wspominąją o nich. Radko przedstawiają niezbite dowody ich istnienia, nlcu. piając się na relacjach najmniej prawdopodobnych, uzasadmąjących za to ich sceptycyzm.
Sceptyczni naukowcy twierdzą, że nikt nie znalazł żadnych kości -dzikie., go człowieka" ani nie przedstawi) choćby pojedynczego dała takiej istoty, martwej bądź żywej. Jednak ręce i stopy, należące bez. wątpienia do „dzikich ludzi", znaleziono. Znaleziono nawet głowę „dzikiego człowieka". Kompetentne osoby donoszą, że zbadały ciała tych stworzeft. Istnieje również wiele relacji o schwytaniu „dzikich ludzi". Co prawda żadne z tych fizycznych materiałów me znalazły się w muzeach czy innych instytucjach naukowych, lecz można to uznać za zaniedbanie procesu zbierania i przechowywania danych. Działania, które określamy mianem filtracji wiedzy, utrzymują z reguły materiały dowodowe o złej sławie poza oficjalną nauką.
Mimo to niektórzy uczeni cieszący się dużym uznaniem - Kranz, Napier. Shackley, Porszncw i inni znaleźli w dostępnych świadectwach wystarczający powód, by uznać, że „dzicy ludzie" naprawdę istnieją lub przynajmniej, że kwestia ich istnienia zasługuje na poważne zbadanie.
Myra ShackJey napisała do naszego współpracownika Stephena Bcrnatha 4 grudnia 1984 roku: Jak wiadomo, cały ten problem jest bardzo aktualny. Napisano na ten temat dużo relacji i publikacji. Opinie różnią się, ale przypuszczam, że nąjbardziej powszechny pogląd jest taki, 12 rzeczywiście są wystarczające świadectwa, by przynajmniej uznać możliwość istnienia różnych niesklasyfikowanych dotąd istot człekopodobnych, choć przy obecnym stanie naszej wiedzy nie możemy ocenić ich statusu szczegółowo. Sytuacja w tej kwestii jest tym bardziej skomplikowana, zc błędnie podąje się źródła informacji, dochodzi do zwykłych oszustw, a niektórzy mają wręcz szalone pomysły. Mimo to zudziwiąjąca liczba antropologów reprezentujących oficjalną naukę wydąje się wyrażać opinię, że problem ten w znacznym stopniu zasługuje na zbadanie".
Jak widzimy, istnieje więc pewne naukowe uznanie dowodów świadczących o realności -dzikich ludzi". Z reguły stanowi ono jednak prywatnie wyrażaną opinię. Oficjalna nauka hadal nic akceptuje tych świadectw lub czyni to w niewielkim stopniu.
Kontrowersje dotyczące „człowieka jawajskiego" i „człowieka pekińskiego". a tym bardziej człowieka z Castenedolo i europejskich eolitów, dawno ucichły. Dla spierających się naukowców większość tych odkryć to już zamknięta historia
Obecnie jednak Afryka, ląd austrałopiteków i Hornu hubilis, pozostaje czynnym polem walki, na którym uczeni staczają potyczki, by udowodnić swoje poglądy na temat początków ludzkiego gatunku.
Pierwszego znaczącego odkrycia afrykańskiego dokonano na początku naszego stulecia. W 1913 roku profesor 1 ians Reck z Uniwersytetu w Berlinie prowadził badania w Wywozie Olduwai w Tanzanii, wówczas Niemieckiej Afryce Wscliodniej. Gdy jeden z jego afrykańskich pracowników poszukiwał skamieniałości. zobaczył kawałek kości wystający z ziemi Po usunięciu powierzchniowego rumowiska skalnego znalazł fragmenty całego, w pełni ludzkiego szkieletu osadzonego w skale. Zawołał Recka, który wydobył znalezisko w litym bloku
Ilustracja 12.1. Czaszka należąca da •zkieletu człowieka znalezionego w 1913 «)ku pnurz H. Recka w Wąwozie Olduwai w "Ik manii.
twardego osadu. Aby wydobyć z niego szczątki szkieletu, w tym kompletną czaszkę (fl. 12.1), konieczne było użycie młotków i dłut. Po oddzieleniu od skały szkielet przetransportowano do Berlina.
Reck wyróżnił w Wąwozie Olduwai pięć kolejno następujących po sobie warstw. Szkielet pochodził z górnej części poziomu Bed 11. datowanego obecnie na 1.15 min lat. Wyższe warstwy stanowiska (Bed III, IV i V) zniszczyła erozja. Jednak poziom Bed II wciąż był pokryły rumowiskiem skalnym, pochodzącym z jasno-czer-