Równocześnie „poważni” krytycy rozpoczęli dyskusje, czy zorganizowany elektronicznie tekst wyprze książkę. Apokaliptyczne wizje śmierci tradycyjnej literatury wydają się jednak mocno przesadzone - wspominane już autorki Guy-ver i Petry ustosunkowały się do tej kwestii następująco: „Różnica pomiędzy czytaniem hiperpowieści a powieści tradycyjnej jest taka, jak pomiędzy żeglowaniem pośród wysp, a cumowaniem w porcie i wpatrywaniem się w morze. Jedno nie musi być lepsze od drugiego”.
Hipertekst to bardziej czasownik niż rzeczownik: gotowy produkt działalności autora zostaje zastąpiony przez proces tworzenia sensu w wyniku działań odbiorcy w ramach uprzednio przygotowanej struktury. Taka sytuacja zupełnie zmienia doświadczenie komunikacji medialnej, a według niektórych tworzy nowy, doskonale przystający do epoki postmodernizmu paradygmat myślenia. Internet i inne media interaktywne zmieniły nasz ogląd świata i modele myślowe. Według twórców hipertekstowych, książka nie jest już osią naszej cywilizacji. Obok tekstów tradycyjnych zaczynają więc równolegle funkcjonować teksty, których nie sposób przedstawić w formie drukowanej.
Ikoną literackiego ruchu hipertekstowego jest Mark Amerika, wydawca internetowego magazynu „Alt-X” (skrót od Alternative-X). Jego prace opierają się w tej chwili głównie na przetykanym linkami (hiperłączami) tekście, jednak twórca zapowiada, że w momencie, gdy pozwolą na to możliwości techniczne, do tekstu dołączą multimedia. Podobnie jak twórczość Ameriki, wygląda dziś większość powieści hipertekstowych - w mniej lub bardziej twórczy sposób wykorzystują one możliwość umieszczania linków, przenoszących czytelnika w inne miejsce tekstu. Można wyobrazić sobie, że rozwijając tę technikę w przyszłości odbiorcy powieści hipertekstowych będą mieć do dyspozycji szeroką paletę możliwości kontrolowania tekstu, np. wybrania jednego wątku, a pominięcia innych. Wiele mówi się też o rozwinięciu multiplikacji punktów widzenia - dzięki temu odbiorca mógłby np. wybrać jednego bohatera powieści, lub przeciwnie - obserwować te same sytuacje z punktu widzenia różnych postaci.
Twórcy e-literatury chcą zmienić dotychczasowe przyzwyczajenia czytelników: Rob Witting, jeden z teoretyków hipertekstu, zaangażowany w projekt Thirstype, przeciwstawia interaktywną strukturę klasycznemu, zakorzenionemu w naszej kulturze modelowi „poprawnego czytania”. Zakłada on line-arność, każde słowo tekstu musi zostać przeczytane, wszystkim partiom tekstu poświęcić należy taką samą uwagę. Lekturze nie powinny towarzyszyć inne media - podczas czytania nie słuchamy radia, nie rozmawiamy, nie oglądamy telewizji: wszelkie bodźce rozpraszające uwagę czytelnika i odciągające ją od tekstu, są niewskazane. Dobrze też, aby czytanie było „monogamiczne” - nie czytamy kilku tekstów na raz, a jeden - od początku do końca. To model wzorcowy. Hipertekst łamie wszystkie te wyznaczniki. Nowi autorzy narrację linearną postrzegają jako formę anachroniczną - w końcu nasza wizja rzeczywistości nie jest już tak ciągła, liniowa, stała, jak była kiedyś: uległa frag-mentaryzacji, stała się bardziej ulotna, dominujący paradygmat ustąpił miejsca zmultiplikowanym punktom widzenia. Wpłynęło to na nasz sposób myślenia - Mark America, Rob Witting i ich koledzy wierzą, że czas przystosować tradycyjny model kultury do nowych potrzeb. E-literaci chętnie eksploatują także formułę pracy zbiorowej: powstają całe kolektywy autorów tworzących jeden tekst. Efekty takiej pracy cechuje z jednej strony eklektyzm, z drugiej strony niemal kompletny brak spójności. Sami autorzy przyznają, że w chwili obecnej literatura hipertekstowa zdominowana jest przez eksperymenty formalne i trudno tu o naprawdę ciekawe pozycje. Wprawdzie teoretycznie nadawanie spójności tekstu to zadanie nie tylko dla autora, ale i czytelnika, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że ani jedni, ani drudzy, nie są jeszcze dobrze przygotowani na podobne zabiegi. Można na to spojrzeć jeszcze z innej strony - spójność to kryterium właściwe modernizmowi i tym samym jest kolejnym przyzwyczajeniem, od którego ma nas wyzwolić hipertekst.
Faktem jest, że wraz z upowszechnieniem dostępu do komputerów druk przestał być podstawowym medium dla tekstu - coraz częściej nie wychodzi on poza formę elektroniczną, znacznie łatwiejszą w obróbce i dystrybucji. Problem rozpowszechniania wiedzy jest jednym z kluczowych zagadnień ery cyfrowej - to druk przyczynił się do ugruntowania w kulturze Zachodu pozycji indywidualizmu, a artysta nabył prawo nie tylko do własnej wizji, ale również pełni praw do swojego wytworu. Hipertekst, oddając część kontroli użytkownikowi tekstu, zaburza tę hierarchię. Za sprawą rozwoju technologii także rola autora klasycznych, analogowych książek nieco się odmieniła. Twórcy coraz częściej wykorzystują komputery, a dzięki temu narzędziu obok pełnienia roli pisarza, niejednokrotnie stają się także kimś w rodzaju projektanta. Współczesny literat nierzadko sam dokonuje wstępnego składu tekstu na swoim komputerze, w miejsce maszynopisu dostarczając wydawcy niemal w pełni opracowaną pod względem graficznym książkę. Dzięki temu autorzy mogą -choć nie jest to działanie powszechne - pozwolić sobie na pewne ekstrawagancje.
„Nie ma powodu aby poruszać się w układzie lewo - prawo, lewo - prawo, lewo - prawo, cały czas aż do końca strony - jak maszyna do pisania” -powiedział w jednym z wywiadów amerykański pisarz, a równocześnie wpływowy krytyk - Ronald Sukenick.
Można powiedzieć, że współcześnie pisarz - niczym informatyk lub inny twórca wykorzystujący media cyfrowe - ma możliwość samodzielnej pracy