»c° pisali innU
Zakonnik uznał, że jest to choroba zakaźna i powtórzył to
Epidemia osiągnęła takie rozmiary, żc ze strachu przed zarażeniem lekarze nie odwiedzają chorych, nawet jeśli ci chętnie oddaliby im wszystkie swoje dobra doczesne; ojcowie nie przychodzą do swoich synów, matki do córek, w rzeczywistości ludzie przestali się odwiedzać bez względu na łączące ich więzy krwi, chyba że są przygotowani na szybką śmierć.
Najwidoczniej całkowite unikanie krewnych było normalnym zachowaniem w sytuacji, kiedy wszyscy mieli świadomość, że choroba jest niezwykle zaraźliwa. Zakonnik napisał dalej;
Połowa lub więcej ludności Awinionu nie żyje. Ponad 7000 domów w obrębie murów miejskich jest zamkniętych; nikt w nich nie mieszka, wszyscy mieszkańcy opuścili miasto; przedmieścia są również wyludnione. Teren w pobliżu kościoła Królowej Cudów został zakupiony przez papieża i wyświęcony na cmentarz, gdzie pochowano już 11000 zmarłych. Liczba ofiar jest jednak większa, ciała chowane są na cmentarzu przy szpitalu św. Antoniego, cmentarzu | należącym do zgromadzeń religijnych i wielu innych cmentarzach znajdujących się w Awinionie. Należy wspomnieć też, że wszystkie bramy prowadzące do Marsylii, z wyjątkiem dwóch małych, są zamknięte z powodu śmierci trzech czwartych mieszkańców.
Śmiertelność we Francji była tak samo duża jak we Włoszech.
Mogę przytoczyć podobne sprawozdania dotyczące wszystkich miast i miasteczek w Prowansji. Choroba przekroczyła już Rodan i spustoszyła wiele miast oraz wiosek, zyskując na mocy podczas marszu do miejsc położonych tak daleko jak np. Tuluza. Strach przed śmiercią jest tak ogromny, że ludzie nie rozmawiają z krewnymi zmarłych, jako że często śmierć jednej osoby pociąga za sobą śmierć wszystkich członków rodziny. Chorzy są traktowani przez swoje rodziny podobnie do psów, jedzenie stawiane jest na podłodze obok
przyjaciele nie odwiedzają chorych; księża nie wysłuchują ich spowiedzi i nie udzielają sakramentów; każdy, kto jest jeszcze zdrowy, troszczy się o siebie. Zdarza się, że ciała zmarłych bogatych mieszczan są eskortowane do grobu przez tych opryszków bez oświetlenia, mając za asystę tylko tych wynajętych żałobników. Kiedy ciało jest przenoszone, cała ulica pustoszeje, ludzie skrywają się w domach.
Z zapisków zakonnika wynika, że ludzie szukali kozłów ofiarnych odpowiedzialnych za zarazę:
Złapano niektórych opryszków i sprawiedliwie lub nie. prawdę zna tylko Bóg, oskarżono ich o zatracie wody. Obywatele przestali pić wodę ze studni; za tę zbrodnię spalono wielu i wielu będzie spalonych.
Surowa sprawiedliwość dla niewinnych. Kończy zdroworozsądkową radą:
Piszę do Was, moi przyjaciele, abyście wiedzieli o niebezpieczeństwie, w jakim przyszło nam żyć. I jeśli chcecie ochronić się, posłuchajcie mojej rady i bądźcie powściągliwi w jedzeniu i piciu, unikajcie zimna, nie dopuszczajcie do żadnej przesady i ponad wszystko jak najmniej rozmawiajcie z innymi, szczególnie teraz, poza garstką osób, których oddech nie zabije was. A najlepiej jest pozostać w domu do momentu, kiedy minie zaraza.
Zaraza srożyła się w Awinionie w czasie długiego lata 1348 roku i trwała do zimy. Ciała zaścielały ulice, a cmentarze były przepełnione. Papież Klemens VI musiał poświęcić Rodan, aby można było wrzucać do niego ciała zmarłych. Trudno wyobrazić sobie postępujący rozkład ciał. gnicie i spowodowane zanieczyszczenia. Jednak najgorsze miało dopiero nadejść. Wielu chorych, włącznie z tymi, którzy na pewno mieli umrzeć, było grzebanych za życia.
A tymczasem zaraza postępując na północ, kontynuowała spustoszenie. Na początku lata przybyła do Lyonu, a niedługo potem do Paryża. Guillamme de Nangis opisał w pamiętniku epidemię w Pary żu:
Pośród osób obojga płci występowała tak wielka śmiertelność, dotykająca częściej osoby młode niż stare, że nie nadążano z ich po-
29