działaniu wszelkich „wolnych" aktów, którymi człowiek może rozporządzać, pomimo to szło wszystko
(f swoim torem. Dopiero tam, gdzie widzimy, że katastrofę zwalcza się ze wszystkich swobodnych sił i wszelkimi stojącymi do rozporządzenia środkami, a gdzie I pomimo to czujemy, że katastrofa „koniecznie" nadejdzie, gdzie właśnie po rozmachu i potędze wydanej jej walki i po przeżyciu tej walki odczuwamy katastrofę jako szczególny rodzaj wzniosłej konieczności, tam istnieje zawarta w tragiczności „koniecz-j ność“. Konieczność tragiczna nie jest więc ową ko-I niecznością biegu natury, leżącą niżej od wolności i od mocy woli, dzięki której istoty wolne mogą wtargnąć w tok spraw natury i skierować go na swą korzyść; lecz jest koniecznością, która leży niejako p o-n a d wolnością; koniecznością, która jeszcze i wówczas istnieje, gdy swobodne akty woli lub „swobodne przyczyny" włączymy do całej dziedziny przyczynowości, w której leżą także przyczyny nieswobodne, tzn. takie, które same z kolei są skutkiem pewnej przyczyny.
~~'1 Wszędzie więc, gdzie przedstawia się człowieka jako zupełnie określonego przez milieu, jako całkowicie zdeterminowanego przez „stosunki".— jak w „dramacie" minionego naturalizmu, -=- tam na tragiczność niema tak samo miejsca, jak tam, gdzie mamy wrażenie, że świadome akty wyboru ostatecznie i jednoznacznie określają rozstrzygające działania i zdarzenia, prowadzące do katastrofy.
Dlatego też ani naturalizm, ani defenmnizm, ani racjonalistyczna teoria o „wolności ludzkiej woli", nie skrępowanej żadnym zdarzeniem przyrody, nie
należą do poglądów, któreby bodaj umożliwiały ujęcie tragiczności. W obu „światach" tych poglądów niema dlatego miejsca na tragiczność, że niemożliwa w nich jest konieczność, wynikająca z istoty rzeczy i wyższa nad czynniki przyrody i nad wolną wolę.
Lecz z innego jeszcze powodu nie wystarcza określenie tego rodzaju konieczności, o którą tu chodzi, jako konieczności „wewnętrznej".
Causa immanens jest to zawarty w pewnej rzeczy lub osobie trwały „ustrój", jej „zdolność" lub jej „siła", które zaczynają działać przy pewnych jej stosunkach do innych rzeczy, sytuacyj, ludzi.
Wszędzie, gdzie się spotykamy z taką ściśle określoną przyrodzoną zdolnością do zagłady wartości, tam brak rzeczywistego rozwoju, realnego od-[ głodzenia, brak wewnętrznej dziejowości, która I musi leżeć w zdarzeniu tragicznym: tam z góry mo-żnaby przewidzieć katastrofę, gdybyśmy tylko mieli I stały 1 dokładny obraz charakterów. W tragiczności | zaś leży ten paradoksalny moment, że wprawdzie uni-I cestwienie wartości wydaje się nam całkiem .,ko-| nieczne", gdy. już raz się dokonało, lecz mimo to zachodzi w sposób całkiem „nieobliczalny". Mimo że | katastrofa czerpie niejako soki ze^wszystkich (swo-| bodnych -i nieswobodnych) czynników, biorących i udział w danej sprawie, i mimo że wypadki, które można spostrzec, są jakby ciężarne katastrofą, to jednak I musi istnieć chwila, gdy katastrofa niby ciężka chmura wisi już nad zdarzeniami, lecz gdy jeszcze wszystko — nawet Według idealnego obliczenia — mogłoby