V
V
li o
t y.
sAJOti
tem fascynującego eseju zmarłego profesora Johna Plame-natza. Esej ten można by równie dobrze zatytułować: „Smutne refleksje Czarnogórca w Oksfordzie-’.31 Plame-natz pisze o nacjonalizmie Zachodu i Wschodu. Pierwszy z nich tCLnacjonalizm unifikacyjny, "typowy dla dziewiętnastego wieku i głęboko związany ż ideałami liberalizmu, drugi natomiast io nacionalizm. z którym A ntnr zapoznał Vf-dobrze — choć nie rozwodzi się. nad -tym——-na swych rodzinnych Bałkanacł^. Plamenatz uważa pierwszy za względnie dobrotliwy i łagodny, drugi zaś za jadowity i skazany ~na fanatyzm siła samych warunków, które go wytworzyły, (Ciekawe, co powiedziałby o mało dobrotliwych formach, jakie powstały z umiarkowanych nacjonalizmów zachodnich w dwudziestym wieku — czy uznałby je za przypadkowe aberracje?)
Logika wywodów Plamenatza jest wyjątkowo klarowna.
I iheralne nacjonalizmy zachodnie działały zwykle na rzecz jakiejś dojrzałej kultury wyższej, normatywnie scentralizor ' wanej i mającej określoną klientele: trzeba bvło tyłka nieznacznej poprawy sytuacji politycznej nieznacznej zmia- i ny grarnć, aby_zapewnie takiej kulturze i jsj nosicielom tę Samą ochronę co kulturom rywalizującym. Wymagało to zwykle kilku bitew FwIHu zabiegów dyplomatycznych, ale omlet ten dawał się na ogól zrobić bez tłuczenia nieproporcjonalnej czy przesadnej liczby jaj; w każdym razie nie większej od tego, co tłuczono tak czy owak w trakcie normalnej gry politycznej w ówczesnych warunkach i przy ówczesnej mentalności.
Inaczej nacjonalizm wschodni. Jego realizacja prowadzi także do walk i dyplomatycznych przetargów. Lecz sprawa 'się ha lym nic kończy. Nie chodzi tu bowiem o istniejącą już, wyrazistą i skodyfikowaną kulturę wyższą, która niejako wyznaczyła sobie własne terytorium T nawróciła je językowo poprzez stalą działalność piśmienniczą, datuiaca się, na przykład, od renesansu albo reformacji. Nacjonalizm wschodni występuje z reguły w imieniu kultury jeszcze nią
John Plamenau. Twa types oj Natwncdism. [w:) E. Kamcnka («/.), NationaJisin, The Naturę and Ewołutton aj on Idea. London 1973.
skrystalizowanej, kultury dopiero rodzącej się dopjS aspirującej do tego, by stać się kulturą wyższą tJsihiję "wybić się na prań pierwszy w zawziętym współzawodnictwie Z podobnymi rywalkami na terytorium będącym zazwyczaj chaotyćźhą mieszaniną wielu dialektów, gdzie loialnosci historyczne i językowo-genetyczne są zawikiane, a miejscowa ludność dopiero zaczyna się utożsamiać z któraś z powstających niemal na jej oczach kultur narodowych. Obiektywne warunki współczesnego świata wymagają jed-noznacznego opowiedzenia się. Tymczasem brak po temu wyraźnych podstaw — takich, jakie istniały na przykład w dziewiętnastowiecznych Włoszech czy Niemczech.
Ludność tkwi w sieci skomplikowanych i wielorakich powiązań terytorialnych, rodowych, fełrgijnychr Trzetertu "czegoś więcej niż kilku bitew i dyplomacji, ^by uczynić zadość nacjonalistycznemu imperatywowi. Trzeba tu usilnej inżynierii kulturowej. Pęd do osiągnięcia owej zbieżności między państwem a kulturą, która stanowi istotę nacjonalizmu, bywa tak przemożny, że w wielu przypadkach dochodzi do repatriacji i wywózek, przymusowego asymilowa-nia, a nawet fizycznej likwidacji. Te przykre posunięcia nie wynikają bynajmniej z niezwykłej brutalności nacjonalistów (ani gorszych, ani lepszych od reszty ludzi). Są po prostu konsekwencją logiki sytuacji.
Są konsekwencją wprowadzania w życie nacjonalistycznego imperatywu w specyficznych warunkach wschodnioeuropejskich. Bez tego imperatywu, bądź jakiejś zasady bardzo doń zbliżonej, nie sposób zbudować nowoczesnego społeczeństwa; narzuca go industrialny podział pracy. Indust-rializmowi zaś trudno się oprzeć, gdy wiadomo już o jego dobrodziejstwach i gdy dotychczasowy porządek społeczny tak czy owak runął. Konkluzja wydaje się więc nieunikniona. Jeśli mamy łut szczęścia, jeśli jesteśmy rozważni i zdecydowani, cena może nie być wygórowana. Ale nie można jej nie zapłacić.
123