Pani Szopenowa położyła rękę na ramieniu cmopca.
- Może im coś zagrasz?
- Zagraj, Frycek! Może to co pomoże - prosił opiekun. - Przecież nie można już wytrzymać.
Frycek zawołał:
- Spróbuję!
Przebiegł przez pokój i otworzył drzwi do sąsiedniego salonu. Było w nim ciemno, tylko księżyc kładł słaby blask na lśniącym pudle fortepianu.
Frycek usiadł przy instrumencie. Uderzył kilka mocnych akordów. Nie zagłuszył wrzasków, ale przecie walczący usłyszeli go.
Walka przycichła, a wówczas Frycek zawołał:
- Kto chce słuchać historii o zbójcach?
- Wojownicy rzucili się ku drzwiom. Wodziński krzyczał zdyszany:
- Będziesz grał i opowiadał?
. - Siadajcie! - rozkazał Frycek.
Zmęczeni chłopcy siadali byle jak i byle gdzie: na fotelach, na dywanie, na kanapie... Powoli uciszało się.
Frycek położył ręce na klawiszach i zaczął opowiadać.
- Banda zbójców wracała z wyprawy...
Zagrał, jak to zbójcy wracali. - Szli szybko, nierówno, bardzo się śpieszyli. Było wyraźnie słychać wiele, wiele kroków...
Pan Barciński wszedł do salonu i zamknął drzwi za sobą.
- ... Zbóicv weszli do lasu i...