c — Obudzenie się wreszcie w świadomości ksfcfe, go poszczególnego elementu (Jako wyniku nowe] | rt, wolucyjnej zdolności, przewidywania Przyszłości) v,j. mogu „nie kończącego się życia” (suwie iljśmilće). oia Życia oznacza to przejście od stanu stosunkowo nie. odwracalnego (fizyczna niemożliwość zatrzymania Sj, / w spiralnym pochodzie kosmicznym, gdy ten raz *q. stał * zapoczątkowany) — do stanu absolutnie nieodwracalnego (zupełna radykalna niemożność dynam**, na pogodzenia perspektywy pewnej, Absolutnej Śmierci z kontynuacją Ewolucji w połączeniu z refleksją).
Różne te właściwości udzielają grupie zoologicznej, która je posiada, wyższość nie tylko ilościową i numeryczną, ale też bezsprzecznie funkcjonalną j witalną. Powtarzam: bezsprzecznie, byleby się chciało do końca bez wahania zastosować eksperymentalne prawo Złożoności-Swiadomości do ogólnej ewolucji całej grupy.
3. Fenomen społeczny — czyli wzniesienie się do refleksji kolektywnej
Człowiek z punktu widzenia wyłącznie opisowego jest, jak to widzieliśmy, tylko jednym z nielicznych pasm, tworzących wachlarz anatomiczny i psychiczny Życia. Ale ponieważ dzięki uprzywilejowanej swej pozycji czy strukturze to właśnie jedyne pasmo wzniosło się ponad Instynkt do Myśli, jest ono zdoła tak się rozszerzyć, że może dać początek widmu drugiego porządku: olbrzymiej różnorodności znanych nam typów antropologicznych. Spojrzyjmy na ten drugi wachlarz. Ze względu na szczególną formę Kosmo-genezy, przyjętej w tej pracy, istnienie nasze stawia Nauce następujący problem: „w jakiej mierze i ewentualnie w jakiej formie wyspa ludzka jest jeszcze posłuszna (czy też wymyka się) silom kosmicmyt: spiral, które jej dały początek?”
Odpowiedź na to pytanie (zasadnicza kwestia tycia dla nas) zależy całkowicie od pojęcia, które vr
.„błmy (albo dokładniej od pojąca, które so-* wyrobić) o naturze Fenomenu Społećz-
^ takiego, jaki w pełni rozwoju wokoło nas sią
I ^Rutyna intelektualna (a także to, iż rzeczywiście —ano nam jest opanować proces, w który jesteśmy Stopieni) każe nam przeważnie zawsze jeszcze uwa-•ji rozwijającą się autoorganizację Miriadów ludzkich za proces przypadkowy, który przedstawia tylko ■jwierzchowną, „zewnętrzną” analogię z konstrukcjami Biologii. Przyznaje się milcząco, że Ludzkość od chwili ukazania się nieustannie się mnoży, co oczywiście zmusza ją do wynajdywania coraz to bardziej I (komplikowanych sposobów współżycia. Trzeba jednak odróżnić owo modus uiuendi od prawdziwego postępu ontologicznego. Jeśli chodzi o Ewolucję — od dawna Człowiek się nie rozwija — o ile kiedykolwiek 1 fię w ten sposób zaczął rozwijać—
I 1 tu, Jako naukowiec, uważam, że powinienem się sprzeciwić, zaprotestować.
W nas, Ludziach — zachowując jeszcze pewną formę zdrowego rozsądku — ewolucja biologiczna utrzymuje się ponad nami. Gdyby się zwracała ku j sobie, Zycie stanęłoby. Ale czyż nie należałoby po-| wiedzieć odwrotnie, że ewolucja dąży całym impetem naprzód? Bo spojrzyjmy: im bardziej Ludzkość technicznie ustawia olbrzymie ilości swych członków, tym bardziej, part passu, wzrasta w niej napięcie psychiczne, świadomość Czasu i Przestrzeni, zamiłowanie i I pęd do Wynalazczości. Ten osobliwy fakt nie wydaje ! nam się tajemniczy. A jednak, czy w rewelacyjnym skojarzeniu Organizacji technicznej i Koncentracji psychicznej nie dojrzymy zawsze jeszcze działającej (choć w proporcjach i głębi nigdy dotąd nie osiągniętej) tej samej wielkiej siły, tej właśnie, od której pochodzimy? Jakże nie uznać, że to pochód tego samego ..cyklonu”, który gdy każdego z nas skierował ku wnętrzu nas samych (aprćs nous avoir roulłs sur nous-[ -memci), idzie dalej (teraz już jako pochód społeczny), ponad naszymi głodami, wiążąc nas uściskiem, który ma nas organicznie wszystkich złączyć?
237