92
prawnego rozszyfrowania kreślonego nieczytelnie (lub zakreślonego po ccnzorsku) rękopisu jest wyznaczenie sobie kolejnych warstw zapisu, kładących się jedna na drugiej (w czym pomocne bywają różne odcienie atramentu lub ołówka) i umiejętność ich ..zdejmowania" w lekturze. Najdogodniej jest próbować dotrzeć do pierwopisu, a wiec do najwcześniejszego kształtu zapisu, i od niego rozpoczynać rekonstrukcje kolejnych zmian. - 2) W identyfikacji poszczególnych liter i połączeń („zbitek") literowych konieczne jest żmudne porównywanie podobnych zapisów (zestawianie wątpliwych z niewątpliwymi), aby wykluczyć odczytania błędne, u potwierdzić lub przynajmniej uprawdopodobnić właściwe.
Modernizacja tekstu
Teksty, które powstawały i były publikowane przed wejściem w życic dzisiejszej normy jeżyka literackiego, zawierająz reguły formy językowe od normy tej odmienne. Dotyczy to zarówno zjawisk flcksyjnych, jak ortograficznych i fonetycznych. Formy te brzmią dziś archaicznie (choć w intencji autora stylizacji archaicznej nie było - wówczas były one żywe), dziwnie lub niezrozumiale. Stojąc w sprzeczności z dzisiejszymi przyzwyczajeniami czytelniczymi, utrudniają rozumienie tekstu i kontakt z utworem. Wreszcie wskutek odmienności przepisów popraw-dzieła. Dotyczy to również zasad przestankowania. W edytorstwie tekstów staropolskich problematyka ta jest znacznie bardziej skomplikowana, nic tylko z powodu większych różnic językowych, ale i odmienności grafti, czyli sposobu pisania liter i wyrazów. Teksty muszą więc ulec modernizacji, przynajmniej w pewnym zakresie zjawisk językowych.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego z działań edytorskich nic można wykluczyć zabiegów modernizacyjnych. Ponieważ edycja zbiorowa (a taką najczęściej jest wydanie krytyczne) gromadzi teksty utworów pisane i publikowane w różnych okresach (niekiedy w ciągu kilkudziesięciu lat), w różnych miejscowościach, wydawnictwach i redakcjach - edytor winien ujednolicić różne stosowane w nich systemy ortograficzne, interpunkcyjne, niektóre formy językowe, a nawet konwencje graficzne. Nic tylko dlatego, aby uniknąć wrażenia chaosu wydawniczego. Również i z tego powodu, aby nie stwarzać pozorów, że przypadkowe rozbieżności w zakresie spraw konwencjonalnych mają znaczenie incryto-|. ryczne, odgrywają rolą znaczącą, są modyfikacjami tekstu; żc kryć się I wśród nich mogą warianty, kwalifikujące się do rejestru odmian. Ujed-I nolicenic konwencji zapisu jest w istocie sprowadzeniem go do jednej, ■Wszcchobowiązująccj zasady. Jeśli uznaje się potrzebą takiego ujcdnoli-I cenią, shiszne jest, aby dokonało sią ono przez sprowadzenie różnic do I konwencji obowiązującej dziś; nie wydaje sią bowiem, aby któryś z hi-■ Morycznych systemów językowych miał za sobą silniejsze racje.
I Modernizacja należy do najkłopotliwszych problemów edytora. Gdzie
I bowiem są jej granice? Najogólniej rzecz biorąc wyznacza je potrzeba ■.czytelnika. Słusznie można więc pytać: skoro odbiorcąjesl historyk litc-I ratury lub języka, czy w ogóle uwspółcześnienie zapisu jest uzasadnio-I ne? Specjalista potrafi dokonać tego sam, w tym zakresie, w jakim mu to I będzie potrzebne. Zapewne potrafi, być może potrafi zrobić to dobrze. I Argumentem przemawiającym przeciwko działaniom uwspóloześniają-I cym mógłby być wzgląd na zatarcie pewnych cech językowych wydawanego tekstu, w procesie modernizacji nieuniknione. Ale czy edycja dzieł [ literackich opracowana przez cdytora-lekslologa w ogóle zapewnia wy-[ starczający materiał do badań językoznawczych? Raczej nie, zważywszy na konieczność wspomnianych ujednoliceń zapisu. Ostatnio odzywają się w gronie edytorów głosy, aby wobec tego wycofać z programów edy-I cji wszelkie serwituty wobec językoznawców. Badacz języka, nawet mając do dyspozycji wydanie krytyczne, sięgać musi wielokrotnie do przekazów oryginalnych - autografów, pierwodruków, druków z epoki. Zresztą sprzężenie usług naukowych jest obustronne: edytor dzieł literackich często musi zasięgać rad językoznawcy, interpretacja językoznawcza w zasadzie winna wyprzedzać lub co najmniej wspierać interpretację fi-I lologiczno-tekstologiczną. Dlatego taką wagę przywiązywał jeden z naj-l wybitniejszych naszych edytorów, Konrad Górski, do opracowania Słownika Adama Mickiewicza, jako podstawy materiałowej dla podjęcia wydania krytycznego. Tak więc wzgląd na interes językoznawstwa nic powinien odwodzić od modernizacji tekstu. Dla historyka literatury zaś dogodniej jest mieć tekst już przygotowany, aby to, co jest historyczną konwencją, nie przesłaniało zagadnień merytorycznych. Chyba, że przedmiotem badań jest sama konwencja. Jeśli jednak badacz zajmuje się historią interpunkcji lub ortografii, winien sięgnąć do źródła - edycja krytyczna nie zagwarantuje mu pełnego i wiarogodnego materiału, choćby z powodu już wyżej wymienionego: ten sam tekst w różnych przekazach