VI SŁOWACKI I MISTYCYZM
więzi z krajem. Świadomość własnej bezradności doprowadzała do rozpaczy. I oto pojawia się Towiański ze słowem, nadającym sens istnieniu i poczynaniom emigracji; nadto — co ogromnie ważne — anonsuje swą misję w taki sposób, że można ją odczytać jako zapowiedź rychłego powrotu wychodźców do Polski.
Towiański ukazał historię ludzkości jako ciągły pochód duchów ku Bogu, przerywany upadkami i mozolnie podejmowany od nowa. Na drogę tę duchy wstępują uwięzione w ciele człowieka — materialny kształt jest dla nich karą za popełnione grzechy. Każdy indywidualnie dopracowuje się doskonałości; zależnie od dokonanej już pracy, duchy znajdują się na różnych szczeblach drabiny zbawienia, tworzą kolumnę, na której czele znajdują się duchy najwyższe, wiodące.
Sakralizacja historii i spirytualizacja człowieka narzucała określoną ocenę życia ziemskiego i zadań, jakie każdy ma do spełnienia. Z pogardy dla ciała wynikał postulat ascezy, z idei współdziałania duchów — nakaz pokory i powszechnej miłości. Doskonalenie indywidualne miało dokonywać się przez usilną pracę ducha; Towiański rozumiał ją jako czyn wewnętrzny, skupienie, pracę nad sobą i pomoc duchom słabszym. Najwyższym na ziemi duchem wiodącym był oczywiście Towiański: prorok, któremu Bóg objawił prawdę.
Głoszona przez niego nauka świetnie trafiała w emocjonalne potrzeby emigrantów. Wyznawców czekała wspaniała nagroda: nie tylko perspektywa zbawienia, ale i świadomość, że to oni prowadzić mają wszystkich ku furcie niebieskiej, że otwierają nową erę w dziejach ludzkości.
Za doskonaleniem duchów iść miało i doskonalenie form życia ziemskiego. Te sprawy doczesne Towiańskiego wprawdzie nadmiernie nie interesowały, ale jego wyznawcy dopowiadali je sobie zgodnie z własnymi oczekiwaniami. Szło przede wszystkim o wyzwolenie ojczyzny. W nauce To wian-
skiego rzecz rysowała się mgliście; emigranci niejasnym aluzjom nadali sens konkretny, spodziewali się, że czyn ducha szybko przemieni się w zbrojne działanie. Stąd początkowy entuzjazm dla idei Towiańskiego, stąd i bliskie rozczarowania.
Słowacki wobec Towiańskiego. Podlegał tym nastrojom także Słowacki1. Ewolucja jego stosunku do proroka nie we wszystkim jest jasna, zbyt mało mamy na ten temat wiadomości. Po zjawieniu się Towiańskiego w Paryżu jakieś zjadliwe uwagi o nim przesłał w zaginionym liście do Krasińskiego — ale już jesienią pisał inaczej, w znów niedochowanym liście do Krasińskiego, a przede wszystkim — w Beniowskim. W Pieśni VIII poematu podobno właśnie Towiański jawi się jako ów zagrażający Rzymowi, z puszcz litewskich przybywający Perun, który „zdobędzie Błyskawicami, to co próchnem świeci”2 — byłoby to wyznanie wiary w naukę i potęgę mistrza.
Wiadomości Słowackiego o zasadach „nowej wiary” musiały wtedy pochodzić jednak głównie z drugiej ręki, z ust tych, którzy rozmawiali z Towiańskim. Bo raczej nie był w Notre Damę podczas słynnego wystąpienia Towiańskiego, a w ciągu najbliższych miesięcy mistrz przemawiał publicznie jeszcze tylko raz, z okazji odsłonięcia obrazu Matki Boskiej w kościele Saint Severin. (Była to zrobiona przez Walentego Wańkowicza kopia obrazu Matki Boskiej Ostrobramskiej ze znamiennym napisem: „O Boże, ku ratunkowi naszemu pospiesz się”.) Nie wiemy, kiedy Słowacki słyszał go po raz pierwszy. W każdym razie gdy w czerwcu 1842 Towiański tworzył pierwszy zastęp sług sprawy Bożej, poety w nim nie było. Dopiero \2. lipca został mu przedstawiony przez Ludwika
Zob. Adam Sikora, Towiański i rozterki romantyzmu. Warszawa 1969.
Cytaty z utworów Słowackiego, o ile te utwory nie są zamieszczone w niniejszym tomie, podaję wg edycji Dziel wszystkich pod red. Juliusza Kleinera, Wrocław 1952—1975 (skrót: DW). Cyfra rzymska oznacza tom, arabska — stronę. Cytat tu przytoczony: DW XI, 93.