(.'XXIV WSTĘP
i położenie klas pracujących. W 1908 roku w artykule „ jubileusz Lwa Tołstoja wymieniał głównego iwórcę tco a socjalistycznej jako jednego z największych reformatoS w dziejach ludzkości: ..A bez pism Lutra albo Marksa tudzież ich uczniów czy byłyby możliwymi nowe kierunki w życiy
ludzkości?”'04 ..
W Lalce rozłamał swój pogląd na socjalizm pomiędzy dwie grupy postaci, lo. co uważał za poważną treść socjalizmu czyli „krytykę starej ekonomii", przydzielił Wokulskiemu Ochockiemu i studentom, w jakiejś mierze także Klejnowi. Kleju właśnie mówi o czym i Prus był przekonany *e nie bonapartyzm. lecz socjalizm jest siłą nowych czasów. Ta hipoteza weryfikuje się w powieści pozytywnie: lgną do socjalizmu myślący ludzie młodzi. A choć ich socjalistyczna konspiracja jest błędem jak niegdysiejsze konspirowanie Wokulskiego — i nie przynosi społeczeństwu pożytku, to błądzą oni w dobrej wierze, z błądzących zaś w młodości idealistów wyrastają ludzie wartościowi.
Osobliwy wykład swych pryncypiów robią studenci Ignacemu Rzeckiemu, gdy ten lustruje kamienicę świeżo nabytą przez Wokulskiego. Komornego notorycznie nie płacą i nie zapłacą, bo powiadają — wadliwy system społeczny albo im nie zapewnia pracy, albo oszukuje na wynagrodzeniu. Nadto peroruje jeden z nich „obecny właściciel domu nie budował tego domu; nie wypalał cegieł, nie rozrabiał wapna, nie murował, nie narażał się na skręcenie karku. Przyszedł z pieniędzmi, może ukradzionymi, zapłacił innemu.
. --------rwijowsKiin ivu», z 14W ia;
stąd jeg° fragment przedrukował P. Grzegorczyk w książce M Po sce‘ /arys kibliograficznoliteracki, Warszawa 1964,
który może także okradł kogo. i na tei za*- t • .
zrobić swoim niewolnikiem Kninv it azie chce mnie (t. II. rozdz. II). P y Ze zdrowego rozsądku!"
Pan Rzecki, do żywego dotknietv tvm „ .
z krzesła: ..Pan Wokulski (...) nie okradł Wstaje
majątku pracą i oszczędnością..." (t || * A° " ,P’oroblł si?
Jesl to jak widać — formułka ktńr, *
Łęcki, gdy chwalił Supińskiego. Studenci fakb^MT S'? Pfn formułkę czekali: ^ na ta^ą
zdolnym lekarzem. pracowaMrdemTli'^ ^'kd nL °jd<X uyl , oszczędził, raptem trzysta rab!, ra rok ? .!d°b[C zarobkl kosztuje dziewięćdziesiąt tysięcy rubli, więc na fupTt^f uczciwej pracy moj oje.ee musiałby żyć i zapisvwać
ss fc y ,r«irb>w
Rzecki zapisuje tę utarczkę z protekcjonalną pobłażliwością dla oryginałów, których zresztą obdarzy i sympatią, bo są utrapieniem baronowej Krzeszowskiej. Wie. że w ich wywodzie zawiera się buńczuczna przekora i zamiar szokowania rozmówcy. Ale zawiera się i jakaś racja; wszakże jego własne życie, pracowite i oszczędne, nie gorzej niż przykład z lekarzem ilustrowałoby tezę tych ekscentryków.
Pan Ignacy wyczuwa więc. że coś jest w tym. co posłyszał, ale nie umie się połapać, co to jest. Umiałby, gdyby tak się znał na ekonomii politycznej jak na buchalterii. Albo gdyby zamiast czytać o Bonapartych — czytał pisma socjalistów. Wtedy by wiedział, że w zdaniu, które go poderwało z krzesła, brzmi echo głośnej hipotezy Proudhona o własności jako kradzieży. Rozprawa Proudhona Co to jest własność (1840) należała najczęściej w streszczeniach - do lektur niejako obowiązkowych w kółkach socjalistycznych. Jej tytuł sparafrazował Prus w tytule swego cyklu artykułów o socjalizmie.