pewnienie największego bezpieczeństwa, a równocześnie pod dostatkiem powietrza, funkcjonalnej kanalizacji i optymalnej widoczności w przestrzeni utrzymanej w duchu panoptyzmu Benthama - choć w istocie nieliczne tylko przytułki wybudowano dokładnie wedle projektu panopticonu, przedstawionego przez angielskiego utylitarystę. Najdonioślejsze znaczenie przypisywano wzajemnej izolacji rozmaitych stopni obłędu: należało oddzielić najpierw mężczyzn od kobiet, nieuleczalnie chorych od tych, którzy rokowali nadzieje na wyzdrowienie, pacjentów o niepohamowanych wybuchach szału od nieszkodliwych, czystych od brudnych, a drabinę postępu zbudowano tak, by polepszenie stanu oznaczało wspinanie się po jej szczeblach w górę - aż do wyjścia na wolność. Drobiazgowy podział stał się pierwszym przykazaniem dla zarządu przytułku. Wszystkie zaś powyższe cele należało realizować zgodnie z zasadami porządku, gospodarności, skuteczności i dyscypliny.
Nigdy nie brakowało krytyków przytułku: Bedlam przez wiele lat było nazwą symboliczną, streszczającą nieludzkie traktowanie człowieka przez człowieka. Literatura protestu pacjentów rozrastała się przez cały osiemnasty wiek. Ujawniała ona brutalność i zaniedbania, w następnym stuleciu zaś tacy działacze, jak Louisa Lowe, gromko potępiali „angielskie bastylie”. Co więcej, radykalne podskórne prądy w łonie samego medycznego fachu zwarły się w przekonaniu, iż mimo najlepszych chęci przy-134
tułki okazać się muszą nieproduktywnymi „fabrykami obłędu”, gdzie zbici w stado szaleńcy zostaną sprowadzeni do najmniejszego wspólnego mianownika. Jednakże przez długi czas liczba zwolenników przewyższała liczbę przeciwników i ruch na rzecz wznoszenia przytułków kołysały fale optymizmu. W 1837 roku doktor W. A. F. Browne, uczeń Esqui-rola i dziekan Montrose Royal Lunatic Asylum w Szkocji, wypowiedział się na temat przytułków w What Asylums Were, Are and Ought to Be. Tradycyjne instytucje były skandalem, współczesne są nieco lepsze, a w przytułku przyszłości, wierzono z całą mocą, będzie jak w raju:
Wyobraź sobie przestronny budynek podobny do patacu lorda, lekki i strzelisty, elegancki, otoczony przez rozlegle, bujne krajobrazy i ogrody. We wnętrzu zainstalowano galerie, warsztaty i sale muzyczne. Żadne okno nie broni dostępu słońca i powietrza, widoku zagajników i pól, i grup robotników, nie ma na nich okiennic i sztab; wszystko jest czyste, ciche i mile dla oka. Masz wrażenie, jakby wszyscy mieszkańcy działali pod wpływem tego samego radosnego impulsu, wszyscy mają zajęcie i cieszą się z niego. Dom i wszystko wokół niego jawi się jako ul pracowitych pszczół (...) W tej społeczności nie ma przymusu, łańcuchów, batów, kar cielesnych po prostu dlatego, iż okazały się one mniej skutecznym środkiem, niż perswazja, współzawodnictwo i pragnienie, by otrzymać wynagrodzenie (...)
Oto wierny obraz tego, co można zobaczyć w wielu instytucjach i czym, gdyby przytułki prowadzono tak, jak trzeba, szczyciłyby się wszystkie.
135