14/IV Czwartek, 30 stycznia 2014 r.
Bydgoszczanie XX wieku na zdjęciach ze swoich prywatnych zbiorów. Czyli gdy patrzę na stare fotografie
W ostatnim Albumie bydgoskim" wspomnieliśmy krótko
o Willym Jahrze, właścicielu fabryki rowerów, która mieściła się przy ulicy Nakielskiej. Zapowiedzieliśmy artykuł na temat historii tej rodziny i losów zakładu. Opowiedziała nam o nich pani Gizela Kubalewska, córka pana Willego. - W międzyczasie chciałabym pokazać Czytelnikom dodatku .Pomorskiej" bardzo ciekawą fotografię rodzinną. Została ona wykonana w drugiej połowie lat dwudziestych ubiegłego wieku. Widzimy na niej mojego ojca (pierwszy od lewej) z siostrami Trudą i Erną. Stoi szwagier taty- Alois Gross. Niestety, nie mam pojęcia gdzie wykonano to zdjęcie. Może na stadionie dawniejszej ..Gwiazdy" na Nakielskiej? Liczę na to. że Czytelnicy .Albumu Bydgoskiego* odpowiedzą na to pytanie - mówi pani Gizeła.
Po przeczytaniu ubieglotygodniowej wzmianki o Willym Jahrze skontaktował się z nami pan Kazimierz Tomaszewski
Znałem
z widzenia tę rodzinę, bo mieszkaliśmy po sąsiedzku. 8 grudnia
1939 roku moi rodzice przeprowadzili się z kamienicy przy ulicy 20 Stycznia 1920 roku do kamienicy przy ulicy Nakielskiej 77. naprzeciwko kościoła ewangelickiego. Natomiast pod .siedemdziesiątką siódemką" przy Nakielskiej mieszkał Willy Jahr z żoną i dziećmi. Zapamiętałem córkę Ingę i synka, na którego mówili Uli. Codziennie rano widziałem, jak Willy Jahr idzie z laską do swojej fabryki rowerów. Mieściła się ona nie opodal, dosłownie kilka kroków od domu. To był naprawdę porządny człowiek. Był osobą znaną w okolicy, bo zatrudniał bardzo wielu pracowników. Dowiedziałem się, że zamordowali go pijani Rosjanie, gdy leżał w łóżku. W ostatnim albumie wspomniano również nazwisko Aloisa Grossa. Najprawdopodobniej prowadził on „kolonialkę", która mieściła się na skrzyżowaniu Dworcowej i Warmińskiego. Gdy po wojnie pracowałem w energetyce na Warmińskiego, to często z kolegami robiliśmy zakupy u pana Grossa. Utarło się powiedzenie, że „idziemy do Grossa". Dodam jeszcze, że naprzeciwko znajdowała się piekarnia Burzyńskich - wspomina pan Kazimierz Tomaszewski.