Mrzonka?
P W języku potocznym słowo utopia^oznacza.przeważ
nie mrzonkę, chimerę, wytwór nie liczącej się z faktaT mitazji, projekt.~którego urzeczywistnienie nie lest
mużliwe. _Być utopistą to tyle, co być człowiekiem skrajnie niepraktycznym, nie liczyć się zupełnie z rzeczywistością i tak zwanymi realnymi możliwościami. Otóż wydaje się, że takie rozumienie utopii nie jest użyteczne przy naukowej jej analizie jako zjawiska społecznego, nieuchronnie bowiem narzuca jego określoną ocenę, zanim jeszcze przystąpiliśmy do badania sprawy. Przyjmując ową krytyczną ocenę, rezygnujemy tym samym z głębszego namysłu nad tym, czym jest utopia, a także pozbawiamy się możliwości zrozumienia, czemu zawdzięcza ona swoje znaczenie historyczne, którego przecież nikt nie kwestionuje.
Nic tedy dziwnego, że w literaturze naukowej rozpowszechniły się od dawna niewartościujące określenia utopii. Są one niezbędne, jeżeli w historii myśli społecznej chce się wyodrębnić zjawisko utopii i utopi-zmu na podstawie czegoś innego niż nawyki języka potocznego i arbitralne oceny badacza.
Chodzi także o to, że - wbrew pozorom - nie tak łatwo jest bezspornie ustalić, jakie idee są mrzonkami, jakie natomiast nimi nie są. Nasuwa się bowiem pytanie, kto i na jakiej podstawie miałby orzekać, iż jakiś projekt nie może być urzeczywistniony. Historia myśli społecznej dostarcza wielu przykładów wskazujących, iż zarzut „utopijności” w tym znaczeniu (w tym tylko zresztą znaczeniu może być mowa o „zarzucie”) kierowany był nierzadko przeciwko doktrynom, które okazały się w konsekwencji całkiem praktyczne. Ich urzeczywistnienie nie przynosiło wprawdzie nigdy zapowiedzianych dobrodziejstw, stając się niekiedy źródłem jeszcze większego zła, ale powodowało zmiany trwałe i głębokie.
Tak więc na przykład w okresie rewolucji 1789 roku monarchiści uporczywie dowodzili niemożliwości zaprowadzenia republiki w tak dużym kraju, jak Francja, nazywając jej zwolenników „utopistami”.
Z takim samym zarzutem spotykali się w następnym stuleciu komuniści, postulujący zniesienie prywatnej własności środków produkcji. W naszym już stuleciu „utopistami” ^mieniono bolszewików, układających pierwsze pięciolatki. A kiedy już bolszewikom się udało, za „utopistów” uchodzili nierzadko ludzie, którym wydawało się, że potęga Związku Radzieckiego nie jest niewzruszona. Nasuwać się może wniosę KJżzwo-lennicy panującego porządku, a także tzw. realiści, skłonni są zawsze mówić o „utopijnym”, czyli niepraktycznym charakterze 'idei^wywrotowych”r~có zresztą nie przeszkadza wieli?z nich_zwalczać tych ideP" tak energicznie, jak gdyby miały się lada chwila urze-cźywjstnić. Za słusznością tego wniosku przemawiałoby i to, że ideologie konserwatywne są z reguły pro- *1 gramowo „antyutopijne”: miłośnicy kraju, który był _ i jest, muszą zwalczać tych, których ojczyzną jest kraj, którego nie ma. Ale i ci ostatni lubią niekiedy szermować tym samym zarzutem w stosunku do swoich przeciwników. Kiedy zwyciężają, mówią do obrońców starego porządku: „Jesteście utopistami! Nie ma powrotu do przeszłości!”
Konkurencyjne partie polityczne oskarżają się wzajemnie o „utopijność” co najmniej tak często, jak o branie pieniędzy od zagranicy. Nie chcę bynajmniej twierdzić, iż tego rodzaju zarzuty są zawsze jednako-
17