w niedzielę padał deszcz. Siedzieliśmy w domu, mama piekła placek z jabłkami na podwieczorek, a ja grałem z tatą w warcaby i trzy razy wygrałem. Było naprawdę super!
A potem ktoś zadzwonił do drzwi i tata poszedł otworzyć. To była ciocia Matylda, wujek Klaudiusz i mój kuzyn Eligiusz.
- Niespodzianka! - krzyknęła ciocia Matylda. - Pomyśleliśmy sobie, że w tę pogodę na pewno jesteście w domu, więc wpadniemy do was na herbatę. Prawda, Klaudiuszu?
- Tak - powiedział wujek Klaudiusz.
Tata stał z otwartymi ustami, więc mama, która przybiegła z kuchni, powiedziała, że to był bardzo dobry pomysł, że miło nam jest ich widzieć i że muszą nam wybaczyć, bo nie spodziewaliśmy się wizyt i nie jesteśmy odpowiednio ubrani.
- Ależ to żadna wizyta! - powiedziała ciocia Matylda. - To niespodzianka! W ogóle się nami nie przejmujcie. Jak mawia Klaudiusz, w rodzinie nie trzeba się krępować... Och, Mikołaj! Jak ty urosłeś! Chodź, niech cię ucałuję!
No to podszedłem i ciocia Matylda mnie pocałowała, a ja pocałowałem wuja Klaudiusza i powiedziałem „cześć” Eligiuszowi, który jest ode mnie trochę starszy, ale mnie denerwuje.
- W takim razie - powiedziała mama - zjecie z nami podwieczorek.
- Nie rób sobie kłopotu - powiedziała ciocia Matylda. - Zadowolimy się czymkolwiek, kubkiem czekolady dla małego, filiżanką kawy dla Klaudiusza, odrobiną herbaty z cytryną dla mnie. Czymkolwiek. Zresztą pójdę ci pomóc, mężczyźni niech sobie porozmawiają... A wiesz, że się poprawiłaś? Do twarzy ci z tą tuszą, ale musisz uważać.
I ciocia Matylda z mamą poszły do kuchni.
- Usiądź, Klaudiuszu - powiedział tata.
- Dziękuję - powiedział wuj Klaudiusz.
- Jak tam interesy? - spytał tata.
- Ech - odpowiedział wuj Klaudiusz.
Tata westchnął, spojrzał na wuja Klaudiusza i powiedział:
- Tak, tak.
- A ja co mam robić? - spytał Eligiusz.
- Idź z Mikołajem do jego pokoju - odpowiedział tata - i pobawcie się zabawkami.
- Nie chcę iść do pokoju Mikołaja - powiedział Eligiusz. -Chcę się bawić tutaj!
- Umiesz grać w warcaby? - zapytałem.
- Nie, to jest gra dla dziewczyn - odpowiedział mi Eligiusz.
- Nie, mój drogi - powiedziałem. - To jest niesamowita gra i założę się, że cię pobiję!
- Phi! A my w szkole uczymy się dzielenia - pochwalił się Eligiusz.
- Wolne żarty - powiedziałem - my już od dawna robimy dzielenie, i to z przecinkami.
- A tak potrafisz zrobić? - spytał mnie Eligiusz i fiknął koziołka na dywanie, ale zaczepił nogami o stolik i popielniczka spadła na kapcie taty, który powiedział: „Au!”.
521