Mają tam ograniczone pole widzenia, toteż rozdzieleni zobaczą więcej zwierząt i więcej ich upolują. Należy uprzednio precyzyjnie określić miejsce zbiórki, żeby potem móc się odnaleźć.
Szeroko rozpowszechnione i całkiem zrozumiałe jest mniemanie, że miejscowy myśliwy lepiej zna tajniki polowania we własnym kraju niż ktokolwiek obcy. Czasami twierdzi się też, że uzdolnienia białych myśliwych nie dorównują zdolnościom ich kolorowych kolegów. Tego rodzaju uogólnienia są niesłuszne.
Oczywiście, człowiek, który poluje zawsze w tej samej okolicy, lepiej zna miejscową zwierzynę i jej zwyczaje od obcego przybysza. Na pewno też wśród ludzi pierwotnych i ich na wpół ucywilizowanych potomków zdarzają się wielce utalentowani tropiciele.
Gdy jednak biały myśliwy ma dostatecznie dużo czasu, żeby w nie znanym sobie terenie móc się zapoznać z rodzajem tropów i obyczajami zwierzyny, przeważnie wkrótce uzyskuje przewagę nad tubylcem. Według jakich kryteriów kolorowy myśliwy ocenia ślady i jakich używa podstępów, nie jest aż tak tajemnicze, jak się to początkowo wydaje komuś, kto w danym terenie jest nowicjuszem. Kto gdzie indziej był dobrym myśliwym, ten wkrótce się przyuczy. Podstawowe zasady łowiectwa są wszędzie jednakowe, musi się tylko zapoznać z miejscowymi warunkami i swoistymi cechami nie znanych sobie zwierząt. Krajowcom przeważnie brak zdolności do skomplikowanego kojarzenia. Nie umieją za pomocą logicznego rozpatrzenia rozmaitych okoliczności przewidzieć, co stwarza im największe szanse. Biały myśliwy, który dość długo przebywa na danym terenie, pewnego dnia nie weźmie na przewodnika tubylca, tylko przejmie dowództwo albo pójdzie samotnie.
Nie bez racji zapyta wielu miejscowych myśliwych, jak się przedstawia sprawa z najwierniejszym przyjacielem i czy nie przydałby się wśród odludzia pies? Na co, niestety, będę musiał odpowiedzieć, że poza obrębem cywilizowanych krajów bardzo rzadko spotykałem myśliwych, którym towarzyszyłby czworonożny pomocnik. Zapewne ten i ów traper ma psa. Przeważnie jednak ma go tylko do towarzystwa, nie zaś do pomocy w polowaniach.
Wśród pustkowi pies często bywa raczej przeszkodą, bo jego możliwości są nieproporcjonalnie małe do ewentualnych wymogów, a ponieważ dobry traper zawsze stara się położyć zwierzę jednym strzałem i bardzo rzadko musi go potem szukać, może zrezygnować z pomocy psa.
Nie może jednak zrezygnować z psów do zaprzęgu sań. Uwolnione od szorów i puszczone luzem przez chwilę stawią czoło niedźwiedziowi, a często jeden lub kilka z nich przypłaca to śmiercią. Na lodzie, w zawianych śniegiem otworach do oddychania, pies odnajdzie fokę i inne płetwonogie, trzeba go jednak trzymać od nich z daleka na długiej lince, bo zaniepokojo-nc zwierzęta nie ukażą się. Wreszcie w razie skrajnej konieczności mięso psów pociągowych ratuje ich właścicieli od głodowej śmierci. Dawnymi c/asy niektórzy badacze polarni od razu zaprzęgali je w charakterze prowiantu na drogę, by w końcu, gdy zgadzał się rachunek, powrócić w zdrowiu, ale bez psów.
Gdy poluje się, żeby przeżyć, a nie po to, żeby zdobyć cenne trofea, wysiłek musi pozostawać w jak najkorzystniejszej proporcji do ilości mięsa, które chce się zdobyć. Czyha się więc zawsze na zwierzę z największego gatunku, jaki można upolować w danej okolicy. Zawsze trzeba się też starać o zdobycie jak najtłustszego zwierzęcia. Za najlepsze pożywienie poczytywany jest samiec zwierzymy racicowej na krótko przed rykowiskiem. Na przykład / łosia otrzymamy w tym okresie tyle mięsa i tłuszczu, że wystarczy go na cały rok. Począwszy od okresu godowego, aż do wiosny samice są bardziej pożywne od samców.
Jesienią zbierają plony nie tylko ludzie, lecz także wiele gatunków zwierząt. Te z nich, które nie przechowują zapasów w norach, gniazdach i innych kryjówkach, przemieniają je w tłuszcz, który je obrasta. Myśliwy, który w czasie jednego polowania chciałby zdobyć zaopatrzenie na cały rok, powinien oczywiście wyruszyć na łowy jesienią. Do sztuki polowania należy także umiejętność takiego zaplanowania i zrealizowania łowów, żeby jak najmniejszą ilością ofiar zaspokoić jak największe potrzeby.
II — Sztuka...