ZBlUNltW HASZtWSKI
role. Przy pomocy librccisty Nourrit ułożył historię o duchu rodzaju żeńskiego, sylfidzic, i jej romansie z chłopem.1* ■ • j
Chłop miał na imię James i bardzo niepokoił swoje otoczenie. Zamiast żenić się z piękną i zakochaną dziewczyną, biegał za' sylfidą. której w dodatku nikt' poza nim we wsi nic dostrzegał. Była wytworem jego wyobraźni. Nap.roju tej sytuacji nie potrzeba opisywać. Zrobił to za nas Mickiewicz w balladzie pt. Ro-mantycziioić. Jedyna ważna różnica w technice artystycznej obu utworów polegała na tym, że w operze paryskiej nie tylko James widział sylfidę, ale także publiczność. To panna Taglioni sfruwała przez okno do izby chłopa, żeby go wywabić do lasu. Fruwanie przychodziło jej bez trudu. Była najznakomitszą tancerką romantyczną, a więc tańczyła na pointach, na czubkach palców, co znakomici* ułatwia skok. Reszty dokonywali maszyniści unosząc ją na flugu.5*
Balet nazywał się Sylfidą. muzykę napisał niejaki Schneitzhoffer. Była to następna premiera opery paryskiej po Robercie diebłe, odbyła się 12 marca 1832 r. i znowu otwarła epokę. Tego wieczoru narodził się balet romantyczny, zwany także „białym”, le ballet blanche. Na premierę Sylfidy ubrano tancerki po raz pierwszy w białe kostiumy z gazy, tzw. paczki, potęgujące jeszcze wrażenie lekkości i zwiewności. Toteż o zabawie duchów z drugiego aktu Jules Janin napis; >. że „sylfidy o białych skrzydłach przecinają powietrze niby zakochane gołębie". „Uroczystość święci się wszędzie: w konarach drzew', pod drzewami i w wodzie". (Jak przystało na angielską balladę, wszystko działo się nad jeziorem). Szczególny zachwyt wywoływało zakończenie baletu. „Fatalne". Zawistna czarownica truła sylfidę. Jej siostry zstępowały wtedy na ziemię i unosiły ją w niebiosa w’ białym całunie z gazy. „Uczucia wywołane pięknymi przedstawieniami Syl-fidy — napisał Jules Janin — kiedy to panna Taglioni tańczyła z całego serca i z całej duszy, wyraża nieźle jedno miejsce, które można znaleźć u Szekspira:-powietrze jest pełne szmerów, dźwięków i słodkich pieśni, które sprawiają przy • jemność nic szkodząc nikomu”. Cytat znamienny. Dotyczy zaczarowanej wyspy Prospera. Pochodzi z BurzyJ1 ,,
Sława panny Taglioni była ostatecznie ugruntowana. Opiewali ją poeci, m. in. Gautier i Musset. Nasz Krasiński nazywał Sylfidą Delfinę Potocką, i| to już po swoim ślubie z Branicką, a więc w czasach, w których przeżywał jeden z najboleśniejszych, a na pewno najintymniejszy konflikt swego życia. Najbardziej zastanawiający jest Baudclaire, bo nawet Baudelaire, panicznie lękający się czu-łostkowosci, uległ urokowi Sylfidy. Kiedy w wierszu pt. Zegar postanowił wyrazić grozę przemijania, napisał w końcu:
Ulotna zniknie Rozkosz za horyzontami Jak tańcząca sylfidą za wygasłą sceną:
Każda chwila część bierze słodkim upojeniom.
Na całą już nam porę istnienia przyznanym."
I
Słowacki poszedł zdaje się na przedstawienie wkrótce po premierze, bo już 22 kwietnia pisał do Odyńca: „Paryż to dziwny Parnas — jedni' zajęci panną Taglioni, która w Syl/idrie po powietrzu lata, zawieszona jednak na sznurkach — ' ale spodziewam się, źc wkrótce Francuzi bez sznurków latać będą.— tak są le:-. cy". Myliłby się przecie kto by sądził, że ten na wpół drwiący opis. stanowi jedyne świadectwo jego stosunku do Syl/idy. Najwięcej napisał o niej w . Beniow-
(f *
J* M-r-.r.iĆ/./t/.YS. *>'/<■ J.- /* SfA/M/M' ' > MAXii.UXR.rMr ^'..fANKA Hf.f/tAK,
Maria Taglioni w roli Sylfidy J cle Mazlillcr Jako James neuben, 1832
kiedy jedna z sytuacji nasunęła mu metaforę baletowa. Było to podczas !,:;.wy. ZbiGnie\v__przyg)ądał się jej leniwie ze szczytu wzgórza i zamiast „wystąpi-' jak aktor. Stał jsk tchórz albo gazety redaktor”. By} już nawet gotowy do waJki. kiedy na ramiona, sfrunęły mu znienacka dwa białe gołębie. Zbigniew „zdjął je i trzymając w dłoni Rzucił w powietrze’’. Słowackiego zafascynował ten pomysł. Zatrzymał się nad nim, bo z miejsca skojarzył mu się z widokiem romantycznego tancerza, który stanowczym, ale dyskretnym ruchem ułatwia skok primabalerinie. Wyzyskał to porównanie. Gołębie nie uciekły, ale zatrzymały się nad głową Zbigniewa „jak z baletnikiem związana duszą Eisler lub Taglioni". Nazwisko sławnej tancerki zirytowało go na chwilę. W r. 1638 rolę Sylfidy
165