indywidualna jest rola, jaką buduje ten koneser umiejący smakować prawdziwie niemiecką muzyką; ten nieznany żołnierz wojny światowej; ten promienny dobroczyńca i towarzysz partyjny; ten mąż godnie noszący żałobę, zawsze opanowany. W przeciwieństwie do dyktatora rzymskiego podkreśla swoją pogardę dla pracy fizycznej. (Tamten pokazywał się chętnie na budowach, przy pracach w polu, obserwował woźniców, szermierzy.) On lubi postawę inspicjenta. Godna uwagi jest pewna fotografia pokazująca jego przybycie do Włoch (Wenecja). Mussolini zapewne pokazuje mu miasto. Nasz pacykarz gra kogoś, kto odbywa podróż zawodową, zaaferowany i skrzętny, kogoś, kto jest zarazem świetnym znawcą architektury i dworskiego ceremoniału, nie pozwalającego nałożyć miękkiego kapelusza bez względu na pogodę. W czasie wizyty w Neudeck, u starego i schorowanego Hindenburga, gra przed obiektywem swobodnie żartującego przyjaciela domu. Pan domu i jego wnuk wyglądają tak, jakby nie mogli zapomnieć, że skierowany jest nu nich obiektyw i wskutek tego wypadają z całej tej sceny. Hitler miał oczywiście wiele różnych funkcji, więc nie zawsze udawało mu się ukształtować konsekwentnie rolę. Nieźle wyszła mu scena, w której ofiarowuje datek na pomoc zimową. Przygotował kilka banknotów; jeden jest tak złożony, że można go wsunąć do otworu puszki. Jednakże aktorowi udaje się pokazać ge-stykę typowo drobnomieszczańską: wygląda to tak, jakby wyławiał z portmonetki mały pieniążek. Z okazji rocznicy Tannen-'bergu on jeden potrafił niemal autentycznie uczcić pamięć poległych w roku 1914, chociaż na kolanach trzymał cylinder! Oto właściwy przykład. Ale szukajmy dalej. Zbadajmy przede wszystkim sposób, w jaki przemawia, wygłaszając wielkie mowy, sta-t nowiące przygotowanie do krwawych rzezi. Rozumiesz, że musimy go obserwować, kiedy usiłuje publiczność skłonić, aby się wczuła w niego i powiedziała: „W tej sytuacji i my postąpilibyśmy tak samo.” Mówiąc krótko, powinniśmy mu się przyjrzeć, kiedy występuje jako człowiek i kiedy chce przekonać publiczność, aby rozumiała jego działania jako po prostu ludzJde, oczywiste, i w ten sposób obdarzyła go pełnym uczucia poklaskiem. To jest bardzo interesujący teatr.
KAROL Rzeczywiście, a przy tym bardzo różniący się od teatru, który na rogu naszej ulicy aranżuje naoczny świadek wypadku. TOMASZ Bardzo różniący się. Można by nawet powiedzieć, że już dlatego inny, bo ma dużo więcej wspólnego z teatrem, jaki widzimy na scenie. Tutaj publiczność wczuwa się w osobę działającą na scenie, co się zazwyczaj uważa za najbardziej istotne działanie sztuki. To jest owo „porywanie” widza, owo przekształcanie się wszystkich widzów w jednolitą masę, jakiego wymaga się od sztuki.
KAROL Muszę ći powiedzieć, że ten zwrot trochę mnie przeraża. Wydaje mi się, że teraz usiłujesz uzyskiwanie efektu „wczucia się” gwałtem połączyć z występami jakiegoś wątpliwej wartości człowieczka, aby w ten sposób łacniej wczuwanie się zniesławić. To oczywiście prawda, że on liczy na wczuwanie się, ale liczą na nie także nader godni ludzie.
TOMASZ Pewnie tak jest, ale jeśli chcesz zdyskredytować wczuwanie się, trzeba by raczej winić jego, nie mnie. Ale nie ruszymy z miejsca, jeśli będzie nas powstrzymywał strach przed wynikami naszych rozważań. Studiujmy zatem nieustraszenie, czy też budząc strach, sposób, w jaki ten, o którym tutaj rozprawiamy, stosuje wczuwanie się jako środek artystyczny. Przypatrzmy się, jakich używa forteli! Na przykład, jak wygłasza mowy! Aby ułatwić wczuwanie się, sam wprowadza się w jak najbardziej osobiste nastroje w przemówieniach inicjujących lub uzasadniających akcje państwowe. Wprowadza się w nastroje dostępne szaremu człowiekowi.
Mowy mężów stanu nie są bynajmniej żywiołowymi, impulsywnymi wybuchami. Wielokrotnie i wszechstronnie opracowuje się je i dostosowuje do określonej okazji. Stając przed mikrofonem mówca nie czuje się ani szczególnie śmiały, ani szczególnie gniewny, ani opanowany uczuciem triumfu. Najczęściej ogranicza się do odczytania swojej mowy z pewną powagą, do użyczenia argumentom niejakiej sugestywności itd. Pacykarz i jemu podobni postępują inaczej. Wszelkiego rodzaju triki wzbudzają i wzmagają napięcie publiczności, ponieważ naród musi najpierw stać się publicznością. Rozgłaszają, jakoby trudno było przewidzieć, co powie mówca. Bo nie przemawia on w imieniu ludu
71