jednako ograniczone kurczami mięśni i mózgu, — wszystko, co jest gliną, powietrzem i wodą, co się dzieli, co się przemienia, co się rodzi i umiera. — Pragnienie absolutnej jednolitości i wieczności urągało mym luźnym, ludzkim atomom i sekundom, — pragnęłam być tym — czego nie było nawet w moim najoderwańszym pojęciu — czymś, co nie wyrosło z człowieka. Niepokonanym morderczym OBRZYDZENIEM napawały mnie: miał moich myśli, stonoż-ne macki moich sensacyj, kretyniczno lubieżne łzy i uśmiechy moich uczuć. — Zycie było mi nie cierpieniem, lecz ohydą, nie kaźnią, lecz spluwaczką dla mego wstrętu. — Nie bolało mnie — ŁECHTAŁO mnie. Nie bolało — tylko znieść tego nie było można. — Nie krzyczałam — śmiałam się, konałam śmiechem, wijąc się w szybkim, lekkim, hakłiwym mrowieniu się drobnych, dokuczliwych, niezliczonych, nie odpędzonych gadów, jak zakopana w mrowisku. — Wtedy myśl samobójstwa stawała przede mną spokojna i rozumna, jako nasuwające się KO-N1ECZNE DOŚWIADCZENIE; — zbyt spokojna i ro-zumna, by znalazła posłuch u przyczajonego tylko instynktu życia.
Były dni, w których ogarniała mnie twarda, sroga CIEKAWOŚĆ. — Serce moje stawało się diamentem, którego żaden piorun nie mógł zarysować, lecz pod którego nieubłaganie naciskającym ostrzem pękato wszystko jak tafla szklana. — Nie było we mnie wtedy miłości ani wrogości, nadziei lub prawdopodo-
bieństwa zawodu, smutku ni radości, — nie było żadnego uczucia — nawet miłosierdzia, nawet zmysłu samozachowawczego. — Było to wszechwładne, nieludzkie panowanie MYŚLI, — której usługiwała, jak żandarm czujna, kama, gorliwa wrażliwość; — MYŚLI — nie tej oderwanej, której przypisują błyskawiczne a łagodne skrzydła kontemplacji, lub wszystkowiedzący, a bezinteresowny teleskop, — lecz TEJ, która, w walce z zalewającą ją miazgą cielesną i jej niedołęstwem, prostuje się w demonicznym odwecie — i — jak Torquemada — wlecze przed swój sąd inkwizycyjny drgające krwią i nerwami ciała opętanych przez materię zagadek. — Zycie było dla s niej ową czarownicą, o hipnotyzujących kształtach i mocy niezbadanej, której dręczącą tajemnicę miało wywlec na światło długie śledztwo i ostateczna tortura. — Tym życiem-czarownicą był mi cały świat, ludzie, bieg i plątanie się zdarzeń, — a przede wszystkim, jako najbliższa, najdostępniejsza — moja własna osoba. — Nie wzdrygałam się przed żadnym doświadczeniem; dla tej okrutnej Potęgi nie było występku, świętokradztwa ni zbrodni. — Kutej w piekle jej zbroi nie przebijały nawet wszystko-przenikają-ce groty zgrozy litośnej. — Mękę swoją fizyczną badałam w lustrze, śledząc linie jej grymasów. — Katusze duchowe oglądałam jak dzikie bestie, z sympatią powinowactwa, — i w ich loch wyjący i zgrzytający ciskałam na pożarcie krwawymi kawałami swoją duszę. — Gwałciłam w sobie wszystkie instynkty
tia zbio-m tych ważnie i publi-918.
I
m i
•brane obrane
ane
yezjl
fi
ranę
I
le
355