Appadurai definiuje je w sposób następujący: „Poprzez etnokrajobrciz rozumiem ludzi żyjących w zmieniającym się świecie, który nas otacza: turystów, emigrantów, wypędzonych, azylantów, robotników sezonowych i inne przemieszczające się grupy i osoby, tworzące istotny wymiar współczesności i wpływające na politykę międzynarodową” (Appadurai, 1992, s. 192). Rzecz nie w tym, iż zakorzenione terytorialnie wspólnoty ludzkie stają się wszędzie mniej stabilne, ale. w uwzględnieniu faktu, iż są one w coraz większym zakresie nasycone zmiennymi i zróżnicowanymi etno-krajobrazami obcych populacji. To są dzisiejsi „tubylcy” antropologiczni. Badacze innych kultur zwykli stosować to pojęcie wyłącznie wobec ludzi i grup należących do tych części świata, które były odległe od metropolitalnego centrum. Tubylcy byli na stałe osadzeni w jednym miejscu, charakteryzowali się autentycznością własnej kultury z tego choćby powodu, że byli izolowani od szerszych wpływów. Przybywający do nich z zewnątrz antropologowie uosabiali z kolei samą istotę mobilności — przemieszczali się, poszukiwali, dysponowali wiedzą. I oto dzisiaj ci unieruchomieni w przestrzeni i czasie bohaterowie antropologicznych opowieści stali się realną częścią naszej codzienności. Zacytujmy ponownie Appaduraia: „W dzisiejszym, złożonym, pełnym wzajemnych powiązań i zdominowanym przez media świecie, jeszcze bardziej widoczne jest, że pozostaje coraz mniej kultur tubylczych. Są one osaczone przez międzynarodowy rynek poszukujący obiektów, które niegdyś były symbolami ich autentyczności, a teraz stały się jedynie wyrazem dążenia do autentyczności w uprzedmiotowionych kulturach metropolii. Na całym świecie na kultury te napierają siły rozwoju i nacjonalizacji. Atrakcyjną staje się możliwość migracji (lub ucieczki) w nowe miejca” ( Appadurai, 1988, s. 39). W efekcie pojawia się zjawisko nazywane globalną implozją albo p e r y f e r y z a c j ą centrum: bada się tedy „karaibizację” Nowego Jorku (Sutton, Chaney, 1987), „latynizację” San Francisco (Hartman, 1984), wspólnoty Syngalezów we Włoszech (Carter, 1995), Algierczyków we Francji (Neveu, 1992), Turków w Niemczech (Marcus, 1995) i tak dalej, lista podobnych wspólnot stale się powiększa (daje się także zauważyć w Polsce). Implozją dawnych „tubylców” do światowych metropolii ma wpływ na globalne procesy dokonujące się w sztuce, tańcu i zwyczajach gastronomicznych, które również ulegają specyficznej deterytorializacji. Jest to także problem tzw. ponadnarodowej podmiotowości, kształtującej się w warunkach metropolitalnych całkiem już „kolorowego” i policentrycznego Zachodu. Przypomnijmy sobie pierwszy z cytatów, podanych na wstępie tego rozdziału: oto narratorka stawia sobie pytanie o własną tożsamość, a właściwie o granice tego, co jest „autentyczne” kulturowo, trwałe i z oddali wydaje się niezmienne. Temu dziedzictwu przeciwstawia się „kino” zróżnicowanych wartości i odmiennego stylu życia w Ameryce. Podstawowa kwestia to próba połączenia obrazu orbis interior tradycji chińskiej w warunkach oi'bis exterior realiów amerykańskich. Coraz częściej — jak pokazują właśnie antropologowie — Chińczycy przebywający na
160