3
odziane w mchów gnijących zieloną skorupę, i szły, strasząc warkotem kaczki śpiące w trzcinach i jakieś ptaki przelękłe w olszynach, i zdumionego bąka, wodne szczury, i odbicie zbłąkanej przy miesiącu chmury, aż poszły wielkie koła po wodzie gładzonej, rozkołysało się do głębi niebo stawu i siwa mgła ruszyła kręgami do góry z wody i skoszonego wieczorem potrawu ku pyskowi księżyca z miedzi rozpalonej, spadającemu wciąż niżej ku trawom.
Powiało chłodnym wiatrem i zbutwiałym drzewem, zgniłą wodą z zatok i zalewów, gdzieś zaskrzypiała oś piskliwym śpiewem i zahurgotał wóz kołami po korzeniach, tylko w dalekich kępach nadbrzeżnej wikliny, okryte zwilgłą płachtą olchowego cienia, szumiały za wodami zapomniane młyny.
Młyny szły bezszelestnie, zakopane w mroku, w szumie skrzydeł aniołów, lecących przez światy, i sypał się piach gwiezdny z daleka, z wysoka na zalane czerwienią łopaty.
Jako liście lecieli aniołowie w wietrze jesiennym, furkotali błonami skrzydeł nietoperzych, wypadali chmarami z pustki bezdennej i na samotnej wieży siadali bezmyślnie, jarząc oczami sennie i kapryśnie ku księżycowi, stojącemu w złocie nad stawem, skąd się lała woda strugą rtęci poprzez paprocie brodatym korytem ku kołom, które szły i szły jak bez pamięci.
A potem wiatr się porwał i wzmógł się kołowrót, i w krwawej zorzy rannej młyny mgłą okryte szły, przesypując gwiazdy, słońca i mgławice, coraz szybciej, zgrzytliwiej, targane przez skrzydła szatanów, kołujących w rozpalonym wirze, aż wiatr je uniósł w niedościgłe wyże... i rozsypały się kurzem srebrzystym po niebie.
Zbudziłem się — noc była — i na ciemnej szybie zagubiona w przestrzeni Wielka Niedźwiedzica lśniła siedmiu kroplami srebra. |
' |
1 li li ij I | |
4 Nad tym kołem krążyli smutni aniołowie z krzykiem, który się nigdzie nie rozlegał, tylko dreszcz kości, trzeszczących w obiegu, kołatał mi po głowie. Szumiał młyn — i rozpięte w rusztowaniach ciała, sztywne od pędu, lśniły brązem skóry, w głębi piętrzył się las, podobny do stężałej chmury, i gdzieś tam woda śpiewała. | |||
7 |
Aniołowie, skrzydłami powszczepiani w szprychy, bili szybko powietrze przygasłym płomieniem, odblask ognia szedł między drzew stojących cienie i po pinach pełgał cichy. | ||
- |
Kołowały szatańskie koła w pustce sowiej ciałami, które wrosły męką w drzewo śliskie. Milczący las stal chmurą ponad uroczyskiem. Bezszelestnie krążyli aniołowie. | ||
102 |
) |
103 | |
■■■■ ■■ mhm |