działa, źe tak naprawdę jest on artystą, ale musi jeździć z chlcbeni, żeby z czegoś żyć. I że ma przyjechać ją odwiedzić, pod pretekstem dostarczenia chleba do zakonu.
— AJc czy zakonnice go wpuszczą? Czy nic poznają, że nic jest tym dostawcą co zazwyczaj?
— Będzie blcfował, nie przejmuj się — powiedziała Colctte. — Jest bardzo przekonywający.
Mówiła o tym z taką dumą, jakby to było coś wspaniałego i niesamowitego. Chciało mi się płakać.
— Nie boisz się... — zaczęłam i urwałam w pół zdania. Dobrze jej tak, gdyby zaszła w ciążę. Nic będę jej ostrzegać.
— Czy się nie boję, że znajdzie sobie inną kochankę? Jestem tym przerażona. Jest taki przystojny, że podrywa go każda kobieta. Dlatego muszę się z nim spotykać w czasie roku szkolnego. Nic wiem tylko, jak my to zrobimy.
— Kogo masz na myśli mówiąc my? Ja nie hędę nic robiła!
— Ale przecież musisz go poznać, jest artystą.
— Słuchaj, nic chcę go poznać. A poza tym nienawidzę mężczyzn. Mam okropnie dużo nauki do letnich egzaminów.
— Przywiezie ze sobą dużo papierosów...
Zawahałam się, myśląc, że może jednak pójdę — przynajmniej p<> to, żeby się zorientować, co się dzieje. Wiedziałam, źe jestem nicoświecona, a przecież musiałam uczyć się życia. Ale na samą myśl o tym 2roblło mi się niedobrze.
— Nie, nic mogę. To moja ostateczna decyzja.
Colctte została jeszcze na długo po zgaszeniu świateł. Cały czas mówiła o swoim chłopaku I o tym, jak tęskniła za jego uściskiem. Naprawdę użyła słowa „uścisk”!
— Zrozumiesz, kiedy sama to przeżyjesz — powiedziała i pokręciła głową.
Patrzyłam jak szare zasłony poruszają się na wietrze, który Colctte sama robiła wymachując rękami i gar łając o Noelu. Nocl, Nocl, Nocl... Nawet mnie nie dotknęła, a ja tak bardzo tęskniłam za chłodnym uściskiem jej dłoni.
— Nadal będziemy przyjaciółkami, kochanie — obiecała, całując mnie w czoło i uciekając do sypialni Świętego Józefa.
Znowu wróciłam do czytania powieści. Nawet na lekcjach. Tak dużo się uczyłam w poprzednim semestrze, żc nauczycielki nawet nic ^zauważyły mojego obniżenia lotów. Na matematyce przcszlyśmy od algebry do geometrii, a geometria zawsze wiązała się z podgryzaniem : ołówka. Była tak trudna, że nie mogłam się nad nią skupić.
Wdychałam świeże powietrze głodu. Przeżuwałam skórki pomarańczowe. Colette też się odchudzała, ale w przeciwieństwie do mnie strasznie wkuwała. Starałam się jej unikać, ale nic bardzo mi to wychodziło.
Liczyłam, żc dostawca pieczywa wplącze się w jakiś inny romans. Patrzyłam jak Trisłj uzależnia się od geometrii. Zazdrościłam jej. Trish mogła siedzieć całymi wieczorami przyglądając się trójkątom, lukom, okręgom zastanawiając się, czy „ten kąt jest równy sumie tych dwóch kątów. Wtedy ta linia dzieli na pól..."
Czekałam na kolejny ropień.
Pewnej niedzieli rano, kiedy siedziałam na mszy i podpierałam głowę rękami, poczułam, że coś mnie swędzi pod brodą. Zawsze dobrze się bawiłam na mszy, gdy śpiewałyśmy hymny i gdy wdychałam zapach kadzidła unoszący się w powietrzu. Czułam się czysta, miałam umyte włosy, upraną koszulę. Włożyłam rękę za pasek mundurka, który się zrobił przyjemnie luźny. Ojciec Hognctt wyciągnął do góry ręce zc złotą monstrancją, na której była biała hostia. Trzymał ją wysoko, a ja zastanawiałam się, czy zrobił ini się ropień!
Szłam potem z Trish spokojnie po korytarzach klasztoru, dotykając podbródka. Pomyślałam, żc lepiej najpierw sprawdzę w lustrze, nim ogłoszę wszem i wobec, że mam dwudziesty piąty ropień.
Wcszłyśmy do sypialni, żeby zdjąć nasze swetry. Wtedy pobiegłam do lustra. Mój podbródek był błyszczący i zaczerwieniony. Teraz byłam pewna. Po śniadaniu poszłam do Carmel.
— Mam kolejny ropień, proszę siostry.
Carmel spojrzała na mnie współczująco, jak mały kociak.
„Chodzi ci o seksownego kociaka?" — spytała później Colette, kiedy opowiadałam jej całe zajście.
-99