O KWOCZCE W KOSZYKU I SMOCZYM JĘZYKU
Przy kurniku spory koszyk ustawiono dla kokoszy, pełen jajek, z każdej strony miękką słomą wymoszczony. Niby gładko, ale przecież coś kokoszkę z boku gniecie. Wstaje kwoczka, pióra stroszy, gdacze, patrzy na swój koszyk i przy brzegu, pośród słomy, widzi przedmiot nieznajomy.
— A to co to, a to co to? Wiedzieć chciałabym z ochotą!
Biegły właśnie dwa szczeniaki, dwa jamniki łobuziaki. Że przy
ludziach dużo siedzą, sporo widzą, sporo wiedzą. Popatrzyły, zaszczekały :
— Smoczek, smoczek, smoczek mały!
Słyszał wszystko Elemelek. Wszędobylski ten wróbelek przybył dziś w nieznane strony do gąski zaprzyjaźnionej. Po obfitym jest obiedzie, na kurniku teraz siedzi i przygląda się ciekawie tej niezwykłej kurzej sprawie.
— Mały smoczek? Ładne rzeczy! Wnet urośnie, któż zaprzeczy? Gdy się stanie dużym smokiem, połknie jajka, pożre kwokę i znajomą moją gąskę spałaszuje na przekąskę. A któż, mówiąc między nami, lepiej walczy ze smokami niż ja, wróbel?
21