XXIV Wstęp
lingwistyczną, które Ayer uznaje za zasadniczo słuszne, zob. s. 300 n.). Intensywne były też zawodowe i towarzyskie więzi Ayera z filozofami. W latach powojennych należał do grupy dyskusyjnej spotykającej się raz w tygodniu u Isaiaha Berlina w Ali Souls College w Oksfordzie; byli tam między innymi: gospodarz spotkań. John. L. Austin, Stuart Hampshire. A. D. Woozley.
I znajomość szczególna - z Ludwigiem Wittgensteinem. Spinają ją klamrą dwa spotkania, pierwsze i ostatnie. Ayer opisuje pierwsze spotkanie - wygląd Wittgensteina. jego zachowanie, jego mieszkanie - z dokładnością, której nie dorównuje żadna inna relacja w jego autobiografii (zob. ss. 119-121). Dość, że zabrał go na to spotkanie Gilbert Ryle, z rozmowy Ayer niczego nie zapamiętał poza krótką wymianą zdań o sztuce Życie snem Calderona. Począwszy od tego spotkania Wittgenstein traktował go jak swego protegow-anego (zob. s. 120).
Aż. do dramatycznego końca. Ten zaś wryglądał - według relacji Ayera (zob. $s. 304-306) - następująco. Ayer wygłosił w 1946 r. w BBC pogadankę o współczesnej filozofii brytyjskiej. „Stało się niefortunnie, że mój komentarz do Traktatu nie odznaczał się dostatecznym szacunkiem” (ss. 304-305). Po jakimś czasie przychodzi polecony list Wittgensteina. w którym ten pisze, że miał wszelkie powody, by sądzić, iż Ayer nie odznacza się taką ignorancją jeśli chodzi o bieżący dorobek Wittgensteina. i kończy pytaniem, czy, .jeśli wstydziłem się przyznać, że otrzymałem od niego wiele cennych idei, nie byłoby bardziej zgodne z elementarną przyzwoitością powstrzymać się od wymieniania go, miast rozpowszechniać mylące insynuacje dotyczące jego nauczania”. Następnie dochodzi do krótkiej wymiany listów i do spotkania filozofów podczas odczytu Ayera o percepcji w Cambridge. Ayer obawiał się, że Wittgenstein, wówczas profesor wr Cambridge, przyjdzie na odczyt i go rozniesie. Ten przyszedł, wysłuchał odczytu, po którym wygłosił kilka uwag do prowadzącego dyskusję, i opuścił salę nie odzywając się ani słowem do Ayera. „Był to ostatni raz, kiedy go widziałem" (s. 306).
Polityka. Około 1937 r. „moje sympatie zaczęły przechylać się w gruncie rzeczy, biorąc z grubsza, ku lewicy” (s. 177). Nie obyło się bez kłopotów rodzinnych: „Mój dziadek uznał moją obronę socjalizmu za atak przypuszczony na niego samego” (tamże). Z apolitycznej drzemki obudził Ayera wybuch wojny domowej w Hiszpanii, nie zaś groźba ze strony Hitlera ani położenie bezrobotnych w Anglii. Ayer czuł też wówczas nienawiść do Neville’a Chamberlaina i jego akolitów za ich ugodowość wobec Hitlera i Mussoliniego oraz za ich postawę wobec problemów' krajowych kierującą się wyłącznie interesem (business-like attitude). Nienawiść ta - pisał - „nigdy mnie nie opuściła i ciągle trudno mi patrzeć inaczej na partię konserwatywną” (s. 178).
Ayer postanawia pracowrać na rzecz Partii Pracy w Londynie: zostają z żoną członkami jej oddziału w Soho. na czele którego wkrótce Ayer staje. Słaby jest wówczas ten oddział, zebrania odbywają się często w mieszkaniu Ayerów, a uczestniczy w nich zazwyczaj sześć osób. sekretarz oddziału - pochodzący z Polski fryzjer, pewien krawiec Żyd. tapicer, australijski dziennikarz i Ayerowńe.
Oksford, macierzysta uczelnia Ayera, jest wówczs prokonserwa-tywny, ale słabość Partii Pracy przyciąga intelektualistów' i studentów Oksfordu do komunizmu. Pociąg ten był na tyle silny, że wielu ludziom pozwalał znosić niepokój, jaki wywoływały doniesienia o stalinowskich czystkach. „Trzeba było naprawdę głębokiej wiary, by móc przekonywać siebie, że zeznania składane przez starych bolszewików na procesach moskiewskich były autentyczne” (s. 187). Ayer przyznaje, że rówmież „flirtował z tą ideą fscil. z komunizmem]”, a gdy pewien jego kolega z Oksfordu zaczął go nakłaniać, by wstąpił do partii, Ayer poprosił o czas do namysłu. Po tygodniu odmówił wstąpienia oświadczając, że to dlatego, iż nie wierzy w materializm dialektyczny (zob. tamże). Ów kolega uznał to uzasadnienie za niepoważne.
Ayer mówi o sobie ostatecznie, żc był nie tyle socjalistą, co radykałem. Wyznaje, że poruszały go moralnie ogromne nierówności społeczne, ale nie sądził, że warunkiem wystarczającym czy choćby koniecznym lepszego porządku społecznego jest nacjonalizacja środków produkcji, dystrybucji i wymiany. „Więcej sympatii - pisał -miałem dla poglądów Johna Stuarta Milla niż dla poglądów Lenina" (tamże).