26 Zygmunt Kubiak
Aby wiedział, co z jego lepszym; czas to potym Okaże, lecz nam teraz tylko się śni o tym.
i Dztewosląb)
Zgodne z tą świadomością są jego modlitwy, jak ta w hymnie „Czego chcesz od nas, Panie”:
Chowaj nas, póki raczysz, na tej niskiej ziemi;
Jeno zawżdy niech będziem pod skrzydłami Twemi.
(Pieśni, II 25)
albo ta w pieśni łacińskiej:
My nic z krwią zwierząt idziemy do Ciebie,
Lecz z czystym sercem zanosim błaganie:
Daj się przebłagać i wybrańcom Twoim
Osłódź wszelakie przeciwności, Panie.
(Lyricorum libcllus, 2)
Tu placatus amicis
Adversa omnia mollies.
— gdzie prosi tylko o „zmiękczenie” przeciwności.
Nad światem Jana Kochanowskiego rozpięte jest sklepienie, którego rozum ludzki nie może ogarnąć. A skoro nie może ogarnąć, to niedorzecznością byłyby wszelkie próby scalania sprzeczności, jakie w ludzkim życiu istnieją, układanie ich w jakiś wymyślony przez człowieka system. Mistrz czarnoleski zostawia te sprzeczności takimi, jakimi są. Zostawia wielkie złomy różnych spraw, nic obtłuczone, nie „spreparowane”. Na tym polega niesamowita, nigdy nie wyczerpana wspaniałość jego sztuki. Podobnie jak sztuki Szekspira.
Chyba to było właśnie tak, że musiał pożegnać wizję Złotowłosej, aby mógł wykuwać sztukę większą, dojrzalszą. I oto tamta błogość stawała nad jego stołem w wizji podczas pisania— stawała naprzeciw Musu. Ale nic szukał rozwiązania. Nie włączył tamtej słodyczy w jakąkolwiek platońską hierarchię ładu i stopni piękna. Zostawił ją jako piękność osobną, błogą a ostrą jak strzała. Ona zresztą niemało osiągnęła swoim szeptem. To przecież ona nieraz rozkwita i wytryska ze skalnych szczelin jego wykutych w głazie Psalmów.
Myślę, że nasz mistrz ową Lidię z Padwy pamiętał także wtedy, gdy umierał — jak i Orszulę. Wczytując się w jego dzieło, niewiele mam wątpliwości co do tego, że były to dwie istoty ludzkie, które w swym życiu najbardziej kochał.
Zresztą temu, że owej Lidii nie można było zmienić w nic obcego, że była ona niesprowadzalna do niczego innego, w ogóle nie należy się dziwić. Z nią prawdopodobnie nic nie można było zrobić. Zawsze się wyrywała. Jak jakaś szekspirowska Wiola, potrafiła nawet przebrać się za chłopca.
Nie zwlekaj tylko: sama W'enus cię powiedzie,
A Kupido nieść będzie pochodnię na przedzie.
Wszak umiesz zmianą szaty udać, Lidio, męża,
Umiesz dłonią niewieścią imać się oręża.
Gdzie dawna twa odwaga i gdzie męstwo twoje
I czemu mnie narażasz na te niepokoje?
(Klegie, I 10)
To dobrze, że ta włoska dziewczyna, nie przemieniona w ideę platońską, pozostała z nami.
ZYGMUNT KUBIAK