IIORSZTYH8KI
KSIĄDZ
Może się uda...
HORSZTYŃSKI
Księże, nie mass nadziei, że będziemy jedli czerwone *® renety z mojej szkółki — a spodziewasz się owoców na spróchniałym drzewie!... Słyszysz, ktoś nadjeżdża konno,..
KSIĄDZ
Młody hrabia.
HORSZTYŃSKI Dobrze, pogawędzimy sobie.
KSIĄDZ
Lubisz tego młodzieńca? *#
HORSZTYŃSKI
Głos jego przypomina mi... Potem ci powiem, księże, dlaczego lubię dźwięk głosu Szczęsnego... Jutro będę się komunikował.
ksiądz
Ten młodzieniec jest wielkim, ale niedokończonym tworem Opatrzności. **
SZCZĘSNY
icchodząc
Witam cię, panie Horsztyński! Jak się miewasz, ojcze Prokopie?
HORSZTYŃSKI
Siadaj, mój sowizdrzale! Cóż? Nic nie przynosisz nowego?
SZCZĘSNY
Nic. «•
HORSZTYŃSKI
Powiedz mi, jakże tak żyć na ćwiecie nie wiedząc o niczym?
SZCZĘSNY
Tak, jak gdybym spytał ciebie, panie Horsztyński, jak ty żyjesz nie patrząc na nic?
AKT I — SOWA n
KSIĄDZ
Młodzieńcze! źle, że przypominasz kalectwo.
szczęsny
Przez zazdrość — przez zazdrość...
HORSZTYŃSKI
Widzisz, księże, źe mi ktoś jeszcze na święcie zazdrości.
SZCZĘSNY
Ten, komu wypalono gromnicami wielkości oczy rozumu, oczy nadziei... który w krainie myśli błądzi jak 84 ślepy... Ty musisz mieć piękne, słońcem oświecone wspomnienia, panie Horsztyński.
HORSZTYŃSKI
Tak, mam mile wspomnienie... Raz kolo Baru, na wielkim polu, przychodziło do walki z Drewiczem. Piękny był ranek — tak cicho. Skowronki tylko śpiewały — na » prawo był lasek brzozo wy — za nami...
Wchodzi SALOMEA l staję cicho — Szczęsny słucha starca i oczy
HORSZTYŃSKI mówi dalaj
...mości panie, było miasteczko z blaszanymi wieżami. Dowodziłem całą jazdą... Marsz, marsz!... Pomyślałem sobie: Co teraz robi moja żona?... Spojrzałem na zegarek, bo jeszcze miałem oczy, na zegarku była piąta go- **• dżina... Ha! żona moja śpi spokojna jak dziecko, ani wie, że tu jej stary mąż, jak młody chłopiec, z rozwianymi włosami, z dobytym pałaszem krzyczy: „Marsz! marsz!..." Myślałem, że zginę, a żona moja będzie spała spokojnie w godzinę śmierci mojej... Było mi smutnie i miło... Jesz- 189 cze mi wtenczas przyszło do głowy jakieś dziwne zachcenie: chciałem był mieć przy sobie białego gołębią z mojej
295