzadko. Bardzo serdecznie dziękuję za wszystko, co Pan robi. I za ten artykuł o AIDS, bo to słuszna prawda jest, jak już mówią że ten Neptun to samo zło na człowieka zsyła, do złego nakłania, świętości nie uszanuje, wszystko mu jedno, jak w Sodomie i Gomorze. Słuchamy Pana z całą rodziną i będziemy słuchać, bo mąż to nawet gałki od radia poukręcał teraz, żeby nikt mu stacji nie zmienił. Szczęść Boże i niech Pana Saturn ma w swojej opiece wiekuistej.
Pozdrowienia!
Genowefa z Łomży
Bardzo dziękuję, pani Genowefo, aż mi się łezka w oku zakręciła, ale proszę pamiętać, że nie tylko ja jestem twórcą naszego nowego sukcesu. Mam nadzieję, że nie uprzedzi się Pani do Iriny Jezoterycznej - dużo dla nas zrobiła, bardzo dobrze mówi po polsku, a jej matka była ponoć ochrzczona w obrządku katolickim. Pozdrawiam!
Pan Anatolij Kapustin, czy jak mu tam, powinien się leczyć! To jest człowiek niezrównoważony psychicznie! I wcale nie piszę tego z powodu tego „listu”, jaki raczyliście zamieścić w poprzednim numerze, lecz na podstawie własnych doświadczeń. Spotkaliśmy się kiedyś z panem Kapustinem na targach ezoterycznych w Magdeburgu (może to mój pech, że żyję w NRD, bo założę się, że ten kretyn nie wypuszcza się dalej na Zachód), gdzie byłem zmuszony wysłuchać jego „wywodu” na temat jakiegoś Szarego Księżyca. Zapowiadało się nawet ciekawie, zrobił taką czarno-magiczną otoczkę, narysował na podłodze mandalę i przechadzał się po niej. I w połowie wykładu, kiedy jakieś dziecko naruszyło jego, jak to ujął „hipersakalny okrąg siedmiu kosmicznych tajemnic”, zakręcił się na pięcie i wyciągnął jakiś sztylet, czy coś podobnego... Wymachiwał tym przed oczami biednego dziecka, a potem zaczął coś o ofierze z krwi dla Jowisza ( bo niby Jowisz to układ limfatyczny - sic!) i krzyczał jak w jakimś transie! Matka zdążyła zabrać dziecko, a on coś mamrotał i nawet ochroniarze stali osłupieni! Na szczęście szybko wrócił im rozum i skuli go kajdankami. Wy tu sobie urządzacie jakieś przyjacielskie pogawędki, a ja wam mówię, że ten facet to wcielona bestia! Gdyby tylko ludzie chcieli zeznawać, to byłby materiał dla prokuratury na najbliższe lata. Ostrzegam was przed tym świrem!
Peter Krautz, Magdeburg
Cóż możemy dodać? Najgorsze jest to, że Szkoła Moskiewska jest zawsze obecna i dobrze widoczna na wszelkich targach zagranicznych, gdzie z reguły zapraszani są po prostu reprezentanci danych krajów (w tym przypadku: Rosji). Jeśli mógłby Pan szepnąć choćby i w Magdeburgu dobre słowo o Pietuszkach, być może przedstawicielom tego ośrodka udałoby się częściej gościć na tego typu imprezach. Na dzień dzisiejszy realia są takie, że oferty wysyłane są wciąż do Moskwy, a Zachód (nawet ten z NRD) żyje w błogiej nieświadomości rozłamu metodologicznego i ideologicznego w rosyjskiej astrologii. Robimy, co możemy, żeby zmienić ten stan rzeczy, ale apelujemy też do wszystkich naszych przyjaciół w Europie, by nam w tym pomogli.
(...) Znajomy znalazł gdzieś tą waszą gazetę i mi podrzucił, ale nic nie kumam. Jakaś astrologia, jakieś kosmosy, jakaś babka co pisze jak z Radia Maryja, w ogóle nie wiem skąd wy się urwaliście? To znaczy, nie żebym się znał na tych wszystkich pierdołach, no bo uczciwie to ja nie mam pojęcia o czym wy w ogóle piszecie, ale z tego co załapałem to o niczym szczególnym. W całym artykule o AIDS w ogóle się nie odnosicie do ludzi nieheteronormatywnych, czyli według was tacy w ogóle nie istnieją? W ogóle nie poruszacie żadnych ważnych tematów, wolałbym przeczytać coś, co pasuje do dynamizmu współczesnego świata. Teraz Madryt i Ateny walczą z kapitalizmem, a wy się zajmujecie tylko polską manifą, jakbyście nie wiedzieli że manify to już zapóźnienie, bo teraz do nauk społecznych wnosi się ideę bezpłciowości. (...) A łamanie praw człowieka (ograniczanie dostępu do swobodnej aborcji, eutanazji i darmowej kawy) w niektórych częściach Europy? Może o tym napiszecie? (...) Poza dobrą recenzją Saturno Contro (jedno z objawień kina, a wy tego w ogóle nie podkreślacie, hello?), nie znalazłem w sumie nic dobrego. Nie bierzcie tego do siebie, ale trzeba być na bieżąco, a moim zdaniem to jesteście zapóźnieni. Teraz to się robi internetowe pisma, albo w ogóle tylko się umieszcza linki na facebooku, przecież po co ktoś ma tracić czas na szukanie jakichś tam rzeczy i na łażenie po kioskach, jak można wygodniej? (...) Jakbyście chcieli kogoś do biura, albo gdzieś, to mejlujcie (...).
Pablo
Tak, oczywiście, obiecujemy, będziemy trendy, cool i na luzie, a w następnym numerze zamieścimy sylwetki astrologiczne pańskiego imiennika, Pablo Nerudy i Naomi Klein - oboje walczyli z kapitalizmem. I będzie odlotowo, joł.
na listy odpowiadał Stefan Ryba
ASTRO-ZAGADKI KRYMINALNE: PLUTON I TY
Redakcja rozpaczliwie poszukuje autorów, którzy byliby skłonni dostarczać teksty do tej rubryki. Płacimy w złocie, niewolnicach i darmowych konsultacjach astrologicznych.
ASTRO-POLEMIKI W ERZE WODNIKA
Nikt tym razem nie zechciał z nami polemizować. Powinniśmy wyrażać ubolewanie nad takim stanem rzeczy, jednak zważywszy na fakt, iż przedstawiciele Szkoły Moskiewskiej nie przejawiają ostatnio żadnego zainteresowania naszym pismem, raczej się cieszymy. CO MÓWI ULICA?
Opinie zebrała: I. J. A. Jezoteryczna
Polaków pusta kieszeń: o przyczynach wzrostu cen
Już nie tylko zwykli zjadacze chleba, ale również politycy z pierwszych stron gazet na widok galopujących cen przecierają oczy ze zdumienia zadając jednocześnie pytanie: „Dlaczego?” W związku z zaistniałą sytuacją reporterzy „Kwadratury” postanowili poszukać astrologicznego wytłumaczenia dla obecnych cen - już nie tylko cukru i mąki, ale też innych podstawowych produktów spożywczych. Pierwszym krokiem jaki uczyniliśmy była wizyta w trzech pozornie nie mających wiele ze sobą wspólnego miejscach: delikatesach w centrum Warszawy, dyskoncie w Suwałkach i na cotygodniowym targu warzywnym w Łęcznej. Jak się okazało - klienci we wszystkich odwiedzonych przez nas miejscach byli jednomyślni - większość naszych rozmówców przyznała, że „tak źle nie było od lat dziewięćdziesiątych”. Czy to kwestia niepomyślnych tranzytów czy może czegoś jeszcze?
R E K L A M A
Konrad Koniecki:
„Ktoś, kto zna astrologię nie powinien być zaskoczony (…). Kilka lat temu uczestniczyłem w wykładach jednego ze znanych polskich astrologów, który już wtedy przewidział skok cen i polecił nam odkładanie pieniędzy na czarną godzinę, a ponieważ jak mówił, z czym i ja się zgadzam, że jak pokazuje historia bankom nie można w takich czasach ufać, to obiecał przechować nasze oszczędności na własną rękę, wiem, że nigdzie indziej nie byłyby tak bezpieczne jak w jego rękach(…). Sam żyję raczej skromnie, kupuję raczej produkty promocyjne, albo przecenione, nawet w tak drogim sklepie jak ten można kupić coś dobrego, nawet jeśli termin przydatności już minął, to przecież nic się nie stanie jak czasem zjem coś trochę nadpsutego (…). Nie rozumiem jednak jak można uważać, że wysokie ceny to coś czego nie przetrwamy. Jestem człowiekiem dosyć saturnowym, potrafię ograniczać swoje zachcianki i kupować tylko to, co jest mi naprawdę potrzebne”.
Kajetan Brzozowski:
„Kupuję w tym sklepie od kilku lat, bo wierzę, że to najlepszy wybór. Mam pewność, że na mój stół trafiają tylko naprawdę dobre jakościowo produkty. Ale coraz trudniej jest kupować je nie zważając na ceny - tak jak było kiedyś. Owszem, potrafię zrezygnować z drogiego alkoholu czy importowanych z Francji wędlin, ale proszę zrozumieć, nie wiem co zostanie w moim koszyku kiedy przyjdzie mi wyjąć z niego kolejne, potrzebne na co dzień produkty. Na przykład wczoraj musiałem odmówić wnukom zakupu ich ulubionych szwajcarskich czekoladek. Musiały zadowolić się ich polskim, niedoskonałym odpowiednikiem. Nie wspomnę już o cenach paliwa, boję się, że niedługo będę chodził do pracy trzy kilometry pieszo.
Jeżeli chodzi o astrologiczne wytłumaczenie to czytałem niedawno, że taki stan utrzyma się jeszcze przynajmniej przez rok. Później ceny mają się zatrzymać. Nie jestem pewien czy ingres Plutona do Koziorożca jest tutaj winny, no chyba, że jest to bomba z opóźnionym zapłonem. W horoskopie Polski z tego co pamiętam znak Koziorożca jest pusty, więc tym bardziej nie rozumiem. Proszę wybaczyć, telefon służbowy.”
Katarzyna Moczydło:
„Półkrzyż Saturn, Uran, Pluton w znakach kardynalnych - myśli Pan, że taki układ mógł się nie odbić na naszych kieszeniach? Kiedy o tym wszystkim myślę… Widzi pan, jestem już osoba w starszym wieku, to wydaje mi się, że pierwsi do odstrzału pójdą emeryci i renciści. To łatwo ze sobą powiązać, Pluton to planeta bogactwa, ogólnie pieniędzy, a Koziorożec to ludzie, którym bliżej do śmierci niż dalej. A że Pluton to także śmierć, to znaczy, że starzy ludzie będą umierać z biedy, z braku pieniędzy. A co można powiedzieć o niewydolności polskiego systemu emerytalnego? To ta sama sprawa. Pluton w Koziorożcu. Dobrze, że chociaż nie ma już na niebie tego półkrzyża. Z jednej strony był Uran, z drugiej Saturn i te planety biły się o pieniądze od Plutona. Takie przeciąganie liny, no bo Uran to ci wyjeżdżający za granice do pracy młodzi i wykształceni, Saturn to ci spokojni ludzie, żyjący od urodzenia na swojej wsi. Tamci sobie poradzą, widzę czasem takich jak płacą po kilkaset złotowe kwoty. Niby się ten półkrzyż już rozszedł, ale skutki są i tak odczuwalne do teraz. Zresztą lada chwila znowu będziemy mieć kwadraturę Saturn/Pluton, Uran wiedział już, co się święci i uciekł. Nie wiem co się stanie, ale boję się, że Pluton będzie oczyszczał Polskę zaczynając od najsłabszych, niepotrzebnych, no bo przecież już nie pracujących (…). Przychodzę do tego sklepu raz na tydzień i robię zakupy za mniej niż sto złotych, czasem za pięćdziesiąt, jak mam być szczera. To chyba mówi samo za siebie.”
Magdalena Barszcz:
Jestem tutaj przez przypadek, mieszkam w pobliżu, a od kilku dni nie najlepiej się czuję, więc nie miałabym siły pójść na zakupy do sklepu, gdzie zazwyczaj kupuję. Mówią, że to sklep dla biedoty, ale chyba takie rzeczy jak papier toaletowy można tutaj kupić…Co innego żywność, nie można przeprowadzać takich prób na swoim organizmie. Co do cen, to mam swoją hipotezę: progresywne Słońce Polski jest teraz w dwadzie Panny, a to nie wróży prosperity gospodarczej, lada chwila Saturn będzie w opozycji do punktu arabskiego odpowiedzialnego za finanse, no i jest jeszcze Lilith w koniunkcji z węzłem księżycowym. Bardziej przychylam się do progresji w horoskopie Polski niż do ogólnych tranzytów, bo z tranzytów nic i tak nie wynika. Mamy teraz tyle planet w Baranie, powinno się dużo dziać, a tu mamy tylko zastój, zero widoku na zmiany, a tyle sobie obiecywaliśmy myśląc o Jowiszu i Uranie w Baranie. Może Jowisz po wejściu do Byka będzie łaskawszy?
Jeśli o mnie chodzi, to mam Słońce, Księżyc i Wenus w Lwie i tak się składa, że nie mogę żyć bez drogich perfum, kosmetyków, ubrań. Obniżenie standardu życia oznaczałoby, że moje życie zaczyna tracić sens. Dlatego póki jeszcze mogę, zaciskam zęby i staram się żyć na takiej samej stopie życiowej, co wcześniej. Nie przeczę - dobrze zarabiam, ale wolałabym mimo wszystko nie obciążać w przyszłości moich kart kredytowych”.
Henryka Gawdzik:
„Jak tylko pamiętam nie było nigdy za dużo pieniędzy. A jestem Bykiem, więc chyba nie powinno być tak źle? To się zawsze tak mówiło, że Byk jest od pieniędzy, że Skorpion od oszczędzania, no a Byk od wydawania (śmiech). Za bardzo to się w sumie nie znam na tych ruchach planet, ale skoro się poruszają, to w końcu też drożyzna odpuści, prawda? Na razie przychodzę tutaj na ten ryneczek, ale jest tak drogo, że nie wiem jak długo to wytrzymam. Jak byłam dzieckiem to wszystko prawie, co się jadło mieliśmy ze swojego gospodarstwa, a teraz co? Kartofle sobie pod blokiem zasadzę? To jest trudna sytuacja, no bo właśnie jako Byk powinnam mieć własny ogródek, no i tak to już jest, że najlepiej to wyprowadziłabym się na wieś, ale już nie mam dokąd (…). Na razie przestałam słodzić herbatę, szkoda, że nie mamy stąd blisko do Niemiec, chociaż z Ukrainy też przywożą cukier.”
Józef Staszak:
„Nie namówicie mnie na takie gadki, zamiast zabrać się za jakieś reformy czy coś, tacy jak wy będą patrzeć przez lunetę czy się jakieś planety jakoś źle nie poustawiały na niebie. Ja już za dużo w życiu widziałem. Były za komuny marsze głodowe, to i teraz też będą. A mówią, ze wtedy źle było, źle to będzie dopiero teraz, zachciało się zachodu, Unii, było się trzymać z Rosją, to byśmy mieli co jeść i za co.”
Czy historia się powtórzy ?
KULTURALNY MIX
ZODIAKALNY PRZEGLĄD FILMOWY: SKORPION
Chyba żaden z pozostałych jedenastu archetypów zodiakalnych nie był (i nie jest) tak chętnie eksploatowany w dziejach kinematografii, jak właśnie Skorpion. I trzeba przyznać, że wbrew pierwszym skojarzeniom nie mam tu na myśli tylko kina klasy B (którego reprezentantem jest np. „Czarny Skorpion”, horror w reż. Edwarda Ludwiga), ale też kino awangardowe („Skorpion powstaje” Kennetha Angera) i kino społecznie zaangażowane („Niedźwiadek” Jana Hrebejka). Nie sposób wspomnieć w tak krótkim artykule o wszystkich plutonicznych tropach filmowych, toteż zdecydowałam się poprzestać na trzech powyżej wymienionych tytułach. Poza „Niedźwiadkiem” nie miały one jak na razie polskiej premiery, co chyba nie powinno dziwić - nie wszyscy są gotowi stanąć twarzą w twarz z niewygodnym przesłaniem Plutona i z tego też powodu filmy takie jak „Scorpio Rising” na skutek ocenzurowania stawały się filmami krótkometrażowymi (z początkowych 180 min. film został „przycięty” do zaledwie 28 min.). Inne z powodów „obyczajowych”, tak jak „Czarny Skorpion” nigdy nie zawitały do polskich kin, telewizji czy nawet wypożyczalni filmowych.
Pozbawiony dialogów, wypełniony muzyką z przełomu lat 50 i 60 „Scorpio Rising” jest filmem ukazującym w bardzo dosadny sposób skorpioniczne doświadczenia, poczynając od homoseksualizmu, przez temat zbrodni wojennych, a kończąc na okultyzmie. Być może film nie nawiązuje do astrologii wprost, ale oglądając go warto zwrócić uwagę, że pojawiają się w nim oprócz tytułowego Skorpiona, także postacie o cechach znaków: Lwa, Byka i Koziorożca (jako „kozła ofiarnego”). Mamy także postać Obrońcy (odsyłającą do archetypu Wagi), Dziecka (Rak) i Jokera (Strzelec). Wszystkie one skupiają się wokół Jezusa Chrystusa - ale w pierwszej scenie filmu to nie on, ale Skorpion ukazuje się światu na horyzoncie. Chrystus kojarzony z archetypem Ryb odchodzi na descendencie, a jego zmierzch jest też zmierzchem Ery Ryb. Jego miejsce zajmuje Wodnik, stojący we wrogiej relacji kwadratury do Skorpiona i właśnie o ich konflikcie w zawoalowany sposób opowiada film Kennetha Angera. Jest tu też niezadowolony z obrotu sytuacji Byk - wydawać by się mogło naturalny antagonista (i sprzymierzeniec zarazem) Skorpiona. „Skorpion powstaje” stanowi wyjątkową, niezwykle odważną próbę zapisu plutonicznych wizji - Langer nie cofa się przy tym przed ukazywaniem okrucieństwa, śmierci i co najistotniejsze - także przychodzącego po pewnym czasie odrodzenia (być może zbyt późnego by móc cokolwiek zmienić). Reżyser w umiejętny sposób buduje plątaninę zagadkowych skojarzeń, wciąga widza w wielkie kłębowisko zbudowane z plutonicznego cierpienia, bólu i siły w którą się w naturalny sposób przeradzają. Jest to także uczta dla zmysłów - Anger stworzył hipnotyzujący spektakl niejednokrotnie przerażających obrazów dopełniony znakomitą warstwą muzyczną - i dlatego nawet bez znajomości astrologicznych odniesień film potrafi wywrzeć niemałe wrażenie na widzu.
„Czarny Skorpion” to na tle „Scorpio Rising” można rzec - niewinna filmowa igraszka. Ot, po prostu kolejny niskobudżetowy horror o skorpionach nękających miasto i bohaterskich obrońcach bezbronnych matek, dzieci i staruszek. Owszem, przy pobieżnym zapoznaniu się z filmem tak właśnie jest, ale warto poczekać na rozwiązanie się akcji filmu, by przyznać, że reżyser zrobił widzowi dobry, podlany astrologicznym sosem żart - oto dochodzi do przemieszania się różnych archetypowych cech Skorpiona z cechami zgoła nie- skorpionicznymi - czujne oko z pewnością dostrzeże, że filmowe skorpiony, wbrew pozorom maja wolną wolę i są gotowe działać na własny rachunek (wymykając się tym samym spod władzy szalonego zoologa - inspiratora opisywanych wydarzeń i zaczynają zaprowadzać własny, oparty na specyficznie skorpionicznymi poczuciu sprawiedliwości porządek). Jednocześnie przejawiają cechy pozostałych dwóch znaków trygonu wodnego: Raka i Ryb - potrafią okazać miłosierdzie, a nawet zdobyć się na uczucie tęsknoty za swoim „domostwem”. Brzmi nieprawdopodobnie, ale dzięki temu otrzymujemy nie tyle horror, co astrologiczną komedię. Szkoda jednak, że z uwagi na śmiałe sceny erotyczne (z udziałem zoologa i jego kochanek/ów oraz …skorpionów) film nie doczekał się zaprezentowania na szerszym forum.
Z punktu widzenia astrologii, „Niedźwiadek” Jana Hrebejka to kpina nie tylko z naszej dziedziny wiedzy, ale też z ezoteryki w każdym jej odcieniu. Jednak gdyby spojrzeć na ten film bez takiego filtru, okazałoby się, że otrzymaliśmy dosyć dobrą - jak przystało na naszych południowych sąsiadów - komedię obyczajową o niedźwiadku, który dzięki swemu urokowi potrafi wyjść nawet z najgorszych życiowych opresji. Sam mówi nawet o sobie, że jest urodzony „jak każdy Skorpion pod Jowiszem”. Dlaczego w takim razie film nie otrzymał tytułu „Łucznik”? Tego zapewne się nie dowiemy, ale możemy chociaż dowiedzieć się skąd tytuł „Niedźwiadek”. Otóż, główny bohater filmu - bezrobotny komik Ondro podczas wizyty u swojej babci „wróżki” dowiaduje się, że na wsi funkcjonuje nieco inna wersja zodiaku i że m.in. gwiazdozbiór Skorpiona występuje tam pod ludowa nazwą Niedźwiadek. Dla prostodusznego Ondro, wiadomość ta staje się wybawieniem - jest mu łatwiej utożsamić się z poczciwym niedźwiedziem niż złowrogim skorpionem. Ileż podobnych sytuacji astrologowie obserwują na co dzień! Mam na myśli osoby, które w bardzo dużym stopniu identyfikują się ze znakiem swojego ascendentu, nie rozumiejąc lub nawet odrzucają to, co ze sobą niesie ich znak solarny - Ondro najprawdopodobniej był ascendentalnym Strzelcem (ze słońcem w znaku Skorpiona i to w XII d. - a więc cechy tego znaku były siłą rzeczy nieco przytłumione, a nawet wypierane przez naszego bohatera). Niestety twórcy filmu nie konsultowali się z astrologiem i otrzymaliśmy niewiele więcej stek bzdur (by wymienić kilka: „Zima to czas na wodę. Wtedy rodzą się Raki, Wodniki i Ryby” albo: „Panna przynosi wiosnę i kłosem zboża błogosławi nasze pola”). Pozostaje mi tylko wierzyć, że nikomu nie przyjdzie do głowy nauka astrologii u „Niedźwiadka” i jego babci-wróżki. (kj)
ZODIAKALNA KOLEKCJA FILMOWA „KWADRATURY”
W LIPCU PIERWSZY z kolekcji dwunastu FILMÓW:
W promocyjnej cenie: 24,99 zł
„RAK” CHARLESA BELMONDO
W kolejnych miesiącach szukaj w kioskach:
Lwie Serce Panna Cudotwórczyni Waga Ciężka
Skorpion Powstaje Strzelec z Kentucky Operacja „Koza”
Wodnik Szuwarek Polowanie na grube ryby Baranek Shaun
Wściekły byk Bliźnięta
OGŁOSZENIA DROBNE
Cennik: ogłoszenie zwykłe: 10zł/słowo, reklama w ramce: 240zł/mm2
Z nadawcami ogłoszeń prosimy się kontaktować poprzez „Kwadraturę”
KUPIĘ
PROGRAM astrologiczny „Św. Tomasz” na płycie CD-ROM z crackiem
SAMOCHÓD Uranus 2000 rocznik 2010, kolor zielony metalik
SPRZEDAM
EZOTERYCZNY atlas turystyczny na rok 2011, stan dobry
KALENDARZ ścienny z motywami znaków zodiaku na rok 1998, stan doskonały
INNE
WARSZTATY astrologiczne na temat „Uraniczne żądze a śluby czystości”, 4-10 Grudnia, Borne Sulinowo nad jez. Pile, ilość miejsc ograniczona, zapisy: ks. dr Marian Niespieszny
KWADRATURA, nr. 2 (2), 2011. Red. naczelny: Irina Jekaterina Analia Jezoteryczna; z-ca red. naczelnego: Stefan Ryba; współpracują: Bernadetta Vasiliev, kj,
oprawa graficzna/skład/łamanie: Pan Marian
Nakład dobrze kontrolowany.
© Mandala Publishing, Pietuszki, Rassijskaja Federacja; Irina Jekaterina Analia Jezoteryczna, Stefan Ryba 2011
Alojzy Monetka, Encyklopedia polskiej astrologii popularnej, Bielsk Podlaski 1991, s. 611.
Małgorzata Pszenny, 100 najbardziej zgubnych astrologicznych teorii, Warszawa 1999, s.2.
24