1'uUr Uarykn
ęX'ż drudzy sUcyją chętniej odwozili.
Hot Jml s t r*j Kc4>’^‘ KuX[lowski]
Owo sam.
R o t [m i s t r z]
Przywleczcie go cicho Haw na pośrzód. Mzie tu Szoltysowi licho.
Jakei go kochaneczka jego rozmarzyła,
Sie poczułby, choćby go jego sama biła!
E-. pomyślcie cokolwiek, jakcścic cnotliwi (Bo ja wiem. żeście na te krotochwile chciwi),
Jaka by z nim wystrychnąć sobie komedy ją,
Co by pomniał, że woził żołnierzom stacyją.
P i j a [n o w s k i]
Ja rozumiem, żeby nas nabarziej uśmieszył I po naszych niewczasiech nalepiej ucieszył, Kiedybyśmy spętali, jak koniowi, nogi,
A miedzy dwra słomiane wrzucili go stogi,
A potym, zapaliwszy, wołali nań: „Bracie,
Gore! gore! Uciekaj, bije ogień na cię!”
O. mój Boże, toć by chciał ehłopowsko uciekać, Gdyby mu ogień począł ze wszech stron dopiekać; Skoroby mu dopiekło, to by go ratować,
Pewnie by za tę laskę pomniał nam dziękować, loć by nam masła, sadła, gomółek nawoził,
Ba, i siana dla koni, gdyby mu pogroził.
Rozumiejąc, że sie tam. upiwszy, obalił.
Gdzie był gumno sąsiedzkie zły człowiek zapalił.
Rrzujchowski]
Niezła rada. lecz przecię niebezpieczna zgoła, ^
Bo, strzeż Boże, gdyby sie zajęła stodoła »/
^ wu
U sąsiada którego, byłaby wieś w strachu.
Ba, mogłoby sie dostać i dworskiemu gmachu.
To by żart nie stał za to, co by było szkody:
Uchowaj, Boże, takiej każdego przygody! 270
Ja bym radził, co będzie bez szkody wszelakiej I nabawi uciechy nas nie lada jakiej,
Utarszy trochę pieprzu abo też imbieru Wsypać w trąbkę zwinioną świeżego papieru I tak mu pomaluczku dmuchać w nozdrze obie (Jeno rychło, tym czasem by nie przyszedł k sobie). Boże mój! Toć chłopisko będzie kichał, kichał.
Aż będzie od wielkiego śmiechu człowiek zdychał.
M oc z[y g ębski]
Wie go diabeł, kędy by teraz szukać pieprzu;
Poczkaj jeno, wnet ja co najdę na cię, wieprzu! 280 Dostać raczej klaistru abo z lina skóry.
To mu tę prochownicę namaże z nas który,
Abo skórą obłoży; jak ten zły duch przyschnie,
Niżli brodę wyskubie, nieraz sobie wytchnie I pierwej ją wyszyple do jednego włosa,
Niżli z skóry obierze: azać mała kosa°
Ż y b u [r o w s k i]
Ba, lepiej ją napuścić abo przaśnym miodem I przywieść tu niedźwiedzia, zmorzonego głodem. Niechże mu z niej wyczesze te przemierzłe zgrzebi.
Hryc(zk o]
... on
U biesa huba budet, jak pazury wlepi!
Ja bym zaś tak rozumiał; brodu mu ogolić Abo go obnażywszy mazicą nasmolić A pierzem go obsypać, rozpruwszy pierzynę,
I zanieść gdzie do boru jak dziką zwierzynę.