Im
I
SN
i
BIWII ■ 137 Y
aiflA
ustawiona w centrum uwagi jak na scenie i wydana na spojrzenia jn. nych w chwili, kiedy przyłapano j.j na kradzieży w sklepie. UciHj, z lej dosAownej sytuacji przyłapania w iposób najprostszy: jak bohater, ka S* jt Bcckrtta zerwała więzy między swoim ciałem a językiem, deft. niującyn jego podmiotowość za pomocą kategorii gramatycznych, jjL
dało przoulo .wyralaT, a zaczęto jedynie .działać*, ekspres^ ta. stąpiły akty perlonu,itywnc Zagłusza teraz ptasim trylem każdą mollj, wość identyfikacji z tamtą przyłapaną W jej imieniu, rozpoczynającym się od Klery .z*, nieznanej szwedzkiemu alfabetowi i zdradzającej od razu obcość danego wyrazu, dopatrzyć się można nie tylko znJekizłalco. nego imienia Kory, córki Oemeter, porwanej przez władcę Hadesu i dziennego światła w podziemne czeluki, czyli symbolicznego prze. ciwsuwienia jasnej .normalności* mrokom choroby psychiczne). W imieniu Żory słychać także niemieckie .Kora' czy angielskie ,coee\ jakim psychiatra Robert Sloller nazwał stałą substancję okreilonego płciowo ,ji* (jwirr m I Gadkdta-tot). która zwykkimy sytuować we wnętrzu człowieka1. Tymczasem ten metafizyczny ta to jedynie pwói efekt istnienia pewnych zewnętrznych atrybutów, które uporząd-kowane zgodnie z przyjętymi kulturowo zasadami stwarzają wrażenie istnienia twardego osierdzia wewnętrznej koherencji taamość nie ma nic wspólnego z substtncjalnofcią jest raczej performatywnej natury, gdyż konstytuuję j.j wewnętrzne' działania, dotąd uiniwane zwykle za jej rezultaty*. Przypadek Żory znakomicie to potwierdza. Istotą jej lnu-my jest bowiem zniszczenie tradycyjnego wnętrza. Pomimo to we. wnętonie pusta Zora istnieje jako podmiot dzięki powtarzającemu się mechanicznie zespołowi cielesnych i językowych zachowań, jakie narodziły się z kluczowego dla niej doświadczenia, jej prwceny przyłap* nia. Ciało Żory staje się zatem powierzchnię, na której warstwa po warstwie odkładają aę doświadczenia, na której materializuje się czas.
imiona odgrywają kluczowę idę także w przypadku dwóch pozostałych bohaterek Sali P. Najstarsza i nich. dominująca i cyniczna Anna t° przeciwieństwo .ptasiej* Żory, drugi biegun binarnej opozycji natura / kultura,dało/ język, choć w istocie wydaje się tak samo okaleczona, jednowymiarowa. Imię Anna to przecież fragment imienia Joanna. Imię wycięte ze świętości, męczeństwa, bohaterskiej chwały i śmierci tamtej unifikującą szlancą, dopasowaną i dopasowującą do dzisiejszej przeciętności. Jej substancja to wyłącznie język, kultura w postaci martwych frazesów, przechowywanych na kartkach czarnego zeszytu, z któ-rp się niemal me rozstaje. Henryka natomiast nie tylko ze względu na awój wiek znajduje się między biegunami Żory i Anny.
• I*"1 ***• fc***** i Cetśtr, tk* Hnw, 116, t \\.\\, nt )udiih Iłullęr, CmJrr TtoMr, RoutMjf Chjpwn nJ Hłll. IWO
w
190
W postaci Henryki odbija stę historia dzlcwtętnasiowfccznrgo hermafrodyty, którego dzienniki opracował ł wydal drukiem Michel Foucault, a w angielskim tłumaczeniu opatrzył również wstępem11 Herculine B»r> bin sam używał wyłącznie żeńskiego imienia Aiednc, co dla Foucaulii było nic tyle symbolem jakiejś szczególnej seksualnej tożumości, co znakiem niemożliwości istnienia żadnej określonej, jasno zdefiniowanej w heteroseksualnych ramach, męskiej czy żeńskiej tożsamości. Tak też dzieje się w przypadku Henryki z Sili P, w której imieniu ukrywa się odniesienie do męskie) i prymamej formy imienia Henryk. Henryka jest wszystkimi i nikim, podobna do szytego przez siebie kostiumu z różnobarwnych lat. .Kiedy się znajduję w tłumie, żółto jest... i ciepło. (...) Cali ula się kołysze, drży, aż szumi od tysiąca imion. (...) Wydostaję się imieniem. Imię’ - opowiada Henryka o sytuacji w Sali Prezentacji, lecz zarazem len obraz Sala Prezentacji kliniki Charcota odczytać można jako obraz samej Henryki. Pozbawionej wędzidła narzuconego z zewnątrz, kulturowo-spolecznego nakazu tożsamości i koherencji, który reguluje zachowania cielesne i językowe, wmawiając istnienie niezmiennej, wewnętrznej istoty każdego .ja*. Tymczasem istnieją tytko imiona (role) i wolny między nimi wybór. Frostenson tak klarownie rozpina świat swego dramatu między tam Sali Prezentacji i tutaj szpitalnej świetlicy, w której trwa nieustające przygotowywanie się do występu urn, by tym mocniej podważyć tradycyjną binarną opozycję między prawdą a fałszem, teatrem a życiem, zdrowiem a psychiczną chorobą, normalnością i innością.
jeszcze raz przypatrzmy się dokładniej relacjom przestrzennym w Sdfi P. Nic zdawałoby się nie mąci wrażenia realizmu świetlicy psychiatrycznej kliniki, jej przestrzeń nie poddaje się - stosowanym często przez Frostenson - metamorfozom, które dostosowują jej wygląd do stanu emocjonalnego postaci. W Sili P autorka dokonuje bardziej symbolicznych operacji, wykorzystując takie możliwość multiplikacji płaszczyzn gry i przenoszenia znaczeń, na jakie pozwala figura teatru w teatrze. Frostenson nadała swemu dramatowi tytuł Sala P, nawiązując do funkcji tej sali, w której pacjentki Charcota odgrywały przed lekarskim konsylium oczekiwane .teatry' choroby. Zarazem jednak biała widzom w teatralnej perspektywie oglądać i interpretować jedynie te sceniczne wydarzenia, które rozgrywają się poza obrębem tamtej sali. Dla widzów przecież szpitalna świetlica staje się specyficzną Salą Prezentacji Lecz widzimy bodaj więcej niż tamci I choć Frostenson na pozór udeka się do tradycyjnego komediowego chwytu dającego większą wiedzę oglądającym, by śmieszył ich brak orientacji i zagubienie sce-
* Htmlint Ikrbt*. fcwj ikt Itawfy Oitmad Ui*dntft NnfMflUOwUsy Kfnwfk* ti. by M. Fouctorit, New Yoik, 1010,
mm
mi
smmfagmBi | |
■ hw j ^wf nzyiWmtM tri |
RPti
Ippfsjfe mm
Hi!' PS • 1 ,
pmiM»«r*f i
! i i |i gf.gmMmm