P1090093

P1090093



Życie po śmierci

wsparcia i zaplecza. To bolesne momentami doświadczenie, że najważniejszy jest dla każdego (prawie) on sam i jego dzieci: „młodym trzeba pomagać, zrozumieć, dać szansę, wprowadzić w życie" itd. Ale oczywiście ci młodzi to wyłącznie własne dzieci. Inni równie młodzi, albo nawet 20 lat młodsi, to „już dorośli; muszą w iedzieć, co robią, radzić sobie, bo takie jest życie” itp. Przykry jest zresztą nie tyle brak tego zaplecza, ile rozczarowanie i zderzenie z ograniczonością ludzi o „waleńtynkowych" sercach, zdeterminowanych własną biologią. Strata rodziny pociąga więc za sobą przymus wydoroślenia, raz na zawsze, bezpowrotnie przestaje się być dzieckiem - bez względu na w iek.

Utrata domu pokazuje też, ile w nas jest samych nas. a ile było domu; tzn. wymagań, oczekiwań, nakazów rodziny. Tu czas też odsłania prawdę i pokazuje, kim się jest

Doświadczenie ludzkiej śmierci nie jest zdolne trwale zaimpregnować. Wydawało mi się. że jestem już na nie uodporniona, rozumiem, nie boję się, nie jest dla mnie straszne - po prostu część życia, nieuchronna konieczność. Myślałam tak do czasu, kiedy parę tygodni temu. po bardzo długim już okresie „spokoju" dowiedziałam się o czyjejś „znajomej" śmierci. W pył i proch rozsypała się cała moja „mądrość". Poczułam i strach, i mobilizację, jaką niesie śmierć. Pomyślałam o sobie, jaka jestem bezrozumna; ile razy trzeba w kółko przeżyć, poczuć to samo. żeby i tak niczego się nie nauczyć. Na to doświadczenie również nie można się przygotować. Nie nauczyłam się także do tej pory pocieszać innych w takiej sytuacji.

To, co zostaje

Myślę, że są dwa rodzaje zła: to, które wyrządzamy, i to, którego doświadczamy. Tym drugim jest cierpienie. Cierpienie jest złem, jest złe; na pewno nie pochodzi od Boga. Śmierć nie pochodzi od Boga, cierpienie po śmierci też. To cierpienie jest bez sensu. Sens ma tylko jego odpowiednie, dobre przeżycie, tzn. zmierzenie się z nim, niepoddanie się zniszczeniu. A formą poddania, zaprzestania walki wydaje mi się rozpacz, tupanie nogami, ciągłe „dlaczego mnie to spotkało?”, złośliwość wobec wszystkich dookoła. Mnie to szczęśliwie ominęło. Nie magazynuję w sobie żalu ani pretensji, żyję bieżącymi problemami - nie zajmuję się byłymi.

Myślę, że jakoś zmierzyłam się z moim nieszczęściem. Zauważyłam w sobie zmianę, jestem inna niż kilkanaście lat temu i myślę, że nie tylko się starzeję, czy po prostu się starzeję, ale też się zmieniam. Trudno wypreparo-

wać z masy wszystkich przeżyć i samego upływu czasu zmiany wynikające właśnie z doświadczenia śmierci. Myślę jednak, że - gdybym miała inne doświadczenia - zmieniłabym się inaczej. Teraz już na przykład wiem. jak to jest, jak to boli, kiedy trzeba przejść przez takie doświadczenie, a potem żyć dalej. Myślę, że widzę teraz więcej; odpadło ileś złudzeń i pozorów. Jestem bardziej wyczulona a wcale nie twardsza, ze zmienioną hierarchią ważności spraw; mam większą zdolność do współczucia a mniejszą do okrucieństwa, i żeby nie było wątpliwości - nie widzę w tym własnej zasługi. Żyję ze świadomością, że można przez śmierć bliskich można przejść, ale to wcale nie znaczy, że przeszłabym przez to po raz kolejny.

0    śmierci Jana Pawła II

Odejście Jana Pawła II zmusiło mnie do refleksji nad moją wiarą. Śmierć pozostała zagadką, ale stała się mniej straszna. I nauczyłam się wybaczać to, co jeszcze do niedawna wydawało się niewybaczalne.

Wieczorem 2 kwietnia wróciłam do Krakowa. Zwykle tętniący życiem rynek tonął w skupieniu. Niepokój budziły reflektory i kamery telewizyjne skierowane na wieżę kościoła Mariackiego. Na Franciszkańskiej zastałam pogrążony w modlitwie tłum. Droga do domu wiodła przez nienaturalnie puste ulice. Rozległo się bicie dzwonów, z kamienicy wyszło dwoje ludzi z zapalonymi świecami w ręku. Podczas mszy u Dominikanów czułam, jak coś dusi mnie w gardle, ale nie potrafiłam płakać - tylko oczy szeroko otwierałam ze zdumienia. W mojej świadomości człowiek, który już samą postawą wobec choroby

1    śmierci budził podziw bez granic, byl jeszcze ciągle wśród nas. Łzy płynęły po mojej twarzy dopiero podczas nabożeństw na krakowskich Błoniach - wtedy zrozumiałam, jak wiele dla mnie znaczył.

Nie, nie płakałam po Papieżu. Wiedziałam przecież, że odebrał zasłużoną nagrodę, zwolnienie z ziemskich obowiązków. Płakałam nad sobą. Nad tym, że nie udało mi się nigdy z Nim spotkać, że nie wsłuchiwałam się dostatecznie w jego nauki, że zbyt naiwnie wierzyłam, iż będzie jeszcze czas ku temu...

OLGA BAMBROWICZ doktorantki polonistyki na U AM


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
P1090093 Życie po śmierci wsparcia i zaplecza. To bolesne momentami doświadczenie, że najważniejszy
P1090093 Życie po śmierci wsparcia i zaplecza. To bolesne momentami doświadczenie, że najważniejszy
P1090093 Życie po śmierci wsparcia i zaplecza. To bolesne momentami doświadczenie, że najważniejszy
P1090092 **• ■ cjNW W ■JtR* Życie po śmierci wyłącznie to. co konieczne. Te pierwsze odczucia fizycz
hg Jeśli ktoś wątpi, że Bóg istnieje i myśli, że życie po śmierci to temat dla filmowców, lub uważa,
!okładka książki Pelikan,88 rok łan Wilson ZYCIE PO ŚMIERCI
!okładka książki Pelikan,88 rok łan Wilson ZYCIE PO ŚMIERCI
Życie po śmierci copy Wy £yCIE PO ŚMIERCI v arownik bada naturę życia po śmierci. Potrzebuje trofe
Przewodnik po Polsce s 06 -6- Tatry to wysokie i piękne góry, a ich stolicą jest Zakopane. Latem zaw
89539 Obraz8 (16) To nie wina Cordelii, że nie jest muzykalna, powtarzała nam często mama. Przejęła
188 Stanisław Zając Bodźce te to m.in. odpowiedzialność (poczucie, że praca jest ważna; sprawowanie
IMG?53 (2) Egz. nr 111(0 ^ ten głupi gaz to nie wie tego, że ten jest państwowy i miesza się. A poza
1. Pojęcie i cele kary Definicja: Kara to środek przymusu, którego dolegliwość nie jest dla sprawcy

więcej podobnych podstron