P Włoszech urzędy ds. zdrowia z północnych regionów nazywały I epidemiami dżumy,,średniej wielkości” w odróżnieniu od „poważnych" wybuchów (które traktowano z pełną powagą). Epidemie rozpoczynały się w portach i czasami wkraczały w głąb lądu, lecz nie trwały długo i choroba nie osiadała na dobre.
Hiszpański port Barcelona nad Morzem Śródziemnym w latach 1370-1590 był nawiedzany przez prawie 11 epidemii dżumy dymieniczej. Występowały one sporadycznie i powodowały niewielką śmiertelność. W XV wieku Barcelona była kwitnącym miastem kupców, nawigatorów, handlowców i fachowców; do portów przypływały statki ze wszystkich okolic Morza Śródziemnego, regularnie przywożąc zakażone czarne szczuty i pchły. Epidemie nie przechodziły w głąb lądu czy do innych miast i -co ważne - śmiertelność nie osiągała szczytu, aby później złagodnieć tak jak miało to miejsce w typowych epidemiach chorób zakaźnych. Podczas epidemii w Barcelonie od lipca do sierpnia 1497 roku odnotowywano kilka zgonów dziennie - jest to nieprawdopodobny przebieg wypadków w odniesieniu do dżumy krwotocznej.
Sytuacja jest bardziej skomplikowana, niż przypuszczaliśmy na początku. Podczas gdy dżuma krwotoczna szalała po Europie, w portach Morza Śródziemnego występowały niewątpliwie sporadyczne epidemie dżumy dymieniczej. Miały one krótki przebieg, ponieważ wygasały po wyginięciu wszystkich lokalnych gryzoni. Te miejscowe, krótkotrwałe epidemie nie miały żadnego znaczenia w porównaniu z ogromną śmiertelnością ludzi i ich cierpieniami powodowanymi przez dżumę krwotoczną. Wprowadzają one jedynie zamęt wśród współczesnych historyków.
T^awdziwo dżumo dymieuiczo w ^Aoł*sylii w roku "1720
50 lat po całkowitym zniknięciu dżumy krwotocznej w Marsylii, porcie nad Morzem Śródziemnym, pojawiła się poważna epidemia dżumy Szczegółowo przeanalizowaliśmy przebieg wydarzeń, który nie pozostawia żadnych wątpliwości: była to prawdziwa epidemia dżumy dymieniczej. Wzorzec oraz szczegóły wybuchu są zupełnie inne niż te, które charakteryzują dżumę krwotoczną. Zatem sugestia Grahama Twiggsa, że
klimat i warunki panujące w portach Morza Śródziemnego były odpowiednie dla Yersinia pestis, była całkowicie słuszna.
Mimo że żadna duża epidemia dżumy nie zdarzyła się w mieście od 50 lat, władze od razu wiedziały, jakie należy przedsięwziąć kroki. Wprowadzono 40-dniową kwarantannę i kordon sanitarny. Ogrodzenia broniące dostępu do miasta były ustawione w odległości wielu kilometrów. Oczywiście te środki ostrożności były w ówczesnej sytuacji bezużyteczne, ponieważ była to zupełnie nowa choroba. Kordon ochronny nie powstrzymywał szczurów i pcheł; nie podlegały one również kwarantannie. Ludność Marsylii była skazana od początku; wszystko, czego nauczyli się przez 300 lat cierpień powodowanych przez dżumę krwotoczną, było bezużyteczne w obliczu nowego wroga.
W 1720 roku prawdopodobnie przybyły do portu szczury brązowe, rozmnażając się tam w olbrzymich ilościach. W 1966 roku na spotkaniu Królewskiego Towarzystwa Medycznego Raymond Roberts opowiedział, że rybacy złowili w porcie 10 000 martwych szczurów, które następnie wrzucili do morza. Pokazuje to skalę śmiertelności wśród populacji szczurów po zarażeniu ich Yersinia pestis.
Ostatecznie dżuma dymienicza rozszerzyła się poza granice miasta, przechodząc przez wioski, osady i miasta aż do Prowansji.
„Wierzymy, że możemy położyć kres kontrowersjom: średniowieczna czarna śmierć była dżumą [dymieniczą]” — tak napisali w październiku 2000 roku Didier Raoult i Michel Drancourt wraz ze współpracownikami z Uniwersytetu Śródziemnomorskiego w Marsylii- Odkopali oni szkielety ludzi w Prowansji na francuskim wybrzeżu Morza Śródziemnego. Rzekomo były to ofiary dżumy z czasów czarnej śmierci oraz z XVI i XVIII wieku. Z miazgi zębowej pobrano DNA. Wyniki badań biologii molekularnej wskazały na obecność Yersinia pestis.
Wiadomość ta jest niepokojąca na pierwszy rzut oka - obala wszystko, co dotychczas ustaliliśmy. Jednakże istnieje wiele powodów, dla których ich przedwczesne, daleko idące stwierdzenie może być obalone.
163