Proweniencja organiczna tej przenośni wskazuje na to, co je semantyczną podstawą negacji. Symbol zdrowego, potęźnegt rozwijającego się organizmu przyświecał europejskiej myśli spc łecznej i ekonomicznej przez kilka dziesiątków lat. Figurą prze ciwną, lecz mieszczącą się w tej samej klasie zjawisk jest organizm pasożytniczy, wyniszczający. Polip to metafora ewokująca ideę i wyobrażenie chorej cywilizacji.
Miasto już spało, przyczaiło się w cieniach i przywarło do ziemi jak polip wszystkimi mackami fabryk, a dalekie, porozrzucane elektryczne słońca błękitnawymi źrenicami patrzyły w noc, stróżowały śpiącego molocha, Jak stado żurawi o głowach ognistych (s. 733).
Dla tej „ziemi obiecanej", dla tego polipa pustoszały wsie, ginęły lasy, wycieńczała się ziemia ze swoich skarbów, wysychały rzeki, rodzili się ludzie, a on wszystko ssał w siebie i w swoich potężnych szczękach miażdżył i przeżuwał ludzi i rzeczy, niebo i ziemię, i dawał w zamian nielicznej garstce miliony bezużyteczne, a całej rzeszy głód i wysiłek (s. 735).
W ten sposób nawiąże do mitu miasta-Molocha, miast a-l n-ferna. Topos dwu miast: świętej Jerozolimy i piekielnego Babilonu zakorzeniony w wyobrażeniach biblijnych obecny był przez całe wieki w kulturze europejskiej. W tradycji nowożytnej prawodawcą literackiej, a szczególnie powieściowej wersji citćinfer-nale był Honoriusz Balzac. Dał on m.in. systematyczny opis Paryża jako piekła w Dziewczynie o złotych oczach. Dyskursywny ton całego wywodu wynikający z przyjętej konwencji studium, zamknięty scholastycznym ,,Quod erat demostrandum”, pozwalał na uporządkowane wyliczenie wszystkich kręgów piekielnych i od-J powiadających im rodzajów tortur i mąk. Także u Reymonta można odczytać ową mistyczną strukturę przestrzeni zorganizowanej w koncentryczne koła: miasto—fabryka—maszyna. Metafora Molocha odnosi się do całego miasta, ale to w maszynie następuje
koncentracja sił niszczących, stąd wirujące koło maszyny wciągające w siebie robotnika i fabrykanta, nabiera cech symbolu.
Reymontowski potwór posiada jakość, której brak jeszcze piekłu Baizaca: automatyzm. Monstrualność owego Molocha wywodzi pisarz z utożsamienia go z maszyną. Wizja miasta jako tworu nieludzkiego realizuje się nie tylko, jak w tradycji Balzakowskiej, przez upodobnienie do Inferna, ale także przez upodobnienie do maszyny jako antytezy człowieczeństwa:
(...) czuł swoją niemoc, czuł, że chwila Jeszcze, a z tego olbrzymiego wiru, z tej maszyny nazywanej Łodzią wyleci za chwilę jak odpadek, jak miazga wyssana i zużyta na nic, niepotrzebna temu potworowi-mfascu (s. 204).
Miasto jako olbrzymia „maszyna wytwórcza”53 (s. 78), a człowiek jako zaledwie „kółko w mechanizmie” (s. 380) to nowe piekło cywilizacji przemysłowej. Taki kształt przybiera w Ziemi obiecanej jedno z charakterystycznych przeżyć XIX wieku: patos mistycznego doświadczenia cywilizacji. Poza powieścią Reymont tak je opisywał:
Dla mnie Łódź jest jakąś mistyczną wprost potęgą ekonomiczną, mniejsza - czy złą lub dobrą, ale potęgą, która ogarnia swoją władzą coraz szersze kręgi ludzkie, która połyka chłopa, odrywa go od ziemi i wyrywa, i robi tak samo z inteligentem, tak samo i z pierwszym lepszym macherem, tak samo z naj-ostatniejszym i robotnikiem - jest to wielki trawiący ludzi i ziemię żołądek, tylko żołądek, wiecznie głodny. Milioner czy robotnik jest tam tylko materiałem, paliwem zwykłym. (...) Uwielbiam masy ludzkie, kocham żywioły, przepadam za wszystkim, co się staje dopiero - a wszystko to mam w tej Łodzi, więc się nie dziwcie, że trawi mnie gorączka pochwycenia tego niesłychanie bujnego życia54.
W samej Ziemi obiecanej słabiej niż w zamyśle Reymonta wypadł wątek fascynacji żywiołem, ruchem. O wiele bardziej przekonująco przedstawiona została tytułowa siła przyciągania, ma-
53 Por. m.ln. S. Max, L-ts Mitamorpkua dr ta grandę viUe Hans ,.Us Rnugon-Maajm/rt", Parls 1966; J. Boric, Zola et /es mylha on de la nausłt au salut, Parls 1971.
54 Cyt. za: T. Jodcłka-Bureccki, AW w: W. St. Reymont, Ziemia obiecana, 1.1-
II. Warszawa 1970, s. 630.
153