Kiedy deszcz pada, chciałoby się móc płakać. Jest lisio pad. pada od dziesięciu dni, a ziemia to jedno wielkie bagno. Wszystkie przedmioty drewniane czuć grzybami.
Gdybym mógł zrobić dziesięć kroków na lewo, tam jesl szopa, byłbym osłonięty; wystarczyłby mi nawet worek dla okrycia pleców albo tylko nadzieja ognia, przy którym mo głbym się osuszyć, lub też suchy łach, by go włożyć na grzbiet pod koszulę. Między jednym uderzeniem łopatą a drugim myślę o tym, że posiadanie suchego łacha byłoby prawdziwym szczęściem.
Bardziej już przemoknąć nie można; trzeba tylko starać się jak najmniej poruszać, a przede wszystkim nie robić nowych ruchów, aby jakaś inna cząstką skóiy nie zetknęła się niepotrzebnie z przemoczonym i lodowatym ubraniem
Szczęście, że dziś nie ma wiatru. Dziwne, jak zawsze w jakiś sposób człowiek odnosi wrażenie, że ma szczęście*, że jakaś okoliczność, choćby najdrobniejszej wagi, zatrzy muje nas na krawędzi rozpaczy i pozwala nam żyć. Pada deszcz, ale nie wieje wiatr. Albo pada deszcz i wieje wiali, lecz wiesz, że wieczorem czeka na ciebie dodatkowa zupa, i wówczas nawet owego dnia znajdujesz siłę, by dociągnąć do wieczora. Albo jeszcze: i deszcz, i wiatr, i zwykły głód, lecz wtedy myślisz, że gdybyś naprawdę musiał, gdybyś naprawdę nie miał nic więcej w sercu poza cierpieniem i znużeniem, jak czasami się zdarza, gdy wydaje ci się. że leżysz na dnie otchłani; otóż nawet wtedy myślimy. 1/ każdej chwili, gdy zechcemy, możemy dotknąć drutu wy sokiego napięcia albo rzucić się pod przetaczany wagon i wówczas deszcz przestanie padać.
Od dzisiejszego rana tkwimy w szlamie, stojąc na roz stawionych nogach i nie mogąc poruszyć nimi w dwóch dziurach, wydrążonych w lepkim terenie, chwiejąc się przy każdym uderzeniu łopatą. Ja jestem w połowie wykopu.
aus i Clausner na dnie. Gounan nade mną. na powie-hni ziemi. Jedynie Gounan ma możność rozejrzeć sie okolą i co chwila półsłówkami uprzedza Krausa, że należy zyspieszyć tempo lub odpocząć, w zależności od tego. kto echodzi drogą. Clausner dziobie oskardem, Kraus po-aje mi ziemie łopata po łopacie, a ja tak samo podaje ja iunanowi, który kupami odkłada ją na bok. Inni biegają m i z powrotem z wózkami i wywożą ziemie, kto wie do-td. to nas nie interesuje, dzisiaj całym naszym światem [jest ten otwór w błocie.
Kraus zrobił niezręczny ruch, kupka błota leci i ląduje moich kolanach. Nie pierwszy raz sie to już zdarza; bez elkiego przekonania upominam go. aby uważał: jest We-em. niemiecki zna bardzo mało, po francusku nie rozu-ie ani słowa. Bardzo wysoki, ma zabawną, małą i krzywą . a na niej okulary; kiedy sie śmieje, wygląda jak iecko, a śmieje sie często. Pracuje intensywnie i energi-ie; nie nauczył sie jeszcze naszej podstępnej sztuki czedzania wszystkiego: oddechu, ruchów, nawet myśle-i./Nie wie jeszcze, że lepiej narazić sie na bicie, bo od pniaków na ogół sie nie umiera, ale z umęczenia tak, to ciężko, a kiedy ktoś zrozumie to, jest już za późno. On Jeszcze myśli... ach. nie, biedny Kraus, to nie jest rozumo-lie z jego strony, tylko jakaś głupia uczciwość drobnego urzędnika; przywiózł ją tu z sobą i wydaje mu sie. 2e tu także korzystna, bo - jak wszyscy twierdzą - im kto ęcej pracuje, tym wiecej zarabia i je.
- Regardez-moi ęa!... Pas si uiie, idiot!1 2 - wyklina na :go Gounan z góry. po czym przypomina sobie, że trzeba '.etłumaczyć na niemiecki: - Langsam, du. bioder Einer, \nngsam, uerstandenT* - Kraus maże sie nawet zaharować
145
Patrzcie no na niego!... Nic lak prędko, idioto!
Pomału. ty lępaku. pomału, zrozumiano?