XVI
Źmichowiska tak wyrastała nad paziom tego, co wówczas było w Królestwie Polskim, że musiała sdę znaleźć w niepoa^ozumieniu z opinią. Utwory jej zalegały redakcje, ukazywały sdę z paroletnim nieraz opóźnieniem, pokiereszowane, przez wzgląd na tę podwójną cenzurę. Ta pisarka, która miała w sobie możliwości jakiejś George Sand i jakiejś Colettó, była dla ówczesnego poziomu zbyt śmiała i zbyt subtelna zarazem. Niepodległość sądu, subtelność analizy psychologicznej, wstręt do wszelkiej zdaw-kowośca, wszystko to było nad stan. śirodowiiska, znanego nam ze współczesnych Ramotek Augusta Wil-końskiego. «Atmosfera! atmosfera!* wykrzykuje w jednym z listów z rozpaczą.
Wogóle (pisze ta kobieta szlachetna, bez skazy, niemal święta) ciąży na nas okropniejsze od cenzury jarzmo: jest 'to pewna konieczność naszego położenia, stanowcze wymaganie opinii ogólnej, żeby tylko wysoce cnotliwej dążności wiersze romanse, komedio-opery {pasać. Nikt, choćby chciał, nie śmiałby, i co więcej z ksiięgarsko-wydawniczego interesu nie mógłby nic «niemorainego» oryginalnie ogłosić... Stąd wynika stek wszelkiej niewoli, wszelkiego ograniczenia, wszelkich bałwanków osobistość ludzką obm u rowu jących -— wynika skarłowaoenie. Ponieważ każdy musi odzywać sdę na jedną i tę samą nutę, ci oo jej w piersiach nie mają, fałszują, a ci, oo mają, tracą swobodę rozwinięcia, czy chcąc te fałsze prostować, czy" ich unikać, słowem wpadają w óklepanki i taką masz całą prawie naszą literaturę obecną (pisze to w r. 1811). Gdyby jeden i "drugi miał odwagę, miał sposobność choćby z bluźnierstwem wystąpić, błogosławieństwo szczerze pobożnych nabrałoby rzeczywistej wartości — lecz my ciągle za panią matką pacierz...
A gdzie indziej:
Chcemy koniecznie poczciwie .pisać — słuszna rzecz — ale nam się zdaje, że dlatego trzeba koniecznie same poczciwości opisywać, i w tym już słuszności brak.
Tak pisała ta kobieta, czując snąć, ile w niej «mepoczówyćh» prawd z musu pozostało zdławionych, strun niewy granych, słów niedopowiedzia-
nych... Dławiła się w «dobrze myślącej* bigoterii, jaka rzuciła się na kraj;
...spotykam się w święcie z szumnymi dysputami teologicznymi przy herbacianych zastawach; deklamowano
0 nauce Chrystusa, chrupiąc makaroniki, o piekle i szatanie — smarując bułeczkę...
Zjadła ją atmosfera, zbyt pozioma i zbyt podniosła na przemian. Bo znowuż bywały chwile, w których pytała sama siebie, «czy grzechem nie jest literatura*; gdy zdawało się, że trzeba nie pisać, ale działać. Wszak to samo pojęcie kazało zamilknąć Mickiewiczowi 1
Wszystko to razem sprawiło, że Żmichowska nie wypowiedziała się pełno w swoich utworach.
1 czuła to, i gryzło ją, kiedy ona, pełna myśli kłębiących się w głowie, spoglądała na swoje cztery niewielkie tomiki wydania z r. 1861. I nie wiedziała sama, że była pisarką — bardzo płodną. Bo kiedy zniechęcona, zwątpiała, zamilkła, wówczas szukała ujścia w listach do swoich bliskich. To była jej publiczność! Otóż listy, takie zwłaszcza, to też jest twórczość: wszak pani de Sevignć została jednym z klasyków francuskich, nie zostawiwszy nic prócz listów do córld. Korespondencja Żmichowskiej jest ogromna, wydana ledwie w części i bardzo mało znana; a jest to pierwszorzędny dokument nie tylko do lepszego poznania pisarki, ale do poznania epoki. LisiyJ^ąrcyzy (przeważnie do przyjaciółek! wydano zrazu w dwóch tomach .w roku 1885; sąazę, że to wydanie jesfBardzo niepełne; czasy były za bliskie; z jednej strony Listy te mogły narazić wobec władz żyjące osoby, z drugiej, wedle ówczesnych pojęć, wiele rzeczy trąciło jeszcze niedyskrecją. W r. 1906 wydano dodatkowo tom III. W tych trzech tomach
najcenniejsze są listy pisani czewskiej do lzabel
Przedteny£f890) j&yszły listy
Bibl. Nar. ^ Mipunrika: Poi
e do Bibianny Mora-i Zbiegniewskiej (Ellii. do Tekli Dębskiej. Ale
ganka) 11